Skip to main content

Full text of "Dziele Sowianszczyzny pónocno-zachodniej do poowy 13 w"

See other formats


m^m 


LO 

OJ 

g           co 

g^^"^ 

g^^cn 

i^^^=i>» 

i^So 

cr^^ 

|^=CD 

^^^^^^^^  -,— 

CO 

1^0 


/!/f 


Digitized  by  the  Internet  Archive 

in  2008  with  funding  from 

Microsoft  Corporation 


http://www.archive.org/details/dzielesowianszcz03boguuoft 


DZIEJE 

SŁOWIAŃSZCZYZNY 

PÓŁNOCNO-ZACHODNIEJ 

DO  POtOWY  XIII  W. 

PRZEZ 

WILHELMA  BOGUSŁAWSKIEGO. 


DZIEŁU    UWIEŃCZONE   NA   KONKURSIE 

TOWARZYSTWA  PRZYJACIÓŁ  NAUK  W  POZNANIU. 

Nagroda   pieniężna  wyznaczona  z  funduszu  ś.  p.  Bretkrajcza. 


TOM    III. 

(Z  mapa.) 


-#-#-#*-- — ABOLP  iaĘtS.Q^Łr 


m 


POZNAŃ. 

Z   DRUKARNI   DZIENNIKA    POZNAŃSKIEGO. 


.^ 


MICROFILMED  BY 
UNIYERSiTY  OF  TORONTO 

UFRARY  '/''yPO/p^ 


^. 


3 


ćw- 


t-2. 


T  R  E  S  C, 


KSIĘGA  III. 

SŁOWIAŃSZCZYZNA  PÓŁNOCNO-ZACHODNIA 
od  VI  do  połowy  XIII  wieku. 

DZIAŁ  I. 

Dzieje  polityczne  i  stosunki  zewnętrzne 
od  początku  VI    w.   aż   do    upadku  Wielkiej    Morawy  r.  907. 

§  29. 
Słowiańszczyzna  Pomorska. 

Sirona 

1.  Wycieczki  morskie.     Osady  słowiańskie  na  ziemiach  Jutów i 

2.  Sagi  północne  o  zajściacłi  pomiędzy  Danami  a  Słowianami 4 

3.  Podania  polfkie 9 

4.  Osady  AYeletów  w  Brytanii  i  Batawii      • u 

5.  Napór  Saksów.     Wywyższenie  Wągrów.     Przewaga  Obodrytów    ....        15 

^    30. 

Słowiańszczyzna  nad-dunajska  w  VI — VIII   w. 

1.  Stan  kraju    w  VI  w.    Najazdy  Lougobardów   i  Awarów 1 6 

2.  Zmowa    Alboina    z    Bajanem    przeciw    Słowakom.     Wyjście   Longobardów 

do  Italii  (r.   568) iq 

3.  Zwierzclmictwo  Awarów   w  Słowiańszczydnie.     Powstanie    Słowian.     Samo 

król  słowiańsld  (t.  627) ',.......       20 

4.  Walka    Słowian    z   Frankami    (r.  630).     Derwan    serbski.     Radulf  wielko- 
rządzca    Turyngii    sprzymierza    się   ze    Słowianami   (r.  64  ij.     Zgon  Samona 

i  upadek  jego  Y)aiistwa  (r.  662).     Przewaga  Franków 21 


I\' 


Zagrożenie  niepodległości  Słowian  przez  Karola  W.  ^^ 

N'4;a/..l)  K.ti..l.i  W.  na  ticniii  slowiansUic  nad  I.abą  r.  780.  Napad  Scr- 
1m'.\v  na   Tur>ngijc  r.  7S;.     Wyprawa  Karola   W.  pr/.cciw   Weletom  r.  789. 

Wyprawa  Obodrytów  pr/,cciw  Nordluilo:n  r.  798 -' 

1'o.lnicoienic    idei   cesarstwa  r/.ynisUic^o.     /,wią/ck  Karola  W.  /,  papieiem. 
nt.\;kn  kroi  Obodrylów  olr/.ymujc  od   Karola  W.  NiTdalbingije  r,   8<i+  .     .        32 
W\ prawy   Krnnkow  pr/.cciw  Czccbonł  i   Serbom  (805 — 806).    Obwarowanie 
(    Mitowa  i   ll;dlc.     I 'mocowanie  jjranicy  !•  ranków  /.c  Słowianami      ...       33 

^    32. 

Polityka  Karola  W.  względem  Danów  i  Słowian. 

N.>;;i<i    I>,.iuiw    wsj  ólnic    i   Wclcland   iia  ziemie  Oł)odr)lów.      Wahanie   się 
Karola  W,     Drażko   obodrycki    godzi   sie    z  Danami  i  wojuje  z    Welelami,       5; 
/.do/enic   przez    Karola  W.    Hamburga   i    Ezesfeldu    r.  810.     Umocowanie 

;;ranicy  Nordałliingii  i  przyłączenie  jej  do  cesarstwa 4' 

Wyprawa  Franków  przeciw  Linianom  i  Byteńcom.  Odbudowanie  twierdzy 
Hocbbuki  nad  Labą  i  ostateczne  ujarzmienie  Słowian  lewego  brzegu  Laby 
w   r.  811.    Założenie  Starej  Marki 42 


Waśnie  pomiędzy  książętami  słowiańskimi  ułatwiają  cesarstwu 
zhołdowanie  Słowiańszczyzny  zaodrzańskiej. 

I.  /« ]ći...  ..i^i"u  Ludwika  robcżn(^'o  nad  Słowianami  dolnej  Laby  i  Ser- 
bami     43 

1.    Książęta    Obodrylów    .Sławomir   i    Czedrag    sami    wywołują    wmieszanie   się 

Ludwika  Pobożnego   w  ich   sprawy 46 

3.  Ksiąicta  Welttów  Milogost  i  Czełedrag,  tudzież  Czedrag  Obodrycki  i  Tungło 
serbski  na  dworze  cesarskim  zalalwiuju  sprawy  domowe.  Demoralizacya 
książąt 49 

Osłabienie  przewagi  cesarstwa  nad  Słowianami. 

t.  Niepowodzenie  !•  ranków  w  bojach  z  Chorwatami  zniewala  Ludwika  Pobo- 
żnetro  do  oględnego  postępowania  z  Serbami,  Czechami,  Obodrytami  i  We- 


.upslwa  Hamburgskiego  r,  >*34,    Ansgar  apostoł    Północy  .     .       52 
J>     Tl.. "  M.    M  chcześciaństwa  sprzymierza  jiogan  jiółnocnych  ze  Słowianami 
prieciw  crianwu.     Ofamictanie  Słowian 53 


§  35. 
Słowianie  nie  korzystają  z  pozpadnięcia  cesarstwa. 

strona 

1.  Zaburzenie  w  Niemczech  po  śmierci  Ludwika  Pobożnego.  Odpadniecie 
Niemiec  od   cesarstwa  r.  843 55 

2.  Słowianie  nie  korzystają    z  rozdarcia  cesarstwa.     Obodryci  burza  Hamburg.       57 

3.  Bezskuteczna  wyprawa  Ludwika  Niemieckiego  przeciw  Obodrytom  r.  844. 
Hamburg  powtórnie  zniszczony  r.  815.  Metropolia  z  Hamburga  do  Bremy 
przeniesiona  r.  847 cq 

5^    36. 

Usiłowania  Ludwika  Niemieckiego  do  panowania  nad  Słowianami. 

1.  Wzrost  potęgi  Moimorowiczów  w  Morawacli.  Wygnany  z  kraju  Prybina 
przyjmuje  chrzest  u  Franków  i  za  dozwoleniem  króla  Ludwika  zakłada 
księstwo  Blatneńskie  r.  840 61 

2.  Wyprawa  króla  Ludwika  przeciw  Morawianom  r.  848.  Niepomyślny  po- 
wrót jego  przez  Czechy.  Powtórna  wojna  Ludwika  z  Czechami  i  Serbami. 
Zwycięztwo  Czechów  r.  850 63 

3.  Walka' króla  Ludwika  z  Rościslawcm  r.  855.  Slawilah  pan  na  Wiloraźu 
podaje  powód  do  zatargów  Rościslawa  z  Ludwikiem  i  Serbami  r.  856. 
Takulf  przedłuża  najazdy  na  Serbów •     ,     .       66 

^    37. 

Wojny  Ludwika  Niemieckiego  ze  Słowianami  r.  858—869. 

i.  Słowianie  nadlabscy  wspólnie  z  Normanami  działają.  Walka  po  całej 
wschodniej  granicy  Niemiec  858—860.  Śmierć  Pribiny  r.  860.  Wojna 
króla   Ludwika  z  Obodrytami  r.  862 67 

2.  Syn  Ludwika  Karloman  wchodzi  w  zmowę  z  Rościsławem.  Ludwik  za- 
wiera przymierze  z  Bótgarami  r.  864.   rzuca  sie  na  Morawy.     Kociel  ksiaże 

w  związku  z  Niemcami , j,j 

3.  Rościsław  z  Morawianami  i  Czechami  na  Bawarye  napada.  Ludwik,  pogo- 
dziwszy się  z  synami,  przyciska  Morawy  r.  869.  Niepomyślny  koniec 
wyprawy .,2 


Apostolstwo  śś.  Cyryla  i  Metodego  (r.  863-870). 


1.  Niechęć  Słowian   do  chrześciaństwa  przez  Niemców  opowiadanego      ...       73 

2.  Przybycie  apostołów  do  Morawii  (r,  863).  Powodzenie  ich  i  podróż  do 
Rzymu  (r.  867).     Pobyt  w  Rzymie.     Zgon  Cyryla  r.  869 76 

3.  Papież  Adryan  II  mianuje  Metodego  arcybiskupem  pannońskim  r.  869. 
Oburzenie  biskupów  bawarskich.  Sąd  nad  Mctodym  i  uwięzienie  go  w  Szwa- 
bach (870-873) ." ■. g^ 


VI 


>    .V). 

\\.ilk<   Morawianuw  za  niepodległość,  a  Metodego  w  obronie 
kościoła  narodowego  (870     882). 

strona 
I.    l'pa<łek    Kc>ciłlawa.    Świętopełk  do  Bawaryi  uprowadzony.    Powstanie  Mo- 
fawUnow  |)od  Sławomirem.     Świętopełk,    wyzwoliwszy   się  z  niewoli,  zwy- 

cicia  wrogów,     rrzymicrze  w  Korhcjraie   r.  874 ku 

a.  Metody  w  więzieniu  nicmieckicm.  Papież  Jan  VIir  broni  go  i  wyzwala. 
Błogie  skutki  nauki  apostola  słowiańskiego.    Ochrzczenie  księcia  Borzywoja 

i   żony  jego  Ludmiły u  "7 

3.  Intrygi  przeciw  Metodemu  i  powtórne  wezwanie  go  do  Rzymu  r.  879, 
Usprawiedliwienie.  Wiching,  biskup  nitrański,  fałszuje  pismo  Jana  VIII. 
List  papiczki  r.  881  wykrywa  zbrodnio.  Śmierć  Jana  VIII  r.  882.  Me- 
ł.idy   karci   Wicliinga I15 

^    40. 

Państwo  Wielkiej   Morawii   i  los  kościoła  słowiańskiego 
w  latach  882  —  894. 

1.  Wjjlyw  potęgi  morawskiej  na  losy  Słowian  nadtabskicb,  pomorskich  i  cze- 
skich   .     .    ' 122 

2.  Napad  Świętopełka  na  Markę  Wschodnią  r.  882.  Wojna  jego  z  Arnulfem 
r.  884.  Przymierze  w  Kónigstetten  i  przyłączenie  Pannonii  do  Morawii 
r.  884.  Wygnanie  z  Wiślicy  księcia  Wyszewita  (884 — 5).  Wzrost  pań- 
stwa „Wielkiej  Morawy" • 124 

3.  Ostatnie  lata  pasterstwa  Metodego.  Śmierć  jego  r.  885.  Wiching  intryguje 
znowu.  Papież  Stefan  VI  zabrania  liturgiję  słowiańską.  Upadek  obrzędu 
słowiańskiego 129 

4.  Arnulf  w  zgodzie  z  Świętopełkiem.  Wyprawa  Arnulfa  przeciw  Obodry- 
tom  r.  889.  Zjazd  w  Omuntesburgu  r.  890.  Arnulf  wzywa  na  pomoc  Wę- 
grów, —  wojuje  ze  Świętopełkiem  r.  892—894.    Wiching  ucieka  z  Morawii 

r.  893.     Zcon   Świętopełka 135 

^    41. 

Upadek  państwa  Morawskiego  (894—907). 

1.  Synowie  Świętopełka.  Pokój  z  Niemcami  r.  894.  Najazd  Węgrów  r.  894. 
Oderwanie  się  Czechów  r.  895.  Zwada  pomiędzy  Moimirem  II  a  Święto- 
pełkiem młodszym.  Odpadnięcie  Słowian  nadłabskich.  Intrygi  Arnulfa. 
Najazd  Niemców  i  Czechów  na  Morawy  r.  897 — 899.     Węgry  w  Pannonii 

r,  grjf).     Pokój  z  Niemcami  w  Regcnsburgu    r.  9f)i 143 

2.  Papież  Jan  IX  wznawia  udziclność  kościoła  morawskiego.  Oburzenie  z  tego 
powodu  duchowieństwa  niemieckiego  r.  900 141) 


VII 

strona 
3.    Przymierze  Moimira  II  z  Niemcami  w  Regensburgu  r.  901.     Naja/.dy   Wę- 
grów w  r,  902  i  903.     Zamordowanie   posłów   węgierskich    przez  Niemców 
r.  904 ^57 

r5   42. 
Wpływ  apostolstwa  śś.  Cyryla  i  Metodego  na  oywilizacyję  Słowian. 

1.  Pogląd  ogólny 163 

2.  Grafika  starożytna if>7 

3.  Pismo  głosowe I74 

4.  O  języku  ksiąg  liturgicznych  słowiańskich '  ...  188 


DZIAŁ  II. 
Dzieje  polityczne  i  stosunki  zewnętrzne  w  X  w. 

§  43. 
Zmiany   polityczne  i  etnograficzne  w  początku  X  w. 

1.  Osiedlenie   się  Madjarów  nad  Dunajem 193 

2.  Usposobienie  Słowian   naddunajskich  w  początku  X  w 2'X) 

3.  Zgoda  ze  Słowianami  ułatwia  Madjarom  najazdy  na  Niemce 203 

4.  Wpływ  Madjarów  na  przyszłość  Słowiańszczyzny 209 

^    44. 

Państwo  Czeskie. 

1.  Stan  Czech  po  upadku  Wielkidj  Morawii.    Polityka  książąt.    Zaburzenia.     .     217 

2.  Podwyższenie  władzy  książęcej 225 

3.  Stosunki  kościelne 229 

^    45. 

Upadek  Serbów  i  Hoboianów  928—936. 

1.  Stan  Słowian  uadlabskich  w  początku  X  w 235 

2.  Przygotowania  Henryka  Ptasznika  do  walki  ze  Słowianami 238 

3.  Napady  Henryka  Ptasznika,    Zdobycie    Branibora  r.  928.    Ujarzmienie  Ser- 
bów r.  928.    Bitwa  pod   Lączynem  r.  929.    Walka  z  Madjarami  r.  933  .     .  240 

4.  Utwierdzenie  się   Niemców  w  Serbii  między  Solawą  a  Łabą 246 

§    46. 

Ujarzmienie  Weletów  i  Obodrytów  przez  króla  Ottona  I  (936—951). 

1.  Założenie  w  Magdeburgu  rezydencyi  królewskiej 248 

2.  Pograniczne   legacyje   Hermana  Jjillinga  i   Gerona '.     ...     250 


VIII 

PtroiiB 
3.     Wojna  Oltona  I  /  C/ccłianii.    N.ij.i/.ly  M.hlj.iiów  n.i  S.iksoiiijo  (r.  937  —  938). 

l'ow»tanic  Słowian  1.  93<) 25: 

>    17- 
Zaburzenia  w  krajach  Obodrytów  i  Lutyków  (r.  954  -  960). 

I.    ł*(iw>tanic   Wkranów  r.   954.     Naja/il   BillinKa  na  Obodrylów   r.  954,  w  otl- 

wcl  /.a  najazd  na  Saksonijc.     ł'o\vblanic  Słowian  r.  955,  klęska  icli    .     .     .     25(1 
:.    l'owstanic  Katarów  (957— 9O0) 2()[ 


Początek  monarchii   polskiej. 

1.  Czasy  jir/.cilliislorycznc , 

2.  Dynaslyja   Piaslów ,     2O8 

3     Rzątly  Mieszka   I  (gfio — 962).     Starcie  sic    /,  "\Vic'imancin.     Gero  ujarzmia 

Lużyczanów   (963).     Mieszko   wassal    cesarstwa 271 

Ą.  Usunięcie  sic  od  rządów  Gerona  (r.  963).  Podział  wielkorząlztwa  jego  na 
marki.  Żelibor  wafirski  kłóci  sie  z  Mściwojem  obodryckim.  Wichman  po- 
większa zaburzenie,  ticieka,  podburza  Wolinianów  przeciw  Mieszkowi,  gi- 
'"•■    •     '"■? 270 


Wprowadzenie  chrześciaństwa  obrzędu  rzymskiego. 

1.  Ustanowienie    biskupstw:    Hawulbergskicgo    (r.  946)   i    Brandenburgskicgo 

(r.  940) , 281 

2.  Ustanowienie  metropolii  Magdeburgskiej.     Biskupstwa:   Merzeburgskic,  Ży- 
czańskic  i  Misznieńskie  (r.  968).     Biskupstwo  Aldenburgskie 28(5 

3.  Zadanie    urządzonego   dla    Słowian    ko.ściola.     Marne   skutki  usiłowań  jego.  292 

4.  Organizacya  kościoła  w  Czechack.     Biskupstwo  Prażskie  (r.  973).     Granice 
jego.     Stosunek  kościelny   Morawii  do  Czech.     Pierwsi  biskupi      ....  295 

5.  Wprowadzenie   chrześciaństwa    w  Polsce.     Początek   organizacyi  kościclnćj.  306 


Q 


50. 


Stosunek  Mieszka  I  do  cesarstwa  i  sąsiadów. 

1.  Przezorność    w    polityce    Mieszka   I 314 

2.  Bitwa  Mieszka  I    przy    Ccdnie   (r.  972).     Zjazd    w  Kwedlinburgu    (r.  973),     317 

3.  Zachowanie   bię  Mieszka  za  panowania  Ottona  II   (973 — 983) 32(j 

§   51. 

Powstanie  Słowian  zaodrzańskich  w  r.  983.    Niepodiegfość. 

I.     \V)eiUorządz(,y  Słowian   naMlabskich   (981) — 982J.     Sprawa   biskupa  Wagona 
z  księciem  Mściwojem   obodryckim 32z 


IX 

strona 

2.  Powstanie  Słowian  w  r.  983 325 

3.  Bitwa  nad   r.  Tongeia  (983)   i  skutki  jej 328 

§    52. 

Obodryci  i  Lutycy  bronią  niepodległości  swej  do  końca  w.  X. 
Niemcy  trzymają  się  w  INflisznle. 

1.  Usiłowania  Niemców  do  odzyskania  straconej  Słowiańszczyzny.  Zdobycie 
przez  Czechów    Miszna    (r.  985)    i   ustąpienie  go  Niemcom 33u 

2.  Zwada  pomiędzy  książętami  Bolesławem  II  a  Mieszlciem  I  r.  990.  Tymcza- 
sem Niemcy  ujarzmiają  Milczanów 333 

3.  Walka  o  Branibor  (991  —  993).  Wyprawy  Ottona  III  (995—997)-  Sło- 
wianie w  odwet  do  Saksonii  wpadają  (998 — 1000) 337 

§    53. 

Ostatnie  wysiłi<i  Serbów  w  obronie  niepodległości  swej. 

1.  Odzyskanie  swobody  (r.  983).     Strata  jej  (985) 342 

2.  Legendy  o  bojach  Milczanów  z  Niemcami.  Zwierzchnik  Krescencius.  Osta- 
tnia stolica  zwierzchników  milczańskich.  Ostatni  przytułek  ich  w  biotach 
dolnej  Sprewi ' 3ł3 


DZIAŁ  III. 

Czasy  przewagi  polskićj  w  Słowiańszczy źnie 
Półaocno-Zachodniej  (999  —1034). 

§  54. 
Zmiana  stosunku  Polski  do  Niemiec,  Czech  i  Słowian  zaodrzańskich. 

1.  Stan  Słowiańszczyzny  północno-zachodniej  w  końcu  X  w.  Polslca  przygo- 
towuje   się   do  obrony  Zaodrzańców 347 

2.  Podróż  Ottona  III  do  Polski.  Umowa  jego  z  Bolesławem  Chrobrym  r.  looo. 
Niezależność  kościoła  polskiego.  Arcybiskupstwo  Gnieźnieńskie  z  trzema 
suftraganiami , 352 

3.  Bolesław    Chrobry    najeżdża    Łużyce    i    zrywa    stosunki    z    Henrykiem    U 

r.   1002 355 

4.  Zaburzenie  w  Czechach:  książęta  Bolesław  Rudy  i  Władybój.  Bolesław 
Chrobry  zajmuje  Czechy  (1003) 358 

5.  Przeniewierstwo  Lutyków  względem  reszty  Słowian.    Henryk  II,  zawarłszy 

X,  nimi  przymierze,  śmielej  przeciw  Bolesławowi  występuje 361 


Pierwsza  wojna  Bolesława  Chrobrego  z  Niemcami  (1003—1005).  ^^^^^ 

Ucnr>'k  II  ściRa  stronników  Bolesława  w  Niemczech.    Bolesław  opanowuje 
Mis/.no    (l«K>3)    i    ilo    Baw.iryi    wpada   (iik)4).     Henryk  II  zapraża   Milsku.     363 
Najajtłl  Henryka  II  na  Czechy.    Bolesław  opuszcza  Praj^c  (r.  11HJ4).    Szturm 

Bu-lyszyna  z  którego  załoga  polska  ustępuje 365 

Wyjirawfl    Henryka    II    tło    Polski.     Lutycy    posiłkują    Niemców.     Henryk 

w  Micilzyrzeczu.     Pokój  poznański  r,   ior>5 369 

§    56. 

Druga  wojna  Bolesława  Chrobrego  z  Niemcami   (1007 — 1013). 

Henryk  II  przygotowuje  nową  wyprawę  do  Polski.  Bolesław,  uprzedzając 
go,  gwałtownie  rzuca  sie  za  Odrę,  aż  pod  Magdelłurg;  odzyskuje  Lużyce 
i  Milsko    roku   kkij.     Zamiast    Guncelina    margrafem    misznieńskim   zostaje 

Herman 372 

Nowa  wyprawa  Henryka  II  r.  loio.  Choroba  i  powrót  z  Jaryna.  Niemcy 
z  Jaromirem  posuwają  się  pod  Głogów  bezskutecznie.  Przymierze  merze- 
burgskie  loio.  Henryk  II  ołjwarowuje  Lubusze  (lOii),  zamyśla  nową  wy- 
prawę.    Bolesław  burzy  Lubuszę  r.   1012 378 

Zamieszanie  w  Czechach  i  łatwowierność  Lutyków  Henryk  II  wyzyskuje 
na  swą  korzyść  (1012).  Bolesław  i  Henryk  traktują  o  pokój.  Zjazd  w  Mer- 
zeburgu.     Drugi  pokój  merzeburgski   r.   1013 383 

Trzecia  wojna  Bolesława  Chrobrego  z  Niemcami  (r.  1015 — 1018). 

Pokój  merzeburgski  nie  zadowalnia  przeciwników.  Bolesław  wzywa  do 
»wiązku  Czechów  i  podburza  przeciw  Henrykowi  It  Włochów  (1014).  Ol- 
drzyk  więzi  Mieszka.     Czesi  i  Lutycy  stają  po  stronie   Henryka.     Bolesław 

gotuje   sie   do  wojny  (1015) 389 

Nowa  wyprawa  Henryka  II  do  Polski  (r.  1^15).  Kieska  w  ziemi  Dieuo- 
szów.    Henryk  II  ucieka  do  Merzcburga.     Mieszko  w  ślad    za   nim  napada 


Miszno.     Zawieszenie   broni 


394 


Ostatnia   wyprawa  Henryka  U    do  Polski  r.    I017.     Szturm  Niemczy.     Po- 
lacy  gromią    Niemców,   Czechów  i  Lutyków.     Pokój    budyszyński   r.   1018.     402 
Pogląd    na    rządy    Bolesława    Chr.  za  Odrą.     Zarząd    duchowny   i  świecki. 
Dyccezyje.     Grody   warowne.    Urzędnicy.    Załogi  wojskowe 412 

Upadek  przewagi  polskiej  w  Słowlańszczyżnie  północno-zachodniej. 

Koronacyja  Mieczysława  II  oburza  Niemców.  Zmowa  przeciw  niemu.  Mie- 
czysław II  ptisto.zy  pograniczną  Saksonijc  ^1028).  Wyprawa  Konrada  II 
do  Węgier   i    Polski    (1029).     Odwet    Mieczysława  II    z    Lutykami    (1030).     418 


XI 

strona 

2.  Oderwanie  od  Polski  Morawii  (r.  I029)  i  Slowaczyzny.  Najazd  Brze- 
tyslawa  wspólnie  z  Konradem  II  na  Węgry  (1030).  Emeryk  ksiaże  Ruzii 
(t  103  i)'  Jarosław  zabiera  grody  czerwieńskie  (1031).  Konrad  II  wkra- 
cza do  Łuźyc,     Mieczysław  II  ustępuje  Łużyce  Ditrychowi   (1031)     .     .     .     437 

3.  Napad  Bezbraima  (1031).  Ustąpienie  z  kraju  Mieczysława  II.  Zaburzenie, 
Ucieczka  Ryksy.  Zamordowanie  Bezbraima  (1032).  Nowe  ustępstwa  ce- 
sarzowi. Śmierć  Mieczysława  II  (1034).  Oderwanie  Łużyc  i  Milska  od 
Polski 432 

4.  Wygnanie  z  Polski  i  Kazimirza  (1036),  Bezkrólewie.  Zaburzenie.  Maslaw 
wojewoda 43^ 

§  59- 

Obodryci  i  Lutycy  w  epoce  rządów  polskich  między  Odrą  a  Łabą 

(1002—1034). 

1.  Zachowanie    się    Lutyków    i   Obodrytów    względem    Bolesława    Chrobrego 

w  r.    1003 438 

2.  Stosunki  Obodrytów  do  Niemców  i  Lutyków 440 

3.  Zatargi  Lutyków   z  Niemcami  (1029 — 1036) 44^ 


DZIAŁ   IV. 

Dzieje    polityczne   i  stosunki   zewnętrzne  od  po- 
lowy XI  w.  aż  do  upadku   niepodległości  Słowian 
zaodrzańskich  (1036 — 1171). 

§.  60. 
Spółzawodnictwo  Polski  z  Czechami  w  XI  w. 

1.  Brak  między  Slawianami  jedności  i  zgody 45° 

2.  Najazd  Brzetysława  I  na  Polskę  (r.  1038— 1039).  Interwencya  Henryka  III 
na  korzyść  Kazimirza  I.  Powrót  Kazimirza  I  do  Polski  (1039).  Brzety- 
slaw  upokorzony,  lennilc  cesarski 453 

3.  Zaburzenie  w  Węgrzech.  Kazimirz  I  przywraca  pokój  w  Polsce  (1040  do 
1047).  Sprawy  węgierskie  różnią  Kazimirza  I  z  Henrykiem  III  i  Brzety- 
sławem  I.  Śląslc  powraca  do  Polski  (1054).  Seniorat  w  Czechach  usta- 
nowiony (r.   1053).     Zgon  Brzetysława  I  r.   1055,  Kazimirza  I  r.   1058    .     .     459 

4.  Bolesław  Śmiały  podnosi  potęgę  Polslii;  wprowadza  Belę  do  Węgier  (1061). 
Wratysław  II  z  Niemcami  popiera  w  Węgrzech  Salomona,  Bolesław  sy- 
nów Beli  (1063 — 4).  Zatargi  Bolesława  z  Wratysławem  II  (1068).  Hen- 
ryk IV  wzywa  ich  do  Miszna  r.  107 1.  Bolesław  nie  przyjmuje  pośre- 
dnictwa      464 

f).  Henryk  IV  zamierza  wojnę  z  Bolesławem  (r.  1073).  W  Węgrzech  Hen- 
ryk pomaga  Salomonowi,  Bolesław  Gejzie.  Salomon  wygnahy.  Gejza  królem 
(1073).     Henryk  ustępuje  Wratystawowi  Łużyce   (1075).    Bolesław  porożu- 


MI 

Strona 
miewa  się  z  Sasami  przeciw  Henrykowi,  wojuje  z  Czeclianii,  przy  posiłkach 
ruskich  (IK76),  tworzy  koalicyę,  koronuje  się  (r,  1076),  przywraca  Izaslawa 

do   władzy   (1077) 471 

Powikłanie  stosunków  międzynarodowych  (1077 — 1080).  Upadek  Bole- 
sława Śmiałego  (r,  1080).  Wywyższenie  Wralyslawa  II.  Niedolężność  po- 
lityki polskiej  i  czeskiej  w  końcu  XI  w.  Zatargi  książąt  czeskich  pomię- 
dzy sobą.     Zniszczenie  senioratu  w  Czechach 480 

Bolesław  Krzywousty  zawiera  przymierze  z  Kolomanem  węgierskim  (r  1 107) 
przeciw  Henrykowi  V  i  Czechom.  Wojna  r.  1 108.  Wymordowanie  Wrszow- 
ców  (il(i8).  Wyprawa  Henryka  V  ze  Świętopełkiem  do  Polski.  Zamor- 
dowanie Świętopełka,  klęska  Henryka  V  r.  1109.  Wyprawy  Bolesława  do 
Czech  r.  ino.     Zgoda  z  książętami  czeskimi  r.   1113 493 

^   61. 

Słowiańszczyzna  bałwochwalcza    po  upadku  władzy  polskiej  nad 

Łabą  aż  do  nawrócenia  Pomorza  przez  Bolesława  Krzywoustego 

(r.  1034  -1127). 

Rozosobnienie  ludów  zaodrzańskich  i  pomorskich 501 

Obodryci.  Napady  Danów  (1043  — 1044).  Gotszalk  wprowadza  chrze- 
ściaństwo;  zabity  r.  1066.  Powstanie  poganów.  Błus  zamordowany  (1066). 
Krulc  księciem.    Budywój  zamordowany  (1071)    Kruk  także  (i  105).    Henryk 

syn  Gotszalka  królem 504 

Lutycy  biją  Niemców  pod  Przecławą  (r.  1056).  Wojna  domowa  (1037 
do  1060).  Zburzenie  świątyni  Radogosta  (1069).  Czrezpienianie  i  Chy- 
żanie  poddają  się  Gotszalkowi.  Niemoc  podczas  wojny  domowej  w  Niem- 
czech (1073 — 1075).     Brandenburg  zdobywają  Niemcy  r.  iioi  i  wnet  tracą 

(i  106).     Henryk  Gotszalkowicz  podbija  Brzeżanów  r.   1107 517 

Powstanie  poganów  nad  Łabą  i  Solawą  (r.  11 10)  Henryk  obodrycld 
wdziera  się  na  wyspę  Ranę  (r.  I113J.  Zaburzenia  w  Niemczech  (r.  I115). 
Walka  Niemców  z  poganami  serbskimi  (1115  — 11 18).  Henryk  wojuje  z  Ba- 
nami o  spadek  po  matce 524 

Pomorze  miedzy  Wisłą  a  Odra  w  XI  w.  Zależność  od  Polski.  Bole- 
sław Krzywousty  sprzymierza  się  z  Nielsem,  zdobywa  Szczecin  r.  1I2I. 
Lotar   wojuje  Lutyliów  1121.    Niels  zbliżył  się  pod  Wolin   1121.    Bolesław 

zabiera  Lutyków  do  r.  Pieny  i  Moryckiego  jeziora 529 

Wprowadzenie  chrześciaństwa  na  Pomorzu.  Apostolstwo  ś.  Ottona  (1124 
do  1125).  Biskupstwo  Pomorskie.  Reakcyja  pogańska  fi  126 — 1127).  Po- 
wtórne apostolstwo   ś.  Ottona   (1127) 536 

§    62. 

Wdzieranie  się  Danów  i  Niemców  do  Słowiańszczyzny  zaodrzańskiej 
i  obrona  Pomorza  przez  Bolesława  Krzywoustego. 

Rozprzężenie  państwa  Henryka  Gotszalko\v  icza  (7  1126)  i  wygaśnienie 
rodu  jego  (1127 — 1129).  Kanut  Laward  (j  1131).  Przybyslaw  i  Nilvłot 
książęta.     Sasi  budują  warownię  Sigeberg 551 


XIII 


Stosunek  Niemiec,  Danii  i  Polski  do  Słowian  ^aodrzańskich.  Albrecht 
Niedźwiedź  wojuje  Brzeżanów  i  Hawelberg  zdobywa  (1134).  Bolesław  Krzy- 
wousty składa  Lotarowi  hołd  z  Pomorza  (r,  1135).  Ratibor  pomorski  zdo- 
bywa Konghele  (1135).  Zgon  Warlyslawa  (1136),  Bolesława  Krzywo- 
ustego (1138) 558 

Walka  Albrtchta  Niedźwiedzia  z  Henrykiem  Pysznym  o  księstwo  Saskie 
(i  138 — 1 139).  Przybysław  wagrski  burzy  Sigeberg  1138.  Holzaci  zdoby- 
wają ziemie  Wągrów  (1139).  Graf  Adolf  sprowadza  kolonistów  i  buduje 
Lubekę  (1143).     Słowianie  na  brzeg  morza  wyparci 568 


§    63. 

Wyprawa  krzyżowa  na  Pomorze  zaodrzańskie  (r.  1147). 

1.  Zamysł  wyprawy  przeciw  Słowianom  pomorskim.  Papież  Eugeniusz  III 
dozwala   ją    warunkowo.     Sasi  gotują   sie   do  wyprawy  wspólnie  z  Danami     572 

2.  Niklot,  uprzedzając  wrogów,  zbroi  się,  pali  okręty  niemieckie  w  Lubece, 
niszczy  kolonistów  w  ziemi  Wągrów 576 

3.  Najazd  lazyżowców  na  Lutyków  i  Obodrytów  (r.  1147).  Oblężenie  Dą- 
bina  i  Dymina.  Klęska  Danów.  Napad  na  Szczecin.  Niefortunny  koniec 
wyprawy 579 

4.  Po  wojnie.  Nędza  i  głód  w  ziemi  Wągrów.  Kanut  duński  zburzył  Sige- 
berg. Wznowienie  biskupstw :  Starogardzkiego,  Raciborskiego  i  Meklen- 
burgskiego  (1148).  Niezgoda  grafa  Adolfa  z  biskupem  Wicelinem.  Nikłot 
musi   ulegać   księciu  saskiemu 585 

§    64. 

Polska  i  Czechy  podczas  upadku  Słowian  zaodrzańskich 
1139— 1172. 

t.  stan  Polski  i  Czech  go  śmierci  Bolesława  Krzywoustego  (f  1138)  i  Sobie- 
sława I  (f  1 140).  Wyprawa  Niemców  z  Czechami  do  Polski  r.  1146. 
Zamachy  Albrechta  Niedźwiedzia 588 

2.  Zabiegi  Albrechta  Niedźwiedzia  o  zdobycze  w  Slowiańszczyżnie.  Opano- 
wanie Brandenburga  (i  151).  Jaksa  liopanicki  odbiera  Brandenburg  (1156). 
Albrecht  wypędza  go  (1157)  i  zakłada  Markę  Brandenburgską 592 

3.  Niesworność  książąt  czeskich  wywołuje  wmieszanie  się  Fryderyka  I  w  ich 
sprawy.  Zatargi  książąt  niemieckich  o  Bawaryję.  Podniesienie  Austryi  na 
księstwo  dziedziczne  (1156).  Przymierze  Czechów  z  Niemcami  przeciw  Pol- 
sce.    Wyprawa  do   Polski   (1157).     Pokój  kryszkowski     ,..*...     598 

4.  Podniesienie  Władysława  czeslciego  na  króla  (11 58).  Zasługiwanie  się  jego 
cesarzowi.  Niewdzięczność  Fryderyka  I.  Pozbawienie  Władysława  tytułu 
królewskiego  (11 74) .     ; 607 

5.  Niemoc  Polski  po  r.  1157.  Wydzielenie  Śląska  synom  Władysława  II 
(i  163).  Wyprawa  Bolesława  Kędzierzawego  do  Prus  (1167).  Niedołęzlwo 
rządów   jego 613 


XIV 

§  65. 
Upadek  Obodrytów. 

^  '  stron* 

1.  Nililot  w  zależności  od  Niemców.  Zdzierstwa  Henryka  Lwa  i  margrabiego 
Adolfa.  Piraci  słowiańscy.  Henryk  Lew  biskupów  stanowi.  Proskrypcyja 
Słowian.     Wojna.     Śmierć    Niklota    (1160).     Danowie    pomagają  Niemcom     618 

2.  "\V  zdobytym  kraju  Henryk  Lew  osadza  różnych  grafów  i  wyznacza  udziały 
synom  Niklota  (1160).  Nowe  rządy.  Wojna  r,  1163.  Uwięzienie  Warty- 
sl.iwa.  Powstanie  Słowian  r.  1 164.  Zniszczenie  kolonistów.  Oblężenie  Dy- 
mina.     L^padek  Przybyslawa 630 

3.  Wojna  książąt  niemieckich  z  Henrykiem  Lwem.  Przybysław  odzyskuje 
kraj  Obodrytów  (1167),  staje  się  lennikiem  cesarskim,  wchodzi  do  składu 
rzeszy  Niemieckiej  r.  1170 640 

§  66. 
Upadek  Ranów. 

1.  Zatargi  Ranów  z  Danami.    Wyprawy  Waldemara  przeciw  Ranom  r.  1 159, 

1 160,   1 165    i    na    Pomorze    r.   1 162,   1166 643 

2.  Oblężenie  Arkony,  kapitulacyja  jej.  Poddanie  się  Korenicy.  Waldemar 
opanowuje  całą  Ranę,  wprowadza  chrześciaństwo  (1168).  Niezadowolnienie 
książąt  pomorskich 651 

3.  Zatargi  o  posiadanie  Rany  (1169).  Wojna  Henryka  Lwa  z  AValdemarem 
(1170 — 11711.    Przymierze  między  nimi.     Rana  posiadłością  duńską  zostaje     657 

Zakończenie 662 

Wskaźnik  abecadłowy. 

L    Imiona  i  nazwy  osób,  ludów,  plemion  i  bóstw  mitycznych      .....     665 
IL    Nazwy  miejscowe,  podziałów  politycznych,   administracyjnych  i  kościelnych, 
klasztorów    chrześciańskich,    świątyń  pogańskich,    grodów,    zamków,  waro- 
wni, gór,  rzek,  jezior  i  t.  d 677 

in.    Rzeczy 688 

Omyłki 690 

Mapa  Słowiańszczyzny  Pótnocno-Zachodniej   w  XI  w. 


Uwaga.     Dodatki  do  tomu  III  dołączone  będą  do   tomu  IV. 


KSIĘGA  III. 

S}()wiańs7,czyzna  Północno  -Zachodnia 

od  VT  do  połowy  X11T  w. 

DZIAŁ    I. 

Dzieje  polityczne  i  stosunki -zewnętrzne 

od  początku  VI  av.  aż  do  upadku  Wielkiej   Morawy  r.  go^ 


§  29. 

Słowiańszczyzna  Pomorska. 

I.     Wycieczki  morskie.     Osady  słowiańskie  na  ziemiach  Jutów. 

Słowianie,  osiadłszy  na  Pomorzu  baltyckiem,  gdzie  uprawa 
roli  na  nizinach,  w  starożytności  bardziej  niż  teraz  podmokłych, 
nie  zapewniała  dostatku,  zmuszeni  byli  korzystać  z  darów  przy- 
rody, bawić  sie  rybołówstwem,  myśliwstwem,  pasterstwem,  stać 
się  przemysłowcami,  żeglarzami,  do  czego  miejscowość  nadzwy- 
czaj sprzyjała.  Trzy  wielkie  rzeki  słowiańskie:  Łaba,  Odra  i  Wi- 
sła ściągały  do  brzegów  morskich  wszystko,  co  tylko  ówczesny 
przemysł  mógł  wytworzyć  na  obszernej  lechickiej  równinie.  Kora- 
bie słowiańskie  już  w  I  w.  przed  Clir.  po  morzu  Baltyckiem  krą- 
żyły.^)    Za  imperatora  Augusta  flota  rzymska  r.   5.   zawinęła    do 


')     O  Windacli,  burzą  z  morza  Wiiidskiego   na  brzegi  (Tcrmanii   vvyrz\iconych, 
wzmiankuje  Kornclius  Ncpos.      Wyżej,  t.   II.   s.  3. 

Tom  Ul.  I 


ujścia  Laby,  £:fclzie  się  połączyła  z  silami  Tiberiusza.-)  W  kilka 
lat  później,  z  polecenia  tegoż  Augusta,  okręty  rzymskie,  oplynąAV- 
szy  półwysep  Cymbryjski,  zwiedzały  pobrzeża  morza  Windskiego 
(r\altyckiego),  przed  r.  14/')  —  Inni  żeglarze  spieszyli  poznać 
bliż«''j  mieszkańców  wzmiankowan3-ch  pobrzeży.')  Pomorzanie, 
korzystając  z  odwiedzin  cudzoziemców,  znajomili  się  z  cyw-ilizo- 
wanym  światem  a  clo  śmiałycli  przedsięwzięć  nie  lorakowało  im 
ducha.  Ujście  Laby  otwierało  Słowianom  drogę  na  morze  Pół- 
nocne, do  1  lollandyi,  Gallii,  Pirytanii,  ale  swobodę  w  tym  kie- 
runku żeglugi  poczęli  już  w  II  w.  ścieśniać  Saksoni/')  Za  to  uj- 
ścia wpadającycłi  do  morza  Bałtyckiego  rzek:  Wisły,  Łeby,  Gra- 
bowy, Parsanty,  Regi,  Odry,  Rokitnicy,  Warnaw^y,  Trawmy, 
Swantiny,  Szlei  z  przyległemi  wyspami  Słowianie  w  swej  władzy 
wyłącznie  utrzymywali.  Szczególną  dogodnością  celowało  ujście 
Odry.  Potężna  rzeką,  zacłiwyciwszy  po  drodze  od  Karpatów^  do 
Bałtyku  massę  silnycłi  dopływów,  przed  samem  ujściem  formo- 
wała duży  zaleAv,  do  którego  dostęp  z  morza  zamykały  dwie  wy- 
spy :  Uznoim  i  Wolin,  a  za  niemi,  dalej  na  zacłiód,  wielkie  ostro- 
wisko,  poprzedzielane  przesmykami,  tworzyło  arcliipelag  wysp, 
pomiędzy  któremi  królowała  Rana.  Brzegi  Rany,  jej  półwyspów, 
sąsiednich  wysp  i  lądu,  oraz  brzegi  ujść  Odry  i  pobrzeży  na  za- 
chód aż  do  ujścia  Szlei,  napełnione  massa  zalewów  morskich, 
przesmyków,  odnóg  i  załomów-,  przedstawiały  miejscowość  wy- 
borną do  pierw^otnej  żeglugi  na  małych  statkach,  do  rybołówstwa 
i  "myśliwstwa  wodnego,  do  kupiectwa  i  schronienia  od  burzy,  lub 
napadu  piratów,  których  w  dawne  wieki  nigdzie  nie  brakowało. 
Z  przytoczonych  powodów  ujścia  Odry,  archipelag  Rany  i  na 
zachód  od  niego  całe  pobrzeże  bałtyckie  aż  do  r.  Szlei   były   za- 


2)     Wyżej,  tom  I.  s.   194. 

')  Plinius.  Historia  Naturalis  II.  67.;  Lelewel.  Narody  na  ziemiach  sło- 
wiańskich III.  3.,  IV.  2. 

*)  O  zwiedzeniu  Rany  i  ujścia  Odry  przez  Etika  Istrijanina  (r.  $"")<  wy^<^"j 
tom   II.  sr.  933. 

•'■)  Porów,  ro  powiedziano  o  zajęciu  przez  Saksów  krainy  Hadeln.  Wyżej, 
tom  I    s.   180. 


lud  ni  one  za  czasów  Chrystusa,  a  pewno  i  wcześni(^j,  jednym 
i  tymże  ludem  słowiańskim,  który  na  tych  brzegach  mnożył  się, 
AYzrastał  w  siłę  i  dostatek,  rozwinął  wcześnie  ochotę  do  żeglugi, . 
do  wypraw  morskich,  w  których  spotykając  się  z  Danami,  Sa- 
ksami i  Skandynawami,  zaprawiał  się  do  boju,  do  grabieży  mor- 
skich i  śmiało  po  zdobycz  na  cudze  brzegi  się  wdzierał. 

Do  takich  wdzierstw  prawdopodobnie  należy  odnieść  osie- 
dlenie vSlowian  w  ziemi  Jutów,  na  samej  północy  Cymbryjskiego 
półwyspu,  w  starożytności  zwanej  W  a  e  n  d  1  e  s  y  s  a  e  1 ,  teraz 
Wendsysel,  t.  j.  osiadlości  Wendów.")  W  tej  ziemi  leżały 
osady :  Waendelfolkhaeret  i  Winaebiorghaeret, 
mieszkańcy  których  zwali  sięWendelboer,  u  łacińskich  pi- 
sarzy Wandali.  A  że  osady  słowiańskie  leżały  po  samym 
brzegu  morskim,  aż  do  najbardziej  wysuniętego  na  północ  przy- 
lądka Cymbryjskiego,  ztąd,  u  islandskich  poetów,  zachodnia 
strona  tego  przylądka  zwala  sią  V  e  n  d  i  1  -  S  c  a  g  a."j  Do  ja- 
kiego by  czasu  odnieść  wypadało  osiedlenie  Słowian  w  ziemi  Ju- 
tów, —  nie  wiemy,  trudno  jednak  dopuścić,  aby  Słowianie,  po- 
siadający własnej  ziemi  podostatek,  zechcieli  siedlić  się  pod  wła- 
dzą Danów.  Czy  nie  wypada  raczej  zgodzić  się  na  to,  że  Sło- 
wianie wdarli  się  mocą  do  mało  zaludnionej  krainy  Jutów  wprzód, 
nim  Dani  wzmogli  się  w  siły  dla  zdobycia  Jutlandyi  i  ujarzmie- 
nia osiadłych  w  Wendsysel  Słowian  ?  Sagi  duńskie,  jak  zobaczy- 
my niżej,  zdają  się  potwierdzać  powyższe  przypuszczenie.  Wresz- 
cie Słowianie,  w  późniejszym  nawet  czasie,  kiedy  Dania  była  już 
królewstwem  chrześciańskiem,    w  epoce  X — XII,  wdzierali  się  na 


")  Sysie  vel  Sysel  signitical  parłem  regionis.  In  Jutis  tam  meridionali,  ([uam 
scptemtrionali  erant  15  Sysler.  Waendlesysel  hodie  Wendsysel,  unde  incola  Wen- 
delboer.  i.  e.  habitatores  Yendiliae.  Langebek.  Script.  rerum  danicanim.  T.  VI f. 
P.  554. 

'•)  A.  Tliiodolib,  poeta  Norwego  seculi  IX  vocatur  Vendli,  et  ab  aiUirjuis 
Islandis  YendiI -Scaga,  quod  nomen  percurialitcf  proniontnrio  comperit.  I.angebek. 
VII.  554. 

I* 


—     4     — 

mniejsze  wyspy  duńskie  i   tam  ślndy  dlug-ieofo  pobytu  av  naz.wach 
miejscowych  zostawili.*') 

Rozwój  teutońskiet^o  s/.c/epu  ze  Skandynawii  ku  południowi 
już.  w  pierwszych  wiekach  naszej  ery  zatarg^nął  Słowian.  Ró- 
żnoplemienne  ludy  nie  mogły  pogodzić  sie  na  wspólnem  mo- 
rzu, spotykały  się  po  nieprzyjacielsku,  a  kto  był  wdziercą  do 
cudzycłi  posiadłości,  możemy  to  dopatrywać  tylko  w  podaniach, 
bo  historyja  milczy  aż  do  końca  VIII  wieku, 

2.    Sagi  północne  o  zajściach  pomiędzy  Danami  a  Słowianami. 

Sagi  północne,  pokaleczone  późniejszemi  przeróbkami,  zacho- 
wały jednak  masse  dawnych  podań  o  stosunkach  Danów  ze  Sło- 
wianami, Według  tych  sag,  jednocześnie  prawdę  z  przybyciem 
Odina  i  Assów  do  Skandynawii,-')  kiedy  jeszcze  żył  znakomity 
w  mitologii  skandynawskiej  Balder  syn  Odina,  słowiańslci  król 
(rex)  Skalk  wojował  z  morskim  królem  Danów  Helgo,  który  zwy- 
ciężywszy W'  pojedynku  przeciwmika,  nałożył  daninę  na  Słowian,'*^) 
Była  inna  większa  wojna,  o  której  sagi  rozpowiadają,  w  nastę- 
pny sposób.  Kiedy  po  śmierci  potężnego  króla  duńskiego  Ho- 
tera,  dannicy  jego  Szwedzi  i  Kuroni  stali  się  niepodległymi.  Sło- 
wianie także  zamyślili  oswobodzić  się  od  Danów.  Wtedy  król 
Rorik,  zebrawszy  ze  swego  państwa  wojowników,  zachęcał  ich 
do  męztwa  i  odznaczenia  się  świetnością  czynów,  Słowianie,  po- 
jąwszy,  że  nie  wypada  wojować  bez  wodza,  wybrali  sobie  króla, 
któryby  kierow^ał  ich  działaniem.  Sformowawszy  w  otwartem 
polu  część  wojska,  Słowianie  postawili    w  zasadzce  dwa  oddziały 


*)  Na  wyspie  Laland:  Heritz,  Binitz,  Tilitze,  Naskow,  Win  dęby  e, 
na  wyspie  Falster:  Koselize;    na  wyspie  Aroe:    Oldau,  Windebale. 

^')  Mit  o  przybyciu  Odina  i  Assów  do  Skandynawii  badacze  znajdują  w  związ- 
ku z  rzeczywistością  i  nawet  mniemają,  że  to  mogło  stać  sie  około  II  w.  po  Chry- 
sfusie.  Szafarzyk.  Star.  SI.  §8.  u.  str.  I62;  Hilferding.  IIcTop.  Ba.i.  CiauJiiiJ..  56, 
Oeyer  w  llómaczeniu  francuzkiem:  Histoire  de  Suede.  1839.  p.  13;  Antiqnites  Russes. 
T.  I.  p.  244—8. 

'"j  Saxo  Grammaticns  Historiae  Danicae  libri  XVr.  ed.  1644.  lih  II.  p.  28; 
Langebek.  Scriptores  rerum  danicarum  medii  aevi.  T.  I.  p.  80. 


wojowników,  lecz  im  nie  udało  sie  oszukać  nieprzyjaciół,  a  przeci- 
wnie sami  wpadli  w  sidła,  albowiem  Dani,  okrŁiżywszy  tych  co  byli 
w  zasadzce,  wymordowali  ich,  a  ci  Słowianie,  którzy  stali  w  otwar- 
tem  polu,  nie  wiedząc  nic  o  tem  co  zaszło  z  ich  towarzyszami, 
bili  się  długo  —  aż  do  upadku  sił.  Wtedy  jeden  z  nich,  wy- 
szedłszy naprzód,  wzywał  Danów  na  pojedynek.  Był  to  kapłan, 
czy  czarownik  (magus),  odznaczający  się  wzrostem  i  budową 
ciała.  Na  pojedynek  zgodzono  się  z  warunkiem,  że  za  zwycię- 
ztwo  Słowianina  —  nastąpi  oswobodzenie  Słowian  od  daniny, 
a  za  porażkę  —  danina  po  dawnemu.  Na  spotkanie  Słowianina 
wyskoczył  młodzieniec  mężny,  lecz  nie  silny.  Słowianin  jednym 
ciosem  zabił  go.  Radość  wielka  między  Słowianami  zapanowała, 
lecz  gdy  warunki  pokoju  nie  były  dopełnione,  zwycięzca  zjawił  się 
następnego  dnia,  znowu  wzywając  do  boju.  Był  on  przepełniony 
nadzieją,  a  Rorik  stracliem  i  zwątpieniem,  patrząc  jak  Słowianie 
z  pogardą  spozierali  na  tych,  których  dawniej  słuchali  —  i  nie 
widząc  między  Danami  nikogo,  ktoby  mógł  dorównać  w  bojii 
Słowianinowi.  Nakoniec  wystąpił  Ubbo  silnej  budowy  i  znający 
czary.  Na  brzegu  morza,  w  obec  króla  siedzącego  na  okręcie, 
odmierzono  miejsce,  które  okrążył  tłum  widzów.  Wśród  głuchego 
szmeru  głosów  i  zaciekawionej  uwagi  tłumu,  bojownicy  rzucili 
się  do  walki.  Oba  silni,  zadali  jeden  drugiemu  takie  ciosy,  że 
wnet  oba  padli  trupem.  To  podziałało  na  Słowian  tak  mocno, 
że  postanowili  pojednać  się  z  Rórikiem  i  po  dawnemu  płacić 
daninę.^') 

W  innym  czasie  zjawił  się  u  Danów  jeden  z  najdzielniej- 
szych królów  Froto,  Podczas  gdy  on  zwyciężał  Norwegów,  Sło- 
wianie na  siedmiu  okrętach  napadli  na  Daniję,  lecz  wysłany 
przez  Frotona  Erik,  wszystkich  pobił,  oprócz  40,  do  niewoli  upro- 
wadzonycli.  Poczem  Froto  zebrawszy  ogromne  wojsko,  szedł  na 
Słowian,  poruczając  Erikowi  prowadzić  wojsko  do  Słowiańszczyzny 
przez  Jutlandiję.     Główne   siły  .przeprawiały  się   przez  morze  na 


*)     Saxo  lib.  III,  p.  46 — 47. 


okrętach,  których  było  takie  mnóstwo,  że  w  portach  pomieścić 
sie  nie  mogły,  lądowe  zaś  wojsko  tak  liczne  wystąpiło,  że  nie 
mieszcząc  się  po  drogacłi,  znosiło  góry,  zasypywało  błota,  budo- 
wało ollorzymie  mosty.  Król  słowiański  Strumiko,  w  zaszłym  boju 
padł  z  najlepszymi  wojownikami.'-)  Słowianie  poddali  się  Da- 
nom.  Potem  Froto  zamierzając  oczyścić  kraj  słowiański  od  złych 
ludzi  ogłosił,  że  ci  w^szyscy,  którzy  rozbijali  i  grabili,  otrzymają 
od  niego  nagrodę.  Mnóstwo  ludzi  wystąpiło  naprzód.  Wtedy 
Froto  oznajmił  Słowianom,  że  wypada  pozbyć  się  zepsutej  tłuszczy 
i  kazał  ich  wszystkich  powiesić.  Tym  sposobem,  wedle  podania 
sagi,  Froto  wyniszczył  znaczną  część  Słowian,  a  innych  tak  do 
siebie  przywiązał,  że  nie  jako  poddani,  lecz  jako  sprzymierzeńcy 
pomagali  mu  przeciw  wsz3^stkim  nieprzyjaciołom.''"')  W  później- 
szym czasie  był  inny  krół,  wnuk  wzmiankowanego  Frotona,  także 
Froto.  Z  nim  połączył  się  przesławny  bohatyr  duński  Straketer, 
który  świetnością  czynów  nie  ustępował  Herkulesowi,  a  żył  nie- 
'zmiernie  długo.  Bohatyr  ten  wojował  ze  wszystkiemi  wschod- 
nimi ludami:  Kuronami,  Sembami  (Prusami)  i  innymi,  a  wszę- 
dzie mu  pomagał  słowiański  król  Wind.^')  Wracając  z  dalekich 
stron,  Straketer  przybył  do  Polski  i  w  pojedynku  zwyciężył  olbrzy- 
ma, którego  Dani  zwali  Walce,  a  Teutoni,  przez  zmianę  wyma- 
wiania, Wilze.'"') 

W  jakimby  czasie  podobne  zajścia  między  Słowianami  a  Ba- 
nami mogły  mieć  miejsce,    nawet   przez  przybliżenie  określić  nie 


'-J  Wedhig  Suhma  Sagenchionologie  opartćj,  na  tloniyslach,  bez  podstawy, 
miało  to  zajść  r.  569  podczas  panowania  Froto  VIII.  F.aithold.  Gesch.  Riig.  und 
Pom.  I.  20 !. 

1")     Langebek.    Scrip.  rer.  danie.  I.  87. 

11)  Straketerus  cum  Wino  (Windo?)  princeps  Sckivoium  mittitur  a  Frothone 
contra  orientales  populos...  Petri  Olai  Chroń.  Danorum,  apud  Langeb.  Scrip.  rer. 
Dan.  I.  92;  Saxo  Gramm.  lib.  IV.  p.   105. 

^■•)  Strakatherus  Poloniae  partes  aggressus,  athletam,  quem  nostri  Walce, 
Teutones  vero  diverso  literarum  schemate,  Wilze  nominant,  duelli  certamine  supera- 
vit.    Saxo  Gramm.  1.  YI.  p.    ifj5. 


można.  Sa  to  wspomnienia  bardzo  dawnych  podań, ^*^)  wskazu- 
jące, że  od  niepamiętnych  wieków  południowy  brzeg  morza  Bał- 
tyckiego osiedlony  był  przez  Słowian,  których  posady  w  głąb 
Cymbryjskiego  półwyspu  sięgały  i  że  wojowniczy  Dani  wdzie- 
rałi  sie  do  posiadłości  słowiańskich.  Być  może  nawet  imiona 
krółów  sa  wymysłem  fantazyi,  jak  postać  Straketera  oczywiście 
jest  utworem  poetycznej  wyobraźni  sag,  jak  imię  króła  Wind  jest 
uosobieniem  całego  ludu  słowiańskiego,  Windów,  jak  imię  olbrzy- 
ma Wilce  jest  uosobieniem  całego  ludu  Wilków. 

Pewniejsze  sa  nieco  podania  o  wyprawach  króla  Haralda 
Hildetanda  przeciw  Słowianom,  których  on  miał  nawet  zwycię- 
żyć, ale  szanując  meztwo  królów  słowiańskich  Duki  i  Dala,  nie 
chciał  ich  pozbawić  życia,  trzymał  tylko  w  niewoli,  a  potem  do 
orszaku  swych  wojowników  przyjął.  Harald  był  znakomitym  kró- 
lem. Do  swego  państwa,  złożonego  z  wysp,  przyłączył  Jutlan- 
dyje,  gdzie,  według  sag,  miał  założyć  sławne  krółewstwo  Reidgo- 
tije  ^'^)  i  podbił  niektóre  ludy  słowiańskie,  lecz  pod  koniec  pano- 


"^')  Jeśliby  było  prawdą,  że  Słowianie  dopiero  w  VI  wieku  osiedli  Pomo- 
rze Bałtyckie,  w  takim  razie  wypadałoby  podania  duńskie  odnieść  do  VI  i  VII  w., 
ale  to  niemożebne,  ponieważ  o  zajściach  ze  Słowianami  sagi  duńskie  poczynają  mó- 
wić od  czasu  Odina,  przybycie  którego  do  Skandynawii  erudyci  dopuszczają  nie 
później,  jak  w  II  w.,  a  zatem  podania  o  słowianacli  są  wcześniejsze  niż  z  VI  wieku. 

J')  Gdzie  była  Reidgotija?  Najprzód  wypisujemy  wzmianki  dawnych  podań, 
Tunc  temporis  Reidgothia  appełlata  fuit,  nunc  Jocia  dicuntur  (Antiquites  Russes  I. 
68).  Reidgotland  omnes  insulae  Eygotoland  dicebantur,  quod  nunc  (w  XIII  w,) 
imperium  Danorum  et  Suionum  vocatur  (Antiq.  Rus.  I.  64).  Vinłandia  quae  proxi- 
ma  Reidgothim  jacet  (Hervarsaga)  w  Antiq.  Rus.  174).  Reidgothia  et  Hunnia  ho- 
die  Germania  appełari  dicuntur  (Antiq.  Rus.  208).  Reidgothia  Poloniae  ab  oriente 
adjacens  occurit.  —  Reidgothia  vero  contines  Daniae  sive  Jotia  (Jótland)  significata 
sit  (Scrip  historica  Islandorum.  Tom  XII.  str  488).  Ztąd  badacze  Reidgotije  upa- 
trują w  Jutlandyi,  mniemając,  że  tam  niegdyś  siedzieli  Goty,  od  których  nazwa  kraju 
została,  Barthold  nazwę  Reidgotji  widzi  w  Reith-Gothland,  co  oznaczało  stały  ląd, 
w  odróżnienie  od  wysp  pobrzeży  skandynawslcich  i  z  czasem  przez  Normanów  prze- 
niesione zostało  na  Jutlandyję  (Gesch.  Riigen  u.  Pommern  I.  198).  Depping  znaj- 
duje Reidgotije  przy  ujściu  Wisły  (Histoire  des  expeditions  maritimes  des  Nor- 
mandes  32).  Szajnocha,  przypomniawszy  pieśń  podróżnika  anglosaskiego,  gdzie  mowa 
o  Hred-Gotach  nad  AVisłą,  mniema  „iż  okolice  przy  ujściu  Wisły  i  dalej  na  wschód 
leżące,  miały  niegdyś  nazwę  Rgidgothyi,"    Nazwa  Reidgothia,  złożona  je^t  z  nazwy 


—     8     — 

wMuia  poniósł  str.is/ną  klęskę  w  bitwie  pr/y  Briiwale  ze  Sz\ved^imi 
i  Norwegami.  Słowianie  pomagali  Danom.  Dziewica  słowiańska 
Wisna,  surowa  i  przyzwyczajona  do  wojny,  prowadziła  cały  półk 
Słowian,  odróżniających  sie  od  reszty  wojsl-ca  zbroją  i  orężem. 
Słowianie  mieli  tarcze  miedzianej  barwy  i  długie  miecze.  Wal- 
cząc, zarzucali  tarcze  na  plecy,  albo  oddawali  je  pachołkom  i  z  od- 
krytemi  piersiami  rzucali  się  na  wrogów,  wystawując  na  ciosy 
obnażone  ciało.  Słowianie  bili  sie  zapamiętale,  Wisna  niosła  cho- 
rągiew wojska  duńskiego,  bitwa  była  mordercza,  lecz  w  końcu 
nieprzyjaciel  zwyciężył  i  Harald  poległ  (około  r.  715).^^)  Wkrótce 
potem  poczęła  się  wojna  Danów  ze  Słowianami,  którzy  po  dro- 
bnych utarczkach,  przedsięwzięli  wielką  wyprawę  do  Jutlandyi, 
lecz  bez  jednego  ogólnego  wodza,  bez  spoistości  działań,  niczego 
dopiąć  nie  mogli.  Doświadczenie  zniewoliło  ich  wybrać  sobie 
wodza  i  wtedy  dopiero  nastąpiło  ogromne  powodzenie.  Odtąd 
nic  już  nie  mogło    wstrzymać   potoku    sił  słowiańskich.     W  Jut- 


Golów  używanej  wielokrotnie  o  Danacli  i  przymiotnika  celer,  velox  =  szybki,  rączy, 
w  północnych  narzeczach  reid,  albo  hred.  Był  to  ulubiony  przydomek  ludzi  szla- 
chetnych i  walecznych.  Ztą,d  pod  Reidgothią  rozumie  sie  niejako  druga  Dania,  czyli 
kraj  szybkich  Danów,  Hread-Gotów  przy  ujściu  "Wisły  (Lechicki  początek  Polski. 
Cześć  druga  III.  str.  139,  140  Tomu  IV).  Hilferding  Reidgosti  szukał  w  Rado- 
goszczu  głównym  grodzie  Lutyków,  mniemając,  że  mógł  być  czas  Icrótkicgo  pano- 
wania Danów  nad  Słowianami,  a  kiedy  Słowianie  zostali  niepodległymi,  zapomniano 
o  panowaniu  Danów  i  o  tern  co  sie  zwało  Reidgotią,  „lecz  pamiętając,  że  Jutlan- 
dyja  należała  do  Danii,  nazwę  Reidgotii  na  nią  przeniesiono  i  dopiero  poczęto  wspo- 
minać Gotów,  których  w  Jutlandyi  nigdy  nie  było  (IIcT.  BaJl.  Cjiaii.  60,  61).  Że 
nazwa  Radogoszcza  w  mowie  skandynawskiej  mogła  się  zmienić  w  Reidgotią,  to 
możebne,  ale  żeby  Dani  panowali  w  Radogoszczu  i  to  jeszcze  w  VII[  w„  pozoru 
na  to  niema.  Bitwa  Brawalska  (około  r.  715)  zaszła  wtedy,  kiedy  Lutycy  byli  silni 
i  bezwątpienia  nie  pozwoliliby  Danom  wśród  l)lol,  jezior  m  lasów  tlojść  aż  do  świę- 
tego grodu  Radogoszcza. 

1**)  O  bitwie  Brawalskiej,  oprócz  Saxona  Gramm.  lib.  VIII.  p.  143,  podania 
w  Antifjuites  Russes  I.  71 — 83. 

O  czasie  zajścia  tćj  bitwy  różne  były  zdania.  Powszechnie  naznaczano  r.  735 
iBarlhold.  Gesch.  Rug.  u,  Pom.  I.  203),  ale  według  uwagi  Krusego,  w  takim  razie 
Harald  Hildctand  podczas  Brawalskiej  bitwy  miałby  135  lat.  Kruse  mniema,  że 
rok  tej  bitwy  nie  może  być  późniejszym  nad  r.  715,  V>.rbesserungen  zu  der  Stamm- 
laffel  des  Russischen  Grossfiirsten  Rurik,  w  Mcmoire  de  la  societe  royalc  des  anti- 
ijuaires  du   Nord   1845 — 1849.     Copeuhague,  p,  79. 


—     9     — 

landyi  Dani  pobici,  ciaśnina  Beltu  nie  wstrzymała  zapędu  rozju- 
szonych tłumów.  Słowianie  wpadłszy  na  wyspę  Fijonije,  gromili 
Danów.  Syn  Siwarda  Jarmerik  ujęty  w  niewole  króla  Słowian 
Ismara,  Dani  zmuszeni  zostali  do  płacenia  Słowianom  daniny. 
Ale  Jarmerik,  zdradą  zabiwszy  Ismara  (Wyszemira?),  uciekł  do 
swej  ojczyzny  i  oswobodził  ją.^'-') 

3.    Podania  polskie. 

O  wielkim  napadzie  Słowian  na  Daniję  podania  wiadome 
były  i  polskim  kronikarzom.  Przyjmując  polskicłi  lechów  za  je- 
dno z  lechami  pomorskimi,  mistrz  Wincenty  o  świetnycłi  czy- 
nacli  przodków  swych  wyraził  się  następnie:  „W  poczet  swych 
zwycięztw  zaliczyli  także  kraje  zamorskich  narodów.  Nie  tylko 
bowiem  wszystkie  z  tej  strony  morza  mieszkające  ludy,  lecz  także 
duńskie  wyspy  pod  swoje  panowanie  podbili;  potężne  ich  woj- 
ska najprzód  w  morskich  potyczkach  zniszczyli,  potem  wdarłszy 
się  na  wyspy  nad  wszystkimi  rozpostarli  władzę  i  króla  ich  Ka- 
nuta  do  więzienia  wtrącili.  Pokonanym  dano  do  wyboru,  albo 
żeby  na  zawsze  zobowiązali  się  daninę  płacić,  albo  strój  niewieści 
przybrali,  obyczajem  niewiast  włosy  zapuścili,  na  znak  ich  nie- 
wieściego niedołęstwa."'-")  Mamy  więc  dwóch  narodów  podania, 
od  których  odrzuciwszy  ubarwienia  kronikarskie  i  króla  Kanuta, 
zostanie  fakt  niezaprzeczony  zwycięzkiej  wyprawy  Słowian  po- 
morskich    przeciw  Danom.-')     Nastąpiło   to   prawdopodobnie  po 


''>)  Saxo  Gram.  lib.  VIII.  154;  Jarmericais  filius  Sivai'di,  ijul  Ismarum  regem 
SIavorum  interfccit  et  terram  %'astavit.  Petri  Olai  Chronica,  apud  Langeb.  Sciip. 
rer.  dan.  I.   103. 

'-*>)  Hi  etiam  translinitimorum  fines  suae  titulis  victoriae  asculpserunt.  Non 
solum  enim  cismarinas  undiąue  nationes  sed  eciam  Danomarchiacas  insulas  suae 
conjecerant  ditioni.  Quarum  non  invalidas  legiones  prius  navalibus  fudere  proeliis, 
deinde  inlimis  insularum  praecordiis  infusł  omnem  clientulorum  subiiciunt  natio- 
nem,  vegę  quoque  ipsorum  Canuto  iii  vincula  coiijecto. .  . .  Mistrz.  Wincenty  I.  2, 
Bielowskiego  M.  P.  II.   252—253. 

-')  Jeszcze  w  r.  1809  Lelewel  zauważał,  że  to  podanie  jest  powieścią  po- 
morska  i   że  „chyba  Pomorzanie   Lachowie   z  Danami   walczyli  i  to  nie  z  Kanutem, 


lO       

bitwie  Brawalskirj  (około  r,  715)  t.  j.  w  począlku  YITI  w.,  bo 
wkrótce  potem  około  polowy  YIII  w.  według  sag",  znakomity 
król  duński  Ragnar  Lodbrok  przywrócił  swa  władze  nad  Sło- 
wianami i  miał  nawet  panować  nad  Reidgotija  i  Windlandija,'--) 
Ale  takie  podanie  sag  nie  znajduje  poparcia  w  dziejacłi.  jMogli 
Dani  pograniczne  z  nimi  okolice  słowiańskie  zmusić  do  płacenia 
daniny,  mogły  zajść  l)oje,  w  którycłi  Ragnar  Lodbrok  trymfował 
nad  Słowianami,  ale  do  panowania  jego  nad  Słowiańszczyzna  nie 
przyszło.  Pograniczni  z  Danami  Słowianie  (Wągry)  w  połowie 
VIII  w.  należeli  do  związku  Obodrytów,  którzy  w  tym  czasie 
w^ystepują  jako  lud  niepodległy,  silny,  mający  liczne  wojsko  wy- 
ćwiczone w  bojacli  z  Danami  i  Saksami,  a  zatem  o  panowaniu 
Danów  w  VIII  w.  nad  Slowdanami,  zamieszkałymi  na  południe 
od  r.  Szlei,  mowy  być  nie  może.-'') 


a  Ł  Sywardem  i  synem  jego  Jarmerykiem  (Pol.  W.  Sr.  I,  II.  16  str.  184).  Pó- 
źniej Bielowski  zauważał,  że  imię  Kanuta  jest  wtrętem  XIV  w.,  ale  że  pierwotnie 
było.  imię  Aminty  II,  króla  macedońskiego.     Mon.  Pol.  II.  str.  253. 

--J  Podanie  to  niepewne,  według  uwagi  Hilferdinga,  może  być  prędzej  po- 
wiórzcniem  sag  o  Haraldzie  Hildetandzie,  aniżeli  rzeczy  wistem  podaniem  ludowem 
(IIcT.  La.l.  C.iaiJ.  64).  Tymczasem  niektórzy  dziejopisowie  chcieliby  coś  na  tem 
podaniu  fundować.  Tak  Szajnocha  mniemał,  że  jeden  ze  zdobywców  skandyna- 
wskich, jak  znakomity  Ragnar  Lodbrok,  około  polowy  VIII  w.  panował  od  zatoki 
Finlandzkiej,  wzdłuż  całego  Bałtyku,  aż  po  Jutlandyję  (Lechicki  początek  Polski 
w  dziełach  Szajnochy  T.  IV.  s.  139).  Podobne  przypuszczenie  żadnego  poparcia 
w  dziejach  nie  znajduje,  bo  między  Odrą  a  Łabą  w  VIII  w.  Dani  najpewniej  nie 
panowali. 

-■■')  Co  do  panowania  Danów  w  Reidgotii,  której  niewiadomo  gdzie  szukać, 
można  zrobić  następną  uwagę.  Podboje  królów  szwedzkich  i  duńskich  skierowane 
były  na  zachód,  ałe  Harald  Hildetand  i  Ragnar  Lodbrok  czynili  zabory  w  pań- 
stwie wschodnim  (Osterwag  albo  Osterrike),  co  w  owe  wieki  oznaczało  kraje  leżące 
za  morzem  Baltyckiem.  Saga  Ynglinga  przypominała  Skandynawom  kraj  im  niegdyś 
wiadomy,  z  którego  wyszedł  Odin.  To  dato  powód  wychodźstwa  do  kraju  AVannów, 
z  czasem  i  Rurika  do  Nowgorodu.  Gcyer.  Histoire  de  Suede,  przekład  francuzłci, 
1839,  s.  16,  17.  Nie  czyniąc  dalszych  wniosliów,  zaznaczam,  że  w  XIII  w.  Now- 
gorod  Wielki  zawierał  tralctaty  „z  Rigoju  i  Gotskim  beregom."  A  jakby  oddawna 
brzegi  bałtyckie  koło  Rygi  zwały  się  gotskimi,  objaśnienia  nie  znajduję.  Nielccnie- 
cznie  więc  Reidgotia  była  w  Jutlandyi  na  zachód  od  Danii,  mogła  być  i  na  wscho- 
dzie. Podobne  przypuszczenie  zdaje  się  potwierdzać  po  Janie  wieków  średnicli:  „ał) 
orientali  Poloniae  parte  Reidgotia  et  Hunnia."  Annotations  Geographiques,  tirees 
du  livre  de  Hauk  Erlendson,  w  Antiquites  Russes.    Tom  II.   1852.   p.  438. 


—     II     — 

4.     Osady  Weietów  w  Brytanii  i  Batawii. 

Podczas,  gdy  Dani  napierali  na  Słowian  pomorskich  z  pół- 
nocy, Saksy  wyrządzali  im  psoty  przy  ujściach  Laby.-*)  Ale  żą- 
dza grabieży  pociągała  Saksów  dalej  na  zachód,  bo  tam  można 
było  więcej  zdobyć  łupów  niż  w  ubogiej  Słowiańszczyznie.  Aż 
nareszcie,  upatrzywszy  dogodną  porę  do  grabieży  pięknie  przez 
Rzymian  zagospodarowanej  Brytanii,  Saksy  z  Anglami,  pod  wo- 
dzą Hengista  i  Horsy  przedsięwzięli  wyprawę  do  tej  krainy 
(449 — 455)-  Zachowało  się  podanie,  że  wspólnie  z  Saksami  i  An- 
glami,* w  wyprawie  do  Brytanii  uczestniczyli  i  Welety,-'^)  pobyt 
których  w  południowej  części  wzmiankowanej  krainy,  poświad- 
czają nazwy  Wiitsaeten,  później  hrabstwo  Wiltunschi- 
re,  tudzież  miasta  Wiltun,  teraz  Wilton,  mieszkańcy  którego 
zv/ali  się  W  i  1 1  u  n  i ,  W  i  1 1  u  n  i  c  i.'-'^)  Wreszcie  w  dawnej  mo- 
wie anglo- saskiej  plątały  się  wyrazy  słowiańskie,  wskazujące,  że 
w  mieszaninie  różnoplemiennej  ludności  Anglii,  nie  brakowało 
i  słowiańskiego  żywiołu.-') 

Pewniejsze  wiadomości  znajdujemy  o  Weletach  w  Batawii 
osiadłych.  Tam,  według  zapewnienia  Bedy  (735),  na  urządzenie 
biskupiej  stolicy,  mianowanemu  w  r.  6g6  arcybiskupem  Fryzów 
Wilibrordowi,  Pepin  Ileristalski  przeznaczył  „swój  sławny  zamek, 
który  u  tych  ludów  po  dawnemu    zwie   się  W  i  1 1  a  b  u  r  g  ,    t.  j. 


-•')     O  Przybyciu  Saksów  do  krainy  Hadeln,  porów,  wyżej  t.  I.  s.    181. 

-■^)  Chronica  de  Trajecto  et  ejus  episcopat-i,  in  Matthaei.  Yeteris  aevi  ana- 
lecta,  ed.  1738  tom  V  p.  305,  ed.  1709  tom  IX.  Obszerniej  o  tej  kronice  powiem 
niżej. 

2uj  Według  wzmiankowanej  wyżej  kroniki  utrechtskiej  (Traiecto),  z  XV  w. 
Juliusz  Cezar  wojował  z  Weletami- Słowianami  w  Brytanii  i  zabił  icli  wodza  Bra- 
bana.  Potem  imperator  Klaudiusz  wojował  „cum  Slavis"  et  Wilten,  aż  nareszcie  ci 
Wilty  napadli  na  Batawije  i,  opanowawszy  ją  w  I  w.,  zbudowali  castellum  Wilten- 
burch.  Czerpiąc  w  XV  w.  z  podań  ludowych,  a  zapewno  i  z  jakichś  zapisków,  kro- 
nikarz naplótł  tyle  bajek,  że  z  opowiadania  jego  nic  wiarogodnego  o  osiedleniu  We- 
ietów w  Batawii  wyciągnąć  nie  możemy.  Badacze  mniemają,  że  prędzej  Welcty 
mogli  dostać  się  z  Batawii  do  Brytanii,  niż  na  odwrót. 

■-")     Szafarzyk.     Staroż.  Słowniań.     §  44  s,   593, 


grodem  W  i  1 1  ó  w.  a  w  mowie  gallskiej  Traiectum."'-^)  A  cho- 
ciaż lieda  pomieszał  dwa  różne  miasta,  bo  Wiltaburg  leżał  po 
lewej  stronie  Renu  w  oddaleniu  od  Traiectum,  z  prawej  strony 
rzeki  tej  położonego,-'')  podana  jednak  przez  niego  wiadomość 
o  Weletach  osiadłych  nad  Renem  nie  ulega  wątpliwości.-'")  W  ja- 
kim że  czasie  staćby  sie  to  mogło?  Jeśliby  dać  wiarę  kronikarzowi 
utrechtskiemu,  wypadałoby  osiedlenie  Weletów  w  Batawii  od- 
nieść do  1  w.  naszej  ery,  ale  ten  kronikarz  opowiadanie  swe  w  tak 
wątpliwej  formie  przedstawił,  że  wszystko,  co  o  Weletach  po- 
wiedział podobne  raczej  do  bajki,  niż  do  prawdy.-^')  Według 
niego,  Słowianie  Welety  byli  bardzo  mężni,  żyli  jednak  w  zgo- 
dzie z  sąsiednimi  Fryzami  i  Saksami,  wspólnie  z  nimi  wybierali 
wodza,  stanowiąc  związek,  centrem  którego  był  Wiltaburg  już 
w  III  w.  Później  te  trzy  ludy  wspólnie  walczyły  przeciw  królom 
Franków  Klotaryuszowi  i  Dagobertowi,  aż  do  podbicia  ich 
przez  ostatniego.  A  gdy  już  Fryzia  i  Sławią  stały  sie  Francyą 
Oryentalną,  arcybiskup  Wilibrord,  za  czasów  Pepina,  poświecił 
kościół  w  starożytnym  grodzie  Slawenburgu,  później  prze- 
zwanym V 1  a  e  r  d  i  n  g  e  n.''-)     Mamy  wiec  jeszcze  drugi  staroży- 


'^^)  In  castello  suo  illuslii.  ijuod  antiquo  gentium  vocabulo  Yillaburg,  id  esl 
oppidum  Wiltorum,  lingua  autem  gallica  Traiectum  vocatur.  Beda  Yenerabilis.  Hi- 
storia ecclesiastica  gentis  Anglorum.     ed.   1644.  lib.  V  cap.   12  p.  410. 

2";  Omyłkę  Bedy  dawno  już  zauważano;  położenie  Willaburga  doliładnie 
o/naczono  na  mapacli  Hollandyi,  w  Ałtinga.     Descriptio  agri  Batavi  et  Frisii.    1697. 

■■'<*)  Przynależność  batawskicli  Weletów  do  Słowian,  próbował  zaprzeczyć 
w  XVII  w.  Alting,  w  Descriptio  agri  Batavi  1697,  p.  205 — 207,  ale  rozumowanie 
jego  odparł  już  zwycięzko  Seger  w  Acta  Societatis  Jablonovianae.      1772,  s.   170-2. 

*')  An.  65.  Slavi  et  Vilti  Anthoniam  vastaverant. ;  an.  86  congregati  sunt 
ViUi  hoc  est,  illi  de  aquilonari  Hollandia  et  Slavi  potenti  manu,  et  obsiderunt  An- 
honiam  et  vastaverant  eam,  ei  construxerunt  ibidem  .  . .  castellum  .  . .  Yiltenburch,  et 
habitaverant  ibi,  w  Matthaei.  Yeteris  aevi  analecta.  1738,  Y  p.  305.  Według 
kroniki  Gerarda  Lacerv'a  (Gouda  1478),  rzymski  rycerz  Antonius  w  r.  65,  zbudował 
miasto  Utrecli,  które  Wilty  zdobywszy  Wiltenburgiem  nazwali.  Yan-Kampen. 
Geschichte  der  Niederlande.     Hamburg  1831.  tom  I.  $;  58. 

^■-)  Yilibrordus  dedicavit  ecclesiam  apud  antiąuam  S  1  a  v  e  n  b  u  r  c  h,  quae 
nunc  Yleerdingen  est;  in  Matthaei.  Yet.  ae\-i  anal.  Y  310.  Do  tego  Yan-Kampen 
zrobił  uwagę:  die  Sagę,  dass  das  alte  Ylaardingen  an  der  Miindung  der  Maas  von 
Slaven  erbaut  sein  und  den  Namen  Slavenburg  gefiihrt  haben  soli,  laimmt  uns  sehr 
yerdachtig  vor,    Das  jedoch  ein  Slavischer  Stamm  die   Wilten  odcr  W^iitzen  in  Siid- 


tny  gród  słowiański  w  Hollandyi,  gdy  tymczasem  o  grodach  Fry- 
zów i  Saksów  nad  dolnym  Renem  w  VII  w.  nig-dzie  ani  wzmianki. 
I  nic  w  tem  dziwnego  nie  ma,  albowiem  za  czasów  pogaństwa 
Teutoni  własnych  miast  nie  mieli,  a  Słowianie  zawsze  byli  budo- 
wniczymi gordów,  bez  których  żadne  społeczno  -  polityczne  zje- 
dnoczenie obejść  się  nie  mogło.  Jakby  na  ukończenie  sprawy 
o  Weletech  w  Hollandyi,  kronikarz  utrechtski  pod  r.  752  zapisał,  że 
Św.  Bonifacy  apostoł  Niemiec,  posłał  30  missionarzy  do  S 1  a  w  i  i 
(•we  Fryzyi)  i  sam  dla  nawrócenia  niewiernych  pospieszył,  lecz 
ci  go  zamordowali.  Inne  źródła  zamordowanie  św.  Bonifacego 
przypisują  Fryzom.  Któż  błąd  popełnił,  czy  latopisiec  utrechtski, 
czy  inni  pisarze  pomieszawszy  Słowian  z  Fryzami?  Dla  nas  zo- 
staje fakt  o  kilkuwiekowym  pobycie  w  Hollandyi  Słowian  Wele- 
tÓAv,  jako  osobnej  od  Fryzów  narodowości,  co  poświadczają  nazwy 
miejscowe,"''^)  jak  równie  w  dawnej,  holenderskiej  mowie  wy- 
razy słowiańskie.  •"■•) 

Osiedlenie  Weletów  w  Batawii,  według  mniemania  badaczy, 
mogło  stać  sie  w  IV  lub  V  w.,  posunięciem  się  ich  od  dolnej 
Łaby  na  zachód, ='"'^)  albo  wyprawą  morską  ku  ujściom  Renu, 
gdzie  w  celach  kupieckich  zbudowali  Wiltenburg  i  w  nim  osie- 
dli.-'")    Nie  mając  do  objaśnienia  w  tej  kestyi  żadnych  wskazówek, 


holland  oder  Utrecht  gewohnt  liabe,  berulit  auf  mehreicn  Zeugnissen  und  Ortsnamen. 
Man  hat  noch  ein  AV  i  1  t  s  w  e  e  n  in  der  Prowinz  Holland....  Geschiclite  der 
Niederlande  I  s.  58. 

•''■')  W  objaśnieniach  do  kroniki  utrechtskiej.  wydawca  przytoczy!  dokument 
r.  1169,  z  którego  dowiadujemy  sie.  że  obok  Wiltenburga  leżały  w  ów  czas  osady: 
Wodeniec  i  Lepie  a.  (Matthaei  Vetr.  aevi  anal.  V  307).  W  dokumencie 
1 144  r.  wzmiankują  się  Wiltsween,  Wilta,  W  a  1  s  11  m  u  Dinstlacena;  w  in- 
nych źródłach:  Slota  w  pobliżu  Amsterdamu  nad  zatoką,  AV  i  s  p  e  i  Hudna 
nad  Wechtem,  Ho  ma  na  północ  od  Amsterdamu,  przy  zatoce;  Nardina  na 
wschód  od  Amsterd:.mu  przy  zatoce;  wyspa  W  i  tle  raczej  Wilta  przy  ujściu  Mo- 
zeli  (Alting.  Descriptio  agri  Batavi  307);  Seger  przytacza  jeszcze  nazwy,  jalco  sło- 
wiańskie :  S  u  e  t  a ,  Zwoła,  Horsta,  H  u  n  n  a ,  W  a  1  c  h  a  r  i  a ,  AV  e  n  d  c  1- 
dyk  i  t.  d.     Acta  Societ.   Jal:)lonov.   1772  p.    172. 

"^j     Szafarzyk.     Star.  Slow.     §  44  s.  592, 

3s)     Tamże.     593. 

ao)     Hilferding.     IIcT.  Laji.  Cjiau.  68. 


—      54     — 

przytaczamy  następną  konjekturę.  Na  niewielkiej  przestrzeni 
między  dolnym  Renem  a  Wezerą,  znajdujemy  w  kilku  miejscach 
ślady  pobytu  Słowian.  Naprzód  w  Batawii  Weletów,  o  których 
rzecz  idzie,  potem  okolicę,  słowiańską  przy  m,  Paderborn,  mie- 
szkańcy której  dotąd  zowią  się  U  e  k  e  r  -  W  a  I  e  n  ,  dalej  po  dro- 
dze z  Limburga  do  Siegen  okolicę  Hiekengrund,  mieszkańcy 
której  używają  dotąd  niezrozumiałej  Niemcom  mowy,  nakoniec 
w  księstwie  Lipę,  nad  rzeką  Bega,  miasta  Lem  go  całkiem  nie- 
gdyś przez  Słowian  zamieszkałe,-'")  Wreszcie  nazwy  miejscowe 
w  tej  stronie^**)  wyraźnie  wskazują,  że  między  Wezerą  a  dolnym 
Renem,  żywioł  słowiański  szerzył  się  w  starożytności.  Ale  tam 
już  za  czasów  Chrystusa  siedzieli  Teutonil  Gdy  jednak  przypo- 
mnimy to,  co  powiedzieliśmy  wyżej  o  ciągłym  napływie  Teuto- 
nów  ze  Skandynawii  do  Germanii'-')  wypadnie  przyznać,  że  albo 
Słowianie  wcześniej  jeszcze  siedlili  się  w  tych  stronach,  albo  że 
w  niezaludnionym  kraju  było  dość  miejsca  dla  osadnictwa  dwóch 
narodów,  pierwotne  stosunki  których  między  sobą  głęboka  taje- 
mnica pokrywa.  A  gdy,  ze  wzrostem  monarchii  Franków  w  VI 
w,,  Saksy  nie  mogli  już  szerzyć  swych  zdobyczy  nad  Renem,  żą- 
dza grabieży  podniecała  ich  do  wdzierstw  na  ziemie  słowiańskie 
nad  dolną  Łabą.  Sprzymierzywszy  się  więc  z  Frankami  w  r.  530 
Saksy  zniszczyli  państwo  Durzyńców  i  zabrali  ich    ziemie    aż    do 


'')     O  tych  miejscowościach  powiedziano  wy/ej,  tom  II  s.  568. 

^*)  Rzeka  Warmenowa  stanowiła  południową  granica  „Staro/.ytnej  ziemi 
Saksów,"  (wyżej,  tom  II  s.  270).  —  Do  Renu,  wpadające  rzeki:  Weschniz,  Lahn 
(dawniej  Loyna),  z  dopływami  Bi  ber  i  Wiera;  Wipper  (Wiepr),  Lippe  (Li- 
pia).  Do  Fuldy  Eder,  dawniej  Ad  orna.  Do  Mohanu:  Nida  z  poboczną  Nid- 
der,  Kinzig:  z  dopływami  Salzaha,  Steinaha.  Brachtaha,  Orbaha  i  t.  d. 
Twyżej  tom  II  160,  168).  Oprócz  tego:  Wilcesburg  r.  782  w  Kasselskim  obwo- 
dzie (Wenk,  Hessiscbe  Landesgesch.  N  9)  i  za  Renem:  Wilce nburg  w  Trewir- 
skim  obwodzie  i  Wilzenljerg  pod  Birkenfeld.  Według  niemieclcich  badaczy  Wil- 
cesburg r.  782  poprawniej  ma  być  Wilsberg  i  pochodzić  albo  od  walde,  silva,  vildi 
sihaticus,  albo  od  imienia  osoby  (Arnold.  Ansiedelungen.  334).  Etymologia  wido- 
cznie naciągnięta.  Być  może  powyższe  Wilcesburgi  VIII  w.,  kiedy  u  Niemców 
miast  jeszcze  nie  było,  okażą  się  słowiańskimi  grodami,  .ile  oljecnie,  nie  mając  pe- 
wnych dowodów,  twierdzić  tego  nie  mamy  podstawy. 

■'")     Szc/.ególy,   wyżćj  tom    I  s.    176 — 182. 


—     15     — 

rzek  Unstruty  i  Ory,  przez  co  wzmocnili  swe  stanowisko  na  za- 
chód od  ujścia  Łaby,"*")  Zostawało  im  dokonać  to  samo  z  pół- 
nocnej strony  tej  rzeki. 

5.    Napór  Saksów.    Wywyższenie  Wągrów.     Przewaga  Obodrytów. 

Kraj  położony  międz}-  dolną  Łabą  a  Szleją  później  Nordal- 
bingią  zwany,  najwięcej  był  wystawiony  na  napady  nieprzyjaciół. 
Saksy  starali  się  coraz  więcej  ziemi  zachwycić:  Słowianie  swej 
własności  bronili.  Wojna  podjazdowa,  grabież,  uprow^adzenie  lu- 
dzi w  niewolę,  wreszcie  nałożenie  daniny  na  pokonanego,  zapa- 
lały oba  narody  do  nowych  przedsięwzięć,  do  odwetu.  Adam 
'Bremeński  w  XI  w.  opisując  dawną  granicę  Nordalbingów  od 
Słowian,  zatrzymał  uwagę  nad  jeziorkiem  Agrimisvindil,  teraz 
Stoeksee.  Przy  tern  jeziorku,  powiada  Adam,  bił  się  niegdyś 
Burwido  ze  Słowianinem,  w  pojedynku  zabił  go  i  na  tem  miej- 
scu położono  kamień  na  pamiątkę.^')  Takich  zajść  między 
Słowianami  i  Saksami  musiało  być  dużo,  jak  podobnie  bywa 
u  ludów  żyjących  w  pierwotnej  prostocie.  Ztąd  rosły  podania 
i  bohatyrowie,  którzy  naśladowców  znajdywali,  krew  bowiem 
w  obronie  ojczystej  ziemi  przelana  wywoływała  u  Słowian  zawsze 
i  wszędzie  nowe  poświęcenie  się,  podniecała  nowe  pokolenia  do 
odwetu  za  krzywdy  praojców. 

Wysunięci  najwięcej  na  zachód  Wągry  musieli  dźwigać 
cały  ciężar  wojny  z  Saksami  i  Danami.  Opanowanie  przez  Sak- 
sów ujścia  Łaby,  a  przez  Danów  okolic  r.  Szlei  wskazuje,  że 
w  pierwsze  czasy  starcia  się  z  nieprzyjaciółmi,  Wągry  nie  umieli 
bronić  się  i  to  potwierdzają  sagi,  mówiąc,  że  Słowianie  walczyli 
bez  naczelników  i  bez  związku  ich  działań.  Długa  wojna  i  klę- 
ski nauczyły  Wągrów,  jak  wojnę  prowadzić  wypadało.  Poczęli, 
według  sag,    wybierać    sobie  wodzów  i  wtedy  dopiero  lepiej  po- 


•»o)     Wy2ej,  tom  I.  s.  231. 

*i)  Adam  II,  15.  Agrimesyindil .  . .  nbi  et  Bnrvi(lo  fecit  diiellum  contra 
campionem  Sclavorum  iiiterfcj  tqiie  eiini  et  la]  is  in  eodem  loco  positus  est  in  me- 
moiiam. 


—      i6     — 

•^zło.  A  /.f  tak  było  w  istocie,  świadczą  następne  słowa  Hel- 
molda.  ..Kraj  Wągrów  b)4  niegdyś  zamieszkały  przez  najdziel- 
niejszych mężów,  znajdując  się  bowiem  na  przodzie  całej  Sło- 
wiańszczyzny, miał  za  sąsiedztwo  duńskie  lub  saskie  ludy  i  wszyst- 
kie wojenne  napady  lub  sam  najprzód  czynił,  lub  od  innych  je 
w^•trzymywać  musiał."  '-)  Wojna  więc  rozbudziła  życie  u  Wą- 
grów, natchnęła  koniecznością  ustanowienia  władzy  i  ..tacy  by- 
wali u  nich  niekiedy  królowie,  że  panowali  nad  całym  krajem 
Obodrytów,  Chyżanów  i  nawfet  t3xh  Słowian,  którzy  jeszcze  bar- 
dziej odległymi  byli."^^)  Musiało  to  być  jednak  bardzo  dawno, 
albowiem  w  VIII  w.  Obodryci  nie  tylko  nie  zależeli  od  Wągrów, 
lecz  owszem  sami,  stanąwszy  na  czele  związku  ludów,  rządzili 
i  krainą  WagTÓw,  o  których  dzieje  milczą  aż  do  XII  w.  Jakim 
sposobem  Obodryci  wzięli  przewagę  nad  Wągrami  —  wiadomo- 
ści znikąd  niema,  lecz  zapewno  nie  obeszło  się  bez  przemocy  orę- 
żnej, bez  wpływu  stronnictwa  księcia,  który  w  VIII  w.  występuje 
jako  przewódzca  sił  związku  obodr3'ckiego  i  wcześnie  wchodzi 
w  prz3'jazne  stosunki  z  Frankami. 

§  30. 

Słowiańszczyzna  nad-dunajska  w  VI — VIII  w. 

I.    Stan  kraju  w  VI  w.    Najazdy   Longobardów  i  Awarów. 

Po  upadku  władzy  rzymskiej  i  opanowaniu  przez  Niemców 
bogatych  miast  rzymskich  w  Noryku  i  nad  górnym  Dunajem  aż 
do  Pasowa,  w  końcu  V  w.,  a  wkrótce  potem,  po  podbiciu  Durzy ń- 
ców  przez  Franl<ów  i  Saksów  r.  531,  Słowiańszczyzna  straciła 
obszerną  terrytoryję,  na  której  teraz  mieszczą  się  Bawarya  i  Tu- 
ryngia. Królowie  Franków,  umocowawszy-  się  nad  Menem  i  Win- 
dą (Unstrutem.),  podbijali  powoli  drobnych  książąt  niemieckich 
nad  górnym  Dunajem  i  Renem,  szerząc  tym  sposobem  panowa- 


*^)     Helmolfl,  I,   12. 
^^J     Ibid. 


—     17     — 

nie  bwoje  na  ziemiach  słowiańskich,  aż  do  Czeskiego  lasu  i  wierz- 
chowin Sola  wy. 

Nad  środkowym  Dunajem  od  czasu  Atyli  nie  było  spokoju. 
Rzadko  znajdywał  się  gdziekolwiek  kraj  tak  mocno  opustoszony 
jak  Pannonija,  w  której  Goty,  trzymając  stanowiska,  lupieżyli  są- 
siadów, aż  nim  nie  przyszło  im  do  głowy  opuścić  zniszczona 
Pannoniję  i  wynieść  sie  do  Italii  (r.  486).  Lecz  na  ich  miejsce 
zjawili  zię  Longobardy.  Wałęsając  się  długi  czas  po  niewiado- 
mych szlakach,  Longobardy  w  końcu  V  wieku  ukazali  się  nad 
Dunajem,  gdzie  pobiwszy  Herulów  fr.  497),  osiedli  r.  526  na  zie- 
miach Rakusów,  w  tak  zwanym  Rugilandzie,')  przez  namowę 
imperatora  Justiniana,-')  dla  powściągania  Słowaków,  których 
wzrastająca  od  czasów  Atyli  potęga,  zagrażała  granicom  cesar- 
stwa Wschodniego.  Nad  Słowakami  (Gepidami),-')  po  śmierci 
Turizenda,  panował  Kunimund,"*)  pałający  żądzą  odwetu  Longo- 
bardom  za  doznane  od  nich  krzywdy.  Wódz  Longobardów  Al- 
boin,  także  nienawidząc  Kunimunda,  szukał  zręczności  do  napadu 
na  niego,  ale  Słowacy  byli  silni,  zaczepiać  ich  było  niebezpie- 
cznie.   Alboin  szukał  sprzymierzeńców. 

Tymczasem,  w  podbitej  przez  Franków  i  Saksów,  Słowiań- 
szczyźnie  działy  się  okropne  rzeczy.  Saksy  mordowali  lechów^, 
ujarzmiali  ludinów  (litów),  wyzuwali  ludność  miejscową  z  posia- 
dłości ziemskiej.  Franki  nie  mieli  wprawdzie  potrzeby  chwytać 
się  podobnych  środków,  bo  ziemi  dla  osiedlenia  się  znajdowali 
podostatek  w  Gallii,  a  w  ludziach  swego  rodu  czuli  potrzebę 
dla  wzmocnienia    swych    stanowisk  nad  Renem.     Nie  było  więc 


')  O  pochodzeniu  Longobardów  wyżej  ij  8,  VI,  O  Rugilandzie  §  8,  III,  ą. 
także  tom  II,  s.   104. 

-)  An.  549  Justinianus  urbem  Noricum  ac  Pannoniae  munitiones  alique  loca 
Longobardis  donavit.     Procop  de  bello  Goth  .  . .   u  Strittera.     Dacica  §  21. 

■'')  Zamiast  nazwy  Gepidów,  używam :  Słowaków.  Porów,  dzieła  tego  Tom 
II,  s.  92. 

■*)  Niekoniecznie  Kunimund  ma  być  imieniem  niemieckiem,  jak  się  wielu 
zdaje.  U  Litwinów:  Narymund,  Skirmund.  Jamund,  Alimund  i  wiele  innych  pndo- 
bnych  imion  wiadome  Ijyly  od  dawna. 

Tom   lU.  2 


—      I8      — 

powodu  Frankom  rugfować  ludność  miejscową  Z  ziemi,  lub  mof- 
dować  ja,  ale  pozbawienie  praw  obywatelskich,  poddanie  ludu 
miejscowego  pod  absolutne  rządy  grafów,  były  następstwem  pod- 
boju, w  skutek  którego  tylko  zwycięzcy  liczyli  sie  pełnoprawymi 
obywatelami  kraju,  a  zwyciężeni  zostawali  na  lasce  zwycięzcy.  Mu- 
sieli jednak  Durzyńcy,  w  dzielnicy  frankskiej.  czuć  mocno  utratę 
niepodległości,  gdy  podczas  powstania  Saksów  przeciw  Klota- 
riuszowi  (r.  555),  ludini  (liti),  nie  zważając  na  nienawiść  do  Sa- 
ksów, przyjęli  udział  w  powstaniu,  za  co  Klotariusz  spustoszył 
Durzyńsko.^)  Później  Saksy,  odmówiwszy  Klotariuszowi  trybutu, 
wywołali  nową  wojnę  z  rożnem  szczęściem  proAvadzoną  i  aż  do 
Renu  szerzyli  łupieże,")   ale   wrogami    Słowian  być  nie  przestali. 

Byl  to  czas  bardzo  nieszczęśliwy  dla  Słowian  zachodnich. 
Durzyńcy  stękali  pod  przemocą  i  uciskiem  Saksów.  Słowianie 
z  nad  Menu  i  wierzchowin  Dunaju  musieli  znosić  absolutne  rządy 
grafów  frankskich  i  drobnych  książąt  niemieckich.  Słowianie 
w  Noryku  i  Recyi  byli  gnieceni  nawałą  Niemców%  którym  za- 
chciało się  moczary  i  piaski  północnej  Germanii  zamienić  na 
siedliska  w  Alpach,  a  tu  jeszcze  włóczęgi  Longobardy  spokój 
w  Rakusach  zakłócili.  Nie  dość  tego!  Horda  Awarów  z  20,000 
zło/ona,  uchodząc  od  tureckiego  pogromu,  ze  wschodu  na  zie- 
mie słowiańskie  przybyła  około  r.  530.  Łupieżąc  w  okolicach 
Karpatów,  Awarowie  po  niewiadomych  drogach  dobiegli  daleko 
na.  zachód  i  w  r.  561,  po  śmierci  Klotariusza,  napadli  na  Turyn- 
giję,  którą  Lotariusz  ledwo  co  przed  tern,  jako  buntowniczy  kraj 
spustoszył.     Następca   Klotariusza    Sigbert,    według  zapewnienia 


•'')  Saxonum  et  Francorum  amicitia  post  obitum  Thiedorici  (Tierrego)  forte 
non  diuturna  fuit,  si  ąuidem  jam  anno  556  lites  in  bello  erupere,  cui  etiam  non 
sine  insigni  clade  immitisti  Thuringi.  Airaoinus,  II,  27.  O  temże  Marcellinus  Co- 
mes  r.  556  pisał  pod  r.  553:  Hlotarius  ipse  Saxones  rebellantes  juxta  Yeseram  flii- 
viuni  magna  cedae  domuit  et  Thuringiam  pervasam  devastavit.     Chronić. 

Gregorius  Turonensis  1.  IV,  c.  lo  także  świadczy,  że  Klotariusz,  idąc  na 
poskromienie  Saksów,  spustoszy!  Turyngiję  za  pomoc  okazana  Saksom,  ale  o  litach 
nie  w/miankuje.     Zdarzenie  lo  wydawcy  Grzegorza  odnoszą   do  r.   555. 

";     Gregor.  Tur.  IV,  c.   14,   16,  Marcellinus  Comes.    Chronić,  pod  r.  555,  556. 


kronikarzy,  pobił  Awarów  nad  Łaba  r.  562/)  ale  cóż  znaczy  wy- 
maganie Bajana,  aby  Sigbert  dostarczył  żywności  A  warom,  po 
otrzymaniu  której  dopiero  Bajan  ustąpił. **)  W  kilka  lat  później 
Awarowie  znowu  napadli  na  Turyngije,  pobili  i  do  niewoli  ujęli 
Sigberta  (r.  567),  którego  Bajan  uwolnił  po  otrzymaniu  znacznego 
wykupu.    Poczem  Bajan  i  Sigbert  żyli  w  zgodzie.**) 

2.    Zmowa  Alboina  z  Bajanem  przeciw  Słowakom.    Wyjście  Longobardów 
do  Italii  (r.  568). 

Świetne  powodzenie  Bajana  stawiło  go  wysoko  w  oczacłi 
takiegoż  jak  on  łupieżnika  Alboina.  Dwaj  włóczęgi,  szukający 
łupów,  przytułku  i  sławy,  prędko  sie  porozumieli  i  weszli  w  zmo- 
wę przeciw  Słowakom,  z  tern,  że  w  razie  pokonania  Słowaków 
(Gepidów),  Alboin  połowę  zdobyczy  i  cały  kraj  słowacki  ustąpi 
Bajanowi.  Przerażony  tą  zmową  Kunimund  szukał  wsparcia 
u  imperatora  wscłiodniego,  obiecując  ustąpić  mu  Śrem  (Syrmije), 
i  cały  kraj  na  południe  od  Drawy, '^)  lecz  gdy  ten  ociągał  sie 
z  nadesłaniem  posiłków,  Alboin  napadł  na  Kunimunda,  zabił  go, 
z  czaszki  jego  kazał  zrobić  sobie  czasze  do  napoju,  a  pozostałą 
po  nim  córkę  jedynaczkę  Rozamundę  za  małżonkę  pojął.  ^')  Ta- 
kim sposobem  państwo  Słowaków  (Gepidów),  wzniesione  usiło- 
waniem Ardaryka  w  r.  454,  padło  w  r.  568  i  odtąd  Słowacy  nie 
mieli  już  swycłi  królów.  Awary  zajęli  Pocisie  t.  j.  porzecze  Cissy 
od  Karpat  do  Śremu. 

Zagrzany  powodzeniem  Alboin  umyślił  zrobić  wyprawę  do 
Italii,  aby  tam  panowanie  swoje  założyć.  Ustąpił  więc  Awarom 
Pannoniję,    w   której    Longobardy  42  lat  siedzieli,    z   warunkiem, 


')  Gregor.  Turonen.  IV.  23,  jako  dziejopis  Franków  mo/.e  i  ubarwił  zwy- 
cię/.two  niepewne. 

**)     Menander,  excerpta.  23. 

")     Gregor.  Turon.  IV.  29. 

'<>)     Menander,   excerpta.    24,  25,  26, 

")  Chronicon  Gothanum,  w  Origo  gentis  Longobardorum.  U  Pertza.  Mon. 
Ger.  T.  IV.  p.  644. 

3* 


20       

Że  jeśliby  kiedy  Longobardom  wypadło  powrócić,  Awarowie 
ustąpią  im  ten  kraj  bez  boju.'-')  ].os  sprzyjał  Alboinowi  w  Italii, 
umocował  się  tam  i  zawsze  zostawał  w  przyjacieiskicli  stosun- 
kach z  Bajanem,  wspólnie  trzymając  sie  przeciw  cesarstwu  Wsclio- 
dniemii  i  Frankom. 

3.    Zwierzchnictwo    Awarów    w   Słowiańszczyżnie.     Powstanie    Słowian. 
Samo.  król  słowiański  (r.  627). 

Zająwszy  Pannonije,  Awarowie  trzymali  w  swych  rekach 
Dunaj  od  granic  bawarskich  aż  do  Śremu  (Syrmi),  a  umoco- 
wawszy się  w  swych  obozach,  hringach,  nad  Dunajem,  rozkazy- 
wali ludom  na  południe  od  Karpatów  zamieszkałym.  Z  tycli  obo- 
zów trzęśli  oni  potęgą  cesarstwa  Wschodniego  i  mocno  napierali 
na  Turyngiję,  do  której  wodzowie  Bajana  skuteczne  przedsiębrali 
wyprawy  i  jeszcze  w  r.  596  otrzymali  opłatę  od  Franków. '=■) 
Oczywiście  garstka  Awarów  nie  mogłaby  nigdy  nic  podobnego 
dokonać,  gdyby  nie  znajdywała  poparcia  w  ludności  miejscowej, 
gdyby  Słowianie  nie  stawali  ochoczo  do  ich  szeregów.  Łatwy 
wzrost  potęgi  awarskiej  tłómaczy  się  spokojnem  względem  nich 
zachowaniem  się  Słowian,  zagrożonych  wdzierstwami  Franl^ów 
i  Niemców.  Los  ujarzmionych  Durzyńców,  naddunajskich  Ku- 
banów  i  innych  w  Bawarii  ludów  słowiańskich,  nie  mógł  być 
obojętny  Serbom,  Czechom,  Morawjanom,  Rakusom.  Przebiegi 
Awarów,  wymożenie  daniny,  nawet  złupieżenie  okolicy  niczem 
były  w  porównaniu  z  jarzmem  franko-niemieckiem,  z  pozbawie- 
niem krajowców  własności  ziemskiej,  a  niekiedy  i  osobistej  wol- 
ności. W  obec  tego  Słowianie  godzili  się  z  Awarami  i  do  ich 
szeregów  stawali.  Upojeni  wyższością  wojenną  nad  Słowianami, 
Awarowie  do  boju  stawiali  ich  w  przednich  szeregach,  przez  szy- 
derstwo nazywając    ludem    dwojego    wsparcia  (befulci),    dla  tego 


*2)     Chionicou  Gotbanum  jak  wyżej.     W.  G.  IV.  p.  644. 

'^)     Pauli    Warncfridi,    diaconi.     De    Geslis    LongobaKlorum,    ed.    Hamburgi 


161 1,  lib.   IV.  ca; 


niby,  że  ci  Słowianie  nie  mogli  zejść  z  placu,  mając  w  tyle  Awa- 
rów, którzy  w  razie  niepowodzenia,  w  ostatniej  potrzebie  pomoc 
nieśli.  Zarozumiałość  Awarów  i  gwałty  przez  nich  czynione  żo- 
nom i  córkom  słowiańskim,  nieprzyjaźnie  usposabiały  ku  nim 
ludność  miejscową.  Według  powieści  współczesnego  mnicłia  Fre- 
degara,  synowie  Awarów  z  niewiast  słowiańskich  zrodzeni,  nie 
mogąc  znieść  uciążliwego  postępowania  Awarów,  odrnówili  im 
posłuszeństwa  i  rozpoczęli  powstanie.  Przybyły  w  tym  czasie  do 
kraju  Słowian,  w  celach  handlowych  kupiec  Samo  z  towarzy- 
szami,^^) przyłączył  się  do  powstańców,  walecznością  swą  wzbu- 
dził ogólne  podziwienie  i  pomógł  do  zwyciężenia  Awarów.  Sło- 
wianie przez  wdzięczność  wybrali  go  swym  królem ^^)  r.  627. 

4.    Walka  Słowian  z  Frankami  (r.  630).     Derwan  serbski.     Radulf  wiel- 
korządca Turyngii  sprzymierza  się  ze  Słowianami  (r.  641).    Zgon  Samona 
i  upadek  jego  państwa  (r.  662).    Przewaga  Franków. 

Dzieje  nie  wspominają  gdzie  było  ognisko  państwa  Samo- 
wego,  domysłowo  tylko,  z  niektórych  napomknień  wnieść  można, 
że  Morawy  i  Czechy  były  jądrem  jego  królestwa,^^)  atoli  rzecz 
pewna,  że  jak  Morawianie,  Czechowie,  tak  równie  i  Słowianie 
illyryjscy.  Łużyczanie,  Slęzanie,  Serby,  Pomohanie,  Poradnicza- 
nie,  prawdopodobnie  aż  do  Burzyńskiego  lasu  ze  swoimi  lechami 
i  zwierzchnikami  w  krótkim  czasie  weszli  do  składu  nowo  za- 
wiązanego państwa.  Ale  państwo  to,  w  kolebce  swej  miało  już 
gotowego  wroga  we  Frankach,  którzy,  jak  się  zdaje,  szukali 
powodu    do    wojny.     Powód    podali    sami    Słowianie    ograbiwszy 


'*)  z  Sennonagus  pagus,  który  według  objaśnienia  Dom-Ruinarta,  w  wie- 
kacli  średnich  zwal  sie  Sonegi,  Sennonegia.  Ślady  tej  nazwy  przechowują  sie  dotąd 
w  nazwie  lasu  Soigne  i  miasta  Soignies  015  kilometrów  na  pólnoc-zachód  od  Mons 
w  Belgii.  Chroniąue  de  Fredegaire,  przekład  Gi7,ot'a  r.  1861.  T.  II.  str.  471.  Pe- 
wniej jednak,  według  uwagi  Palackipgo,  Samo  pochodził  z  Weletów,  w  Batawii  za- 
mieszkałych. 

^■')     Fredegar.    Chronicon  48;  Lelewel.    Narody  VIII,  27. 

'^)  Bielowski.  Wstęp  krytyczny  do  dziejów  Pol.  r,  1850,  str,  470.  —  Sza- 
farzyk.    St.  Sł.  §  39.  2. 


22        

i  po/abijaws/y  kupców  frankskich.  Poseł  Dagoberta,  króla  Au- 
sitrazyi,  Sichar  długo  nie  mogąc  zyskać  posłuchania  u  Samona, 
przebrał  się  w  strój  narodowy  słowiański  i  niespodzianie  przed 
nim  stanął.  Na  zaniesioną  przez  niego  skargę  Samo  .oświadczył, 
że  gotów  jest  wymierzyć  sprawiedliwość,  atoli  wprzód  chce  wie- 
dzieć, jak  dalece  w  zajściach  z  Frankami  wina  była  po  stronie 
Słowian,  lub  Franków?  Sichar  poczytując  to  za  obrazę  swego 
monarchy,  zawołał:  ,.i  ziemia  ta  i  lud  ten  poddane  być  winny 
panu  memu."  Z  godnością  rzekł  Samo:  „ziemia  ta  i  lud  ten 
uznawać  może  pana  twego  o  tyle,  o  ileby  go  przyjaźń  ze  mną 
łączyła."  Ale  Sichar  z  zapalczywością  rzekł:  „Niepodobieństwo, 
aby  chrześcianie  i  słudzy  boży  w  przyjaźń  z  psami  wchodzili." 
„Jeśli  jesteście  sługami  bożymi,  a  my  psami  bożemi,  zawołał  Sa- 
mo, wolno  nam  jest  kąsać  was,  ilekroć  przeciw  woli  bożej  dzia- 
łacie," —  poczem  wypędził  posła.  Dowiedziawszy  się  o  tem,  Da- 
gobert uniósł  się  dumą  i  powołał  całą  Austrazyję  przeciw  Sa- 
monowi  i  Słowianom.  Wojsko  Franków  trzema  kolumnami  cią- 
gnęło do  krajów  słowiańskich.  Longobardy  także  na  wezwanie 
wystąpili  ze  swych  stanowisk  w  Italii,  lecz  Słowianie  gotowali 
się  do  statecznego  oporu.  Jakiś  oddział  Alemannów,  pod  wodzą 
Kradoberta  odniósł  zwycięztwo,  Longobardy  także  zwycięzko  po- 
stępowali i  mnóstwo  jeńców  chwytali,  ale  Austrazyanie  okrąży- 
wszy Wogastisburg,  ^ ')  gdzie  w  znacznej  liczbie  zamknęli  się  naj- 
w^aleczniejsi  Słowianie,  po  trzydniowym  boju  zupełnie  rozbici 
zostali;  niedobitki  ich  ratowały  się  ucieczką,  rzuciwszy  obóz 
i  rynsztunki  wojenne  r.  630.  W  pogoni  za  Frankami,  Słowianie 
zniszczyw^szy  mnogie  okolice  w  Turyngii  i  sąsiednich  krajach, 
wpadli  do  państwa  Franków.  Wtedy  Derwan  zwierzchnik  Ser- 
bów^  niegdyś  podległych  f>ankom,  z  ludem  swym  poddał  się 
pod  władzę  Samona.^**) 

W  dziejach  nie  objaśniono  gdzieby  mianowicie  były  posady 

>')     Gdzie  dziś  Domazilice  w  Czechach,  a  według  innych  nad  Dunajem  w  Ba- 
waryi  niedaleko  Ingolstadu,  patrz  mapę  ^y  dziele  Szen^bery.     Zapadni  Slovane. 
**)     Fredegar.     Chroń 68. 


—     23     — 

Serbów,  którym  Derwan  przewodził.  Badacze,  nie  mając  innych 
w  tym  względzie  świadectw,  szukają  wsparcia  u  pisarza  VI  wieku 
Yibiusa  Seąuestra,  według  którego  Laba  dzieliła  Swewów  od 
Serbów, ^^)  Z  tego  badacze  wnioskują,  że  niegdyś  Swewy  mie- 
szkali na  zachód  od  Łaby,  a  na  wschód  o  tej  rzeki  Serby  i  że 
z  ustąpieniem  w  V  wieku  Swewów  na  zachód,  Serby  napłynęli 
do  krainy  miedzy  Łabą  a  Solawą.-") 

My  tego  domysłu  przyjąć  nie  możemy,  przesiedlania  się 
Swewów  i  Serbów  niedopuszczamy,  będąc  przekonani,  że  już  za 
czasów  Strabona  i  Tacyta,  Serby  między  Solawą  a  Łabą,  dali  się 
poznać  pod  nazwiskami  drobnych  plemion:  Mogilanów  i  Sibinów  — 
(Serbinów? ).  Yibiusowi  wdzięczni  jesteśmy  za  wczesne  wymówienie 
nazwy  Serbów  nadłabskich  (Cervetiis),  ale  na  zapisku  jego  nic 
opierać  nie  ważymy  się. 

Serby  byli  częścią  Swewów,  do  których  mnóstwo  innych 
ludów,  aż  do  morza  Bałtyckiego  i  Wisły  należało,  a  z  któregoby 
brzegu  Łaby  Serby  siedzieli,  Vibius  nłepo wiedział  i  dla  tego  z  za- 
pisku jego  nic  wyciągnąć  nie  możemy.-')  Późniejsze  wiadomo- 
ści wskazują  na  krainę  między  Łabą  i  Solawą,  jako  na  ojczyznę 
Serbów,  tak  zwane  Serbsko  i  niema  wątpliwości,  że  z  tej  wła- 
śnie krainy,  pogranicznej  z  Frankami  (w  Turyngii),  Derwan  hołd 
Samonowi  złożył.  ^^) 

Ledwo  rok  upłynął  po  bitwie  Domażlickiej  (Wogastisburg), 
a  już  Słowianie  powtórnie  łupieżyli  w  Durzyńsku  (632)  i  dla  ich 


1")  Albis  Gernianiae  Suevos  a  Servitiis  (w  innych  Cervetiis)  dividit,  mergitur 
in  Oceanum. 

'^)     Szafarzyli.  Star.  Slow.  §  9,   4,  ij  43,  3, 

^*)  Zapisek  Yibiu.sa  Seąuestra,  przez  niego  dla  syna  przeznaczony,  nie  celuje 
znajomością  geografii.  Łatanina  na  jaką  zdobywali  się  ludzie  starożytni,  pozbawieni 
możności  zebrania  pewnych  wiadomości  geograficznych,  czyż  może  służyć  za  podsta- 
wę badań.     Niektórzy  (Lelewel)  myślą,  że  Vibius  pisał  w  III  w. 

--)  Powątpiewając,  aby  u  Słowian  istniało  imię  Derwan,  Szafarzyk  domyśla 
się,  że  może  nazwa  ta  omyłkowo  napisana,  zamiast  książę  Drewanow,  gałęzi  Serbów 
załabskich;  podobnie  jak  u  Chorwatów  był  Chorwat,  u  Lechów  Lech,  u  Czechów 
Czech.  §  43,  ,.  Ależ  Fredegar  wyraźnie  powiada:  Dervanus  dux  gentium  Surbio- 
rum,  qui  ex  genere  Sclavorum  erant.     Jasno  i  bez  komentarza! 


—       24       — 

pow.ściąonienia,  Ddgobert,  zebraws/y  wojsko  w  Mecu,  sam  sta- 
nął na  czele,  przez  Ardeny  spieszy!  nad  Ren,  by  dokonać  prze- 
prawę pod  Moguncyą.  Wyborowi  wojownicy  Neustryi  i  Bur- 
gundyi  ze  swymi  grafami,  połączyli  się  z  posiłkami  od  Saksów, 
którzy  za  przyrzeczenie  walczyć  energicznie  ze  Słowianami,  oswo- 
bodzeni zostali  od  corocznej  daniny  władzcom  Franków  500  krów, 
do  czego  zobowiązani  byli  jeszcze  za  Klotariusza.  Z  niewiado- 
mych jednak  powodów  wyprawa  ta  niedoszła  do  skutku,  a  w  na- 
stępnym r.  633  Słowianie,  pod  przewodnictwem  Samona,  opa- 
nowawszy całe  Durzyńsko,  ogromne  spustoszenie  w  państwie 
Franków  sprawili.  Dagobert  zamiast  spiesznego  pocłiodu  dla 
wstrzymania  nieprzyjaciela,  wrócił  do  Mecu,  gdzie  za  poradą  bi- 
skupów, syna  swego  Sigberta  mianował  królem  Austrazyi,  ale 
wkrótce  potem  wielkorządzcą  Durzyńska  naznaczył  Radulfa.  Ten 
dał  odpór  Słowianom,  lecz  później  porozumiawszy  się  z  nimi,  po- 
wstał przeciw  Sigbertowi,  wojska  jego  pokonał  i  w  taką  wzbił  się 
pycłię,  że  się  Icrólem  Turyngii  uważał,  a  dla  utrzymania  zajętego 
stanowiska  zawarł  związek  ze  Słowianami-")  r.  641. 

Związane  naprędce  potężną  wolą  i  genialną  przezornością 
Samona,  państwo  słowiańskie  ze  śmiercią  swego  twórcy  r.  662 
rozpadło  się.-^)     Czecłiowie,    Morawianie,  Serby,    Milczanie  i  inni 


-•'')     Fredegar.     Chroń.  74.  87. 

-^)  Chociaż,  według  Fredegara,  Samo  był  natione  Francus,  ale  badacze  zwa- 
żając na  jego  imię  słowiańskie,  mniemają,  że  mógł  być  Słowianinem,  z  towarzyszami 
zbiegłym  z  Icrajów  zostających  pod  panowaniem  Franków,  dla  niesienia  pomocy  spół- 
rodakom  w  powstaniu  przeciw  Awarom.  Palacki  mniemał,  że  Samo  pochodził  ze 
słowiańsl<ich  Weletów  w  Batawii,  którzy  długo  opierając  sie  Frankom  i  Fryzom> 
za  Dagoberta  poddać  sie  musieli.  Szafarzyk  zauważał,  że  w  dawne  wieki  tak  zwani 
goście,  kupcy,  razem  bywali  i  bojownikami,  a  w  czasie  wojny  często  całym  pół- 
kom przewodniczyli,  Szafarzyk,  przyjmując  na  uwagę  przyjazne  przez  Słowian 
przyjęcie  Samona,  jego  nienawiść  względem  Franków,  widzi  w  nim  Słowianina, 
przybyłego  z  pod  władania  Franków,  nad  Labą.  Szafarzyk.  Star.  Słów.  §  39,  j. 
s.  435- 

Niektórzy  badacze,  niezrozumiawszy  Fredegara,  mylnie  twierdzili,  jakoby  Samo 
był  poddanym  Dagoberta.     Leulsch.     Margraf  Gero.  222. 

Wszakże  Fredegar  nigdzie  nie  powiedział  o  teti,  a  wyrażenie  jego  natione 
Francus,  wypada  tłómaczyć,   według  pojęć  VII  w.,  że    Samo  pochodził   z  państwa 


—     25     — 

okoliczni  Słowianie  wrócili  do  swej  dawnej  ud/ielności.  Z  wiel- 
kiego dzieła  Samowego  śladu  nie  zostaJ^o.  Oczywiście  ludy  sło- 
wiańskie w  owej  epoce  nie  dorosły  jeszcze  do  pojęcia  konie- 
czności wyrzeczenia  sie  swej  udzielności  plemiennej  na  korzyść 
państwa.  W  innym  czasie  i  miejscu  powolne  rozwijanie  sie  lu- 
dów, na  zasadzie  icVi  rodowego  bytu,  mogło  było  przygotować 
żywioły  dla  stworzenia  silnej  społeczności,  ale  tu  niebezpiecznie 
było  zostawać  dalej  w  plemiennym  bycie,  bo  za  Solawa  stały  zor- 
ganizowane siły  Franków,  gotowe  do  najazdów  i  zaborów.  Z  lu- 
dów niemieckich:  Fryzy, ^Alemanny  i  Szwaby  stali  już  pod  roz- 
kazami królów  Franków,  a  icli  duki  z  drużynami  oreżników,  opa- 
nowawszy słowiańskie  ziemie  w  Durzyńsku,  Bawaryi  i  Rakusacli, 
przez  związki  pokrewieństwa  i  jedność  religijną  z  Frankami,  po- 
czuwali sie  do  solidarności  w  obec  szeroko  rozsiadłycli  łudów 
słowiańskicłi.  Wreszcie  energia  królów  Franków,  wspierana 
wpływem  duchowieństw^a  i  ideą  monarchii,  mającej  zastąpić  da- 
wne cesarstwo  Rzymskie,  przygotowywały  wzrost  potęgi,  z  którą 
Słowianom  liczyć  się  wypadało.  Z  ludów  niemieckich  jedni  Saksy 
zostawali  jeszcze  w  plemiennym  bycie  i  niepodległości,  ale  nowy 
porządek  rzeczy,  który  owionął  zachodnią  Europę,  niedługo  po- 
zwolił Saksom  używać  dawnej  swobody.  Niepojmowali  tego  Sło- 
wianie i  wyżej  stawiać  swe  pograniczne  spory  z  Saksami,  niż 
ogólne  niebezpieczeństwo,  sami  pomagali  do  ich  ujarzmienia. 
W  dziejach  zapisano,  że  gdy  major  domus  Pepin  Krótki,  ciągnął 
przez  Durzyńsko  w  okolice  Mansfelda  dla  poskromienia  swego 
brata  Gryfa,  który  będąc  niezadowolonym  z  wyznaczonej  mu 
dzielnicy,  poruszył  przeciw  Pepinowi  Saksów,  na  spotkanie  wojsk 
Pepina  wyszli  zwierzchnicy  surowych  ludów  słowiańskich,  gotowi 
mu  pomagać  ze  stutysiącami  wojowników.  Zagrożeni  potęgą  Fran- 
ków i  Słowian,  Saksy  prosili  o  pokój  i  upokorzyli  się  przed  Pepi- 

Franków,  w  którym  oprócz  Franków  i  Niemców,  petno  było  Słowian  w  Turyngii, 
nad  Menem,  górnym  Dunajem  i  w  Batawii  przy  ujściach  Renu.  Nazwa  Samo,  jak 
uważa  Szafarzyk  (Star.  Słów,  §  39  s,  436)  właściwa  Słowianom.  Dodamy,  że  i  te- 
raz u  Rusinów,  często  sie  zdarzają  nazwiska:  Samuś,  Samson. 


—        20       — 

nem'-"*)  r.  748.  Byli  to  bezwątpienia  Obodryci  i  pograniczni  Ser- 
bowie, którzy  w  tym  czabłe  stanowili  związek  z  Polanami  przeciw 
Czechom  i  ich  przyjaciołom  Lutykom 

Odwieczne  spory  graniczne  miedzy  Obodrytami  i  Weletami 
pobudzały  ich  do  szukania  postronnej  pomocy.  Czesi  oświadczyli 
sie  przyjaciółmi  Weletów  i  wspólnie  z  nimi  trzymali.  Serbowie 
trzymali  stronę  Obodrytów  i  zgodnie  z  ich  widokami  działali, 
wzmagając  swa  siłę  związkiem  z  Łużyczanami  i  Polanami.  Duch 
niezgody,  powaśniwszy  północno-zachodnie  Słowiany,  ustępywał 
czasem  pod  wpływem  okoliczności,  ale  w  gruncie  przetrwał  długo 
i  dawał  się  czuć  jeszcze  w  XI  wieku. 

Miedzy  Serbami  i  Saksami  toczyły  sie  drobne,  pograniczne 
spory,  na  większe  jednak  między  nimi  zajścia  dzieje  nie  wskazują. 
Saksy  mieli  więcej  do  czynienia  ze  Słowianami  dolnej  Łaby,  Obo- 
drytami i  ich  sąsiadami ;  przytem  niebezpieczeństwo  groziło  im 
ciągle  ze  strony  Franków,  tam  więc  swą  baczność  zwracać  mu- 
sieli. Frankowie  zaś,  zajęci  organizacyą  ogromnego  państwa  z  ró- 
żnych burzliwych  żywiołów  złożonego,  nie  mieli  potrzeby  i  ochoty 
zaczepiać  Słowian,  w  których  nawet  sprzymierzeńców  przeciw 
Saksom  znajdywali.  Od  ostatnich  więc  rozpraw  z  Frankami  za 
Samona  w  VII  wieku,  lat  sto  z  górą  używali  Słowianie  pokoju 
i  aż  do  końca  prawie  VIII  wieku  utrzymali  się  w  posadach,  ja- 
kie po  podbiciu  Durzyńców  r.  531  w  ich  mocy  zostały.  Ale  oto 
pod  koniec  VIII  wieku  kończą  się  czasy  pomyślne.  Burza  nad- 
ciągająca z  Zachodu,  zastała  ludy  słowiańskie  poróżnione  między 
sobą,  nie  mające  ani  centru,  ani  władzy,  około  których  mogłyby 
się  skupić  ogromne  ich  siły,  dla  wspólnej  obrony.  Było  ludu 
mężnego  i  gotowego  do  wszelkich  ofiar  wiele,  było.  środków  ma- 
teryalnych  podostatek,    była  umiejętność  prowadzenia  wojny,    ale 

-5)  Annales  Mettenses  s.  a.  748.  —  Eginhard  annales  a.  748  nie  wspomina 
o  przybyciu  zwierzchników  słowiańskich,  a  tylko  wzmiankuje,  że  Grifon  z  Saksona- 
mi  obozował  nad  r.  Oker  w  Orheim,  a  Pepin  Krótki,  idąc  przeciw  niemu  z  Turyngii, 
zatrzymał  sie  nad  r.  Meissaha  (teraz  Meissau)  w  miejscu  Skahningen,  teraz  Schóningen 
w  Brunświckiem,  niedaleko  granicy  Allmark. 


—      27      — 

brakowało  wodza  wyższego  umysłu,  któryby  na  wzór  Samona 
umiał  połączyć  tłumy,  ująć  je  w  karby  posłuszeństwa  i  dać  do 
pojęcia,  że  sprawa  narodowa,  była  wyższa  nad  wszelkie  spory 
plemienne. 

Wśród  takiego  położenia  nadłabskiej  Słowiańszczyzny,  roz- 
poczęła sie  33letnia  wojna  (772  —  804)  Karola  W.  z  Saksami, 
w  celu  icli  oclirzczenia  i  wcielenia  do  cesarstwa.  Wojna  ta  mo- 
gła oświecić  nadłabskie  Słowiany,  że  najazd  Franków  nie  ogra- 
niczał sie  czemkolwiek,  a  dążył  do  zupełnego  podboju  tycli 
ziem,  które  mu  sie  po  drodze  nawinęły,  że  wobec  groźnej  potęgi 
■Karola  W,,  icli  domowe  waśnie  mogły  podać  powód  wtrące- 
nia się  do  icłi  spraw  wewnętrznycli,  lecz  Słowianie  nie  pojmując 
tego,  podnosili  swe  spory  domowe  wyżej  nad  ogólne  niebezpie- 
czeństwo. To  też  kiedy  liufce  Karola  W.  w  zaborczym  zapędzie 
dotarły  do  Łaby,  Słowianie  zamiast  połączenia  się  dla  wspólnej 
obrony,  niezaprzestali  swycłi  sporów;  Obodryci  nawet  oświadczy- 
wszy się  z  przyjaźnią  dla  Franków,  drogę  Karolowi  W.  na  Po- 
morze wskazali. 

§    31. 

Zagrożenie  niepodległości  Słowian   przez  Karola  W. 

I.     Najazdy  Karola  W.  na  ziemie  słowiańskie  nad  Łabę    r.    780.     Napad 

Serbów  na  Turyngiję  r.  782.     Wyprawa    Karola    W.    przeciw    Weletom 

r.  789.     Wyprawa  Obodrytów  przeciw  Nordludom  r.  798. 

Ścigając  niepokornycłi  Saksów,  wojsko  Karola  W.  dotarło 
do  rzeki  Owakry  (Oker)'),  nad  którą  łeżały  siedziby  wscłiodnich 
Saksów,  potem  posunęło  się  ku  Łabie  i  tam,  przy  ujściu  r.  Ory, 
Karol  W.,  rozwinąwszy  swój  obóz,  regulował  sprawy  Saksów 
z  nad  r.  Owakry  ze  Słowianami  z  nad  Łaby  r.  780.-)  Były  to 
pierwsze  odwiedziny  ziemi  słowiańskiej  przez  Karola  W.  i  pier- 
wsze wdanie  się  w  sprawy  Słowian,  widocznie  spokojne,  ale  o  co 


1)  Wpadająca  z  lewej  strony  do  r.  Aller. 

2)  Eginhard.     Annales.  a.  780.     U  poety  Saxona  rzeka  nazywa  sie  Hora, 


—       28      — 

by  tu  cln>il/ilo  nie  wiemy.  Domyślać  sie  tylko  możemy,  że  nie- 
poro/aimieiiia  mięil/y  Obodrylami  i  Weletami  podały  powód  kró- 
lowi Franków  do  podtrzymywania  swych  przyjaciół  Obodrytów, 
przeciw  Weletom  przyjaciołom  Saksów. 

Dwóch  lat  nie  upłynęło  jeszcze  po  odejściu  Karola  W.  z  nad 
Laby,  a  już  dochodziły  do  niego  wieści  o  napadzie  Serbów  na 
Durzyńsko  i  na  pograniczną  Saksonię,  gdzie  ogromne  spustosze- 
nie sprawili.-')  Rozkazał  on  Franlcom  wschodnim  i  Saksom  po- 
skromić łupieżników,  ale  niespodziewane  powstanie  Witykinda, 
zmusiło  Franków  zwrócić  oręż  przeciw  zbuntowanym  Saksom, 
którzy  okropną  klęskę  Frankom  zadali.  Zniewolony  był  wice 
Karol  W.  osobiście  spieszyć  dla  poskromienia  Saksów,  a  dowie- 
dziawszy się,  że  sprawca  powstania  Witykind  uciekł  do  Norma- 
nów, postanowił  surowo  ukarać  buntowników  i  dla  tego  4500 
Saksów,  oskarżonych  o  udział  w  buncie,  kazał  stracić  w  Werden 
nad  r.  AUer.  Potem  ścigał  Saksów  niepokornych,  mordował 
tysiącami  i  w  ciągu  dwóch  lat  (783 — 784)  siedziby  ich  niszczył, 
palił  i  zdobył  Szeningen,*)  w  kraju  wschodnich  Saksów.  Z  tego 
powodu  zamierzona  przeciw  Serbom  wyprawa  spełzła  na  niczem. 

Tymczasem  "Welety,  odwieczni  nieprzyjaciele  Franków, 
o  czem  wiedziano  na  dworze  Karola  W.,  dopuszczali  się  gwałtów 
przeciw  wszystkim  sąsiadom,  którzy  tylko  byli  przyjaciółmi 
Franków,  szczególnie  przeciw  Obodrytom,  tak  że  i  napomnienia 
królewskie  w  tej  mierze  do  niczego  nie  posłużyły.'^) 

Postanowiwszy  więc  powściągnąć  Weletów,  Karol  W.  przy- 
prowadził wojsko  nad  Łabę  i  na  niej  dwa  mosty  zbudował. 
Z  nich  jeden,  obwarowawszy  okopami,  osadził  załogą  i  dopiero 
potem  szedł  do  kraju  Weletów  r.  789,**)    połączywszy  się  w  dro- 


^)  Eginhard  wyraźnie  mówi,  że  napadli  Serby  z  kraju  miedzy  Łabą  i  Solawą, 
a  później   dodaje,    że  byli  sąsiadami   Saksów.     Annales.  a.  782. 

*\  Schoningcn  2  mile  polud.  od  Helmszted  w  Brunświckiem  na  wschód 
od  r.  Oker. 

•"*)     Eginhard.     Vita  Caroli  Magni  XII. 

«)     Eginhard.     Annal.   a.  789;  Annal.  Petaviani  a.   789. 


—       29       — 

dze  z  Obodrytami  pod  wodza  Wliczana,')  W  jakim  by  miejscu 
odbyła  sie  przeprawa  Franków  —  nie  wiadomo,  ale  najpewniej 
że  gdzieś  nad  dolna  Łaba,  w  sąsiedztwie  Obodrytów,  aby  mieć 
pod  ręka  pomoc  swych  sprzymierzeńców,  co  łatwo  wnioskować 
można  z  ostrożności,  jakie  przedsiębrał  Karol  W.  dla  zapewnie- 
nia odwrotu. 

Welety  stawili  nadzwyczaj  mężny  opór,  wyprowadzili  w  pole 
liczne  wojsko,^)  lecz  nie  mogli  wstrzymać  naporu  wojsk  króle- 
wskich, które  wdarłszy  sie  w  sam  środek  kraju,  aż  do  r.  Pieny*'), 
zbliżały  się  do  stolicy  Dragowita,  ze  znakomitości  pochodzenia 
i  podeszłego  wieku  używającego  największej  powagi  między  wo- 
dzami Weletów,  Dragowit,  niechcac  dalej  prowadzić  wojny,  wy- 
szedł ze  swym  synem  i  przybocznymi  na  spotkanie  Karola  W., 
dał  zakładników  i  przysięga  zobowiązał  się  do  posłuszeństwa 
królowi  Franków.  Inni  książęta  i  wodzowie  Weletów,  idąc  za 
przykładem  Dragowita,  także  poddali  się,  poczem  Karol  W.  po- 
po wracał  ku  Łabie  po  tej  samej  drodze,  po  której  przyszedł,  prze- 
był rzekę  po  moście,  a  urzadziw^szy  sprawy  Saksów,  powrócił  do 
Francyi  r.  789.'") 

W  kilka  lat  później  Saksy,  tyle  razy  poskromieni,  znowu 
okazali  nieposłuszeństwo  Frankom,  a  załabscy  Saksy,  zwani  Nord- 
albingami  i  Nordludami,  słyszeć  nawet  nie  chcieli  o  jakiej  bądź 
zależności  od  Franków.  Rozpoczęła  się  więc  nowa  przeciw  Sak- 
som wyprawa,  pod  wodza  samego  Karola  W.,  którego  wojska 
doszły  aż  do  Bardengau,^')  niedaleko  Łaby.  Tam  w  Bardewik 
Karol  W.  oczekiwał  przybycia  posiłków  od  Obodrytów,  których 
ksiaże  Wilczan    spieszył    na    połączenie  się  z  Frankami,    lecz  na 


^         ')     Chronić.  Moissiacensis,  w  Pertz'a  Monum.  Germ.  I.  302. 

**)     Annal.   Fuldenses.  M.  G.  I.  350  magnis  eos  proeliis  domuit. 

8)  Annal.  Chesnii  M.  G.  I  34  ,  et  fuit  usque  ad  Panam  fluvium.  —  Piena, 
przechodząc  przez  środek  ziemi  Weletów,  wpada  do  morza  niedaleko  miasta  AYolgast. 

i"j  Carolus  rex  iterum  per  Saxoniam  pervenit  usque  ad  !5clavos  qui  dicuntur 
Wilti,  et  yenerunt  reges  terrae  illius  cum  rege  eorum  Tragovito.  Annal.  Laurisheim. 
a.  789.     Także  Eginhard,  Annal.  a.   789  i  poeta  Saxo   w  Annalcb  Caroli  Magni, 

^1)      We  wschodniej  części  króiewstwa  Haiinowerskiego. 


=-    :^ó    — 

przeprawie  przez  Łabę,  wpadłszy  w  zasadzkę  przez  Kordludów 
postawioną,  zginą}  r.  795.'-)  Śmierć  tego  wassala  Franków^"') 
i  sprzymierzeńca  Karola  W,,  napełniła  ostatniego  żalem  i  we- 
dług- wyrażenia  sie  spółczesnego  pisarza,  dodała  mu  energii  do 
ukarania  Saksów,  lewego  brzegu  Łaby,  za  ich  zmowę  z  Nordlu- 
dami.  Ponawiane  pustoszenie  siedlisk  Saksów  lat  kilka  ciągnęło 
się,  lecz  Nordludów  ukarać  jeszcze  nie  było  możności.  Na  ten 
raz  dość  było  roboty  z  lewej  strony  Łaby,  gdzie  po  trzyletniem 
mordowaniu  i  uprowadzaniu  z  kraju  ludności,  udało  się  spokój 
przywrócić.  Ze  zniszczeniem  do  szczętu  prawie  kraju  między 
Wezerą  a  Łabą,  nietrudno  było  zaglądnąć  Frankom  do  kraju 
Nordludów,  ale  Karol  W.  postępował  nadzwyczaj  ostrożnie  i  za- 
miast zbrojnej  wyprawy,  umyślił  drogą  układów  skłonić  Nord- 
ludów do  uległości  i  chrześciaństwa.  Nordludy  jednak  posłów 
pozabijali,  innycli  uwięzili,  domagając  się  wykupu,  nawet  po- 
wracającego z  Danii  posła  Franków  Godszalka  zamordowali. 
Karol  W.  zbierał  ogromne  siły  nad  Wezerą,  przy  Minden,  lecz 
i  tym  razem  nie  poszedł  za  Łabę,  ukaranie  zaś  Nordludów  po- 
ruczył  swym  wiernym  sprzymierzeńcom  Obodrytom,  do  których 
wyprawił  posłów  z  poruczeniem  poruszyć  wszystkie  siły  słowiań- 
skie.'*) Nim  wyprawa  przygotowywała  się,  Karol  W.  zbliżył  się 
do  granic  Słowian  i  w  miejscu  Bardenwik  (Partunwich)  sądził 
ich  sprawy.'"') 

Po  zgonie  Wliczana,  w  ziemi  Obodrytów  najwyższą  władzę 
objął  Drażko,  zapewno  nie  bez  wpływu  Karola  W.  Posłuszny 
rozkazom  królewskim  Drażko  wnet  wystąpił  z  całą  swą  silą  prze- 


^-)     Eginhard.   Annal.  a.  795. 

'')  Wassum  domini  regis  Wizzin  regem  Abotridarum.  Annal.  Laurislieim. 
Mo.  Ger.  I.  36.     Wigger.   Meklenburgische  Annalen.  s.  4. 

'*)     Eginh.  Annal.  a.  796. 

'•'•)  W  Annales  Geulferbytani  (Mo,  Ger.  s.  45)  pod  r.  798  zapisano:  perre- 
xit  in  antea  in  Saxonia  usque  in  Partunwich,  inde  in  ńnem  Winidis,  et  ibi  plaidavit, 
sicut  ipse  voluit;  et  tulit  obsides  multos  de  Saxones,  et  pervenit  ad  Aquas.  Sadze, 
że  Partunwich  jest  \iszl(odzona  nazwą  Hardenwik.  Toż  samo  w  Chronicon  Moissia- 
ceasia.  a.  798. 


—     3^     — 

ciw  Nordludom,  którzy  na  spotkanie  jego  dążyli.  Oba  wojska 
zeszły  sie  w  miejscu  Swentana  (Swinden)^*^),  na  pograniczu  po- 
siadłości dwóch  spierającycli  sie  narodów.  Drażko  osobiście  ob- 
jął główne  dowództwo,  a  prawe  skrzydło  prowadził  do  boju  przy- 
słany przez  Karola  W.  wódz  Eberwńn.  Bitwa  zaszła  bardzo  za- 
cięta. Słowianie  odnieśli  zupełne  zwycieztwo,  o  czem  Eberwin 
donosząc  swemu  monarsze,  dodał,  że  w  boju  4000  Saksów  legło, 
a  w  pogoni  za  uciekającymi  mnóstwo  wybito,  inni  do  domu  ode- 
szli w  opłakanym  stanie.^")  Drażko  ze  znakomitszymi  wodzami 
pospieszył  oświadczyć  Karolowi  W.  swój  łiołd  w  Turyngii,  gdzie 
był  przyjmowany  Z  nadzwyczajnemi  lionorami.^'*) 

Będąc  zajęty  ważniejszemi  sprawami  państwa,  Karol  W. 
polecił  synowi  swemu  Karolowi  udać  się  nad  Łabę  dla  załatwie- 
nia spraw  miejscowych.  Na  wieść  o  zbliżaniu  się  królewicza, 
Welety  i  Obodryci  pospieszyli  do  niego,  jako  do  sędziego,  dla 
rozstrzygnienia  ich  sporów.  Królewicz  wysłuchiwał  skargi,  sta- 
nowił wyroki,  a  tymczasem  wszedł  w  stosunki  z  Nordalbingami, 
którzy  pod  wrażeniem  niedawnej  klęski  w  miejscu  Swentana  po- 
niesionej, oświadczyli  się  z  uległością  r.  799.'") 

Takimi  sposobami,  z  pomocą  Słowian,  Karol  W.  przełamał 
opór  Nordalbingów  i  trzymał  w  posłuszeństwie  Saksów  lewego 
brzegu  Łaby,  przygotowując  zupełne  ich  wcielenie  do  cesarstwa. 
Z  innej  strony  Saksy  służyli  Karolowi  W.  doskonałym  środ- 
kiem do  powściągania  pogranicznych  Słowian,  ilekroć  zechcieliby 
przeczyć  woli  królewskiej.  Nadzwyczaj  zręczna  polityka  lva- 
rola  W.  oddawała    w   jego    ręce    obszerne    kraje  nad  Łabą,    bez 


'^)  Teraz  Bornhowcd  na  polud.- zachód  od  jeziora  Pluńskiego.  U  poety 
Saxona  pisze  sie  Swentana.     Niektórzy  rozumieją  pod  tern  „Święte  pole." 

*")  Eginh.  Annal.  a.  798;  Annal.  Laurisheim.  a.  798  (M.  G.  I.  37)  liczy  po- 
ległych Saksów  2901.     Chronić.  Moissiacen.  liczy  2800  (M.  G.  I.  303). 

'*)  Annal.  Laurisheim.  a,  798  „et  in  North-Thuringas  ibi  pervenerunt  ipsi 
Sclavi  ad  doniinum  regem,  et  honorarit  eos  doniinus  rex,  ut  digni  erant  mirińce," 

1")     Eginhard.    Annal.  a.  799. 


.szczególnego  wysilenia.  Tymczasem  na  zachodzie  Europy  goto- 
wały -sie  wy])adki.  wpływ  których  miał  niebawem  dosięgnąć 
i  nad  Labę. 

2.  Podniesienie  idei  cesarstwa  rzymskiego.  Związek  Karola  W.  z  papie- 
żem.    Drażko    król    Obodrytów   otrzymuje    od    Karola   W.  Nordalbingiję 

r.  804. 

W  dzień  Bożego  Narodzenia  r.  800  papież  Leon  w  bazy-  ' 
lice  Św.  Piotra  włożył  na  głowę  Karola  W.  koronę  cesarska, 
a  lud  rzymski  okrzyknął  go  Augustem,  imperatorem  Rzymian."") 
Papież  tym  sposobem  zaskarbił  przyjaźń  i  współdziałanie  wido- 
kom kościoła  najpotężniejszego  w  tym  czasie  monarchy.  Po- 
mazaniec papieski  rozumiał,  że  podejmując  tytuł  cesarski,  przy- 
chodzi panować  światu  w  imię  praw  należących  niegdyś  Rzy- 
mowi, Poszli  więc  naprzód:  jeden  z  krzyżem,  drugi  z  mie- 
czem. Co  kościół  podbił  nauką  Chrystusa,  to  cesarz  zaraz  przy- 
łączył pod  swoje  panowanie,  co  cesarz  zawojował  mieczem,  to 
papież  zaraz  przyciągnął  pod  władzę  kościoła.  Cesarz  widział 
w  religii  środek  do  połączenia  podbitych  narodów  w  Icarby  po- 
słuszeństwa cesarskiej  woli,  —  papież  miał  nadzieję  panować 
światu  przez  oręż  cesarski.  Bałwochwalcza  Słowiańszczyzna  przed- 
stawiała wyborne  pole  dla  celów  cesarza  i  kościoła;  dość  było 
ludu  do  przysporzenia  trzody  kościelnej,  dość  ziemi  do  powię- 
kszenia majestatu  cesarskiego.  Ale  pogańskie  bóstwa  i  dawna 
swoboda  znajdywały  u  Słowian  zamiłowanie  bez  granic:  misyo- 
narze  kościoła  rzymskiego  nie  śmieli  zaglądać  za  Solawę  i  La- 
bę, —  oręż  cesarski  miał  otworzyć  im  drogę. 

Podjęcie  tytułu  cesarskiego  otoczyło  świetnością  majestat 
Karola  W.,  wsławionego  już  ujarzmieniem  tylu  krajów  i  ludów. 
Przybywające  do  niego  w  r.  802  poselstwa  od  imperatorowej 
wschodniej  Ireny,  króla  perskiego  z  bogatemi  darami,  miast  wło- 
skich z  oświadczeniem  hołdu  zatrzymywały  cesarza  w  Akwisgra- 


"j     Jgiiiliard.     Annal.  a.  8oi. 


—     33     — 

nie,  zkąd  dla  rozrywki  niekiedy  wyjeżdżał  w  góry  Ardeńskie  na 
polowanie,  a  tymczasem  wodzowie  jego  niszczyli  kraj  Transal- 
bingów,  W  następnym  roku  cesarz  przesiadywał  w  zamku  Seltz-') 
niedaleko  Solawy,  gdzie  regulował  sprawy  pogranicznych  kra- 
jów, a  na  zimę  wracał  do  Akwisgranu.  Dopiero  na  wiosnę 
r.  803  prowadził  wojsko  do  Wigmodii,--)  zkąd  ludność  saską 
przesiedlał  do  Francy  i,  rozstrzygał  spory  między  książętami  sło- 
wiańskimi, a  Drażkę,  wiernego  sługę,  wywyższył  nad  innycli 
zwierzchników  obodryckich,  mianując  go,  według  wyrażenia  Egin- 
harda,  królem,  poczem  kazał  ludność  Nordalbingów  z  żonami 
i  dziećmi  wysiedlić  w  głąb  państwa,  a  kraj  ich,  zachodnią  część 
teraźniejszej  Holsztynii,  oddał  swym  wiernym  sługom  Obodry- 
tom.--')  Czynem  tym  cesarz  osięgnął  podwójny  rezultat:  zapewnił 
północną  granicę  przeciw  napadom  Danów  i  Weletów,  albowiem 
Obodryci  jeszcze  więcej  zainteresowani  zostali  w  utrzymaniu 
spraw  in  statu  quo  i  oprócz  tego  ostatecznie  poróżnił  ludy  sło- 
wiańskie między  sobą.  Teraz  więc  mógł  on  śmiało  obrócić  oręż 
przeciw  niepokornym  Serbom  i  Czechom,  do  czego  powodów 
nie  brakowało. 

3.  Wyprawy  Franków  przeciw  Czechom  i  Serbom  (805—806).  Obwa- 
rowanie Czartowa  i  Halle.     Umocowanie  granicy  Franków  ze  Słowianami. 

Chagan  awarski,  dociskany  przez  Słowian,  ochrzcił  się,  przy- 
jął imię  Teodora  i  oddał  się  pod  opiekę  Karola  W.,  z  woli  któ- 
rego  zajął    stanowisko    nad    Dunajem    między    grodami    Sarwar 

-')     Terali  Konigshofen. 

")     Kraina  miedzy  Brema  a  Laba.     Eginh.  Annal.  a.  804. 

-^)  Saxones  transalbinos  cum  mulieribus  et  infantibus  transtulit  in  Franciam, 
et  pagos  transalbinos  Abodritis  dedit.     Eginhard,  a.  804. 

Missisque  inde  exercitibus  suis  per  diversas  partes  Saxoniae,  tam  perfidos  illos 
ad  quos  ultra  Albiam  transierat,  quam  illos  qui  in  Yigmoti  manebant  et  frequenti- 
bus  maleficiis  populum  Saiionum  a  via  veritatis  averterant,  cum  mulieribus  et  infan- 
tibus, Deo  auxilian.te,  sapientissima  dispositione  de  Saxonia  per  diversas  vias  diri- 
gens,  funditus  exterminavit,  et  per  Gallias  caeterasque  regiones  regni  sui  sine  ulla  lae- 
sione  exercilus  sui  dispersit.  Pagos  transalbinos  Abodritis  dedit.  Annal.  Laurisheim. 
a.  804.  M.  G.  I.  igi.  W  Translatio  S.  Alexandri  wzmiankuje  sie,  że  Karol  W. 
7.  obu  brzegów  ?^aby  10,000  Saksów  z  żonami  i  dziećmi  do  Germanii  i  Galii  wy- 
siedlił.   Wigger.  Mekl.  Annal.  s,  6. 

Tom  III.  2 


—     34     — 

i  Hainiburg".-^^    Sąsiedni  Słowianie,  pod  wodzą  Lecha, -■'^)  zniszczyli 
terrytorije  Awarów  i  tern  podali  powód  cesarzowi  do  wojny. 

W  r.  805  cesarzewicz  Karol  prowadził  trzy  wojska.  Z  nich 
jedno,  okrążywszy  góry  Harcu,  przez  Solawę  wpadło  do  kraju 
Głomaczów.  zwierzchnika  których  Semila  upokorzywszy,  wtar- 
gnęło z  północy  do  Czech,  gdzie  połączywszy  sie  z  innemi  woj- 
skami Franków,  grasowało  w  krajach  Litomierzyckim,  Żateckim 
i  Rakownickim.  Czechowie  w  otwartem  polu  wystąpić  z  całą 
siłą  nie  ważyli  sie,  —  wojna  toczyła  sie  podjazdowa  i  w  jednej 
potyczce  padł  znakomity  Lech.  Franki  szturmowali  do  grodu 
Kadane  (Kanburg)  napróżno  i  niczego  nie  dopiąwszy  ustąpili  po 
40  dniach  łupieżenia.-")  Inny  oddział  Franków  zajął  z  pod  Ma- 
gdeburga okolicę  Genewara,  zapewno  dla  tego,  aby  posiłków  od 
Weletów  nie  dopuścić.-")  Niepomyślność  wyprawy  r.  805  na- 
tchnęła Karola  W.  myślą  przedsięwziąć  środki  dla  pewniejszego 
pokonania  Słowian.  Zabronił  więc  swym  kupcom  sprzedawać 
Słowianom,  nie  wyłączywszy  nawet  Obodrytów,  oręż  i  broń  pod 
karą  konfiskaty  zabronionego  towaru.-^)    Tymczasem  wojsko  ścią- 


-■•)  Boczek.  Codcx  diplomat.  Moraviae  N.  7  „inter  Sabariam  et  Carnuntum." 
?arvar  przy  zbiegu  rzek  Guntz  i  Raab  w  węgierskim  komitacie  Eisenberg,  a  Haim- 
burg  9  mil  na  zachód  od  Wiednia. 

-•'•)  Rękopism  Eginharda  X  wieku  ma  „Bechonem"  i  w  klamry  ujęty  wa- 
riant „Lechonem",  a  że  ostatni  jest  prawdziwym,  wsl<azują  na  to  roczniki:  Meteński 
„ducem  eorum  Lechonem,"  ale  u  Pertza  M.  G.  „Bechonem."  W  annal.  Fuld.  także 
czytamy  :  regem  eorum  nomine  Lechonem  occidit.  Wszystko  to,  jak  zauważał  Ma- 
ciejowski, przekonywa,  że  czytanie  Lechonem  jest  starsze  od  Bechonem.  Ob.  Ro- 
czniki i  Kroniki  r.  1850,  s.  71,  72.  Szafarzyk  utrzymał  nazwę  Bech.  Star.  SI. 
§  39,  4.  Tomek  wyraża  się:  lech  czeski  imieniem  Bech.  Daje  kralowstwi  Ceskeho. 
1850,  s.  26.    "Wigger  także  czyta  Lechonem.    Meklenb.  Annal.  7. 

-•')  Eginh.  Annal.  a.  805.  Chr.  Moissiacen.  a.  805  (Semela)  Annal.  Fuld. 
a.  805.    Wigger.  Mekl.  Annal.  7. 

-")  Położenie  miejscowości  Genewara  niewiadome,  ale  pewno,  że  z  prawej 
strony  Łaby  szukać  wypada.     Szafarzyk.  Star.  Si.  §  43,  4. 

-**)     Capitulare  Caroli  Magni   a.  805.     De  negotiatoribus  qui  partibus  Sclavo- 

rum  et  AvaroruTn  pergunt et  ut  arma  et  brunias  non  ducant  ad  venundandum. 

Quod  si  inyenli  fuerint  porfantes,  omnis  subatanlia  eorum  auferatur  ab  eis,  dimi- 
dia  quidem  pars  partibus  palatii,  alia  vero  medietas  inter  missum  et  inventorem  divi- 
dalur.  Erben.  Regesta  Boheniiae.  7.  Tu  broń,  wyraz  słowiański,  a  według  nie- 
których badaczy  gotski,  użyty  zamiast  lorica. 


—     35     — 

g-nięte  przy  Waldaha  w  Turyngii,-")  rozdzieliwszy  się  na  trzy 
korpusy,  ruszyło  do  kraju  Słowian.  Jeden  korpus  przy  ujściu- 
Solawy  przebył  Łabę,  drugi  pod  wod/a  cesarzewicza  Karola 
wpadł  do  serbskiej  ziemi  nad  Łabą,  niszczył  ją  mieczem  i  głow- 
nią, stoczył  morderczą  bitwę  z  potężnym  i  wyniosłym  (super- 
bus)  władzcą  serbskim  Miliducłiem  w  miejscu  Hwernafeldo,"'^) 
gdzie  Miliducłi  po  zaciętej  obronie  zginął  r.  806."^)  Po  czem 
wojsko  cesarskie,  oświecając  drogę  najazdu  szeroką  łuną  palą- 
cycli  się  osad  serbskicli,  przeszło  Łabę,  wpadło  do  państwa  Mi- 
liducliowego  i  do  szczętu  zburzyło  odwieczny  gród  milczański  na 
grodziszczu  niedaleko  Żidowa.  Ziemie  po  obu  stronacłi  Łaby 
uległy  ogromnemu  zniszczeniu,  najsławniejszy  i  najpotężniejszy 
zwierzclinik  padł  w  obronie  ojczyzny,  a  inni  zwierzclmicy,  sprzy- 
mierzeńcy Miliducha,  musieli  się  upokorzyć  i  wydać  swycli  sy- 
nów, jako  zakładników  niezłomnego  posłuszeństwa  bogobojnemu 
imperatorowi."'")    W  dziejacli    nie    zapisano  jakby  się  zwał  gród 


-O)  Chroń.  Moissiac.  Super  Duringani,  qui  vocatur  „Walada."  Pertz  upa- 
trywał: Valada  prope  Scheningen,  co  odrzucił  Luden.  Geschichte,  V.  519,  nota  22. 
Łedebur  (Archiw  VII.  39)  przyjmował  za  Waldase,  koło  Bernburga  nad  Solawą, 

^0)  Gdzie  było  Hwernafeldo  i  jak  się  po  Slowiańsku  zwało  —  niewiadomo. 
Ledebur  szukał  go  nad  r.  Werra  w  Turyngii  (Arcliiw  VI,  35,  39).  Ałe  temu 
przeczy  Cliron.  Moissiac,  która  opiewa:  Carolus  movit  exercitum  suum  ułtra  Salam  su- 
per (luercliaueldo.  Et  tunc  fuit  interfectus  Misito  (Milito)  rex  superbus,  qui  regnal^at  in 
Suirbis.  Et  postea  remeavit  Ałbiam  et  vastaavit  regiones  illas.  Et  caeteri  regis  isto- 
rum  venerunt  ad  eum,  et  promiserunt  se  servituros  pi  o  imperator  i.  s.  a.  806  M.  (f. 
I,  308,  II,  258.  Zatem  Hwernafeldo  niezawodnie  leżało  między  Solawa  i  Łabą, 
w  Serbsku,  a  najprawdopodobniejszy  domysł  Jencza,  że  pod  tem  nazwiskiem  wy- 
pada rozumieć  okolicę  teraźniejszego  miasta  Gera  nad  Halsztrowem,  w  X.  Reuss- 
Szleitz.     Pow.  o  Serb.  królach,  w  Cz.  Ma.  Ser.   1849 — 50,  I,  s.  32. 

•'")  Carolus  iunior  cum  exercitu  a  patre  missus  in  Sorabos  super  Albim 
tluviam  liabitantes,  depopulata  Slavorum  terra,  ducem  eorum  Mołiduch  interfecit, 
Annal.  Fuld.  M.  G.  I,  3,  także  Eginhard  Annal.  a.  806.  Nazwy  Miliduch  i  Mil- 
sko mają  jeden  korzeń,  lecz  wzajemnego  ich  stosunku  wjtlómaczyć  nie  umiem.  Pe- 
wno jednak,  że  nazwa  Icraju  Milsko  nie  poszła  od  imienia  zwierzchnika,  prędzej 
ostatni  nosił  imię  kraj  przypominające.  Tego  zwierzchnika  Naruszewie/,  zwal  Mity- 
duch  (Hisi.  Nar.  Pol,  III,  41),  ale  sądzę,  że  wypada  trzymać  się  bizmicnia  mowy 
serbskiej  i  zgodnie  z  nią  pisać  Miliduch, 

^-)  Wyrażenie  kronikarskie  ,.pio  imperatori",  w  Chroń.  Moiss.  porów,  wy- 
żej   w  przypisku  30. 


—     36     — 

przez  l'"raiikó\v  /burzony,  ale  sterczące  przez  kilka  \viek<nv  ruiny, 
niedaleko  Żidowa.  przedmieścia  Budyszyna,  \vskazuj^i,  że  gród 
ten  le/.al  w  kraju  ludu,  przez  starożytnych  zwanego  Batiny  t.  j. 
Budyszanie.-'^)  Możemy  wiec  domyślać  sie,  że  zamiast  zniszczo- 
nego przez  Franków  starego  Budyszyna,  Milczanie  później  wznie- 
śli nowy  gród  nad  Sprewją  —  teraźniejszy  Budyszyn."'') 

(rdy  się  to  działo  w  Serbsku  i  Milsku,  korpus  wojsk 
z  Franków,  Alemannów  i  Burgundów  złożony,  wpadłszy  do  Czech, 
wielką  cześć  kraju  zniszczył,  ale  nic  ważnego  nie  dopiął  i  ledwo 
ujść  zdołał/^'')  Niepowodzenie  w  Czechach  i  zacięty  opór  Ser- 
bów przekonały  Karola  W.,  że  tu  trudniejsza  była  sprawa,  niż 
na  Pomorzu,  bo  tu  Słowianie  wspólnie  stawali  przeciw  nieprzy- 
ciołom.  a  nie  pomagali  im  przeciw  pobratymcom,  jak  się  to 
działo  między  Obodrytami  i  Weletami.  Zrozumiał  to  Karol  W. 
i  dla  bezpieczeństwa  cesarstwa  granice  jego  umacniał.  Naj- 
przód, z  jego  rozkazu,  zbudowano  dwie  twierdze:  jedne  nad  Łabą 
w  Czartowie  przeciw  Dziewina  (Magdeburga),  drugą  nad  Sola- 
wą  w  Dobrohorze,  nazwaną  Halle, ^'')  poczem  dopiero  cesarze wicz 
Karol  rozpoczął  odwrót  do  Francii'''')  r.  806.  Dwie  twierdze  wy- 
dały się  jednak  cesarzowi  niedostateczne  dla  wstrzymania  napadu 
masy  ludów  między  Łabą  a  Wisłą,  wzburzonych  jego  wdzier- 
stwami  na  Pomorze,  do  Serbska  i  Czech.  Postanowił  więc  urzą- 
dzić pogranicza  wojenne  (marki)  t.  j.  osady  wojenne,  najwięcej 
przez   Saksów  osiedlone    i    pod    rozkazy    markgrafa  postawione, 


''^)     Ob.  wyżej  tom  I.  s.  58. 

■"■*)  Według  Jcncza  Budyszyn  ma  być  założony  po  zniszczeniu  dawnego 
grodu  niedaleko  Żidowa  (Pow.  o  Serb.  król.  C.  M.  S.  1840 — 50,  i,  33).  Ale  już 
w  II  wieku  Ptolemeusz  znal  Batinów,  w  tern  właśnie  miejscu,  gdzie  teraz  Budy- 
szyn, —  najprawdopodobniej  więc,  że  u  tych  Batinów  już  w  II  wieku  byl  gród 
Budyszyn,  bo  u   Słowian  żaden  lud   nie  mógł  obejść  sie  bez  grodu. 

"')  Według  wyrażenia  się  Eginharda:  ,, wojsko  ustąpiło  bez  znacznej  straty." 
Annal.  a.  806. 

"")  i\landavit  rex  Carolus  aedificare  civitates  duas,  unam  ad  aquilonem  partem 
Albiae  contra  Magadaburg,  alteram  vero  in  orientalem  partem  Sala,  ad  locum,  qui 
Yocatur  Halla.    Deinde  revcrsus  est  in  Francia.    Chr.  Moissiac.   M.  (J.  I.  308. 

3')     Eginhard.    Annal.  s.  a.  806. 


—   n   — 

z  obowiązkiem  być  na  pogotowiu  do  wystąpienia  w  pole  ilekroć 
niebezpieczeństwo  państwa  tego  wymagać  będzie.  Prawo  z  r.  807 
stanowiło,  że  w  razie  napadu  ze  strony  Czechów  dwie  trzecie  wo- 
jowników powinni  wystąpić  w  pole,  a  w  razie  napadu  ze  strony 
Serbów  —  wszyscy  ogólnie. '^-j 

§  32. 

Polityka  Karola  W.  względem  Danów  i  Słowian. 

I.    Najazd  Danów  wspólnie  z  Weletami  na  ziemie  Obodrytów.     Wahanie 
się   Karola  W.     Drażko   obodrycki   godzi   się   z  Danami  i  wojuje  z  We- 
letami. 

Od  dawnego  już  czasu  niemile  patrzyli  Duńczycy  na  ugnie- 
cenie  przez  Karola  W.  ich  pobratymców  Saksów.  Królowie 
duńscy  Sigfryd  i  Gotfryd  podtrzymywali  ducha  niepodległości 
w  Saksach,  dawali  przytułek  ich  zbiegom  i  sam  nawet  prze- 
wódzca  powstańców  Witykind  znajdywał  w  Danii  gościnne  przy- 
jęcie. Duńczycy  gotowi  byli  orężem  wesprzeć  Saksów,  ale  urok 
potęgi  cesarskiej  wstrzymywał  ich  od  nieprzyjaznych  kroków 
nie  tylko  przeciw  Frankom,  lecz  nawet  przeciw  ich  sprzymie- 
rzeńcom Obodrytom.  Wszakże  wypędzenie  Saksów  od  ujścia 
Łaby  i  oddania  ich  siedlisk  Obodrytom,  wywołały  takie  oburze- 
nie w  Danii,  że  hamowana  dotąd  nieprzyjaźń  do  cesarstwa  stała 
się  jawną.  Król  Gotfryd,  nie  zdoławszy  drogą  układów  z  Ka- 
rolem W.  załatwić  sprawę  Saksów,  zryzykował  się  mieczem  zgru- 
chotać  przynajmniej  panowanie  Obodrytów  przy  ujściu  Laby.  Nie 
trudno  mu  było  znaleźć  sprzymierzeńców  w  Weletach,  nie  dla 
tego,  aby  byli  przyjaciółmi  Danów,  lecz  w  skutek  odwiecznej 
nienawiści  do  Obodrytów.  Udało  się  także  Gotfrydowi  do  związ- 
ku wciągnąć  obodryckie  ludy  Smolanów  i  Linianów,  którym  nie 
podobało    się    zostawać  pod  zwierzchnictwem  Drążki,    przez  Ka- 


■''*)  Capitulare.  a,  807.  Si  partibus  Beheim  fuerit  necesse  solatium  ferre,  duo 
tertium  praeparent.  Si  vero  circa  Sorabis  patria  defendenda  necessitas  fuerit,  tunc 
omues  (dc  SaxonibusJ  generaliter  veniant.     Erben.   Reg.  lioh.   7. 


-     38     - 

rola  W.  wywyższonego  nad  innych  zwierzchników  związku  obo- 
dryckiego. 

Po  dokonaniu  zmowy,  Gotfryd  z  flota  swa  popłynął  do 
brzegów  obodryckich  r.  808.  Welety,  ruszywszy  na  jego  spot- 
kanie, połączyli  się  z  Danami  i  wspólnie  z  nimi  kilka  grodów 
nieprzyjacielskich  opanowali,  (rotfryd  zdobył  ważny  port,  przez 
Danów  zwany  Rerik,  który  po  slowiańsku  prawdopodobnie  zwać 
sie  musiał  Rarog.^)  Port  ten  leżał,  jak  się  zdaje,  niedaleko  te- 
raźniejszego Wismaru.  Zagrożony  nie  tylko  zewnątrz,  ale  i  do- 
mowymi wrogami,  Drażko  w  początku  wojny  znikł,  zapewno  do 
Franków  zemknął,  a  brat  jego  Godolub  ujęty  w  niewolę,  powie- 
szony został.  Wśród  takich  nieszczęśliwych  okoliczności  Obo- 
dryci  nie  upadli  na  duchu:  walczyli  zapamiętale,  przyczyniwszy 
wrogom  ogromne  w  wojownikach  straty.  Brat  Gotfryda  Rein- 
gold,  przy  wzięciu  jakiegoś  grodu,  poległ  z  wielu  towarzyszami. 
Godfryd  zdobył  i  do  płacenia  daniny  zmusił  dwie  trzecie  kraju, 
ale  ciężkie  straty  pozbawiły  go  możności  dalszago  prowadzenia 
wojny.  Tymczasem  Karol  W.  nie  spieszył  z  odsieczą  Obodry- 
tom.  Posłał  on  wprawdzie  wojsko  złożone  z  Franków  i  Saksów 
pod  wodzą  syna  swego  Karola,  któremu  poruczył  siłą  odeprzeć 
Gotfryda,  jeśliby  zamierzał  na  Saksoniję  napaść,-)  ale  o  swych 
wiernych  sługach  Obodrytach  ani  wspomniał.  Przybywszy  nad 
Łabę,  cesarzewicz  kazał  rzucić  przez  tę  rzekę  most,  po  którym 
przeprowadziwszy  wojska  do  kraju  Linianów  i  Smolanów,-')  znisz- 
czył go  zupełnie,  ale  poniósłszy  ogromne  straty,  spiesznie  napo- 
wrót  uchodzić  musiał.*)    Gotfryd  po  ogromnych  wysileniach,  nie 


')  Wyżej  w  tomie  II,  |^  15,  wskazałem,  że  Obodryci  zwali  sie  także  Raro- 
gami.  Gród  zdobyty  przez  Godfryda,  według  Eginliarda  „lingua  Danoruiii  Reric 
dicebatur,"  i  jeśli  ta  nazwa  nie  jest  omyłkową,  w  takim  razie  nie  inaczej  jak  Ra- 
róg  wytłómaczyć  ja  wypada. 

-)     Eginh.  annal.  a.  808, 

^)  U  Eginharda  Linones  et  Smeldingos,  sa  to  Linianie  przez  niektórych 
Glinianami  zwani,  drudzy  Smolanie.    O  ich  posadach  wyżej  w  tomie  II,  §  15,  s.  37, 

*)  Carolus,  filius  imperatoris  Caroli,  perrexit  cum  exercitu  Francorum  in  Vi- 
nidos,  ultra  flumen  Albia,  sed  tamen  eo  temperę  non  prosperatus  est  transitus  eius, 
scd  et  plurimi  Francorum  occisi  sunt.     Annal.  Laurisheim.  a,  808.    M.  G.  I,   121. 


—     39     — 

mogąc  pokonać  Obodrytów,  także  był  zmuszony  opuścić  ich  zie- 
mie. Przed  odejściem  zburzył  on  port  liandlowy  Rerik,  nie  zwa- 
żając na  korzyść,  jaka  miał  skarb  duński  z  docliodów  od  handlu 
z  tym  portem,  a  zachwyciwszy  wszystkich  zostających  tam  kup- 
ców, wsadził  ich  na  okręty  i  odpłynął  do  Szleztorp.  Prawdopo- 
dobnie, że  uwięzieni  z  Reriku  kupcy  osiedleni  zostali  w  Szleztorp, 
dla  rozwinięcia  handlu  w  tej  miejscowości  na  niekorzyść  Sło- 
wian. Dla  zabezpieczenia  się  ze  strony  Nordalbingii  kazał  Got- 
fryd okopami  okrążyć  granicę  swego  państwa  ze  strony  Sakso- 
nii w  taki  sposób,  ażeby  od  morza  Wschodniego,  Ostarsalt,  aż 
do  Zachodniego,  północny  brzeg  r.  Ejder  był  oprowadzony  wa- 
łem z  jedną  tylko  bramą. 'j  Około  tego  czasu  dawna  wieś  Szlej- 
ska  (Szleztorp)  zamieniła  się  w  miasto  Szlez-wik. 

W  ciągu  tych  wypadków  czynność  Karola  W.  ograniczyła 
się  tem,  że  kazał  nad  Łabą  zbudować  jeszcze  dwie  warownie 
dla  powstrzymania  napadów  Słowian.  Gotfryd  jednak  zmiarko- 
wawszy, że  jego  wdzierstwa  nie  podobały  się  cesarzowi,  starał 
się  usprawiedliwić  swe  postępowanie,  całą  winę  na  Obodrytów 
zwalając,  a  dla  załatwienia  sprawy,  prosił,  aby  cesarz  zgodził  się 
na  zjazd  delegacyi  obojga  stron  nad  granicą  duńską.  Jakoż  za 
zgodą  Karola  W.  rozpoczęły  się  układy  w  Badenflut,  które 
wreszcie  do  niczego  nie  doprowadziły.  Tymczasem  Drażko  wró- 
ciwszy do  kraju  i  myśląc  więcej  o  odwecie  Weletom,  niż  o  nie- 
podległości ojczyzny,  oddał  Gotfrydowi  syna  swego  jako  zakład- 
nika, byleby  zabezpieczyć  sobie  pokój  ze  strony  Danii,  dla  zwró- 
cenia sił  swych  przeciw  Weletom.  Wezwał  on  na  pomoc  Saksów 
i  wspólnie  z  nimi  plądrował  po  ziemi  Weletów,  a  powróciwszy 
do  domu  ze  znacznymi  łupami,  wezwał  jeszcze  większe  posiłki 
Saksów,  z  którymi  obiegł  warowną  stolicę  Smolanów,  zdobył  ją 
i  z  ziemią  zrównał.**)    Gród  ten  współcześni  Niemcy  zwali  Conno- 


^)     Eginh,  an.  808, 

<*)  Eginhard  nie  podaje  nazwiska  lego  grodu.  Annal.  a.  809.  W  Chronić. 
Moissiacen.  pod  r.  809  zapisano:  „Saxones  yenerunt  ultra  Albiam  et  fregerunt  unam 
civitatcm que    appellatur    Semeldinc -connoburg."      Eckhard    sądził    (De    rebus 


—     40     — 

burg,  a  teraźniejsi  uczeni  /najdujii  w  nazwie  wsi  Konow  blisko 
miasta  Domitz,  w  południowej  części  ^leklenburgii.  Prawdopo- 
dobnie słowiańska  nazwę  Koniew  Niemcy  przekręcili  w  Con- 
noburg. 

Zw}  cięztwo  nad  Smolanami  przywróciło  zwierzchnictwo 
Drążki  nad  ludami  do  związku  obodryckiego  należącymi,  ale 
Opatrzność  niedługo  pozwoliła  mu  cieszyć  się  z  upokorzenia  wro- 
gów: podesłani  przez  Gotfryda  zabójcy  zdradą  pozbawili  go  ży- 
cia r.  809,")  wybawiwszy  tym  sposobem  od  znoszenia  większych 
nad  wszystko  goryczy,  jakie  mu  gotowała  niewdzięczność  Ka- 
rola W. 

2.    Założenie    przez    Karola  W.  Hamburga    i   Ezesfeidu   r.  810.     Umoco- 
wanie granicy  Nordalbingii  i  przyłączenie  jej  do  cesarstwa. 

Poniżenie  Obodrytów  przez  Gotfryda  i  obawa  dalszych 
wdzierstw  jego,  podniecały  Karola  W.  do  umocowania  stanowi- 
ska na  północnym  brzegu  Łaby.  Z  jego  rozkazu  założoną  zo- 
stała nad  Łabą  twierdza,  nazwiska  której  nie  podali  kronikarze, 
ale  z  okoliczności  i  późniejszych  źródeł  przekonywamy  się,  że  tą 
warownią  był  Hamburg.  Około  r.  810  Karol  W,  wezwał  bi- 
skupa z  Triru  do  założenia  biskupstwa  za  Łabą  w  celu  nawró- 
cenia Duńczyków  i  Słowian,*')  lecz  wśród  wrzawy  wojennej  do- 
konać się  to  nie  dało  i  dopiero  później  stolicą  biskupstwa  stał 
się  Hamburg.  Xa  ten  raz  nagliła  potrzeba  organizacyi  wojen- 
nych stanowisk.  W  tym  celu  zebrane  w  Gallii  i  Germanii  woj- 
sko, opatrzone  we  wszelkie  rynsztunki  i  zasoby  niezbędne  dla 
nowej  osady,  z  Flandrii  na  okrętach  przeprawiło  się  do  ujścia 
Łaby.  Naczelnik  wyprawy  graf  Ekbert,  stosownie  do  wskaza- 
nego mu  planu,  /  grafami  saskimi  w  Marcu  r.  810  przystąpił  do 


Fr.  II,  53),  że  wypada  czytać  Camoburj^,  dawne  nazwisko  Hamburga.  Lecz  grodu 
rzeczonego  wypada  szukać  dalej  na  wschód  w  Mcklcnburgii,  gdzie  Gross- Schmólen 
i  Klein -Schmólen  dotąd  Smolne  przypominają. 

')     Eginhard.    Annal.  a.  809. 

'>)  Widać  to  z  dyplomata  Ludwika  Pobożnego  15  Maja  834  r.,  danego  ko- 
ściołowi Hamburgskiemu.    Hasselbach,    Codex  Poraeraniae.  dyplomat  N.  2. 


—     41     — 

założenia  nad  r.  Styr  (Stiiria,  Stor)  wpadającej  do  Laby  przy 
samem  jej  ujściu,  twierdzy  Esesfeld,'')  teraz  Itzehoe.  Ta  franko- 
saska  osada  wzmacniała  się  ludnością  Saksów,  którzy  po  zgnie- 
ceniu ich  niepodległości,  prędko  pogodzili  się  z  Frankami.  Wę- 
zły pokrewieństwa  przemówiły  do  uczucia  głębiej,  niż  dawne 
stosunki  polityczne.  Bratali  się  więc  miejscowi  Saksy  z  przyby- 
szami Frankami,  wzrastali  w  siły  pod  opieka  wojennej  organi- 
zacyi  cesarstwa  i  śmielej,  niż  dawniej,  mogli  występywać  prze- 
ciw Słowianom.  Takim  sposobem  Saksy,  pozbawieni  ujścia  Laby 
w  r.  804,  stali  się  zupełnymi  panami  tej  miejscowości  w  r.  810, 
z  ta  tylko  różnicą,  że  zamiast  dawnego  rozdrobienia  w  plemien- 
nym bycie,  teraz  pod  rządem  grafów  naznaczanycłi  z  woli  cesar- 
skiej, z  organizacyą  wojskową,  pod  opieką  twierdz  i  siły  całego 
cesarstwa,  stali  się  groźną  potęgą  dla  Słowian,  marniejącycli 
w  domowycłi  sporacłi  i  rozdrobieniu. 

Osadzenie  garnizonów  cesarskicli  w  Nordalbingii  nie  podo- 
bało się  Gotfrydowi,  czyliającemu  na  zdobycie  tej  krainy.  Prze- 
cłiwalał  się  on,  że  w  otwartem  polu  potrafi  dać  bój  Karolowi  W., 
a  tymczasem  przygotowywał  wyprawę  morską  skrycie,  tak  że 
o  przybyciu  do  brzegów  Fryzyi  dwóchset  statków  Normanów, 
Karol  W.  dowiedział  się  wtedy  dopiero,  gdy  nieprzyjaciel,  po- 
konawszy Fryzów,  kraj  icli  pustoszył  i  daninę  wybierał.  Zamie- 
rzając odwet  Gotfrydowi,  Karol  W.  ściągnął  silne  wojsko  przy 
Werden,  niedaleko  ujścia  r.  Aller  do  Wezery.  Tam  do  niego 
przybyli  posłowie  obodryccy  z  prośbą  o  potwierdzenie  nowego 
księcia,  zamiast  Drążki,  Słowomira,^")  wyniesionego  na  tę  god- 
ność pomimo  Czedraga  syna  Drążki.  Cesarz  potwierdził  wy- 
bór   księcia'^)    r.    810,    ale    z    wyprawą    nie    spieszył,    albowiem 


®)     Eginhard.     Annal.  8io. 

'*>)  Widać  to  z  roczników  Eginharda,  który  pod  r.  817  zapisał:  regiam  po- 
testatem,  quam  Sclaomir  eatenus  post  mortem  Thiasconis  solus  super  Abodritos  te- 
nebat.     Eginhard.    Annal.  a.  817. 

^•)  Carolus  imperator  cum  exercitu  Francorum  perrexit  in  Saxonia,  et  ibi 
placitum  habuit  in  Fereda,  et  ibi  Venedi  venerunt,  et  dedit  illis  regem.  Annal, 
St.  Amandi.  a.  810. 


—     42      — 

układy  z  cesarstwem  Wschodniem  i  kalifatem  arabskim  w  Hi- 
szpanii uwagę  jego  w  inne  strony  zwracały.  Sprzymierzeńcy  je- 
dnak Gotfryda  Welety,  nie  tracąc  czasu,  zdobyli  nad  Labą  wa- 
rownie llochbuki,^-)  która  miała  załogę  saską  pod  wodzą  cesar- 
skiego porucznika  Odona.  Zdawało  się,  że  Karol  W.  nie  prze- 
puści tej  swawoli  Weletów  i  wojna  rozpali  się  na  prawdę,  lecz 
nieprzewidziana  śmierć  Gotfryda,  zabitego  przez  własnego  żołnie- 
rza, zmieniła  stan  rzeczy.  Następca  jego  Hemming,  porozumiawszy 
się  z  Karolem  W.,  wyjednał  zjazd  delegowanych,  po  12  mężów 
z  obojga  stron,  nad  r.  Egdorą,  gdzie  ułożono  warunki  pokoju, 
przyjętego  przez  cesarzaJ^^)  Warunki  tego  pokoju  do  nas  nie 
doszły,  ale  niezawodnie  musiano  traktować  szeroko  o  Słowia- 
nach, ziemie  których  były  głównym  powodem  do  nieporozumień 
między  Frankami  i  Duńczykami.  Z  późniejszych  tylko  wypad- 
ków dostrzegamy,  że  Nordalbingija  została  przy  cesarstwie  i  że 
Słowianie  pomagający  Duńczykom  nic  nie  wskórali,  równie  jak 
i  Obodryci,  o  których  Karol  W.  nie  troszczył  się  zupełnie.  Przy- 
mierze z  Duńczykami  rozwiązało  mu  ręce  i  dozwoliło  całą  swą 
siłę  zwrócić  przeciw  tym  Słowianom,  którzy  się  przed  nim  upo- 
korzyć nie  chcieli. 

3.    Wyprawa  Franków  przeciw  Linianom  i  Byteńcom.    Odbudowanie  twier- 
dzy Hochbuki  nad  Łabą  i  ostateczne    ujarzmienie  Słowian  lewego  brzegu 
Łaby  w  r.  811.     Założenie  Starej  Marki. 

Na  wiosnę  r.  811,  gdy  już  drogi  oschły,  wojsko  Karola  W. 
poszło  nad  Dunaj  dla  załatwienia  zajść  między  Słowianami  i  Awa- 
rami,  którzy  będąc  już  ochrzceni  znajdywali  u  Franków  opiekę 
przeciw  wzmagającym  się  Słowianom.  Inne  wojsko,  zdążywszy 
nad  Łabę,  odbudowało  Hochbuki  w  roku  przeszłym  przez  We- 
letów zniszczone,    a  także  zajęło  się  spustoszeniem  krajów  Linia- 


'-)     Hobek  blisko  Gartowa,    wedhifj    innych   Kobcrg  nad   r.   Biele,  wpadającą 
do  Laby  z  północy  niżej  Hamburga. 
'")     Eginhard.    Annal,  a.  810. 


—     43     — 

nów^*)  i  Byteńców  ^^)  za  ich  wspólne  działanie  z  Weletami,  któ- 
rych na  nowo  zobowiązano  do  uległości  cesarstwu.  W  roku  na- 
stępnym 812  powtórzono  przeciw  nim  wyprawę  i  wzięto  za- 
kładników. ^'^) 

Tu  się  kończą,  dzieje  niepodległości  Słowian  lewego  brzegu 
Solawy  i  Łaby.  Przypomnijmy  sobie,  jak  Saksy  w  zmowie  z  Fran- 
kami podbili  Durzyńców  w  r.  531  i  wtedy  posady  swe  rozsze- 
rzyli z  północy  aż  do  r.  Unstruty  i  na  wschód  nad  rzekami  Oker 
i  A  ller,  ale  do  rzeki  Łaby  dosięgnąć  nie  zdołali  Z  lewej  strony 
tej  rzeki  bytowali  swobodnie  Drewanie,  Chełmianie,  Łączanie 
i  Brdanie,  aż  do  Karola  W.  Pierwsze  uderzenie  na  nich,  gdy 
Karol  W.  obozował  przy  ujściu  rzeki  Ory  do  Łaby  r,  780,  nie 
wywracało  jeszcze  ich  niepodległości.  W  następne  lata,  w  miarę 
podboju  Saksów,  znikała  niepodległość  załabskich  Słowian,  ale 
ostateczny  cios  zadany  im  został  w  r.  811.  Odtąd  ludy  te  już 
nie  powstały  i  dla  Słowiańszczyzny  przepadły  na  zawsze. 

Wypadki  r.  808  i  809  przekonały  Karola  W.,  że  Słowianie 
należący  do  związku  Weletów,  mianowicie  Smolanie,  Linianie,  By- 
teńcy  gotowi  byli  w  każdej  porze  walczyć  o  niepodległość.  Przyłą- 
czając więc  do  cesarstwa  ziemie  aż  do  Łaby,  cesarz  dla  ich  utrzy- 
mania w  spokoju  i  dla  powstrzymania  napadów  z  przeciwnego 
brzegu  tej  rzeki,  kazał  zbudować  warownię  Hochbuki  nad  Łabą. 
przeciw  grodu  Łączyna  (Łenzen)  w  ziemi  Smolanów.  Gród  ten, 
jak  wspomnieliśmy  wyżej,  zniszczony  przez  Weletów  w  r.  810 
i  odbudowany  w  r.  811,  stał  się  najpółnocniejszym  punktem  po- 
granicza wojennego,    osadzonego    przez  Saksów,    wiadomego  pod 


")  Eginhard.  Annal.  a.  8ii,  nie  mówi  za  co  burzono  osady  Linianów,  ale 
wiemy,  że  sprzymierzywszy  się  z  Weletami,  działali  przeciw  Obodrytom,  do  związku 
których  należeli.     Annal.  Fuld.  a.  81 1.    M.  G.  I,  355. 

15)  Missit  Carolus  imperator  exercitum  Francorum  et  Saxonorum  ultra  Albiani 
ad  illos  SclaYos,  qui  nominantur  Linai  et  Bethenzer,  et  vastaverunt  regiones  illas  et 
aedificaverunt  castcllum  in  loco  qui  dicitur  Abochi  (Hochbuki).  Chroń.  Moissiacen. 
a.  811.  —  O  Byteńcach   patrz  wyżej  tom  II  w  dziale  Etnograficznym  §   15,  I. 

1")  Vilti  dextras  dederunt  et  obsides  obtulerunt  et  promiserunt  se  dare  par- 
tibus  imperatons.     Chroń.  Moissiacen.  an.  812.     Eginhard.    Annal.  a.  812. 


—     44     — 

na/wą  Starój  "Marki  (AIt-Mark\    /  której   wyłoniło  sie  później  za- 
borcze państwo  Brandenburgskie. 

Stara  Marka,  jak  ja  na  dawnych  krajobrazach  widzimy,'') 
ro/legla  sie  na  ziemiach  Słowiańskich,  które  uniknąwszy  podboju 
Franków  i  Saksów  r.  531,  straciły  niepodległość  dopiero  za  Ka- 
rola W.  Patrząc  więc  na  położenie  Starej  Marki,  zyskujemy  wy- 
obrażenie w  jakiem  położeniu  zostawały  granice  załabskich  Sło- 
wian do  r.  810.  Od  południa  marka  ta  przytykała  do  księstwa 
Magdeburskiego,  powstałego  z  zaboru  ziem  słowiańskich  r.  806. 
Stara  IMarka,  w  połączeniu  z  księstwem  Magdeburskiem,  otrzy- 
mawszy kolonizacye  niemiecka  i  opierając  się  z  północy  na  wa- 
rownię Hochbuki,  a  z  południa  na  Magdeburg  i  grafstwo  Mans- 
feldskie,  zdaje  się  jeszcze  w  r.  531  zdobyte  przez  Saksów,  służyły 
nie  tylko  do  powstrzymywania  napadów  Słowian  z  prawego 
brzegu  Łaby  na  ziemie  cesarskie,  lecz  i  zupełnie  odcinały  Durzyń- 
GÓw  i  Serbów  od  ich  pobratymców  Drewianów,  Chełmianów,  Ła- 
czanów  i  Brdanów.  Cztery  ostatnie  ludy,  straciwszy  niepodległość 
r.  811,  weszły  do  składu  księstwa  Luneburgskiego  i  etnograficznie 
przetrwały  aż  do  XVni  wieku,  gdy  tymczasem  sąsiedzi  i  pobra- 
tymcy ich  przy  ujściu  Ory  i  nad  Labą  aż  do  ujścia  Solawy,  pod- 
padłszy pod  zarząd  wojskowy  Marki,  ustanowionej  w  r.  807,  przy- 
gnieceni  osadami  napływających  Saksów,  wcześnie  zniknęli  etno- 
graficznie, tylko  liczne  w  tej  stronie  nazwy  słowiańskie  poświad- 
czają dotąd  ich  pobyt.'**) 


*')  Według  dawnych  krajobrazów,  Stara  Marka  z  zachodu  oddzielała  sie  r. 
Ora  od  dawnych  posiadłości  Saskich,  a  ze  wschodu  r.  Łabą  od  Słowian  niepodle- 
głych. Z  północy  sucha  granica  szła  od  wierzchowin  r.  Ory,  aż  do  Laby,  tak  że 
Wustrów  (Ostrów)  leżał  po  za  północna  granicą  marki,  w  ziemi  Drewianów.  Z  po- 
łudnia sucha  granica,  od  powrotu  ku  wschodowi  r.  Ory,  zwracała  jeszcze  bardziej  ku 
wschodowi  dobiegając  Łaby  przy  ujściu  r.  Alaaid.  Kraj  po  nad  dolną  Ora  wszedł 
do  księstwa  Magdeburgskiego  prawdopodobnie  r.  806,  w  czasie  założenia  warowni 
w  Magdeburgu  i  Czartowie,  bo  gdy  w  r.  780  Karol  W.  obozował  przy  ujściu  Ory, 
kraj  ten  należał  jeszcze  do  Słowian. 

""j  W  Starej  Marce  na  zachód  od  ?.aby  dotąd  zachowała  sie  masa  nazw 
miejscowych  słowiańskich,  wymownie  świadczących,  że  kraj  ten  calkić-m  l)ył  przez 
Słowian  zasiedlony. 


45     ~ 


§  33. 

Waśnie  pomiędzy  książętami  słowiańskimi  ułatwiają 
cesarstwu   złiołdowanie    Słowiańszczyzny    zaodrzań- 

skiej. 

I.    Zwierzchnictwo  Ludwika  Pobożnego  nad  Słowianami  dolnej  Łaby 
i  Serbami. 

Ludwik,  Pobożnym  zwany  (814—843),  nie  posiadając  ani  ener- 
gii, ani  organizacyjnych  zdolności  ojca  swego  Karola  W.,  nie 
zdołał  w  uległości  utrzymać  różne  w  państwie  jego  burzliwe  ży- 
wioły. W  samym  początku  panowania  nabawiły  go  kłopotu 
napady  Normanów  na  pobrzeża  Niemiec  i  Franc)ń,  oraz  sprawy 
duńskie,  wynikłe  ze  sporu  dwócli  gałęzi  królewskiego  domu 
o  tron  po  zmarłym  (r.  813)  Hemmingu,  przyjacielu  Franków. 
Synowie  dawniejszego  króla  Gotfryda  Oław  i  Eryk,  wypędzili 
z  kraju  braci  Hemminga,  z  który cVi  starszy  łlarald  umknął  do 
Obodrytów,  a  potem  do  cesarza.^)  Z  rozkazu  Ludwika  Saksy 
i  Obodryci  przeszedłszy  pograniczną  rzekę  Egdorę,  wstąpili  do 
Sinlandyi,  południowej  części  Jutlandyi  i  dotarli  do  pobrzeży  bal- 
tyckicli.  Flota  duńska  z  200  okrętów  stała  niedaleko  przy  ja- 
kiejś wyspie  (Aland?)  i  panowała  na  morzu.  Lądowe  wojsko 
Słowian  i  Niemców,  nie  mogąc  nic  przedsięwziąć,  pustoszyło 
tylko  okolicę  i  bez  skutku  z  Haraldem  powróciło  do  domu.  Lud- 
wik przyjmował  w  Paderborn  Haralda  i  posłów  słowiańskich, 
ale  będąc  zajęty  ważnłejszemi  sprawami  w  Italii,  dalszego  popie- 
rania sprawy  Haralda,  na  ten  raz,  zaniechał.-) 

W  następnym  r.  816  Saksy  i  Franki  posłani  zostali  przeciw 
Serbom,  którzy  posłuszeństwa  cesarzowi  odmówili.  Wyprawa 
trwała  krótko  i,  według  dziejopisa  cesarskiego,  bez  szczególnych 
wypadków  skończyła  się  powściągnieniem  niepokornych.'')    Zdaje 


')  Eginhard.  Annal.  a.  815. 
-J  Eginhard.  Annal.  a.  815. 
3)     Eginhard.     Annal.  a.  8  i  6. 


-     46     — 

sie  jednak,    /.p  do  c;kończenia,    rac;^ej  przerwania  zajścia  z  Serba- 
mi, posjużyły  wypadki  gotujące  sie  u  Obodrytów. 

2.   Książęta  Obodrytów   Sławomir  i  Czedrag    sami    wywołują    wmieszanie 
się  Ludwika  Pobożnego  w  ich  spory. 

Iskra  wojny  domowej  u  Obodrytów  trwała  oddawna  między 
stronnikami  Sławomira  i  synem  Drążka,  Czedragiem,  pozbawio- 
nym władzy  po  ojcu  na  korzyść  Sławomira.  Dopóki  silna  pra- 
wica Is^arola  W.  trzymała  ster  państwa,  domowym  waśniom  nie 
było  miejsca,  ale  po  jego  śmierci,  pretendenci  do  tronu  duńskie- 
go, synowie  Gotfr3^da,  podburzali  Obodrytów  przeciw  Ludwikowi. 
Ten  przyjmował  posłów^  obodryckicli  w  Compiegne  i  tam,  jak  sie 
zdaje,  postanowił,  aby  Sławomir  władzę  podzielił  z  Czedragiem. 
Wyrok  cesarski  wywołał  otwarte  wystąpienie  stronnictw.  Sła- 
womir zaklinał  się,  że  nie  przekroczy  wńęcej  Łaby  i  nigdy  nie 
zjawi  się  na  dworze  cesarskim,  a  uważając  siebie  za  uwolnionego 
od  dawnycłi  liołdowniczycli  stosunków,  począł  otwarcie  działać 
przeciw  cesarstwu.  Obodryci  niegdyś  najwierniejsi  słudzy  cesar- 
stwa i  zacięci  nieprzyjaciele  Duńczyków,  teraz  łączą  się  z  nimi 
przeciw  cesarstwu  i  wspólnie  wyprawę  przygotowują.  I  gdy  siły 
Obodrytów^  rzuciły  się  na  główną  warownię  Franko  -  Saksów  — 
Ezesfeld,  synowie  Gotryda  jednocześnie  z  flotą  zawinąwszy  do 
ujścia  Łaby,  spustoszyli  osady  saskie  nad  r.  Styr,  ale  Glumi, 
graf  marki  Północnej,  spiesząc  z  wojskiem  na  pomoc  oblężonym, 
przybył  w  tym  samym  czasie,  kiedy  Obodryci  okrążyli  mury 
zamku.  Cesarscy  stawili  mocny  opór,  wskutek  którego  Obodryci 
zmuszeni  byli  od  oblężenia  Kzesfeldu.  odstąpić  r.  817*).  Powsta- 
nie w  Italii  króla  Berenharda,  różne  zamieszki,  a  potem  sąd  nad 
Berenhardem,  przeszkadzały  Ludwikowi  przedsięwziąć  kroki  prze- 
ciw Sławomirowi,  który  wtedy  sam  jeden  w  kraju  władał.  Do- 
piero w  rok  z  górą  później  (r.  819)  wojsko  z  Franków  i  Saksów 
ruszyło  nad  Łabę,  pod  wodzą  przełożonycłi  nad  marką  saską,  dla 
ukarania  przeniewierstwa  Sławomira.     B\ła  to  więcej    pogoń    za 


*^     Eginhard.     Annal.  a. 


—     47     — 

opuszczonym  od  swoich  Sławomirem,  niź  wojna.  Schwytany  i  do 
Akwisgranu  odprowadzony,  Sławomir  stanął  przed  sądem,  na 
którym  rodacy  jego,  przybywszy  na  rozkaz  Niemców,  zarzucali 
mu  różne  winy.  Z  uczynionych  zarzutów  Sławomir,  według  wy- 
rażenia się  dziejopisarza  ,.nie  był  w  stanie  usprawiedliwić  sie  ro- 
zumnemi  dowodami."  Sąd  skazał  Sławomira  na  wygnanie, 
a  władztwo  nad  Obodrytami  oddano  Czedragowi,  którego  współ- 
cześni królem  zwali,'')  Mógł  cesarz  spodziewać  się,  że  Czedrag 
będzie  mu  wiernym  tak,  jak  niegdyś  ojciec  jego  Drażko  wiernym 
był  Karolowi  W.  Czedrag  także  mógł  życzyć  sobie  najlepszych 
stosunków  z  cesarzem,  ale  zmieniły  się  czasy:  otoczenie  jego  nie- 
pozwalało  na  to. 

Dopóki  Saksy  używając  niepodległości,  toczyli  pograniczne 
boje  z  Obodrytami,  dopóty  ci  ostatni  szukali  przymierza  z  Fran- 
kami przeciw  Saksom  i  ich  przyjaciołom  Duńczykom,  ale  po  wcie- 
leniu Saksów  do  cesarstwa,  Obodryci  nie  mogli  zostawać  dalej 
przyjaciółmi  Franków,  bo  w  takim  razie  musieliby  żyć  w  zgodzie 
ż  Saksami,  którzy  korzystając  z  sympatyi  ku  nim  Franków,  sta- 
wali się  groźniejszymi  niż  dawniej  wrogami  Słowian.  Zrozumia- 
wszy to  Obodryci,  zwrócili  uwagę  na  Daniję,  jako  na  natural- 
nego ich  sprzymierzeńca  przeciw  zamachom  cesarstwa.  Czedrag 
musiał  uledz  wpływowi  okoliczności  i  na  wzór  Sławomira  wejść 
w  porozumienie  z  synami  Gotfryda.  Z  tego  powodu  cesarz  pozwolił 
Sławomirowi  powrócić  do  kraju,  lecz  w  podróży  Sławomir,  przyją- 
wszy  chrzest,  umarł  r.  821.'')  Czedrag  pozbył  się  niebezpiecznego 
rywala,  a  lud  obodrycki  nowego  zniszczenia  i  wojny  domowej. 

Cesarz  Ludwik,  będąc  zajęty  ciężką  wojną  z  Ludewitem 
Chorwackim,  która  się  już  trzy  lata  toczyła  (819 — 822),  nie  mógł 
zwrócić  całej  swej  siły  przeciw  Czedragowi;  rozkazał  jednak  Sak- 
som zbudować  zamek  nad  r.  Delbądą  (w  Lauenburgu)  i  wypędzi- 
wszy z  tej  miejscowości  Słowian,  załogą  swoją  osadzić,  dla  wstrzy- 
mania napadu  nieprzyjaciół.     Wszakże   to   nie  przeszko  Iziło  po- 

•^)     Eginhard.     Annal.  a.  8iq. 
*)     Eginhard.     Annal.  a.  821. 


^     4^^     - 

słom  oboflryckim  zjawić  się  jirzed  cesarzem  we  Frankfurcie,  dokąd 
tak/e  przybyli  posłowie:  Serbów,  Weletów,  Czechów,  Morawów 
i  od  południowych  Obodrytów.")  Był  to  zjazd  posłów  wszystkich 
pogranicznych  z  cesarstwem  ludów  słowiańskich,  z  których  ka- 
żdy miał  swe  szczególne  sprawy  do  załatwienia. 

Nie  doszły  do  nas  wiadomości  czego  mianowicie  dobijali  sie 
u  cesarza  posłowie  słowiańscy,  ale  zważając  na  wypadki  przed- 
stawiamy sobie  następne.  Obodryci  i  Welety  (Lutyki)  szukali 
rozstrzygnienia,  każdy  na  swą  korzyść  dawnych  sporów,  dając 
tym  sposobem  cesarzowi  powód  mieszać  się  do  ich  spraw  domo- 
wych, waśnić  ich  między  sobą  jeszcze  więcćj,  aby  potem  łatwiej 
jednych  i  drugich  do  uległości  zmusić.  vSerbowie  nadłabscy  mieli 
pograniczne  zajścia  z  markgrafami  i  zapewno  zażalenie  z  powodu 
niedawnego  (r.  820)  napadu  Franków,  przeciw  którym  walczył 
Ludewit,  jak  niektórzy  mniemają,  król  dolnołużycki.^)  Obodryci 
Wschodni,  sąsiedzi  vSerbów,  z  nad  r.  Timoku  mogli  mieć  sprawę 
z  cesarstwem  z  powodu  Ludewita  chorwackiego,  który  po  niefor- 
tunn3^m  trzyletnim  boju  z  Frankami,  znalazł  u  Serbów  przytułek. 
Czesi  z  Morawianami  składali  cesarzowi  podarki,  a  chociaż  cel  ich 
poselstw  niewiadomy,  nieomylimy  się  jednak  dopuszczając  niezado- 
wolenie ich  z  pogranicznych  grafów,  a  może  już  i  z  biskupów 
bawarskich,  wcześnie  bardzo  zamyślających  wybieranie  dziesię- 
ciny z  Czech  i  Morawy. 

Ludwik  Pobożny,  jak  utrzymują  dziejopisarze,  nie  lubiący 
wojny,  a  w  rzeczywistości  będąc  w  trudnych  okolicznościach  dla 
utrzymania  tego,  co  mu  się  dostało  po  ojcu,  nie  mógł  przedsię- 
brać, dalszych   zaborów.     Naturalnym    więc    celem   jego    polityki 


')  u  Eginharda  pod  r.  822  nazwani:  „Praedenecenti".  —  Abodriti,  qui  wilgo 
Praedenecenti  vocatur  et  contermini  Eulgaris  Daciam  Danubio  adjacentem  incolunt 
(Eginh.  an.  8;4).  U  geografa  Bawarskiego  nazwani  Osterabtrezi  =r  Wschodni  Obo- 
dryci, przedzieleni  od  niższej  Morawy  Timoczanami  z  nad  r.  Timok.  Lelewel.  Na- 
rody VIII,  20. 

^)  Exercitum  suum  misit  (I.udovicus  imp.)  adversvis  orientales  Sclavos,  quo- 
rum  diix  nominabatur  Liduit,  quem  in  fuga  verterunt  et  terram  illam  vastaverunt. 
Tlieganius  sub  an.  820  apiid  Pertz.  M.  (i.  II  5q6.  O  Ludę  wicie  w  Cz.  Ma.  Serb. 
1849—50.   s.  34. 


—     49     — 

było  stanąć  jako  sędzia  i  rozjemca  sporów  nietylko  cesarstwa 
z  pogranicznymi  ludami,  ale  nawet  i  wewnętrznych  pomiędzy  osta- 
tnimi rozterek.  Świetność  majestatu  cesarskiego  wsławionego  po- 
wodzeniem oręża  i  wspieranego  powagą  kościoła,  jakże  wysoko 
panowała  nad  umysłami  masy  ludów  słowiańskich,  bytujących 
według  dawnego  obyczaju  w  prostocie  pogaństwa,  a  co  więcej 
powaśnionych  między  sobą  i  wyrzekających  się  zlania  w  większe 
ciała  społeczne,  z  obawy  stracenia  swobody  plemiennej.  Blask 
tronu  cesarskiego  pociągał  Słowian  na  zjazdy  w  nadziei  uzyskania 
czegoś,  —  w  rzeczywistości  odchodzili  zaplątanymi  w  sidła  poli- 
tyki. Nad  Łabą  trwał  spokój,  wojna  na  lat  kilka  ustala.  Słowia- 
nie odpoczywali,  a  Franki  zajęci  powstaniem  Chorwatów  pod 
wodzą  Ludewita  (819—822)  i  wobec  gotującego  się  jeszcze  sil- 
niejszego powstania  nad  Drawą  i  Sawą,*')  zniewoleni  byli  zosta- 
wać w  zgodzie  z  nadłabskimi  Słowianami. 

3.    Książęta  Weletów  Miłogost  i  Czeledrag,    tudzież    Czedrag    obodrycki 

i    Tungło    serbski    na    dworze    cesarskim     załatwiają    sprawy     domowe. 

Demoralizacya    książąt. 

Spokojni  ze  strony  cesarstwa,  Słowianie  zyskali  czas  do  urzą- 
dzenia się  w  domu,  ale  ich  przedewszystkiem  zajmywały  zamieszki 
wewnętrzne.  W  pierwszej  ćwierci  IX  w.  u  Weletów  panował  Luba 
razem  z  braćmi,  ale  że  był  starszym,  przy  nim  według  obyczaju, 
ze  stawała  i  władza  najwyższa.  W  zaszłej  między  Obodryta- 
mi  a  Weletami  wojnie  Luba  poległ,  zostawiwszy  dwóch  synów: 
Miłogosta  i  Czeledraga.  Welety  wybrali  na  „króla"  starszego 
brata  INIilogosta,  ale  przekonawszy  się,  że  on  nie  był  godzien 
tego  dostojeństwa,  stosownie  do  obyczaju,  wypędzili  go  z  kraju 
a  młodszego  brata  ogłosili  królem.  W  Maju  r.  823  bracia  Mi- 
łogost i  Czeledrag,  zjawiwszy  się  we  Frankfurcie,  przedstawili 
sprawę  swą   na    rozstrzygnienie    Ludwikowi.     Nie    zaniedbał    on 


0)     o  siedmioletniej    walce  Chorwatów  z  Frankami   (825—830)    za  panowania 

księcia    Poriny,    w   skutek    której  Chorwaci    wybili    się    na    wolność    i   zupełną   nie- 
podległość zyskali,  niżej  §  34. 

Tom  Ul.  4 


—     50     — 

skorzystać  z  tak  doskonalej  okoliczności,  dla  utwierdzenia  swego 
wpływu  nad  Słowianami  i  dla  tego  rozkazał  dowiedzieć  sie: 
któremu  mianowicie  z  braci  lud  daje  pierwszeństwo,  a  otrzyma- 
wszy zapewnienie,  że  lud  stoi  po  stronie  Czeledraga,  mianował 
go  księciem,  ale  i  !Miłogosta  skrzywdzić  nie  chciał.  Obdarzył 
więc  cesarz  obu  braci  i  od  obydwóch  otrzymał  przysięgę  wier- 
ności.^") Na  tymże  sejmie  oskarżonym  został  książę  Obodrytów 
Czedrag,  zapewno  przez  pogranicznych  grafów  saskich,  jakoby 
przeniewierzywszy  się  Frankom,  uciekał  się  do  różnych  wykrętów 
długi  czas,  aby  się  nie  zjawić  na  dworze  cesarskim.  Ludwik  po- 
słał komisarzy  do  Czedraga,  który  odprawiając  ich  napowrót,  po- 
słał z  nimi  kilku  dostojniejszych  mężów  dla  zapewnienia  cesarza, 
że  jeszcze  przed  nastąpieniem  zimy  on  osobiście  przed  cesarzem 
stanie.  Spełniając  przyrzeczenie,  Czedrag  jeszcze  w  tymże  roku, 
w  towarzystwie  obodryckich  dostojników,  przybył  do  Compiegne 
i  w  sposób  zadowalniający  wytlómaczył  powody,  które  mu  prze- 
szkadzały być  u  cesarza  „a  chociaż  w  niektórych  razach  zdawał 
się  być  winnym,  ze  względu  jednak  na  zasługi  przodków  wszy- 
stko mu  przebaczono,  pozwolono  wrócić  do  swego  państwa,  przy- 
czem  i  obdarzono  go  jeszcze"   r.  823.") 

W  Październiku  r.  826  na  sejm  w  Ingelheimie  zjawili  się:  Cze- 
drag książę  Obodrytów  i  Tungło  zwierzchnik  czy  książę  Serbów 
oskarżeni  o  zdradę.  Cesarz  wziąwszy  w  zakładniki  synów  Tungła 
pozwolił  mu  wrócić  do  domu,  a  Czedraga  zatrzymał,  wyprawiw 
szy  tymczasem  posłów  do  kraju  Obodrytów  dla  zbadania  opinii 
narodowej.  Po  powrocie  posłów,  doniesiono  cesarzowi,  że  chociaż 
między  Obodrytami  niema  jednomyślności,  ale  możni  zgadzają  się 
przyjąć  księcia  swego.  Wtedy  Ludwik  rozkazał  wziąć  od  Obodry- 
tów zakładników,  a  Czedragowi  powrócić  władzę.^-) 

Dopuszczamy,    że  obawa  o  utratę  władzy,  a  może  i  niepod- 
ległości kraju,    zmuszały  książąt    słowiańskich    korzyć    się    przed 


1")     Eginhard.     Annales.  823. 

11)  Eginhard.  Annal.  a.  823, 

12)  Eginhard.     Annal.  a.   826. 


—     51     — 

cesarzem,  przesiadywać  na  jego  dworze,  dobijać  sie  zaufania, 
ale  jakże  wytłómaczyć  możnowładców  obodryckich,  którzy 
udali  sie  do  cesarza  ze  skargą  na  księcia  Czedraga?  Cóż  pobu- 
dzało serbskich  dostojników,  niezadowolnionych  ze  swego  księcia 
Tungła,  podobnie  postąpić?  Widocznie  demoralizacyja,  pod  wpły- 
wem cudzoziemskim,  wkradła  się  głęboko  w  społeczność  ówczes- 
nycłi  Słowian  nad  Łabą  i  podzieliła  ją  na  stronnictwa.  Stron- 
nictwa te  musiały  być  dość  silne,  jeśli  książęta  nie  mogąc  podo- 
łać im,  spieszą  dla  usprawiedliwienia  się  przed  cesarzem.  O  ileż 
w  pojęciu  Słowian  cesarz  stał  wyżej  od  ich  własnych  książąt? 

§   34. 

Osłabienie  przewagi  cesarstwa  nad  Słowianami. 

I.     Niepowodzenie  Franków  w  bojach    z  Chorwatami    zniewala    Ludwika 

Pobożnego  do  oględnego  postępowania  z  Serbami,  Czechami,    Obodryta- 

mi  i  Weletami. 

Podczas  gdy  Ludwik  Pobożny  na  dworze  swym  w  Com- 
piegne,  Ingolsztadzie  i  Frankfurcie  przyjmywał  książąt  i  posłów 
słowiańskich,  rozsądzał  ich  sprawy,  karcił  i  nagradzał,  nad  Dra- 
wą i  Sawa  kipiała  straszna,  barbarzyńska  wojna  Franków  z  Chor- 
watami. W  ciągu  siedmiu  lat  (825 — 830  r.)  Chorwaci  morze 
kwA  własnej  przelawsz}'',  stargali  wszelkie  usiłowania  Franków 
i  zmusili  cesarza  do  uznania  ich  niepodległości.  Wiedział  cesarz 
jak  liczne  jego  wojska,  z  Francyi  różnemi  drogami  doszedłszy 
nad  Drawę,  już  więcej  nie  wracały,  wiedział  jak  wódz  jego  Ko- 
cilin  (Gosselin?)  nie  szczędził  płci,  wieku  i  mienia,^)  a  jednak 
wszystko  napróżno.  Kocilin  uciekł,-)  wojska  jego  wyginęły, 
przewódzca  Chorwatów  Porina  tryumfował,  przyjął  chrzest,  zy- 
skawszy przez  to  silnego  zastępcę  w  papieżu.     Niedziw  więc,   że 


^)  Constan  Porphi.  de  Administ.  Imp.  cap.  30.  „Tanta  in  eos  crudelitate 
utebantur  Franci,  ut  lactentcs  adhuc  eorum  pueros  occidentes  canibus  objicerent. 

^)  Kocilin  nie  był  zabity,  jak  utrzymuje  Purpurorodny,  gdyż  później  jeszcze 
w  r.  834  zjawił  sie.     Szafarzyli.  Star.  Słów.  §  33  str.  302. 

4* 


-     52     — 

pobożny  cesarz  okazywał  się  powolnym  względem  Słowiańszczyzny 
nadlabskiej,  przysłuchiwał  się  opinii  ludowej  i  przyjmywał  stronę 
tego  księcia,  za  którego  stał  lud.  Cesarz  starał  się  nieobrażać 
uczuć  narodowycłi,  a  jego  margrafy  wstrzymali  swe  zapędy  do 
zaboru  ziem  slowiańskicłi.  Trwał  więc  pokój  stały  z  Czecliami, 
Serbami  i  Pomorzanami.  Wszakże  wypadki  u  Słowian  cłiorwa- 
ckich  niezostały  bez  wpływu  i  na  Słowiany  nad  Łaba.  Książęta 
Obodrytów  niegdyś  tak  posłuszni  Karolowi  W.,  teraz  unikają 
odwiedzin  cesarskiego  dworu,  porozumiewają  się  z  Duńczykami. 
Welety  wyłamali  się  zupełnie  od  wszelkicli  obowiązków  wzglę- 
dem cesarstwa,  tak  że  spółcześni  pisarze  nie  znajdywali  nic  go- 
dnego zapisać  o  nicli.  Czecłiowie  i  Morawjanie  cieszyli  się  zupełną 
niepodległością,  a  Serby  i  Łużyczanie,  nie  cłicąc  wiedzieć  nawet 
o  jakiej  bądź  zależności  od  cesarstwa,  przyjaźń  dlań  księcia  swego 
Tungla  za  zdradę  poczytali.  Sławiańszczyzna  ożywiła  się  myślą 
swobody  narodowej  i  wyłamawszy  się  powoli  z  pod  jarzma  wło- 
żonego na  nią  przez  Karola  W.,  gotowała  się  porwać  ostatnie 
stosunki  przyjaźni  z  cesarstwem. 

2.  Założenie  biskupstwa  Hamburgskiego  r.  834.  Anskar  apostoł  Północy. 

Wśród  niepowodzeń  oręża  cesarz  Ludwik  oddawał  się  spra- 
wom pobożnym,  zamierzając  winnicę  Chrystusa  zasadzić  na  da- 
lekiej północy,  co  posłużyło  by  razem  i  do  powiększenia  maje- 
statu cesarskiego,  przez  podciągnienie  pod  jego  władzę  ochrzco- 
nych  ludów.  W  roku  823,  arcybiskup  reimski  Ebbo,  z  polece- 
nia cesarza  i  upoważnienia  stolicy  apostolskiej,  udawszy  się  do 
Danii  dla  opowiadania  ewangelii,  wielu  ludzi  nawrócił.^)  Cesarz 
darował  mu  majętność  Wełna,  albo  Welnau  w  Nordalbingii,  te- 
raz Miinsterdorf,  niedaleko  Esesfeldburga,  gdzieby  mógł  mieć 
przytułek  i  stanowisko  dla  stosunków  z  ludami  Północy.^)  W  tymże 
czasie  udało   się  cesarzowi    skłonić    pretendenta    duńskiego    Ha- 


^5)     Eginhard.  Annal.  a  823. 

*;     Rimberti.     Vita  S.  Anskarii   13.   14.  Pertz   M.  G.  II 


—     53     — 

ralda  do  przyjęcia  chrześciaństwa,  z  towarzyszami  swymi  w  Mo- 
guncyi  r.  826.^)  Z  powracającym  do  Danii  Haraldem,  cesarz  posłał 
mnicłia  korbejskiego"*)  Anskara  dla  apostołki  na  Północy.  Szedł 
Anskar  do  Szwecyi,  znalazł  tam  prozelłtów  i  w  nagrodę  miano- 
wany został  arcybiskupem  północnych  krajów  (r.  831).  Wtedy 
Ludwik  zamierzając  uskutecznić  zamiary  ojca,  ustanowił  arcybis- 
kupstwo  nad  Łabą  w  Hamburgu  (r.  834).  Była  to  metropotia  pół- 
nocna do  nawracania,  według  dokumentu  r.  835,  Danów,  Szwedów, 
Norwegów,  Farejców,  Grenlandów,  Islandów,  Finnów  i  Słowian') 
Anskar  został  prymasem  ludów  północy  i  wschodu,  zajął  sie  wy- 
łącznie Skandynawami,  a  do  Słowian  niezaglądał  nawet.  Kupo- 
wał on  wreszcie  chłopców  słowiańskich,  i  na  naukę  oddawał  ich 
do  klasztoru  Turholt  we  Flandryi,^)  podarowanego  arcybiskupowi 
hamburgskiemu  dla  zwiększenia  jego  dochodów.  Z  tego  można 
Wnioskować  jak  mało  miał  Anskar  nadziei  na  powodzenie  chrze- 
ściaństwa wśród  Pomorzanów  i  uzyskania  od  nich  daniny  na 
utrzymanie  arcybiskupstwa.  Z  czasem  gdy  klasztor  Turholt  od- 
padł od  biskupstwa  hamburgskiego,  opat  tameczny  uczniów  swych 
w  poddanych  obrócił. 

3.    Nienawiść  do  chrześciaństwa  sprzymierza  pogan  północnych  ze    Sło- 
wianami przeciw  cesarstwu.     Opamiętanie  Słowian. 

Założenie  metropolii  chrześciańskiej  w  Hamburgu  trwogą 
napełniło  sąsiednie  słowiańskie  ludy  o  cześć  swych  bogów,  ró- 
wnie jak  i  Skandynawów  o  cześć  Odina  i  Walhali.  Zrozumieli 
poganie,  że  chrześciaństwo  przynoszone  przez  Niemców,  zwia- 
stuje   nowy    porządek    rzeczy,    niezgodny    z    ich    wyobrażeniami 


")     Eginhard.     Annal.  a.  826. 

*)  Klasztor  Corbie  nad  r.  Somme,  w  pobliżu  Amien,  później  przez  Ludwika 
Pobożnego  przeniesiony,  pod  nazwa  Nowo  -  Korbejskiego,  do  kraju  Saksów,  nad 
r.  Wezer. 

')  Hasselbach.  Codex  Pomeraniae,  dyplomat  pod  Nr.  3.  ma  być  zmyślonym 
przez  mnichów  korbejskich,  ale  w  każdym  razie  jest  bardzo  ważnym  dokumentem 
we  względzie  geografii  Pomorza. 

®)  Rimberti.  Vita  S.  Anskarii  Pertz.  M.  G.  II.  Porów.  Raumer.  Regesta  s.  21'. 
Barihold    (Jeseh.  v.  Riigen  und  Pommern.  I  s.  220;  Wiger.  Mekl.  Annalen  s.  14,  131. 


—     54     — 

i  swobodą.  Hamburg  stanął  solą  w  oku  zarówno  Słowianom, 
jak  i  Skandynawom.  Odtąd  dawne  boje  między  Słowianami 
a  Skandynawami  ustają.  Północni  poganie  bratają  się  przeciw 
wspólnemu  nieprzyjacielowi  —  chrześciaństwu,  reprezentowanemu 
w  ich  oczach  przez  Niemców.  Odtąd  Wikingi  normańscy  nie 
lupieżą  więcej  słowiańskich  grodów  pomorskich,^)  a  całą  swą 
energię  zwracają  na  pobrzeża  krajów  chrześciańskich,  Obodryci 
zerwali  stosunki  z  Frankami  i  pierwszy  raz  wspólnie  z  Weletami 
występy  wali  w  latach  835  i  836  przeciw  wojskom  cesarskim, 
wyprawionym  dla  zmuszenia  ich  do  uległości.^*')  Napad  ten  za- 
drasnął króla  duńskiego  Erika,  który  zaraz  począł  się  domagać, 
aby  Ludwik  zrzekł  się  władzy  nad  Obodrytami  i  takową,  razem 
z  krainą  Fryzów,  oddał  Danom.'^)  Ludwik  odrzucił  takowe  do- 
maganie się:  wojna  ze  Słowianami  ciągnęła  się  bez  skutku,  cho- 
ciaż wodzowie  cesarscy,  wróciwszy  do  domu  chwalili  się  z  upoko- 
rzenia Słowian  (r.  838).  Kłamstwem  to  jednak  było,  ponieważ 
Słowianie  jeszcze  później,  wspólnie  z  Duńczykami  łupieżyli  po- 
granicza cesarstwa  i  oprócz  Obodrytów  z  Weletami,  do  boju  wy- 
stępywali  Chełmianie  i  Serbowie.  Wysiane  przez  Ludwika 
wojsko  saskie  przeciw  Koledyczam  w  okolicy  Lipska  bytującym, 
wpadło  do  tej  krainy  i  stoczyło  z  Serbami  pod  grodem,  przez 
Niemców  Kiesigesburg,  albo  Kozinesburg  zwanym'-)  zaciętą  bi- 
twę, w  której  zwierzchnik  serbski  Czemisław  poległ,  a  gród  jego. 


9)  Napad  duńskich  Wikingów  na  jakieś  miasto  słowiańskie  (jak  domyślają 
sie  niektórzy  Wolin)  i  złupieżenie  go  około  r.  836,  837,  było  czynem  liulaszczej 
drużyny,  ale  systematycznych  napadów,  jak  dawniej,  w  IX,  w.  już  nie  było. 

'^)  Adalgarius  et  Egilo  comes  ad  Abodritos  et  Wilzos  a  fide  deficientes  du- 
dum  direcli,  reversi  sunt,  adductis  securse  obsidibus  imperatori  deinceps  subditos 
fore  nunciantes.     Prudentii  Trecensis  an.  838.  M.  G.  I. 

*')  An.  838.  „Missi  Horich  .  .  . .  piralarum  in  nostros  fmes  dudum  irruen- 
tium  maximos  a  se  ob  imperatoris  fidelitatem  captos  atque  interfici  iussos  retulerunt, 
petentes  insuper  sibi  dari  Frisianos  atque  Abodritos.  Cujus  petitio,  ąuanto  impera- 
tori indecens  sive  incongrua  visa  est,  lanto  vilius  spreta  et  pro  nihilo  ducta  est.  Pru- 
ducentii  Trecensis  an.  838. 

'-)  Według  niektórych  pisarzów  ma  być  Ouetz,  według  Jencza  Kothen.  Po- 
wieść o  Serb.  kr.  C.  M.  S.  1849 — 50.  I,  35.  Może  po  stowiańsku  zwał  sie  Kozi- 
gród,  Kozin? 


—     55     — 

tudzież  jedynaście  zamków  zwycięzcy  opanowali  r.  839.'^)  Korzyści 
jednak  z  tego  zwycięstwa  cesarstwo  nieotrzymało.  Późniejsze  wy- 
padki dowodzą,  że  Serbowie  zachowali  niepodległość,  równie  jak 
i  sprzymierzeńcy  ich  Obodryci,  Welety  i  Chełmianie.^^)  Być  może 
przypadła  w  tym  czasie  śmierć  Ludwika  Pobożnego  r.  840  od- 
wróciła ciosy  wymierzone  przeciw  Słowianom,  w  każdym  razie 
ze  zgonem  cesarza  Solawa  i  Łaba,  tak  samo  jak  i  podczas  zgonu 
Karola  W.,  dzieliły  Niemców  od  Słowian,  z  tą  tylko  różnicą,  że 
Słowianie  w  r.  814,  przygnieceni  moralnie,  starali  się  o  względy 
cesarskie,  poniekąd  byli  nawet  w  zależności  i  między  sobą  wa- 
śnili się,  a  teraz  nabrawszy  odwagi  i  rzuciwszy  domowe  zatargi, 
razem  stawali  do  odporu  nieprzyjaciela,  z  którym  nigdy  już  wię- 
cej godzić  się  nie  zamierzali.  Powrót  pojęć  i  usposobień  doko- 
nywał się  powoli,  po  ciężkicli  stratach  i  doświadczeniach,  —  co- 
kolwiek zapóźno,  bo  dał  Niemcom  czas  utwierdzić  się  nad  Łabą, 
ale  za  to  był  stanowczy  i  na  dwa  wieki  przedłużył  niepodległość 
Słowian  prawego  brzegu  Łaby. 


§   35. 
Słowianie  nie  korzystają  z  rozpadnięcia  cesarstwa. 

I.    Zaburzenie  w  Niemczech  po  śmierci  Ludwika  Pobożnego.    Odpadnię- 
cie Niemiec  od  cesarstwa  r.  843. 

Trzej    synowie    Ludwika    Pobożnego,    nie    mogąc    pogodzić 
się  w  odziedziczeniu  spadku  po  ojcu,  chwycili  za  oręż,  aż  naresz- 


'•'')  Saxones  contra  Sorabos,  qni  Colodici  vocantur  apud  Kesigesburcli  dimi- 
cantes,  victoriam  adepti  sunt.  regeąue  ipsorum  Cimusclo  interfecto  eandem  urbem 
et  undecem  castella  ceperunt.     Prudent.  Trecen.  an.   839.  M.  G.  I  436. 

Ił)  W  tomie  lE  s.  144 — 5  niniejszego  dzieła  powiedziałem,  że  pod  nazwa 
Hluni,  Linones,  Linai  wypada  pójmy wać  Chłumian,  Cliełmian, 
l<tórzy  po  łewym  brzegu  Laby  bytowali.-  Dla  dokładniejszego  zaś  zrozumienia  poło- 
ani  geograficznego  i  nazwy  wzmianlcowanego  ludu,  daję  tu  następne  objaśnienie. 
Wyprawy  Karola  W.,  Ludwika  Pobożnego  i  Ludwika  Niemieckiego  dotknęły 
niejednokrotnie  ludek  zwany  Hluni,  Linones,  Linai.  I  tak:  R.  795. 
usque  ad  fluvium    Albira  pervenit   (rex)  ad  lo:um  qui  dicitur  Hliuni    (Eginhard); 


-     56     - 

cie  starszy  z  nich  Lotar,    rozbity  przez    młodszych   braci,    jął  sie 
ostatecznych  środków. 

W  Saksonii  znajdywało  sie  podówczas  mnóstwo  burzliwych 
żywiołów,  gotowych  do  rokoszu  i  przywrócenia  porządku  takiego, 
jaki  istniał  przed  reformami  Karola  W.,  a  początkiem  swym  sięgał 
odległych  czasów.  Wiadomo,  że  Saksy  byli  przybyszami  ze  Skan- 
dynawii, osiadłymi  powiekszej  części  na  ziemiach  słowiańskich  przy 
ujściach  Łaby  i  Wezery  w  niepamiętne  wieki.  Wiadomo  także, 
jak  w  połączeniu  z  Frankami  Saksy,  rozbiwszy  r.  531  Durzyńców, 
ziemie  ich  opanowali,  dawnych  mieszkańców  pozbawiwszy  własno- 
ści, częścią  wymordowali,  tych  zaś,  którzy  przy  życiu  zostali,  utrzy- 
mali jako  robotników  na  ziemiach  zdobytych.  Lud  ten  służebny 
zwał  sie  lasi,^)  w  ciągu  trzech  wieków  mieszając  sie  z  Niem- 
cemi,  zniemczał,  ale  szczególnej  przyjaźni  dla  Saksów  szlachetnych 
(edelingów)  i  właścicieli  ziemskich    (frilingów),   'żywić    nie    mógł, 


R.  808  Karolus  Albiam  ponte  junxit,  et  esercituii  cui  piaeerat  in  L  i  n  o  n  e  s  et 
Smeldingos.  (Eginhard).  R,  808  in  Saksonia  ultra  Albiam  ad  illos  Sdavos, 
qui  Yocantur  L  i  n  ai.  (Chr.  Moissiac).  R.  811.  Missit  imperator  exercitum  ultra  Al- 
biam ad  illos  Sclavos,  qui  nominantur  Lanai  et  Bethenzer.  (Chr.  Moissiac). 
R.  839.  Contra  Abodritorum  et  qui  dicuntur  L  i  n  o  n  e  s.  (Prudentii.  Trecens.). 
R.  858  in  Abodritos  et  L  i  n  o  n  e  s.  (Rudolfii.  Fuld.  annal.).  R.  877  Sclavi,  qui 
Yocantur  Linones  et  Siusli,  eorumque  vicłni  defectionem  molientes  solitum 
dare  censum  renuunt.  (Annal.  Fuld.).  Z  tego  widać,  że  wzmiankowany  ludek  mie- 
szkał po  lewym  brzegu  Laby,  w  sąsiedztwie  Smolanów  i  Byteńców,  jak  na  mapie 
do  tomu  IT.  oznaczono.  A  co  się  tyczy  nazwy,  to  wyrażenie  kronikarza  r.  795 
„locum  H  1  i  u  n  i^  oznacza  c  h  1  u  m  y,  chełmy,  od  których  powziął  lud  nazwę 
Chlumian,  Chelmian,  przekręconych  przez  kronikarzy  w  Linonów,  Linów.  OJ  nich 
wypada  odróżniać  Lino  w,  (Lini),  którzy  mieszkając  po  prawej  stronie  Laby,  wśród 
blót  i  lasów,  kolo  jeziora  Moryckiego,  składali  małą  włość,  nie  posiadającą  ani  siły 
ani  możności  z  przyczyny  oddalenia  od  Laby,  stawać  na  linii  bojowej  nad  Labą  do 
walki  z  Niemcami.  Podobna  cześć  należy  Chełmianom  (Linonom),  ujarzmionym  za 
Karola  W.,  a  później  na  wolność  wybijacącym  się.  Tem  się  daje  usprawiedliwić  wy- 
rażenie kronikarskie,  że  w  r.  877  L  i  n  o  n  y  (Chełmianie)  S  u  s  1  y  i  inni  sąsiedzi 
odmówili  płacenia  daniny,  (solitum  dare  censum  renuunt).  To  do  Chlumian  tylko  za- 
stosowane być  może,  bo  Liny,  z  okolicy  jeziora  Maryckiego,  do  boju  z  Niemcami 
w  IX  wieku  nie  występywali,  a  przeto  i  do  płacenia  im  daniny  zobowiązywani  być 
nie  mogli. 

')  Nidhard  opisując  urządzenia  Saicsonii  przez  Karola  W.,  rozpowiada  o  po- 
dziale ludu  na:  edhilingi,  sunt  qui  frilingi,  sunt  qui  lazzi  illorum  lingua  dicentes, 
latina  vero  lingua  hoc  siml:  nobiles,  ingenuiles  alque  serviles.  Historiarum  liber  IV 
Pertz.  Mon.  Ger.  II  667—668. 


—     S7     — 

choćby  z  ekonomicznych  przyczyn,  nie  mówiąc  o  tradycyi,  która 
im  lepsze  czasy  przypominała.  Lotar  wezwał  do  oręża  niższa 
klasę  ludu,  do  której  i  łasi  należeli,  obiecując  im  majątek  klas 
wyższych,  powrócenie  pogaństwa  i  dawnego  porządku  rzeczy. 
Lud  powstawszy  masami,  biegł  pod  sztandary  Lotara,  gromadził 
się  pod  nazwą  S  t  e  1  li  n  g  a,  opanował  majątki  z  których  edelingi 
uciekali.-)  Spodziewano  się,  że  i  Słowianie  połączywszy  się  ze 
Stellingami,  pomogą  do  wywrócenia  porządku  przez  Karola  W. 
zaprowadzonego;  —  wezwano  i  Duńczyków,  obiecując  im  ustą- 
pić jakiś  kraj,  zapewne  Nordalbingiję.  Ale  Lotar  nieumiał  prze- 
prowadzić ruchu,  przez  niego  wywołanego.  Udało  się  wiec 
LudwikoAvi,  bez  szczególnych  wysileń,  przełamać  opór  Stellingi 
i  powstańcze  tłumy  poddać  pod  surowe  ustawy,  spychające  ro- 
botników do  stanu  niewolników^)  r.  842. 

Po  trzyletniem  zaburzeniu  stanęła  między  braćmi  umowa 
w  Verdun  r.  843,  w  skutek  której  Niemcy  ostatecznie  oddzieliły 
się  od  cesarstwa,  a  pierwszym  królem  Niemiec  został  syn  Lu- 
dwika Pobożnego,  Ludwik  Niemiecki. 

Odtąd  Słowianie  pozbyli  się  na  zawsze  niebezpiecznych  od- 
wiedzin Franków,  ale  za  to  znaleźli  się  w  obec  Niemców  spojonych 
prawicą  Karola  W.  w  jedno  państwo.  Nowy  sąsiad  gorszy  był 
od  poprzedniego:  więcej  dziki  i  bardziej  nienawistny  Słowianom. 

2.    Słowianie    nie    korzystają    z    rozdarcia    cesarstwa.     Obodryci    burzą 
Hamburg. 

Trzyletnie  zaburzenie  w  Niemczech  podawało  Słowianom 
dogodną  zręczność  upomnić  się  za  swych  braci  załabskich,  jeszcze 


")  Hinc  eliam  in  Saxoniain  missit,  frilingis  lazzibusque,  quorum  infinita  mul- 
ttudo  est,  promittens,.  si  secum  sentiient,  ut  legem  quam  antecessores  sui,  tempore 
quo  idoloruin  cultores  erant,  habuerant,  eamdem  illis  deinceps  habendam  concederet. 
Qua  supra  modum  cupidi,  nomen  novum  sibi,  id  est  Stellinga,  imposuerunt,  et  in 
unum  conglobali,  dominis  a  regno  pene  pulsis,  morę  anti:]no  qua  quisque  volebat 
legę  vivebat.     Nithardi.     Histor.  lib.  IV  M.  G.  II  669. 

')  Porów.  Maciejowskiego.  Histor.  prawod.  slow.  T.  I  §  535.  Roczniki 
Kroniki  str.  97.   Dopełnienia  doHist,  praw,  slow.  str.  50.    Wigger.  Mekl.  Annal  s.  16. 


-     58     - 

przez  Karola  W.  ujarzmionych,  dla  czego  wypadało  wspólnemi  si- 
łami zdobyć  stanowiska  saskie  w  Magdeburgu,  Czartowie,  Hocłi- 
bukach,  Hamburgu  i  Ezesfeldzie,  przywrócić  panowanie  swoje 
w  Nordalbingii,  jak  było  miedzy  804—810  r.  i  opanować  ujście 
Łaby,  do  czego  wielką  pomoc  Słowianie  znajdywali  we  flocie 
duńskiej,  gotowej  w  każdej  chwili  do  działania  przeciw  Karlo- 
wingom.  Ale  Słowianie  w  tym  czasie  nie  dojrzeli  jeszcze  do 
pojmowania  interesu  narodowego,  a  tem  bardziej  dalecy  byli  od 
przejrzenia  w  przyszłość.  Byli  gotowi  bronić  do  upadłego  swe 
siedziby,  każdy  z  osobna,  łączyć  się  nawet  niekiedy  do  wspólnej 
obrony,  ale  do  działania  wstępnym  bojem  przeciw  nieprzyjacie- 
lowi wtedy  gdy  ten  nie  napadał  na  nich,  —  nie  łatwo  im  było. 
Jedni  Obodryci,  zaprawieni  w  długich  walkach  z  vSaksami,  Duń- 
czykami i  Frankami,  nauczyli  się  prowadzić  wojnę  zaczepną 
i  korzystać  z  dogodnej  pory.  Oni  jedni  ze  Słowian,  wśród  zabu- 
rzeń 841 — 842  r.,  ruszyli  się  przeciw  cesarstwu  i  wspólnie  z  Nor- 
manami napadli  na  Hamburg.  Napad  był  tak  gwałtowny,  że 
nawet  okoliczni  mieszkańcy  nie  zdążyli  na  pomoc  miastu.  Arcy- 
biskup Anskar  zamierzał  z  mieszczanami  i  przedmieściem  Ham- 
vik  bronić  się,  ale  nacisk  nieprzyjaciół  zmusił  go  do  ucieczki  tak 
spiesznej,  iż  ledwo  zachwycił  z  sobą  relikwie  świętych,  płaszcza 
jednak  unieść  nie  zdążył.  Poganie  opanowawszy  miasto,  łupie- 
żyli  kilka  dni,  a  potem  zapaliwszy  domy  odeszli  r.  842.'')    Anskar 


*)  Zkad  przybyli  ci  rozbójnicy,  kto  byli,  a  nawet  w  którym  roku  na  Ham- 
burg napadli  —  niewiadomo,  Adam  Bremeński  wypadek  ten  stosował  do  r.  840, 
ale  wcześniejszy  Nithard  o  zburzeniu  Hamwiku  wspomina  między  wypadkami  r.  842, 
Nithard  pod  r.  842  mówi:  Per  idem  tempus  Nortmanni  Contwig  depraedati  sunt 
inibiąue  marę  trajecto  Hamwig  et  Novdhumwig  similiter  depopulati  sunt.  Historia- 
rum  lib.  IV.  M.  Ger.  II,  669.  Późniejsze  legendy  wspominają  o  jakimś  księciu 
słowiańskim  Borucie,  który  wladal  na  pograniczu  z  Niemcami  i  jako  poganin  napa- 
dał na  chrześcian.  (Legenda  de  ss.  martyribus  interfectis  in  Hamburgh,  w  Leib- 
nica  Scriptores  rerum  Brunsvicen.  I,  184).  Przypomnić  wypada,  iż  w  owym  czasie 
Słowianie  pomorscy  wspólnie  ze  Skandynawami  działali  przeciw  Karlowingom,  a  za- 
tem nic  dziwnego,  jeśli  pod  nazwą  Normanów,  skrywa  się  w  tym  czasie  nazwa  Sło- 
wian, zapewne  Obodrytów,  którzy  łupicżyli  Hamburg,  tę  metropolije  chrześciań- 
gtwa,  zarówno  nienawistną  dla  Słowian  jak  i  dla  Skandynawów. 


—     59     — 

przesiadując  na  przeciwnym  brzegu  Łaby,  zwiedzał  pogorzelisko; 
wystawiony  jego  staraniem  kościół  „przedziwnej  roboty"  znikł 
w  płomieniach,  a  niespokojne  czasy  nie  dozwalały  myślić  nawet 
o  wznowieniu  metropolii. 

3.    Bezskuteczna    wyprawa    Ludwika    Niemieckiego    przeciw    Obodrytom 

r.  844.    Hamburg  powtórnie  zniszczony  r.  845.    Metropolia  z  Hamburga 

do  Bremy  przeniesiona  r.  847. 

Tymczasem  Ludwik  Niemiecki,  uśmierzywszy  powstanie 
w  Saksonii,  przedsięwziął  w  roku  844  wyprawę  przeciw  Obo- 
drytom za  ich  napady,  jak  mówią  kronikarze,  na  Niemcy. 
W  zaszłym  boju  książę  obodrycki  Gostomysł  poległ,  a  inni 
zwierzchnicy  z  ludem  musieli  się  upokorzyć,^)  co  wszakże  nie 
przeszkodziło  im  wojować  znowu  w  roku  845  i  razem  z  Duń- 
czykami odbyć  wyprawę  nad  dolną  Łabą  przeciw  Niemcom. 
Flota  Normanów,  w  liczbie  600  okrętów  przez  króla  duńskiego 
Erika  wystawionych,  zawinąwszy  do  ujścia  Łaby,  napadła  na 
Hamburg,  warownia  którego  była  już  wzmocniona,  lecz  to  nie 
przeszkodziło  do  zlupieżenia  miasta,^)  w  czem  prawdopodobnie 
przyjmowali  udział  i  Słowianie.  Ludwik  pospieszył  z  wojskiem, 
pobił  Normanów  i  w  powrocie  potłukłszy  Słowian,  zajął  jakiś 
gród  ich  r.  845.'^)    Dla  traktowania  o  pokój  posłowie  Erika  udali 


s)  Rudolfi.  Annal.  Fuld.  an.  844,  Hludovicus  Abodritos  defectionem  molien- 
tes  bello  perdomuit,  occiso  rege  eorum  Gotzo  niuzli,  terramąue  illorum  et  populum 
sibi  divinitus  subiugatum  per  duces  ordinavit.  Podobne  przechwałki  w  Annales 
Bertinian.  i  Annales  Xantes  s.  a.  844. 

^)  Nordmanni  castellum  etiam  in  Saxonia  quod  vocatur  Hammaburg  popu- 
lati,  nec  inuUi  reversi  sunt.     Rudolfi.   Fuld.  Annal.  845. 

'^)  Nortmannorum  rex  Oricus  sexcentas  naves  per  Albim  fluvium  in  Germa- 
niam  adversus  Hludowicum  dirigit;  quibus  Saxones  occurrentes,  commisso  proelio, 
domini  nostri  Jesu  Christi  auxilio  victores  efficiuntur.  Unde  digressi  Sclavorum 
ąuamdam  impetu  et  capiunt  civitatem.     Prudentii  Trecen.   an.  8^5- 

Ludewicus  rex  congregato  exercitu  maguo  iter  iniit  ad  Yinodos  Quod  gentiles 
cum  cognovissent,  e  contra  legatos  direxerunt  in  Saxoniam  et  miserunt  ei  munera  et 
obsides  et  petierunt  pacem.  At  ille,  concessa  pace,  reversus  est  de  Saxonia, 
Annal.  Xantes  a.  845. 


--     6o     — 

się  na  sejm  do  Paderbornu,  dokąd  i  Słowianie  przybyli.  Wojna 
z  Obodrytami  skończyła  się  niczem/)  Ludwik  mimo  największej 
chęci  ujarzmienia  Obodrytów,  dopiąć  tego  nie  mógł,  albowiem 
spiesz3'ć  musiał  nad  Dunaj,  gdzie  mu  groziło  daleko  większe  nie- 
bezpieczeństwo ze  strony  tamecznych  Słowian.") 

Ciągły  niepokój  nad  dolną  Łabą  i  przewidywanie  nowych 
wojen  między  Słowianami  a  Niemcami,  przeszkadzały  do  wzno- 
wienia arcybiskupstwa  Hamburgskiego.  Król  Ludwik  naznaczył 
Anskara  biskupem  bremeńskim  r.  847  i  tym  sposobem  dwa  bi- 
skupstwa złączyły  się  w  jedno.  Arcybiskup  północny  Anskar 
miał  swą  stolicę  w  Bremen,  gdzie  przebywał  do  śmierci  r.  865, 
Podróżował  do  Danii,  ale  o  Słowianach  ani  on,  ani  jego  następcy 
nie  myśleli,  zapewno  i  nie  mogli,  bo  stosunek  Niemców  do  Sło- 
wian pomorskich  w  IX  wieku  był  jeden:  wojna  nieubłagana 
w  celu  opanowania  ziem  słowiańskich.  Nie  przeszkadzało  to  du- 
chowieństwu niemieckiemu  granice  biskupstwa  liamburgo-bre- 
meńskiego  rozciągać  aż  do  r.  Pieny,^'-)  choć  tam  noga  żadnego 
apostoła  jeszcze  nie  postała. 


*)  Niektórzy  pisarze  dają  tej  wojnie  szerokie  znaczenie,  upatrują  nawet  zu- 
pełne poniżenie  Obodrytów  przez  zniesienie  u  nich  z  woli  Ludwika  władzy  wiel- 
kiego księcia  i  postawienie  kraju  w  hołdownictwo  królowi  niemieckiemu.  Tak  utrzy- 
muje i  p.  Pawiński  (IIo.iaScKie  CiaB/iiie  s.  51).  Porównawszy  jednak  świadectwa 
annalistów,  —  na  podobny  wniosek  zgodzić  się  nie  możemy;  późniejsze  wypadki  obja- 
śniają zupełną  niepodległość  Obodrytów. 

®)  Porów,  niżej,  na  stronicy  63,  wojna  Ludwika  z  Morawianami  r.  846. 
^0)  Sfałszowany  przez  mnichów  korbejskich  dokument  pod  r.  786  (Hasselbach. 
Codex  Pomeraniae  pod  N.  i)  wykazuje  pretensyje  Niemców  na  ziemie  słowiańskie. 
Głosi  ten  dokument:  terminos  autem  ejus  (diocesis)  circumscribi  precepimus;  id 
est....  Liam  fluvium  (teraz  Liihe),  qui  absorbetur  ab  Albia  fluvio,  de  hinc  trans 
Albiam,  ubi  Bilena  mergitur  in  Albiam,  dehinc  in  ortum  Bilene  (teraz  Bille),  inde 
ubi  Trauena  absorbetur  a  mari,  deinde  usque  quo  perveniatur,  ubi  Pene  fluvius  currit 
in  marę  barbarum.  Inde  in  ortum  eiusdem  fluminis.  Hinc  in  Eldam.  Dehinc  in 
Albiam.  Inde  in  rivum  Alend  (Aland?),  wpadająca  do  Łaby  z  lewej  strony  blizko 
Sznakenburga  i  t.  d,^ 


—     6i      — 

§  36. 

Usiłowania  Ludwika  Niemieckiego  do  panowania  nad 
Słowianami. 

I.    Wzrost  potęgi  Moimirowlczów  w  Morawach.    Wygnany   z  kraju   Pry- 
bina   przyjmuje   chrzest  u  Franków   i   za  dozwoleniem   króla  Ludwika  za- 
kłada księstwo   Błatneńskie  r.  840. 

Po  rozpadnięciu  sie  państwa  Samona  r.  662,  nic  w  dzie- 
jach nie  słychać  półtora  wieku  o  tern,  coby  się.  nad  r.  Morawa 
działo.  Tylko  z  okolicznych  zdarzeń  możemy  wnioskować,  że 
w  ciągu  tego  czasu  Morawy  tworzyły  osobne  państwo  pod  rzą- 
dem własnego  rodu  książąt,  którzy  bez  wątpienia  w  bojach  Fran- 
ków z  A  warami  (791 — 803")  przewodniczyli  Morawianom.^)  Zajęcie 
przez  Franków  stanowiska  nad  Dunajem,  po  wywróceniu  przez 
nich  panowania  Awarów,  zbliżyło  granice  cesarstwa  aż  do  posad 
Morawianów',  którzy  dla  uniknienia  wojny  z  potęgą  Karola  W. 
oświadczyli  mu  sie  z  uległością,  może  i  daninę  płacili,  ale  przez  to 
niepodległości  nie  stracili.  Żaden  urzędnik  cesarski  nie  gospodaro- 
wał u  nich.-)  Książęta  morawscy  byli  zupełnymi  władcami  w  swym 
kraju  i  zapewne  nie  z  innego  powodu,  jak  z  przywiązania  ludu, 
panowali  jeden  po  drugim,  jakby  w  monarchii  dynastycznej,  co 
sie  nie  zgadzało  z  obyczajem  słowiańskim.-^)  Częste  boje  z  A  wa- 
rami, trzymającymi  stanowiska  w  Rakusach,  były  dla  Morawian 
szkołą  ćwiczenia  się  w  sztuce  wojennej  i  to  się  im  później  wielce 
przydało. 

1)     Porównać  dzieła  tego  tom  II  s.  82. 

")  Historycy  mniemają,  że  Morawianie  będąc  postawieni  między  Awarami 
a  Frankami  i  znalazłszy  się  w  konieczności  rozprawiać  się  orężem  z  jednymi  lub 
drugimi,  udali  się  pod  ochronę  Karola  W.  w  r.  811  i  że  od  r.  817  zostali  danni- 
kami  cesarstwa  (Dudik.  Mahrens  Geschichte  I,  s.  109).  Szafarzyk  także  twierdzi 
o  zwierzchnictwie  Franków  nad  Morawianami,  mniemając,  że  w  skutek  tego  Mora- 
wianie nie  przyjęli  udziału  w  wojnie  Ludewita  chorwackiego  z  Frankami  r.  818 — 822 
i  nie  mieszali  się  do  zatargów  Franków  z  Bółgarami  r.  817 — 829  (Star.  Slow.  §  41,  3, 
str.  475).  Rozpatrywanie  lej  kwestyi  należy  do  specyalnej  historyi  morawskiej.  Tu 
tylko  wspomnimy,  że  zależność  od  Franków  mogła  być  chyba  nominalną,  bo  w  rze- 
czywistości Franki  nie  wdawali  się   w  sprawy  Morawianów, 

»)     Dudik.    Mahrens   Geschichte  I,  s.   121,   123. 


—      62       - 

Nazwa  !Mora\vianó\v  zjawia  się  wdziejach  we  właściwej  for- 
mie-') pierwszy  raz  w  r.  822,  gdy  posłowie  ich  razem  z  posłami 
innych  ludów"^)  przybyli  do  Franłcfurtu  z  darami,  dla  olcazania 
tern  przyjaźni  Franlcom  i  życzenia  żyć  z  nimi  w  zgodzie.  W  ośm 
lat  później  zjawia  sie  pierwszy  po  imieniu  wiadomy  władzca 
morawsV:i  ISIoimir,  zamierzający  połączyć  drobne  ludy  słowliń- 
skie  między  górami  Czeskiemi,  Karpatami  i  jeziorem  Błatnem 
bytujące,  aby  powstrzymać  szerzące  się  zabory  Franków,  którzy 
już  od  r.  803  Morawy  zaliczywszy  do  dyecezyi  Passawskiej,  sze- 
rzyli chrześciaństwo  i  wpływ  cesarstwa  aż  do  Karpatów.**)  Moi- 
mir  zrozumiawszy  swe  położenie,  ochrzcił  się  i  przez  to  wyrwał 
sąsiednim  margrafom  powód  do  najazdów  na  Morawy. 

Władający  pod  ówczas  w  Nitrze,  głównym  grodzie  Sło- 
waków, książę  Pribina,  poganin,  wdawszy  się  z  niewiadomych 
powodów  w  wojnę  z  Moimirem  i  wygnany  przez  niego  z  kraju 
r.  830,  znalazł  przytułek  u  margrafa  Radboda.  Potem  za  wsta- 
wieniem się  Radboda,  cesarz  Ludwik  Pobożny  przyjąwszy  ła- 
skawie Pribinę,  polecił  ochrzcić  go  biskupowi  salcburgskiemu, 
przez  co  Pribina  zyskał    względy  cesarskie  i  z  pomocą  margrafa 


*)  Dawniej  Morawianie  słynęli  pod  nazwą  Markomanów,  których  przez  nie- 
obaczność  za   Niemców  poczytano. 

5)     Eginhard.   Annal,  a.   822  Morvanorum legationes  audivit. 

e)  Pograniczne  z  Bawaryą  kraje  słowiańskie  Karol  W.  zdobywszy  na  Awa- 
rach,  poddał  pod  władze  dwóch  sąsiednich  biskupów:  salcburgskiego  i  passawsldego, 
w  ten  sposób  iż  Pannonia  przypadła  salcburgskiemu,  a  Rakusy  passawskiemu  bisku- 
powi. Początek  takiego  podziału  prawdopodobnie  sięga  r.  803,  kiedy  Karol  W.  do 
Bawaryi  zdążywszy,  urządzał  tam  sprawy  Pannonii.  (Eginhard.  Annales  a.  803).  Po- 
siadłości tych  biskupów  ciągnęły  się  do  r.  Raby,  ale  dopiero  w  r.  829  dokładniej 
oznaczone  zostały.  W  dokumencie  z  dnia  18  Listopada  829  r.  czytamy:  „ut  Re- 
ginharius,  episcopus  (Passaviensis)  habeat  ad  diocesim  suam  de  ista  occidentałi 
parte  fluvii,  qui  vocatur  Spraza,  ubi  ipsa  exoritur  et  in  ałiam  Sprazam  cadit,  et  ipsa  in 
Rapam  fluit;  Adalramus  vero  Archiepiscopus  ex  occidentałi  ripa  supradictarum  aqua- 
rum  in  orientali  et  australi  parte  ad  diocesim  Juvavensem,  et  ita  in  antea,  sicut  Arno 
antecessor  eius  habuit,  płeniter  habeat."  Erben,  Regesta  diplomatica.  T.  I,  N.  23. 
W  innych  odpisach  tego  dokumentu  rzeki  są  nazwane  Spiraza  i  Aribone;  w  Boczka, 
Cobex  dipl.  I,  N.  22.  Jakaby  rzeka  kryła  się  pod  nazwą  Spraza,  czy  Spiraza  — 
dotąd  nie  wyjaśniono  i  to  przeszkadza  historykom  do  wykreślenia  granic  rzeczonych 
biskupstw. 


-     63     - 

Radboda  powrócił  do  Nitry,  zajął  sie  szerzeniem  cłirześciań- 
stwa,  wystawił  Icościół  ś\v.  Emmerama,  przez  bislcupa  salcburg- 
skiego  Adairamma  jeszcze  przed  r.  836  poświecony.  Przyjaźń 
z  Radbodem  trwała  niedługo:  Pribina  z  synem  swoim  Kociełem 
zemlcnął  do  Bółgarów,  a  potem  do  Cliorwatów,  Ictórzy  pod  Icsię- 
ciem  Ratimirem  gotowali  sie  do  walki  z  Franlcami  roku  838. 
Po  niefortunnej  dla  Cliorwatów  wojnie,  Pribina  udał  sie  do  grafa 
Krainy  Salacłia,  za  jego  wdaniem  się,  pogodził  sie  z  Radbodem 
i  od  Ludwika  otrzymał  około  r.  840  w  len  krainę  nad  jeziorem 
Błatneńskiem,  gdzie  założywszy  gród  Błatno  (Mosburg)  przy  uj- 
ściu r.  Sali  do  jeziora,  pracował  nad  rozszerzeniem  chrześciań- 
stwa,  jak  niegdyś  w  Nitrańsku.  Zbudował  w  swem  księstwie 
32  kościoły  i  aż  do  końca  życia  był  przyjacielem  Franków,  ale 
z  Moimirem  pogodzić  się  nie  mógł.')  Tymczasem  Nitrańska  kraina 
została  pod  władzą  Moimira,  który  wzrósł  w  taką  potęgę,  jakiej 
pod  ówczas  w  zachodniej  Słowiańszczyźnie  nie  było,  bo  od  gra- 
nic bawarskich  aż  do  źródeł  Odry  i  Wisły,  a  za  Karpatami  aż 
do  rzek  Hronu  i  Dunaju  wszystkie  mu  ludy  podlegały. 

2.    Wyprawa  króla  Ludwika  przeciw  Morawianom   r.  846.     Niepomyślny 
powrót  jego  przez  Czechy.    Powtórna  wojna  Ludwika  z  Czechami  i  Ser- 
bami.    Zwycięztwc  Czechów  r.  850. 

Wzrost  potęgi  morawskiej  nie  podobał  się  królowi  Ludwi- 
kowi Niemieckiemu,  który  w  imię  idei  wszechwladztwa,  przysłu- 
gującej niegdyś  Karolowi  W.  jako  cesarzowi  rzymskiemu,  uwa- 
żał siebie  za  spadkobiercę  tej  idei  względem  sąsiadów  państwa 
Niemieckiego  —  Słowian  i  do  panowania  nad  nimi  dążył.  Moimir 
nie  chciał  być  pokornym  sługą  niemieckim,  przez  co  ściągnął 
na  się  gniew  Ludwika,  który  wpadłszy  do  Morawy  w  Sierpniu 
r.  846,    synowca  Moimira  Rościł awa,    przez    Franków    Rasticem 


')  De  conversione  Baiovarioum  et  Carantanorum  libellus.  Pertz.  M.  Germ. 
XI,  p.  II.  Jest  to  główne  źródło  wiadomości  o  Pribinie.  Diimmler.  Geschichte  der 
Ostfraukischen  Reichs.  II,  s.   174. 


-     64     — 

zwaneg-o,  ustanowił  księciem  morawskim/)  a  co  sie  z  Moimirem 
stało  —  nie  wiadomo. 

Dumny  z  powodzenia  król  Ludwik  taka  sie  zarozumiałością 
uniósł,  że  powracając  do  domu  przez  Czecłiy  nie  zapytał  nawet 
o  pozwolenie,  jak  gdyby  Czecłiy  do  niego  należały.  Rozjątrzeni 
tern  Czecliowie  rzucili  sie  na  wojsko  królewskie  i  zadali  mu  taką 
kieskę,  że  sam  Ludwik  o  mało  co  nie  został  schwytanym.")  Obra- 
żony na  Czecliów  Ludwik  postanowił  odwetować  swą  porażkę. 
Czecłiowie  przepraszać  go  nie  myśleli.  Rościsław  morawski,  po- 
dobnie jak  i  Moimir,  nie  cłiciał  być  pokornym  sługą  niemieckim, 
ze  strony  zaś  Serbów  dawne  pograniczne  spory  z  Niemcami  —  nie 
ustawały.  Gotowała  się  tym  sposobem  wielka  wojna  między 
Niemcami  a  Słowianami. 

Jeszcze  za  Ludwika  Pobożnego,  dla  trzymania  w  uległości 
Czecliów  i  Serbów,  ustanowione  zostały  dwie  Marki  turyngskie: 
Południowa  i  Północna,  w  którycli  główne  stanowiska  były  w  Er- 
furcie  na  północ  i  w  Hallsztadzie  na  południe  od  turyngskiego 
lasu.  To  kraiszcze  serbskie  od  r.  805  początek  wiodące,  zostawało 
najprzód  pod  zarządem  margrafa  Madalgauda.  Przeciw  Czecliom 
stanowiska  wojskowe  Niemców  były  w  Forlieimie,  Brembergu 
i  Regensburgu,  nad  którymi  początkowo  przełożonym  był  Au- 
dulf.'^)  Gotując- się  do  Avojny,  Ludwik  w  margrafstwie  turyng- 
skiem  osadził  Takulfa  księcia  sorabskiej  granicy  „dux  sorabici 
limitis",    a  pograniczem   przeciw   Czecliom    zarządzał   wtedy  graf 


®)  Annal.  Fuld.  a.  846,  gdzie  Rastiz  nazwany  ne  potem  Moimari,  co 
według  badaczy  najprawdopodobniej  oznacza  synowca. 

^)  Annal.  Fuld.  a,  846.  Inde  per  Boemanos  cum  magna  difficultate  et  grandi 
damno  exercitus  sui  reversus  est. 

Annal.  Prudentii  Trecen.  a.  846.  Hludovicus,  rex  Germanorum,  adversus  Scla- 
vos  profectus,  tam  intestino  suorum  conflictu,  quam  hostium  victoria  conterritus,  re- 
versus  est.  Annal,  Xantes.  a.  846.  Ipse  vero  cum  exercitu  suo  contra  Boemanos 
perexit ...  sed  periculose  valde. 

^*)  Kapitularz  Karola  W.  r.  805:  Ad  Forcheim,  et  ad  Breemberga,  et  ad 
Kegenisburg  praevideat  Audulfus.  Erben  Regesta  str.  7.  Ten  Adolf  byl  markgra- 
fem  805—819;  później  Ernest  829—861. 


—     65     - 

Ernest.  W  tymże  czasie,  jakby  dla  zapewnienia  przyjaźni  może 
i  pomocy  Pribiny,  Ludwik  ustąpił  mu  na  własność  księstwo 
Błatneńskie  r.  848.^1)  A  gdy  już  wszystko  do  wojny  gotowe  było, 
wojsko  niemieckie  pod  wodzą  księcia  Ernesta  i  grafa  Takulfa, 
przez  Cheb  uderzyło  na  Czechy.  Chcąc  sprawę  załatwić  poko- 
jem, Czechowie  wysłali  posłów,  lecz  nie  do  najwyższego  wodza 
Ernesta,  a  do  Takulfa,  mającego  wielką  wziętość  u  Słowian,  za 
to,  że  znał  ich  zwyczaje  i  mowę.^-)  Rozpoczęła  się  krwawa, 
czteroletnia  wojna,  w  której  Serbowie  pomagali  Czechom.  Król 
Ludwik  sam  wojsko  prowadził  w  głąb  kraju  serbskiego,  niszcząc 
wszystko  po  drodze,  ale  Czechowie  wpadłszy  do  kraju  nieprzyja- 
cielskiego, sławnem  zwycięztwem  upokorzyli  dumę  Ludwika,  zmu- 
sili go  prosić  o  pokój  i  wydać  liczne  rynsztunki  w^ojenne  r.  850.^-^) 
Zwycięztwo  Czechów  natchnęło  sąsiednie  Słowiany  nadzieją  uwol- 
nienia się  od  wdzierstw  niemieckich.  Serbowie  w  r.  851  wal- 
czyli jeszcze,  lecz  niepomyślnie,  a  Takulf,  dla  rozszerzenia  swego 
władztwa  usiłował  zhołdować  kraje  między  Solawą  a  Modłą  ^*) 


")  De  conversione  Baioar.  Pertz.  M,  6.  Xr,  p,  13.  Actum  in  loco  publice 
in  Regenespurc  anno  Domini  848,  indictione  XI  sub  die  4  Idus  Octob.,  także  Mo- 
numenta  Boica  XI,  119. 

12)  Bcemanni  per  legatos  ad  Thaculfum  directos,  cui  prae  ceteris  credebant 
ouasi  scienti  leges  et  consuetudines  Sclavicae  gentis,  erat  ąuippe  „dux  sorabici  li- 
mitis".  Annal.  Fuld,  an,  849.  Urodzony  w  okolicy  Fuldy,  zapewno  z  rodziców 
słowiańskich,  Takulf  miał  dobra  w  prowincyi  „juxta  Bohemiam,  Sarowe  (Serbsko) 
nuncupatam",  byl  jednym  z  głośniejszych  mężów  swego  czasii  i  miał  jeszcze  tytuł : 
„de  Bohemia  comes".  Raumer.  Regesta,  an.  873;  M\ilverstedt.  Regesta  Archi- 
episcopatus  Magdeburgensis.  T.  I,  p.  12.  Ten  Takulf  urząd  księcia  „sorabici  limi- 
tis"  sprawował  od  r.  848  do  r.  873,  po  nim  Ratolf  r.  874 — 880,  Poppo  r.  880—892; 
Konrad  892,  a  po  nim  Burchard  do  r.  908.  O  Takulfie  szczegóły  w  Knochenbauera 
Geschichte  Thiiringens.   1863.  s.  23—27. 

»^)  Annal.  Fuld.  Rudolft.  Pertz.  M.  G.  I,  366—367;  Prudent.  Trecen.  M. 
G.  I,  444.  Annal.  Xantes.  Pertz.  II,  229.  Szafarzyk.  Star.  Sław.  ij  39,  S,  s.  445 
§  43»  5.  s.  540;  Palacki.  Dejiny,  I,  ks.  II,  r.  IV,  s.   132. 

")     Annal.    Fuld.    an.  851.     Pertz.    I,   367;    Annal.   Xantes   an.  851.     Pertz. 
II,  229,    Scheltz.  Geschichte  der  Lausitz,  s.  18.    Teraz  Mulda;  w  dokumentach  Milda 
według  K.  Polana,  ma  się  zwać  Modła.    Lużica    r.   1890.   N.   5,   s.  40. 
Tom  III 


66 


3.    Walka    króla    Ludwika   z  Rościsławem  r.  855.     Slawitah  pan  na  Wi- 

toraziu    podaje   powód    do    zatargów  Rościsława  z  Ludwikiem  i  Serbami 

r.  856.    Takulf  przedłuża  najazdy  na  Serbów. 

Tymczasem  w  Morawii  Rościsław  obmyślał  środki  dla  uz)^- 
skania  zupełnej  niezależności  od  Ludwika.  Próbował  on  drogą 
układów  osiągnąć  zamierzonego  celu,  słał  do  Moguncyi  posel- 
stwo w  r.  852,  jednocześnie  z  poselstwem  Bółgarów,^"^)  któr3^ch 
starał  sie  na  swą  stronę  przyciągnąć,  a  może  i  przymierze  z  nimi 
zawarł.'^') 

Gdy  układy  nie  doprowadziły  do  zgody,  Ludwnk  wypra- 
wił się  w  r.  855  przeciw  Rościsławowi  i  obiegł  go  w  warownem 
stanowisku,  lecz  doświadczywszy  mężnego  oporu,  musiał  ustępy- 
w^ać  po  lewym  brzegu  Dunaju,  będąc  ściganym  przez  Rościsła- 
wa.'') Kronikarze  niemieccy  nie  zapisali  szczegółów  niepomyśl- 
nego dla  nich  zdarzenia  i  dla  tego  rezultatów  wojny  nie  znamy, 
ale  z  ogólnego  biegu  zdarzeń  możemy  wnioskować,  że  Ludwik 
był  pobity,^**)  a  Rościsław  uważał  się  za  swobodnego  od  wszel- 
kicłi  zobowiązań,  daninę  przestał  płacić  i  zbiegów  królewskich 
przyj  my  wał  do  siebie. 

W  tymże  czasie  dwaj  synowie  Witorada,  czeskiego  pana  na 
Witoraziu,  kłócili  się  o  dziedzictwo  po  ojcu.'^)  Jeden  z  nich  Sla- 
witah, w-ygnany  przez  wojska  bawarskie  z  swych  posiadłości, 
szukał  u  Rościsława  pomocy.  Król  Ludwik  stanął  po  stronie 
drugiego  brata,  wspieranego  przez  serbskiego  zwierzchnika  Cze- 
ścibora  (r.  856),   mianował  wygnanego    Czecha   panem  na  Wito- 


ld) Annal.  Fula.  Pertz.  I,  367,  in  civitate  Mogontia  .  . .  legatiooes  Bulgaro- 
rum  Slavorumque  audivit  et  absolvit.  Że  tu  pod  nazwa  Słowian  tnaja  sie  rozumieć 
•  Morawianie,  to  z  tekstu  kronikarza,  wypada. 

.  '")  Annal.,  Pruden.  Trecen.  Pertz.  I,  s.  448,  Bulgari,  sociatis  sibi  Sclayis,:  et, 
ut  fertur,  a  nostris  muneribus  inyiJtati,  adversus  Hlu(lovicum,  Germaniae  regem,  arci- 
ter  promoventur,  sed  domino  pugnante  vincuntur. 

^■)     Annal.  Fuld.  an.  855^    Prud.  Tieceną.  an.  855. 
'")     Dudik.  Miihrens  Geschichte,  I,  s.   133. 
1";     Patrz  wyżej  §   2o,  tom  II,  Sir.  386. 


—     67     -- 

riaziu  i  słał  wojsko  przeciw  Rościsławowi,  ale  ten  dzielnie  wsparł 
Slawitaha  i  najechał  wschodnich  Serbów,  co  sprawiło  wielkie 
rozdrażnienie  między  Serbami  tak,  że  zwierzchnika  swegfo  Cześci- 
bora,  przychylnego  niemieckim  zamiarom,  zamordowali  r.  858.-^) 
Kronikarze  nie  oznaczyli  jakiej  potęgi  i  gdzie  było  państwo 
Cześcibora,  wspominają  tylko,  że  w  Landskronie,  koło  Zgorzelca 
miał  swój  gród  i  był  względny  dla  swych  nieprzyjaciół.  Bada- 
nia historyczne  udowodniają,  że  władztwo  Cześcibora  rozciągało 
się  na  milczańską  i  łużycką  ziemie.-^) 

Kiedy  król  Ludwik  działał  przeciw  Morawianom,  książę 
serbskiej  granicy  Takulf  wojował  z  silnym  serbskim  ludem  Gło- 
maczami  (r.  856),  a  dwa  lata  później,  z  polecenia  Ludwika,  wy- 
konał nową  wyprawę  przeciw  Serbom,  lecz  musiał  poprzestać  na 
korzyściach,  jakie  między  Solawą  a  Modłą  osięgnął.-'-)  Później- 
sze wypadki  i  to  mu  wydarły. 


§  37. 

Wojny  Ludwika  Niemieckiego  ze  Słowianami 
r.  858—869. 

I.    Słowianie  nadłabscy  wspólnie  z  Normanami  działają.    Walka   po  całej 

wschodniej  granicy  Niemiec.    858—860.    Śmierć  Pribiny  r.  860.    Wojna 

króla  Ludwika  z  Obodrytami  r.  862. 

Ledwo  król  Ludwik  skończył  wojnę  z  Morawianami  i  po- 
zbył się  kłopotu  w  sprawie  Cześcibora  (856 — 858),  a  już  musiał 
spieszyć  do  obrony  północnych  granic  państwa,  zagrożonych 
przez  Normanów  i  Słowian.  Nie  obeszło  się  w  tym  razie  bez 
podżegania    króla    Lotaryngii   Lotara  przeciw  bratu    Ludwikowi 


-O)  Annal.  Fuld.  an.  858.  Nuntialum  est  ei  (Ludovici),  in  oriente  rempu- 
blicam  Sorabici  limitis  esse  turbatum  eo  quod  Sorabi  duce  eius  Zistiboro  nomine 
sibi  fidelissimo  insidiose  perempto  defectionem  meditarentur.  Palacki.  Dejiny,  I,  IT, 
4.  s.    134- 

"')     Jencz.    Powieść  o  serb.  kroi.  C.  M.   S.   T849 — 50. 

-;     Annal.  Fuld.   an.  856,  858. 

5* 


—     68     — 

Wikingów  normańskich  i  książąt  słowiańskich.  Znakomity  Wi- 
king Rórik,  usadowiwszy  się  przy  ujściu  r.  Ejdory  w  zachodnim 
Szlezwiku  r.  857/)  trzymał  w  strachu  Nordalbingię  i  prawdopo- 
dobnie poduszczał  Słowian  do  wspólnego  przeciw  Niemcom  dzia- 


')  Ilaiald  królewicz  duński  ochrzczony  i  obdarzony  posiadłością  we  Fran- 
cyi,  podejrzany  później  o  stosunki  z  piratami,  został  przez  Franków  zamordowa- 
nym. Brat  jego  Rorik,  pałając  żądzą  odwetu  za  brata  i  za  osobiste  krzywdy  od 
Franków,  którzy  go  więzili,  zebrał  piratów  i  opanował  część  Flandryi  przy  ujściu 
Renu  r.  850.  Potem  zrobił  najazd  na  Jutlandyę,  w  której  stanowisko  zajął  przy 
ujściu  r.  Ejder  i  za  zgodą  króla  Erika  tam  osiadł  r.  857.  Annal.  Fuld.  an.  850, 
857.    Depping.    Histoire    des    expeditions  maritimes   des  Normandes,  lib.   II,  eh.  III, 

pag.  97- 

Kruze,  przyjąwszy  na  uwagę  roczniki  Rudolfa  fuldeiiskiego  i  Hinkmai'a,  tu- 
dzież Adama  bremeńskiego,  przyszedł  do  przekonania,  iż  wzmiankowany  wyżej  Ró- 
rik jest  tym  samym  Rurykiem,  który  państwo  ruskie  w  Nowogrodzie  założył.  We- 
dług Kruzego,  Rórik  chrzest  przyjął  pierwszy  raz  w  r.  826,  ale  w  r.  841  połączywszy 
sie  z  poganami  napadł  na  chrześcian,  a  w  r.  850  powtórnie  chrzest  przyjął,  co  mu 
jednak  nie  przeszkadzało  z  przyjacielem  swym  Baldwinem  grafem  Flandryi,  porozu- 
miewać się  z  rozbójnikami  normańskimi.  —  W  r.  855,  za  zgodą  cesarza  Lotara  II 
i  króla  duńskiego  Erika  II,  Rórik  cala  Jutlandyję  posiadł.  Wkrótce  potem  zda- 
rzyła się  wyprawa  Waragów  na  Słowian  północnych,  według  Nestora  w  r.  859;  a  czy 
w  tej  wyprawie  uczestniczył  Rórik  —  nie  wiadomo.  Niewątpliwie  jednak,  iż  w  r  861, 
dnia  i  Septembra,  kiedy  jedni  z  Normanów  przyjęli  służbę  u  Franków,  drudzy 
u  Brytów  przeciw  Frankom,  a  inni  w  domu  pozostali,  o  Róriku  w  Germanii  nie 
słychać.  Ale  w  tym  właśnie  czasie,  według  Nestora,  Rurik  przybył  do  Słowian. 
Z  tego  Kruze  wnioskuje,  że  Rórik  w  r.  861  z  Frislandyi,  lub  Jutlandyi  udał  się  do 
Słowian,  a  w  r.  863  powrócił  do  Frislandyi,  otrzymał  napowrót  władztwo  swe  Do- 
rostat  i  królowi  Karolowi  przysięgę  na  wierność  złożył.  Wygnany  z  Frislandyi 
przed  r,  867,  jak  raz  w  tym  samym  czasie,  kiedy  według  Nikonowskiego  kodeksu 
latopisu  Nestora,  Rórik  ostatecznie  objął  rządy  w  Nowogrodzie,  w  skutek  czego 
masa  Nowogrodzianów  do  Kijowa  umknęła.  —  W  latach  870 — 879  wzmianki  o  Ru- 
nku w  kronikach  ruskich  nie  ma,  a  tymczasem  w  Lotaryngii  i  Francyi  zjawia  się 
znowu  Rórik,  który  w  r.  870  zawarł  z  Karolem  Łysym  umowę  w  Niemwegen, 
a  w  r.  872  przyjmywał  go  Karol  po  przyjacielsku,  jako  wassala  swego.  W  r.  873 
Rórik  poddał  się  pod  władzę  króla  Ludwika.  Według  Nestora  Rurik  umarł  r.  879, 
a  śmierć  Rórika  w  kronikach  niemieckich  nie  zanotowana,  lecz  niewątpliwie  w  r.  882 
on  już  nie  żył.  —  W  r.  1837  w  północnej  Jutlandyi  odkryto  kamień,  z  napisem 
niniczym,  w  mowie  skandynawskiej,  z  wyrazami:  Ruricus  sponsae  (uxori)  Ingridae, 
co  według  zdania  Kruzego  i  Finn  Magnussena,  wskazuje  żonę  Rurika,  który  w  r.  862, 
jako  pan  Jutlandyi  żonie  swej  pomnik  zrobić  rozkazał.  Syn  Rurika  ruskiego  Igor, 
•  u  Byzantyńców  Iffoip  (Ingor)  ma  imię  jednakowego  z  nazwą  Ingirdy  brzmienia,  co 
zdaje  się  potwierdzać  identyczność  Rórika  z  Rurykiem.  Schmaler.  Jahrbiicher  fur 
Slawische  Literatur,  1852,  s.  70—71.  Sioegren.  Bericht  iiber  (las  Werk  des  Finn- 
Magnusen  Runamo  og-Runerne.    Petersburg,    1842. 


-     69     - 

łania,  Obodryci  i  Chełmianie  ciągłemi  wycieczkami  dokuczali  po- 
granicznym Saksom,  a  Serbowie  ucierali  sie  z  margrafem  Ta- 
kulfem. 

W  r.  858  Ludwik  wyprawił  jedno  wojsko,  pod  wodza  syna 
swego  Ludwika,  przeciw  Obodrytom  i  Chełmianom,  drugie  prze- 
ciw Serbom  nadłabskim,  trzecie  przeciw  Rościsławowi  morawskie- 
mu,^) a  sam  wystąpił  przeciw  bratu  Karolowi,  królowi  Francu- 
zów. Tymczasem  Normani,  prawdopodobnie  drużyna  Wikinga  Ro- 
rika,  napadli  na  Nordalbingię  i  chociaż  Niemcy  chwalili  sie,  że 
ich  przepędzili,'^)  ale  wyprawa  przeciw  Obodrytom  nie  udała  sie. 
Jeszcze  gorzej  powodziło  się  Niemcom  z  Serbami,  powstałymi  z  po- 
wodu sprawy  Cześcibora.  Poruszenie  się  ich  takie  groźne  rozmiary 
przyjęło,  że  Ludwik  znalazł  się  zmuszonym  opuścić  wojsko  wy- 
prawione przeciw  Francyi  i  spieszyć  na  wschód  r.  859.*)  Zapewno 
z  powodu  ogólnego  niepowodzenia  oręża  wstrzymaną  została  wy- 
prawa zamierzona  przeciw  Morawianom,  a  być  może  Ludwik  po- 
kłóciwszy się  z  synem  swym  Karlomanem,  wielkorządzcą  Ka- 
ryntyi  (Chorutanów),  nie  śmiał  wystąpić  przeciw  Rościsławowi, 
z  którym  Karloman  wszedł  w  przymierze.  Nieczynność  Ludwika 
zgubiła  wiernego  jego  sprzymierzeńca  Prybinę.  Korzystając  z  do- 
godnej pory,  Morawianie,  dawno  już  czyhający  na  ich  wroga 
Prybinę,  razem  z  Karlomanem  napadli  na  jego  państwo  i  same- 
go Prybinę  zabili  r.  860.  Syn  zabitego  Kocieł  objął  władzę 
w  księstwie  Błatneńskiem.*^)    Ludwik  nie  mógł   temu  zapobiedz, 


-)  Rudolfl  Fuld,  an.  858.  Rex  decrevit  tres  exercitus  in  diversos  regni  sui 
terminos  esse  inittendos :  unum  quidein  —  in  Sclavos  Marahenses  —  altenim  vero  per 
Hludovicum  filium  suum  minorem,  in  Abodritos  et  Linones.  tertium  autem  in  Sora- 
bos.  W  Annal.  Fuld.  a.  858  —  tertium  per  Thachulfum  in  Sorabos,  a  o  Linonach 
nie  wspomniano.  Pertz.  I,  371.  —  Zamiast  Linonów,  pisze  tu  Chelmian,  o  czem  patrz 
wyżej  str.  55,  56. 

•■')     Annal.  Bertinian.  a.  858. 

4)     Annal.  Fuld,  a,  858,   859. 

'')  De  conversione  Bogoar.  Pertz,  XI,  14.  Anno  865  venerabilis  archi- 
episcopus  Juvavensium  Adalvinus  nativitatem  Christi  celebravit  in  castro  Chesilonis 
(znaczy  25  grudnia  864  r.)  noviter  Mosapurc  vocato,  quod  illi  sucessit  moriente  pa- 
tro  suo  Privina,  quem  Moravi  occiderunt.     Z  dokumentu    pod    r.  860  w  Monumenta 


—     yo    — 

bo  właśnie  w  tym  czasie  musiał  bronić  północne  granice.  W  ro- 
ku 8ó2  sam  on  prowadził  wojsko  przeciw  księciu  Obodrytów  Do- 
bomyslow'i,  ale  powiodło  mu  się  nieszczęśliwie:  wielu  znakomi- 
tych wojowników  zginęło,  —  król  musiał  ustępywać,  zadowol- 
niwszy  się  tem,  że  mu  dano  jakichś  zakładników.^) 

2.    Syn    Ludwika    Karloman    wchodzi    w  zmowę  z  Rościsławem.     Ludwik 

zawiera  przymierze  z  Bółgarami  r.  864,    rzuca   się    na  Morawy.     Kocieł 

książę  błatneński  w  związku  z  Niemcami. 

Nie  pora  była  dłużej  u  Obodrytów  bawić.  Sprzymierzenie 
się  Karlomana  z  Rościsławem  ciągnęło  króla  do  Bawaryi,  dla 
urządzenia  spraw  Karyntyi,  którą  synowi  odjąć  postanowił,  oraz 
przygotować  się  do  wojny  z  Rościsławem,  dla  czego  zdążywszy 
do  Bawaryi,")  wszedł  w  zmowę  z  Bółgarami  i  z  ich  posłami  za- 
warł w  Tulln  przymierze  r.  864,*)  stale  dochowywane  aż  do 
końca  wieku.     Poczem  dopiero  Ludwik  przebywszy  Dunaj  z  li- 


Boica  XI,  119  widać,  że  wtedy  Pribina  żyl  jeszcze,  ale  w  r  86i  występuje  już 
Kociel  na  sejmie  w  Regensburgu,  O  księstwie  Prybiny  rozprawa  w  ,,Svetozorze"  za 
rok   1859,  N.   16  i  następ, 

«)  W  rocznikach  fuldeńsldch  wyprawa  ta  zapisana  pod  r.  862  w  sposób 
przyjazny  Ludwikowi,  głosząc,  źe:  „Rex  ducto  in  Abodritos  exercitu,  ducem  eorum 
Tabomiuzlem  rebeliantem  dieto  obedire  et  fllium  suum  cum  aliis  obsidibus  dare 
coegit.  Tymczasem  roczniki  Bertiniańskie,  pisane  we  Francyi  przez  Hinkmara,  bi- 
skupa reimskiego,  pod  rokiem  862  opiewają,  że  król  Ludwik,  gotując  się  do  wojny 
ze  Słowianami,  prosił  o  pomoc  swego  krewnego  Lotara,  króla  Lotaryngii,  ale  ten 
cliociaż  obiecał,  lecz  później  nie,  przybył.  Hludovicus  autem,  relicto  in  patria  filio 
Carolo,  Hludowicum  filium  suum  secum  ducens  aggreditur  Winidos;  unde  amissis 
quibusdam  primoribus  et  nihil  prospere  gestis,  sub  obtentu  obsidum  ad  Francofurd 
revertitur.  Podobnież  w  Annales  Xantes,  pisanych  w  Lotaryngii  pod  r.  863.  Lu- 
dovicus  rex  primum  conventum  habuit  Yangioma  et  post  hac  Mogontia,  ibique  venit 
ad  eum  Lotharius,  hostem  machinantes  in  Sclavos,  quod  et  postea  fecerant,  sed  non 
profuit.  A  zatem  już  w  IX  wieku  łatopiscy  niemieccy  puszczali  się  na  tendencyjne 
drogi,  nie  zważając  na  prawdę,  byle  wysławić  czyny  swych  wojowników. 

')  Ludovicus  vero  totum  pene  annum  morabatur  in  Beioaria;  caute  agens 
contra  Margos  rebelles  et  contra  filium.     Annal.  Xantes  an.  864. 

«)  Quoniam  nuntias,  quod  fldelis  rex  (Ludovicus)  dipositum  habeat  venire 
TuUinam,  et  deinde  pacem  cum  rege  Yulgarorum  confirmare,  et  Rastitium,  aut  vol- 
lendo  aut  nollendo  sibi  pbedientem  facere,     Erben.  Regesta  I,  1^. 


—     71     — 

cznem  wojskiem,  nagle  rzucił  sie  na  Morawy  i  Rościsława  w.  gro- 
dzie Dziewinie.  obiegł.^)  Rościsław  widział  się  zmuszonym  wejść 
w  układy  z  Ludwikiem,  wydał  zakładników  i  przysiągł  na  wier- 
ność.^^)  Niedługo  jednak  wypadło  mu  znosić  te  upolcorzającą 
umowę.  Młodszy  syn  królewski,  Ludwik,  powstał  przeciw  ojcu 
i  za  przykładem  Karlornana,  udał  się  do  Rościsława  o  pomoc, 
sam  przybył  do  Morawy  i  zachęcał  do  odzyskania  niepodległością 
r.  866,  a  tymczasem  agentów  swych  słał  do  Turyngii  i  Sakso- 
nii, pobudzając  do  powstania.")  Sprawy  tak  się  składały,  że 
wojna  między  Ludwikiem  a  Rościsławem  stała  sję  konieczną. 
Jakoż  w  r.  868  dwaj  przeciwnicy  walczyli,  bez  skutku,  szukając 
sprzymierzeńców.  Ludwik  pogodził  się  z  synarni,  wciągnął,  do 
swej  polityki  Bółgarów,  na  żądanie  których  niedawno,  roku  866 
w  Regensburgu  przez  poselstwo  objawione,  wysłał  im  lisjęży  ła- 
ćińslcich  dla  umocowania  w  chrześciaństwie  króla  Borysa  z  czę- 
ścią ludu  nawróconych.  ^'2)  Rozścisław  mógł  liczyć  tylko  na  Cze- 
chów i  Serbów,  bo  sąsiedni  książę  błatneński  Kocieł  trzymał  się 
polityki  ojca  swego  i  żył  w  zgodzie  z  Niemcami,  chociaż  władz- 
two jego  uszczupliło  się  przez  odjęcie  na  pograniczu  Karyntyi, 
krainy  Dudleipa  zwanej.^'') 


»)  Annal.  Fuldl  an.  864;  Annal.  Hildesheim.  an.  864.  —  Dziewin  niedaleko 
teraźniejszego  Hradiszcza,  podobno  Deben,  pewniej  Podiwin. 

10)  Annal.  Fuld.  a.  864.'  Rastiz . . . .  cum.  universis  optimatibus  suis  fidem 
se  cunctis  diebus  regi  servaturum  esse,  juramento  ńrmavit,  licet  illud  minime  ser- 
vavent. 

'1)  Annal.  Fuld.  a.  864.  Nuntiis  per  universam  Thuringiam  et  Saxoniam 
missis    .     contra  regem' rebellare  disposuit. . . . 

1-)  Annal.  Fuld.  a.  866 .  . .  Hincmar  Remen.  an.  866.  Ermanrich  biskup 
passawski  z  księżmi  i  diakonami  przybywszy  do  Bólgaryi,  znalazł  tam  księży  łaciń- 
skich, wcześnićj  przez  papieża  Mikołaja  I  wysłanych.  Musiał  więc  Ermanrich  po- 
wrócić bez  spełnienia  swej  missyi. 

13)  Szafarzyk.  Star.  Sł.  §  42,  2.  s.  514.  Żupa  Dudleipa  =  Dulęby  leżała 
w  stolicy  Saladskiej,  na  porzeczu  Kaniży  (Knesaha).  Ostatecznie  jednak  położenie 
tej   żupy  jeszcze  nie  wyjaśnione. 


72 


3.    Rościsław  z  Morawianami  i  Czechami   na   Bawaryę   napada.     Ludwik, 
pogodziwszy  się  z  synami,    przyciska  Morawy  r.  869.     Niepomyślny   ko- 
niec wyprawy. 

Z  nastąpieniem  r.  869  Rościsław  postanowił  wstępnym  bo- 
jem w  kraju  nieprzyjacielskim  odwrócić  przeciw  niemu  wymie- 
rzone zamachy  Ludwika.  Czechowie  wpadłszy  do  Bawaryi,  a  Ser- 
by  do  Turyngii,  pustoszyli  ogołocone  z  wojska  kraje.")  Synowiec 
Rościsława  Świętopełk,  wtedy  już  książę  nitrański,  połączył  sie 
z  Morawianami.^^)  Król  Ludwik,  stosując  się  do  działań  nie- 
przyjacielskich, podzielił  swoje  wojska  na  trzy  części.  Z  nich  je- 
dno prowadził  królewicz  Ludwik  przeciw  Serbom  i  Susłom,  zmu- 
sił ich  w  sierpniu  roku  869  do  odwrotu  i  miał  nawet  zniewolić 
mieszkańców  jakiejś  okolicy  do  uznania  swego  zwierzchnictwa.^") 
Królewicz  Karloman  prowadził  Bawarów  przeciw  Świętopełkowi, 
a  trzecie  wojsko  z  Franków  i  Szwabów  sam  król  zamierzał  pro- 
wadzić przeciw  Rościsławowi,  lecz  zachorowawszy,  powierzył  je 
najmłodszemu  synowi  Karolowi,  który  wtargnąwszy  z  Rakus  do 
Morawy,  palił  osady,  lecz  głównego  grodu  AYelihradu,'')  dosko- 
nale obwarowanego,  zdobyć  nie  mógł.  Tymczasem  Karloman 
z  Pannonii  wtargnąwszy  do  Nitrańska,  spalił  okolicę  i  pobił  za- 
stęp Morawianów,  zostający  pod  wodzą  Hundakara,  który  prze- 
niewierzywszy  się  suzerenowi  swemu  Karlomanowi,  wcześniej 
jeszcze  przeszedł  do  Morawianów, ^^)  lecz  w  pierwszej  potyczce 
z  Karlomanem,  poległ.    Radość  z  tego  powodu  była  tak  wielka, 


^^)  Annal.  Fuld.  a.  869.  Sorabi  et  Siusli,  junctis  Bohemis  et  ceteris  vicinis, 
antiąuos  terminos  Thuriugorum  transgredientes  (Solawę)  devastant. 

^*)  Że  Świętopełk  w  r.  869  władał  już  księstwem  Nitrańskiem,  to  mo2na 
uwaiać  z  annalisty  fuldeńskiego  pod  r.  870,  patrz  niżej  §  39  cyt.   i. 

'•)     Annal.  Fuld.  a.  869. 

"j  W  dokumencie  r.  1030.  Yieligrad  ad  flumenta  fluv.  Moravae.  Boczek. 
Codex  Diplom.  I,  113.  .Stary  Wielehrad  zburzony  podczas  napadu  Węgrów,  Z  ruin 
powstało  teraźniejsze  Hradiszte  r.   1258.     Szafarzyk.   Star.  Sł,  §  41,  4,  s.  479. 

^«)  Morę  Catilino  dimicare  Yolen.s,  powiedziano  w  Annal.  Fuld.  a.  869.  Pertz, 
I,  381. 


—     73     — 

że  król  Ludwik  rozkazał  we  wszystkich  kościołach  regensburg- 
skich  bić  we  dzwony.  —  Po  tern  Karloman  połączył  sie  z  bratem 
Karolem,  z  czego  bracia  wielce  radowali  się  i  winszowali  so- 
bie zwycięztwa.^^)  Taki  opis  wyprawy  tej  podali  Niemcy,  tym- 
czasem według  Hinkmara,  biskupa  reimskiego,  bracia  królewi- 
cze, poniósłszy  wielkie  straty,  wracali  do  domu,  a  o  żadnem 
zwycięztwie  ani  słychać.'^**)  Przewaga  okazała  się  na  stronie 
Rościsława.  Ludwik  nie  mógł  dotrzymać  mu  pola  i  widział  się 
zmuszonym  do  zawarcia   pokoju   nie  zupełnie  dlań  dogodnego.^') 


§  38. 

Apostolstwo  śś.  Cyryla  i  Metodego  (r.  863 — 870). 

I.    Niechęć  Słowian  do  chrześciaństwa   przez  Niemców  opowiadanego. 

Oręż  cesarski,  łamiąc  granice  Słowiańszczyzny  zachodniej, 
otwierał  misyonarzom  niemieckim  drogę  do  apostolstwa  wśród 
Słowian.  Biskupstwa  Salcburgskie,  Passawskie  i  Regensburg- 
skie,  rozszerzając  swe  dyecezye,  od  czasów  Karola  W.,  na  zie- 
miach słowiańskich,^)  starały  się  o  ubespieczenie  władzy  swej, 
urządzały  hierarchiję  duchowną,  wznosiły  kościoły,  hojnie  w  do- 
bra ziemskie   uposażone,-)   dyecezye  jednak   nie   były   rozgrani- 


19)     Annal.   Fuld.  a.  869.    Pertz.  I,  381. 

2")  Hincmar  Remen.  an.  869.  mówi:  Królewicze  aut  nihil,  aut  parum  utili- 
tatis  egerunt,  sed  damnum  maximum  retulerunt. 

2')     Hincmar  Remen.   an.  869.    Hludovicus    pacem    cum    quadam    conditione 
apud  Yinidos  obtinere  procuravit. 
1)     Wyżej  §  36,  cyt,  6. 

')  Nawet  kościoły  w  Bawaryi  położone  freizyngeuski  i  dolno- altaheński 
miały  uposażenie  na  ziemiach  słowiańskich.  (Erben,  Regesta  NN.  24  i  29).  Mie- 
dzy rzekami  Aistą  a  Nardina  z  północy  do  Dunaju  wpadającemi,  leżały  posiadłości 
regensburgskiego  kościoła.  (Erben.  Regesta  N.  27).  Klasztor  Ś.  Emmerama  w  Re- 
gensburgu  posiadał  dobra  w  Pannonii.  (Erben.  Reg.  N.  34).  Benedyktyni  Krems- 
miinsterscy  posiadali  dobra  w  Grunzviti  pagus  w  Marce  Wschodniej  (Austryi), 
nad  r.  Treismą,  w  pobliżu  granicy  morawskiej.  (Erben,  Regesta  N.  22).  Islad  taż 
rzeka  leżały  dobra  arcybiskupa  salcburgskiego. 


—     74     — 

c/.one  ściśle.  Każdy  l  biskupów  chciril  co  największy  obszar  za- 
garnąć. Wszczęły  się  pomiędzy  nimi  intrygi  i  kłótnie,  któr4 
wreszcie  cesarz  Ludwik  Pobożny  rozstrzygnął  w  Regensburgu' 
(r.  829)  w  ten  sposób,  że  ziemie  położone  na  wschód. od  Łysej 
góry  (Kahlertberg),  a  rozdzielone  rzekami  Sprazą  i  Rabą,  mają 
należy ć  północną  i  wschodnią  częścią  do  Passawskiego,  a  porti- 
dniową  i  zachodnią  do  Salcburgskiego  biskupstwa.^)  W  skutek 
tego  ^Morawia  zaliczoną  została  do  biskupstwa  Passawskiego, 
a  w  południowych  od  Dunaju  krajach,  równie  jak  w  księstwie 
Nitrańskiem  szerzyła  się  władza  arcybiskupa  salcburgskiego,  sta- 
raniem którego  \\  iele  kościołów  w  księstwie  Błatneńskiem  i  w  Ni- 
trawie  wzniesiono  około  r.  836.^)  Czechy  zostawały  jeszcze  w  po- 
gaństwie i  niezależności  od  cesarstwa,  ale  chrzest  14  panów  cze- 
skich z  ich  czeladzią  w  Regensburgu  (r.  845),*')  podawał  bisku- 
pom regensburgskim  powód  do  rozciągania  swej  władzy  i  na 
Czechy,  co  aż  do  ustanowienia  biskupstwa  Prażskiego  (r.  973) 
trwało. 

Wszakże  usiłowania  biskupów  niemieckich  do  rozszerzenia 
chrześciaństwa  u  Słowian,  nie  osiągały  pożądanych  skutków.  Po- 
ganie, patrząc  na  bezustanne  napady  pogranicznych  grafów,  gra- 
bieże i  zniszczenie  ojczystych  posad  przez  Niemców,  nie  mogli 
spotykać  przyjaźnie  ich  misyonarzy  i  wierzyć  temu,  co  ci  opo- 
wiadali o  cnotach  i  miłości  bliźniego.  Wreszcie  wymaganie  dzie- 
sięciny i  odprawianie  nabożeństwa  w  języku  łacińskim  nie  uspo- 
sobiały  bynajmniej  ludu  słowiańskiego  do  przyjmowania  nauki 
obcej  wyobrażeniom  jego  i  niezrozumiałej.  Nie  dziw  więc,  że 
rozwój  nauki  Chrystusa  w  Czechach,  Morawii  i  Pannonii  był 
bardzo    ograniczony,    chociaż    książę    Moimir    wyznawał    chrze- 


•")  Wyżej  §  36,  cyt.  6,  s,  62.  O  waśniach  pomiędzy  biskupami.  Szafarzyk. 
St.  Slow.  §  4!,  s.  486—8. 

*)     Wyżej  §  36,  s.  63. 

•')  Annal.  Fuld.  an.  845.  Hludovicus  quatuordecim  ex  ducibus  Boemauo- 
rum  cum  hominibus  suis  christiaiiam  religionem  desiderantes  suscepit,  ei  i.n  o.ćtavis 
Theophaniae  baptisari  iussit.     Pertz,  M,  G,  I,  364. 


—     75     — 

ściaństwo,  a  ksiaże  Rośclsław  troszczył  się  o  wytępienie  po- 
gaństwa.*') 

Z  wiekszem  powodzeniem  nieco  zaprowadzał  w  księstwie 
Błatneńskiem  chrześciaństwo  Pribina,  wznosząc  liczne  kościoły 
i  pomagając  do  ustanowienia  hierarchii  duchownej  od  arcybiskupa 
salcburgskiego  zależnej.  Zależność  ta,  datująca  się  od  czasów  Ka- 
rola W.,  miała  na  celu  wznieść  powagę  arcybiskupa  i  dla  tego 
ustanowione  zostały  przepisy,  aby  żaden  ksiądz  postronny,  bez 
dozwolenia  zwierzchności  duchownej,  nie  mógł  dłużej  nad  trzy 
miesiące  swych  obowiązków  sprawować.')  Że  arcybiskupi  salc- 
burgscy  rościli  sobie  prawo  do  zarządu  duchownego  w  Pannonii 
i  byli  do  tego  upoważnieni  przez  cesarza  Ludwika,  to  niewątpli- 
wie, ale  ze  strony  stolicy  apostolskiej  potwierdzenia  podobnego 
prawa  nie  posiadali,  a  to  właśnie  stało  się  później,  jak  zobaczy- 
my, przyczyną  nadzwyczaj  przykrych  wypadków. 

Nie  śmiemy  twierdzić,  aby  już  wtedy  biskupi  niemieccy 
upatrywali  w  religii  środek  do  wynarodowienia  Słowian,  ale  że 
dążyli  do  zespolenia  ich  przez  kościół  z  cesarstAvem,  to  wypływało 
z  pojęcia  o  uniwersalnej  władzy  cesarza  rzymskiego.  Wszak  od 
czasów  Karola  W.  wyrabiało  się  przekonanie  powszechne,  że  jak 
cesarz  jest  najwyższym  władzcą  wszystkich  ludów,  tak  papież  jest 
najwyższą  głową  kościoła,  —  że  jak  cesarzowi  i  władzom  przez  nie- 


*)  Quod  populus  suus  (Rastici)  ab  idolorum  ąuidam  cultura  recesserat,  et 
christianam  legem  observare  desiderabat.  —  Legenda  Italica,  tak  zwane  Translatio 
S.  Clementis,  cap.  7. 

")  W  zapisku  duchowieństwa  salcburgskiego:  de  conversione  Bagoariorum  et 
Carantanorum,  czytamy,  że  jeszcze  za  Karola  W,  ustanowiono :  quod  nuUus  episco- 
pus  alicubi  veniens,  potestatem  habuit  ecclesiasticam  in  illo  confinio  nisi  Salzburgen- 
ses  rectores,  neque  presbyter  aliunde  veniens  plus  tribus  mensibus  ibi  suum  ausas 
est  coUe  officium,  priusąuam  suam  dimissoriam  episcopo  presentavit  epistolam.  A  da- 
lej w  tymże  zapisku  dodano:  hoc  enim  ibi  observatum  fuit  usąue  dum  nova  orta 
est  doctrina  Methodii  philosophi.  Pertz.  M.  G.  I,  cap.  10.  Gdy  jednak  memoryał 
ten  przeznaczony  był  prawdopodobnie  dla  królu  Ludwika  Niemieckiego,  aby  mu  do- 
wieść prawa  biskupa  salcburgskiego  na  rozszerzenie  jego  juryzdykcyi  w  Pannonii, 
nie  możemy  go  brać  na  uwagę  inaczej  jak  w  porównaniu,  z  tem  co  wypowiedział 
papież  Jan  VIII  względem  usunięcia  praw  arcybiskupa  salcburgskiego  na  Panno- 
niję,  o  czem  niżej  powiemy. 


—     76     — 

go  ustanowionym  należy  sie  posłuszeństwo,  tak  papieżowi  i  usta- 
nowionym przez  niego  biskupom  należy  sie  cześć  duchowna.  Ko- 
ściół miał  pojednać  poganów  z  cłirześciaństwem,  zespolić  Słowian 
z  cesarstwem,  przez  załączenie  icłi  do  biskupstw  niemieckie?!, 
zlać  z  Niemcami  w  jeden  naród.  Jeżeli  gmin  słowiański  nie  ro- 
zumiał tego,  niepodobne,  aby  książęta  słowiańscy  i  możniejsi  oby- 
watele, znając  jak  icłi  pobratymcy  w  Bawaryi  i  Turyngii  z  przy- 
jęciem clirześciaństwa  wynarodowiali  sie,  nie  pojmywali  do  czego 
prowadziły  usiłowania  biskupów  niemieckicli.  Wreszcie  przyłą- 
czenie Morawii  do  biskupstwa  Passawskiego  ubliżało  powadze 
księcia  Rościsława. 

Będąc  od  urodzenia  chrześcianinem  i  mając  przed  oczami 
ustrój  państw  chrześciańskicli,  Rościsław  zrozumiał  ogromne  zna- 
czenie cVirześciaństwa  w  organizacyi  państwowej.  Miał  on  do 
poróv/nania  z  jednej  strony  ludy  słowiańskie,  zostające  w  pogań- 
skiej ciemnocie,  bez  oświaty,  bez  wszelkich  sposobów  do  zorga- 
nizowania się,  —  z  drugiej  monarchię  Franków,  zawdzięczającą 
swą  potęgę,  oświatę  i  znaczenie  —  jedynie  chrześciaństwu.  — 
Aby  uchronić  niezależność  Słowian  wypadało  koniecznie  połą- 
czyć ich  z  chrześciaństwem,  lecz  przy  takich  okolicznościach, 
w  jakich  Morawia  za  czasów  Rościsława  zostawała,  chrzest  ludu 
przez  misyonarzy  niemieckich  był  niebezpieczny,  pociągał  bowiem 
księcia  do  zależności  od  hierarchii  duchownej  niemieckiej,  a  przez 
to  samo  i  do  niejakiej  zależności  od  cesarstwa.  Unikając  podo- 
bnego wypadku  i  życząc  mieć  własny  kościół,  odpowiadający  po- 
trzebom ludu,  broniący  interesów  narodowych,  Rościsław  spo- 
dziewał się  kościół  taki  ustanowić  z  pomocą  księży  wschodnich 
do  czego  ówczesne  okoliczności  sprzyjały. 

2.     Przybycie  apostołów  do  Morawii  (r.  863).     Powodzenie  ich  I  podróż 
do  Rzymu  (r.  767).     Pobyt  w  Rzymie.     Zgon  Cyryla  r.  869. 

Kiedy  książę  Rościsław  zamierzał  w  państwie  swem  usta- 
nowić kościół  narodowy  i  na  ten  cel  wezwać  księży  ze  Wschodu, 
w   Bółgaryi    i    cesarstwie   Wschodniem    gotowały    się    wypadki, 


—   n   — 

mające  wywrzeć  wpływ  ogromny    na    przyszłość    całej    Słowiań- 
szczyzny. 

W  nadmorskiem,  handlowem  i  bogatem  mieście  Tesalonice, 
po  słowiańsku  Soluń  zwanem,  synowie  zamożnćj  rodziny  grec- 
kiej,^) starszy  Metody,  Młodszy  Konstanty,  później  Cyrylem 
mianowany,  otrzymawszy  staranne  wychowanie,  od  młodości  go- 
towali sie  do«  stanu  duchownego.  Spokojny,  łagodny,  zatopiony 
w  rozmyślaniu  o  wielkości  Boga,  Metody  wcześnie  udał  się  do 
klasztoru  na  górze  Olympie,  nie  tej,  która  niegdyś  słynęła  jako 
siedlisko  bogów  greckich,  a  na  półwyspie  Chalcydyjskim,  teraz 
Athos  zwanym.®}  Tam  on  przyjął  święcenie  kapłańskie.  Kon- 
stanty wcale  innego  był  usposobienia.  Nadzwyczaj  żywej  wyo- 
braźni, gorącego  serca,  rozległych  pomysłów  i  niepospolitej  ener- 
gii do  śmiałych  przedsięwzięć,  Konstanty  oddawszy  się  nau- 
kom, znalazł  przyjęcie  na  dworze  cesarskim  w  Konstantynopolu 
i  taką  mądrością  zasłynął,  że  go  powszechnie  filozofem  zwano. 
Otwierała  się  mu  droga  do  najwyższych  w  państwie  godności, 
ale  dusza  jego  napełniona  pobożnością  pragnęła  trudów,  poświę- 
cenia się  w  imię  chrześcieństwa  i  dobra  ludów.  Okolice  Salonik 
zasiedlone  były  masą  Słowian  w  pogańskiej  ciemnocie  zostają- 
cych. Konstanty  myślał  przedsięwziąć  kroki  do  ich  oświaty 
z  pomocą  chrześciaństwa,  a  znając  dokładnie  język  słowiański, 
starał  się  poznać,  zbadać  i  przysposobić  alfabet  pisma  słowiań- 
skiego. Wymagało  to  czasu  i  spokoju  do  pracy.  Tymczasem 
Konstanty  zamierzał,  udać  się  do  brata  Metodego  na  górze 
Olimpu  i  zapewno  zająć  się  nawróceniem  okolicznych  Słowian,'^) 


®)  Dawniej  profesor  moskiewski  Pogodin  i  inni,  a  w  nowsze  czasy  profesor  ode- 
ski  Uspienski  Fjodor  utrzymywali,  że  śś.  Cyryl  i  Metody  byli  Słowianami.  IIsBiiCTifl 
CjiaBflHCKaro  BjiaroTBopiiTeJibHOro  OSmeCTBa.   Petersburg,  r.  1885.  Kwiecień,  s.  231. 

»)  Dawniej  wszystkie  trzy  przylądki  półwyspu  Chalcydyjskiego,  przy  zatoce 
Thermejskiej,  zwały  się  górami  Olympijskiemi,  później  przylądek  wschodni  nazwano 
Athos,  a  nareszcie  wszystkie  trzy  przylądki  otrzymały  ogólną  nazwę  góry  Athos 
(Afon).  Bilbasow.  Kiipiujt  11  ^leoojiii  II  s.  38. 

^^)  W  legendzie  soluńskiej  czytamy:  Bulgares  magna  me  laetitia  receptura 
Ravenium  in  urbem  prope  Bregalnitzam  flumen  duxerunt.  Ego  illis  conscripsi  litte- 
ras  quinquc   et   triginta.     Eulgares   autem,    quamquam   ipse   eos   pauca   docui,    tamen 


-     7S     - 

niespodziewana  jednak    okoliczność    rzuciła    go    w  inną    zupełnie 
stronę. 

Cliazary  zażądali  od  dworu  Konstantynopolskiego  przysłania 
im  nauczycieli,  dla  oznajomienia  icli  z  chrześciaństwem.  Wypadało 
posłać  ludzi  bieglycli  w  naukacli,  krasomówców,  a  przytem  nie- 
ustraszonycli  i  gotowycłi  na  wszelkie  niebezpieństwa  w  tak  odle- 
głej i  trudnej  podróży.  Wybór  imperatora  Micli^ła  III  padł  na 
Konstantego,  który  najprzód  sam,  a  potem  około  r.  858  razem 
z  bratem  IMetodym  odbył  poselstwo  do  Cliazarów.  Będąc  w  Cher- 
sonesie  tauryckim  Konstanty  pobudził  miejscowego  biskupa  do 
odszukania  na  wyspie  morskiej,  w  ruinach  kościoła,  zwłok  św. 
Klemensa  papieża,  zesłanego  z  Rzym.u  na  wygnanie  do  Clierso- 
nesu,  a  później  z  rozkazu  imperatora  Trajana,  za  szerzenie  clirze- 
ściaństwa  w  Taurydzie,  wrzuconego  do  morza,  za  szyję  do  ko- 
twicy przywiązanego,  około  r.  102.  Odkrycie  zwłok  tego  mę- 
czennika, około  r.  861,  otworzyło  braciom  drogę  do  najświetniej- 
szycli  czynów.") 


multa  didicerunt;  deus  eos  fidem  Christianam  docuit  jamque  fides  orthodoxa  susci- 
piunt  deoąue,  quae  ejus  sunt,  tributum.  —  Podobnie  w  Obdormito  ś.  Kyrilli:  Post 
Bregalnitzam  profeetus  Sclavonios  nonnullos  jam  baptizatos  invenit.  Reliquos  autem 
postąuam  baptiza\it,  ad  verum  fidem  duxit  librosąue  litteris  Sclavicis  scriptis:  sunt 
autem  facti  per  eum  christiani  ąuatuor  milia  et  quinquaginta. 

'*)  Głownem  źródtem  do  historyi  pochodzenia,  początków  życia,  poselstwa  do 
Chazarów,  wynalezienia  relikwii  ś.  Klemensa,  troskliwego  ich  zachowania  i  przeniesienia 
do  Rzymu,  jak  równie  apostolstwa  u  Słowian  braci  Konstantego  i  Metodego,  —  sa  ży- 
woty ich,  pospolicie  legendami  zwane,  stosownie  do  miejscowości,  na  których  spi- 
sane zostały. 

Legendy  z  dodatkiem  urywków  z  ksiąg  kościelnych,  najczęściej  w  języku 
słowiańskim  przechowanych,  —  w  połączeniu  z  dokumentami  stanowią  ogromny  ma- 
teryał  do  historyi  apostolstwa  u  Słowian  braci  Konstantego  i  Metodego.  —  Kozbiór 
maleryalu  tego,  dotąd  jeszcze  nie  zbadanego  krytycznie,  —  należy  do  prac  specyal- 
nych.  Wszakże,  dla  dogodności  czytelników,  dokumenty  przytoczymy  w  końcu  tćj 
księgi,  a  w  tem  miejscu  uczynimy  krótką  wzmiankę  o  starożytnych  legendach,  we- 
dług następnego  porządku. 

I.  Żywoty  Konstantego  r  Metodego  pannońskimi  zwane,  dla 
tego,  że  w  Pannonii  zapewne  były  napisane,  w  końcu  IX  w.  po  słowiańsku.  Da- 
wniej stawiono  je  w  szeregu  legend,  lecz  obecnie,  po  sprawdzeniu  wiarogodności 
wypadków  w  tych  żywctach  zapisanych,  zaliczamy  je  do  ważniejszych  źródeł: 

Żywot  Konstantego  według  rękopiśmu  monasteru  Rylskiego  r.  1479, 
zatytułowany :    Pamiet'  i  żytje  blażennaho    uczitela    nasze  ho    Kon- 


—     79     — 

Pracując  oddawna  nad  ułożeniem  pisma  słowiańskiego,  Kon- 
stanty filozof,  po  odbyciu  poselstwa  do  Cłiazarów,  doskonali):  pi- 


s  t  a  n  t  i  n  a  F  1 1  o  s  o  f  a  p  r  b  w  a  w  o  h  o  nastawnika  s  1  o  w  j  e  ń  s  k  u  j  e  z  i  k  u, 
wydal  Szafaizyk  w  dziele  Pamatky  drewniho  pisemnicvi  Jilioslovanow  1851.  Potem 
Wiklosicz  w  Chrestoroatia  Palaeo&lovenica.  Wiedeń  j86i.  Bodjanski,  według  rę- 
kopismu  moskiewskiego,  w  Cztjeniach  Obszcz,estvva  istorii  i  drewnostjej  rossijskich  r. 
1863  ks.  ir.  Później  z  tlómaczeniem  lacińskiem  i  objaśnieniami  wydali  Diin;mler 
i  Miklosicz  w  Denlischriften  der  Acailemie  der  Wissenscliaften.  r.  1870,  tom  XIX 
s.  203 — 246, 

Ż.y  w  o  t  Metodego  zatytułowany :  Pa  mięt'  i  żytje  blażennalio 
o  t  c  a  ff  a  s  z  e  h  o  i  u  c  z  i  t  e  1  a  M  e  f  o  d  i  j  a  a  r  c  h  i  e  p  i  s  k  o  p  a  m  o  r  a  w  i,  s  Ic  a, 
pierwszy  raz  ogłoszony  w  „Moskwitjaninia"  N.  6  r.  1843,  potem  z  rękopismu  XIV 
w.  z  Moskwy  dostarczonego,  wydal  Szafarzyk  w  dziele  Pamatky  drewniho  pisemnictvi 
Jihoslowanow  r,  1851,  Wyciąg  z' tego  Żywota  zamieszczony  byl  po  polsku  w  Dzien- 
niku literackim  Lwowskim  r.  1852.  Nr.  52,  i  po  niemiecku  przetlómaczony  w  Smo- 
lera  Jahrbiich  fiir  Slavisclieer  Literatur,  Kunst  und  AVissenschaften  1852  s.  89  —  94. 
Z  tego  wydania  tekst,  po  łacinie  przez  Mikloszicza  przetlómaczony,  Diimmler,  ze 
swemi  uwagami,  wydal  w  Archiv  fiir.  Kunde  Oesterreichischer  Geschichts-Quellen 
r.  ,1854,  tom  XIII  pod  tytułem:  Die  Pannonischei  Legenda  von  heiligen  Methodius. 
Powtórnie  tekst  łaciński  wydrukował  Ginzel,  w  Geschichte  der  Slavenapostel  Cyryli 
und  Method.  r.  1857.  Później  Bielowski,  uzupełniając  Szafarzykowe  wydanie  nota- 
tkami otrzymanemi  od  moskiewskiego  profesora  Bodjańskiego,  według  rękopismu 
XII  w.,  wydał  Żywot  Metodego  w  Monumenra  Poloniae  historica.  Tom  I  r.  1864 
po  słowiaiisku,  z  przekładem  polskim  Wagilewicza.  AV  następnym  r.  1865  Żywot 
Metodego,  według  Kodeksu  XI[  w.,  wydał  w  Moskwie  Bodjanski  w  Cztjenijach 
Obszczestwa  istorii  i  drewnostiej,  ks.  I  s.  i— 96.  Jest  to  najdokładniejszy  tekst  Ży- 
wota Metodego,  przedrukowany  w  B.ilbasowa:  Kiryll  i  ilefodij  r.   1871   s.  249 — 273. 

II.  Żywot  s.  Klemensa  biskupa  W  i  e  1  i  c  y,  ucznia  śś.  Konstan- 
tego i  Metodego,  po  grecku  napisany,  w  pierwszej  połowie  X  w.  Wiadomy  był  już 
w  XVII  w.  Wydał  go  Mikloszicz:  Vitta  5.  Clerńentis  episcopi  Bulgarorum.  Edi- 
dit  F.  Miklosich.  Vindobonae  1847.  Z  tekstu  Mikloszicza  wydany  z  tlómaczeniem 
rosyjskiem  w  Moskwie,  w  dziele:  MaTepiajiBi  JiASi  HCTopili  nucŁMCHT.  (Materyały 
dla  historii  pismien.)  1855.  U  Ginzgla  po  łacinie  7  pierwszych  rozdziałów  r.  1857. 
Nareszcie  w  Bilbasówa  Kiryłl  i  Mefodij  r.  1871.  Do  tej  kategoryi  wypada  odnieść 
„Uśniecie  ś  Cyryla  (Obdormito  S,  Kyrilli),  z  rękopismu  serbskiego,  nabytego  przez 
Hilferdinga  w  Macedonii  w  r.  1857,  wydane  w  tzwiestijach  Akademii  Nauk  w  Pe- 
tersburgu r.  1858  s.  381— 386,  później  w  Bilbasówa  Kirył  i  Mefodij  1871.  Chociaż 
rękopism  pochodzi  z  XV  lub  początku  XVI  w.,  —  dawnośc  tego  pomnika  niewąt- 
pliwa a  wyrażenia,  zgodne  z  tekstem  Żywota  ś.  Konstantego,  utwierdzają  badacza 
tej  sprawy  Bilbasówa  w  przekonaniu,  że  „U  śniecie  służyło  osnową  do  napisania 
Żywota".     Bilbasow.  1.  c.   s.  60     6( 

III.  Legendy  o  przeniesieniu  zwłok  ś.  Klemensa.  Z  nich 
Legenda    Italie  a,    sive    Vita     cum    translatiohe    S.    Clementis 

pa  pae  et  m  a  r  t  y  r  i  s,  przez  biskupa  z  Veletri  Gauderyka,  dedykowana  papieżowi 
Janowi  VIII  (r.  872—882),  znajdująca  się  w  nieco  uszkodzonej  kopii  w  klasztorze 
Monte -Cassino,    drukowana  przez  Bo^a-idystów  w  Acta   Sanctorum    r.    1668,    Martii 


—     8o     — 

smo  i  tłómaczył  księgi  duchowne  na  język  słowiański, ^^)  Metody 
piastował  godność  archimandryty  monasteru  Polichron,  nad  mo- 
rzem Jylarmora,  w  pobliżu  miasta  Cyziku,  w  Azy  i  mniejszej.'-'') 


tom  II.  Jest  to  bezwatpicnia  jeden  z  najdawniejszych  i  najwiarogodniejszych  pomni- 
ków o  czynach  braci  soluńskich.  —  Legendę  tę  przedrukował  Ginzel  w  Gesch.  d. 
Slavenapostel,  Cyrill  i  Method  und  der  Slavischen  Liturgie  r.  1861,  —  Pogodin 
w  Kiryłlo-Mefodijewskim  Sborniku  r.  1865,  s.  327 — 340;  Bilbasow,  w  dziele  Kiryll 
i  ]\Iefodij,  r.   1871,  s,  220—227. 

Druga  Legenda  poczynająca  sie:  W  toi  dień  (23  Januarii),  słowo  na 
priniesenje  moszczej  Preslawnaho  Klimentija,  z  kodeksu  mo- 
skiewskiej biblioteki  synodalnej,  wydana  w  Pogodina:  Kirylło-Mefodiewskij  Sbor- 
nik  r.  1865,  s.  3r9 — 326,  a  według  Wiktorowa,  w  tymże  sborniku,  legenda  ta  napi- 
sana być  miała  przez  samego  ś.  Konstantego  po  grecku,  potem  dopiero  po  słowiań- 
sku  przetłómaczona.     Podobne  przypuszczenie  za  śmiałe  i  nieudowodnione. 

IV.  Legendy  późniejsze.  Legenda  Serbica,  ałboserbskoje 
żytje  śś.  Kiryłła  i  Mefodija,  z  prologu  pisanego  po  słowiańsku  nie  później 
jak  w  XIII  w.,  wydane  przez  Kałajdowcza,  w  dziele:  Joann  Ekzarch  bołgarskij. 
Moskwa.  1824.  s.  90.  Dobrowsky  Miihrische  Legendę,  von  Cyrill  und  Method. 
1826.  Bilbasow,  Kirylł  i  Mefodiu  po  zapadnym  legendam  z  przekładem  łacińskim. 
1871.  s.  264—275. 

Legenda  Bohemica  de  s.  Ludmiła  z  końca  XIII  w.  i  Legenda 
iM  o  r  a  V  i  c  a  z  końca  XIV  w.,  wydane  przez  J,  Bobrowskiego,  Szafarzyka,  Ginzela, 
a  nareszcie  Bilbasowa  w  dziele  Kirylł  i  Metody  1871.  Cyrylli  et  Metudii 
legenda  Cracoviensis  z  końca  XIII  lub  początku  XIV  w.,  wzięta  jest 
z  Translatio  s.  Clementis  przez  Gauderika  pisanej  (jak  wzmiankowano  wyżćj),  wy- 
dana po  raz  pierwszy  przez  ks.  Ignacego  Polkowskiego,  w  dziele:  Cze-'ć  śś.  Cyrylla 
i  Metodego  w  Polsce.     Kraków  1885. 

Legenda  grecka,  albo  Ochrydska  o  ś.  Klemensie,  znaleziona  przez 
Wikt.  Grygorowicza  w  Ochrydzie  (1844 — 5)  w  greckim  rekopiśmie  i  wydana  w  Żur- 
nalu  ministerstwa  oświaty  w  Petersburgu  r.  1847.  Tom  LIII.  Z  innego  tekstu,  po- 
danego przez  profesora  Kurciusa  w  Pradze,  Szafarzyk  wydal  legendę  te  z  tłómacze- 
niem  łacińskiem  w:  Pamatky  hlaholskeho  pisemnictvi  r.  1853.  s.  LVII.  Z  tekstu 
Szafarzykowego  przedrukował  Bilbasow  w  dziele:  Kirylł  i  Metodiii  r.  1871,  s.  128, 
301 — 306.  Legenda  Soluńska,  czyli  Słowo  Kiryła  słowenca  so- 
łunskaho,  fiłosofa  bugarskaho,  prawdopodobnie  tłómaczenie  serbskie 
z  dawniejszego  greckiego,  lub  łacińskiego  tekstu.  Wydana  w  czasopiśmie:  H I  a- 
snik  druźstwa  srbske  słowesnosti  r.  1856  zesz.  VIII.  Wiadomy  do- 
tąd jedyny  tej  legendy  rękopism.  zawiera  wierszy  drukowanych  28.  Z  tłómaczeniem 
łacińskiem  przedrukował  Bilbasow  w  dziele:  Kirylł  i  Mefodij  r.  1871.  s.  217 — 219. 
Legenda  Macedońska,  grecka,  czyli  Żywot  ś.  Nauma.  ucznia  śś.  Kon- 
stantego i  Metodego,  wydana  przez  Hilferdinga  w  czasopiśmie  moskiewskiem  Ru- 
skaja  Biesieda  r.  1859  księga  XiV  s.  127  z  rekopismu  polowy  XVIII  w.  przedru- 
kowana w  Bilbasowa  Kirylł  i  Mefodij  r.   1871   s.  307 — 310  po  greckn. 

V.  Do  starożytnych  pomników  słowiańskich  o  iś.  Konstantym  i  Metodym, 
wypada  dodać: 


—     8t     -- 

Tymczasem  Rościslaw,  porozumiawszy  sie  z  knęziami  moraw^ 
skimi  i  Świętopełkiem  księciem  nitrańskim,^^)  wyprawił  do  ce- 
sarza Micliała  III  poselstwo,  o  przysłanie  mu  księży,  znajacycłi 
język  słowiański.  —  Postępkiem  tym  nadzwyczaj  w  polityce  zrę- 


1)  Czernoryzca  Chrabra.  O  pismeniech.  Tekst  Chrabra  po 
slowiańsku  wydal  Kalajdowicz  w  dziele:  Joann  Ekzarch  bolgarskij.  Moskwa,  1824. 
s.  189  —  192.  Szafarzyk.  O  Pismenech  slovanskych.  Praga  185 1.  Nowsze  wydanie 
z  tlómaczeniem  niemieckiem  J.  Hanusza,  w  Archiw  fiir  Kunde  Oesterreichischer  Ge- 
schichts-Quel]en  XXiri  r.   1860  s,  3—101. 

2)  Urywki  z  Żywotów  śś.  Kiryła  i  Metodego  w  wielu  dawnych  kode- 
ksach znajdujące  się,  tudzież  modlitwy,  tak  zwane  t  r  o  p  a  r  y  i  k  o  n  d  a  k  i,  w  któ- 
rych rozsiane  są  wiadomości  takie  same,  jakie  w  Żywotach  i  legendach  znajdujemy.  — 
Spis  tego  rodzaju  pomników,  z  ksiąg  kościoła  prawosławnego  podał  J.  Tok  maków 
Bii6.uorpa<i>iiMecKiii  yKasaie-Tb.  .IiiTepaiypa  o  cb.  KiipiiJi.it  11  Meoojil;,  et  npiuo- 
iKeiiieMi.  ncpoHiia  iiCTopiiiecKUNT,  jiaTepia.ioBt,  xpaiijmiiixcfl  b-l  EpaBiiTe-ibCTBeii 
imxi  11   OómecTBeHHb]XX  ApxiiBax'b  u  EiiójioTeKaxT..     Moskwa.  1886  stronnic  28- 

VI.  Nowsze  opracowania  przedmiotu,  w  osobnych  książ- 
kach. Oprócz  prac  autorów  przestarzałych,  czeskich:  Stredowskiegc),  Dobnera 
i  Bobrowskiego,  tudzież  niektórych  rosyjskich,  wzmiankowanych  w  Tokniakowa 
Bibliograficznym  Wskaźniku,  wyliczymy  nowsze: 

Szafarzyk.  Pamatky  drevniho  pisemnictvi  Jihoslovauov  r.  185 1,  powtór- 
nie w  r.  1873;  Pamatky  hlaholskeho  pisemnictvi  1853.  Ueber  den  Ursprung  und 
die  Ileimath  des  Glagolitismus.  1 858.  Inne  prace  w  ogółnem  wydaniu  mniejszych 
prac  Szafarzyka.     Rozprawy  z  oboru  ved  slowanskych   1865. 

S  z  t  u  1  c  prałat.  Wypsani  żivota  svatych  brati  Cyrilla  a  Metl.oda.  Praga, 
1847.     Żivot  swatych  Cyrilla  a  Methodia.     Praga   1857. 

Biły.  Dejiny  svatych  Cyrilla  a  Methodia  apostolov  slowanskych,  w  Praze 
1863,  przetlómaczona  po  niemiecku   w   1863. 

Raczki    prałat.     Viek  i  djelovanie    sv.    Cyrilla    i    Methoda.     Zagreb    1859. 

G  i  n  z  e  1  J.  A.  Geschichte  der  Slawenapostel  Cyrill  und  Method,  und  de- 
slavischen  Liturgie.     Pierwsze  wydanie  r.    1857,  drugie   1861. 

F  i  1  a  r  e  t  biskup  ryżski.  Kiipii.uT.  ii  Meoojiiii  CjiaBfliiCKie  npocBtTiiTCiii. 
Moskwa  r.   1846,  przedrukowano  w  Pogodina  sborniku   1865.     ^Niżej.) 

Ł  a  w  r  o  w  s  k  i.  ItiipiLi.n>  11  Menojiii  KaicT.  npaBoe.iaBiiue  nponoBlijiiiiKii  y 
aanajiibhKTi  CiaBain..    Charków  1863. 

Pogodin  M.  liiip.i.io-MeoojifBCKiii  cGopiiiiicb  bt.  naMiiib  o  coBepmiiB- 
lueMCfl  TbiCHMc.rtTiii  c.iaBfliicKoii  niicbMeiiiiocTii  11  xpiiCTiaHCTBa  bT)  Pocciii.  Moskwa 
1865.  W  nim  pomieszczone  sa  prace:  Górskiego,  Filareta,  Pogodina,  Hilferdinga,  Gry- 
gorowicza,  Kazańskiego,  Wiklorowa,  Bezsoiiowa,  Buslajewa,  Aksakowa  i  Arsenijewa. 

B  o  d  j  a  n  s  k  i  j  O.  Kiipii.T.Tb  u  Mooojiii.  Coópaiiie  naMaTiiiiKOBi.  ,10  At,aTc.ib- 
iiocTii  CB.  nepBoy'iiiTe.icii  11  npocBtTiiTe.icii  cTaBimcKiiKi.  n.ieMein.  oTnocfluuixcfl.  Z  nich 
Żywot  Konstantego  w  Cztjenijach  Obszczestwa  Istorii  i  Drewnostjej  1863  i  1864. 
Żywot  Metodego,  tamże  r.  1865.  „Pochwalnoje  słowo  Kirylu  i  Mefodiju-',  tam/.e  r. 
1865-^1866.     Żywot  Konstantego  z  innych  kodeksów,   także    w  Cztjenijach   r.    1873. 

B  i  1  b  a  s  o  w  W.  A.  Kiipii.i.ib  11  !Meooj,iii  no  joKyMeiiTajibiiUMb  iic-T04niiha>rb-. 
Tom  JII.  6 


—       82       — 

cznym,  Rościslaw  nietylko  usuwał  wpływ  nieprzyjaznego  mu  du- 
cliowieństwa  niemieckiego,    lecz  jeszcze  jednał  sobie  przyjaźń  ce- 


Monunienta  diplomatica  r.  1868.  I\iipii.i.ri)  11  Monojiii  iio  sanajiihiMi.  jicrcn,TaM'L. 
Codex  Legendarnm   1871. 

W  o  r  o  n  o  w  A.  r.iaiurŁiiiiiie  iictomimikii  aih  iicTopiii  Kiipii.ua  11  Meoojifl. 
Kijów   1876. 

Perwolf.  C.ioutiicKiii  fl3i.iin.  11  (>ro  cy.ii.óbi  y  iiapojoui.  c.ioi5aiiCKiiXT,. 
Warszawa  1885.  ]\I  e  o  o  J  i  c  B  c  k  i  ii  10  u  11 .1  c  ii  11  l>l  ii  C  o  o  p  11 11  k  t.  ,  wydany  przy 
uniwersytecie  warszawskim,  pod  redakcya  Budylowicza   1885. 

J  a  y  i  c  z.  J.  W.  nonpocT.  o  luipii.i.it  11  ^Iooo,iit  m,  C.iauaiicKoii  <i>iMOjoriii. 
Petersburg  1885,  jako  dodatek  do  tomu  LI  zapisek  Akademii   Nauk. 

Inne  mniejsze  praee,  wzmiankuje  Wskaźnik  Tokmakowa,  także  w  Jagicza: 
Bonpocb  o  K11p1u.1I;  II  Meoojiii  1885. 

Rettel  Leonard.  Cyryl  i  Metody.  Streszczenie  najnowszych  poszukiwań. 
Paryż   1871  s.  216  i  8  minori. 

Gromnicki  Tadeusz.  .Świeci  Cyryl  i  Metody;  w  rozprawach  wydziału 
historyczno -filozoficznego  Akademii  Umiejętności,  w  Krakowie  r.    1879 — 1880.    Tomy 

X,  XI,  xn. 

Zieliński  Wład.  Apostolstwo  śś.  Cyryla  i  Metodego,  oraz  początki  chrze- 
ściaństwa  w  Polsce.  —  Wenecya  1882  s.  79. 

Chotkowski.  Żywot  śś.  Cyryla  i  Metodego  Apostołów  słowiańskich. 
Kraków   1885   s.  80. 

Kantecki  Antoni.  ŚS.  Cyryl  i  Metody.  Apostołowie  Słowiańszczyzny, 
Poznań  1885  s.  6j.  Wydanie  popularne  z  powodu  Encykliki  Leona  XIII  z  dnia  13 
Września  1880  r. 

Polkowski  Ignacy,  kanonik.  Cześć  śś.  Cyrylla  i  Metodego  w  Polsce 
według  ksiąg  hturgicznych  od  końca  Xni  w.  Kraków   1885  str.  64.     Praca  źródłowa. 

Pruszyński  Ludomir.  Apostołowie  Słowian  śś.  Metodyusz  i  Cyryl.  War- 
szawa 1885  str.  81.  Wykład  popularny  i  dla  tego  pożyteczny  do  rozszerzenia  w  Polsce 
czci  śś.  Cyrylla  i  Metodego. 

Crncić  Iwan.  Rimsko-slovinska  służba  sv.  Kurillu  i  Metudu,  w  XtV  księdze 
„Starine",  s.  210 — 220. 

L  e  g  e  r  Louis.  Etude  historique  sur  la  conversion  des  Slaves  au  christia- 
nisme.     Paris   1868  in  8  227. 

Martinof,  w  Revue  des  Questions  historiąues,  71  livraison.  Juillet.  Paris 
1884.  wydal  ,La  legendę  italique  de  SS.  Cyrille  et  Melhode",  s.  1 10 — 166,  gdzie 
wysoko  podniósł  znaczenie  Legendy  Italica,  jako  jednego  z  najdawniejszych  pomni- 
ków o  śś.  Cyrylu  i  Metodym. 

We  włoskiej  literaturze  wiadoma  praca  Bartholini  Dominika.  Memorie 
storicho  critiche  archeologiche  dei  sancti  Cirillo  et  Methodio.  Rzym  1881.  s.  254. 
O  niej  sprawozdanie  w  „Atheneum".    Warszawa  1882,  zesz.  VIII  378 — 383. 

Krótlci  ten  wykaz  źródeł  i  opracowań  wskazuje  jak  jest  bogatą  łiberatura  o  apo- 
stołach słowiańslcich.  Podaję  wykaz  ten  dla  ułatwienia  oryentowania  się  w  cytatach, 
nie  zaś  jako  pracę  bibliograficzną,  nie  wcliodzącą  w  zakres  niniejszego  dzieła.  Do- 
kumenty podam  w  osobnym  D  o  d  a  t  k  t  u  w  końcu  tej  księgi.  Inne  źródła  wskaże 
we  właściwem  miejscu. 


-     S3     - 

sarza  wschodniego  dla  zrównoważenia  polityki  króla  Ludwika 
Niemieckiego,  który  w  celu  zhołdowania  Morawii,  starał  się  po- 
granicznych z  nią  Bółgarów  wciągnąć  do  związku  przeciw  Ro- 
ścisławowi.  Tym  sposobem  formowały  się  ligi:  morawsko  -  byzan- 
tyńska,  przeciw  niemiecko  -  bółgarskiej,  balansujące  ówczesną  po- 
litykę w  nad  -  dunajskich  krajach. 

Cesarz  Michał  uprzejmie  przyjął  poselstwo  morawskie,  a  zna- 
jąc biegłość  braci  soluńskich  w  sprawach  religijnych  i  w  piśmie 
słowiańskiem,^-^)  przeznaczył  ich  na  apostołów  w  Morawii,  jeśliby 
jednak  dać  wiarę  legendzie,  prawie  współczesnej,  wypadałoby 
wyprawienie  Konstantego  do  Morawii,  przypisać  domaganiu  się 
Rościława,  który,  dowiedziawszy  się  o  sławnych  czynach  Kon- 
stantego w  poselstwie  do  Chazarów,  życzył,  aby  ten  mianowicie 
apostoł  do  ^lorawii  przybył.^") 

Bracia,  zabrawszy  z  sobą  księgi  dnchowne  wcześniej  już 
przetłómaczone  po  słowiańsku,'')  tudzież  relikwije  ś.  Klemensa,'^) 
puścili  się  w  podróż.  Matka  ich,  przeprowadzając  ukochanych 
synów,  ze  łzami  błagała,  aby  w  razie  śmierci  jednego  z  nich,  po- 


*-)     Szczegóły  niżej   §  42. 

'*)  In  Polichronio,  quod  est  in  Sigriana.  Vita  s.  Theophanis,  in  Acta  Snn- 
clorum,  XII  Mart.  T.  II  13,  p.  220.  —  Est  autem  Sigriana  regio  montuosa  prope 
Cyzicum  in  Asia  Minori  et  Propontidis  littora,  ab  Olympena  Rhyndaco  tiiwio  divisa. 
Ibid.  p.  213. 

")  W  Żywocie  Metodego  czytamy:  „Rostislaw  knież  slowenieski,  s  Swiato- 
polkom  poslasta  iz  Morawy  k'  carju  Michailu,"  (rozd.  5),  ale  w  równie  dawnym, 
a  może  i  starszym  Żywocie  Konstantego  powiedziano  tylko:  „Rastislaw  bo,  mora- 
wbskyi  kneź,  stwjet  sTjtwori  s  knezi  swoimi  i  s  Morawlijany"  (rozd.  14),  a  o  Świę- 
topełku ani  wzmianki.  DUmmler,  w  Denkschriften  der  Akademie  der  Wissenschaf- 
ten  XIX  r.   1870. 

'5)  Skłaniając  braci  do  apostolstwa  cesarz  mówił  do  nich:  „wy  bo  jesta  se- 
łunijanina,  da  seluuijanie  wsie  czisto  slowieński  besiedujut."  Pannoński  Żywot  Me- 
todego rozd.   5. 

1^)  Philosopho  autem  reverso  Constantinopolim,  audiens  Rostislaus  princeps 
Moraviae,  quod  factum  fuerat  a  Philosopho  in  provincia  Cazarornm,  ipsae  quoque 
genti  suae  consulens,  ad  praedictum  imperatbrem  nuntios  missit.  Legenda  Italica.  c.  7. 
Podobnie  w  legendach  Morawskiej,  cap.  4  i  Krakowskiej  cap.  4.  Polkowski.  Cześć 
śś.   Cyrylla  i  ^Metodego,  s.   15. 

^")     Żywot  Metodego  5. 

>*)     Niżej  cytata  40. 

6» 


-     S4     - 

zostały  przy  życiu  przywiózł  do  niej  ciało  zmarłego.^'*)  Bracia, 
dawszy  słowo  dotrzymać  świecie  prośbę  matki,  pożegnali  sie 
z  nią  ostatni  raz,  ruszyli  w  podróż  do  Rościsława  i  do  stolicy 
jego  Welegradu  av  czerwcu  r.  863  przybyli.-*^)  Atoli  do  wiellciego 
dzieła  wnet  przystąpić  nie  mogli.  Był  to  bowiem  czas  burzliwy, 
czas  gotowania  się  do  wojny  z  Niemcami.  —  Bracia,  osiadłszy 
w  Welegradzie,-')  pracow^ali  nad  wylcształceniem  poruczonycłi 
im  przez  Rościsława  uczniów.--)  Niemiłem  okiem  patrzyło  na  to 
duchowieństwo  niemieckie.  A  gdy,  po  niepomyślnej  dla  ]\Iora- 
wian  wojnie  r.  864,  biskupi  niemieccy  groźnie  przemawiać  po- 
częli, apostołowie  Konstanty  i  Metody,  pojmując  grożące  im  nie- 
bezpieczeństwo, unikali  miejsc  burzliwych,  a  przechodząc  z  kraju 
do  kraju  po  grodach  i  osadach  wiejskich, -''";  opowiadali  ludom 
słowiańskim  słowo  boże  w  zrozumiałej  im  mowie,  starając  się  wy- 
korzenić sprośne  obrzędy  pogańskie  i  wielożeństwo.-^j 

Jednocześnie  z  apostolstwem  u  Słowian  morawskich,  przy- 
padło wprowadzenie  chrześciaństwa  w  Bółgaryi.  Wiemy,  że 
wcześniej  jeszcze   Konstanty    filozof   pracował   nad    rozszerzeniem 


1")     Legenda  Italica  cap.   1 1 . 

-^)  Muralt  w  dziele:  Essai  de  Chronographie  byzantine  p.  439  pisze:  Ra- 
stislaf  avait  resiste  a  Louis  dans  Devina  en  864,  aupres  duąuel  Methode  et  Cyrille 
se  trouvaient  depuis  Juin  863.  Opierając  sie  na  tern  historycy  czas  przybycia  aposto- 
łów do  Morawii  zsvyczajnie  w  Czerwcu  naznac/.ają.  Dudik.  Gesch.  Miihrens  I.  s. 
159.  Inni  przyjmując  na  uwagę,  że  wedJug  legendy  italskiej,  bracia  „mansuerunt 
ergo  in  Moravia  per  annos  quatuor  et  dimidium"  (cap.  7)  i  zważając,  że  bracia 
do  Rzymu  przybyli  w  końcu  r.  867,  obliczają,  że  bracia  do  Morawii  przybyli  na 
wiosnę   r.   863.     Bilbasow.    Kiryll  i  Mcfodij  s.  30. 

-')  R.  1030,  książę  Brzctyslaw  pisał:  juxta  Yueligrad,  ubi  caepit  christiani- 
tas.  Erben    Regesta  Bohemica  p.  40. 

--)  DoslLdbszu  że  jemu  Morawy  s  welikoju  czLstiu  prijet  jeho  Ratislaw 
i  uczeniky  sobrawL  wdast  ich  ucziti.  Żywot  ś.  Konstantego,  rozd.  XV.  Denkschrif- 
ten  der  Academie  der  Wissenschaftem     T.  XIX  p.   226. 

s')  Quotidie  (Constantinus)  cum  fratre  suo  JNlethodio  perlustrabat  civitates, 
vicos  et  oppida.  Leg.  Moravica.   c.  5. 

-*)  Można  to  uważać  z  listu  pajjięża  Jana  VI(I  do  Kociela:  Eos  qui  uxo- 
res  suas  dimiserunt,  vel  illis  ab  alias  viventibus  migraveruat  nuptias,  tam  diu  cum 
consentaneis  eorum  escommunicamus,  quousque  postcrioribus  remotis,  priores  poeni- 
tendo  receperint.  Praecipue  cum  haec  pessima  con!»vetudo  ex  paganorum  morę  re- 
manserit.  Erben    s.   15    między  r.  873  a  882. 


-     85     - 

nauki  Chrystusa,  a  może  i  nawracał  Słowian  macedońslcich  w. oko- 
licach Tesałoniki,  na  porzeczu  Bregalnicy.-'^)  Ałe  w  którym  mia- 
nowicie roku  i  przez  kogo  ochrzconym  został  car  bółgarski  Borys, 
to  zagadką  zostaje.  Niewątpliwie  wszakże  wypadek  ten  stał  sie 
około  początków  apostolstwa  braci  soluńskich  w  INIorawii  t.  j. 
miedzy  r.  86i  a  864,-*^)  a  według  nowszych  badań  car  Borys 
prawdopodobnie  ochrzczonym  został  w  r.  864  przez  ś.  Metodego, 
który  z  Morawii  do  Bółgaryi  w  tym  celu  zdążył,  gdy  tymczasem 
brat  jego  Konstanty  szerzył  chrześciaństwo  w  Morawii.-') 

Cztery  i  pół  lata  (863 — 867)  Konstanty  i  Metody  apostoło- 
wali w  Morawii  i  sąsiednich  krajach,  opowiadając  słowo  boże 
Morawianom,  Czechom,  Słowakom,  Polakom, 2*)  Łużyczanom, 
zakładając  kościoły    i    kaplice.-")  —  Zachowało    sie   podanie,    że 


'-■'•j     Wyżej  cyt.   lo. 

-^)  Według  legendy  Morawskićj  Konstanty  z  bratem  ^ktodem,  dążąc  do 
INIorawii,  po  drodze  zaszedł  do  Bułgarów  ,,quos  divina-  cooperatrice  gratia  sua  prae- 
dicatione  convertit  ad  fidem  (cap.  4).  Być  może  Konstanty  po  drodze  i  rozszerzał 
clirzebciaństwo  w  Bółgaryi  (r-  863),  ale  Idedyż  byl  ochrzczony  sam  car  Borys?  Opie- 
rając sie  na  hislorykacli  byzantyńsliich,  dawniej  mniemano,  że  to  dolconat  Metody 
w  r.  861 — 862.     (Palanzow.     RI;k7j  oo.irapcKoro  uapa  CiiMcoiia  1852  str.  22. 

■')  Wypada  riwage  zwrócić  na  Żywot  ś.  Klemensa,  bisltupa  Wielickiego, 
autor  którego,  ze  znajomością  rzeczy,  opowiada  szczegółowo,  że  Metody,  w  czasie 
pobytu  w  Morawii,  starał  sie  sl<lonić  do  chrześciaństwa  książąt  Kociela  i  Borysa 
„którego  oczarował  swem  krasomówstcm  w  mowie  ojczystej",  dodawszy,  że  nawró- 
cenie Bólgarów  przypadło  w  r.  6377  t.  j.  869  (Vita  .s.  Clemenlis,  po  grecku,  cap.  4) 
według  Icodcksu  wyilancgo  przez  Mililosicza  1847  i  przedrukowanego  w  Moskwie 
r.  1855.  —  W  innym  Żywocie  ś.  Klemensa,  przez  Szafarzyka  wydanym  w  r.  1853, 
Metody  wzmianliuje  sie  także  jako  główny  o.świecicieł  Bólgarów  i  cara  Borysa  (cap. 
11),  ale  czasu  nawrócenia  Bólgarów  nic  oznaczono.  Rok  zaś  859  podany  przez 
starożytny  Ż)Wot  ś.  Klemensa,  nie  może  być  przyjęty  dla  tego,  że  w  tym  roku  Me- 
tody był  w  Rzymie,  a  z  porównania  zdarzeń  wypada  przyznać,  że  clirzest  Borysa 
przez  Metodego  mógł  być  dokonany  przed  zawarciem  przymierza  Niemców  z  Bół- 
garami  w  Tulłn  r.  864.  Po  zawarciu  tego  przymierza  Niemcy  niedopuściliby  chrztu 
Borysa  przez  księży  słowiańskich. 

-*)  Poświadcza  to  wyprawa  Morawianów  przeciw  pogańskiemu  księciu  Wi- 
ślicy, który  „sie  urągał  chrześcianom"  (o  czem  niżej  będzie),  tudzież  chronograf  mo- 
skiewski XV  w,  według  którego  filozof  Konstanty  nauczał  Morawianów,  Lechów, 
Czechów  i   inne  narody.     Bielowski,  M.  P.  I  90. 

-")  W  Spiekach  (Speitsch)  niedaleko  Kcłcz,  okręg  ołomuniecki;  w  P  r  z  y- 
b  i  c  a  c  li  niedaleko  Hustopcsw  ( Auspitz)  ;  \v  Ż  a  r  o  s  i  c  a  c  h  ;  w  U  h  r  i  c  i  c  a  c  li 
blizko  Damborzyc;    w  S  w  i  t  a  w  i  e,    okręgu  Bincńskiego.     Tudzież  pod  wezwaniem 


—     86     — 

w  okolice  Zgorzelca  przychodził  sam  apostoł  Konstanty,  że  był 
nagóracli:  Królewskim  gaju  (Konigsliain)  i  Jaworniku,  i  że  tam, 
gdzie  teraz  Ilainwald,  na  miejscu  chramu  pogańskiego  zbudował 
kościół. ■''^^)  Podanie  to  nie  mogło  bez  powodu  powstać  i  choć 
w  części  potwierdza  sie  dotąd  istniejącym  obyczajem.  Od  nie- 
pamiętnych czasów  bowiem  na  górze  Jawornickiej  stoi  krzyż, 
do  którego  w  dzień  ś.  Wacława,  króla  czeskiego,  wnuka  Borzy- 
woja  i  Ludmiły,  ochrzczonych  przez  Metodego  (około  r.  878), 
wędrowali  pobożni  pielgrzymi  z  dalekich  krajów,  najwięcej  z  Czech. 
Nawet  po  przyjęciu  nauki  Lutra,  Jaworzanie  protestanci  spoty- 
kali pielgrzymów  katolickich  z  chorągwiami  i  uczestniczyli  w  pro- 
cesyach  katolickich.  Nabożeństwo  odbywało  się  kolo  krzyża, 
a  wszyscy]  przytomni,  klęcząc,  śpiewali  modlitwę  ,,Hospodynie 
pomiluj  ny",  tę  samą,  która  do  teraźniejszego  czasu  u  Czechów, 
^Morawian  i  Słowaków  pod  nazwą  modlitwy  ś.  Wojciecha  prze- 
chowała się.^^) 

I    radzi    byli    Słowianie    słuchać    nauki    o    wielkości    Boga, 


Ś.Klemensa,  kaplice:  koło  Oswetimanow,  okręgu  Hradisztskiego,  w  której  ko- 
ście świętego  leżały,  podobnie  i  w  Lipowce  okręgu  Brneńskiego,  Dudik.  Gescb. 
Mahrens  I.  170.  Do  lego  dodamy  jeszcze  kaplicę  ku  czci  ś.  Klemensa  poświęcona 
w  starożytnym  grodzie  R  a  k  u  s  y  (castrum  Rakouz)  teraz  Raabs  u  wierzchowin 
r.  Dyi.  Przy  tej  kaplicy,  według  podania,  mieszkał  apostoł  Metody,  dążąc  do  Czech. 
Szembera.  Zapadni  Slovane;  Pfidavky  s.  i.  Wreszcie  w  Ołomucu  kościół  ś.  Pio- 
tra, o  którym  dawno  zapisano:  an.  863  Rastiz  dux  tradidit  in  die  consecrationis 
ecclesiae  sancti  Petri  in  Olomuticł  per  venerabilem  fratrem  Kyrillum  omnes  homines 
castelli  et  civitatis  (Olomucense),  ad  ripam  usque  Moraue  fluvii.  Eerben.  Regesta,  s.  14. 
Niezaprzeczając  samego  nadania  kościołowi  Ołomuckiemu,  nie  mamy  wszakże  udo- 
wodnienia, że  to  nastąpiło  w  863  a  nie  w  innym  roku. 

3")  Czas  pobytu  ś.  Konstantego  w  okolicy  Zgorzelca  tylko  przez  prawdopo- 
dobieństwo określić  by  można.  I  tak:  Apostolstwo  jego  w  stronach  podkarpackich 
ciągnęło  się  od  lata  r.  863  aż  do  jesieni  r.  867,  t.  j.  do  podróży  do  Rzymu,  zkąd 
on  już  nie  wrócił.  Przed  odejściem  do  Rzymu  bawił  on  u  księcia  Kociela  w  Bla- 
tnie,  nie  wcześniej  jak  w  r.  867,  a  zatem  pobyt  jego  na  Ślązku  mógł  przypaść 
w  jatach   864—866. 

^')  O  wzmiankowanej  ceremonii  pisał  G.  Burghardi.  Iter  Sabaticum. 
Lipsk.  r.  1736.  Dzieła  lego  nigdzie  znaleźć  nie  mogłem.  Inne  szczegóły  w  pracy 
Izmaela  Srezniewskiego,  w  Zurnale  ministerstwa  oświaty.  Petersburg.  1844,  część 
XLIII.     Maj. 


-     87     - 

we  własnej  mowiel^-)  ale  nie  radzi  z  tego  byli  biskupi  niemieccy, 
szczególnie  salcburgski  i  passawski,  którzy  z  rozwojem  nauki 
braci  soluńskich,  tracili  trzodę  słowiańską,  a  z  nią  dziesięciny, 
dobra  ziemskie  i  wpływ  polityczny.  Posądzali  biskupi  nowych 
apostołów  o  szerzenie  schyzmy,  o  chęć  oderwania  Słowian  od 
papieża,  znajdując  we  współczesnych  wypadkach  niejakie  uspra- 
wiedliwienie potwarzy,  miotanych  na  apostołów  słowiańskich. 
W  tym  samym  bowiem  czasie,  kiedy  bracia  pracowali  nad  zasa- 
dzeniem winnicy  Chrystusa  w  stronach  przykarpackich,  w  Kon- 
stantynopolu spory  duchowieństwa  z  kościołem  rzymskim  tak  się 
zaostrzyły,  że  patryarcha  Fociusz  poważył  się  papieża  Mikołaja  I 
za  kacerza  ogłosić  i  od  kościoła  odłączyć  (r.  867).  A  ponieważ 
Konstanty  filozof  od  młodości  zostawał  w  przyjaznych  stosunkach 
z  Fociuszem,  przeto  podejrzliwość  biskupów  niemieckich  mogła 
się  w  oczach  papieża  wydawać  nie  bez  podstawy.  Skargi  więc 
biskupów  w  Rzymie  na  apostołów  słowiańskich,  że  pod  pozorem 
nabożeństwa  słowiańskiego  wprowadzają  herezyę,  nie  mogły 
bez  skutku  pozostać.  Zapobiedz  złym  skutkom  walki  dwóch  ob- 
rządków w  jednym  kościele,  wyrozumieć  zasady  apostołów  sło- 
wiańskich, wreszcie  uspokoić  ludy  powaśnione  intrygą  biskupów 
niemieckich,  do  stolicy  papieskiej  należało.  Pojmując  to  wszy- 
stko papież  IMikołaj  wezwał  braci  apostołów  do  Rzymu.^^^) 

Chociaż  hierarchicznie  bracia  apostołowie  zależeli  od  patryar- 
chatu  Konstantynopolitańskiego,  ale  na  głos  papieża  spieszyli 
stawić  się  w  Rzymie.  Zabrawszy  więc  z  sobą  relikwije  ś.  Kle- 
mensa, aby  je  miastu  Rzymowi,  jako  ciało  papieża  zwrócić,  bra- 
cia przez  Pannonię  do  Rzymu  dążyli.   Po  drodze  odwiedzili  księ- 


'-)  Cognoscentes  loci  indigenae  (Morawianie)  adventum  illorum,  valde  gavisi 
sunt;  quia  et  reliquias  b.  Clementis  secum  ferre  audierant,  et  Evangelium  in  eorum 
linguam  a  philosopho  praedicto  translatum.  Exeuntes  igitur  extra  civitatem  obviam, 
honorifice,  et  cum  ingenti  laetitia  receperunt  eos  . .  .  mówi  współczesny  biskip  Gau- 
derik.     Legenda  Italica,  cap.   7. 

•■'')  His  omnibus  auditis,  papa  gloriosissimus  Nicolaus,  valde  laetus  super  his 
quae  sibi  ex  hoc  relata  fuerant  redditus,  mandavit  et  ad  se  venire  illos  litteris  Apo- 
ślolicis  invitavit.     Legenda  Italica.  8. 


—     S8     — 

cia  Kociela,  który  nie  zadlugo  przed  tern  był  przyjacielem  arcybi- 
skupa salcburgskiego  Adalwłna  i  z  nim  wspólnie  obchodził  Boże 
narodzenie,  w  Błatnie  r.  864,-'*)  a  teraz  wzniósłszy  się  nad  oso- 
biste widoki,  przystąpił  do  nauki  apostołów,  uczył  się  u  nich  pi- 
sma słowiańskiego  i  do  takiejże  nauki  50  mężów  przeznaczył,^^) 
Chciał  on  braci  apostołów  zatrzymać  u  siebie  i  na  icli  żądanie, 
według  legend,  miał  nawet  oswobodzić  wielu  chrześcian  z  nie- 
woli,-'") lecz  bracia,  czując  konieczność  stawienia  się  w  Rzymie, 
puścili  się  w  podróż,  niosąc  z  sobą  relikwije  ś.  Klemensa.  W  We- 
necyi  księża  łacińscy,  podszczuwani  przez  arcybiskupa  salcburg- 
skiego,  rzucili  się  na  apostołów  słowiańskich  ,.j  a  k  kruki  na 
s  około  w,"='')  a  urągając  im  wołali:  ,.j  a  k  i  e  to  stworzyli- 
ście Słowianom  księgi  i  nauczacie  ich;  przecież  mowy  ich 
nikt  wprzódy  nie  obrał,  ani  apostołowie,  ani  papież  rzymski,  ani 
teolog  Grzegorz,  ani  Hieronim,  ani  Augustyn."  —  „Bóg",  powia- 
dali, „trzy  tylko  wybrał  języki:  hebrajski,  grecki  i  łaciński."-^**) 
Z  godnością  odparłszy  zarzuty  i  urągania,  wykonawcy  wielkiego 
dzieła  pokornie  szli  do  Rzymu,  do  którego  wiedli  z  sobą  miliony 

34j     Wyżej  na  s.  69,  z  Conversione  Bajovariorum. 

'•'')  „KoclI  kneź  panońskyi . .  .  wzlubl  welmi  slowjeńsky  knigy,  naucziti  se 
im,  i  wda  do  H  (50)  uczenik  ucziti  se  im". . .  Żywot  ś.  Konstantego  rozd.  14. 
Denkschrift  der  Akademie  der  Wissenscliaft.  1870.  Tom  XIX  str.  226.  Atque  in 
Pannoniam  profectus  a  Cozelo  Lechorum  principe  bene  exceptus  est  tt 
poslea  quinqaginta  ibi  viros  fidem  vtram  literasąue  slavinicas  docuit.  Obdormitio  s. 
Kyrilli.  W  teksie  słowiańskim  czytamy:  „priet  jeho  (Konstantego)  k  H  e  3  b  Jl  t  lu  K  bl  fi 
i  potom  priejet  50  uczenik  i  naucziw  ich  prawosławniei  witrie  i  słoweńskim  kni- 
gara."   ycneiiie  cb,  KiipiiJ.ia,w  Bilbasowa.  Kiryłł  i  Mefodij.  s,  244 

36)  W  Żywocie  s.  Cyryla  wzmiankuje  się,  że  na  jego  prośbę  książęta  Rości- 
slaw  i  Kociel  oswobodzili  900  niewolników  w  r.  867:  I  ne  wzet  że  ni  ot  Rastislawa, 
ni  od  Koćly  ni  zlata  ni  srebra,  ni  inoje  weszczi  ...  nb  tbcziju  plenbnik  isproszb  ot 
oboju  ^  stb  (nonagentos)  otpusti  ich"  (rozd.  14).     Denkschriften  d.  Akademie  s.  226. 

W  Obdormitio  s.  Cyrilli  czytamy:  „Philosophus  a  principe  nonaginta  christia- 
nos  captos  petit  et  liberavit."  Zważając,  że  wzmianka  ta  jest  powtórzeniem  tego 
co  legendy  mówią,  o  pomyślnem  zakończeniu  missyi  Konstantego  do  Cbazarów,  mia- 
nowicie o  oswobodzeniu  przez  hagana  chazarskiego  w  skutek  prośby  Konstantego, 
z  niewoli  chrześcian,  badacze  mniemają,,  że  wiadomość  o  oswobodzeniu  przez  Ko- 
ciela  900  niewolników  wypada  odrzucić. 

■"""j  „Sbrasze  se  nań  jepiskupi  i  popowe  i  czrnorizci,  jako  i  wrani  na  so- 
kola "     Żywof  Konstantyna  rozd.   16.  Denkschrift  d.  Akademie  XIX.  s.  227. 

^"j     Żywot  Konstantyna,  rozd.    16.  Denkschrift  der  Akad.  s.    227. 


-     89     - 

ochrzczonych  i  mających  być  ochrzczonymi  Słowian,  Pojmy- 
wała  to  stolica  apostolska  i  następca  Mikołaja  I,  Adryan  11,'^") 
sam  wyszedł  za  miasto  na  spotkanie  relikwii  ś,  Klemensa  i  apo- 
stołów słowiańskich,^")  w  uroczystem  ubraniu,  okrążony  ducho- 
wieństwem i  tłumami  ludu,  z  zapalonemi  w  rękach  świcami.**^) 
Wśród  śpiewów  pobożnych  tłumów,  z  największą  uroczystością 
relikwije  ś.  Klemensa  złożono  w  kościele,  pod  jego  wezwaniem 
zbudowanym  w  Rzymie  oddawna.*-)  Powrót  cudowny  wysoko 
czczonych  relikwii  męczennika  papieża  napełnił  serdca  Rzymian 
nieopisaną  radcścią,  zainteresowaniem  się  apostołami  słowiański- 
mi, którym  należała  cześć,  za  wyświadczenie  ówczesnemu  światu 
chrześciańskiemu  takiej  usługi  nieocenionej. 

Niebrakowało  jednak  w  samym  Rzymie  zgorszenia,  z  po- 
wodu wprowadzenia  języka  słowiańskiego  do  ksiąg  liturgicznych. 
„Nie  godzi  się,  powtarzano,  używać  innych  oprócz  wiadomych 
trzech  języków,  innego  jeszcze  do  służby  bożej  języka."^")  Wszak- 
że papież  Adryan  II,  wysłuchawszy  apostołów  słowiańskich,    po- 


^^)  Mikołaj  I  umarł  13  Novembra  867.  Acta  SS.  55;  Adryan  II  został  pa- 
pieżem  14  grudnia  r.  867. 

■'^)  Adrianus  audiens  quod , . .  philosophus  corpus  b.  Clementis,  quod  stu- 
dio suo  repererat,  secum  deferret,  valde  nimis  ehilaratus  est,  et  extra  urbem  cum 
clero  et  populo  precedens  obviam  illis,  honorifice  satis  eos  recepit.  Leg.  Ital.  9. 
Żywot  Konstantego  lo^d.   17.  Denkschrift.  der  Akad.  XIX.  s.  228. 

*')     Leg.  Ital.  9. 

■*-)  Sepelierunt  autem  corpus  S&ncti  in  ecclesia,  quae  in  ejus  nomine  diu 
antea  fuerat  constructa.  Leg.  Moravica.  6.  Corpus  sancti  Clementis  in  sua  ecclesia, 
quae  sibi  antea  multa  tempora  fuit  fabricata,  collocavit,  et  honorofice  sepelivit.  Leg. 
Cracoviensis.  cap.  6. 

*')  „Było  zaś  wielu  ludzi,  którzy  ganili  księgi  słowiańskie,  mówiąc:  „nie- 
godzi  się  żadnemu  narodowi  mieć  pisma  swego,  prócz  Hebrejów,  Greków  i  Lacinni- 
ków,  według  słów  Piłata,  które  na  krzyżu  pańskim  napisał,  Tycli  apostolik  piła- 
towcami  i  trójjęzycznikami  nazwawszy  wyklął,"  Żywot  Metodego  cap.  6.  W  le- 
gendach Morawskiej  (cap,  7)  i  Czeskiej  (cap,  4.)  wzmiankuje  się  tylko  o  ttómacze- 
niu  się  I-Constantego  przed  stolicą  apostolską,  o  konieczności  używania  języka  sło- 
wiańskiego w  nabożeństwie  dla  Słowian,  „At  illi  haec  audientes  et  admirantes  tanti 
viri  industriam  et  iidem,  studiosa  deliberatione  praehabita,  statuerunt  supradicto  ser- 
mone  in  illis  partibus,  quas  b,  Cyrillus  Dec  acquisierat,  et  sicut  statuerat,  cano- 
nicas  horas  cum  missarum  solemniis  ita  debere  deinceps  celebrari  (Leg.  Mor.  7).  Do- 
bitniej pojaśnia  to  legenda  krakowska:  et  confirmaverunt  fclauonica  lingua  in  par- 
tibus illis  missarum  solempuia  ctterasque  canonicas  horas  decantare,  q  u  o  d  u  s  q  u  e 


—     90     — 

chwalił  ich  pracę  i  jakby  w  oznakę  przyznania  liturgii  w  języku 
słowiańskim,  księgi  duchowne,  napisane  przez  braci  Konstantego 
i  Metodego,  poświęcił  i  złożył  na  ołtarzu  w  kościele  ś.  Piotra,*'*) 
Potem  polecił  biskupom  Formozowi  i  Gauderikowi  wyświęcić 
uczniów  słowiańskich  na  presbyterów,  diakonów  i  lektorów.'*^) 
braci  zaś  Konstantego  i  Metodego  do  godności  biskupiej  podniósł.'^") 
Tym  sposobem  wytwarzał  się  zawiązek  liierarchii  słowiańskiego 
kościoła,    pierwszymi  presby terami  i   diakonami    którego   zostali: 


ad    haec    tern  pora    in    paitibus    Sclavonicis    observatur.      Leg, 
Craco%ien.  cap.  6.     Polkowski  s.   17.  53. 

**)  Według  Żywota  Metodego,  papież  ewangelije  słowiańska  położył  na  oł- 
tarzu ś.  Piotra  (rozd.  6),  a  według  Żywota  Konstantego,  rozd.  17,  (Denksclirift 
XIX  228),  na  ołtarzu  ś.  Maryi,  w  innych  legendach  wzmianki  o  tem  nie  znajduje- 
my.    Porów.   Vita  s.  Clementis  (Bulgarica)  cap    3. 

*^)  Papa  jubente  nonnulli  philosophi  discipuli  Moravienses  ae  Pannonici 
a  Formoso  et  Gendricho  episcopis  ritu  solemni  in  ordinem  clericorum  recepti  sunt. 
Obdormitio  s.  Kyrilli.  Bilbasow  II  245.  Według  Żywota  Metodego,  wyświecono 
trzech  kapłanów,  a  dwóch  anagostów,  i.  j.  lektorów  (rozd.  6);  według  innych  legend 
liczba  kapłanów  i  diakonów  wyświęconych   talcźe  jest  pięć,  jalc  zobaczymy  niżej. 

■*")  Wiadomości  w  tym  względzie  są  sprzeczne.  W  Żywocie  Metodego  nie 
oznaczono  kiedy  on  mianowicie  został  bislcupem.  W  legendach  Morawskiej  i  Cze- 
skiej o  mianowaniu  Konstantego  i  Metodego  biskupami  nie  wzmiankuje  się.  Le- 
genda Krakowska  wie,  że  Konstanty  w  Rzymie  zrzełd  się  godności  biskupiej,  zo- 
stał mnichem,  a  na  jego  miejscu  w  Welegradzie  nastąpił  Metody.  Legenda  Bółgar- 
ska  (Vita  s.  Clementis)  stawi  na  pierwszem  miejscu  mianowanie  „wielkiego  Meto- 
dego biskupem  Morawii  Pannońskiej",  a  o  Konstantym  wyraża  się  nie  jasno,  podno- 
sząc jego  zasługi  i  wysoką  cześć,  okazaną  mu  przez  papieża  (rozd.  3).  Jedna  tylko 
legenda  Italica  (cap.  3)  stanowczo  wyraża  się:  „multis  itaque  gratiarum  accionibus 
praefato  phiłosopho  pro  tanto  beneficio  reddilus,  consecraverunt  ipsum  et  Methodium 
in  Episcopos,  nec  non  et  ceteros  eorum  discipulos  in  praesbyteros  et  diaconos." 
Jakże  nie  wierzyć  autorowi  tej  legendy  Gauderykowi,  który  sam  był  obecny  i  razem 
z  biskupem  Formozem  wyświęcał  księży  słowiańskich.  O  tym  przedmiocie  szeroko 
rozprawiali  Ginzel  i  Dudik.  Pierwszy  w  Gesch.  der  Slawenapostel  edit  1861  s. 
46 — 47,  drugi  w  Gesch.  Mahrens  I  182 — 4.  Tymczasem  Jagicz  mniema,  że  Kon- 
stanty był  tylko  nauczycielem  Słowian,  a  nie  biskupem.  BonpocT.  o  Kiipii.l.lt  ll 
Meoojit  1855  s  55  cyt.  92.  Inne  zdania  w  Pogodina  KiipHJi.io-MeooAieBCKiii 
C6opinijn.  1865.  Ale  najdokładniej  sprawę  tę,  zgodnie  z  legendą  Italską,  objaśnił 
Gromnicki,  w  Rozprawach  Akademii  Umiejętności  Krakowskiej  r.  1879  T.  XI 
s.  135.  A  że  Metody  już  w  r.  869  mianowany  był  arcybiskupem,  poświadcza  to 
list  papieża  Jana  VIII  r.  879  do  Świętopełka.  Metbodius  vester  archiepiscopus  ab 
antecessore  nostro  Adrian  o,  scilicet  papa  (-}-  872)  ordinatus.  Erben. 
N.  39  i   41. 


—     91     — 

Gorazd  Morawianin,  Klemens,  Naum,  Angelar  i  Sabba  Bółgaro- 
wie,  czy  Sławeńcy.^") 

Zostawało  wprowadzić  nabożeństwo  słowiańskie  uroczyście, 
aby  świat  ca^y  wiedział,  że  w  powszechnym  kościele  chrześciań- 
skim,  obok  liturgii  łacińskiej  i  greckiej,  zajęła  jeszcze  miejsce 
liturgija  w  mowie  najliczniejszego  w  Europie  narodu,  który  miał 
cłiwałę  bożą  po  niezmierzonycłi  przestrzeniacłi  rozszerzyć.  Poj- 
mując to,  stolica  apostolska  stosowne  rozporządzenia  uczyniła. 

Trzy  dni  odbywało  sie  nabożeństwo  i  śpiewy  słowiańskie. 
Najprzód  w  kościele  apostołów  śś.  Piotra  i  Pawia,  następnego  dnia 
w  kościele  ś.  Petronelli  i  u  ś.  Andrzeja,  nakoniec  z  nadzwyczajną 
uroczystością  u  grobu  ś.  Pawła, ^'^)  przy  uczestnictwie  biskupa 
Arseniusa  i  bibliotekarza  rzymskiego  Anastazego.^")  Takim  spo- 
sobem u  grobu  pierwszycłi  apostołów  chrześciaństwa  dokony- 
wało się  zjednoczenie  ludów  w  imię  wspólnej  idei  religijnej,  bez 
różnicy  narodowości  i  mowy. 

Rok  z  górą  ciągnął  się  pobyt  apostołów  słowiańskicli  w  Rzy- 
mie. Stolica  apostolska  znajomiła  się  z  zasadami  i  cliarakterem 
osobistym  nowych  apostołów.  Na  to  potrzebny  był  czas.  Star- 
szego z  braci,  Metodego,  papież  przeznaczył  na  metropolitę  ko- 
ścioła słowiańskiego,  młodszy,  Konstanty,  miał  być  biskupem 
i  pomocnikiem  brata.  Ale  Konstanty  zapadł  na  zdrowiu,  a  prze- 
czuwając zbliżający  się  koniec  żywota,  wstąpił  do  zakonu,  przy- 
brawszy imię  Cyryla.  Osłabiony  na  siłach  mąż  święty,  mówił 
do  Metodego:  „oto  bracie  byliśmy  sprzężajem,  jedną  brózdę  orą- 


*')  Imiona  ich  wzmiankują  Obdormitio  s.  Kyrilli  (YcneHie  CB.  Klipif.ua)  i  Vila 
s.  Clementis  episcopi  (bulgarica),  z  tą  tylko  różnicą,  że  w  ostatniej  zamiast  Sabby, 
wzmiankuje  się  Laurenly  (rozd.  ii).  Do  porównania  slu^y  legenda  Macedońska 
o  Żywocie  ś.  Nauma. 

**)  „Abie  piesze  liturgiju  w  cbrkwi  swetaho  apostola  Petra  sloweńskyim  je- 
żykom i  w  druh)i  djeń  piesze  w  cbrkwi  swetyje  Petronily,  i  w  tretij  djeń  piesze 
w  Cbrkwi  swetaho  Andreje  i  ottudu  w  weliUaho  uczitela  wselienskaho  Pawia  apo- 
stola." Żywot  Konstantyna  (rozdz.  17).  Denlischrift  der  Akademie  der  Wissen- 
schaften,  XIX,  s.   22S. 

■»»)     Ibid,    rozdz.   17,  s.  238. 


—     92     — 

c\m,  ja  padiim  na  ks/.c  i  końc/.tj  dni  moje,  a  ty  bardzo  miłujesz 
górę,''")  ale  nie  chciej  dla  góry  rzucać  apostolstwa,  wszakże  przez 
nie  możesz  być  zbawionym."  •''')  Nakoniec,  po  50  dniach  choro- 
by, mąż  święty  umarł  w  Rzymie  14  Luteg'o  r.  Sóg,'?-)  mając 
lat  42  wieku. 


•'*'^)  Jest  to  reminisccncya  klasztoru  na  <^óizc  Ol3'nip'ie,  klóry  Metody,  jako 
miejsce  spędzenia  młodości  swej.  gorąco  miłował. 

*')     Żywot  ś.  Metodego,  ro/dz.  7. 

^-)  Conslantin  est  mort  h  Romc  sous  Ic  nom  de  moine  Cyrillo  868  łe  13 
feviier  ou  le  14.  Muralt.  Essai  de  Clironograpli.  p.  449.  Nielctórzy  badacze  clicie- 
liby  się  na  to  zgodzić.  Sprawa  ta  jednali  mocno  zawiła  i  dotąd  należycie  nie  obja- 
śniona. Z  dawny  cli  pomników  tylko  Żywot  Konstantyna  (lozdz.  18)  i  Obdormitio 
S.  Cyrilli  zgodnie  podają  datę  śmierci  ś,  Cyrylla  14  Februarii  r.  6377,  ^-  J-  ^^9- 
W  legendzie  Italica,  najwięcej  na  uwagę  zasługującej,  data  oznaczona:  16  kalendas 
Martias,  co  według  ówczesnego  sposobu  liczenia  czasu,  oznaczało,  źe  do  nastąpienia 
kalendy,  t.  j.  i  Marca,  nie  dostawało  jeszcze  16  dni  (licząc  i  i  Marca),  a  zatem 
data  śmierci  przypadła  14  Februarii.  W  kalendarzu  Ostromira  pod  dniem  14  Fe- 
bruarii zapisano:  pamieti. ...  Konstantina  fiłosofa,  nareczena  w  czrńczestwie  imenem 
Kiryłła.  (Kopitar,  LXVI).  Ale  ani  legenda  Italica,  ani  kalendarz  Ostromira,  ani 
inne  pomniki  roku  nie  oznaczają.  Z  tego  powodu  ani  dzień  4  Lutego,  przyjęty 
przez  Ginzela,  Reltla,  Gromnickiego,  Polkowskiego  i  innych,  ani  role  868,  przyjęty 
przez  Ginzela,  nie  znajdują  wiarogodnej  podstawy.  Względem  roku,  nastręcza  się 
następna  uwaga.  Bracia  apostołowie  do  Rzymu  przybyli  po  14  Grudnia  r.  867, 
t.  j.  wtedy,  kiedy  już  papieżem  został  Adryan  II.  Kilka  dni  trwała  uroczystość  zło- 
żenia relikwii  ś.  Klemensa,  potem  wyświęcenie  księży  słowiańskich,  a  „po  wielu 
dniach",  jak  wzmiankuje  legenda,  ś.  Cyryl,  czując  się  chorym,  wstąpił  do  zakonu, 
i  po  50  dniach  choroby  umarł.  Oczywiście,  że  wszystko  nie  mogło  stać  się  w  ciągu 
niespełna  dwóch  miesięcy,  a  zatem  żadnego  prawdopodobieństwa  nie  ma,  aby  śmierć 
ś.  Cyrylla  mogła  zajść  w  Lutym  r.  868,  Tymczasem  Ginzel,  mniemając,  że  konse- 
kracya  księży  .słowiańskich  nastąpiła  wnet  po  przybyciu  ich  do  Rzymu  w  r.  867, 
wyobraził  sobie,  iż  w  tymże  czasie  zachorował  i  wstąpił  do  zaltonu,  a  wkrótce  po 
tem  mianowicie  4  Februarii  868  ś,  Cyryl  umarł.  Gcsch.  der  Slawenapostel,  s.  49. 
Za  Ginzelem,  idąc  w  ślad  inni,  wprowadzili  do  nauki  błąd,  który  spostrzegłszy 
Diimmler,  wyrzekł,  iż  wypada  przyjąć  r.  869,  a  nic  868  „troz  den  schwachen  Ein- 
wendungen  Ginzels."  (Dcnkschriftcn  der  Akademie  d.  Wissenschaft,  XIX,  s.  212). 
Podobne  zarzuty  Ginzelowi  uczynił  i  Dudik  w  Miihrensgeschite  r.  1860,  tom  I, 
s.  182 — 184.  W  literaturze  polskiej  przedmiot  ten  oględnie  objaśnił  Gromnicki  (l^oz- 
prawy  Akademii,  X,  s,  129).  Szkoda  tylko,  że  poglądy  tych  dziejopisów  nie  wszyst- 
kim pisarzom  są  znane  i  że  dotąd  nie  usunięto  wątpliwości  daty  śmierci  pierwszego 
nauczyciela  Słowian,  która  oczywiście  pr/cypadła  14  Februarii  r.  869  jak  o  tem  wy- 
raźnie mówi  współczesny  prawie  autor  Żywota  Konstantyna  (rozdz.  18)  w  Denk- 
tchriftcn  d.  Aliademie,  XIX,  s.  229,  i  niemniej  .starożytny  autor  Uśniccia  (Obdor- 
mitio; ś.  Cyryla.  Datte  te  przyjęto  także  w  Encyklice  papieża  Leona  XIII  z  dnia 
30  Września  r.    1880, 


J 


—     93     — 

Po  śmierci  brata,  któremu  papież  kazał  wyprawić  pogrzeb, 
z  taką  okazałością  jaka  tylko  samemu  papieżowi  należała.  Me- 
tody mówił  do  papieża:  „Ojcze  święty!  Gdyśmy  opuszczali  ro- 
dzinną ziemię,  aby  się  poświęcić  dziełu,  któreśmy  z  pomocą  bo- 
ską dokonali,  matka  nasza  zalewając  się  łzami,  błagała,  aby  w  razie 
śmierci  jednego  z  nas  na  obczyźnie,  pozostały  przy  życiu,  przy- 
wiózłby ciało  zmarłego  do  klasztoru,  dla  przyzwoitego  tam  po- 
grzebania go.  Niecliże  więc  Twoja  św^iątobliwość  pozwoli  mnie 
wypełnić  mój  obowiązek,  aby  się  nie  wydało,  że  się  sprzeciwiam 
błaganiu  i  zaklinaniu  matki  l""^-^)  Poruszony  taką  prośbą  i  ba- 
cząc na  doniosłość  znaczenia  jej,  papież  Adryan  II  zapytał  o  radę 
kardynałów,  biskupów  i  najdostojniejszycli  mężów.  Ducłiowień- 
stwo  jednak  i  nobile  rzymscy  przekładali  papieżowi,  iż  niegodzi 
się  pozbawiać  Rzymu  i  kościoła  relikwii  tak  znakomitego  męża, 
a  należy  z  wysoką  czcią  pogrześć  go  Rzymie.  Prz3xliylając  się 
do  życzenia  obywateli  rzymskicłi,  papież  polecił  zwłoki  ś.  Cyryla 
pocłiować  w  kościele  ś.  Piotra,  w  przy  goto  w-anym  dla  siebie  grobie. 
Ale  jMetody  prosił,  aby  złożono  je  w  kościele  ś.  Klemensa,  relikwńje 
którego  ś.  Cyryl  z  wielką  troskliwością  do  Rzymu  przyniósł. 
Skłoniwszy  się  do  prośby  Metodego  papież  polecił  zwłoki  ś.  Cy- 
ryla, spoczywające  już  w  marmurow^ym  grobie,  pocliować  w  ko- 
ściele ś.  Klemensa,  po  prawej  stronie  ołtarza.^^)  Pogrzeb  odbył 
się  w  asystencyi  duchowieństwa  rzymskiego  i  greckiego  ze  śpie- 
wem psalmów  i  liymnów,  z  zapalonemi  świcami,  kadzielnicami 
i  w^  ogóle  z  taką  wspaniałą  uroczystością,  jaka  samemu  tylko 
papieżowi  należała. •"•■^) 


s')     Legenda  Italica,  cap.   u. 

^*)  Annuit  hujusmodi  petilioni  Praesul  sanctissimus,  et  concurente  cleri  aC 
populi  maxima  frequentia,  cum  ingenti  laetitia  et  reverentia  multa,  simul  cum  locello 
marmoreo,  in  quo  pridem  illum  praedictus  Papa  condiderat,  possuerunt  in  monumento 
ad  id  praeparalo  in  basilica  ś.  Clemenlis  ad  dexteram  partem  altaris  ipsius,  cum 
hymnis  et  laudibus,  maximas  gratis  agentes  Deo.  Leg.  Italica,  cap.  12.  Podobnie 
i  Żywot  Konstantego  (rozdz.  18)  Denkschriften  der  Akademie  der  Wissenschaft, 
XIX,  s.   229. 

'■''/  Praecepit  autem  .sanctus  Aposlolicus,  ut  omnes  tam  Graeci  quam  Ro- 
mani   cleiici    ad  e.\C(iuia»  ejus  accurrerent  cum   ppalmis  et  cantici.s,  cum  cereis  et  ihu- 


—     94     ~ 

Odtąd  przybrane  w  zakonie  imię  C3^ryla  rozpowszechniło 
się  po  świecie  i  pod  tern  imieniem  wiekopomny  wynalazca  pi- 
sma   słowiańskieofo    Konstanty   po  całej  Słowiańszczyz^nie  słynie. 

3.    Papież  Adryati  II  mianuje  Metodego  arcybiskupem  pannońskim  r.  869. 

Oburzenie    biskupów    bawarskich.     Sąd    nad    Metodym    i    uwięzienie    go 

w  Szwabach  (870—873). 

Po  śmierci  pierwszego  nauczyciela  Słowian,  ś.  Cyryla,  Me- 
tody sam  jeden  musiał  dźwigać  ciężar  rozpoczętego  wspólnie 
z  bratem  wielkiego  dzieła.  Pobyt  jego  w  Rzymie  zaciągnął  się 
długo.  Morawianie,  zajęci  ciężką  wojną  z  Niemcami  (868  — 86g), 
wytężali  siły  ku  obronie  ojczyzny,  a  o  cłirześciaństwie  i  nauce 
nie  pora  była  myślić,  Iciedy  wróg  siedziby  icli  palił. 

W  lepszycli  warunl<acłi  zostający  błatneńsl<i  l^siąże  Kocieł 
udał  się  do  papieża  z  prośbą  o  przysłanie  mu  Metodego.  „Nie 
tobie  jednemu  tylko,  rzekł  papież  Adryan  II,  ale  wraz  wszyst- 
kim krajom  słowiańskim  szlę  go,  jako  nauczyciela  od  Boga  i  od 
świętego  apostoła  Piotra."  —  I  posłał  do  Rościsława,  Święto- 
pełka i  Kocieła  list  następny.  „Doszły  do  wiadomości  naszej  ta- 
kie względem  wiary  wasze  postępki,  którycli  po  was  z  upragnie- 
niem i  modlitwą  wyglądaliśmy,  gwoli  waszego  zbawienia,  Na- 
tcłinął  Bóg  serdca  wasze,  że  go  szukacie  i  pokazał  wam,  że  nie- 
tylko  wiarą,  ale  i  dobrymi  uczynkami  służyć  Bogu  należy.  Wiara 
bowiem  bez  uczynków  jest  martwą  i  odtrąca  Bóg  tycłi,  którzy 
Go  słowami  wy-znają,  a  uczynkami  zapierają  się.  Prosiliście 
o  nauczyciela  nietylko  u  tej  biskupiej  stolicy,  ale  także  u  prawo- 
wiernego cesarza  IMicliała.  Owóż  posłał  wam  błogosławionego 
filozofa  Konstantego  z  bratem,  zanim  my  mogliśniy  to  uczynić. 
Oni  zaś,  dowiedziawszy  się,  że  kraje  wasze  do  stolicy  apostolskiej 
należą,  nie  clicieli  nic  przeciw  kanonom  czynić,  lecz  przyszli  do 
nas,  niosąc  relikwije  ś.  Klemensa.  My  tedy  troistą  radością  prze- 
jęci,   postanowiliśmy,   zbadawszy    Metodego,    wyświęcić   go  wraz 


ris  odoribus,  et  noa.  aliter  ei.  quam  ipsi  quoque  Aposlolico,  funeris  honorem  impen- 
derent.     Leg.  Ilalica,  c.    lo. 


—     95     — 

z  uczniami,  jako  syna  naszego  i  posiać  w  kraje  wasze,  albowiem 
jest  to  mąż  rozumny,  doskonały  i  prawowierny,  aby  was  nau- 
czał, jakoście  prosili,  układając  księgi  w  języku  waszym  do  wszel- 
kiego obrządku  kościelnego  w  zupełności,  do  mszy  czyli  służby 
bożej  i  chrztu,  jako  zaczął  już  był  filozof  Konstantyn  za  laską 
boską  i  ś.  Klemensa  modlitwą.  Jeśliby  zaś  i  kto  inny  mógł  was  na- 
leżycie i  prawowiernie  nauczać,  niechaj  będzie  świętą  i  błogosła- 
wioną jego  nauka  przez  Boga  i  przez  nas  i  przez  wszystek  ka- 
tolicki i  apostolski  kościół;  abyście  z  łatwością  do  przykazań 
bożych  nawykli.  Ten  zaś  jedyny  zachowajcie  zwyczaj,  niechaj 
na  mszy  pierwej  czytają  apostoł  i  ewangeliję  po  łacinie,  a  po- 
tem po  słowiańsku.  Tak  się  spełnią  słowna  Pisma  świętego: 
„chwalcie  Pana  wszyscy  narodowie,"  a  w  innem  miejscu:  „wszyscy 
poczęli  mówić  wielmożne  sprawy  boże  rozlicznemi  języki,  jako 
im  Duch  święty  wymawiać  daw^ał."  Jeśliby  zaś  kto  z  przyby- 
łych do  was  nauczycieli  lub  ich  uczniów  od  prawdy  odwracając 
się,  a  wiodąc  w  błędy,  poważył  się  bałamucić  was  inaczej  ucząc, 
ganiać  księgi  w  waszym  języku,  niech  będzie  wyłączon  i  oddany 
pod  sąd  kościoła,  dopóki  się  nie  poprawi.  Tacy  bowiem  są  nie 
owce,  ale  wilcy:  z  owoców  ich  poznacie  je  i  strzeżcie  się  ich. 
Wy  zaś,  kochane  dzieci,  poznajcie  naukę  bożą  i  przykazań  ko- 
ścielnych nie  odrzucajcie,  abyście  się  stali  prawdziwymi  czci- 
cielami bożymi.  Ojca  naszego  niebieskiego  i  wszystkich  świę- 
tych." s«) 

Listem  tym  Adryan  II,  przypominając,  że  kraje  słowiańskie 
Pannonia  i  Morawia  „do  stolicy  apostolskiej   należ ą," 


^6)  List  ten  wyjęty  z  Pannońskiego  Żywota  Metodego,  ogłoszony  w  Moskw i- 
tjaninie  r.  1843,  tom  VI,  przedrukowany  przez  Szafarzyka  w  Pamatky  drevnilio 
pisem.  1851,  tudzież  w  Erbena  Regestrach  1855  po  słowiańsku  z  łacińskim  prze- 
kładem, potem  w  Bielowskiego  Monum,  Pol.  I,  r.  1864  po  słowiańsku  z  tlómacze- 
tiiem  polskiem;  w  Bilbasowa  Kiipii.lJ-L  II  Meoo;uii  r.  1871  z  tlómaczeniem  rosyj- 
skiem,  Faksymile  listu  tego  podług  Icodeksu  słowiańskiego  z  XII  w.,  podał  w  wy- 
jątkach Bodianski  w  ,,CHnMKaX'L",  dołączonych  do  dzieła  jego  O  BpeJieiiH  npoilcxo;K- 
AeiiiH  CjiauflllCKllN-L  nilCbMeni..  a  całkowity  li^t  umieścił  w  M-ydanym  przez  niego 
Żywocie  Molodego  w   Cztienijach  Obszczestwa  istorii  i  drewno.' tiej  r.   1865. 


—     ę)6     — 

Unieważniał  pretensye  biskupów  salcburgskiego  i  passawskiego, 
którzy,  korzystając  z  pogromu  Awarów  przez  Karola  W.  w  r.  796, 
rościli  sobie  prawo  przyłączenia  do  swych  dyecezyi  ziem  słowiari- 
skich,  jedynie  na  mocy  zezwolenia  cesarskiego,''")  lecz  bez  zgo- 
dy na  to  stolicy  apostolskiej.  Mogli  wiec,  w  skutek  wzmianko- 
wanego listu,  książęta  morawski  i  błatneński  legalnie  urządzać 
w  swych  dzielnicach  hierarchiję  słowiańskiego  obrządku,  nie 
zważając  na  wdzierstwa  biskupów  bawarskich.  Ro.ścisław  jednak 
całkiem  zajęty  walką  z  Niemcami  w  r.  868 — 869.  nie  był  w  sta- 
nie skorzystać  wnet  z  usposobienia  papieża,  ale  Kociel  nie  omie- 
szkał zaprosić  do  siebie  Metodego. 

Powracając  do  IMorawii,  Metody  musiał  podróż  nie  inną 
drogą,  jak  przez  Pannonije  odbywać,  tem  bardziej,  że  miał  tam 
zwolennika  w  osobie  Kocieła.  Dla  tego  podanie  o  przyjęciu  Me- 
todego z  wielką  czcią  przez  Kocieła,'^^)  wypada  uważać  za  wia- 
domość prawdziwą,  ale  żeby  apostoł  długo  bawił  w  Pannonii, 
to  wątpliwe.  Zwyciezkie  ukończenie  wojny  w  r.  869  uwolniło  Ro- 
ścisława  od  wszelkiej  zależności  od  cesarstwa.  Mógł  on  odtąd 
swobodnie  wykonywać  dawniejsze  zamiary  ustanowienia  kościoła 
narodowego,  nie  zważając  na  to,  co  powiedzą  biskupi  bawarscy. 
Otwierało  sie  więc  i  Metodemu  daleko  obszerniejsze  pole  działa- 
nia w  swobodnej  Morawii,  niż  w  Pannonii  zależnej  od  Niemców, 
a  we  względzie  hierarchii  duchownej,  podlegającej  wdzierstwom 
arcybiskupa  salcburgskiego,  z  ręki  którego  prezbyter  Rychbald 
mieszkał  w  Pannonii  i  zarządzał  tamecznym  kościołem  aż  do  po- 
wrotu Metodego. -^^j 


6")     Wyżej  na  str.  62,   cyt,  6. 

^*)  Przyjął  go  (Metodego)  Kociel  z  wielką  czcią  i  znowu  posiał  do  Aposto- 
lica  z  20  mężami  zacnymi,  aby  mu  go  wyświęcił  na  bisicupstwo  w  Pannonii,  na  sto- 
lice ś.  Andronika  apostola  jednego  z  siedmiudziesięciu.  Żywot  Metodego,  rozdz.  8. 
O  wyprawieniu  przez  Kociela  Metodego  do  Rzymu  z  20  uczniami,  jak  równie  i  o  pro- 
śbie wyświęcenia  go  na  biskupa,  —  wiadomość  nie  ma  podstawy,  albowiem  Metody 
już  byl  przed  tem  mianowany  biskupem  i  do  Rzymu  w  r.  869  nie  powracał. 

^^)  Adalvinus .  . .  Richbaldum  constituit  archipresbyterum,  qui  multum  tem- 
pore  ibi  commoratus  est,  exercens  suum  potestative  ofticium  . . .  usque  dum  quidam 
Graecus,   Metholius. .  .  .     De  Conver,  Baioar.    Pertz.  M.   S.  XI,  p.    14. 


—     97     — 

Jako  arcybiskup  morawsko -pannoński  Metody,  z  polecenia 
Adryana  II,  przybywał  w  naddunajskie  kraje  dla  wznowienia 
od  dawna  upadłej  starożytnej  metropolii  Sremskiej  (syrmijskiej), 
na  której,  według  podania,  zasiadał  jeden  z  siedmiudziesieciu  apo- 
stołów ś.  Andronik.^")  Podobne  biskupstwo,  pod  rządem  pogań- 
skim Rzymian,  mogło  być  tylko  potajemne,  poważane  przez  clirze- 
ścian,  ale  urzędowie  —  nie  wiadome.  Dopiero  po  wprowadze- 
niu clirześciaństwa  w  cesarstwie  Rzymskiem  w  IV  w.  jako  religii 
państwowej,  zjawia  sie  w  Syrmii  biskupstwo  i  na  soborze  w  tem 
mieście  odbytym  r.  357,  w  liczbie  innych  zasiadał  biskup  syr- 
mijski  Germanius.  Potem  biskup  syrmijski  Anemius  zasiadał  na 
soborze  akwilejskim."^)  Podczas  podziału  cesarstwa  za  impera- 
tora Teodozego  r.  595,  Syrmium  słynęło  jako  stolica  dyecezyi 
Illyryjskiej,  do  cesarstwa  Zactiodniego  należącej.  Po  upadku  ce- 
sarstwa Zachodniego  r.  476,  władza  papiezka  rozciągała  się  na 
ziemie,  które  do  tego  cesarstwa  przedtem  należały,  a  dalej  ku 
wschodowi  położone  kraje  podlegały  patryarchatowi  Konstanty- 
nopolitańskiemu. Zdobycze  imperatorów  wschodnich  nad  Duna- 
jem podawały  powód  do  zaliczenia  dyecezyi  Syrmijskiej  do  pa- 
tryarchatu  Konstantynopolitańskiego,  ale  od  najazdu  Awarów 
i  oblężenia  r.  567,  a  nareszcie  zburzenia  Syrmii  przez  chagana 
awarskiego  r.  582,  biskupstwo  Sremskie  upadło.  I  nie  wcześniej 
aż  po  rozgromieniu  Awarów  r.  796,  Pepin,  syn  Karola  W.  obie 
Pannonije  poddał  pod  władzę  arcybiskupa  salcburgskiego,  a  w  ro- 
ku 803  postanowił,  aby  Pannonija  Niższa  do  Salcburgskiego,  Wyż- 


^'>)  Według  Żywota  Metodego  (rozdz.  8)  Kocieł  prosił  papieża  o  mianowa- 
nie Metodego  biskupem  „w  Pannonii  na  stolicę  ś.  Andronika  apostoła."  —  Nestor 
wiedzłał  także  o  ustanowieniu  przez  Kocięta  Metodego  biskupem  w  Pannonii  na 
stolicy  ś,  Andronika  apostoła  i  objaśnił,  „że  Andronik  apostoł  jest  nauczycielem  na- 
rodu słowiańskiego,  bo  do  Morawii  chodził,  i  że  Paweł  apostoł  zostawił  po  sobie 
biskupem  i  następcą  Andronika  słowiańskiemu  narodowi."  Latopis,  w  Bielowsltiego 
M.  P.  I,  570 — 571.  Źródłem  tych  podań  zdaje  się  być  biskup  Salony,  Hesychius, 
w  V  w.,  autor  Żywota  ś.  Klemensa.    Farlati.  Illyricum  Sacrum,  II,  83. 

"')  F.piscopus  Sirmii  Germanius.  Sozemeni  Salaminii.  Histor  Ecclcs.  lib.  IV, 
cap.  14.  —  Na  soborze  akwilcjskim  r.  381  zasiadał  Anemius  Sirminsnsi-i.  Acla  Con- 
cilior.  I,  p.  834. 

Tom  III.  7 


-     98     - 

sza  zaś  do  Passawskieg-o  biskupstwa  należały.**-)  Tym  sposobem 
dawne  biskupstwo  Syrmijskie  podlegało  administracyi  biskupów 
bawarskich  w  ciągu  lat  75,  ale  stolica  apostolska,  zważając,  że 
prawa  kościoła,  przez  najazd  poganów  wstrzymane,  nie  ulegały 
przedawnieniu,  oczekiwała  zręczności  do  faktycznego  wznowienia 
ich.  Wyprawiając  więc  Metodego  do  IMorawii,  Adryan  II  przy- 
pomniał o  starodawnem  biskupstwie  ś.  Andronika  w  mieście 
Syrmii,  do  Pannonii  należącem,  ale  że  to  miasto  w  skutek  no- 
wych podziałów  Słowiańszczyzny  i  zamiarów  IMetodego,  nie  mo- 
gło być  stolicą  biskupią,  Adryan  II,  mianując  Metodego  arcy- 
biskupem morawsko -pannońskim,  nie  oznaczył  bliżej  w  jakiem 
mianowicie  miejscu  miała  być  stolica  wskrzeszonego  biskupstwa. 
Zwycięzkie  stanowisko  Rościsława  w  r.  869  i  widoki  na  jego 
szczerą  pomoc  do  rozszerzenia  chrześciaństwa  w  Morawii,  bez- 
wątpienia  pobudzały  ^letodego  pospieszyć  do  Welegradu.  Le- 
dwo jednak  rozpoczął  swą  pracę,  nowe,  niespodziewane  wypadki 
pokój  zakłóciły.  Uprowadzenie  Rościsława  do  Bawaryi,  najazd 
na  IMorawiję  grafów  Engelszalka  i  Wilheln^a  r.  870,  powstanie 
Sławomira,  zaburzenie  w  Morawii,  wojna,  o  czem  niżej  powiemy 
(§  39),  nie  sprzyjały  zamiarom  Metodego.  IMusiał  więc  on  udać 
się  do  Kocieła,  a  osiadłszy  w  zamku  salawarskim,*'^^)  nauczał  lud 
w  zrozumiałej  mu  mowie.  Tłumy  gromadziły  się  na  nabożeństwo 
słowiańskie,  a  kościoły  łacińskie  pustką  zostały.  Przerażony  świe- 
tnem  powodzeniem  Metodego,  a  niemniej  o  dochody  się  trwo- 
żąc, opat  salawarski,  arcyprezbiter  Rychbald  pospieszył  do  arcy- 
biskupa Adalwina  ze  skargą,  „że  jakiś  grek  Metody"  zbuntował 
mu  owieczki  i   wzbudził    w    nich    wstręt    do    mszy    łacińskiej.'*^) 


*'-)     Wyżej  na  str.  62,  cyt.  6. 

"^J  Przy  ujściu  r.  Sali  do  jeziora  Błatno  opactwo,  a  na  samym  brzegu  je- 
ziora wieś  Sala-war,  t.  j.  gród  nad  Salą,  także  Blatnem,  lub  Mosburgiem  zwany. 
Porów,   wyżej  str.  63. 

*>*)  Quidam  Graecus  Methodius  nomine  noviter  inventis  Sclavinis  litteris  lin- 
guam  latinam  doctrinamąue  romanam  atque  litteras  auctorales  latinas  philosophicae 
superducens  vilescere  fecit  cuncto  populo  ex  parte,  missas  et  evangelia  ccclesiasti- 
cumque  ofticium  illarum  qui  hoc  latine  celebraverunt.  De  Conversione  Baioar.  M.  G. 
XI,  p.    14. 


—     99     -^ 

Adalwin  wnet  zaniósł  do  króla  Ludwika  zaskarżenie  o  znieważe- 
nie praw  arcybiskupich,  dowodząc,  że  w  ciągu  75  lat  biskupi  salc- 
burgscy  niezaprzeczenie  wykonywali,  nadane  im  przez  monar- 
chów, prawa  w  Karyntyi  i  Pannonii,  a  teraz  te  prawa  narusza 
jakiś  grek  Metody,  wynalazca  pisma  słowiańskiego,  które  rozsze- 
rza miedzy  ludem  i  w  nabożeństwie,  zamiast  języka  łacińskiego 
i  nauki  rzymskiej,  używa.  Skarga  ta,  wymierzona  nie  tyle  prze- 
ciw Metodemu,  ile  przeciw  rozporządzeniom  stolicy  apostolskiej, 
jasno  wskazuje,  że  Adalwinowi  głównie  szło  o  granice  dyecezyi 
jego.  Ale  z  papieżem  duchowieństwo  bawarskie  walczyć  otwar- 
cie nie  śmiało,  a  Metodego  koniecznie  usunąć  z  Pannonii  żądało. 
Powołując  się  więc  na  prawa  kościelne,  według  których  nie 
wolno  było  żadnemu  kapłanowi  sprawować  w  cudzej  dyecezyi 
obrzędów  duchownych,  nie  złożywszy  wprzód  miejscowemu  bi- 
skupowi pisma  rekomendacyjnego  od  swego  biskupa,  lub  przy- 
najmniej uwolnienia  od  obowiązków  swej  dyecezyi,  duchowień- 
stwo bawarskie  uważało  Metodego  jako  wdziercę  do  praw  dye- 
cezyi Salcburgskiej,  udając,  że  nic  nie  wie  o  mianowaniu  go  przez 
Adryana  II  arcybiskupem  morawsko -pannońskim. 

Najwięcej  ze  wszystkich  biskupów  zainteresowany,  arcybi- 
skup salcburgski  Adalwin  zwołał  synod,  żeby  zaś  nadać  większą 
powagę  synodowi  i  mieć  wnet  wykonawcę  wyroku,  zaprosił  króla 
Ludwika  Niemieckiego,  który  w  Październiku  r.  871  z  Frankfurtu 
do  Bawaryi  przybył."^) 

Nie  wiemy,  jakim  sposobem  Metody  stanął  przed  synodem : 
dobrowolnie  czy  gwałtem  dostawiony  został,  postępowanie  bo- 
wiem tego  synodu,  jak  zobaczymy  niżej,  pozwala  robić  najgorsze 
przypuszczenia.  Nie  wiemy  także  w  jakiem  mianowicie  miejscu 
synod  się  odbywał.  Celem  synodu  było  rozpoznanie  czynności  Me- 
todego, oskarżonego  o  nielegalne  nauczanie  w  dyecezyi  Salcburg- 
skiej, a  za  powód  do  powołania  go  przed  synod,  służyły  zarzuty 
wyłożone,  przez  anonymnego   pisarza,  w  memoryale  ,,de  conver- 


'')     Annal.  Fuld.  an.  871.    Dudik.    Mahr.  Gesch.  I,  215, 

T 


lOO      

eione  Bajoariorum  et  Carantanorum."  Zebrani  w  przytomności 
króla:  arcybiskup  salcburgski  Adalwin,  biskupi:  Hermarik  pas- 
sawski  i  Anno  freizingeński *"')  pytali  Metodego:  „dla  czego 
w  naszym  udziale  nauczasz?"  Na  to  im  odpowiedział:  „gdy- 
bym wiedział,  że  to  wasz  udział,  obcliodziłbym  go  zdaleka,  ależ 
on  jest  udziałem  Piotra  świętego.  Zaprawdę,  jeśli  wy  duma  i  ła- 
komstwem powodowani,  wbrew  kanonom  podziały  stare  prze- 
kraczacie, nauce  bożej  przeszkadzając,  strzeżcie  się,  iżbyście  ja- 
koby żelazną  górę,  czaszką  kościaną  przebić  usiłując,  mózgu  wa- 
szego nie  wylali."  Rzekli  więc  Niemcy:  „źle  mówisz,  na  złe  ci 
to  wyjdzie."  A  Metody  na  to:  „prawdę  mówić  i  przed  cesarzami 
nie.wzdrygam  się,  a  wy  róbcie  ze  mną  co  się  wam  podoba,  nie 
jestem  bowiem  lepszym  od  tycli,  którzy  prawdę  mówiąc  różnemi 
mękami  żywot  zakończyli."  Takiemi  słowami  żywociaż  Metode- 
go maluje  dysputę  synodu,  dodawszy,  że  gdy  się  w  długą  roz- 
mowę zapuścili,  a  odpowiedziom  jego  sprostać  nie  mogli,  rzekł 
król  z  nienacka:  *"■'')  ,, Nie  trudźcie  mego  Metodego,  bo  się  już  jak 
przy  piecu  upocił."  ,,Tak  jest  władzco,  odpowiedział  Metody, 
filozofa  spoconego  spotkawszy  raz  ludzie  zapytali:  „czego  się  po- 
cisz? On  im  na  to:  z  grubijanami  spierałem  się."    Sędziowie,  po- 


*"*)  „Potem  zaś  stary  wróg,  zawistnik  dobra,  a  przeciwnik  prawdy  (Adalwin?), 
rozjątrzył  nań  serdce  wroga  morawskiego,  króla  (Ludwika),  ze  wszystkimi  bisku- 
pami."    Żywot  Metodego,  rozdz.   9. 

"')  AV  Żywocie  Metodego  powiedziano:  peMe  Kopo.it  iiat  Hima.  W  Bie- 
lowskiego  wydaniu  tego  Żywota,  w  Monumenta  Poloniae,  I,  s.  106,  mylnie  przetló- 
maczono:  rzeki  Karol  łagodnie.  Wyobraziwszy  sobie,  że  wyraz  sto wiaiiski 
król,  ko  roi  pochodzi  od  imienia  Karol  i  usiłując  dowieść  to  (na  str.  Ii6), 
Bielowski  tak  się  zaplątał,  że  i  w  innem  miejscu  tekst  Żywota  zamecił,  mianowicie: 
ccpjue  Bpara  MopaBbCKaro,  nopo  Jin,  przetlómaczył:  serce  wroga 
morawskiego,  k  a  r  o  1  a.  (na  str.  105,  rozdz.  9),  gdy  tymczasem  wypadało  po- 
wiedzieć: „serdce  wroga  morawskiego,  króla,..."  (podrozumiewa  sie  Ludwika  Nie- 
mieckiego). Wyrażenie  ii  3  li  u  H  u  a  ,  nie  pojął  także  Bilbasow  i  przetlómaczył : 
KO  cne  II  HO,  patrz:  Kiipiu.n,  u  Meoojiii  II,  1871,  str.  264.  —  Według  prawdzi- 
wego zaś  znaczenia  tekstu:  p  e  »l  o  K  o  p  o  .1  b  113  1.  11  im  a,  wypada  tłómaczyć: 
rzekł    król    z    nienacka,    a   po   rosyjsku:    iiPB3iiaMaii,  iieoiKiwaiio. 

Za  Bielowskim  ks.  Gromnicki  wskazane  wyżej  omyłki  powtórzył.  Rozprawy 
Akad.  Umiej.  "KI,   148. 


lOI       — 

jawszy  sens  tych  wyrazów,  osądzili  Metodego  na  wygnanie.   ,..!  był 
zesłany  w  Szwaby,  gdzie  go  trzymano  półtrzecia  roku.""^) 

Sąd  nad  Metodym  i  uwięzienie  go  przypadły  w  tym  cza- 
sie, Iciedy  Icsiąże  Rościsław  zdradą  uprowadzony  do  Bawaryi, 
dogorywał  w  wiezieniu,  a  Icsiaże  Świętopełk,  obałamucony  przez 
Niemców,  bawił  u  nicłi  jako  zdrajca  ojczyzny.  Tymczasem  w  Rzy- 
mie i  Morawii  gotowały  się  wypadki,  które  miały  na  celu  wy- 
ó- wobodzić  Metodego  z  więzienia.  —  Przerywając  więc  dalsze  opo- 
wiadanie dziejów  apostolstwa  Metodego,  zwrócimy  uwagę  na  to, 
co  sie  w  Morawii  działo. 


§   39. 

Walka    Morawianów    za    niepodległość,    a  Metodego 

w  obronie  kościoła  narodowego  (870 — 882). 

I.    Upadek  Rościsława.     Świętopełk  do  Bawaryi   uprowadzony.     Powstanie 

Morawianów  pod   Sławomirem.     Świętopełk,    wyzwoliwszy  się    z  niewoli, 

zwycięża  wrogów.     Przymierze  w  Forhejmie  r.  874. 

Po  skończeniu  pomyślnem  wojny  z  Niemcami  w  r.  869,  po- 
tęga Rościsława  i  rozwój  obrządku  słowiańskiego  w  państwie  Mo- 
rawskiem  zdawały  się  być  zapewnione.  Ale  wrogi  Rościsława 
i  Metodego  nie  zostawali  bezczynni.  Z  niepojętycłi  przyczyn  Cze- 
cłiowie,  oderwawszy  się  od  związku  z  Rościsławem,  porozumie- 
wali sie  z  królewiczem  Karlomanem,  a  za  icti  przykładem  książę 


**)  Żywot  Metod,  rozdz.  9.  Im  Herbst  des  Jahres  871  fand  nur  eine  Synod 
der  bairschen  Geistlichkeit  in  der  Angelegenheit  des  Methodius  statt,  von  welcher 
uns  unsere  Legendę  anschliesslich  Kunde  giebt.  Diimmler.  Archiv  fiir  Kunde 
Oesterreichischer  Geschichts  -  Quellen,  1854,  T.  XIII,  190.  Nowszy  badacz  Bilba- 
sow,  w  zbytecznym  pessymizmie,  odrzuca  wiarogodność  legendy  i  twierdzi,  że  bi- 
skupi bawarscy  nie  mieli  prawa  sądzić  Metodego,  że  o  sądzie  w  żadnym  dokumen- 
cie wzmianki  nie  ma  i  tak  dalej  idąc,  powiada:  cyjB  6aBapcKoro  ciiHo^ia  11  BaiOHenie 
Meoojifl,  —  Mbi  npiiSHaeTTi  aa  .lereiuapHtift  BHjibicejiTj . . .  KiipiijiTi  11  Meooiiił. 
T.  II,  r.  1871,  s.  95  —  96.  A  jednak  w  dziewięć  lat  później  znalezione  zostały  w  Bry- 
tańskiem  Muzeum  dokumenty  poświadczające,  że  Metody  rzeczywiście  był  Uięczony 
w  więzieniu  niemieckiem.     O  tern  niżej  w  §  39. 


I02       

nitrański,  Świętopełk,  poddał  siej  Karlomanowi  (r.  870J)  Zdrada 
synowca  tak  mocno  oburzyła  Rościslawa,  że  dla  uratowania  pań- 
stwa Morawskiego  od  rozdwojenia,  postanowił  zabić  Świętopełka, 
poleciwszy  siepaczom  dokonać  to  podczas  uczty.  Mając  się  jednak 
na  baczności,  Świętopełk  umknął  z  grona  biesiadników  a  zmyśliw- 
szy łowy  z  sokołami  uszedł  w  głąb  lasów.  Rościsław  puścił  się 
za  nim  w  pogoń,  lecz  Świętopełk  scliwytał  go  i  okutego  w  kaj- 
dany wydał  Karlomanowi.  Znakomity  władzca  morawski,  sta- 
wiony przed  sąd,  złożony  z  Franków,  Bawarów  i  Słowian  w  Re- 
gensburgu,  w  przytomności  króla  Ludwika,  skazany  został  na 
karę  śmierci.  Król  łagodząc  niby  wyrok  sądu,  kazał  go  oślepić 
i  do  jakiegoś  klasztoru  wtrącić.-)  Odtąd  nic  więcej  o  nieszczęśli- 
wym księciu  nie  wiadomo. 

Wydawszy  Karlomanowi  stryja,  Świętopełk,  bez  wątpienia, 
spodziewał  się  zostać  władzca  Morawii,  lecz  mocno  się  omylił. 
Morawianie,  czując  odrazę  do  ohydnego  czynu,  nie  uznali  Świę- 
topełka swym  księciem  i  zdradą  wydali  go  Karlomanowi.  Do 
zostającej  bez  władzy  Morawii  Karloman  w'stąpił  z  wojskiem ; 
osadził  po  grodach  swych  urzędników,  a  poruczywszy  zarząd 
kraju  grafom  Engelszalkowi  i  Wilhelmowi,  ze  złupionemi  skarba- 
mi Rościsława  radośnie  do  Karyntyi  wracał.^)  Świętopełk,  zosta- 
wiony w  swem  księstwie  nitrańskiem,  niedługo  cieszył  się  przy- 
jaźnią Niemców.  Posądzony  o  zdradę  i  nieżyczliwość  nowym  wiel- 
korządzcom,  został  schwytany  i  jako  buntownik  do  Bawaryi  za- 
prowadzony wiosną  r.  871.  Niemcom  zdawało  się,  że  są  zupeł- 
nymi gospodarzami  kraju.     Omylili  się! 


1)  Annal.  Fuld.  a.  870.  Zuentibald,  nepos  Rastizi,  propriis  utilitatibus  con- 
sulens,  se  Carlomanno  una  cum  regno,  quod  tenebat,  tradidit. 

2)  Annal.  Berlin,  a.  870.  Rasticium,  Winidorum  regulum,  a  Carlomanno 
per  dolum  nepotis  ipsiis  Rasticii  captum  et  aliąuandiu  in  custodia  detentum,  post 
judicium  morlis  excaecari  et  in  monasterium  mitti  praecepit.  Hincmar.  annal.  Pertz, 
I,  490.  Annal.  Xantes  a.  .871.  Rasticius  rex  Margorum  a  Carlomanno  captus  et  in 
Franciam  patri  directus  ibique  postea  luminibus  privatus  est.  Regino.  Pertz,  I,  570. 
Boczek.    Codex  Moraviae,  N.  48. 

^)  Annal.  Fuldens.  a.  870;  Hincmari  annal.  a.  870;  Szafarzyk  Staroż.  Slow, 
§  41,  str.  480, 


—     I03     — 

Lud  morawski  pamiętał  jeszcze  czyny  bohatyrskie  Rościsła- 
\va,  pod  wodzą  którego  uczył  się  zwyciężać  wrogów,  rozumiał,  że 
z  najściem  niemieckiego  duchowieństwa  miało  zniknąć  nabożeń- 
stwo narodowe,  przez  apostołów  słowiańskich  zaprowadzone,  że 
zamiast  ojcowskiej  władzy  rodzinnego  księcia  i  kapłanów  słowiań- 
skich, nastawała  władza  upodlenia  i  zdzierstwa.  —  Dusza  narodu 
młodzieńczego  nie  mogła  wytrzymać  podobnych  katuszy.  Wywle- 
czony z  klasztoru,  krewny  książąt  morawskich,  mnich  Sławomir, 
groźbą  przez  Morawianów  zm.uszony  stanąć  na  czele  powstania, 
rozpoczął  wojnę  Niemcami.  Niepowodzenie  najeźdźców  zmusiły 
Karlomana  użyć  więzionego  w  Bawaryi  Świętopełka  za  narzędzie 
do  poskromienia  Sławomira.  Podobne  podstępy  udawały  się  już 
nieraz  Niemcom  w  różnych  stronach  Słowiańszczyzny;  czemużby 
i  tym  razem  udać  się  nie  miały?  Uznany  za  niewinnego,  Święto- 
pełk na  czele  wojska  niemieckiego  miał  poskromić  własnych  bra- 
ci, Sławomira  zwyciężyć,  a  potem ....  zostać  sługą  wrogów^) 
i  lada  chwila  oczekiwap  takiego  losu,  jaki  spotkał  Rościslawa. 

Nie  potrzeba  było  wielkiej  przezorności  aby  zrozumieć  do 
czego  prowadziła  obłuda  ówczesnych  sterników  polityki  niemie- 
ckiej. Świętopełk  zrozumiał  swych  wrogów  i  obłudą  także  ode- 
mścić  im  zamierzył.  Z  wojskiem  bawarskiem  wkroczył  on  do  AIo- 
rawii  latem  r.  871,  parł  powstańców  Sławomira  w  głąb  kraju,  aż 
do  ich  stolicy,  którą  opasał,  a  udając,  że  drogą  układów  łatwiej 
zniewolić  oblężonych  do  poddania  się,  wjechał  do  ich  grodu. 
Tam,  porozumiawszy  się  z  oblężonymi,  odkrył  im  swoje  zamiary 
zdradzić  Niemców,  wzbudził  ku  sobie  zaufanie  i  naznaczył  czas, 
w  którym  oblężeni  mieli  wycieczkę  uczynić.  —  Niespodziewając 
się  zaczepki  ze  strony  Morawianów,  wojsko  niemieckie  spokoj- 
nie pod  oblężonym  grodem  leżało.  —  Natarczywe  uderzenie  Mo- 
rawianów, na  nieprzygotowanych  do  boju  Niemców,  straszny 
w  nich  popłoch  sprawiło.     Mnóstwo  rycerzy  legło  na   placu,    in- 


■*)  Annalista  fuldeuski  mówi:  quasi  Sclagamarum  expugnanturus,  sic  enira 
per  dolum  Carlomanno  promiserat,  si  ei  ad  patriam  reditus  concederetur,  Ad. 
an.  871, 


—     I04     — 

nych  do  niewoli  zabrano,  straty  były  oi^romne.  „Nie  wiele  ro- 
dzin w  Bawaryi,  Rakusach  i  Karyntii  zostało,  któreby  nie  opła- 
kiwały swycli  krewnych.  Radość  Noryków  (Bawarów)  z  powodu 
odniesionych  dawniój  zwycięztw,  —  teraz  w  smutek  i  zgryzotę 
zamieniły  sie."'-'"')  Przerażony  wieścią  o  tej  kiesce,  Karloman  roz- 
kazał zebrać  wszystkich  jeńców  i  zakładników  morawskich  i  wy- 
dać ich  Świętopełkowi,  lecz  znalazł  ich  zaledwie  tyle,  że  mógł 
z  jMorawii  wydobyć  jednego  tylko  rycerza  Radboda  i  to  na  pół 
żywego.  —  O  Sławomirze,  w  dalszym  ciągu  dziejów,  nie  zacho- 
wało się  wzmianki. 

Świetne  zwycięztwo  nad  Niemcami  Świętopełka  jednało  mu 
przyjaciół  i  sprzymierzeńców.  Czechowie  nad  którymi  wówczas 
panował  Borzywoj  z  żona  Ludmiłą,  pośpieszyli  wejść  z  Mora- 
wianami w  bliższe  stosunki.  Świętopełk  pojął  w  jesieni  r.  871 
za  żonę  siostrę  Borzywoja  Ludomirę  i  zawarł  z  nim,  na  przypa- 
dek wojny  z  Niemcami,  przymierze.  —  Bacząc  na  to,  co  się 
w  Morawii  działo,  Niemcy  podstępem  zamierzyli  zamącić  weselne 
gody.  Kiedy  bowiem  orszak  swadziebny  wracał  z  Czech  do  Mo- 
rawii, tłum  Niemców,  pod  wodzą  grafa  Rudolfa  i  biskupa  Arnta 
z  Wircburga,  napadł  na  niego.  Nie  mając  dostatecznej  siły  do 
odporu,  Morawianie  umykali,  a  Niemcy  ich  ścigali.  Aby  więc 
wstrzymać  pogoń,  Morawianie  zostawili  w  pewnym  wąwozie  644 
koni  i  zbroje,*^)  licząc  na  to,    że  zostawionej  zdobyczy  wystarczy 


'■>)  Omnisąue  Noricorum  laetitia  de  roultis  retro  victoriis  conversa  est  in  luc- 
tum  et  lamenlationem.  Annal.  Fulden.  an.  871.  Pod  tymże  rokiem  Hinkmar  zapi- 
sał: maximum  damnum  a  nepote  Rasticii,  qui  principatum  Yinidorum  post  eum  sus- 
ceperat,  habuit  (Ludovicus)  in  tantum,  ut  markiones  cum  plurima  turba  suorum 
perdiderit  et  terram,  quam  in  praeteritis  annis  obtinuerat  perniciose  amiserit. 

»)  Powieść  Ann.  Fuld.  an.  871,  „Slavi  Marahenses  nuptias  faciunt  ducentes 
cujusdam  ducis  filiam  de  Bohemis",  nie  wspomina  ani  Borzywoja,  ani  Świętopełka, 
ale  świetność  orszaku  weselnego,  oraz  przyjazne  stosunki  pomiędzy  wzmiankowa- 
nymi książętami,  zniewalają  do  mniemania,  że  tu  mowa  idzie  o  książęcej  swadźbie. 
Palacki  Dejiny,  I,  s.  150,  przyp.  17.  AVąwoz,  o  którym  mowa,  według  Ireczka,  ma 
być  ścieżka  bezimienna,  w  miejscu  zetknięcia  się  granicy  czeskiej,  rakuskićj  i  mo- 
rawskiej. Pograniczni  Niemcy,  wyszedłszy  z  grodu  Ral<ous  (Raabs  nad  Dyja)  na- 
padli na  orszak.  Słowian.  Prawo,  I,  str.  13.  Według  Dudika  wąwozem  tym  może 
być  ścieżka  pod  Wejtra,  przy  samej  granicy  rakuskiej.  Miihrens   Gesch.  I,  s.  205. 


—     I05     — 

do  zaspokojenia  chciwych  napastników.  —  I  nie  omylili  się.  — 
Póki  Niemcy  podzielili  sie  zdobyczą,  orszak  swadziebny  znikł  im 
z  oczów. 

Przystąpienie  Borzywoja  do  związku  ze  Świętopełkiem  mo- 
cno rozjątrzyło  króla  Ludwika  Niemieckiego,  roszczącego  so- 
bie prawo  do  zwierzchnictwa  nad  Czechami  i  Morawianami. 
Wojna  była  nieuniknioną.  Jakoż  przewidując  niezwłoczny  napad 
Niemców,  ludy  słowiańskie  po  granicy  z  cesarstwem  w  początku 
r.  872  gotowały  się  do  walki.  W  maju  Saksy  i  Turyngi  uczy- 
nili napad  na  ziemie  Słowian  nadłabskich,  lecz  tak  niepomyślnie, 
że  gdy  w  nieładzie  wracać  do  domu  zmuszeni  zostali,  kobiety 
słowiańskie  ściągały  z  koni  rycerzy  i  biły  ich  pałkami.')  Inne 
wojsko,  pod  wodzą  arcybiskupa  mogunckiego  Luitberta,^)  wtar- 
gnąwszy do  Czech,  gromiło  wojowników  czeskich,  sprawowanych 
przez  pięciu  Lechów:  Swiatosława,  Witysława,  Hermana,  Spity- 
mira  i  Moisława,  którzy  częścią  w  nurtach  Włtawy  śmierć  zna- 
jeźli,  częścią  skryli  się  do  miejsc  warownych  i  ocaleli,  ponieważ 
Niemcy  w  owym  czasie  nie  umieli  jeszcze  zdobywać  twierdz, 
a  zwyczajnie  bawiU  się  łupieżeniem  i  zniszczeniem  zajętego  kraju.") 

Przeciw  Świętopełkowi  wystąpił  sam  królewicz  Karloman, 
lecz  pierwsze  zetknięcie  się  jego  z  Morawianami  nie  powiodło 
się.  W  popłochu  Niemców  kobiety  słowiańskie  z  ożogami  rzu- 
cały się  między  szeregi  i  z  koni  jeźdźców  strącały.  Karloman 
tymczasem,  dla  zapewnienia  odwrotu,  ściągnął  na  Dunaju  flotę, 
a  dla  odwrócenia  uwagi  Świętopełka,  posłał  pod  wodzą  Arnta 
biskupa  i  Sigharda  opata  fuldeńskiego  wojsko  w  głąb  kraju. 
Lecz  ŚwiętopełK,  przewidując  zamiary  przeciwnika,  ruszył  silny 
oddział  swych  wojowników  przeciw  Bawarom,  którzy  strzegli 
flotę,  pobił  ich,  flotę  zabrał,  i  tern  odwrót  nieprzyjacielskim  siłom 
odciął.     Teraz    dopiero    Niemcy    zmuszeni    byli    do    rozpaczliwej 


')     Annal.  Fuld.  an.  872.     Dudik,  I,  208. 

*)     Luitpertus    archiepiscopus    in    hac    expeditione    primatum    tenuit.     Annal, 
Fuld.  1.  c. 

")     Szczegóły  w  Palackiego  Dejiny  I,  s.  150, 


—     io6     — 

walki  7.  Morawianami,  od  nalarczyuości  których  ledwo  niedobi- 
tki ich  z  trudnością,  uciec  zdołały.^")  —  W  następnym  roku  873, 
Świętopełk  wstępnym  bojem  przebył  Dunaj,  opanował  Markę 
Wschodnią  (Oriens)  i  tak  mocno  napierał  na  Karlomana,  że  tylko 
spieszna  pomoc  od  króla  Ludwika  mogła  go  uratować  od  osta- 
tecznej klęski.^  ^) 

W  tymże  czasie  sprzymierzeńcy  Świętopełka,  Serbowie  nad- 
labscy,  korzystając  ze  śmierci  grafa  Takulfa,  ksiąźęcia  serbskiej 
granicy",  rozpoczęli  w  sierpniu  r.  873  pograniczną  walkę,  która 
aż  do  r.  874  ciągnęła  się. ^-) 

Znużony  niepowodzeniami,  wiekiem,  intrygami  w  państwie, 
król  Ludwik  Niemiecki  przybył  do  Regensburga  i  uznał,  potrzebę 
skończenia  wojny,  nie  rokującej  mu  żadnych  korzyści.  Święto- 
pełk także  rad  był  dać  swemu  ludowi  odpoczynek.  Posłowie 
Świętopełka,  przybywszy  wiosną  r.  874  do  Forhejmu,^'^)  zawarli 
pokój,  mocą  którego  uregulowane  zostały  stosunki  Morawii  do 
państwa  niemieckiego  we  względzie  politycznym  i  kościelnym. 
W  imieniu  Świętopełka  poseł  jego  Jan,  z  Wenecyi,  według  an- 
nalisty  fuldeńskiego,  zobowiązał  się  do  daniny  i  wierności  kró- 
lowi Ludwikowi, ^'*)  ale  według  innych  wiarogodnych  wiadomości, 
król  Ludwik  zawarł  ze  Słowianami  przymierze  takie,  jakie  się  uda- 
ło. ^•^)  Wreszcie  późniejsze  stosunki  polityczne  i  kościelne  wska- 
zują,   że  to  co  na  dworze  Ludwika  prawiono  o  dannictwie  Świę- 


'•')     Annai.  Fuld.  an.  872. 

")     Annal.  Hincrnari  an.   873. 

12)  Według  annal.  Fuld.  Serbowie  zostali  poskromieni  w  Styczniu  r.  873 
przez  Luitberta  arcybiskupa  mogunckiego  i  grafa  Ratolfa,  następcę  Takulfa.  Porów. 
Dudik.    Mahr.  Gesch.  I,  210. 

'•■)  Zamek  Forhejm  w  teraźniejszej  Bawaryi  nad  r.  Radnicą,  wpadająca  do 
r.  Mohanu,  patrz  mapę  w  tomie  II. 

")  Według  Annal.  Fuld.  Poseł  Świętopełka.  lohannes  prcsbiler  de  Ve- 
netiis,  ut  ei  rex  omni  ambiguitate  remota  crederet,  quicquid  verbis  dicebat,  sacra- 
mento  firmabat,  videlicet  ut  Zventibald  regi  ftdelis  permaneret  cunctis  diebus  vilae 
suae,  et  censum  a  rege  constitutum  per  annos  singulos  solveret,  si  ei  tantum  modo 
quiete  agere  et  paciiice  vivere  concederetur.    Annal.  Fuld.  an.  874. 

'""j  Według  Hincmara:  per  missos  suos  Yinidos  sub  diversis  princibus  con- 
stitutos  modo  cjuo  potuit  sibi  reconciliavit  (Ludovicus)  An.  873. 


-      I07     — 

topełka  poprostu  jest  wymysłem,'";  któremu  dotąd  jeszcze  wie- 
rzą uczeni  niemieccy,  ^'^j  —  W  tymże  czasie  zawarli  z  Niemcami 
przymierze  nadłabscy  Serbowie  i  inne  ludy  słowiańskie,  działa- 
jące w  związku  ze  Świętopełkiem.'^)  —  Błogie  skutki  pokoju 
forłieimskiego  uwydatniły  się  najbardziej  w  niezależności  ko- 
ścioła morawskiego/^)  jak  obaczymy  niżej. 

2.     Metody  w  więzieniu   niemleckiem.     Papież  Jan  VIII    broni    go    i   wy- 
zwala.    Błogie  skutki  nauki  apostoła  słowiańskiego.     Ochrzczenie  księcia 
Borzywoja  i  żony  jego  Ludmiły. 

Wśród  wrzawy  wojennej,  zniszczenia  i  powszeclinego  zamie- 
szania nad  środkowym  Dunajem,  w  latacli  871 — 873,  apostoł  Me- 
tody, gwałtem  przez  biskupów  niemieckich  więziony  w  Bawaryi, 
w  nędzy  i  okowacli  pędził  dni,  pełne  moralnycłi  i  cielesnycłi 
udręczeń.  Tymczasem  naprowadzeni  do  Morawii  i  Pannonii 
księża  niemieccy  zniewalali  lud  do  clirześciaństwa  w  obrządku 
łacińskim,  do  uległości  biskupom  intruzom,  do  płacenia  daniny 
księżom,  którycli  lud  słowiański  nie  rozumiał  i  nie  cierpiał. 

W  księstwie  Błatneńskiem  książę  Kocieł,  hołdownik  Karlo- 
mana,  władzcy  Karyntyi,  nie  mógł  przeszkadzać  zamiarom  bi- 
skupów niemieckicłi.  W  Morawii  co  innego.  Powstanie  pod 
Sławomirem  i  zwycięztwa  Świętopełka  ożywiły  lud  nadzieją  swo- 
body politycznej  i  religijnej.  „Morawianie,  poznawszy  księży  nie- 
mieckicłi, którzy  między  nimi  żyjąc,  niesprzyjali  im,  lecz  tylko 
zdradę  knowali,  wygnali  wszystkich  i  posłali  do  papieża  mówiąc: 
jak  niegdyś  ojcowie  nasi  przyjęli  chrzest  od  ś.  Piotra,  tak  też 
daj  nam  i  dziś  Metodego  na  arcybiskupa  i  nauczyciela.-")  W  Rzy- 


1")     Jak  już  zauważył  Szafarzyli:  Star.  Slow.  §  41,  5,  s.  481. 

1')  Dummler,  starając  się  pogodzić  sprzeczność  annalistów,  mniema,  że  pokój 
forhejmski,  chociaż  zobowiązywał  Świętopełka  do  płacenia  daniny,  ale  za  to  zape- 
wniał mu  niepodległość.  Geschichte  des  Ostfriinkischen  Reichs,  tom  II,  s.  813.  Mo- 
rawski dziejopis  Dudik,  nie  wierząc,  aby  Świętopełk  zobowiązał  się  do  uległości 
i  daniny  z  Morawy,  domyśla  się,  że  daninę  mógł  płacić  z  Czech,  kóre  w  pewnęm 
zobowiązaniu  do  cesarstwa  zostawały.     Mahr.  Gesch.  I,  s.   2H, 

")     Annal.  Fulden.  a.  874. 

**)     Palacki,  Dejiny,  I,   przypisek  90, 

*")     Żywot  ś,  Metodego,  10, 


—     io8     — 

mie  chociaż  i  wiedziano  o  uprowadzeniu  Metodego  do  Bawaryi, 
ale  o  okrutnem  obchodzeniu  się  z  nim  głuche  tylko  dochodziły 
wieści,  albowiem  biskupi  niemieccy  zbrodnie  swe  przed  światem 
ukrywali  zręcznie.  A  gdy  bawiącego  w  Rzymie  biskupa  freizin- 
geńskiego,  Annona,  zapytano  o  sprawie  Metodego,  Anno,  kła- 
mliwie zaparł  się,  że  go  nie  zna,  gdy  tymczasem  wszelkich  udrę- 
czeń, jakich  względem  Metodego  dopuścili  się  biskupi  niemiec- 
cy, sam  Anno  był  podżegaczem,  instygatorem,  a  nawet  i  spra- 
wcą.''-') 

Barbarzyńskie  obchodzenie  się  z  arcybiskupem  Metodym, 
tudzież  przywłaszczenie  przez  biskupów  bawarskich  praw  na  dye- 
cezyę  Pannońską,  jedynie  stolicy  apostolskiej  przysługujących, 
wymagały  energicznego  wdania  się  papieża.  Na  szczęście  Sło- 
wian, po  Adryanie  II,  zmarłym  w  listopadzie  r.  872,  stolicę  apo- 
stolską zajął  archidiakon  jego,  zręczny  polityk,  Jan  VIII,  dzie- 
sięcioletnie rządy  którego  stanowią  w  dziejach  Słowiańszczyzny 
nadzwyczaj  ważną  epokę.--) 

21)  List  papieża  Jana  VIII  do  biskupa  Annona  14  Septembra  873  r.  Patrz 
dodatek  I,  N,  6. 

--)  Do  poznania  stosunków  stolicy  apostolskiej  w  początku  papieztwa  Jana 
VIII,  t.  j.  w  latach  873 — 876  z  biskupami  bawarskimi,  w  sprawie  Metodego  i  w  ogóle 
dyecezyi  pannońskiej,  —  brakowało  odnośnych  dokumentów,  a  przez  to  niejedno- 
krotnie twierdzono,  że  to  co  ,. Żywot  ś.  Metodego"  rozpowiada  o  energicznem  wsta- 
wieniu sie  Jana  VIII  za  ś.  Metodego,  aż  do  rzucenia  klątwy  na  biskupów  bawar- 
skich, jest  wymysłem  legendowym  i  że  dla  tego  „Żywot  ś.  Metodego"  nie  może  być 
uważany  jako  źródło  historyczne.  Tymczasem  przed  r.  x88o  w  Muzeum  Brytań- 
skiem  Edmund  Bishop  znalazł  kodeks  in  quarto  z  końca  XII  w.,  zawierający  zbiór 
listów  papiezkich  od  V  do  XI  w.,  mianowicie:  Gelaziusza  I  (492 — 496);  Pelagiu- 
sza  I  (555—560);  Pelagiusza  II  (578—590);  Leona  IV  (847—855);  Jana  VIII 
(872—882);  Stefana  VI  (885—891);  Aleksandra  II  (1061  — 1073)  i  Urbana  II 
(1088 — 1099).  Listy  te  Bishop  przesłał  do  wydawnictwa  Monumenta  Germaniae, 
rozpoczętego  niegdyś  przez  Pertza,  a  dalej  prowadzonego  przez  Ewalda,  Oceniając 
ważność  listów,  Ewald  podał  o  nich  wiadomość  w  Neues  Archiv.  der  Gesellschaft 
fur  altere  Geschichtskunde  Bd.  V.  Plamburg  1880,  pod  tytułem:  Die  Papslbriefe 
der  brittischen  Sammlung.  —  Z  tego  czasopisma  Ireczek  podał  w  czeskiem  czasopi- 
śmie Swetozor  1 880  r.  wiadomość,  praca  Bronisława  Grabowskiego  po  polsku  wy- 
daną w  „Bibliotece  Warszawskiej"  r.  1881,  tom  I,  str.  411 — 416.  —  Oprócz  tego 
pp.  Ewald  i  Wattenbach,  na  żądanie  profesora  wiedeńskiego  Miklosicza,  udzielili  mu  ze 
wzmiankowanych  dokumentów  kopije,  z  której  korzystając  wiadomy  chorwacki  uczony 
Jjąnonik  Fr.  Raczki,  ..mieścił  w  czusopiśmie  „Starinc",  1880,  księga  XII,  str.  206  do 


—     I09     — 

W  kilka  miesięcy  po  zajęciu  stolicy  apostolskiej  (14  grudnia 
872  r.),  Jan  VIII  napomniał  arcybiskupa  salcburgskiego  Adal- 
wina,  aby,  nieprawnie  odjętą  Metodemu  stolicę  biskupią  przywró- 
cił mu.-^)  Wnet  potem  Jan  VIII,  w  skutek  uporu  biskupów 
bawarskich,  zdobył  się  na  taki  energiczny  postępek,  jakiego,  za- 
peAvne,  biskupi  ci  nie  spodziewali  się. 

Latem  r.  873  Jan  VIII,  W3^prawiając  biskupa  ankońskiego 
Pawła,  z  cliarakterem  legata,  do  króla  Ludwika,  Świętopełka 
i  biskupów  bawarskicli,  polecił  mu  udać  się  najprzód  na  dwór 
króla  Ludwika  i  domagać  się  przywrócenia  papieżowi  dyecezyi 
Pannońskiej,  która  w  skutek  wojen,  na  czas  jakiś  od  administra- 
cyi  rzymskiej  oderwaną  została.  A  gdyby  zaszła  Icwestya  o  prze- 
dawnieniu praw  stolicy  apostolskiej,  legat  miał  objaśnić,  że  tam, 
gdzie  wściekłość  poganów  jest  przyczyną,  wszelki  czas  ubiegły 
nie  może.  jeszcze  odsądzać  praw  kościelnycli.  —  Do  arcybiskupa 
Adal^yinai  i  biskupa  passawskiego  Hermanryka  legat  miał  prze- 
mówić o  konieczności  powrócenia  Metodego  do  dyecezyi,  przez 
trzy  lata  pozbawionój  swego  pasterza.  Gdyby,  jednak,  biskupi 
stawili  opór,  legat  miał  powiedzieć:  ,.Wyście  bez  wyroku  kano- 
nicznego potępili  biskupa,  posianego  od  stolicy  apostolskiej,  wtrą- 


223,  sprawozdanie  po  chorwacku,  tudzież  łaciński  tekst  listów  papieży:  Jana  VIII, 
Stefana  VI  i  Aleksandra  II,  rzucające  na  dzieje  słowiańskie  niespodziewanie  nowe 
światło.  Okazało  się  bowiem,  że  wszystko,  co  „Żywot  ś.  Metodego"  opowiada  o  bar- 
barzypskiem  obchodzeniu  się  biskupów  bawarskich  z  Metodym,  o  rzuceniu  nawet 
przez  Jana  VIII  klątwy  i  t,  d.,  jest  czystą  prawdą,  że  wymysły  pisarzy  niemieckich 
o  niedorzeczności  tego  „Żywota"  są  całkiem  bezzasadne,  jeśli  nie  tendencyjne,  i  że, 
nakoniec,  „Żywot  ś.  Metodego"  niesprawiedliwie  nazwany  „legendą",  jest  bez  wąt- 
pienia źródłem  historycznem,  stokroć  wiarogodniejszem  od  wielu  annalistów,  na  któ- 
rych zwyczajnie  powołują  się  historycy.  —  Korzystając  z  pracy  akademistów  Fr.  Mi- 
klosicza  i  Fr.  Raczki,  umieszczonej,  jak  wyżej  wzmiankowano,  w  „Starinie"  r.  1880, 
tekst  łaciński  będę  cytować  według  podanego  przez  zasłużonych  akademików,  a  w  tló- 
maczeniu  polskiem  uwzględnię  piękną  prace  uczonego  rodaka  Bronisława  Grabow- 
skiego, (Biblioteka  Warszawska   1881)  z  niewielkiemi  odmianami. 

'^'^)  l^Je  mireris.  quia  diximus,  te  agente  sedem  a  fratre  nostro  Methodio  re- 
cipiendam,  •  quia  profecto  dignum  est,  ut  tu,  qui  fuisti  ejus  auctor,  sis  ofticii  com- 
missi  causa  receptionis.  Starine  kniga  Xir,  str.  213.  Neues  Archiv,  V,  s.  301 — 2. 
Data  listu  tego  niewiadoma,  ale,  zważając,  że  arcybiskup  Adalwin  „obiit  anno  873, 
14  Maii,"    wypada,  że  list  ten  pisany  był  wcześniej.     Dodatek  I,  N.  3. 


ciliście  go  do  wiezienia,  bili  po  twarzy,  od  świętych  obowiązków 
oderwali,  ze  stolicy  przed  trzema  laty  wypędzili,  tak,  iż  on  wciągu 
trzech  lat  przez  liczne  posły  i  listy  do  stolicy  apostolkiej  o  obronę 
wołał.  Wy  nie  jesteście  godni  przystępować  do  sądu,  przed 
którym  ciągle  wymknąć  usiłowaliście,  a  teraz  bez  sądu  u  stolicy 
apostolskiej,  obłudne  zanosicie  skargi.  Jam  jest  posłań  aby  was 
od  służby  bożej  na  tak  długo  odsunąć,  jak  długo  tego  czcigodnego 
człowieka  zmuszaliście  zaniedbać  obowiązki  święte,  a  on  aby  przez 
tyleż  czasu  powierzonego  mu  urzędu  biskupiego  używał  bez  prze- 
szkody i  zawady,  przez  ile,  jak  się  okazało,  z  łaski  waszej  tako- 
wego był  pozbawiony.  Potem  dopiero,  jeśli  macie  co  przeciw 
niemu,  przyjdźcie,  a  przed  stolicą  apostolską  obie  strony  wysłu- 
chane i  sądzone  będą.  Jest  to  bowiem  spór  pomiędzy  arcybi- 
skupami i  nie  przyzwoitą  byłoby  rzeczą,  gdyby  nad  nimi  kto- 
kolwiek inny,  a  nie  papież  był  sędzią. "-•*) 

List  ten,  zdaje  się  nie  zastał  już  arcybiskupa  Adalwina  przy 
życiu  i,  być  może,  z  tego  powodu  nie  znajdujemy  osobnego 
do  Adalwina  listu,  podobnie  do  listów,  osobno  pisanych  do 
biskupów:  Hermanryka  passawskiego  i  Hannona  frejsingeń- 
skiego,  które  podajemy  niżej.  Do  Hermanryka  Jan  VIII  przed 
wrześniem  873  r.  pisał:  „Sądzimy,  że  na  opłakanie  złości 
twych  wystarczyłby  chyba  potok  łez  proroka  Jeremiasza.  Zu- 
chwalstwo twe  przewyższyło  nie  snadź  zaciekłość  jakiegoś  bi- 
skupa, ale  tyrana  świeckiego,  nawet  wściekłość  zwierzęcą,  gdyś 
brata  i  współ  biskupa  swego  Metodego,  trapił  więzieniem,  pod 
otwartem  niebem  przez  długi  czas  dręczył  na  najstraszniejszem 
zimnie  i  przykrym  śniegu,  a  nadto,  oderwawszy  go  od  rzą- 
dów w  powierzonym  mu  kościele,  do  tego  stopnia  popuściłeś 
wodzów  wściekłości,  że  gdy  (Metody)  zawleczony  został  przed 
zebranie  biskupów,  końskim  biczem  chciałeś  go  bić,  ale  inni  do 
tego  nie  dopuścili.  Czy  to  są  czyny  godne  biskupa?"  —  Do  tych 
wymówek  surowych,    Jan  VIII  dodał,    że  Hermanryka  pozbawia 


*)     Tekst  łaciński   w  dodat.   I,  N.   4. 


prawa  odprawiania  służby  bożej  i  wyłącza  go  od  obcowania  z  du- 
chownymi.^') 

Do  Annona,  przed  14  września  873  Jan  VIII  pisał:  „Zu- 
chwalstwo twe  i  śmiałość  nietylko  obłoki,  ale  niebiosa  same  prze- 
bija. Przyswoiłeś  sobie  prawa  stolicy  apostolskiej  i  jak  gdybyś 
był  jakimś  patryarchą,  przywłaszczyłeś  sobie  moc  sądu  nad  arcy- 
biskupem, a  co  gorzej  jeszcze  z  bratem  swym  arcybiskupem  Me- 
todym,  który  w  poselstwie  od  stolicy  apostolskiej  miedzy  poga- 
nami pracował,  obchodziłeś  sie  więcej  po  tyrańsku  niż  po  kano- 
nicznemu. Gdy  on,  zaiste,  według  świętych  kanonów  domagał 
się  tego,  aby  stawiony  był  przed  sąd  stolicy  rzymskiej,  tyś  mu 
tego  bynajmniej  niedopuścił,  ale  razem  z  poplecznikami  i  współ- 
towarzyszami swymi  wydał  nań  wyrok,  wykluczył  od  służby  bo- 
żej i  do  więzienia  wtrącił.  Nadto  jeszcze,  nazywając  się  człowie- 
kiem, poddanym  ś.  Piotrowi  w  rządach  kościoła  w  Germanii, 
o  uwięzieniu  i  udręczeniu  rzeczonego  brata  i  wpółbiskupa,  co 
więcej  posła  naszego,  nad  którym  mieliśmy  niezwykłą  pieczę, 
żadnej  nie  dałeś  nam  wiadomości;  ale  jeszcze  gdyś  w  Rzymie 
od  naszych  był  o  to  pytany,  kłamliwie  zaparłeś  się,  żeś  go  nie 
znał,  gdy  tymczasem  wszelkich  udręczeń,  jakich  wasi  dopuścili 
się  względem  niego,  sam  byłeś  podżegaczem,  instygatorem,  że  po- 
wiem, nawet  sprawcą."  Przytem  papież  dodał,  że  jeśli  Anno  nie 
przybędzie  do  Rzymu,  po  upływie  miesiąca  Września  na  tak  długo 
zostanie  wykluczonym  od  komunii,  jak  długo  trwać  będzie  w  upo- 
rze i  nieposłuszeństwie  papieżowi.-") 

Misya  legata  Pawła  przypadła  właśnie  w  tym  czasie  kiedy 
Świętopełk  stał  na  szczycie  swych  zwycięztw,  a  Morawianie  po- 
wypędzali  księży  niemieckich.  Stosownie  do  tych  okoliczności, 
Jan  VIII  polecił  Pawłowi,  aby  razem  z  Metody m  udał  się  do 
Świętopełka,-')  a  nie  do  Kocieła,  jak  mylnie  podanie  głosi. ^^)  — 


26)  Patrz  dodatek  I,  N.  5. 

28)  Patrz  w  dodatku  I,  N.   6. 

"')  Patiz  w  Dodatku  I,  N.  4. 

2*)  Żywot  ś.  Metodego,  10. 


112        

Kiedy  miahowicie  Metody  wypuszczony  został  z  więzienia,  —  nie 
wiemy,  ale  godzi  się  mniemać,  że  przy  zawarciu  przymierza 
w  Forhejmie  na  wiosnę  r,  874,  nie  mogło  obejść  się  bez  uwzglę- 
dnienia misyi  legata  Pawia.  —  Jeżeli,  więc  nie  wcześniej,  to  w  po- 
czątku r.  874  Metody,  zdążywszy  do  Morawii,  zasiadł  na  arcybi- 
skupiej stolicy  w  Welełiradzie,  i  ,,od  tego  czasu  bardzo  szerzyć  się 
poczęła  nauka  boża,  postrzy żeńców-")  mnożyło  się  we  wszystkicłi 
grodacli,  a  poganie  wierzyć  poczęli  w  prawdziwego  Boga,  błędów 
swoicli  wyrzekając  się.  Państwo  Morawskie  zaczęło  się  na  wszystkie 
strony  rozszerzać  i  bez  grzecliu  zwyciężać  wrogów  swoicłi.'^")" 

Tymczasem  w  księstwie  Błatneńskiem,  od  uprowadzenia  ś. 
Metodego  do  Ba  wary  i  w  r.  871,  arcybiskup  salcburgski  rozpo- 
rządzał nauką  clirześciańską,  według  swego  upodobania,  mnie- 
mając, że  Pannonia  do  jego  dyecezyi  należeć  powinna.  Książę 
Kocieł,  nie  śmiejąc  stawić  oporu  władzom  niemieckim,  żył  z  nimi 
w  zgodzie  i  zręczną  polityką  podtrzymywał  niepodległość  ludu, 
swego,  cliociaż  sam  był  liołdownikiem  Karlomana.  Skoro  jednak 
Kocieł  zmarł  (r.  874),-^^),  nie  zostawiwszy  potomstwa,  Karlomana, 
na  mocy  praw  suzerena,  zajął  posiadłość  lennika  swego,  część 
zacłiodnią  przyłączył  do  Karyntyi  i  oddał  naturalnemu  synowi 
swemu  Amulfowi,^^)  a  inna  część  nad  rzeką  Kaniżą,  do  Drawy 
wpadającą,  oddana  była  dawniej  już  Gozwinowi,  jako  hrabstwo 
Dudlebskie.  Papież  tymczasem  dobijał  się  usunięcia  pretensyi 
biskupów  niemieckich  do  dyecezyi  Panońskiej.  W  tym  celu  Jan 
VIII,  w  liście  do  legata  Pawła  w  r.  874-'''')  powtarzał  to,  co  już 
mu  pisał  w  r.  873  o  nieprzedawnieniu  praw    stolicy   apostolskiej 


29)  Pod  nazwa  postrzyżeńców  wypada  pójmy wać  ludzi  poświęcających  sie 
stanowi  duchownemu. 

•''•')     Żywot  ś.  Metodego,   10. 

■■")  Data  śmierci  KocieJa  niepewna.  Podaje  ja  według  Dudika,  Miihrens 
Gesch.  I,  224,  cyt.   i. 

'-)  W  dokumencie  r.  879  Arnulf,  będąc  już  wielkorządzcą  Pannonii,  na- 
zwany „filius  regalis",  ale  jeszc/.e  nie  ,,dux".  Roczek,  Cod.  Mor.  T,  38.  Dudik, 
Mahrens  Gesch.  I,   22\,  cyt.    i. 

'')     Patrz  Dodatek  I,  N.  9. 


na  dyecezye,  w  ciągu  wojen  oderwaną  od  jej  zarządu^'*),  a  w  tymże 
r.  874  Jan  VIII  pisał  do  króla  Ludwika,  że  tylko  zaburzenia  wo- 
jenne przeszkodziły  stolicy  apostolskiej  mianować  biskupów  dyece- 
zyi  Pannoriskiej,  co  dało  powód  do  wątpliwości  praw  papieża,  lecz 
praw  tych  ani  czas,  ani  podziały  państw  ścieśnić  nie  mogą,  same 
nawet  prawa  rzymskie,  w  sprawach  kościelnych  dopuszczają  prze- 
dawnienie nie  inaczej  jak  po  upływie  lat  stu/'^'^)     Wkrótce  potem, 
mianowicie  w  r.  875^  Jan  VIII  stanowczo  przemawiał  do  Karlo- 
mana,  syna  Ludwika:  „zwróć  nam,  raczej  bratu  naszemu  Metodemu 
biskupstwo  Pannońskie,  w  którem  on  przez  stolice  apostolską,  we- 
dług dawnego  zwyczaju,  jest  naznaczony." ^^^j     Z  tego  wnioskować 
możemy,  że  już  wtedy  nastąpiła  zgoda  króla  Ludwika  na  przyzna- 
nie papieżowi  prawa  rozporządzać  dyecezyą  Pannońską.     Natar- 
czywość, z  jaką  Jan  VIII  dobijał  się  prędszego  przyznania  praw 
papieża  na  wzmiankowaną  dyecezye,  możemy  wytłómaczyć  raz  nie- 
życzeniem  jego  wzmacniać    potęgę    biskupów    bawarskich    i    bez 
tego  już  zanadto  zarozumiałych,  a  powtóre,  co  ważniejsze,  zamia- 
rem utworzenia  pod  zarządem  Metodego  metropolii  Słowian  nad- 
dunajskich,    w  nadziei,  że  Serbowie  i  Bółgarowie,    do  tej  metro- 
polii przyłączą  się  i    przez   nią  na   nowo   w  związek   z  Rzymem 
wejdą.     Objaśniają  to    listy    Jana   VIII    do    najwyższego    żupana 
serbskiego  Muntimira  r.  872,  aby  strzegł   sę  księży    włóczęgów, 
rozsiewających  błędy  przeciw  kanonom  i  Bogu,^"j  a  także  r.  875, 
aby  idąc  w  ślady  ojców  swoich,   Muntimir  wrócił  się  pod  dyece- 
zye Pannońską  i  zarząd  pasterza  jej  Metodego. •^^)     W  tym   celu 
poszukiwano  pilnie  w  Rzymie,    jakie   były   niegdyś    od  południa 
granice    dyecezyi   Syrmijskiej    i    naznaczono    je    do   rzek    Bosny 
i  Kolubaru.  ■''•') 

Zaszłe  w  tym  czasie  wypadki  w  rodzie  Karlowingów:  śmierć 


34) 

Porów,  wyżej  str.   109. 

35) 

Patrz  Dodatek  I,   N.  8. 

30) 

AV  Dodatku  I,  N.    10. 

37) 

W  Dodatku  I,  N.  2. 

3S) 

W  Dodatku  I,  N.   u. 

30) 

Rettel.    Cyryl  i  Metody,   1871 

,  str.   116. 

Tom  111, 

—     114     — 

cesarza  Ludwika  II  (875\  tudzież  króla  Ludwika  niemieckiego 
(r.  876),  podział  państwa  pomiędzy  synami  ostaniego:  Karloma- 
nem,  Ludwikiem  Młodszym  i  Karolem  Otyłym  w  r.  87O,  śmierć 
brata  Ludwika  Niemieckiego,  Karola  Łysego  (877),  pokrzyżowały 
współczesne  sprawy  i  nadzwyczaj  sprzyjały  widokom  papieża . 
Jana  Yłll,  tudzież  niepodległości  Morawii,  jak  w  politycznem  tak 
i  w  religijnem  znaczeniu.  —  Sprawa  arcybiskupstwa  Pannoń- 
skiego  rozwiązała  sie  na  korzyść  papieża,  co  uważać  możemy 
z  okazanycli  arcybiskupowi  salcburskiemu  Teotmarowi  przez  pa- 
pieża względów,  mianując  go  „wiernym  i  posłusznym  synem  ko- 
ścioła rzymskiego''"*^')  (w  Listopadzie  r.  877),  czegoby,  bez  wąt- 
pienia nie  uczynił  papież,  gdyby  arcybiskup  nie  zrzekł  sie  pre- 
tensyi  do  dyecezyi  Pannońskiej.  —  Przyłączenie  Pannonii  do  ar- 
cybiskupstwa Morawskiego,  rozszerzyło  wpływ  nauki  Metodego. 
Głos  arcybiskupa  słowiańskiego  z  Welegradu  rozlegając  sie 
szeroko  po  ziemiach  słowiańskicłi,  jednał  zwolenników  chrze- 
ściaństwa.  łączył  ludy  w  jedne  wielką  społeczność,  interesów  któ- 
rej broniły  oręż  Świętopełka  i  nauka  Metodego.  —  Sąsiedni  z  Mo- 
rawią  książęta  słowiańscy  nie  mogli  dłużej  zostawać  w  pogań- 
stwie. Sprawy  polityczne  pobudzały  szczególnie  książąt  czeskicłi 
łączyć  sie  z  potężnym  Świętopełkiem,  który  już  od  r.  871  wszedł 
w  stosunki  pokrewieństwa  z  księciem  Borzywojem,  pojąwszy  za 
żonę  siostrę  jego  Ludomirę.  Powodzenie  Świętopełka  i  Metodego 
jeszcze  bardziej  pociągało  ku  clirześciaństwu  poganów.  Książę 
Borzy  wój  i  żona  jego  Ludmiła  przyjęli  od  Metodego  clirzest  w  We- 
legradzie.*^)     Za  księciem  poszli   lechi    i    lud,    przygotowany    od- 


**)     Uspienski.    IlepBbm  ciaBancKia  Mouap.\iii  na  cŁBepo3anaxfc,  1872,  s  70. 

*'J  Według  kronikarza  Kozmy:  Go&tivit  genuit  Boriwoj,  qui  primus  dux 
baplizatus  est  a  venerabili  Methodio  episcopo  in  Moravia.  Fontes  rerum  Bohemi- 
carum,  tom  II,  s.  i8.  W  innem  miejscu  powiedziano:  an.  894  Boriwoj  baptisatus 
est  primus  dux  sanctae  fidei  catholicus.  Cosma,  Fontes  rerum  Bohemicarum,  II, 
s.  27.  W  którymże  mianowicie  roku?  Bobrowski  chrzest  Borzywoja  oznaczał  pod 
r.  870—880;  Szafarzyk  pod  r.  871  (Star.  SI.  §  39,  s.  448);  Tomek  pod  r.  873 
(Deje  KraloYst.  Cesk.  s.  38),  ale  to  nie  podobne  do  prawdy,  bo  Metody  aż  do 
roku  874   zostawał  w  więzieniu   niemieckiem   w  Szwabach.     Zatem  podobniejsze   do 


^     lis     -^ 

dawna  do  chrześciaństwa  przez  misyonarzy  rzymsko -niemieckich, 
a  nareszcie  przez  apostołów  słowiańskich,  którzy  po  przybyciu 
do  jMorawii  w  r.  863,  roszerzyli  swa  naukę  i  w  Czechach.  Świadczą 
o  tem  kaplica  ś.  Klemensa,  w  uczczenie  męczennika  papieża  tegoż 
imienia,  zbudowana  w  Lutomyślu,^"-)  tudzież  kościoły  pod  wezwa- 
niem ś.  Klemensa  w  Lewym-Hradcu,  na  Wyszogrodzie  i  w  sie- 
dłe  książęcem  na  łewym  brzegu  Włtawy,  za  najstarszy  w  Cze- 
chach kościół  uważany.'*^) 

3.     Intrygi  przeciw   Metodemu  i    powtórne    Wezwanie   go    do    Rzymu    1*. 

879.     Usprawiedliwienie.     Wiching   biskup  nitrański  fałszuje    pismo    Jana 

VMI.     List  papiezki  r.  881  wykrywa  zbrodnię.     Śmierć  Jana   VIII    r.  882. 

Metody  karci  Wichinga. 

Przyznanie  przez  arcybiskupa  salcburgskiego  prawa  papieża 
na  dyecezyą  Pannońską,  nie  zobowiązywało  jeszcze  biskupów  pas- 
sawskiego  i  regensburgskiego  do  zrzeczenia  się  swych  praw, 
pierwszego  na  dyecezyę  Morawską,  drugiego  na  dyecezyę  Cze- 
ską. —  Metody  więc,  pozbywszy  się  kłopotu  ze  strony  ducho- 
wieństwa salcburgskiego,  nie  uniknął  zatargów  z  duchowieństwem 
passawskiem  i  regensburgskiem.  Powodzenie  Metodego  zależało 
nietylko  od  papieża,  ale  bardziej  jeszcze  od  życzliwości  księcia 
Świętopełka.  Lecz  książę  ten,  dbając  więcej  o  swą  władzę  i  in- 
teresy osobiste,  niż  o  sprawę  narodu,  nie  troszczył  się  o  utwier- 
dzenie w  państwie  IMorawskiem  obrządku  słowiańskiego  i  obez- 
pieczenie  przez  to  ludu  swego  od  wdzierstw  duchowieństwa  nie- 
mieckiego. W  tym  względzie  Świętopełk  stał  niżej  od  poprze- 
dnika swego  księcia  Rościsława,  który  całą  duszą  przylgnąwszy 
do  kościoła  narodowego,  wspierał  go  w  sposób  najszlachetniej- 
szy.^^)    Korzystając  z  usposobienia  Świętopełka,  księża  niemieccy 

prawdy  zdanie  historyków,  utrzymujących,  że  chrzest  Borzywoja  odbył  sie  w  latach 
878 — 880,  może  nawet  później.     Dudik,  Miihrens  Gesch.  I,  str.   230. 

*^)  W  kaplicy  lutomyślskiej  miały  być  złożone  relikwije  ś.  Klemensa.  (Sza- 
farzyk,  Star.  Sł.  §  39,  s.  449).  Wyżej  wskazaliśmy,  że  według  podania,  relikwije 
ś.  Klemensa  czasowo   także  spoczywały  w  kaplicy  w  Oswetimanach,  w  Morawii, 

■**)     Szafarzyk.    Star.  Slow.  §  39,  s.  449. 

■^^)     Palacki.    Dejiny,  tom  I,  s,   152,  '?- 

8* 


—     it6     — 

potrafili  zaskarbić  jego  względy,  a  znalazłszy  na  dworze  jego 
przyjęcie,  rozpoczęli  intrygę  przeciw  Metodemu.'"')  —  Potakując 
słabostkom  Świętopełka,  grubijanina  i  do  rozpusty  skłonnego, 
księża  niemieccy  podstępnym  sposobem  i  ciągiem  pochlebstwem 
podszczuwali  go  przeciw  Metodemu.'*")  Niedość  tego,  aby  jeszcze 
więcej  Metodego  w  oczach  księcia  i  papieża  poniżyć,  księża  nie- 
mieccy upewniali  Świętopełka  jakoby  Metody  szerzył  schyzmę 
i  rozpuszczali  wieści,  że  niby  papież  odjął  Metodemu  zarząd  ko- 
ścioła, poruczając  władze  duchowieństwu  niemieckiemu.'* 'j  Na- 
koniec  biskupi  niemieccy  skarżyli  się,  że  w  nabożeństwie  i  nau- 
czaniu I^Ietody  umyślnie  używa  barbarzyńskiego  Słowian  języka 
dla  tego,  aby  tem  łatwiej  mógł  rozszerzać  błędy,  któremi  wię- 
ksza część  Greków  zarażoną  była,  a  szczególnie  co  do  pochodze- 
nia Ducha  Świętego  i  że  śpiewając  Credo  nie  dodaje  ,.filioque," 
jak  to  czyniono  zwykle  w  kościele  niemieckim.^'') 

Wobec  podobnych  intryg,  kŚwiętopełk  zachwiawszy  się 
w  zaufaniu  do  prawowńerności  Metodego,  posłał  księdza  Jana,  Sło- 
wianina z  Wenecyi,  tego  samego,  który  używany  był  przez  Świę- 
topełka przy  zawarciu  przymierza  w  Forhejm.ie,  aby  u  Jana  VIII 
wyjednał  rozpoznanie  sprawy. 

Chociaż  papież  Jan  VIII  osobiście  znał  Metodego  i  nie  wąt- 
pił w  jego  prawowierność,  ale  uwzględniając  skargę  duchowień- 
stwa  niemieckiego  i  życzenie  księcia  Świętopełka,   wezwał  arcy- 


*5)     żywot  Metodego.,  rozdz.   12.     Legenda  Moravica,  cap.   10. 

*'^)  ,Oni  (książęta  niemieccy},  pochlebstwem  oszukując  Świętopełka,  barba- 
rzyńcę, nienawidzącego  cnoty,  uczynili  go  zwolennikiem  własnych  poglądów.  On 
fSwiętopelk),  niewolnik  rozkoszy  żeńskich,  tonący,  w  błocie  postępków  gnuśnych, 
czyż  mógł  nie  oddać  się  im  raczej,  otwierającym  drogę  do  wszelkich  namiętności, 
aniżeli  Metodemu,  który  karcił  wszelkie  rozkosze,  szkodliwe  duszy.  . .  Takim  sposo- 
bem zepsuty  przez  nich  Świętopełk,  nie  zwracał  uwagi  na  przestrogi  Metodego, 
względem  którego  jako  wróg  postępował.  .  ."  Legenda  Bółgarska,  o  życiu  ś.  Kle- 
mensa, biskupa  bółgarskiego,  caput  5. 

^')  Nam  papież  władzę  dał,  a  tego  każe  wygnać  precz  z  jego  nauką  Żywot 
Metodego,  12. 

*"*)  O  powyższem  oskarżeniu  Metodego  przi,z  biskupów  niemieckich  dowia- 
dujemy się  z  listu  Jana  VIII  do  Metodego  pisanego  18  Czerwca  r  879.  Doda- 
tek I,  N.   13. 


—     117     - 

biskupa  morawskiego,  aby,  dla  usprawiedliwienia  się  z  potwa- 
rzy  na  niego  miotanych,  stawił  sie  niezwłocznie  w  Rzymie,^^) 
a  Świętopełkowi  odpisał,  aby  trzymał  się  zasad  wiary  według 
tego,  jak  kościół  rzymski  ustanowił.  Względem  zaś  nauczania  Me- 
todego w  inny  sposób,  aniżeli  przy  wyświęceniu  na  biskupa,  on 
złożył  ustne  i  piśmienne  przed  stolicą  apostolską  zobowiązanie,  Jan 
VIII  wyraziwszy  zdziwienie  (valde  miratur),  oświadczył,  że  wezwie 
Metodego  do  Rzymu,  dla  wylłómaczenia  się  z  uczynionycli  mu 
zarzutów.^") 

Posłuszny  rozkazom  stolicy  apostolskiej,  Metody,  w  towa- 
rzystwie dodanego  mu  urzędnika  księcia  morawskiego  Szyszmana 
(Semisisna)  udał  się  do  Rzymu,  w  końcu  r.  879.  Tam  przed  sy- 
nodem, z  biskupów  złożonym,  arcybiskup  morawski  wyznał,  iż 
wierzy  mocno  w  pochodzenie  Ducha  świętego  od  Ojca  i  Syna, 
ale  że  symbol  wiary  tak  przy  mszy  śpiewa,  jak  go  podał  sobór 
Nicejski,    nie    czyniąc    najmniejszej    odmiany."^')     Względem    za- 


*^)  w  liście  18  Czerwca  papież  w  końcu  dodał:  „dowiadujemy  sie,  że  mszę 
śpiewasz  w  barbarzyńskiej  mowie  słowiańskiej,  lecz  przez  biskupa  ankonitańskiego, 
Pawia  zabroniliśmy  celebrować  we  wzmiankowanej  mowie  msze  święta,  która  tylko 
po  łacinie  lub  po  grecku  śpiewać  dozwala  się.  —  Kazanie  zaś  i  nauczanie  ludu  od 
ciebie  zależą  zupełnie."  Patrz  Dodatek  I,  N.  13.  Erben  N.  42.  Wzmiankowanego 
wyżej  listu  papiezkiego,  przez  Pawła  biskupa  posłanego  Metodemu,  dotąd  nie  zna- 
leziono i  w  jakim  czasie  mógł  być  posłany,  niewiadomo,  A  jednak  na  tej  luźnej 
wzmiance  niektórzy  badacze  opierają  się,  twierdząc,  że  Jan  VIII  zabronił  Metodemu 
odprawiać  nabożeństwo  po  slowiańsku,  na  co  jednak  Metody  nie  zważał.  Być  może, 
że  pod  naciskiem  ciężkich  bardzo  okoliczności,  w  jakich  Jan  VIII  często  znajdywał 
się,  był  on  zmuszony  do  stawienia  pozornych  przeszkód  odprawiania  mszy  w  mowie 
słowiańskiej,  lecz  czyny  jego  pontyfikatu,  i  każdy  raz  usprawiedliwienie  zasad  Me- 
lodeoro  wskazują,  że  w  gruncie  on  byt  przychylnym  słowiańskiej  liturgii  i  skutecznie 
jej  bronił  przeciw  natarczywości  wrogów. 

50)     List  18  czerwca  879  r.;  patrz  Dodatek  I,  N.   13. 

'^')  Credo  począł  śpiewać  przy  mszy  kościół  grecki  od  początku  VI  wieku, 
W  lat  kilka  potem  przyjął  je  kościół  hiszpański,  jako  protestacyę  przeciw  panują- 
cym na  ów  czas  w  tym  kraju  Wissygotom,  a  koncylimn  Toledańskie  w  r.  589  dołć-' 
żyło  wyraz  ,,filioque",  który  wkrótce  cala  Francya  i  Niemcy  przyjęły.  We  Włoszech 
Credo  w  IX  w.  przy  mszy  nic  było  jeszcze  śpiewane.  Aby  dać  dowód,  jak  w  tym 
względzie  stolica  apostolska  była  pobłażającą,  przypomnimy,  iż  w  r,  1595  papież 
Klemens  VIII  pozwolił  rusko-polskiemu  kościołowi,  przystępującemu  do  unii,  opusz- 
czać we  mszy  wyrażenia  „i  od  syna",  byle  tylko  wierzyli  w  pochodzenie  Ducha 
Świętego,  jak  wierzy  kościół  katolicki,   —  Rettcl.    Cyryl  i  Metody,  str.   118. 


—     ii8     — 

rzutu  Niemców  o  używanie  w  służbie  Bożej  barbarzyńskiego  ję- 
zyka Słowian,  Metody  opierając  sie  na  powadze  brata  swego 
ś.  Cyryla,  pamięć  którego  wysoko  szanowano  w  Rzymie,  tłó- 
maczyl  się  przed  synodem,  że  pismo  słowiańskie  wynalezione 
i  kształcone  przez  tak  świętego  męża  przestało  być  barbarzyń- 
skiem,  że  używanie  ksiąg  ducliownycli,  jak  równie  przy  mszy 
świętej,  nie  sprzeciwia  się  Pismu  świętemu,  że  w  kościele  wscho- 
dnim Ormianie,  Chaldeje,  Kopty  używają  własnej  mowy,  co  nie 
przeszkodziło  im  wydać  z  pośród  siebie  wielkicli  świętych,  i  że, 
nakoniec,  lud  słowiański,  od  łat  dziesięciu  przyzwyczaiwszy  się 
do  nabożeństwa  we  własnym  języku,  nie  odstąpiłby  go  bez  żalu. 
Tak  mocne  argumenty,  oraz  wzgląd  na  współczesne  wyłamywa- 
nie się  z  pod  władzy  papiezkiej  Bółgarów  i  Serbów,  pobudziły  sy- 
nod biskupów  do  zupełnego  usprawiedliwienia  Metodego.  W  sku- 
tek tego  papież  Jan  VIII  w  Czerwcu  r.  880  pisał  do  Świętopeł- 
ka: „Arcybiskupa  waszego  Metodego  przed  zebranymi  bisku- 
pami rozpytywaliśmy  się:  czy  prawowierny  symbol  wiary  tak 
wyznaje  i  przy  mszy  świętej  tak  śpiewa,  jak  święty  kościół 
rzymski  ustanowił?  A  ponieważ  we  wszystkich  kościelnych  nau- 
kach i  zasadach  uznaliśmy  go  prawowiernym,  odsyłamy  go  wam 
dla  rządzenia  powierzonym  mu  przez  Boga  kościołem  i  rozkazu- 
jemy, abyście  go,  jako  własnego  pasterza,  z  należytą  czcią,  usza- 
nowaniem i  uprzejmością  przyjęli,  ponieważ  mocą  naszej  władzy 
apostolskiej,  arcybiskupią  godność  jego  potwierdzamy.  Rozka- 
zujemy, aby  wszyscy  kapłani,  diakoni  i  wszelkiego  stopnia  du- 
chowni Słowianie,  czy  też  jakiegokolwiek  bądź  pochodzenia,  któ- 
rzy się  w  granicach  państwa  twego  znajdywać  mogą,  byli  we 
wszystkiem  posłuszni  i  poddani  bratu  naszemu,  arcybiskupowi 
waszemu.  Pismo  słowiańskie,  wynalezione  niegdyś  przez  ś  Kon- 
stantego filozofa,  polecamy  do  chwalenia  Boga  i  w  tymże  języku 
niech  będą  opowiadane  modlitwy  i  dzieła  Chrystusa,  ponieważ 
nie  tylko  w  trzech,  lecz  we  wszystkich  językach  chwalić  Pana 
Pismo  święte  naucza.  Nie  sprzeciwia  się  bynajmniej  ani  praw- 
dziwej wierze,  ani  nauce  kościoła,  aby  msza  święta  w  języku  sło^ 


—     119  .— 

wiańskim  była  śpiewana,  aby  w  tym  jeżyku  była  czytana  ewan- 
gelia, dobrze  tłómaczona  i  inne  ustępy  z  Pisma  świętego  Starego 
i  Nowego  Testamentu,  tudzież  wszelkie  godziny  śpiewane:  po- 
nieważ Ten,  który  stworzył  trzy  główne  języki:  łiebrajski,  grecki 
i  łaciński,  stworzył  i  wszystkie  inne  na  cześć  i  cliwałę  Jego. 
Rozkazujemy  także,  ażeby  we  wszystkich  kościołacli  ziemi  wa- 
szej, dla  większego  uczczenia,  ewangelia  najpierw  czytana  była  po 
łacinie,  potem  po  słowiańsku,  głośno  w  obec  ludu,  wyrazy  zaś 
łacińskie  niezrozumiałe  objaśniać  jak  w  którym  kościele  wypa- 
dnie. A  jeśli  się  tobie  (Świętopełkowi),  lub  przybocznym  twoim 
więcej  podobała  msza  łacińska,  polecamy,  aby  msza  łacińska 
dla  ciebie  solennie  była  odprawiana."  5-)  List  ten,  mając  głó- 
wnie na  celu  usprawiedliwienie  nauki  Metodego,  zawiera  także 
postanowienie  papiezkie  o  naznaczeniu  w  pomoc  Metodemu  no- 
womianowanego  biskupa  nitrańskiego  Wichinga,  któremu  papież 
rozkazuje  być  we  wszystkiem  posłusznym  swemu  arcybiskupo- 
wi.'^'') Naznaczenie  Wicłiinga,  rodem  Szwaba,  przyjaciela  osobi- 
stego wielkorządzcy  Karyntii  Arnulfa,  poplecznika  biskupów  nie- 
mieckicłi  i  samego  Świętopełka,  który  nie  lubił  Metodego,  — 
trudne  jest  do  wytlómaczenia.-^*)  Rozległość  arcybiskupstwa  Mo- 
rawsko -  Pannońskiego,  według  powszechnego  mniemania,  ma 
usprawiedliwiać  dodanie  w  pomoc  Metodemu  dwóch  sufraganów, 
z  których  jeden  był  biskup  Nitry,  Wiching,  a  wybór  drugiego 
miał  później  nastąpić.  Ale  Jan  VIII  mógł  wiedzieć  dokładnie,  że 
naznaczenie  do  kraju  słowiańskiego  na  biskupa  Wichinga,  było 
to  samo,  co  wilka  do  owczarni  wpuszczać.  Wypada  jednak  zwa- 
żać na  trudne  okoliczności,  w  jakich  znajdował  się  wówczas 
Jan  VIII,  aby  pojąć,  że  broniąc  Metodego  całą  potęgą  swej  wła- 
dzy, Jan  VIII  musiał  uwzględniać  i  wrogów  jego.     PrawJopodo- 

62)     W  Dodatku  I,  N.  14. 

5»)     Tam/.e. 

•''')  W  tem  upatrują  niektórzy  pisarze  widoki  polityczne  Jana  VI[I  i  ustęp- 
stwo na  korzyść  Niemców,  nie  troszcząc  sie  bynajmniej  o  Metodego  i  kościół  sło- 
wiański. Ławrowskij.  KiipiLT.iTj  ii  Meoojitt,  KaK7>  npaBOC.iaBiiLTc  nponoBfc.iiiiiKii 
y  aana^iHbiNT,  c,iaBain>.     Charków,  1883. 


120        — 

bnie  wirc,    że  naznaczenie  Wichins^^a    było  ustępstwem  Niemcom 
i  samemu  Świętopełkowi.     Wreszcie  o  zamiarach    papiezkich  do- 
kumenty milczą,  a  podania  słowiańskie  w  naj wdzięczniejszy  spo- 
sób przechowały  pamięć  o  czynach   papieży  na  korzyść  słowiań- 
skiego  kościoła  i   pasterza    jego   ś.  Metodego.'"')    Bądź   co   bądź 
powracał    Metody  do  Morawy   jako    naj  prze  wielebniejszy  arcybi- 
skup  świętego    liościoła    morawskiego,-^")    który  w  ciągu    i6   lat 
(863—880)    pozbawiony    był    organizacyi  duchownej.     Teraz  do- 
piero otwierały    sie    widoki    ustanowienia  hierarchii  słowiańskiej 
i  utwierdzenia    obrządku    słowiańskiego    w    związku    z  kościołem 
rzymskim,    a  przez  to  usunięcia  wpływu  niemieckiego  na  rozwój 
cywilizacyi    Słowian.     Niemcy    dopuścić    tego    nie    życzyli.     Wi- 
ching  nie  waliał  sie  nawet  jąć  sie  zbrodni,  byle  nie  dopuścić  po- 
jednania Świętopełka   z   Metodym.     Knując  wiec    zamachy  prze- 
ciw Metodemu,  Wiching  urządził  tak,  aby^  wzmiankowany  wyżej 
list  papiezki,   który  miał  być  przez  Szyszmana  wręczony  Święto- 
pełkowi, nie  doszedł  do  niego.     Natomiast   księciu  wręczony  zo- 
stał zupełnie  odmiennej  treści  list,    przez  samego  Wichinga  sfał- 
szowany.    Falsyfikat  ten  nie  zachował  się  do  naszych  czasów,  ale 
zbrodnicze  Wichinga    zamiary    poniżenia    arcybiskupa  Metodego 
w  oczach  Świętopełka  i  ludu   morawskiego   odkrywają    się  z  pó- 


5'>)  Profesor  kijowski  Woronow,  dzieło  którego  o  źródłach  do  historyi  śś.  Cy- 
ryla i  Metodego,  wysokie  uznanie  w  Rosyi  zyskało,  tak  się  wyraża:  „KpiiTHKU  lic 
oópaiii-ia  BiiHMaiiiaa  na  caMoe  Ba/ixiioe  oocTa/iTe.ibCTBO,  na  rojioci.  cjianaHCKaro 
npejania  ...  Bi.  06011x1.  npocTpaiinb]X7,  ;KiiTi>ixT.  CMaBfliiCKiix'i.  anocTO.ioBT.  u  bo 
Bctxi.  jpyriiKT.  cjaBancKiix'b  11010*111111:3x1)  OTiiomeiiia  nam.  kt.  KiipiLi.iy  u  Me- 
ooxm  npejCTaB.MioTCii  b'i,  Bbicmoii  cienenii  coMyBeTBcniiHMH;  nanu  y6-ia>KaH)TCfl 
Kam.  BucoKie  noKpoBiiTe.iii  CBiiTbix7.  nepBoyHiiiejieii  n  BecbMa  ciubiio  BbiCTaB.ifl- 
eica  HXT.  coHyBCTBie  h  samnia  c.iaBłincKaro  dorocMy/Keni/i.  IIo  bcŁmt.  otiimt. 
iicTOHnHKa.MT.  naua  ojGópnen.  nepeBoji.  CBflui:enHbiXT.  Knun.,  ocBfluiaen.  cjiaBflH- 
CKia  Kniiru,  paspfcuiaeTi.  c.iaBflncKyio  CjiyncSy,  jocTofino  HecTByen.  cb.  nepBoyiii- 
Tc.icii  3a  11X1.  nojBuni  Mn  c.iaBancTBa,  cianoBnicii  na  nxi.  CTopony  npoTHBi. 
nn.iaTniiKOBi,  11  npoK-imiaeTi.  noc.ii.,iniixi..  ficiio,  mto  bi.  ciaBuncKiwi.  npejani- 
>ixi.  nancTBo  siaim.ioch  6c3ynpc'nibi>n.  bi.  oTiiomcniii  ki.  ciaBancKoii  uepKBii 
II  ocTaBH.io  nocji;  ce6fl  joópyio,  cbIit.iyio  naMaib.  A.  Woronow.  r.iaBnfcfiiuie 
iicTOMiiiiKii  xisi  ncTopiii  CB.  Kiipii.i.ia  11  Meon.ua."  Kijów  r.  1877  str.  269. 
^'*J     Keverendissimus  episcopus    sanct:ie  ecclesiae  moraviensis. 


121        

źniejszej  korespondencyi,  o  której  wnet  powiemy.     Zbałamucony 
tym  falsyfikatem  Świętopełk,  czyż  mógł  nie  zacłiuiać  sie  w  pra- 
wowierności  Metodego  i  nie  podejrzy wać  go  w  lierezyi,  czytając 
pismo  doręczone  mu  od  samego  niby  papieża?    Stronnictwo  nie- 
mieckie w  Morawii  tryumfowało.     Metody  poniżony,  przeczuwał 
jakieś    podejście,    mógł    nawet    stolice   apostolską   o  nieszczerość 
posądzać  i,  dla  wyjaśnienia  swego  położenia,  wszedł  w  bezpośre- 
dnią korespondencye  z  papieżem.    Tu  dopiero  odkrył  sie  bezecny 
podstęp  Wicliinga.     Na  pisma    Metodego,    Jan  VIII    listem  dnia 
23  Marca  r.  881,    pocieszając    go   i    dziękując  mu  za  zacłiowanie 
prawowierności,    zapewnił  o  wysokim  dlań  szacunku,    a    wyraża- 
jąc   swoje    współczucie    cierpieniom   jego,    zapewniał,    że    oprócz 
wiadomości  listu  do  księcia  Świętopełka  posłanego,    żadnego  in- 
nego listu  ani  do  Świętopełka,  ani  do  tego  biskupa  jawnie  lub 
sekretnie  nie  pisał,   a  tem  mniej  zasługuje  na  wiarę,  jakoby   te- 
mu   biskupowi    dane    były   jakiekolwiek   polecenia.     Przytem 
Jan  VIII  dodał,    że    wszystko,    co    wzmiankowany    biskup 
przeciw    swemu  zwierzclinikowi  uczynił,    będzie  w  obecności  pa- 
pieża prawnie  rozpoznane,   a   upór  jego  (biskupa)  powściągnąć 
wyrokiem  sądu   nie  omieszka.^')     Mowa  o  wzmiankowanym  wy- 
żej biskupie    tyczy   się    niezawodnie  Wicłiinga,    bo    innego   pod 
zwierzchnictwem  Metodego,  oprócz  biskupa  Nitry,  nie  było.    Nie 
spieszył  on  jednak  do  Rzymu,    gdzie    go    czekał   sąd  i  bez  wąt- 
pienia wyrok  potępiający.  —  Tymczasem  zaszłe  w  Italii  zaburzenia, 
napad  straszny  Saracenów,   a  nareszcie  zamordowanie  Jana  VIII 
w  Grudniu  r.  882,^^)  wybawiły  Wicłiinga  z  kłopotu,  a  Metodego 
pozbawiły  gorącego  obrońcy.     Będąc  jednakże   przekonanym,  że 
u  stolicy    apostolskiej    posiada    zupełne    zaufanie  i  że  energiczne 
wystąpienie    przeciw   knowaniom  Wicliinga  stawało  się  koniecz- 
nem dla  utrzymania    powagi    arcybiskupiej  i  dobra   kościoła  sło- 
wiańskiego. Metody  ujął  w  karby  posłuszeństwa  Wicliinga,   rzu- 


6')     w  dodatku  I,  N.   15. 

fs)     Dudik.    Mahr.  Gesch.   I,  251, 


cił  na  niego  klątwę  tern  łatwiej,  że  Świętopełk,  gotując  się  do 
wojny  z  Arnulfem,  nie  byl  w  stanie  bronić  poplecznika  Arnulfo- 
wego  Wichinga,'^")  Znikł  on  z  Morawii  na  czas  wojny  i  aż  do 
śmierci  Metodego  nie  powriicćil.  Metody  zyskał  cliwilę  swobo- 
dną do  dalszej  pracy  w  powierzonej  mu  przez  Boga  i  stolicę  apo- 
stolską metropolii. 

§  40. 

Państwo  Wielkiej   Morawii   i   los   kościoła  słowiań- 
skiego w  latach  882—894. 

I.    Wpływ  potęgi   morawskiej  na    losy    Słowian   nadłabskicłi,   pomorskich 
i  czeskich. 

Od  zawarcia  traktatu  w  Forheimie  (r.  874)  Ludwik  Niemie- 
cki nie  mógł  już  przedsiębrać  wypraw  wojennych  w  celu  ujarz- 
mienia Słowian  nadłabskich  i  pomorskich.  Siły  państwa  niemie- 
ckiego, wyniszczone  w  niepomyślnych  wyprawach  przeciw  Świę- 
topełkowi i  sprzymierzonym  z  nim  Słowianom,  nie  wystarczały 
nawet  do  utrzymania  porządku  w  państwie  Niemieckiem,  targanem 
wewnętrznemi  zamiieszkami  nietylko  możniejszych  książąt,  ale,  co 
gorsze,  w  samej  rodzinie  królewskiej,  aż  do  buntów  przeciw  Lu- 
'dwikowi  własnych  jego  synów\  Po  granicy  ze  Słowianami  toczyły 
się  wprawdzie  drobne  utarczki.  Następca  „księcia  serbskiej  gra- 
nicy" Takulfa,  markgraf  Ratulf  wdzierał  się  do  serbskich  ziem 
nad  Solawą,  zdołał  nawet  upokorzyć  Serbów  i  Susłów  w  r.  874, 
ale  to    do    niczego    nie    doprowadziło.^)     Życie  całe  król   Ludwik 


5»)  Legenda  Bółgarska.  Vita  s.  Clementis,  cap.  7  wzmiankuje.  Bi^^uo^, . . . 
-apd  Tou  Msf/odiou  ruJ  rwy  d.vaMti.aToc  lara^a  -Kapn^ozi-^Ta  ...  a  Methodio  ana- 
themati  satanae  traditum.  —  Bilbasow.  Kiipii.ijn.  H  MeooAiii-  H,  s.  283.  Według 
legendy  Morawskiej,  cap.  II,  Metody  wyklal  nawet  Świętopełka  z  jego  satelitami. 
Bilbasow.    11,  s.  235. 

')  A.  874,  Sorabi  et  Siusli  vicini  Tbacluilfo  defuncte  defecerunt,  quorum  au- 
daciam  Ratolfus,  Thachulfi  successor,  ultra  Salam  (liuium  nicnsc  Januario  profectus 
praedis  et  incendiis  sine  bcUo  compresserunt  et  eos  sub  servilium  redegerunt.  Annal. 
Fuld.  apud.  Piiiumer.  Eegesta  p.  23.  Ale  w  r.  877  Linones  et  Siusli  trybutu  od- 
mówili, za   co  Ludwik   II  musiał  ich  znowu  do  uległości  zmuszać      Ibid.  p.  23. 


—     123     — 

Niemiecki  pracował  nad  ujarzmieniem  Słowian  orężem,  polityl<^ 
i  przez  kościół,  a  nakoniec  po  36  latacli  panowania,  zniewolony 
był  patrzyć  na  upadek  powag-i  swej  między  Słowianami.  Tak 
się  okoliczności  zmieniły!  Następca  jego  Ludwik  III  (876-882) 
próbował  serbskie  plemię  Susłów  i  nadłabskicłi  Chełmianów  (Li- 
nones)  zmusić  do  płacenia  daniny  (r.  877)  ale  daninę  Serbowie 
składali  wtedy  już  Morawianom.-)  Słowianie  dolnej  Łaby,  pojąwszy 
zamiary  Niemców  i  korzystając  z  icłi  osłabienia,  porozumieli  się 
z  Normanami  i  podczas  napadu  ostatnicli  na  Nordalbingiję,  pomogli 
im  do  odniesienia  nad  Saksami  niedaleko  Łaby,  2  Lutego  r.  880, 
ogromnego  zwycięztwa,  o  którem  kilka  wieków  wspominano,'^)  — 
Wnet  po  tej  klęsce  Saksów,  Czecliowie,  Serby  i  Głomacze  wspól- 
nemi  siłami  uderzyli  na  Turyngiję,  markgraf  l<tórej  Popp  bronił 
stanowiskswycli  nad  Solawą  r.  880.'*)  Inne  ludy  słowiańskie,  dalej 
od  granic  niemieckich  bytujące,  jak  Lutyki,  Milczanie,  Łużyczanie, 
pod  zasłoną  potężnego  państwa  Morawskiego  i  oręża  Obodrytów 
zupełnego  pokoju  używały.  Najwięcej  jednak  ze  zwycięztw  Świę- 
topełka skorzystali  Czecłiowie.  Podzieleni  na  małe  plemiona,  po- 
waśnione  między  sobą,  Czecłiowie  nie  uniknęliby,  zapewno,  roz- 
szarpania icli  ziemi  częściami,  podobnie  do  tego  jak  już  półno- 
cno-zacliodni  zakątek  icłi  kraju,  Wunsidelsko,  przez  „księcia 
serbskiej  granicy",  Takulfa  zabrany  został.  Z  tego  powodu  Ta- 
kulf  mianował  się  „de  Bołiemia  comes"  t.  j.  tej  części  Bołiemii, 
którą  opanował  (849-873).'*) —  Zwycięztwa  Świętopełka  i  pokój 


2;  Thietmar,  pisząc  o  kraju  w  klórym  mieszkał,  t.  j ,  o  tak  zwanej  Marchii 
Turyngskiej,  wyrażał  sie:  Boenii,  regnante  Zuetepulco  duce,  ąuondam  fuere  principes 
nostri.  Huic  a  nostris  parentibus  quotanis  solvitur  census  et  episcopos  in  sua  regione 
Marierun  dicta  habuit.    Clironic  lib.  VI.  cap    60. 

^)  W  tej  bitwie  ze  strony  Niemców,  w  liczbie  sześciu  poleglycli  biskupów 
i  12  grafów,  Marąuardus  episcopus  . .  .  occisus  est  a  Slayis.  Annal.  Hildesłieim.  M. 
G.  IX,    831.     Annal.    Fuld.    an.   880.  —  Porów.   Wigger,     Meklenb,  Anna!,  str.  20. 

^)  A.  880,  Sclawi,  qui  vocantur  Dalmatii  (Dalemińcy),  et  Bohemi  atque  Sorabi 
ceterifiue  circumcirca  vicini  Turingios  iavadere  nituntur  et  in  Sclavis  circa  Salam 
fluvium  Thuringiis  fidelibus  incendia  exercent.  Quibus  Poppo,  comes  et  dux  S  o  r  a- 
bici  limitis,  occurrit  et  ita  prostravit,  ut  nuUus  de  tanta  multitudine  remaneret. 
Annal  Fuld.  an   880;   Regino  .\r.  O.  T.  605.     Eaumer,   Regesta,  p.  24. 

^)     O  Wunsidelbku  patrz  tom  II  s.   214.     O  Takultie  wyżej  §  36  s.  6^, 


224       

W  Forhejmie  (874)  wstrzymały  parcie  sie  Niemców  do  Czech, 
a  związek  malżeńi>ki  Świętopełka  z  siostrą  Borzywoja  jeszcze  wię- 
cej zbliżył  Czechów  do  Morawianów.  Ale  największem  dobrodziej- 
stwem dla  Czechów  było  wprowadzenie  przez  apostołów  słowiań- 
skich chrześciaństwa,  przez  to  bowiem,  nietylko  usuwał  się  wpływ 
misyonarzy  niemieckich,  lecz  i  wytwarzało  się  zbliżenie  pobra- 
tymczych ludów,  w  imię  wspólnej  idei  religijnej  i  obrony  naro- 
dowej. Świętopełk,  jako  zręczny  polityk  i  zwycięzca,  a  przytem 
z  przodków  już  chrześcianin,  stanął  na  czele  związku,  do  którego 
najbliższy  sąsiad  Borzywoj  nie  mógł  nie  przystąpić  bez  ubliżenia 
własnym  i  narodu  swego  interesom.  Tym  sposobem  wytwarzała 
się  pierwsza  w  Słowiańszczyźnie  monarchija  chrześciańsl<a,  z  or- 
ganizacyą  państwową  i  kościołem  narodowym,  sięgająca  grani- 
cami aż  pod  Magdeburg,  do  Odry  i  źródeł  Wisły.  A  coby  się 
działo  dalej  nad  Wisłą  i  Wartą,  —  dzieje  o  tern  milczą,  bo  osia- 
dłe tam  ludy,  niedotknięte  jeszcze  napadami  Niemców,  nie  czuły 
potrzeby  organizowania  się  w  związki  państwowe. 

2.    Napad  Świętopełka  na  Markę  Wschodnią  r.  882.     Wojna  jego  z  Ar- 

nulfem   p.  884.     Przymierze  w  Kónigstetten    i   przyłączenie    Pannonii    do 

iVlorawii    884,     Wygnanie    z    Wiślicy    księcia    Wyszewita    (884 — 5).  — 

Wzrost  państwa  ..Wielkiej  Morawy". 

Osiem  łat  już  z  górą  Morawianie  cieszyli  się  spokojem  (874 
do  882).  Świętopełk  organizował  państwo  Morawskie,  a  Metody 
szerzył  chrześciaństwo  i  cywilizacyę,  zaprowadzając  pismo  sło- 
w^iańskie.  Pokój  zdawał  się  być  trwałym.  Zakłóciły  go  niespo- 
dziewanie wypadki,  zaszłe  w  Niemczech  po  śmierci  króla  Lu- 
dwika III  (r.  882). 

Nowoobrany  ce.sarz,  Karol  Otyły  (882—887),  nielubiony  po- 
wszechnie w  Niemczech,  szczególnie  nienawidzony  był  przez  wiel- 
korządzcę  Karyntyi  i  Pannonii  Arnulfa,  który  sam  marzył  o  ko- 
ronie cesarskiej.  Będąc  w  duszy  wrogiem  Świętopełka,  Arnułf 
mienił  się  być  jego  przyjacielem,  w  nadziei,  że  potęga  Święto- 
pełka, może  być  mu  pomocą  w  zamiarach  przeciw  Karolowi  Oty- 


—     125     — 

łemu,  dla  mocniejszego  zaś  utrwalenia  przyjaźni,  wezwał  on  Świę- 
topełka w  kumy  i  syna  swego,  przez  podchlebstwo,  ,.Zuentibol- 
dem"  oclirzcił.^)  Na  pozór  zgoda  i  przyjaźń  między  sąsiednimi 
władzcami  trwała,  a  jednak  Świętopełk  upominał  Arnulfa,  że  ,.je- 
śli  nie  wyda  mu  wrogów  jego,  przyjaźń  między  nimi  niemożebną 
będzie."  —  Jacyż  to  byli  wrogi?  Przypomnijmy  sobie  grafów 
marki  Wscliodniej  Engelszalka  i  Wilhelma,  którzy  podczas  naja- 
zdu Karlomana  na  Morawiję  w  r.  870  gnębili  Morawianów,  a  po- 
tem, w  czasie  powstania  ich  pod  Świętopełkiem,  zginęli,  prawdo- 
podobnie w  bitwie  pod  Weligradem.  —  Synowie  tych  grafów, 
zazdroszcząc  markgrafowi  Aribo  powierzonej  mu  marki  Wscho- 
dniej, postanowili  orężem  dochodzić  posiadania  jej  jako  posiadło- 
ści, na  Ictórą  rościli  prawo,  tytułem  spadku  po  ojcach.  Z  pomocą 
Bawarów  grafowie  ci  wygnali  Aribo  z  marlci,  lecz  z  rozkazu  ce- 
sarza Karola  Otyłego,  Aribo  został  przywrócony  na  wielkorządz- 
two.  Nie  ufając  jednak  w  dalszą  pomoc  cesarza,  szukał  on  wspar- 
cia u  Świętopełka  i  dał  mu  w  zakładniki  syna  swego  Tzanrika. 
A  gdy  się  okazało,  że  wzmiankowani  grafowie,  ukrywający  się 
u  Arnulfa,  na  życie  Świętopełka  zamachy  knuli,  Świętopełk  przez 
poselstwo,  wysłane  do  Arnulfa,  domagał  się,  aby  wrogów  jego 
oddalił.  Arnulf  uczynić  tego  nie  chciał  Nie  zwlekając  więc  spra- 
wy, Świętopełk  napadł  na  północnym  brzegu  Dunaju  na  przeci- 
wników, pobił  ich,  schwytał  jednego  z  synów  Engełszalka  Werin- 
hara  i  krewniaka  jego  Wezilo,  poczem  oddział  wojska  za  Dunaj 
przeprowadziwszy,  posiadłości  wzmiankowanych  grafów  spusto- 
szył (883\  Potomkowie  Engełszalka  i  W^ilhelma  udali  się  do 
Arnulfa  z  prośbą  o  pomoc.  Świętopełk  zaś,  przypominając  Ar- 
nulfowi  wrogie  zamiary  jego  podwładnych  przeciw  państwu  IMo- 
rawskiemu  i  zdradzieckie  porozumienia  z  Bółgarami,^)  wzywał 
go,  aby  niewinność  swą  w  tych  sprawach  przysięgą  oczyścił.^}  — 


«}     Szafarzyk.     Star-  Slovi'.  §  41.  str,  482.  Annal.  Fuld.  an.  884. 
'')     Wdzieranie  się  Bólgarów    do    posiadłości    morawskich    odnosi    sie    do    r, 
882    —  Dudik  I  256. 

8;     Annal    Fuld,  an.   882. 


- —        126       — 

t)omniemana  przyjaźń  pekla.  Świętopełk  w  tymże  jeszcze  roku 
napadł  na  Pannonije  i  górna  cześć  jej  spustos/yl.  W  następnym 
r.  884,  Świętopełk,  otrzymawszy  posiłki  wojenne  od  Braczysława, 
księcia  władającego  między  rzekami  Sawa  i  Drawą,  wyprowa- 
dził w  pole  tak  liczne  wojsko,  że  według  wyrażenia  latopisca, 
przecliód  wojska  przez  jedno  miejsce  ciągnął  się  od  rana  aż  do 
nocy,")  —  Dwanaście  dni  Świętopełk  pustoszył  kraj  między  rze- 
kami Rabą  a  Innem,  i  dopiero  w  odwrocie  wojsk  jego  Niemcy 
nacierać  zaczęli,  ale  w  bitwie,  zaszłej  nad  r.  Rabą,  w  Pannonii 
Niższej,  Świętopełk  odniósł  stanowcze  zwycięztwo:  dwaj  margra- 
bięta,  Megingosz  i  Pabo  utonęli  w  rzece  Rabie,  mnóstwo  dostoj- 
ników Arnułfa  do  niewoli  zabrano,  a  innych  pokaleczonych  pu- 
szczono swobodnie.  —  Dowiedziawszy  się  o  tem  cesarz  Karol 
Otyły  przybył  do  marki  Wschodniej  i  zwołał  zjazd  w  Konigsted- 
ten,^^)  dla  układów  o  warunlci  pokoju.  —  Świętopełk  przybył 
otoczony  świetnym  orszakiem  i  łaskawie  od  cesarza  został  przy- 
jęty. Przybył  także  książę  Brac/ysław,  ale  o  uczestnictwie  Ar- 
nułfa w  układach  o  warunki  pokoju  wiadomości  nie  znajdujemy. 
Zważając  jednak  na  nieprzyjaźń  do  niego  Karola  Otyłego,  mo- 
żemy przypuścić,  że  od  tralctowania  o  pokój  Arnulf  całkiem 
usunięty  został.  —  Okazawszy  się  powolnym  życzeniom  Święto- 
pełka, Karol  Otyły  zgodził  się  na  ustąpienie  mu  Pannonii  Niż- 
szej, między  rzekami  Rabą  a  Innem,  za  w^yjątkiem  hrabstwa  Du- 
dlejpa,^^)    za  co  Świętopełk  zobowiązał  się  w  ciągu  całego  życia 


^)  Tanta  enim  multitudine  in  isto  itinere  pollebat,  ut  in  uno  loco  ab  ortu 
usque  ad  yesperam  lucis  exercitus  eius  praeteriie  ccrnitur,     Annal  Fuld,  an.  884, 

^°)  W  teraźniejszej  Austryi  Niższej,  niedaleko  111.  Tuln  i  r.  Kuby  (Kambe), 
w  tem  samem  laiejscu,  gdzie  w  oszańcowanym  obozie  Awarowie  stawili  mocny  opór 
Karolowi  W.  w  r.  791  (Eginhard  an.  790).  Według  Pertza  Konigstiidten,  leży 
w  miejscu  starożytnego  Comagenum,  4  mile  od  Wiednia.  Les  Oeuvres  d'Eginhard. 
Paris.   1856  s.  95. 

")  Że  hrabstwo  Ludlejpa,  raczej  żupa  Dudlebska  nad  r.  Kaniżą,  wpadającą 
do  r.  Mury,  należała  do  Arnulfa,  wskazuje  to  późniejsze  nadanie  przez  niego  arcybi- 
skupowi salcburgskiemu  Ditmarowi,  w  r.  891  władzy  in  partibus  sclaviensibus  vero, 
in  comitalu   Dud  lej  pa   vocato,    in    liuginesfelJ,    sicut   Chocil    du.\    (juondam   inibi 


—     127    — 

Karola  Otyłego  nigdy  zbrojną  siłą  do  posiadłości  jego  nie  wkrS,- 
czać.^-)  W  marce  Wschodniej  (Austryi)  utrzymał  się  sprzymie- 
rzeniec Świętopełlca,  Aribo,  a  w  Karyntyi  po  dawnemu  rządził 
Arnulf,  wielce  niezadowolony  z  umowy  w  Konigstedten,  którą 
dopiero  w  następnym  r.  885  dotrzymać  zaprzysiągł. ^•'')  Około 
tego  czasu  i  prawdopodobnie  po  zawarcin  pokoju  w  Konigstedten 
(884),  wszczęła  się  wojna  Świętopełka  z  potężnym  księciem  Wi- 
ślickim. Według  żywociarza  ś.  Metodego,  apostoł  słowiańsk', 
przewidując  wojnę  z  bardzo  potężnym  poganinem  księciem  Wiślicy, 
który  urągał  clirześcianom  i  czynił  im  psoty,  upominał  go  przez 
posłów  aby  się  oclirzcił  dobrowolnie  na  swojej  ziemi,  bo  inaczej 
będzie  do  niewoli  wzięty  i  zmuszony  zostanie  przyjąć  clirzest  na 
obcej  ziemi.     ,.Tak  też  się  stało." '^) 

Dla  objaśnienia  tego  lakonicznego  zapisku  przybywa  na  po- 
moc pisarz  z  połowy  X  w.  Konstanty  Purpurorodny,  według 
wiadom.ości,  którego  z  „niechrzczonycli  mieszkańców  z  nad  Wisły, 


ad  opus  siium  habere  v;sus  est.  Kleimayrn.  Iuvavia.  Anhang.  p.  Ii6...  Tu- 
dzież annalhta  fuldeńslti,  podający  do  wiadomości,  że  w  r.  892  posłowie  od  Arniilfa 
do  Bółgarów,  aby  soli  Morawianom  nie  sprzedawali,  nie  śmiejąc  przechodzić  przez 
ziemie  do  Świętopełka  należące,  musieli  z  kraju  Braczyslawa  dążyć  po  rzekach  Odrze, 
Kulpie  i  Fawie.  Wissi  autem  propter  insidias  Zuentibaldi  ducis,  terrestre  iter  non 
valentes  habere,  de  regno  Brazlavonis  per  fluvium  Odagra,  usąue  ad  Culpam,  dein  per 
fluente  Save  fluminis  navigio  in  Bułgaria  perducti.  Annal.  Fuldens.  an.  892.  — 
Porów    Dudik.  I,  260. 

12)  Zentibaldus  dux  cum  principibus  suis,  sicut  mos  est,  per  manus  impera- 
toris  efticitur,  conlestatus  illis  fidelilatem  juramento  et,  usque  dum  Karolus  vixisset 
nunquam  in  regnum  suum  hostili  exercitu  esset  venturus.  Annal.  Fuld  an.  884. 
Z  tego  chciano  uważać,  że  Pannonia  ustąpiona  była  Świętopełkowi  na  prawie  len- 
nem. Szafarzyk.  Star.  Slow.  §  41  s.  482  cyt.  49.  Ale  Świętopełk  jako  zwycięzca 
Ł  zdobywca  Pannonii ,  nie  miał  lionieczności  zobowiązywać  się  służebnością  lennika, 
„Warunki  pokoju  dyktował  zwycięzca."  Uspienski:  IlepBbm  C.iaBflllCKiii  MOHapxiiJ 
s.  82.  Dodamy,  że  wyrażenie  kroniłiarskie.  o  zachowaniu  przez  Świętopełka  wier- 
ności, ograniczone  warunkiem  nie  wkraczać  za  życia  cesarza  Karola  Otyłego  zbrojnie 
do  posiadłości  jego,  nie  oznacza  jeszcze  przyjęcie  od  cesarza  Pannonii  na  prawie  len- 
nem, wieczyście. 

'•^)  An.  885.  Pace  in  orienle  inter  Arr.oiro  et  Zutntibałdo  . . .  jusjurando 
constatere  firmatur.     Annal    Fuld.  an,  885. 

'■*)  Cytatę  patrz  w  tomie  II  dzieła  tego  ?,  119.  —  Pannoński  Żywot  ś.  Me* 
todego.     Kozdz.    11   według  l^odeksu  moskiewskiego. 


—       12.^       - 

raczej  z  nad  r.  Nidzicy,  przybyło  i  osiadło  nad  rzeką  Zachlumą 
pokolenie  Wyszewita,  syn  którego  Michał  był  prokonsulem  i  pa- 
tryciuszem.'' '•'•)  —  Porównywając  czas  wygnania  przez  Morawia- 
nów  poganina  księcia  Wiślicy  (r,  884 — 885)  z  wiadomością  Kon- 
stantego, zapisaną  około  r.  950,  badacze  zgadzają  sie,  że  ochrzczony 
Michał  Zachlumski  prawdopodobnie  był  synem  pogańskiego  księ- 
cia Wiślicy,  Wyszewita,^**) 

Po  wygnaniu  księcia  Wiślicy,  obszerne  jego  posiadłości  po 
stokach  Karpatów,  tak  zwane  ziemie  Chrobackie,  rozszerzyły 
panowanie  Świętopełka  ku  północy  do  niewiadomej  nam  granicy, 
a  ku  wschodowi  jeśli  i  nie  do  rzeki  Styru,  to  przynajmniej  do  r. 
Stryja J")  W  połączeniu  zaś  nabytku  tego  ze  zdobyczą  Panno- 
nii  w  roku  881,  sięgającej  aż  do  r.  Dra  wy, '^)  państwo  Święto- 
pełka powiększyło  się  we  dwoje.     Niewielkie  księstwo  Morawskie, 


15)  Wiedzieć  należy,  że  pokolenie  prokonsula  i  patrycyusza  Michała,  syna 
Bouazi^obz^Ti,  archonta  Zachlumian,  przeszło  od  niechrzczeńców  mieszkających  nad 
liitT^.ac,  nazywającą  się  Jir^i/.Tj  i  osiadło  nad  rzeką  nazwiskiem  Zachlumą,  Const. 
Porphirog.     De  administrando  imperii.  cap.   33. 

^^)  Nazwa  Dicyke,  bezwątpienia  użyta  zamiast  Nidzica,  nad  którą  leży 
gród  starożytny  Wiślica.  Co  się  tyczy  imienia  liouirZiiour^rj,  to  według  Bielowskiego 
wypadałoby  czytać  Wysławić  lub  Wysław.  (Monumen.  Pol.  I  s,  38),  a  we- 
dług Lelewela  W  y  s  z  e  w  i  t.  Narody  na  ziemiach  słowiańskich  VIII  27  30  s.  686 
i  663,  —  Erat  temporibus  illis  urbs  famosissima  in  regno  Lechitarum,  murorum  al- 
titudine  circumspecta,  nomine  Wyslicia,  cujus  olim  princeps,  tempore  paganismi 
luerat  W  y  s  I  a  u  s  decorus,  qui  et  ipse  de  stirpe  regis  Pompilii  duxerat  originem. 
Boguchwał.     Chronić,   cap.  20,  w  Bielowskiego  M,  Pol.  II.  s.  510. 

'")  Dyplom  Henryka  IV  r.  1086,  oznaczający  granice  i  posiadłości  biskup- 
stwa Prażskiego,  do  którego  niegdyś  nietylko  Czechy,  lecz  i  Morawia  należały,  wy- 
licza różne  plemiona  i  naznacza  granicę:  ab  oriente  hos  fluvias  habet  terminos:  Bug, 
scilicet  Z  tir  cum  Krakowa  civitate  provinciaque,  cui  Wag  nomen  est,  cum 
omnibus  regionibus  ad  praedictam  urbem  pertinentibus,  quae  Krakowa  est.  Dyplom 
ten,  zapisany  w  kronice  Kozmy,  ma  być  potwierdzeniem  dyplomu  Ottona  II  przy 
ustanowieniu  biskupstwa  Prażskiego  r.  973  wydanego,  (Erben.  Regesta,  s,  73). 
Opierając  się  na  tym  dyplomie,  dziejopisowie  mniemają,  że  granice  państwa  Mora- 
skiego  sięgały  aż  do  granic  biskupstwa  morawsko -czeskiego,  t.  j.  aż  do  r.  Styru, 
a  na  południe  od  Karpatów,  do  r.  Torysy.  Szafarzyk  nazwę  Z  tir  wykłada:  Stryj, 
Staroż.  Słów.  §  41,  5,  przypisek  46. 

^')  Konstanty  Purpurorodny  oznacza  Syrmium,  teraz  Mitrowica,  jako  pogra* 
niczny  z  Morawiją  punkt.  —  De  Administrando.  cap.  40. 


129      -* 

nawet  w  połączeniu  z  księstwem  Nitrauskiem  (Slowaczyzna),  skła- 
dało ledwo  czwartą  cześć  posiadłości  Świętopełka  w  r.  884.  Cu- 
dzoziemc}^  ze  zdziwieniem  patrząc  na  wzrost  państwa  Morawskie- 
go, które  sie  mogło  z  królestwem  Niemieckiem  mierzyć, .  utytuło- 
wał! Świętopełka  królem, ^^)  a  państwo  jego  „Wielką  Morawą" 
nazwali.-") 

Związkowi  z  Morawią  Czecłiowie  i  Serbowie  nadłabscy  cie- 
sząc się  spokojem,  odetclinęli  troclię  po  dawniejszycłi  zniszczeniacli 
icli  krajów  przez  pogranicznycłi  markgrafów.  Nawet  nie  nale- 
żący do  związku  Morawskiego  Obodryci,  korzystając  z  odcm- 
gnięcia  sił  niemieckicłi  przez  Świętopełka  w  inną  stronę,  niepod- 
ległość zyskali.-^) 

3.   Ostatnie  lata  pasterstwa    Metodego.     Śmierć  jego   r.    885.     Wiohing 
intryguje  znowu.     Papież    Stefan    VI  zabrania    liturgiję   słowiańską.     Upa- 
dek obrządku  słowiańskiego. 

Zerwanie  pomiędzy  Świętopełkiem  a  Arnulfem  przyjaźni 
w  r.  882,  tudzież  ustąpienie  z  Morawii  Wichiinga,  a  z  nim  i  zmniej- 
szenie nieprzyjaznego  kościołowi  słowiańskiemu  wpływu  niemie- 
ckiego, podawały  Metodemu  zręczność  do  spokojniejszej  pracy 
w  powierzonej  pieczy  jego  metropolii.  —  Do  zrobienia  zostawało 
bardzo  dużo!  Pomagać  mu  należało  przedewszystkiem  do  Święto- 
pełka, ale  l<siążę  ten,  nieprzyjaźnie  usposobiony  jak  do  Metodego, 
tak  i  do  obrządku  słowiańskiego,  milczał  i  cierpiał  Metodego 
tylko  dla  tego,  że  go  wygnać  z  kraju  nie  śmiał.  Nie  upadał  je- 
dnak Metody  na  ducłiu.  Ostatnie  lata  ż)cia  swego  poświęcił  on 
na  dokończenie  przekładu  ksiąg  ducłiownycli   na   język    słowiań- 


^^)     Porównaj  dzieła  tego  tom  II  s.  463. 

"")      ,,M^r"^-rj  Mofio,ico."  Konstanty  Porphiiog.     De   Atlministrando.    cap.  40. 

=  ')     Od  napada  Obodrytów,    wspólnie   z  Normanami   na   Nordalbingie  i  pobi- 
cia Niemców  r.  880  (wyżej  cytata   3)  aż  do  r.  889  o  wyprawach  przeciw  Obodrytom 
nie  słychać      Ale  i  wyprawa   ^89    r.    była    tylko    zamaskowaniem    innych    zamiarów 
ArniilTa,   o  czem   niżćj,   porów,  cytaty  47,  48 
Tom  III. 


—     130     — 

?;ki,'")  nauczał  lud,  poświęcał  kościoły,-")  przygotowywał  księży 
i  nauczycieli.  Jest  nawet  podanie,  że  do  Konstantynopola  po- 
dróżował.-^) A  gdy  skołatany  wiekiem  i  pracą  zbliżał  się  do 
zgonu,  mąż  święty  patrzał  spokojnie  na  dojrzewające  owoce  dwu- 
dziesto kilko  letniej  pracy,  którą  liczny  zastęp  uczniów  jego  miał 
dalej  prowadzić,  rozszerzać,  utwierdzać  po  wszecłi  ziemiach  sło- 
wiańskich. Gdy  go  pytano:  ,.ojcze  i  nauczycielu  zacny!  którego 
z  uczniów  swoich  uznajesz  być  godnym  następstwa  po  sobie,"  — 
Wskazał  na  Gorazda,  mównąc:  ,.on  wasz  ziomek,  mąż  swobo- 
dny, w  piśmie  lacińskiem  dobrze  wyćwiczony,  prawowierny, 
niech  więc  z  nim  będzie  wola  Boża  i  wasza  miłość,  tak,  jak  jest 
moja."  —  W  niedzielę  kwietną  (wierzbną),  gdy  się  lud  wszystek 
zebrał,  wszedł  do  kościoła  chory  już,  kazał  błogosławiąc  cesarza, 

księcia,  kler  i  lud  wszystek I  rzekł:    ,.strzeżcie  mnie,    dzieci, 

do  dnia  trzeciego." 2^)     A  gdy  zawitał  trzeci  dzień  na  rękach  ka- 


22)  Według  „Żywota  ś.  Metodego"  ro/,dz.  15.  AVybral  (on)  z  pomiędzy 
swych  uczniów  dwóch  księAy,  biegłych  w  szybkiem  pisaniu,  i  przelołyl  wszelkie 
księgi  (Pisma  ś),  prócz  Machabeuszów,  z  greckiego  na  język  słowiański...  Pierwej 
bowiem  z  filozofem  przełożył  był  tylko  psałterz  i  ewangeliję  z  apostołem  i  wybra- 
nemi  mszami  kościelnemi,  wtedy  zaś  przełożył  i  nomokanon  czyli  prawidła  zakonu 
i  księgi  ojców.  Szczegółowy  rozbiór  prac  ś.  Metodego  nad  przekładem  ksiąg  du- 
chownych podany  w  Pogodina.  Knpii.oo-MeoojieBCidii  cSopniiifL,  1865.  przez  arcy- 
biskupa Filareta  czernihowskiego,  str.  60  i  następ. 

25)  W  liczbie  innych,  Metody  poświęcił  29  Czerwca  r.  884  kościół  śś.  Piotra 
i  Pawła  w  Brnie.    Erben  Regesta,  N.  45. 

2^)  W  „Żywocie  ś.  Metodego"  czytamy,  że  cesarz  (Wschodni)  dla  upewnie- 
nia się  w  prawowierności  Metodego,  zaprosił  go  do  siebie.  „Poszedł  i  przyjął  go 
cesarz  z  wielką  czcią  i  radością,  podobała  się  mu  jego  nauka,  zatrzymał  z  uczniów 
jego  księdza  i  dyakona  z  księgami.  Wszystkie  zaś  żądania  wypełnił,  jako  chciał,  ni- 
czego nie  odmawiając,  uścisnął  go,  obdarzył  hojnie  i  odesłał  ze  czcią  do  swojćj  sto- 
licy. Tak  też  i  patryarcha."  Bielowski,  M.  P.  I,  s.  109  Wiarogodności  podania 
o  podróży  Metodego  do  Konstantynopola  niemieccy  i  niektórzy  słowiafiscy  pisarze 
zaprzeczają.  Porów.  Górskiego.  W  Kiipii.wo-MeociicBCKiii:  coopiiiiKT.,  1865,  s.  38 
Bilbasowa,  Kiipiu.iTj  li  Mco.,  str,  102.  Inni  mniemają,  że  to  mogło  się  stać  pod- 
czas walki  Świętopełka  z  Arnulfem  (882—8841  Uspienski,  IlepBbin  CiaiSHiifida 
Moiiapx,  89, 

25)  AYedlug  „Żywota  ś.  Metodego"  rozdz.  17.  Przepowiednię  o  śmierci  po 
upływie  trzech  dni  potwierdza  i  „Bólgarska  Legenda".  „Żywot  ś.  Klemensa"  roz- 
dział VI. 


planów  spoczął  w  Bogu,  dnia  6  kwietnia,  indykta  3,  r.  6393  od 
stworzenia  świata,  t.  j.  r.  885.-?)  —  Nabożeństwo  żałobne  odpra- 
wiono w  trzech  językach:  słowiańskim,  łacińskim  i  greckim.  „Nie- 
zliczone tłumy  ludu"'  przeprowadzały  z  płaczem  zwłoki  paste- 
rza^-'^  które  pogrzebiono  w  sobornej  cerkwi  po  lewej  stronie, 
w  ścianie  za  ołtarzem  Bogarodzicy,-^)  bezwątpienia,  w  Welegra- 
dzie,-^)  w  którym,  jako  w  stolicy  państwa  i  metropolii,  naj właści- 
wi ej  katedrę  i  rezydencyję  stałą  arcybiskupa  upatrywać. 

Śmierć  IMetodego  odkryła  szeroką  drogę  intrygom  w  Rzy- 
mie i  na  Świętopełka  dworze  przeciAV  kościołowi  słowiańskiemu 
w  Morawii.  Polecony  przez  Metodego  na  biskupa  Gorazd,  nie 
był  jeszcze  konsekrowanym,  innego  biskupa  w  Alorawii  nie  było; 
zostawał  tylko,  błąkając  się  za  granicą  swej  dyecezyi,  biskup  Ni- 
try, Wiching.    Korzystając  z  pogodzenia  się  Świętopełka  z  Arnul- 

-®)  O  czasie  imierci  Metodego  długo  i  szeroko  rozprawiano,  ale  w  drugiej 
połowie  bieżącego  wieku  zgodzono  się,  że  wypadek  ten  nastąpi!  rzeczywiście  6  Kwie- 
tnia r.  885.  Na  tej  podstawie  jubileusz  tysiąco-letniej  rocznicy  śmierci  ś.  Metodego 
obchodzono  z  niezwykłą  uroczystością  w  Morawii,  na  ruinacli  AYelehradu,  jak  ró- 
wnież i  we  wszystkicli  ziemiach  słowiańsldch,  6  Kwietnia  r.  1885.  "W  pamięć  tej 
znakomitej  uroczystości,  napisano  mnóstwo  pięknych  monografii  o  śś.  Cyrylu  i  Me* 
todym  w  różnych  językacłi  słowiańskich,  tudzież  na  nowo  rozważono  wiadomości  ty- 
czące sie  daty  śmierci  ś.  Metodego.  Po  glębokiem  zastanowieniu  przekonano  się,  że 
wszystko,  co  o  tym  wypadku  powiada  „Żywot  ś.  Metodego",  jest  nie  podlegająca  za- 
przeczeniu prawdą.  Wszystkie  pomniki  potwierdzają  chronologiczny  rachunek  pisa- 
rza „Żywota  ś.  Metodego",  albowiem  rok  6393,  to  jest  885  byt  3-cim  indyktem. 
Zmartwychwstanie  Pańskie  przypadało  w  tym  roku  na.  11  Kwietnia,  zatem  kwietna 
niedziela  na  4  Kwietnia,  a  trzeci  dzień  po  tej  niedzieli  byt  wtorek  na  Wielkim  ty- 
godniu, t.  j.  6  Kwietnia  885  r.  Jagicz,  BonpocT.  o  Kiipii.i.rt  11  Meoojiii  bti  c.ia- 
BfliiCKofi  >i)ii.io.Torin,  mowa  jego  5  Kwietnia  r.  1885,  w  dodatku  do  tomu  51  za- 
pisek cesarskiej  Akademii  Nauk  w  Petersburgu  r.  1885.  W  uwadze  4  do  tego  do- 
datku przytoczone  są  szczegóły  ze  wszystliich  pomników  słowiańsliich,  potwierdza- 
jące wiarogodność  daty  6  Kwietnia  r.  885. 

-')     Żywot  ś.   Metodego,    17. 

2*)  Połozisza  w  sBbornieji  certkwi  (Żywot  ś.  Metogo,  17).  Leźit  ze  w  weliciej 
cerkowi  Morawstjej  ot  lewuju  stranu,  w  stienje  za  ołtarem  swietyje  Bohorodice.  Le- 
genda Serbska,  czyli  „Żywot  śś.  Cyryla  i  Metodego",  Kałajdowicz.  loamiT)  OKSapNT. 
óo.irap,  s.  90. 

-*>)  Nazwa  grodu  w  legendach  nie  wzmiankuje  się;  innych  wiadomości  nie 
mamy,  i  tylko  przez  prawdopodobieństwo  uważamy  dzisiejsze  Hradiszcze  na  zwali- 
skach dawnego  Welegradn,  za  miejsce,  w  którem  pogrzebane  były  zwłoki  ś.  Me- 
todego. 


fem,  który,  zamierzając  strącić  z  tronu  Karola  Otyłego,  szukał 
w  potężnym  księciu  morawskim  sprzymierzeńca,  Wicliing  intry- 
gował w  Rzymie  na  własną  rękę,  a  nowoobrany  papież,  Stefan 
VI  (SS5 — 891),  wcale  różnycli  od  Adryana  II  i  Jana  VIII  uspo- 
sobień, przechylając  się  do  życzenia  Wicłiinga  zająć  godność 
arcybiskupa  morawsko -pannońskiego,  dał  się  wprowadzić,  może 
i  bezwiednie,  w  błąd,  względem  prawowierności  nauki  Metodego. 
W  skutek  zabiegów  Wicłiinga  Stefan  VI  w  liście  do  Święto- 
pełka pisanym  w  r.  885, •'*^)  objaśniając  dogmat  o  pocłiodzeniu 
Duclia  świętego,  zawiadamiał,  że  „w  poznaniu  tego  świętego 
dogmatu  mocnym  uznaje  AVicłiinga,  przewielebnego  bislcupa  i  naj- 
milszego brata  swego,  którego  posłał  do  was  (Świętopełka)  dla 
zarządu  powierzonego  mu  kościoła,  ponieważ  dowiedzieliśmy  się 
o  waszej  wzajemnej  przyjaźni  i  twojej  pieczy  o  nim.  Przyjm  go 
szczerze  i  bądź  z  nim  jak  z  ojcem  ducłiownym  i  pasterzem,  oka- 
zując mu  cześć  i  szacunek  . . .  Przyjmie  on  na  siebie  pieczę  o  spra- 
wacłi  i  osobacli  ducliownycli,  mając  przed  oczami  stracłi  Boży, 
będzie  icli  dyspensować."  Zatem  papież  pisał,  „Dziwimy  się  mo- 
cno, dowiedziawszy  się,  że  Metody  trwa  w  błędach,  nie  buduje, 
lecz  niezgodę  rozsiewa,  i  jeżeli  to  prawda,  potępiamy  jego  błędy. 
Klątwa  zaś  ze  zniewagą  wiary  katolickiej  wyrzeczona  niech  spa- 
dnie na  głowę  tego,  kto  ją  wyrzekł.  Ty  zaś  (książę)  i  lud  twój 
w  obec  sądu  Ducha  świętego,  —  niewinni  jesteście,  jeśli  wiarę 
według  przepisów  kościoła  rzymskiego  zachowujecie  stale.  A  że 
tenże  Metody  umyślił  obrzędy  święte,  sakramenty 
i  mszę  odprawiać  w  mowie  słowiańskiej...  to 
m  y  boską  i  naszą  apostolską  władzą,  pod  l<arą  anatemy, 
zabraniamy,  za  wyjątkiem  jeśliby  prostemu  ludowi  wypa- 
dało dać  naukę,  ewangeliję  lub  skiad  apostolski  w  mowie  jego 
ogłosić. '''^^) 


^'')  Stefan  VI  wstąpił  na  stolicę  apostolska  w  polowie  r.  885  i  zapewno  nie 
wiedział  jeszcze  o  śmierci  Metodego,   pisząc  list  do  Świętopełka. 

■■")  List  ten  w  Erbena  Regeilach  pod  N.  49  oznaczbny  circa  an.  890  (patrz 
w  Dodatku  I,  N.  19).  Widocznie  jednak,  że  datowany  byl  wcześniej,  pr/.cd  wy- 
sianiem (887 — 8)  legatów  do  Świętopełka. 


List  ten,  z  powodu  jego  sprzeczności  z  listami  i  postępowa- 
niem poprzednich  papieży,  Adryana  II  i  Jana  VIII  poczytywano 
za  podrobiony,^-)  obecnie  jednak  autentyczność  jego  udowo- 
dnioną została  znalezionym  niedawno  w  kodeksie  Muzeum  Bry- 
tańskiego,  innym  listem  papieża  Stefana  VI,  tak  zwanem  c  o  m.- 
monitorium.  Jest  to  instrukcya  papiezka  biskupowi  Domi- 
nikowi, tudzież  księżom  Janowi  i  Stefanowi,  legatem  do  „Słowian", 
wyprawionym  w  podróż  do  Świętopełka  w  r.  887 — 888.  —  W  owem 
commonitorium  oprócz  przestrzegania  zasad  wiary  i  postów,  Ste- 
fana VI  stawi  na  uwagę  misyi,  że  ,.msza  i  przenajświętsze  służby 
Boże,  które  Metody  w  jeżyku  słowiańskim  celebrować  (odpra- 
wiać) przedsięwziął,  chociaż  i  były  w  swym  czasie  przez  poprze- 
dniego papieża  Jana  Vni  dozwolone,  dalej  jednak  władzą  apo- 
stolską pod  żadnym  względem  dopuszczane  być  nie  mogą  i  za- 
braniają się  Gdyby  jednak  znalazł  się  ksiądz  słowiański  tak 
uczony,  iżby  po  przeczytaniu  przenajświętszej  ewangelii,  mógł 
ją  wyjaśnić  dla  nauki  tych,  którzy  po  łacinie  nie  rozumieją,  to 
się  dopuszcza  i  dozwala." 

Nakoniec  Stefan  VI,  zdaje  się  mając  na  uwadze  Gorazda, 
w  commonitorium  owem  wyraził  życzenie,  aby  następca,  którego 
sobie  ]\Ietody,  wbrew  prawidłom  ojców  świętych,  ustanowił, 
urzędu  biskupiego  nie  sp-awował,  dopóki  nie  stawi  się  przed 
papieżem  i  ustnie  sprawy  swej  nie  wyłoży.""") 

W  obec  podobnego  usposobienia  Stefana  VI  i  podstępów 
Wichinga,  los  kościoła  słowiańskiego  i  przyszłej  cywllizacyi  Sło- 
wian, zależała  od  Swiętop  3łka.  Ale  on,  w  tym  czasie,  łudząc  się 
przyjaźnią  podstępnego  Arnulfa  i  nie  sprzyjając  obrzędom  sło- 
wiańskim, pozwolił  Niemcom  gospodarować  w  kośńele  moraw- 
skim według  swej  woli:    „Rzekli   więc    Niemcy:    pozbądźmy    się 


32)  Takiego  zdania  byli:  Erben,  Regesta  Boh.  s.  21;  Gin/el,  Geschichte  der 
Slawenapostel,  s.  g;  Dudik,  Miihr.  Gesch,  I,  282—3;  Diimmler,  Gesch.  d.  Ostfrank. 
Reichs,  II.  Ale  w  tak  zawanem  commonitorium  Stefana  VI,  o  czem  niżej  powie- 
my, w  punkcie  XIII  jest  wzmianka  o  powołaniu  się  papieża  na  list  poprz-dni:  ,.si- 
cui  decrevit  epistela."     Patrz  w  Dodatku  I,  N.   17. 

■''^)     Patrz  w  Dodatku  I,  N.  17.     Starine  ks.  XII,  s.   220,  N.    14. 


—     134     — 

Gorazda,  aby  w  nim  Metody  nie  ożył",'")  a  korzystając  z  powol- 
ności Świętopełka,  na  arcybiskupstwo  morawskie  Wichinga  wy- 
nieśli/''') W  obronie  zasad  Metodego  stawali  przed  Świętopeł- 
kiem Gorazd  i  Klemens,  przekładali  mu  wyznanie  swe  o  pocho- 
dzeniu Ducha  świętego  niezgodne  z  pojmowaniem  dogmatu  tego 
przez  Niemców;  głównie  jednak  Niemcom  chodziło  o  utrzymanie 
władzy  i  łacińskiego  języka  w  liturgii.  A  gdy  księża  słowiańscy 
na  to  zgodzić  się  nie  chcieli,  Świętopełk,  dogadzając  Niemcom, 
postanowił,  że  ,.kto  się  będzie  sprzeciwiał  nauce  duchowieństwa 
niemieckiego,  ten  pozbawiony  zostanie  opieki  prawa."  "^)  Niemcy 
rozpoczęli  prześladowanie  księży  słowiańskich,  których  do  200 
liczono,  wzięli  ich,  bili,  młodszych  sprzedawali  żydom,^'')  a  nau- 
czycieli: Gorazda,  Klemensa,  Laurentego,  Nauma,  Angelara  i  wielu 
innych,  w  kajdany  okutych  do  wnęzienia  wtrącili. ^^)  Wszystko 
to  działo  się  podczas  nieobecności  Świętopełka,  z  czego  korzy- 
stając Niemcy,  rozkazali  żołnierzom  grubianom,  ,.ponieważ  ci 
także  byli  Niemcy,  z  natury  swej  skłonni  do  zwierzęcości,"  — 
wygnać  księży  słowiańskich  za  granicę  kraju. ■^")  Obdarci,  gło- 
dni, ścigani  przez  wrogów  księża  słowiańscy,  dla  uniknienia  prze- 
śladowania, zmuszeni  rozłączyć  się  z  sobą,  dążyli  manowcami, 
dokąd  oczy  prowadziły.  Klemens  z  Naumem  i  Angelarem,  prze- 
prawiwszy się  przez  Dunaj  pod  Biełgradem,  dostali  się  do  Bółga- 
ryi,  gdzie  przez  cara  Borysa  z  szacunkiem  przyjęci,  przyłożyli 
się  do  rozpowszechnienia  chrześciaństwa  i  pisma  słowiańskiego. 
Klemens  zbudował  sławny  klasztor  w  Ochrydzie,  potem  został 
pierwszym  bółgarskim  biskupem  z  rezydencyą  w  WieUcy/")  w  po- 
łudniowej części  Macedonii,  w  krainie  Drago wiczów,  pogrzebiony 


31)  Legenda  Bólgarska,  Vita  s.  Clementis,  cap.  7, 

»5)     Ibidem. 

'^)  Rzekł  książę:  jeżeli  komukolwiek  udowodniono  będzie,  że  wierzy  nie 
według  nauki  Franków  (Niemców),  takowy  ma  być  im  wydany,  a  oni  mogą  uczynić 

z  nim,  co  zechcą.    Vita  s.   Clementis^  c.   7. 

•''")     Ibidem  cap    11. 

'*)     Ibid.  cap.   12. 

■""'J     Ibid.  cap,   13. 

■»0)     Ibid.   14,   15,   16,  20,   23. 


—     135     — 

w  Ochrydzie.  Naum,  wierny  towarzysz  Klemensa  i  pisarz  du- 
chowny nauczał  w  Diowalu,*^)  tamże  pogrzebiony.  Gorazd,  Sabba 
i  Luarenty,  udawszy  sie  inna  drogą  do  Macedonii,  również  zano- 
sili tam  oświatę,  wylęgłą  na  ziemi  Morawskiej,  Z  nich  Gorazd, 
mianowany  arcybiskupem,  wielce  przyczynił  się  do  rozszerzenia 
kościoła  słowiańskiego  w  Bólgaryi,  i  obsadzenia  miejsc  ducho- 
wnych rodowitymi  Słowianami  zamiast  Greków.  Zwłoki  jego  spo- 
czywają w  klasztorze  przy  mieście  Berat  w  Albanii.''-)  —  Cóż 
się  stało  z  resztą  księży  słowiańskich,  których  w  Morawii  do 
200  liczono?  —  Dzieje  o  nich  milczą.  Tylko  domyślać  się  może- 
my, że  z  nich  jedni  przed  zaciętością  hierarchii  niemieckiej,  pod 
zarządem  Wichinga,  skrywać  się  musieli,  inni  uciekali  za  granicę, 
roznosząc  do  braci  Słowian  naukę  i  pismo  słowiańskie.  Niemcy 
pragnęli  zarodek  kościoła  słowiańskiego  w  Morawii,  jak  pszczoły 
w  ulu  zniszczyć,  a  tymczasem  wygnanie  z  Morawii  uczniów  Me- 
todego przyspieszyło  rozszerzenie  tego  kościoła  na  ogromnej 
przestrzeni  Słowiańszczyzny.  Dziwne,  zaiste,  losy.  Wiching  do- 
bijał się,  aby  zostać  arcybiskupem  morawskim,  omylił  się  je- 
dnak, albowiem  biskupi  salcburgski  i  passawski  nie  dla  tego  do- 
bijali się  usunięcia  Metodego  i  nauki  jego,  aby  nową  dyecezyę 
stworzyć,  lecz  jedynie  w  celu  przyłączenia  ziem  morawskich  do 
własnych  dyecezyj. 

4.    Arnulf  w  zgodzie  ze  Świętopełkiem.    Wyprawa  Arnulfa  przeciw  Obo- 
drytom  r.  889.    Zjazd  w  Omuntesburgu  r.  890.    Arnulf  wzywa  na  pomoc 
Węgrów,  —  wojuje  ze  Świętopełkiem  r.  892 — 894.   Wiching  ucieka  z  Mo- 
rawii r.  893.     Zgon  Świętopełka. 

W  tym  czasie,  kiedy  Metody  zstąpił  do  grobu,  państwo  Mo- 
rawskie doszło  do  najwyższego  stopnia  potęgi,  z  którą  sąsiadom 
liczyć  się  wypadało.  Pojmując  to,  książę  Karyntyi  Arnulf,  wnet 
po  zawarciu   umowy   w   Konigstedten,    szukał   przyjaźni  Swięto- 


*')     Legenda  Macedońska.    Żywot  ś.  Nauma.  —  Diówal,  lub  Diowia  w  ból- 
garskiej  części  Macedonii  na  połndnie  od  jeziora  Ochrydskiego. 
•»2)     Dudik,  Miihr.  Gesch.  I,  284. 


—      136     — 

pelka,  w  nad/it^i  z  jfgo  pomocą  stracić  z  tronu  stryja  swego 
Karola  Otyłego  i  samemu  cesarzem  zostać.  Świetopełlc  także 
okazał  się  powolnym  dla  Arnulfa,  pozwolił  Wichingowi  zająć 
mir-jsce  arcybiskupa  morawskiego,  gnębić  obrządek  słowiański, 
a  w  jakim  celu  wszystko  to  czynił,  —  z  dziejów  nie  dostrzegamy. 
Wszakże  dwaj  tacy  przebiegli,  podstępni,  nie  pogardzający  ża- 
dnemi  środkami  dla  dopięcia  zamiaru  władzcy,  bezwątpienia,  dar- 
mo niczego  zrobić  nie  myśleli.     Zwróćmy  uwagę  na  wypadki. 

W  r.  887,  Arnulf,  powstawszy  przeciw  choremu  i  do  rzą- 
dów niezdatnemu  Karolowi  Otyłemu,  ruszył  z  wojskiem  Nory- 
ków  i  Słowian^'')  na  Tribur  (Trir),  gdzie  się  cesarz  znajdywał, 
strącił  go  z  tronu  i  już  w  początku  r.  888  przyznany  będąc  kró- 
lem niemieckim,  łiołd  stanów  w  Regensburgu  odbierał.  Zkądże 
się  wzięło  u  niego  wojsko  słowiańskie?  Według  zdania  liistory- 
ków,  Arnulf  za  okazaną  mu  pomoc  ustąpił  Świętopełkowi  Cze- 
cliy,  na  które  Niemcy  od  dawna  rościli  sobie  prawo.^^)  Przeciw 
podobnemu  zdaniu  powstawał  Szafarzyk,  twierdząc,  że  już  od 
r.  871  Czecłiy  stały  pod  rozkazami  Świętopełka  i  że  Arnulf  nie 
mógł  mu  ustąpić  tego,  czego  sam  nie  posiadał.^^)  Nowsi  histo- 
rycy usiłują  pogodzić  nieporozumienie  w  ten  sposób,  że  Arnulf 
zrzekł  się  na  korzyść  Świętopełka  daniny,  którą  na  Czechów  Ka- 
rol W.  nałożył,  i  że  z  ustąpieniem  rocznego  trybutu  500  marek 
srebra  i  120  tucznych  wołów,  Arnulf  zrzekł  się  razem  na  korzyść 
Świętopełka  władzy   najwyższej  w  Czechach,'*'')    spodziewając  się 


1 


43)     Annal.  Fuld.  an.  887. 

**•)  Zwyczajnie  historycy  powołują  się  na  Regino,  który  zapisał:  Anno  890 
Arnulfus  rex  concessit  Zuentibaldo,  Marohensium  Sclavoruni  regi,  ducatum  Beliemen- 
sium,  qui  haclenus  principem  suae  cognationis  ac  gentis  super  se  liabuerunt,  Fran- 
corum  regibus  fidelitatem  premissam.  —  Za  Niemcami  poszedł  p.  Grot,  upewnia- 
jąc, że  „Arnulf  otrzyma!  od  Świętopellta  pomoc  za  u-stąpienie  mu  najwyższej  władzy 
w  Czecliacli.    MopaBJa  11  Majbflpu,   l88j,  s.   136. 

■•■')  Szczegółowe  objaśnienie  poglądu  na  tę  sprawę  po-lał  Szafarzyk  w  Star. 
Słów.  ^'  39,  8,  str.  452. 

4'*j  Dudik,  Mahr,  Gesch.  I,  291.  Najdokładniej  sprawę  tę  ro/,patrzywszy 
Ilermanegild  Ireczek,  zgadza  się  z  wiadomością,  zapisaną  przez  Kegino  pod  r.  890, 
i  objaśnienie  swe  wypowiada  w  te  słowa:  „rokem  890  końce  se  prvni  doba  pomeru 


—     137     — 

za  to  zyskać  powolnoś-^  jego  w  zajściach  Niemców  z  Normanami 
i  Obodr3^tami.  Sprawy  ówczesne  Europy  środkowej  tak  się  po- 
krzyżowany, że  obrót  polityki  zależał  od  tego,  co  powiedzą  Ar- 
nulf  i  Świętopełk.  Musieli  więc,  pomimo  głębokiej  nienawiści 
udawać  przyjaciół  i  dla  rozstrzygnienia  spraw  ważniejszych  po- 
rozumiewać się  między  sobą.  Dla  uregulowania  spraw  państwa 
Niemieckiego  Arnulf  naznaczył  zjazd  w  Forhejmie,  dokąd  przy- 
byli posłowie  słowiańscy,  prawdopodobnie  od  Świętopełka.  Na 
tym  zjeździe  umówioną  została  wyprawa  przeciw  Obodrytom/') 
dla  zamaskowania  zamiarów  Arnulfa,  —  utwierdzić  powagę  swą 
w  Saksonii  z  pomocą  zorganizowanej  w  niej  siły  zbrojnej.  Wy- 
prawa z  ogromnemi  siłami  skończyła  się  niepomyślnie.^®)  Ar- 
nulf, mając  potężne  siły,  nie  próbował  uż)^cia  ich  przeciw  Obo- 
dr3'tom,  a  przeciwnie,  pozwolił  wojsku  rozejść  się,  sam  zaś  spie- 
sznie do  Frankfurtu  zdążył  (r.  889),'^^)  bo  właśnie  w  tym  czasie 
knuł  przeciw  Świętopełkowi  zmowę  z  Bólgarami,-^*')  Braczysła- 
wem,  księciem  między  Sawą  i  Drawą,-'' ')  wreszcie  ze  zbliżającymi 
sie  ze  wscliodu  Weo^rami. 


Cech  k  risi  franske.  Slovanske  pravo.  1863,  I,  s.  232."  Ale  o  ustąpieniu  Czech 
w  r.  890  mógł  pisać  tylko  c/.lowiek,  mało  obznajomiony  z  ówczesnemi  sprawami, 
jakim  byl  Regino.    Uspienski.    IlepBŁlil  C.iaBflllCKia  Moiiapxiii,  s.  84.  przypisek  4. 

*')  An.  88g.  Exeunte  mensę  Majo  rex  (Arnulfi  apud  villam,  quae  dicitur 
Forahhejm  generałem  conventum  habuit.  Advenientibus  etiam  ibidem  undiąue  na- 
tionum  legatis,  Nortmannorum  scilicet  ab  Aąuilone,  Sclavanorum,  pacifica  optentes; 
quos  rex  audivit  et  sine  mora  absolvit.  Inde  itaque  edictum  est  in  exercitum  ire  ab 
Obodritos,  sed  antę  placitum  curte  regia  habere  cimi  Francis  regi  complacuit.  Per- 
ventum  est  igitur,  sicut  antea  dispositum  erat,  ab  Obodritos  cum  maximo  exer- 
citu.  Sed  tamen  ibi  parumper  rebus  prospere  gestis  rex,  data  exercitui  licentia,  ad 
Francofurt  celeri  festinatione  reversus  est.     Annal.   Fuld.  an.  889. 

*^)  Magna  contra  Abodritos  expedicio  ab  eo,  sed  parvo  effectu  mota  est  He- 
riman.  Auginensis,  an.  889.     Pertz.    M.  G.  Vir,   110. 

^"j     Porów,  cytatę  47. 

*")  Że  od  umowy  w  Tuln  r.  864  królowie  niemieccy  ciągle  mieli  na  uwa- 
dze Bólgarów  przeciw  Jlorawianom  podburzać,  wskazuje  to  poselstwo  r.  892,  patrz 
niżej  przypisek  60. 

5')  Według  nieldórych  dziejopisów,  byl  on  synem  Kociela  i  już  wcześniej 
])oddał  s:c  Karolowi  Otyłemu  An.  Fuld.  an.  884,  AVladat  krajem  od  r.  Kulpy  do 
Karyntyi. 


Świętopełk  w  tym  czasie  doszedł  już  do  ogromnego  znacze- 
nia i  wpływu  na  stosunki  polityczne  Niemiec.  Po  całej  granicy 
z  Obodrytami,  Serbami  nadlabskimi  i  Czechami  trwał  pokój 
z  Niemcami,  nie  ważącymi  się  niczego  przedsiębrać,  coby  mogło 
nie  zadowolnić  Świętopełka.  Sam  papież  Stefan  VI  udał  się  do 
niego  w  r.  890  z  proźbą,  aby  pobudził  Arnulfa  pospieszyć  do 
Italii  z  pomocą  przeciw  niedobrym  clirześcianom  i  zagrażającym 
poganom.-''-)  Był  to  ważny  powód  do  porozumienia  się  Święto- 
pełka z  Arnulfem,  a  oprócz  tego  zbliżenie  się  Węgrów  do  gra- 
nic słowiańskich,  podnosiło  nowe  pytanie  w  polityce  o  przy- 
szłych z  nim  stosunkach.  Bądź  co  bądź,  dwaj  przeciwnicy,  na 
pozór  przyjaciele,  zjechali  się  w  Omuntesburgu  nad  Dunajem, 
w  marce  Wschodniej  (r.  890).  Szczegółów  tego  zjazdu  nie  zna- 
my, ale  że  międzynarodowe  sprawy  na  tym  zjeździe  nie  były 
jeszcze  załatwione,  wskazuje  to  wysłanie  przez  Arnulfa  już  w  r.  891 
poselstwa  do  Świętopełka,-''^)  dla  porozumienia  się  względem  spraw 
bieżących,  pomiędzy  któremi  najdraźliwszą  była  sprawa  Braczy- 
slawa,  pod  zwierzchnictwem  cesarza  zostającego.  Przebiegły  Ar- 
nulf  łudził  Świętopełka  układami,  a  tymczasem,  zwróciwszy  wszyst- 
kie siły  "swe  na  Normanów,  zadał  im  straszną  klęskę  przy  Ló- 
wen,  nad  r.  Dyle  891  r.,  poczem  mógł  już  swobodnie  knuć  zmowę 
przeciw  Świętopełkowi,  którego  wezwał  do  marki  Wschodniej  dla 
porozumienia  się.  Świętopełk  obiecywał  przybyć  do  Arnulfa, 
lecz  gdy  obietnicy  nie  spełnił,  Niemcy  policzyli  to  za  nadzwy- 
czajną zuchwałość ■^^)  i  o  zemście  myśleć  poczęli  (892).  Arnulf, 
mając  na  zawołanie  gotowego  sprzymierzeńca  w  księciu  Braczy- 
sławie,  wszedł  w  układy  z  Węgrami,  którzy  wsławiwszy  się  w  nie- 
dawno przedtem    zaszłej   wojnie  ich  z  Bółgarami,   zyskali  szeroki 


^2)     Erben.    Regesta  N.  48. 

•^•■')  Rex  legatos  suos  pro  renovanda  pace  ad  Morawos  transmissit.  Annal. 
Fuld.  a.  891. 

■''')  An.  892.  Rex  Ulmae  .  . ,  natalem  Domini  celebravit.  Inde  orientem  pro- 
ficiscilur  sperans  ibi  Zuentibaldum  ducem  obviam  habere,  scd  ille  morę  solito  ad 
regem  venire  renuit,  fidem  et  omnia  antea  promissa  mentibus  est.  Annal.  Fuld. 
an.  892. 


—     139     — 

rozgłos  w  Europie,  tak  że  odtąd  już  latopiscy  o  nich  wzmianko- 
wać poczęli.'*'^)  Węgry,  według  mniemania  Arnulfa,  mogli  mu 
ważn^  pomoc  przeciw  Morawianom  okazać,  a  co  z  tego  mogło 
później  wyniknąć,  Arnulf  mimo  swej  przebiegłości  nie  przewi- 
dział. •^«) 

Plan  wojny  ze  Świętopełkiem  Arnulf  przygotował  zawczasu, 
bo  cłiociaż  wojna  wypowiedzianą  została  w  r.  892,  a  jednak  już 
w  Lipcu  roku  tego  trzy  armie  z  różnych  stron  uderzyły  na  Mo- 
rawie, co  w  owym  czasie,  przy  niedostatku  dróg-  bitych  i  bez  na- 
leżytej organizacyi  wojennej,  niemożebnem  było  wykonać  nie- 
zwłocznie, tem  bardziej,  że  przeciw  takiemu,  jak  Świętopełk  zna- 
komitemu wojownikowi,  wypadało  prowadzić  wojsko  liczne  i  do- 
brze wyćwiczone.  Arnulf  to  wszystko  przewidział  i  wtedy,  gdy 
jeszcze  udawał  przyjaciela  Świętopełka,  opasał  go  kołem  nieprzy- 
jaciół. Sam  on  prowadził  od  granic  Bawaryi  ponad  Dunajem 
Franków,  Alemannów  i  Bawarów;  jednocześnie  Braczysław  dzia- 
łał z  południa,  a  Węgry  zagrozili  ze  Wschodu.  Dla  przeszkodzenia 
zaś  Czechom  połączyć  się  ze  Świętopełkiem,  Arnulf  polecił  bie- 
głemu w  sztuce  wojennej  biskupowi  wircburgskiemu  Arntowi 
wkroczyć  z  północy  do  Czech.  Ze  wszystkich  stron  napadnięty 
Świętopełk,  przedsięwziął  taki  sposób  prowadzenia  wojny,  jakiego 
właśnie  Arnulf  nie  życzył  sobie.  Zamiast  wystąpienia  w  otwarte 
pole,  Świętopełk  z  siłami  swemi  zamknął  się  w  grodach  waro- 
wnych, zostawiając  nieprzyjaciołom  kraj  cały  otworem.  Cztery 
tygodnie  wojska  nieprzyjacielskie  łupieżyły  ziemie  morawskie, 
a  że  to  było  w  roku  nieurodzajnym,  doczekały  się  głodu  i  bez 
krwi  rozlewu  do  odwrotu  zmuszone  zostały.'''^  Biskup  Arnt  po- 
ciągnął  z  Czech   do  Serbska,    w   okolice   Miszna,    lecz   niedaleko 


55)     Annal.  Fuld.  an.  892. 

&«)  Arnulfus  interea  . . .  Hungariorum  gentem  in  auxilium  convocat,  mówi 
Widukind,  lib.  I,  cap.  13,  a  potem  dodaje:  Imperante  autem  Arnulfo  destructum  est 
opus  et  via  eis  (Węgrom)  nucendi  jjatefacta,  eo  quod  iratus  est  imperator  Centu- 
pulcho   regi  Maroorum.    Lib.  I,  cap.    19. 

5")     Annal.  Fuld,  an.  892;  Regino  an,  890—892.    Palacki.    Dejny  I,   165, 


—      140     — 

r.  Kamienicy  zamordowanym  został, ''^j  jak  mniemano  wówczas 
przez  zdradę  markgrafa  Poppo.''") 

Niezadowolony  takim  rezultatem  wojny,  Arnulf  postanowił 
wznowić  ją,  a  dla  pewniejszego  zwalczenia  przeciwnika,  wypra- 
wki! do  Bółgarów  poselstwo,  domagając  się,  chociaż  bezskutecznie, 
odnowienia  przymierza  zawartego  w  Tuln  jeszcze  w  r.  864,  aby 
przeciąć  dowóz  z  ich  kraju  do  Morawii  soli. 

Posłowie  Arnulfa,  zmuszeni  będąc  obchodzić  kraje  Święto- 
pełka, aby  nie  wpaść  w  jego  ręce,  podróż  do  Bółgaryi  odbywali 
po  rzece  Sawie,  przez  kraje,  należące  do  księcia  Braczysława.*"^) 
Sam  zaś  Arnulf  wkroczywszy  do  Morawii,  wpadł  w  zasadzkę, 
przez  Świętopełka  uczynioną  i  ledwo  z  wielką  trudnością  do  Ba- 
waryi  się  wycofał.*")  Jedno  tylko,  co  mu  się  w  tej  wyprawie 
udało,  to  wyswobodzenie  Węgrów,  otoczonych  przez  Morawia- 
nów.''-j  Jeśli  przyjąć  na  uwagę  oddalenie  dążących  z  Bawaryi  do 
Morawii  sił  Arnulfa  od  nadciągających  ze  wschodu  Węgrów, 
to  niepojętem  się  staje,  jakimby  sposobem  Arnulf  mógł  wyswo- 
bodzić Węgrów?  Czy  nie  wypada  przypuścić,  że  poselstwo  nie- 
mieckie pobudziło  Bółgarów  podać  pomoc  Węgrom?  Dzieje  o  tern 
milczą,  a  jednak  podobny  wypadek  możebnym  się  zdaje.**-^) 

Pomyślny  dla  Świętopełka  bieg  wypadków  wojny  jednał 
mu  stronników  w  obozie  Arnulfa.    Graf  Engelszalk,  ścigany  przez 


^^)     Thietmar.  Chroń.  lib.  I,'  cap.  3. 

'*")  Annal.  Alamanici.  892.  Regino  an.  892.  Boppo  dux  Thuringorum  digiii- 
tatibus  exspoliatur.  Annal.  P"uld.  a.  892;  Poppo  dux  Thuringorum  honoribus  pri- 
vatus  est. 

*")  Annal.  Fuld.  a.  892.  Ne  salem  Moravanis  vendant.  Porów,  wyżej, 
przypiselj    II. 

^')  Annal.  Fuld.  a.  893.  Arrepto  itaquc  rcx  itinere,  iterum  regnum  Zuenti- 
baldi  ducis  ingreditur  cum  exercitu,  maxima  parte  illius  regni  expoliata,  propter 
insidias  positas  magna  cum  difficultate  itineris  in  Bavariam  ad  regiam  curtem 
Otingen  reversus  est. 

®-)  Annal.  Sangal.  maj  a  893.  Arnulfus  contra  Moravcnses  pergebat  et  Aga- 
renos   (Madjarów),  ubi  reclusi  erant,  dimisit. 

**'')  Porów.  Sasinek.  Dejiny  drievnych  narodov  na  uzemi  tevajsicho  Uhor-slo. 
1878.     17=;-176. 


—      141      — 

Arnulfa  za  uwiedzenie  naturalnej  córki  jego,  uciekł  do  Morawia- 
nów,  lecz  później  przewrócony  do  laski  cesarskiej,  gruLijańskimi 
postępkami  tak  oburzył  Bawarów^  że  ci  go  oślepili.  Brat  jego 
Wilhelm,  obawiając  się  o  życie  swe,  wszedł  w  stosunki  ze  Świę- 
topełkiem, za  co  stracony  został.  Ale  z  jakiego  powodu  brat 
Willielma,  graf  karyntyjski  Rudpert,  szukający  przytułku  u  Świę- 
topełka, z  jego  rozkazu  zamordowanym  został  ze  wszystkimi  swy- 
mi towarzyszami  ?*'^)  Oczyw^•ście  w  tym  razie  Świętopełk  karał 
zdradę,  praw^dopodobnie  za  wiadomością  Wicliinga,  a  być  może 
i  przy  uczestnictwie  jego  prowadzoną.  Jako  wierny  przyjaciel 
Arnulfa,  Wicfiing  knul  w  tymże  czasie  jakieś  przeciw  Święto- 
pełkowi zamacliy,  lecz  skoro  wpadł  w  podejrzenie  u  księcia,  wnet 
spieszną  ucieczką  do  Arnulfa  ratował  się  od  zemsty  Świętopeł- 
ka.^-^) Wynagradzając  wierność  Wicliinga,  Arnulf  mianował  go 
kanclerzem  państwa  Niemieckiego  {Scy^.*^'')  Teraz  dopiero  mógł 
Świętopełk  przekonać  się,  jakicli  miał  przyjaciół  w  Arnulfie,  W'i- 
chingu  i  innych  w  Morawii  Niemcach,  którzy  go  przeciw  Meto- 
demu  i  obrzędom  słowiańskim  podburzali. 

Znudzony  niepowodzenim  w  walce  ze  Świętopełkiem,  Ar- 
nulf w  jesieni  r.  893  udał  się  do  Regensburga,  zimę  całą  w  Ba- 
waryi  przepędził,  a  w  Styczniu  r.  894  doczekał   się  pośrednictwa 


^^)  Annal.  Fuld.  ;.u.  893.  I-"rater  quoque  ejus  (Wilhelmi)  cum  Maravanis 
exul  delitescens,  insidioso   consilio  ducis  cum  aliis  quam  plurimis  interfectus  est 

^^)  Zamordowanie  Rudperta  z  towarzyszami,  z  rozlcazu  SwiętopelK-a,  histo- 
ryk morawski  Dudik  stara  się  objaśnić  różnemi  kombinacyami  ze  stosunków  Arnulfa 
do  Świętopełka.  (Mahr.  Gesch.  T,  304).  Nie  tajno  mu,  że  ,,AVicliingus  in  ducis 
suspicionem  veniens,  fortasse  propter  bellum  contra  Francos  susceptum,  ab  eo...  ad 
Arnulfum  transfugit."  (Wattenbach  Beitragen),  dopuszcza  nawet,  że  podejrzenie  Swię- 
tojjelka  względem  wspólnictwa  z  Rudpertem  Wicliinga  pobudziło  go  do  ucieczki, 
lecz  związać  te  dwa  fakty  w  jedno  waha  się.  Mahr.  Gesch.  I,  306.  Mnie  się 
zdaje,  że  ten,  kto  się  nie  wzdrygat  doręczyć  księciu  Świętopełkowi  od  papieża  listy 
podrobione,  łgać,  oszukiwać  i  mienić  się  przyjacielem  Świętopełka,  a  tymc^isem  być 
powiernikiem  Arnulfa,  gotów  był  na  wszelkie  machinacye,  a  zatem  wzmiankę  lato- 
pisa  o  spiesznej  ucieczce  do  Arnulfa  Wichinga  ,.in  ducis  suspicionem  veniens  for- 
tasse propter  bellum  contra  Francos  susceptum",  wypada  posiawić  w  związku  z  za- 
mordowaniem Rudperta. 

•"*)  NajpierwszY  dokument  przez  Wichinga,  jako  kanclerza,  podpisany,  nosi 
datę    2  Seplembra  r.   S93.     .Monum.    Boica.   XI,   p.  436.     Dudik    I,   305—306, 


papieża  Formoza  w  celu  zawieszenia  wojny  przez  wojujące  stro- 
ny,"") aby  tem  ułatwić  Arnulfowi  możność  pospieszenia  z  pomocą 
papieżowi.  Arnulf,  nie  będąc  w  stanie  opuścić  Bawaryi,  posiał 
syna  swego  Zwentibalda  do  Italii,  a  sam  zdążył  do  Alzacyi 
i  w  Wormsie  zasiadał  na  sejmie,  w  Czerwcu  r,  894.  Ostatnią 
połowę  roku  894  Arnulf  przesiadywał  w  Bawaryi  i  tam  doszła  do 
niego  wiadomość,  że  Icsiążę  Świętopełk  w  jesieni  (Wrześniu) 
roku  894  życie  skończył.  Kiedy  mianowicie  i  jak  się  skoń- 
czyła wojna  INIorawianów  z  Arnulfem,  wiadomości  nie  posiada- 
my. Niemcy  ani  jednem  zwycięztwem  nie  pochwalili  się,  a  w  ro- 
cznikach fuldeńskieh.  pod  r.  894  zapisano  krótko:  ,,pokój  pomię- 
dzy Bawarami  a  Morawianami  zawarty  został  w  jesieni."  ^^) 

Zapisując  śmierć  Świętopełka  współcześni  mu  kronikarze, 
wyrażali  rozmaite  o  nim  zdania.  Jedni  w  złośliwych  wyrazach 
miotali  na  niego  potwarze  najdziwaczniejsze.*''^)  Inni  nazywali  go 
mężem  nadzwyczajnego  rozumu  i  przebiegłości.'*^)  W  oddalonym 
nawet  Byzancie  wspominano,  że  Świętopełk  był  mężnym  i  swym 
sąsiadom  strasznym.'^)  Rzeczywiście,  24-letnie  rządy  dowiodły 
niepospolite  w  nim  zdolności  wojenne,  energię,  wytrwałość.  Gdy 
jednak  wspomnimy  stosunek  jego  do  ś.  Metodego  i  kościoła  sło- 
wiańskiego, pomimo  woli  staje  nam  przed  oczami  biograf  ś.  Kle- 
mensa, wyrzucający  Świętopełkowi  jego  grubijaństwo,  dzikość 
postępowania  z  księżmi  słowiańskimi,  wreszcie  zupełne  oddanie 
się  pochlebiającym  mu  Niemcom.*-)     Staje  więc  przed  potomno- 


6')     Annal.  Fuld.  an.  894. 

^^)  Annal.  Fuld.  an.  894.  pax  tempore  auctumni  inter  Boioarios  et  Morawos 
compacta  est. 

®8)  Annal.  Fuld.  an.  894.  Zuentibaldus,  dux  AIoravorum  et  vagina  totius 
perfidie  cum  omnes  regiones  sibi  affines,  dolo  et  astutia  perturbando  hunianum  san- 
guinem  «itiens,  circumiret  ultimum  hortando  suos,  ne  pacis  amatores,  sed  potius 
inimicł  domcsticis  persisterent  diem  ultimum  clausit  in  feliciter,  —  tamże:  immani- 
tur  ac  cruenter  morę  łupi  mactat,   igne  et  fero  maximam  partem  devastat, .  . 

'•'j  Regino  an  894.  Zuentibolh  rex  Marahensium  . .  .  vir  inter  suos  prudcn- 
tissimus  et  ingenio  calidissimus. 

•')     Conatanlin  Porphirogenftus.    Dc  Adininislrando,  cap.  41. 

'-)     Vita  s,   Clementis.    Legenda  Bulgarica,    cap.   5,    10. 


—    u^   — 

ścia  Świętopełk  jako  bohater,  obrońca  niepodległości  narodowej, 
pierwszy  monarcha,  dążący  do  zebrania  plemion  słowiańskich 
w  jedno  państwo  chrześciańskie,  zorganizowane  na  wzór  monar- 
chii Franków.  IMiał  on  za  sobą  wszelkie  przymioty  wielkiego 
wodza  i  monarchy,  nie  dostawało  tylko  zamiłowania  własnej  na- 
rodowości. 

§  41. 

Upadek  państwa  Morawskiego  (894 — 907). 

I.  Synowie  Świętopełka.  Pokój  z  Niemcami  r.  894.  Najazd  Węgrów 
r.  894.  Oderwanie  się  Czechów  r.  895.  Zwada  pomiędzy  Moimirem  II 
a  Świętopełkiem  młodszym.  Odpadnięcie  Słowian  nadłabskich.  Intrygi 
Arnulfa.  Najazd  Niemców  i  Czechów  na  Morawy  r.  897—899.  Węgry 
w  Pannonii  r.  900.     Pokój  z  Niemcami  w  Regensburgu  r.  901. 

Świętopełk,  za  życia  jeszcze,  podzielił  kraj  swój  pomiędzy 
trzech  synów,  z  których  pierworodny  Moimir  II  miał  być  wiel- 
kim księciem,  a  dwaj  inni,  Świętopełk  i  trzeci  niewiadomego 
imienia,')  mieli  pod  zwierzchnictwem  Moimira  zostawać.  Bracia, 
po  śmierci  ojca,  w  jesieni  (we  Wrześniu)  przypadłej,  prawdopo- 
dobnie musieli  dokończyć  układy  o  pokój  z  cesarzem  Arnulfem, 
bo  tejże  jesieni  r.  894  pokój  zawarty  został.  Warunków  pokoju 
nie  dochowały  nam  dzieje,  ale  czyż  można  wątpić,  aby  Arnulf 
nie  skorzystał  z  dogodnych  dla  niego  okoliczności?  Władza  ksią- 
żęca, podzielona  między  trzech  braci,  bezwątpienia  osłabła,  nad- 
zwyczajnej energii  i  wytrwałości  Świętopełka  nie  stało,  a  tym- 
czasem na  horyzoncie  politycznym  straszne  chmury  zawisły. 
W  jesieni  r.  894  Węgry,    przeprawiwszy    się   przez  Dunaj,    całą 


')  Konstanty  Purpurorodny,  w  dziele  De  Administrando  imperii,  cap.  41, 
wzmiankuje  o  trzech  synach,  nie  nazwawszy  ich  po  imieniu.  W  kronikach  nie- 
mieckich wzmiankują  się  tylko  dwaj  synowie  Świętopełka:  Moimir  i  Świętopełk. 
(Annales  Fuld.  an.  898).  Trzeci  syn,  według  Dubraviusa,  pisarza  XVIII  w.,  zwał 
się  Światobój  a  według  dawniejszego,  anonimnego  żywociarza  króla  Belli,  —  Subor. 
W  przeszłym  wieku  Dobner  (Annales,  III,  305),  zważając,  że  w  kronice  Dandolo, 
książę  len  nazwany  „dux  Gotfridus",  mniemał,  że  to  jest  tlómaczeniem  imienia  Świa- 
tobój.    Dudik,  Mahr.   Gesch.  I,   319 — 320. 


—      144     — 

Pannoniję  okropnie  zniszczyli,  i  to  mogło  być  powodem  do  przy- 
spieszenia zawarcia  miedzy  Bawarami  a  Morawianami  pokoju.-) 
Żelazna  woką  Świętopełka  ulr/ymywany  związek  ludów  słowiań- 
skich rozwolnił  sie.  Synowie  księcia  czeskiego  Borzy  woja  (-J-  894),-') 
Spitygniew  i  Wratysław,  nie  życząc  być  w  związku  z  synami 
Świętopełka  i  podszczuwani  przez  Niemców  do  oderwania  sie  od 
Wielkiej  Morawii,  udali  sie  z  panami  swymi  do  Regensburga  na 
sejm  i  dobrowolnie  oddali  się  pod  zwierzclmictwo  rzeszy  nie- 
mieckiej r.  895.'*)  Tymczasem  synowie  Świętopełlca,  nie  bacząc 
na  zaleconą  im  przez  ojca  konieczność  clironienia  się  od  niezgody 
pomiędzy  sobą,  ledwo  rok  jeden  zostawali  w  zgodzie,  poczem 
wszczęła  się  między-  nimi  zwada,  nareszcie  wojna  domowa.'')  Z  ja- 
kiegoby  powodu  kłótnia  między  braćmi  zaszła,  dzieje  milczą.  Zwa- 
żając jednak,  że  w  wojnie  domowej  występują  tylko  dwaj  bracia 
]Moimir  II  i  Świętopełk   młodszy,    a  o  trzecim   bracie  nigdzie  ani 


")  Avari  qui  dicuntur  Ungaii,  in  his  tempoiibiis  ultra  Danubium  peragran- 
tes...  totam  Pannoniam  usque  ad  inteineclionem  deleveiunt  Pax  tempore  auctumni 
inter   Baioarios  et  Morawos  compacta  est.     Annal.  Fuld.  an.   89 j. 

*)  Kozma  chrzest  Borzywoja  oznaczył  r.  894,  co,  jak  wiemy,  1  rzypadlo 
wcześniej.  Szafarzyk,  zważając,  że  jak  wtedy,  tak  i  później  królowie  i  książęta 
zwyczajnie,  przed  zbliżeniem  się  śmierci,  powtórnie  chrzest  przyjmywali,  jak  na  przy- 
kład Spitygniew  r.  921,  przyszedł  do  przekonania,  że  Kozma  zamiast  roku  śmierci 
Borzywoja,  mylnie  rok  chrztu  jego  w  Morawii  oznaczył.  W  r.  8(5  Rorzywoj  już 
nie  żył.    Star.  Slow,  §  39,  8,  s.  453. 

■*)  Annales  Fulden.  an.  895.  Omnes  duces  Boem.aniorum  . . .  ad  regem  ve- 
nientes  . . .  per  manus,  prout  mos  est.  regiae  potestati  reconciliatos  se  subdiderunt. 

s)  Według  powieści  Konstantego  Purpurorodnego  Świętopełk,  związawszy 
trzy  laski,  dal  je  pierworodnemu  synowi,  aby  je  złamał.  Gdy  zaś  ten  dokazać  tego 
nie  mógł,  dał  je  drugiemu,  a  następnie  trzeciemu.  Potem  rozjął  trzy  laski  i  dał  ka- 
żdemu po  jednej.  Ci  zaś  złamali  je  natychmiast.  Upominając  synów  tym  przykładem, 
Świętopełk  mówił:  jeżeli  trwać  będziecie  w  jednomyślności  i  miłości  nierozerwani, 
będziecie  niezwyciężonyrrii  i  niezłomnymi  dla  nieprzyjaciół.  Jeżeli  zaś  między  wami 
znajdzie  się  zwada  i  kłótnia  i  podzielicie  się  na  trzy  władze,  nie  podlegając  bratu 
starszemu,  osłabicie  się  jeden  przez  drugiego  i  zgładzą  was  do  szczętu  sąsiedzi,  nie- 
przyjaciele wasi.  De  Administrando,  cap.  41,  Jest  to  starożytna  anegdota  o  królu 
leżącym  na  śmiertelnej  pościeli  i  dającym  synom  swym  pęk  strzał  do  złamania, 
z  nauką,  że,  jeśli  pozostaną  w  zgodzie  i  jedności,  żadna  siła  nie  przemoże  ich.  Ce- 
sarz zastosowawszy  tę  anegdotę  do  synów  Świętopełka,  objaśnił,  że  gdy  się  między 
nimi  wszczęła  wojna  domowa,  przyszli  Turcy  (Węgry),  znieśli  ich  do  szczętu  i  opa- 
nowali  ich  kraj.     De   Administr.  41. 


—     145     — 

słowa,  prawdopodobny  jest  domysł  dziejopisa  słowackiego,  że 
kłótnia,  a  potem  wojna  pomiędzy  dw-óma  braćmi  zaszła  o  spadek 
po  trzecim,  zmarłym  bracie/')  W  każdym  razie,  wojna  domowa 
otworzyła  szeroką  drogę  do  intryg  w  Morawii  wrogom  jej,  a  tu 
jeszcze  nikczemny  postępek  książąt  czeskicli  podał  sygnał  do  ro- 
zerwania związku  ludów  słow^iańskicli,  z  Morawią  połączonycli. 
Po  całej  więc  granicy  Słowian  z  Niemcami  od  Szłezwiku  aż  do 
Karyntyi  poczyna  się  rucli  na  korzyść  Niemców.  Najprzód  Obo- 
dryci,  przez  posłów  wyprawionycli  z  darami  do  Arnułfa,  starałi 
się  wyjednać  przedłużenie  rozejmu,  który  w  r.  895  upływał,  Ar- 
nulf  podane  warunki  przyjął  niezwłocznie.")  Podróż  jego  do  Rzy- 
mu, gdzie  papież  Formoz  koronował  go  na  cesarza  w  Kwietniu 
r.  896,  i  ciężka  clioroba  od  trucizny,  jalc  utrzymywali  współcze- 
śni, nie  przeszkodziła  mu  w  tymże  roku  zająć  Pannoniję,  prze- 
siadywać w  Błatnie  (r.  896),  aby  sprzymierzeńca  swego  Braczy- 
sława  do  wspólnego  działania  przeciw  Morawianom  nakłonić, 
i  w  tym  celu  poruczyć  mu  obronę  Pannonii  Niższej.^)  Starając 
się  odciągnąć  nadłabskich  Słowian  od  związku  z  IMorawdą,  Arnulf 
mienił  się  być  przyjacielem  Serbów,  załatwił  pograniczne  spory 
icłi  z  Niemcami,  za  co  mu  Serbowie  podziękowanie  i  dary  w  Sa- 
licacli  (Salz)  złożyli  r.  897.") 

Słowem  wojna  domowa  w  Morawii  podsuwała  cesarzowi 
ciągle  nowe  kombinacye  do  ujarzmienia  Słowian.  Najbliższym 
wykonawcą  jego  zamiarów  nie  mógł  być  nikt  inny  jak  Aribo, 
graf  Marki  Wschodniej.  Ale  Aribo  zostawał  dawniej  w  przyjaciel- 


®)  Sasinek.  Dejiny  diievnycli  narodov  na  uzemi  terajśieho  Uhorska,  1878, 
str.   178. 

')  An.  895.  Legati  Obodritorum  cuite  regia  Salz  munera  secum  deferentes 
ad  regem  pacifica  optantes  pervenerunt,  quos  rex  ut  audivit,  sine  mora  postulata  an- 
nuens,  et  abire  permisit.     Annal.  Fuld.  an.  895. 

*)  Annal.  Fuld.  an.  896.  Stipantibus  vero  isdem  in  partibus  inter  se  con- 
flictibus,  imperator  Pannoniam  cum  urbe  Paludaram  tuendani  Brazlavoni,  duci  suo, 
in  id  tempus  commendavit.  —  Szczegóły  w  Diimmlera  Geschichte  d.  Ostfrankischen 
Reichs,  II,  s.  412 — 42.'. 

")  Annal.  Fuld.  an.  897.  Regino  an.  897.  Szafarzyk,  Star.  Slow.  §  43, 
str.   541. 

Tora  III,  T(-v 


—     146     — 

skich  stosunkach  z  Świętopełkiem  i  mógł  porozumieć  sie  z  jego 
synem.  Zdaje  sie,  że  Arnult  mając  te  właśnie  okoliczności  na 
względzie,  wielkorząd/.two  Marki  Wschodniej  powierzył  krewne- 
mu swemu  po  kądzieli  markgrafowi  bawarskiemu  Luitpoldowi, 
księciu  Karyntyi,  oddając  pod  jego  zwierzchnictwo  Czechy,  Markę 
Wschodnią  z  przyległemi  okolicami  na  porzeczu  Aniży  (Enns). 
Brat  zaś  jego,  Aribo  zostawał  w  Marce  Wschodniej,  jako  graf 
i  pomocnik  I.uitpoldaJ'')  Życzeniem  cesarza  było,  aby  ci  dwaj 
powiernicy  jego  wspierali  w  Morawii  stronnictwo  Świętopełka 
młodszego  przeciw  Moimirowi  II.  Jurgieltnicy  ich  zapewno  roz- 
poczęli robotę,  ponieważ  w  Grudniu  r.  896  Moimir,  przez  posel- 
stwo wyprawione  do  Arnulfa,  bawiącego  w  Ottingen,  domagał 
się,  aby  zbiegom  jego  cesarz  nie  udzielał  przytułku  u  siebie.  Ar- 
nulfowi  nie  podobało  się  podobne  żądanie.")  Sługi  jego  nie  dla 
tego  zasiewali  intrygi,  aby  cesarz  sam  miał  je  niszczyć.  Owszem 
obowiązkiem  ich  było  zrobić  wszystko,  co  tylko  możebnem  było 
dla  wsparcia  Świętopełka  i  poniżenia  stronnictwa  Moimira.  Mo- 
żemy więc  sobie  wyobrazić,  jaka  to  radość  na  dworze  cesarskim 
zapanowała,  gdy  w  Styczniu  r.  897  posłowie  czescy  przybywszy 
do  Regensburga,  błagali  Arnulfa,  aby  im  pomoc  przeciw  Mora- 
wianom udzielił.  Nie  zwlekając  więc  Arnulf  w  końcu  tegoż  mie- 
siąca Stycznia  wyprawił  wojsko  po  brzegu  północnym  Dunaju 
i  Rzeźny  (Regen),  aby,  stosownie  do  okoliczności,  uderzyło  na 
Morawiję,  lub  Czechy  zajęło.^-)  Sprawy  jednak  cesarstwa  z  Bół- 
garami  i  Włochami  zatrzymały  rozpoczęcie  wojny  aż  do  końca 
roku  897. 

Uderzenie   na   Morawiję    Niemców  i  Czechów  wśród  wojny 
domowej    stronnictw    Moimira  i    Świętopełka    młodszego,    mogło 


'0)  A.  898.  in  orientalibus  partibus  .  . .  ubi  Aribo  terminalis  comes.  Erben, 
Regesta,  N.  53.  Fratres  marchiones  suos  Luitpolduin  et  Aribonem.  Hormayr,  Her- 
zog Luitpold,  Anmerk.  s.   2. 

^')  Caesar  a<ivenientibtis  ad  eum  ivIoravorum  missis,  qui  pro  pace  consti- 
tuendo,  ne  exules  eorum  profngi  recipereiitur,  ali  imiieratorc  flagitabant,  iit  aiidivit, 
absnhit  et  sine  mora  abire  pernusl.     Anna!.    JmiI.1.  an.  8i;7. 

'-)     Annal.  I*'uld.    an.  897. 


—     ^^7     — 

dać  przewagę  stronnictwu  niemieckiemu,  na  czele  którego  stał 
Świętopełk.  Ałe  tu  zdarzyły  się  niespodziewane  wypadki.  Aribo, 
syn  którego  Izanryk  dawniej  już  znajdywał  przytułek  i  pomoc 
u  nieboszczyka  księcia  Świętopełka,  porozumiawszy  się  z  możnym 
panem  bawarskim  grafem  Erimbertem,  działał  tak  dwuznacznie, 
że  Arnulf  w  Sierpniu  r.  8g8  usunął  Aribo  od  urzędu,  a  Erim- 
berta  na  więzienie  skazał.  Izanryk  zaś  zemknąwszy,  podniósł 
bunt.  Niemcy  mieczem  i  głownią  pustoszyli  Morawiję,  ale  stron- 
nictwo Moimira  trzymało  się  mocno  i  tak  Świętopełka  ścisnęło, 
że  ten  w  pewnym  grodzie  zamknąć  się  musiał,  ze  stronnikami 
swymi.  Dopiero  (w  początku  r.  899)  wojsko  Arnulfa,  zdążywszy 
pod  wzmiankowany  gród,  oswobodziło  Świętopełka,  gród  spaliło 
i  do  Niemiec  odprowadziło  księcia. ^■^)  Odtąd  o  Świętopełku  młod- 
szym w  dziejach  wzmianki  nie  znajdujemy. 

Przytoczone  wyżej  wypadki  wymownie  świadczą,  ze  poło- 
żenie Moimira  II,  w  ciągu  wojny  domowej  i  najazdu  Niemców 
z  Czecłiami,  było  dość  mocne.  Przypuszczenie  podobne  uwy- 
datni się  jeszcze  bardziej,  przyjąwszy  na  uwagę,  że  już  w  r.  898 
Moimir  II  udawał  się  do  papieża  Jana  IX,  który  na  stolicy  apo- 
stolskiej zasiadał  od  połowy  Czerwca  r.  898  do  połowy  Lipca 
r.  899,  z  proźbą  o  ustanowienie  w  Morawii  Iiierarcliii  ducho- 
wnej, niezależnej  od  biskupów  niemieckich.  W  razie  niepowo- 
dzenia Moimir  nie  mógłby  o  tem  myślić,  a  tem  bardziej  przyjąć 
trzech  dygnitarzy  duchownych,  przez  Jana  IX  wysłanych.^^) 

Tymczasem  Arnulf  oburzony  postępkiem  Izanryka  i  nie  do- 
wierzając swoim  grafom,  choć  już  chory  mocno,  osobiście  po  Du- 
naju wyprawił  się  z  wojskiem,  dla  ukarania  Izanryka.  Obiegł 
on  buntownika  w  twierdzy  Mautern,  którą  po  uporczywej  walce 
zdobył  i  samego  Izanryka  z  całą  jego  rodziną  w  niewolę  ujął. 
Lecz  w  drodze  do  Regensburga,  Izanrylc  zemknął,  a  dostawszy 
się  do  Moimira  z  pomocą  jego    znowu    udział    swój,    mianowicie 


'■'')     Annal.  Fuld.  an.  899. 
")     Szczegóły  niżej  str.   150. 

10* 


—    148    — 

część  Marki  Wschodniej,  odzyskał. ^'^)  Niepowodzenie  w  walce 
z  Moimirem,  a  przytem  spraw}'  włoskie  mocno  jątrzyły  chorego 
Arnulfa.  Umyślił  on  po  raz  drugi  za  narzędzie  polityki  swój 
użyć  Węgrów,  którzy  na  jego  wezwanie,  w  Sierpniu  r.  899  z  nad 
Dunaju  pociągnęli  po  nad  Sawą  do  Włoch,  a  rozbiwszy  na  gło- 
wę króla  włoskiego  Berengera  nad  r.  Brentą,  łupieżyli  Lombar- 
dyję.  W  tymże  czasie  wojska  bawarskie  do  Morawii  wkro- 
czyły, gdzie  połączywszy  się  z  Czechami,  trzy  tygodnie  kraj  nisz- 
czyły. ^''O 

Sprawy  międzynarodowe  wikłały  się  nadzwyczaj.  Do  wojny 
Arnulfa  z  Moimirem  II,  przymięszało  się  oburzenie  biskupów  ba- 
warskich nietylko  przeciw  Moimirowi,  ale  nawet  przeciw  samemu 
papieżowi  za  oderwanie  z  pod  ich  zarządu  ziem  morawskich.'') 
Węgry  łupieżyli  w  dolinie  r.  Padu,  a  toczony  za  życia  straszli- 
wem  robactwem  Arnulf  skonał  8  Grudnia  r.  899.  Na  wieść  o  tern, 
Węgry,  przypomniawszy  sobie  nieotrzymanie  od  Arnulfa  obie- 
canych im  darów, '^)  opuścili  Włochy  (r.  900)  i  po  tej  samej  dro- 
dze, po  której  przyszli  do  Włoch,  powrócili  do  Pannonii,'*^)  zkąd 
wyprawili  poselstwo  do  Bawarów,  niby  dla  traktowania  o  pokój, 
a  w  gruncie  rzeczy  dla  poznania  kraju, -^)  który  złupieżyć  zamie- 
rzali. Następca  Arnulfa  Ludwik  Dziecię  nie  zadowolnił  żądania 
Węgrów,  a  ci,  nie  zwlekając,  nagłym  napadem  przebiegłszy  Markę 
Wschodnią,  przeprawili  się  przez  r.  Aniżę  (Enns)  i  najpiękniejszą 
część  Bawaryi  (Traungau)  okropnie  zniszczyli;  poczem  spiesznie 
do  swych    stanowisk  w  Pannonii  powrócili.-')    Inny  zagon  Wę- 


'•^)     Annal,  Fuld.  an.  899. 

16)     Szafarzyk,  Star.  Slow.  §  39,  s.  453. 

1*)     Szczegóły  niżej  s     151   i  dalej. 

'**)  Quod  UiiKaris,  ut  in  Italiam  transirent,  pecuniam  dedissent.  Boczek.  Co- 
dex,  I,  N.  62. 

>^)  Annal  Fuld.  an.  900.  Ipsi  namque  eadem  via  qua  intraverunt,  Panno- 
niam  ex   mafime  porte  devastantes,  regressi   sunt. 

-'>)  Annal.  Fuld.  an.  900.  Missios  illorum  sub  dolo  ad  Baioaiios  pacem 
optendo,  regionem  illam  ad  explorandam  transmiserunt. 

-')  Annal.  1'uld.  an.  900.  Un^'ari  . . .  ledienint,  undc  vencrunl  ad  suam  in 
Pannoniam. 


—     149     — - 

grów,  plądrując,  w  t^mże  czasie,  na  prawem  porzeczu  Dunaju, 
roztrącony  przez  markgrafa  Luitpolda,  stracił  1200  ludzi,  którzy 
w  Dunaju  utonęli.'-'-)  Pierwsze  to,  wypadkowe  zwycieztwo  nad 
Węgrami,  przepełniło  Niemców  radością  i  dodało  im  energii  do 
spiesznego  zbudowania  nad  r.  Enns  pogranicznej  warowni  Enns- 
burga,   w  pobliżu  starożytnego  Lauriakum.'--^) 

Najazdy  Węgrów  opamiętały  nakoniec  Niemców  i  umiar- 
kowały zapalczywość  ich  przeciw  Morawianom.  Wojna  pomię- 
dzy tymi  narodami  sama  się  przez  się  przerwała.  Wypadało 
myślić  o  zawarciu  przymierza  i  wspólnej  obronie  przeciw  gro- 
źniejszemu nieprzyjacielowi. 

2.    Papież  Jan  IX  wznawia  udzielność  kościoła  morawskiego.    Oburzenie 
z  tego  powodu  duchowieństwa  niemieckiego  r.  900. 

Siedem  lat  rządów  Wicliinga  (885  —  892),  poświęconycli 
zniszczeniu  wielkiego  dzieła  ś.  Metodego*  sprowadziły  rozstrój 
w  liierarchii  kościoła  morawskiego.  Nauka  religijna  w  języku 
słowiańsl<im  wywrócona,  a  nauka  w  językacli  łacińskim  i  nie- 
mieckim nie  przyjmywała  się,  cłiociaż  papież  Stefan  VI  protego- 
wał Wicliinga  i  niemczyznę.  Wichingowi  zaś  przedewszystkiem 
szło  o  to,  aby  zostać  arcybiskupem  morawskim,  ale  to  sprzeci- 
wiało się  zamiarom  biskupów  passawskiego  i  salcburgskiego, 
którzy  nie  wyrzekali  się  pretensyi  do  rozporządzania  sprawami 
Icościoła  na  ziemiacli  morawskicli.  Ucieczka  Wicliinga  z  Mora- 
wii,  jak  wspomnieliśmy  wyżej,  tudzież  mianowanie  go  kanclerzem 
cesarza  Arnulfa,  nie  rozwiązywały  spraw-  kościoła  morawskiego, 
bo  dopóki  Wicliing  nie  zrzekł  się  katedr)'-  bislcupiej,  nikt  inny 
zająć  jej  nie  mógł.  Dopóki  więc  Wicliing  liczył  się  biskupem 
morawskim  ani  papież,    ani  ISIoimir  II  niczego  nie  przedsiębrali. 


--)  Annal.  Fuld.  an.  900;  Herimani  Augiensis  an.  900;  Annal.  Alaman. 
an.  900. 

"^)  Annal.  Fuld.  an.  900.  Urbem  in  littore  Anesi  fluminis  muro  obpo- 
suerunt. 


—     150     — 

A  gdy  po  śmierci  biskupa  passawskiego  Engilmarka  31  Grudnia 
r.  8c)8  Arnulf  na  te  godność  wyniósł  Wichinga,  otwierały  sie  mu 
widoki  połączenia  dyecezyi  Passawskiej  i  Morawskiej  w  swych 
rekacli,  co  zdawało  sie  być  zgodnem  z  życzeniem  ducliowieństwa 
niemieckiego,  aby  udzielności  kościoła  w  Morawii  nie  dopusz- 
czać. Lecz  wyniesienie  Wichinga  na  biskupstwo  Passawskie,  bez 
kanonicznego  wyboru,  tak  mocno  rozdrażniło  biskupów  bawar- 
skich, że  na  zwołanym  przez  arcybiskupa  salcburgskiego  zjeździe, 
Wiching  zmuszony  został  złożyć  godność  biskupa  passawskiego, 
a  na  to  miejsce  wybrany  został  Richar.'-*)  Wiching  znikł  w  dzie- 
jach. Teraz  dopiero  odkrywała  się  możność  Moimirowi  II  z  je- 
dnej, a  papieżowi  z  drugiej  strony  przedsięwziąć  kroki  do  obsa- 
dzenia wakujących  katedr  biskupich  w  Morawii. 

Jakim  sposobem  odbywało  się  porozujnienie  księcia  moraw- 
skiego ze  stolicą  apostolską,  wiadomości  nie  posiadamy.  Wszakże 
wiemy,  że  na  żądanie  Moimira  II,  papież  Jan  IX,  w  połowie  r. 
8gg  posłał  do  INIorawii  trzech  dygnitarzy  duchownych,  mianowi- 
cie: arcybiskupa  Jana,  biskupów  Benedykta  i  Daniela,  dla  roz- 
poznania na  miejscu  spraw  kościoła  i  porozumienia  się  z  Moimi- 
rem.  —  Nie  mając  pewnych  wiadomości  o  czynności  legatów  pa- 
piezkich,  przez  konjektury  tylko  przychodzimy  do  wniosku,  że 
zadaniem  ich  było  ustanowienie  trzech  sufraganii  pod  zarządem 
arcybiskupa.  Są  nawet  domysły,  że  Jan  był  tym  samym  Janem 
z  Wenecyi,  który  urząd  posła  Świętopełka  w  r.  874  sprawował'-'^) 
i  że  on  zajął  stolicę  biskupią  w  Welegradzie,  że  Benedykt  zo- 
stał biskupem  w  Nitrze,  a  Daniel  w  Krakowie  łub  Wiślicy,  gdzie 
już  od  czasu  wygnania  Wyszewita  chrześciaństwo  kwitnęło.-")  — 
Łatwo  domyślić  się  jak    mocno    oburzyli    się    biskupi   niemieccy 


-•*)  Anna).  Fuld.  an.  899.  Engilmarus  Passaviensis  episcopus  obiit  in  cujus 
locum  Yicliingus,  Alemannus  quidem,  contra  institutu  patrum,  primum  Moravensis 
ab  apostolico  destinatus  episcopus,  rege  concedente  successit,  sed  non  multo  post 
a  Deotmaro  archiepiscopo  ceterłsąue  suffragąneis  suiis,  contra  voluntatem  regis,  ca- 
nonicali  iudicio  abiectus  est. 

•■•)     Maciejowski.     Pamiętniki,  I,  s.   100. 

-«;     Bielowski.     Wstęp   krytyczny   do  dziejów  polskich,  s.  499 — 500. 


—     151     — 

na  wieść  o  przybyciu  do  Morawii  legatów  papieżkich,  z  polece- 
niem ustanowienia  odrębnej  hierarchii  duchownej  w  państwie 
Moimira  II.  Na  zgromadzeniu  duchowieństwa  bawarskiego,  pra- 
wdopodobnie w  Risbach,  biskup  salcburgski  Teotmor,  z  jego  suf- 
fraganami,  Waldo  freizingeńskim,  Erchenbaldem  eichsztadskim,^') 
Zachariaszem  sebeńskim,-^)  Tuto  regensburgskim  i  Richarem 
passawskim  biskupami,  5.W  imieniu  całego  duchowieństwa  i  ludu 
całego  Noryku"  zanieśli  skargę,  wyłożoną  w  liście  pisanym  w  po- 
łowie r.  goo  do  papieża  Jana  IX  ...  W  liście  tym  biskupi  uda- 
ją, iż  niewierzą  temu,  aby  święta  stolica  apostolska,  matka  ka- 
płaństwa i  źródło  wiary,  mogła  coś  niezgodnego  z  przepisami 
i  nauką  kościoła  postanowić,  „a  tymczasem  przybyli,  j  ik  sami 
twierdzą,  z  polecenia  waszego  Jan  arcybiskup,  Benedykt  i  Daniel 
biskupi,  do  ziemi  Słowian,  zwanych  Morowianami  podległej,  ze 
wszystkiemi  jej  mieszkańcami,  królom  naszym  i  narodowi  na- 
szemu, jak  we  względzie  kościelnym,  tak  i  we  względzie  po- 
datków świeckich,  ponieważ  my  nawróciliśmy  ich,  i  z  poganów 
chrześcianami  uczynili.  Z  tego  powodu  biskup  passawski,  do 
dyecezyi  którego  należy  lud  tej  ziemi,  od  samego  początku 
nawrócenia  go,  kiedy  okoliczności  wymagały,  zjeżdżał  tam  bez 
wszelkiej  przeszkody,  zwoływał  niejednokrotnie  synody  ze  swego 
i  miejscowego  duchowieństwa  i  wszystko,  co  uczynić  wypa- 
dało, mocą  swej  władzy  wykonywał,  a  nikt  się  mu  nie  sprze- 
ciwiał. Margrabiowie  nasi  pograniczni  odbywali  w  tej  ziemi 
narady,  wymierzali  sprawiedliwość,  pobierali  podatki,  niespo- 
tykając  także  żadnego  oporu.  I  trwało  tak  długo,  aż  (Morawia- 
nie; porzuciwszy  chrześciaństwo,  i  poniewierając  wszelką  spra- 
wiedliwość, wszczęli  walkę  i  taki  opór  stawili,  iż  biskupowi  i  ka- 
znodziejom zamknęli  dostęp  do  nich,  sami  zaś  robili  co  chcieli. 
A,  co  najbardziej  jest  boleśnem  i  nieprawdopodobnem,  ku  wię- 
kszej obeldze  naszej,  przechwalają  się  jeszcze,  że  za  pomocą  zna- 


2')     Biskupstwo    Eichsztadskie,    w    północno-zachodniej    stronie    od    Regens- 
buiga,  dawniej   do  arcybiskupstwa  Mogunckiego  należało. 

-*j     Biskupstwo  Sebeńskie  w  Tyrolu,  do  Brixen  przeniesione  zostało  w  X  wieku. 


-      152     — 

cznej  summy  pieniężnej  wyjednali,  że  w  biskupstwie  (passawskim) 
stało  sie  to,  o  czem  nigdy  od  stolicy  apostolskiej  nieslyszano 
i  czego  żadne  kanoniczne  ustawy  niedopuszczaja:  dopuszczona 
schizma  w  jednym  kościele.  I  oto  z  jednego  biskupstwa  po- 
wstało piec,  ponieważ  przybyli  biskupi,  w  imieniu  waszem,  usta- 
nowili w  jednym  i  tymże  biskupstwie  arcybiskupa,  (jeżeli  oprócz 
istniejącego  arcybiskupa  może  istnieć  drugi),  i  trzech  suffraga- 
nów,  bez  wiadomości  arcybiskupa  i  zgody  biskupa,  w  dyecezyi 
którego  oni  się  znajdywali,  Przedmiestnik  wasz,  stosownie  do 
życzenia  księcia  Świętopełka,  wyświęcił  na  biskupa  Wichinga, 
lecz  on  nie  poruczał  mu  starożytnej  dyecezyi  Passawskiej,  a  po- 
słał go  do  ludu  nowonawróconego,  podbitego  przez  wzmianko- 
wanego księcia,  i  przez  niego  z  pogaństwa  na  wiarę  chrześciań- 
ską  nawróconego.  A  gdy  legaci  wasi  pozwolili  Słowianom  wejść 
z  nimi  w  bliższe  stosunki,  to  ci  oskarżali  nas  i  potwarzali  kłamli- 
wymi wyrazami,  ponieważ  nie  było  komu  powiedzieć  im  pra- 
wdę, —  wyrzekali,  że  my  także  z  Frankami  i  Alemannami  mieli 
zwady  i  kłótnie,  gdy  tymczasem  oni  są  najlepszymi  naszymi  przy- 
jaciółmi i  pomocnikami.  Oskarżali  jeszcze  nas  (Słowianie),  że 
w  stosunku  do  nich  jesteśmy  nieprzejednani,  czego  nieodrzucamy, 
lecz  w  tem  nie  nasza  wina,  a  ich  własne  zepsucie,  ponieważ  gdy 
poczęli  oni  lekceważyć  chrześciaństwo,  przestali  płacić  naszym 
królom  i  urzędnikom  podatki,  za  oręż  chwycili  i  lud  nasz  krzy- 
wdzić poczęli,  wtedy  u  nich  wybuchnął  bunt.  A  ponieważ 
tamci  (Niemcy)  zwyciężyli  ich  orężem  i  znowu  uja- 
rzmili, to  oczywiście,  na  mocy  prawa  wojen- 
nego, powinni  byli  mieć  ich  swymi  poddanymi 
i  w  każdym  razie  czy  chcą  czyniechcą  państwu 
naszemu  podlegać  muszą.  W  skutek  tego  wam  wypada 
postępywać  ostrożnie,  przedsiębrać  środki  umiarkowane,  aby  gor- 
sza strona  nie  wzmagała  się,  a  lepsza  nieosłabła.  Przodkowie 
najjaśniejszego  monarchy  naszego  Ludwika,  imperatowie  i  króle 
pochodzą  z  najbardziej  chrześciańskiego  ludu  Franków,  Moimi- 
rowi  zaś  Słowianie  pochodzą  z  poganów  nikczemnych.  —  Tamci 


—     ^53     — 

potęga  cesarską  respublike  Rzymską  bronili,  ci  zaś  łupieżyU  ją; 
tamci  świat  ca}y  napełnili  sławą,  a  ci  w  Icryjówkacli  i  za  murami 
grodów  skrywali  sie.  Nadwszystko.  nasz  młodocianny,  w  niczem 
nieustepujący  swym  przodkom  król,  stosownie  do  udzielonej  mu 
od  Boga  cnoty,  życzy  ze  wszystkimi  książętami  państwa,  być 
stałym  obrońcą  świętego,  rzymskiego  kościoła  i  najwyższego 
jego  pasterza.  Wszelkie  usiłowania  jego  zmierzają  do  tego, 
aby  przez  powierzoną  mu  władzę  służyć  Bogu  i  namiestnikowi 
jego,  dla  tego  on  tak  wysoko  szanuje  pokój  i  zgodę,  a  tuląc  się 
do  was,  jakby  do  ojca,  pocieclię  znajduje.  Co  się  tyczy  oskar- 
żenia nas  przez  Słowian,  jakobyśmy  z  Węgrami  obrazili  wiarę 
katolicką,  zawarli  z  nimi  przymierze,  zaklinając  się  na  psa,  wilka, 
lub  inne  obrzydliwe  przedmioty  pogańskie,-*')  i  jakbyśmy  dali  im 
(Węgrom)  pieniądze,  ażeby  na  Włochy  uderzyli,  to  kłamstwo 
wszystkiego  tego  wnet  by  się  wykryło,  a  nasza  niewinność  byłaby 
stwierdzoną,  jeżeliby  sprawa  nasza  rozważoną  została  przed  obli- 
czem wszechwiedzącego  Boga  i  jego  namiestnika  apostolskiego. 
Wszakże  gdy  oni  ciągle  grozili  naszym  i  oddalonym  od  nas 
chrześcianom,  tudzież  ciemiężyli  ich  prześladowaniem  srogim, 
to  my  rzeczywiście  dali  im,  lecz  nie  pieniężne  podarki,  a  naszą 
odzież  lnianą,  ażeby  choć  cokolwiek  dzikość  ich  zmiękczyć.  I  tak, 
wszystko  wzmiankowane  wyżej,  wymyślili  ci  (Słowianie)  ze  zło- 
ści serdca  swego  i  biskupów  waszych  podniecili  do  niesprawie- 
dliwego z  nami  postępowania  do  takiego  stopnia,  że  w  liście  do 
nas  posłanym,  jakby  od  stolicy  apostolskiej,  winę  całą  na  nas 
zwalili  i  jeszcze  twierdzili,  że  zasłużyliśmy  aby  miecz  boży  (wy- 
klęcie) spadł  na  nas.  Stało  się  z  nami  także  to,  co  pewien  mę- 
drzec powiedział :  na  sprawiedliwym  cięży  wina  zbrodniarza. 
Tymczasem  zbrodnię,  którą  nam  przypisują,  oni  sami  oddawna, 
.  w  ciągu  lat  wielu   popełniali.     Przyjęli    do    siebie   mnóstwo    Wę- 


2")  Przy  zawarciu  umów  chrześcian  z  poganami,  zwyczajnie  chrześcianie  mu- 
sieli spełniać  obrzędy  pogańskie.  Przy  zawarciu  przymierza  imperatora  Leona  Ar- 
mianina  z  Bólgarami,  Grecy  musieli  sie  stosować  do  obrzędów  i  obyczajów  pogań- 
skich.   Theophan.    Contin.  lib.  I,  cap.  20,  p.  31. 


—     154     — 

grów,  stosownie  do  ich  obyc/aju  ogolili  głowy  swym  chrześcia- 
nom  fałszywym  i  nietylko  póduszczali  ich  (Węgrów)  na  nas  chrze- 
ścian,  lecz  i  sami  z  mmi  się  połączyli:  jednych  uprowadzili  w  nie- 
wolę, innych  pozabijali,  innych  głodem  i  pragnieniem  w  włęzie- 
niacłi  zamęczyli,  niezliczone  mnóstwo  pogrążyli  w  nędze,  mężów 
szlachetnycłi  i  kobiet  uczciwych  w  niewole  zabrali,  kościoły  boże 
spalili  i  budowle  wszystkie  zburzyli,  tak,  że  w  całej  Pannonii, 
najobszerniejszej  prowincyi  naszej,  nie  widać  prawie  żadnego  ko- 
ścioła, o  czem  mogliby  rozpowiadzieć,  naznaczeni  przez  Was  bi- 
sl<upi,  jeżeliby  zechcieli  zeznać  ile  dni  przepędzili  w  podróży 
i  w  jakim  stanie  kraj  spustoszonym  znaleźli.  A  gdy  dowiedzie- 
liśmy się  o  wtargnięciu  Węgrów  do  Italii,  —  to  Bóg  świadkiem, 
że  chcieliśmy  ze  Słowianami  pojednać  się  i  obiecaliśmy  przeba- 
czyć im,  przez  wzgląd  na  Boga,  wszystko  co  złego  nam  i  naszym 
uczynili,  zwrócić  im  wszystko,  coby  się  u  nas  mogło  z  ich  ma- 
jątku okazać,  ażebyśmy  byli  w  bezpieczeństwie  z  ich  strony,  przy- 
najmniej dopóty,  aż  odbylibyśmy  wyprawę  do  Lombardy  i,  w  celu 
bronić  posiadłości  ś.  Piotra  i  oswobodzić  lud  chrześciański  z  po- 
mocą boską.  I  po  tylu  zbrodniach  mają  beneficye  i  występują 
jeszcze  fałszywymi  oskarżycielami  ci,  którzy  zawsze  byli  prześlado- 
wcami chrześcian.  Jeżeli  się  znajdzie  ktokolwiek  na  świecie,  aby 
nam  udowodnić  postępki  niesprawiedliwe,  niech  zjawi  się,  a  Wy 
przekonacie  się,  że  on  się  oszuka,  a  my  z  tej  sprawy  czyści  wyj- 
dziemy. I  tak  my  wszyscy  błagamy  Was  nie  dawać  wiary  niczyim 
przeciw  nam  podszeptom,  dopóki  nie  zdarzy  się  okoliczność 
i  w  tej  sprawie  nie  będzie  wyprawiony  Wasz  poseł  do  nas,  albo 
na  odwrót  od  nas  do  Was.  W  ogóle  żal  i  ból  powszechny  prze- 
pełniły mieszkańców  Germanii  i  Noryku,  że  jedność  kościoła  na- 
ruszona, ponieważ  jedno  biskupstwo,  jak  powiedzieliśmy,  na  pięć 
rozdzielone  zostało, •'"^')     Jeżeli  zatem  oszukaństwo  podstępem    Sło- 

80j  Dla  czego  biskupi,  mówiąc  o  dyecczyi  Passawskićj,  milcżą  o  prawach 
dyecezyi  Salcburgskiej  na  Pannoniję,  o  tzem  prowadzili  spory  z  papieżem  Ja- 
nem VIII?  Czy  w  r.  900  arcybiskup  salcburgski  odzyskał  już  swe  prawa  i  kościo- 
łem w  Pannonii  zarządzał?  —  Być  może!  Tak  myśli  Wattenbach.  Beitrage  zur  Gesch. 
d,  Cłiristl.  Kirche  in  Bohmen  und  Mahren.    Wien,   1849,  s.  32. 


-      155     — 

wian    przyniosło   jaka    bądź    szkodę,  —  niech    to    sprawiedliwość 
naprawi.*' =^^) 

List  ten  pod  wszelkiemi  względami  doskonale  maluje  sto- 
sunki i  ludzi  z  końca  IX  w.  Duchowieństwo  niemieckie,  powodu- 
jąc się  głównie  korzyścią  materyalną,  nie  może  się  pogodzić 
z  myślą  aby  od  biskupstwa  Passawskiego  odjęta  została  Morawia 
i  z  naciskiem  wyrzeka,  iż  biskupstwo  to  na  pięć  rozdzielone  zo- 
stało wbrew  ustawom  kanonicznym,  zamilczając  przytem,  że  już 
w  r.  869  papież  Jan  VIII  uznał  odrębność  morawskiego  ko- 
ścioła, zarząd  którego  ś.  Metodemu  powierzył.  Poczucie  przewagi 
chrześciańskiej  Germanii  nad  Słowianami,  poganami,  chociaż  już 
byli  ochrzczeni,  napełnia  umysł  biskupów  zarozumiałością,  posu- 
niętą do  bezczelności  i  kłamstwa.  Według  ich  pojęcia  lud  sło- 
wiański zawsze  był  podległym  cesarzowi  i  narodowi  niemieckie- 
mu, pod  względem  duchownym  i  świeckim,  że  duchowieństwo 
i  urzędnicy  niemieccy  rządzili  w  kraju  słowiańskim  jak  chcieli, 
a  Słowianie  płacili  podatki,  dopóki  djabeł  ich  nie  opętał,  lecz  czy 
chcą,  czy  nie  chcą  muszą  być  poddanymi  Niemców.  —  Nie  tają 
się  biskupi  z  nienawiścią  do  Słowian,  nie  uznają  w  nich  ludzi  so- 
bie równych,  a  tylko  gorszych,  niekrępują  się  przyzwoitością  wy- 
rażeń, a  pretensyje  swe  do  zarządu  duchownego  w  dyecezyi  mo- 
rawskiej opierają  na  prawie  oręża  i  wyższości  Niemców,  jakby 
od  samego  Boga  przeznaczonych  do  panowania  nad  Słowianami. 
Wyrzekając  się  wszelkich  stosunków  tajnych  z  Węgrami,  prze- 
kupstwa ich  pieniędzmi  aby  na  Włochy  uderzyli,  tudzież  najcięż- 
szego oskarżenia,  że  przy  zawarciu  umowy  zaklinali  się  pogań- 
skim sposobem,  z  obrazą  wiary  chrześciańskiej,  jak  głosili  Sło- 
wianie, biskupi  przyznają  się  jednak,  że  Węgrom  Niemcy  tylko 
odzież  lnianą  dawali,  (co  w  gruncie  było  przekupstwem),  i  Bo- 
giem się  świadczą  że  jedynie  niezgoda  z  Morawianami  przeszko- 
dziła im  zdążyć  na  pomoc    Włochom   przeciw   Węgrom.     Kłam- 


'')  Tekst  u  Erbena,  N.  54.  Dodatek,  I,  N.  20,  cokolwiek  ró/niacy  się 
opuszczeniem  niektórych,  nie  mających  znaczenia  szczegółów,  w  innych  wydaniach 
pomieszczonych.  « 


—      156     — 

stwo  to  jednak  wierutne,  bo  w  tym  samym  czasie  kiedy  Węgry 
grasowali  w  dolinie  Padu,  Bawary  lupieżyli  Morawie,  a  zatem 
nie  Morawianie  przeszkadzali  Niemcom  do  Wioch  z  pomocą  po- 
spieszyć. 

Dla  usprawiedliwienia  siebie  biskupi  zarzucali  Słowianom, 
że  sie  sami  przyjaźnili  z  Węgrami,  siedlili  ich  u  siebie  i  głowy 
na  wzór  Węgrów  golili.  —  Są  to  wiadomości  prawdopodobne, 
dające  sie  łatwo  wytlómaszyć  ówczesnym  stanem  politycznym 
państwa  Morawskiego.  Przyciśnieni  ze  wszech  stron  i  przez 
Czechów  zdradzeni,  Morawianie  musieli  szukać  zbliżenia  sie  z  Wę- 
grami, przyjmywać  ich  dla  osiedlenia  w  swym  kraju,  a  bezwąt- 
pienia  byli  między  nimi  i  tacy,  którym  podobały  się  wspólne 
z  Węgrami  na  Niemców  wyprawy.  Oczywiście,  że  stając  do 
szeregów  z  Węgrami,  Morawianie  niechcieli  się  od  nich  różnić 
i  dla  tego  głowy  sposobem  węgierskim  golili.  —  Nie  ścieśniając 
się  żadnymi  argumentami,  dla  usposobienia  papieża  na  korzyść 
Niemców,  biskupi  nie  wahali  się  rzucić  podejrzenie  na  legatów 
papiezkich  wprost  o  przekupstwo.  Tu  chyba  tylko  zupełne  nie- 
pojmowanie tradycyjnej  polityki  papieżów  i  dyscypliny  rzymskiej, 
aby  dopuszczać,  iż  legaci  mogli  cokolwiek  uczynić,  na  co  by  nie 
mieli  upoważnienia  od  stolicy  apostolskiej.  Jan  IX,  idąc  w  ślady 
Adryana  II  i  Jana  VIII  i  mając  na  uwadze,  że  autonomia  kościoła 
morawskiego  była  już  faktem  dokonanym,  nie  mógł  legatom 
swym  wskazywać  innego  postępowania,  jak  urządzenie  hierarchii 
i  obsadzenie  wakujących  katedr  biskupich,  na  co  najmocniej  bi- 
skupi bawarscy  uderzali. 

Rozdrażnienie  przeciw  papieżowi  biskupów  bawarskich  po- 
dzielał także  spólczesny  arcybiskup  moguncki  Hatto,  który  na 
prośbę  wzmiankowanych  biskupów,  odezwał  się  w  Uście  do  pa- 
pieża w  r.  900  pisanym,  niemniej  bezczelnie  jak  jego  bawarscy 
koledzy.  Twierdził  on,  że  buntow^nicy  przeciw  Frankom  Morawia- 
nie nigdy  własnych  metropolitów  i  biskupów  nie  mieli,  że  wpro- 
wadzenie tej  nowości  pobudziło  Morawian  do  zuchwalstwa,  że 
jeśli  napomnienie  papiezkie  ich  nie  poprawi:    czy    chcą,    czy 


—     157     — 

nie  chcą  książętom  niemieckim  karku  ugiąć  mu- 
szą, że  to  wszystko  do  rozlewu  krwi  doprowadzić  musi.-'-)  Czy 
podobno  dopuścić,  aby  arcybiskup  moguncki,  twierdząc  że  Mo- 
rawianie własnych  biskupów  nie  mieli,  nic  nie  wiedział  o  Meto- 
dym,  czy  też  w  zaślepieniu  i  nienawiści  do  Morawianów,  igno- 
rował nawet  dekrety  papieży  Adryana  II  i  Jana  YIII,  aby  bez- 
czelnym fałszem  poprzeć  skargę  biskupów  baw^arskich? 

List  biskupów  bawarskich  odesłany  został  do  Rzymu  w  je- 
sieni r.  900,  a  zatem  już  po  śmierci  Jana  IX,  zmarłeg^o  w  Lipcu 
tegoż  roku."'-^)  Co  w  skutek  tego  listu  przedsięwziął  następca 
Jana  IX,  —  niew^iadomo.  Niew^ątpliwie  jednak,  iż  krok  uczyniony 
przez  Jana  IX  w  sprawie  autonomii  kościoła  morawskiego,  osta- 
tecznie zniweczył  pretensye  biskupa  passawskiego  na  poddanie 
pod  jego  władzę  terrytoryi  morawskiej.  Dalszy  los  arcybiskupa 
Jana  i  biskupów  Benedykta  i  Daniela  —  także  niewiadomy.  Wy- 
padki dziejowe,  szybko  następujące  po  sobie,  sprowadziły  burzę, 
o  której  wnet  powiemy. 

3.    Przymierze  Moimira  II  z  Niemcami  w  Regensburgu  r.  901.    Najazdy 

Węgrów   w    r.  902    i    903.     Zamordowanie    posłów    węgierskich    przez 

Niemców  904. 

Osiedlenie  się  Węgrów  w  Pannonii,  około  jeziora  Błatna, 
w  r.  900,  zagrażając  zarówno  Słowianom  i  Niemcom,  zmusiło  oba 
narody  przerwać  wojnę  i  zawrzeć  pokój,  w  Regensburgu,  r.  901. 
Warunki  tego  pokoju  nam  niewiadome,  ale  dla  Moimira  II  mu- 
siały być  dogodne,  w  przeciwnym  bowiem  razie  niemieccy  krp- 
nikarze  nie  zaniedbaliby  zapisać  je  dla  potomności.  Tymczasem 
z  annałów  fuldeńskich  dowiadujemy  się  to  tylko,  że  Niemcy  nie 
zadowalniając  się  zawarciem  pokoju  w  Regensburgu,  rozumie  się 


'2)     Erben,  Regesta,  N.  55,   patrz  Dodatek  I,  K  2t. 

^^)  Wyrażenie  w  liście  „quia  dei  gratia  liberta  est  Italia  (od  Węgrów)" 
dawno  już,  zwróciło  uwagę  badaczy,  że  list  ten  napisany  został  już.  po  śmierci 
Jana  IX.     Diimmler,  Gesch.  d.  Ostfrankischen  Reichs,  III,  s.  514. 


-     158     - 

przez  posłów  morawskich,  wysiali  jeszcze  do  Morawii  biskupa 
passawskiego  Richara  i  grafa  szwabskiego  Udalrika,  przed  któ- 
rymi Moimir  z  panami  swymi  przysięga  zobowiązali  się  dotrzy- 
mać warunki  pokoju,^^)  Wymaganie  podobnej  ratyfikacyi  trak- 
tatu wskazuje  jak  wielką  w'agę  do  zachowania  go  przywiązywali 
Niemcy.  Zważając  na  okoliczność,  nie  omylimy  sie  zapewno 
przypuszczając,  że  tu  szło  Niemcom  o  zapewnienie  sojuszu  z  Mo- 
rawianami przeciw  nastającym  już  z  bliska  Węgrom.''''')  Podo- 
bne przypuszczenie  znajduje  poparcie  w^  postępowaniu  Węgrów, 
którzy  w  latach  goi   i  902  po  trzy  kroć  na  Morawiję  uderzyli,"''*') 


^*)  Aniial.  Fultl.  an.  901.  Generale  placitum  Radisbona  civitatu  habiUim 
est;  ibi  inter  alia  missi  Moiavorutn  pacem  optantes  pewenerunt.  Quod  mox  ut  pe- 
cierunt  et  juramento  firmatum  est.  Inde  ab  hac  ipsum  Richarius  episcopns  et  Udal- 
ricus  coities  Marahaha  missi  sunt,  qui  eodem  tempore,  ut  in  Bawaria  firmatum  fuit, 
ipsum  ducem  et  omnes  primates  eius  eandem  pacem  se  servaturos  juramento  con- 
strinserunt.  Podobnie  Herimann  Augiensis  an.  901.  eodem  anno  Moymirius  dux  Ma- 
rahensium  .  . .  cum  Ludvico  rege  pacificati  sunt. 

■'■'•)  Historyk  morawski  Dudik  mniema,  że  wyprawienie  w  poselstwie  biskupa 
Richara  było  nie  bez  celu  i  zapewno  dla  wyjaśnienia  stosunków  kościelnych, 
szczegóły  których  nie  mogły  być  umówione  w  Regensburgu,  bez  zgody  Mołmira. 
Gesch.  Miihrens,  I,  346,  Na  to  odpowiem.  Wyprawianie  biskupów  w  poselstwach 
w  X  w.,  było  rzeczą  zwyczajna,  bo  ci  byli  więcej  od  innych  dygnitarzy  oświeco- 
nymi, biegłymi  w  piśmie  i  dyplomacyi.  Richar  miał  pretensye  na  dyecezyę  mo- 
rawska, ale  czyż  Moimir  mógł  mu  pomódz,  w  obec  stanowczego  rozporządzenia  pa- 
pieża Jana  IX  i  legatów  jego:  arcybiskupa  Jana,  biskupów  Benedykta  i  Daniela, 
którzy  bezwątpienia  dobrowolnie  nie  odstąpiliby  od  danej  przez  papieża  instrukcyi, 
a  przytem  czyż  mógł  Moimir  II  wtasnemi  rękami  niszczyć  to,  czego  się  usilnie  do- 
bijał? Wreszcie  nie  pora  by!a  traktować  o  mniejszej  wagi  kwestyach  hierarchii  ko- 
ścielnej, kiedy  nad  głowami  Niemców  i  Morawianów  zawiał  miecz  węgierski.  Pra- 
wdopodobnie przysięga  Moimira  i  panów  morawskich  potrzebniejszą  była  dla  zape- 
wnienia, że  w  chwili  krytycznej  nie  będą  Węgrom  pomagać.  Jeżeli  podobny  warunek 
był  przedmiotem  traktowania,  to  mógł  być  tylko  konfidencyalny,  współczesnym  la- 
topiscom  nieznany  i  dla  tego  przez  nich  nie  zapisany. 

■'''')  Krótkie,  urywkowe  zapiski  Icronikarskie  z  tego  czasu  nie  dają  możności 
pochwycić  wątek  stosunków  międzynarodowych.  I  tak:  Annal.  Fuld.  an.  901.  In- 
terdum  vero  Ungari  australem  partem  regni  illorum  (Morawian)  Carantanum  devas- 
tando  invaserunt.  Ale  Karyntyja  w  r.  901  do  Morawian  nie  należała,  zostaje  więc 
wyrażenie  kronikarskie  ciemne.  Badacze  rnyślą,  że  być  może  przed  wyrazem  „Ca- 
rantanum" opuszczone  słowo  juxta.  W  takim  razie  możebnem  byłoby  wyrażenie 
kronikars-kie  pojmować  w  ten  sjrosób,  że  Węgry  w  r.  901  zniszczyli  południową 
część  Morawii,  [o  gi-anicy  jej  z  Karuiiyją.    Dalej  Herimann  Augiensis  an.  902.    Un- 


—     159     — 

a  w  następnym  r.  903  napadli  na  Niemców.^')  Tymczasem  Mo- 
rawianie zostają  z  Niemcami  w  zgodzie.  Oczywiście,  że  dla  Wę- 
grów jedni  i  drudzy  nieprzyjaciółmi  byli,  a  zatem  Niemcy  i  Mo- 
rawianie musieli  wprzód  jeszcze  porozumieć  się  między  sobą. 

Zaniepokojeni  osiedleniem  się  Węgrów  w  Pannonii,  Bawary 
przemyśliwali  jakimby  sposobem  odwrócić  burzę,  gotującą  się 
ze  strony  nowoprzybyłych  sąsiadów.  Sojusz  z  IMorawianami  na- 
pełniał Bawarów  nadzieją  pomocy  przeciw  ^Vęgrom,  siły  któ- 
rycłi  Bawary  oczywiście  nie  pojmywali,  gdy  razu  jednego,  zapro- 
siwszy na  ucztę  wodzów  węgierskicłi,  zdradą  głównego  wodza 
Cłiussala  z  orszakiem  jego  zamordowali  (904).-'^)  Według  pojęć 
Niemców  X  w.,  godziło  się  z  poganami,  jak  z  psami  postępy- 
wać.  Zwabić  podstępem,  a  potem  zniszczyć  przeciwnika  zdawało 
się  mądrością  polityczną,  której  Niemcy  ściśle  trzymali  się  w  zaj- 
ściacli  ze  Słowianami.-'")  Mniemali,  że  podobny  fortel  uda  się 
i  z  Węgrami,  tem  bardziej,  że  ci  nie  spieszyli  z  odwetem  i  na- 
wet po  upływie  roku  od  czasu  dokonania  zdrady,  niczego  prze- 
ciw Bawarom  nie  przedsiębrali. 

Pokój  nad  środkowym  Dunajem  w  r.  904  zdawał  się  zapo- 
wiadać trwałość  swą  w  następne  lata.  Po  Dunaju  korabie  ł<u- 
pieckie  krążyły  sw'obodnie,  ożywiając  stosunki  Słowian  z  Bawa- 
rami. Skarb  cesarski  napełniał  się  docłiodami  pobieranemi  z  kup- 
ców do  Bawaryi  po  Dunaju  przybywających!.  Skargi  ducliowień- 
stwa  bawarskiego  i  grafów    na   nadużycia    przy    pobieraniu    cła, 


gari  Marahenses  petunt  pugnaąue  vicli  terga  verterunt.  Annal.  Alamann.  902.  hel- 
ium in  Maraha  cum  Ungaris  et  patria  victa.  Cóż:  czy  w  tej  wojnie  i  Niemcy  przyj- 
my wali  udział,  że  ich  ojczyzna  klęskę  poniosła? 

"')     Annal.  Alamann,  an.  903.    Bellum  Bauguariorum  cum  Ungaris. 

'*)  Annal.  Alamann.  an.  904.  Ungari  in  dolo  ad  convivium  a  Baugauriis 
Yocati;  Chussal  dux  eorum  suique  sequaces  cccisi  sunt.  Wypadek  ten  w  innych 
analach  zapisany  pod  r.  902.  I  tak:  w  Annal.  Sangallenses  Major.  an.  902.  Aga- 
reni  (id  est  Ungari)  a  Baioariis  ad  brandium  vocati,  ubi  rex  eorum  Chussal  occisus 
est,  et  alii  quam  plurimi  cum  eo. 

•■"*)  Przykłady:  Moimir  i  RościslaM'  Morawscy.  Później  przez  Gerona  zamor- 
dowanie 31)  zwierzchni!. ów  słowiańskich,  o  czem  powiem  niićj  i  t.  d. 


—     i6o     — 

wymagały  uregulowania  taryfy  celnej.  Z  rozkazu  króla  Ludwika 
Dziecięcia,  polecono  zostało  margrafowi  wschodniemu  Aribo  z  jego 
urzędnikami,  w  przytomności  arcybiskupa  salcburgskiego  Teo- 
tmara,  biskupa  passawskiego  Burharda  i  grafa  Ottokara.  zje- 
cliawszy  się  w  R  a  f  f  e  Isz  t  e  d  t  e  n/")  określić  stałe  cło  od  to- 
warów, które  po  Dunaju  z  Czecli  i  Rakus  do  Bawaryi  przyby- 
wały, szczególnie  soli,  aby  ułatwić  zbyt  jej  z  miejscowej  w  Traun- 
gau  produkcyi.'*')  W  którym  mianowicie  roku  zjazd  ten  przy- 
padł, z  pewnością  nie  wiemy,  ale  zważając  na  wypadki  i  osoby 
uczestniczące  w  zjeździe,  wypada  czas  zawarcia  umowy  odnieść 
nie  wcześniej  jak  do  r.  904  i  nie  później  jak  do  r.  906.*-) 

Zawarcie  umowy  w  Raffelsztedten  świadczy,  że  do  r.  906 
na  brzegach  środkowego  Dunaju  spokój  panował,  ale  wnet  po 
tern  zaszła  jakaś  straszna  katastrofa,  wśród  której  znikło  państwo 
Morawskie  tak  bystro  i  tak  tajemnie,  że  nikt  ze  współczesnych 
rocznikarzy  o  tym  ogromnym  wypadku  ani  wspomniał.  Dopiero 
w  pół  wieku  później  imperator  Konstanty  Purpurorodny  zapi- 
sał, ,,że  po  śmierci  Świętopełka  synowie  jego  żyli  w  pokoju  z  so- 
bą przez  rok  jeden;  kiedy  zaś  zwada  i  zatargi  pomiędzy  nimi 
wszczęły  się,  przyszli  Turcy,  znieśli  ich  do  szczętu  i  opanowali 
kraj  ich,  w  którym  i  obecnie  (r.  950)  mieszkają.  A  niedobitki 
ludu  rozproszyły  się,  uciekając  do  narodów  ościennych,  Bółga- 
rów,  Turków,  Chrobatów  i  innych  narodów."  ^^) 

Jak  kolwiek  bądź  państwo  Morawskie  wojnami  i  zdradą  Cze- 
chów było  już  osłabione,  miało  jednak  tyle  jeszcze  sił,  że  w  mo- 


*<>)     Miejsce  nad  Dunajem,  pomiędzy  rzekami  Aniżą  (Enus),  a  Trawną  (Traun). 

*')  O  umowie  w  Raffelsztedten  wzmiankowano  w  tomie  II,  str.  lOl,  421, 
586,  599,  611,  613.  Dokument  ważny  dla  historyi  stosunków  handlowych  i  społe- 
cznych, patrz  Erbena  Regesta,  N.  58,   an.  906. 

*-)  Figurujący  przy  zawarciu  umowy  biskup  passawski  Burhard  nastąpił  po 
Richarze  dopiero  w  końcu  r.  902.  Zatem  umowa  nastąpiła  później.  Zamordowanie 
wodzów  yręgierskich  przez  Niemców  nastąpiło  w  r.  904,  a  wkrótce  po  tern  zemsta 
ich,  prawdopodobnie  w  r.  906.  Zatem  umowa  musiała  mieć  miejsce  miedzy  r.  904 
a  906,  dla  tego,  wydawcy  kodeksów  dyplomatycznych,  datują  ją:  circa  an.  906. 

*^)     De  Adminislrando.   cap.  4I. 


—      i6i      — 

cn3^ch  grodach  nad  Morawą  i  Dyja,  tudzież  w  górzystych. miej- 
scowościach Karpatów  mogło  stawić  mocny  opór  konnym  hor- 
dom Węgrów,  nieuzdolnionym  do  walki  pieszo,  a  tem  bardziej 
do  szturmu  grodów  warownych,  A  jeśli  przypomnimy,  że  na- 
wet organizowanym  wojskom  niemieckim  nie  z^vsze  udawało 
się  zdobywać  grody  morawskie,  to  łatwo  zrozumimy  niepodo- 
bieństwo do  prawdy,  aby  konna  dzicz  mogła  opanować  obronne 
stanowiska  Morawianów  i  to  jeszcze  tale  bystro  i  tak  łatwo,  że  nikt 
o  tem  nie  zapisał  ani  słowa.  IMusiało  tu  zajść  jakieś  nadzwy- 
czajne zdarzenie,  o  tyle  przykre  Niemcom,  że  nikt  z  icli  roczni- 
karzy  nie  życzył  zapisać  tego,  co  zaszło.  Nie  mając  wiec  świa- 
dectw historycznych,  zniewoleni  jesteśmy,  dla  objaśnienia  tego 
ogromnego  zdarzenia,  udać  się  konjektury. 

Od  zawarcia  pokoju  w  Regensburgu  r.  901  Morawianie  żyli 
w  zgodzie  z  Niemcami,  ale  odwieczna  międz}^  nimi  nienawiść  nie 
ugasła,  z  czego  wcześniej  jeszcze  korzystali  Węgry,  gdy  w  r.  goo 
biskupi  bawarscy  skarżyli  się  papieżowi,  że  do  napadu  na  chrze- 
ścian  Morawianie  razem  z  Węgrami  do  szeregów  stawali.  Na- 
ciskani z  dwóch  stron  przez  Niemców  i  Węgrów,  IMorawianie 
widocznie  znośniejszymi  uważali  ostatnich.  Węgry  zaś,  zamie- 
rzając odemścić  Niemcom  za  wiarołomne  morderstwo  swych  wo- 
dzów, musieli  dbać  o  to,  aby  Niemców  wszelkiej  pomocy  od  Mo- 
rawian pozbawić.  Dwóch  sprzymierzeńców  na  raz  —  za  wiele. 
Słabszego  i  mniej  zaciętego  wroga  wypadało  nagłym  najazdem 
obezwładnić,  a  potem  dopiero  z  mocniejszym  się  rozprawić.  Tak 
sprawy  stały,  jak  się  zdaje  według  logicznego  porządku.  A  jak 
rzeczywiście  stało  się  —  nie  wiemy.  Gdy  jednak  w  r.  906  na 
wezwanie  Głomaczów,  Węgrzy  pospieszywszy  z  pomocą  im  do 
Turyngii  wpadli,'^'*)  toć  nie  inaczej,    jak  przez  Morawy  i  Czechy 


**)  Książe  saski  Otto  staczał  pograniczne  boje  z  Gtomaczami,  a  gdy  w  r.  goó 
posiał  pizeciw  nim  syna  swego  Henryka  (Ptasznika),  Glomacze  wezwali  na  pomoc 
Węgrów.  Widukind,  I,  17,  20.  W  zapędzie  Węgry  aż  do  Saksonii  wpadli.  Annal. 
Corbejens.  906.  Ungari  in  Sasoniam  venerunt;  podobnie  Annal.  Hildesheimens.  906; 
Annal,  Ottenburani  906;  Annal.  Saxo  906;  Annal  Palidenses  906 ;  Lamberli  Iler- 
Tom  III.  ,  r 


102       

zdążyć  nioi^li  w  to  stronę.  Jakoż  znajdujemy  kronikarską  wzmian- 
kę, pod  r.,  ooO,  o  jakiójś  porażco  Wogrów  przez  Morawianów/'^) 
zapewne  jaki(''jś  hordy  kipieżącej  w  Morawii  w  czasie  upadku  jej 
niepodległości. 

Po  zniszczeniu  jNIorawii  przyszła  kolej  i  na  Niemców,  któ- 
rzy, przewidując  grożącą  im  zemstę,  zawczasu  gotowali  sie  nale- 
życie, a  zebrawszy  znaczne  siły  w  Czerwcu  r.  goy  ruszyli  naprzód, 
łudząc  się  nadzieją  zniszczenia  w  jednej  bitwie  dziczy  wegier- 
ski('^j  i  odrzucenia  jej  ku  wschodowi  na  zawsze.  Stało  się  ina- 
czej. W  zaszłej  bitwie  gdzieś  na  wschodniej  granicy  posiadlo.ści 
bawarskich,  prawdopodobnie  w  okolicy  Presburga,'**')  w  Lipcu 
r.  Q07  całe  wojsko  niemieckie  na  głowę  rozbite  zostało.  Mark- 
graf  Luitpold,  arcybiskup  salcburgski  Teotmar,  biskupi  Uto  frei- 
zingeński,  Zachariasz  sebeński  i  mnóstwo  innych  dygnitarzy  nie- 
mieckicli  padli  w  boju,  a  król  Ludwik  ucieczką  ledwo  się  urato- 
wał.^'^     ^^'"egry   zapędzili   się   aż   do   r.  Innu,    marka  Wschodnia 

fclck-n.  906.  (Porów.  Raumer,  Regesta,  N.  109.  Miilveistedt,  Regesta  Magileburt;, 
N.  54).  Ale  historycy,  zważając  na  inne  świadectwa  pod  r.  908  zapisane,  mnie- 
mają, że  Węgry,  na  wezwanie  Glomaczów,  wpadli  do  Turyngii  w  r.  908.  I  tak: 
Cont.  Reginona  a.  908.  Ungari  interum  terminos  transgressi  Saxoniam  et  TUrin- 
giam  vastaverunt.  Z  tego  powodu  turyngski  historyk  Knochćnbauer  napad  Węgrów 
na  Turyngiję  odnosi  do  r.  908,  a  o  napadzie  r.  906  nie  wspomina,  (Porów.  Kno- 
chenbauer,  Gesch.  Thiiringens,  s.  48).  Prawdopodobnie,  że  to  były  dwa  różne  na- 
jazdy Węgrów,  którzy  po  rozbiciu  Niemców,  gdzieś  .w  okolicy  Presburga  w  r.  907, 
co  rok  wznawiali  najazdy  swe  na  Germaniję,  jak  zobaczymy  niżej, 

^•''J  Szafarzyli  powołując  się  na  annalistę  saskiego:  Ungarii  a  Marahis  ce- 
duntur,  mniema,  że  jeszcze  w  r.  906  Moimir  II  napady  Węgrów  walecznie  odpie- 
rał. Star.  Slow.  §  41,  cyt  6j,  s.  485.  Dudik  mniema,  że  w  r.  906'  nastąpił  upa- 
dek Morawii,  i  że  wtedy  już  Czechy  w  niejakiej  zależności  od  Węgrów  zostawały, 
a  zatem  Węgry  do  Glomaczów  zdążyli  wprost  przez  Czechy.    Młihr.  Gesch.  I,  s.  352. 

■*")  O  miejscu,  w  którem  zaszła  bitwa  Niemców  z  Węgrami  w  Lipcu  r.  907, 
zachowała  się  wzmianka  w  martyrologii  freizingeńskiej  X  w.:  III.  Non.  (lul.)  bellum 
Baioariorum  cum  Ungaris  in  Oriente  t.  j.  gdzieś  na  wschodniem  pograniczu  władz- 
twa Bawarów,  raczej  marki  Wschodniej,  na  wschód  od  AVidnia.  (Porów,  Kacmel. 
Die  Anfange  deutschen  Lebens  in  Oesterreich,  1879,  s.  301.  Diimmler,  Geschichte 
d.  Ostfrank.  Reichs,  III,  s.  548.  Według  słowiańskich  historyków,  bitwa  zaszła 
w  okolicy  Brzttysławy  t.  j.  Presburga.  Szafarzyk,  Star.  Slow.  §  4r,  s.  485.  Sa- 
sinek.   181. 

*'')  Annal.  Coibei,  907.  Baioariorum  gens  ab  Uugaris  pene  deleta  est.  Annal. 
Alam.  907.    Bellum    Baugauriorum    cum   Ungaris  inauperabile,    atcjue  Luitbaldus  dux 


znikła,  a  jej  wielkorządzca  Aribo  w  Bawaryi  szukał  przytułku. 
Całowiekowa  robota  niemiecka  przepadła  od  razu.  Cóż  się  z  ]\Ioi- 
mirem  stało?  Czy  walczył  z  Niemcami  razem  i  poległ,  czy  pozo- 
stał? Milczą  o  tem  kronikarze  współcześni,  przerażeni  okropnem 
spustoszeniem  całej  Germanii  w  następne  po  tej  bitwie  lata.  Prze- 
rażenie powszecłme  było  tak  mocne,  że  o  takiem  ogromnem  zda- 
rzeniu, jak  upadek  państwa  Wielkiej  IMorawii,  nikt  ani  słowa  nie 
zapisał.  Dopiero  w  kilkadziesiąt  lat  później,  Konstanty  Purpu- 
rorodny  zauważał,  że  po  opanowaniu  Morawii  przez  Węgrów, 
„niedobitki  Alorawianów  uciekły  do  Bółgarów,  Turków  i  Chro- 
batów."  W  rzeczywistości  upadek  IMorawii  ciągnął  się  lat  kilka. 
Po  odpadnięciu  Czechów  r.  895,  Pannonii  r.  899 — 900,  osłabiona 
Morawija  nie  mogła  utrzymać  Chrobatów,  zwyciężonycłi,  przed 
kilkunastu  laty  przez  Świętopełka.  Stronnictwo  wygnanego  księ- 
cia Wyszewita  bezwątpienia  skorzystało  z  najazdu  Węgrów,  a  gdy 
księcia  Moimira  II  nie  stało,  Clirobacya  niezależność  zyskała. 

§42. 

Wpływ  apostolstwa  śś.  Cyryla  i  Metodego  na  cywi- 
lizacyję  Słowian. 

I.    Pogląd  ogólny, 

W  połowie  IX  w.,  kiedy  śś.  Cyryl  i  Metody  przystąpili 
do  szerzenia  pomiędzy  Słowianami  chrześciaństwa,  Słowianie  za- 
cliodni  tworzyli  osobne  księstwa,  które  oczekiwały  podniesienia 
oświaty,  aby  się  zlewać  w  większe  organizmy  państwowe.  Nim 
jednak  to  nastąpić  mogło  drogą  powolnego  rozwoju,  nacisk  sze- 
rzonego przez  Niemców   chrześciaństwa,    tudzież  kultury  zacho.l- 


et  eorum  supersticiosa  superbia  occisa,  pauciąue  christianorum  evaserunt,  interemptis 
multis  episcopis  comitibusque.  Auct.  Garst.  907.  Dietmarus  salzburgensis  archi- 
episcopus  occiditur  ab  Ungaris  cum  Utonę  et  Zacharia  episcopis.  Wiele  innych  po- 
dobnych wspomnień  w  Diimmlera  Geschichte  des  Ostfriink.  Reichs,  III,  str.  548, 
przypisek  I.  / 

n*  / 

/ 


—     IÓ4     — 

ni»''j.  z.iqra/aly  wynarodowienitMTi  Słowian  naddunajskich  aż  do 
Karpatów,  a  na  pokidniu  aż  do  ujścia  r.  Drawy. 

Cóż  mogli  Słowianie  ku  obronie  własnej  narodowości  po- 
stawić? Wyobrażenia  pogańskie,  wypływające  z  kultu  przyrody 
i  ubóstwienia  przodków,  w^  zasadzie  piękne,  wysoko  uduchow- 
nione,  nie  mogły  atoli  równać  sie  z  w^yższemi  zasadami  Chry- 
stusa. Uroczystości  i  obrzędy  pogańskie,  obctiodzone  z  prostotą 
ludu  rolniczego,  jakże  skromnie  wyglądały  w  obec  nabożeństwa 
i  obrzędów  clirześciańskich  przez  misyonarzy  niemieckich  z  całą 
okazałością  kościoła  rzymskiego  odbywanych?  Misyonarze  ci 
w  oczach  Słowńan  zdawali  sie  być  czemś  wyższem  od  nich,  a  gó- 
rując wykształceniem  rzymskiem,  zniewalali  Słowian  poważać 
obyczaje,  mowę  i  pismo  cudzoziemskie.  W  obec  takiego  poło- 
żenia rzeczy,  oświata  Słowian  z  ich  własnych  żywiołów  rozwinąć 
sie  nie  mogła,  a  tymczasem  napływ  kolonistów  do  dóbr  bisku- 
pów^ i  klasztorów  bawarskich  w  Pannonii  i  Morawńi,  tudzież  róż- 
nych rzemieślników  i  przemysłowców,  zagrażał  ekonomicznem 
zniszczeniem.  Mniej  oświeceni  od  cudzoziemców  Słowianie  łatwo 
mogli  byli  zepchnięci  być  na  podrzędne  stanowisko,  podobnie  do 
tego  jak  się  stało  ze  Słowianami  w  Bawaryi  pozostałymi.  Ażeby 
zapobiedz  nieszczęściu,  Słowianom  wypadało  starać  się  o  podnie- 
sienie oświaty  rodzimej,  z  pomocą  nauczycieli  i  księży  własnego 
rodu.  Lecz  zkąd  ich  wziąć,  jak  zaszczepić  oświatę,  kiedy  pi- 
sma, zastosow^anego  do  dźwięków  mowy  słowiańskiej,  nie  znano 
wcale? 

Zdawałoby  się,  że  przy  podobnym  stanie  rzeczy,  przewaga 
łacińsko  -  niemieckiej  cywilizacyi  powinna  była  strawić  mniej 
ukształcone  żywioły,  a  w  skutek  tego  nastąpić  wynarodowienie 
Słowian,  z  utratą  niepodległości.  Zdaje  się,  że  książę  Rościslaw 
pójmy  wał  to  wszystko,  udając  się  do  cesarza  wschodniego  z  pro- 
źbą  o  przysłanie  mu  księży  biegłych  w  mowie  słowiańskiej.  Ce- 
sarz mógł  mu  posłać  zwyczajnych  księży  greckich,  którzy,  mie- 
szkając między  Słow-ianami,  mogli  znać  ich  mowę  i  przydać  się 
do  nauczania  zasad  chrzęści  ań  stwa,    podobnie  jak  nauczali  księża 


-     i65     - 

łaciusko-iiit-mieccy.  Tego  jednak  byłoby  niedostatecznie.  Ażeby 
Słowianie  byli  w  stanie  wytworzyć  własną  cywilizacyę  i  zacho- 
wać niepodległość,  musieli  spieszyć  z  podniesieniem  oświaty  wła- 
snej, na  równi  z  oświatą  sąsiednicłi  Niemców,  musieli  mieć  pi- 
smo, zastosowane  do  mowy  słowiaiiskiej,  a  bez  tego  wszelkie  usi- 
łowania księży  greckich  spełzłyby  na  niczem.  Tym  sposobem 
pismo  słowiańskie  w  połowie  IX  wieku  stało  sie  kwestyją,  od 
rozstrzygnienia  której  los  Słowiańszczyzny  zależał.  Następywała 
w  dziejach  Słowiańszczyzny  najważniejsza  chwila:  być  albo  nie 
być? 

Na  szczęście  Słowian  Opatrzność  posłała  im  nauczycieli 
wysoko  uduchownionych  w  osobach  apostołów  Cyryla  i  Me- 
todego! 

W  bogobojnem  natclinieniu,  nie  powodowani  żadną  poli- 
tyką światową,  apostołowie  opowiadali  Słowianom  zasady  nauki 
Chrystusa  szczerze,  w  najczystszej  treści,  bez  domieszek  wido- 
ków osobistych ;  pracowali  nad  oświeceniem  ludu  z  największą 
gorliwością  i  zupełnem  poświęceniem  się  sprawie,  którą  za  po- 
słannictwo, od  Boga  im  przeznaczone,  uważali. 

Znosząc  cierpliwie  urągania  i  prześladowania  nieprzyjaciół 
obrzędu  słowiańslciego,  apostołowie  nasi  podawali  piękny  przy- 
kład poświęcenia  się  dla  idei  duchowego  odrodzenia  narodu, 
a  życiem  SAvem  stwierdzali  cnoty,  o  których  według  nauki  Chry- 
stusa głosili.  Rzecz  jasna,  iż,  przyzwyczajeni  do  błędów  pogań- 
skicli,  Słowianie  nie  mogli  się  od  razu  nakłonić  do  wyrzeczenia 
się  zemsty,  wielożeństwa,  utrzymywania  w  niewoli  jeńców,  nie 
mówiąc  już  o  sprośnych  obyczajacli  i  wielu  innych  przywarach 
moralnych,  ale  apostołowie  nasi  wykupując  z  niewoli  jeńców,^) 
przestrzegając    miłość    między    małżonkami,-)   konieczność  jedno- 


')  AVimianka  w  Żywocie  ś.  Cyryla  o  wstawieniu  sie  jego  do  księcia  Ko- 
cichi,  aby  900  jeńców  oswobodził',  chociażby  nie  była  faktem,  a  tylko  leminisccn- 
cyą  oswobodzenia  przez  liagana  chazarskiego,  na  proźbe  ś.  Cyryla,  /.  niewoli  chize- 
bcian,  w  każdym  razie  świadczy  o  szlachetnem  usiłowaniu  apostola  przywrócić 
niewolnikom  swobodę.     Porów,  wyżej  §  38,  przyp.  36. 

-)     Porów,  wyżej  §  38,  pr/.yp.  2  \. 


—     i66     — 

żeństwa,  zawieranie  małżeństw  bez  kazirodztwa,^)  pouczając  o  mi- 
łości bliźniego,  torowali  drogę  przyszłym  pokoleniom  do  życia 
moralnego,  stosownie  do  zasad  chrześciaństwa:  kochajcie  bliźnie- 
go, nawet  nieprzyjaciół  waszycli.  Tego  samego  wprawdzie  nau- 
czało i  duchowieństwo  rzymskie,  ale  na  nieszczęście  Słowian,  do 
nich  przybywali  księża  najczęściej  niemieccy,  zarażeni  polityką 
swych  cesarzów,  dla  których  religia  była  środkiem  do  ujarzmie- 
nia Słowian.     Tacy  księża  nie  zyskiwali  u  Słowian  zaufania. 

Słuchając  we  własnej  mowie  nauki  religijnej,  lud  słowiański 
oclioczo  garnął  się  do  swych  nauczycieli,  pójmy  wał  ich  szczerość 
i  wysokie  zasady  udzielanej  mu  nauki,  poznawał  cnoty  i  poży- 
tek oświaty.  Mowa  słowiańska,  kształcona  w  naukach  i  kaza- 
niach kościelnych,  tudzież  w  piśmie,  podnosiła  w  ludzie  poczucie 
godności  narodowej.  Tego  właśnie  brakowało  w  nauce  księży 
łacińsko-niemieckich,  przez  co  lud  słowiański  czuł  się  poniżo- 
nym i  dla  tego  nie  lubił  ich.  Dopiero  od  rozpoczęcia  apostol- 
stwa śś.  Cyryla  i  Metodego  lud  słowiański  przekonywał  się,  że 
mowa  jego  nie  jest  „barbarzyńską",  za  jaką  ogłosili  ją  wrogi, 
nabierał  świadomości  o  uzdolnieniu  własnem  do  przyjęcia  oświaty, 
do  zrównania  się  z  cudzoziemcami,  a  przytem  i  do  zachowania 
niepodległości  od  Boga  mu  danej. 

Schodząc  ze  świata  apostołowie  Cyryl  i  Metody  zostawili 
Słowianom  wiekopomny  owoc  swej  pracy,  —  księgi  liturgiczne 
na  język  słowiański  przez  nich  przetłómaczone  i  pismo  zastoso- 
wane do  potrzeb  mowy  słowiańskiej,  przez  co  otworzyli  milio- 
nom Słowian  drogę  do  wytworzenia  własnej  cywilizacyi  narodo- 
wej i  do  zajęcia  poważnego  stanowiska  w  szeregu  najwyżej  ucy- 
wilizowanych narodów.  Ażeby  dostatecznie  ocenić  zasługi  nie- 
śmiertelne apostołów  naszych,  zwrócimy  uwagę  na  stan  pisma 
u  Słowian,  w  epoce  wprowadzenia  u  nich  chrześciaństwa. 


^)  Według  Żywota  Metodego  „pewien  mąż  bardzo  bogaty  i  radzca  ożenił  sie 
byl  z  swoją  chrzestną  córką,  czyli  kmotrą.  Tych  srodze  skarciwszy  (Metody),  nau- 
cza! i  upominał..."     Żywot,   rozdz.    u. 


-     i67     - 

2.    Grafika  starożytna. 

U  Słowian,  podobnie  jak  u  innych  ludów,  wynalazek  pisma 
poprzedzały  rzeźba  i  malarstwo.'*;  Człowiek  rzeźbiąc  i  malując 
na  drzewie,  kamieniu,  kości,  glinie,  metalu  figury  roślin,  ptaków, 
płazów,  zwierząt,  wreszcie  zjawisk  przyrody,  uczył  się  wyobra- 
żenia swe  przedstawiać  zewnętrznymi  znakami,  nadawać  im  sym- 
boliczne znaczenie,  stosownie  do  usposobień  kultu,  który  zawsze 
i  wszędzie  był  głównem  źródłem  pomysłów  sztuki.'')  Ale  tysiące 
znaków  symbolicznycli  nie  wystarczały  do  wyrażenia  różnoro- 
dnycłi  wyobrażeń  i  zwrotów  myśli.  Potrzeba  wskazywała  ko- 
nieczność wynalezienia  znaków  uogólniający  cli  pojęcia.  U  nie- 
którycłi  ludów  zjawiły  się  monogramy  w  kształcie  run,  które 
w  jednej  wykreślonej  postaci  zawierały  całe  wyrazy.  Było  to 
już  pismo  ideograficzne,  ślady  którego  znajdujemy  w  liieroglifach 
egipskich.  U  innych  ludów,  jak  n.  p.  u  Chińczyków,  wytworzyło 
się  pismo  sylabiczne,**)  które  w  cesarstwie  Chińskiem  do  tej  pory 
niezmiernie  utrudnia  naukę  pisania,  odejmując  możność  dosko- 
nalenia pisma.  ■^ 

Szczęśliwszemi  były  ludy,  którym  udało  się  pojąć,  że  gra- 
fikę najlepiej  zastosować  do  głosów  mowy,  że  dość  jest  każdy 
pojedynczy  głos  oznaczyć  pewną,  pod  zmysły  podpadającą  po- 
stacią, aby  z  niewielkiej  ilości  znaków  głosowych  utworzyć  pi- 
smo, przydatne  do  wyrażenia  wszelkich  objawów  myśli.  Nie  bę- 
dziemy dochodzić,  gdzie  się  najprzód  zjawiło  pismo  głosowe  (fo- 
netyczne),   a    poprzestaniemy    na    powszechnie  przyjętem  zdaniu, 


^)  W  staroslowiańskiem  pT>sati,  teia2  pisaLb,  pisać  o/ciiac/ułu:  ma- 
lować. 

•')  Porów.,  to  powiedziano  w  tomie  II,  b.  927,  928,  o  znakach  i  uzdobacli 
na  urnach  słowiańskich.     Inne  dowody  czerpiemy  z  wykopalisk    przedhistorycznych. 

")  Do  porównania  znaków  symbolicznych  pisma,  monogram  i  run  u  roz- 
maitych ludów,  wzory  przedstawione  sa  w  dziele  Faulmanna,  Geschichte  der  Schrift. 
Schriflsysteme  aller  Vólker  der  Erde,   r.    1880. 

•)  Lekcy  dc  la  Marche.  L'art  d'ćcrire  et  les  calJigraphes,  w  Hcvue  des 
queslions  hisloriques,  Paris.    1884.  tom  35,  s.   168. 


—     lóS     — 

że  już  za  czasów  króla  Kadma  Grecy  używali  podobnego  pisma, 
od.  Fenicyan  powzieteg'o.  Rzymianie,  udoskonaliwszy  pismo  gło- 
sowe, rozpowszechnili  je  po  świecie,  a  tymczasem  na  Wschodzie 
Ormianie,  Arabowie,  Hebraje  i  inne  ludy  kształcili  każdy  po 
swojemu  pismo  głosowe,  nadając  literom  formy  szczególnych 
typów. 

Z  tegoż  samego,  co  greckie  pismo,  źródła,  w  głębokiej  sta- 
rożytności powstawały  Iceltyckie,  skandynawskie  i  słowiańskie 
runy,  wynalazek  których  młodzieńcza  wyobraźnia  ludów  samym 
bogom  przypisywała.  Mieszkańcy  Islandyi  dotąd  runy  nazywają 
pismem  Odina.^)  Runy  skandynawskie,  pierwotnie  służące  do 
oznaczenia  pewnych  przedmiotów,  używane  były  także  jako  znaki 
tajemnicze  do  odpowiedzi  kapłanów,  do  wróżby  i  czarów,^)  wre- 
szcie do  napisów  na  grobowcach  i  skałach,  aż  nim  pod  rylcem 
poetów  islandskich  wykształciły  sie  i  do  szerszych  potrzeb  jako 
osobny  alfabet,  futork/^)  zastosowane  zostały. 

W  jakimże  czasie  i  w  jakiej  mianowicie  postaci  znaki  pi- 
śmienne zjawiły  się  u  Słowian?  Odpowiedzi  na  to  szukamy  we 
wzmiankach  historycznych  o  cywilizacyi  starożytnej  Słowian. 
Wszal<  według  podań  skandynawskich  Wanowie,  t.  j.  Windy,  ra- 
czej  Słowianie  słynęli  od  dawna  jako  lud  w  naukach  biegły.    Do 


*)     Siogren,    Ueber  das  Werk  des  Finn-Magnusen,   1842,  s.  51,  przyp.   I. 

»)  Ursprunglicli  bedeutete  das  altnordische  Wort  run,  im  plur.  r  u  n  a  r, 
Worte  und  Red  en,  besonders  geheime  oder  flusternde,  von  welcher 
Bedeutung,  bei  ahnliclien  AVórtern  sich  Spuren  in  vielen  alten  Europaischen  Spra- 
clien  und  naińentlich  den  Golisch-Germanischen,  Keltischen  und  Finnischen  Iniden. 
;Mit  der  Zeit  ward  jene  Benennung  natiirlich  auf  die  stummen  Schriftzeichen  ange- 
wendet.  Siogren,  jak  wyżej,  s.  47 — 9.  Wyraz  runa  pierwotnie  oznaczał  czary,  szepty, 
mowę,  sad,  wyrok,  opowiadanie,  powieść,  Kraszewski.  Sztuka  u  Słowian,  255.  —  Der 
Name  run  ist  verwandt  mit  ryna  ,.verborgene  Dinge  ergriinden",  run,  runa 
„die  vertraute  Rathgeberin", —  runi  „der  vertraute  Rathgeber",  ryndr  „kundig, 
Zauberer",  im  Gothisclien  bedeutet  runa  „Geheimnis",  Beralhung,  Ratbschluss,  im 
AUhochdeutschen  runa  „Gemurmel.  Rath", —  runs  „Springąuell"  (Ursprung)  i  t.  d. 
Faulmann.    Illustrirte  Gesch.  d.  Schrift,  34.- 

10)  Jak  alfabet  i  azbuka  wzięły  początkowo  nazwę  swą  od  pierwszych  liter 
greckich  i  słowiańskich,  tak  i  runy  skandynawskie  otrzymały  nazwę  Futhork  od  swych 
pierwszych  liter:    fe,    ur,   thurs,    os,    reid,    kaun.    Faulmann,  s,  42. 


—     109      — 

"Wanaheimii,  to  jest  do  ojczyzny  Windo  w,  posyłali  Normano- 
wie  swych  bogów  i  znakomitych  mężów  dla  poznania  mądrości 
nauk/^)  pomiędzy  któremi  słynęły  pismo  i  śpiew,  według  island- 
skicli  wspomnień  Venda  =  Runir  zwane.'-)  Do  tego  wy- 
pada dodać  dawne  świadectwa  historyczne:  Konstantego  Pur- 
purorodnego  o  stwierdzeniu  przez  Chorwatów  własnem  pismem 
przysięgi,  którą  ś.  Piotrowi  przy  ochrzczeniu  ich  złożyli  (r.  640),^^') 
Thietmara  o  napisach  na  posągach  bogów  w  chramie  Rado- 
goszcza,^^)  Saksona  Grammatyka  o  spisie  300  wojowników  Swan- 
tewita  arkońskiego,^^;  arabskich  pisarzy  o  piśmie  u  Słowian  ru- 
skich w  X  w.^'*)  Zkądże  jednak  pewność,  że  Słowianie  pomor- 
scy, chorwaccy,  ruscy  używali  rodzimego,  a  nie  łacińskiego,  grec- 
kiego, lub  innego  cudzoziemskiego  pisma  ?  Pomników  rytych  na 
głazach,  łub  pisanych  na  innych  przedmiotach  nie  pozostało  wcale, 
a  znajdywane  okruchy  urn,'^)  kamieni,  ^*^)  lub  wreszcie  bożl<i  me- 


11)  Vani  sapientes.  Edda  Saemundar,  I,  22 — 23,  76 — 77,  205 — 206.  Szafa- 
rzyk,  I,   158. 

'-)  Ausser  dem  Dithmar  kannten  auch  die  Islandischen  Schriftsteller  die 
Wendischen  Runen  (Winda-Riinir).  Thunmanns  Untersuchung  iiber  die  alte  Ge- 
schichte  ein   nord  Yolker,    1772,  s.  283.     Szafarzyk,  II,  737. 

'")  „Chirographis  propriis  datis  Sancto  Petro  jusscruiU."  Consl.  Propli.  de 
Admiiiistrando  . . .    cap.  31. 

1^)  Interius  dii  stant  manu  facli,  singulis  nominibus  insculptis.  Chr.  lii).  VT, 
cap.   17,  w  Bielo wskiego  M.  P,  I,  278. 

1")  Bóg  Ranów  Swantewit  miał:  trecentos  equos  desciiptos.  Saxo  Gram. 
Historia,  lib.  XIV,  p.    158  na  odwrocie. 

"*)  Ibn-Fozlan  około  r.  920  opowiada,  jak  po  spaleniu  ciała  pewnego  zmar- 
łego Rusa,  na  grobie  jego  postawiono  drzewo  duże,  na  którem  przytomni  napisali 
jego  imię,  tudzież  imię  cara  ruskiego,  Harkawi,  CKaaaHiii  Mycy.ibMaHCKiiNTj  niicaie- 
Jieft  o  Ciaii}liiaXTj  11  PyccKiixl),  1870,  s.  loi.  Ibn-an-Nadin,  r.  987,  wspomina,  że 
Russy  mieli  własne  pismo,  które  na  drzewie  wyrzynali.    Harkawi,  jak  wyżej,  s.  240. 

^')  Wykopana  w  pierwszej  połowie  b.  w.  w  olcolicy  Neue  Kóbelitz,  w  ol^)- 
wodzie  .Starogardskim,  w  księstwie  Mekłenburg  -  Strelitz,  urna  gliniana,  z  napisami 
runicznymi  podała  powód  do  podniesienia  pytania  o  grafice  słowiańslciej.  A  ponie- 
waż w  Meklenburgu  nie  znalazło  się  nikogo,  ktoby  mógł  napisy  na  urnie  przeczy- 
tać, odesłano  ją,  około  r.  1848,  do  Pragi,  gdzie  po  zbadaniu  przez  Szafarzyka, 
Hankę,  Erbena,  Hanusza  i  Woceła,  napisy  na  urnie  za  słowiańskie  uznane  zostały. 
Napis  przedstawia  kreski  proste,  czasem  ukośnie  postawione,  niektóre  z  widłami  do 
góry,  lub  odrostkami  w  dół.     Uczeni  czescy  zawyrokowali,    że   znaki  te  mają  podo^ 


-^     170     — 

taliczne  z  napisami,  jak  mniemyja  niektórzy,  runic/.nymi,  dotąd 
stanowią  kwestyę  sporną  i  Bóg  wie  czy  kiedykolwiek  nastąpić 
może  jej  rozwiązanie."*)     Cóż,    przy    trzeźwem    zapatrywaniu    się 


bieństwo  do  napisów  na  posążkach  prilwickich  i  wynaleźli  klucz  do  przeczytania 
wyrazów:  eba  gamna  ksansoa,  t.  j.  hoc  sepultruni  principis  (sacerdotis). 
Rozważając  wyrazy  te  archeologowie  przyznali,  źe  eba  w  słowiańskim  znaczy  to 
samo  co  ewa,  gamna  =  jam  na,  jama,  grób,  ksansoa  od  wyrazu  k  n  a  n  z, 
knęż,  knćz,  kneż.  Wszystko  razem  ma  znaczyć:  oto  grób  księcia  (czy 
księdza?).  Porów.  Memoires  des  Antiąuaires  du  Nord,  1848 — 9,  s.  353 — 7.  Tamże 
i  faksymile  napisu  na  urnie. 

**)  Znalezione  w  okolicy  Mikorzyna,  powiatu  Ostrzeszowskiego,  w  Księstwie 
Poznańskiem  (r.  1856),  dwa  grobowe  kamienie,  z  runicznymi  napisami,  podały  po- 
wód do  nieporozumienia  między  archeologami:  Siedmiu  badaczy  polskich  rozmaicie 
wyczytali  napisy,  jeden  z  nich  ma  znaczyć:  smir  kmet  Prowe,  a  drugi  smir 
woin  Bogdan  z  Lenawoje,  ale  każdy  z  badaczy  znajdywał  różne  warjanty, 
niezgodne  z  czytaniem  innych.  Porów.  Przezdziecki.  O  kamieniach  mikorzyńskich 
sprawozdanie,  Kraków,  r.  1872,  s.  47,  z  wizerunkami.  —  Kazimirz  Szulc.  Auten- 
tyczność kamieni  mikorzyńskich  zbadana  na  miejscu,  przez  Dr.  K.  Szulca,  Poznań, 
1876,  stronic  151.  Po  rozważeniu  kwestyi  o  tych  kamieniach  profesor  Jagicz  zwąt- 
pił o  ich  autentyczności  i  mniema,  że  u  Słowian  run  nie  znano  wcale.  Archiw  fiir 
slavische  Philologie.    T.  IV,  r.   1880,  s.  388. 

*°)  Przypadkowe  odkrycie  w  Prilwitz,  niedaleko  Stargardu  meklenburgskiego, 
bronzowych  posążków  bóstw  pogańskich,  w  latach  1687 — 1697,  a  więcej  jeszcze 
w  końcu  XVIII  w.  wywołało  pytanie  o  znaczeniu  napisów  na  tych  posążkach  znaj- 
dujących się.  Zdania  badaczy  podzieliły  się.  Jedni  utrzymywali,  że  posążki  są  po- 
zostałością po  Obodrytach,  inni  za  fałszywe  je  ogłosili.  Według  zwolenników  auten- 
tyczności posążków,  runiczne  na  nich  napisy  mają  niejakie  podobieństwo  do  skan- 
dynawskich, lecz  w  gruncie  o  wiele  różne,  albowiem  alfabet  słowiański  pokazuje 
najmniej  18  osobnych  postaci  liter,  a  skandynawski  miał  ich  tylko  15,  chociaż  we- 
dług znawców  dawnego  jeżyka,  potrzebował  przeszło  dwudziestu.  (Surowiecki.  O  cha- 
rakterze pisma  runicznego  u  dawnych  barbarzyńców  europejskich.  Sprawozdanie 
r.  1822,  według  wydania  Turowskiego  r.  1861,  s.  533).  Napisy  greckie  na  posąż- 
kach prilwickich  badacze  przypisują  wpływowi  artystów  greckich,  którzy  Słowań- 
szczyznę  zwiedzali.  Oprócz  tego  alfabet  prilwicki  różni  się  od  slcandynawskiego  kształ- 
tem liter,  szczególnie  B  i  E,  podobnych  do  głagolickich  B  i  E.  Pisma  o  wzmian- 
kowanych posążkach  stworzyły  osobną  literaturę,  rozważanie  której  nie  wchodzi 
w  zakres  niniejszej  pracy.  Do  porównania  służą:  Masch  i  Wege.  Die  Gottesdienst- 
lichen  Alterthumer  der  Obodriten  aus  dem  Tenipel  zu  Rethra,  1771;  Rethra  und 
dessen  Gótzen,  1773.  Masch.  Beitrage  zur  Erlauterung  der  Obotritischen  Alterthii- 
mer,  1774.  (.-irimm.  Ueber  Deutsche  Runen,  1821.  Legis.  Die  Runen  und  ihrc 
Denkmaler,  1829.  Grimm.  Abhandlung  zur  Litteratur  der  Runen,  in  Wiener  Jahi- 
biicher  der  Litteratur,  1828.  L.  Giesebrecht.  Wendische  Runen,  in  Baltischen  Stu- 
dien,  VI,  i  Heft.  Leyser.  Ueber  die  prilwitzer  Gótzenbiłder.  Bericht  der  deut- 
§cheq  Gesellschaft  zu  Leipzig,   1844,     Łewezow,    Uęber  die  Aechlbeit  des  sogenann- 


—     i7i     — 

na  ten  przedmiot,  powiedzieć  można?  Bez  wątpienia,  zaprzeczać 
istnieniu  u  Słowian  w  starożytności  ideografiki  nie  mamy  pra- 
wa. Brak  pogańskich  pomników  nie  dowodzi  jeszcze,  aby  Sło- 
wianie nie  używali  znaków  piśmiennych,  albowiem  wiadomo,  jak 
żarliwie  misyonarze  chrześciańscy,  tępiąc  bałwochwalstwo,  nisz- 
czyli razem  ślady  starożytnego  kultu,  nie  szczędząc  i  napisów  ru- 
nicznych, jako  pogańskich.  Nawet  w  prawach  norwegskich  uży- 
wanie run  potępiano  zarówno  jak  czary  i  wygnaniem  a  zabra- 
niem majętności  za  podobne  winy  karano.^")  Dalej,  zaprzeczenie 
istnienia  u  Słowian  ideografiki  sprzeciwiałoby  się  nie  tylko  przy- 
toczonym wyżej  świadectwom  historycznym,  ale  i  naturalnemu 
rozwojowi  cywilizacyi  słowiańskiej,  która  mogła  postępy wać  nie 
inaczej,  jak  u  innych  pierwotnych  ludów,  a  wiadomo,  że  nawet 
niższe  rasy  ludzkie  posiadają  znaki  piśmienne  własnego  utworu.-') 
Wreszcie  takie  wiarogodne  świadectwo,  jakie  złożył  mnich  Chrabr 
w  końcu  IX,  lub  początku  X  wieku,  o  używaniu  przez  Słowian 
kresek  i  rzez  (czrty  i  riezy),  które  służyły  do  liczenia  i  wróż- 
by,"-) usuwa  wszelką  wątpliwość  o  posiadaniu  przez  Słowian  wła- 
snej grafiki  w  przedchrześciańskie  czasy.  Jakażby  to  mogła  być 
grafika?  Chrabr  objaśnił,  że  to  były  czrty  i  rezy,  a  mowa 
słowiańska  dostarcza  jeszcze  wyrazu:  meta  (nota),  z  którego 
powstały:    ruskie    metelnik    (notariusz)    i  nowsze;    mietka, 


ten  obotritischen  RunenDenkmaler  zu  Neustrelitz,  iri  Abhandlung  der  Wissenschaften 
zu  Berlin,  1826.  Jean  Potocki.  Yoyage  dans  quelques  parties  de  la  Bas-Saxe,  pour 
la  recherche  des  antiquites  slave,  fait  en  1794,  edit.  1795  w  Hamburgu.  Jencz.  Sta- 
wizny,  w  Casopis.  Mać.  Serbs.  1849.  Lelewel.  Polska  wieków  średnich,  tom  I, 
III,  35,  z  wizerunkami  posążków  bóstw  pogańskich.  Kraszewski.  Sztuka  u  Sło- 
wian, 1860  s.  287 — 309,  podał  dokładny  opis  przebiegu  sprawy  o  autentyczności 
posążków  prilwickich.  Hilferding.  IIcTOpia  Ea.l.  C.iaB.,  1855,  s.  236.  Dalej  poró- 
wnaj to,  co  powiedziałem  w  tomie  II,  s.  944. 

20)     Si  quis  vaticinationibus,  runis,  incantamentis,   maleficiis,  etc  ,  deditus  fue- 
rit,  —  exul  erit.     Kraszewski.    Sztuka  u  Słowian,  s.  274. 

-•)     Porównaj  wyżej  przytoczone  Faulmanna  Gesch.  d.   Schrift. 

-■-)    npt>hvie  oy6o  cioDfene  HejiMtx;K  KHiin,,  h;k  Hp-LiaMii  11  pfeBajui  HbTtx;^ 
H  raTaax;K,  noranii  c;Kme,    Według  wyd.  Szafarzyką  r.  185 1, 


—       172       — 

nota,  znaczek,  pomięta  (signatura),    priniicta,  cecha,  przy- 
miot.-•'=) 

Czrty  i  rezy  w  teraźiuejsz»'-j  mowie  kreski,  karby, 
oznaczają  to  samo  co  linije,  rysy,  a  przez  analogije  i  pi- 
smo.-') Kreski,  karby,  wyrzynane  na  drzewie  lub  innych  przed- 
miotach, służyły  za  czasów  pogańskich  do  obrzędów  kultu,  co 
poświadczają  znaki  w  różne  figury  na  popielnicach  wyryte.-') 
Tajemnicze  sprawowanie  przez  kapłanów  pogańskich  obrzędów 
kultu  nadawało  znakom  ideograficznym  przymioty  gusł  i  czarów. 
Trzymając  lud  prosty  w  nieświadomości,  kapłani  bez  wątpienia 
byli  głównymi  znawcami  i  nauczycielami  grafiki,  którą  wreszcie 
mogła  posługiwać  się  i  władza  świecka,  rozumie  się  w  najbar- 
dziej pierwotnej  formie,-")  A  że  rycie  czert  na  twardych  przed- 
miotacli:  drzewie,  glinie,  metalach,  kości  i  t.  d.  stanowiło  w  sta- 
rożytności przemysł  rzemieślniczy,  poświadczają  to  osady  z  na- 
zwą Czertoryje.-') 


*')  Szczegółowe  objaśnienie  tych  wyrazów  i  zgodność  ich  z  grecUiem  ypaipo) 
i  lacińskiem  scribo  podał  Szafarzyk,  w  dziele:  Pamatky  hlaholskeho  pisemnictvi, 
1853,  s.  3. 

"^)  Czrta  jest  to  czara,  a  czary  oznaczają  nie  tylko  linije,  lecz  i  gu- 
sła, czarodziejstwa.  Eeza  odpowiada  polskiemu  wrąb,  staroczeskiemu  v  r  ć  z, 
serbsk.  porez,  poreza  =  dań,  a  staroruskie  rez  oznaczało  procent.  Perwolf, 
w  Jelinka  Slovansky  Sbornik,   1885,  s.   117. 

-•^)  Na  popielnicy  znalezionej  przy  Holeszowicach  w  Czechach,  znak  na  kształt 
krzyża  ^  ma  być  wyobrażeniem  boga  gromów  i  btyslcawic  (Peruna?).  I.  Hanusz. 
Das  Schriftwesen  und  Schriflthum,  1867,  s.  7.  Wreszcie  porównaj  to,  co  powie- 
dziano w  II  tomie  niniejszego  dzieła,  s.  928. 

"")  W  polowie  bieżącego  wieku  używano  na  Rusi,  częścią  w  Polsce,  nawet 
i  teraz  w  niektórych  miejscowościach,  jak  na  przykład  w  Szczawrach  powiatu  iSieuskic- 
go,  gubernii  Mohiłewskiej,  majątku  Juliusza  Łoś  Roszko%vskiego  używają  sie  jeszcze 
karby,  t.  j.  długi  kawałek  drzewa,  jakby  laska,  na  Białorusi  zwana  birka,  roz- 
piłowany  wzdłuż  na  dwoje.  Dla  oznaczenia  dni  odbytej  robocizny  (dawniej  pań- 
szczyzny) składano  obie  części  karbu  razem  i  narzynano  nożem,  lub  piłą  tyle  kresek 
(rzez)  ile  dni  odrobiono.  Poczem  jedna  cześć  karbu  zostawała  u  pana.  druga  u  ro- 
botnika, który  chociaż  nie  znal  pisma,  mógł  jednak  łatwo  policzyć  dni  ciężko  odro- 
bionej pańszczyzny.  Czyż  nie  przypomina  to  słów  Chrabru  o  kresach  i  rczach,  /.a 
pomocą  których  Słowianie  liczyli  i  wróżyli? 

-")  Czertoryje  1234  ubi  taberna  ecclesiae  Oloniuc.  Erben,  Regesta, 
s.  389;    Czertomary    1223    w    Czechach.     Erben,  722.     A  są  dotąd:    Czart  o- 


—     173     ~ 

Z  tecfo,  co  wyżej  piowiedziano,  okazuje  się,  że  u  Słowian 
znaki  graficzne  były  w  używaniu  jeszcze  przed  wprowadzeniem 
chrześciaństwa,  a  czy  wychodziły  po  za  obręb  ideografiki  i  clioć 
w  części  zbliżały  się  do  pisma  głosowego,  to  zostaje  dotąd  nie- 
rozstrzygnięte. Próby  uporządkowania  znaków  graficznych,  niby 
run  słowiańskich,-"';  oczekują  jeszcze  gruntowniejszego  badania 
chyba  z  wykopalisk,  bo  innego  materyału  z  epoki  przedchrze- 
ściańskiej,  nie  posiadamy.  Z  mowy  słowiańskiej  dowiadujemy  się 
jednak,  że  do  W3'rzynania  znaków  graficznych  praojce  nasi  uży- 
wali najczęściej  deski  bukowe.  Ztąd  alfabet  słowiański  w  staro- 
żytności zwał  się  buk  w  i  c  ą.  Ale  w  jakimże  stosunku  do  b  u  k- 
wicy  zostaje  buk  w  ar  (elementarz?).  Według  nielctórych  ba- 
daczy b  u  k  a  r,  b  u  k  w  a  r  oznacza  w  ogóle  alfabet  słowiański, 
tak  ^amo  jak  b  u  k  w  i  c  a  u  Chorwatów  oznacza  alfabet  głago- 
licki.  Obie  nazwy  pochodzą  od  pierwiastku  buk,  raczej  od 
desek  bukowych,  w  skutek  czego  b  u  k  w  a  to  samo,  co 
i   deska   znaczy.--' j 

Wczesne  poznajomienie  się  Słowian  południowych  i  zacho- 
dnich, ze  światem  cywilizowanym,  dostarczyło  im  możność  uży- 
wania lepszych,  od  desek  bukowych,  materyałów  do  pisania.    De- 


ry j  a  w  Tarnopolsk;    C  z  a  r  t  o  r  y  j  a   w  Brzeżańsk ;    C  z  a  r  t  o  r  y  j  a   w   Bukowinie. 
Nazwa  rodu  książąt  Czarloryjskicli  bez  wątpienia  od  osady  Czertoryjów  pochodzi. 

28)  Porównaj  Surowieckiego.  O  charakterze  pisma  runicznego.  Dzieła  wyd. 
1 86 1,  w  końcu  tablica  porównawcza  run  sł  )wiańskich,  hiszpańskich,  germańskich 
i  normańskich. 

-^)  Wyraz  buk  wica  Miklosic/,  wywod/,i  z  niemieckiego  bucha,  B  u  c  h  e, 
podobnie  jak  Szafarzyk  staroslo\v.  buk  arb,  grammaticus  porównywał  z  gotskim 
bókareis,  librarius.  Jednakże  niemiec.  Buche  nie  jest  specyalnie  niemieckiem, 
lecz  indo-europejskiem  (fagus).  Z  jakiegoż  powodu  slowiańs.  buk  ma  być  pozba- 
wione swego  pochodzenia,  na  wyłączną  korzyść  niemieckiego  Bu  eh  er  Wie  man 
im  deutschen  Buche,  Buchenstab  mit  run-stab,  skand,  r  u  n  a  s  t  a  f  r,  ags.  run-staef, 
ron-tafel  mit  einander  yermittelt  (Grimm.  Runen,  6i,  71 — 72)  un  1  auch  die  be- 
kannte  Stelle  bel  Yenatius  Fortunatus  in  dessen  Briefe  an  Flavus  (6  Jahrhundert) 
„barbara  fraxineis  pingatur  runa  tabellis-'  hinweisset:  ebenso  kónnte  man  iu  sla- 
vischen  buk  y,  b  u  k  w  y  n.it  dem  r.achgewiesenen  d  e  s  k  y,  Tafe'n  vermitleln,  die 
immerhin  von   Buchhok   gewcs^n   ^ein   konnten.    Hanusz.    Das  Schriftwese  1,  s.  14. 


—     1/4     — 

ski  znikły, ^^)  ale  że  niegdyś  do  pisania  służyły,  przypominają  to 
deski  Nowogrodu  Wielkiego  (r.  1207),  pod  nazwą  których  poj- 
mywano  w  XIII  w.  wszelkie  pismo,  nie  koniecznie  na  deskach 
drewnianych,  lec/,  i  na  innych  materyalach  pisane.'"') 

3.    Pismo  głosowe. 

Z  doszłych  do  nas  pomników  starożytnych  dowiadujemy  się, 
że  w  Słowiańszczyznie  od  niepamiętnych  czasów  do  pisania  uży- 
wano dwóch  alfabetów  głosowych :  g  ł  a  g  o  1  i  c  y,  zwanej  także 
buk  wica,  dotąd  utrzymającej  sie  w  księgach  duchownych  Sło- 
wian katolickiego  obrządku,  w  Dalmacyi,  i  k  i  r  y  1  i  c  y  rozpo- 
wszechnionej u  Słowian  wschodniego  obrządku.  Zachodzi  zatem 
pytanie:  którymże  z  tych  alfabetów  posługiwali  sie  Cyryl  i  Me- 
tody podczas  apostolstwa  u  Słowian? 

Nie  ulega  wątpliwości,  iż  przystępując  do  tłómaczenia  ksiąg 
duchownych  z  greckiego  na  słowiański  język,  ś.  Cyryl  musiał 
mieć  pismo,  zastosowane  do  dźwięków  mowy  słowiańskiej.  Lecz 
podobne  pismo  nie  mogło  być  stworzone  momentalnie:  na  to 
potrzebny  był  czas  dłuższy,  —  praca  nie  jednego  zapewne  poko- 
lenia. Dla  tego,  wszystko  to,  co  starożytne  pomniki  mówią  o  wy- 
nalezieniu przez  ś,  Cyryla  pisma  słowiańskiego,  wypada  pojmy- 
wać  w  ten  sposób,  że  ś.  Cyryl  uporządkował  i  udoskonalił  pismo 
słowiańskie,  początek  którego  bezwątpienia  dawniej  już  kiełko- 
wać musiał. 

■''<*)  Dawniej  powoływano  sie  na  wzmiankowane  w  pieśni  o  Sądzie  Lubuszy, 
„deski  prawodatne",  ale  pieśii  ta  ma  być  sfałszowaną.  Jednakże  w  Czecliacli  i  Mora- 
wacTi  księgi  dóbr  ziemskicli  (die  Hof-  und  Lelinen-Tafeln)  dotąd  nazywają  d  e  s  k  y, 
przez  skrócenie   d  s  k  y,  Landtafeln.     Hanusz...  jak  wyżej,  s.    12. 

-■")  W  r.  1208  mieszczanie  Nowogrodu  "W.,  wzburzywszy  sie  przeciw  posa- 
dnikowi  swemu  Dymitrowi  Miroszkinowi,  dom  jego  zniszczyli  i  spalili,  majątek  i  cze- 
ladź rozprzedali,  rzeczy  rucłiome  rozebrali,  o  czem  wzmiankując  latopiscy,  dodali: 
a  'iTO  „Ha  j-L  mi.Kax  "Ł,  to  KHasio  ocTauiima  . . .  Jl,amn  ,n.  micbi  Amutpobm 
CBflTOC-.iaBy,  a  6simc  na  iiiixt>  óeai,  MUC.ia."  W  latopisach  Woskreseńskim,  Ro- 
stowskim  i  innych  objaśniono  ,.a  'ITO  Ha  ,l0CKax'L  BT,  nnCbMfe  ociajiocb... 
TO  KHfl3io."  Karamzyn.  Hist.  t.  III,  przypisek  128.  —  Szafarzyk  zauważał,  że  już 
w  IX  w.    w  Nowgorodzie  W.  pisano   ewangeliję    i    Ruską    Prawdę  na  pargaminie , 


—     ^75     — 

Mniemanie  nasze  potwierdza  jeden  z  najstarszych  pisarzy 
słowiańskich  czarnoryziec  Chrabr,'^^)  który  pisząc  w  początku  X 
w.,  z  wielkiem  zamiłowaniem  własnej  ni^rodowości,  powiada,  że 
Słowianie,  przyjąwszy  chrzest,  zniewoleni  byli  używać  pisma  grec- 
kiego i  łacińskiego  „bez  ustrojenia",  bo  jakże  ,.można  było  litera- 
mi greckiemi  pisać  dokładnie  bóg,  żywot,  z  j  e  ł  o,  c  r  t  k  o  w 
c  z  a  j  a  n  i  e,  s  z  y  r  o  t  a,  i  t.  d."  ?  I  tak  się  długo  ciągnęło.  Ale 
Bóg  zlitował  się,  i  zesłał  Konstantego  filozofa,  który  stworzył 
38  liter,  z  nich  24  litery  według  porządku  liter  greckich,  a  inne 
14  według  mowy  słowiańskiej."^) 

Nie  posiadając  dzieła  Chrabra  w  oryginale,  a  tylko  w  ko- 
piach niewcześniejszych  nad  w.  XIV,  nie  możemy  nic  wyrzec 
o  postaci  liter,  wprowadzonych  przez  ś  Cyryla  do  pisma  słowiań- 
skiego, ani  nawet  o  tern,  jakimi  literami  sam  Chrabr  pisał.  — 
Tymczasem,  w  żywocie  ś.  Klemensa  biskupa  wielickiego,  w  Bół- 
garyi,  pisanym  w  pierwszej  polowie  X  w.,  znajdujemy  wzmiankę, 
że  ten  święty,  uczeń  apostołów  Cyryla  i  Metodego  „wynalazł  inne 


a  zatem  w  XIII  w.  tem  bardziej  nie  pisano  na  drzewie,  nazwa  zaś  desek  pozostała 
z   dawniejszych  czasów.    Star.  Slow.  II,  s.  743. 

*-)  Słowo  czarnoryzca  Chrabra  „o  piśmienach  słowieiiskich"  doszło  do  nas 
w  12  rekopismach,  a  najdawniej  drukowane  zostało  przy  katechizmie  ruskim,  bez 
oznaczenia  miejsca  i  roku,  lecz  według  mniemania  znakomitego  lingwisty  Dobrow- 
skiego,  najpewniej  w  Wilnie  między  r.  1575  a  1580.  Późniejsze  wydania:  W  Wil- 
nie przy  gramatyce  r.  1624  i  w  Moskwie  przy  Azbuce  (elementarzu)  u  Burcowa  r. 
1637.  (Bodiański.  O  BpeMOiiii  npoiicxo;Kjenifi  c.iaBaHCKiix'b  niiChMeiiT.  r.  1855  s. 
187  i  343).  —  W  bieżącym  wieku  prace  Chrabra  wydali:  Kalajdowicz,  w  dziele 
loaiiiiT.  OKcapxx  6o.irapcKiii  r.  1824  s.  189.  Szafarzyk  ,0  pismenach  slovanskych 
V  Praze  r.  185 1,  wszystkiego  stronic  5;  Hanusz  w  Archiw  fiir  Kunde  oesterreichi- 
scher  Geschichts-Que]len  tom  XXIII.  r.  1860,  s.  3—101,  tekst  słowiański  z  ttóma- 
czeniem  niemieckiem  i  objaśnieniami. 

^')  i  stwori  im  pismena  tri  desęfe  i  osmt,  owa  oubo  po  c  z  i  n  o  u  gn>czii- 
skych  pismen,  owa  że  po  slowjeństjei  rjeczi"  .  ,  —  Wyraz  po  c  z  i  n  u  nie  oznacza 
tu  formy,  lub  postaci  liter,  jak  się  niektórym  wydało,  a  tylko  porządek,  bo  wyraz 
czin  w  starej  Stowiańszczyznie  ma  jedno  znaczenie:  porządek,  ordo;  czini- 
ti,  ordinare,  czinienie,  ordinatio;  czinoAvnik,  taktikos  po  gre- 
cku, princeps  po  łacinie  (Miklosicz,   Lexicon  s.   196). 

Dalej  Chrabr  powiada:  Se  że  sąt'  pismena  słowjeńska,  sice  a  podobajet'  pisati 
i  głagolati:  a,  ó,  li,  r,  i  proczaja  daże  do  /A  (jęs)  i  ot  sich  sąt  czetyre  meżdou  desętb- 
ma  podobna  grijrzLskym  pismenem.  a,  is,  r,  j,  e,  3,  i  t.  i!.,  a  czetyri  na  de.sętL  po 
slowjeńskou  językou,  iże  sąt  sna  ó,  /K,  3,  u,  «i,  ni,  m,  Tj,  bl,  L,  t,   K),  i^,  i\. 


-     176     - 

pismo,  doskonalsze  od  tego,  które  mądry  Cyryl  wymyślił." ^4^ 
Okazuje  się,  że  już  w  X  w.  wiedziano  o  dwóch  alfabetach  sło- 
wiańskich, a  jakie  to  były  alfabety  postaramy  sie  objaśnić  w  na- 
stępny sposób. 

Od  XVI  w.  pisarze  słowiańscy  starali  się  objaśnić  pochodze- 
nie dwóch  alfabetów  słowiańskich.  Mniemano,  że  głagolica  jest 
dziełem  ś.  Hieronima  (346 — 420)  i  dla  tego  zwano  ją  pismem 
hieronimowskiem,    niekiedy    b  u  k  w  i  c  ą.'"'')      Drugi    alfabet    sło- 


s-i)  Excogitavit  etiam  alias  litteianim  fonnas,  quae  praebeieiit  majorem  per- 
spicuitatem,  quam  qiias  sapiens  Cyiillus  invenerat,  et  per  illas  formas  universpm 
scripturam  a  deo  inspiratam  et  panegyricos  sermones  martyrumąue  et  sanctorum  di- 
yinorum  vitas  et  carmina  sacra  tradidit.  Grecka  legenda  o  ś.  Klemensie,  według 
wyd.  Szafarzyka,  w  Pamatky  hlaholskeho  pisemnictvi  1853,  s.  59  caput  14.  Prze- 
drukowana co  do  słowa  w  Bilbasowa  KiipiiL-n.  h  MeGO^iu  r.  1871  pod  nazwa  le- 
genda Ochridica  caput  14  s.  305.  —  Wcześniej  jednak  wydal  ja  "Wiktor  Grygoro- 
wicz  w  Żurnalu  Ministerstwa  oświaty.  Petersburg.  1847,  tom  LIII  s.  i — 24,  z  ręko- 
pismu  XIII  w.,  odkrytego  przez  niego  w  Ochrydzie,  jak  mówi  w  dziele:  0"iepK'b 
nyieiuecTBia  no  Jajponcficicou  Typuiii.  1848.  s.  118.  123. 

^^)  Słoweński  gramatyk  XVI  w.  Adam  Bohoricz  i  biskup  olomuniecki  Du- 
brawski  (1553)  szerzyli  wiadomość,  że  glagolica  przez  ś.  Hieronima  wynalezioną  zo- 
stała. W  tym  kierunku  pisali  Czesi:  AVeleslawin  (j  1599)  i  Amos  Komenski  (f  1670), 
tudzież  chorwacki  uczony,  franciszkanin,  Rafał  Lewakosvicz  (f  około  r.  1650)  i  Dal- 
niatyniec  Jakób  Karaman  (-}-  1771).  Tymczasem  Dalmatyniec  Pastricz  (-j-  1708)  mnie- 
mał, że  glagolica  rozwinęła  się  z  kirylicy,  a  rektor  seminaryi  dubrawnickićj,  hrabia 
Klemens  Grubiszyc  [f  1766)  utrzymywał,  że  glagolica  starszą  jest  od  ś.  Hieronima 
i  do  czasów  starożytnych  Getów,  według  niego  Słowian,  odnosił  ją.  —  Łużyczanin 
Abraham  Brancel  (Francel  f  1740)  i  Morawianin  Jan  Strzedowski  (f  1715)  prze- 
konani byli,  że  ś.  Hieronim  pisał  glagolica.  Podobne  przekonanie,  jak  mniemają 
uczeni,  powstało  jeszcze  w  XIII  w.,  kiedy  Filip  bislvup  seński  uprosił  papieża  In- 
nocentego IV,  aby  zalecił  do  służby  bożej  język  słowiański,  a  papież  usłuchawszy 
bisliupa,  dał  mu  pismo  (r.  1248),  w  którem  wzmiankował,  że  w  Chorwacyi  jest  oso- 
bne pismo,  wynalezione  przez  ś.  Hieronima  i  przez  niego  do  odprawiania  nabożeii- 
stwa  używało  się.  Niebrakowalo  wszakże  innych  oryginalniejszych  pomysłów.  Frisch 
w  Origo  characteri  slavonici  vulgo  Cyrillici  et  Glagolitici..  Berlin  1727  wywodził 
głagolicę  z  kirylicy,  jako  zepsutą  przez  kopiistów  ;  Durich  w  Dissertatio  de  Slayo- 
Bohemica  Codicis  versione.  Praga.  1777,  szukał  źródła  głagolicy  w  runach  i  oskij- 
skich  pismach;  Linhard  w  Yersuch  einer  Geschichte  v.  Krain.  Laibach.  1788,  wy- 
wodził głagolicę  z  greckiego,  a  Alter  (1778)  wywodził  ją  z  łaciny  i  t.  d.  Do  po- 
jaśnienia  szczegółów  służą:  Szafarzyli,  Pamatky,  hlaholskeho  Pisemnictvi.  1853.  Te- 
goii  autora.  Ueber  der  Ursprving  und'  Ileimath  des  Glagolitismus.  Praga.  1858. 
Wenelin.  IIcTopiiKO-KpiiufiGCKiji  liSLiCKaiiia,  t.  II  1841.  Bojdański.  O  BpeJieiiii 
npoiic.\o-/Kjr.-iiia  c.iai}>iiiCKiix'b  niiCLjiein..  Moskwa  1855.  Eacki.  Fr.  Pismo  slovjen- 
sko,   Zagreb.   1 86 1.   —  —  Rettel.    Cyryl  i  MeloJy.     Paryż   1871.     Jagicz.     Honpoct 


wianski,  używany  u  Słowian  wschodnieg-o  obrządku,  dopiero 
w  XVI  w,  w  Tubingen,  przy  wydawaniu  ksiąg  religijnych  dla 
Słowian  południowych,  w  celu  szerzenia  pomiędzy  nimi  reformy 
religijnej,  nazwano  kiry  lica.  W  Polsce  alfabet  ruski,  w  XVI 
w.,  zwano  hł  a  h  o  1  i  c  ą.'^")  Wreszcie  aż  do  końca  prawie  XVIII 
w.  nic  gruntownego  nigdzie  nie  powiedziano.  Dopiero,  gdy  cze- 
ski historyk  Gelazyusz  Dobner,  uwagami  swemi  o  starszeństwie 
głagolicy  od  kirylicy-^'),  wywołał  głębsze  zastanowienie  sie  nad 
tą  kwestyą  słynnego  filologa  Józefa  Bobrowskiego,  —  rozpoczęły 
się  poszukiwania  dawnych  pomników  pisma  słowiańskiego  i  kry- 
tyczne nad  nimi  zastanowienie  sie, 

W  końcu  XVIII  w.  znano  jeden  tylko  starożytny  pomnik 
głagolicki,  mianowicie  psałterz,  pisany  przez  mnicha  Mikołaja 
r.  1222,  na  przyległej  Dalmacyi  wyspie  Rabie  (Arbę),  ze  starszego 
psałterza.  Bobrowski,  odrzuciwszy  stanowczo  mniemanie  Bobnera 
o  starszeństwie  głagolicy  od  kirylicy,  wyobraził  sobie,  że  chorwa- 


0  Kiipii.LTt  11  Mcoojtiii  Ul.  c.iaiifliiCKoii  a>ii.io.ioriii  1885.  Tegoż  autora.  ^leiBipe 
KpiiTiiKO-na.ioorpa<Mi'iecKi«  CTaTi,n  r.  1884.  —  Broz  Iwan.  Crtice  iz  hravatske  knji- 
żevnosti.    1888. 

•''«)  Kronikarz  .Stryjkowski  r.  1586  pisał:  Cesarz  Michał  Kuropalates  wszyst- 
kirr.  Bułgarom  i  Slawakom  posłał  za  upominek  litery  Hlaliolskiei  Az,  A,  Bu- 
ki, Wiedzi,  etc,  które  na  ten  czas  z  greckicli  nowo  były  wymyślone  i  wynałezione 
gwoli  Slawakom.  Tych  liter,  jako  pospolicie  bywa  rzecz  każda  nowa  wdzięczniej- 
sza, zaraz  sie  chwycili  Bułgarowie,  Serbowie,  Dalmatowie,  Karwaci  i  Russacy  i  tymi 
literami  sprawy  swoje  i  kroniki  dopiero  pisać  poczęli,  nietylko  tych  spraw  porządek 
w  księgi  znosząc,  które  się  na  tenczas  u  nich  i  przez  nich  działy,  ale  też  i  ony  rze- 
czy, i  dzieje,  które  od  starodawnych  przodków  swoich  mieli,  hlaholskim  pismem 
ku  wiecznej  pamiątce  w  księgi  swoje  spiiowali.  Kronika  t.  I.  s.  89.  Stryjkowski, 
jak  wiadomo,  czerpał  wiadomości  przeważnie  z  kronik  ruskich  na  Litwie.  A  ponie- 
waż w  XVI  w.  na  Rusi  nie  innerai,  jak  tylko  cerkiewno -słowiańskiemi  (kiryłickie- 
mi)  literami  pisano,  oczywiście  więc,  że  zwyczajne  kirylickie  pismo,  za  czasów  Stryj- 
kowskiego,  h  ł  a  h  o  1  i  c  a   zwano. 

3').  Najprzód  w  uwagach  do  kroniki  ITajka,  w  latach  1761  — 1772,  później 
w  odpowiedzi  na  zarzuty  Dobrowskiego,  napisał  w  Abhandlungen  der  Bohmischen 
Gesellschaft  der  "Wissenschaften  (1785)  rozprawę:  ob  das  heut  zu  Tage  so  gnannte 
Cyrilłische  Alphabet  fiir  eine  wahre  Erfindung  des  heiligen  slavischen  Apostels 
Cyrills  zu  halten  sey.  s.  101  —  139.  Dobnera  poparł  jeden  tylko  Anton  Łużyczanin 
w  dziele :  Yersuch  iiber  die  alten  Slaven.  Lipsk.  1783 — 89,  twierdząc,  że  glagolica 
starszą  jest  nie  tylko  od  grecko- słowiańskiego  pisma,  lecz  i  od  samego  ś.  Hiero- 
nima, 

Tom  UJ,  10 


ckim  i  (.'almackim  Słowianom  dopiero  w  XIII  w.  zachciało  się  mieć 
nabożeńslwo  we  własnym  języku,  ale  że  nie  mogli  przejść  na  obrzą- 
dek o-recki.  wymyślili  więc  litery  głagolickie,  a  przetłómaczywszy 
mszę  z  jcz}'ka  łacińskiego  na  słowiański,  literami  głagoliclciemi, 
puścili  pogłoskę,  że  jalc  litery,  tak  i  msza  niemi  napisana,  są  dzie- 
łem ś.  Hieronima  ze  Strydonu,  aby  pod  zasłoną  tak  znakomitego 
ojca  kościoła,  łatwiej  U7,yskać  od  papieża  pozwolenie.  Olśniony 
tak  wysokim  autorytetem,  Innocenty  IV  pozwolił  w  r.  1248  na 
odbywanie  nabożeństwa  w  języku  słowiańskim  i  używanie  liter 
głagołickicln.  —  Było  to  wnec  według  Bobrowskiego  po  prostu 
oszustwem.  Dla  mocniejszego  poparcia  swego  urojenia,  Bobro- 
wski znalazł  i  oszusta.  —  Ofiarą  padł  poczciwy  Mikołaj  z  Raby,^^) 
a  Bobrowski  nie  przestawał  twierdzić,  że  głagolica  nie  jest  star- 
szą od  mniclia  z  Raby.-''')  Z  drugiej  strony  zaświadczenie  w  bulli 
Jana  VIII  r.  880,'"^')  tudzież  legend  i  innycłi  pomników  staroży- 
tnycli,  że  ś.  Konstanty  (Cyryl)  był  wynalazcą  pisma  słowiańskie- 
go,  zdawało  się  niezbitym  dowodem  starszeństwa  kirylicy. 

Tymczasem  Słoweniec  Kopitar,  zbadawszy  w  paryzkiej  bi- 
bliotece (r.  18 1 5)  rękopism  alfabetu  głagolickiego,  tale  zwane 
Abecenarium  Bulgaricum,    przez  filologów  francuzkicli 


''^)  Rękopism  Mikołaja  z  Raby  dziś  już,  stracony,  ale  polegając  na  śv\'iadectvvach 
takich  uczonych  jak  Lewakowicz,  Assemani  i  Karaman,  możemy  być  pewni,  że 
wszystko,  co  dawniej  o  tym  rękopiśmie  mówiono,  jest  prawda.  Otóż  ów  Mikołaj  sam 
objaśnił,  że  paslter?  skopijował  (l222  r.)  z  daleko  starszego  rekopismu,  sporządzo- 
nego na  rozkaz  Teodora,  ostatniego  tego  imienia  arcybiskupa  salonijskiego.  —  Do- 
browski,  mając  na  względzie,  że  Salona  zburzona  przez  Chorwatów  w  połowie  VII 
w.,  że  ostatnim  jćj  arcybiskupem  był  Teodor  III  i  że  Słowianie,  będąc  wtedy  po- 
ganami i  burząc  kościoły,  niepotrzebowali  ksiąg  chrześciań.skich,  z  oburzeniem  na- 
zwał ^Mikołaja  z  Raby  kłamcą,  oszustem.  Rzecz  jednak  w  tern,  że  po  zburzeniu 
Salony  w  drugiej  połowie  YII  w.,  arcybiskupstwo  przeniesione  zostało  do  Spalatro, 
ale  nieprzestawało  zwać  sie  Salońskieni.  Arcybiskupem  salońskim  w  Spalatro  rzeczy- 
wiście był  Teodor  880 — 890,  a  był  ostatnim  tego  imienia  aż  do  XIII  w  ,  kiedy  pi- 
sał  Mikołaj   z  Kaby.  —  O  tern  poucza  Farlati.     Illyricum   Sacrum   rysi,   1817  I  s.  8. 

"'■>)     Najprzód  w  dodatku  do  ailykulu:    Ueber  das  Alter  der  bohmischen  Bi- 

bcliibersetzung,  w  Abhandlungen  einer  Priyatgesellscliaft.     B.  V   1782    s,  318 — 322, 

później  w  innych  pismach.     Porów.  Jagicz.  Donpoci>  o  Kiipii.i.rt  11   Meooiiin   s.   41. 

*'>)     A,  880  Literas   deniąue   fclavinscas,    a  Constantino   quondam  philosopho 

repertas...     Jirben.  Regesta,  s.   18. 


—     179     — 

odnoszone  do  XI  w.^^)  nabrał  przekonania  o  mylności  poglądó\v 
Dobrowskiego  i  o  tern  go  otwarcie  zawiadomił.  Bobrowski  od- 
powiedział, iż  niewlerzy  temu,  ab}^  głagolica  istniała  już  w  XI  w. 
i  z  takiem  przekonaniem  pozostał  aż  do  śmierci  (r.  1829).  Wszakże 
poruszenie  kwestyi  o  pocliodzeniu  głagolicy  wywołało  nowe  poszu- 
kiwania w  Pradze,  Moskwie,  Petersburgu,  Warszawie  i  w  innycłi 
miejscacłi  Słowiańszczyzny.  Szafarzyk,  podobnie  jak  Bobrowski  nie- 
podzielał  zdania  Kopitara  o  starszeństwie  głagołicy,  ale  i  niewidząc 
możności  podtrzymywania  uporczywego  zapatrywania  się  na  jej 
pochodzenie  Bobrowskiego,  wymyśłił  całkiem  nową  liipotezę  o  usi- 
łowaniu jakiegoś  Balmatyńca,  w  r.  1064,  do  wynalezienia  na  korzyść 
adeptów  kościoła  Zacłiodniego,  nowego  alfabetu,  różnego  od  kiry- 
licy,  aby  wyjątki  z  ksiąg  cyrylskich  snadniej  było  skryć,  dla  łatwiej- 
szego zaś  rozszerzenia  alfabetu  tego,  Balmatyniec  puścił  pogło- 
skę, jakoby  wzmiankowany  alfabet  został  wynaleziony  przez  ś. 
Hieronima.  Balej  Szafarzyk  puścił  się  na  domysł,  jakoby  z  po- 
mocą nowego  alfabetu  spodziewali  się  fpapieże??)  przyciągnąć  do 
siebie  Słowian  greckiego  obrządku,  zostawić  im  liturgiję  słowiań- 
ską, lecz  za  pomocą  nowych  liter  (głagolickich)  wprowadzić  ob- 
rządek kościoła  Zachodniego.^-j 

Przypadkowe  odkrycie  w  bibliotece  hrabiego  C!oz'a  w  Try- 
dencie, rękopismu  głagolskiego  w  r.   i<S3o,  usunęło  wszelką  wąt- 


■*')  Porównanie  tego  abecadła  z  kodeksami  hrabiego  Clotza  i  Watykańskim 
podał  Kopitar  w  dziele  Glagolita  Clozianus,  o  którem  wnet  powiemy.  Faksymile 
tegoi  Abecenarium  znajdujemy  w  dziele  Martinowa.  I.es  manuscrits  Slaves  de  la 
bibiiotheque  imperiale  de   Paris.    1858. 

^-)  Geschichte  der  Slavischen  Sprache  und  Literatur  nach  alien  Mundarten 
r.  1826  s.  239 — 24 r.  Powstając  przeciw  hipotezie  Szafarzyka  współczesny  mu  pi- 
sarz moskiewski  Jurij  Wenelin,  zawołał:  „kłamstwo!  Na  soborze  salońskim  r.  1060 
duchowieństwo  lacińslde  nietylko  nie  tolerowało  alfabetu  glagolickiego,  lecz  owszem 
rzuciło  nań  anatemę-"  A  dalej  wykazując  niedorzeczność  wywodów  Szafarzyka,  nie- 
potrzebne insynuacyje,  płonne  domysły,  Wenelin  dodał,  że  we  wszystkich  „niezbitych" 
dowodach  Szafarzyka  „irtTi>  nc  TO.ibKO  ecTecTBeiiiiocTii,  HO  n  sjpaBoro  CMBic.ia" 
(nie  ma  nietylko  naturalności  lecz  i  zdrowego  rozsądku).  Przy  tem  Wenelin  do- 
ciąwszy  i  Bobrowskiemu  za  mnich.i  arbejskiego  (z  Raby),  stanowczo  twierdził,  źe 
glagołicu  starszą  jest  od  kirylicy.  IIcTopiiKO-Kpimi'JCCKiii  iiuuCKdiiiJi,  r.  1841  tom 
11  s.   177. 


—     i8o    — 

pliwość    względen?    starc>>} tno.ści    glagfolicy.    Dobrowski   już   nie 

ży],  a  Kopitar,  zlauawszy  znali  ziony  pon.nik,  w)  dal  go  pcd 
tytułem  Glagolita  Clozianus  w  r.  1836.  —  Bystry  umysł  badacza 
ocenił  od  razu  znaczenie  i  doniosłość  odl<;rytego  ręlśopismu,  oświe- 
cił go  swemi  uwagami  i  tern  starożytność  pisma  głdgolickiego 
zapewnił.''-')  Odtąd  niepodobna  już  było  czeml<olwiek  zbywać 
kwestyje  o  pocliodzeniu  głagolicy.  Dwa  typy  pisma  słowiań- 
skiego widocznie  świadczyły  o  ich  starożytności.  Wypadało  wy- 
rzec: które  z  nicli  starsze  i  które  pierwotnie  użyte  zostało  przez 
śś.  Cyryla  i  Metodego  do  spisania  ksiąg  duchownycli  słowiań- 
skich? Niepewność  ogarnęła  badaczy.  Zgodnie  z  Kopitarem  Mi- 
chał Wiszniewski  wyrzekł,  iż  pismo  głagolskie,  czyli  b  u  k  w  a, 
dawniejsza  jest  od  kirylicy^^).  Podobne  zdanie  oświadczył  Wenelin, 
a  serbslśi  uczony  Drogosawlewicz^'')  starał  się  udowodnić,  że  gła- 
golica  starszą  jest  od  ś.  Hieronima.  Znaleźli  sie  i  przeciwnicy 
Kopitara,  nieprze..tający  twierdzić  o  starszeństwie  kirylicy  od  gła- 
golicy,'"') ale  w  najkrytyczniejszem  położeniu  znalazł  się  Szafarzyk. 
Niezadługo  przedtem  (w  r.  1826)  rzucił  on  podejrzenie  na  sobór 
salońsl<i  r.  1060,  jakoby  w  skutek  życzenia  tego  soboru  wymy- 
ślono pismo  głagolickie  i  zwalił  na  jakiegoś  Dalmatyńca  winę  a  te- 
raz, w  obec  świetnych  dowodów  Kopitara  o  starożytności  głago- 
licy, przekonał  się  o  złudzeniu,  które  go  na  drogę  błędnycli  do- 
mysłów popchnęło.  Wypadało  przyznać  się  do  omyłki,  lecz  i  tu 
Szafarzyk  wahał  się.  Tymczasem  podróże  po  Turcyi,  odbyte  przez 


•*'')  Glagolita  Clozianus,  id  est  codicis  glagolitici  inter  suos  facile  antiąuissi- 
mi,  olinn,  dum  integer  erat  Veglae  in  thesauro  Frangepaniano,  habiti  pro  s.  Hiero- 
Bymi  bibliis  Croaticis,  supparisąue  adminimum  Cyrilliano  Obtromiri  NoYOgiadenn^^, 
leipsanon  foliorum  XI[  etc.  eddidit  Bartholomeus  Copitar.  Yindobonae  1836  in  fol. 
••*)  Historya  literatury  polskiej.  Kraków.  1840.  tom  I  s.  167  — 172. 
■*■■";  Identyfikując  nazwy  głagolicy  z  nazwą  pisma  gotskiego,  Wenelin  zacie- 
mni! sprawę  starszeństwa  głagolicy  od  kirylicy.  IIcTopinfO-h-lniTiiyeCKiil  li3HCKania. 
Tom  II  s.  182  —  204.  ITocTimaicb  C.iaBciiCKii  cioua  ii.iii  niic-MciiocTb,  KaKna  c  u 
KaKua  ijn-ua,  ;ia  e  y  Cop6ci{OMX  many.,  o.ii)  A,xaMa  itparocan.it.iMiTa.  Y  Beorpa.iy 
1840,  in  12-0  sir.  140.  Bodianski.  O  liiif.Meiiii  iii)oiitXo>K,x<iii!i  (•.7iir.}iiiCKiiX'i.  iiikij- 
Meiii  s.  296. 

*'^)     Maciejowski  Wcclaw,  podobnie  jak  Szafarzyk,    glcgolicę    n\\  ażal  za   wy- 
nalazek XI  w.  —  Painiętiiiki.  r,    1839,  lom  1  s.  75,  lom  II  s.   Ii. 


_     i8i     — 

profesora  Gryg-orowicza  w  r.  1844 — 5*')  i  archimandryte  Porfirego 
Uspieńskiego  w  r.  1845  —  6,  tudzież  zebrane  przez  nich  pomniki 
głagolickie,  wybornie  stwierdzały  zdanie  Kopitara. 

Grygorowicz,  niezważając  na  sprzeczne  z  nim  zdania  rosyj- 
skich slawistów,*^)  już  w  r,  1851  wyrzekł,  iż  z  dwóch  alfabetów 
słowiańskich,  jeden  musiał  zjawić  sie  wcześniej  niż  w  IX  w.  a  ta- 
kim alfabetem  jest  głagolica,  która  być  może  początkiem  swym 
sięga  w  bardzo  odległe  wieki. ^^j  Zdanie  swe  Grygorowicz  po- 
powtórzył  i  w  późniejsze  lata/^'') 

Pod  ciężarem  nowoodkrytych  przez  Grygorowicza  i  Uspień- 
skiego pomników  głagolicy,  Szafarzyk  ujrzał  sie  zniewolonym 
dawniejsze  swe  przekonania  zmienić  nieco  na  korzyść  głagolicy. 
Dopuszczając  możność  zjawienia  się  jej  w  tym  czasie,  kiedy  wy- 
gnani z  Morawii  uczniowie  Metodego,  do  Bółgaryi  przybyli,  Sza- 
farzyk mniemał,  że  jeden  z  nich,  najpewniej  ś.  Klemens,  biskup 
Wielicy  (887 — 916),  jak  wzmiankują  legendy,  wynalazł  inne  od 
kirylicy  pismo,    mianowicie  głagolicc.'^i)     Popierając    zdanie  swe 


^')  OyepKT,  nyieuiecTuia  no  EBponeficKofi  Typui".  Kazań  1848  in  8,  stro- 
nica 214.  —  Na  jednym  egzemplarzu,  tego  wielce  ciekawego  dzieła,  ofiarowanego 
autorowi  niniejszej  pracy  w  r.  1862,  Wilitor  Grygorowicz  podówczas  profesor  uni- 
wersytetu kazańskiego,  napisał  na  okładce,  po  polsku,  objaśnienie  trudnych  okoli- 
czności,   w  jakich  sie  on  podczas  wydania  swej  pracy  znajdywał. 

^8)  Najprzód  Preisa,  prof,  uniwersytetu  petersburgskiego,  potem  Izmaela  Srez- 
niewskiego,  który  zająwszy  w  Petersburgu  katedrę  po  zmarłym  Preisie,  odrzucał 
domysły  Grygorowicza  o  głagolicy.     Jagicz.     KiipiMiT.  II  Meoojiir.     1888  s.  53, 

••9)  Rozważaj.'jC  rękopismy  greckie  i  cyrylskie  Grygorowicz  znalazł  w  nich 
wtręty  i  przypiski  głagolickie,  poświadczające,  że  w  wielkiej  części  Słowiańszczyzny 
głagolica  używała  sie  jako  zwyczajne  pismo.  A  dalej  rzekł:  BOOuuio  fl;)Biin.  r.iaro- 
-iiiTU  jpeuirtiiiiiiif.  Cb.  liiipii.i.iTj  iiauif.n.  r.iaro.iiiTy,  a  Meoo.iiii  rBMtcTfc  ci.  Kn- 
piu.iOMi.)  noc.iŁ  oópaTii.iT)  oe  u  rpcieoKiii  a.i-paBiiTT.  bt.  jpyryio  cMaBaiiCKyio  aa- 
fiyicy  (Kiipii.iimy;.    O  siia-ieiiiii  II,epKOBiio-C.iaBaiicKaro  HsbiKa.  I85I.  s.  57—67. 

■>^)  W  artykule  „O  jpeBiieii  niiCbMeiiiiocTii  CiaBaiiT."  Grygorowicz  z  ogro- 
mnym zapasem  erudycyi  zbijając  swych  przeciwników,  dowodzi,  że  ś.  Cyryl  uływat 
do  pisania  głagolicy,  którą  mógł  znaleźć  i  w  Chersonesie  Tauryckiem,  jak  wzmian- 
kuje pannoński  żywot  Cyryla.  CiaTtii  Kacaiomifica  jpcciiaro  cianaiicKaro  a:3biKa 
Kazań,   1852,   str.  69. 

5")    Prvovck  hlaholskeho  pisemaictvi.     Cas.  C.   M.  1852.    powtórzone    w  III 


—       1«2       — • 

now5'm  opracowaniem  kwestyi  o  glagolicy  i  będąc  już  mocno 
zachwiany  w  dawniejszem  przekonaniu,  Szafarzyk  w  r.  1853  wy- 
rzekł, iż  domniemanie  o  pochodzeniu  pisma  słowiańskiego  jest 
jeszcze  w  zawieszeniu  i  oczekuje  w  przyszłości  dopiero  sprawie- 
dliwego rozpoznania. •'■•-j  Gdy  jednak  w  r.  1855  doktor  Hófler 
w  Pradze  znalazł,  wklejone  w  okładzce  bardzo  ozdobnego  ręko- 
pismu  łacińskiego  z  w.  XI,  dwie  pargaminowe  karty  głigolickie,^^) 
Szafarz)'k  przekonał  się  nareszcie,  iż  wszelkie  jego  usiłowania  do 
podtrzymania  starszeństwa  kirylicy  w  niwecz  się  obracają.  —  Zba- 
dawszy z  całą  usilnością  nowoodkryte  karty,  zastanawiając  się 
nad  kształtem  liter,  pisownią,  punktuacyą  i  atramentem,  Szafarzyk 
wyrzekł,  iż  rękopism  ten  musi  sięgać  przynajmniej  pierwszej  po- 
łowy X  w.,  że  zwroty  mowy  w  nim  są  słowiańsko  -  morawskie 
i  że  zatem  pow\stał  w  tej  miejscowości,  w  której  ś.  Metody  nau- 
czał. —  Takim  sposobem,  po  trzydziestoletniem  prawie  obstawa- 
niu za  kiry  lica,  Szafarzyk  w  r.  1858  znalazł  się  w  konieczności 
zgodzić  się  z  przeciwnikami  swymi  i  przyznyć  starszeństwo  gła- 
golicy.-^*) 

Wygłoszenie  zdania  takiej  naukowej  powagi,  jaką  się  szczy- 
cił w  owym  czasie  Szafarzyk,  wywołało  żywe  zainteresowanie 
się  badaczy  rzeczy  słowiańskich.  I  gdy  jedni,  trzymając  się 
uporczywie  dawniejszych  poglądów,  obstawali  za  starszeństwem 
kirylicy, •'^•^)    inni    w    myśl    Szafarzyka,     rozwijali    wypowiedziane 


tomie  dziel  Szafarzyła,   wyd.    1865   str.  211   i   następne,    Względem  wynalezienia  przez 
ś.  Klemensa  innego  pisma,   niż  te  jakie  ś.   Cyryl  wymyślił,    patrz  wyżej  cytatę  34. 

•'-)     Pamatky  hlaholskebo  pisemnictvi.      1853    s.   VI   punkt    8,  —  tudzież    str. 

X  Lvr. 

■•■"•)  Fakssmile  lycli  kart  ogłoszone  zostały  w  Abliandłung  der  K.  Pohmi- 
schen  Gesellschafl  der  Wissenschaft  tom  X.  Praga  1857.  Jest  to  dziesięć  krótkich 
hymnów,  czyli  Swetiln  z  oLjuśnieniami  Szafarzyka.  Osobna  odbitka  z  tego  wy- 
dania, pod  tytułem:  Glagulische  Fragmente  herausgegeben  von  Hófler  und  P.  J.  Sa- 
farik.      Praga   1857  in  4O  str.   61.   V   tablic. 

^*)  Ueber  den  Ursprung  und  die-  Heimath  des  Glagoliiismus  1S58.  —  O  po- 
szukiwaniach Pzafarzyka  ogłosił  Ginzel,  w  dodatku  do  Geschichte  der  Slavenapostel. 
i?ći  str.  ,107—170.  —  Porów.  Jagicz.     Bonpoci.  o  KiipiU-rt  11  MeooAin.  s.   59. 

■'■')     I/.bera.     Kirył  i  Method  nepsali  nigdy  hlaholski  neż  kirylski  r.   1858  — 


przez  niego  zdanie. '^^z  Ruch  literacki  najbardziej  wzmógł  się 
w  IMoskwie.  Tam  Bodjański,  pogrążony  całkiem  w  badania  sta- 
rożytnych pomników  podobnie  jak  Grygorowicz  w  Kazaniu,  już 
w  1855  r.  wypowiedział  swe  przekonanie,  że  cliociaż  nie  może 
jeszcze  zgodzić  się  na  starszeństwo  głagolicy,  lecz  opierając  się 
na  najnowsze  dane,  chętnie  udziela  jej  miejsce  w  jednym  z  kiry- 
licą  wieku,  lub  wnet  później. ■'^^)  Chomiakow  dowodził,  że  głago- 
lica  jest  starożytnym  pomnikiem  wznowienia  rzez  (p-Łsi))  mni- 
cha Chrabra,  i  że  szerzyła  się  na  Zachodzie,  a  kiryUca  na  Wscho- 
dzie,^^) Pogodin  (-|-  1876)  skłaniał  się  do  przyjęcia  zdania  Sza- 
farzykowego  o  starożytności  głagolicy  „którą  znał  już  ś.  Cy- 
ryl."-^^)  —  Słowem  ruch  w  opracowaniu  podjęty  Icwestyi  szerzył 
się  po  całej  Słowiańszczyznie,  liczba  dzieł  powiększyła  się  do  ta- 
kiego stopnia,  że  z  nich  osobna  literatura  powstała.  Zwróćmy 
nwagę  na  ważniejsze  prace. 

Słynny  profesor  uniwersytetu  zagrzebskiego  kanonik  Raczki, 
wydawca  znakomitego  kodeksu  watykańskiego,  głagolicą  pisa^ 
nego  w  początkach  krzewienia  chrześciaństwa  u  Słowian,  zba- 
dawszy cechy  lingwistyczne  wzmiankowanego  kodeksu,  przyszedł 
do  przekonania  o  głębokiej  starożytności  głagolicy.  Według  nie- 
go, największy  rozkwit  piśmienictwa  w  Bółgaryi  przypada  na 
czasy  cara  Symeona  (r.  893—927).  Najstarsze  pomniki  pisane 
są  głagolicą  okrągłą,  potem  greclco-słowiańskiem  pismem.  Z  po- 
czątku głagolicą  i  kirylica  walczą  o  pierwszeństwo,  ale  później, 
jak   wskazują    palimpsety,    powierzch    głagolicy    pisane    kirylica, 


w  Moskwie  Wiktorów  i  Hilferding  mocno  obstawali  za  starszeństwem  kirylicy.  Po- 
godin. CóopKliKTj  r865.  s.  172 — 192.  Szczególnie  przeciw  Szafarzykowi  powstawał  Hil- 
ferding. 

58)  Hanusz.  S\v;'ity  Kiryl  nepsal  kyrylsky  neż  hlaholsky.  1857.  Odbitka 
z  Pojednani  Kral.  Cesk.  spolecnosti  nauk.  Później.  Das  Scłiriftwesen  und  Sclirit- 
thum  der  bóhmisch-slaviscben  \  ólkerstamme.     Praga  1867. 

5')  Bodjanskij.  O  BpejieHii  npoiicxo>iaenia  CiaDancKiiNT.  niiCLMen^,  str. 
317-8. 

68)     Pycch-aa  Eectja  r.   1859,  t.  V,  s.  i— 12. 

''»)    Kiipii.Liio-MeoQ4;.  CSopHuicŁ,  1865,  s.  126. 


—    184    — 

a  pod  koniec  XII  w.  głagoUca  w  Bółgaryi  znikła."")  Miklosicz, 
oświadcz3'wszy  się  od  dawna  za  starszeństwem  głagolicy,"^)  zau- 
ważył, że  różnice  pisma  głagolickiego  od  cyrylickiego  stanowią 
nie  tylko  formy  pisma,  lecz  i  sam  jeżyk  pomników  i  że  najdaw- 
niejsze pomniki  głagolickie  pisane  były  w  mowie  słoweńskiej."-') 
Nowsi  badacze  Tajlor  i  Geitler,  porównywając  najstarsze  litery 
głagolickie  z  literami  innycłi  alfabetów,  wypowiedzieli  różne  zda- 
nia. Pierwszy  z  nicłi  twierdził,  że  najstarsze  litery  głagolickie 
są  jednakowe  z  greckiemi  minuskulnemi  literami,*'''')  Geitler  w  al- 
fabecie głagolickim  upatruje  wpływ  nie  tylko  greckicli  uncial- 
nych  i  rzymskicli  liter,  lecz  nawet  i  albańskiego  alfabetu.  We- 
dług jego  łiypotezy,  u  Slownan  w  Bółgaryi  i  na  południe  od  niej 
używano  greckiego  uncialnego  pisma,  a  u  Słowian  w  Macedonii 
sąsiednicli  albańskicli  liter,  z  czego  powstał  zarodek  głagolicy.**^) 
Zbijając    zwyciezko    łiypotezę    Geitlera    profesor  Jagicz  powiada, 


80)  Przekonania  swe  Raczki  wypowiedział  najprzód  w  dziele:  Pismo  slovjen- 
sko,  1861,  później  w  dziele:  Assemanov  iii  Yatikanski  Evangelistar,  1865,  s.  CXIX, 
Później  w  czasopiśmie  „Rad  jugoslavenskie  Akademije",  tom  II,  36.  Riedko  slo- 
vensko  pismo   u  vatikanskom  rukopisu. 

*")  Artykuł  „Glagolitisch",  w  Encyklopedyi  Ersch.  Grubera,  1859,  s.  403  do 
422.   Patrz  Jagicz,  Bonpocx  o  Kup.  11  Meo.,  s.  52. 

*2)  Die  pannonischen  Denkmaler  zerfallen  nach  dem  Alphabete  in  dem  sie 
geschrieben  sind,  in  glagolitische  und  in  Cyrillische,  ein  Unterschied  der  nicht  nur 
die  Schrift,  sondern  auch  das  Alter  trift,  indem  einige  der  glagolitischen  Quellen  zu 
den  alleraltesten  Denkmalern  der  Altslovenischen,  ja  der  Slavischen  Sprache  iiber- 
haupt  gehoren.  Miklosich.  Altslovenischen  Formenlehre  in  Paradigmen,  1874.  Ein- 
leitung,  s.  XIII. 

^')  Najpierw  w  Archiv  fiir  Slavische  Philologie,  V,  s.  191,  powtórnie  w  dziele 
jego:  The  Alphabet  an  account  of  the  Origin  and  Development  of  Lettres,  by  Isaac 
Taylor.  Vol.  II,  195  —  207.  Jagicz  w  sprawozdaniu,  wzmiankowanem  w  następnym 
przypisku  s,   185. 

*■*)  W  recenzyi  licznych  prac  archimandiyty  Amfilochia  i  Wsiewołoda  Miil- 
lera.  kt.  Bonpocy  o  CiaciincKoii  aaóyKfc,  w  Żurnale  Minis.  Ośw.  1884,  profes.  Ja- 
gicz bierze  pod  rozwagę  prace  Leopolda  Geitlera.  Die  Albanesischen  und  Slavi- 
schen  Schriften,  mit  25  phototypischen  Tafeln.  Wien,'  1883.  Nie  ograniczając  się 
krytyką  hypotezy  Geitlera,  posuniętą  aż  do  szczególowego  rozpatrzenia  liter  glago- 
lickich,  każdej  z  osobna,  Jagicz  wypowiada  stanowczo  swe  zdanie,  przez  co  recen- 
zya  ta  nabiera  znaczenia  badania  wielce  pouczającego.  Praca  Jagicza,  jako  osobny 
dodatek  umieszczona  w  Sborniku  Akademii  Nauk  Petersburg.,  wydziału  języka  i  lite- 
ratury rosyjs.    Tom  33,  r.  1884.     Ofieib   o  npncy/KAeHiu  .loJioiiocoBCKofł  upewiii. 


-     i85     - 

Że  wtedy,  kiedy  sie  u  Słowian  wytwarzało  pismo,  alfabet  albań- 
ski nie  istniał  jeszcze.  Na  półwyspie  Bałkańskim  Słowianie,  pod 
wływem  cywilizacyi  byzantyńskiej  i  kultury  greckiej,  używali 
greckieg'o  pisma  uncialnego  i  minuskulnego  (kursywy),  jak  po- 
wiada Chrabr  „bez  ustrojenia".  Konstanty  nietylko  uporządko- 
wał pismo,  lecz  był  reformatorem  pisma  greckiego  na  korzyść 
słowiańskiego.  Rozbiór  krytyczny  starożytnych  pomników  i  pa- 
leograficzny  charakter  obu  alfabetów  wskazuje,  że  kwestya  star- 
szeństwa jednego  z  tych  alfabetów  najłatwiej  sie  rozstrzyga  na 
korzyść  głagolicy."^)  Car  bółgarsld  Symeon  i  jego  przyboczni, 
poczuwając  jaką  przeszkodę  stawiała  im  głagolica  do  zbliżenia 
sie  z  cywilizacyą  byzantyńską,  starali  się,  zamiast  alfabetu  gła- 
golickiego,  który  się  równał  pismu  greckiemu  minuskulnemu, 
wprowadzić  charakter  odpowiedni  greckiemu  uncialnemu  (lite- 
rackiemu) pismu.  To  właśnie  stanowi  kirylicę.  Przewaga  jej  stała 
się  nie  w  skutek  tego,  aby  alfabet  cyrylski  wytworzył  się  drogą 
historycznego  rozwoju,  lecz  z  powodu  umienia  zastosować  ją  do 
pisma  greckiego.  Ostatecznie  zaś  zwycięztwo  kirylicy  zapewniło 
przyjęcie  chrześciaństwa  przez  Słowian  ruskich. ^^) 

Powaga  tyłu  znakomitych  badaczy  zapewnia  głagolicy  zna- 
czenie pierwotnego  pisma  Słowian,  ale  nie  usuwa  ostatecznie 
powątpiewań  o  jej  pochodzeniu.^')  Kwestya  ta  bezwątpienia 
będzie  kiedyś  rozstrzygnioną,  a  tymczasem  zostajemy  w  upewnie- 
niu,  że  apostołowie  nasi  Cyryl  i  Metody    używali    pisma   glago- 

8*)     Jagicz,  jak  wyżej  str.  i86 — 188. 

^^)  Załączone  przy  pracy  prof.  Jagicza  tablice  pisma  starożytnego,  naocznie 
zdają  sie  przekonywać,  jak  najdawniejsze  z  IX  i  X  w.  litery  głagolickie  i  cyry- 
lickie  zbliżają  się  do  współczesnych  liter  greckich  minuskulnych  i  uncialnych,  oprócz 
głosek  nosowych,  których  u  Greków  nie  było.  Zkądże  sie  wzięły  w  alfabecie  sło- 
wiańskim?  Jagicz  nie  objaśnił  tego! 

*')  Oprócz  Geilłera  i  innych  badaczy  sprzecznego  zdania  z  Taylorem  i  Ja- 
giczem,  odrzucającymi  wpływ  albańskiego  i  innych,  oprócz  greckiego,  alfabetów, 
nowszy  pisarz  M.  Filipow  mniema,  że  głagolica  wynaleziona  przez  Słowian  dal- 
mackich  wcześniej,  niż  się  zjawiła  kirylica,  i  prawdopodobnie  powstała  pod  napły- 
wem rozmaitych  żywiołów,  częścią  w  przedchrześciańskie  czasy,  częścią  od  Greków, 
ł^zymian,  a  być  może  i  narodów  wschodnich.  XopBaTU  H  c1opi,6a  11X7>  n,  Ar.CT- 
pieii.     PetrohraJ.    iii<)J,  s.    I12. 


—     i86     — 

lickieg'o  i  że  takowe  szerzyło  się  w  TK  i  X  w.  nie  tylko  u  Sło- 
wian południowych,  w  Pannoiiii,  Morawii,  Slowaczyźnie  i  Cze- 
cłiacłi,  lecz  także  i  w  południowo]  części  Polski,  Ctirobacya  zwa- 
nej. Zrozumimy  to  łatwo,  porównywając  wypadki  liistoryczne. 
I  tak,  kiedy  w  IX  w.  apostołowie  nasi  krzewili  clirześciaństwo 
nad  Dunajem,  Słowiańszczyzna  lecliicka  aż  do  Łaby  swobodną, 
jeszcze  była  od  władzy  niemiecl-ciej  i  wpływu  kościoła  łacińslciego. 
Książęta  Obodrytów,  Lutyl<;ów,  Serbów  nadłabskich,  uczęszcza- 
jąc na  dwory  cesarskie,  być  może  znajomili  się  z  łaciną,  ale  nad 
Wartą,  i  dolną  Wisłą  nic  jeszcze  ani  o  cywilizacyi  zacliodniej, 
ani  o  piśmie  głosowem  nie  słyszano.  A  gdy  w  skutek  urągania 
clirześciaństwu  księcia  wiślickiego  poganina,  władztwo  jego  pod- 
padło pod  panowanie  Morawianów  (około  r.  880),  używane  w  Mo- 
rawii pismo  liturgiczne,  słowiańskie,  nie  spotykając  przeszlcody 
ze  strony  pisma  łacińskiego,  swobodnie  szerzyć  się  mogło,  jeśli 
nie  w  całej  Polsce,  to  przynajmniej  w  południowej  jej  części, 
dokąd  nauka  apostołów  słowiański  cli  sięgała.  Będąc  poganami 
przodl<owie  nasi  mogli  nie  znać  pisma,  stawszy  się  clirześcianami 
obejść  się  bez  niego  nie  mogli.  A  ponieważ  w  metropolii  sło- 
wiańskiej Welegradzie  używano  głagolicy,  oczywiście  więc,  iż 
misyonarze  tej  metropolii  musieli  używać  nie  innego  pisma,  jak 
tylko  głagolickiego  w  IX  wieku,  aż  nim  łacina  wzięła  w  służbie 
bożej  przewagę  w  X  może  nawet  w  XI  wieku. '^*)  Niezrozumiałą, 
ludowi  łacinę    znali  wszakże  tylko  księża,    Ictórzy  dla  oświecenia 


^*)  Najdawniejszy  pomnik  języka  polskiego,  tak  zwany  „Psałterz  Małgo- 
rzaty", przepisany  praM'dopodobnie  przez  Niemca,  literami  łacińskiemi  ze  starszego 
rekopismu,  zawiera  (w  drugiej,  starszej  części)  ślady  pisma  głagolickiego,  dla  ozna- 
czenia dźwięków  nosowych.  Zkąd  to  pochodzi?  Wydawca  Psałterza  tego,  senator 
K.  Małkowslii  mniema,  że  to  się  da  wyrozumieć,  kiedy  przypuścimy,  źe  Psałterz 
wprzód  był  tłóm.aczony  nim  poznano  pisma  cerkiewne  nietylko  kirylicę,  lecz  i  gła- 
golicę.  (Przegląd  najdawniejszych  pomników  języka  polskiego,  r.  l8/2,  s.  29,  44). 
Mnie  się  zdaje,  że  kwestyę  tę  chyba  paleografia  ostatecznie  rozstrzygnąć  zdoła,  ale 
zjawienie  się  śladów  głagolicy  w  pomniku  polskim  przypomina  to,  co  Wiktor  Gry- 
gorowicz  znalazł  (w  r.  1845)  na  niektórych  pomnikach  słowiańskich  w  Bólgaryi, 
mianowicie  wtręty  i  dopiski  głagolickie,  co  właśnie  dowodzi  powszechną  niegdyś 
znajomość  ostatniego  pisma.    Wyżej  cyt,  49. 


-     i87     - 

ludu  musieli  używać  języka  miejscowego  i  długi  czas  pisać  alfa- 
betem słowiańskim,  ale  którym  mianowicie?  Według  niewielkiej 
ilości  starożytnych  pomników  zdawałoby  się,  że  już  od  czasów 
BolesłaAva  Cłirobrego  w  Polsce  szerzyła  się  kirylica,*^^)  z  którą, 
Polacy  łatwo  zapoznać  się  mogli  podczas  wypraw  Bolesława  Chro- 
brego na  Ruś  i  do  Ivijowa,  gdzie  wówczas  kirylica  z  Bółgaryi 
szerzyła  się  i  długo,  jak  wiadomo,  walczyła  ze  starsza  głagolica.'^"^) 
Czy  nie  było  coś  podobnego  i  w  Polsce?  Twierdzić  o  tem  nie 
możemy,  ale  wypada  zwrócić  uwagę  na  Czechy,  z  których  pier- 
wotnie wiara  i  oświata  do  Polski  płynęły.  Wszak  wiadomo,  z  jaką 
gorliwością  opat  klasztoru  Sazawskiego  Prokop  i  następca  jego 
Wit  szerzyli  w  XI  w.  nabożeństwo  słowiańskie  w  Czechach.  Be- 
nedyktyni wzmiankowanego  klasztoru  zbierali  i  przepisywali  rę- 
kopismy  głagolickie,  do  użytku  w  nabożeństwie  słowiańskiem. 
Siady  tego  przechowały  się  w  znalezionych  przez  Hóflera  w  Pra- 
dze (r,  1855)  ułamkach  głagolickich  z  X  w,'^)  Stosunki  polity- 
czne i  religijne  Polski  z  Czechami  w  XI  w.  były  nadzwyczaj 
ożywione.  Morawija  lat  dwadzieścia  z  górą,  a  Słowaczyzna  dłu- 
żej do  Polski    należały. ^-j     Czy   podobno    dopuścić,    aby    Polacy 


"»)  Na  dowód  tego  badacze  przytaczają:  pieniądz  Bolesława  Chrobrego  z  na- 
pisem cyrylickim,  i  kronikę  Jarosława  Icanonika  katedry  płockiej  obrządku  łaciń- 
skiego, pisaną  przez  niego  kirylica  w  r.  i2ig.  Na  tę  kronikę  powoływał  się  nie- 
gdyś Chrystyan  biskup  pruski,  a  dziś  w  archiwum  królewieckiem  wyśledzono  ją. 
Były  jeszcze  starsze  książki  polskie  kreślone'  temże  pismem,  a  przez  Niesieckiego 
i  innych  wiarogodnych  świadków  wspomniane.  Używano  więc  niegdyś  w  Polsce 
powszechnie  kirylicy,  a  spisane  przez  Metodego  i  następców  jego  księgi  cerkiewne 
były  wzorem,  według  którego  tak  my,  jak  i  inni  Słowianie  pierwszy  piśmienny  nasz 
język  urabiali,  nim  takowy  około  wieku  XIV  uległ  przeważnie  wpływowi  czeszczy- 
ziiy.    Bielowski,  we  wstępie  do  drugiego  wydania  Słownika  Lindego,  r.  1854,  str.  ir. 

'^)  Pop  Upir  Lichy,  przepisując  dla  księcia  Włodzimirza  Jaroslawowicza 
w  r.  1047  księgi  proroków  pismem  grecko-słowiańskiem,  wyraził  się:  napisa  iz 
kurilowice,  czem  dał  do  pojęcia,  że  przepisywał  z  manuskryptu  innym  charakte- 
rem pisanego,  mianowicie  głagolicą,  którą  on  nazwał  pismem  kirylowem.  Hanusz 
Ign.  Der  bulgarische  Monch  Cbrabr,  w  Archiv.  f.  Kunde  Oesterr.-Geschichts-Queł- 
łen,  1860,  tom  XXI[r.  s.  45.  Szafarzyk.  Pohled  na  prvovek  hlahdskeho  pisemnictvi. 
Dzieła,  IIL  211. 

"')     Wyżej,  cyt.   53. 

■-)     Dzieła  ugo  lom  II,  s.  96,   Ujj. 


—     iS8     — 

nie  kor/ystali  z  pisma  glagolickiego,  przynajmniej  w  dyecezyach 
Krakowskiej  i  Wrocławskiej,  choć  w  części,  obok  pisma  kiry- 
lickiego?  Ślady  glagolicy  w  Psałterzu  iMalg'orzaty,  tudzież  utrzy- 
mywanie sie  w  pamięci  Polaków  nazwy  pisma  „hlaholskiego",'-') 
chociaż  nie  rozstrzygają  kwestyi,  o  której  mówimy,  ale  podają 
powód  do  mniemania,  że  i  u  nas  podobnie  jak  na  Rusi  ki- 
rylica,  jako  doskonalsze  pismo,  w^.ięła  przew^ag'ę  nad  glagolicą 
W  XI  wieku.  •■') 

4.    O  języku  ksiąg  liturgicznych  słowiańskich. 

Jeszcze  przed  rozpoczęciem  apostolstwa  av  IMorawi  (r.  863'), 
bracia  Konstanty  i  Metody,  jak  wzmiankowaliśmy  wyżej,  praco- 
wali nad  przekładem  z  języka  greckiego  na  słowiański  ksiąg 
liturgicznych.  Później,  po  czterech  i  pół  latach  pobytu  w  Mo- 
rawii,  bracia  apostołowie  zanieśli  do  Rzymu  przetłómaczone  przez 
nich  księgi,  które  przez  stolicę  apostolską  aprobowane  zostały.''^) 
A  że  w  owym  czasie  mowa  słowiańska  rozpadała  się  już  na  kilka 
osobnych  narzeczy,  zachodzi  zatem  pytanie:  w  jakiem  mianowi- 
cie narzeczu  apostołowie  nasi  dokonali  przekładu  ksiąg  litur- 
gicznych ? 

Kwestya  ta,  zajmując  około  stu  lat  umysł  celniejszych  ba- 
daczy, nie  uzyskała  dotąd  należytego  rozwiązania.  Postaramy 
się  przynajmniej  objaśnić  przebieg  usiłowań  w  tym  celu. 

W  pierwszej  połowie  bieżącego  wieku,  w  obec  powsze- 
chnego przekonania  o  starszeństwie  Iciryłicy  od  głagolicy,  księgi 
duchowne,  Icirylicą  pisane,  uważano  jako  główne  źródło  do  po- 
znania pisma  i  mowy  pierwotnycli    nauczycieli    wSłowian.     A  po- 


'»)     Wyżej,  cyt.  26. 

"*)  Z  pisarzy  ojczystych  za  starszeństwem  głagolicy  w  Polsce  oświadczyli 
się:  Bartoszewicz  Julian  w  Płistoryi  pierwotnej  Polski,  r.  1865,  wyd.  1878,  I,  s,  94,  95 
i  w  Historyi  literatury  polskiej,  r.  1877,  I,  24;  Leonard  Rettel  w  dziele  ŚŚ.  Cyryl 
i  Metody,  r.  1871;  Konstanty  Małkowski  w  „Przeglądzie  pomników  języka  polskie- 
go- r.  1872;  Tadeusz  Gromnicki  w  „Rozprawach  Akad.  Umiej.",  1879,  tom  XI; 
ks.  T.  Dąbrowski,  w  broszurze:  Ji^zyki  liturgiczne  słowiański,  rumuński  i  ormiański 
w  obrębie  monar.  auslryac.    Stanisławów,   r.  1882.     Pawiaski.  Serbia,  r.  1874.  s.  106. 

■")     Wyżej  §  38,  str.  83. 


niewaź  księgi  te  óoszliy  do  nas  nie  w  or}  glna^acb,  lecz  w  pó- 
źniejszych, pod  "wpływem  czasu  i  miejscowości,  mocno  zmienio- 
nych redakcyach,  zostawało  więc  dla  domysłów  i  przypuszc^.eu 
obszerne  pole. 

Znakomici  badacze  rzeczy  słowiańskich:  Józef  Bobrowski, 
Szlecer,  Wostokow,  Kałajdowicz  i  inni,  zważając  na  wielki  roz- 
wój literatury  bółgarskiej  za  cara  Symeona  (r.  890 — 927),''*^)  oraz 
przyjmując  na  uwagę  język  najstarszych  ksiąg  kirylicą  pisanych, 
mniemali,  że  do  przekładu  ksiąg  liturgicznych  Konstanty  i  Me- 
tody używali  narzecza  bółgarsko-słowiańskiego,  które  im,  jako 
urodzonym  w  Macedonii,  dokładnie  było  znajome.  Podzielając 
podobne  przekonani?,  Szafarzyk  objaśnił  swe  myśli  w  następny 
sposób.  W  Morawii  i  Słowaczyznie  panowało  w  IX  w.  narze- 
rze,  do  teraźniejszego  zbliżone,  a  od  cyrylskiego  wcale  różne. 
Mogli  jednak  apostołowie  słowiańscy  i  pomocnicy  ich,  z  l<siąg, 
w  narzeczu  bólgarskiem  pisanych,  odprawiać  służbę  bożą,  mogli 
z  uczniami  swymi  przedłużać  tlómaczenie  lvsiąg  greckich  na  miej- 
scowe narzecza,  Ido  różnica  Słowiańszczyzny  morawskiej  od  me- 
zyjskiej  (bółgarskiej)  nie  była  tak  wybitrią,  jak  teraz.  W  zadu- 
najskiej  IMorawii,  raczej  Pannonii,  Konstanty  i  Metody  nie  mie- 
szkali i  nad  przekładem  l<siąg  tam  nie  pracowali.  W  tej  części 
Morawii  bytujący  Słowianie  jednego  z  jSIorawianami  i  Słowakami 
pochodzenia,  jednakowej  z  nimi  używali  mowy.  Dalej  na  zachód 
panowało    narzecze    chorutańslcie,    które,    jak    widać    z  ułam^tów 


'•')  Mnóstwo  pisarzy  slowiiińskicli,  którzy  wnet  po  śmierci  Metodego,  po  czę- 
ści przed  upadkiem  rzeszy  morawskiej  (gOj),  po  części  później,  zwłaszcza  w  X 
i  XI  w.  zjawili  się  m'  Ból|^aryi,  sa  dowodem,  że  piśmienictwo  słowiańskie  w  tym 
kraju  o  wiele  wcześniej,  iiii  po  upadku  Morawii  poczęło  się.  Uczony  car  bólgar- 
ski  Symeon  sam  księgi  greckie  na  język  słowiański  tlómaczyl,  za  co  go  współcze- 
śni zwali  k  n  i  g  o  1  u  1:)  c  e  m  i  z  w  y  k  s  z  i  m  c  z  e  s  t  i  w  s  j  a  k  n  i  g  i.  (Kałajdowicz, 
loailTj  0K3.  CoJir.  15).  Biskup  Welicy  ś.  Klemens,  po  powrocie  z  Morawii  do  Ma- 
cedonii, wiele  ksiąg  napis.'!,  r.  885 — 9:6.  (Legenda  Ochridica,  c.  8,  14;  Legenda 
Bulgarica  c.  22;  Grygorowicz,  0'jepiaj  nyTClueCTBin  110  'Jyinuii,  str.  122).  Toż 
samo  czynili:  elczarch  Lólgarski  Jan  (890 — 916),  bislaij.  Kinilanty  (906),  mnich 
Grzegorz,  mnich  Teodor  Doksow,  albo  Duks  (907)  i  inni.  Kałajdowicz,  jak  Avyżej, 
M.   15,  99- 


—     I  go     — 

freizinj^eńskich, ' ')  już  około  r.  950  i  wcześniej  z  układu  swego 
podobne  było  do  teraźniejszego  i  do  mowy  illyryjskiej  należ3^ 
Przeciwnie  od  Pestu  i  góry  ]\Iatry  na  południe  i  wscliód,  na  ca- 
łem  porzeczu  Cisy  panowało  wtedy  narzecze  bółgarsl<o-slowiań- 
skie,  które  w^  przekładach  pisma  ś.  znajdujemy.'^) 

Tymczasem  Kopitar,  odl<rywszy  jeden  z  najstarszycli  pom- 
ników^ słowiańskich  głagolica  pisanych  i  to  w  narzeczu  choru- 
tańskiem  (słoweńskiem),  twierdził,  że  do  przelcładu  l<siąg  religij- 
nycli  apostołowie  słowiańscy  używali  mowy  Słoweńców,  którzy 
przed  najazdem  Węgrów  (r.  9o6\  szerzyli  swe  posady  aż  do  Du- 
naju."") Hypoteza  ta  znalazła  poparcie  ze  strony-  Miklosicza, 
który,  opierając  sie  na  filologicznych  cechach  pomników  słowiań- 
skich, przyszedł  do  przekonania,  iż  większość  z  nich  należy  do 
narzecza  słoweńskiego,  wcale  różneg'o  od  teraźniejszego  moraw- 
skiego. W  skutek  tego  Miklosicz  twierdził,  że  w  starożytności 
Słoweńcy  po  obu  brzegach  Dunaju  mieszkali.^")  Podzielając  po- 
dobne przekonanie,  Dummler  jął  się  dowodzić,  że  teraźniejsze  za- 
ludnienie   Morawii    powstało    dopiero    po  upadku  rzeszy  moraw- 


")  Wydal  je  najprzód  Keppen:  Coópailie  c.iaB;il!CKliX'L  naMaTHiiK0B7..  Pe- 
tersburg, 1827,  z  facsimile  i  komentarzem  Wostokowa;  potem  Kopitar  w  Glagolitu 
Cloiianus,  r.  1836,  i  K.  Małkowski  w  Przeglądzie  najdawniejszych  pomników  ję- 
zyka polskiego,  r.   1872,  s.  81. 

'*)  Tak  pisał  Szafarzyk  w  Starożytn.  Slowiaaskicli,  i^  41,  s.  504—506,  kiedy 
jeszcze  nie  przypuszczano  nawet,  aby  pomniki  glagolickie  mogły  być  starszemi  od 
cyrylickich. 

"^)  Zdanie  swe  Kopitar  wypowiedział  najprzód  w  Glagolita  Clozianus,  r.  1836, 
pag.  IX,  XXXIIT,  seqq.,  potem  w  Ursprung  der  slavisch.  Liturgie  in  Pannonien, 
w  Chmel'a  Oesterreichischer  Geschiclrtsforscher,  I,  3,  p.  508;  w  Hesychii  glosso- 
graphi  epilogistis  Russus,  p.  48,  tudzież  w  recenzyi  Bobrowskiego  Instituiiones  lin- 
guae  slavicae.  Wiener  Jahrbucli,  XVir,  s.  69,  nakoniec  w  Prolegomena  hislorica 
do  ewangelii  rejmskiej.  Forów.  Diimler,  Excurs  iiber  die  Nationalitat  der  alten 
Mahrer,  w  Archiv  fiir  Oesterreichische  Gescbichts-Quellen,   1854,  tom  XIir,  p.   169. 

80)  Ich  bin  namlich  jetzt  der  Ansicht,  das  slovenische  Yólkerstamm  nicht 
nur  auf  dem  rechten,  sondern  auch  auf  dem  linken  Ufer  der  Donau  wohnte,  freilich 
ohne  uber  den  Umfang  seiner  Wohusitze  im  Norden  der  Donau  auch  nur  eine  Ver- 
mutung  aussprechen  zu  konnen,  Altslowenische  Fcrmenlchre  in  Paradigmen,  1874. 
Einleitung,  s.  III — IV,  a  dalej  porównać  to,  co  powiedziano  wyżej,  w  przypi- 
sku  62. 


—     191      — 

sldej  (r.  906),  a  dawniej  po  obu  brzegach  Dunaju  panowało  ple- 
mię słoweńskie,  w  narzeczu  Ictórego  spisane  zostały  najdawniejsze 
księgi  religijne  Słowian.^')  Tym  sposobem  zjawiła  się,  niespo- 
dziewanie, liypoteza  o  pannoniźmie  ksiąg  słowiańskicli. 

Nowsze  odkrycia  zabytków  piśmiennictwa  słowiańskiego 
wywołały  inne  poglądy.  Gdy  bowiem  przekonano  się  że  najda- 
wniejsze pomniki  głagolickie:  fragmenty  prażskie  i  kijowskie^-) 
noszą  ślady  narzecza  grupy  czeclio  -  morawo-słowackiej^"^),  łiypo- 
teza  o  pannoniźmie  ksiąg  słowiańskich  upadła.  Natomiast  ba- 
dania pomników  pisma  słowiańskiego  w  ciągu  kilkunastu  lat 
ostatnich,  jeśli  i  nierozstrzygnęły  dotąd  kwestyi  o  której  mówimy, 
to  przynajmniej  dają  możność  przypuszczenia,  że  pierwotne  księgi 
relig-ijne  Słowian  napisane  były  w  języku,  który  w  IX  i  X  w., 
szeroko  rozlegał  się  nad  dolnym  Dunajem,  a  teraz  już  nie  istnieje. 
W  tym  to  starożytnym  języku  napisane  przez  naszych  aposto- 
łów i  uczniów  ich  księgi  duchowne  łatwo  mogły  zrozumiane  być 
jak  nad  dolnym,  tak  i  nad  środkowym  Dunajem.  Przepisując 
księgi  te,  pisarze  słowiańscy  w  Morawii  i  innych  krajach  sło- 
wiańskich pozwalali  sobie  robić  zmiany  fonetyczne  i  gramatyczne, 
wprowadzając  nowe  formy  językowe  i  zamieniając  litery  orygi- 
nałów innemi  literami,  aby  się  przybliżyć  do  narzecza  tej  miej- 
scowości,   w  której    przepisywano   księgi.^'*)     Z  tego  powodu  po- 


*')  Dummler  w  Archiv,  jak  wzmiankowano  w  przypisku  79,  s.  169—178, 
w  innem  zaś  miejscu  powiada:  es  haben  damals  diesseits  wie  jenseits  der  Donau  die 
Altslowenische  Sprache  geherr«cht  und  sei  von  den  Mahren  nicht  minder  ais  von 
den  griechischen  Slaven  geiedet  worden.  —  Geschichte  der  Ostfrankischen  Reichs, 
1877,  tom  II,  s.    185. 

*■-)  O  fragmentach  praźskich  wyżej  w  przypisku  5;.  O  fragmentach  kijow- 
skich „Missurum  liber  glagoliticus",  z  X  w.,  w  dziele  J.  Srezniewskiec;o:  Culutnia 
O  Majioii3BŁcTiiuX'L  II  HeiiSBt.CTHHS-L  naMf]THHKaxx,  tom  II.  N.  LXXVII;  później 
wjagicza:  Specimina  Linguae  Palaeoslovenicae.  06pa:3UU  flStiKa  uepKOBHOC.iaBHHCKaro 
uo  a^peBnIaiiiiiiM-L  uaMaTiiiiKaMi,  r.iaro.iii'iecKoir  n  KiipiLT.ioBCKori  niiCLMeiiHOCTii. 
1882.     Szczegóły  niżej. 

*-'')  Srezniewski.  rozpatr/.ywszy  w  r.  1876  fragmenty  kijowskie,  zauważał,  że 
starosłowiański  jeżyk  lycli  fragmentów,  obok  ścisłego  zachowywania  używania  dźwc- 
ków  nosowych  i  prawidłowego  odróżnienia  twardych  i  miekich  wyrazów,  przedstawia 
regularne  używanie  btaroż)tnych   form,    chociaż  z  niektóremi  osobliwościami,  charak- 


—        TC)2       — 

wstały  rozmaite  ksiągf  słowiańskich  redakcye,  zbliżające  język 
tych  ksiąg  do  późniejszych  narzeczy:  bóJgarskiego,  serbskiego, 
sh')\veńskiego.  morawsko -słowackiego,  czeskiego,  nareszcie  ru- 
skiego ^-'j 

Dalsze  prace  teraźnio^j>zych,  znakomit3-ch  lingwistów  sło- 
wiańskich, bezwątpienia,  kwestyję  o  języku  ksiąg,  napisanych 
przez  apostołów  na^^zycli  i  uczniów  icli,  doprowadzą  do  pomyśl- 
nycłi  rezultatów. 


teryzującenii  mowę  czesl<a.  CBi.jbiiia  o  Ma.Ton3nLCTiil.ixl.  iiaMnTiiiiKaxx.  II  s.  544. 
Do  tego  Jagicz  dodał:  fragmenty,  przywiezione  ze  "Wschodu,  należą  bezspornie  do 
najdawniejszych  pomników  pisma  glagolicUiego.  Ślady  wpływu  czeskiego  na  narze- 
cze cerkiewne,  które  zachowało  wreszcie  cechy  rozmaite  najbardziej  starożytnego  języka, 
wskazują  na  pannońsko- morawskie  strony,  jako  miejsce  pochoLlzenia  tego  pomnika, 
prawidłowe  zaś  używanie  głosek  i  spółgłosek  nosowyeh  i  t.  d..  zniewala  do  mnie- 
mania, że  pomnik  ten  albo  oryginał  jego  napisany  został  bardzo  dawno,  prawdopo- 
dobnie w  X  w.,  kiedy  jeszcze  nabożeństwo  słowiańskie  istniało.  (Specimina  s.  33). 
W  innem  miejscu  Jagicz  powiada,  że  napisane  okrągłym  charakterem  fragmenty-  ki- 
jowskie zajmują,  łiyć  może,  pierwsze  miejsce  w  szeregu  doszlych  do  nas  pomników 
głagolickich.  (Ouatuor  evangeliorum  versionis  Palaeoslovenicae.  Codex  Marianus. 
1883  s,  416).  W  iunem  znowu  miejscu  Jagicz  tak  sie  wyraża;  w  s/.eregu  pomników 
cerkiewno -słowiańskiego  piśmiennictwa,  są  dwa  glagolickie  (fragmenty  prażskie 
i  kijowskie),  przynależność  których,  w  teraźniejszym  ich  stanie,  do  narzeczy  grupy 
czecho-morawo-  słowackiej  nie  ulega  wątpliwości.  On  nie  twierdzi,  aby  język 
kijowskich  fragmentów  byl  żywym  językiem  Morawii  lub  I'annonii  północnej  w  X 
w.,  lecz  we  fragmentach  tych,  jak  w  zwierciadle,  odbijają  się  jasne  ślady  ich  zależ- 
ności historycznej  od  teraźniejszego,  żyjącego  języka  Morawii.  OneT^  O  npiicy;^- 
Jlemn  .lOMOHOCOBCKOii  npeMiii  sa  1883  r.  str.  120.  138.  Jest  to  Dodatek  do  Sbor- 
nika  Akademii  Kauk  za  1884  r.  tom   LXXIII. 

^^)  Dla  przykładu  przytaczamy  zauważane  przez  s.  p.  Srezniewskiego  w  ki- 
jowskich fragmentach  glagolickich  z  X  w.  odstąpienia  od  starosłowiańskiego  języka, 
i  tak:  3  używa  się  zamiast  ;kj,  U  zamiast  uiT,  jak  w  czeskim:  noj;a3b,  Aa3l>,  OTTjjaBŁ, 
O  tomTj  3e,  Taiioese,  orpAjjKut,  oó-Łiifeiiiifc,  npiieM.iisiue;  zamiast  iix=ck  używa  się 
niM:  sauiMiiTli,  OHUWtemit ;  głoski  ck  zmięłcczaja  się  w  cit  a  nie  w  ct:  lioóc/bUtii; 
dźwięk  3  przed  .1  i  11  przechodzi  w  >K:  B^iK.lioS.lciibl,  Bl.iKO.lOÓ.TCiilili  i  t.  d.  Porów. 
CBtjtiiia  o  Ma.T0ii3BLcTiibixi  uaMaTiiiiKayTi  t.  II.  LXXyiI  s.  544. 

*5)  O  różnicy  rozmaitych  narzeczy  słowiańskich  od  języka  starosłowiańskiego, 
Perwolf  w  piśmie  zbiorowem:  Meoo;iieBCKiii  loCii.ieiillbiii  c6opiiiiKX.  1885  s.  27. 


i 


DZIAŁ    II. 

Dzieje  polityczne  i  stosunki  zewnętrzne  ^A/  X  w. 


§43. 
Zmiany  polityczne  i  etnograficzne  w  początku   X  w. 

I.  Osiedlenie  się  Madjarów  nad  Dunajem. 
Rozważając  sprawy  ludów  naddunajskich,  wzmiankowaliśmy 
o  Madjarach  pobieżnie,  o  ile,  dla  obja.śnienia  udziału  ich  w  zbu- 
rzeniu państwa  Morawskiego,  konieczność  wskazywała.  Gdy  je- 
dnak, po  kieskach  zadanych  Słowianom  i  Niemcom,  Madjary 
w  końcu  IX  i  w  początku  X  w.  osiedli  na  zawsze  w  samym 
środku  Słowiańszczyzny  Zachodniej  i  dotąd  nie  przestają  wywńerać 
wpływ  na  los  ludów,  w  państwie  Węgierskiem  zamieszkałych, 
dokładność  dziejów  wymaga,  abyśmy  bliżej  przypatrzyli  sie  fiziog- 
nomii  tych  przybyszów  z  dalekiego  Wschodu. 

Według  nowych  badań  etnografów  i  lingwistów,  Madjary 
stanowią  wschodnią  gałęź  grupy  fińskich  ludów  i  najbliższych 
krewnych  znajdują  w  Wogułach  i  Ostjakach,  a  potem  dopiero 
w  Permjakach,  Wotjakach,  Zyrjanach,  Mordwńnach  i  Czuwa- 
szach.  Pierwotnie  Madjary  bytowaU  po  obu  stronach  gór  Ural- 
skich,  miedzy  rzekami  Wołgą,  Kamą,  Tobołem  i  górną  częścią 
r.  Uralu.  Około  r.  884,  cześć  Madjarów,  dociskanych  przez  Pie- 
czyniegów,  opuściła  strony  ojczyste  i  pod  władzą  Almuca  ko- 
czowała w  sąsiedztwie  Chazarów,  w  krainie  Lebedyi,  tak  nazwa- 
nej od  wodza  Lebediasa,  który  praAvdopodobnie  był  następcą 
Almuca.    Unikając  nowych  uciemieżeń  od  Pieczyniegów,  Madjary 

Tom  IIL  jj 


ustępy  wali  dalej  na  Zachód,  a  koizystając  z  wezwania  Greków 
na  pomoc  przeciw  Bółgarom,  zajęli  stanowisko  w  krainie,  przez 
greckich  pisarzy  zwanej  Atelkuzu,  najpewniej  przy  ujściu  rzek: 
Dniestru,  Prutu,  Dunaju.') 

Po  krwawych  bojach  z  Bólgarami,  Madjary  taki  rozgłos  ze 
swej  waleczności  zyskali,  że  cesarz  Arnulf  wezwał  ich  na  pomoc 
przeciw  Morawianom,  w  r.  892.  Odtąd  stają  się  oni  wiadomi 
pod  swą  własną  nazwą  Madjarów,'-')    zwanych  także   Węgrami.^) 


')  Konstanty  Purpurorotlny,  w  dzielę  de  Administrando  imeperii,  wzmian- 
kuje raz  AtbIzoo^oc  (cap.  58),  w  innem  miejscu:  -Dra/j.ou  'EzkX  Ku>j!^<i'j  (cap,  40)  Z  róż- 
nych objaśnień  najprawdopodobniej  sie  zdaje  pod  Atelkuzu  pojmywać  między- 
rzecze od  Dniestru  do  Dunaju.  Szczegóły  podają:  Czoernig.  Ethnographie  der 
■Oesterreićhischen  Monarchie.  1855.  T.  II  53 — 4;  Sayous.  Les  origines  de  Tepoąue 
paienne  de  i'histoire  des  Hongrois.  1874.  s.  14;  Hunfalvy.  Ethnographie  von  Ungarn 
1877;  Chwolson.  IIsBfcCTia  IIóii-B-ilacTa  1869.  s.  118;  Grot.  Mopacia  256  do  260. 
Niektórzy  niemieccy  pisarze  pod  Atelkuzu  pojmują  kraj  od  r.  Bohu  aż  do  Transyl- 
wanii.    Stacke.     Deutsche  Geschichte.   1880.  T.  I.  mapa. 

2j  Konstanty  Purpurorodny  (de  Administrando  c.  40)  Madjarów  ciągle  na- 
zywa Turkami  i  wie  o  jednem  tylko  plemieniu  ich,  zwanem  Mżyifir^.  Najdawniejszy 
pisarz  węgierski,  notaryusz  króla  Beli,  powiada  że  Madjary  się  zowią  M  o  g  e  r, 
a  u  cudzoziemców  słyną  H  u  n  g  a  r  y  (per  idioma  alienigenorum  Hungarii  lingua  pro- 
pria  Mogeri  Yoeantur).  Endliciier.  Monumentu  Arpadiana.  s.  2.  Arabscy  pisarze 
wieków  średnich  zamiast  Madjar  pisali  M  a  d  ż  g  a  r,  niekiedy  Chungar,  najczę- 
ściej jedmak  zwali  ich  Baszkirami:  Badżgar,  Basztżard,  Baszkird, 
Ba.sztżard,  Baszgard.  Z  tego  powodu  już  Klaprot  wnioskował  o  wspólnem 
pochodzeniu  Madjarów  z  Baszkirami.  (Tableau  historiąues  de  TAsie,  Paryż.  1826. 
s.  275).  "  W  nowsze  czasy  Fessler  i  inni  pisarze  węgierscy  trzymali  się  podobnego 
zdania,  a  Chwolson  twierdzi,  źe  Madjary  byli  nie  tylko  jednego  z  Baszkirami  ple- 
mienia, lecz  -nawet  składali  część  tego  narodu,  w  skutek  czego  podróżnicy  XIII  w. 
język  baszkirski  za  identyczny  z  madjarskim  uznawali,  i  dla  tego  kraj  Baszkirów 
wprost  Wielką  Węgryją  (major  Hungaria)  nazywali.  W  r.  1253  flamand  Ruys- 
brock,  Rubricjuis  przejeżdżał  krainę  baszkirską  i  znalazł,  że:  ydioma  Pascatur  et 
Ungarorum  idem  est,  przy  czem  dodał:  terra  Pascaver,  que  est  major  Hungaria,  — 
Piano  Carpini  trzy  razy  kraj  baszkirski  nazywa:  Magna  Hungaria,  a  Benedykt  Po- 
lak twierezi:  Bascurdes,  qui  sunt  antiqui  Ilungari.  (Recueil  de  Voyage,  pars  IV).  Po- 
rów- Chwolson.  IIsBfeCTia  IISiiTi-JacTa.  102,  tudzież  Lelewela.  Narody,  III.  17. 
s.  128.  O  pochodzeniu  z  języka  fińskiego  i  znaczeniu  nazwy  Mogeir  szeroko  roz- 
prawiali: Roesler  w  Albanesischen  Studien  ;  HunfaWy  w  Etnographie;  Wilhelm  Obor- 
raiiller  w  Zur  Abslammung  des  Magyaren;  Sayous  w  Les  origines  paienne ,..;;  Grot 
w  MopaBia  ...  i  wielu  innych,  ale  według  Kunika  nazwa  ta  chociaż  pochodzi  z  mo- 
wy feńskiej,  była  jednak  nazwą  dynastyczną. 

^)     Nad    fińskiego    pochodzenia   Madjarami  panowała  dynastya  turkska.    Dy- 
naści   wciągnąwszy    w   siebie    wiele    żywiołów    irańskich,     zwali   się   Onogoram" 


i 


—    195    -^    . 

■  Chciwia  .zdobyczy  horda  koczowr^ików,  okrąży  vy^zy,  połu- 
dniowe stoki  Karpatów,  przedzierając  sie  po  górskich  dolinach, 
w  pobliżu  tak  zwanej  „Żelaznej  bramy"  na  Dunaju,  pomiędzy 
Banatem  a  Serbija,  wkroczyła  na  obszerna  dolinę  nad  r.  Cisą,'*) 
i  pierwszy  raz  pokazała  się  nad  brzegami  środkowego  Dunaju 
w  r.  892.  Jakby  długo  hprda  w  tej  miejscowości  zostawała  —  nię 
wiemy,  ale  prawdopodobnie  niedługo,  albowiem  podczas  nieprzy- 
tomności jej  w  Atelkuzu,  zostawione  w  tej  krainie  żony  i  dzieci 
wojowników,  tudzież  dla  ich  obrony  straże,  przez  PieczyniegÓYY 
i  Bółgarów  wymordowane  zostały.  Zamierzając  odwetować  swym 
wrogom,  Madjary  ruszyli  przeciw  Pieczyniegom  i  Bółgarom,  lecz 
sami  pobici  zostali.^)  Wypadek  ten  zmusił  Madjarów  zająć  osta- 
tecznie stanowiska  nad  dolną  Cisą  (r.  895). 

Pod  koniec  IX  w.  porzecze  Cisy  aż  do  Karpatów,  równie 
jak  i  Zalesie  (TransyK-ania),")    należały    do  państwa   Bółgarskie^ 

(^O-^oyoufKn)^  z  czego  pó/.niej  powstało  Ungari,  cerkiewno- słowiańskie,-,  s>r  p  H, 
Pod  przewocinictwem  Turków  Madjary  stali  sie  narodem  konnym,  do  c^iCgo  żadne 
inne  plemię  feńskie  nie  doszło.     Kunik.  A.lóeKpii.   s.  109.  .  "' 

*)  Wetllug  Nestora,  szli  Węgry  mimo  Kijowa  górą,  która  zowie '  sie  dziś 
(w  XII  w.)  SironbCKoie,  przeszedłszy  zaś  Dniepr  rozbili  namioty,  przyszedłszy 
od  Wsehodu,  przeprawili  się  przez  góry  wielkie,  które  przezwano  Węgierskiemi  i  po- 
częli wojować  z  żyjącymi  tu  Wołochami  i  Słowianami.  Nestor  pod  r.  64o6==898: 
Bielowski,  M.  P.  I  568.  Później  w  XII,  czy  w  początku  XI[I  w.  kronikarze-  wę.- 
gierscy  dowiedzieli  się,  z  niewiadomych  nam  źródeł,  że  przodkowie  ich  dostali  się 
do  Węgier  przez  góry  Karpackie:  consilio  et  auxilio  Ruthenorum  Galiciae  suntegressi 
in  teram  Pannoniae.  Annonymi  Bellae  regis  notarii.  De  gestis  Hungarorum,  w  End.- 
lichera  Monumenta  Arpadiana  1849  ca.  XII  p.  14.  Długi  czas  wierzono  temu,  ale 
po  zbadaniu  źródeł  wiarogodnych,  przekonano  się,  iż  wędrówka  Węgrów  z  Galicyi 
przez  góry  Karpackie  jest  wymysłem,  niemającym  podstawy.  Natomiast  wiemy  z  pe- 
wnością, że  Madjary  z  Atelkuzu  wygnani  przez  fieczyniegów  i  Bółgarów,  dostali 
się  do  ujścia  Cisy,  w  pobliżu  Serbii.  W  Chroń.  Aąuilejensis  zapisano:  Iste  (Frie- 
dericus  patriarcha)  mirabiliter  ecclesiam  gubernavit  888 — 897.  Hujus  tempore  Hun- 
garorum gens  a  Servia  egressa  in  Pannoniam  (Saviamj  quae  adiungitur  tinibus  eccle- 
siae  Aąuiliensis  venit.     Czoernig.  Ethnographie,  II   s.  55. 

^)     Konstanty  Purp.  de  Administrando  c.  40. 

^)  Transilvania  wprost  jest  średniowiekowem  tlómaczeuiem  nazwy:  zale- 
sie, pod  którem  podrozumiewano  krainę  za  lasami  położoną.  Madjary  kraj  ten  na- 
zwali: Erdely,  Erdelyorszag  =  leśna  strona,  a  później  Niemcy  Siebenbiir- 
gen,  od  Cibinburg,  na  rzece  Cibin.  Z  tego  Słowianie  fałszywie  wykręcili:  Sie- 
dmiogród. Cibin,  albo  Sibin  teraz  Hermanstadt,  Porów.  HunfaUy.  Ethnnographie 
von  Ungarn.   1877  s.  201,  228,  294. 

'  -    '      13*    •        •- 


—    196    — 

go,  Słowaczyzna  należała  jeszcze  do  Morawłi,  nad  Drawą  wła- 
da! książę  Braczysław,  wassal  niemiecki,  a  w  Pannonii  gospoda- 
rowali już  margrabiowie  wschodni.  Zaludnienie  tych  krajów  po 
większój  części  składali  Słowianie,  ale  obok  nich  wiadomi  już 
byli  Wołochy  w  Zalesiu,  szczątki  Awarów  pomiędzy  Dunajem 
a  Cisą  i  koloniści  niemieccy  w  Pannonii.  Madjary,  zająwszy  zie- 
mie bółgarskie,  ściągnęli  na  sie  gniew  cara  Symeona,  a  jako 
sprzymierzeńcy  Arnulfa,  w  walce  z  Morawianami,  mieli  w  Sło- 
wianach niebezpiecznych  wrogów.  Pomnąc  na  nieszczęście,  jakie 
ich  spotkało  w  Atelkuzu  i  zważając  na  swe  położenie  w  kraju 
zupełnie  nie  znajomym,  wśród  ludów  różnych  szczepów,  nieprzy- 
jaźnie  do  przybyszów  usposobionych,  Madjarzy  od  razu  pojęli 
konieczność  ostrożności  i  umiarkowania.  Jak  sobie,  w  pierwszej 
chwili  osiedlenia  nad  Cisą  Madjary  radzili,  wiadomości  pewnych 
nie  posiadamy.  Ale  z  podań  XII  i  XIII  w.  dochodzą  do  nas 
wiadomości,  że  Madjary  nie  tyle  orężem  ile  przebiegłością,  chy- 
trością  i  zręcznymi  układami  z  miejscowymi  władzcami  zdołali 
utwierdzić  się  na  porzeczu  Cisy  i  zchołdować  sobie,  bytujące  w  tej 
miejscow^ości  ludy.  Szczęście  im  nadzwyczaj  sprzyjało.  Car  Sy- 
meon,  zajęty  walką  z  Grekami,  nie  mógł  a  m.oże  i  nie  chciał  pro- 
wadzić wojnę  z  Madjarami  za  posiadanie  krainy  odległej  i  mało 
zaludnionej,  Arnulf  ich  wspierał  i  bezwątpienia  płacił  za  pomoc 
przeciw  Morawianom,  Chrobaci,  jak  zobaczymy  niżej,  zostawali 
z  nimi  w  przyjaznych  stosunkach,  a  szczątki  Awarów  nietrudno 
było  wcielić  do  pokrewnej  im  poniekąd  hordy  madjarskiej.  Gdzie 
zaś  nie  udały  się  układy,  oręż  zapewniał  panowanie,') 


')  Nieposładając  pewniejszych  źródeł,  przytoczymy  wiadomości  z  podań  XII 
i  XIII  w.  I  tak,  według  notaryusza  króla  Beli,  na  porzeczu  Cisy,  w  końcu  IX  w. 
rządzili  namiestnicy  cara  Symeona,  jakby  udzielni  książęta;  Salan  w  krainie  Titel- 
skiej,  gdzie  teraz  Peszt,  Kolocza,  Segedin  i  Titel;  Menumorut  w  krainie  Biharskiej, 
gdzie  teraz  Debrzeczin  i  Wielki  Waradin;  Glad  w  Banacie.  Na  żądanie  Madjarów 
Salan  dal  sit  nakłonić  do  ustąpienia  im  najprzód  okolicy  do  r.  Sajo,  potem  do  r. 
Zad'wy,  lecz  zauważywszy  wzmagające  sie  siły  przybyszów  i  obawiając  się,  aby  go 
zupełnie  z  posiadłości  nie  wyzuli,  postanowił  orężem  ich  odeprzeć.  Nim  jednak 
przyszło  do  wojny,  jeden  z  wodzów  madjarskich  Tugut,  z  rozkazu  księcia  Arpada, 
wkroczył    do    Transylwanii,    władzcę    Wołochów    Geloja    pokonał  i    zabił    w    boju 


—     197     - 

Przykoczowawszy  nad  dolną  Cisę,  horda  madjarska  składała 
się  z  siedmiu  plemion,  któremi  rządzili  osobni  dynaści.  Okolicz- 
ności wskazywały  konieczność  ustanowienia  sprężystego  rządu. 
Pojmując  to,  Madjary  zebrali  się  nad  brzegiem  Cisy,  między 
Czongradem  a  Segedynem,  w  miejscu  Puszta  -  Szer.  (Pustocha) 
i  na  walnem  wiecu,  przyjąwszy  ustawę  federacyjną,  zapewniającą 
wszystkim  plemionom  równy  udział  w  zdobyczach,  na  wodza  naj- 
wyższego wyniosły  księcia  Arpada,  syna  Almuca,  potomkowie 
którego  mieli  panować  według  następstwa.  Władzę  jednak  wo- 
dza najwyższego  podzielali  naczelnicy  plemion  i  oprócz  nich  dwaj 
wysocy  dostojnicy  Gylas  i  Karhan,  którzy  sprawując  urząd  sę- 
dziów, nosili  nazwy  te  od  urzędu,  a  nie  od  imienia.^)  —  Arpad 
i  wszyscy  mężowie  szlachetni  osiedli  na  wyspie  Czepel,  na  rzece 
Danaju.  Tam  oni,  według  podań,  mieszkali  od  Kwietnia  do  Pa- 
ździernika,  tam  ucztowali  z  sąsiednimi  narodami,  które  przycho- 
dziły do  Arpada  służyć  mu  wiernie.  Goście  stawali  się  domo- 
wnikami.'*) 

Do  siedmiu  plemion  madjarskich  przyłączyło  się  jeszcze  na 
Czarnomorskich  stepach  plemię  chazarskie  Kawary,  którzy  mowy 
swej  nauczyli  Madjarów.^^)  Tym  sposobem  na  równiny  Cisy 
i  Dunaju  przybyły  w  końcu  IX  w.  osiem  plemion  koczowników, 
a  ile  by  wszystkie  razem  głów  wynosiły,  o  tern  wiadomości  pew- 


„a  mieszkańcy  z  wyciągnietemi  do  Tuguta  rekami,  obrali  go  swym  wladzcą."  Ród 
Tuguta  panował  w  Transylwanii,  bez  przeszkody,  aż  do  r.  1003.  Tymczasem  na- 
miestnik biharski  Menumorut,  na  wszelkie  domagania  sie  Madjarow,  odpowiadał  nad- 
zwyczaj  hardo  i  ziemi  im  odstąpić  nie  chciał.  Zajście  jednak  z  nim  załatwiono  w  ten 
sposób,  że  Menumorut,  nie  mając  syna,  zgodził  sie  córkę  swą  wydać  za  Arpadowego 
syna  Sołtana,  sam  dożywotnio  zostawał  władzcą  krainy  Biharskiej,  a  po  jego  śmierci 
kraina  ta,  jako  spadek  na  córkę,  przypadła  Madjarom.  Annonymi  Belae  regis  no- 
tarii,  de  gestis  Hungarorum,  cap.  14,  16,19,  20,  25,  26,  27,  30,  38,  51.  Porów.  End- 
licher.     Monumenta  Arpadiana. 

*)     Konstanty  Purp.  de   \dministrando.  c.  40. 

»)     Annonymus.     De  gest.  Hungar.  c.  43,  44. 

10)  Konstanty  Purpur,  mówi :  „Kawary  z  pokolenia  Chazarów  podnieśli  rokosz 
przeciw  swej  władzy,  lecz  pobici  uciekli  do  Turków  na  ziemi  Pieczyniegów,  zaprzy- 
jaźnili  się  z  nimi  i  mowy  chazarskiej  nauczyli  Turków,  której  aż  do  dzisiejszego 
dnia  używają,"     De  Administ,  c.  39. 


—     198     — 

nych  nie  posiadamy.  Ale  według  węgierskich  pisarzy,  ^orda 
madjarska  dochodziła  niby  do  miliona  ludzi, ^')  Gdyby  jednak 
Madjary  byli  tak  liczni,  nie  mieliby  potrzeby  od  Pieczyniegów 
uciekać ^^),  ańi  zachowywać  sie  na  porzeczu  Cisy  z  taką  ostro- 
żnością z  jaką  postępy  wali  względem  nielicznej  ludności  miejsco- 
wej. Poprzednicy,  a  poniekąd  i  pokrewni  Madjarom,  Awarowie 
dwa  Wieki  z  górą  panowali  na  tej  samej  przestrzeni,  która  się 
później  Madjarom  dostała,  gromili  nieraz  Franków  i  niełatwo 
dali  się  upokorzyć  Karolowi  W.,  a  przecież  horda  awarska  nie 
przenosiła  20,000  ludzi. ^^)  —  Wreszcie  świadectwa  arabskich  pi- 
sarzy pobudzają  nas  do  mniemania,  że  horda  madjarska  wcale 
nieliczną  była,^^)  i  że  podnosić  liczbę  jej  do  miliona  głów  wprost 
jest  niedorzecznością.'^)  Zniszczenia,  towarzyszące  wyprawom 
Madjarów  w  r.  894  do  Pannonii,  w  r.  899  do  Italii, '**)  później  nie- 
jednokrotnie do  Germanii,  roznosząc  trwogę  o  okrucieństwach 
barbarzyńców,  niezmiernie  podnosiły  ich  liczbę.  W  rzeczywisto- 
ści jednak  powodzenie  i  zwycięztwa  swe  Madjary  zawdzięczali 
nie  tyle  mnogości  ich,  ile  sposobom  prowadzenia  wojny,  nadzwy- 
czajnej dyscyplinie  wojskowej,  tudzież  przymiotem  ludu  dzikiego, 
ó  którym  w  Europie  zachodniej  dziwne  wieści  krążyły. 

Niezgrabni,  brzydkiej  twarzy,  z  ogoloną  głową,  w  skóry  na 


"■)  WecHug  węgierskich  kronikarzy:  Szymona  Kezy  (Endlicher  Monum.  Ar- 
padiana  102)  i  Turoczy  (II.  21.)  Madjary  podszas  wyjścia  z  ojczyzny  swćj,  dzielili 
się  na  siedem  plemion,  a  każde  plemię  liczyło  30,000  wojowników,  oprócz  naczelni- 
ków różnych  stopni.  Z  tego  węgierscy  historycy  wyliczyli,  że  samych  wojowników 
musiało  być  216,000,  a  ludu  całego,  w  ogóle  do  miliona.  Przeciw  temu  zarzuty 
w  Elagina.  MtCTO  BenrpoBT,,  cpejH  iiapo^oBT.  Eeponu.  PyccKaa  Bectjia.  1858. 
księga  IX  s.   140,  tudzież  Grota  Mopania.  s.  311. 

12)     Konstanty  Pur.  De  Administrando  c.  37,  38. 

i»)     Wyżej  s.   18,  20. 

")  Ibn-Dasta,  około  r.  913  pisał:  Madjary  plemię  turkskie.  Wódz  ich  wy- 
chodzi na  wyprawy  z  20,000  jeźdźców  i  nazywa  się  Kenedeh.  Chwolson.  IIsBliClia 
II6H-itacTa.  1869.  s.  25. 

'*)  Narody  koczujące  na  koniach  i  wozach,  żywiące  sie  ze  swych  stad 
i  pozbawione  płodów  rolnictwa,  nigdzie  w  historyi  nie  okazują  się  w  poważnćj  ilo- 
ści. Jakież  to  stada  potrzebaby  było  przepędzać,  aby  milion  ludzi  żywić?  Czy  za- 
stanowili się  nad  tern  ci,  którzy  liczbę  Madjarów  do  miliona  podnosili? 

>«)     Wyżćj   s.    140,   143,   148.  .  ą- 

'fi 


—     199     — 

pół  odziani,  na  małych  koniacli,  nadzwyczaj  celni  strzelcy  z  łuku, 
nieubłagani  w  boju,  chciwi  grabieży  i  mordów,  Madjary  stali  się 
postrachem  ludów,  o  posady  których  się,  otarli.  Niezdolni  do 
szturmowania  grodów  warownych,  uciekali  się 'do  różnych  forte- 
lów, oblężeniem  i  głodem  zmuszali  mieszkańców  do  poddania  się. 
Za  to  w  otwartem  polu,  dzieląc  się  na  mnogie  zagony  i  niespo- 
dziewanie skupiając  się,  umieli  zbić  z  tropu  nieprzyjaciół,  fałszy- 
wym odwrotem  wprowadzić  w  zasadzkę,  napaść  w  całym  pędzie 
koni  z  nadzwyczajną  natarczywością,  przeciągnąć  bitwę  aż  nie- 
przyjaciel wszystkie  siły  wprowadzi  do  boju,  a  wtedy  nagłem 
uderzeniem  rezerwy,  którą  zawsze  zachowywali,  zadać  mu  osta- 
teczną klęskę,  W  pogoni  na  rączych  koniach  nadzwyczaj  wy- 
trwali, ścigali  nieprzyjaciół  bez  miłosierdzia,  jeńców  mało  brali, 
częściej  zabijali,  tylko  kobiety  i  dzieci  chwytali  w  niewolę.  Celem 
wypraw  Madjarów  zawsze  były  łupy,  bo  nieznając  wcale:  rolnic- 
twa, żywili  się  rybą,  mięsem  koni  i  trzód  swych,  a  resztę  w  gra- 
bieży dostatków  cudzych  znajdywali.  —  Ślepe  posłuszeństwo .  na- 
czelnikom było  pierwszym  obowiązkiem  każdego  Madjara;  ,  nie- 
posłuszeństwo najsrożej  karano.^') 

Takim  to  przybyszom  los  przeznaczył  opanować  piękną  ró- 
wninę naddunajską,  władać  ludami  wyższej  od  nich  kultury,  za- 
trząść potęgą  cesarstwa  Rzymsko  -  Niemieckiego  i  w  samym 
środku  Europy  zmienić  stosunki  polityczno  -  etnograficzne.  Wszy- 
stko to  horda  dzikich  wojowników  dokonywa  szybko.  W  parę 
lat  opanowuje  całe  porzecze  Cisy  aż  do  podgórzy  karpackich, 
przeprawia  się  pod  Budinem  przez  Dunaj  do  Pannonii,  ztąd  robi 
wycieczki  do  Włoch  i  Bawaryi,  ściąga  ogromne  łupy  w  ludziach 
i  stadach  bydła  do  swych  stanowisk  w  około  jeziora  Błatna,  roz- 


1'}  Wiadomości  powyższe  czerpiemy  w  skróceniu  z  dzieł;  imperatora  Lwa 
Mądrego.  Tactica  cap.  i8;  annalisty  Regino,  który  w  opisie  Madjarów  naśladował 
Justyna  opis  Scytów.  Niektóre  szczegóły  znajdujemy  w  annatacłi  fuldeńskich  pod 
r.  894,  w  Liutpranda  Antopodosis  lib.  II.  2,  3,  7,  w  Jana  Diakona.  Chro.  Vene- 
tum  et  Gradense  z  X  w.,  i  w  Ottona  freizingeńskiego  de  gestis  Friderici  (1156)  lib, 
I.  c.  XXXI,  który  o  Madjarach  mówi:  si  quando  vero  exercitum  rex  ducere  Yolue* 
rłt,  cuncti  sine  contradictione  quasi  in  unum  corpus  aducantur. 


200       

bija  na  glowe  całe  wojsko  niemieckie  (r.  907)  i  wnet  organizuje 
sie  w  udzielne  państwo  na  ogromnej  przestrzeni  od  Transylwanii 
aż  do  granic  Bawaryi.  A  ludy  słowiańskie,  pod  władze  Madja- 
rów  podpadłe,  godzą  sie  ze  swym  losem  i  nie  okazują  przeciw  nim 
oburzenia,  jakby  sie  spodziewać  wypadało!  Musiały  więc  być 
przyczyny,  które  Madjarom  ułatwiły  zdobycze. 

2.    Usposobienie  Słowian  naddunajskich  w  początku  X  w. 

Roztrząsając  dzieje  morawskie  zauważyliśmy,  iż  dopóki  nau- 
ka apostołów  Cyryla  i  Metodego  ożywiała  rzeszę  słowiańską,  do- 
póty ludy  zostające  w  związku  z  Morawianami  skutecznie  od- 
pierały wdzierstwa  niemieckie. ^^)  Nabożeństwo,  kazania  i  nauki, 
w  zrozumiałej  ludowi  mowie,  podnosiły  uczucie  godności  naro- 
dowej, zaszczepiały  w  sercacli  i  umysłacli  ludów  pojęcie  o  jed- 
ności słowiańskiej,  łączyły  Morawianów,  Czecliów,  Słowaków, 
Cłirobatów  i  Łużyczanów  w  jedno  ciało  polityczne,  do  którego 
tulili  się  nawet  w  pogaństwie  trwający  Serbowie  nadłabscy  i  Obo- 
dryci.  Gdy  jednak  po  śmierci  Metodego  (r.  885)  udało  się  Niem- 
com wyrugować  z  Morawii  księży  słowiańskich,  pozbawić  lud 
nauczycieli  własnego  rodu  i  narzucić  mu  księży  łacińsko-nie- 
mieckich,  czerw  zniszczenia  począł  toczyć  organizm  słowiański. 
Pozostała  bez  księży  i  nauczycieli  narodowycłi  masa  ludu,  nie 
mając  nikogo,  ktoby  w  krytycznycłi  razach  zachęcał  ją  do  wy- 
trwałości w  obronie  narodowej,  stawała  się  łupem  księży  łaciń- 
sko-niemieckich,  nauka  których  wprost  do  wyziębienia  ducha  na- 
rodowego prowadziła. 

Wynikłe  wnet  po  śmierci  Świętopełka  (r.  894)  zaburzenia 
w  państwie  Morawskiem:  walka  pomiędzy  jego  synami  z  udzia- 
łem stronnictwa  niemieckiego  i  oderwanie  się  Czechów  od  zwią- 
zku morawskiego  (r.  895),  czyżby  miały  miejsce,  gdyby  z  Wele- 
gradu  rozlegał  się  po  dawnemu  głos  arcybiskupa  słowiańskiego? 
Bezwątpienia   nic    podobnego    nie    nastąpiłoby,   bo  najprzód  bez 


8)     Wyżej   §  40. 


—       20I       — 

księży  niemieckich  nie  byłoby  komu  intrygę  wśród  ludu  słowiań- 
skiego prowadzić,  a  powtóre  księża  słowiańscy  liierarcliicznie 
związani  ze  stolicą  arcybiskupią  welegradską,  zanadto  wyraźnie 
uczucia  swe  narodowe  wyrażali,  abyśmy  cłioć  na  cliwilę  mogli 
zwątpić  o  gotowości  ich  poświęcenia  się  dla  utrzymania  jedności 
narodowej  w  imię  jedności  religijnej.  Wrogowie  Słowian  do- 
skonale pójmy  wali  sprawę,  gdy  wszelkich  sposobów  używali, 
z  dopuszczeniem  się  nawet  zbrodni, ^^)  aby  Słowian  pozbawić 
księży  i  nauczycieli  narodowych. 

Wygnami  księża  słowiańscy,  których  do  200  liczono,  ustę- 
pywali  na  wschód.  Niektórzy  z  nich  zdążyli  do  Bółgaryi,  Serbii, 
Chorwacyi,-")  a  gdzie  się  reszta  podziała  nie  wiemy.  Część  ich 
zapewno  została  w  domu,  razem  z  uczniami,  których  przecie 
z  Morawii  nie  wygnano.  Obok  stronnictwa  trzymającego  się 
księży  niemieckich,  istniało  stronnictwo  słowiańskiego  obrzędu. 
A  gdy  się  Madjary  o  granice  morawskie,  w  końcu  IX  w.  otarli, 
w  Morawii  znaleźli  się  ludzie,  którzy  osadników  ich  przyjmywali, 
głowy  zwyczajem  madjarskim  golili  i  do  szeregów  Madjarów 
przeciw  Niemcom  stawali.-^)  Rozdwojenie  umysłów  i  zachowa- 
nie się  w  Morawii  przyjaznego  Madjarom  stronnictwa  oczywi- 
ste.^-) Wiadomości  o  tem  przechowały  także  podania  madjar- 
skie,  wzmiankujące  o  wiernych  i  niewiernych  Mora- 
wianach,  o   dobrowolnem    poddaniu   się  Arpadowi  mieszkańców 


")  Sfałszowanie  przez  Wichinga  listu  papieża  Jana  VIII  do  Świętopełka 
(wyżćj  s.  120),  okrutne  obejście  się  z  księżmi  słowiańskimi  i  sprzedaż  icli  Żydom 
(wyżej  s.   134). 

20)  O  przybyciu  do  Chorwacyi  i  Serbii  księży  słowiańskich,  z  Morawii  wy- 
gnanycli,  wzmiankuje  Ivan  Broz.  Crtice  iz  hrvatske  knjiżewnosti.    s.  43. 

21)  W  slcardze  biskupa  salcburgskiego  i  jego  suffraganów  papieżowi  Ja- 
nowi IX  r.  900  na  Morawianów,  czytamy:  ipsi  (Maravi)  multitudinem  Ungarorum 
non  modicam  ad  se  sumserunt  et  morę  eorum  capita  suorum  pseudocliristianorum 
penitus  detonderunt,  et  super  nos  cliristianos  imraiserunt,  atque  ipsi  supervenerunt. 
Erben.    Regesta  N.   54.    Porów,  wyżej  s.    153 — 4. 

--)  Na  przyjazne  stosunki  pomiędzy  Morawianami  a  Węgrami  pierwszy 
uwagę  zwrócił  Bielowski,  (Wstęp  krytyczny  do  dziej.  Pols.  1850,  s.  500);  później 
Ełagin,   MŁcTO  BeiirpoBT.,  w  PyccKaa  Beefe/^a,  1858,  IX,  s.  117— 168, 


202        

pogranicznej  morawskiej  okolicy  nad  rzeką  Ipolą,--^)  o  usiłowa- 
niach jego  zhołdować  drogą  układów  mieszkańców  innych  oko- 
lic morawskich,  o  ucztach  przez  niego  wyprawianych,  dla  przy- 
wiązania do  siebie  związkowych  ludów.  A  gdy  mieszkańcy  z  nad 
rzek  I  Ironu  i  Wagu  nie  chcieli  dobrowolnie  poddać  sie  Madja- 
rom  i  gdy  po  zdobyciu  Nitry  szturmem,  okutych  w  kajdany 
niewiernych  Morawianów  przed  Arpadem  stawiono,  to  i  w  tym 
razie  on  okazał  sie  wielce  względnym,  albowiem,  po  złożeniu 
przez  niewiernych  przysięgi,  osiedlił  ich  w  oddaleniu  od 
Nitry,  ażeby  oni  nie  szkodzili  wiernym  mu  mieszkańcom  Ni- 
try.^^) 

Nie  polegając  bynajmniej  na  wiarogodności  podań  madjar- 
skich,  z  XII  i  XIII  w.  o  tem  co  sie  działo  przed  trzema  wie- 
kami, nie  możemy  jednak  odrzucić  je  całkiem.  Ciągłe  w  nici 
powtarzanie  o  przyjaźni  pomiędzy  zwycięzcami  a  podbitymi  lu- 
dami, o  wspólnych  ich  ucztach  i  troskliwości  Arpada  o  zhołdo- 
waniu  Słowian  bez  krwi  rozlewu,  mimowoli  uderza  w  obec  zu- 
pełnego zamilczenia  o  jakichbądź  nieposłuszeństwach  podbitych 
ludów,  a  tem  bardziej  o  gwałtownych  środkach  do  utrzymania 
ich  w  zależności.  A  gdy  na  uwagę  weźmiemy,  że  należący  do 
związku  morawskiego  Chrobaci  zostawali  w  przyjaznych  stosun- 
kach z  Madjarami,^^)  że  Czechowie  nie  przeszkadzali  im  w  r.  906 


-^)  Gdy  wodzowie  Arpada  rozbili  namioty  nad  r.  Ipolą,  okoliczni  miesz- 
kańcy „se  sua  libera  sponle  subjugaverunt  eis . , .  et  serviebant  eis,  ac  si  olim  do- 
mini eorum  fuissent."     Annonym.    c.  33.    Monumenta  Arpadina,  s.  29. 

-*)  Po  dobrowolnem  poddaniu  się  mieszkańców  porzecza  Ipoli,  wodzowie 
madjarscy  posunęli  się  nad  rzeki  Hron  i  AV^ag  aż  do  Nitry,  której  bronił  ksiaże  Zo- 
bor.  Gdy  po  zdobyciu  Nitry  Zobor  z  wielu  wojownikami  ujęci  zostali,  wszyscy  no- 
bile  i  lud  poddali  się  Madjarom  aż  do  r.  Wagu,  „et  omni  infideles  terrae,  fer- 
reis  catenis  ligatos  secum  duxerunt.  Dux  Arpad  .  . .  accepto  juramentum  infide- 
lium,  terras  in  diversos  locis  praedictis  infidelibus  de  partibus  Nitrie  ductis,  ut 
ne  aliquando  infideliores  facti,  repatriando  nocerent,  sibi  fidelibus  in  confinio  Nitrie 
habitantibus,"     Annonym.   c.  37.     Endlicher.    Monum.  Arpad.  s.  32. 

^^)  Według  Konstantego  Purp.  „Białochrobaty,  mając  własnego  księcia,  pod- 
władni Ottonowi,  wielkiemu  królowi  Frangii  i  Saksonii,  są  poganie,  a  przyjaźnią 
się  z  Turkami"  cjii-nf/ozpeta^  iizra  z<)u>  Toup/jfj^  /.ai  aydza^  'ś^o>7ćc.  De  Ad- 
ministrando.   c  30.    Bielowski,  M.  P.  I,  s.  24, 


^       203       — 

przez  swe  ziemie  do  Głomaczów  przechodzić,  że  książęta  madjar- 
scy  brali  za  żony  Słowianki,^**)  tedy  jasno  przed  oczy  nam 
staje  ogólne  usposobienie  ludów  słowiańskich  po  stokach  Kar- 
patów  do  porozumienia  się  z  Madjarami  przeciw  Niemcom.  Po- 
legając na  podobnem  usposobieniu  Słowian,  Madjary  łatwo  mogli 
z  pomocą  swych  stronników  obezwładnić  przeciwne  stronnictwo 
w  Morawii  i  wszystkie  swe  siły  skupić  do  skruszenia  potęgi 
niemieckiej,  w  jednej  stanowczej  bitwie  (r,  907). 

3,    Zgoda  ze  Słowianami  ułatwia  Madjarom  najazdy  na  Niemce. 

Rzadko  w  dziejach  ludzkości  zdarza  się  spotkać  wypadek 
tak  ważny  w  skutkach  jak  bitwa  Czerwcowa  r,  907.  Horda  ko- 
czownicza jednem  zwycieztwem  zapewniła  swą  niepodległość,  usu- 
nęła kwestyje  o  posiadaniu  kraju  mieczem  przez  nią  zdobytego, 
odrzuciła  Niemców  daleko  na  zachód,  a  sama  opanowała  te  wła- 
śnie kraje,  do  ujarzmienia  którycli  Niemcy,  w  ciągu  całego  wie- 
ku, wszelkich  sposobów  używali.  Horda  poczyna  organizować 
się  w  osobny  naród,  któremu  ludy  europejskie  nazwę  Węgrów 
nadają.  W  szeregu  państw  chrześciańskich,  wychowanych  w  tra- 
dycyjach  starożytnej  cywilizacyi  rzymskiej,  zjawia  się  państwo 
Węgierskie  bałwochwalcze,  bez  tradycyi  miejscowych,  nic  wspól- 
nego z  cywilizacyą  europejską  nie  mające.  Polityka  tego  pań- 
stwa nie  zna  wykrętów  dyplomatycznych,  nie  powołuje  się  na 
żadne  prawa,  nie  ulega  wpływom  papieża  i  dworu  cesarskiego, 
nie  dba  o  interesy  sąsiednich  dynastów,  nie  szanuje  żadnych 
granic,  umów,  traktatów,  bo  to  wszystko  dla  niej  obce.  Nowe 
państwo,  wyrósłszy  z  podboju,  polega  tylko  na  swą  siłę,  którą 
organizuje  zręcznie:  ledwo  się  zjawiło,  a  już  przed  niem  drżą 
Niemcy  i  bledną  Włochy! 


-**)  w  początku  XII  w.  autor  kroniki  Węgiersko-Polskiej,  pomieszawszy 
Węgrów  z  Hunnami,  a  Arpada  z  Atylą,  powiada,  że  Atyla  „accepit  a  principe 
Sclavorum  filiam  de  tribu  eadem,  et  copuLivit  sibi  eam  in  uxorem:  similiter  et 
exercitus  ejus  de  eadem  tribu  uxoribus  copulatus  est.  Chronica  Ungarorum,  według 
wydania  Bielowskiego,  w   M.  P.  I,  497.     Porów,   uwagę  Bielowskiego   na  s,  402. 


—       204       — ' 

w  ustroju  wewnętrznym  państwo  Węgierskie  polega  na 
federacyi  plemion  madjarskich,  pod  najwyższą  władzą  dynasty! 
Arpada  (f  907),  następca  którego  Sołtan  obejmuje  obszerne  kraje 
od  Zalesia  (Transylwanii),  aż  do  r.  Aniży  (Ennz),  jednocząc  tym 
sposobem  dawniejsze  posiadłości  bółgarskie  nad  Cisą,  Pannoniję 
i  ziemie  morawskie  w  monarcliiję  dynastyczną,  która  ma  się  do- 
piero cywilizować  na  sposób  europejski.  Ale  nim  to  nastąpi 
plemię  zdobywców  obozem  stoi  w  namiotacłi,  całkiem  zajęte  my- 
ślą skupienia  sił  do  dalszych  grabieży  zamożnych  sąsiadów  Niem- 
ców i  Włochów,  zostawiając  miejscowej  ludności  słowiańskiej 
gospodarstwo  rolnicze  i  przemysł  krajowy,  bo  sami  Madjary  na 
rolnictwie  sie  nie  znali,  a  bez  pożywienia  i  środków  materyal- 
nych  do  najazdu  na  sąsiadów,  obejść  się  nie  mogli.  Dzicz  ma- 
djarska  pochopna  do  grabieży  i  chwytania  ludzi  w  niewolę,  poj- 
muje jednak  konieczność  umiarkowanego  postępowania  z  podbi- 
tym ludem.  Aladjarowie  chwytają  słowianek  za  żony, 2')  wyma- 
gają podatków  i  służby  osobistej,  ale  nie  odmawiają  Słowianom 
praw  ludzkich:  zostawiają  ich  przy  dziedzicznych  ziemiach,  jako 
swobodnycli  rolników,  na  równi  z  gośćmi  cudziemskimi.^®) 

Nie  mając  pojęcia  ani  o  administracyi  krajowej,  ani  o  sto- 
sunkach kościoła  do  państwa,  ani  o  urządzeniach  ziemskich, 
Madjarowie  mimowoli  zostawiają  dawniejsze  podziały  terytoryal- 
ne:  żupy,  grody,  osady  wiejskie,  a  gdy  wypadało  osiąść  w  gro- 
dach nadają  im  nazwy  słowiańskie:  Czongrad,  Nowograd,  Biało- 
grad  i  inne,  przyswajają  sobie  powoli  kulturę  miejscową,  nie  in- 
teresują się  wcale  jaką  wiarę  wyznają  podbite  ludy  i  nie  pojmują 


^')  Już  w  r.  894  annalista  fuldeński  zapisał,  źe  „Ungari  . ,  .  multa  miserabi- 
lia  perpetravere,  nam  homines  et  vetulas  matronas  penitus  occidendo  juvenculas  tan- 
tum ut  jumenta  pro  libidine  exercenda  secum  trahentes."  Wiemy  jednak,  że  nie 
dla  zabawy  Madjary  kobiet  chwytali,  a  w  skutek  pozbawienia  takowych  przez  Pie- 
czyniegów  i  Bółgarów.     Porów,   wyżej  s.   195. 

-*)  W  prawach  króla  Kolomana,  Słowianie  porównywają  sii*  z  gośćmi 
pełnoprawnymi.  Liberi  quique  ac  hospites,  sicut  Sclavi  vel  ceteri  sunt 
extranei,  qui  in  terris  laborant  aliorum,  pro  libertate  tantum  denarios  dcnt.  Endli- 
cher,    Monum.  Arpadiana,  s.  370.     Porów.  HuafaWy.    Ethnograpie,  s.  432. 


—      205      — 

nawet,  aby  można  było  komu  narzucać  swój  jeżyk,  lub  zabraniać 

używania  mowy  od  Boga  danej.  To  dopiero  nowszej  cywiliza- 
cyi  wymysł!  Słowianie  zaś  gotowi  byli  znieść  wszelkie  dolegli- 
wości materyalne,  byle  sumienia  ich  nie  obrażano.  Wymaganie 
podatków,  chwilowe  grabieże,  bezwatpienia  niemiłe  były  Słowia- 
nom, ale  nie  podrywały  całkiem  ich  bytu  ekonomicznego,  bo 
Madjary  nie  rugowali  ich  z  ziemi,  nie  zabraniali  nabywać  posia- 
dłość ziemską,  nie  nasyłali  kolonistów  i  przemysłowców,  czyhają- 
cych na  wydarcie  rolnikowi  mienia. 

Swoboda,  wolność,  niepodległość  w  X  w,  wcale  inaczej  niż 
teraz  pojmywane  były.  Ludy  słowiańskie  nie  pojmywały  jeszcze 
jedności  narodowej.  Każde  plemię  dbało  o  swą  udzielność  i  go- 
towe było  przyznać  każdego  władzcę,  któryby  nie  naruszał  spo- 
koju domowego  i  nie  obrażał  sumienia  ludzkiego.  Dynastyja 
bółgarska  obca  zupełnie  Słowianom  z  pochodzenia,  mowy  i  oby- 
czaju, pobratała  sie  z  Słowianami  nad  dolnym  Dunajem,  stała 
się  przewodnikiem  jedności  i  oświaty  narodowej.  Dynastyja  wa- 
regska  to  samo  uczyniła  na  Rusi.  Czemużby  podobne  stosunki 
nie  mogły  zajść  pomiędzy  Słowianami  bytującymi  nad  środko- 
wym Dunajem  a  dynastyja  Arpada  ?  Wszak  to,  co  miało  na- 
stąpić później,  nie  wiadome  było,  a  stosunki  Madjarów  do  Sło- 
wian w  początku  X  w.  były  znośne.  Wsławieni  zwycięztwami 
potomkowie  Arpada  zaćmili  sławę  Moimirowiczów,  trzęśli  potęgą 
Niemiec,  szczycili  się  z  bogatych  wojennych  zdobyczy,  wypra- 
wiali głośne  uczty,  na  które  zapraszali  przedstawicieli  związko- 
wych, raczej  podbitych  ludów.  Wszystko  to  podnosiło  wysoko 
w  oczach  Słowian  urok  pierwszych  monarchów  węgierskich,  je- 
dnało z  nimi  ludy  słowiańskie,  wdzięczność  których  za  swobodę 
religijną  przechowały  wiarogodne  pomniki  słowiańskie-^)  z  X  w. 


20)  W  panuońskim  żywocie  Metodego  czytamy :  „Gdy  król  węgierski  przybył 
w  kraje  naddunajskie  i  chciał  widzieć  Metodego,  poszedł  on  do  niego,  cliociaż  nie- 
którzy  mniemali  i  w  głos  to  powtarzali,  że  bez  mak  nie  puści  go  od  siebie.  Przyjął 
go  jednak,  jak  na  władzcę  przystoi,  ze  czcią,  sławą  i  radością,  a  rozmówiwszy  sie 
z  nim,  jak  przyzwoicie  jest  mężom  dostojnym,    rozstał   się  z  nim  uprzejmie,    całując 


206       ^- 

Niektóre  z  tych  pomników  w  Węgrzech  pisane  w  X-^XI  w. 
wskazują,  że  Madjary  bynajmniej  nie  przeszkadzali  Słowianom 
swobodnego  odbywania  nabożeństwa  w  jeżyku  narodowym.^-) 
Towarzysze  i  uczniowie  ś.  Metodego  na  obszernej  terrytoryi  wę- 
gierskiej pisali  po  slowiańsku,  bez  obawy  kaźni  lub  wygnania. 
Ci  to  właśnie  uczniowie  Metodego  i  współwyznawcy  ich,  według 
naszego  przekonania,  godzili  się  z  Madjarami,  widzieli  w  nich 
zbawienie  od  utrapień  niemieckich,  szli  razem  z  nimi  na  wyprawy 
przeciw  Niemcom  i  dla  tego  zapewno  w  podaniach  madjarskich 
miano  wiernych  zyskali. 

Polegając  na  swych  wiernych  sprzymierzeńcach  we- 
wnątrz kraju  i  zostając  w  przyjaznych  stosunkach  z  sąsiednimi 
ludami:  Chro batami,  Czechami,  Głomaczami,  żądni  grabieży  i  woj- 
ny Madjarowie  korzystali  z  osłabienia  i  przerażenia  Niemców  po 
bitwie  Czerwcowej  r.  907,  wyprawiając  corocznie  swych  wojo- 
wników w  głąb  Germanii.  Strach  poprzedzający  zagony  ma- 
djarskie,  szybkość  obrotów  i  niepohamowane  męztwo  zapewniały 
Madjarom  powodzenie  i  bog^ate  łupy.  W  r,  908  Madjary  zni- 
szczyli Saksoniję  i  Turyngiję,'")  w  r.  909  splądrowali  Aleman- 
niję  (Szwabiję)  :•''-)  w  r.  910  pobili  na  głowę  we  Frankonii  Bawarów 
i  wodza  ich  Gozperta    zabili. ■=*■')     W  r.    911    umarł    król    Ludwik 


go,  hojnie  obdarzając  i  rzeld  mu:  „pamiętaj  zacny  ojcze  wspominać  mnje  zawsze 
w  swoich  świętych  modlitwach,"  Żywot,  rozdz.  i6.  Legenda  ta  bezwątpienia  uro- 
sła w  późniejszym  czasie,  kiedy  Madjary  panowali  już  na  teraźniejszej,  terrytoryi, 
a  jednak  jasno  wyraża  zapatrywanie  się  Słowian  owego  czasu  na  stosunki  ich  do 
Madjarów.  Metody  umarł  w  r.  885,  a  Madjary  pokazali  się  w  Pannonii  nie  wcze- 
śniej, jak  w  r.  '892.  Oczywiście,  że  o  podróży  Metodego  do  króla  węgierskiego  nie 
może  być  mowy. 

"*>)     Dwa  pannońskie  żywoty,  tudzież  kodeks  Supraślski. 

■'")     Wyżćj  str.    lOi   przypisek  44. 

'*)  .  Annal.  Augiens,  a.  co^  Ungari  Alemanniam  ingressi  sunt,  Annal.  Hildesh. 
a.  909.  Burghard  dux  Thuringorum  occisus  est  ab  Ungariis;  Annal.  Alaman.  a. 
909  Ungari  in  Alemanniam    et   cum    innumerabili   predia   animaliumąue   reversi  sunt. 

'^)  Annal.  Alaman.  a.  910  Ungari  in  Alamanniam  bello  insperato  multos  oc- 
ciderunt  et  Gospertus  comes  occisus  est;  Annal.  Augien.  a.  910  Franci  ab  Ungari- 
bus  aut  occisi  aut  fugati  sunt;  Annal.  Hersfeld,  a.  910  Ludovicus  rex  pugnavit  cum 
Ungariii  et  victus  est. 


Dziecię,  k  obrany  po  nim  na  króla  Konrad  I  (gii— 919)  nie  mógł 
przeszkodzić  Madjarom  złupić  w  r.  912  powtórnie  Frankoniję 
i  Turyngije,-^^)  w  r.  913  spustoszyć  Szwabiję,-^-^)  a  chociaż  Bawa- 
rowie  z  Alemannami  pobili  ich  nad  r.  Innem, ^*^)  nie  przeszkodziło 
to  im  jednak  w  r.  915  „ogniem  i  mieczem"  zniszczyć  Alemanniję, 
plądrować  po  Saksonii  i  Turyngii,-^')  aż  do  klasztoru  Fuldy,^^) 
a  w  r.  916  zniszczyć  okolice  Bremy,  mordować  i  zabijać  przy 
ołtarzach  księży. •^'*^)  Przerażenie  Niemców  nie  znało  granic.  Kro- 
nikarze w  tym  czasie  nic  więcej  prawie  nie  wzmiankowali,  jak 
tylko  o  najazdach  Madjarów  i  wewnętrznych  zaburzeniach,  a  tu 
jeszcze  na  dobitek  klęsk,  książę  bawarski  Arnulf  podniósł  prze- 
ciw Konradowi  I  rokosz  (916).^")  Korzystając  z  tego  Madjary  roz- 
puścili swe  zagony  wiatach  916  i  917  aż  do  Alzacyi,  Lotaryngii, 
Szwajcaryi.*')  —  W  r.  919  na  tron  niemiecki  wstąpił  Henryk 
Ptasznik,  rządny  i  przedsiębiorczy,  lecz  to  Madjarów  nie  obcho- 
dziło wcale.  Puścili  po  dawnemu  zagony  swe  w  r.  919  do  Sa- 
ksonii, Italii  i  Francyi,  w  r.  922  znowu  do  Italii,  w  r.  924  przez 
Italiję,  Francyję  aż  do  Renu  i  niezależnie  od  tego  plądrowali  po 


•■'*)  Cont.  Reginon.  a.  912  Ungari  iterum,  nullo  resistetente,  Franciam  et  Thu- 
ringiam  vastaverunt. 

3")     Annal.  Augien.  a.  913  Ungari  partem  Alamanniae  vastaverunt. 

'8^  Annal.  Sangal.  mai.  913.  Agareni  Alamanniam  intraverunt.  Erchanger 
et  Perholt ....  totum  esercitum  eorum  juxta  Ine  fluvium  penitus  occiderunt  nisi 
XXX  viros;  Annal.  Augien,  913.  Ungari  partem  Alemanniae  vastaverunt  et  juxta: 
In  fluvium  a  Bavariis  et  Alemanis  occisi  sunt. 

■^")  Annal  Augien,  915.  Ungari  totam  Alemanniam  igne  et  gladio  vasta- 
verunt. 

'*)  Annal.  Saxo  915,  Ungaił  Thuringiam  et  Saxoniam  pervaserunt  et  usque 
Fuldam  penenerunt;  Contin.  Regino  915.  Ungari  totam  Alemanniam  igne  et  gla- 
dio vastaverunt,  sed  totam  Thuringiam  et  Saxoniam  pervaserunt  et  usque  ad  Fuldam 
pervenerunt. 

39)  Adam  Bremeński  około  r.  915  mówi;  in  illis  diebus  immanissima  perse- 
cutio  Saxoniam  oppressit,  cum  hinc  Dani  et  Sclavi,  inde  Bohemi  et  Ungari  lanie- 
rent  ecclesias.  Tunc  parochia  Harameburgensis  a  Sclavis.  et  Bremensis  Ungarorum 
jmpetu  demolita  est.  I,  51,  a  dalej:  Ungaros  jncensis  ecclesiis  sacerdotes  antę  altaria 
trucidasse.     I,  55-  ' 

''O)     Cont.  Reginon.     Pertz.     M.  G.  I.  614. 

*^)  Annal.  Augien.  917.  Ungari  per  Alemanniam  in  Alsatia  usque  ad  fines 
Lotharii  legni  veneruni. 


208       

Saksonii!,*-)  w  r,  926  łupieżyli  nad  Renem,  w  Alzacyi  i  Szwajca- 
ryi,  a  w  r.  933  w  Turyngii  i  Saksonii.^')  Europa  środkowa  jak- 
by osłupiała  ze  strachu.  ,.Niemcy  obawiali  sie  Madjarów  gorzej 
niż  szatanów  i  uciekali  od  nich  jak  niegdyś  Goty  od  Hunów." 
Po  kościołach,  w  litaniach  proszono  Boga,  aby  od  wściekłości 
madjarskiej  zachował.  ,,A  furorum  Hungarorum  libera  nos  Do- 
mine."     Nawet  osobne  modlitwy  w  tym  celu  układano.^"*) 

Rozszalała  liorda  madjarska,  zlupieżywszy  do  szczętu  Ger- 
manije,  pędzi  w  dalekie  strony  Włoch,  Francyi  i  znowu  do  Ger- 
manii wraca,  a  nabrawszy  nowego  kierunku,  pędem  błyskawicy 
w  r.  934  aż  do  Grecyi  dobiega;  w  r.  935  łupieży  północne  Wło- 
chy i  Burgundy e,  w  r.  937  dociera  do  Kapui  i  Benewentu,  w  r. 
938  znowu  Saksonję  odwiedza,  w  r.  940  łupieży  Bawaryję  i  Ka- 
ryntyje,  w  r.  947  ponawia  napady  na  Włochy,  a  w  r.  951  przez 
Włochy  wpada  do  Francyi.  —  Niespostrzegli  się  atoli  Madjaro- 
wie,  że  marnując  swe  siły  w  najazdach  na  Włochy,  Francyję 
Grecyję,  dali  Niemcom  czas  ochłonąć  z  przerażenia  i  przygoto- 
wać środki  obrony.  Jakoż  najechawszy  Bawaryję  w  r.  955,  Mad- 
jary  spotkali  nad  Lechem,  w  pobliżu  Augsburga,  połączone  całej 
Germanii  siły,  pod  wodza  króla  Ottona  I,  któremu  posiłki  wo- 
jenne przysłał  wassal  jego,  książę  czeski  Bolesław  I.  —  W  za- 
ciętej bitwie  wojsko  madjarskie  poniosło  ogromna  klęskę:  Mad- 
jary  odsunęli  się  trochę  na  wschód  od  r.  Aniży  (Ennz(,  może  aż 
do  r.  Orlawy  (Erlaf),  lecz  Niemcy  nawet  pomyśleć  nie  mogli 
o  wyrugowaniu  ich  z  Pannonii.^^) 

Klęska  nad  Lechem  opamiętała  Madjarów.     Dalsze   najazdy 


*-)     O  napadzie  na  Saksonije  w  r.  924  szczegóły  niżej  §  45. 

*3)     O  wyprawie  do  Saksonii  w  r.  933  szczegóły  niżej  §  45. 

■**)  W  X  w.  we  Włoszech  powszechnie  znana  była  modlitwa:  Nunc  te  ro- 
garaus,  licet  servi  pessimi.  Ab  Ungarorum  nons  defendas  iaculis!  Ljubicz.  Ugri  y 
Młetackoj.     Starine  1869.     Kuiga  I  s,  211. 

*'^)  Porów.  Czoernig.  Ethnographie.  T.  I  s.  98.  Rzeka  Erlaf,  po  slowiańsku 
Orlawa,  wpada  do  Dunaju  z  południowej  strony,  na  zaehód  od  Widnia.  W  tomie 
II  niniejszego  dzieła,  na  str.  105,  wyrażenie:  Madjary...  w  r.  984  ustąpili  do  r. 
Innu,  wypada  poprawić  ustąpili  do  r.  Orlawy  (Erlaf). 


209         — 

na  Germaniję  wstrzymane  zostały.  Wreszcie  i  niepotrzebne  były, 
bo  zdobycze  Arpada  (f  907)  syn  jego  Sołtan  dostatecznie  utwier- 
dził orężem.  Następcom  Sołtana  zostawało  organizować  państwo.^") 
Madjary  poczynają  prowadzić  żywot  osiadły,  znajomią  sie  z  oby- 
czajami Słowian,  uczą  sie  icli  mowy  i  mnóstwo  wyrazów  słowiań- 
skich do  swego  języlca  wprowadzają.  Książęta  ich  chcą  na- 
śladować sąsiednich  monarchów,  nie  gardzą  chrześciaństwem^'), 
a  gdy  Geiza  przyjął  chrzest  (około  r.  973)  i  pojął  za  żonę  Ade- 
laidę,  siostrę  Mieszka  polskiego,  państwo  Węgierskie  stanęło  jako 
nowa  potęga,  którą  monarchowie  europejscy  uszanować   musieli. 

4.     Wpływ  Madjarów  na  przyszłość  Słowiańszczyzny. 

Wzywając  jSIadjarów  do  Pannonii,  cesarz  Arnulf  bezwąt- 
pienia  nie  przewidywał,  że  wymierzone  przeciw  Słowianom  ciosy 
mogą  się  wkrótce  i  na  Niemców  zwrócić.  Wypadki  następo- 
wały po  sobie  szybko,  a  skutki  ich  okazały  się  wcale  inne,  niż 
się  Arnulf  spodziewał.  Śmierć  Świętopełka  I,  wojna  domowa 
w  JNIorawii,  odpadnięcie  od  związku  morawskiego  Czechów,  wre- 
szcie przewaga  duchowieństwa  łacińsko- niemieckiego  w  państwie 
Morawskiem  tak  daleko  posunęły  rozstrój  wewnętrzny  Morawii, 
że  pod  koniec  IX  w.  osłabione  państwo  Morawskie  niczem  nie 
groziło  Niemcom,  którzy  mogli  obejść  się  wcale  bez  pomocy  mad- 
jarskiej.  Raz  jednak  wpuściwszy  Madjarów  do  Pannonii,  nie 
było  już  możności  pozbyć  się  ich.  Madjary  twardo  jak  kamień 
osiedli  na  samej  granicy  marki  Wschodniej,  a  po  bitwie  Czer- 
wcowej r.  907  posunęli  swe  panowanie  aż  do  granic  Bawaryi, 
wznawiając  tym  sposobem  dawne  granice  Awarów, 

*")  Genealogia  książąt  madjarskich  bardzo  niepewna.  Najlepiej  obeznany  ze 
sprawami  Madjarów  Konstanty  Purpurorodny,  pisząc  w  r.  949 — 950  dc  Admini- 
strando  imperii,  powiada,  że  wtedy  syn  Arpada  Sołtan  już  nie  żył,  panował  zaś  Fa- 
lias  syn  brata  Sołtanowego  Jutokasa  i  że  u  Sołtana  był  syn  żyjący  Toz,  czy  Tok- 
sun,  (de  Adminis,  cap.  40).  Ten  Toksun,  urodzony  około  r.  930,  był  później  pa- 
nującym lisięciem  i  miał  syna  Geize,  który  panował  od  r.  972 — 997. 

■*^)  Są  wzmianki,  że  około  r,  948  dwaj  książęta  madjarscy  przyjęli  chrzest 
w  Konstantynopolu,  Młodszy  syn  Toksuna,  brat  Geizy,  nosił  chrześciańskie  imię 
Michała. 

Tom  III.  14 


2IO       

Pisarze  X  w,  zaprzątnięci  całkiem  strasznymi  rozbojamj 
!Madjarów  w  Europie,  nie  zdawali  sobie  sprawy  o  wpływie  tych 
barbarzyńców  na  przyszłe  losy  Słowian  i  Niemców.  Cłirzest 
Madjirów,  potem  świetny  udział  państwa  Węgierslciego  w  spra- 
wacli  Europy,  zatarły  gorzkie  wspomnienia  o  rozbojach  madjar- 
skich  w  X  w.,  dochodzenie  zaś  wpływu  osiedlenia  Madjarów  nad 
Dunajem  na  losy  reszty  Europy,  —  nikogo  nie  obchodziło.  Dopiero 
teraz,  gdy  już  od  przybycia  Madjarów  nad  Dunaj  tysiąc  lat  upły- 
wa, historycy  słowiańscy  i  niemieccy,  rozważając  wypadki  dziejo- 
we, z  goryczą  o  fatalnem  przybyciu  Madjarów  do  środka  Euro- 
py przemawiać  zaczęli. 

Szafarzyk  jeden  z  pierwszych  wyrzekł,  że  uderzenie  Madja- 
rów na  Morawiję  ..ugodziło  w  samo  serdce  Słowiańszczyznę."*^) 
Współczesny  mu,  sławny  historyograf  czeski  Franciszek  Palacki, 
ubolewając  nad  fatalnem  przybyciem  Madjarów  nad  Dunaj,  mnie- 
mał, że  nigdy  los  nie  ugodził  srożej  w  Słowiańszczyznę,  jak  w  końcu 
IX  w.,  gdy  w  środku  licznych,  chociaż  i  niepołączonych  plemion 
słowiańskich,  rękami  Rościsława  i  Świętopełka  posiane  ziarno  obie- 
cywało wydać  pyszny  plon  oświaty  chrześciańskiej  i  narodowej,  rę- 
kojmią czego  służyły  przyjazne  stosunki,  łączące  Słowian  z  Rzy- 
mem i  Carogrodem.  Z  czasem  do  tego  ziarna  przyłączyłyby  się, 
z  wewnętrznych  pobudek,  inne  plemiona  słowiańskie,  otrzymałyby 
od  niego  razem  z  chrześciaństwem,  jeżeli  nie  nowy  ustrój  polityczny, 
to  przynajmniej  oświatę  nową  —  europejską,  narodową,  uzdolnienie 
do  życia  przemysłowego,  jedność  języka,  pisma  i  literatury.  I  jak 
na  Zachodzie,  pod  wpływem  Rzymu,  powstało  państwo  Franków^ 
tak  na  Wschodzie  nie  bez  wpływu  Byzantu,  powstałoby  wielkie 
państwo  słowiańskie,  a  Europa  wschodnia,  przed  tysiącem  laty^ 
przyjęłaby  ustrój  wcale  inny  od  tego,  jaki  się  stał.  Lecz  Mad- 
jarowie,  wtargnąwszy  do  samego  serdca  rodzącego  się  organi- 
zmu, zabili  serdce  i  nazawsze  podobne  nadzieje  zniszczyli.  Członki 
ogromnego    organizmu,    nie    zdążywszy    zróść    się,    rozpadły    się 


^')     „Raz   ten    uhodil  do  srdcc  Slovanstva."     Staroż.  Slowiańs.  §  41.  s.    485. 


w  skutek  zakrzewienia  się  pomiędzy  nimi  obcego  żywiołu  .  .  /^) 
Rozwijając  dalej  ideę  Palackiego,  Hilferding  twierdził,  że  na  ró- 
wninach po  nad  środkowym  Dunajem,  gdzie  osady  bółgaro- sło- 
wiańskie i  serbo-  cliorwackie  stykały  się  z  osadami  Słowian  za- 
karpackich,  mogło  zajść  połączenie  północno  -  zachodniej  grupy 
słowiańskiej,  która  wtedy  zajmywała  przestrzeń  od  Łaby  do 
Wisły  i  dalej  do  Litwy,  z  grupą  Słowian  południowo-  zacho- 
dnich, która  się  opierała  o  morza  Czarne  i  Adryatyckie.  W  tej 
połowie  Słowiańszczyzny  zachodniej,  która  się  od  Danii  do  Gre- 
cyi  szerzy,  mogło  rozwinąć  się  to  samo,  co  później  rozwinęło  się 
w  połowie  wschodniej,  mianowicie  na  Rusi:  jedność  narodowa, 
mocna  organizacyja  społeczna  i  państwowa.  Osiedlenie  się  nad 
środkowym  Dunajem,  zupełnie  obcego  Słowianom  plemienia  ma- 
djarskiego,  rozdarło  Słowiańszczyznę  zachodnią  na  dwie  części: 
północną  i  południową,  nie  zostawiwszy  między  niemi  żadnego 
punktu  styczności.  Skutki  tego  były  okropne  dla  całej  połowy 
Słowiańszczyzny,  tudzież  dla  Europy  środkowej  od  Łaby  do  Nie- 
mna i  od  morza  Czarnego  do  Adryatyckiego.^**;  Takie  i  tym 
podobne  zdania,  chociaż  w  różnych  nieco  formach,  powtarzali 
i  dotąd  powtarzają  inni  dziejopisowie,  zwalając  całą  biedę  na: 
Madjarów  za  to,  że  zniszczywszy  państwo  Morawskie,  rozdarli 
Słowiańszczyznę  na  dwoje  i  tern  przeszkodzili  Słowianom  do  po- 
łączenia się  w  ogromne  państwo.^') 


*®)     Palacki.     Dejiny  narodu  ceskeho.     T,  I  wyd.   1848  str.    225 — 6- 
60j     Hilferding.   Benrpia  11  CjiaBane,  w  Sobranii  soczinenij.     T.  II  s.  113  do 
124,  tudzież:   Bopb6a  CiaBam.  cł  HtMuaMii    s.   80,   weszła  jako   dodatek   do    Hi- 
storyi  Słowian  bałtyckich,  w  Sobranii  soczinenij  tom  IV. 

51)  Krek.  w  Einłeitung  in  die  Slavische  Literaturgescliiclite  r.  1887  s.  342 
344,  podzielając  zupełnie  zdanie  Palackiego  i  przecząc  poglądom  Grota  na  skutki 
osiedlenia  się  Madjarów  nad  Dunajem,  powiada,  że  refleksyje  Grota  nie  sa  w  sta- 
nie zbić  zdania  Palackiego.  Krek  powołuje  się  na  zdanie  Wendta  (Die  Germani- 
sirung  der  Liinder  oestlich  der  Elbę  r.  1884),  który  powiada,  że  wdarcie  się  Mad- 
jarów pomiędzy  Słowian,  stało  się  korzystnem  dla  Niemców,  ponieważ  połączenie 
wszystkich  Słowian  w  jedno  państwo,  w  skutek  geograficznego  rozdarcia  ich,  niemo- 
żebnem  będzie  tak  długo,  jak  długo  naród  madjarski  ekzystować  będzie."  Dalej, 
powoływanie  się  Kreks  na  annały  fuldeńskie  r.  894  o  barbarzyństwie  Madjarów,  tu- 
dzież na   pisarza  arabskiego    z  X    w,    Ibn-Dasta    o    chwytaniu    i    sprzedawaniu   Sło- 

14* 


212        

Wszakże  w  drugiej  polowie  bieżącego  wieku  zjawiły  s\e 
mne,  więcej  objektywne  poglądy  na  kwestyję,  o  której  mowa/'-) 
Pisarze,  niezadowalając  sie  poznaniem  szkody  przez  Madjarów 
w\-rządzonej  Słowianom,  usiłują  zbadać  skutki  osiedlenia  Madja- 
rów nad  Dunajem,  nietylko  bezwglednie  w  stosunku  do  Słowian, 
lecz  i  uwzględniając  zachowanie  się  Niemców  podczas  upadku 
Morawii,  tudzież  następstwa  dla  Niemców  progromu  icłi  przez 
IMadjarów  w  r.  907.  Pisarze  tej  kategoryi  nie  odrzucają  tego, 
że  Madjary,  wparłszy  się  klinem  w  sam  środek  Słowiańszczyzny, 
rozdarli  ją  na  dwoje  i  uniemożebnili  zlewanie  się  plemion  sło- 
wiańskicli  w  jedno  państwo,  przez  co  zadali  straszny  cios  naro- 
dowości słowiańskiej,  lecz  nie  spuszczają  z  uwagi  i  tego,    że  Ma- 


wian  przez  Madjarów  wtedy,  gdy  ostatni  koczowali  jeszcze  na  stepach  czarnomor- 
skich, nie  możemy  za  stosowne"  uważać,  albowiem  tu  nie  o  przymioty  duchowne 
i  moralne  Madjarów  chodzi,  ale  o  to:  jakie  znaczenie  ma  osiedlenie  się  Madjarów 
nad  Dunajem  nie  tylko  dla  Słowian,  lecz  równie  dla  ^Niemców  i  innych  ludów  E\i- 
ropy  środkowej.     Na  to  Krek  nie  daje  odpowiedzi. 

Z  nowszych  pisarzy  polskich,  możemy  wskazać  na  iSI.  Bobrzy ńslciego,  według 
którego  „dzikie  hordy  węgierskie  i-zuciły  się  na  Słowian,  zniszczyły  z  pomocą  za- 
wsze do  tego  dzieła  gotowych  Niemców,  państwo  Wielko -Morawskie,  wyrwały  świeżo 
zaszczepione  chrześciaństwo  i  cywilizacyę,  a  osiedliwszy  się  nad  środkowym  Dunajem, 
w  Pannonii,  rozdarły  słowiańszczyznę  na  zachodnią  i  południową,  przecięły  zba- 
wienne związki  Słowian  morawskich  i  czeskich  z  Carogrodem  i  oddały  ludy  le  wyłą- 
cznie wpływowi  Niemców."  Dzieje  Polski,  wyd.  drugie  r,  1880.  T.  I  s.  75.  Do 
tego  zniewolony  jestem  dodać:  chrześciaństwa  Madjary  zupełnie  nie  ruszali,  a  tern 
bardziej  nie  wyrywali,  cywilizacyi  słowiańskiej  nie  zniszyli,  bo  jej  nawet  nie  poj- 
mywali,  a  jeżeli  zniszczyli  kulturę  niemiecką,  to  tern  tylko  obronili  Słowian  od  ry- 
chłego wynarodowienia.  —  Względniej  nieco  skutki  osiedlenia  Madjarów  w  Panno- 
nii przedstawił  J.  Bartoszewicz,  ale  i  on,  idąc  w  ślad  za  Palackim,  widzi  tylko  wiel- 
kie nieszczęścia  dla  Słowian,  nie  biorąc  na  uwagę  tego,  co  Niemcy  stracili.  Histo- 
rya  Pierwotna  Polski.     T.  I  s,  261 — 264. 

•''-}  Już  w  r.  1860  historylc  morawski  Dudik,  w  Mahrens  Geschichte  tom  I 
s.  244 — 5,  zwrócił  uwagę  na  to,  że  zwyczajne  objaśnienie  upadku  Morawii  niezgodą 
w  rodzinie  książęcej  i  najazdem  Madjarów,  nie  wyczerpuje  kwestyi.  Mniema  on,  że 
najazd  Madjarów  był  skutkiem  wcześniejszego  osłabienia  i  rozstroju  państwa  Moraw- 
siiiego  przez  chytrą  politykę  niemiecką.  —  Wcześniej  jeszcze,  bo  w  r.  1858  Ełagin, 
zajrzawszy  głębiej  w  dzieje  upadku  Morawii,  przyszedł  do  przekonania,  że  już  przed 
najazdem  ^Madjarów,  Morawija  przez  Wichłnga  zabitą  została,  że  przypisywać  wypa- 
dek ten  jedynie  Madiarom  jest  niedorzecznością  i  sprzeciwia  się  faktom  historycznym. 
Według  niego  Morawianie  godzili  się  z  Madjarami  dla  odporu  gorszego  wroga,  — 
Niemców.     PvccKaa  Eect.ia.     1858.     Cześć  I. 


—      213      — 

djary  stworzyli  Słowianom  mocną  przeciw.  Niemcom  oporę. ^^') 
Podnosząc  kurtynę  sceny,  na  której  rozegrał  się  straszny  dramat 
upadku  Morawii,  w  r.  906,  pisarze  pojąć  nie  mogą,  kto  mianowi- 
cie w  samo  serdce  ISIorawiję  uderzył:  Madjary,  czy  Niemcy? 
Który  z  tych  narodów  więcej  zła  przyczj^nił  Słowianom  i  nie- 
bezpieczniejszym był  w  przyszłości?  —  Wreszcie  pisarze  podno- 
szą kwestyję:  czy  w  stanie  byli  IMorawijanie  własnemi  siłami  ode- 
przeć Niemców,  którzy  usilnie,  w  ciągu  stu  lat,  dobijali  się  i  do- 
bijać się  nieprzestawali  ujarzmienia  Morawii.-^^)  —  Pytania  te  wiel- 
kiej wagi  postaramy  się  objaśnić  stosownie  do  tego,  jak  się  nam 
przedstawiają  według  faktów  historycznych. 

Wspominaliśmy  niejednokrotnie,  że  w  IX  w.  Niemcy,  nie 
gardząc  żadnymi  środkami,  dobijali  się  opanowania  porzecza  środ- 
kowego Dunaju,  zasiewali  intrygi,  prowadzili  zacięte  wojny,  łu- 
pieżyli  i  niszczyli  kraje  słowiańskie,  a  nakoniec  wezwali  do  po- 
mocy Madjarów  i  podnieśli  w  Morawii  wojnę  domową.  Walka 
długa  wyczerpywała  siły,  a  intrygi  wyziębiały  ducha  narodowego. 
Rozprzężenie  rzeszy  morawskiej,  w  skutek  oderwania  się  Czechów 
i  zdrady  księcia  pannońskiego  Braczyslawa,  ułatwiało  Niemcom 
opanowanie  w  końcu  IX  w.  Pannonii.  Morawija  ścieśniona  z  je- 
dnej strony  przez  Niemców,  z  drugiej  przez  Czechów,  którzy  ra- 
zem z  Niemcami  łupieży  li  ją  (r.  897 — 900),    a  przytem  wewnątrz 


63)  Profesor  petersburgski  p.  W.  Łamańskl  powiada:  „prawda,  że  w  X  — XI 
w.  osiedlenie  się  Węgrów,  czyli  Madjarów  na  równinie  Ciso-dunajskiej  i  utworze- 
nie, na  gruzach  państwa  Morawskiego  Świętopełka,  państwa  Węgro- słowiańskiego 
Arpada,  na  długi  czas  wparły  Iclin  obcego  szczepu  w  ciało  słowiańslcie,  a  jednalc 
niewątpliwie  wytworzyły  Słowianom  mocną  przeciw  Germanii  oporę."  OóTj  iiCTopil- 
MecKOM-L  iisyneHiii  rpeKO-CianancKaro  Jiipa.   1871.  t.  17. 

^^)  Rozważając  domniemanie  Palackjego,  że  gdyby  nie  najście  Madjarów, 
Słowianie  mogliby  się  zlać  w  państwo  (wyżej  przypisek  49),  węgiersld  profesor  Pa- 
weł Hunfałvy,  przypominając  podstępne  zamachy  Icsięży  niemieckich  przeciw  Słowia- 
nom, powiada  „und  es  bekannt  ist  mit  wełch'  andauernden  Erfolge  die  Deutschen 
die  Slawen  an  der  Elbę  und  an  der  Ostsee  ausrotteten,  so  last  sich  billig  anneh- 
men,  das  ohne  die  Hierherkunft  der  Magyaren,  wełche  fiir  ein  halbes  Jahrhundert 
die  Aufmerksamkeit  der  Deutschen  nach  einer  anderen  Richtung  lenkten,  vielleicht 
auch  die  Czechen  gleich  ihrer  anderen  sławischen  Briider  untergegangen  waren  und 
Palacky  ware  auch  liein  Geschichtschreiber  der  Czechen  CTeworden."  Ethnographie 
s.  299—300. 


—      214      — 

przez  stronnictwa  religijne  rozdzierana,  jakże  długo  bronić  mo- 
gła swej  niepodległości?  Oczywiście  Niemcom,  dla  dopięcia  ich 
zamiarów,  wypadało  .przedłużać  dawniejszą  politykę,  różnić  po- 
między sobą  ludy  słowiańskie,  aby  się  wzajemnie  niszczyły 
i  nie  miały  siły  do  stawienia  oporu  zamachom  cesarskim,  a  tym- 
czasem pod  opieką  kościoła  łacińsko -niemieckiego,  posuwać 
kolonistów  i  przemysłowców  w  celu  ekonomicznego  opanowa- 
nia kraju.  Jakoż,  w  rzeczywistości  widzimy,  że  w  początku 
X  w.  dobra  niemieckich  magnatów  duchownych  i  świeckich,  tu- 
dzież posiadłości  kolonistów  posuwały  się  od  Zachodu  na  Wschód 
aż  do  r,  Raby  i  dokoła  jeziora  Błatna."^^)  Wyższość  kultury  za- 
chodniej zapewniała  Frankom  i  Niemcom  ekonomiczne  powodze- 
nie, a  Słowianom  groziła  zubożeniem,  zależnością  ekonomiczną, 
wreszcie  niewolą  osobistą.  Cóż  przeciw  temu  mogli  postawić 
Słowianie?  Dzieje  nas  uczą,  iż  rozprawy  orężem  z  Niemcami  wy- 
padały niejednokrotnie  na  korzyść  Słowian,  ale  przeciw  przemy- 
słowcom i  kolonistom  niemieckim,  wytrwałym,  przebiegłym  i  ego- 
istycznym, dobroduszna  i  niezaradna  natura  słowiańska  zawsze 
prowadziła  do  strat  ekonomicznych,  w  skutek  których  Słowianie 
wyzuwali  się  z  posiadłości  dziedzicznych  na  korzyść  Niemców. 
O  ileż  walka  ekonomiczna  trudniejszą  była  Słowianom  wtedy 
gdy  zostawali  pod  władzą  niemiecką,  o  tem  zdaje  się  i  mówić 
nie  ma  potrzeby.  Kilkowiekowa  walka  Słowian  z  Niemcami  na 
polu  ekonomicznem  daje  liczne  przykłady  najpodstępniejszych 
środków  przeciw  ziemianom  słowiańskim  używanych,  aby  ich  wy- 


^^)  Koloniści  posuwali  się  najwięcej  po  południowym  brzegu  Dunaju  ku 
wschodowi,  aż  do  ujścia  r.  Raby,  ztąd  w  górę  po  Rabie  i  Sali  aż  do  ich  wierzcho- 
win i  w  koto  jeziora  Blatna.  Panowie  niemieccy  w  dobrach  swych  posiadali  pod- 
danych (servi),  zakładali  folwarki,  mierzyli  pola  na  łany,  urządzali  gospodarstwo  na 
sposób  bawarski.  Księża  niemieccy  siedlili  przy  kościołach  kolonistów  swego  rodu. 
Napływający  z  Bawaryi  rzemieślnicy  siedlili  się  po  miastach.  W  dokumentach  IX 
i  X  w.  wzmiankują  się  liczne  osady  z  nazwami  niemieckiemi.  Wylicza  je  Kaemell. 
Die  Anfange  das  deutschen  Lebens  in  Oesterreich,  269 — 296.  Zauważyć  jadnak 
wypada,  iż  pod  rubryką  nazw  niemieckich  i  kelto -romańskich  Kaemell  zamieszcza 
mnóstwo  nazw  słowiańskich,  zapewne  przez  nieznajomość  mowy  słowiańskiej.  Wresz- 
cie porów.  s.  73,  przyp.  2, 


—     215     — 

rugować  z  posiadłości,  aż  do  wygnania  z  domów  własnych  dla 
osiedlenia  kolonistów/^*')  Biorąc  na  uwagę  wszystko,  co  wyżej 
powiedziano,  tudzież  natarczywość  ducłiowieństwa  niemieckiego 
w  rozszerzaniu  władzy  swej  na  Pannoniję  i  Morawije,'^-)  niemoc 
Słowiańszczyzny  zachodniej  w  X  w.  i  wzrost  potęgi  niemieckiej 
za  panowania  cesarzów  z  dynastyi  saskiej  (r.  919—1002),  nie  wąt- 
pimy, że  jeśliby  Opatrzność  nie  zesłała  szarańczy  madjarskiej  ze 
Wschodu,  cala  Pannonija,  Morawija,  a  zapewno  i  Czechy  po- 
kryte by  zostały  gąsienicą  niemiecką  z  Zachodu. 

Dla  ocalenia  Słowiańszczyzny  od  naporu  niemieckiego  wX 
w.  potrzebna  była  Słowianom  albo  genialna  osobistość  wodza,  jaka 
się  zjawiła  w  postaci  Balesława  Chrobrego  w  XI  w.,  albo  dzika  nie- 
pohamowana siła  jaka  się  znalazła  w  szalonej  hordzie  madjarskiej. 
Nim  jednak  Słowianie  doczekaliby  się  Bolesława  Chrobrego,  Niemcy, 
w  ciągu  stu  łat,  dość  mieli  czasu  do  przeprowadzenia  swych  zamia- 
rów ujarzm.ienia  Słowiańszczyzny,  mianowicie  za  czasów  Henryka 
Ptasznika  i  Ottona  I,  jeśliby  na  powściągnienie  zamachów  niemie- 
ckich nie  zjawili  się  Madjary.  Jeżeli  tego  nie  poj mywano  dawniej, 
to  obecnie  sami  Niemcy,  lepiej  od  Słowian  pojmują  gorzkie  dla  nich 
skutki  wmieszania  się  Madjarów  w  sprawy  ludów  naddunajskich 
w  końcu  IX  w.  Nowsi  uczeni  niemieccy,  rozw^ażając  skutki  osie- 
dlenia się  Madjarów  nad  Dunajem  i  ubolewając  nad  zniszczeniem 
przez  nich  kultury  niemieckiej,  przychodzą  do  przekonania,  że  to 
było  bardziej  dla  kultury  w  ogóle  dotkliwe,  aniżeli  rozdarcie  Słowian 


B6)  W  drugiej  polowie  XII  i  w  XIII  w.  Niemcy  osiedlali  kolonistów  w  Serb- 
sku  pomiędzy  Solawą  a  Łabą,  tudzież  na  ziemiach  Obodrytów  i  Lutyków  zwyczaj- 
nie  w  ten  sposób,  że  osady  dziedziczne  Słowian  zabierali  koloniści,  a  wyrugowani 
z  nich  Słowianie  budowali  sobie  nowo  osady.  Ztąd  powstały  wsie:  Wielkie  i  Małe, 
Stare  i  Nowe,  Niemieckie  i  Słowiańskie.  Często  spychano  Słowian  na  mpczary 
i  pustkowia,  gdzie  nędzny  żywot  prowadząc  w  chatkach  rybackich,  chyżach,  wymie- 
rali.    O  tern  szczegóły  podane  będą  w  t.  IV  niniejszej   pracy. 

B7)  W  liście  arcybiskupa  salcburgskiego  z  jego  sufruganami  do  papieża  Jana 
IX  w  r.  900  duchowieństwo  nieraiemieckie,  skarżąc  się  na  oderwanie  Pannonii  i  Mo- 
rawii  od  arcybiskupstwa  salcburgskiego  powiada,  że  przez  to  dopuszczona  została 
w  kościele  schyzma,  że  Niemcy  na  mocy  prawa  wojennego,  powinni  mieć  Słowian 
swymi  poddanymi  i  że  Słowianie  czy  chcą,  czy  nie  chcą,  w  każdym  razie  państwu 
Niemieckiemu  podlegać  muszą.     Porów,  wyżej  s.  152. 


2l6       — 

na  dwoje,  jak  historyk  czeski  (Palacki)  utrzymuje. ^^^)  Dobitniej 
i  z  niezaprzeczona  gruntownościa  objaśnia  te  sprawę  nowszy  pi- 
sarz austryacki,  w  te  słowa:  „Niepodobno  znaleźć  w  dziejach 
starożytnych  Niemiec  innego  wypadku,  któryby  mógł  ze  swych 
okropnych  skutków  porównać  się  z  bitwa  Czerwcową  r.  907. 
Pierwszorzędne  stanowisko,  jakie  Bawary  zajmywali  w  państwie 
"Wschodnio  -,Frankskiem,  na  zawsze  znikło.  Wszystko,  co  w  ciągu 
stu  lat  dla  ojczyzny  niemieckiej  zdobyły  miecz  i  pług  bawarskiego 
plemienia  stracone  zostało,  jak  równie  marka  Wschodnia  i  Panno- 
nija.  Panowanie  niemieckie  odrzucone  aż  do  r.  Aniży  (Ennz), 
Karyntyja  w  ciągłej  trwodze,  nawet  właściwa  ojczyzna  Niemców 
wystawiona  na  łup  hord  barbarzyńskich.  Stosunki  polityczne 
i  kościelne  z  kulturą  niemiecką,  zaszczepione  na  wschód  od  r. 
Aniży,  zerwane,  a  sama  kultura  zniszczona  i  na  zupełną  zagładę 
jej  skazaną  została.  Straty  te  już  nigdy  więcej  nie  były  powe- 
towane. Mała  tylko  część  ziem  straconych  powróconą  została 
w  X  i  XI  w.,  lecz  nigdy,  od  czasu  zjawienia  się  państwa  Wę- 
gierskiego, nie  udało  się  powrócić  Pannonii  do  rąk  władzy  i  na- 
rodowości niemieckiej.  Małemi  tylko  kolonijami,  w  późniejszym 
czasie,  Niemcy  zdążyli  w  te  strony.  Jeżeliby  nie  wmieszanie  się 
Węgrów  i  nie  bitwa  r.  907,  to  według  wszelkiego  prawdopodo- 
bieństwa i  rachunku  ludzkiego,  granica  czysto  niemieckiej  terry- 
toryi  byłoby  teraz  nie  nad  górną  Rabą,  ale  nad  dolną  Sawą."'^'^) 
Pogląd  ten  podzielają  inni  pisarze, '^^)  a  według  naszego  przeko- 
nania jest  on  nader  umiarkowany,  bo  jeżeliby  Niemcy  opanowali 
w  początku  X  w.  Pannoniję  i  Mora  wiję,  to  oczywiście  rozpiera- 
liby się  na  północ  i  południe,  a  w  takim  razie  ani  Czechowie, 
ani  Chorwaci  nie  obroniliby  się  od  nich. 


»8)     Roesler.     Romanische  Studien.     1871  s.   170. 

s»)     Kaemell.     Die  Anfange  deutschen  Lebens  in  Oesterreich.  301 — 2. 

♦*o)     Grot.  MopaBiJi.  415 — 423. 

Uwaga.  Czytelnik  raczy  mieć  na  uwadze,  że  wszystko  co  wyżej  powiedziano 
o  stosunku  Madjarów  do  Słowian  i  na  odwrót,  tyczy  się  wypadków  X  w.,  kiedy, 
jeszcze  niewiadomo  było,  jakie  miedzy  tymi  narodami  mogą  być  zajścia  w  przyszłości 


217 


§  «• 

Państwo   Czeskie. 

I.     Stan  Czech    po   upadku   Wielkiej    Morawii.     Polityka     książąt,    zabu- 
rzenia. 

Do  najważniejszych  następstw  przewagi  Madjarów  nad  Niem- 
cami w  r.  907  i  w  następne  lata,  bezwątpienia  odnieść  należy 
wzrost  państwa  Czeskiego.  —  Po  wygasłych  Moimirowicach  spu- 
ściznę biorą  Przemysłowcy  czescy.  Centr  oświaty  chrześciańskiej 
z  Welegradu  przenosi  się  do  Pragi.  Zamiast  upadłej  monarchii 
Morawskiej  powstaje  nowa  monarchia  Czeska,  książęta  której 
zajmują  pierwsze  miejsce  w  Słowiańszczyznie  północno-zachodniej. 
Odtąd  oni  biorą  na  się  przewodnictwo  cywilizacyi  słowiańskiej 
w  ciągu  całego  X  w.,  aż  nim  się  zjawi  trzecia  monarchia  sło- 
wiańska —  Piastów  w  Polsce. 

Ażeby  stanąć  w  szeregu  ówczesnych  państw  Europy  środ- 
kowej, książętom  czeskim  wypadało  utwierdzić  w  swym  kraju 
chrześciaństwo  i  podnieść  znaczenie  władzy  książąt  z  rodu  Prze- 
mysłowców, wyżej  nad  dynastów  plemion  czeskich.  Niełatwa  to 
sprawa.  Drobni  dynaści  w  ciągu  IX  w.  starali  się  o  powiększe- 
nie udziałów  swych  przez  związki  familijne,  albo  drogą  pod- 
bojów. Jedni  dynaści  padali,  inni  wywyższali  się.^)  Szczęście 
najbardziej  sprzyjało  Przemysłowcom  prażskim,  którzy  panując 
nad  licznem  i  bitnem  plemieniem  Czechów,  wcześniej  od  innych 
książąt  wzmocnili  swą  władzę  i  taką  potęgą  słynęh,  że  już  w  IX 
wygórowali  nad  innych,  jakby  wielcy  książęta  całej  ziemi  czeskiej, 
którym,  w  sprawach  dotyczących  całego  kraju,  dynaści  plemienni 
ulegać  winni  byli.  Wszakże  dynaści  nie  myśleli  zrzekać  się  do- 
browolnie władzy  swej  na  korzyść  Przemysłowców.  Ztąd  za- 
targi i  boje,  ztąd  udawanie  się  niektórych  możnowładzców  o  po- 
moc do  Niemców  i  mieszanie  się  ostatnich  w  sprawy  wewnętrzne 


1)     Porów,  dzielą  tego  t.  II  s.  386—7. 


—       2l8       — 

Czechów,")  ztąd  niemoc  książąt  prażskich  w  drugiej  połowie 
IX  w.,  kiedy  w  sąsiedniej  Morawii  dzielny  ród  Moimirowiczów 
świetnem  powodzeniem  oręża  i  rozumną  polityką  w  sprawach 
wiary  narodowej,  podniósł  władze  książęcą  na  stopień  władzy 
monarchicznej  i  z  jej  to  pomocą  gromadził  siły  narodowe  do 
obrony  niepodległości  kraju,  —  Przypatrzmy  się  postępywaniu 
książąt  czeskich. 

Chrzest  księcia  Borzywoja  i  żony  jego  Ludmiły  przez  ś.  Me- 
todego (około  r.  880),  łączył  Czechy  z  Morawami  moralnie, 
a  przewaga  oręża  Świętopełka  w  bojach  z  Niemcami,  dawała  mu 
naczelne  zwierzchnictwo  w  związku  morawskim,  do  którego  i  Cze- 
chy należały.  Ale  po  śmierci  Świętopełka  (r.  894),  synowie  Bo- 
rzywoja Spitygniew  i  "Wratysław,  nie  chcąc  uznawać  zwierzchni- 
ctwa Moimira  II,  dobrowolnie  poddali  się  cesarzowi  Arnulfowi 
w  Regensburgu  (895),**)  Nieszczęśliwy  ten  postępek  wplątał  ksią- 
żąt czeskich  w  sidła  polityki  niemieckiej  i  wywarł  w  przyszłości 
najgorszy  wpływ  na  rozwój  państwa  Czeskiego, 

Raz  stanąwszy  po  stronie  Niemców,  Spitygniew  i  Wratysław 
trzymah  się  ich  polityki,  wspólnie  z  nimi  łupieży  li  Morawy  (r. 
897  —  900)  i  uskarżali  się  jeszcze  na  jakieś  krzywdy  ze  strony  Mo- 
rawianów.  Bratobójcza  wojna  dwóch  sąsiednich  ludów  do  ta- 
kiego stopnia  zaślepiła  książąt  czeskich,  że  w  chwili  upadku  pań- 
stwa Morawskiego,  nietylko  nie  podali  mu  żadnej  pomocy,  lecz 
owszem  pozwolili  przez  swój  kraj  Madjarom  do  Głomaczów  prze- 
chodzić (r,  906).  Okoliczności  te,  a  także  milczenie  dziejów  o  ja- 
kim bądź  zatargu  Czechów  z  Madjarami,  budzą  przekonanie,  że 
podczas  upadku  państwa  Morawskiego,  książęta  czescy  w  przy- 
jaznych stosunkach  z  Madjarami  zostawali. 

Brak  źródeł  dziejowych  skrywa  przed  nami  uczestnictwo 
książąt  czeskich  w  rozszarpaniu  państwa   Morawskiego,    ale  ów- 


-)  Przypomnijmy  Witorada  pana  na  Witoraziu,  który  wywołał  w  r.  857 
wmieszanie  sie  Niemców  w  sprawy  czeskie.  Wyżej.  T.  II.  s,  386  i  w  bieżącym 
tomie  s,  66, 

»)     Wyżej  s.   144, 


219      — 

czesne  okoliczności,  oraz  podania  madjarskie  wskazują,  że  korzy- 
stając ze  zgody  z  Madjarami,  Czechowie  opanowali  właściwe  zie- 
mie morawskie  nad  rzekami  Dyja  i  Morawą,*)  część  SIązka, 
a  może  i  górzystą  część  Słowaczyzny.^)  W  każdym  razie  z  upadku 
Morawii  Czechowie  skorzystali  niemało.  Wcielając  do  Czech 
terrytoryję  morawską,  pozbawioną  książąt  własnych,  książęta 
czescy  władali  nią  bez  wszelkich  ograniczeń,  a  rozporządzając 
się  na  prawach  zdobywców,  mogli  ciągnąć  z  niej  środki  do  po- 
mnożenia potęgi  swej. 

Tymczasem  walna  porażka  Niemców  przez  Madjarów  w  ro- 
ku 907  i  wnet  potem  szalone  najazdy  madjarskie  na  Germaniję 
podawały  Czechom  możność  używania  zupełnej  niepodległości, 
nie  zważając  na  zobowiązania  się  książąt  ich  w  r.  895.  A  gdy  po 
śmierci  ostatniego  z  Karlowingów,  Ludwika  Dziecięcia  (r.  911) 
na  tron  niemiecki  wstąpił  Konrad  I  (911  — 919),  książęta  czescy' 
mogli  uważać  się  za  moralnie  uwolnionych  od  zobowiązań  wy- 
gasłej dynastyi  złożonych.  Jak  postępywał  w  tej  sprawie  książę 
Spitygniew  wiadomości  nie  posiadamy,*')  ale  następca  jego  Wra- 


*)  Zulta  (Soltan)  ...  ex  parte  vero  Boemiorum  fixit  metas  usque  ad  fluvium 
Moroua,  sub  tali  conditione,  ut  dux  eorum  annualim  tributa  persolveret  duci  Hunga- 
liae  et  eodem  modo  ex  parte  Polonorum  usque  ad  moDtera  Tatur.  Anonym,  nota- 
rius  Beli  cap.  57.  Pisząc  w  XIII  w,  o  sprawach  X.  w.  notaryusz  Beli  zakreślił 
granice  Węgier  do  Tatrów  i  ujścia  r.  Morawy,  jak  było  rzeczywiście  w  XIII  w, 
ale  jeśli  przechwalał  się,  że  trybut  Węgrom  nietylko  Czesi,  lecz  i  Polacy  płacili, 
to  czyżby  zaniedbał  zdobycze  Madjarów  rozszerzyć  i  na  zachód  od  r.  Morawy, 
gdyby  choć  jakiekolwiek  tradycyje  to  przypominały? 

^)  W  połowie  X  w.  Słowiańszczyzna  była  w  ręku  książąt  czeskich.  Kiedyż 
ją  zdobyli?  Czy  po  bitwie  nad  Lechem  r.  955  i  zwycięzlwie  Czechów  nad  Węgrami 
na  granicy  czeskiej  w  tymże  roku,  czy  jeszcze  wcześniej  w  r.  907  ?  Odpowiedzi  w  dzie- 
jach nie  znajdujemy.  Podania  madjarskie  wzmianlcują  wprawdzie  o  zdobyciu  Nitry 
przez  wodzów  Arpada,  ale  czy  jazda  madjarska  mogła  opanować  górzystą  część  Sto- 
waczyzny?  —   Wątpliwe. 

®)  Data  śmierci  Spitygniewa  i  wstąpienia  na  tron  Wratysława  I  niepewna. 
Dawniej  oznaczano  ją  r,  912.  (Szafarzyk,  Star.  Słów.  §  39,  s.  453,  tudzież  Kriżek, 
Dejiny  Naród.  Slov.  s.  18).  Tomek,  mając  na  względzie,  że  według  legend,  syn 
Wratysława  Wacław-,  urodzony  wtedy,  gdy  już  Wratysław  panował,  liczył  podczas 
śmierci  ojca  lat  18,  obliczył,  że  Wratysław  (f  921)  począł  panować  w  r.  903.  Apo- 
logie  der  iiltesten  Geschichte  Bóhmens,    w  Abhandlungen    der   k.  bómischen  Gesell- 


ty  sław  T^  nie  składał  hołdu  królowi  niemieckiemu  i  o  swa  nie- 
podległość obawiać  sie  nie  miał  powodu,  albowiem  ówczesny 
rozstrój  Germanii,  coroczne  pożogi  i  mordy  po  całej  Germanii 
przez  Madjarów  szerzone,  wreszcie  rebelia  przeciw  królowi  potę- 
żnego księcia  bawarskiego  i  markgrafa  karyntyjskiego  Arnulfa, 
nie  dozwalały  królowi  Konradowi  I  niczego  przeciw  Wratysła- 
wowi  I  przedsiębrać.  Czechowie,  korzystając  ze  zgody  z  Madja- 
rami,  używali  zupełnej  niepodległości  i  wspólnie  z  Madjarami 
w  r.  915  Saksoniję  lupieżyli.')  Tak  ciągnęło  się  aż  do  wstąpie- 
nia na  tron  niemieclś:i  Henryka  I  Ptasznika  (919—936),  który, 
pogodziwszy  się  z  księciem  bawarskim  Arnuifem  i  uśmierzywszy 
wewnętrzne  w  Germanii  rozruchy,  czuł  się  w  stanie  bardziej 
energiczną  względem  Czechów  politykę  rozpocząć.  Nim  jednak 
Henryk  I  zebrał  się  z  silami,  książę  bawarski  Arnulf  napadł  na 
Czechy  w  r.  922,  Krótka  o  ten  wzmianka  kronikarska  nie  obja- 
śnia wcale  powodów  zajścia  pomiędzy  Arnuifem  a  Czecliami."^) 
Tylko  przez  konjektury  przychodzimy  do  wniosku,  że  być  może 
sprawy  pokrewnego  Arnulfowi  potężnego  rodu  Sławników,  lub 
niesforność  innych  dynastów,  albo  wreszcie  pretensyje  biskupa 
regensburgskiego  do  przyłączenia  Czech  pod  jego  zarząd,^)  po- 
dały Niemcom  powód  do  wmieszania  się  w  sprawy  wewnętrzne 
czeskie,  jak  się  niejednokrotnie  dawniej  zdarzało.  Skutków  tej 
wyprawy  nie  dostrzegamy.  Wratysław  I  aż  do  zgonu  niepodle- 
głość zachował,  co  zdaje  się  potwierdzają  podania  narodowe, 
które   wspominają    o    nim,    że    był    „wielkim    sławą"  ^^)  i   „niezli- 


schaft  der  Wissenschaften,  1865,  tom  XIII,  fiinfter  Folger,  s.  65.  Gdy  jednak  .śmierć 
Wratyslawa  zwyczajnie  oznaceają  rokiem  926,  wypada,  że  on  począł  panować  około 
r.  908?  jeśli  legendy  nie  mylą  się. 

')     Porów,  wyżej    cytatę  z  Adama  Bremeńskiego.    §  43,  przyp.  39  na  s.  207. 

^)  Auctarium  Garstense.  a.  922.  Arnoldus  dux  Bavariae  in  Boemiam  cum 
exercitu  proficiscitur.  (Pertz.  M.  G.  XI,  565).  Annales  Salisburgenses,  a.  922.  Ar- 
noldus dux  Bavariae  in  Boemiam  cum  exercitu  vadit.     Pertz.  M.  G.  XI,  771. 

'•>)     Takiego  zdania  jest  Tomek.    Apologie,   s.  65.     Niżej  przypisek  47. 
'0)     W  cyrylskim  Żywocie  ś.  Wacława,  zapisano:  „bje  że  knjaż  welik  i   Sła- 
woju   czesten   w  Czechach  żiwyj,  imenjem  "Worotislaw."    Fontes  rerum  boliemi- 
carum.    T.  I,  s.   125. 


221        

czoną  moc  wrogów  zwyciężył"  ^^),  Jest  jeszcze  domniemanie,  że 
zdobywszy  część  Śląska,  zapewno  po  r.  goy,  Wratysław  zbudo- 
wał na  wyspie  r.  Odry  gród,  który  od  jego  imienia  nazwę  Wra- 
tysław, teraz  Wrocław,  otrzymał.^-) 

Rządy  małoletniego  syna  Wratysławowego  Wacława,  pod 
opieką  matki  jego  Draliomiry,  otworzyły  możno władzcom  cze- 
skim szerokie  pole  do  intryg  i  zaburzeń.  Intryga  zwróciła  się 
najprzód  przeciw  wdowie  po  Borzywoju  Ludmile,  którą  posą- 
dzano o  zamiary  rozporządzania  sprawami  kraju.  Ludmiła  usu- 
nęła się  z  Pragi  do  Tetina,  lecz  to  ją  od  zamacliu  wrogów  nie 
obroniło.  Zbójcy,  pod  przewodnictwem  Tumana  i  Kowana,  napadł- 
szy na  zamek  tetiński,  staruszkę  Ludmiłę  zamordowali  15  Sier- 
pnia r.  92  7 J'^)  Podejrzy wano  wdowę  po  Wratysławie  I  Dralio- 
mirę,  jakoby  ona,  zostając  poganką,  nieprzyjaźnie  patrzała  na 
Ludmiłę,  opiekującą  się  wycliowaniem  w  duclm  chrześciańskim 
Wacława.  Lecz  jeśli  na  uwagę  weźmiemy,  że  jeden  z  łiersztów 
merderstwa  Tuman  z  całym  swym  rodem  ratował  się  ucieczką, 
a  Kowan  scłiwytany  z  całym  rodem  zginął, ^^)  tedy  musimy  przy- 
znać, że  w  tej  sprawie  całej  winy  na  jedną  Drahomirę  zwalać 
niepodobno.*)  Na  miejscu  dokonania  zbrodni,  Drałiomira  rozka- 
zała zbudować  kościół  Micłiała  Archanioła,  a  męczenniczkę  Lud- 
miłę naród  czeski  za  świętą  policzył. 


1')  Quodam  igitur  tempoie  Biaceslaus  ąuidam  regali  insigniter  potiens  po- 
testate  eam  (Pragam)  residens  principatus  sui  strenuissime  curam  gerebat...  pene 
innumerorum  hostium  triumphator.  Passio  S.  Yenceslai,  według  be- 
nedyktyna Wawrzyńca.     Fontes  rer.  boh.  I,  s.   170. 

12)     Kunik.    A.l6eKpii,  s.  89,  tudzież  Palacki.    Dejiny.   T.  I,  s.  254. 

1^)  W  cyrylskim  Żywocie  Ludmiły:  „tohda  nacza  mysliti  mati  Wjaczesława 
na  swjekrowŁ  swoju  Ludmiłu  zlo  i  wsjaczeski  iskasze  pogubili  ju."     Fontes,  I,   123. 

i*)  Według  Passio  S.  Ludmilae  Tuman  i  Kowan,  powróciwszy  do  Dralio- 
miry, opływali  w  bogactwa  i  poniewierali  równymi  sobie,  lecz  zazdrość  i  kłótnia 
pomiędzy  nimi  a  Drahomira,  doprowadziły  do  tego,  że  Drahomira  postanowiła 
sprzątnąć  ich.  AVtedy  jeden  z  rodem  swym  uciekł,  a  drugi  zginął.  Fontes  rer,  boh. 
I,   140—2. 

*)  Hynek  Krch  twierdzi,  że'  zabójstwo  Ludmiły  było  skutkiem  złości  mo- 
żnowtaiłzców  przeciw  Przemysłowcom.  Kriticke  uvahy.  II.  Na  obranu  kneżny  Dra- 
liomiry.   V  PferoYĆ.    1883.  s.   I,  49. 


Zamordowanie  Ludmiły  było  tylko  wstępem  do  dalszych  in- 
tryg, zaburzeń  i  morderstw  sprawionych  przez  możnowładzców, 
dobijających  sie  na  dworze  książęcym  znaczenia,  a  bezwątpienia 
i  korzyści  materyalnych.  Wichrzyciele  postarali  się  poróżnić  Dra- 
homirę  z  synem  jej  Wacławem,  a  gdy  się  to  im  poniekąd  udało, 
postanowili  poróżnić  jeszcze  Wacława  z  młodszym  bratem  jego 
Bolesławem,  który  miał  udział  w  krainie  Pszowjan  i  tam  gród 
Bolesław'  zbudował.  Intryga  udała  się.  Wacław  zmusił  Draho- 
mirę  ustąpić  do  Budecza,  lecz  wkrótce  spostrzegłszy  błąd  swój, 
powrócił  ją  ze  czcią  do  Pragi  i  odtąd  był  dla  niej  najczulszym 
synem.  ^•') 

W  tymże  czasie  jeden  z  dynastów  czeskich,  przodek  sła- 
wnego później  rodu  Sławników,  Radysław  Zlicki  ośmielił  się 
podnieść  przeciw  Wacławowi  otwarty  rokosz  i  w  okolicy  staro- 
żytnego grodu  Żytomirza  zgromadził  swych  wojowników.  Wa- 
cław, nie  chcąc  napróżno  krwi  niewinnych  ludzi  przelewać,  wy- 
zw^ał  Radysława  na  pojedynek.  Upokorzony  w  pojedynku  Ra- 
dysław pogodził  się  z  Wacławem  i  przy  swych  posiadłościach 
utrzymał  się.^^)  Zkądże  taka  powolność,  by  nie  wyrzec  niedo- 
łężność  Wacława?  Zrozumimy  to  zajrzawszy  głębiej  w  sprawy 
ówczesne.  I  tak.  W  r.  928  król  Henryk  Ptasznik,  ujarzmiając 
Serbów  nadłabskich  i  Stodoranów,  tudzież  czując  się  obrażonym 
przez  Czechów,  prawdopodobnie  za  okazanie  Drahomirą  pomocy 
swym  ziomkom  Stodoranom,  wpadł  niespodziewanie  do  Czech 
i  do  Pragi  dążył.  W  pomoc  mu  pospieszył  książę  bawarski 
Arnulf  i  obaj  wspólnie  obiegli  Pragę.  Wacław,  nie  widząc  mo- 
żności stawienia  oporu  przemagającym  siłom  wrogów,  zmuszony 
został  upokorzyć  się,  zobowiązując  się  do  płacenia  corocznie  try- 
butu królowi    niemieckiemu  500  marek  i  120  wołów, ^")    co,    jak 


*^)  Panowie  czescy  mówili  Wacławowi:  „choczet  tja  ubiti  z  bratoma;  tja  bo- 
preżdje  ubiła  jestb  i  babu  twoju  Ludmiłu.  I  otogna  matjer  swoju  w  Budec . . ." 
Żywot  ś.  Wacława.     Fontes  rer.  boh.  I,  s.   125. 

*")     O  pojedynku  Wacława  z  Radystawenr,,  patrz  dzieła  tego  T.  II,  s.  382. 

'")  Continuat.  Reginon.  a.  928.  Heinricus  rex  Boemos  liostiliter  invasit,  et 
praestante    Deo    fortiter    superavit.     Do   tego    Widukind    lib.  I,   cap.  35.     Heinricus 


—       223        — 

historycy  utrzymują,  ustanowione  być  miało  jeszcze  za  czasów 
Karola  W.^s) 

Czegóż  się  dobijał  ten  sam  Arnulf,  który  już  w  r.  922  na 
Czecliy  napadał?  Odpowiedzi  na  to  prawdopodobnie  w  pokre- 
wieństwie Arnulfa  z  Radysławem  Zlickim  szukać  wypada.  ^^) 
Rzecz  jasna,  iż  Wacław,  mając  wewnątrz  kraju  mocnego  wroga,, 
któremu  pomoc  w  każdej  chwili  gotowi  byli  podać  Niemcy,  mu- 
siał wroga  tego  oszczędzać,  a  gdy  Niemcy  napadli  na  Czechy 
w  r.  928,  Wacław,  z  powodu  tegoż  wroga,  krewnego  Niemców, 
nie  mógł  połączyć  wszystkich  sił  czeskich  do  energicznej  obrony 
kraju,  jak  bywało  w  IX  w.,  podczas  najazdów  Karola  W.  i  jego 
następców.  ■-") 

Zawarłszy  przymierze  z  Henrykiem  Ptasznikiem,  Wacław 
zostawał  w  przyjaznych  z  nim  stosunkach,  ze  szczególną  troskli- 
wością krzewił  chrześciaństwo,  wznosił  kościoły,    protegował  du- 


rex  et  Arnoldus  dux  Boemos  vincunt.  A  dalej  Kozma  o  podatku,  jak  w  następ- 
nym przypisku. 

*®)  Opierając  się  na  wyrażeniu  Eginharda:  an.  805  omnes  barbaras  ac  feras 
nationes,  quae  inter  Renum  et  Yisulam  fluvios,  oceanumąue  ac  Danubium  positae... 
ita  perdomuit  (Carolus)  ut  eas  tributarios  efficeret.  Inter  quas  fere  praecipuae  sunt 
Weletabi,  Sorabi,  Boemani,  cum  his  namąue  bello  conflixit  . . .  historycy  twierdzą, 
że  już  od  Karola  W.  Czechowie  obowiązani  byli  płacić  roczny  trybut  cesarzowi. 
To  się  wydało  tern  bardziej  niewątpliwem,  że  już  Kozma  prawił:  „Tales  nobis  legem 
constituit  Pippinus  Magni  Karoli  regis  filius  ut  annuatim  imperatorum  successoribus 
CXX  boves  electos  et  D  Marcas  soWamus,  marcam  nostrae  monetae  200  nummo<;  di- 
cimus.  Hoc  testatur  nostrarum  aetas  in  aetatem."  Fontes  rer.  boh.  II,  s.  80.  Gdy 
jednak  w  źródłach  IX  w.  nigdzie  podobnego  trybutu  nie  znajdujemy,  możemy  więc 
przypuścić,  że  Kozma  zobowiązanie  się  Wacława  r.  928,  przez  nieświadomość  po- 
liczył za  zobowiązanie  z  czasów  Karola  W. 

1")  W  tomie  II  dzieła  tego  s.  382,  przyp.  249,  objaśniłem,  że  córka  księcia 
bawarskiego  Arnulfa,  niewiadoma  po  imieniu,  była  matką  Sławnika.  Do  tego  do- 
dać wypada,  że  według  Passio  S.  Adalberti,  ten  Adalbert,  t.  j.  ś.  Wojciech,  pocho- 
dził z  ojca  Sławnika  i  matki  Adalberty.  Ale  według  roczników  czeskich  (Pertz,. 
M.  G.  III,  119)  i  polskich,  tudzież  Kozmy,  matka  ś.  Wojciecha  zwała  się  Strzeży- 
sława.  Jakże  to  pogodzić?  Z  Brunnona  Vita  S.  Adalberti  rozdz.  I  dowiadujemy  się, 
że  brat  jego  (ś.  Wojciecha)  po  ojcu  był  Gaudencius  (Radym)  „ex  parte  patris  caro 
et  frater  suus,"  czem  Brunno  daje  do  pojęcia,  że  Radym  był  z  innej  matki,  niż 
Wojciech.  Otóż  prawdopodobnie,  że  ś.  Wojciech  był  synem  Niemki  Adilbury, 
a  inni  bracia  jego  synami  Słowianki  Strzeżysławy.    Porów,  Bielowski  M.  P.  II,  s.  153.. 

20)     Wyżej  s.  34,  36,  64. 


224       

chowieństwo  łacińsko -niemieckie,  lecz  ówcześni  możnowładzcy 
czescy,  niedawno  ochrzczeni,  pamiętając  wprowadzenie  za  księcia 
Borzywoja  obrzędu  słowiańskiego,  niemiłem  okiem  na  wzma- 
gające się  duchowieństwo  niemieckie  patrzyli.  Przeciw  Wacła- 
wowi zrodziła  się  niechęć  możnowladzców.  Wrogie  mu  stron- 
nictwo znalazło  wspólnika  w  bracie  jego  Bolesławie,  który  sam 
chcąc  władać  krajem,  na  czele  spiskowców  stanął.'-^)  Zamach 
na  życie  Wacława  naznaczono  spełnić  w  dniu  27  Września 
roku  935,  albowiem  w  ten  dzień  miało  się  odbyć  poświęcenie 
kościoła  śś.  Kozmy  i  Damiana  w  grodzie  Bolesławiu,  a  ponieważ 
Wacław  na  podobnych  uroczystościach  zawsze  był  przytomnym, 
konspiratorowie  pewni  byli,  iż  nie  ujdzie  ich  ręki.  Po  mszy 
Wacław  zamierzał  powrócić  do  Pragi,  lecz  Bolesław  ze  łzami 
go  upraszał,  aby  przenocował.  Nazajutrz  rano  28  Września,  gdy 
Wacław  wchodził  do  kościoła,  zbrodnia  dokonaną  została.'-)  Do- 
wiedziawszy się  o  tem  Drahomira  pospieszyła  do  grodu  Bolesła- 
wa i  na  trupa  syna  padła,  lecz  gdy  ją  przestrzeżono,  że  śmierci 
nie  ujdzie,  uciekła  do  Chorwat.  Trup  Wacława  leżał  na  podwó- 
rzu kościoła  niepogrzebiony,  aż  ksiądz  jeden,  zlitowawszy  się,  po- 
chował go  w  kościele.  Dopiero  we  cztery  lata  później  Bolesław 
kazał  zwłoki  AVacława  przenieść  do  Pragi  i  pochować  w  l^ościele 
ś.  Wita,  który  Wacław  zbudował.^*'*) 

Męczeństwo  Wacława,  a  także  życie  jego  pobożne,  pełne 
miłosierdzia  chrześciańskiego,  głęboko  wryły  się  w  uczucia  na- 
rodu czeskiego,  który  obok  wspomnień  o  ś.  Ludmile,  przechował 


-1)  „Rozbujasze  że  mużje  czachowskyja  (MaxoBBCKbi;K)  i  wstasza  na  sja. 
Knjaź  że  im  bjasze  jeszcze  rrład.  let.  i8.  A  kohda  unire  otjec  jego,  da  jegda  wzrastet... 
tohda  djawol...  wnide  w  serdca  złych  sowjetnikow  jego.  Ti  że  naczasze  posrekati 
Bolesława  na  zło  rjesza:  choszczet  tja  ubiti  Wjaczestaw  knjaź,  swjeszczawsja  s  ma- 
terju  swojeju  i  z  mużi  swoimi . . .  wsieją  djawoł . . .  Bolesławu  łukawaja  w  serdce 
jego  i  nausti  jego  na  brata  swojego."  Żywot  ś.  Wacława.  Fontes  rerum  boli.  I, 
129—130. 

--)  Według  obu  redalccyi  Żywota  ś.  Wacława,  krótszej  i  dłuższej,  w  Fontes 
rer.  boli.  I,    125,   131, 

-^)  Cyrylskie  przeniesienie  zwłok  ś.  Wacława,  w  Fontes  rer.  boli.  I,  s.  135, 
także  i  u  Kozmy  pod  r.  932.    Fontes  rer.  boh.  II,  s.  31. 


—       225        — 

pamięć  o  jej  wnuku  Wacławie  świętym,  patronie  ziemi  czeskiej, 
W  wyobraźni  ludu  ś,  Wacław  pozostał  jako  mężny  obrońca  kraju, 
na  koniu,  w  zupełnym  rynsztunku  wojennym. 

2.    Podwyższenie  władzy  książęco]. 

Ze  zbroczonemi  krwią  bratnią  rękami,  zasiadł  Bolesław  I 
na  książęcym  stolcu.  Stronnicy  jego  spodziewali  się  znaleźć  go 
przychylnym  widokom  swym,  nie  pojmując,  że  ten,  który  nie 
wzdrygnął  się  własną  ręką  zabić  najuczciwszego  brata,  pewno 
nie  zawałia  się  wspólników  zbrodni  swej  mordować.  Niesforni 
możnowładzcy  nie  przewidywali,  że  Bolesław  postara  się  jak  naj- 
rychlej pozbyć  się  świadków  bratobójstwa  i  niepokornych  mu 
zmusić  srogiemi  środkami  do  posłuszeństwa.  Możnowładzcy  zrazu 
myśleli  opór  Bolesławowi  stawić,  a  jeden  z  żupanów  (subregulus) 
poddał  się  Niemcom.  Bolesław  rozpoczął  przeciw  niemu  wojenną 
wyprawę.'*)  Na  pomoc  buntownikowi  Niemcy  wysłali  z  Turyn- 
gii i  Saksonii  dwa  hufce  wojowników,  lecz  Bolesław  hufce  te 
pojedynczo  zniósł,  grody  buntownika  zdobył,  a  stolicę  jego  zbu- 
rzył (936 — 940).  Niemcy  na  tem  nie  poprzestali.  Rozpoczęła  się 
czternastoletnia,  z  rożnem  szczęściem  prowadzona  wojna.  Lecz 
kronikarze,  zajęci  zaciętą  walką  w  tymże  czasie  króla  Ottona  I 
ze  Słowianami  nadłabskimi,  mało  uwagi  na  wojnę  z  Czechami 
zwracali  i  dla  tego  o  niej  urywkowe  tylko  posiadamy  wiadomo- 
ści."^) Bolesław  żądał  pokoju,  traktował  o  warunki  i  w  tym 
celu  posłał  zakładników,  których  Otton  I  z  wielką  radością  po- 
kazywał ludowi  (946).^*)  Przymierze  trwało  niedługo,  albowiem 
już  w  r.  950  Otton  I,  wkroczywszy  z  silnem  wojskiem  do  Czech, 
obiegł  Pragę,  której  bronił  syn  Bolesława,    po  imieniu  także  Bo- 


2*)  Widukind,  II,  3,  timens  sibi  vicinum  subregulum,  eo  quod  paruisset  im- 
perii  Saxonum,  indixit  ei  bellum. 

25)  Widukind,  lib.  II,  c.  4,  il,  20,  30;  Thietmar,  lib.  ir,  cap.  I.  O  wysia- 
niu Azika  z  dwoma  legionami  łotrów  r.  936,  w  pomoc  buntownikom,  patrz  niżej 
§  45  przypisek  43    na  s.  246. 

-•')  Widukind,  II,  c.  40.  Obsides  Bolizlavi  ibi  vidimus,  quos  populo  rex 
praesentari  jussit,  satis  super  eis  laetatus. 

Tom  III.  15 


220       

lesław.  A  gdy  w  I.ipcu  tegoż  roku  Nowy  gród  (teraz  stary) 
przez  Niemców  zdobyty  został,  Bolesław,  trzymający  sie  jeszcze 
na  prawej  stronie  r.  Włtawy,  uznał  za  niemożebne  mierzyć  się 
z  liczniejsz3'm  nieprzyjacielem.'-')  Udał  się  więc  do  obozu  Otto- 
na I,  „a  stanąwszy  pod  jego  chorągwiami,  króla  słuchał,  odpo- 
wiedzi mu  dawał,  i  na  przebaczenie  zasłużył."  2*=*)  Poczem  zawarł 
z  Ottonem  I  pokój,  zobowiązawszy  się  do  płacenia  daniny,  jaką 
płacił  Wacław  Henrykowi  I  Ptasznikowi. -'*)  Nadzór  nad  Cze- 
chami Otton  I  poruczył  krewnemu  swemu  Henrykowi  księciu 
bawarskiemu, •'°)  ale  ta  ostrożność  była  zbyteczną,  bo  taki  książę, 
który  dbał  więcej  o  swą  władzę,  aniżeli  o  uczciwe  imię,  nie  mógł 
być  strasznym  dla  Niemiec  wrogiem. 

Uniżywszy  się  przed  Ottonem  I,  Bolesław  wiernie  służył 
Niemcom,  przez  co  stanął  w  nieprzyjazne  stosunki  z  Madjarami, 
którzy  od  r.  907,  powtarzając  straszne  najazdy  na  Germaniję,  ani 
razu  nie  zagabnęli  Czechów.  W  r.  955  Madjary  w  znacznej  licz- 
bie wpadli  do  Bawaryi,  a  stanąwszy  obozem  nad  r.  Lechem, 
w  pobliżu  Augsburga,  puścili  swe  zagony  do  Szwabii.  Z  połą- 
czonemi  siłami  Germanii,  Otton  I  spiesząc  przeciw  Madjarom, 
otrzymał  od  Bolesława  I  posiłek  z  1000  dobrze  uzbrojonych  wo- 
jowników.^^^)  W  bitwie,  zaszłej  10  Sierpnia  roku  955  wojownicy 
ci,    stojąc    na    prawem    skrzydle,    byli   rozbici  a  obóz  ich  dostał 


2')  Widukind,  III,  c.  8;  Continu.  Regino,  a.  950,  eodem  anno  Boemiorum 
princeps  Boleslav  regi  rebellat,  quem  rex  validissima  manu  adibat  suaeąue  per  omnia 
ditioni  subdebat. 

2^)  Widukind  III.  8.  Bolizlav  urbe  egressus,  maluit  tantae  majestat!  subici, 
quam  ultimam  perniciem  pati;  sub  signisąue  stans,  et  regem  audiens  responsaąue 
reddens,  veniam  tandem  promuerit. 

29)  Że  trybut  był  jeszcze  w  innej  formie,  niź  się  zobowiązał  Wacław  płacić 
-w  r.  928,  wskazuje  to  nadanie  Ottona  II  kościołowi  merzeburgskiemu  i  Maja  r.  991: 
„tertiam  partem  census  ...  qui  regio  fisco  per  singulos  annos  persolvi  debet  de  tota 
Bohemia  in  qualicunque  re  sit,  sive  in  auro,  sive  argento,  sive  pecoribus,  aut  in 
aliis  aliquibus  rebus  magnis  sive  parvis.     Erben.    Regesta,  N.  76. 

^°)     Tliietmar,  II,  c,   i. 

''1)  O  uczestnictwie  osobistem  Bolesława  I  w  bitwie  nad  Lechem  wzmian- 
kuje tylko  Flodoard  pod  r.  955  (Pertz.  M.  G.  III).  Pewniej  jednak,  że  Bolesław, 
priewidując  możebność  napadu  Madjarów,  pilnował  bezpieczeństwa  Czech. 


227       

się  Madjarom,  lecz  gdy  los  bitwy  przechylił  się  na  korzyść 
Niemców,  jeńcy  czescy  i  obóz  ich  z  rąk  Madjarów  oswodzeni 
zostali. 

Przegrawszy  bitwę  nad  Lechem,  Madjary  mieli  jeszcze  gro- 
źne siły.  Niemcy  ścigać  ich  na  wschód  od  r.  Aniży  (Ennz)  nie 
śmieli.  A  że  Madjary  nie  ponieśli  tak  stanowczej  klęski,  jak  się 
ówczesnym  Niemcom  wydało,^-)  wskazuje  to  napad  Madjarów 
na  Czechy,  zapewne  w  celu  odwetowania  Bolesławowi  I,  za  po- 
słane Ottonowi  I  posiłki.  Ale  Bolesław  I,  przewidując  może- 
bność  podobnego  napadu,  stał  na  granicy  kraju  w  gotowości  do 
boju.  Nie  powiodło  się  i  tu  Madjarom.  Wódz  ich  LeheF")  do- 
stał się  do  niewoli,  wojsko  jego  rozbite  zostało,  a  Bolesław  I  zyskał 
zręczność  do  rozszerzenia  granic  państv/a  swego.  Od  tej  chwili 
władanie  Czechów  Słowaczyzną  na  południe  aż  do  Dunaju,  a  na 
wschód  aż  do  Krakowa  nie  ulega  wątpliwości. •^"') 


32)  Według  Widekunda,  III,  44  i  Thietmara,  II,  4,  Madjary  nad  Lechem 
zupełnie  zniszczeni  zostali,  Ale  według  innych  źródeł,  Madjary  po  niefortunnej  dla 
nich  bitwie,  mieli  dość  jeszcze  siły,  aby  niepowodzenie  swe  nad  Lechem  powetować 
na  Czechach.  W  annales  S.  Galenses  maior  (Pertz.  I,  an.  956):  „Otto  rex  cum  Aga- 
renis  pugnabat .  .  .  eosąue  Deo  auxiliante  devicit.  Et  aliud  bellum  cum  eis  gereba- 
tur  a  Boemanis,  ubi  comprehensus  est  rei  illorum  nomine  Lele,  extincto  exercitu 
ejus."  Do  tego  możnaby  dodać  żywociarza  ś.  Ułrycha  (Pertz.  IV,  p.  402),  który 
o  Madjarach  mówi:  tantus  taroen  ad  huc  exercitus  eorum  remanebat,  ut . . .  non  pu- 
gna  lacessitos  eos  redire  aestimaverint. 

•'")  Według  padań,  wodzowie  Madjarów  Leheł  i  Bulk  kwitnęli  za  czasów 
Arpada  (■{-  907)  i  oni  to  urządzili  rozprawę  z  Niemcami  w  Czerwcu  r.  907.  Ale 
jakże  z  tern  pogodzić  zjawienie  się  ich  w  pół  wielcu  później,  gdy  według  jednych 
podań  Lehel  i  Bulk  po  bitwie  nad  Lechem  r.  955  z  mnóstwem  jeńców  powieszeni 
zostali  (Kezai.  Chr.  II,  c.  1),  według  innych  powieszono  ich  w  Ratysbonie,  gdy 
przez  Dunaj  chcieli  umknąć,  a  według  innych,  Lehel  wpadł  w  ręce  Czechów? 
Sayous.    Les  origines  et  Tepcąue  paienne  de  Ttiistoire  des  Hongrois,  s.  92,   107. 

^■*)  Nie  mając  świadectw  współczesnych  o  zaborach  czeskich  w  połowie 
X  w.,  z  późniejszych  tylko  wypadków  sądzić  o  tem  możemy.  I  tak,  w  dyplomie 
fundacyi  biskupstwa  Prażskiego  w  r.  973  (patrz  wyżej  str.  128,  przyp.  17),  wzmian- 
kuje się  „p  r  o  V  i  n  c  i  a  cui  "Wag  nomen  est,  cum  omnibus  regionibus,  ad  praedictum 
urbem  pertinentibus,  quae  Krakowa  est."  —  Kiedyż  prowincya  Wag,  raczej  Słowa- 
czyzną mogła  dostać  się  Czechom,  jeżeli  nie  w  r.  955?  Do  tegoż,  jeżeli  nie  do 
wcześniejszego  czasu  odnieść  wypada  zdobycie  Krakowa,  bo  już  podczas  przejazdu 
Izraelity  Ibraima-ibn-Jakóba  z  Pragi  do  Krakowa,  przed  r.  965,  Kraków  do   Czech 


228       

Prowadząc  długoletnią  wojnę  z  Niemcami,  Bolesław  mógł 
przekonać  sie,  że  w  obec  zcentralizowanej  władzy  króla  niemiec- 
kiego, dawny  ustrój  Czecli,  oparty  na  samorządzie  udzielnych 
prawie  książąt  i  żup,  nie  wystarczał  do  skutecznej  obrony  kraju, 
nie  dawał  bowiem  księciu  możności  rozporządzać  wszystkiemi 
siłami  czeskiemi,  dla  utworzenia  mocnego  wojska  i  zaopatrzenia 
go  w  potrzebne  rynsztunki,  a  kraju  w  niezbędne  warownie.  Prze- 
łamać jednak  obyczaj  starożytny,  przekonać  Czechów  o  konie- 
czności uznawania  najwyższej  władzy  w  osobie  księcia,  o  wyż- 
szości interesów  państwa  nad  interesami  prywatnych,  choćby  naj- 
wyższych osób,  niełatwą  było  rzeczą.  Zastarzałe  przesądy,  dumę, 
egoizm  złamać  m.ożna  było  tylko  silą,  w  użyciu  której  Bolesław 
nie  wahał  się  nigdy.  Raz,  uznawszy  potrzebę  obwarowania  gro- 
du Bolesławia,  kazał  on  ludowi  zgromadzić  się  nad  Łabą  i  do 
zgromadzonych  przemówił  o  konieczności  opasania  grodu  Bole- 
sławia murowanymi,  na  sposób  rzymski  kręgami  i  o  wykonaniu 
silami  kraju  potrzebnych  robót.^^)  Ale  starostowie,  nie  pojmu- 
jąc, aby  podobne  roboty  mogły  leżeć  na  obowiązku  ludu,  uwa- 
żali to  za  wymysł  księcia,  niezgodny  z  dawnym  obyczajem  i  tak 
do  niego  mówili:  „my  starostowie  ludu  musimy  ci  powiedzieć, 
że  ani  umiemy,  ani  chcemy  robić  czego  żądasz;  nasi  ojcowie  nic 
podobnego  nie  robili."  Schwyciwszy  jednego  z  przytomnych  za 
czuprynę  i  skręciwszy  mu  głowę  jak  makówkę,  powiada  Kozma, 
Bolesław  jak  szalony  rzucił  się  na  tłum,  który  z  przerażenia  bła- 
gał księcia  o  miłosierdzie,  przyrzekając  wykonać  czego  żądał. 
Oczywiście  przesądy  i  ciemnotę  ludu  czeskiego  można  było  mniej 
gwałtownymi  środkami  przełamać,  ale  w  owym  barbarzyńskim 
wieku  o  środki  nie  pytano,  a  grubą  siłę  szanowano  wysoko.  To 
też  gdy  księciu  czeskiemu    udało    się  srogimi  środkami  stosunki 


należał,  o  czem  podróżnik  mówi  wyraźnie,  a  jak  utrzymuje  Kunik,  nie  bez  za- 
miaru nazywa  Bolesława  I  księciem  Pragi  i  Krakowa.  Porów.  Kunik.  A.loeKpif, 
s.  48,  90. 

36)     Według  Kozmy  Bolesław  mówił:  „volo  et  jubeo,  ut   mihi  operę  Romano 
aedificetis  murum  urbis  nimis  alterum  per  gyrum.'* 


229       

wewnętrzne  kraju  zmienić  na  korzyść  władzy  monarchicznej,  zna- 
czenie jego  nie  tylko  w  Czechach,  lecz  i  za  granica  kraju  nad- 
zwyczaj wzrosło.  Flodoard  i  Widukind  nazywali  Bolesława  I 
królem,  sąsiedni  książę  Mieszko  polski  pojął  za  żonę  córkę  Bo- 
lesława Dubrawkę,  ale  potomni,  przypominając  jego  okrucień- 
stwa, przezwali  go:  okrutnym. •^^) 

Pod  koniec  panowania  Bolesława  I  (936 — 967),  drobni  dy- 
naści czescy  znikli  zupełnie,  snadź  ich  wymordowano,  pozostał 
jeden  tylko  udzielnie  władający  ród  Sławników,  do  którego  wię- 
ksza połowa  ziemi  czeskiej  należała.^")  Ród  ten  spokrewniony 
z  książętami  bawarskimi,  zostając  w  przyjaznych  stosunkach  jak 
z  Bolesławem  I,  tak  i  z  jego  następcą,  kwitnął  aż  do  r.  996, 
w  którym  nareszcie  i  on  padł  ofiarą  zakorzenionych  od  dawna 
zaburzeń. 

O  rządach  następców  Bolesława  I  powiemy  niżej,  we  wła- 
ściwem  miejscu. 

3.    Stosunki  kościelne. 

Po  upadku  arcybiskupstwa  słowiańskiego  w  Welegradzie 
(r.  885),  do  którego  i  Czechy  należały,  zarząd  spraw  duchownych 
w  Czechach  zależał  od  usposobienia  książąt.  Niezadługo  przed  tern 
ochrzczeni  książę  Borzywoj  i  żona  jego  Ludmiła  (około  r.  880), 
tudzież  część  narodu,  nie  składali  jeszcze  tak  licznej  trzody,  aby 
chrześciaństwo  w  Czechach  można  było  uważać  za  powszechnie 
ugruntowane.  Pogaństwo  kwitnęło  w  całej  mocy,  a  większość 
ludu    wiejskiego    nawet   parę  wieków  później  w  błędach  pogań- 


3^)  Erat  accerimus  consilio,  mówi  o  Bolesławie  Widukind,  ale  daleko  go- 
rzej odzywa  sie  o  nim  Kozma.  Zamordowanie  ś.  Wacława  tkwi  ciągłe  w  pamięci 
Kozmy.  Nie  szczędzi  on  słów  potępienia  bratobójcy,  a  wymaganie  od  ludu  posłu- 
szeństwa uważa  za  gwałt  i  uciemiężenie.  Fuit  iste  dux  Bołezlaus,  si  dicendus  est 
dux,  qui  fuit  impius,  atque  tyrannus  saevior  Herodote.  truncu^entior  Nerone,  Decium 
superans  scelerum  immanitate,  Diocletianum  crudelitate,  unde  :'bi  agnomen  ascivit 
saevus  Bołezlaus  ut  diceretur.     Fontes  rer.  boh.  II,  s.  31. 

")     Dzieła  tego  T,  II,  s.  381—2. 


skich  trwała.^**)  Wszakże  biskupi  regensburgscy  od  dawna  do- 
magali sie  przyłączenia  do  ich  dyecezyi  Czech,  chociaż  tam 
ani  chrześcian,  ani  kościołów,  aż  do  zjawienia  sie  apostołów 
Konstantago  i  !Metodego,  nie  było  wcale.  "'^)  Nawet  po  przy- 
jęciu chrztu  przez  księcia  Borzywoja  kościoły  były  wielką  rzad- 
kością, a  jak  mało  sami  książęta,  w  głębi  duszy,  byli  chrze- 
ścianami,  wskazuje  to  ożenienie  się  księcia  jWratysława  I  z  Dra- 
homirą,  córką  pogańskiego  księcia  Stodoranów.*) 

Chociaż  biskupi  regensburgscy,  jako  najbliżsi  do  Czech,  sta- 
rali się  w  IX  w.  kraj  ten  do  swej  dyecezyi  przyłączyć,  ale  po- 
dobne usiłowanie,  bez  zgody  stolicy  apostolskiej,  żadnego  znacze- 


3*)  Porówn.  dzieła  tego  T.  II,  s.  8ii  przyp.  410,  str.  847  przyp.  556.  557, 
tudzież  Żywot  ś.  Wacława,  przez  Gumpolda,  który  w  rozdziale  7  mówi,  że  gdy  we- 
dług dawnego  obyczaju  najdostojniejsi  mężowie  czescy  scliodzili  się  i  na  cześć 
bogów  cudzy  cłi  godowa!  i,  zapraszając  na  podobne  uczty  Wacława,  on  uni- 
kał ich,  verum  etiara  profana  convirorum  sordibus  daemoniacis  inąuinatorum  quam 
strenue  aufugit  consortia.     Fontes  rer.  boh.  I,   151. 

^9)  Oprócz  ocłirzczonycłi  w  r.  845  w  Regensburgu  14  lecliów,  czy  żupanów 
(wyżej  s.  74  przyp.  5),  o  innych  chrześcianach  w  Czechacli  wzmianlci  nie  znajdu- 
jemy. Ci  lechi,  przyjmując  dobrowolnie  chrześciaństwo  u  Niemców,  podczas  gdy 
książęta  czescy  poganami  zostawali  i  wojny  z  Niemcami  prowadzili,  oczywiście  byli 
albo  wygnańcami,  albo  buntownikami  i  w  żadnym  razie  ani  szerzyć  chrześciaństwa 
w  Czechach,  ani  podawać  powodu  do  przyłączenia  Czech  do  dyecezyi  Regens- 
burgskiej  nie  mogli.  Na  czemże  mogła  zasadzać  sie  pretensyja  biskupów  regens- 
burgskich?  Sprawa  to  ciemna!  Pisarze  powołują  się  na  Gumpolda,  Vita  S.  Yenzeslai, 
cap.  15,  i  Otholona,  Vita  S.  Wolfgangi,  cap.  29.  Pierwszy  z  nich,  mianowicie  Gum- 
pold  wyraził  się:  Tutonem  episcopum  (Ratisbonensem)  cujus  diocesi  tota  subcluditur 
fioemia.  (Fontes  rer.  boh.  I,  157;  Pertz,  IV,  p.  2.19).  Ale  pisząc  to  w  r.  981 
Gumpold  oczywiście  zapomniał,  że  Czechy  miały  już  od  r.  973  biskupstwo  Prażskie, 
zaliczone  do  arcybiskupstwa  Mogunckiego.  Co  się  tyczy  wzmianki  Otholona:  „Boe- 
mia  provincia  sub  Ratisponensis  ecclesiae  parochia  exstitit"  (Pertz,  IV,  538J,  to  za- 
uważymy, że  biskup  AVolfgang  umarł  r.  994  a  Otholon  pisał  później  w  lat  50,  a  za- 
tem w  czasie,  kiedy  biskupstwo  Prażskie  od  dawna  istniało,  a  krótko  trwałe  związki 
z  biskupstwem  Regensburgskiem  w  X  w.  (o  czem  objaśnione  będzie  niżej),  poszły 
w  zapomnienie.  Otóż  przytoczone  świadectwa  wzmiankują  tylko  o  krótko  trwałych 
stosunkach  kościoła  czeskiego  z  biskupstwem  Regensburgskiem  w  X  w.,  ale  zkąd 
się  wziął  początek  tych  stosunków  żadnej  wiadomości  nie  znajdujemy.  Porów.  Du- 
dik.    Mahrens  Gesch.  I,  s.  274. 

*)  Według  nowszych  badaczy,  Drahomira,  zostawszy  księżną  czeską,  wyzna- 
wała chrześciaństwo  słowiańskiego  obrzędu.  Krch.  Kriticke  uvahy.  Na  obranu  kneżny 
Drahomiry.    1883. 


—      231      — 

nia  mieć  nie  mogło.  Zdaje  się  więc,  że  pierwszy  powód  do  roz- 
ciągania władzy  biskupów  regensburgskich  na  Czechy,  podali 
książęta  Spitygniew  i  Wratysław  dobrowolnem  poddaniem  się 
cesarzowi  Arnulfowi  w  r.  895,  albowiem  w  owym  czasie  od  za- 
leżności politycznej  nie  odróżniano  i  zależności  religijnej. 

Razem  z  poddaniem  się  Arnulfowi  w  r,  895  Spitygniew 
i  Wratysław,  zamiast  wyznawanego  przed  tem  obrzędu  słowiań- 
skiego, musieli  przyjąć  obrzęd  kościoła  łacińskiego.  Zbudowanie 
przez  Spitygniewa  w  Budecu  kościoła  ś.  Piotra  udowadnia,  że, 
z  przejściem  na  obrzęd  łaciński,  on  zastosował  się  do  obyczaju 
rzymskiego  i  pierwszy  w  swym  kraju  kościół  łaciński  poświęcił 
ku  czci  apostoła  Piotra. ^*^)  Ale  w  Czecłiacli  wcześniej,  bo  jesz- 
cze za  czasów  ś.  Metodego  były  kościoły  obrzędu  słowiańskiego, 
z  którycli  najstarszy,  pod  wezwaniem  ś.  Klemensa,  zbudowany 
był  w  Lewym  łiradcu.*^)  Tym  sposobem  w  początku  X  wieku 
cłirześciaństwo  w  Czechach  rozwijało  się  w  Budecu  rzymskiego, 
a  w  Lewym  hradcu  słowiańskiego  obrzędu.  Stosowni^e  do  tego 
książę  Wratysław  I,  nauczywszy  syna  swego  Wacława  najprzód 
po  słowiańsku,  posłał  go  do  Budeca,  „gdzie  dziecię  poczęło  się 
uczyć  z  ksiąg  łacińskich,  a  Bóg  taką  mu  łaskę  udzielił,  że  się 
nauczył  ksiąg  łacińskich,  jakby  dobry  biskup  lub  pop,  a  umiał 
równie  księgi  greckie,  czyli  słowiańskie  czytać  bez  błędu," ''-) 

Dopóki  polityka  czeska  wiązała  się  z  polityką  niemiecką 
przeciw  Morawianom,    książęta   Spitygniew  i  Wratysław  musieli 


^')  W  żywocie  ś,  Ludmiły  i  ś,  Wacława  z  XV  w.  zapisano,  że  Wratysław 
posiał  syna  swego  in  civitatem,  quae  Budec  vocabatur,  ubi  ab  antecedente  fratre 
suo  Spitygneo  in  lionore  principis  apostolorum  S.  Petri  consecrata  inerat  et  inest 
ecclesia.     Fontes  rer.  bola.  I,  205. 

i»)     Wyżej,  ś.  115. 

^•)  W  najstarszym  cyrylskim  Żywocie  ś.  Wacława  czytamy:  „I  wda  jega 
(Wjaczeslawa)  baba  swoja  Ludmiła  ucziti  knigam  sloweńskym;  posleduja  swojemu 
uczitelu  dobrje  i  nawycze  razum  wsjemu  dobrje.  Otsadiże  i  knjaź  Worotisław  w  Bu- 
dicz  i  nacza  otrok  ucziti  sje  knigam  łatyńskym  i  nauczi  sje  dobrje.  I  wozlożi  (bog) 
błahodatb  taku  na  Wjaczeslawa  knjazia  i  nacza  umjeti  knigam  łatyńskym  iii  jako 
że  episkop  iii  pop,  da  aszcze  wzjasze  graczeskija  knigy  iii  słoweńskyja,  proczi- 
tasze  ja  wnje  sobie  sobłazna  radi."  Fontes  rer.  boh.  I,  128.  O  wysłuniu  Wacława 
do  Budeca  wzmiankuje  także  Gumpolda  Passio  S.  Wenzeslai.    Fontes  rer.  boh.  I,  149. 


—       232        — 

być  powolnymi  względem  pretensyi  biskupów  regensburgskich, 
którzy  na  Czechy  jak  na  swą  parafiję  patrzyli. ■*'')  Ale  po  upadku 
Morawii  i  pogromie  Niemców  w  r.  907  sprawy  kościoła  czeskie- 
go w  innym  obrazie  zarysowały  sie.  Centr  oświaty  i  cywiliza- 
cyi  chrześciańskiej  z  Welegradu  przeniósł  się  do  Pragi.  Prze- 
mysłowcy, po  wygaśnieniu  Moimirowiczów,  byli  najpierwszymi 
ze  swej  potęgi  i  cywilizacyi  książętami  w  całej  Slowiańszczyźnie 
zacliodniej.  Dwór  icli  stał  się  przytułkiem  wszystkiego,  co  po 
zburzeniu  państwa  Morawskiego  ratowało  się  ucieczką  do  Czecli. 
Przemysłowcom  otwierały  się  obszerne  widoki  skorzystania  z  oko- 
liczności i  ustanowienia  w  swem  państwie  kościoła  niezależnego 
od  biskupstwa  Regensburgskiego.  I  jeżeli  książę  Spitygniew, 
pozostając  wiernym  Niemcom,  nie  kusił  się  o  to,  to  książę  Wra- 
tysław  I,  dobijając  się  niepodległości  politycznej,  musiał  dbać 
i  o  niezależność  kościoła  czeskiego.  Miał  on  na  swym  dworze 
księży  łacińskicli  i  słowiańskich,  a  gdy  syn  jego  Wacław  pod- 
rósł tak,  że  włosy  dziecięcia  można  było  ująć  ręką,  Wratysław 
sprawił  starym  obyczajem  postrzyżyny  syna,  a  spełnienie  tego 
obrzędu  polecił  jakiemuś  biskupowi.*'*)  Zkądże  się  wziął  biskup 
w  Czechach?    Odpowiedzi  na  to  źródła  historyczne  nie  dają,   ale 


**)  Porów,  wyżej  w  przypisku  39  wyrażenie  Otholona:  Boemia  provincia 
sub  Ratisbonensis  ecclesiae   parochia    exstitit. 

**)  W  najstarszym  Żywocie  ś.  Wacława  z  pierwszej  polowy  X  w.,  a  według 
tekstu  moskiewskich  Czeti  Minei,  czytamy:  „prizwaw  Wratislaw  knęże  (kh/AsA), 
iże  bje  togda  w  swojei  oblasti  i  episkopy  i  weś  priczet  cerkowryj.  Dobryj  że 
i  błagowjernyj  episkop  i  Notarij  so  wsjem  klirosom,  otpiewsze  swjatuju  liturgiju 
w  cerkwi  preswjatyja...  Marii  i  wzwedsze  otroka,  postawisza  na  stepeni  pred  olta- 
rem  i  błogosławi  jego  episkop."  —  Ale  w  innym  tekście,  według  rękopismu  Ru- 
mjancowskiego,  powiedziano,  że  gdy  dziecię  urosło  tak,  że  ręką  można  było  ująć  jego 
włosy,  „prizwa  Wratisław  knjaż  episkopa  eter  a  (jakiegoś?)  so  wsjem  Idirosom  . . . 
i  postrigosza  knjazi  ini."  Fontes  rer,  boh.  I,  127 — 8.  W  tłómaczeniu  tego  Żywota 
przez  Hankę,  znajdujemy:  dobry  pak  a  blahoverny  biskup  Notar  s  celem  ducho- 
%'enstvem,  odspivaśa  svatu  liturgiju  v  chrame...  Bohorodicky...  Marie,  pozdwih  chłopce, 
postavil  na  stupne  pfed  oltarem,  a  blahoslavil.  Fontes,  I,  128).  Tu  zachodzi  mię- 
dzy tekstami  wątpliwość  tylko  co  do  nazwy  bisliupa:  czy  mu  było  imię  Notar,  czy 
zamiast  tej  nazwy  napisano  mylnie  eter?  W  każdym  razie  był  to  bisliup  nie  la- 
cińsko-niemiecki,  bo  taki  zapewno  nie  zechciałby  dopełniać  obrzędu  słowiańskiego 
z  pogańskich  czasów. 


—     233     — 

skoro  mówią  wyraźnie,  że  wzmiankowany  olDrzed  dokonany  zo- 
stał przez  biskupa,  tedy  zaprzeczać  temu  nie  mamy  powodu. 
Wypada  wiec  przypuścić,  że  tym  biskupem  mógł  być  jeden 
z  księży  morawskich,*')  którzy,  po  zburzeniu  państwa  Morawskie- 
go, musieli  szukać  przytułku  najwłaściwiej  w  Czechach,  bo  w  obec 
nienawiści  do  duchowieństwa  słowiańskiego  biskupów  niemiec- 
kich, pewno,  że  w  Niemczech  nie  byliby  przyjęci  gościnnie. **') 
Otóż  najprawdopodobniej,  że  Wratysław  I,  dobijając  się  niepod- 
ległości politycznej,  zamierzał  ustanowić  w  Czechach  kościół  od- 
rębny, co  rozumie  się  mocno  obrażało  biskupa  regensburgskie- 
go,  a  zwierzchnika  jego  księcia  bawarskiego  Arnulfa  mogło,  ra- 
zem z  innymi  powodami,  pobudzić  do  napadu  na  Czechy  w  roku 
922.*') 

Śmierć  przedwczesna  Wra  ty  sława  I  zmieniła  bieg  spraw 
kościelnych  na  korzyść  Niemców.  Małoletni  syn  jego  Wacław, 
pod  wpływem  księży  łacińsko- niemieckich  i  stosunków  polity- 
cznych, stał  się  prozelitą  kościoła  rzymskiego,  tolerując  wszakże 
i  obrząd  słowiański.  Doświadczywszy  niepowodzenia  w  walce 
z  Niemcami  w  r.  928,  dociskany  intrygami  i  zaburzeniami  we- 
wnątrz kraju,  Wacław  zmuszony  był  w  sprawach  kościelnych 
stosować  się  do  życzenia  Niemców.  Biskup  regensburgski  po- 
czął jurysdykcyję  swą  i  na  Czechy  rozciągać,  a  Wacław  nie  mo- 
gąc się  od  opieki  niemieckiej  uwolnić,  całkiem  oddał  się  pobo- 
żności i  uczynkom  chrześciańskim.  Wznosił  on  liczne  kościoły, 
dbał  aby  nabożeństwo  w  nich  odbywało  się  codzień,  jak  u  „wiel- 
kich ludów",  opiekował  się  wdowami  i  sierotami,  wykupywał  lu- 
dzi z  niewoli,    szczególnie  z  duchownego    stanu,    poznosił  szubie- 


45^  Wyżej,  str.  150,  wzmiankowano  o  wysłaniu  przez  papieża  Jana  IX 
w  r.  899  do  Morawii  trzech  biskupów.  Jeżeli  nie  jeden  z  nich,  to  być  może  wy- 
święcony przez  nich  na  biskupa  inny  ksiądz,  mógł  być  ta  osobą,  która  w  Żywocie 
ś.  Wacława,  wzmiankuje  sie  pod  nazwą:  Notar? 

**)     Porów,  wyżej  s.   151   i  następne. 

*')  Takiego  zdania  jest  zasłużony  profesor  Tomek,  Apologie  der  altesten 
Geschichte  Bohmens,  w  Abhandlungen  d.  k.  bómisch.  Gesel,  der  Wissenschaften, 
1865.    Tom  XIII,  fiinfter  Folgę,  s.  67. 


—     234     — 

nice  w  wielu  miejscach  powystawiane,  rozkazawszy,  aby  za  jego 
życia  nie  stawiano  ich  więcej.'*'^)  Wszystko  to  odpowiadało  wi- 
dokom biskupa  regensburgskiego,  który  osobiście  poświecił  zbu- 
dowany przez  Wacława  kościół  ś.  Wita."*^)  Nie  przeszkadzało 
to  jednak  wyznawcom  obrzędu  słowiańskiego  używać  zupełnej 
swobody  religijnej,  aż  do  końca  panowania  Wacława.  Dopiero 
po  zamordowaniu  go,  rozpoczęło  się  prześladowanie  księży  sło- 
wiańskich, których  nareszcie  wygnano  z  kraju  ■'^**)  i  tem  ułatwiono 
duchowieństwu  łacińsko -niemieckiemu  dalsze  tępienie  w  Cze- 
chach obrzędu  słowiańskiego.  Czy  to  się  działo  według  życze- 
nia Bolesława  I  —  nie  wiemy,  Książe  ten,  związawszy  politykę 
swa  z  polityką  niemiecką,  nie  mógł  obrażać  Niemców  przeci- 
wnymi ich  zamiarom  uczynkami,  a  o  niezależności  kościoła  cze- 
skiego pomyślić  nawet  nie  śmiał,  Kwestyję  tę  podniósł  dopiero 
syn  jego  Bolesław  II,   o  czem   powiemy  we  właściwem  miejscu. 


*8)  o  zniesieniu  szubienic  i  miłoslerdnych  uczynkach  AVacława  rozpowiedział 
Gumpold,  tudzież  inni  autorowie  Żywotów  ś.  Wacława.  Fontes  rer.  boh.  I,  s.  129 — 130, 
149—152. 

*^)  Według  Gumpolda  Passio  S.  Venzeslavi,  kościół  ś.  Wita  poświęcił  bi- 
skup regensburgski  Tuto.  fFontes  rer.  boli.  I,  157).  Ale,  według  Kozmy,  kościół 
ten  począł  budować  ś.  Wacław,  a  dokończył  budowę  Bolesław  I,  konsekracyję  zaś 
dokonał  następca  Tutona  biskup  Michał  (od  r.  941  do  968).  Z  Auctarium  Gar- 
stense  widać  jednak,  że  po  Tutonie  (f  930)  biskupem  regensburgskim  był  Insigri- 
nus  (Pertz,  XI,  p.  566).  Pewniej  więc,  że  kościół  ś.  Wita  konsekrował  Insigrin.  — 
Dudik  myśli,  że  tej  konsekracyi  Insigrin  dokonał  w  r.  939  (Mahr.  Gesch.  II,  s.  1 1). 
Tomek  nie  wzmiankuje  o  Insigrinie,  a  mówi  tylko,  że  konsekracyję  wzmiankowanego 
kościoła  dokonał  następca  Tutona  za  Bolesława  I.  Dejepis  Mesta  Prahy,  1855, 
tom  I,  s.  8. 

50)  Najdawniejszy  Żywot  ś.  Wacława,  rozpowiedziawszy  o  zamordowaniu  go 
w  Bolesławie,  dodaje:  „ubisze  że  w  tom  gradi  s  nim  Mstinu  i  Ellinu  a  na  inyja 
mużi  idosze  proczie,  owy  izbisza  a  drugija  razbjegosza  sja  po  zemljam;  a  mładjenca 
izbisza  jego  radi;  a  bożija  raby  i  niszczich  pograbisze  i  wygnasze  ich  z  zemli,  a  żeny 
ich  za  muż  dasza,  oni  że  i'  si  neprijazneni,  ubiwsze  gospodina  swojego."  Fontes 
rer.  boh.  I,  132.  U  Szafarzyka  trochę  inaczej:  Mladence  jeho  zbili,  a  bozi  sluhy 
zloupili,  vyhnavśe  je  z  mesta,  a  żeny  ich  za  jine  muzę  vdali  i  vśecku  vrażdlnou 
żadnost  vykonali,  zabivse  kniżete  sveho.     Star.  Slov.  II,  §  39,  s.  451,  przyp.  65. 


oi 


§   45- 

Upadek  Serbów  i  Hobolanów  928—936. 

I.    Stan  Słowian  nadłabskich  w  początku  X  w. 

Długa  i  uporczywa  walka  królów  niemieckich  z  Morawia- 
nami w  drugiej  połowie  IX  w.,  tudzież  pogrom  Niemców  przez. 
Madjarów  w  r.  907  i  następne  najazdy  ostatnich  na  Germanię, 
w  ciągu  panowania  Ludwika  Dziecięcia  i  Konrada  I,  pozbawiły 
Niemców  możności  opanowania  dolnej  Łaby,  do  czego  od  czasów 
Karola  W.  nieustannie  dążyli.  Polityka  niemiecka,  zwróciwszy 
uwagę  swą  w  inną  stronę,  mało  się  zajmywała  sprawami  Sło- 
wian nadłabskich,  dając  czas  im  do  umocowania  się  i  przygoto- 
wania obrony  na  przyszłość.  Słowianie  łatwo  pojąć  mogli,  że 
nieczynność  Niemców  pochodziła  w  skutek  ich  osłabienia,  a  nie 
z  powodu,  aby  swych  dawnych  zamiarów  mieli  się  wyrzec.  Wiel- 
kie wypadki  w  Morawii,  za  czasów  apostolstwa  śś.  Konstantego 
i  Metodego,  tudzież  przystąpienie  do  związku  morawskiego  są- 
siednich ludów  słowiańskich  stawiały  przed  oczy  Obodrytom, 
Weletom  i  Serbom  korzyść  łączenia  się  drobnych  ludów  w  związki 
państwowe  z  silną  władzą  i  oświatą  chrześciańską,  Ludy  te  je- 
dnak, stojąc  twardo  przy  swych  dawnych  bogach,  przy  zamiło- 
waniu swobody  plemiennej  i  starożytnych  obyczajów,  nie  życzyły 
wyrzec  się  ustroju  plemiennego  na  korzyść  ustroju  państwowego, 
bez  którego  nie  było  dla  nich  zbawienia,  w  obec  mocno  zorga- 
nizowanego i  zaborczego  państwa  niemieckiego.  Tworząc  osobne 
grupy  plemienne,  Serbowie,  Obodryci,  Welety  dzielili  się  jeszcze 
na  mniejsze  ziemstwa,  z  których  każde  osobną  politykę  prowa- 
dziło, tak  że  gdy  jedne  ludy  wojowały  z  Niemcami,  inne  zosta- 
wały z  nimi  w  zgodzie,  radzi  będąc,  że  ich  Niemcy  nie  zagabali. 
Historya  tych  ludów  gubi  się  w  drobnych  starciach  z  Niemcami 
i  nie  daje  się  ująć  w  ramy  obrazu  większych  rozmiarów.  Brak 
ogólnego  kierunku  w  sprawach  tych  ludów,  zmusza  nas  patrzyć 
na  każdą  grupę  plemion  z  osobna. 


Serbowie,  jak  w  początku  IX  w.,  tak  samo  i  w  początku 
X  w.,  marniejąc  w  plemiennym  ustroju,  ledwo  gdzie  niegdzie,  jak 
na  przykład  u  Glomaczów,  tworzyli  związek  z  kilku  żup,  pod 
władzą  księcia.  Inne  drobne  żupy  zdaje  sie  nie  miały  nawet 
książąt,  przynajmniej  wzmianki  o  nich  w  dziejach  nie  znajdujemy, 
a  jednak  żupy  te  prowadzą  pograniczne  boje  z  Niemcami.  —  Do- 
póki państwo  Morawskie  stało  na  straży  Słowiańszczyzny  pół- 
nocno -  zachodniój,  Niemcy  oględnie  z  Serbami  postępy  wali.  Ce- 
sarz Arnulf  mienił  się  być  przyjacielem  Serbów,  załatwiał  spory 
ich  pograniczne  z  Niemcami,  za  co  mu  poselstwo  serbskie  po- 
dziękowanie i  dary  w  Salicach  składało  (897).^)  Ale  w  kilka 
lat  później  książę  saski  Otton  staczał  z  niemi  pograniczne  boje, 
a  w  r.  906  wyprawił  syna  swego  Henryka,  później  nazwanego 
Ptasznikiem,  przeciw  Głomaczom,-)  którzy  na  pomoc  Madjarów 
wezwali  i  z  nimi  wspólnie  do  Saksonii  wpadli.  Madjary  złupie- 
żywszy  Saksoniję,  powrócili  do  Glomaczów  i  prawdopodobnie, 
że  w  r.  908  powtórny  najazd  na  Saksoniję  i  Turyngiję  uczynili.^) 
Wojując  z  Głomaczami,  Henryk  musiał  przechodzić  przez  ziemie 
innych  plemion  serbskich,  ale  o  ich  udziale  w  walce  Glomaczów 
z  Niemcami,  wzmianki  nie  ma.  Wszędzie  tylko  jedni  Głomacze 
występują,  a  Susły,  Koledycze  i  inni,  z  którymi  Niemcy  walczyli 
w  IX  w.*),  nie  podają  pomocy.  Czy  już  ręka  żelazna  stróża  po- 
granicza Turyngskiego,  księcia  saskiego  Ottona,*^)  tak  ich  przyci- 
snęła, że  się  ruszyć  nie  śmieli? 

W  e  1  e  t  y  podzieleni  na  mnóstwo  ziem  w  IX  w.  takiż  podział 
zachowali  i  w  X  w.     We  względzie  politycznym,  południowe  po- 


')     Wyżej   s.   145  przypisek  9. 

*)  Widukind  I  17.  Pater  autem  videns  piudentiam  adolescentis  et  consilii 
magnitudinem,  reliquit  ei  exercitum  et  militiam  adversus  Dalamantiam,  contra  quos 
diu  ipse  militavit.  Thietmar  I,  2.  Isque  (HenricusJ  a  patre  suo  in  provintiam,  quam 
nos  theutonice  Daleminci  vocamus,  Sclavi  autem  Glomaci  appellant,  cum  magno  exer- 
citu  missus,  devastata  eadem  multum  atque  incensa,  victor  rediit. 

3)     Wyżej  s.   161.  przyp.    44. 

■*)     Wyżej  s.  54,   72. 

^)     Annalista  Saxo  pod  r.  908:  Otto  dux,  jam  scilicet  Thuringii  limitis  c  ust  os. 


Ł 


—     237     — 

nad  r.  Hobolą  plemiona  Stodoranów  miały  swych  miejscowych 
książąt  i  odrębnie  stały  od  związku  właściwych  Lutyków:  Kata- 
rów, Doleńców,  Chyżanów  i  Czrezpienianów,  którzy  wiec  powsze- 
chny w  chramie  Radogoszcza,  w  X  w.  wynieśli  wyżej  nad  władzę 
książąt.  Co  by  sie  u  tych  plemion  działo  w  pierwszej  połowie  X 
w.,  dla  braku  źródeł  historycznych  nie  wiemy,  a  jednak  z  tego,  że 
ich  Niemcy  nie  zagabali,  możemy  wnioskować,  że  marnieU  w  nie- 
czynności,  radzi  będąc,  że  nikt  ich  spokoju  nie  naruszał. 

Obodryci  więcej  od  Weletów  okazali  zmysłu  polity- 
cznego. Połączywszy  bowiem  drobne  ziemie  pod  władzą  książęca 
wyżej  od  ludowych  wieców  stojącą,  weszli  w  porozumienie  z  ta- 
kimiż  jak  sami  poganami  Duńczykami,  którzy  wtedy  już  byli 
zaciętymi  wrogami  Niemców.  Wspólnie  z  Duńczyka^mi,  odniósł- 
szy świetne  zwycięztwo  nad  Niemcami  w  r.  880**),  walecznie 
bronili  niepodległości  swej  przeciw  zamachom  księcia  saskiego 
Ottona,  który  po  bracie  Brunonie,  poległym  we  wzmiankowanej 
porażce  r.  880,  będąc  mianowany  księciem  saskim  i  stróżem  po- 
granicza nad  Łabą  ,  słynął  z  energicznego  czuwania  nad  bezpie- 
czeństwem Niemiec.  Wyprawa  cesarza  Arnulfa  przeciw  Obo- 
drytom  w  r.  899  nie  powiodła  się").  Później  dzieje  milczą  aż  do 
r.  902,  pod  którym  znajdujemy  krótką  wzmiankę  o  spustoszeniu 
Saksonii  przez  Słowian,  lecz  jacy  to  byli  Słowianie  annaliści  nie 
zauważyli.  *")  Prawpopodobnie  jednak,  że  wzmianka  ta  Obodry- 
tów  tyczy  się.  A  gdy  wskutek  wojny  domowój  syna  księcia 
Ottona,  Henryka  (Ptasznika)  z  Konradem  I  (r.  915)  w  Germanii 
wszczęły  się  zaburzenia,  a  Madjary  pustosząc  Niemce,  aż  pod  Bremę 
zapędzili  się,  Obodryci  z  Danami  napadli  na  Nordalbingiję  i  okolicę 
Hamburga  spustoszyli,®)  później  zaś  korzystając  z  najazdu  Danów 
na  Nordalbingiję  w  r.  919,    Obodryci    przez    Łabę   wtargnęli    do 


8)     Wyżej.   s.   123. 
')     Wyżej  s.    137  cyt.  47,  48. 

«)     Anual.    Hildesheim   et    Lamberti,     a.    902.     Slavi    vastaverunt    Saxoniam. 
Porów.  Wigger,  Meklen.  Annal.  22. 
9}     Wyżej   §  43.   cyt.   39.   207. 


—      238      — 

Saksonii,  którą  okropnie  spustoszyli.^*^)  Ale  to  był  koniec  tryum- 
fów Danów  i  Obodrytów.  Po  słabym  Konradzie  I,  (-J-  919)  na  tron 
niemiecki  wstąpił  rywal  jego  Henryk  I  Ptasznik,  przedsiębierczy, 
energiczny,  nie  gardzący  żadnymi  środkami  dla  dopięcia  celu, 
a  przytem  nieubłagany  wróg  Słowian,  którzy  marniejąc  w  rozoso- 
bnieniu  i  waśniach  domowych,  doczekali  się  aż  w  Germanii  na- 
stąpił spokój,  podający  Niemcom  możność  prowadzenia  dalśj,  roz- 
poczętego oddawna  ujarzmienia  Słowiańszczyzny  nadłabskiój.  Od- 
tąd poczyna  się  zwrot  w  dziejach  Niemiec  ku  wielkiej  potędze 
i  świetności  ich,  a  dla  Słowian  poniżenia  i  niewoli! 

i 

2.    Przygotowania   Henryka  Ptasznika  do  walki  ze  Słowianami. 

Wnet  po  wstąpieniu  na  tron  (r.  919),  Henryk  I  przedsię- 
brał przeciw  Słowianom  wyprawę,  która  skończyła  się  niepomyśl- 
nie (r.  921),^^)  a  we  trzy  lata  później  musiał  odpierać  najazd 
Madjarów  (r,  924),  dla  których  równiny  Turyngii,  pozbawione 
wszelkich  warowni,  wyborną  do  grabieży  miejscowość  przedsta- 
wiały.^-) Z  Madjarami  Henryk  nie  mógł  mierzyć  się  w  otwartem 
polu,  musiał  płacić  coroczną  daninę  i  był  wystawiony  na  większe 
jeszcze  klęski,  lecz  szczęście  pomogło  mu  do  ocalenia  Saksonii 
od  zniszczenia,  albowiem  Madjary,  za  oswobodzenie  jednego  z  ich 
książąt,  ujętego  do  niewoli  niemieckiej,  zgodzili  się  na  dziewię- 
cioletni rozejm.^^)  Wypadek  ten  pobudził  Henryka  do  przyspie- 
szenia organizacyi  wojennój  pograniczy  Saksonii  i  Turyngii,  aby 
na  wypadek  najazdu  Madjarów  lub  Słowian,  gctową  mieć  do  od- 
poru siłę. 


10)  Adam  Bremen.  I,  57.  Dani  quoque  Sclavos  auxilium  habentes 
primo  Transalbiauos  Saxoues,  deinde  cis  Albim  magno  Saxoniam  terrore  quassabant. 

*i)  Continuat.  Reginon.  a.  921.  Henricus  rex  stabiliende  paci  et  reprimendae 
Sclavorum  saeviciae  fortiter  insistit. 

1-)  Liutprand,  opisując  napad  Madjarów,  powiada:  Saxonum  ac  Tliuringorum 
źerra  facile  depopulatur,  quae  ncc  inontibus  adiuta  nec  firmissimis  oppidis  est  munita. 
Antapodosis.  II,  24. 

!•■')     Widukind.  I,  35. 


—     239       — 

Według  dawnego  obyczaju,  każdy  Saks  obowiązany  był 
pełnić  służbę  wojskową  i  na  wezwanie  stawać  pod  chorągwią 
grafa  swej  ziemi  (gau),  ale  sztuki  wojskowej  nie  znał,  a  kraj 
pogranicznycli  warowni  ani  innej  obrony  nie  posiadał.  Dawniej- 
sze przepisy  Karola  W.  o  pogranicznej  obronie*^)  poszły  w  nie- 
pamięć, a  tymczasem  rozdrażnieni  wdzierstwami  Niemców,  Sło- 
wianie mogli  byli  całą  massa  rzucić  się  do  Saksonii  i  Turyngii. 
Henryk,  zamierzając  zapobiedz  złym  skutkom  podobnej  bezbron- 
ności pograniczy,    rozpoczął  organizacyę  icłi  w  następny  sposób. 

Grody  słowiańskie  w  Turyngii,  na  porzeczu  Solawy,  Hen- 
ryk obwarował  i  w  twierdze  zamienił.  IMerzeburg,  Kwedlin- 
burg^^)  i  wiele  innych  miast  w  Turyngii  i  Saksonii  otoczył  mu- 
rem^") a  wszystkie  warownie  połączył  linijami  obrony,  aby  w  ra- 
zie napadu  nieprzyjaciół,  obrońcy  mogli  się  zebrać,  bez  obawy 
ujęcia  znienacka  w  niewolę.^')  Wznawiając  ustawę  Karola  W. 
o  ziemskiej  obronie,  tudzież  w  celu  zaludnienia  grodów,  Henryk 
udzielił  wszystkim  złodziejom  i  rozbójnikom  przytułek  na  przed- 
mieściach jMerzeburga,  uwalniał  ich  od  zasłużonej  kary,  osiedlał 
na  ziemiach  pod  grodem  i  uzbrajał  z  obowiązkiem,  aby  w  każdej 
chwili  gotowi  byli  do  najzuchwalszych  wypraw  przeciw  „barba- 
rzyńcom",^^) t.  j.  przeciw  Słowianom.  Osiedleńcy,  podzieleni  na 
dziewiątki,  obowiązani  byli  wybrać  z  dziewięciu  jednego  dla  za- 
mieszkania w  grodzie,  a  ośmiii,  pozostałych  na  źrebiach  (w  dzia- 
łach) wojskowych,  zbudować  dla  niego  mieszkanie  w  grodzie, 
dostarczyć  trzecią  część  wszystkich  urodzajów,  źrebię  jego  upra- 
wiać i  plony  zbierać,  dopóki  on  zostawać  będzie  na  służbie  w  gro- 


11)     Wyżej,  s,  37  cyt.  38. 

1^)     Dawniej  Quitilinga-burg.     Patrz  dzieła  tego  T.  II  s.  304. 

!•*)     Thietemar  I,   10. 

i"j     Gebhardi  Algemeine   Welthistorie.  1793.  Tom  52,  s.  294. 

18)  Widukind  II,  3.  Rex  quippe  Heinricus  cum  esset  satis  severus  extra- 
neis,  in  omnibus  causis  erat  clemens  civibus ;  unde  quemcumque  videbat  furum  aut 
latronum,  manu  fortem,  et  bellis  aptum,  a  debita  poena  ei  parcebat,  coUocans  in 
suburbano  Mesaburiorum,  dat  is  agris  atque  armis,  iussit  civibus  quidem  parcere,  in 
barbaros  autem,  in  quantum  auderent  latrocinia  exercerent. 


—     240     — 

dzie.  Wszelkie  miejsca  zgromadzeń  ludowych,  targowisk  i  za- 
baw Henryk  rozkazał  umocować,  dzień  i  noc  ludziom  ćwiczyć 
sie  w  tern,  co  w  potrzebie  przeciw  nieprzyjaciołom  czynić  wy- 
padało. —  Po  za  obrębem  grodu  domów  ani  żadnycłi  innych  za- 
budowań nie  wolno  było  wznosić.^")  Oprócz  tego  wassale  króle- 
wscy zobowiązani  byli,  w  razie  potrzeby  wojennćj,  wystepywać 
konno  w  zupełnej  zbroi.  Przepis  ten,  nadzwyczaj  ważny,-  wpły- 
nął znakomicie  na  udoskonalenie  sposobu  prowadzenia  wojny. ^*') 

3.  Napady  Henryka  Ptasznika.  Zdobycie  Branibora,  r.  928.  Ujarzmienie 
Serbów,  r.  928.    Bitwa  pod  Łączynem  r.  929.    Walka  z  Madjarami,  r.  933. 

Wyćwiczywszy  „legiony  łotrów",  Henryk  Ptasznik  rozpo- 
czął wyprawę  przeciw  Stodoranom  (928),  staczał  z  nimi  krwawe 
boje,  i  na  zamarzniętych  rozlewach  r.  Hoboli  oblegał  główny  ich 
gród  Branibor,  który  głodem,  mieczem  i  chłodem  zdobył,  księ- 
cia Tugomira  ujął  w  niewolę,  a  lud  jego  do  płacenia  daniny 
zmusił.-')  Ztąd,  zwróciwszy  na  południe,  Henryk  wpadł  do  kraju 
Głomaczów,  a  zdobywszy  po  dwudziestu  dniach  oblężenia,  gród 
ich  Gronę,  wydał  go  na  łup  żołnierzy;  wszyscy  dorośli  mieszkańcy 


13)  Widukind.  I,  35.  Heinricus  rex  accepta  pace  ab  Ungariis  ad  nonem 
annos,  quanta  prudentia  vigilaverit  in  munienda  patria  .  .  , .  Et  primum  ąuidem  ex 
agris  militibus  nonum  quemque  eligens,  iti  urbibus  habitare  fecit,  ut  caeteris  con- 
familiaribus  suis  octo  habitacula  exstrueret,  frugum  omnium  tertiam  partem  exciperet 
servaretque,  ceteri  vero  octo  seminarent  et  meterent,  frugesque  colligerent  nono,  et 
suis  eas  locis  reconderent.  Consilia  et  onines  cenventus  atque  convivia  in  urbibus 
Yoluit  celebrari,  in  quibus  extruendis  die  noctuque  operam  dabant,  quatenus  in  pace 
discerent,  quid  contra  hostes  in  necessitate  facere  debuissent  .  .  .  Porównywajac  wia- 
domość tę  z  ustawą  Edwarda  króla  angielskiego,  historycy  mniemają,  że  Henryk  Pta- 
sznik czerpał  swe  przepisy  z  ustawy  Edwarda,  co  udowadniają  słowa  Widukinda 
żywcem  z  ustawy  Edwarda  wzięte.  Giesebrecht.  Geschichte  der  deutschen  Kaiser- 
zeit.  I,  s.  233—4  •  •  • 

20)     Giesebrecht.  Gesch.  d.  d.  Kaiserzeit  I,   123. 

*i)  Widukind  I,  33.  Tali  legę  ac  disciplina  cum  cives  assuefaceret,  repente 
irruit  super  Slavos,  qui  dicuntur  Hevelli,  et  multis  eos  praeliis  fatigans,  demum 
hieme  asperrima  castris  super  glaciem  positis  cepit  urbem  que  dicitur  Brennaborg 
famę,  ferro,  frigore. 


i 


—      241       — 

wymordowani  zostali,  chłopcy  i  dziewczęta  poszli  w  riie\AłoIę.-^) 
Dalej  burząc  grody  i  wyrzynając  osady  Henryk  wpadł  do 
Czech,  zmusił  księcia  Wacławka  do  płacenia  mu  daniny,-^)  poczem 
z  tryumfem  do  Saksonii  wrócił.-^) 

Tymczasem  legat  królewski  Bernhard  „któremu  podlegać 
miała  prowincya  Ratarów",  wymaganiem  trybutu  tak  rozdrażnił 
Wełetów,  że  ci  porwali  się  do  oręża  i  wspólnie  z  sąsiadami,  na- 
padłszy na  Walislewo-'"')  twierdzę  zburzyli,  załogę  wycięli,  a  mia- 
sto z  dymem  puścili.-*'')  Wypadek  ten  poruszył  innych  Sło- 
wian do  powstania.-')  Wysiani  przeciw  nim  graf  Bernhard 
z  kolegą  Tietmarem  obiegli  warownię  słowiańską  Łączyn  nad 
Labą-^).  Słowianie,  zgromadzeni  w  poważnych  masach  nieda- 
leko Łączyna,  zamierzali  na  piąty  dzień  uderzyć  na  Saksów, 
lecz  ogromna  ulewa  deszczu  przeszkodziła  im  napaść  na  obóz 
nieprzyjacielski.  Bernhard  sam  się  zrezykował  rozpocząć  walkę 
i  ze  wschodem  słońca  Saksy  ruszyli  naprzód.  Przy  pierwszem 
starciu  się  walczących,  Bernhard  zamierzał  już  cofnąć  się,  lecz 
zauważywszy  iż  u  Słowian  jazdy  nie  więcej  niż  u  niego,  i  że 
piechota  słowiańska,  chociaż  liczbą  przemagająca,  lecz  nocną 
ulewą  i  rozmokłemi  błotami  w  tak  trudnem  położeniu  posta- 
wioną była,  że  się  ruszyć   z  miejsca    nie  mogła,  —  dał    znak  do 


•')  Widukind.  I,  35.  Cumque  illa  urbe  (Brennaburg)  potius  omnem  regio- 
nem, signa  vertit  contra  Dalamantiam,  adversus  ouam  jam  olim  reliąuit  ei  pater  mili- 
tiam  et  obsidens  urbem,  quae  dicitur  Gana,  vicisima  tandem  die  cepit  eam.  Praedia 
urbis  militibus  tradita  puberes  onines  interfecit,  pueri  ac  puellae  captivitati  servatae. 
Pod  nazwą  Gana  niektórzy  szukają  grodu  Jana,  inni  podrozumiewają  giód  Grone 
i  to  zdaje  się  właściwsze.     Scheltz.  Gesch.  d.  Lausitz.  22. 

-^)     Szczegółowo  wyżej  §  44  str.    222. 

2-ł)     Widukind  I,  35. 

-")  Teraz  Walsleben  w  Altmark,  z  lewej  strony  Łaby,  między  Werben 
i  Arneburg. 

'-'«)     Widukind  I  36. 

2^)  Widukind  I  36.  Ouo  factu  omnes  barbarae  nationes  erectae,  iterum  re- 
bellare  ausac  sunt. 

2*)  Widukind  I  36.  Ad  cjuarum  ferocitatem  reprimendam  traditur  exercitus 
cum  praesidio  militari  Bernhardo,  cui  ipsa  Eedariorum  provincia  erat 
sublegata,  additurąue  legato  coUega  Thielmarus,  et  jubentur  urbem  obsidere, 
quae  dicitur  Lunkini. 

Tom   HI.  1 5 


242       — 

walki  i  cala  masę  Saksów  pchnął  do  boju.  Słowianie  w  gęstych 
kolumnach  stali  tak  mocno,  że  ich  rozerwać  nie  udawało  się. 
Poległych  z  obu  stron  liczono  już  wielu,  lecz  gdy  jazda  saska, 
pod  wodzą  Tietmara,  uderzyła  z  boku,  Słowianie,  nie  wytrzy- 
mawszy z  tej  strony  niespodziewanego  ataku,  cofnęli  sie,  zamie- 
rzając schronić  się  w  Łączynie,  ale  Tietmar,  zająwszy  wszystkie 
drogi  do  Łączyna,  zmusił  Słowian  rzucić  się  na  drogę  prowa- 
dzącą do  jeziora,  w  którem  mnóstwo  ich  utonęło.  Piechota  sło- 
wiańska całkiem  prawie  zginęła;  tylko  część  jazdy  ratowała  się 
ucieczką.  Tym  sposobem  bitwa  4  Września  929  r.  skończyła 
się  zupełną  klęską  Słowian.  Nazajutrz  załoga  Łączyna  poddała 
się  z  warunkiem  zachowania  życia  mieszkańcom,  którym  rozka- 
zano wyjść  bez  broni.  Wiarołomni  Niemcy  zgwałcili  jednak 
umowę:  kobiety,  dzieci,  sługi  i  cały  majątek  obywateli  grodu 
stały  się  łupem  zwycięzców,  a  wszyscy  wojownicy  skazani  na 
śmierć,  straceni  zostali.-'') 

Klęska  pod  Łączynem  ugodziła  głównie  w  związek  Wele- 
tów.  Obodryci  zdaje  się  nie  przyjmywaU  uczestnictwa  w  walce 
pod  Łączynem,  lecz  weszli  w  porozumienie  z  Danami,  którzy  na- 
pad na  Saksonię  przedsięwzięli.  Henrykowi  jednak  udało  się 
najprzód  Obodrytów  powściągnąć,^ potem  udzielnego  królika  duń- 
skiego Knubę  pobić  (r.  931),^°)  a  nareszcie  „królów  duńskiego 
i  obodryckiego"  skłonić  do  przyjęcia  chrześciaństwa.'^')    Jak  się 


^f*)  AV  relacyjach  o  bitwie  pod  Laczynem,  annaliści  nie  znali  miary  prze* 
chwałek.  Według  annal.  Corbejens  poległo  Słowian  120,000,  a  do  niewoli  ujęto 
tylko  800.  Według  W"idukinda  „fuere  qui  dicerent,  barbarorum  ducenta  milia 
caesa',  (lib,  I  c.  36.)  Powtórzył  to  Siegebert  Gemblacensis.  Porów.  Wigger 
Meklen,  Annal.  s.  26.  Ostróżniejszy  Thietmar  ograniczył  sie  wzmianką,  że  mała 
tylko  garstka  Słowian  uszła  z  pogromu.     (Chro.  I  c.  6.) 

^<>)  Annal.  Augiens.  a.  931  i  objaśnienie  do  tego  Wigger  Mek.  Anm,  27. 
Thietmar  I  9. 

^')  Annal.  Augiens.  a.  931,  Heinricus  rex  reges  Abodritorum  et  Nordmanno- 
rum  efticit  christianos;  Continu.  Regino,  a.  931,  Henricus  rex  regem  Abotridorum 
et  regem  Dannorum  efficit  christianos.  Tak  samo  i  w  innych  annałach.  Porów. 
Wigger  Mek,  Annal    s.  26, 


—     243     — 

zwał  „król"  Obodrytów,  o  tern  źródła  historyczne  nie  wzmian- 
kuj a/^-j 

Tryumf  wodzów  królewskich  ze  zwycięztw  nad  Weletami 
i  Obodrytami  podniecał  Henryka  Ptasznika  do  nowych  zaborów 
w  Słowiańszczyznie.  W  tym  bowiem  czasie,  założywszy  na  gó- 
rze nad  Łabą,  twierdze  w  pobliżu  strumienia  Miszno^^)  (r.  931), 
Henryk  posunął  swój  oręż  na  wschód  od  Łaby  przeciw  Łuży- 
czanom, gród  których  Lubuszę  niedaleko  Czarnego  Halsztrowa/^^) 
obiegł.  Załoga  grodu  dociskana  długiem  oblężeniem,  opuściwszy 
gród,  zamknęła  się  w  małej  warowni  dolnej,  a  nareszcie  pod- 
dała się  zwycięzcy.  Gród,  rzucony  na  pastwę  płomieni,  —  bez- 
ludnym został  (r.  932).  Zwiastując  o  tej  nowej  zdobyczy  Hen- 
ryka króla,  dziejopis  Titmar  dodał:  ..niech  mu  Bóg  przebaczy 
co  nieprawnie  za  panowania  swego  na  własność  zagrabił.""') 

Tymczasem  dziewięcioletni  rozejm  z  Madjarami  zbliżał  się 
do  końca.  Zamiast  rocznej  daniny  Henryk  posłał  im  psa.  Obra- 
żeni tem  Madjary  wpadli  do  posiadłości  królewskich  między  So- 
lawą  a  Łabą,  gdzie  przez  Serbów  z  darami  przyjmywani  byli. 
Głomacze,  dawni  przyjaciele  Madjarów,  ofiarowali  im  pieniądze 
i  pomoc."''')  Jeden  korpus  madjarski  obiegł  miasto,  o  którem  krą- 
żyły wieści,  że  w  niem  ogromne  skarby  schowane  siostry  kró- 
lewskiej,=^")    a    drugi    wpadł    do    Turyngii,    zniszczył    Hassegau 


"-)  Badacze  niemieccy  w  XVIII  w.  wynaleźli,  że  niby  według  Helmolda 
księgi  I  §  8,  król  Obodrytów  przez  Henryka  Ptasznika  ochrzczony  zwal  się  M  i- 
cisla,  ale  u  Kelmolda  podobnej  wzmianki  nie  ma,  co  już  zauważył  Wigger.Mekl. 
Annal.  s.  27. 

'■■')     Thietmar  I  9.     Patrz  niżej  cyt  44. 

■■'*)  Lubusza  teraz  Leubus  w  Hercbergskim  okręgu,  różna  wcale  od  Lubusza 
nad  Odrą.  Porów,  dzieła  tego  T.  II  s.  61.  O  tej  Lubuszy  będziemy  mieli  zrę- 
czność mówić  w  dziale  o  zdobyciu  jej  przez  Bolesława  Chr. 

35)     Thietmar  I  9. 

"')  Giesebrecht,  Wendische  Gesch.  I  23 1;  Staacke,  Deutsche  Gesch.  II  Ab- 
theilung  s.   241. 

*')  Widukind  I  38.  Ungari  Saxoniam  intrare  volentes,  iter  agunt  per  Da- 
leminciam  Sclavorum  et  divisis  sociis  alii  urbem  "Widoni  Thuringo  opugnare  ten- 
tant,  alii  fines  Thuringorum  intrant.  . .  Badacze,  szukając  tego  grodu,  mniemali,  że 
może  być  Życz    (Zeitz),    lub  Wittenberg    nad    Łabą    (Scheltz.    Gesch.  d.  Lausitz.  s. 

16* 


—     244     — 

i  Saksonii  zagroził.  Grafowie  sascy  Zigfryd  i  Herman,  połączy- 
wszy się  z  Turyngami,  wstrzymywali  Madjarów,  a  tymczasem 
król  Henryk  zbierał  wojsko  w  miejscu  Radi,  w  Heilan-  lub 
Wittin-gau.  Gdy  się  o  tem  dowiedzieli  Madjary  ci,  którzy  oble- 
gali miasto,  rzucili  oblężenie  i  przez  Nordturyngiję  spiesząc 
przeciw  Henrykowi,  zdążyli  aż  do  granic  Białej  Ziemi.  Doświad- 
czywszy jednak  w  tem  miejscu  niepowodzenia,  Madjary  z  mnó- 
stwem łupów  w  bydle,  kobietach  i  dziewicach,  zwrócili  się  na  po- 
łudnie do  Szwabengau,  w  kącie  między  rzekami  Solawą  a  Bodą, 
dążąc  na  połączenie  z  pierwszym  swym  korpusem. •^^)  Działo  się 
to  w  późnej  już  jesieni.  Henryk,  nie  życząc  rozpoczynać  walkę, 
rozlokował  wojsko  swe  na  zimowe  leże  (r.  932),  a  Madjary  tym- 
czasem całą  Serbiję  aż  do  Sola  wy  w  swem  ręku  trzymali.  Do- 
piero w  Marcu  r.  933  Henryk  dowiedziawszy  się,  że  Madjary 
zamierzają  do  Saksonii  wtargnąć,  zgromadził  wojska  swe 
w  Hassegau.  Bitwa  pomiędzy  Korbeją  a  Merzeburgiem  trwała 
dzień  cały  i  dopiero  w  nocy  Madjary,  po  ogromnej  stracie  co- 
fnęli się.-'")  Henryk  zwyciężył,  ale  tem  wojna  nie  skończyła  się, 
bo  nieprzyjaciół  wypadało  wyprzeć  jeszcze  z  Serbii.  Henryk 
.ścigał  Madjarów  ostrożnie,  a  gdy  raz  z  siłami  nierównemi  na 
nich  uderzył,  został  zwyciężony  i  przed  pogonią  madjarską  le- 
dwo zdołał  uciec  do  grodu  Bichni,  gdzie  znalazł  ocalenie  od  nie- 
wątpliwej zguby.  ^^')     Dalszych   szczegółów    wojny    tej    nie  posia- 


22.  —  Wyrażenie  Widukinda  Wid  oni  Thuringo  zdaje  sie  wskazywać,  że 
gród  Widona  (męża  siostry  Henryka)  już  na  ziemi  turyngskiej  leżat.  Tak  pojmując 
rzecz  te  i  nowszy  historyk  turyngski  Knochenbauer,  mówi:  „die  Stadt  Widos  lag 
warscheinlich  noch  rechts  der  Unstrut,  innerhalb  Thiiringens;  eine  auf  den  ersten 
Anblick  ansprechende  Yermuthung,  es  sei  Wittenberg,  stimmt  mit  der  Richtung 
des  feindlichen  Einfals  nicht  iiberein."  Geschichte  Thiiringens   1863  s.  95. 

^®)  Wzmiankowane  wyżej  gau,  na  zachód  od  Laby  i  Solawy,  czytelnik  dla 
łatwiejszego  zorientowania  sie  w  obrotach  stron  wojujących,  raczy  na  mapie  roz- 
poznać. 

'»)  Żródla  odnośne  do  wojny  z  Madjarami  podał  Raumer:  Regesta  historiae 
Brandenburgensia,  pod  r.  932   i  933. 

^*')  Thiotmar  I  8,  Rex  autem  Avares  sepenumero  insurgentes,  expulit.  Et 
cum  in  uno  dierum  hos  impari  congressu    ledere    temptaret    victus    in    urbem,    quae 


—     245     — 

damy,  ale  w  rezultacie  okazało  sie,  że  Madjary  ustąpili  z  Serbii, 
Henryk  oswobodził  sie  od  płacenia  im  trybutu,  a  Serbowie  mię- 
dzy Solaw^.  a  Łaba  ostatecznie  ujarzmieni  zostali. 

Dla  wyrozumienia  ówczesnycli  stosunków  międzynarodo- 
wych, ciekawe  byłoby  objaśnienie  pytania:  przez  jakie  kraje 
Madjary  dostali  się  do  Głomaczów  i  którędy  do  domu  wracali? 
Z  rucliów  stron  wojujących  widać,  że  Madjary  mogli  przybyć 
do  Głomaczów  albo  z  południa  przez  Czechy,  albo  ze  wschodu 
przez  Chrobacyję.  Ostatnia  droga  byłaby  dalsza  i  przez  góry 
trudniejsza.  Zatem  najprawdopodobniej,  że  Madjary  przez  Cze- 
chy dążyli.  Ale  tu  znowu  pytanie:  jakimże  sposobem,  zostający 
od  r.  928  w  przyjaznych  stosunkach  z  Henrykiem  Ptasznikiem 
książę  czeski  Wacław  pozwoliłby  wrogom  cesarza  przez  Czechy 
do  Głomaczów  przechodzić  i  nazad  wracać?  Sprawa  ta  ciemna, 
a  jednak  z  niej  uważać  możemy,  że  czy  przez  Czechy,  czy  przez 
Chrobacyję  Madjary  przechodzili,  w  każdym  razie  drogę  po 
ziemiach  słowiańskich  odbywali  i  nigdzie  nie  zachowało  się 
wzmianki,  ani  podania  o  uciemiężeniu  przez  nich  ludności  miej- 
scowej w  X  w,,  co  zdaje  się  poświadczać  przyjazne  usposobie- 
nie, w  owym  czasie,  do  Madjarów  Słowian. 

Ostatnią,  o  ile  nam  wiadomo,  wyprawą  Henryka  Ptasznika 
przeciw  Słowianom,  był  najazd  na  Wkranów,  których  on  danni- 
kami  swymi   uczynił   w  r.  934,*')    Jeżeli   wiadomość    ta   nie  jest 


B  i  c  h  n  i  vocatur,  fugit ;  ibique  mortis  periculum  evadens.  Badaczep  od  Bichni  pod- 
rozumiewają  Pichen  lub  Piichen  nad  Modła  (Mulda)^niiedzy  Wurzen  i  Eilenburg. 

*')  Contin.  Reginon.  a.  934.  Henricus  rex  eodem  anno  Sclavos,  qui  U  u- 
c  r  a  n  i  vocantur,  hostiliter  invasit  et  vicit  sibiąue  tributarios  fecit.  Pawiński,  biorąc 
na  uwagę  ówczesne  wypadki,  mniema,  że  pod  nazwą  Yucrani  wypada  podrozumie- 
wać  nie  Wkranów,  a  Wągrów.  (IIo.iaócKie  C.iaBflHe.  72).  Przeczą  temu  jednak  formy 
nazwy  ludu,  o  którym  mowa.  Itak:  Annal.  Saxo:  Rex  Henricus  Ucranos  Slavos 
hostiliter  invasit  et  vicit;  Annal.  Hildesheim  :  Henricus  rex  in  Wroconin  cum 
exercitu  fuit;  Chr.  Quedlinburg:  rex  Henricus  in  U  c  ronin  profectus  est,  subijci- 
ens  eos  sibi.  (Porów.  Raumer.  Regesta  s.  a.  934.)  Wszędzie  nazwa  Wkranów 
wyraźnie  zapisana  i  dla  tego  słusznie  zauważył  Raumer:  dies  ist  die  erste  Erwah- 
nung  der  Uckermark.  Dla  wykrojenia  zaś  z  Yucrani,  Ukrani,  Wągrów  nie  ma 
sposobu. 


—     246     — 

mylną,  w  takim  razie  przyzn^ićby  wypadało,  że  i  bliżej  do  Odry 
mieszkające  ludy  słowiańskie  narażone  już  były  na  grabieże 
i  zdzierstwa  wiekopomnego  mordercy  Słowian,  króla  Henryka  I. 

4.     Utwierdzenie  się  Niemców  w  Serbii,  między  Solawą  a  Łabą. 

Z  podbojów  dokonanych  w  Słowiańszczyznie  przez  Henryka 
Ptasznika,  jedna  tylko  kraina  serbska  uległa  zupełnemu  ujarz- 
mieniu i  wcieleniu  do  państwa  Niemieckiego  nazawsze.  Inne 
części  Słowiańszczyzny  czasowo  zhołdowane,  do  płacenia  ro- 
cznego trybutu  zobowiązane  zostawały,  ale  wcielać  je  do  pań- 
stwa Niemieckiego  i  urządzać  na  sposób  saski  za  wcześnie  było. 
Rozumieli  to  zdobywcy  i  dla  tego  usilność  swą  zwrócili  wyłą- 
cznie do  przerobienia  Serbii  w  prowincyję  niemiecką. 

Rezydencyja  królewska  Merzeburg  stał  się  razem  siedli- 
skiem władz,  które  miały  rządzić  zdobytą  krainą  między  Solawą 
a  Labą.  Wielkorządzcą  tej  krainy,  Henryk  Ptasznik  ustanowił 
przyjaciela  swego  Zigfryda  z  tytułem  legata.  Zigfryd,  mieszkając 
w  ISIerzeburgu,  sprawował  w  podbitym  kraju  najwyższą  władzę 
wojskową,  sądową  i  administracyjną.^-)  —  Ten  komes  Mersebur- 
giorum,  jak  go  Widukind  nazywa,  miał  pod  swą  władzą  dwóch 
naczelników  wojskowych :  w  ISIerzeburgu  Azika,  komendanta  ta- 
mecznego ..legionu  łotrów"  ^■^)  i  w  Misznie  komendanta  twierdzy, 
niewiadomego  nazwiska.  Ten  ostatni,  siedząc  nad  Łabą,  miał 
czuwać  nad  Milczanami  i  Łużyczanami,  pobierać  od  nich  try- 
but**) i  ziemie  ich  zabierać.  Rzeka  Mulda  (Modła)  dzieląca  kra- 
inę Serbską  na  dwie  połowy,  stanowiła  granicę  władzy  komen- 
dantów.     Azik   rządził    częścią     zachodnią    od    Merzeburga    do 


*-)  Knochenbauer.  Gesch.  Thiiringens,  str.  88,  89;  Posse.  Codex  Saxoniae 
5tr.  5. 

^"l  Widukind  II,  3.  Mittitur  ei  (buntownikowi  czeskiemu  I  Asie  cum  Icgione 
Mesaburiorum  et  valida  manu  Hassiganorum,  additurque  ei  exercitus  Thuringorum. 

")  Thietmar  I,  9.  Henricus...  urbem  faciens,...  nomen  eidem  Miśni  imposuit; 
quam  ut  hodie  in  usu  habetur,  praesidiis  et  imposicionibus  caeteris  munit.  Ex  ea 
31ilzcnos  suae  subactos  dicioni,  censum  persolvere  coegit. 


—     247     — 

Muldy  ^^),  a  jego  kolega  niewiadomego  nazwiska,  siedzący  w  Mi- 
sznie,  rządził  częścią  wschodnią  od  Muldy  do  Łaby  i  dalej  ku 
wschodowi,  jak  daleko  wedrzyć  się  udawało.  Z  tej  wschodniej 
części  powstała  później   Ostmark. 

Podziały  terrytoryalne  Serbii,  składającej  się  z  małych  żup, 
zdobywcy  utrzymali  i  skorzystali  z  nich  dla  swych  celów.  Wła- 
dze ludowe  w  żupach  i  grodach,  od  chwili  podboju  podlegały 
urzędnikom  królewskim  gau-grafom,  w  grodach  większych 
burg-grafom,  a  w  mniejszych,  t.  j.  w  burgwardach  burg- 
wójtom  (Burgvoigt.)  Wszyscy  ci  grafy  byli  naczelnikami 
przeznaczonych  do  pilnowania  zamków  i  bram  miejskich  oręż- 
ników,  zwanych  strażami,  kukesburger.^") 

Grody  słowiańskie,  stając  się  fundamentem  miast  niemiec- 
kich, formujących  się  ledwo  co  na  sposób  frankski,  przybierały 
kształty  cudzoziemskie.  Zwyczajnie  w  zamku  lub  warowni,  na 
wyższem  miejscu  zbudowanej,  osadzano  komendanta  ze  strażą, 
a  na  podgrodziu  mieściła  się  ludność  kupiecka  i  rzemieślnicza, 
z  Niemiec  przybywająca.  Z  tej  ludności,  obowiązanej  bronić  mia- 
sta swego,  zwyczajnie  otoczonego,  jeśli  nie  murem,  to  przynaj- 
mniej częstokołem,  tworzyły  się  kompanije  wojowników,  które, 
w  razie  potrzeby,  obowiązane  były  wyruszać  w  pole,  jeśli  od 
tego  ludność  miejska  nie  była  szczególnym  przywilejem  uwol- 
nioną.^') 

Według  zwyczajów  X  w.  prawa  zdobywcy  niczem  nie  były 
ograniczone.  Mógł  on  bezkarnie  ludzi  zabijać,  osady  palić,  ko- 
biety i  dzieci  w  niewolę  zabierać,  ludność  z  ojczyzny  wysiedlać, 
sprzedawać  żydom,  którzy    w  tym  czasie   prowadzili  już  znaczny 


*^)  Późniejszy  comes  merzeburgski  Eziko  zmarł  w  Liubizici  nad  Mulda 
^(Thietmar  VI,  12).  Wypadek  ten  badacze  uważają  za  wskazówkę,  że  grafstwo  mer- 
zeburgskie  aż  do  Muldy  sięgało.     Knochenbauer,  Gesch.  Thiiringens  89,  cyt.   i. 

*^)  O  kukesburgerach,  których  Thietmar  zowie  Satelites,  slavonici 
m  i  1  i  t  e  s  powiemy  obszerniej  w  dziale  o  napadzie  Bolesława  Chr.  na  Miszno. 

*')     Gebhardi,  Algemeine  Weltgeschiclite,  T.   52,  str.  302, 


—    248    — 

handel  niewolnikami  słowiańskimi."^)  Z  bezprawia  tego  korzy- 
stał Henryk  Ptasznik  w  szerokich  rozmiarach,  a  jeśli  nie  wyrżnął 
wszystkich  Serbów,  to  tylko  z  rachunku,  bo  któż  by  podatki 
płacił,  ziemie  uprawiał,  sług  i  robotników  dostarczał?  Owszem, 
ludność  słowiańska,  zostawiona  w  swych  osadach,  miała  służyć 
królom  niemieckim  i  sługom  ich  środkiem  do  wzbogacenia  sie 
i  dalszych  zaborów  na  Wschodzie;  krótki  przeciąg  czasu  od 
ujarzmienia  Serbów  do  śmierci  króla  Henryka  (929—936),  nie 
pozwolił  mu  zająć  sie  uposażeniem  swych  grafów  w  zdobytym 
kraju,  ani  szerzeniem  chrześciaństwa  żełazem  i  pożogą.  Doko- 
naniem tego  wsławił  sie  dopiero  syn  jego  Otton  I,  u  Niemców 
Wielkim  zwany. 

§  46. 

Ujarzmienie  Weletów  i  Obodrytów  przez  króla 
Ottona  I  (936—951.) 

I.     Założenie  w  Magdeburgu  rezydencyi  królewskiej. 

Rozpoczęte  przez  Henryka  Ptasznika  ujarzmienie  Słowiań- 
szczyzny nadłabskiej  przedłużał  syn  jego  Otton  I,  nie  szczędząc, 
w  ciągu  długiego  panowania  swego  (936 — 977),  pracy,  krwi 
i  kosztów  dla  dopięcia  odwiecznego  celu  polityki  niemieckiej: 
Drang  nach  Osten. 

Granicę  państwa  Niemieckiego  nad  Łabą  znalazł  Otton  I 
dostatecznie  przez  ojca  jego  umocowaną,  ale  ze  zmianą  stosun- 
ków politycznych  po  ujarzmieniu  Serbów,  zjawiły  się  potrzeby 
wymagające  innych  strategicznych  punktów.  Merzeburg,  jako 
rezydencyja  królewska,  nie  odpowiadał  wymaganiom  polityki, 
zamierzającej  zwrócić  czynność  swą  głównie  przeciw  Słowianom 
dolnej  Łaby.  Zanadto  na  południe  posunięty  Merzeburg  nie 
mógł  być  ani  podstawą  do  wypraw  iiad   dolną  Labę,  ani  punk- 


**)     Szajnocha,     Słowianie    w    Andaluzyi,    patr^    pismo    zbiorowe,    Jozafata 
Ohryzko,   1859. 


—     249     — 

tern  obserwacyjnym  do  czuwania  nad  Weletami  i  Obodrytami, 
chociaż  zniewolonymi  już  do  składania  trybutu  królowi  niemiec- 
kiemu, lecz  zawsze  do  energicznego  odporu  gotowymi.  Otton  I 
postanowił  przenieść  rezydencye  swa  do  stosów  niej  szego  miej- 
sca, i  na  ten  cel  wybrał  starożytny  gród  słowiański  nad  Laba 
Dziewin,  od  czasów  Karola  W.  Magdeburgiem  zwany.  Wnet 
wiec,  po  wstąpieniu  na  tron ,  Otton  I  przeniósł  rezydencyje  swa 
do  Magdeburga,  gdzie  miasto  zbudował  „w  celu  pozyskania  na- 
grody wiekuistej  i  dobra  ojczyzny  własnej". \)  Odtąd  Magdeburg 
stał  się  nie  tylko  pierwszym  placem  broni,  zbiorem  przedniej- 
szego  rycerstwa,  ale  i  głównem  miejscem  zarządu  wojennego  sił 
przeznaczonych  do  działania  przeciw  Słowianom.  Dla  załatwie- 
nia spraw  państwa,  Otton  1  wyjeżdya  często  nad  Ren,  do 
Włoch  i  Bawaryi,  ale,  jak  tylko  możność  pozwala,  wraca  do 
Magdeburga,  ,.gdzie  ^^^  pragnął  znaleźć  spoczynek  dla  zwłok 
swych  po  zgonie".-) 

Wszakże  nie  dla  przyjemności  życia,  których  w  Magde- 
burgu nie  było  wcale,  lecz  inne  ważniejsze  pobudki  pociągały 
Ottona  I  do  pustych  i  napół  dzikich  jeszcze  nadłabskich  po- 
brzeży.  Tradycyjna  polityka  ..posuwania  się  na  wschód"  pod- 
niecała go  przesiadywać  nad  Łabą,  zkąd  oczom  jego  odkrywała 
się  niezmierzona  równina  słowiańska,  pełna  ludu  tęgiego  i  bo- 
gatych zasobów  miejscowych  bez  końca.  Na  tej  równinie  Niemcy 
spodziewali  się  znaleźć  dla  siebie  i  swych  potomków  bogactwa, 
sławę,  wzmocnienie  sił  państwowych,  ale  nie  tajno  im  było  iż 
dla  osiągnienia  podobnych  nadziei,  wypadało  w  pocie  czoła  pra- 
cować wieki,  morze  całe  krwi  przelać,  ludy  wyplenić,  świat 
zbrodniami  zadziwić!  Nie  troszczyli  się  wszakże  Niemcy  X  w. 
o  to,  co  potomność  o  ich  czynach  powie:  ziemia  słowiańska  za- 
nadto była  ponętną,  aby  jakie  bądź  względy  humanitarne  mogły 
powściągnąć  chciwość  teutońską. 


1)     Tbietmar   II,  2. 
-)     Thietmar  II,  5. 


—       250       — 

w  Magdeburgu,  jako  najdogodniejszym  punkcie  do  wyko- 
nania ogromnej  wagi  zadania,  Otton  I  najczęściej  przesiadując, 
naradzał  się  z  margrafami  o  potrzebach  wojennych.  Tu  sie  knuły 
zamachy  w  celu  ujarzmienia  Słowian,  tu,  na  rachunek  zdziera- 
nego z  nich  trybutu,  wznosiły  się  pyszne  kościoły,  tu  zebrane 
„legiony  łotrów",  gotowe  były,  na  skinienie  królewskie,  rzucić 
się  albo  na  północ  ku  Pomorzu,  albo  na  południe  ku  Czechom. 
Z  Magdeburga  wyjdą  później  missionarze  niemieccy,  aby  przez 
kościół  ludy  słowiańskie  w  poddaństwo  niemieckie  zaprządz.  Ale 
nim  to  nastąpi,  gruba  siła  ma  ułatwić  ujarzmienie  Słowiań- 
szczyzny ! 

2.     Pograniczne  legacyje  Hermana  Billinga  i  Gerona. 

Podczas  wstąpienia  na  tron  Ottona  I,  komes  merzeburgski 
Zigfryd,  o  którym  wspomnieliśmy  wyżej,  mieszkając  w  Merze- 
burgu,  był  stróżem  pogranicza  wschodniego,  z  tytułem  prokura- 
tora, i  jako  krewny  królewski  bezwątpienia  obszerną  władzę  po- 
siadał. —  Dziedzicznym  ksi-ęciem  saskim  Otton  I  ustanowił  Her- 
mana Billinga,  jednego  ze  znakomitszych  panów  saskich.^)  W  rok 
później,  po  zmarłym  Zigfrydzie  (r.  937),  król  Otton  mianował 
komesa  Gerona  legatem  pogranicza  serbskiego^),  zajmującego 
przestrzeń  od  gór  Harcu  do  Solawy  i  od  tej  rzeki  na  wschód 
do  r.  Mćdły^);  a  dalej  na  wschód  do  legacyi  Gerona  miało 
należyć  wszystko  to,  co  oręż   niemiecki    zdobywał.  —  Tym  spo- 


^)  Widukind  II,  4.  Placuit  igitur  novo  regi  novum  principem  militiae  con- 
stituere ;  elegitque  ad  hoc  officium  virum  nobilem  et  industrium  satisąue  prudentem 
nomine   Hćrimannum. 

*)  Widukind  II,  <)  an,  937,  defunctus  est  Sigfridus  comes.  cujus  legationem 
cum  sibi  vendicasset  Thancmarus,  —  et  regali  dono  cessisset  Geroni  comiti,  aflictus 
est  Thancmarus  tristitia  magna. 

■'')  Granice  niepewne,  ale  pierwotnie  Marka  Wschodnia  obejmowała  z  lewej 
strony  Solawy:  Szwaben-gau.  Hasse-gau,  Frisenfeld  z  Gernrode,  Walbek  i  Mansfed, 
a  z  prawej  strony  Solawy  serbską  krainę  do  r.  Muldy.  Worbs.  Was  heist  die  Ost- 
Mark,  w  Neue-Archiv  r.  1804  czę.  I  s.  191;  Hoffmann.  Script  rer,  lusat.  T.  IV  ex- 
ccrpta  ex  annalibus  Gerenrodensibus  s,   145. 


—      251       — 

sobem  powstały  dwie  legacyje:  północna  Billinga  i  wschodnia 
Gerona,  rozszerzające  się  w  miarę  zaborów.  Był  to  początek 
przyszłych  marelc:  Północnej  i  Wschodniej. 

W  samym  początlcu  panowania  Ottona  I  zaszły  nieporozu- 
mienia z  Ratarami*'},  Ictórzy  obrazili  posłów  Tanlcmara,  starszego 
brata  króla  Ottona,  lecz  z  innej  matki  urodzonego.')  Herman 
Billing,  jako  pograniczny  legat,  walczył  w  przytomności  króla 
Ottona  z  Katarami,  którzy  do  uległości  zmuszeni  zostali  (25  wrze- 
śnia 936).^)  Odtąd  poczyna  się  długa  karyera  rodu  Billingów. 
Wielkorządztwo  Hermana  rozciągało  się  na  tę  właśnie  miejsco- 
wość, gdzie  leżały  ogromne  dobra  Billingów.  Zainteresowany  po- 
większeniem swego  majątku,  a  przy  tem  nienawidząc  Słowian, 
Herman  wszelkiemi  siłami  starał  się  zaokrąglić  swe  posiadłośsi 
kosztem  sąsiednich  Słowian.  Miasto  Luneburg,  od  czasów  Ka- 
rola W.  słynne  jako  punkt  handlowy  ze  Słowianami,  stało  się 
siedliskiem  Hermana  Billinga,  głównym  zborem  jego  wojowni- 
ków. Tu,  na  pograniczu  z  Obodrytami  i  Lutykami,  Herman  roz- 
począł długą  pracę  ku  ujarzmieniu  sąsiadów,  nie  szczędząc  po- 
dejść, oszukaństwa  i  zdrady.  Nieprzebłagana  nienawiść  do  Sło- 
wian, z  gotowością    do    najokropniejszych  przeciw  nim  środków 


")  Widukind  II,  4  a.  936,  Rex  (Otto)  cum  onini  excrcitu  iiitrat  terminos 
birbarorum  ad  refefenclam  illorum  saevitiam.  Datum  quippe  erat  ilUs  et  aii- 
tea  a  patre  suo  bellum,  eo  quod  violassent  legałoś  Thancmari,  filii  sui.  A  ponieważ 
w  poprzednim  rozdziale  "Widukind  mówi  o  Czechach,  z  tego  wnioskowano,  że  wy- 
raz powyższy  barbarorum  tyczy  sie  -Czechów,  lecz  niewłaściwość  podobnego 
mniemania  dawno  już  objaśniono.  (Porów.  Palacki.  Dejiny  naród  Ceskeho  I,  s. 
233  przypisek  215.)  Natomiast  "badacze  biorąc  na  uwagę,  że  we  dwa  tygodnie  po 
odbyciu  wyprawy  przeciw  Słowianom,  król  Otton,  czyniąc  w  Magdeburgu  nadanie 
klasztorowi  Fuldeńskiemu,  wyraził  sie:  quando  de  provłncia  Slavorum,  qui  vocatur 
Riadere,  in  pace  venimus  ad  Magathaburg  14  Octobris  an.  936  (Raumer.  Regesta 
N.  128;  Klempin  Pommersche  Urkundenbuch  N.  9),  —  zauważyli,  że  wyprawa,  za 
pokrzywdzenie  posłów  Tankmara,   odbyła  sie  przeciw  Katarom, 

')  Pierwszą  żoną  Henryka  Ptasznilca  była  Hateburda,  córka  Erwina,  do  któ- 
rego należała  część  Merzeburga,  Starem  miastem  zwana.  Z  tej  żony  Henryk  miał 
syna  Tamo,  czyli  Tankmara,  potem  porzuciwszy  ją,  w  małżeństwo  pojął  Matyldę, 
która  wydała  mu  trzech  synów:   Ottona,  Henryka  i  Brunona.     Thiętmar  I,  4,  6, 

^j     Widukind  II,  c.  4. 


-        252        — 

cechowały  Hermana  Billinga  i  w  spadku  przelały  sie  na  ród 
jego,  który  w  ciągu  dwóch  wieków  pracując  nad  wykonaniem 
zadania,  przez  przodka  podanego,  dręczył  Słowian  niepomier- 
nem  zdzierstwem. 

Mianowanie  Gerona  legatem  pogranicza  Wschodniego  mo- 
cno oburzyło  królewicza  Tankmara,  który  sam  dobijał  się  tej 
godności.**)  Porozumiawszy  się  więc  z  innymi  malkontentami, 
Tankmar  podniósł  rokosz  przeciw  królowi  Ottonowi  I,  i  rozpo- 
czął wojnę  domową,  lecz  pobity  szukał  schronienia  w  Eresbergu 
i  tam  w  kościele  przy  ołtarzu  poległ  r.  938,^") 

3.     Wojna  Ottona  I  z  Czechami.     Najazdy  Madjarów  na  Saksoniję 
(r.  937—938).     Powstanie  Słowian  r.  939. 

Walka  Ottona  z  Katarami  w  pierwszym  roku  panowania 
jego,  było  tylko  wstępem  do  dalszych  zamiarów  przeciw  Słowia- 
nom, z  którymi  on  się  obchodził,  jakby  ze  swymi  poddanymi. 
Gdy  bowiem  w  Czechach  Bolesław  I,  dla  powściągnienia  buntu 
pewnego  możnowładzcy,  rozpoczął  przeciw  niemu  wyprawę  zbroj- 
ną (r.  936),  na  pomoc  buntownikowi  zjawiły  się  dwa  legiony 
niemieckie,  z  których  jednym  dowodził  komendant  łotrów  mer- 
zeburgskich  Azik.^^)  Oczywiście,  że  bez  rozkazu  króla  Ottona 
ani  Azik,  ani  zwierzchnik  jego  prokurator  Zigfryd  nie  ośmieliliby 
się  wtargnięciem  do  Czech  rozpocząć  wojnę,  która  się  lat  14 
ciągnęła^-)  (936—951). 

Wojna  z  Czechami,  zaburzenia  w  Saksonii  z  powodu  buntu 
królewicza  Tankmara,  a  przytem  rozdrażnienie  Słowian  zdzier- 
stwem urzędników  niemieckich,  podawały  Madjarom  zręczność 
do  nowego  złupieżenia  Saksonii. ^'^)  Wyprawa  ich  w  r.  937,  skie- 

")     Porów,  wyżej  cyt.  4. 

10)     Widukind  II,   ii;  Thietmar  IF,   1. 

")     Porów,  wyżej  §  44,  przyp.  25  i  §   45  przyp.  43  s.  225,   246. 

12)  Wyżej  §  44  str.  225.  Do  tego  Sigebert  Gemblacensis:  longa  inter  eos 
concertatio  per  14  annos  protracta. 

i'j  Annal.  Quedlinburg  a.  937.  Everhardus  du\  Francorum  et  Wigmanus  Saxo- 
nicus,  atque  improbus  Thancmer,  inani  consensu,  conspiraverunt  in  regem..In  eadem 
tęmpćstate  venientesUngari  vastaveruntThuringiam,  deinde  in  Sasoniam,  M.  G.  T.V  s.56. 


—     253     — 

rowana  przez  Frankoniję  do  Saksonii,  nie  udała  sie.  Otton  zmu- 
sił Madjarów  z  Frankonii  cofnąć  się  do  domu.^^)  Ale  wyprawa 
r.  938  powiodła  się  pomyślniej.  Dobrawszy  się  do  Saksonii,  Ma- 
djary  rozłożyli  się  obozem  nad  r.  Boda,  łupieży  li  sąsiednie  oko- 
lice i  próbowali  nawet  szturmować  warowne  grody  Stediren- 
burg,  Werle,  Hebesheim,  a  jeden  hufiec  ich,  przez  Nordturyn- 
giję  dobiegł  do  granic  Białej  Ziemi,  lecz  zdradą  jakiegoś  Sło- 
wianina zaprowadzony  w  błotnistą  miejscowość  Dremblik,  zgi- 
nął.'^) A  chociaż  współcześni  Niemcy  przechwalali  się  ze  swych 
sukcessów  nad  Madjarami,  Avidocznie  jednak,  że  Madjary  połu- 
pieżywszy  ile  się  im  podobało  Saksoniję,  zwyczajem  swym  co- 
fnęli się  ze  zdobyczą  do  domu.""') 

Najazdy  Madjarów  w  latach  937  i  938,  bunt  Tankmara,  tu- 
dzież wojna  Niemców  z  Czechami  podawały  Słowianom  nadłab- 
skim  nadzieję  wydobycia  się  z  pod  przemocy  wrogów.  A  gdy 
jeszcze  młodszy  brat  króla  Ottona  Henryk  podniósł  przeciw 
niemu  rokosz,  Słowianom  wydało  się,  że  nadeszła  nareszcie  do 
powstania  pora.^')  Nauczeni  niepowodzeniami  dawniejszej  walki 
z  Niemcami  pojedynczych  plemion,  Słowianie  porozumieli  się  do 
wspólnego,  wszystkiemi    siłami   działania.     Powstanie    rozpoczęli 


1')  Widukind  II,  5  an.  937.  Antiąui  hostes  Hungari  venerunt  virtutem  pro- 
bare  novi  regis.  Intrantes  autem  Franciam,  statuenint,  si  possent  ab  occidentale 
plaga  imadeie  Saxoniam.  Rex  autem  audiens  nihil  moralus,  cum  exercitu  valido 
ocurrit  illis,  fugavitqne  et  terminis  suis  abegit.  Tbietmar  II,  i.  Avares  quoque  patri 
sułmet  ąuondam  contrarii,  sed  diu  pacificati,  iterum  insurgunt,  celeriterque  fugati 
redeunt  (a.  937.) 

>5)  Widukind  II,  14  a.  938  antiqui  hostes  nostri  Ungarii  subito  irruunt  in 
Sasoniam,  et  castris  super  litus  Bodae  fluminis  collocatis  inde  in  omnem  regionem 
diffunduntur,  circa  urbem,  quae  dicitur  Stiedereburg,  Exercitus  arte  cujusdam  Slavi 
in  locum,  qui  dicitur  Thrimmining,  deductus  difficultate  locorum  ac  manu  circumfu- 
sus  armatorum  periit.  Do  tego  szczegóły  w  Chroń.  Corbejens  i  Annal.  Saxo,  Porów. 
Raumer.  Regesta,  s.  a.  938. 

16)  Widocznie  porażka  Madjarów  w  pobliżu  Mcrzeburga  933  r.  nie  była 
tak  straszna,  jeśli  we  cztery  lata  później  ośmielili  sie  te  same  miejscowość  najechać 
i  grabić. 

1')  Widukind  II,  20.  Barbari  labore  nostro  (Emporung  Heinrichs  gegen 
Otto),  elati,  nusquam  ab  incendio,  caede  ac  depopulatione  vacabant,  Geronemque, 
quem  sibi  rex  praefecerat,  cum  dolo  perimere  cogitant. 


—     254     — 

Obodryci  zniszczeniem  wojska  niemieckiego  i  zabiciem  wodza 
jego  Kajki  albo  Hiki  (r.  939).  Za  ich  przykładem  inni  Słowia- 
nie mieli  napaść  na  Gerona,  lecz  ten,  przewidując  wymierzone 
przeciw  niemu  ciosy,  udał,  że  o  niczem  nie  wie  i  pod  pozorem 
przyjaźni,  zaprosił  do  siebie  na  ucztę  trzydziestu  okolicznych 
książąt  (żupanów)  słowiańskich,  których  po  uczcie  kazał  wy- 
mordować.^^) 

Rozgłos  o  takim  postępku  bezecnym  i  naruszeniu  wysoko  , 
u  Słowian  szanowanej  gościnności,  wywołał  straszne  oburzenie. 
Walka  na  śmierć  z  Niemcami  poruszyła  do  oręża  wszystkie  nad- 
labskie  ludy.  Geron,  party  przez  Słowian,  wzywał  pomocy  od 
króla,  lecz  ten,  w  obec  wojny  domowej  z  młodszym  bratem  swym 
Henrykiem,  sam  był  w  położeniu  nadzwyczaj  przykrem.  Walka 
przybierała  charakter  morderczy.  Słowianom  dostawało  się  nie- 
raz okropnie,  ,.lecz  niezważając  na  wszelkie  niepowodzenia,  prze- 
kładali oni  wojnę  nad  pokój,  gotowi  będąc  raczej  znosić  wszel- 
kie klęski  wojny,  aniżeli  stracić  swobodę  najmilszą."  —  „Byli  to 
ludzie  mocni,  w  pracy  wytrwali,  przyzwyczajeni  byle  czem  za- 
dawalniać  się,  a  co  dla  naszych  (Saksów)  byłoby  nadzwyczaj 
trudnym  czynem,  to  Słowianie  z  przyjemnością  znoszą."  "') 

Rozbity  przez  Słowian  Gero  uciekł  za  Łabę,  ale  nie  upadł 
na  duchu,  knuje  on  powtórnie  zdradę.  Pieniędzmi  i  obietnicami 
skłania  uprowadzonego  jeszcze  przez  Henryka  Ptasznika  i  ba- 
wiącego u  Niemców  księcia  Hobolanów  Tugomira,  już  ochrzco- 
nego,-**)  aby  mu  zdradą  kraj  ojczysty  poddał.  Tugomir,  uciekł- 
szy niby  od  Niemców,  przybył   do  Branibora.     Tam    od    swoich 


18)     Wjdukind  LI,  20. 

'")  Widukind  II,  20.  Uli  vero  nihilominus  bellum  quam  pacem  elegerunt, 
omnem  miseriam  carae  libertati  postponentes.  Est  namque  hujuscemodi  genus  ho- 
minum  durum  et  laboris  patiens,  victu  levissimo  assuetum;  et  quod  nostris  gravi 
oneri  esse  solet,  Slavi  pro  ąuandam  voluptate  ducunt. 

"")  W  nekrologii  klasztoru  Molenbekskiego  zapisano;  VIII  kał.  Jun.  Tugu- 
mir  dux  (obiit.j  Raumer.  Regesta,  pod  r.  940,  Z  tego  historycy  wnioskują,  że 
Tugomir  miał  być  już  ochrzczonym. 


—     255     — 

poznany  i  za  władzcę  przyjęty,  zawezwał  do  siebie  synowca",  je- 
dynego ze  wszystkich  tej  ziemi  książąt,  ocalałego  podczas  zabu- 
rzeń ówczesnych,-')  podstępem  zabił  go,  a  kraj  swój  Geronowd 
poddał,  (r.  939.)  Osłupieni  podobnym  postępkiem  Tugomira, 
Słowianie  aż  po  Odrę  wojować  przestali  i  zgodzili  się  trybut 
królowi  płacić.--) 

Podwójna  zdrada  poskromiwszy  Słowian,  Gero  nieprze- 
stawał  dobijać  się  opanowania  sąsiednich  krajów  słovviańskicli 
niby  dla  króla,  lecz  w  gruncie  rzeczy  dla  utworzenia  udzielnego 
władztwa  synowi  swemu  Zigfrydowi.  Nie  przestawał  więc  wdzie- 
rać się  do  sąsiednich  okolic  i  obdzierać  Słowian.  Żołnierze  jego 
uczęszczając  ,.expedycyje"  swe  po  trybut,  przy  wybieraniu  któ- 
rego dopuszczali  się  nadużyć,  tak  dokuczyli  Słowianom,  że  ci 
znienawidziwszy  Gerona,  chwytali  za  oręż  i  zabijali  jego  pobor- 
ców.--') Tymczasem  zaburzenia  w  Niemczech,  nieporozumienia 
z  Francyją,  sprawy  włoskie,  wojna  z  Czechami,  a  wreszcie  bunty 
najbliższych  krew^nych  Ottona  I,  zmusiły  go  spuścić  z  uwagi 
Słowian  i  na  lat  dziesięć  (941-951)  zostawić  ich  w  pokoju.  Gero, 
zmuszony  nieść  pomoc  królowi,  nie  mógł  niczego  nowego  przed- 
sięwziąć na  wschód  od  Łaby,  a  król  potrzebując  pomocy,  nie 
baczył  na  jego  zdzierstwa.-^)  —  Była  to  chwila  w  dziejach  Sło- 
wiańszczyzny zaodrzańskiej  nie  już  szczęśliwego  odpoczynku,  lecz 
ocierania  łez  na  zgliszczach  i  trupach  braci,    chwila  oczekiwania 


21)  Widukind  II,  21  mówi,  że  przybywszy  do  Branibora,  Tugomir,  qui  iure 
gentis  paterna  successione  dominus  esset  eorum,  qui  dicuntur  Heveldi, 
wezwał  nepotem  suum,  qui  ex  omnibus  principibus  gentis  supererat  Z  tego  wypada, 
że  księciem  ziemi  był  Tugomir  a  nie  jego  synowiec,  który  chociaż  także  był  Ijsię- 
ciem,   ale  nie  paterna  successione. 

22)  Widukind  II,  2i.  Quo  facto  omnes  barbarae  nationes  usque  in  Oderam 
fluvium  simili  modo  tributis  regalibus  se  subjugarunt. 

2'')  Widukind  II,  30.  Eo  tempore  barbarorum  bellum  fervebat.  Et  cum  mi- 
lites  ad  manum  Geronis  praesidis  conscripti  crebra  expeditione  attenuaren- 
turetdonativis  vel  tributariis  praemiis  minus  adjuvari  possent,  eo 
quod  tributa  passim  negarentur,   seditioso  odio  in  Geronem    exacuuntur, 

2*)  Widukind  II,  30,  w  dodatek  do  tekstu  powyższej  cytaty,  zapisał:  reiŁ 
vero  ad  communes  utilitates  reipublicae  Geroni  semper  juxta  erat. 


większych  jeszcze  nieszczęść,  które  spaść  miały  w  przyszłości. 
Pojmując  doskonale  ówczesne  stosunki  pomiędzy  Słowianami 
a  Niemcami,  naoczny  świadek  walki  sąsiednich  narodów  Widu- 
kind  powiada:  ,.i  długo  jeszcze  doświadczać  będziemy  zmienne 
powodzenia  wojny,  walcząc  za  sławę  i  szerokie  panowanie,  a  oni 
za  swobodę  i  wyzwolenie  się  z  niewolniczej  podległości."  -^) 


§  47. 

Zaburzenia    w   krajach    Obodrytów    i    Lutyków 
(954—960.) 

I,  Powstanie  Wkranów  r.  954.  Najazd  Billinga  na  Obodrytów  r.  954,  w  od- 
wet za  najazd  na  Saksoniję.    Powstanie  Słowian  r.  955,  klęska  icli. 

Zaprowadzane  przez  Niemców  porządki  nieznośnemi  wydały 
się  Słowianom.  Wkranie,  czując  się  na  siłach,  niestarganych 
jeszcze  w  walkach  z  Niemcami,  stawiali  im  opór.  Margraf  Ge- 
ron  zamierzył  zmusić  Wkranów  do  posłuszeństwa  i  w  tym  celu 
przedsięwziął  wyprawę,  w  towarzystwie  zięcia  króla  Ottona,  Kon- 
rada Lotaryńgskiego,  który  heroicznym  czynem  postanowił 
stwierdzić  przymierze  z  teściem,  po  przerwaniu  wspólnie  z  in- 
nymi rokoszanami  przeciw  niemu  walki.  Dwaj  wodzowie  ude- 
rzyli na  Wkranów,  pobili  ich  i  ogromne  łupy  zabrali,^)  r.  954. 
Czyn  ten  opromienił  nowym  blaskiem  sławy  Gerona,  którego 
i  przedtem  szanowano  w  Niemczech,  jako  znakomitego  wodza, 
ale  po  zwycięztwne  nad  Wkranami  po  całych  Niemczech  uwa- 
żano go  za  wielkiego    i    sławnego  męża.-)     Spokój  trwał  jednak 


25)  Widukind  II.  20,  Transeunt  sanę  dies  plurimi,  his  pro  gloria  et  pro 
magno  latoąue  imperio,  illis  pro  libertate  ac  ultima  servitute  varie  certautibus. 

1)  Widukind  III,  42  a.  954.  Eo  anno  Slavi,  qui  dicuntur  Uchri  a  Gerone 
cum  magna  gloria  devicti,  cum  ei  praesidio  esset  dux  Conradus  a  rege  missus. 
Praeda  inde  ingens  ducta;  Saxoniae  laetitia  magna  exorta. 

-;  Widukind  III,  54.  Gero  olim  licet  multis  gestis  insigniis  clarus  habere- 
tur,  jam  tamen  magnus  ac  celebris  ubique  praedicebatur,  eo  qnod  Slavos.  qui  di- 
cuntur Uchri  cum  magna  gloria  cepisset. 


—     ^':>1     — 

niedługo,  bo  w  nieszczęśliwej  Słowiańszczyznie  wszelkie  intrygi 
wrogów,  znajdywały  dla  swej  czynności  obszerne  i  nadzwyczaj 
dogodne  miejsce. 

Powód  do  zaburzeń  podał  wychowaniec  Icróla  Ottona  I 
Wichman,  który,  czując  sie  obrażonym  przez  krewnego  swego 
Hermana  Billinga  ograbieniem  go  z  majątku,  zmówił  się  z  bra- 
tem swym  Egbertem  i  wspólnie  z  nim  rozpoczął  w  Saksonii 
wojnę  domową.  Billing  powściągnął  jednak  wicłirzycieli,  a  król 
Otton  I,  rozsądziwszy  sprawę,  uwolnił  braci  od  kary,  ale  Wich- 
mana  kazał  pod  strażą  trzymać.  Wkrótce  potem  Ottonowi  I  wy- 
padło do  Bawaryi  udać  się.  Wicliman,  udawszy  chorego,  pozo- 
stał w  Saksonii,  wszedł  znowu  w  zmowę  z  Egbertem,  lecz  nie 
będąc  w  siłach  walczyć  z  Billingiem,  bracia  uciekli  do  Nakuna 
1  Stojgniewa,-')  książąt  obodryckich^),  (r.  954),  którzy,  jak  po- 
wiada Widukind,  zawsze  byli  gotowi  do  wojny  z  Saksami. 

Ruszył  Billing  z  wojskiem  do  kraju  nieprzyjaciół,  podstąpił 
pod  gród  Swietły  kra,niec,^)  w  którym  zamknęli  się  krewni  jego 

■■')  Widukind  III,  29,  30,  31 ;  Thietmar  II,  6  ex  parte  .Slavoiuni  bellum  in- 
gruit  horridum,  hortatu  Yigmanni  comitis  et  Egbehrti,  ducatu  avtem  Nacconis  et  Stoin- 
negui  fratris  ejus;  Widukind  III,  50  sociaverunt  sibi  duos  subregulos  barbarorum, 
Saxonibus  jam  olim  infestos,  Naconem  et  fratrem  ejus.  Zwyczajnie  braci  tych  histo- 
rycy zowia  Nakoiiem  i  Stojgniewem,  ale  ju2  Kunik  zauważył,  że  w  języku  sło- 
wiańskim suffiks  un  właściwy  jest  w  nazwach  rzeczowych,  a  także  i  w  imionach 
własnych  :  Bogun,  Radun,  Jarun,  i  że  w  dolcumentach  meklenburgskich  forma  N  a- 
con  używała  sie  zamiast  słowiańskiej  N  a  k  u  n,  czego  ślad  jest  w  nazwach  miej- 
scowych: 1 23 1  Nacunstorp  etc,  —  twierdzi,  że  właściwa  formą  jest  Na  kun. 
A-lócKpii,   103. 

^)  Nakuna  i  Stojgniewa  zwyczajnie  za  książąt  obodryckich  uważano,  lecz 
Pawiński  (IToJiaoCKie  CiaBane  81),  mniema,  że  ich  za  książąt  Weletów  policzyć  wy- 
pada. Sprzeciwia  się  temu  świadectwo  Ibraima-ibu-Jakób,  który  wyraźnie  mówi, 
że  kraina  Nakuna  leżąca  na  samym  kresie  zachodu,  graniczy  z  Saksoniją,  poczęści 
z  Germaniją,  co  mianowicie  położeniu  ziemi  Obodrytów  odpowiada.  Przy  tem 
Ibraim-ibn-Jakób  powiada,  że  Nakun  posiada  gród,  który  się  zowie  Wielka 
twierdza,  badacze  zaś  przyznali,  że  twierdzą  tą  jest  Weligard.  —  Oprócz  tego 
w  liczbie  ludów  słowiańskich,  które  przeciw  Niemcom  walczyły,  Widukind  na 
pierwszem  miejscu  stawia  Obodrytów,  co  zdaje  się  także  wskazywać,  że  główna 
rola  w  wojnie  książętom  obodryckim  przypadła.  Kunik.  A.ióeKpii  47,  48,  102, 
tudzież  dzieła  tego  T.  II  s.  yx). 

^)  Widukind  III,  51  a.  955.  Ductus  exercitus  a  duce,  reperti  sunt  in  urbe 
Tom  III.  ,- 


-      258     — 

Wichman  i  Egrbert.  lecz  zmuszony  z  niczem  do  domu  powrócić, 
udał  się  do  króla  Ottona  o  rychła  pomoc,")  ale  ten  oblegając 
w  Regensburgu  zbuntowanych  wasalów  i  gotując  się  do  sta- 
nowczej walki  z  Madjarami,  sam  ściągał  z  całej  Germanii  wo- 
jenne posiłki.  Tymczasem  Słowianie,  pod  wodzą  AYichmana, 
wpadłszy  do  Saksonii  w  Kwietniu  r.  955,  tak  przycisnęli  Bil- 
linga,  że  on  nie  przewidując  możności  stawienia  im  oporu,  roz- 
kazał wojsku  i  mieszkańcom,  zgromadzonym  pod  warownią 
K  o  k  a  r  e  s  c  e  m ,")  poddać  się  nieprzyjaciołom  na  wszelkicłi, 
jakich  wymagać  będą,  warunkach.  Za  zbliżeniem  się  Słowian, 
oblężeni,  nie  stawiając  oporu,  zyskali  pozwolenie  opuścić  miasto 
z  żonami  i  dziećmi,  z  warunkiem  aby  niewolnicy,  półswobodni 
i  własność  nieruchoma  stały  się  zdobyczą  zwycięzców.  Gdy 
wreszcie  Słowianie  zabierali  miasto,  jeden  z  nich,  poznawsz)^ 
w  żonie  saskiego  wojownika  dawniejszą  niewolnicę  swą,  zapo- 
trzebował ją  sobie,  lecz  jakoś  przypadkiem  padł  od  noża  Saksa. 
Uważając  to  za  pogwałcenie  warunków  kapitulacyi,  Słowianie 
wyrżnęli  Saksów,  oszczędzając  wreszcie  kobiet  i  dzieci,  które 
w  niewolę  poszły.^)  Dla  powetowania  tej  straty  Herman  Bil- 
ling  nie  miał  siły,  tylko  przełożony  nad  wojskiem  Tiadryk,  na- 
padłszy na  jakiś  gród  słowiański,    spalił    przedmieścia  jego,    lecz 


quae  dicitur  S  u  i  t  h  1  e  i  s  c  r  a  n  n  e.  Historycy  nażwę  tę  czytali:  S  w  i  e  1 1  a  s  t  r  a- 
na  (Szafarzyli  Star.  Slow.  §  43,  6,  s.  546).  Pawiński  myśli,  że  właściwiej  czytać: 
S  w  i  e  1 1  y  kraniec,  Ilo.iaS.  CiaBane  81. 

")  Thietmar  II,  6.  Ouos  Herimannus  dux  superare  diffidentes,  regis  petivit 
auxiliutri. 

•)  AYidukind  III,  52.  Cives  Cocaresceraiorum.  O  położeniu 
miasta  tego  nie  wiemy.  Pertz,  poznawszy  w  nazwie  jego  brzmienie  słowiańskie, 
wnioskował,  że  leżało  gdzieś  blisko  Elby,  niedaleko  Magdeburga,  gdzie,  jak  wy- 
rzekł, wiele  jest  osad.  mających  z  tą  nazwą  niejakie  podobieństwo.  Bielowski,  M. 
P.  I,  s.  186;  Szafarzyk  domyślał  się,  że  być  może  nazwa  Cocarescem  przekręcona 
z  Cukesburger  t.  j.  Burgwachter,  słowiańscy  Wietnicy.  Star.  Słów.  ^  43  6,  s.  546. 
Inni  szukali  tego  miasta  nad  Łabą  w  Gresse  albo  Gartze,  w  pobliżu  Bleckede. 
Barthold.  Gescb.  v.  Pommern  u.  -Riigen  I,  276. 

*)     Widukind  III,  52. 


—     259     — 

przyparty  między  palącym  się  grodem  a  błotem,  ze  stratą  ledwo 
ujść  zdołał.'"') 

Tymczasem  król  Otton  I,  po  walnem  zwycięztwie  nad  ^la- 
djarami  lo  Kwietnia  r.  955  nad  Lectiem,  powróciwszy  do  Sa- 
ksonii, Wichmana  i  Egberta  za  zdrajców  kraju  ogłosił,  a  przy- 
jąwszy  posłów  słowiańskich,  którzy  przyrzekali  mu  płacić  dani- 
nę, byle  nie  mieszano  się  w  icli  sprawy  domowe,  wyrzucał  im 
wiarołomstwo  Słowian  przy  zajęciu  miasta  Kokarescem,  doma- 
gając się  ukarania  winowajców.  Słowianie  jednak  winy  na  się 
nie  przyjęli,^**)  oświadczywszy,  że  nad  haniebny  pokój  przenoszą 
wojnę  i  z  orężem  w  ręku  staną  w  obronie  swobody  ojczystej.  ^^) 
Otton  I  podobnych  warunków  nie  przyjął.    Gotowała  się  wojna. 

Na  ten  raz  Obodryci ,  Welety,  Czrezpienianie,  Doleńcy 
i  wszyscy  inni  Słowianie  aż  do  Odry  stanęli  do  wspólnej  obrony 
posad  ojczystych.^-)  Jedni  tylko  Rany,  nie  doświadczywszy  je- 
szcze w  swem  ustroniu  na  wyspie,  gwałtów  niemieckich,  i  nie 
zapominając  jakichś  nieporozumień  z  Lutykami,  nie  przyłączyli 
się  do  ogólnego  związku. 

Wyprawę  przedsięwziął  sam  król  Otton  I,  ale  duszą  całego 
przedsięwzięcia  byt  margraf  Geron.  Zawdzięczając  jego  zabie- 
gom, Rany  przystąpili    do    związku    z  Niemcami    przeciw    swym 


'•>')  \Vidul.:iiid  III,  45  a.  955,  pugnatum  est  a  praeside  Thiadrico 
adversus  barbaros.  Cum  jam  incendio  extincto  reverteretur,  et  paludem,  quae  erat 
urbi  adjacens,  medietas  militum  transisset,  Slavi  videntes  nostros  in  arto  sitos  ob 
difficultatem  loci,  nec  copiam  habere  pugnandi  nec  locum  adeo  fugiendi,  insequeban- 
tur  a  tergo  revertentes  clamore  magno.  Peremerunt  ex  eis  ad  quinquaginta  viros, 
foeda  fuga  nostrorum  facta. 

20)     Widukind  III,  53. 

")  Widukind  III,  53.  Adeiat  ex  legatio  barbarorum,  tributa  s  o  cios 
ex  morę  velle  persolvere  nuntiantes ,  caeterum  domin  ationem 
region  is  velle  t  e  n  e  r  e ;  hoc  pacto  pacem  velle,  alioquin  pro  libertate 
a  r  m  i  s    c  e  r  t  a  r  e. 

i2j  Annal.  Sangallen.  maj.  an.  955.  Otto  rex  et  ńlius  ejus  Liutolf  in  festi- 
vitate  sancti  Galii  pugnaverunt  cum  Abatarenis  et  Vulcis,  et  Zcirizspanis  et  Tolon- 
senis,  et  victoriam  in  eis  sumpsit,  occiso  ducem  illorum  nomine  Ztoignavo,  Annal. 
Hildesheim,  a.  955  rex  Otto  periculosissime  coiitra  Abotritos  corrfliiit. 

17* 


—     26o     — 

braciom  I-utykom,  podobnie  jak  za  Karola  W,,  przeciw  tymże 
Lutykom  występowali  Obodryci  z  powodu  nieporozumień  po- 
granicznych. 1  gdy  wojsko  niemieckie  postępywało  z  południa, 
Rany  uderzyli  z  północy.  Naciskani  z  dwóch  stron  Słowianie 
zmuszeni  byli  prowadzić  wojnę  odporną,  zajmując  stanowisko 
pomiędzy  błotami  i  moczarami,  któremi  Pomorze  zawsze  słynęło. 
Wojsko  królewskie,  któremu  towarzyszył  książę  czeski  Bole- 
sław I,^'^)  połączywszy  się  z  Geronem  doszło  do  r.  Raksy,  ^^) 
przez  którą  przeprawy  bronili  Słowianie.  Położenie  Niemców, 
wycieńczonych  głodem  i  chorobami,  wśród  dzikiej  okolicy  i  śmia- 
łych wrogów,  było  nieznośne.  Otwartą  siłą  niczego  oni  przed- 
sięwziąć nie  mogli:  zostawała  tylko  nadzieja  na  przytomność 
i  przebiegłość  margrafa.  Z  rozkazu  króla  Ottona,  Geron  wypra- 
wił się  do  księcia  Stojgniewa,  powitał  go  przez  bagnisko,  wy- 
rażał podziwienie,  że  Słowianie  zamierzają  walczyć  z  samym 
królem  i  wzywał:  „dajcie  nam  przejść  rzekę,  albo  sami  przejdź- 
cie, aby  waleczność  okazała  się  w  czystem  polu."  Stojgniew, 
pojmując  krytyczne  położenie  Niemców,  z  szyderstwem  odrzucił 
wezwanie.  Zostawało  działać  siłą.  Otton  gromadził  wojsko  niby 
do  przebycia  rzeki,  a  tymczasem  Geron  z  Ranami,  opuściwszy 
obóz,  cichaczem  zbudowali,  w  pewnej    odległości,    trzy  mosty  na 


'•'')  Flodoard.  a.  95;  pugnavit  rex  Otto  cum  duobus  Sarmatarum  regibus;  et 
suffragante  sibi  Burislao  rege,  quem  dudum  sibi  subdiderat.  —  Dawniej  historycy 
mniemali,  że  Burislav  byl  księciem  Ranów,  którzy  pomagali  Niemcom  przeciw 
swym  braciom  (Barthold.  Gesch.  v.  Pommern  u.  Riigen  I,  277)  ale,  porównywając 
wypadki,  możemy  zauważyć,  że  wyrażenie  Flodoarda:  Burislav  rege,  quem  dudum 
sibi  subdiderat  (Otto),  stosuje  się  najwlaściwiej  do  księcia  czeskiego  Bolesława  1, 
który  w  r.  951  przyrzekł  posłuszeństwo  Ottonowi  i  odtąd  będąc  jego  hołdowni- 
kiem,  dawał  posiłki  na  wojnę  z  Madjarami.     Porów,  wyżej  §  44  s.  226. 

'^)  Widukind  III,  53  super  Raxam  fluvium.  Annal.  Saxo  zowią  tę  rzekę 
Taksa.  Szafarzyk  myślał,  że  tą  rzelią  może  być  Dosza,  dopływ  Laby  (Star.  Sło. 
§  43,  s.  546.)  Pertz,  Waitz  i  Giesebrecht  (Wend.  Gesch.  I,  182)  upatrywali  ją 
w  Reknicy,  w  Meklenburgslciem.  Podobnie  Bielowski  (M.  P.  I,  137)  i  Kunik 
(A.iócKpii  s.  102);  inni  domyślają  się,  że  Raksa  poprostu  oznacza  rzekę,  a  miejsce 
pobojowiska  upatrują  w  okolicy  jeziora  Moryckiego,  w  pobliżu  Malchowa,  gdzie  są 
dotąd  ślady  okopów  słowiańskich.  Lisch,  Jahrbiicher  d.  Yereins  f.  Jleklen.  Gesch. 
XXXII. 


201        — 

rzece  i  niespodziewanym  napadem  ze  skrzydła  tak  zmieszali  Sło- 
wian, że  ci,  nie  wytrzymawszy  naporu,  pierzchneli  i  kieskę  po- 
nieśli. Stojgniew  z  wielu  towarzyszami  poległ,  rzeź  trwała  do 
nocy,  jeńców  zabrano  wielu. ^•')  Działo  się  to  i6  Października  r. 
955.^'')  Nazajutrz  głowę  Stojgniewa  wystawiono  na  pokaz,^") 
i  około  niej  700  jeńców  zamordowano.  Doradzcy  książęcemu 
wyłupiono  oczy,  wyrżnięto  język,  poczem  ciało  jego  do  kupy 
trupów  wrzucono.     Wicliman  i  Egbert  do  Francyi  uciekli.^'') 

2.    Powstanie  Ratarów  (957—960). 

Zdawałoby  się,  że  straszna  klęska,  poniesiona  przez  Słowian 
w  r.  955  nad  Raksą,  powinna  była  wstrzymać  ich  na  długo  od 
wszelkiego  oporu  ciemięzcom,  a  jednak  okazało  się,  że  Słowianie, 
nie  zrażając  się  żadnemi  niepowodzeniami,  zanic  ceniąc  pożogi 
i  mordy,  gotowi  byli  przy  każdej  zręczności  ginąć  tysiącami, 
w  obronie  najmilszej  im  swobody  od  ucisku  i  zdzierstwa  urzę- 
dników królewskich.  Nie  upłynęło  bowiem  i  dwóch  lat  od  bitwy 
nad  Raksą,  a  już  koło  jeziora  Doleńskiego  Ratary  wzięli  się  do 
oręża  (r.  957).  Co  ich  pobudziło  rozpocząć  wojnę,  o  tem  wiado- 
mości nie  znajdujemy,  ale  raz  powstawszy,  Ratary  podnoszą  wy- 
soko sztandar  narodowy  i  na  długi  czas  przyjmują  na  się  prze- 
wodnictwo w  zaciętej  walce  z  Niemcami. 

Na  wieść  o  powstaniu  Ratarów,  tułający  się  we  Francyi  Wich- 
raan  pospieszył  do  nich  i  nienawiść  przeciw  Niemcom  podsy- 
cał.''-*)    Król  Otton  I,  zatrudniony  najprzód  rokoszem  syna  swego 


15)     Widukind  III,  54,  55. 

^^)  Annal.  Sangall.  maj.  a.  955  in  testivitate  Sancti  Galii  (wyżej  cyt.  12) 
co  odpowiada   16  Października. 

^')  Thietmar  II,  6  powiada,  że  Otton  I,  pojmawszy  Stojgniewa,  ściąć  go 
rozkazał,  ale  żyjący  pod  ówczas  Widukind,  mówi,  że  Stojgniew  zginął  od  miecza 
a  viro  militari,  cujus  vocabulum'erat  Hosed. ..  Ex  hoc  Hosed  clarus  et  insignis  ha- 
"bitus  •,  merces  tam  famosi  gesti  donativum  imperiale  cum  redłtu  viginti  mansuum, 
(HI.  SS^. 

^*)     Widukind  III,   55. 

19)  Widukind  III.  59.  Eodem  tempore  (a.  957)  Wichmanns  sciens  Saxoniam 
bellatoribus  vacuam,  a  Gallia  profectus,  Saxoniam  occulte  iatravit,  domum  conjugem- 
que  revisit,  inde  se   iterum  alienigenis  inmersit. 


Luitolfa,  (r.  956),  potem  sprawami  włoskiemi  i  zamiarem  zdoby- 
cia korony  cesarskiej,  bawił  w  Lombardyi  i  nie  mógł  osobiście 
przeciw  Ratarom  wojsko  prowadzić.  Zastąpił  go  markgraf  Ge- 
ron,  któremu  już  po  trzeci  raz  wypadło  przeciw  Wichmanowi 
walczyć.'-'')  Ratary  stawili  się  mężnie,  walka  z  nimi  toczyła  się 
uporczywa  tak,  iż  sam  Otton  musiał  na  teatr  wojny  pospieszyć,-^) 
lecz  gdy  tam  przybył  doszły  go  listy  z  Włoch,  donoszące  o  śmierci 
syna  jego  Luitolfa  (r.  957).^-)  Odbyte  w  latacli  958  i  959  wy- 
prawy, pod  dowództwem  samego  króla,  nie  złamały  Ratarów,-^) 
a  jednak  boje  musiały  być  zażarte,  gdyż  ze  strony  Niemców 
wódz  Titmar  poległ  (r.  959).--*)  W  r.  960  król  Otto  znowu  wy- 
prawę przeciw  Ratarom  odbył, -^)  lecz  zamilczenie  ówczesnych 
pisarzy  o  jakiem  bądź  powodzeniu  jego,  wskazuje,  że  i  w  tym  ra- 
zie niczego  nie  osiągnął,  a  tymczasem  sprawy  włoskie  i  zamiary 
otrzymania  korony  cesarskiej  w  Rzymie,  znagliły  go  do  odja- 
zdu.-'') Dalsze  powodzenie  walki  z  Ratarami  pozostało  w  ręku 
Gerona. 

Jeszcze  przed  odjazdem  do  Włoch  króla  Ottona,  Wichman, 
znudziwszy  sobie  pobyt  u  Ratarów,  umyślił  oszukaniem  Ge- 
rona los  swój  poprawić.  Udał  się  więc  do  łaski  królewskiej, 
z  prośbą  o  przebaczenie  mu  dawnych  występków.  Gero,  wziąw- 
szy go  na  porękę,  wyjednał  mu  u  króla  przebaczenie,-')  a  Wich- 

20)  Pierwsza  wyprawę  przeciw  niemu  zrobił  Herman  r.  955,  (wyżej  na  s.  258. 
cyt.  5),  druga  sam  król  Otto,  w  tymże  roku  (wyżej  cyt.  10),  trzecia  Geron  r.  959. 
patrz  Widukind  III.  60.  Ductus  exercitus  contra  Wichmannum  tertia  vice  vix  obtinuit. 

21)  Cont.  Regino,  a.  957.    Rex  iterum  Sclavos  invasit.  Liutolfus  in  Italia  obiit. 
--)     Ibidem,    a.  957.  Litterae  autem  obitus  ejus  (Liudolfi    6   Sept.  95f)  allatae 

sunt  imperatori  cum  esset  in  militia,  qua  militavit  contra  Redarios. 

2')     Flodoard.  a.  958.     Otto  rex  bellum  adversus    Samatas'habuit. 

-*)  Cont.  Regino,  a.  959.  Rex  iterum  Sclavos  invasit,  ubi  Thietmarus  oc- 
ciditur. 

25)     Cont.  Regino,  a.  960.     Eodem  anno  rex  iterum  pergit  in  Sclavos. 

-*>)  Annal.  Saxo  960;  Otto  Frisng.  a.  960,  dum  rex  rursum  contra  Sclavos 
procinctum  moveret,  Johannes  diac.  et  Aso  scrin.  ab  apostolica  sede  missi  ad  regem 
veniunt,  de  tyrannide  Berengarii  ąuerimoniam  facientes.  Porów.  Wigger.  Mek. 
Annal.  35. 

-')  Pośrednictwo  Gerona  w  sprawie  Wichmana  łatwo  sie  tem  objaśnia,  że 
syn  Gerona  Zigfryd  już  przed  tem  lat  kilka  ożeniony  był  z  Hathuwi   siostrą   Wieli- 


—     203     — 

man  dał  klątwę,  że  nigdy  więcej  ani  słowem,  ani  czynem  przeciw 
królowi  działać  nie  będzie.-^)  Wkrótce  jednak  Wichman 
uciekł  do  króla  duńskiego,  zamierzając  pobudzić  go  do  wojny 
z  Niemcami,  lecz  gdy  to  się  nie  udało,  wrócił  do  Saksonii  i  rozbo- 
jami się  bawił,  a  unikając  wyroku  Gerona,  który  go  na  śmierć 
skazał,^'-*)  puścił  się  na  tałactwo  i  znowu  zdążywszy  do  Słowian 
nadodrzańskich,  wplata  ł  icli  w  wojnę  z  Polanami,  którzy  odtąd  zja- 
wiają się  na  teatrze  walki    Słowian    nadodrzańskicłi  z  Niemcami. 

§  48. 

Początek  monarchii  polskiej. 

I.    Czasy  przedhistoryczne. 

Naród  polski  w  dziejach  Europy  zasłynął  dopiero  w  po- 
czątku drugiej  polowy  X.  w.,  kiedy  orężne  łiufce  Polanów  losem 
zdarzeń  zjawiły  się  na  teatrze  wojny  Słowian  zaodrzańskich 
z  Niemcami  (r.  962).  Odtąd  dopiero  poczyna  się  wiarogodna 
liistorya  narodu  polskiego,  a  o  dawniejszycli  losach  jego  dowia- 
dujemy się  tylko  z  podań,  powstałycli  ze  zmieszania  do  kupy  po- 
wieści różnych  plemion  słowiańskich  i  oprócz  fantazyi  ludowej, 
ubarwionych  wymysłami  dawnych  pisarzy.  Z  podobnego  rodzaju 
źródła  nie  możemy  wprawdzie  wydobyć  faktów  wiarogodnych, 
ale  przy  oględnem  porównaniu  wypadków,  tyczących  się  całego 
szczepu  słowiańskiego,  podania  starożytne  mogą  nam  pomódz 
do  pochwycenia  przynajmniej  ogólnego  pojęcia  o  czynach  i  lo- 
sach przodków  naszych  w  przedhistoryczne  czasy. 

Najdawniejsze  podania  polskie  o  Kraku  założycielu  Krakowa, 
o  zabiciu  przez  niego  strasznego  potwora    na  Wawelu,    o    brato- 


mana,  (według  Thietmara  VII,  4.,  który  sprawę  te  nie  jasno  przedstawił).  Porów. 
Zeissberg.  Miseco  I  der  erste  christliche  Beherrscher  des  Polens,  w  Archiv  fiir 
Oesterreichische  Gescliichte.     T.  38   r.   1867,  s.  39. 

-8)     Widukind,  III,  60  (an.  959). 

-■')  Widukind,  III,  64.  Interea  ab  emptore  praetereunte  latrocinia  ejus  pro- 
duntur,  sociorumque  aliqui  comprehensi,  et  tamquam  contra  publicam  rem  agentes, 
a  duce  dampnati,  strangulo  vitam  perdiderunt;  ipse  autem  cum   fratre  vix  evasit. 


204      — 

bójstwie  pomiędzy  synami  Kraka,  o  jedynaczce  córce  jego  Wan- 
dzie, którą  naród,  w  uczczenie  zasług  ojca  jej,  mianował  królową, 
wreszcie  o  wojnacli  Polaków  z  Aleksandrem  W.,  wojskai  którego 
miały  zdobyć  krakowską  i  sieradzką  ziemię,')  bezwątpienia  są 
plątaniną  illirjjskich,  czeskich,  pomorskich  i  w  ogóle  zachodnio- 
słowiańskich  podań,  powstałych  poczęści  z  wj^obrażeń  mity- 
cznych, które  młodzieńcza  fantazyja  ludów  starała  sie  uosobić 
w  postacie  istot  żyjących,-)  a  erudycyja  kronikarska  ubarwiła  je 
świetnymi  czynami,  ze  starożytnych  pisarzy  czerpanemi/^)  O  w^y- 
tłómaczenie  tych  podań  kusili  się  niejednokrotnie  ojczyści  bada- 
cze"*), lecz  zdania  całkiem  różne  wypowiedzieli,^)  Wszakże  dziś  nikt 
już  nie  wątpi,  że  wzmiankowane  wyżej  podania  polskie  wyłącznie 

*)  Według  Bielowskiego,  podania  te  zapisał  około  r.  1050  kronikarz  Mierz- 
wa, Mon.  Pol.  II,  s.  166 — 175.  Wszakże  istnienie  tego  kronikarza  w  XI  w.  za- 
przeczają niektórzy  badacze.     Bartoszewicz.  Historya  literatury  polskiej.     T.  I    s.  57. 

")  Podania  o  Krakusie  i  Wandzie  korespondujące  z  podaniami  czeskiemi 
o  Kraku  i  Lubuszy,  powtarzają  się  i  u  innych  pobratymców.  I  tak,  w  Lublanie 
i  całej  Illyryi  krążą  podania  o  Kraku  ze  smokiem;  Lubiana  ma  za  herb  smoka, 
asą  tam:  Kraków  przedmieście  lublańskie,  Kraków  wielka  dąbrowa,  w  pobliżu  sta- 
rożytnego Noviodunum,  Kraków  w  górnej  Styryi.  Oprócz  tego  wiadomy  był  Kra- 
ków obok  Wendy  na  wyspie  Ranie;  obok  Kraka  Dziewa  w  Magdeburgu,  Krak  ze 
smokiem  w  Regensburgu.  Zatem  podania  o  Kraku,  Wandzie,  smoku  nie  są  wymy- 
słem kronikarzy  polskich,  lecz  pochodzą  z  podań  głębokiej  starożytności.  Szulc  Kaz. 
Mythologia  słowiańska;  s.  28,  41.  —  Podania  o  smoku,  wspólne  ludom  aryjskim, 
różnie  są  wykładane.  Szulc,  M\thologia.  47,  184.  Szczegóły  w  niniejszem  dziele 
s.  718,  780—3.  785,  808,  854. 

•')  Gallus  w  początku  XII  w.,  po  nim  Mateusz,  potem  mistrz  Wincenty 
w  początku  XIII  w.,  Boguchwał  w  polowie  XIII  w.,  komentator  kroniki  Win- 
centego Jan  Dąbrówka  około  r.  1440.  Długosz  w  drugiej  połowie  XV  w.,  na- 
reszcie kronikarze  XVI  w. 

■*)  Joachim  Lelewel  w  uwagach  nad  Mateuszem  herbu  cholewa  dziejopi- 
sem  XII  w.  (Pols.  wiek.  śred.  T.  I),  tudzież  w  Ostatnich  Pójrzeniach  (Pols.  wiek_ 
śred.  IV,  s.  479 — 481);  J.  M.  Ossoliński,  Historyczno -krytyczny  przyczynek  do 
literatury  słowiańskiej,  wydany  przez  Samuela  Bogumiła  Lindego,  w  Warszawie  r. 
1822;  Roeppel.  Dzieje  polskie.  T.  I;  W.  A.  Maciejowski.  Pierwotne  Dzieje 
Polski  i  Litwy  r.  1846,  tudzież  Roczniki  i  kroniki  polskie  i  litewskie  r.  1850 ; 
A.  Bielowski.  Wstęp  krytyczny  do  dziejów  polskich  r.  1850,  tudzież  w  Monu- 
mentach Poloniae  historica.  T.  II;  Szajnocha.  Lechicki  początek  Polski  w  r.  1858; 
Bartoszewicz.  Historja  pierwotnej  Polski,  1865  wydana  r.  1878.  T.  I;  Każ.  Romer. 
Podania  o  Kraku  i  Wandzie,  w  Bibliotece  Warszawskiej  r.  1872.  T.  III;  K  Saski, 
•w  rozbiorze  krytycznym  podań  o  Leszkach,  w  Przeglądzie  Etnograficznym  i  lierac- 
kim  r.   1875.     N,  5,  IV;    porów.    Sieniawskiego.   Pogląd   na   dzieje    Słowian    zacho- 


—       205       — 

do  Chrobacyi  należą,  a  do  podań  wielkopolskich  tylko  przez  kro- 
nikarzy przyplątane  zostały,  w  celu  zaokrąglenia  podań  polskich.*') 
Osobny  cykl  podań,  że  tak  nazwiemy  wielkopolskich,  sta- 
nowią podania  lechickie,  na  czele  których  stoi  Lech  praszczur 
narodu.  Aby  połączyć  Lecha  z  podaniami  chrobackiemi,  kroni- 
l<arze  dopatrzyli,  że  on  był  oswobodzicielem  narodu  od  najazdu 
Aleksandra  W.  i  zmarł  bezpotomnie.  Po  nim  Polska  długo  kró- 
lów nie  miała,  ale  później  znaleźli  się  Leszki,  z  których  trzeci 
tego  imienia  zwyciężył  potrzykroć  Juliusza  Cezara,  a  zawarłszy 
z  nim  przymierze,  pojął  za  żonę  siostrę  jego  Juliję,  i  w  posagu 
za  nią  Bawaryje  otrzymał.  Julija  była  założycielką  miast  L  u- 
busza  i  Lubina,  o  czem  rozpowiadano  w  Polsce  już  w  X  w.*) 
Po  Leszku  III  nastąpił  pierworodny  syn  jego  Popiel  (Pompilius), 
któremu  podlegali  dwudziestu  młodszych  jego  braci,  z  innych  żon 
Leszka  III  urodzonych.'')  Popiel  panował  świetnie  nie  tylko  nad 
Słowianami  lecz  i  nad  ościennymi  narodami.*')  Bracia  zawsze  mu 
byli  posłuszni,    a  cześć  ich  ku  niemu  doszła   do  takiego   stopnia, 


dnio- północnych,  r.  1881,  s.  422.  —  Szczegółowiej  od  innych  Kaz.  Szulc,  ^lytho- 
logia  Słowiańska  r.   1880. 

•'')  Naruszewicz  mniemał,  że  podania  polslcie  pochodzą  od  Scytów  i  Sarmatów 
(Hist.  Narodu  Pols.  I.  38 1,  Maciejowslii  i  Bielowslii  począteli  podań  polslcich  upa- 
trywali  w  Icrajach  południowych  i  do  powieści  Dalio  -  illirsliich  odnosili;  Szajnocha 
przeciwnie  szukał  ich  początku  w  Skandynawii;  Lelewel  i  inni  odmówili  im  podsta- 
wy historycznej,  uważając  je  za  utwór  poezyi  ludowej. 

«)     Szulc  Mythologia  s.  30. 

')  Thietmar  I.  2,  VI,  39,  podanie  o  zalcladaniu  grodów  na  ziemiach  słowiań- 
skich odnosił  do  Merzeburga  i  do  Lubusza.  Mieszkańcy  Wolina  odnosili  je  do 
swego  grodu  (Ebbo.  Vita,  s.  Ottonis  III  c.  I);  Mierzwa  i  Wincenty  (I.  17)  rozwo- 
dzili sie  szeroko  z  tern  podaniem,  a  ich  odpisywacze,  obdarzają  zaszczytem  tym  nie- 
tylko  Lubusz  i  Wolin,  ale  i  Lubin  wielkopolski  i  Lublin  małopolski,  w  miarę  jak 
którego  z  nich  obchodziła  bliżej  jedna  lub  druga  z  tych  miejscowości.  Bielowski 
M.  P.  II,  s.  49  przyp.  2. 

*)  Najdawniejsi  kronikarze,  wzmiankując  o  20  synach  Leszka  III,  którzy  mieli 
udziały  swe,  jak  by  księstwa,  nie  nazwali  ich  po  imionach,  ani  udziałów  ich  nie 
oznaczyli.  Dopiero  w  XIII  w.  Boguchwał  dowiedział  się  w  jakich  mianowicie 
udziałach  od  Wisły  na  zachód  aż  do  Westfalii  panowali  Popielowicy,  których  on 
po  imionach  wyliczył.     Chroń,  w  Bielowskiego  M.  P.  II,  s.  477. 

*•)  Succedens  huic  Lestkoni  Pompilius,  ejus  filius  non  Sclaviae  duntaxat  mo- 
narchiae,  sed  etiam  finitimorum  gubernatorum  sumit  imperia.  Bielowski.  M.  P.  II,  180. 


—     266     — 

że  po  jego  śmierci,  uznali  niezwłocznie  królem  nieletniego  syna 
jego  Popielowica  (Pompiliusa).  Lecz  ten,  doszedłszy  do  pełnole- 
tności, odpłacił  im  nienawiścią,  zdradą,  krwi  rozlewem.  Małżonka 
jego  podszeptami  uzbrajała  go  przeciw  stryjom,  twierdząc,  że  sa- 
morząd ich  władze  jego  ogranicza,  że  mu  należy  wybierać  po- 
między uległością  a  panowaniem,  że  mu  si  albo  panować,  albo  słu- 
chać innych.  Podobne  namowy  tak  mocno  wpłynęły  na  Popie- 
lowica, że  postanowił  pozbyć  się  stryjów  trucizną,  a  gdy  doko- 
nał to,  panował  niedołężnie  i  we  wszystkich  sprawach  był  nik- 
czemnym. Za  to  spotkała  kara  boża.  Z  niepogrzebanych  tru- 
pów stryjów  powstała  niezliczona  ilość  myszów,  które  ścigały 
wszędzie  Popielowica,  a  dopadłszy  go  w  schronieniu  na  wysokiej 
wieży,  zjadły  go  z  żoną  i  dwoma  synami.  ^^) 

Odrzucając  ubarwienia  fantazyi  ludowej  i  dodatki  kronikar- 
skie a  biorąc  na  uwagę  tło  podań  lechickich,  możemy  z  nich 
zauważyć  uświadomienie  praojców  naszych  o  wspólnem  pocho- 
dzeniu i  jednakowym  ustroju  rodu  naszego  na  obszarach  od  Wi- 
sły na  zachód  aż  za  Łabę.  Dokładniej  uprzytomni  to  następne 
objaśnienie. 

Zaludnienie  ziem  Słowiańszczyzny  północno  -  zachodniej 
w  przedhistoryczne  czasy,  jak  powiedzieliśmy  wyżej, ^^)  składało 
się  ze  wspólnowładnych  dziedziców  i  lęchów  indywidualnych  wła- 
ścicieli ziemskich.  Dostojniejszych  i  zamożniejszych  lęchów  zwano 
knęziami.  W  każdej  żupie  lub  ziemi  musiał  być  choć  jeden 
knęź,  w  osobie  żupana  albo  starosty;  w  niektórych  było  ich  po 
kilku.^-)  Roiło  się  przez  to  w  Słowiańszczyznie  mnóswo  knęziów, 
a  jeszcze  więcej  lęchów,  którzy  składając  drużyny  wojenne  dla 
obrony  kraju,  stawali  do  szeregów  zamożniejszych  knęziów.  A  jeśli 
któremu  z  knęziów  udało  się  zdobyć  władzę  zwierzchnika  całego 

1*)  Mierzwa,  Gallus.  Wincenty  nie  -.yzmiankują  gdzieby  stalą  wieża,  w  któ- 
rej myszy  zjadły  Popiela,  ale  w  XIII  w.  Boguchwał  już  twierdził,  że  to  sie  stało 
w  Kruszwicy.  Bielowski.  M.  P.  II,  478.  O  znaczeniu  podania  o  myszach,  porów, 
niniejszego  dzieła  T.  II,  593 — 4,  868. 

1')     Niniejszego  dzieła  T.  II,  s.  394,  405,  427. 

^2)     Niniejszego  dzieła  T.  II,  s.  450. 


—     26;    — 

plemienia,  składającego  sie  z  kilku  żup  lub  ziem,  wtedy  stawał 
sie  on  dynastą,  a  ród  jego  panującym  sukcesyjnie  (paterna  suc- 
cessione).  Takimi  dynastami,  według  podań,  byli  dwudziestu 
synów  Leszka  III,  nad  którymi  miał  zwierzchnictwo  pierworodny 
syn  jego,  Popiel.  Takimiż  dynastami  byli,  według  innych  po- 
dań, bohatyrowie  bajeczni,  książęta  z  rodu  Popielowiców  Wal- 
gierz  w  Tyńcu  i  Wisław  w  Wiślicy,'-^)  z  których  ostatni,  walcząc 
z  Walgierzem,  został  przez  niego  zabitym.  Z  rodu  Popielowi- 
ców bezwątpienia  był  także  historyczny  książę  wiślicki,  przez 
Morawianów  około  r.  884  wygnany  z  kraju. ^*)  Wszystkich 
podobnych  dynastów  zwano  knięziami,  książętami,  a  nazwa  ta 
w  Polsce  i  u  innych  ludów  lechickich  stała  się  synonimem  panu- 
jącego monarchy,  ^'^j  Później  dopiero  w  Polsce  dynastów  w-y łą- 
cznie zwano  knięziami,  książętami,  a  innym  dostojnikom  miano 
pan  przysługiwało.  U  Pomarzanów  jednak  nazwa  k  n  ę  ź  utrzy- 
mywała się  długo,  jako  miano  stanu  szlacheckiego  tak,  że  aż  do 
XVI  w.  siedzącą  kupami  po  wsiach  na  wyspie  Ranie,  niezamożną 
szlachtę  zwano  knieżycami.i")  Z  tego  możemy  wnioskować 
jak  na  obszarach  Słowiańszczyzny  północno-zachodniej  licznym 
był  niegdyś  stan  lęchów,  miano  których  posłużyło  do  nadania 
całemu  narodowi  nazwy  Lachów,  Lechów,  Lechitów.  Rzecz  na- 
turalna, że  rozgłos  w  świecie  zyskuje  ten  tylko  przy  kim  pano- 
wanie i  sława:  niewolnicy  historyi  nie  mają.  Lechi  zawsze  sły- 
nęli świetnością  czynów  rycerskich.  Tradycyje,  przechowywane 
w  rodach  lechickich,  napawały  ich  dumą,    wyróżniały  od  gminu. 


'")  Erat  urbs  .  .  .  in  regno  Lechitarum  .  .  .  Wyslicia,  cujus  olim  princeps  fue- 
rat  Wyslaus  decorus,  qui  et  ipse  de  stirpe  regis  Porapilii  duxerat  origi- 
nem.  Hunc  ąuidem  comes,  etiara  stirpis  ej  u  s  dem,  ut  fertur.  fortis  viribus,  no- 
mine  Walterus  robustus,  qui  in  polonico  vocabatur  Wdały  Walter,  habens 
castrum  Tynecz,   prope  Cracowiam.    Boguchwał.  Chroń.  29.    Bielowski.  M.  P.  II,  510. 

1*)     Wyżej  s.  127,   128- 

^°)  Za  wyjątkiem  Serbów  łużyckich,  rozwój  litórych  w  duchu  narodowym 
wcześnie  przez  najazd  Niemców  wstrzymany,  skonsolidował  sie  i  dotąd  według  da- 
wniejszego zwyczaju,  każdy  człowiek  dostojniejszy  zwie  się  knjeź,  a  każdy  książę 
wjerch.     Dzieła  tego  T.  II,  s.  436 — 438. 

^^)     O  knieżycach  szczegółowo  rozpowiem  w  Tomie  IV. 


268 

który  według  podań,  był  czemś  niższem  od  lechów.^')  Lechi 
tworzyli  zastępy  orężne,  budowali  grody,  posiadali  niewolników 
i  stali  się  stanem  panującym  w  narodzie.  Nie  dziw  więc,  że  da- 
wne powieści  polskie  formują  cały  cykl  podań  lecłiickich,  które 
dobiegają  aż  do  drugiej  połowy  IX  w.  t.  j.  do  czasu,  kiedy  sztur- 
my niemieckie  do  Słowiańszczyzny  zaniepokoiły  nadwiślańskie 
ludy.  Z  innej  strony  apostolstwo  śś.  Cyryla  i  ]Metodego  w  Mo- 
rawii,  budząc  nowe  ideje  religijne  i  społeczne,  szerzyło  usposo- 
bienie do  zmiany  dawnych  obyczajów  i  przyjęcia  cywilizacji 
chrześciańskiej.  Stojący  na  czele  Lechów  Popielowicy  nie  pojęli 
ducha  czasu,  trzymali  się  dawnych  porządków,  zgnuśnieli,  dyna- 
styja  a  z  nią  przeAvaga  lechów  runęła,  powieść  lechicka  skończyła 
się.^^)  Nowe  prądy  wzywały  do  życia  inne  z  łona  narodu  siły. 
Zaznaczają  to  wyraźnie  podania  o  wyniesieniu  na  tron  książęcy 
dynasty  i  Piastów. 

2.     Dynastyja  Piastów. 

Według  dawnych  podań,  zdarzyło  się  w  Gnieźnie,^'**)  że  je- 
dnocześnie odprawiali,  zwyczajem  pogańskim,  postrzyżyny  synów 
swoich  Popiel,  książę,  i  ubogi  robotnik  Piast  z  żoną  swą  Rzep- 
ką."-*^) Przybyli  zaś  pod  ów  czas,  z  tajnego  wyroku  boskiego, 
do  Gniezna  dwaj  pielgrzymi  nie  tylko,  że  nie  byli  na  dworze 
dumnego  Popiela  przyjęci,  lecz  nawet  przy  wejściu  do  bramy 
grodu  sromotnie  odparci.  Pielgrzymi  udali  się  do  Piasta,  który 
ich  przyjął  gościnnie,    a    oni  wyAvdzięczając    się   zrobili  cud,  po- 


'")     Nawet  Ziemowit  był  humillimi    agricolae    iilius,    porów,  niżej  cyt.  20. 

^®)  Wielkopolska  dynastyja  Popiela  upadla  około  r.  862.  Wkrótce  potem 
chrobacka  dynastya,  także  lechicka,  wygnana  z  Wiślicy  około  r.  884.  Odtąd  poda- 
nia chrobackie  przerwały  się,  a  nad  Goplem  snuły  się  podania  o  Piaście. 

'")  Mierzwa  i  Wincenty  nie  oznaczają  miejsca,  Gallus  mówi,  że  w  Gnieźnie, 
a  Boguchwał,  że  w  Kruszwicy. 

-'■')  Humillimi  agricolae  filius  Semovit.  (Mierzwa  c.  iq,  Wincenty  lib.  II 
c.  3;.  Gallus  powiada,  że  odparci  od  grodu  Popiela  pielgrzymi  udali  się  do  le- 
pianki domunculam  aratoris  praedicti  ducis  (cap.  l),  w  innem  miejscu 
mówi ,    że  Piazt  byl   rusticus    pauper,  a  w  innem,    żeagricola    Pazt..- 


209       — 

mnażając  posiłek  i  napoje  tak  obficie,  że  on  postanowił  sprawić 
postrzyżyny  syna  swego  i  na  ucztę  księcia  Popiela  zaprosił. 
Pielgrzymi  p ostrzygli  chłopca,  a  w  znak  przepowiedni  na  przy- 
szłość imię  Ziemowita  mu  nadali.  A  gdy  Ziemowit  wzrósł  w  siły 
i  z  dzielności  zasłynął  „król  nad  króle  a  książę  nad  książętami, 
głosy  jednomyślnemi  postanowił  go  księciem  Polski,  Popiela  zaś, 
razem  z  potomstwem  jego,  do  szczętu  z  państwa  wykorzenił".-^) 
Przyzwany  takim  sposobem  do  steru  państwa  Ziemowit  nie  tra- 
wił młodości  swej  na  rozkoszacłi  i  gnuśności,  ale  w  pracy,  ry- 
cerskości i  z  dzielnego  ramienia  czynów  sławy  dostąpił,  a  gra- 
nice państwa  swojego  dalej  niż  kto  inny  przedtem  rozszerzył.--) 
Panowanie  Ziemowita  (86  i  —892)  -■')  przypada  na  czasy  apo- 
stolstwa śś.  Cyryla  i  ^letodego    w  podkarpackicłi    stronacłi,    za- 


neque  rustico  suo  dux  invitatus  condescendere  dedignatur  (cap.  2\  Prof.  Pieko- 
siński  pod  nazwa  arator  ducis  upatruje  urzędnika  nadwornego  Popielowiców, 
głównego  rataja,  który  miał  pod  swoje  władzę  oddanych  ratajów  (aratores),  ludność 
wieśniacza,  przeznaczona  do  uprawy  roli  na  potrzeby  dworu  i  że  z  tego  powodu 
ród  Piasta  musiał  do  rodów  dynastycznych  należeć.  (O  powstaniu  społeczeństwa 
polskiego,  w  Rozprawach  Akademii  Umiejet.  i88l  T.  XIV  s.  170).  Przeczą  temu 
jednak  myśl  i  słowa  kronikarzy,  według  których  Piast  byl  nietylko  arator  du- 
c  i  s,  lecz  humillimus  agricola,  rusticus  pauper,  a  mieszkał  w  le- 
piance (domunculam).  Czyżby  się  tak  o  nim  wyrażali  kronikarze,  gdyby  był  dyna- 
stą, a  przynajmniej  urzędnikiem  dworu  książęcego?  Nawet  we  XIII  w.  Boguchwał 
wiedział  jeszcze  że  Piast  był  infimus  g  e  n  e  r  e,  Bielowski  M.  P.  II,  479. 

Co  znaczy  nazwa  Piast?  Według  Boguchwała  dictus  est  Pasth,  quia  erat 
statura  brevjs,  sed  robustus  corpore  et  decorus  aspectu.  (M.  P.  II,  479).  —  Ro- 
zumi  się,  że  podobne  tłómaczenie  nazwy  nic  nie  objaśnia.  Później,  gdy  się  dowie- 
dziano, że  Piast  byt  kołodziejem,  nazwę  jego  tłómaczono  jako  pochodzącą  od  pia- 
sty, stanowiącej  centralną  cześć  kola,  z  której,  wedle  wyobrażeń  starożytnych,  ogień 
słoneczny  się  wylewał  i  z  której  w  swastice,  na  cześć  bóstwa  Słońca  ogień  doby- 
wano, a  która  zatem  przedewszystkiem  słońce  przedstawiała,  „Otóż  kruszwicki  ko- 
łodziej Piast,  zdaje  się  przedstawia  bóstwo  słońca".     Szulc,  Mythologia  96. 

21)  Eotenus  quod  rex  regum  et  dux  ducum  eum  (Past)  Poloniae  ducem  con- 
corditer  ordinavit,  et  de  regno  Pumpil  cum  sobole  radicitus  extirpavit.  Gallus, 
lib.  I,   c.  3. 

*2)  SemoYit  principatum  adeptus  .  . .  usu  laboris  et  militiae,  probitatis  famam 
et  honoris  gloriam  acquisivit,  atque  sui  principatus  ńnes  ulterius  quam  aliquis  antea 
dilatavit.     Gallus  I,  c.  3. 

2'')  Czas  panowania  Ziemowita  podany  tu  według  wiadomości  bardzo  nie- 
pewnych w  rocznikach  Sommersberga  I  s.  300,  Porów.  Bielowski,  Wstęp  krytyczny, 
str,  496. 


—      270     — 

ciętej  walki  książąt  morawskich  Rościslawa  i  Świętopełka  z  Niem- 
cami, szerzenia  chrześciaństwa  nad  górną  Wisłą  i  wygnania 
/  Wiślicy  dumnego  księcia,  poganina  Wyszewita  (r.  884).  Wy- 
padki te,  zaszłe  na  samej  granicy  ówczesnej  Polski,  nie  mogły 
nie  wywrzeć  głębokiego  wrażenia  na  umyśle  nadodrzańskich 
i  nadwarteńskicli  ludów.  Polanie,  ocknąwszy  się  z  długiego 
uśpienia,  w  swej  niedostępnej,  lesistej  krainie,  strącili  dumną, 
lecz  zgnuśniałą  dynastyję  lecłiicką  Popielowiców,  a  na  jej  miej- 
sce wynieśli  z  łona  ludu  dynastyję  Piasta,  zadaniem,  której  było: 
dawniejsze  nadużycia  Lecliów  powściągnąć,  siły  narodowe  ku 
skutecznej  obronie  państwa  organizować,  ład  zaprowadzić  i  wła- 
dzę książęcą  wzmocnić.  Pierwszy  przedstawiciel  dynastyi  tej 
Ziemowit,  stanąwszy  u  steru  rządu,  podczas  nadzwyczaj  ważnycli 
wypadków  w  sąsiednich  krajach,  musiał  postępywać  ostrożnie, 
aby  go  nie  spotkał  los  wygnanego  z  Wiślicy  Wyszewita,  lub 
najazd  Niemców,  a  w  domu  mieć  się  na  baczności,  bo  stronnic- 
two Popielowiców  miało  jeszcze  dość  siły  w  dynastacli  rodów 
lechickich. 

Z  upadkiem  Popielowiców  starożytna  ich  stolica  nad  Go- 
płem  Kruszwica  (vetus  regia),  tracąc  znaczenie  grodu  stołeczne- 
go, słynęła  jeszcze  mnogością  ludu  i  zamożnością  z  liandlu  i  że- 
glugi pochodzącą.^'*)  Nowa  dynastyja  na  rezydencyę  swą  obrała 
Kniezno,  które  odtąd  stało  się  centrem  Polanów  na  całe  lat  sto. 
Panujący  w  Knieznie  Ziemowit,  syn  jego  Leszek  (892  —  913)  i  wnuk 
Ziemiomysl  (913 — 960)--^)  łączyli  z  Polanami  Kujawianów,  Ma- 
zowszanów,  Łęczycanów,  Slęzanów  i  aż  za  Wisłę  szerząc  ku 
wschodowi  panowanie  swe,  zbliżali  się  do  r.  Buga.  A  chociaż 
oręż  Waregów  gromił  już  w  tym  czasie  Drewlanów,  nie  dosię- 
gał jednak  Bugu,  bo  na  porzeczu    jego   pierwsi   trzej    Piastowie 


-*}     Dzieła  tego  T.  II  s.  594. 

-•'')  Zemislaus  Lestkoni  quarto  succedit  iu  regno  Poloniae,  <iuorum  utrum- 
que  animi  generositas,  robur  corporis,  felices  ad  omnia  successus  adeo  reddigerunt 
insignes,  ut  omniura  pene  regum  virtutes  suis  antecesserint  virtutibus.  Annales  Bene- 
diclini,  Bielowski.  Wstęp  krytyczny,  s.  534. 


—       271       — 

z  nikim  sie  nie  zetknęli.  Pobratymcze  gminy,  w  ustroju  pier- 
wotnym bytowały  tu  spokojnie,  granic  państwowych  w  tej  stro- 
nie nie  znano  jeszcze,  ogromne  lasy  i  moczary  po  obu  stronach 
Buga  krepowały  rozwój  towarzyski.  Mogli  więc  Piastowicy  swo- 
bodnie posuwać  się  w  głąb  puszcz  nadbużańskich  aż  do  posad 
Jadźwingów  nad  środkowym  Bugiem,  a  w  Czerwieńsku,  nad 
górnym  Bugiem,  wznosić  grody  warowne,  osadzać  je  załogą 
swoją-"j  aż  do  granic  morawskich,  które  aż  do  końca  IX  w. 
Chrobacyę  obej mywały.-") 

Rządy  Ziemowita,  Leszka  i  Ziemomysła  uważać  wypada 
jako  przełom  stanowczy  w  ustroju  narodu  polskiego.  Wynikając 
z  woli  ludu  książęta  ci  śmiało  podnosili  władzę  monarchiczną, 
nie  zważając  na  opór  ze  strony  drobnych  dynastów  lechickich. 
Łamali  ostatnie  wysiłki  stronnictwa  Popielowiców,'-'*)  do  utrzy- 
mania dawnego  ustroju  wiecowego,  niezaradnego  i  niebezpie- 
cznego w  X  w.,  kiedy  oręż  niemiecki,  uderzając  o  dolną  Odrę, 
przypominał  Polanom,  że  burza  wkrótce  i  do  nich  nadciągnie. 
Nie  próżnowali  więc  Piastowicy,  a  sto  lat  usilnej  ich  pracy  (86 1 
do  góo)  wydały  owoce,  z  których  miał  skorzystać  prawnuk  Zie- 
mowita JMieszko  I,  na  pożytek  swojego  narodu  i  ocalenia  Sło- 
wiańszczyzny północno-zachodniej  od  niewoli  niemieckiej. 

3.     Rządy  Mieszka  I  (960 — 962.)     Starcie  się  z  Wichmanem.     Gero 
ujarzmia  Łuźyczanów  (963.)     Mieszko  wasal  cesarstwa. 

Ziemomysł   miał    trzech    synów:    Mieszka,  Cudobora  i  trze- 


"-«)  o  grodach  czerwieńskich  i  posiadaniu  onych  przez  pierwszych  trzech 
Piastowiców,  obszernie  rozprawia  Bartoszewicz,  Historya  Pier.  Polski.  T.  I,  i68  do 
171.   317—320. 

-")  Po  upadku  W.  Morawy  r.  906,  Chrobocya  cieszyła  się  swobodą,  a  pó- 
źniej ulegała  władzy  Bolesława  I  księcia  czeskiego.     Porów,  wyżej  s.  227. 

-^)  Według  Boguchwała,  walka  Piastowiców  z  Popielowcami  ciągnęła  sie 
aż  do  Bolesława  Chrobrego  „Non  tamen  illorum  principum  toxio  nefarie  interemp- 
torum  filios  et  nepotes  (Ziemowit)  ad  sui  obedientiam,  bellicosis  insultibus,  minis  sen 
donariis,  flectere  potuit,  quin  semper  sibi  et  suis  successoribus  usque  ad  tempora 
illius  Magni  Boleslai  pro  posse  resistebant.  Chro.  c.  8.  Bielowski,  M.  P.  II  479, 
tak/e  AVstęp  krytyczny,  ?.    i68. 


—       2  72        — 

ciego  nieznanego  nam  po  imieniu.  Według  dawnego  obyczaju 
słowiańskiego ,  bracia  mogliby  panować  w  swych  udziałach, 
przez  ojca  wyznaczonycli,  uznając  starszeństwo  pierworodnego 
brata.  Czy  synowie  Ziemomysła  trzymali  się  podobnego  oby- 
czaju, wzmianki  o  tem  w  dziejach  nie  znaj  duj  emy,-*')  ale  pewno, 
że  i  niesnasków  pomiędzy  nimi  nie  było.  ^Mieszko  ukazuje  się 
jako  prawdziwy  monarcha,  rządzi  sam  jeden,  bracia  mu  poma- 
gają szczerze  i  giną  wkrótce,  walcząc  za  ojczyznę.  Zgoda  po- 
między braćmi  była  prawdziwem  błogosławieństwem  bożem  rodu 
Piastów,  bo  właśnie  początek  panowania  ^Mieszka  był  najniebez- 
pieczniejszy. Oręż  niemiecki  co  chwila  miał  już  o  Polanów 
uderzyć. 

Przewidując  nadciągającą  burzę,  Mieszko  spieszył  z  przy- 
gotowaniem się  do  obrony.  Państwo  jego  rozciągało  się  od 
środkowej  Odry  aż  do  Prusów  ='^)  i  porzecza  Bugu;  z  północy 
błota  Noteci  oddzielały  je  od  Pomorzanów,  a  na  południe  gra- 
nice jego  posuwały  się  na  prawy  brzeg  Pilicy,  do  nieznanej 
nam  mety.^')  Za  Odrą  władał  on  ziemią  Lubuszską  i  miał  sprzy- 
mierzeńców w  Łużyczanach,  którzy  z  Polanami  zostawali  w  związ- 
ku.^-) Xa  wypadek  wojny,  zwyczajem  owego  wieku,  książę  po- 
woływał cały  lud  do  oręża,  lecz  Mieszko  pojmując,  że  niesforne 
i  do  boju  niewprawne  tłumy  niewiele  przynieść  mogą  pożytku, 
wcześnie  starał  się  zorganizować  wojsko  stałe  i  na  swym  żołdzie 
utrzymywał    3000    dzielnych    wojów. "^j     Siła    ta    w   teraźniejsze 


29)  Bielowski  mniemał,  że  młodszy  brat  Mieszl^a  Cydybor  panował  w  Kra- 
kowie. Wstęp  krytyczny  520.  Ale  w  tym  czasie  Kraków  do  Czech  należał,  jaic 
widać  z  zapisku  Ibraima-ibn  Jakóba.     Porów,  wyżej   §  44,  przyp.   34  str.  227. 

''<')     Kunik,  jV.i6eKpii  51,  87. 

•■")  Zważając  na  topograticzne  położenie  kraju,  możnaby  wnioskować,  że 
granica  państwa  Mieszka  na  południe  od  Pilicy  szerzyła  się  do  gór  świętokrzyzkicli. 
Puszcze  na  południe  od  Pilicy  stanowiły  naturalne  granice,  które  w  X  w.  znaków 
granicznych  nie  miały. 

'-)  Lausitzer  łebten  noch  bis  95q  von  den  Deutschen  unabhangig  und  in 
Verbindung  mit  Polen.  Worbs,  >Jeues  Archiv  1804,  T.  I  s.  224;  podo- 
bnie i  Scheltz,  Gesch.  d.  Lausitz,  s.  25. 

^")     Kunik,  AJlÓeKpn  50.     Porów,  dzieła  tego  T.   II,  s.  678. 


—     273     — 

czasy  byłaby  zbyt  niepokaźhą,  ale  w  X  w,  znaczyła  dużo,  albo- 
wiem była  podporą  władzy  monarchicznej  i  w  każdej  chwili  go- 
towym do  odporu  wrogów  zastępem.  Około  tej  zorganizowanej 
siły  mogło  i  pospolite  ruszenie  do  boju  sie  wprawiać  i  potęgę 
wojenną  kraju  wzmocnić.  Do  tego  właśnie  dążąc,  Mieszko  nad- 
zwyczaj ostrożnie  postępywał  względem  Niemców,  którycłi  prze- 
dnie czaty  już  na  dolnej  Odrze  stały. 

Państwo  Mieszka  obfite  w  zboże  wszelkiego  rodzaju,  mię- 
siwa, miody,  konie,  oręże  i  lud  silny'^*),  wynosiło  przestrzeni  około 
3000  mil  [n,  a  zatem  przewyższało  we  dwoje  przynajmniej  obszar 
państwa  księcia  Bolesława  I  czeskiego.  Słynęło  ono  za  najwięk- 
sze pomiędzy  państwami  Słowiańszczyzny  północno-zachodniej, 
a  sam  Mieszko,  w  oczach  cudzoziemców,  był  mocarzem  nielada, 
kiedy  go  królem  północy  zwali.^-^)  Pójmy  wał  jednak  Mie- 
szko, że  państwo  jego  dla  zorganizowania  się ,  w  duchu  oświaty 
europejskiej,  wymagało  spokoju  i  nie  mogło  mierzyć  się  z  po- 
tęgą cesarstwa  Rzymsko-niemieckiego.  Unikał  więc  powodów 
starcia  się  z  Niemcami.  Nieprzewidziany  atoli  wypadek  zniewo- 
lił Mieszka  orężem  odpierać  wdzierstwa  do  swych  posiadłości 
łupieżników  niemieckich. 

Awanturnik  Wichman,  o  którym  niejednokrotnie  wzmian- 
kowaliśmy, tułając  się  po  świecie,  powrócił  około  r.  960  do  Sło- 
wian nadodrzańskich  i  prawdopodobnie  porozumiewał  się  z  Ge- 
ronem  do  podburzenia  ich  przeciw  Polanom.  A  stanąwszy  na 
czele  jakichś  Słowian,  prawdopodobnie  z  Katarów  zebranych, 
Wichman  napadł  na  władzcę  Lechitów  (Licikawików)  IMieszka, 
dwa  razy  przemógł  go  w  boju,  brata  jego  zabił  i  łupy  wielkie 
uwiódł.''^")  Rok  zdarzenia  tego  dokładnie  nie  wiadomy,  ale  zdaje 


3*)     Kunik,  s.  50. 

•'''•)  Wiadomość  te  podat  podró/.iiik  Ibraim-ibn-Jakób,  przed  r,  965.  Ku- 
nik, A.iÓeKpii  s.  47,  50. 

3*)  Widukind  III,  66.  Gero  igifur  comes  non  inmemor  iuramenti,  cum 
Wichmannum  accusari  vidisset  reumąue  cognovisset,  barbaris,  a  ąuibus  eum  assum- 
psit,  restituit.  Ab  ais  libenter  susceptus,  longius  degentes  barbaros  crebris  proeliis 
Tom  III.  1 8 


—     274     - 

się,  że  to  zajść  mogło  w  r.  962. — Było  to  pierwsze  spotkanie  sie 
przewodzonycli  przez  Niemców  Słowian  nadodrzańskicli  z  Pola- 
nami, u  kronikarzy  Lechitami  zwanycli;  spotkanie  się  dorywcze, 
jakby  dla  zwiadów,  dla  przekonania  się  o  siłacti  Mieszka,  a  bar- 
dziej w  celu  powaśnienia,  przez  intrygę  Gerona,  Słowian  między 
sobą,  aby  uwagę  Polanów  w  inną  odwrócić  stronę,  w  tym  wła- 
śnie czasie,  kiedy  markgraf  zamierzał  uderzyć  na  Łużyczanów. 
Jakoż  rzeczywiście  około  tego  czasu  Gero  przygotowywał  wy- 
prawę przeciw  Łużyczanom,  którzy  zostając  w  związku  z  Pola- 
nami, trzymali  się  wspólnej  z  nimi  polityki  i  z  tej  przyczyny 
nie  mieszali  się  wcale  do  wojen  przez  Wichmana  na  Pomorzu 
zaodrzańskiem  wywołanych.  Nie  zważając  na  to,  Gero  napadł 
na  Łużyczanów,  którym  na  pomoc  Mieszko  pospieszył,  pogro- 
mił ich  i  samego  Mieszka  pod  zwierzchnictwo  imperatorskie 
podciągnął.^')  (r.  963). 


contrivit,  Misacam  regem,  cujus  potestates  erant  Slavi  qui  dicuntur  Licicaviki,  dua- 
bus  vicibus  superavit,  fratremąue  ipsius  interfecit,  praedam  magnam  ab  eo  extor.sit. 
Z  tego  niektórzy  pisarze  wnoszą,  że  Wichman  pobił  Mieszka  i  wypadek  ten  odno- 
szą do  r.  963  (Wigger,  Meklen,  Annai.  36,  także  Pawiński,  no.ia6cKie  CjiaBflue 
80,)  Ale  z  przytoczonego  tekstu  Widukinda  można  wnioskować,  że  głównym  akto- 
rem pobicia  Mieszka  był  Gero,  któremu  pokrewny  Wichman  za  narzędzie  tylko 
służył.  Tak  myślą  i  niektórzy  historycy  niemieccy.  Z  nich  Scheltz  powiada:  „Marck- 
graf  Gero  . , .  bekriegte  und  Unterwarf  im  Jahre  963  die  Lausitz,  wozu  er  sich  ei- 
nes  grafen  Wichmann,  der  friiherhin  es  mit  den  Slawen  gehalten  hatte,  bediente. 
Er  sendete  ihn,  der  ehemals  dem  Kaiser  untreue  geworden  war  und  jezt  zur  V6r- 
sóhnung  gelangen  wollte,  zu  den  Slawen.  Diese  nahm  ihn  gem  auf,  da  er  so  lange 
unter  ihnen  gelebt  und  sie  in  so  manchen  Kampf  begleitet  hatte.  Umer  ihnen 
wirkte  er  nun  den  Absichten  Gero's,  entweder,  indem  er  sie  zur  Unterwerfung  be- 
wog,  oder  das  er  die  verschiedenen  Stiimme,  Misstrauen  und  Eifersucht  erregend, 
aus  einandert  hielt.  So  iiberwand  er  zweimal  den  Konig  Misca  . . .  Geschichte  d. 
Lausitz,  s.  25.  —  Wypada  jednak  zauważyć,  że  w  powieści  o  napadzie  Wichmana, 
Widukind  mówi  tylko  o  Mieszku  władzcy  Licikawików,  ale  żeby  to  był  nieodzo- 
wnie Mieszko  król  Lechitów,  na  to  dowodów  nie  ma.  Cała  sprawa  polega  na  kon- 
jekturarh,  przez  historyków  polskich  przyjętych.  Nie  mając  podstawy  do  zaprze- 
czenia, że  Widukindowy  Mieszko  nie  jest  Mieszkiem  polskim,  powtarzam  to,  co 
inni  mówili,  za  nieomylność  tego  jednak  nie  ręczę. 

•■'■j  Widukind  III,  67.  Eo  quoque  tompore  Gero  praeses  Slavos,  qui  di- 
cuntur Lusiki  potentissime  vicit  et  ad  ultimam  servitutem  coegit.  Do  tego  Thiet- 
mar  II,  9.  Gero,  orientalium  marchio  Lusizi  et  Selpuli,  Miseconem  quoque  cum  sibi 
subjectis  imperiali  subdidit  dicioni.  Wypadek    ten  mnich  Albrecht,  kontinuator  Regi- 


—     275     — 

Takim  sposobem  najazd  niemiecki  z  nad  Odry  pomyślnie 
na  Polskę  uderzył,  ale  tu  koniec  zaborom.  U  progu  Polski  po 
raz  pierwszy  zatrzymała  sie  potęga  cesarska  i  niezwyciężone  do- 
tąd „legiony  łotrów"  zmuszone  będą  z  wyszczerbioną  bronią 
i  podartemi  chorągwiami  uciekać  do  twierdz  nad  Łabą.  Ale 
tego,  co  miało  później  nastąpić,  Otton  I  nie  przewidywał.  Mie- 
szko stał  się  jego  wasalem,  z  obowiązkiem  płacenia  daniny  po 
Wartę, ^*)     Łużyczanie  ujarzmieni,  a  ich  sąsiedzi  Lutycy   obdzie- 


nona,  odniósł  do  r.  963.  Badacze,  biorąc  na  uwagę,  że  według  Widukinda  Łuży- 
czanie pogromieni  zostali  eo  quoque  tempore,  jak  i  zwycieztwo  Wichmana 
nad  Mieszkiem,  przyjmują  dwa  te  zdarzenia  za  jedną  wojnę,  prowadzoną  w  r.  963, 
w  którym  Mieszko  ukazuje  sie  w  dziejach  niby  po  raz  pierwszy.  Tak  mniemał 
Rbeppel  i  zarzucając  Donnigesowi,  który  przypuszczał,  iż  napad  Wichmana  na  Po- 
laków z  północy  spożytkowany  został  przez  Gerona  i  że  Niemcom  udało  sie  tyl- 
ko tym  podwójnym  napadem  zwalczyć  księcia  polskiego,  —  twierdził,  że  obie 
■wzmiankowane  wyprawy  miały  miejsce  jednocześnie,  (Dzieje  Polslci.  Dodatek  III.). 
Podobnie  postąpił  i  Wigger,  który  na  str.  3,  Meklenburgischen  Annalen,  zamieści- 
wszy pod  r.  963  tekst  Widukinda  III  c.  66  o  pobiciu  Mieszka  przez  Wichmana, 
zrobił  uwagę:  Die  Worte:  eo  quoque  tempore  Gero  praeses  Slavos  qui  dicuntur 
Lusiki  ad  ultimam  servitutem  coegit,  was  nach  dem  Cont,  Regino  963  geschah, 
geben  die  Zeitbestimmung.  Wszakże  z  tekstu  Widukinda  można  zauważyć,  że 
w  pewnych  razach  on  używał  wyrażenie  eo  anno,  któremu  widocznie  inne  niż 
eo  tempore  nadawał  znaczenie,  a  zatem  wyrażenie  eo  tempore  nie  wypada 
bezwzględnie  za  e  o  anno  przyjmywać.  A  ponieważ  pobicie  przez  Gerona  Luży- 
czanów  i  podciągnienie  Mieszka  pod  zwierzchnictwo  cesarskie,  według  kontinuatora 
Reginy,  przypada  na  r.  963,  co  według  Widukinda  stało  się  w  tymże  czasie  (eo 
tempore),  a  nie  w  tymże  roku  (eo  anno)  jak  i  pobicie  Mieszka  przez  Wichmana, 
możemy  więc  z  niejaką  pewnością  przypuścić,  że  ostatni  wypadek  zaszedł  w  r.  962, 
a  ujarzmienie  Lużyczanów  i  podciągnienie  Mieszka  pod  zwierzchnictwo  cesarskie 
stało  się  w  r.  963.  Tu  na  przeszkodzie  mogłoby  stanąć  nadanie  przez  Ottona  I  ko- 
ściołowi ś.  Maurycego  w  r.  961  decima  in  terra  Lusici,  Selpuli,  Chozimi.  Ale  ten 
dokument  już  Raumer  podejrzywał  jako  sfałszowany.  (Regesta  Brandenburg  N.  186.) 
W  nowszem  zaś  wydaniu  tego  dokumentu  (w  Posse,  Codex  Saxoniae,)  wzmiankowa- 
nego wyrażenia  o  dziesięcinie  w  Łużycach  i  Selpuli  nie  ma.  (Posse,  Codex.  239.) 
A  to  wskazuje,  że   w  r.  961   Lużyce   do  Niemców  jeszcze  nie  należały. 

Uwaga.  Thietmar,  wzmiankując  o  podciągnieniu  Mieszka  pod  zwierzch- 
nictwo imperatorskie,  nic  nie  mówi  o  pobiciu  go  przez  Gerona.  Z  jakiegoż  powodu 
nowszy  historyk  polski  p.  Bobrzyński,  przekręca  tekst  Thietmara  i  twierdzi,  „że 
Mieczysław  przy  pierwszem  starciu  się  z  Niemcami  w  r.  963,  przez  Markgrafa  Ge- 
rona na  głowę  pobity."     Dzieje  Polski,  wydanie  drugie,  T.  I.  s.  95. 

88)  Thietmar  II  19  imperatori  fidelis  tributumque  usque  in  Vurta  fluvium 
solvens.  —  Lelewel  mniemał,  że  w  tym  razie  u  s  q  u  e  znaczy  tyle  co  circa.  Pol- 
ska wiek.  śred.  T.  II.  VI  7.  Nowsi  historycy  polscy  tekst  Thietmara  zwyczajnie  wykła- 

18* 


—     276     — 

rani  przez  Hermana  Billinga,  co  chwila  oczekiwali  nowych  ku 
ich  ujarzmieniu  wysileń  ze  strony  Niemców.  Tymczasem  Otto  I, 
przywdziawszy  koronę  cesarską  w  Rzymie  (r.  962)  i  mając 
w  księciu  czeskim  Bolesławie  I  wiernego  wasala,  otoczył  się 
blaskiem  majestatu  cesarskiego,  jakiego  od  czasów  Karola  W. 
nie  bvło,  a  tu  jeszcze  niespodziewanie  przybył  mu  nowy  wasal 
Mieszko,  potężny  „król  północy."  —  Ale  ten  Mieszko  był  czło- 
wiekiem niepospolitym  i  takim  zręcznym  dyplomatą,  jakiego 
w  nim  cesarz  nie  przewidywał.  Pojąwszy  bowiem  stanowisko 
swe,  Mieszko  wszedł  w  blizkie  stosunki  z  czeskim  księciem  Bo- 
lesławem I,  siostrę  którego  Dubrawkę  za  żonę  pojął  (r,  965) 
i  z  jej  pomocą  zaprowadził  w  Polsce  chrześciaństwo  (r.  966), 
przez  co  nietylko  narodowi  swemu  otworzył  drogę  do  oświaty, 
ale  i  sam  stanął  w  obec  rzeszy  niemieckiej,  jako  książę  chrze- 
ściański,  narówni  z  innymi  książętami  panującymi  Europy 
środkowej. 

4.     Usunięcie  się    od  rządów    Gerona  (r.  963).     Podział  wielkorządztwa 

jego  na  marki.     Żelibor    wagrski    kłóci    się    z    Mściwojem    obodryckim. 

Wichman  powiększa  zaburzenie,    ucieka,    podburza  Wolinianów    przeciw 

Mieszkowi,  ginie  r.  967. 

Zdobyte  kraje  Łużyczanów  Otton  I  oddał  pod  zarząd  mark- 
grafa  Gerona,  wielkorządztwo  którego  rozciągało  się  teraz  od 
Turyngii  i  gór  Czeskich  aż  do  granic  polskich,  ale  co  mu  po 
tern?  Przez  całe  życie  mordował  on  Słowian  i  zabierał  ich  zie- 
mie w  celu  utworzenia  udzielnego  władztwa  synowi  swemu  Zyg- 


daja  w  ten  sposób,  że  Mieszko  zobowiązał  się  do  daniny  z  krainy  po  Wartę.  Wy- 
rażenie ciemne,  nic  nie  objaśnia,  jak  równie  i  objaśnienie  Zeissberga,  który  mniema 
podobnie  jak  Barthold,  że  Mieszko  mógt  zobowiązać  się  do  płacenia  trybutu  tylko 
z  lewej  strony  Warty,  bo  prawy  brzeg  byl  niepewną  posiadłością,  (Archiv  fiir 
Oesterreichische  Gesch.  T.  38,  s.  69.)  Ależ  Warta  płynęła  przez  sam  środek  po- 
siadłości Mieszka  i  tylko  mała  jej  cząstka  od  Odry  do  ujścia  Noteci  mogła  być 
niepewną.  Objaśnienie  więc  Zeissberga  nie  wytrzymuje  krytyki.  —  Nasuwa  się 
jeszcze  uwaga.  Mieszko  władał  za  Odrą  krainą  Lubuszską,  przeciw  ujścia  Warty 
położoną.  Czy  nie  z  tej  tylko  krainy  zobowiązał  się  do  trybutu,  aby  ją  przy  sobie 
utrzymać  ? 


—     277     — 

frydowi,  lecz  ten  przy  pierwszem  spotkaniu  się  z  Polanami,  padł 
w  boju,  —  drugiego  syna  nie  było.  Martwił  się  więc  Geron, 
że  trzydzieści  kilka  lat  marzenia,  dla  którego  wszystko  poświę- 
cił, spełzły  na  niczem;  marności  światowe  nie  mogły  już  rozwe- 
selić duszy  jego  strapionej;  porzuca  więc  wielkorządztwo  mark- 
grafstwa  Wscłiodniego,  pielgrzymuje  do  Rzymu  (r.  963),  gdzie 
„u  ołtarza  książęcia  apostołów^,  składa  zbroję  zwycłęzka  i  z  ca- 
łem  swem  mieniem  do  Boga  się  ucieka",  a  otrzymawszy  od 
papieża  ramię  św.  Cyriaka,  udaje  się  do  Saksonii  i  tam  na  gó- 
rze niedaleko  Kwedlinburga,  buduje  wspaniały  klasztor,  który 
od  swego  imienia  Gernrode  nazywa.  Dwudziestoletnia  wdowa 
po  Zygfrydzie  Hatuja,  blizka  krewna  Matyldy  matki  cesarskiej, 
ze  smutku  po  mężu  wstąpiła  do  zakonu.  Za  wstawieniem  się 
Gerona ,  biskup  lialberstadski  mianował  ją  ksienią  klasztoru, 
który  Gero  hojnie  uposażył,  bo  ,.był  mężem  pobożnym,  szczo- 
drym, a  co  najwięcej  znaczy,  dla  cliwały  bożej  wylanym". ^'') 
Wkrótce  potem  Gero  markgraf  z  „łaski  boskiej",  jak  sam  sie- 
bie nazywał,  przeniósł  się  do  wieczności  (r.  965).*'') 

Ze  stratą  Gerona  odpadło  Ottonowi  I  najsilniejsze  ramię. 
Ogromna  połać  ujarzmionycłi  ludów,  co  chwila  gotowych  do  po- 
wstania, wymagała  nietylko  gotowości  do  poskromienia  orężem 
rozruchów,  ale  i  przezornej  polityki,  aby  nie  wywołać  ogólnego 
w  całej  Słowiańszczyzn ie    zaodrzańskiej    powstania,    do    którego 


'■'*')  Thietmar  II,  13.  O  fundacyi  klasztoru  w  Gernrode,  z  dozwolenia  papieża 
Leona  VIII,  wyjątki  z  dokumentów  przytoczone  są  w  Raumera  Regestach  pod 
r.  963,  964,  965.  Dokumenty  r.  963  o  poddaniu  klasztoru  Gernrodeńskiego 
stolicy  apostolskiej  i  964  o  uposażeniu  klasztoru  tego  przez  Gerona,  wydane  są 
w  Hoffmanna  Scriptor.  Rer.  Lusaticar,  T.  IV  s.  149,  w  Heinemanna  Code.\  Anhal- 
tinus  I  s.  26,  27.  O  śmierci  syna  Geronowego  Zygfryda  wzmiankują  Annały  Gern- 
rodeńskie,  opisując  zwycieztwo  Gerona  nad  Łużyczanami,  przy  czem  dodają:  tamen 
haec  YJctoiia  parata  est  non  sine  suo  discrimine  ac  periculo  vitae.  Nam  in  eo 
proelio  Sifridus  filius  Geronis  et  multi  in  Saxonia  praeclari  viri . .  .  occubuerunt. 
Gero  victor  etiam  graviter  vulneratur  in  brachio  fuit.  Excerpta  ex  Andreae  Hop- 
penrodensi  Annalibus  Gernrodensis,  w  Hoffmanna  Scrip.  rer.   lusati  IV  148. 

*')  Contin.  Regino,  a.  965.  Gero,  marchionum  nostri  temporis  optimus  et 
praecipuus,  obiit.     Inne   świadectwa   w  Wiggera,  Meklenburg.  Annalen  36. 


-     278     - 

łatwo  przyłączyć  sie  mogły  Polska  i  Czechy.  Wprawdzie  Sło- 
wian pomorskich  dozorował  nieubłagany  wróg  ich,  ksiaże  saski 
Herman  Billing,  ale  ten  ze  zdolności  wielkich  nie  słynął  i  żadną 
miarą  nie  mógł  zastąpić  Gerona.  Inni  podrzędni  grafowie,  spra- 
wując pod  zwierzchnictwem  Gerona  zarząd  różnych  prowincyi, 
niczem  szczególnem  nie  odznaczyli  się.  Zrozumiawszy  to  wszyst- 
ko, Otton  I  podzielił  wielkorządztwo  Gerona  (Marchia  Orienta- 
lis)  na  sześć  marek,  pod  zarządem  osobnych  grafów:  i.  Thia- 
dricha,  który  zarządzając  częścią  Nordturyngii,  miał  legacyje 
dozorować  Hobolanów  i  Ratarów,  2.  Hodona,  który  rezydując 
w  południowej  części  Nordturyngii,  dozorował  żupy  Żytyców, 
Niżyców,  Serbiszcze  i  cały  kraj  aż  do  Warty.  3.  Thietmara, 
który  rezydując  w  Schwabengau,  zarządzał  żupami:  Żyrmunów, 
Koledyczów,  Suslów,  Niżanów  i  sąsiedniemi  okolicami,  4,  5  i  6 
marki,  tak  zwane  południowo  -  turyngskie,  wiadome  są  tylko 
z  imion  grafów:  Giintera,  Wikberta  i  Wiggera,  ale  podział  za- 
rządzanych przez  nich  terrytoryi  nie  jest  nam  znany.^')  Ze 
wzmiankowanych  markgrafów  najznakomitszym  był  Titmar,  syn 
siostry  Gerona  Hiddy,  który  aż  do  r.  978  figurował  jakby  za- 
stępca Gerona. 

Podczas,  gdy  nowi    markgrafowie   urządzali    się    w   dzielni- 
cach po  Geronie  otrzymanych,  w  Słowiańszczyznie  zostającej  pod 


•*i)  Szczegóły  podaje  Zeissberg  w  Aichiv.  fiir  Oesterreich.  Gesch.  T.  38  s.  47. 
Wj^jada'  jednak  zrobić  uwagę,  że  podziały  terrytoryi  słowiańskiej  na  marki,  za  cza- 
sów Ottona  I,  dotąd  nie  sa  objaśnione  należycie.  Prace  historyków  niemieckich 
w  tym  względzie  nie  uwieńczyły  sie  pomyślnością.  Schottgen,  w  przeszłym  wieku, 
liczył  5  marek:  i)  Turyngską,  2)  markę  pomiędzy  Solawą  a  Łabą,  3)  Misznieńską 
od  r.  Muldy  do  granic  Milczanów.  4)  Milczańską,  5)  Wschodnią  albo  Łużycką. 
Ale  już  Gebhardi  zauważył,  że  te  marki  trwały  niedługo.  (Algemeine  Welthistorie 
T.  52  s.  304.)  Scheltz  liczył  siedem  marek:  Północna,  Wschodnia  albo  Anhalt- 
ska,  Wittenbergska,  Łużycka,  Życzańska,  Merzeburgska  i  Misznieńską,  (Gesch.  d, 
Lausitz  27.)  Zeissberg  zaś,  stosownie  do  nowszych  badań,  znajduje  sześć  tylko  ma- 
rek. Byt  tych  marek  był  nietrwały,  bo  w  miarę  zaborów,  zmieniały  się  widoki  ad- 
ministracyi  niemieckiej ,  a  ztąd  i  nowe  podziały.  Dopiero  pod  koniec  X  w.  ze 
wzmiankowanych  sześciu  marek,  wytworzyły  się:  i)  Północna,  później  Altmark 
za  Labą,  2)  Ł  u  ż  y  ck  a,  i  3)  M  i  s  z  n  i  e  ń  s  k  a  w  r.  982  ze  wschodnio-turyng- 
skich  marek.     Zeissberg  w  Archiv  f.  Oester.  Gesch    T.  38  s.  48. 


—     279     — 

dozorem  Hermana  Billinga  zaszły  zaburzenia  z  następnego  po- 
wodu. Dwaj  książęta  pomorscy  Żelibor  wagrski  i  Mściwoj  obo- 
drycki,  odziedziczywszy  po  ojcach  nienawiść  wzajemna,  kłócili 
się  i  wojowali.  Wezwany  na  sędziego  Billing  przyjął  stronę 
Mściwoja,  a  Żelibora  skazał  na  zapłacenie  cesarzowi  15  marek 
srebra  kary  za  naruszenie  spokoju.  Żelibor  postanowił  docho- 
dzić sprawiedliwości  orężem.  W  tern,  jakby  szatan  czyhający 
na  zręczność,  aby  zamieszanie  sprawić,  zjawił  się  Wichman  i  do 
Żelibora  przystał.  Tego  było  dosyć,  aby  pobudzić  Billinga  do 
wyprawy  wojennej  przeciw  Wagróm.  Żelibor  i  Wichman  zam- 
knęli się  w  warowni,  lecz  w  obec  gotującego  się  oblężenia, 
Wichman  zemknął  do  Danii,  a  Żelibor  po  krótkiej  obronie,  mu- 
siał poddać  gród,  wyrzec  się  władzy  na  korzyść  syna,  który 
jako  zakładnik  u  Billinga  zostawał.^-)  Z  tego  wypadku  możemy 
uważać  jak  głęboka  nienawiść  rodowa  pomiędzy  dynastami  le- 
chickimi  trwała  w  tym  nawet  czasie,  kiedy  już  Niemcy  na  karku 
Słowian  pomorskich  usiedli. 

Zdawałoby  się,  że  Słowianie,  doznawszy  tyle  już  nieszczęść 
z  powodu  mieszania  się  do  spraw  ich  Wichmana,  powinni  byli 
stracić  zaufanie  do  niego.  Ale  nienawiść  do  Niemców,  szczegól- 
nie do  Hermanna  Billinga,  śmiertelnym  wrogiem  którego  był 
Wichman,  głuszyła  rozwagę  i  ułatwiała  do  intryg  wśród  Sło- 
wian drogę,  takiemu  nawet  jawnemu  jak  Wichman  awanturni- 
kowi. Nieobaczni  Wolinianie  przyjęli  do  siebie  Wichmana,  któ- 
remu zdaje  się  już  dokoła  zabrakło  przytułku.  Awanturnik  po- 
czął podburzać  lud  przeciw  Mieszkowi  polskiemu,  który  będąc 
już  chrześcianinem  i  przyjacielem  cesarskim*-^),  stawał  się  przez  to 


*-)  Widukind  III  68.  —  Wypadek  ten  stat  sie  jui  po  ujarzmieniu  Łuży- 
czan (963),  ale  w  jakim  mianowicie  roku  —  nie  wiadomo.  Zdaje  się  jednak,  iż 
nie  wcześniej  jak  w  r.  966,  a  może  trochę  później.  Wigger  Meklenb.  Annal.  sto- 
suje  wypadek  ten  do  r.   966 — 967. 

*'j  Widukind  III  69.  Wichmannus  ...  ad  orientem  versus  iterum  se  paga- 
nis  immersit,  egitąue  cum  Slavis  qui  dicuntur  Yuloini,  ąuomodo  Misacam,  amicum 
imperatoris,  bello  lacesserent.  —  U  Annalisty  Saxona  Yilini.  Byli  to  obywatele 
wyspy  Wolina.     Szafarzyk,  Star.    Slow.  §  44,   6,   s.  596. 


2S0       

nienawistnym  w  oczach  zaodrzańskich  poganów.  Oświadomiony 
o  zamiarach  wrogów,  Mieszko  wezwał  sprzymierzeńca  swego 
księcia  czeskiego  Bolesława  I  o  posiłki,  a  otrzymawszy  dwa 
pułki  jazdy,  we  Wrześniu  r.  967  ruszył  przeciw  nieprzyjaciołom. 
Gdy  się  wojska  nieprzyjacielskie  ukazały,  Mieszko,  udając,  że  się 
cofa,  zwabił  je  w  zasadzkę:  piechota  spotkała  następujących  nie- 
przyjaciół, a  tymczasem  jazda  na  tył  ich  uderzyła.  Wichman 
cały  dzień  walczył  piechotą ;  w  nocy  zemknął  z  obozu,  lecz  w  dro- 
dze ścigany  ledwo  uciekł  do  jakiejś  zagrody.  Tu,  otoczony  przez 
polskich  wojowników,  oświadczył,  że  oręż  złoży  tylko  przed  samym 
księciem.  Wyprawiono  posłańców  z  zapytaniem  do  Mieszka, 
lecz  nim  odpowiedź  nadeszła,  tłum  niecierpliwy  uderzył  na 
Wichmana,  który  mężnie  się  bronił,  a  gdy  został  raniony  oddał 
oręż  najmężniejszemu  z  nieprzyjaciół,  mówiąc:  weź  ten  oręż  i  od- 
nieś go  swemu  panu  na  znak  zwycięztwa,  niech  go  odeszle  ce- 
sarzowi, przyjacielowi  swemu,  aby  się  z  śmierci  nieprzyjaciela 
natrząsał,  lub  nad  powinowatym  zapłakał.  Wschodziło  słońce. 
Wichman,  obróciwszy  się  ku  niemu,  z  ostatniem  wysileniem  mo- 
dlił się  i  duszę  grzeszną  wyzionął,^"*)  22  Września  r.  967.^^) 

Rozpoczęta  przez  Wichmana  z  Wolinianami  wojna,  poru- 
szyła do  powstania  przeciw  Niemcom  Ratarów  i  dla  nich  oka- 
zała się  najszkodliwszą.  Gromił  ich  markgraf  Tiadryk,  a  ba- 
wiający  we  Włoszech  cesarz  pisał  z  pod  Kapui  15  Lutego  968 
r.  do  księcia  Hermana  Billinga,  markgrafa  Tiadryka  i  wszyst- 
kich wodzów,  aby  Ratarom  nie  dawać  pokoju,  jako  naruszycie- 
lom  wierności  i  szkody  przyczyniającym.  „Użyjcie  wszelkich 
sposobów,  pisał  Otto  I,  aby  Ratarów  ujarzmić  i  sprawę  z  nimi 
skończyć,  a  jeśliby  wam  sił    zabrakło,  sam  na  pomoc  pośpieszę." 


**)     Widukind  III  69. 

*^)  AV  nekrologii  luneburgskiej  pod  d.  22  Września  zapisano:  Wichmannus 
comes,  et  multi  alii  occisi,  et  Hoico  occisus.  Bielowski  M.  P.  I  142.  Co  do  roku, 
to  Raumer  napad  Wichmana  na  Mieszka  odniósł  do  r.  967.  (Regesta  Brand,  s,  48), 
ale  AVigger,  porównywając  wypadki,  nie  znajduje  podstawy  dla  oznaczenia  roku, 
w  którym  mianowicie  zaszło  pobicie  przez  Mieszka  Wichmana  w  967  czy  968  ? 
Meklenb.  Annal    37, 


—       28l       — 

List  ten  odczytany  na  zgromadzeniu  w  Werle,  miał  posłużyć  do 
zerwania  rozejmu  z  Katarami  zawartego,  ale  gotująca  się  wojna 
z  Danami,  wstrzymała  od  tego  zamiaru  Niemców. ■*®j  —  Ratary 
ocaleli  1 

§49. 
Wprowadzenie  chrześciaństwa  obrzędu  rzymskiego. 

I.   Ustanowienie  biskupstw:  Hawelbergskiego  (r.  946)  i  Brandenburg- 
skiego  (r.  949). 

Wiek  cały  upływał  od  śmierci  cesarza  Ludwika  Pobożnego 
(i"  843),  który  zamierzając  uskutecznić  myśl  ojca  swego  Karola 
W.,  ustanowił  (r.  834)  arcy biskupstwo  Hamburgskie  dla  ludów 
Północy,  a  w  liczbie  ich  i  dla  Słowian,^)  żaden  jednak  z  missio- 
narzy  łacińskich  nie  poszedł  na  apostolstwo  do  Słowian,  sumie- 
nie których  oburzało  się  na  samo  wspomnienie  chrześciaństwa 
przez  Niemców  opowiadanego.  Hamburg  ze  stolicą  arcybiskupią 
stał  się  solą  w  oku  Słowian,  którzy  w^spólnie  z  Normanami  zburzyli 
go  (r.  842).  Usiłowania  następcy  Ludwika  Pobożnego,  króla  Lu- 
dwika Niemieckiego  do  w^znowienia  upadłej  metropolii  hamburg- 
skiej  nie  osiągnęły  pożądanego  skutku.  Metropoliję  z  Hamburga 
przeniesiono  do  Bremy  (r.  847),-)  a  nad  dolną  Łabą  pogaństwo 
w  połowie  X  w.  kwitnęło  tak  samo,  jak  przed  stu  laty,  z  coraz  mo- 
cniejszem  wreszcie  przekonaniem  Słowian,  że  chrześciaństwo  przez 
Niemców"  podawane  oznaczało  to  samo,  co  ujarzmienie.  Zrozu- 
miawszy to  Niemcy  oczekiwali  pory,  aż  oręż  otworzy  missiona- 
rzom  ich  drogę  do  Słowiańszczyzny,  chociaż  uskutecznienie  podo- 
bnego zamiaru  wymagało  długiego  czasu,  wielkich  wytężeń 
i  cierpliwości.  Ujarzmienie  Serbów  (r.  928)  otworzyło  wreszcie 
Niemcom  możność  do  nawracania  Słowian  pomiędzy  Solawą 
a     Łabą     przemocą,      ale      na      wschód      od      Łaby      dopiero 


6)     Widukłnd  III  70. 

»)     Wyżej  s.  53. 

-)     Wyżej   s.   58,    60. 


282        

Otton  I,  po  walnych  rozprawach  orężem,  umyślił  przekonać 
..barbarzyńców'  o  korzyści  dla  nich  nauki  Chrystusa.  Barba- 
rzyńcy tego  niepoj  mywali,  nie  chcieli  zrozumieć,  że  regularne  wy- 
płacanie trybutu  królowi  i  dziesięciny  kościołowi,  obok  uległości 
władzom  świeckim  i  duchownym,  miało  zapewnić  im  łaskę  ma- 
jestatu królewskiego  i  zbawienie  duszy  po  śmierci.  Nie  zważał 
na  to  Otton  I  i,  w  miarę  ujarzmienia  ludów,  fundował  biskupstwa, 
które  później  dopiero  miały  zająć  sie  nawracaniem  powierzonej 
im  trzody  pogańskiej,  a  na  razie  miały  służyć  środkiem  do  wy- 
wrócenia czci  bałwochwalskiej,  demoralizacyi  Słowian  i  wyzię- 
bienia w  nich  ducha  wojowniczego. 

W  tym  celu  Otton  I  zwrócił  najpierw  uwagę  na  starożytne 
grody  słowiańskie  nad  r.  Hobola,  słynne  z  kilku  pierwszorzędnych 
bóstw  pogańskich  wojowniczego  charakteru:  Hobolin  z  chramem 
Jarowita  i  Brandenburg  z  chramem  Trygława.  Dopóki  chramy 
te  istniały,  kapłani  pogańscy,  zagorzali  wrogowie  chrześciaństwa 
w  każdej  chwili  mogli  w  imię  swych  bogów  poruszyć  ludność 
do  powstania  przeciw  Niemcom.  Zburzyć  więc  świątynie  Jaro- 
wita i  Trygława,  w  interesach  władzy  niemieckiej,  wypadało  ko- 
niecznie, ale  i  zostawić  lud  bez  świątyń  i  kapłanów  niepodobień- 
stwem było.  Oprócz  tego,  według  zwyczaju  słowiańskiego, 
w  chramach  odbywały  się  wiece  i  narady  ludowe,  a  około  nich 
targi,  zbiorowiska  ludu  i  różne  uroczystości.  Opanowawszy  Ho- 
bolin i  Brandenburg,  w  których  leżało  samo  serdce  Słowiańszczy- 
zny nadhobolskiej,  Otton  I,  jako  mądry  rządzca,  pojął,  że  dla 
ujarzmienia  i  łatwiejszego  zespolenia  Słowian  z  Niemcami,  wy- 
padało działać  z  pomocą  kościoła,  ustanowionego  w  centrach 
kultu  pogańskiego.  Inne  miasta,  jak  Merzeburg  i  Magdeburg, 
osiedlone  już  przez  Niemców,  mogły  poczekać  na  katedry  bisku- 
pie, ale  Hawelberg  i  Brandenburg  zwłoki  niedopuszczały.-^) 


■i)  Według  Thietmara  II,  roz.  5.  Otton  I  zamierzał:  ustanowić  biskupstwo 
najprzód  w  Magdeburgu,  lecz  opór  biskupa  halbersztadskiego  Bernarda,  do  którego 
dyecezyi  miasto  Magdburg  należało,^  byl  tak  stały,  że  aż  po  kres  żywota  biskupa, 
Otton  nie  mógt  tego  dokonać. 


-     283      - 

Ustanawiając  biskupstwa  wśród  pogan,  od  których  kościół 
długi  czas  nie  mógł  spodziewać  się  żadnej  pomocy  materjałnej, 
Otton  I  dbał  szczególnie  o  uposażenie  duchowieństwa.  Świeżo 
podbite  kraje,  pełne  ludu  pracowitego  i  zasobów  miejscowych^ 
nienależących  jeszcze  do  żadnego  z  panów  niemieckich,  pozwalały 
królowi  hojna  ręka  rozdawać  swobodnie  biskupom  i  kościołom 
liczne  osady,  zamki,  grody,  łany,  lasy,  dziesi  ęciny  i  różne  dochody. 

Z  aktu  założenia  biskupstwa  Hawelbergskiego  r.  946,'')  do- 
wiadujemy się,  że  katedrze  hawelbergskiej  i  przełożonemu  nad 
nią,  Udonowi,  król  Otton  I  nadał  połowę  zamku  i  miasta  Hawelberga 
z  połową  wszystkich  do  tego  miasta  należących  osad  w  ziemi 
Nieletycze^)  i  w  tejże  ziemi  miasto  Nizow  ze  wszystkimi  docho- 
dami.^) W  ziemi  Ziemczycy  dwie  osady  Banię  i  Drago wicy 
w  okręgu  Malińskim,  tudzież  połowę  lasu  Borki')  z  uprawio- 
nemi  i  osiedlonemi  w  nim  sadybami.  W  ziemi  Leszycy  za- 
mek Marienburg,  (nazywany  Kobylice)  z  przyległemi  osadami: 
Precepiny,  Rozmok,  Kotiny,  Wierchokrajcy,  Niekuriny,  Milkuny, 
Malicy,  Rabuny,  Podesal,  Ludiny.*)  W  osadzie  zwanej  Robole 
sześć  łanów.^)  W  ziemi  Moryce  całe  miasto  Błoto  z  burgwar- 
dem.     W  ziemi  Doszany  miasto  Wysokie  z  burgwardem,  miasto 


*)  Akt  fundacyi  r.  946  podają:  Hasselbach  Codex  Pomeraniae  Nr.  6;  Klem- 
piu.  Pommersche  Urkundenbuch  N.  10,  w  skróceniu;  Riedel.  Cod.  diplomat. 
Brandenburgensis.  T.  I.  2.  s.  435;  Meklenburgische  Urkundenbuch.  T.  I.  N,  14; 
Kaumer.  Regesta  Brandenburg.  N.  155;  Wigger.  Meklenburg.  Annalen  s,  31;  po- 
prawny tekst  w  Heinemanna  Codex  diplomat.  Anhaltinus  N.  18.  —  Dokument  ten 
przytoczony  w  dzieła  niniejszego  T.  II,  s.  352,  przyp,   148. 

^)  Medietatem  castri  et  civitatis  Havelberg  et  medietatem  omnium  villarura 
illuc  attinentium.     Et  castrum  et  civitas  sita  est  in  provincia  Nieletizi . . , 

•*)  In  eadem  provincia  Niżem  civitatem,  cum  omnibus  utilitatibus  suis.  —  Ni- 
żem teraz  Nitzow,  przy  ujściu  r.  Hoboli. 

')  In  provincia  Zemzici  duas  villas  in  Malinga  Buni  et  Orogavitz  et  dimi- 
dium  silve,  que  dicitur  Porci.  Dawniej  czytano  Porei  (Borkij.  O  tem  szczegółowo 
objaśniłem   w  tomie  II,  s.  52  przyp.  51;  s.  287  przyp.  71. 

*)     Do  tycli  nazw  odnośne  cytaty  w  T.  II,  s.  286 — 289. 

0)     AV  T.  II.  s.   289  cyt.  98. 


-     284     - 

Podleszcz  z  burgAvardem,^'*)  dziesięcinę  z  Ratarów,^^)  dziesięcinę, 
należąca  do  skarbu  królewskiego  z  marki  Dolnej^-).  Oprócz  tego 
Otton  I  przeznaczył  wzmiankowanej  stolicy  biskupiej  dziesięciny 
(dla  parafii?),  z  prowincyi,  mających  granice  określone:  Ziem- 
czycy,  Leszycy,  Nieletycy,  Doszany,  T.iny,  Morycy,  Doleńcy, 
Błoto,  Mieżyrecz,  Grozwin,  Wanclow,  Wostroże.^"^)  —  Wszystkie 
wzmiankowane  miejsco^Yości  położone  są  pomiędzy  Łabą  a  Odrą, 
lecz  Otton  I  dodał  jeszcze  z  lewej  strony  Łaby,  w  prowincyi 
^lintga,  30  łanów  we  czterech  osadach.^*) 

Granice  biskupstwa  Hawelbergskiego  Otton  I  ustanowił: 
od  źródeł  r.  Pieny  na  wschód  aż  do  ujścia  jej  do  morza,  od  źró- 
deł zaś  r.  Eldeny  (Jedlny?)  na  zachód  aż  do  miejsca,  gdzie  rzeka 
ta  do  Łaby  wpada;  na  północ  do  morza  Kańskiego  (B.ugiano- 
rum)  a  na  południe  do  r.  Struminy.^'^) 

Biskupstwu  Brandenburgskiemu,  według  dyplomu  d.  loOkto- 
bra  r.  949,^^)  Otton  I.  nadał  połowę  północną  miasta  Branden- 
burga z  połową  wyspy,  na  której  wzmiankowane  miasto  leżało, 
połowę  wszystkich  osad  wiejskich  do  miasta  należących,  tudzież 
miasta  Pricerwy  i  Jeziory  z  ich  przynależnościami,^")  dziesięciny 
z  parafij  położonych  w  prowincy ach :  Moraczanie,  Serbiszcze,  Błonie, 
Sprewianie,  Hobolanie,  Wkranie,  Rieczanie,  Ziemczycy,  Doszanie, 


10)     w  T.  II,  s.  286,  cyt.  58  S.333.  cyt.  39. 

^1)  Decimam  tiibuti  que  sohitur  nobis  de  Radewer,  omyłkowo,  zamiast  Re- 
dari,   t.  j.  Ratary. 

^-)  Decimam  tributi  que  nobis  debetur  de  inferiori  Marchia.  Gdzieby 
ta  marchia  leżała,  nie  wiadomo. 

13)     O  tych  prowincyach  i  ziemiach  szczegółowo  w  T.  II,  s.  352 — 362. 

")     W  T.  II,  s.   149,   352. 

1^)  Na  mapie,  dołączonej  do  Fidicina  Die  territoriuen  der  Mark  Branden- 
burg, T.  III,  bieg  r.  Struminy  oznaczony  od  zachodu  ku  wschodowi  do  r.  Hoboli, 
do  której  wpada  z  łewej  strony  przeciw  Prebenitz,  niżej  od  Pricerwi 

i«)  Dyplom  ten  zwyczajnie  datowany  r.  949  podają:  Riedeł.Codexdipl.  Brand.  I, 
8  s.  91  ;  Raumer.  Regesta  N.  160  w  skróceniu;  Hasselbach.  Cod.  pomer.  N  7; 
Klempin.  Pommersch.  Urkundenbuch  N.  11  w  skróceniu;  Wigger.  Meklenb.  An- 
nałen  s.  32  w  skróceniu;  Meklenb.  Urlcundenbuch  T.  I.,  N,  15;  Heinemann.  Cod. 
Anhałtinus  N.  22  stawi  r.  048  (949). 

1")  Pricerwi  na  prawem  brzegu  Hoboli,  patrz  mapę  Fidicina  Mark  Brandenb. 
T.  III.     Położenie  Jeziory  nie  wiadome. 


-     285     — 

Łuźycy/*)  oprócz  miast:  Bodrycy,  Gatimiry,  Piechowo,  Mokra- 
nicy,  Burg,  Grabów,  Czartowo  i  osad  do  tych  miast  należących, 
które  oddane  były  już  przedtem  kościołom  śś,  Maurycego  i  In- 
nocentego w  Magdeburgu,  samemu  zaś  biskupowi  brandenburg- 
skiemu  Titmarowi  Otton  I  nadał  prawo  pobierania  z  trzech 
miejsc  Bodryczów,  Burga  i  Mokranic  po  trzy  medony  i  po  dwie 
miary  piwa,  po  sześć  miar  pszenicy,  po  dwa  wieprze,  po  dwie 
gęsi,  po  dziesięć  kur,  pastwiska  dla  koni  i  t.  d.^®) 

Granice  biskupstwa  Brandenburgskiego  Otton  I  zakreślił: 
na  wschód  do  r.  Odry,  na  zachód  do  Łaby,  na  północ  aż  do 
prowincyi:  Wkranie,  Rieczanie  i  Doszanie,  od  południa  zaś, 
w  akcie  fundacyjnym,  granic  nie  oznaczono"-^),  zapewne  dla  tego, 
że  podczas  założenia  biskupstwa,  władza  niemiecka  między  Łaba 
a  Odrą  nie  była  jeszcze  tak  ugruntowaną,  aby  granice  jej  okre- 
ślić się  dały. 

Nie  wiemy  azali  nowozałożone  biskupstwa  in  partibus 
infidelium  starały  się  o  zbudowanie  kościołów  dla  nabożeństwa 
w  zrozumiałej  ludnowi  słowiańskiemu  mowie,  ale  nie  wątpimy, 
że  korzystały  z  nadanych  im  dóbr  i  dochodów.  Zdzierstwa  po- 
borców świeckich,  jak  wzmiankowaliśmy  wyżej, ^^)  oburzały  lud, 
który  zabijał  ich.  Z  ustanowieniem  biskupstw  przybywały  jesz- 
cze dziesięciny  i  różne  dla  kościoła  powinności,  a  jeśli  wspomni- 
my, że  oprócz  podatków  rządowych  i  kościelnych,  lud  słowiań- 
ski, według  własnego  prawa,  obowiązany  był  do  ponoszenia  ró- 
żnych ciężarów  publicznych,  tedy  pojmiemy  z  jaką  nienawiścią 
musiał  lud  ten  patrzyć  na    poborców   duchownych,    przychodzą- 


1®)     Położenie  ziem  tych  objaśnione  w  T.  II,  s.  48 — 52,  358 — 360. 

'")  In  tribus  vero  locis,  Bidrici,  Burg  scilicet  et  Mokranici  in  unaquoque 
eorum  tres  medones  duasąue  cerevisas,  sex  modios  tritici,  duos  porcellos,  duas  an- 
seres,  decem  gallinas,  sex  quoque  frisingos   et  sex  carradas  annone    pastui  equorum. 

-°)  Zauważyć  wypada,  iż  nadane  w  r.  946  biskupstwu  Hawelbergskiemu  dwie 
prowincye:  Zemzici  i  Desseri  wzmiankują  sie  i  w  nadaniu  r.  949  Zamcici  Dassia, 
z  czego  wnioskować  można,  że  te  prowincye  Otton  I,  odjawszy  od  biskupstwa  Ha- 
welbergskiego,  przylączyt  do  biskupstwa   Brandenburgskiego. 

21)     Wyżej,   §  46,  cyt.    23. 


—     2  86     — 

cych  zabierać  dziesięciny  z  urodzaju  i  dochodów.  Podobny  stan 
rzeczy  nie  zapowiadał  ani  religii  chrześciańskiej  pomyślnego  roz- 
woju, ani  władzom  niemieckim  spokoju. 


2.    Ustanowienie    metropolii    Magdeburgskiej.     Biskupstwa:    Merzeburg- 
skie.  Zyczaiiskie  i  Misznieńkie  (r.  968).     Biskupstwo  Aldenburgskie. 

Założenie  biskupstw  Hawelbergskiego  i  Brandenburgskiego 
było  tylko  wstępem  do  szerszych  pomysłów  Ottona  I  o  ustano- 
wieniu w  Magdeburgu  metropolii  kościoła  słowiańskiego  między 
Łabą  a  Odrą.  Wszakże  zacięte  wojny  ze  Słowianami  dolnej 
Łaby,  potem  czterolenia  wojna  z  Katarami  (956 — 960),  usku- 
tecznienie zamiarów  cesarza  niepodobnem  czyniły.  Gdy,  nako- 
niec,  znękani  Ratary  zgodzili  się  płacić  trybut  i  rozejm  z  Niem- 
cami zawarli,-"-)  a  inni  Słowianie  zaodrzańscy  byli  już  mocno 
przez  pogranicznych  markgrafów  przyciśnieni,  Otton  umyślił 
przyspieszyć  organizacyję  metropolii  Magdeburgskiej  i  stosowne 
do  tego  kroki  czynił  w  Rzymie.  Skłoniając  się  do  jego  życze- 
nia, papież  Jan  XII  bullą  wydaną  12  Lutego  r.  962,  oznajmił, 
iż  podnosi  kościół  ś.  Maurycego  w  Magdeburgu  na  stopień  sto- 
licy arcybiskupiej,  a  kościół  merzeburgski  na  stopień  stolicy  bisku- 
piej, mającej  podlegać  arcybiskupowi  magdeburgskiemu.--^) 

Tym  sposobem,  obok  pięciu  arcybiskupstw  niemieckich^*) 
miało  się  ukazać  szóste  Magdeburgskie,  wyłącznie  dla  Słowian 
przeznaczone,  ale  według  prawa  kanonicznego  potrzebna  była 
na  to  zgoda  biskupa  halbersztadskiego,  do  dyecezyi  którego  Ma- 


-•)     Wyżej.  s.  261, 

2*)  Yolumus  et  jubemus,  ut  Magdaburgense  monasterium  in  regno  Saxonum, 
juxta  Albiam  constructum  . .  .  in  archiepiscopalem  transferatur  sedem . . .  Yolumus  et 
jubemus,  ut  Merseburgense  monasteriam  in  episcopalem  debeatur  sedem,  quae  Magda- 
burgensi  sit  subdita  sedi.     Posse,   Codex  Saxoniae  I,  s.  240. 

2*)  Yolumus  et  precipimus,  ut  Moguntiensis,  Treverensis,  Colonie nsis,  Salsa- 
burgensis,  Hamaburgensis  aecclesiae  archipraesules  Magdaburgensis  monasterii  in  ar- 
chiepiscopalem et  Merseburgensis  in  episcopalem  translationis  sedem  totis  cordis 
corporiscjue  vinbus  consentanei  fautoresque  persistant,  tamże  s.  240. 


—     287     — 

gdeburg  i  Merzeburg  należały.  Tymczasem  biskup  halbersztad- 
ski  Bernhard,  zważając,  że  z  ustanowieniem  biskupstw  w  Ma- 
gdeburgu i  Merseburgu,  dyecezyja  jego,  mieniąca  się  być  przednim 
posterunkiem  oświaty  niemieckiej,  poniesie  znaczne  straty  terry  to - 
rialne,  nie  przychylał  się  do  żądania  Ottona.-'^)  Sprawa  na  lat  kilka 
zaciągnęła  się.  Ale  Otton,  przybywszy  do  Włoch  r.  966,  przed- 
łożył zwołanemu  do  Rawenny  w  r.  967  synodowi,  konieczność 
okazania  mu  pomocy  duchownej  do  nawrócenia  Słowian.  Zgro- 
madzeni na  synodzie  biskupi,  wziąwszy  na  uwagę  położenie  geo- 
graficzne i  etnograficzne  Słowian  i  Niemców,  zgodzili  się  na  usta- 
nowienie nowych  biskupstw,  a  ^Magdeburg  powtórnie  przyznali 
za  najodpowiedniejsze  miejsce  metropolii  kościoła  dla  Słowian, 
^letropolii  tej  podlegać  miały  pięć  sulFraganii,  z  których  dwie 
już  istniały  w  Hawelbergu  i  Brandenburgu,  a  trzy  miały  być 
ustanowione:  w  jMerzeburgu,  Życzu  i  Misznie.-") 

Gdy  jednak  przeszkody  ze  strony  biskupa  halbersztadskiego 
nie  dawały  się  usunąć,  Otton  zamierzył  ustanowić  tymczasem  bi- 
skupstwo Misznieńskie  na  ziemiach  do  biskupa  halbersztadskiego 
nie  należących.  Wszakże  przypadła  w  tym  czasie  śmierć  biskupa 
halbersztadskiego  Bernharda  w  Lutym,  tudzież  arcybiskupa  mo- 
gunckiego  Wilhelma  w  Marcu  r.  968,  rozwiązała  cesarzowi  ręce. 
Wezwawszy  do  Włoch  nowoobranego  biskupa  halbersztadskiego 
Hilliwarda  i  arcybiskupa  mogunckiego  Hattona,  Otton  porozumiał 
się  z  nimi  o  wynagrodzenie  biskupa  Hilliwarda  za  straty  terryto- 
ryalne,  jakie  miał  ponieść  z  powodu  ustąpienia  części  swej 
dyecezyi  i  wyjednał  zgodę  ich  na  ustanowienie  w  Magdeburgu 
arcybiskupstwa,  a  w  Merzeburgu  biskupstwa,  które  on  jeszcze  przed 


25)     Thietmar  Chr.  II,  4. 

28)  Suffraganeos  vero  eidem  metropolii  omnes  unanimiter  preordinavimus 
Brandenburgensem  episcopum  et  Hauelbergensem,  his  cunctis,  quibuscunque  impe- 
rator Yoluerit,  in  urbe  Magdaburch  archiepiscopus  consecretur.  Postea  vero  idem 
archiepiscopus  et  successores  ejus  habeant  potestatem  per  congrua  loca,  ubi  per  illo- 
rum  predicationem  christianitas  creverit,  episcopos  ordinare,  nominative  nunc  et  pre- 
sentaliter  Merseburc,  Cici  et  Miśni.  Bulla  Jana  XIII  20  Aprila  r.  967.  Posse,  Co- 
dcx  sir.  242. 


—     288     — 
bitwą  z  Wegrcami  nad  Lechem   w  r.    955,    ślubował    Bogu    zalo- 

Sprawa  postępowała  szybko,  gdy  już  w  Październiku  r.  968 
na  godność  arcybiskupa  magdeburgskiego  wyniesionym  został 
mnich  z  Trewiru  Adalbert,  słynny  z  podróży  na  Ruś,  dokąd, 
przez  fałszywe  poselstwo  wezwany  był  na  apostołke'^^)  i  chociaż 
ztamtąd  uciekać  musiał,  miał  jednak  zręczność  obznajomienia  się 
z  mową  i  charakterem  Słowian,  na  pasterza  których  przezna- 
czonym został. 

Wybory  biskupów  merzeburgskiego,  życzańskiego  i  mi- 
sznieńskiego  miały  odbyć  się  w  przytomności  legata  papiezkie- 
go.  Otton,  zwoławszy  znakomitszych  panów  saskich  (omnes  me- 
liores)  na  wybory  podczas  Bożego  Narodzenia,  oświadczył,  że 
ponieważ  czcigodny  Bożo  zasługi  wielkie  w  celu  nawrócenia  Sło- 


2')     Thietmar  II,  4. 

2S)  Oznajmiając  o  wyniesieniu  Adalberta  na  arcybiskupa  magdeburgskiego 
Otton  I,  w  liście  pisanym  w  Październiku  r.  968  wyraził  się:  virum  venerabilem 
Adalbertum  episcopum  Rugis  olim  praedicatorem.  Posse,  Codex  s.  249.  —  Ażeby 
zrozumieć  co  znaczy  „Rugis,"  przytaczam  wzmianki  kronikarzy  X  w.  I  tak:  Continuator 
Reginon.  a.  959.  Legati  Helenae  (Olgi)  reginae  Rugorum,  quae  sub  Romano  impe- 
ratore  Constantinopolitano,  Constantinopoli  baptisata  est,  ficte,  ut  post  claruit, 
ad  regem  venientes.  episcopum  et  presbyteros  eidem  genti  ordinari  petebant.  (Pertz, 
M.  G.  I,  624.)  Annales  Hildesheim  a.  960:  Yenerunt  legati  Rusciae  gentis  ad  regem 
Ottonem,  et  deprecati  sunt  eum,  ut  aliąuem  suorum  episcoporum  transmitteret,  qui 
eis  ostenderet  viam  ventatis;  et  professi  sunt  se  velle  recedere  a  paganico  ritu,  et 
accipere  religionem  christianitatis.  Et  ille  consensit  deprecationi  eorum,  et  trans- 
missit  Adalbertum  episcopum  fide  cathołicum,  illiąue  per  omnia  mentiti  sunt,  sicut 
postea  eventus  rei  probavit  „quia  nec"  (zamiast  vix)  ille  praedictus  episcopus  evasit 
lethale  periculum  ab  insidiis  eorum,  dodaje  rocznikarz  kwedlinburgski,  (Bielowski 
M.  P.  II,  s.  760.)  W  annałach  Lamberti  a,  960  i  u  Cośmy  także  a.  960  venerunt 
legati  Rusciae  gentis.  Zdaje  sie,  że  powątpiewania  tu  o  jakim  narodzie  rzecz  idzie, 
być  nie  powinno.  Tymczasem  wyrażenie  kontynuatora  Reginy  „regina  Rugorum-* 
podało  powód  niemieckim  pisarzom  do  domysłu,  że  Adalbert  opowiadał  niegdyś 
ewangelije  na  wyspie  Rugii,  i  tak  dotąd  Niemcy  mniemają.  (Porów.  Miilverstedt. 
Regesta  archiepisc.  magdeburg.  I,  s.  95  N.  219.)  Tymczasem  rzecz  jasna,  że  do- 
mniemani posłowie,  poprostu  oszuści,  należeli  do  takich  Waragów,  którzy  niejedno- 
krotnie przyjmywali  chrzest,  dla  tego  tylko,  aby  otrzymać  dary.  We  wzmiankowa- 
nym zaś  razie,  żądając  otrzymać  od  bogobojnego  cesarza  lepsze  przyjęcie  i  dary, 
oszuści  oświadczyli,  że  przybywają  od  Heleny  (Olgil  księżny  ruskiej,  prosząc  o  wy- 
słanie biskupa  i  księży.     Sołowjew,  IIcTopia  Poccill  I,  s  329  przypisek  217. 


—    289    — 

wian  położył,  przeto  należy  mu  prawo  wybrać  sobie  jedn% 
z  dwóch  dyecezyi:  merzeburgska  lub  życzańską.-^)  Na  zjeździe 
wybrani  zostali  biskupi :  Bożo  merzeburgskim ,  Burhard  mi- 
sznieńskim,  Hugo  życzańskim;  biskupi:  brandenburgski  Titmar 
i  hawelbergski  Tudon  do  podległości  arcybiskupowi  magdeburg- 
skiemu  zobowiązani  zostali,^*')  Tym  sposobem,  w  końcu  r.  968, 
nastąpiło  urządzenie  hierarchii  kościoła  słowiańskiego. 

Zostawało  rozgraniczyć  dyecezyje.  Biskup  Hilliward  odstą- 
pił kościołowi  ś.  Maurycego  część  swego  biskupstwa,  zawartą 
pomiędzy  rzekami:  Orą,  Łabą,  Solawą  i  Bodą,  a  nadto  tak 
zwaną  drogę  frydrychowską  j"^^)  do  czego  później  dodał  parafije, 
położone  między  rzekami :  Wildbach,  Salcą ,  Solawą ,  Unstrutą, 
Helmaną  i  rowem  pod  Waleshuzen.-^-)  Z  tej  więc  strony  kwestyja 
graniczna  załatwioną  została.  Biskupstwa  Hawelbergskie  i  Bran- 
denburgskie  miały  granice,  oznaczone  przez  Ottona  I  jeszcze  w  r. 
948,  za  wyjątkiem  południowej  granicy  ostatniego  biskupstwa 
od  strony  Łużyc,  które  aż  do  r.  963  do  Ottona  nie  należały. 
Trudniej  daleko  wskazać  granice  biskupstw  Merzeburgskiego, 
Życzańskiego  i'  Misznieńskiego.  Oryginalnych  dokumentów  do 
rozpoznania  tej  kwestyi  nie  posiadamy,  a  opis  granic  biskup- 
stwa Misznieńskiego  w  transumpcie  z  późniejszych  wieków,  jest 
falsyfikatem,    na    którym    polegać    nie  możemy.-^^)     Jedno    tylko 


29)     Posse  Codex  s.  249. 

'**)  Domini  episcopi  Dudo  et  Dodelinus  in  archiepiscopi  nostri  electione  vo- 
lumus,  ut  subscribant  et  fidem  subjectionemąue  illi  promittant.  Ibid. 

•■'i)  O  tej  drodze  w  dokumencie  9  Lipca  r.  965  czytamy:  Otto  teloneum  in- 
fra  confinium  aquarum,  quae  vocantur  Orae  et  Bodę,  usque  ad  terminum,  qui  no- 
minantur  via  Friderici,  S.  Mauricio  offert.  Raumer.  Regesta  N.  209. 

3«)     Thietmar  II,   14. 

33)  Według  zmyślonego  w  XI  lub  XII  w.  dokumentu  niby  cesarza  Ottona 
z  r.  948,  tudzież  konfirmacyi  papieża  Jana  XIII  niby  r.  968,  także  zmyślonej  w  XII 
w.,  granice  biskupstwa  Misznieńskiego  miały  sie  poczynać  u  źródeł  r.  Odry,  zkąd 
w  prostym  kierunku  dążyły  do  źródeł  r.  Łaby  i  dalej  do  miejsca,  gdzie  się  stykały 
Czechy  i  żupa  Nizin.  Tu  granica  przerzuciwszy  się  przez  Łabę,  biegła  w  kierunku 
gór  czeskich  aż  do  źródeł  r.  Muldy,  ztąd  zwróciwszy  ku  północy,  dobiegała  ujścia 
Muldy  do  Łaby,  przez  którą  przerzuciwszy  się  znowu  na  jej  brzeg  prawy,  w  żupie 
Niżanie,  dążyła  w  kierunku  ku  wschodowi,  zachwytując  żupy  Łużyce  i  Selpuli,  aż 
Tom  nr.  j„ 


—     290     — 

z  niejaka  pewnością  daje  sie  dostrzedz,  że  granica  zachodnia  bi- 
skupstwa Misznieńskiego  opierała  sie  o  źródła  r.  Modły  (Muldy), 
a  wschodnia  o  krainę  Milczanów,  która  w  r.  968  do  cesarstwa 
jeszcze  nie  należała.^*)  Arcy biskupstwo  Magdeburgskie  obejmy- 
wało  ziemie  po  obu  brzegach  Łaby,  między  Halbersztadskiem 
a  Brandenburgskiem  biskupstwami,  szerząc  się  w  górę  po  Ła- 
bie, ważkim  pasem  aż  do  kresów  żupy  Niżanów,  która  do  niego 
należała.  Na  południe  od  tego  arcybiskupstwa  leżało  biskupstwo 
Merzeburgskie  po  obu  brzegach  środkowego  biegu  Solawy  i  Mul- 
dy, a  na  południe  od  niego,  między  vSolawą  a  górną  Muldą,  bi- 
skupstwo Życzańskie,  aż  do  granicy  Czech. ■''■'^) 

Dbając  o  jak  najbogatsze  uposażenie  arcybiskupstwa  Magde- 
burgskiego  i  nadając  mu  rozmaite  beneficye,  Otton  I  troszczył  się 
szczególnie  o  podwyższenie  znaczenia  arcybiskupa,  któremu  w  r. 
965  zapewnił  jurysdykcyę  nad  żydami  i  innymi  magdeburgskimi 
kupcami,  tak  że  tylko  od  przedstawiciela  kościoła  mogli  oni 
oczekiwać  wyroków  i  sprawiedliwości,  a  żaden  graf,  wikary,  sę- 
dzia, trybun  lub  poborca  podatków  (exactor)  do  spraw  tych  mie- 
szać się  nie  mógł.^*') 

Ustanawiając  metropolije  magdeburgską  z  pięciu  suifraga- 
nijami  dla  Serbów,  Lutyków,  Łużyczanów,  Otton  I  nie  zapomniał 
i  o  Obodrytach,  dla  których  w.  Starogardzie  wagrskim  założył 
szóste  biskupstwo  Aldenburgskie,  zamierzając  poddać 
je  także  pod  władzę  arcybiskupa  magdeburgskiego,  lecz  arcybi- 
skup hamburgski  Adeldag,  powołując  się  na  granice  swego  ko- 


do miejsca  Sulpice  i  tu  dobiegłszy  do  r.  Odry,  korytem  jej  "w  górę  ciągnęła  sie  aż 
do  źródła  tej  rzeld.  Cel  sfałszowania  tych  dokumentów  zamierzał  udowodnić,  że 
biskupstwo  Misznieńskie  starsze  jest  od  Magdeburgskiego  i  że  Lużyce  i  Selpuli  od 
samego  początku  do  dyecezyi  misznieńskiej  należały.  Posse,  Codex  s.  170  uwaga  7 
i  s.   188  uwaga   135. 

^)     Posse,  Codex  s.   174. 

'5)  Posiadłości  biskupstw  Merzeburgskiego  i  Życzańskiego  dają  sie  wyrozu- 
mieć 7.  nadań  Ottona  I,  Ottona  II  i  Ottona  III,  tudzież  z  wiadomości  przez  Thiet- 
mara  podanych.  —  Załączona  przy  kodeksie  Posse'go,  tom  I  mapa  uprzytomnia  po- 
łożenie arcybiskupstwa  magdeburgskiego  i  pięciu  jego  suffraganii, 

'*j     Mulverstedt  Regesta  s.  70. 


291       — 

ścioła,  dawnymi    przywilejami    opisane,    uniemożebnił    spełnienie 
zamiarów  cesarza.^'') 

Dokumentów,  tyczących  się  fundacyi  biskupstwa  Aldenburg- 
skiego  nie  posiadamy,^®)  a  główne  źródła  do  pierwotnycłi  dzie- 
jów tego  biskupstwa  Adam  Bremeński  i  Helmold,  nie  celując 
w  tym  razie  ścisłością,  są  nawet  w  sprzeczności  pomiędzy  sobą. 
Gdy  bowiem,  według  Helmolda,  pierwszym  biskupem  aldenburg- 
skim  był  Markon,  a  drugim  Egward,"^)  Adam  Bremeński,  nie 
wzmiankując  wcale  o  Markonie,  szereg  pasterzy  aldenburgskich 
od  Egwarda  poczyna.^*^)  Sprzeczność  ta  nie  dozwala  oznaczyć 
czasu  założenia  wzmiankowanego  biskupstwa,  ale  zważając  na 
wypadki  i  świadectwa  liistoryczne,  wypada  przyjąć  rok  967  lub 
968,  t.  j.  epokę  ustanowienia  arcybiskupstwa  Magdeburgskiego.*^) 

Posiadłości  biskupstwa  Aldenburgskiego  obejmywały  cały 
kraj  Obodrytów,  tudzież  ziemie  Chyżanów  i  Czrezpienianów, 
które  do  związku  Lutyków  należały.  Rzeka  Piena  i  miasto  Dy- 
min  stanowiły  wschodnią  granicę  biskupstwa,  a  Łaba  południo- 
wą. Przestrzeń  między  Łabą  a  Piena  znaczyły  granice  biskup- 
stwa Hawelbergskiego,  z  północnej  zaś  strony  r.  Egdora,  dzieląc 
posiadłości  Danów  od  Słowian  i  Saksów,  zakreślała  razem  i  gra- 
nice kościoła  aldenburgskiego.*-) 

„Kościół  aldenburgski  poświęcony  został  na  cześć  ś.  Jana 
Chrzciciela,  jaśniał  przed  innymi,    był  bowiem  kościołem  metro- 


»')     Helmold  I,  u. 

*8)  Według  domniemania  badaczy,  wszystkie  dokumenty  podczas  zburzenia 
biskupstwa  Hamburgskiego  w  r.  990  uległy  zniszczeniu.   Wigger,  Meklenb.  An.   133. 

"8)  Quatuor  pontifices  antę  excidium  Aldenburgensis  ecclesiae  extitisse  com- 
perimus  videlicet  Marconem,  Egwardum,  Wagonem,  Ezicum.     Helmold  I,   14. 

■*<*)  In  Aldenborg  ordinavit  archiepiscopus  (sc.  Adeldag)  primo  Egwardum, 
vel  Evargum,  deinde  Wagonem,  post  Eziconcm.     Adam  Br.  H,  24. 

■*!)  Dass  die  Stiftung  Oldenburgs  im  Jahr  967  oder  968  falle,  vertragt  sich 
die  Angabe  des  Chronicon  Rittagesuhs  das  die  Kirche  zu  Mecklenburg  969  gegriin- 
det  sei,  recht  wohl.     Wigger,  Mekl.  An.   134. 

^-)  Haec  (dyocesia  Hammaburgensis)  clauditur  ab  occidenteo  cceano  Britannico, 
a  meridie  Albia  flumine,  ab  oriente  Pene  fluvio,..  ab  aąuilone  vero  Egdore  fluvio, 
qui  Danos  dirimit    a    Saxonibus.     Adam  Br,  II,    15.  —  An.     1060.     Omnes    populi 

19* 


—     292     — 

politalnym.  Biskupi  aldenburgscy  przez  książąt  słowiańskich  bar- 
dzo poważani,  ze  szczodrobliwości  cesarza  Ottona  obficie  darami 
doczesnymi  obdarowani,  mogli  hojnie  szafować  i  przychylność 
ludu  jednać  sobie.  Składano  zaś  biskupowi  z  całej  ziemi  Wągrów 
i  Obodrytów  roczną  daninę,  która  miejsce  dziesięciny  zastępy- 
wała,  a  mianowicie  od  każdego  pługa  miarę  zboża,  czterdzieści 
motków  lnu  i  dwanaście  sztuk  pieniędzy  czystego  srebra.  Oprócz 
tego  jeden  pieniądz,  jako  nagrodę  dla  tego,  kto  te  daninę  po- 
bierał. Słowiański  zaś  pług  oznaczał  to,  co  para  wołów  lub  je- 
den koń.^-') 

3.    Zadanie  urządzonego  dla  Słowian  kościoła.  Marne  skutki  usiłowań  jego. 

Według  myśli  cesarza  Ottona  I,  arcy biskupstwo  Magde- 
burgskie  i  sześć  biskupstw,  na  niezbyt  obszernej  terrytoryi  od 
Łaby  i  Solawy  do  Odry,  miały  pracować  w  celu  połączenia 
przez  kościół  Słowian  z  Niemcami.  W  owe  wieki,  gdy  ludność 
dzieliła  się  głównie  według  wiary,  a  narodowości  klasyfikowały 
się  według  państw,  zamiary  Ottona  mogły  mieć  praktyczne  re- 
zultaty, mianowicie:  nawrócenie  najpierw  Słowian  do  chrześciań- 
stwa,  potem  germanizacyję  i  assymiliacyję  ich  z  Niemcami 
w  jeden  naród.  Podobnym  sposobem  dokonywała  się  powoli, 
bez  krwi  rozlewu  i  zaburzeń,  assymiliacyja  Słowian  z  Niemcami 
na  zachód  od  Łaby  i  Solawy  w  głębi  Germanii  zamieszkałych. 
Cesarz  o  tem  wiedział.  Czemużby  udać  się  nie  miało  przepro- 
wadzenie podobnej  assymiliacyi  i  na  wschód  od  Łaby?  Ażeby 
jednak  pożądany  skutek  osiągnąć,  jeśli  to  z  natury  rzeczy  było 
możebne,  duchowieństwu  niemieckiemu  wypadało  pracować  w  du- 
chu prawdziwie    chrześciańskim,    w  poganach    miłować  bliźnich, 


Sclavoruin,  qui  ad  Hammaburgensem  respiciunt  dyocesim, . . .  hoc  est  Waigri,  Obo- 
driti  vel  Ileregi,  vel  Polabingi,  item  Linoges,  Warnabi,  Chizzini  et  Circipani  usąue 
ad  Panem  fluvium.  Adam  Br.  III,  19.  —  Est  autem  Panis  fluvius,  in  cujus  ostio 
sita  est  civitas  Dimine.  Illuc  quondam  portendebatur  limes  Aldenburgensis  paro- 
chiae.  Helmold  I  c.  20. 
*■•')     Helmold  I,  12. 


—     293     — 

oświecać  ich  szczerze,  bez  urągania,  bez  widoków  materyalnych, 
a  przedewszystkiem  do  ludu  słowiańskiego  przemawiać  w  zro- 
zumiałej mu  mowie.  Pojmując  to  cesarz  Otton  starał  sie  o  przy- 
gotowanie misyonarzy  niemieckich,  którzyby  byli  obeznani 
z  mową  słowiańską  i  w  tym  celu  założył  w  IMagdeburgu  kla- 
sztor, w  którym  mnichy  uczyli  sie  po  słowiańsku,^*)  poczem 
dopiero  na  walkę  z  bóstwami  pogan  wychodzić  mieli,  —  Miano- 
wanie zaś  obznajomionego  z  mową  i  charakterem  Słowian  Adal- 
berta metropolitą  kościoła  wskazuje,  że  cesarz  dobrze  rozumiał 
jakim  sposobem  duchowieństwu  działać  wypadało.  Wreszcie  do- 
świadczenie wykazywało  cesarzowi,  że  dwuwiekowe  zwycieztwa 
Niemców  nie  zapewniały  im  panowania  nad  Słowianami,  że  je- 
dynym środkiem  do  zespolenia  ich  z  państwem  Niemieckiem 
było  chrześciaństwo.  Nawracanie  poganów  siłą  nie  przyniosło 
pożądanych  skutków.  Mądry  cesarz  pojął,  że  wypadało  działać 
na  przekonanie,  przemawiać  do  ludu  w  zrozumiałej  mu  mowie, 
przykładem  zachęcać  do  życia  cnotliwego  i  obowiązków  chrze- 
ściańskich,  —  pobudzał  do  tego  biskupów  i  misyonarzy,  sam 
nawet  uczył  sie  jeżyka  słowiańskiego,*^)  zapewno  nie  przez  za- 
miłowanie go,  lecz  z  potrzeby  wynikającej  z  natury  rzeczy.  Ro- 
bota jednak  szła  tępo!..  Zarozumiałość  ówczesnych  sług  kościoła 
o  wyższości  ich  nad  poganami,  wstręt  do  mowy  „barbarzyńców", 
a  przytem  nienawiść  plemienna  Saksów  do  Słowian  wyziębiały 
ducha  religijnego  misyonarzy  niemieckich,  którzy  zamiast  apo- 
stołów Słowiańszczyzny,  stawali  się  narzędziem  polityki  świato- 
wej. Katedry  biskupie,  napełnione  Niemcami,  stały  jakby  oazy 
śród  pustyni  słowiańskiej,  w  głąb    której    misyonarze    niemieccy 


**)  w  tym  klasztorze  uczył  sie  przyszły  apostoł  Polski  ś.  Wojciech,  biograf 
którego  ś.  Bruno  opisując  szkolę  powiada:  Dicunt  etiam  tribus  linguis  (łacińskim, 
niemieckim  i  słowiańskim)  pro  una  locutum  . . .  Auditoribus  enim  usus  erat  latiali- 
ter  fari,  nec  ausus  est  quisquam  coram  magistio  lingua  barbara  loqui.  Unde  admo- 
tis  urentibus  virgis,  primum  mi  d  o  m  i  n  e  garrit,  jam  cum  in  crescit  dolor  qui  le- 
gem  non  habet,  eodem  verbo  nunc  Saxo,  nunc  Sclavus  raisericordiam  clamat.  Bie- 
lowski,   M.  P.  I,  s.    192, 

**)     Widukind,  lib.  I.     Romana  lingua  slavonłcaque  sciebat. 


—     294     — 

zajrzeć  nie  mieli  ochoty,  może  i  nie  śmieli  nie  znając  mowy  miej- 
scowej. Wreszcie  i  nie  mieli  potrzeby,  bo  kościołów  parafijal- 
nych  jeszcze  nie  było,  ludność  pralctylc  kościelnycli  nie  rozu- 
miała i  nie  potrzebowała,  a  zdzierstwa  poborców  podatków,  na 
rzecz  kościoła,  w  pieniądzacli  i  dziesięciny  w  naturze  z  produk- 
tów rolniczych  wrogo  do  nowej  wiary  ludność  usposobiały. 

Tylko  wysoko  uduchownione  i  bardziej  napełnione  zasa- 
dami miłości  bliźniego  osobistości  gotowe  były  wyłączyć  się 
z  tłumu  ordynaryjnego  duchowieństwa  niemieckiego,  zniżyć  się 
do  poznania  mowy  i  obyczaju  Słowian,  pracować  nad  oświece- 
niem ich  w  duchu  chrześciańskim.  Pierwszy  biskup  merzeburg- 
Bozo  „mąż  wielkiego  światła"  przykładał  się  pilnie  do  poznania 
języka  okolicznych  Słowian  i  nawet  słowa  serbskie  zapisywał 
łacińskiemi  literami,  by  dokładniej  mógł  wykładać  Serbom  na- 
ukę Chrystusa.  Ale  jakiż  to  był  wykład?  Późniejszy  biskup 
merzeburgski  Titmar  powiada,  że  Bożo  uczył  Serbów  śpiewać 
Kyrie-eleyson,  przekładając  pożytek  podobnego  śpiewa- 
nia, ale  Serbowie,  nie  pojmując  wzmiankowanych  wyrazów 
i  strojąc  sobie  z  nich  żarty,  śpiewali:  ukri  volsa,  t.  j.  w  krju 
(kjerku)  wólsza,  czyli:  w  krzaku  olszyny,  prawiąc,  że  tak  ich 
Bożo  nauczył.*')  Do  tego  Ernest  Brotuf  mieszczanin  i  kroni- 
karz merzeburgski  dodaje,  że  Bożo  zniechęcony  szyderstwem 
Serbów,  opuścił  biskupstwo  i  udał  się  do  swej  ojczystej  bawar- 
skiej ziemi,  gdzie  przeniósł  się  do  wieczności  w  r.  970.*')  Trzeci 
biskup  merzeburgski  Wikbert  nauczał  po  słowiańsku  w  okoli- 
cach Merzeburga,  tudzież  na  porzeczach  Halsztrowa  i  Plisy,  gdzie 
wiele  ludu  nawrócił.*^)     Są  jeszcze  inne  wzmianki    o    kapłanach, 


**)  Thietmar  II,  23,  Przy  tern  dodaje,  że  za  pracę  w  nawracaniu  SJowian, 
cesarz  darował  Bozonowi  kilka  wiosek  do  Merzeburga  należących  i  grodek  w  ziemi 
Chutyczów  zwany  Medebure,  dający  sie  (według  Thietmara)  tlómaczyć:  miodu- 
b  r  o  ń,  teraz  Magdeborn,  w  okolicy  Lipska,  nad  r.  Retą.  Ciy  nie  właściwiej  M  e- 
d  e  b  u  r  tlómaczyć  M  i  o  d  o  b  ó  r  ? 

*')     Jencz,  Stawizny,  w  Cz,   Mac.  Serb.   1849. 

**)  Thietmar,  VI  Predicatione  assidua  commissos  a  vana  superstitione  erroris 
reduxit,  lucumąue  Zutibure  dictum,  ab  accolis  ut  Deum  in  omnibus  honoratum  et  ab 
aevo  antiquo  numquam  violatum,  radicitus  eruens  , . 


—     295     — 

którzy  dla  pouczania  ludu,  starali  się  zapisywać  literami  łaciń- 
skiemi  wyrazy  słowiańskie,  a  naukę  Chrystusa  z  pomocą  tłóma- 
czów  opowiadali.  Wszakże  wzmianki  o  tem  w  kronikach,  jako 
o  czemś  nadzwyczajnem,  jasno  wskazują  jak  podobne  wypadki 
zdarzały  się  rzadko  i  jak  misyonarze  niemieccy  mało  dbali 
o  oświecenie  Słowian.  Wychwalał  wprawdzie  Helmold  pierw- 
szego biskupa  aldenburgskiego  Markona  i  następcę  jego  Egwar- 
da,  którzy  mieli  „zdrojem  chrztu  świętego  obmyć  Wągrów  i  Obo- 
drytów",  prawi  o  napełnieniu  ziem  Wągrów,  Obodrytów  i  Chy- 
żanów  kościołami,  kapłanami,  zakonnikami,  poświęconemi  Bogu 
dziewicami, ^^)  ale  żeby  to  miało  stać  się,  jak  utrzymuje  Helmold, 
za  panowania  Ottona  I  i  jego  następcy,  w  to  uwierzyć  trudno. 
Helmold,  patrząc  na  to,  co  się  działo  we  wzmiankowanych  kra- 
jach, za  jego  czasów  t.  j.  w  drugiej  połowie  XII  w.,  wyobraził 
sobie,  że  tak  było  i  przed  dwustu  laty.  Wiadomo  jednak,  że  na 
całem  Pomorzu  pogaństwo  w  X  w.  z  całą  siłą  kwitło  i  że  usi- 
łowania duchowieństwa  niemieckiego  do  nawrócenia  Słowian, 
żadnego  powodzenia  nie  miały. 

Tymczasem  chciwość  duchowieństwa  i  zdzierstwa  margra- 
fów^") przekonywały  lud  słowiański,  że  wygłaszane  przez  misyo- 
narzy  niemieckich  zasady  nowej  wiary  niezgodne  były  z  ich  po- 
stępkami, nacechowanymi  obłudą  i  widokami  polityki  świato- 
wej. Z  nienawiścią  do  sług  kościoła  lud  słowiański  łączył  nie- 
nawiść do  chrześciaństwa,  gotując  w  głębi  duszy  swej  zemstę 
przeciw  tym,  którzy  niszcząc  bogów  pogańskich,  nie  zdołali  po- 
szanowania do  chrześciaństwa  wzbudzić, 

4,  Organizacya  kościoła  w  Czechach.  Biskupstwo  Prażskie  (r.  973.)  Gra- 
nice jego.    Stosunek  kościelny  Morawii  do  Czech.    Pierwsi  biskupi. 

Domagania  się  biskupów  regensburgskich  prawa  rozporzą- 
dzania Czechami  jakby  parafiją    swą,    chociaż    nie  miały    żadnej 


*»)     Helmold  I,   12. 

^^)     Helmold  I,   13  wspomina    o    zdzierstwach  Bennona,  syna    Hermana  Bil- 
linga,  księcia  saskiego. 


—     296     — 

podstawy,^')  wszelako  wstrzymywały  uporządkowanie  spraw  ko- 
ścioła czeskiego.  Zobowiązane  do  hołdu  i  trybutu  królowi  nie- 
mieckiemu, a  w  stosunkach  kościelnych  skrępowane  przez  bi- 
skupów regensburgskich,  Czechy  czuły  się  przykutemi  do  Nie- 
miec. Ażeby  choć  cokolwiek  zwolnić  węzły  krępujące  rozwój 
narodowy,  wypadało  dobijać  się  niezależności  w  sprawach  ko- 
ścielnych. Ale  książę  Bolesław  I,  prowadząc  wojnę  z  Ottonem  I 
lat  czternaście  (r.  936—950),  potem  posiłkując  go  przeciw  Ma- 
djarom  (r.  955),  a  nareszcie  całkiem  pochłonięty  podwyższeniem 
władzy  monarchicznej  w  państwie  swem,  nie  mógł  aż  do  końca 
panowania  swego  na  korzyść  kościoła  czeskiego  niczego  przed- 
sięwziąć. Dopiero  syn  jego  Bolesław  II,  Pobożny,  korzystając 
z  okoliczności  wywołanych  ustanowieniem  metropolii  magde- 
burgskiej  z  pięciu  sufraganijami,  tudzież  zachęcony  powodzeniem 
księcia  Mieszka  I  w  sprawie  założenia  biskupstwa  Poznańskie- 
go, postanowił  dobijać  się  usilnie  ustanowienia  w  Czechacli  od- 
rębnego kościoła,  do  czego  pomocną  mu  była  bawiąca  w  Rzy- 
mie od  r.  955  "^)  siostra  jego  księżna  Młada.  Na  jej  wstawienie 
się,  papież  Jan  XIII  oznajmił  księciu  Bolesławowi  11^-")  zezwole- 
nie swe  na  założenie  przy  kościele  ś.  Wita  i  Wacława  w  Pra- 
dze biskupstwa,  a  przy  kościele  ś.  Jerzego  tamże  klasztoru  re- 
guły ś.  Benedykta,  przełożoną  którego  mianował  księżnę  Mładę, 
w  zakonie  Maryją  nazwaną.     Przy  tem   Jan  XIII,    podobnie  jak 


^1)  Wyżej  na  str.  230  przypisek  39  objaśniłem  nicość  pretensyi  biskupów 
regensburgskich  do  rozciągania  władzy  swej  na  Czechy,  a  tu  dodam,  że  mniemanie 
o  zależności  Czech  od  dyecezyi  regensburgskiej,  z  powodu  ochrzczenia  14  Czechów 
w  r,  845,  powstało  dopiero  w  XVI  w.     Porów.  Ireczek  Slov.  Pravo  I,   119. 

^")  Księżniczka  Młada,  przybywszy  do  Rzymu  jeszcze  za  życia  ojca  jej  Bo- 
lesława I,  prawdopodobnie  w  r,  965,  kształciła  się  najprzód  w  klasztorze  reguły  ś. 
Benedykta,  potem  została  mniszka  pod  imieniem  Maryi,  a  nareszcie  przez  papieża 
Jana  XIII  mianowana  przełożona  klasztoru,  który  miał  dopiero  później  powstać 
w  Pradze  na  Hradczinie,  przy  kościele  ś.  Jerzego,  założonym  przez  księcia  Wraty- 
sława  I. 

5')  List  Jana  XIII  do  Bolesława  II  bez  daty,  Erben  oznaczył  rokiem  971. 
(Regesta  N.  67),  lecz  inni  mniemają,  że  list  ten  mógł  być  napisany  w  jesieni  r.  967. 
Dudik,  Mahrens  Gesch.  II,  s.  35 — 37. 


—     297     — 

poprzednicy  jego,  zważając,  że  obok  obrzędu  łacińskiego  w  Cze- 
chach istniał  jeszcze  obrzęd  słowiański,  zastrzegł  aby  nabożeń- 
stwo w  dyecezyi  prażskiej  odbywało  się  nie  w  słowiańskim  ję- 
zyku, lecz  według  ustaw  i  dekretów  stolicy  apostolskiej,  a  biskup 
wybrany  został  dokładnie  wyćwiczony  w  języku  łacińskim.^*) 

Ustanowienie  biskupstwa  Prażskiego  stało  się  według  ży- 
czenia cesarza  Ottona  I,  Krępował  on  już  Słowiańszczyznę  pół- 
nocno-zachodnia założeniem  metropolii  magdeburgskiej  z  pięciu 
sufraganiami,  tudzież  biskupstwa  Aldenburgskiego,  poddanego 
pod  zarząd  metropolii  hamburgskiej,  wreszcie  przyłączeniem  bi- 
skupstwa Poznańskiego  do  metropolii  magdeburgskiej:  zostawało 
jeszcze  założyć  biskupstwo  Prażskie,  aby  tym  sposobem  Słowian 
mocniej  połączyć  w  związek  z  Niemcami,  przeciw  wzmagającemu 
się  państwu  Węgierskiemu,  które,  trzymając  jeszcze  dawniejsze 
posiadłości  markgrafów  wschodnich  aż  do  r.  Aniży  (Ennz)  i  oka- 
zując usposobienie  do  przyjęcia  chrześciaństwa,  stanowiło  groźną 
dla  cesarstwa  potęgę.  Ale,  jak  biskup  halberstadski  Bernhard 
nie  chciał  ustąpić  części  swej  dyecezyi  dla  założenia  biskupstw 
w  Magdeburgu  i  Merzeburgu,  tak  równie  biskup  regensburgski 
Michał,  nie  życząc  wyrzec  się  swych  pretensyi  do  Czech,  na  za- 
łożenie w  nich  osobnego  biskupstwa  zgody  nie  udzielał.  Z  tego 
powodu  mianowanie  biskupa  prażskiego  przeciągnęło  się  aż  do 
śmierci  biskupa  Michała  (r.  972),  następca  którego  ś.  Wolfgang, 
apostoł  Węgier,  nie  zważając  na  opór  kapituły  regensburgskiej, 
zgodził  się  na  założenie  biskupstwa  Prażskiego.  Za  taką  powol- 
ność pasterza,  biskupstwo  Regensburgskie  otrzymało  obszerne 
dobra  ziemskie  w  Czechach,  mianowicie    w  krainie  Chebskiej.^^) 


^*)  A.  971...  Verum  tamen  non  secundum  ritus  aut  sectam  Bulgariae  gen- 
tis  vel  Ruziae,  aut  Sclavonicae  linguae,  sed  magis  sequens  instituta  et  decreta  apo- 
stolica,  unum  potiorem  totius  ecclesiae  eligas  in  hoc  opus  clerłcum,  latinis  ad  prime 
literis  eruditum.     Erben,  Regesta  N.  67. 

^5)  Prawdopodobnie  z  tego  powodu  kraina  Chebska  do  biskupstwa  Regens- 
burgskiego  należała,  gdy  tymczasem  okoliczne  ziemie  innych  biskupstw  posiadłość 
stanowiły.     Palacki,  Dejiny  I,  s.  257,  przypis.  247. 


—     298     — 

Wszakże  ostateczne  urządzenie  biskupstwa  Prażskiego  nastąpiło 
dopiero  w  r,  973,  na  zjeździe  podczas  świąt  wielkanocnych 
w  Kwedlinburgu,^")  dokąd,  oprócz  wielu  książąt  i  dostojników 
cesarstwa,  przybyli  książęta:  czeski  Bolesław  II  i  polski  Mie- 
szko I,  tudzież  ś.  Wolfgang."*') 

Pierwszym  biskupem  prażskim,  przez  księcia  Bolesława  II 
i  lud  jego,  wybranym  został  mnich  klasztoru  ś.  Jana  w  Magde- 
burgu Detmar^*)  (973 — 982),  biegły  w  mowie  słowiańskiej  i  od- 
powiedni zamiarom  Ottona  I,  aby  kościół  czeski  od  samego  po- 
czątku barwą  niemiecką  przyozdobić.  Poddanie  zaś  biskupstwa 
Prażskiego  pod  władzę  arcybiskupa  mogunckiego  z  góry  zapo- 
wiadało Czechom ,  że  oprócz  zależności  politycznej  od  cesarza 
niemieckiego,  mają  jeszcze  w  zależności  religijnej  od  kościoła 
niemieckiego  zostawać. 

Prostota  ówczesnych  stosunków  ekonomicznych  w  Czechach 
nie  dozwalała  jeszcze,  przy  uposażeniu  biskupa  prażskiego, 
przeznaczyć  mu  dziesięcinę,  jak  się  działo  zwyczajnie  u  sąsied- 
nich Niemców,  przeznaczono  więc  mu  po  dwie  kopy  zboża  róż- 
nego gatunku  od  każdego  pługa,  licząc  w  kopie  po  50  sno- 
pów, ^^j 

Nie  ulega  wątpliwości,  że  przy  założeniu  biskupstwa  Praż- 
skiego granice  jego  całe  Czechy  obejmywały,  ale  oryginalnego 
aktu  fundacyi  biskupstwa  tego  nie  posiadamy,  a  tymczasem 
inne  świadectwa  historyczne    rozszerzają   zakres    dyecezyi    Praż- 


■**)     Słuszną  te  uwagę  zrobił  Palacki. 

*')     Annal.  Hildesheim  an.  973;    Annal.  Altahenses  an.  973;  Thietmar  II,  20. 

'>^)  Detmarum  dux  per  suos  legatos  advocat, ....  atque  suis  precibus  et  monitis 
efńcit,  et  eum  sibi  in  episcopum  omnes  communi  assensu  eligant.  Postera  die  ut 
duci  placuit,  favorali  acclamatione  ab  omnibus  in  episcopum  Detmarus  elegitur. 
Cosmas.  Chronić.  49. 

^»)  Primo  episcopo  Detmaro  constitutum  erat,  pro  decimatione  duos  messis 
acervos  dabant  episcopo  (de  qualibet  aratura) ;  dicimus  enim  acervum  quinquaginta 
manipulos  habentem,  Cosmas  85.  —  Rozważając  przytoczony  tekst  kroniki  Kozmy, 
Dudik  zauważył,  że  pod  wyrazem  mes  sis  wypada  pojmywać  różne  gatunki  zboża, 
które  miały  być  biskupowi  składane.     Mahrens  Gesch.  II.  s.  39. 


—     299     — 

skiej  daleko  po  za  granice  Czech  właściwych.  Ztąd  wynikają  za- 
wikłania,  krępujące  dotąd  poznanie  rzeczywistego  stanu  rzeczy. 

Zwyczajnie  dziejopisowie  czescy  i  niektórzy  niemieccy,  tu- 
dzież słowiańscy  powołują,  się  na  zachowane  w  kronice  Kozmy 
potwierdzenie  przez  cesarza  Henryka  IV  w  r.  1086  fundacyi 
biskupstwa  Prażskiego  w  r.  973,  z  oznaczeniem  granic  onego. 
Według  tego  domniemanego  dokumentu,  granice  biskupstwa 
Prażskiego,  oprócz  właściwych  Czech,  obej mywały  w  r.  973 
jeszcze:  Śląsk,  Chrobacyję  do  rzek  Bugu  i  Styru,  tudzież  Mora- 
wiję  ze  Słowiańszczyzną  aż  do  Dunaju.**^)  Ale  dokument  pod  r. 
1086  oczywiście  jest  sfałszowany  przez  zabiegi  brata  księcia 
Wratysława  II,  Jaromira-Gebharda  biskupa  prażskiego  (r.  1068 
do  1090),  nie  bez  wiadomości  samego  księcia  i  zapewno  kance- 
laryi    cesarskiej. ^^)     Powodem    do    wyjednania    tego    dokumentu 


*<*)  Pragensis  episcopus  Gebhardus  saepe  confratribus  suis  et  coepiscopis  ce- 
terisąue  principibus  noslris,  ac  novissime  nobis  conąuestus  est,  quod  Pragensis 
episcopatus,  qui  ab  initio  per  totum  Boemiae  ac  Moraviae  ducatum  unus  et  integer 
constitutus ....  Termini  autem  ejus  (Pragensis  sedis)  occidentem  versus  hii  sunt : 
Tugozc,  quae  tendit  ad  medium  fluminis  Cliub,  Zedlicane,  Lucsane, 
Daciane,  Lutomirici,  Lem  uzi  usque  ad  mediam  siWam,  qua  Bohemia  li- 
mitatur.  Deinde  ad  aquilonalem  hii  sunt  termini :  Psouane,  Crouati  et  altera 
Chrouati,  Zlasane,  Trebouane,  B  o  b  o  r  an  e,  D  ed  o  s  e  s  i  usque  ad 
mediam  sylvam  qua  Milcianorum  occurrunt  termini.  Inde  ad  orientem  hos 
fluyios  habet  terminos:  Bug  scilicet  et  Z  tir  cum  Krakova  civitate,  provin- 
ciaque,  cui  Wag  nomen  est.  Inde  Ungarorum  limitibus  additis,  usque  ad  montes, 
quibus  nomen  est  T  a  t  r  i ,  dilatata  procedit.  Deinde  in  ea  parte,  quae  meridiem 
respicit,  addita  regione  M  o  r  a  v  i  a  usque  ad  fluvium,  cui  nomen  est  Wag,  et  ad  me- 
diam sylvam,  cui  nomen  est  Muore,  et  ejusdem  montis,  eadem  parochia  tendit^ 
qua  Bavaria  limitatur.  —  Erben  Regesta  N.   167. 

*')  Już  Bandkie,  w  Dziejach  narodu  pols.  (wydanie  r,  1835  T.  I  s.  123 — 7), 
wyrzekł,  że  przywilej  Henryka  IV  r.  1086  dowodzi  tylko  sprzyjanie  marnym  pre- 
tensyjom  Czech  do  Śląska  i  Chrobacyi  i  że  chociaż  mógł  być  rzeczywistym,  atoli 
treść  jego  nie  jest  wyjęta  z  żadnego  dawniejszego  pisma,  lecz  wprost  jest  zmyślona 
na  korzyść  Czech.  Przychylając  się  do  tego  zdania  Roeppel  w  Dziejach  Polski 
(T.  II  Dodatek  4  wyda.  polski  s.  187)  powiada,  że  zważając  na  przyjaźń  Wratysława 
II  z  Henrykiem  IV,  że  brat  Wratysława  Jaromir  czas  niejakiś  był  kanclerzem  tego 
cesarza  a  sam  książę  w  r.  1086  został  przez  cesarza  wyniesiony  na  króla  czeskiego, 
przychodzi  do  przekonania,  że  cesarz  Henryk  IV,  przy  wydawaniu  wzmiankowanego 
przywileju,  więcej  kierował  się  swymi  względami  na  Czechy,  niż  treścią  dawniejszego 
przywileju,  który  wznawiał.  Więc  dokument  len,  jak  mniemał  Zeissberg  (w  Miseco  I, 


—     300     — 

posłużyła,  jak  zobaczymy  niżej,  sprawa  o  stosunek  kościelny  Mo- 
raw ii  do  Czech. 

Rozważając  stosunki  kościelne  w  Słowiańszczyznie  zacho- 
dniej w  IX  w. ,  wzmiankowaliśmy  niejednokrotnie  o  domaganiu 
sie  biskupów  passawskich,  aby  Morawija,  wbrew  woli  stolicy 
apostolskiej,  pod  ich  władzę  poddaną  została.  A  gdy  nie  zwa- 
żając na  podobne  pretensyje,  papież  Jan  IX  w  r.  899  posłał  do 
^Morawii  arcybiskupa  Jana  z  biskupami  Benedyktem  i  Danielem, 
biskupi  bawarscy,  w  ich  liczbie  i  biskup  passawski  Richar,  za- 
nieśli w  r.  900  do  papieża  skargę,  że  w  kościele  dopuszczona 
schyzma,  albowiem  przybyli  do  Morawii  biskupi  ustanowili  w  je- 
dnem  i  temże  biskupstwie  arcybiskupa  i  trzech  suffraganów,  bez 
zgody  biskupa  (passawskiego)  w  dyecezyi  którego  oni  się  znaj- 
dywali.*^-) W  kilka  lat  później  upadek  państwa  Morawskiego 
(r.  906),  straszny  pogrom  Niemców  przez  Madjarów  (r.  907)  i  na- 
stępujące zaburzenia  w  państwie  Niemieckiem,  tudzież  szalone 
najazdy  na  Germaniję  Madjarów,  skryły  przed  nami  stosunki 
kościelne  w  Morawii  tak,  że  aż  do  drugiej  połowy  X  w.  nigdzie 
wzmianki  o  nich  nie  znajdujemy.  Pewno  jednak  biskupi  pas- 
sawscy  pretensyi  swych  do  Morawii  nie  zrzekli  się,  a  bez  tego 
biskupstwo  Prażskie  nie  mogło,  według  ustaw  kanonicznych, 
władzy  swej  na  Morawiję  rozciągać.  Otóż,  nie  posiadając  pe- 
wnych   w  tym    względzie   wskazówek,    nie  mamy    podstawy    do 


■w  Archiv  f.  Oester.  Gesch.  T.  38  s.  80)  wprost  sfałszowany  w  celu  poparcia 
pretensyi  do  Polski  Wratysława  II,  któremu  w  ów  czas  nadano  tytuł  króla 
polskiego.  Z  innej  strony,  historycy  czescy  Szafarzyk  i  Palacki  przywilej  r.  1086 
przyjmowali  za  autentyczny;  Ireczek  wyraził  sie  o  nim  wątpliwie  (Codex.  juris  bohem. 
I,  s.  21);  a  z  niemieckich  pisarzy  przywilej  ten  za  fałszywy  uznali:  Giesebrecht, 
Gesch.  d.  Kaiserzeit  I  838—9;  Biidinger,  Oester.  Gesch.  I  314;  Anmerk  4,  tudzież 
Diimmler  w  dziele  Piligrim  von  Passau  s.  174.  Ten  Piligrimus  biskup  passawski 
w  drugiej  polowie  X  w.  był  znakomitym  fałszerzem  dokumentów.  Porów.  Biidin- 
ger, Oester.  Gesch.  Excurs  4  s.  ąąz;  Pritz  Gesch.  des  Landes  od  der  Enns,  Linz 
1846  s.  130 — 142.  Nowsi  historycy  polscy:  Szujski  w  Historyi  Polski  ksiąg  XII 
(s.  17)  tudzież  Abraham,  Organizacya  kościoła  w  Polsce  (s.  115)  przywilej  r,  1086 
także  za  fałszywy  uznali. 

«*)     Wyżej  s.   151 — 2. 


I 


—     30I     — 

mniemania,  aby  przy  założeniu  biskupstwa  Prażskiego  w  r.  973,. 
do  niego  i  ^Morawija  ze  Słowaczyzną  należały,  jak  wyrażono 
w  sfałszowanym  dokumencie  r,  1086. 

W  Morawii  byli  jednak  w  X  w.  clirześcianie.  Któż  ko- 
ściołem ich  rozporządzał?  Kozma,  zwracając  na  to  uwagę,  wy- 
rzekł, że  przed  Sewerem,  który  został  biskupem  prażskim  w  r. 
1030,  w  Morawii  był  własny  biskup  Wracen.^-^)  Moglibyśmy 
i  nie  powierzyć  temu,  ale  z  innej  strony  przybywa  nam  wiaro- 
godne  świadectwo,  że  w  r.  976  w  Moguncyi,  obok  arcybiskupa 
Willegeziusza  zasiadali  w  radzie  biskupi:  prażski  i  morawski. ^^) 
Nie  ma  więc  wątpliwości,  że  w  X  w. ,  już  po  założeniu 
biskupstwa  Prażskiego,  Morawija  miała  osobnycłi  biskupów,  a  za- 
tem nie  mogła  być  częścią  dyecezyi  prażskiej,  jak  wzmianko- 
wano w  sfałszowanym  dokumencie  r.  1086,—  Godne  uwagi  i  to, 
że  chociaż  Morawija  należała  do  książąt  czeskich,  a  jednak  Ko- 
zma zowie  ją  r  e  g  n  u  m,^^)  czy  nie  dla  tego,  że  własnych  bisku- 
pów posiadała?  Być  może,  iż  w  szeregu  biskupów  morawskich 
zaszła  jakaś  przerwa,  ale  pamięć  o  biskupstwie  Morawskiem 
trwała  mocno  i  to  właśnie  pobudziło  Wratysława  II  do  wzno- 
wienia w  r.  1062  biskupstwa  w  Ołomuńcu,  wbrew  życzeniu  ów- 
czesnego biskupa  prażskiego  Jaromira  Gebharda,  który  dla  unie- 
możebnienia  zamiarów  księcia,  postarał  się,  aby  w  dokumencie, 
wydanym  przez  Henryka  IV  w  r.  1086,  wyszczególnione  zostało, 
że  i  Morawija  do  biskupstwa  Prażskiego  należy.^^) 


*')  Fertur  quod  fuisset  in  Moravia  antę  tempora  Severi  quidam  episcopus, 
ut  reor,  nomine  Wracen.  Imienia  tego  żadne  inne-  pomniki  historyczne  i  kościelne 
nie  wzmiankują.     Dudik,  Mahr.  Gesch.  II,  46 — 47. 

**)  An.  976.  Willegisus  Moguntiacensis  episcopus,  auctoritate  Ottonis  impe- 
ratoris,  astipulantibus  quoque  assesoribus  suis,  venerabilibus  episcopis:  Spirensi, 
Wormatiensi,  Pragensi,  Moraviensi,  pro  manifesto  parricidio  Gozmarum  ab 
officio  et  beneficio  deponit,  et  tonsoratum  coenobio,  quod  est  Nuenstadt,  ad  poeni- 
tentiam  transmittit.     Erben,  Regesta  N.  72. 

85)  Opisując  granice  państwa  Libickiego  Sławników,  Kozma  mówi:  Item 
solis  ab  ortum  contra  Moraviae  regnum,  castrum  sub  silva  situm  nomine 
Luthomisl ....  Oczywiście,  że  mówiąc  w  XII  w.  o  państwie  Sławników  w  X  w., 
kiedy  już    państwo    Morawskie    dawno    zniszczone    zostało  (906},    Kozma    nie  mógł 


—     302     — 

Mianowanie  pierwszym  biskupem  prażskim  Detmara  kładło 
podwalinę  osobnego  kościoła  czeskiego,  chociaż  w  zależności  od 
arcybiskupa  mogunckiego,  ale  posiadającego  już  możność  rozwi- 
jać swą  organizacyję,  wymagającą  pracy  i  czasu  wiele. 

Biskup  Detmar,  słynny  z  pobożności,  nauczył  się  mowy  cze- 
skiej, kościoły  w  Czecłiacli  budował,  obrzęd  łaciński  wprowa- 
dzał,*'') gorliwie  brał  się  do  szerzenia  nauki  Chrystusa,  ale  w  Cze- 
chach trwał  jeszcze  mocno  zakorzeniony  obrzęd  słowiański,  znaj- 
dujący gorliwych  wyznawców  nietylko  w  prostym  ludzie,  lecz 
nawet  w  możnowładzcach.  Wytępić  ten  obrzęd,  dać  przewagę 
łacińskiemu  kościołowi,  stosownie  do  listu  Jana  XIII,  aby  na- 
bożeństwo w  dyecezyi  prażskiej  odbywało  się  nie  w  słowiańskim 
lecz  w  łacińskim  języku,  pierwszy  obowiązek  biskupa  stanowiło. 
Detmar,  w  ciągu  krótkiego,  bo  tylko  dziewięcioletniego  paster- 
stwa, dokonać  tego  nie  mógł,  albowiem  nie  mniej  ważnem  za- 
daniem jego  było:  wprowadzić  ład  w  kościele,  karność  w  du- 
chowieństwie, nabożeństwo  i  obrzędy  religijne  w  ludzie,  a  przy- 
tem  powściągnąć  rozpustę  i  sprośne  obyczaje,  które  w  owym 
czasie  nietylko  w  prostym  ludzie,  lecz  i  w  duchowieństwie  szka- 
radne formy  przybierały.  Zadanie  biskupa  było  nadzwyczaj  tru- 
dne. Wszyscy  to  pojmywali,  a  gdy  zmarł  Detmar  (r.  982)  wy- 
bór następcy  po  nim  stał  się  kwestyją  nadzwyczaj  ważną.  Opi- 
nija  publiczna  przychyliła  się  na  korzyść  młodego  księdza  Woj- 
ciecha, syna  możnowładzcy  Sławnika  i  pierwszej  żony  jego  księ- 
żniczki  bawarskiej."*^)     Na   sejmie    w  Lewym    Hradcu  Wojciech 


wyrażenia  „Moraviae  regnum"  stosować  do  tego,  co  było  dawniej,  przed  r.  906, 
a  zastosowat  je  do  późniejszych  czasów,  uważając  Morawije  za  osobne  od  Czech 
regnum. 

*•')  Jaromir  przez  cały  ciąg  pasterstwa  swego  (r.  1068 — 1090)  walczył  o  pod- 
danie Morawii  pod  zarząd  biskupstwa  Prażskiego,  a  gdy  Wratysław  II,  nie  zważa- 
jąc na  dokument  r.  1086,  kapelana  swego  Wecela  wyniósł  w  r.  1090  na  biskup- 
stwo Morawskie,  przewrotny  i  zapalczywy  Jaromir  puścił  sie  w  podróż  do  Rzymu, 
lecz  w  drodze  umarł  i  tem  spór  o  biskupstwo  Morawskie  na  zawsze  sie  skończył. 
Ireczek,  Slovan.  Pravo  II,   167. 

«')     Palacki,  Dejiny  I,  256—258. 

"*)     Wyżej,   str.  223,  przypisek   19. 


wybrany  został  na  biskupa  w  r.  982,  ale  poświęcenie  go  prze^ 
arcybiskupa  mogunckiego  Willegiza  nastąpiło  dopiero  w  r.  983, 
Wysoko  uduchowniony,  wykształcony,  cnotliwy,  pełen  poświęce- 
nia się  dla  chrześciaństwa,  Wojciech  pod  wpływem  długiego  po- 
bytu na  naukacli  w  szkole  magdeburgskiej,  a  zapewno  i  pod 
wpływem  matki  Niemki,  pomimo  woli  przesiąkł  wyobrażeniami 
łacińsko-niemieckiego  ducłiowieństwa,  nieprzyjaźnie  na  obrzęd 
słowiański  zapatrującego  się.  Lud  czeski  z  radością  witał  paste- 
rza rodaka,  a  pasterz,  kochając  lud  swój,  gotów  był  dla  niego 
wszystko  uczynić,  nawet  życie  ponieść  w  ofiarze.  Wyrzekł  się 
on  uciech  światowych,  dochody  swe  przeznaczył  na  ubogich 
księży,  kościoły,  wykup  niewolników,  szczególnie  z  rąk  żydów, *^'') 
nauczał  okoliczne  ludy,  w  Ostryhomiu  ochrzcił  syna  Gejzy  Waj- 
ca  imieniem  Stefana,  zwiedził  podobno  i  Kraków.  Gdy  jednak 
w  ciągu  pięcioletniej  pracy  Wojciech  przekonał  się,  że  wszelkie 
usiłowania  jego  w  celu  powściągnienia  niesforności  i  rozpusty 
duchowieństwa,  zaprowadzenia  ładu  w  nabożeństwie,  zmiękcze- 
nia grubych  obyczyjów  i  umoralnienia  ludu,  nie  osięgaly  pożą- 
danych skutków,  postanowi!  złożyć  urząd  biskupa,  na  miejsce 
swe  wynieść  mnicha  klasztoru  ś.  Emmerama  Strachwasa,  w  za- 
konie pod  imieniem  Chrystyjana  znanego,  spodziewając  się,  że 
on  jako  brat  księcia  Bolesława  II  większą  pomoc  do  sprawowa- 
nia władzy  swej  u  księcia  uzyszcze.  W  tym  celu  Wojciech  udał 
się  do  Rzymu  i  pielgrzymkę  do  Ziemi  Świętej  zamierzył,  lecz 
okoliczności  tak  się  w  Rzymie  złożyły,  że  zaniechawszy  zamie- 
rzonej pielgrzymki,  wstąpił  do  klasztoru  ś.  Bonifacego  i  Alek- 
sego na  górze  Awentyńskiej  (r.  990). 

Tymczasem,  sprawujący  obowiązek  biskupa  prażskiego,  bi- 
skup misznieński  Wolkold  nie  mógł  dać  rady  z  rozpuszczonem 
duchowieństwem.  Książe  Bolesław  II  udał  się  do  arcybiskupa 
mogunckiego  Willegiza,   aby    przedsięwziął   środki   do   zaprowa- 


"*J     Wyżej  T.  II  s.  422,  cytata  104  z  Kanaparza  Żywota  ś.   Wojciecha.     To 
5amo  w  Bielowskiego  M.  P.  I  s,   169  cap.    12. 


—     304     — 

dzenia  ładu  w  kościele  i  powściągnienia  niemoralności  ludu. 
Znowu  więc  oczy  na  Wojciecha  zwrócono.  Strachkwas  i  dawny 
nauczyciel  Wojciecha  Radło,  na  czele  poselstwa,  udali  się  do 
Rzymu,  gdzie  przyrzekłszy  Wojciechowi  poprawę  duchowień- 
stwa i  ludu,  wymogli,  że  się  zgodził  do  Pragi  powrócić.  Książe 
Bolesław  II  przyjął  go  życzliwie  i  na  jego  żądanie  założył  nie- 
daleko Pragi,  w  Brzewnowie  klasztor,  który  mnichami  reguły 
ś.  Benedykta,  z  Włoch  przez  Wojciecha  sprowadzonymi,  obsa- 
dził (r.  993). ^«) 

Gorliwy  o  uporządkowanie  kościoła  i  umoralnienie  ludu, 
Wojciech  chciał  żelazną  ręką  zgładzić  szorstkość  duchowieńscwa, 
przesądy  i  sprośne  obyczaje  pogańskie  wyniszczyć,  szczątki  na- 
bożeństwa słowiańskiego  usunąć,  nieprzewidując,  że  tępiąc  prze- 
sądy pogańskie  uderzył  w  obyczaj  narodowy,  który  niełatwo 
wykorzenić  się  daje,  że  usuwając  nabożeństwo  słowiańskie,  obu- 
rzał wielu  możnych,  do  których  i  Wrszowcy  należeli. 

Tlejąca  oddawna  nienawiść  rodowa  pomiędzy  Sławnikami 
a  Wrszowcami,  podsycana  nienawiścią  narodu  czeskiego  do 
Niemców,  przygotowywała  burzę.  Wojciech  zamierzył  godzić 
stronnictwa,  skłaniać  naród  do  posłuszeństwa  hierarchii  kościoła 
rzymskiego,  chciał  kościół  czeski  pojednać  z  kościołem  niemiec- 
kim, wreszcie  usunąć  wstręt  Czechów  do  Niemców.  Wychowa- 
niec  szkoły  magdeburgskiej  szukał  ojczyzny  nie  w  łonie  własne- 
go narodu,  lecz  w  powszechnym  kościele.  Naród  czeski  tego 
nie  rozumiał.  Krzywd}''  doznane  od  Niemców  zanadto  wsiąkły 
w  umysł  Czechów,  aby  mogli  się  pozbyć  wstrętu  do  Niemców 
i  spokojnie  patrzyć  na  zaprowadzane  przez  nich  porządki  w  ko- 
ściele czeskim.  Wojciech  stał  się  nienawistny  Prażanom,  a  gdy 
pomiędzy  Sławnikami  a  Wrszowcami  wybuchnęła  wojna,  Woj- 
ciech zmuszony  został  powtórnie  opuścić  Pragę  i  konno  do  Rzy- 
mu uciekł  (r.  995).     Tam   cesarz   Otton    III,    poznawszy  Wojcie- 


'")     Akt  fundacyi    klasztoru    Brzewnowskiego    15  Januaryi  r.  993    w  Erbena 
Regestach  N.  78. 


cha,  polubił    go    i    wspólnie   z  papieżem    radził  mu  powrócić  do 
Pragi.     Tymczasem  w  Czechacli  zaszły    smutne    wypadki.     Bole- 
sław II    śmiertelnie    chory,    nie    mógł    sprawować    władzy    swej, 
a  najstarszy  syn  jego    Bolesław    (Rudy),  przyjaciel  Wrszowców, 
podburzał  icli  przeciw  Sławnikóm.     Z  braci  Wojciecha  najmłod- 
szy   Radym    zawsze  był  przy  nim,  a  najstarszy  Sobiebor  przyjął 
służbę  u  Bolesława  Chrobrego.     To  podało   powód    Wrszowcóm 
do    oskarżenia    Sławników    o    zdradę    ojczyzny.     Rozpoczęła    sie 
wojna.    Przy  pomocy  Bolesława  Rudego,    Wrszowcy  zdobywszy 
Libicę,  stolice  Sławników,  czterech  braci  Wojciecha  zamordow^ali 
(r.  996),    a    majątki  ich   pomiędzy    sobą  rozdzielili.  —  Wypadek 
ten  uniemożebnił  powrót  Wojciecha  do  Pragi.  Gorąca  dusza  jego 
pragnęła  trudów   w  imię    nauki  Chrystusa.     Papież   Grzegorz  V 
mianował  go  arcybiskupem  missyonarzem  (archiepiscopus  regio- 
narius),  zostawiając  do  jego  woli  udać   się   dokąd  zechce.     Woj- 
ciech  udał   się   do   Bolesława  Chrobrego,    kilka   miesięcy    bawił 
w  Polsce,  wiosną  r.  997  przedsięwziął  apostolstwo  wśród  dzikich 
Prusów  i  na  brzegach  Sambii  śmierć  męczeńską  poniósł.'')  Imię 
jego  szeroki  rozgłos    w  całem  chrześciaństwie    zyskało.     Kościół 
rzymski  uznał  go  świętym,  a  Polska  patronem  swoim! 

Po  Wojciechu  biskupem  prażskim  niedługo  był  Strachkwas 
(-j-  997),  po  nim  Tiddag  niewiele  miał  czasu  do  uporządkowania 
dyecezyi  swej,  albowiem  koniec  wieku  X  był  dla  Czech  niepo- 
myślnym. Zaburzenia  rozerwały  państwo  Czeskie,  z  czego  skorzy- 
stał Bolesław  Chrobry.  Na  czele  Słowiańszczyzny  Zachodniej 
stanęła  Polska. 


■1)  Krótki  ten  rzut  oka  na  czyny  ś.  Wojciecha  wypada  uważać  nie  jako 
życiorys  jego,  choćby  najkrótszy,  lecz  wprost  jako  objaśnienie  charakterystyki  sto- 
sunków kościelnych  i  społecznych  w  Czechach,  za  czasów  pasterstwa  ś.  Wojciecha, 
Zakres  i  cel  niniejszej  pracy  nie  pozwala  wchodzić  w  bliższa  ocenę  stosunku  ś. 
Wojciecha  do  kościoła  słowiańskiego  obrzędu,  ani  wdawać  się  w  rozbiór  krytyczny 
zdań  autorów  o  czynach  i  znaczeniu  w  dziejach  ś.  Wojciecha.  Muszę  jednak  zro- 
bić uwagę,  że  dlii  sprawiedliwej  oceny  stosunku  ś,  Wojciecha  do  Niemców  i  wła- 
snego narodu,  tudzież  do  słowiańskiego  obrzędu,  wypada  nadzwyczaj  ostrożnie  ko- 
rzystać ze  źródeł,  bo  jeśli  słowiańskie  wzbudzają  rozdrażnienie  i  niekiedy  marne 
insynuacye,  łacińsko-niemieckie  radeby  wiele  rzeczy  milczeniem  pokryć. 
Tom  IIL  30 


5.     Wprowadzenie  chrześciaństwa  w  Polsce.     Początek  organizacyi 
kościelnej. 

Od  dawnego  czasu  historycy  polscy  przyznają,  że  na  długi 
czas  przed  nawróceniem  sie  Mieszka  I,  chrześciaństwo  krzewiło 
się  w  Polsce,  mając  skrytych  wyznawców  swoich,  a  znacznej 
części  narodu  nieobcem  było,  w  skutek  zawiązanych  i  utrzymy- 
wanych stosunków  z  sąsiednimi  Słowianami  chrześcianami.^-j  Po- 
dobne przekonanie  opierało  się  dawniej  na  niepewnych  wzmian- 
kach historycznych  i  podaniach,  dopuszczających  domysłów  wiele. 
Rozwój  nauki,  w  drugiej  połowie  bieżącego  wieku,  pozwala  przed- 
miot ten  przedstawić  na  mocniej  ugruntowanych  podstawach. 

Wiadomo,  że  usiłowania  cesarzy  z  domu  Karlowingów  do 
zasadzenia  winnicy  Chrystusa  u  Słowian  zaodrzańskich  nie  do- 
tknęły Polski.  Missyonarze  niemieccy  nie  pospieszyli  do  sąsie- 
dnich im  Obodrytów,  Lutyków,  Serbów,  a  cóż  mówić  o  oddalo- 
nej krainie,  wśród  nieprzebytych  puszcz  i  moczarów  pomiędzy 
Odrą  a  Wisłą  położonej.  To  też  możemy  być  pewni,  że  w  IX 
w.  żaden  missyonarz  łacińsko-niemiecki  nie  zaglądał  do  Polski, 
i  że  od  zachodu  chrześciaństwo  żadnego  wpływu  na  Polskę  nie 
w^ywierało. 

Inaczej  ma  się  rzecz  z  apostolstwem  słowiańskiem.  W  parę 
lat  po  przybyciu  braci  soluńskich  do  Morawii,  jeden  z  nich,  mia- 
nowicie Konstanty  opowiadał  słowo  boże  w  okolicach  Zgorzelca 
i  według  wiarogodnego  podania,  na  górze  Jawornickiej  miała 
być  postawiona  wtedy  pierwsza  świątynia  chrześciańska  (około 
r.    865.) '■^)     W  kilkanaście    lat    później    książę   czeski  Borzywoj 


'-)  Naruszewicz,  Hist.  narodu  polskiego  I,  ks.  I  rozd.  XIII,  tudzież 
ks.  III  rozd.  XVII,  przypisek  i  na  sir.  296;  Lelewel,  Pol.  Wiek.  Śred.  T.  I, 
wyd.  1846  s.  285;  Band  kie  Jerzy  Samuel,  Dzieje  królest.  pols.  wyd.  1820  T.  I; 
Roeppel,  Dzieje  Polski,  wyd.  polskie  r.  1879  T.  II,  Dodatek  4  S..164; 
Bartoszewicz,  Historyja  Pierw.  Polski,  wyd.  1878  T.  I  str.  335;  Koryt- 
kowski  Jan  ks.  Arcybiskupi  gnieźnieńscy  T.  I  r.  1887  s.  i ;  Abraham  Wlad. 
Organizacya  kościoła  w  Polsce  r.   1890  s,   i. 

'•j     Wyżej  str.  86. 


-^  307   — 

i  żona  jego  Ludmiła  ochrzczeni  przez  ś.  Metodego  (około  r.  880) 
szerzyli  chrześciaństwo  w  Czechach,  do  których  później  Śląsk 
przyłączony  został.  Tym  sposobem  chrześciaństwo  słowiańskiego 
obrzędu  dotknęło  granice  polskie  z  zachodniej  strony  już  w  końcu 
IX  i  początku  X  w.  Około  tego  czasu,  po  wygnaniu  pogań- 
skiego księcia  z  Wiślicy  (około  r.  884),  obrzęd  słowiański  za- 
krzewił sie  nad  górną  Wisłą.  "^)  Trochę  później  papież  Jan  IX 
wysłał  z  Rzymu  do  ISIorawii  w  r.  899  arcybiskupa  Jana  z  bi- 
skupami Benedyktem  i  Danielem  w  celu  zorganizowania  kościoła 
w  Morawii,  do  której  należała  wtedy  Chrobacya  z  Krakowem. 
A  chociaż  o  czynności  wzmiankowanych  biskupów  wiadomości 
nie  posiadamy,  nie  możemy  jednak  odrzucić  bezwarunkowo  po- 
dań, według  których  jeden  z  tych  bisliupów,  mianowicie  Daniel 
miał  zostać  biskupem  w  Krakowie  lub  Wiślicy."^)  Najazd  Mad- 
jarów  (r.  906),  zgruchotawszy  biskupie  stolice  w  Nitrze  i  Wele- 
gradzie,  Krakowa  nie  dotknął;  Chrobaci  zostawali  z  Madja- 
rami  w  przyjaznych  stosunkach.  Późniejsza  zależność  Chro- 
bacyi  od  Czech  nietylko  nie  przeszkadzała,  lecz  owszem 
sprzyjała  dalszemu  rozwojowi  chrześciaństwa  w  tym  kraju,  albo- 
wiem książęta  czescy  w  X  w.  byli  gorliwymi  wyznawcami  nauki 
Chrystusa.  Zniszczone  nad  górną  Wisłą  pogaństwo  więcej  już 
nie  powstało,  a  zaprowadzone  w  Krakowie  i  Wiślicy  chrześciań- 
stwo nie  ugasło.  Któż  stał  na  jego  czele?  Podania  wzmiankują 
o  biskupach,  niewiadomo  jakiego  obrzędu:  słowiańskiego,  czy 
łacińskiego?  Może  ci  biskupi  byU  tylko  missyonarzami,  bez  dye- 
cezyj,  ale  w  każdym  razie  w  Krakowie  musieli  być  przełożeni 
kościoła  miejscowego,  wypadało  to  bowtem  z  naturalnego  stanu 
rzeczy.'")  —  Tym  sposobem    chrześciaństwo    słowiańskiego  i  ła- 


"*)     Wyżej  str.    127. 

"*)     "Wyżej  str.   150. 

'•*)  "\V  roczniku  Traski  zapisano:  A.  970  Prohortus  primus  episcopus  Kra- 
koviae  ordinatur;  an.  986  Proculfus  in  episcopum  Cracoviae  assumitur,  secundus. 
W  roczniku  Sędziwoja:  an.  986  Proculphus  in  episcopum  Cracoviensem  consecratur 
mortuo  Proihoro  (Bielowski  M.  P.  II,  828,  872).  Według  katalogów  biskupów 
i   roczników  polskich,  szereg    biskupów    krakowskich    w  X  w.  tak  sie  przedstawia; 

20* 


cińskiego  obrzędów,  szerząc  sie  po  całej  granicy  państwa  Mie- 
szka I,  od  Lużyc  przez  Slask  aż  do  środkowej  Wisły,  wcześnie 
musiało  wpływ  swój  wywierać  na  Polanów,  znajomić  icli  z  ob- 
rzędami cłirześciańskimi  i  powoli  przygotowywać  do  bliższego 
obeznania  się  z  zasadami  nauki  Chrystusa.  Tem  tylko  możemy 
wytłómaczyć  spokojne  zacliowanie  się  Polanów  pod  czas  wpro- 
wadzenia przez  Mieszka  nowej  wiary,  tak  że  o  jakim  bądź  opo- 
rze, a  tem  bardziej  o  męczennikacłi  żadnej  wzmianki,  ani  poda- 
nia nie  zostało  wcale. 

Według  mniemania  historyków,  pierwszymi  missyonarzami 
chrześciaństwa  w  Polsce  musieli  być  księża  z  dyecezyi  Regens- 
burgskiej,  choćby  nawet  z  Czech,  ale  Niemcy,  bo  księży  czeskich, 
uzdolnionych  do  podobnych  czynów,  niby  jeszcze  nie  było.'')  My 
podobnego  zdania  podzielać  nie  możemy  z  powodu  następnych 
okoliczności. 

Podczas  prześladowania  obrzędu  słowiańskiego  w  Moraw  ii 
po  śmierci  ś.  Metodego  (r.  885)  liczono  do  200  księży  słowiań- 
skich, oprócz  uczniów  ich.'^)  Niektórzy  z  tych  księży  udali  się 
do  Słowian  południowych,  ale  więcej  bezwątpienia  schroniło  się 
do  pobliższych  im  Czechów  i  Chrobatów,  szczególnie  podczas 
upadku  Morawii  r.  906.  Z  tych  to  zapewne  księży  znalazł  się 
w  Czechach  biskup,  który  dokonał  obrzędu  postrzyżyn  Wacława 
syna  księcia  Wratysława  I."^)  Z  nich  zapewno  byli  i  pierwsi 
nauczyciele  w  szkole  słowiańskiej  w  Lewym  Hradcu.  W  tymże 
czasie  istniała  szkoła  łacińska  w  Budcu,  w  której  młodzież  cze- 
ska przygotowywała  się  do  posług  religijnych.    Kilkadziesiąt  lat 


Prohoriusz  970  f  980,  Proculf  986  f  995,  Lambert  995  f  1014.  ]  ostacie  których 
nie  są  źródłami  udowodnione.  Piekosiński,  Kod.  dyp.  katedry  krakowskiej  str.  i. 
Ale  brak  źródeł  nie  jest  dowodem,  że  biskupów  nie  było  wcale.  Wątpliwość  za- 
chodzi tylko  co  do  szeregu  i  dat  ich  następstwa,  tudzież  obrzędu. 

'")  Według  Abrahama  ,.0  tem  aby  w  Czechach  istniało  już  (za  czasów  Du- 
brawki)  duchowieństwo  czeskie  do  missyi  zdolne,  nie  może  być  mowy."  Organiza- 
cya  kościoła  w  Polsce,  s.    15. 

'»}     Wyżej  str.    134. 

^»)     Wyżej  str.   231  —  233. 


nauczania  w  tych  szkołach,  ożywianych  przykładem  jednego 
z  uczniów  ich  ś.  Wacława,  dostateczne  było  aby  w  duchowień- 
stwie Cześkiem  rozwinąć  się  mogła  niezbędna  dla  kapłanów 
oświata  i  uzdolnienie  do  wywierania  wpływu  na  mniej  oświeco- 
nych pobratymców.  Była  więc  możność  wykształcenia  się  w  Cze- 
chach missyonarzy  słowiańskiego  rodu,  uzdolnionych  do  opowia- 
dania Polanom  ewangelii,  bez  pomocy  Niemców.  Z  nich  zape- 
wno  pierwsi  missyonarze  przybyli  do  Polski,  na  co  wprawdzie 
tylko  podania  wskazują,  gdy  tymczasem  na  dowód  przypuszcze- 
nia, że  pierwszymi  missyonarzami  w  Polsce  byli  Niemcy,  nawet 
i  podań  nie  posiadamy.*^)  Jeżeli  przy  tern  na  uwagę  weźmiemy, 
że  dla  powodzenia  missyonarzy  niezbędną  była  znajomość  grun- 
towna mowy  słowiańskiej,  tedy  przyznać  wypadnie,  że  do  Pola- 
nów przybywali  pierwotnie  księża  słowiańscy  z  Czech,  może  na- 
wet Ślązacy  i  Chrobaci,  Nie  wyda  się  więc  przesadną  wiado- 
mość dawniejszycli  historyków  o  przybyciu  z  Dubrawką  do  Pol- 
ski księży  czeskiego  rodu. 

Biorąc  za  żonę  Dubrawkę  (r.  965),  a  w  rok  później  za  jej 
poradą  przyjmując  chrzest  (r.  966),*')  Mieszko  nie  miał  potrzeby 
zapytywać   na   to  dozwolenia  ani    cesarza  Ottona  I,  ani  żadnego 


*<•)  Według  profesora  Abrahama  „chrześciaństwo  mogło  być  przeniesione  do 
nas  tylko  przez  Niemców"  (s.  15).  „Missyonarzoni,  którzy  z  poreki  Gerona  do  Pol- 
ski przybyli,  pomocni  byli  kapelani  Dubrawki"  (s.  29).  Radzibyśmy  poznać  źródło 
z  którego  zaczerpnięta  wiadomość  o  missyonarzach  z  poreki  Gerona  do  Polski  przy- 
byłych? Byłoby  to  bardzo  ciekawe,  bo  świadczyłoby  o  początkach  chrześciaństwa 
w  Polsce  już  w  r.  963,  wiadomo  bowiem,  że  w  tym  roku  Gero  opuścił  markgraf- 
stwo  i  udał  się  do  Rzymu,  a  w  r.  965  umarł.  Niestety!  Gero  podobnemi  sprawami 
nie  zajmywał  sic:  od  Mieszka  wymagał  trybutu  i  hołdu  cesarzowi,  umarł  wcześniej 
niż  sie  Mieszko  ochrzcił.  Jakimże  sposobem  mógł  on  być  pośrednikiem  przy  wy 
prawieniu  missyonarzów  do  Polski  ? 

*•)  Data  przybycia  do  Polski  Dubrawki  i  chrztu  Mieszka  w  rocznikach  kra- 
kowskich oznaczona:  an.  965  Dobro wka  ad  Mesconem  venit;  an,  966  Mesco  dux 
Polonorum  baptisatur.  Tak  samo  i  w  rocznikach  wielkopolskich  (Bielowski  M.  P. 
II.  str.  792).  W  innych  rocznikach  daty  trochę  się  różnią,  porównywajac  jednak 
daty  i  wypadki  historycy  zgadzają  sie,  że  dla  ożenienia  się  Mieszka  z  Dubrawką 
wypada  przyjąć  rok  965,  a  dla  chrztu  Mieszka  r.  966.  —  Porów.  Roeppel.  Dzieje 
Polski  II,  Dodatek  4;  Korytkowski,  Arcybiskupi  Gnieźnieńscy  T.  I,  s.  3;  Abraham, 
Organizac\a  kościoła  w  Polsce  s.   15. 


—     3IO     — 

biskupa,  mógł  użyć  księży  z  jakiej  chciał  narodowości  i  nikt  mu 
ich  narzucić  nie  mógł.  A  ponieważ  do  opowiadania  słowa  bo- 
żego ludowi  polskiemu  przydatni  mogli  być  tylko  księża  znający 
mowę  i  obyczaje  słowiańskie,  nie  wahamy  sie  twierdzić,  że  do 
missyonarstwa  w  Polsce  Mieszko  posługiwał  się  księżmi  czeskimi 
bądź  z  orszaku  Dubrawki,  bądź  później  sprowadzonymi. 

Wypadek  tak  wielkiej  wagi,  jak  przyjęcie  chrztu  przez  księ- 
cia polskiego  i  naród  jego,  nie  mógł  być  tajnym  ani  cesarzowi 
Ottonowi  I,  ani  w  Rzymie,  gdzie  już  od  r.  965  bawiła  córka  Bo- 
lesława I  księżna  Młada,  zakonnica,  wkrótce  potem  przełożona 
klasztoru.*-)  Nie  możebnem  się  zdaje  przypuścić,  aby  pomiędzy 
przepełnionemi  gorliwością  o  rozwój  chrześciaństwa  księżniczkami 
Dubrawką  a  Mładą,  nie  było  stosunków  i  porozumienia  co  do 
ułatwienia  IMieszkowi  ustanowienia  kościoła  polskiego.  Są  nawet 
wzmianki  kronikarskie  o  zabiegach  Mieszka  w  Rzymie,*''')  cho- 
ciaż i  niepotwierdzone  innemi  świadectwami,  ale  są,  gdy  tym- 
czasem o  tem,  aby  się  Mieszko  udawał  do  cesarza  o  pomoc  mu 
przy  ustanowieniu  kościoła  w  Polsce  nigdzie  żadnej  wzmianki 
nie  ma.^^j  Dopiero  w  parę  lat  później,  gdy  już  w  Polsce  chrze- 
ściaństwo  urzędowie  wprowadzone  zostało,  w  Niemczech  posta- 
rano się,  aby  kościół  polski  przyłączyć  do  niemieckiego  kościoła. 
Wiadomość  o  tem,  wcześniej  od  innych,  zapisał  w  początku  XI 
w.  Titmar,    w  tych  słowach:    „za    przykładem    Mieszki  ogól  na- 


^-)     Wyżej,  prżypisek  52. 

*'')  AV  Itronice  Węgiersko-Polskiej  zapisano:  Mescho  Polonorum  dux  chri- 
stianam  roborare  cum  suis  ainplexatus  fidem,  missis  ad  romanae  sedis  antistilem 
Leonem  nomine  (Leon  VIII  063 — 965)  nuntiis,  apostolica  fulciri  benedictione  ac 
regio  postulaverat  diademate  coronari.  Bielowski  M.  P.  I  s.  500.  Jeżeliby  rzeczy- 
wiście Mieszko  posyłał  do  papieża  Leona  VIII  posłów,  lo  by  to  wskazywało,  że  on 
już  w  r.  965  był  chrześcianinem. 

**)  Prof.  Abraham,  twierdząc,  że  o  sprowadzenie  do  Polski  biskupa  uda- 
wano się  do  Ottona  I,  powiada,  że  „tak  jak  się  do  niego  często  udawano  z  Danii 
i  nawet  z  dalekiej  Rusi".  Organizacya  sir.  33.  —  Tu  muszę  zrobić  uwagę,  że  na 
podobne  przykłady  powoływać  się  nie  można.  Pokrewieństwo  Danów  z  Niemcami 
zbliżało  ich  apostolstwo  do  siebie,  a  prożba  delegatów  z  Rusi,  aby  Otton  I  wysłał 
missyonarzy,  była  oszukaństwem  ze  strony  Waragów,  w  nadziei  otrzymania  hojnych 
darów.     Porów,  wyżej  przypisek  38. 


rodu  stał  sie  zwolennikiem  Chrystusa,  Jordan  pierwszy  ich  bi- 
skup pracował  niezmiernie  słowem  i  czynem  do  uprawienia  win- 
nicy Pańskiej."  *'')  W  innem  miejscu  tenże  Titmar  zapisał,  „że  po 
ustanowieniu  przez  Ottona  I  metropolii  magdeburgskiej  w  r.  968, 
w  poczet  pasterzy  tej  metropolii  wszedł  Jordan  pierwszy  biskup 
poznański"  ^^)  Lakoniczna  wzmianka  ta  nie  objaśnia  ani  powodu, 
ani  czasu  w  którym  mianowicie  stało  się  przyłączenie  biskup- 
stwa Poznańskiego  do  metropolii  magdeburgskiej,*^")  ani  tego 
zkad  się  wziął  w  Polsce  biskup  Jordan  i  do  jakiej  narodowości 
należał.^*)     Zostaje  zatem  dla  domysłów  obszerne  pole. 

Że  przyłączenie  biskupstwa  Poznańskiego  do  metropolii  ma- 
gdeburgskiej stało  się  według  żądania  Ottona  I  o  tem  nie  wąt- 
pimy, albowiem  udzielność  kościoła  polskiego  poprowadziłaby 
w  przyszłości  do  zrównania  księcia  polskiego  z  chrześciańskimi 
monarchami  Europy;  mogłaby  powstać  niepodległa  monarchija 
słowiańska,  pociągająca  do  siebie  sąsiednie  ludy  pobratymcze 
ze  szkodą  Niemiec.  Zapobiedz  temu  ze  strony  Ottona  I  wypa- 
dało koniecznie;.  Przyłączenie  dyecezyi  poznańskiej  do  najbliż- 
szego   mu    arcybiskupstwa    Magdeburgskiego ,    tamując     rozwój 


85)     Thietmar  IV,  35. 

*«)  Thietmar  II,  14.  Additus  est  his  confratribus  Brandeburgensls  eccle- 
siae  primus  pastor  Thietmarus  antę  hoc  unctus,  et  Jordan  episcopus  Posnaniensis 
primus. 

*')  Prałat  Korytkowski  utrzymuje,  że  w  Magdeburgu  pomiędzy  biskupami, 
składającymi  hołd  nowemu  swemu  metropołicie  „znajdywał  sie  także  pierwszy  bi- 
skup poznański  Jordan,  jak  z  podania  Dytmara  wnosić  należy,  zwłaszcza,  że  Bogu- 
chwał dobrze  ^poinformowany  o  początkach  biskupstwa  swego  poznańsliiego,  stanow- 
czo podaje,  że  w  r.  968  zostało  ustanowione."  (Arcyb.  Gnieźnieńscy  I,  s.  Ii).  Ale 
Titmar,  wzmiankując  o  przyłączeniu  biskupstwa  Jordana  do  metropolii  magdeburg- 
skiej, nie  mówi  wcale,  aby  Jordan  obecnym  był  w  Magdeburgu  i  nie  objaśnia  czy 
to  sie  stało  jednocześnie  z  poddaniem  innych  biskupów  pod  władze  metropolity 
magdeburgskiego  (r.  968)  czy  później.  Co  się  tyczy  Boguchwała,  to  czy  w  drugiej 
połowie  Xłl[  w.  posiadano  dokumentalne  wiadomości  o  roku  założenia  biskupstwa 
poznańskiego,  t.  j.  po  upływie  około  300  lat,  wątpić  się  godzi. 

^*)  Według  Naruszewicza  i  dawniejszych  pisarzy  Jordan  mógł  przybyć 
z  Włoch  (Hisl.  Nar.  Pol.  T.  I  ks.  I  rozd.  XVIII  przyp.  i).  —  Według  Abrahama 
Jordan  mó^l  przybyć  5  zachoJnich  Nien^iec,  Francyi  lub  Włoch.  Organizacya  s.   34, 


—     312     — 

swobody  kościoła  polskiego,  poddawało  najważniejsze  sprawy 
narodu  polskiego  pod  kontrole  Niemców.  Ale  czy  to  odpowia- 
dało widokom  stolicy  apostolskiej  i  księcia  Mieszka?  Porówna- 
nie faktów  historycznych  pozwala  dać  następne  objaśnienie.  Ze 
słów  Titmara  widać,  że  Jordan  był  już  biskupem  wcześniej  nim 
wszedł  w  poczet  dostojników  metropolii  magdeburgskiej,*";  że 
mianowany  został  biskupem  nie  przez  cesarza  lecz  przez  inna 
władzę,  najpewniej  wprost  przez  stolicę  apostolską,  albowiem 
przed  ustanowieniem  dyecezyi  poznańskiej  on  był  tylko  bisku- 
pem missyonarzem  (episcopus  regionarius),  mającym  stworzyć 
sobie  trzodę  wiernych.  Takich  biskupów,  oprócz  stolicy  apostol- 
skiej, mogli  wprawdzie  mianować  metropolici,  ale  z  pięciu  arcy- 
biskupów niemieckich,  który żby  mógł  posłać  Jordana  do  Polski? 
Każdy  z  nich  przed  ustanowieniem  arcybiskupa  magdeburgskie- 
go,  (968),  miał  obszerne  pole  do  działania  w  granicach  swej  me- 
tropolii. Arcybiskup  salcburgski  miał  na  celu  nawrócenie  Mad- 
jarów,  arcybiskup  moguncki  miał  jeszcze  massę  nieochrzczonych 
Słowian  wewnątrz  Germanii  po  nad  Menem  i  w  Turyngii,''^) 
arcybiskup  hamburgski  nie  mógł  dać  rady  z  sąsiednimi  Obodry- 
tami  i  Lutykami  poganami,  a  arcybiskupi  koloński  i  spirski  za- 
nadto oddaleni  od  Polski,  aby  do  niej  missyonarzy  posyłać  mo- 
gli. Prinvdopodobnie  Mieszko,  za  pośrednictwem  księcia  czeskie- 
go, lub  księżniczki  Młady,  albo  inną  drogą,  starał  się  wyjednać 
u  stolicy  apostolskiej  przysłanie  mu  biskupa,  unikając  w  tej  spra- 
wie pośrednictwa  Niemców.  Stosownie  do  jego  żądania  przy- 
słany został  Jordan,  który  początkowo  był  biskupem  w  ogóle 
polskim,  a  dopiero  później,  po  ustanowieniu  metropolii  magde- 
burgskiej  w  r.  968,  w  skutek  żądania  Ottona  I  Mieszko  musiał 
się  zgodzić,  aby  Jordan  uległ    zwierzchnictwu    arcybiskupa  mag- 


*")  że  Jordan  przed  intronizacya  pierwszego  arcybiskupa  magdeburgskiego 
był  już-  wyświęcony  na  biskupa  potwierdza  to  annalista  Saxo:  his  confratribus  (t.  j. 
biskupom)  cooptavit  imperator  tres  prius  consecratos,  hoc  est  Dudonem 
havelbergensem  Dudelinem  brandenburgensem  et  Jordanum  posnanensem. 

^^0;     O  tern  szczegóty  beda  w  Tomie  IV 'niniejszego  dzieła. 


—     3^3     — 

deburgskiego.  ®,')  Rzecz  naturalna,  że  Mieszko  wolałby  mieć  kościół 
polski  niezależny  od  Niemców,  ale  będąc  liołdownikiem  Ottona  I, 
musiał  się  do  jego  woli  zastosować. 

Wprowadzając  chrześciaństwo  Mieszko  zbudował  pierwszy 
prawdopodobnie  kościół  w  stolicy  swej  Gnieźnie,  w  r.  965  "'■')  i  to, 
według  tradycyi  miejscowej,  na  fundamentach  zburzonej  świą- 
tyni pogańskiej,  gdzie  się  dziś  wznosi  kolegiata  ś.  Jerzego,  ale 
ustanowić  biskupstwo  w  Gnieźnie  zakazywała  mu  roztropność, 
„gdyż  tam  był  na  ówczas  stek  pogaństwa,  ogarniający  jeszcze 
czoło  narodu,  którego  nie  cliciał  drażnić,  a  duchowieństwo  wy- 
stawiać na  prześladowanie."  *•')  Założył  więc  biskupstwo  w  Po- 
znaniu i  dla  tego  Jordan  od  czasu  przyłączenia  biskupstwa  tego 
do  metropolii  Magdeburgskiej,  mianował  się  biskupem  poznań- 
skim, chociaż  w  rzeczywistości  był  biskupem  całej  Polski,  aż  do 
śmierci,"')  jak  równie  i  następca  jego  Unger  aż  do  ustanowienia 
arcy biskupstwa  Gnieźnieńskiego  w  r.  1000.  Do  czasów  Mieszka 
historycy  odnoszą  założenie  w  r.  96Ó  klasztoru  w  Trzemesznie, 
obsadzonego  wtedy  przybyłymi  z  Werony  kanonikami  regular- 
nymi laterańskimi."'^)  Klasztor  ten  stał  się  najpierwszym  przy- 
tułkiem cywilizacyi  zachodniej  w  Polsce. 

Dalszy  rozwój  organizacyi  kościoła  w  Polsce  prowadził  ener- 
gicznie Bolesław  Chrobry,  który  wyzwoliwszy  kościół  polski  od 
zależności  cudzoziemskiej  (r.  1000),  wyjednał  zgodę  Stolicy  apo- 
stolskiej i  cesarza  Ottona  III    na    ustanowienie    metropolii  Gnie- 

»*)  Według  pr,  Wojciechowskiego  katedra  poznańska  prawdopodobnie  aż  do 
r.  973  stała  pod  władzą  metropolitalną  arcybiskupa  mogunckiego.  —  O  rocznikach 
polskich.     Pamiętnik  Akad.  Umiejęt,  r.    1880.  T.  IV.  s.  2io. 

^'^)  O  zbudowaniu  kościoła  w  Unieźnie  przez  Mieszka  wzmiankuje  bezimienny 
autor  Passio   S.  Adalberti  martyris,  w  początku  XI  w.    Bielowski,    M.  P.  I,  s.   153. 

9')  Korytkowski.  Arcybis.  Gniezn.  I,  s.  20.  —  Uwagę  o  tem,  że  Mieszko 
założył  pierwsze  biskupstwo  w  Poznaniu,  dla  tego,  że  nie  chciał  wywoływać  roz- 
drażnienia pogaństwa  scentralizowanego  w  Gnieźnie,  arobił  dawno  Stenzel,  co  po- 
wtórzył Zeissberg,  w  Miseco  I,  w  Archiv  f.  Oesterr.  Gesch.  T.  38,  s.  77. 

**)  Rok  śmierci  Jordana  nie  jest  nam  znany.  Pochowany  on,  według  Dłu- 
gosza, w  katedrze  brandenburgskiej. 

8*)  Łukowski,  prałat  kapituły  gnieźnieńskiej,  w  dziele:  Archiwum  Trzeme- 
szeńskie.   Poznań,   1881,  odbitka  z  T.  XI  Roczników  Tow.  Przyj,  Nauk  Pozn.,  s.  i  i  89. 


—     314     — 

źnieńskiej,  z  trzema  suffraganiami,  przez  co  narodowi  swemu 
otworzył  drogę  do  oświaty  chrześciańskiej  w  duchu  narodowym. 
Rozpowieniy  o  tern  we  właściwem  miejscu. 


§   50. 

Stosunek  Mieszka  I  do  cesarstwa  i  sąsiadów. 

I.    Przezorność  w  polityce  Mieszka  I. 

Upokorzywszy  sie  przed  cesarzem  Ottonem  I,  składając  mu 
hołd  i  daninę,  nie  będąc  do  tego  zmuszony  ostatecznością,  Mie- 
szko dokonał  czyn  nadzwyczaj  doniosły  w  dziejach  Słowiańszczy- 
zny nadodrzańskiej.  Ledwo  przemożony  w  boju  przez  Gerona, 
Mieszko  mógł  cofnąć  się  nad  Odrę,  bronić  przeprawy  Niemcom 
na  prawy  brzeg  tej  rzeki,  a  w  razie  niepowodzenia  mógł  ustępy- 
wać  w  głąb  kraju  daleko  ku  wschodowi  przez  Poznań  ku  Wiśle, 
albo  przez  Kalisz  i  Łęczycę  ku  Pilicy  i  granicom  Rusi.  Na  tej 
obszernej  przestrzeni  bez  dróg,  bez  stałego  podwozu  żywności, 
nigdyby  Niemcy  nie  byli  w  stanie  ścigać  Mieszka,  ani  nawet  w  głó- 
wnych jego  grodach  Gnieźnie  i  Poznaniu  utrzymać  załogę,  pod 
obawą  stracenia  jej  przy  lada  poruszeniu  się  Słowian  zaodrzań- 
skich.  Jeżeli  dla  przytłumienia  powstań  Obodrytów  i  Lutyków, 
Niemcy  zmuszeni  byli  ściągać  ogromne  siły,  jeżeli  z  jednymi  Ka- 
tarami kilka  lat  wojując  bez  przerwy  (956  —  960),  nie  dopięli 
celu,^)  o  ileż  trudniej  byłoby  im  prowadzić  wojnę  na  wschód 
od  Odry,  w  kraju  zupełnie  nieznajomym,  porosłym  lasami,  peł- 
nym bagnisk  i  trudnych  do  przeprawy  brodów,  a  przytem  na- 
pełnionym ludem  bitnym,  mającym  pewną  organizacyą  wojenną, 
z  energicznym  na  czele  księciem,  woli  którego  wszyscy  posłuszni 
byli.  Położenie  Mieszka  wcale  nie  było  tak  niebezpieczne,  aby 
po  jednej  potyczce  z  markgrafem  Geronem,  mógł  obawiać  się 
o  utratę    kraju  lub  niepodległości.     Jesteśmy  skłonni  wierzyć,    że 

»)     Wyżej  §  47,  s.  25 1,   262, 


—     3^5     — 

przy  życzeniu  mógł  ją  zachować  do  śmierci.  Inne  jednak  były 
zamiary  Mieszka.  Oprócz  zbrojnego  ludu,  utrzymywał  on  3000 
stałycli  wojów,  „setnia  których  wystarczała  za  dziesięć  secin  in- 
nych," ^)  ale  w  spotkaniu  się  z  Niemcami,  przekonał  się,  że  jego 
bitne  rycerstwo,  które  troskliwie  pielęgnował,  nie  wystarczało  do 
mierzenia  się  w  otwartem  polu  z  ogromnemi  siłami  Niemców,  po- 
siadających organizacyę  wojskową,  od  czasów  Karola  W.  usta- 
nowioną, a  później  przez  Henryka  Ptasznika  udoskonaloną.-^)  Po- 
jął Mieszko  wyższość  organizacyi  nieprzyjacielskiej  od  własnej, 
nie  chciał  narażać  ojczystego  kraju  na  zniszczenie,  jakiemu  ulegli 
Zaodrzańcy,  z  niewyczerpanemi  siłami  jeszcze  upokorzył  się  przed 
cesarzem  i  w  samą  porę  przyjął  chrześciaństwo.  Jakaż  to  ra- 
dość zapanowała  na  dworze  Ottona  I  w  Magdeburgu  na  wieść, 
że  „król  północy  Mieszko"  ^)  stal  się  hołdownikiem  cesarza,  chrze- 
ścianinem,  a  przez  to  członkiem  cesarstwa  i  sprzymierzeńcem 
Niemców.  Zobowiązał  się  on  płacić  daninę  nie  z  całego  kraju, 
a  tylko  z  krainy  po  Wartę,  co  rozumieć  wypada,  z  krainy,  którą 
podczas  najazdu  Gerona  na  Lużyce  (r.  963),  zatrzymał  z  lewej 
strony  Odry,  poza  granicami  dziedzicznego  państwa  swego,  a  mo- 
że i  z  prawej  strony  Odry,  na  północ  od  Warty,  bo  w  tę  wła- 
śnie stronę  parł  się  Mieszko,  w  zamiarze  zbliżenia  się  do  ujścia 
rzeki  tej  do  morza. •'^) 

Zostawszy  chrześcianinem  Mieszko  wyrwał  sąsiednim  mark- 
grafom  powód  do  najeżdżania  na  ziemie  jego,  uzyskiwał  na  ró- 
wni z  nimi  nietylko  udział  w  sprawach  cesarstwa,  ale  i  prawo 
podbijania  ludów  pogańskich,  czego  markgrafy,  pomimo  gorącej 
chęci,  zabronić  mu  nie  mogli.     W  oczach   Niemców  posiadał  on 


-)  Według  ówczesnego  podróżnika  Ibraima-ibn-Jakóba.  Porów,  dzieła  tego 
T.  II  str.  678. 

*)     Wyżej  s.  239. 

4)     Wyżej  s.  273,  przyp.  35- 

•'')  Oprócz  objaśnień  w  §  48  przypisek  38,  na  str.  276  na  dowód,  że  Mie- 
szko wladal  częścią  Łużyc,  możnaby  przytoczyć,  że  gdy  w  r.  990  książę  czeski  Bo- 
lesław II  napadł  na  Łużyce,  Czesi  po  nieprzyjacielska  krainę  nad  r.  Słupią  niszczyli, 
gród   Niemcze   nad    r,  Nisą    spalili,   a  Mieszko  ustąpić  nie  chciał.     Thietmar.  IV,  9, 


wszystkie  atrybuty  władzy  i  godności  markgrafów,  ale  w  rze- 
czywistości daleko  wyższym  był  od  nich.  Cesarz  mógł  nazna- 
czać i  zrzucać  markgrafów,  a  on,  Mieszko  był  „królem  półno- 
cy", niezależnie  od  woli  cesarskiej.  Rozumiał  Otto  I  o  ile  Mie- 
szko wyższym  był  od  wszystkich  członków  cesarstwa,  traktował 
go  nie  jako  komesa  lub  markgrafa,  lecz  jako  możnego  władzcę, 
którego  mianem  przyjaciela  swego  zaszczycił.  Wywiązując  się 
z  przyjętych  zobowiązań,  członek  cesarstwa,  amicus  imperato- 
ris,")  Mieszko  sprowadza  jednak  duchowieństwo  łacińskie  nie 
z  Niemiec,  ale  z  Czech  i  Włoch,  na  biskupstwo  Poznańskie  przyj- 
muje Jordana,  zgadza  sie  na  przyłączenie  biskupstwa  Poznań- 
skiego do  metropolii  Magdeburgskiej,  ale  wpływów  niemieckich 
u  siebie  szerzyć  nie  pozwala,  klasztor  w  Trzemesznie  obsadza 
mnichami  nie  z  Niemiec,  ale  z  Werony.  Szerzy  chrześciaństwo, 
ale  i  poganów  nie  oburza.  Z  bałwochwalczymi  Madjarami  przez 
siostrę  swą  Adelaidę,  żonę  księcia  Gejzy,')  utrzymuje  związek 
pożyteczny  dla  powściągnienia  dumy  niemieckiej,  a  w  razie  po- 
trzeby i  przeciw  Waragom,  wzmagającym  się  na  Rusi,  przy- 
datny. Obowiązek  względem  cesarza  zachowuje  ściśle,  daniny 
nie  odmawia,  z  markgrafami  stara  się  żyć  w  zgodzie,  ale  kraje 
z  prawej  strony  dolnej  Odry  uważa  za  swą  posiadłość,  posuwa 
się  ku  morzu.  Sam  chrześcianin  i  przyjaciel  gorliwego  chrze- 
ścianina  Haralda  króla  duńskiego,  z  Jomsburgskimi  jednak  poga- 
nami Wikingami,  nieprzyjaciółmi  Haralda,  zachowuje  przyjazne 
stosunki,*)    mogli  się  bowiem    przydać  w  nieprzewidzianych  zaj- 


*)     Według  wyrażenia   Widukinda,   III,  cap.  69. 

')  Jesse  . .  accepit  uxorem  de  regione  Polonia,  de  civitate  Cracovia,  sororem 
Meschonis  ducis,  nomine  Athleitam  (Kronika  węgiersko-polska  cap.  3).  Ten  książę 
madjarski  Jesse  u  Thietmara  zowie  sie  Dewiuks,  a  w  rzeczywistości  zwano  go  Geizą. 
Żona  jego,  siostra  Mieszka,  według  Thietmara,  zwala  sie  Bieleknegini ,  „prze- 
bierała miarę  w  napoju  zabójczym,  a  odbywając  podróż  konno,  sposobem  rycerskim, 
raz  w  gniewie  zapalczywym  pewnego  męża  z  ręki  swej  trupem  położyła."  (Thiet- 
mar.  VIII,  3).  O  tćj  pani  dzieje  mówią,  że  męża  krótko  trzymała  i  państwem  rzą- 
dziła.    Bielowski.  M.  P.  I,  str.  21 1,  313,  498—500. 

'';  Twierdzę  Jomsburg  nad  r.  Świną,  rozdzielającą  wyspę  Uznoim  od  wyspy 
Wolina,    zbudował  król   duński  Harald  Blaatand   w  drugiej  polowie  IX  w.,    wedjug 


ściach  nad  dolną  Odrą.  Największą  zażyłość  podtrzymuje  z  Cze- 
chami, brata  sie  z  nimi  serdecznie,  ale  szczególne  względy  grze- 
czności okazuje  markgrafowi  wschodniemu  Hodonowi,  „w  przy- 
tomności którego  nie  śmiał  w  kierei  wejść  do  domu,  w  którym 
sie  on  znajdywał,  ani  dosiedzieć  na  miejscu,  ilekroć  on  z  miejsca 
powstawał,"^)  ale  niechno  pójdzie  o  godność  ojczyzny,  o  interes 
narodowy,  wszelkie  względy  na  stronę,  hart  duszy  wystąpi,  za- 
grzeje do  stanowczych  czynów. 


2.    Bitwa  Mieszka  z  Niemcami  przy  Cednie  (r.  972).    Zjazd  w  Kwedlin- 
burgu  (r.  973). 

Podczas  nieobecności  cesarza  Ottona  I  w  Magdeburgu,  mark- 
graf  „przezacny"  Hodo,  z  nieobjaśnionego  przez  ówczesnych  dzie- 
jopisów  powodu,  zmówiwszy  sie  z  Zygfrydem  grafem  na  Wal- 
beku,  wspólnemi  siłami  przeciw  Mieszkowi  ruszyli.  Bitwa  zaszła 
w  dzień  ś.  Jana  (24  Czerwca  r.  972)  w  miejscu  Cidini  (Cedno) 
zwanem.^^)  Zrazu  Niemcy  mieli  przewagę,  ale  za  nadejściem 
posiłków  pod  wodzą  Cydebura  (Czudobora),  brata  Mieszki,  Po- 
lacy stanowcze  zwycięztwo  odnieśli.  Wszyscy  najlepsi  rycerze 
niemieccy  padli  na  pobojowisku,  udało  się  tylko  dwóm  wodzom, 
Hodonowi  i  Zygfrydowi  z  podartemi  chorągwiami  ujść  z  placu 
boju.    „Upokorzona    duma   niemiecka   o    ziemię  runęła."^')     Dla 


niektórych  historyków,  między  935  a  966  r.  Jcmsburg  leżał  o  trzy  mile  niemieckie 
od  miasta  Wolina,  ale  śladów  jego  nie  zostało.  Osiadlszy  w  Jomsburgu  norniańscy 
Wikingi,  u/.ywali  zupełnej  prawie  niepodległości,  i  jako  poganie  stali  sie  wrogami 
króla  Haralda,  gdy  ten  wprowadzał  chrześciaństwo  w  Danii.  Barthold,  Gesch.  von 
Riigen  u.  Pommern,  I,  s.  303 — 4  i  następne,  tudzież  rozprawa  Granowskiego :  Julin, 
Wolin,  Jomsburg  w  polskiem  tlómaczeniu,  przy  wydaniu  Paplońskiego  kroniki  Hel- 
molda  r.  1862. 

0)     Thietmar.  V,  6. 

'<')     Teraz  Zehden  z  prawej  strony  Odry. 

")  Actuni  est  bellum  cum  Polanis,  dux  eorum  Misico  arte  vicit,  humiliata 
Theutonum  magnanimitas  terram  lambit,  Hodo  pugnax  marchio  laceris  vexillis  terga 
vertit.  Bruno.  Vita  S.  Adalberti,  w  Bielo wskiego  M.  P.  I,  s.  194;  Thietmar, 
II,    19. 


wyrozumienia   zajścia  tego,    wydobywamy  ze  spraw  ówczesnych 
następne  objaśnienie. 

Granice  marki  Wschodniej,  pod  zarządem  Ilodona,  który 
dozorował  cały  kraj  od  Nordturyngii  na  wschód  aż  do  Warty, 
sa  niepewne.  Nie  wiemy  nawet  czy  dotykały  gdziekolwiek  do 
r.  Odry,'-j  ale  pewno,  że  na  prawy  brzeg  jój  nie  rozszerzały  sie. 
Mieszko,  korzystając  z  bezpieczeństwa,  jakie  mu  przyjaźń  cesar- 
ska zapewniała,  przeprowadzał  do  skutku  dawniejsze  zamiary 
połączenia  pod  władzą  swą  drobnycli  ludów  Pomorza.  W  tym 
celu  wojował  on,  jeszcze  przed  r.  965,  jakiś  lud  pomorski,  pra- 
wdopodobnie Kaszubów,"')  w  tymże  celu  zostawał  w  dobrych 
stosunkach  z  Wikingami  Sigwaldem  i  Sweinem,  którzy  osiadłszy 
w  twierdzy  Jomsburgu,  przy  ujściu  Odry,  ujście  to  w  swych  re- 
kach trzymali.  Ci  Wikingi  byli  zagorzałymi  poganami,  co  je* 
dnak  nie  przeszkadzało  Mieszkowi  wydać  za  nich  swe  córki, 
zrodzone  zapewno  z  żon  poganek,  jeszcze  przed  ożenieniem  się  jego 
z  Dubrawką.^^)  Podobne  powinowactwo  ułatwiło  Mieszkowi  zbli- 
żenie się  do  ujścia  Odry,  a  przynajmniej  swobodną  po  niej  że- 
glugę, aż  do  morza,  co  dla  powstającego  państwa  Polskiego  nad- 
zwyczaj ważne  miało  znaczenie.  Dla  zapewnienia  swobodnej  po 
Odrze  drogi,   wypadało  Mieszkowi    najprzód  drobne  ludy  z  pra- 


12)     Wyżej.    §  48,  przyp.  41,  s.   278. 

13^  Wydawcy  pism  araba  Al-bekri,  pod  nazwa  Awbaba  podrozumiewają 
Kaszubów.    Kunik.  A.iSeKpii,  s.  75. 

'*)  WedJug  sagi  iślandskiej  Swein  królewicz  duński  i  Sigwaldi  żonaci  byli 
z  rodzonemi  siostrami,  córkami  Buryslawa  (t.  j.  Mieszka  I).  Sigwaldi  miał  za 
żonę  A  s  t  r  y  d  ę ,  siediial  w  Jomsburgu  jeszcze  w  r.  980,  a  w  końcu  X  w.  znowu 
dowodził  Jomsburgskimi  Wikingami.  (Granowski,  o  Winecie  i  Jomsburgu,  roz- 
prawa przy  wydaniu  Paplońskiego  tlómaczenia  kroniki  Helmolda,  str.  286,  294, 
321).  Że  pod  Buryslawem  wypada  pójmy wać  Mieszka,  którego  sagi  pomieszały 
z  Bolesławem  Chr.,  to  widać  z  Thietmara  (VII,  28),  który  mówi,  że  Swein  miał  za 
żonę  córkę  Mieszka  I,  siostrę  Bolesława,  a  z  niej  dwócłi  synów:  Haralda  i  Kanuta. 
Niewiadoma  ta  córka  po  imieniu,  zwała  się  Sigirdą,  którą  po  śmierci  Eryka 
króla  szwedzkiego  pojął  Swein.  (Szajnocha.  Lechicki  początek  Polski,  w  zbiorze 
dzieł  jego.  T.  IV,  s,  115),  a  według  Geyer'a,  Sigirda,  pierwsza  żona  Eryka,  ko- 
bieta dumna,  porzucona  przez  męża,  utrzymała  znaczenie  swe  i  wyszła  za  Sweina. 
Histoite  de  Suede,  1839,  s.  52. 


^   J19   — 

wej  strony  rzeki  tej  pod  władze  swą  ująć,  ale  w  owym  czasie 
najsłabsze  nawet  ludy  słowiańskie,  przenosząc  pierwotną  swo- 
bodę nad  wszystko,  nie  chciały  łączyć  się  w  większe  organizmy 
państwowe.  Orężem  więc  wypadało  Mieszkowi  otworzyć  sobie 
do  ujścia  Odry  drogę  i  być  może,  że  z  tego  powodu  Woli  nianie, 
z  Wichmanem  na  czele,  przeciw  niemu  w  r.  967  występywali. 
Toż  samo  zapewne  było  powodem  do  zawiści  i  gniewu  mark- 
grafa  Hodona.  Nie  Mieszko  wojnę  rozpoczął,  lecz  Hodo,  który 
się  oparł  u  Cedna,  co  wskazuje,  że  wprzód  musiał  przebyć  Odrę 
i  wtargnąć  do  kraju  nie  należącego  do  markgrafstwa  Wscłio- 
dniego.  Mieszko  oczekiwał  go  u  Cedna,  broniąc  swej  posiadło- 
ści, której,  mu  nikt  później  nie  zaprzeczał.  Jeżeliby  Mieszko 
wtargnął  do  posiadłości  markgrafa,  narobiłoby  to  krzyku  takie- 
go pomiędzy  Niemcami,  że  nie  zaniedbaliby  o  tern  zapisać.  Tym- 
czasem świadek  współczesny  Titmar  wyraźnie  powiada,  że  na- 
jazd począł  ^przezacny"  Hodo,  a  zatem  łatwo  pojąć,  że  przebywszy 
Odrę,  naruszył  cudze  granice  i  tern  obraził  Mieszka,  rozciągają- 
cego widoki  swe  na  cały  prawy  brzeg  Odry  aż  do  morza. 

Bawiący  podówczas  we  Włoszecłi,  Otto  I  ze  smutkiem  przy- 
jął wiadomość  o  zajściu  pomiędzy  Mieszkiem  a  Hodonem.  Wnet 
wysłał  do  Saksonii  gońców,  rozkazując,  aby  obaj  przeciwnicy, 
pod  utratą  łaski  cesarskiej,  wstrzymali  się  od  wszelkicli  nieprzy- 
jacielskicli  kroków  aż  do  jego  przybycia,  albowiem  cliciał  spór 
między  nimi  osobiście  rozstrzygnąć.  Przeciwnicy  zachowali  się 
spokojnie. J^)  W  r.  973  Otto  I  powrócił  do  Magdeburga,  gdzie 
przepędziwszy  święta  wielkanocne,  udał  się  do  Kwedlinburga. 
Tam  na  jego  wezwanie  przybyli:  Mieszko  polski,  Bolesław  II 
czeski,  posłowie  greccy,  bółgarscy,  węgierscy,  duńscy  i  słowiań- 
scy, a  niezawodnie  musiał  być  i  markgraf  Hodo.  Mieszko  obda- 
rowany i  wesoły  wrócił  do  ojczyzny,^")  z  czego  wnieść  wypada, 
że  sprawę  z  Hodonem    cesarz   rozstrzygnął   na  korzyść  Mieszka. 


i»)     Thietmar,  II,  19. 

>«)     Thietmar,  II,  20.     Podobnie   i   Annal.  Hildesheimens.   s.  a.  973,     Ptrtz, 
G.  V,  62. 


—      320      — 

Tym  sposobem  prawy  brzeg  Odry  został  obroniony  od  wdzierstw 
markgrafów  i  aż  do  śmierci  Mieszka,  żaden  z  nich  nie  śmiał  po- 
kusić sie  nawet  na  przebycie'  Odry.  Młodzieńcze  ludy  prawego 
brzegu  rzeki  tej  uzyskały  czas  do  spokojnego  rozwijania  się  i  zle- 
wania w  jedno  ciało  społeczne,  które  pod  nazwą  Polski  na  świat 
występowało.  Ogromna  ta  zasługa  Mieszki  była  skutkiem  roz- 
ważnej polityki  jego. 

3.    Zachowanie  się  Mieszka  za  panowania  Ottona  II  (973 — 983). 

W  parę  tygodni  po  odjeździe  Mieszka  z  Kwedlinburga,  ce- 
sarz Otto  I  życie  skończył  w  Meminlewie'")  (7  Maja  r.  973).  Na- 
stępca jego  Otto  II,  za  życia  ojca  wybrany  i  namaszczony,  mło- 
dzieniec płochy  i  swawolny,  ożeniony  z  greczynką  Teofaniją,  nie 
wzbudzał  ku  sobie  zaufania  publicznego.  Znaleźli  sie  stronnicy 
Henryka  kłótliwego,  księcia  bawarskiego,  którego  na  tron  wy- 
nieść usiłowali.  Bolesław  czeski  i  Mieszko  polski  oświadczyli  się 
za  Henrykiem,  a  gdy  się  za  nim  oświadczył  jeszcze  król  duński 
Harald  Blaatand,  Otto  II  znalazł  się  w  konieczności  prowadzić 
wojnę  jednoczasowo  z  Daniją,  Czechami  i  stronnictwem  Henryka 
w  Germanii.  Harald,  posiłkowany  przez  silną  flotę  Hakona  jarła 
norwegskiego,  wpadł  na  pogranicze  niemieckie  ze  Szlezwikiem, 
niszczył  miejsca  warowne,  lecz  gdy  wodzom  niemieckim  udało 
się  pograniczne  warownie  duńskie  i  pograniczne  przekopy  znisz- 
czyć,'*) z  pomocą  Słowian,'**)  Harald  zmuszony  został  do  zawar- 


1")     Pogrzebiony  w  Magdeburgu.    Thietmai,  II,  27. 

'*)     Thietmar,  III,  4.     Wzmiankowane  przekopy  są  późniejsze  Danewirke. 

*®)  W  północnych  sagach  zachowało  sie  podanie,  że  podczas  wojny  Haralda 
z  Ottonem  II,  ostatniemu,  przy  zdobyciu  pogranicznych  warowni  duńskich,  pomagali 
Słowianie,  pod  wodzą  króla  Buryslawa.  (Wigger.  Mekl.  Annal.  s.  40).  Któż  jest 
ten  Burysław?  Historyk  duński  Suhm  (Ilf,  s.  172,  188)  domyślał  sie,  że  podania 
pomieszały  Mieszka  polskiego  z  Bolesławem  Chr.  i  że  wzmiankowany  Burysław  może 
być  Mieszkiem.  Podobne  zdanie  podzielał  Barthold  (Gesch,  v.  Riigen,  t.  I,  s.  292), 
po  części  i  Szajnocha  (Lechicki  początek  Polski,  w  ogólnym  zbiorze  dzieł  jego, 
r.  IV,  s.  189).  Giesebrecht  (Wend.  Gesch.  I,  213)  odrzuciał  zupełnie  Buryslawa, 
jako  osobistość  wymyśloną.     Pawiński  (IIo.iaScKie  CiasaHe,  s.   102)   przypuszcza,  że 


cia  pokoju  i  skłonił  się  do  szerzenia  chrześciaństwa  w  swym 
kraju  -^)  (975).  Trudniej  szła  sprawa  z  Henrykiem  bawarskim, 
który,  umknąwszy  z  pod  mocnej  straży  (r.  976),  znalazł  obrońcę 
w  księciu  czeskim  Bolesławie  IT.-^)  Ścigając  Henryka,  Otto  II 
wpadł  do  Czech,  niszczył  kraj,  lecz  gdy  nadciągające  mu  posiłki 
bawarskie  Czechowie  w  pień  wycięli  pod  Pilznem,  Otton  II  spie- 
sznie cofnął  się  do  Bawaryi  niższej  --)  i  dopiero  w  następnym 
roku  udało  mu  się  schwytać  Henryka  w  Paso  wie.  ■-•^)  Wojna 
z  Czecliami  tem  się  jednak  nie  skończyła.  Otton  II  powtórnie 
napadł  na  Czechy  (r.  977)-')  i  dopiero  w  r.  978  nastąpiło  między 
nim  a  Bolesławem  II  pojednanie.-'^) 

W  ciągu  tej  długiej  sprawy  Mieszko  nie  występuje  otwar- 
cie: działa  on  tylko  przez  swych  sprzymierzeńców.  Dla  niego 
wreszcie  było  obojętne  kto  zostanie  cesarzem:  Henryk  czy  Otto  II, 
bo  obaj  byli  Niemcy,  Słowianom  nie  życzliwi.  Ważniejsze  było 
zaburzenie  pomiędzy  Niemcami,  bo  to  przeszkadzało  im  szkodzić 
Słowianom.  Mieszko  korzystał  z  położenia  swego  i  jako  członek 
cesarstwa  wystawił  kandydata,  który  mu  się  zdawał  być  lepszym, 
a  gdy  się  kandydat  ten  nie  utrzymał,  miał  możność  na  równi 
z  innymi  członkami  cesarstwa  złożyć  hołd  Ottonowi  II,  łaski  któ- 


ten  Buryslaw  mógł  być  królem  Ranów,    którzy    jeszcze    za   Ottona  I  byli  sprzymie- 
rzeńcami Niemców. 

-")     Dahlman.    Gesch.  von  Diinemark,  s.  83. 

-')  A.  976  Heinricus  ciux  Bawariorum,  honore  et  communione  privatus,  Boe- 
miam  fugit.  Thietmar,  III,  5.  —  W  Annal.  Hildesh.  a.  976  Heinricus  dnx  Baiowa- 
riorum,  sua  potestate  depositus  et  excommunicatus,  degit  cum  Sclavis.  —  AVtedy  od 
Bawaryi  oderwana  została  Karyntyja,  która  odtąd  stanowiła  osobne  księstwo  choru- 
tafiskie  (karyntyjskie),  a  uszczuplona  i  osłabiona  Bawarya  oddana  została  Ottonowi 
szwabskiemu. 

"-)  Thietmar,  III,  3,  5.  Annal.  Weisenburg.  a.  975  imperator  Bcheimos 
vastavit  et  c.oncremavit,     Pertz.  V.  63. 

2^)     Thietmar,  tamże. 

-■*)  Annal.  Lambertii.  a.  977  Otto  imperator  cum  magno  exercitu  perrexit  ad 
Beheim   et  maximam  partem  de  terrae  illius  concremavit.     Pertz,  V,  63. 

-•5)  Annal.  Lambertii.  a.  978  ad  imperatorem  Ottonem  venit  in  pascha  Bo- 
lizlawo,  qui  honorifice  susceptus  magnisąue  muneribus  ab  imperatore  oneratus  rediit 
domum.     Pertz.  V.   63. 

Tom  III.  21 


—       322       — 

rego  nie  stracił.  Zostawał  na  stronie,  oczekując  wypadków, 
w  które  tak  obfite  b3'lo  krótkie  panowanie  Ottona  II.  Ledwo  się 
bowiem  sprawił  Otto  II  ze  stronnictwem  Henryka  bawarskiego, 
a  już  musiał  spieszyć  na  wyprawę  do  Francy  i,  stolicę  którój  Pa- 
ryż oblegał  w  r.  978.  Wkrótce  potem,  zajęty  myślą  podniesienia 
świetności  dworu  cesarskiego,  na  wzór  dawnycli  imperatorów 
rzymskicli,  Otto  II  przejąwszy  się  ideami  rzymskiemi  i  zamierza- 
jąc całą  politykę  skoncentrować  w  Rzymie,  udał  się  w  r.  980  do 
Włocli  i  więcej  już  do  ojczystej  Saksonii  nie  wrócił.  Sprawy 
słowiańskie  tak  pilnie  strzeżone  przez  Ottona  I,  szły  teraz  w  za- 
pomnienie. Sprawy  te  cesarz  zostawił  markgrafom  i  biskupom, 
którzy  według  własnej  woli  poczęli  Słowiańszczyzną  rozrządzać. 
Mieszko  stał  w  odwodzie. 


Powstanie  Słowian  zaodrzańskich  w  r.  983. 
Niepodległość. 

I.    Wielkorządcy  Słowian  nadłabskich  (980—982).    Sprawa  biskupa 
Wagona  z  księciem  Mściwojem  obodryckim. 

Słynny  niszczyciel  Słowian  dolnej  Łaby,  książę  saski  Her- 
man Billing,  na  kilka  tygodni  przed  śmiercią  cesarza  Ottona  I, 
umarł  i  Kwietnia  r.  973,  w  klątwie  biskupa  werdeńskiego  da- 
wniej rzuconej.^)  Po  nim  nastąpił  syn  jego  Benno,  niepo- 
mierny zdzierca  Słowian.-)  Był  to  mąż,  według  zdania  Niem- 
ców, dobry,  silny,  wyjąwszy  tylko,  że  wyrodziwszy  się  od  ojca, 
dręczył  lud  swój  zdzierstwami.*^)  Sąsiad  jego  markgraf  pół- 
nocny Tiadryk  słynął  z  niepomiernej  dumy,  zdzierstw  i  okru- 
cieństw. •*)     Trzeci  kolega    ich,    markgraf   wschodni    „czcigodny" 


>)     Thietmar,  II,  20. 

2)     Według  Thłetmara  (II.  20)  synem  Hermana  Billinga  byl  Bernard,    a  we- 
dług Helmolda  (T.   13)  Benno,  synem  Ictórego  byl  Bernard  I.   16, 
3;     Helmold,  I,  13. 
*)     Thietmar,  III,   lo;  Helmold,  I,  16. 


Hodo,  wiadomy  już  ze  sprawy  z  księciem  Mieszkiem,  nie  mniej 
od  innych  chciwy  zdobyczy  i  bogactwa.  Pasterzem  metropolii 
Magdeburgskiej,  po  arcybiskupie  Adalbercie  (f  981),  zosta!  Gizi- 
ler,  podejściem  i  oszukaństwem  dobiwszy  się  wysokiej  godności. 
Znany  on  w  dziejach  ze  zniszczenia  biskupstwa  Merzeburgskiego 
(r.  981),  przez  chciwość  zabrania  dóbr  onego  na  własne  rozporzą- 
dzenie;^) nabyciem  dochodów  z  kupców  i  obrzezańców  żydów^ 
tudzież  faciendą  tych  dochodów  na  inne  pożytki  dla  siebie.*') 
Tacy  tó  wielkorządcy  mieli  nawracać  i  cywilizować  podbitych 
poganów.  Nieobecność  Ottona  II  w  Germanii,  podniosła  władze 
ich  na  stopień  udzielnych  panów%  absolutnie  rządzących  w  powie- 
rzonych im  krajach,  bez  najmniejszego  ograniczenia  namiętności 
i  nałogów  swych. 

Biskupem  starogardzkim  po  Egwardzie  został  _Wago,  ma- 
jący ,.piekną"  siostrę,  której  książę  obodrycki  jMściwoj,  Billugiem 
przezwany,')  w  cześć  ojca  chrzestnego  Hermana  Billinga,  zażądał 
w  zamęście.  Przyjaciele  biskupa  radzili  mu,  że  nie  warto  tak 
piękną  pannę  wydawać  za  nieokrzesanego  i  dzikiego  człowieka. 
Mściwoj  zaś,  nie  zważając  na  obelgi,  nie  przestawał  proźb  swoich 
ponawiać,  a  biskup,  obawiając  się,  ażeby  ztąd  jaka  szkoda  dla 
kościoła  nie  wynikła,  siostrę  mu  swoją  oddał  w  zamęście  (r.  973). 
Z  małżeństwa  tego  zrodzoną  Hodikę  wuj  biskup  oddał  do  kla- 
sztoru, a  gdy  tam  wyćwiczyła  się  w  piśmie  świętem,  uczynił  ją 
ksienią  klasztoru  panien  w  Mikilinburgu,  chociaż  na  to  lat  po- 
trzebnych nie  miała.  Brat  jej  starszy  Mieczysław,  z  innej  matki, 
chociaż  pozornie  chrześcianin,  ale  w  duszy  poganin,  z  przykro- 
ścią patrząc  na  to,  obwiniał  ojca,  że  za  nowostkami  się  uganiał 
i  nie  bojąc  się  praw  ojczystych  odstępywać,  najprzód  ożenił  się 
z  Niemką,    a  potem  jeszcze  córkę  do  klasztornej    klauzury  oddał. 


5)     Thietmar,  III,  q. 

«)     Thietmar,  VI,   I2. 

')  Helmold  nazywa  go  Billugiem,  nie  wymieniając  imienia,  ale  u  Widukinda 
(nr,  c.  68),  pod  r.  966  wzmiankuje  sie  ksiaże  obodrycki  Mściwoj,  który  nie  innym 
jak  tym  samym  Billugiem  być  musi. 

21* 


—     324     - 

Często  drażniony  przez  syna,  Mściwoj  chwiać  sie  począł  i  zamy- 
śla! o  odepchnięciu  pojętej  małżonki,  ale  z  obawy  Sasów,  zwle- 
kał swój  zamiar.  Raz  gdy  biskup,  zwiedzając  swą  dyecezyę, 
przyjechał  do  Mikilinburga,  książę,  udając  dla  Wagona  wielką 
przyjaźń,  dziękował  mu  za  dobrodziejstwa  i  pośrednictwo  u  ksią- 
żąt saskich,  prosił  jednak,  aby  należny  biskupowi  podatek  w  ziemi 
Obodrytów,'';  pozwolił  wybierać  na  utrzymanie  siostrzenicy  bi- 
skupiej ITodiki.  Lecz  żeby  biskup  nie  poniósł  przez  to  straty, 
prosił  go  książę  wybrać  sobie  włości  oprócz  tych,  które  z  nada- 
nia cesarskiego,  w  ziemi  Obodrytów  posiadał.  Biskup,  nie  spo- 
strzegając podstępu,  który  ten  „najchytrzejszy  człowiek"  pięknemi 
słowami  osłonił,  bez  zwłoki  na  proźbę  przystał.  Wybrał  sobie 
najobszerniejsze  wsie,  rozdał  osadnikom  ziemie  do  uprawy  i  po- 
wrócił do  ziemi  Wągrów,  gdzie  miał  dwa  dwory:  jeden  w  Bo- 
źowie,'*)  drugi  nad  r,  Trawną  w  miejscu  Nezenna/*^)  z  kaplicą 
i  domem  murow'anym.  Tymczasem  Mściwoj  z  synem  podstępne 
zamiary  poczęli  do  skutku  przyprowadzać.  Mściwoj  podsyłał  sługi 
swoje  kraść  konie  i  tajemnemi  rozbojami  niszczyć  mienie  osa- 
dników^  przez  co  zamierzał  pozbawić  biskupa  praw  i  do  dzie- 
sięciny i  do  posiadłości,  a  uszczuplając  dochody  jego,  przyprowa- 
dzić kościół  do  upadku.  Biskup,  przybywszy  do  ziemi  Obodry- 
tów, z  przerażeniem  dowiedział  się  o  wszystkiem.  Starał  się 
zmiękczyć  szwagra  swego  podchlebstwami,  dodając,  że  jeśli  się 
nie  opamięta,  ściągnie  na  siebie  gniew  nie  tylko  boży,  ale  i  ma- 
jestatu cesarskiego.  Mściwoj  obłudnie  zarzuty  odpierał,  składa- 
jąc całą  winę  na  łotrów,  którzy  przychodząc  z  ziemi  Ranów,  lub 
Weletów,    nawet   jego    posiadłości  nie  oszczędzali,    dla  powstrzy- 


®)  Od  każdego  pługa,  t.  j.  od  dwóeh  wołów  lub  jednego  konia,  miarę  zboża, 
40  motków  lnu  i  12  sztuk  pieniędzy  drobnej  monety,  oprócz  tego  jeden  pieniądz 
należał  sie  temu,  kto  podatek  wybierał.     Helmold,  I,   14. 

*•)  Buzu  wieś  w  Holsztynie,  nad  jeziorem  Blońskiem  (Plona)  i  dziś  jeszcze 
nazywa  się  Bozow,  w  słowiańskiej  formie  Bożow.  W  tej  wsi  przy  liościele  ś.  Pio- 
tra, kronikarz  Hełmold  w   XII  w.  proboszczem  byl. 

^°)  U  Helmolda  X  e  z  e  n  n  a  ,  dziś  G  n  i  s  u  u.  Widocznie  w  tel^scie  opusz- 
czona •jloska   C.  z  rlodatiiieni  której  otr/.ymalibyśmy:  Gnezeniia  =  Gniezno. 


I 


—     325     — 

mania  zaś  ich  obiecał  dać  pomoc  i  rade.  Gdy  zaś  biskup  odje- 
chał w  przel^onaniu,  że  spór  załatwił,  po  włościach  jego  rozpo- 
częły się  pożary,  a  osadnil^om  pogrożono  śmiercią,  jeśliby  jalc 
najspieszniej  siedlislc  swych  nie  opuścili.  Zamieniwszy  tym  spo- 
sobem włości  bisl^upie  w  pustynię,  Mściwoj  odpędził  od  siebie 
siostrę  biskupa,  nie  obawiając  się  zemsty  Sasów,  zaprzątniętych 
całkiem  sprawami  Ottona  II  we  Włoszech  i  nic  przeciw  Słowia- 
nom nie  mogącym  przedsięwziąć.  Jeden  tylko  książę  saski 
Benno  ")  zachował  „słaby  cień  władzy"  nad  Słowianami. 

Zwrot  polityki  książąt  obodryckich  do  dawniejszego  po- 
rządku rzeczy  podnosił  stronnictwo  ludowe,  pogańskie,  Mściwoj 
Billug,  choć  żył  jeszcze,  stracił  znaczenie:  synowie  jego  Mieczy- 
sław'-) i  Mściwoj  syn  przewodniczyli  ludowi.  Po  niejakim  cza- 
sie Mściwoj  syn,  idąc  za  przykładem  ojca,  zażądał  dla  siebie  ręki 
Niemki,  synowicy  księcia  saskiego  Bernarda,  a  dla  okazania  się 
godnym  jej,  udał  się  z  księciem  do  Włoch  z  tysiącem  wojo- 
wników.'"^) Wiodąc  rodaków  swych  ginąć  za  obcą  sprawę  w  da- 
lekich krajach,  Mściwoj  nie  podejrzywał,  że  czynił  to  w  wigiliją 
prawie  narodowego  powstania. 

2.    Powstanie  Słowian  w  r.  983. 

Ucisk,  okrucieństwa  i  zdzierstwa  markgrafa  Tiadryka 
i  księcia  saskiego  Bernarda,  a  przytem  nierozsądek  obu,  przymu- 
siły Słowian  do  powstania. '^)  A  gdy  Bernard  z  wojskiem  wypra- 
wił się  do  Włoch,  Słowianie  jednomyślnie  postanowili  wziąć  się 
do  oręża.  W  tern  dochodzi  do  nich  wieść  o  poniesionej  przez 
Ottona  II  strasznej  klęsce  pod  Basenteło  w  Kalabryi  (13  Lipca 
r.  982).  Zginął  tam  cały  kwiat  rycerstwa  niemieckiego  i  „nie- 
wypowiedziane mnóstwo  komesów,  których  imiona  Bogu  są  tyl- 
ko znane."'      Tysiąc    wojowników    słowiańskich  Mściwoja,    także 


1')  Helmold  I.   14. 

12)  Według  Helmolda  (I,   16)  Mizzudrag. 

i'')  Helmold,  I,   16. 

1')  Thietmar,  III,   lo;  Helmold  I.   16. 


polegli.  Sam  cesarz  Otton  II  dostał  sie  do  niewoli  kupcom  grec- 
kim i  zawdzięczając  jedynie  poświęceniu  się  żołnierza  słowiań- 
skiego Żelenty,  nie  został  jeńcem  cesarza  wschodniego.^'') 

Wieść  o  tej  klęsce  dodała  Słowianom  nadziei  do  uwolnienia 
się  z  pod  przemocy  niemieckiej.  „Zbrodnicza  sprawa  w  dniu 
29  Czerwca  r.  983  poczęła  się  od  wycięcia  załogi  w  Hawelbergu 
i  zburzenia  tamże  stolicy  biskupiej.  W  trzy  dni  potem,  o  go- 
dzinie porannej,  gdy  na  prymaryję  dzwoniono,  uderzył  spikniony 
tłum  Słowian  na  biskupstwo  Brandenburgskie,  przed  którym 
trzeci  z  rzędu  biskup  tej  katedry  Wolkmer  wcześniej,  obrońca 
zaś  jego  Tiadryk  z  rycerstwem,  w  dniu  napadu,  spieszną  rato- 
wali się  ucieczką.  Kler  cały  pojmany  został  a  Dodilo,  tejże  sto- 
licy pasterz  z  rzędu  drugi  od  swych  poddanych  zaduszony  i  od 
trzech  lat  złożony  w  grobie,  dobyty  z  trumny  i  z  szat  kapłań- 
skich, przez  psy  zajadłe  odarty,  poczem  do  grobu  ciśnięty  na  po- 
wrót ;  cały  skarbiec  kościelny  poszedł  na  pastwę  rabusiów  i  krew 
wielu  niewinnych  polała  się  okrutnie.  W  miejsce  Chrystusa  ry- 
bitwy  czcigodnego  Piotra,  znowu  rozliczne  bożyszcza  z  diabel- 
skiem  odszczepieństwem  czczone  być  poczęły,  a  przewrót  ten 
opłakany  nietylko  wśród  pogan,  lecz  i  w  chrześcianach  znalazł 
poparcie."  ^'') 

Powstanie  rozlało  się  szerokim  potokiem  od  Łaby  do. Odry. 
Powrócił  i  IMściwój  syn  z  Włoch,  lecz  synowicy  Bernarda  nie 
dostał.^')     Sprawa  narodowa  trafiła  do  przekonania  jego:   stanął 


1'')  Thietmar,  III,  12,  powiada,  że  żołnierz  ten  zwal  sie  Henrykiem,  a  po 
slowiańsku  Zolunta. 

1")     Thietmar,  III,   10. 

'')  Według  Helmolda,  Mściwoj  powróciwszy  z  Włoch,  żądał  pięknej  lisię- 
żniczki  stosownie  do  obietnicy,  ale  markgraf  Tiadryk  udaremnił  ten  zamiar,  mówiąc, 
że  pokrewna  księcia  za  psa  wydaną  być  nie  może.  Potem  opamiętawszy  sie  marlc- 
graf  posłał  za  Mściwojem  posłów,  aby  zawarł  małżeństwo,  lecz  ten  niby  odpowie- 
d/,ial:  „Wielkiej  -wdzięczności  za  nasze  usługi  doznaliśmy,  że  już  nas  nie  za  ludzi, 
lecz  za  psów  uważają.  A  jeżeli  pies  jest  silny,  to  i  ukąszenia  jego  będą  bolesne." 
Potem  Mściwoj  udawszy  się  do  Ratary,  oznajmił  Słowianom  o  doznanej  zniewadze 
i  powiedział,  że  Słowianie  w  języku  Sasów  psami  się  nazywają.  A  oni  rzekli: 
„według  zasług  swoich  cierpisz,  gardząc  bowiem  swymi  współ plemiennikami,   umilo- 


—     327     — 

na  czele  powstania.  Tłum  Słowian  pomorskich,  ciągnąc  ku  Sta- 
rogardowi (w  Wagryi),  mordował  chrześcian,  z  ziemia  równał 
kościoły.  Obodryci,  zająwszy  Starogard,  sześćdziesięciu  księży 
wymordowali  i  na  widok  publiczny  wystawili.  Innych  wielu 
chrześcian  (Niemców),  jak  bydło  pomordowano.  Rozszalały  tłum 
nie  znał  granic:  palił,  niszczył  wszystko,  co  było  chrześciańskie, 
niemieckie,  zburzył  wszystkie  co  do  jednego  kościoły,  księży 
i  sługi  kościelne  wymordował, ^^)  A  gdy  na  ziemi  ojczystej  wro- 
gów nie  stało,  tłum  rzucił  się  na  Nordalbingiję,  którą  spusto- 
szywszy mieczem  i  ogniem,  pod  wodzą  Mściwoja  napadł  na  Ham- 
burg."*) Tymczasem  brat  Mściwoja  Mieczysław  Bogu  poświęconą 
siostrę  swą  Hodikę  porwał  z  klasztoru  panien  w  Mikilinburgu 
i  „wszetecznym  związkiem  małżeńskim"  połączył  ją  z  niejakim 
Bolesławem.  Inne  dziewice,  które  tamże  znalazł,  albo  za  żołnie- 
rzy swoich  powydawał,  albo  do  ziemi  Lutyków  lub  Ranów  roze- 
słał. Klasztor  Mikilinburgski  pustką  pozostał.-*')  Na  wschód  od 
Łaby  chrześciaństwa  śladu  nie  zostało. 

Trwoga  krwawego  powstania  Słowian  przeraża  Niemców 
i  zwiększa  się  jeszcze  napadem  Czechów,  pod  wodzą  grafa  sa- 
skiego Dedi  z  Wetinu  do  vSerbska,  pomiędzy  Solawą  a  Modłą 
(Muldą)  r,  983.  Powstanie  wybuchneło  na  zachód  od  Łaby  i  aż 
do  Turyngii  sięgnęło.    Markgraf  misznieński  Rikdag  uciekł,  wła- 


waleś  ród  Sasów  wiarołomny  i  chciwy.  Przysiąż  nam,  że  ich  opuścisz,  a  my  z  tobą 
staniemy.  I  przysiągł  im.  Poczem  Słowianie  powstali.  —  Legenda  ta  we  dwa  wieki 
prawie  po  zaszłych  wypadkach,  opowiedziana  przez  Plelroolda,  tchnie  więcej  poe- 
zyją,  aniżeli  rzeczywistością.  Mściwoj  książę  obodrycki  idzie  do  Lutyków  i  w  Ka- 
tarze skarży  się  na  wyrządzoną  mu  zniewagę.  Czemuż  nie  udał  się  wprost  do  swego 
kraju,  gdzie  brat  jego  Mieczysław,  zapalony  poganin,  mógł  go  wesprzyć?  Czy  pra 
wdopodobnie,  aby  Lutycy  rozpoczęli  wojnę  w  celu  pomszczenia  zniewagi  księcia 
obodryckiego,  w  obec  odwiecznej  nienawiści  między  rodzinami  książąt  lutyckich 
a  obodryckich.  Ubarwienie  w  poetyczne  formy  sprawy  tej,  widoczne.  A  jednak  nie- 
którzy dziejopisowie  powieść  Helmolda  przyjmują  za  czystą  prawdę. 

1^)     Helmold,  I,   1 6. 

'0)  Według  Helmolda  napad  na  Hamburg  uczynił  Mściwoj,  a  według  Thiel- 
mara  (III,   il)  Mestwin  wódz  Obodrytów. 

20)     Helijold,  I,  15. 


~  328  -^ 

dze  rządowe  i  kościelne  wymordowane.  Pogaństwo  z  całą  mocą 
odżywszy,  szczękiem  oręża  napełniło  brzegi  Sola  wy,  która  już  od 
kilkudziesięciu  lat  osadzona  przez  niemieckie  warownie,  załogi 
i  kościoły,  zdawała  się  płynąć  wśród  spokojnego  kraju  niemiec- 
kiego. Okazało  się  jednak,  że  i  tam  duch  zemsty  głęboko  w  ma- 
sach ludności  miejscowej  nurtował.  Wnet  stolica  biskupstwa  Ży- 
czańskiego  zlupiona,  pierwszy  biskup  tego  kościoła  Hugo  szukał 
ocalenia  w  ucieczce,  klasztory  i  kościoły  z  ziemią  zrównane.  Po- 
wstańcy gnali  Niemców  przed  sobą  „jak  płoche  jelenie  roz- 
pierzchłe", a  wpadłszy  do  Kalwe  nad  Solawą,  splądrowali  tam 
słynny  klasztor  ś.  Wawrzyńca,-^)  w  którym  znajdowała  się  córka 
markgrafa  Tiadryka  Oda,  później  żona  księcia  polskiego  Mie- 
szka L--)  Panowanie  Niemców  upadło  i  z  lewej  strony  Łaby, 
aż  do  Solawy. 

3.    Bitwa  nad  r.  Tongerą  (983)  i  skutki  jej. 

Gdy  nareszcie  wszystko,  co  było  niemieckie  zburzone  zo- 
stało, a  szal  pierwotny  przeszedł,  miejscowe  powstania  Słowian 
zlewają  się  w  jedną  masę,  organizują  się  do  walki  z  siłami  ce- 
sarstwa, zgromadzonemi  w  Saksonii.  Słowianie  teraz  nie  cze- 
l<ają,  jak  dawniej,  nim  Niemcy  zbiorą  się  z  siłami  i  do  ich  ziemi 
wkroczą,  lecz  zgromadziwszy  więcej  30  legijonów  pieszych  i  kon- 
nych wojów,  składających  z  górą  sześćdziesiąt  tysięcy  ludzi,  pod 


21)     Thietmar,  III,   ii. 

-•)  Czy  w  tym  czasie  porwana  była  z  klasztoru  Oda  i  do  Polski  zawieziona 
na  żonę  Mieszkowi  I,  jak  mniema  Bartoszewicz  (Hist.  Pierwotna  Polski,  I,  364),  czy 
później  —  nie  wiadomo.  Thietmar,  wzmiankując  o  pojęciu  przez  Mieszka  Ody  „bez 
udzielenia  sobie  kanonicznego  na  to  zezwolenia",  zamilczą  jakim  sposobem  z  kla- 
sztoru wydobył  Mieszko  Odę.  „Wielka  jej  była  złość  przenosząc  rycerskiego  męża 
nad  oblubieńca  niebieskiego,  nie  podobało  się  to  wszystkim  zwierzchnikom  ko- 
ścioła... Ale  przez  wzgląd  na  dobro  ojczyzny  i  niezamącenie  pokoju 
upragnionego,  nie  przyszło  z  tego  powodu  do  zerwania  z  księciem 
polskim,  posłużyło  raczej  do  utwierdzenia  z  nim  na  nowo  pod  ten  czas  zachwia- 
nych stosunków.  Przez  Odę  bowiem  zwiększył  się  poczet  zwolenników  wiary  Chry- 
stusa,  mnóstwo  jeńców  wojennych  do  ojczyzny  wróciło,  spadły  pęta  z  nóg  wię- 
źniów"...    (Thietmar,  IV,  36). 


—     329     — 

przewodnictwem  swych  bożków  i  grajków,  śmiało  ciągną,  do 
kraju  Sasów,  przy  odgłosie  trąb  przechodzą  Łabę  i  po  lewej 
stronie  jej,  w  pobliżu  r,  Tongery,  gotują  sie  do  boju.  Opodal 
Niemcy  zgromadzili  wojska  pod  wodzą  arcybiskupa  magdeburg- 
skiego  Gizilera,  biskupa  halbersztadzkiego  Hiliiwarda,  markgrafa 
Tiadryka,  komesów  Rikdaga,  Hodona,  Binizona,  Fryderyka,  Du- 
dona,  Zygfryda  ojca  kronikarza  Titmara  i  wielu  innych.  Z  roz- 
świtem  dnia  sobotniego,  Niemcy  wysłuchawszy  mszy  świętej 
i  pokrzepiwszy  dusze  niebiańskim  sakramentem,  ruszyli  na  wro- 
gów przeciw  nim  postępującym.  Szczegółów  bitwy  Niemcy  nie 
opisali,  ograniczając  się  wzmianką,  że  „tylko  garstce  Słowian  do- 
zwolili schronić  się  na  poblizką  wyżynę," -3)  ale  ich  nie  ścigali, 
a  za  nadejściem  nocy  Niemcy  „opodal  od  nich  położyli  się  obo- 
zem." Nazajutrz  wojsko  niemieckie  odeszło  do  domu  „z  wyjąt- 
kiem trzech  tylko  brakujących  do  liczby."  2*)  Widocznie,  że  bi- 
twa była  nierozstrzygnioną,  a  niemieccy  pisarze  woleli  zamilczyć 
o  tem.  Słowianie  wprawdzie  nie  zdołali  opanować  niemieckich 
warowni  nad  Łabą,  ale  widocznie  mieli  w  boju  powodzenie,  bo 
Niemcy  ścigać  ich  nie  śmieli,  ani  przejść  za  Łabę,  coby  nieza- 
wodnie nastąpiło,  gdyby  Niemcy  odnieśli  zwycięztwo.  Wszak 
zdziercy  Słowian  Tiadrykowi  i  kolegom  jego  markgrafom:  Ho- 
donowi  wschodniemu  i  Rikdagowi  misznieńskiemu  chciałoby  się 
prędzej  wrócić  do  władzy  i  dóbr  swoich,  a  jednak  o  tem  po  bi- 
twie nad  Tongerą  pomyślić  nawet  nie  śmieli.  Panowanie  nie- 
mieckie w  Słowiańszczyźnie  pomiędzy  Łabą  a  Odrą  runęło,  chrze- 
ściaństwo  znikło,  cześć  dawnych  bogów  odżyła  z  taką  mocą,  że 
nawet  sam  Mściwoj  obodrycki  zmuszony  został  uciec  do  Niemców 
za  Łabę. 25) 


23j  Thietmar,  III,  ii.  Annal.  Saxo  s.  a.  983  in  loco  qui  Belxem  dicitur, 
porów.:  Raumer,  Regesta,  s.  61;  Wigger,  Meklem.  Annalen,  s.  42.  Pod  nazwa 
Belxa  wypada  podrozumiewać:  Białą   ziemie.    Wyżej.   T.  II,  s.   148,  176. 

21)     Thietmar,  III,  u. 

25)  Adam  Bremeński.  II,  31.  Helmold  I,  16.  Uciekł  do  Bardów,  t.  j.  do 
Bardengau. 


Wiedzieli  współcześni  Niemcy,  że  jak  ksiaże  saski  Bernard, 
tak  równie  i  markgraf  Tiadryk,  odznaczając  się  niepomierna 
chciwością,  dręczyli  Słowian  zdzierstwem  i  różnemi  okrucieństwa- 
mi,-'') a  jednak  dopiero  w  skutek  powstania  Słowian  (r.  983)  ce- 
sarz Otto  II  pozbawił  markgrafa  godności  i  całego  dziedzictwa. 
Cesarz  zamierzał  poprawić  stan  rzeczy,  zwołał  sejm  w  Weronie, 
na  którym  Henryk  bawarski  uwolniony  z  więzienia  i  do  rządów 
Bawaryi  przywrócony  został.  Na  tymże  sejmie  cesarz  wymógł, 
że  syna  jego  małoletniego  Ottona  III  na  przyszłego  cesarza  wy- 
brano, ale  więcej  niczego  zrobić  nie  mógł.  Zmarł  on  w  Rzymie 
7  Grudnia  r.  983  właśnie  w  tym  samym  czasie,  gdy  Słowiań- 
szczyznę stracił.  W  jednem  tylko  Misznie  załoga  niemiecka  bro- 
niła się  jeszcze.  Pozbawiony  godności  i  dochodów  markgraf  Tia- 
dryk, został  prebendarzem  w  Magdeburgu  i  tam  wkrótce  potem 
umarł,  złą  śmiercią  (r.  985),  jak  na  to  zasłużył.-^) 

§52. 

Obodryci    i   Lutycy    bronią    niepodległości    swej    do 

końca  w.  X.    Niemcy  trzymają  się  w  Misznie. 

I.     Usiłowania  Niemców  do  odzyskania  straconej  Słowiańszczyzny.     Zdo- 
bycie przez  Czechów  Miszna  (r.  985)  i  ustąpienie  go  Niemcom. 

Dwa  wieki  Niemcy  wytężali  siły  swe  w  celu  opanowania 
ziem  słowiańskich  pomiędzy  Łabą  a  Odrą;  misyonarze  niemiecko- 
łacińscy  nie  szczędzili  pracy  ku  zespoleniu  Słowian  przez  kościół 
z  cesarstwem;  zdawało  się  nawet,  że  już  utrwalili  chrześciaństwo 
i  ustanowili  kościół,    sługi  którego  liczyli  z  pomiędzy  siebie  tylu 


26)     Thietmar,  III,   lo;  Helmold,  I,   i6. 

-'')  Theodericus  dux  et  marchio  dignitatein  perdidit,  sucedente  sibi  Lothario, 
parte  Werinharii,  postciuam  Slavi  ecclesias  in  Branneburch  et  llayelbergam  destru- 
xerunt  et  relapsi  sunt  denuo  ad  paganismum.    Annal.  Saxo. 

Theodericus  marchio  Slavorum  depulsus  ab  honore  et  hereditate  prebenda- 
rius  apud  Magdeburg  mała  morte,  ut  dignus  fuit,  vitam  finivit.  Adam  Brem.  II,  31 
Helmold,  I,  16.  Data  śmierci  Tiadryka  w  annałach  kwedlinburgskich  i  t.  d,  zapi- 
sana pod  r.  985.    Rauraer,  Regesta,  s.  63. 


—     33^     — 

już  męczenników,  że  według  słów  kronikarzy,  na  spisanie  icłi 
ledwoby  cała  księga  wystarczyła;^)  cesarze  i  papieże  pozatwier- 
dzali  niemało  biskupstw,  pobudowali  wiele  klasztorów,  liojnie 
opatrzonych  w  docliody  i  wygody  życia,  lecz  wszystko  to  za  je- 
dnem  poruszeniem  się  ludów  słowiańskich  w  r.  983  znikło,  jakby 
sen.  Dawna  cześć  bogów  i  swoboda  gminna  zakwitły  znowu  od 
Sola  wy  aż  do  Odry.  Czyż  cesarz  i  kościół  mogli  na  to  oboję- 
tnie patrzyć?  Godność  ich  cierpiała  na  tern  wiele,  ale  stracenie 
daniny,  kontyngensów  wojennych,  licznych  dóbr  duchownych 
i  świeckich,  rozmaitych  podatków  i  poborów  w  pieniędzach 
i  w  naturze  stokroć  boleśniejsze  były.  Niechby  wreszcie  biskup- 
stwa założone  dla  Słowian  i  nie  istniały  czas  jakiś,  byłoby  to 
jeszcze  znośne,  lecz  arcy biskupstwa  Magdeburgskie  i  Hamburg- 
skie  bez  środków,  które  na  ich  utrzymanie  dostarczali  Słowia- 
nie, istnieć  nie  mogły.  Niepodobieństwem  było  dla  cesarstwa 
i  administracyi  kościelnej  wyrzec  się  tego,  co  im  z  rąk  wypadło. 
Przemyśli  wali  więc  Niemcy  nad  odzyskaniem  straty:  czas  jednak 
nie  był  dogodny  ku  temu. 

Następca  Ottona  II,  małoletni  Otton  III,  zostawał  pod  opieką 
Henryka  księcia  bawarskiego,  który  zamierzając  sam  usiąść  na 
tronie,  robił  sobie  stronników.  Wsparł  go  dawny  przyjaciel  książę 
czeski  Bolesław  II,  a  Mieszko  polski,  życząc  sobie  zachować  z  cesa- 
rzem dobre  stosunki,  przychylał  się  do  wyniesienia  na  tron  Hen- 
ryka, tem  bardziej,  że  ostatni  mając  przeciw  sobie  silne  stronni- 
ctwo Ottona  III,  musiał  dla  Słowian  być  powolnym.  Na  zjeździe 
w  Kwedlinburgu  r.  984,  podczas  świąt  wielkanocnych  książęta 
Mieszko,  Bolesław  II  i  Mściwoj  obodrycki  wspólnie  z  innymi  du- 
kami  państwa  Niemieckiego,  złożyli  Henrykowi  przysięgę  wier- 
ności.'-) Tymczasem  stronnictwo  Ottona  III  pod  przewodnictwem 
księcia  saskiego  Bernarda  i  markgrafa  Tiadryka,   domagając  się 


1)     Helmold,  I,  16, 

-)  An.  984.  Heinricus  pascha  Quidilingeburg  festivis  peregit  gaudiis .  . .  Hue 
Miseco  et  Mistui  et  Bolizlovo  duces  cum  caeteris  ineftabilibus  confluebant,  auxilium 
sibi  deinceps  ut  regi  et  domino  cum  juramentis  affirmantęs.    Thietmar,  IV,  2, 


wydania  mu  małoletniego  Ottona  111,  przycisnęło  Henryka  tak, 
że  on  musiał  ratować  się  ucieczka  do  sprzymierzeńca  swego  Bo- 
lesława II,  Z  Czech,  pod  zasłoną  wojska  danego  przez  Bolesła- 
wa II,  Henryk  przez  krainy  Niżanów  i  Glomaczów  przeprowa- 
dzony został  do  Mogilna,  zkąd  z  przybyłymi  do  niego  Niemcami 
pociągnął  dalej  do  Magdeburga.  Rycerz  bolesławowski  Wagio, 
który  przeprowadzał  Henryka,  wracając  do  Czecłi,  stanął  pod 
Misznem,  a  porozumiawszy  sie  z  mieszkańcami,  wezwał  Fryde- 
ryka wassala  markgrafa  Rikdaga,  który  wówczas  sprawował 
rządy  w  ISIagdeburgu,  aby  dla  porozumienia  się  wyszedł  do  ko- 
ścioła za  miastem  położonego.  Wyszedł  z  miasta  burggraf  Rik- 
^^§"'^)  „rycerz  wyborny",  lecz  zdradziecko  przez  Czecłiów  schwy- 
tany u  rzeki  Triebaczy,  ufność  swą  zbytnią  życiem  przypłacił. 
Misznc  przez  załogę  czeską  zajęte,  stało  się  posiadłością  i  miej- 
scem pobytu  Bolesława  II'')  (r.  985).  Oswobodziwszy  się  od  Niem- 
ców Misznianie  wygnali  od  siebie  miejscowego  biskupa  Wolkol- 
da,  który  w  Moguncyi  szukał  przytułku,-^)  a  potem  czas  niejakiś 
sprawował  w  Pradze  urząd  biskupa,  zamiast  Wojciecha,  gdy  ten 
do  Rzymu  odjechał.^) 

Opanowanie  przez  Henryka  kłótliwego  władzy  najwyższej 
w  Germanii  było  na  rękę  Słowianom,  lecz  Henryk  niedługo  cie- 
szył się  tą  władzą.  Stronnictwo  małoletniego  Ottona  III  wzięło 
przewagę.  Matka  jego  Teofanija  energiczna  i  stanowcza,  rządy 
państwa  w  imieniu  czteroletniego  syna  objęła.  Książętom  sło- 
wiańskim wypadało  zmienić  politykę.  Jakoż  na  święta  wielka- 
nocne w  r.  985  do  Kwedłinburga  z  dworami  swymi  przybyli  Bo- 
lesław II  i  Mieszko,    a    po  odbyciu  całego  obchodu,    według  da- 


^)  Wezwany  byl  Fryderyk,  a  zabity  Rigdag;  widocznie  jakieś  pomięszanie 
imion  u  Thietmara  (IV,  4).  Komentatorowie  jego  zauważali,  że  było  dwóch  Rikda- 
gów,  jeden:  marchio  in  Merseburg  commorans,  drugi  civitatis 
Miśni  custos.  Porów,  kronika  Titmara,  przekład  polski  Komarnickiego.  Zy- 
tomirz.   1861,  s.  98. 

*)     Thietmar,  IV,  4. 

B)     Thietmar,  IV,  5. 

«)     Wyżej  s.  303. 


1 


nego  przepisu,  hojnie  obdarowani  do  domu  wrócili.  ,,W  dniach 
onych,  IMieszko  składając  hołd  uległości  Ottonowi  III,  podarował 
mu  wielbłąda,"  ')  poczem  dwie  wyprawy  pod  jego  rozkazami  od- 
był,^)  przeciw  Słowianom  ,.zamieszkałym  na  wschodzie,"  ^)  t.  j. 
Lutykom,  sąsiadom  państwa  Mieszka  w  latach  g86  i  987. ^^j 

Pojednawszy  sie  z  Ottonem  III,  książę  czeski  Bolesław  II 
w  Kwedlinburgu  (985),  musiał  opuścić  niezadługo  przedtem  zdo- 
byty gród  Miszno.  Urząd  markgrafa  misznieńskiego,  z  powodu 
śmierci  Rikdaga,  zajął  Ekhard  (r.  985).  Wkrótce  potem  i  wy- 
gnany z  Miszna  Wolkold  powrócił  do  swej  dyecezyiJ') 

2.    Zwada    pomiędzy    książętami    Bolesławem   II,   a    Mieszkiem  I    r.  990. 
Tymczasem  Niemcy  ujarzmiają  Milczanów. 

Do  zjazdu  w  Kwedlinburgu  r.  985  Mieszko  i  Bolesław  II, 
wspierając  stronnictwo  Henryka  bawarskiego,  trzymali  się  jedna- 
kowej polityki  i  żyli  z  sobą  w  zgodzie.  Później  poczyna  się  po- 
między nimi  nieporozumienie,  którego  powodów  bliżej  nie  zna- 
my. Być  może  Mieszko,  biorąc  udział  w  wyprawach  Ottona  III 
w  roku  986  i  987  przeciw  Lutykom,  którzy  od  dawna  zostawali 
z  Czechami  w  przyjaznych  stosunkach,  obraził  tem  Bolesława, 
być  może  widoki  obu  książąt  na  rozszerzenie  sw^ej  władzy  w  Slą- 


")  Thietmar,  IV,  7.  "Według  uwagi  Lelewela,  Mieszko  podarował  Otto- 
nowi III  wielbłąda  dopiero  w  r.  986.  Polska  wiek.  średn.  T.  II,  VI,  9.  Porów, 
niżej  cytatę  9. 

8)     Thietmar,  IV,  7. 

^)  Ibid.  IV,  8.  Annal.  Quedlinb.  a.  985.  Sa.Kones  Sclaviam  invaserunt,  qui- 
bus  ad  supplementum  Misaco  cum  magno  exercitu  venit.  An.  986.  Otto  rex  cum 
magno  exercitu  Saxonum  perresit  in  Sclaviam,  ibique  ad  eum  venit  Misaco  cum  mul- 
titudine  nimia,  obtulitque  ei  unum  camelum  et  alia  xenia  multa,  se  ipsum  etiam  subdit 
pote.stati  illius.  —  Wzmianki  o  Mieszku  powtarzają  się  dosłownie  w  Annales  Hildes- 
heimens.   s.  a.  986.     Pertz,  M.  G.  V,  67. 

1")  Annal.  Quedlinb.  a.  987.  Saxones  Sclaviam  iterum  invaserent  et  ad  ulti- 
mum  ipsi  Slavi  regis  ditioni  subduntur,  et  castella  juxta  Albiam  flumen  denuo  re- 
staurata  sunt.  Różnice  dat  dwócli  wypraw  Mieszka  przeciw  Lutykom  pogodzić  tru- 
dno.    Zdaje  się,  że   odbyły  się  w  łatach  986  i  987. 

1')  Thietmar,  IV,  5,  Hok  śmierci  Rikdaga  985  oznaczają  annały  kwedlin- 
burgskie,  Saxo  i  nekrolog  fuldeński.    Wigger,  Mekl.  Annal.  43. 


'       334 

sku  i  Łużycach  postawiły  ich  przeciw  sobie  tak,  że  z  przyjaciół 
wrogami  sie  stali.  Bądź  co  bądź  zwadę  rozpoczął  Bolesław  II, 
najechawszy  należące  do  Mieszka  kraje  na  pograniczu  Śląska 
i  Łużyc.  Oba  przeciwnicy  szukali  sprzymierzeńców.  Bolesław 
łatwo  ich  znalazł  w  Lutykach,  a  Mieszko  u  cesarzowej  Teofanii, 
z  rozkazu  której  arcybiskup  magdeburgski  Giziler,  wziąwszy  z  so- 
bą ledwo  cztery  chorągwie  wojowników,  pośpieszył  do  kraju  Słu- 
pianów  ^•)  i  stanął  obozem  nad  rozlewem  w^ód,  przez  który  most 
długi  prowadził.  Ze  świtem  dnia  następnego  (13  Lipca  r.  990) 
Niemcy,  oświadomieni  o  zbliżeniu  się  Czechów,  ruszyli  naprzód. 
Wkrótce  potem  ukazał  się  i  Bolesław,  który  rotę  za  rotą  wypro- 
wadzał w  pole;  poczem  obie  strony  wyprawiły  posłów  na  zwiady. 
Wojownicy  czescy  nalegali  na  Bolesława,  aby  żywej  nodze  Niem- 
ców ujść  nie  pozwolił,  ale  wysłany  na  zwiady  rycerz  Slopan  po- 
wściągał ich,  mówiąc,  że  chociaż  wojsko  niemieckie  nieliczne, 
ale  siła  jego  wielka,  albowiem  od  stóp  do  głowy  w  żelazo  za- 
kute. Potykać  się  z  niem  wolno  księciu,  lecz  choćby  i  odnieść 
zwycięztwo,  zawsze  byłoby  to  klęską,  ponieważ  siła  czeska  osłabi 
się,  a  wtedy  ścigającemu  Mieszkowi  trudno  się  będzie  opierać, 
a  może  i  nie  uda  się  umknąć.  Sasi  w  każdym  razie  staliby  się 
nieprzyjaciółmi,  a  jeśli  Czesi  przegrają  bitwę,  na  ówczas  księciu 
i  państwu  jego  grozi  biada,  nie  zostanie  nadziei  oparcia  się  nie- 
pr?yjacielowi  nawet  na  własnej  ziemi,  którą  on  wałem  dokoła 
opasze.  Na  takie  słowa  nie  znalazło  się  odpowiedzi.  Bolesław 
pragnął  pogodzić  się  z  Mieszkiem,  za  pośrednictwem  wxdzów 
niemieckich,  żądając,  aby  mu  pomagali  drogą  układów  odzyskać 
utracone  kraje.  Niemcy  pochwalili  ten  zamiar,  poczem  arcybi- 
skup Giziler,  tudzież  komesowie:  Ekhard,  Eziko  i  Binizo  udali 
się  do  Bolesława  na  układy,  odprawiwszy  swe  wojskc.  Nastąpił 
zmrok  wieczorny,  Bolesław  polecił  przybyłym  oddać  broń  i  roz- 
kazał nie  zwracać    jej,    póki    nie    stwierdzą    przysięgą    zawartej 


i-j     Thietmar,  IV,  9,    krainę    tę    zwie   Selpuli.     Porównaj   dzieła  tego  T.  II, 
s.  59.  343. 


umowy.  Przybywszy  razem  z  pośrednikami  nad  Odrę,  Bolesław 
posłał  do  Mieszka  z  oznajmieniem,  iż  pomocnicy,  na  których  ra- 
chował, w  jego  znajdują,  się  rękach.  Jeżeli  więc  zwróci  krainę, 
którą  zabrał  Czechom,  bez  szwanku  odejdą,  w  przeciwnym  razie 
będą  zgubieni.  Zastraszenie  to  jednak  do  niczego  nie  posłużyło. 
Mieszko  rozumiał  dobrze  położenie  swe  i  słabość  sił  księcia  cze- 
skiego, dla  czego  dał  mu  odpowiedź,  że  jeśli  król  (Otto  III)  ze- 
chce jeńców  swych  wyzwolić,  lub  za  zabitych  się  pomścić,  uczyni 
to  pewno,  lecz  gdyby  tego  i  nie  uczynił,  nie  wypada  ztąd,  aby 
on,  Mieszko,  miał  kraje  swe  tracić  dobrowolnie.^^)  Stateczna  od- 
powiedź Mieszka  przekonała  księcia  czeskiego,  że  z  nim  nie  da 
sobie  rady,  nawet  przy  pomocy  Niemców.  Puścił  więc  Bole- 
sław II  na  wolność  arcybiskupa  i  komesów,  a  sam  z  nad  r.  Słu- 
pie] ustępując  na  południe,  ku  granicom  czeskim,  pustoszył  oko- 
licę, widocznie  dla  tego,  iż  nie  miał  nadziei  zatrzymać  ją  dla  sie- 
bie.    Po  drodze    zajął   jakiś    gród,^*)    bez    oporu  ze  strony  mie- 


1")     Thietmar,  IV,  9. 

'^)  W  kronice  Thietmara  zostawione  jest  próżne  miejsce,  na  którem  miało 
być  napisane  nazwisko  jakiegoś  grodu  polskiego,  który  Bolesław  II  dostał  w  moc 
swoja  r.  990.  Komentatorowie  kroniki  Tliietmara  mniemają,  że  miastem,  którego 
nazwa  opuszczona  jest.  ma  być  Niemcza  na  Śląsku.  Bezimienny  mnich  sazawski  po- 
wiada pod  r.  990:  Eodem  anno  Nemci  perdita  est.  Pertz,  M.  G,  IX,  s.  149.  Porów. 
Bielowski,  M.  P.  I,  s.  256.  Ale  oprócz  Niemczy  na  Śląsku  jest  jeszcze  inna 
Niemcza  w  Łużycach  nad  r.  Nisą.  Otton  III,  czyniąc  w  r.  lOOO  nadanie  kościo- 
łowi Nienburgskiemu  nad  Solawą  dóbr  różnych,  dodał:  dedimus  civitatem  Niempsi 
dictam,  in  comitatu  Geronis  marchionis  in  ripa  iluminis  Niza  nominati  sitam.  Atque 
illud  burgwardium  cum  omnibus  villulis  ad  illud  pertinentibus  Pozdietin,  Gotheiuua, 
Bezdiez,  Gozeuua,  Zepi,  Tamarini.  Heinemann'a  Codex  Anhaltinus,  T.  I,  Nr.  90. 
Jeżeli  więc  Bolesław  II  zdobył  rzeczywiście  Niemczę,  to  prawdopodobniej,  że  Niem- 
czę nad  Nisą,  położoną  w  pobliżu  krainy  Słupianów,  w  Ict-prej  obozowali  Niemcy 
i  Czesi  w  r.  990,  niż  oddaloną  bardzo  od  tego  miejsca  Niemcze  na  Śląsku,  nad 
r.  Ślęzą  (dziś  Lohe),  która  za  czasów  Bolesława  Chr.  do  Polski  należała  (Thietmar, 
VII,  44).  Tymczasem  Niemcza  nad  Nisą  pozostała  w  ręku  Niemców.  Jakim  spo- 
sobem to  stać  się  mogło?  Panowanie  Alieszka  rozciągało  się  na  południe  do  Wro- 
cławia, a  na  zachód  do  Bobry  i  Kwiazi.  Dalej  były  już  Lużyce,  ujarzmione  przez 
Gerona  w  r.  963.  Od  tego  czasu  i  Mieszko  został  wassalem  cesarstwa,  ale  to  nie 
przeszkadzało  mu  zdobywać  sąsiednie  kraje  pogańskie,  do  cesarstwa  nie  należące. 
Przypomnijmy  ogólne  powstanie  Słowian  między  Łabą  a  Odrą  w  r.  983  i  wygnanie 
Niemców  za  Łabę,  a  znajdziemy  czas,  w  którym  Mieszko  mógł  zająć  Niemczę  nad 
Nisą,   później   zdobytą    przez   Bolesława  II  w  r.  990  i  dla  Mieczysława    straconą,  je- 


-     336     - 

szkańców,  a  jednak  rządcę  grodu  tego,  ująwszy  w  moc  swoją,  od- 
dal sprzymierzeńcom  swym  Lutykom,  „z  którego  oni  niezwło- 
cznie ofiarę  bogom  swym  opiekuńczym  uczynili."  Przewidując, 
że  I.utycy  nie  dozwolą  Niemcom  swobodnego  powrotu  do  Ma- 
gdeburga, Bolesław  upominał  ich,  aby  się  zachowali  spokojnie, 
grożąc,  że  się  pomści,  jeśliby  jaką  krzywdę  uczynili  Niemcom, 
których  pod  swoją  ochronę  przyjął.  ,.Znam  ja  dobrze,  mówił  do 
Lutyków  Bolesław,  że  między  wami  a  nimi  wielka  nieprzyjaźń 
panuje,  lecz  dla  wywarcia  zemsty  stosowniejsza  od  teraźniejszej 
znajdzie  się  pora."  Nie  zważając  na  taką  przestrogę,  Lutycy  oka- 
zywali chęć  do  napadu  na  Niemców,  co  pobudziło  Bolesława  po- 
wrót ich  na  dwa  dni  wstrzymać.  Dopiero  po  wzajemnych  zape- 
wnieniach życzliwości  i  odnowieniu  dawnego  przymierza  odejść 
im  pozwolił.  Znalazło  się  jednak  200  jeźdźców^  którzy  puścili  się 
w  pogoń  za  Niemcami,  lecz  ci  ostrzeżeni  przez  pewnego  lennika 
komesa  Hodona,  w  największym  pośpiechu  ruszyli  dalej  i  pomi- 
mo pędzących  za  nimi  wrogów,  pomyślnie  do  Magdeburga  przy- 
byli, co  niezmiernie  cesarzowę  Teofaniję  uradowało.^^) 

Zwada  pomiędzy  Bolesławem  II  a  Mieszkiem  posłużyła  tylko 
na  korzyść  Niemcom.  Jakoż  markgraf  misznieński  Ekhard,  roz- 
począwszy  rządy  swe  w  r.  985,  skorzystał  z  nierozwagi  książąt 
słowiańskich  i  swobodnych  dotąd  Milczanów^")  ujarzmił  (r.  990).") 
Podczas  tejże  zwady  Saksonowie  rozpoczęli  wojnę  z  Obodryta- 
mi,    dwa    razy    kraj  ich  pustoszyli   i   ze  zwycięztwa    się    chwalili 


żeli  przywilej  klasztorowi  Nienburgskiemu  pisany  rzeczywiście  w  tym  roku  (looo), 
a   nie  w  XII  w.,  jak  się  domyślał  Ledebur. 

Jeżeliby  zaś  przypuścić,  źe  Niemcza,  którą  zdobył  Bolesław  II  w  r.  990,  jest 
Niemczą  śląską  nad  r.  Ślęzą,  w  takim  razie  wypadałoby  przyznać,  że  granice  pań- 
stwa Mieszka  posuwały  się  na  południe  w  Śląsku  aż  za  Wrocław,  co  byłoby  sprze- 
czne z  wiadomościami,  według  których  Śląsk  do  Polski  przyłączony  został  dopiero 
za   Bolesława  Chr.  w   r.  999. 

'■'')     Thietmar,   IV,  9,   10. 

'")  Im  Jahre  968  waren  die  Milzener  der  deutsclien  Herrschaft  noch  gar 
nicht  einverleibt.     Posse.    Codex  Saxoniae.    T.  I,  s.    174. 

1")  Thietmar,  V,  5.  Milzientos  a  libertate  inolita  servitutis  jugo 
constrinxit. 


I 


OJ/ 

(r.  990).''^)  Gotował  sie  przeciw  Słowianom  szereg  wypraw  Niem- 
ców, którzy  przypuścić  nawet  nie  chcieli,  aby  Słowiańszczyzna 
mogła  być  dla  nich  straconą,  Słowianie  zac  przenosząc  swobodę 
nad  wszystlco,  gotowi  byli  dla  jej  obrony  na  wszellcie  ofiary. 

3.    Walka  o  Branibop  (991—993).    Wyprawy  Ottona  III  (995—997). 
Słowianie  w  odwet  do  Saksonii  wpadają  (998 — 1000). 

Jeszcze  za  rządów  markgrafa  Tiadryka,  złożonego  z  urzędu 
przez  Ottona  II  w  r.  983,  w  okolicy  Magdeburga  był  rycerz  „zna- 
komity" Kizo,  który,  czując  się  obrażonym  przez  markgrafa  i  nie 
znajdując  sposobu  zemścić  się  nad  nim,  poszedł  do  Słowian,  zje- 
dnał ich  sobie  i  taką  ufność  pozyskał,  że  mu  powierzyli  Brani- 
bor,  aby  z  dogodnego  stanowiska  mógł  szkodzić  Niemcom.  Po 
upływie  lat  kilku  Kizo,  poddawszy  się  namowom  Niemców,  po- 
wierzony mu  gród  w  moc  królewską  wydał.  Lutycy,  oburzeni 
tym  postępkiem  do  wściekłości,  ze  wszystkiemi  siłami,  jakie  na 
prędce  zebrali,  uderzyli  na  Branibor.  Na  wieść  o  tern  bawiący 
w  Magdeburgu  małoletni  cesarz  Otton  III  kazał  wysłać  posiłki 
dla  Kizy.  Ruszyli  więc  na  wyprawę:  markgraf  misznieński  Ek- 
hard,  trzej  wujowie  kronikarza  Titmarara,  grafy:  Henryk,  Udo, 
Zygfryd,  tudzież  stryj  jego  Luitariusz  i  komes  palatyna  Fryde- 
ryk, A  gdy  prowadzone  przez  nich  wojska  zbliżały  się  do  Bra- 
nibora,  Słowianie  porzuciwszy  oblężenie  grodu,  z  taką  natarczy- 
wością uderzyli  na  Niemców,  że  tylko  część  ich  zdołała  wtargnąć 
do  Branibora,  a  inni  po  znacznej  stracie  ustąpili  na  powrót.  1^) 
Na  pomoc  Ottonowi  III  pospieszył  Mieszko  polski  (r.  991),  ale 
czy  uczestniczył  w  napadzie  na  Branibor  wiadomości  nie  posia- 
damy.-*^)    W  następnym  r.  992  Otton  III  sam  prowadził  wojsko 


1*)  Annal.  Hildesheim.  an.  990.  Saxones  Abotritos  bis  grandi  irruptione  va- 
stabant.  Multi  quoque  illorum  et  penitus  nominatissimi  interempti  sunt,  alii  in  flu- 
mine  necati.  Saxones  Dei  gratia  cum  pace  et  victoria  redierunt.  Misacho  et  Bolizlavo, 
duces  Sclavorum,  gravibus  inimiciis  inter  se  con{1ixerant. 

1")     Thietmar,  IV,   15. 

-<*}  Annal.  Hildesh.  a,  991.  Otto  rex  cum  magno  exercitu  Saxonum  ac  sup' 
plemento  Misaconis  Brennaburg  obsedit  et  vicit. 

Tom  III.  22 


-     33^     - 

przeciw  Braniborzanom,  z  posiłkami  bawarskiemi  i  czeskiemi  pod 
wodzą  książąt  Henryka  Kłótliwego  i  Bolesława  II.  Polski  zaś 
książę  Bolesław,  syn  Mieszka,  w  rozporządzenie  króla  kontyn- 
gens  wojenny  dostarczył.-')  Słowianie  mocno  już  dociskali  za- 
łogę niemiecką  w  Braniborze,  ale  na  widok  zbliżającego  się  woj- 
ska królewskiego  pierzclmęli.  Dopiero  po  odstąpieniu  Słowian, 
oblężeni  w  Braniborze  Niemcy,  wyśpiewując  radośnie  kyrie-elei- 
son,  wybiegli  na  spotkanie  odsieczy,  która  im  takąż  pieśnią  je- 
dnogłośnie odpowiedziała.  Zająwszy  gród  Otton  III  osadził  go 
swoją  załogą,  a  Kizo  rządził  grodem.--)  Później  Kizo,  udawszy 
się  do  Magdeburga,  żonę  swą  i  czeladź  powierzył  opiece  jedne- 
go z  rycerzy  swoicli  Bolibuta,-")  ale  ten  widocznie  zbieg  sło- 
wiański w  służbie  niemieckiej,  mając  przed  oczami  przewrotność 
Kiza  i  sam  pragnąc  spróbować  szczęścia,  władzę  nad  grodem 
przy  sobie  zatrzymał.  Pobiegł  ,.niepośledni  rycerz"  Kizo  pod 
Branibor,  ocalił  żonę  z  czeladzią,  ale  gdy  tajemne  jego  zabiegi  do 
opanowania  Branibora,  spełzły  na  niczem,  stoczył  bitwę  i  poległ.-^) 
Braniborzanie  zacliowali  niepodległość  jeszcze  na  półtora  wieku. 
Wypadki  w^  Braniborze  zapalały  Słowian  i  Niemców  do 
wznowienia  pogranicznej  walki.  Wojna  podjazdowa  toczyła  się 
w  różnycli  miejscowościach,  bez  szczególnycli  rezultatów,  a  la- 
topiscy  urywkowo  tylko  zapisywali  głośniejsze  wypadki.  Tak 
w  roku  992  Saksonowie  dwa  razy  bili  się  gdzieś  ze  Słowianami 
i  dwóch  chorążych  stracili:  Tietharda  diakona  werdeńskiego 
i  Halegreda  prezbitera  bremeńskiego.--^)  W  r.  993  Saksonowie 
trzy  zwycięzkie  wyprawy  do  Słowiańszczyzny  odbyli,    a   Słowia- 


2>)  Annal.  Hildesh.  a.  992,  Otto  rex  cum  valida  suorum  manu  iterum  Bren- 
naburg  adiit,  venitque  ad  eum  Heinricus,  dux  Baiariorum,  et  Bolizlao  Boemanorum 
princeps  cum  ingenti  multitudine  in  auxilium  regi.  Bolizlao  vero  Misachonis  filius  — 
suos  sibi  satis  fideliter  milites  in  ministerium  regis  direxerat. 

22)     Thietmar,  IV,  15. 

2»)  W  słowiańskiej  formie  może  być  Boliwid.  Porów,  Wigger,  Meklemb. 
Annal.  50. 

«*)     Thietmar,  IV,  15. 

«Ł)     Ann.  Saxo.  a.  992.     Pertz,  M.  G.  VIII,  638. 


nie  częstemi  najazdami  niepokoili  Saksonije.-'^)  Aż  nakoniec  roz- 
paliła sie  walka  powszechna  wzdłuż  dolnej  Łaby.  W  r.  994, 
z  wyjątkiem  Serbów,  wszyscy  Słowianie,  mszczcząc  sie  za  dawne 
krzywdy,  zrzucili  jarzmo  niemieckie,  i  sami  poczęli  Saksonije 
niszczyć."')  Wtedy  król  Otton  III,  opierając  sie  na  posiłkach, 
przyprowadzonych  mu  przez  Bolesława  syna  Mieszka  i  Bolesława 
czeskiego,  wtargnął  w  roku  995  do  ziemi  Obodrytów,  niszczył 
wszystko  aż  do  r.  Pieny  i  krainy  Doleńców,-*)  zkad  przez  zie- 
mie Lutyków  do  Saksonii  powrócił.-")  Wyprawy  te  tylko  roz- 
drażniły Slowńan,  którzy  w  ślad  za  ustępującym  królem  brzegi 
Łaby  opanowali,  a  opierając  się  na  ludności  słowiańskiej  lewego 
brzegu  rzeki  tej,  puścili  swe  zagony  w  głąb  Saksonii,^")  aż  do 
Hildesheimu,  tak  że  dla  obrony  dyecezyi  swej  biskup  hildesheim- 
ski  Bernard  zmuszony  był  przy  zbiegu  rzek  Aller  i  Owakry 
(O ker)  twierdzę  Mundborg  założyć.^')  Niepowodzenia,  a  przy- 
tem  zamiar  rychlej szego  do  Rzymu  na  koronacyję  odjazdu,  znie- 


'^)  Annal.  Hildesh.  a.  993.  eo  anno  Saxones  tribus  vicibus  expeditionem 
paraverunt  in  Sclavos,  et  nihil  profecerunt;  e  contra  Sclavi  crebris  latroci- 
n  i  i  s  Saxoniam  fatigabant. 

2')  Annal.  Quedlinb.  a.  994.  Sclavi  insuper  omnes,  exceptis  Sorabis,  a  Sa- 
xonibus  defecerunt.  —  Annal.  Sangall.  maj.  a.  995.  Saxones  et  Sclavi  qui  dicuntur 
Weletabi  mutua  se  caede  et  incendio  mactantes  totam  Germaniam  inter  Danubium 
et  oceanum  sitam  maxime  inquietabant. 

28)  Annal.  Hildesh.  a.  995.  Rex  Abotritos  vastavit,  urbes  et  oppida  disje- 
cit;  occuritque  in  auxilium  Bolislau  filius  Misaco  cum  magno  exercitu,  nec  non  Boe- 
mani  cum  filio  alterius  Bolislau  venerunt.  Recepitque  se  rex  in  Saxoniam  cum 
exercitu  incolumi.  Sclavi  frequenti  irruptione  Saxoniam  vastant.  Że  Otton  III  byl 
w  ziemi  Doleńców,  widać  to  z  wydanego  przez  niego  dokumentu  r.  995:  actum  in 
pago  Tholensani.     Raumer,  Regesta,  N.  334. 

29)  Annal.  Quedl,  a.  995.  Rex . .  Otto  cum  magno  exercitu  Apodritos  et 
quasdam  Wlotaborum  terras  invadens  incendiis  et  depraedationibus  plurimus  vastavit, 
licet  motum  eorum  nullo  modo  compresserit.  Reversus  denique  ab  illa  expeditione  in 
Quedlinburg . .  suscipitur.  Annal.  Saxo.  a.  995.  Annal.  Ottenb.  a.  995.  Porów. 
Wigger,  Meklenb.  Annal.  s.  50. 

3*^)     Annal,  Quedl.  a.  995.     AYigger,  s.  50. 

3>)  Bernvardus  hildesheimensis  Ep.  dicens  sibi  a . .  tertio  Ottone.  Imp.  ius 
speciale  castrum  aedificandi,  quod  Mundburg  vocatur,  in  ripa  AUerae  fluminis  per- 
missum  fuisse,  ad  munitionem  et  tuitionem  contra  perfidorum  incursionem  et  vasta- 
tionem  Sclavorum.     Raumer,  Regesta,  N.  421. 

22* 


—     340     — 

wolily  Ottona  III  do  rozejmu  ze  Słowianami  w  r.  996,  zadowal- 
niając  się  zape.wno  przyrzeczeniem  z  ich  strony  daniny,  za  co  im 
zupełna  niepodległość  przyznaną  została.^-)  Wszakże  to  nie  uspo- 
koiło umysłów  powaśnionych  ludów,  albowiem  w  następnym  ro- 
ku 997  znowu  widzimy  Słowian  dolnej  Łaby  w  walce  z  Niemca- 
mi, którzy  nie  wdając  się  w  stanowcze  bitwy,  tylko  okolice  pu- 
stoszą. Wreszcie  sam  cesarz  Otton  III  odbywa  wyprawę  przeciw 
Hobolanom,  ale  wnet  z  niczem  do  Magdeburga  powraca,""'')  a  tym- 
czasem Lutycy,  w  znacznej  sile  przebywszy  Łabę,  do  Saksonii 
wpadają.  W  Bardengau  przyszło  do  boju,  w  którym  biskup 
mindeński  Ramward,  z  krzyżem  w  ręku  poprzedzając  wojowni- 
ków tak,  iż  chorążowie  dopiero  zdążali  za  nim,  wielce  się  do  po- 
gromu nieprzyjaciół  przyczynił.  Słowian  poległo  mnóstwo,  reszta 
w  popłochu  odbiegła  zdobyczy,  ^^)  bez  wątpienia  w  Saksonii  złu- 
pieżonej.  Był  to  jedyny  tryumf  Niemców,  którzy  chociaż  się 
przechwalali  ze  zwycięztwa,  ale  nieprzyjaciół  nie  ścigali,  owszem 
niebezpieczeństwo  ze  strony  Słowian  musiało  być  groźne,  kiedy 
„dla  obrony  kraju"  cesarz  pośpieszył  obwarować  Harnaburg,  te- 
raz Arneburg  nad  Łabą,'^'^)  powierzając  warownię  tę  arcybisku- 
powi magdeburgskiemu  Gizilerowi.  Słowianie  postanowili  po- 
dejściem ją  zdobyć.  Arcybiskup,  zaproszony  przez  Słowian  na 
obrady,    w   małym    poczcie    wybrał   się  za  miasto.     Nagle  jeden 


32)  An.  Quedl.  cont.  a.  996.  Yernal'  tempore  —  rex  Otto  compacta  inter 
Saxones  et  Sclavos  pace,  Italiam  perrexit, 

33)  Annal.  Quedlinb.  a.  997.  Sdavi  innata  sibi  perfidia  tacti  pacis  fregerunt 
pactum  terminosque  latrociniis  corroserunt  furtivis.  Quos  contra  commotus  impera- 
tor Zlodoraniam,  quam  vulgo  Ileweldum  vocant,  egregiam  inter  Sclavanicas  terram, 
magno"  invasit  exercitu,  vicit,  praedavit,  victorque  in  Magadeburch  gloriosae  sub- 
intravit. 

31)  Annal.  Qued.  a.  997.  inteterim  autem,  dum  imperator  Hevaldum  devastando 
percurrit,  congregati  Wlotabi  Berdango  provinciam  improvisi  rapinis  multis  aggressi 
sunt  et  incendiis.  Quod  videntes  Westfali,  quos  praefatus  imperator  in  expeditio- 
nem  pergens  ad  custodiendam  reliquerat  provinciam,  celeriter  Luticos  fortiter  exci- 
piunt,  ipsique  cum  pauci  essent;  innumeram  paganorum  multitudinem  tanta  caede 
prosternunt  tantamque  ab  iis  praedam  diripiunt,  ut  nec  caedis  illius  nec  praedare 
numerus  uHo  modo  humano  positi  explicari  sermone.  —  Thietmar,  IV,  20, 

33)     Między  Tangermiinde  a  Werben. 


—     341     — 

z  towarzyszy  wskazał  mu  na  nieprzyjaciół  pomykających  sie  od 
lasu.  Arcybiskup,  zeskoczywszy  z  wozu,  dosiadł  lotnego  ruma- 
ka, któremu  winien  ocalenie  swe,  gdy  mało  kto  z  jego  orszaku 
pomyślnie  uszedł.  Zdobycz  po  poległycłi  Słowianie  bez  oporu 
zabrali.  Wkrótce  potem  arcybiskup  zdał  gród  markgrafowi  Lui- 
tarowi,  lecz  gdy  ten  zbliżał  sie  do  grodu,  ujrzał  go  w  płomieniu, 
opuścił  wiec  „pogorzelisko  bezbronne  i  otworem  dla  nieprzyja- 
ciela stojące."  =^'')  Działo  się  to  z  lewej  strony  Łaby,  w  Starej 
marce,  gdzie  od  czasów  Karola  W,  pełno  było  twierdz  i  kolonii 
niemieckich,  a  zatem  łatwo  pojąć,  jak  panowanie  Niemców  nad 
Łabą  w  owym  czasie  było  jeszcze  słabe.  Zdawałoby  się,  że  wła- 
dza cesarska  nie  ścierpł,  aby  lotrostwa  Słowian  działy  się  na  za- 
chód od  Łaby,  niedaleko  Magdeburga  i  od  wetu  je  vSłowianom 
za  napady  ich  na  Saksoniję.  Stało  się  jednak  inaczej.  Cesarz 
Otton  III  całkiem  zajęty  sprawami  włoskiem!,  przesiadywał 
w  Rzymie,  dokąd  mu  Niemcy  posiłki  wojenne  słali,  w  Saksonii 
zaś  daje  się  czuć  jakieś  zniemczenie  i  niechęć  do  prowadzenia 
bez  końca  wojny  ze  Słowianami.  Słowianie  inaczej  myśleli.  W  cią- 
gu dwóch  wieków  przyzwyczaiwszy  się  do  wojny,  pierwotnie  dla 
obrony  własnych  siedlisk,  z  czasem  nabrali  wprawy  i  ochoty  do 
wojaczki.  Ze  spokojnych  i  łagodnych  rolników,  stali  się  podo- 
bnymi do  Niemców  wojownikami  i  gdy  wśród  ich  zrujnowanych 
siedzib  nie  było  wojny,  w  wyprawach  do  Saksonii  szukali  zdo- 
byczy. W  r.  998  Niemcy  nie  napadali,  Słowianie  więc  sami  zro- 
bili do  Saksonii  wyprawę.^'^)  Cokolwiek  później  Mściwoj  obo- 
drycki  rzucił  się  na  klasztor  Hilleslewe,^^)  zakonnice  uprowadził, 
a  klasztor  spalił  (r.  looo),^*^)    A  chociaż  ówcześni  rocznikarze  nie- 


3«)     Thietmar,  IV,  25. 

»')  Annal.  Corbej.  a,  998.  Bellum  inter  Saxones  et  Sclavos ...  sed  Deo 
auxiliante  Saxones  victores  effecti  sunt. 

^*)     Terai  Hillersleben  miedzy  Magdeburgiem  a  Halbersztadem. 

^^)  Tempore  caesaris  (Ottonis  III)  monasterium  in  Hilleslevo  a  Sclavis  com- 
bustum  est,  ediictis  sanctimonialibus,  et  eodem  die  multi  ex  nostris  sunt  interfecti. 
Thietmar,  IV,  32.  W  kronice  klasztoru  Hilleslewe  (Riedel,  Diplomat.  Beitrage  zur 
Gesch.  der  Mark  Brandenburg,  1858,  I,  p.  8),  zapisano:  Anno  M.  regnante  Ottona  III 


-      342     — 

mieccy,  zapisując  wypadki,  dodawali  często,  że  „z  bożą  pomod 
Słowianie  pobici  zostali,  lecz  rzecz  widoczna,  że  Niemcy  nie  byli 
w  stanie  przeszkodzić  Słowianom  łupieżyć  i  pustoszyć  niemieckie 
posiadłości  z  lewej  strony  Łaby  aż  do  r.  Ilmenawy,  a  nawet  i  głę- 
biej do  Saksonii  wpadać.  Szesnastoletnie  usiłowania  Ottona  III 
do  odzyskania  tego,  co  Niemcy,  w  skutek  powstania  Słowian 
w  r.  983,  stracili  w  Słowiańszczyźnie,  przywiodły  do  utwierdzenia 
władzy  niemieckiej  w  Serbsku,  pomiędzy  Solawą  a  Łabą,  tudzież 
do  ujarzmienia  Milczanów,  ale  Słowiańszczyzna  nad  Hobolą  i  dolną 
Łabą  została  w  r.  1000  w  takich  samycli  granicach,  jakie  ustano- 
wione były  za  Karola  W.  (r.  811),  z  tą  tylko  różnicą,  że  przed 
200  laty  Łaba  służyła  Niemcom  do  napadów  na  Słowian  roz- 
osobnionych,  powaśnionych,  niezdolnych  do  śmiałych  wypraw 
w  oddalone  strony,  a  w  r.  1000  taż  sama  Łaba,  osadzona  po  obu 
brzegach  ludem  słowiańskim,  znajduje  się  w  ręku  Słowian,  umie- 
jących, w  razie  potrzeby,  łączyć  siły  swe  do  jednoczesnego  na- 
padu na  Saksoniję,  Dawniejsza,  przez  wieki  trwająca  nienawiść 
pomiędzy  Obodrytami  a  Lutykami,  pod  nacisl^iem  doświadczo- 
nych w  ciągu  dwóch  wieków  nieszczęść,  ugasła.  Zostav.'ało  im 
jeszcze  jeden  krok  zrobić,  aby  się  zlać  w  związek  państwowy 
i  ocalić  narodowość  swą,  ale  dla  tego  wypadało  wyrzec  się  da- 
wnych bogów  i  razem  z  chrześciaństwem  przyjąć  cywilizacyę 
zachodnią.  To  jednak  okazało  się  trudniejszem  dla  Słowian,  niż 
walka  z  Niemcami. 

§  53. 

Ostatnie  wysiłki  Serbów  w  obronie  niepodległości 

swej, 

I.    Odzyskanie  swobody  (r,  983).     Strata  jej  (985). 

Ujarzmieni  przez  Henryka  Ptasznika  w  roku  928    Serbowie 
między  Solawą  a  Łabą,^)    przez    cały    ciąg  panowania  cesarzów 


Mistuuitz,    dux  Obutriorum    scilicet  SIavorum,  combussit  monasterium . ,  .  in  Hildes- 
leue  . .  .    Porów.  Wigger,  Mekl.  Annal.  s.  54. 
1)     Wyżej  s.  240, 


—     343     — 

Ottona  I  i  Ottona  II  musieli  znosić  zdzierstwa  i  rozboje  niemiec- 
kie, nie  śmiejąc  nawet  pomyślić  o  zrzuceniu  łańcuchów  niewoli. 
Gdy  jednak  duch  ogólnego  powstania  owionął  zaodrzańskich 
Słowian  w  r.  983,  a  Czechowie  wtargnęli  do  krainy  pomiędzy 
Solawa  a  Modła  (Mulda),  poruszenie  się  Serbów  było  tak  gwał- 
towne, iż  załogi,  kościoły,  władze,  zamki  i  wszystko  co  było  nie- 
mieckie znikło  od  razu,  a  swoboda  i  starożytne  bogi  zakwitły 
na  nowo.-)  Wtedy  i  najważniejsza  warownia  niemiecka  nad  Ła- 
ba, Miszno,  wpadła  w  moc  Bolesława  II,  księcia  czeskiego.  Ale 
na  zjeździe  w  Kwedlinburgu  Bolesław  II  musiał  zrzec  się  Misz- 
na,^)  Czechowie  wyprowadzili  załogi  swe  z  Serbii  (roku  985), 
a  Niemcy  na  nowo  podbiwszy  Serbów,  tak  ich  srogo  ścisnęli, 
że  w  późniejszej  walce  powszechnej  Słowian  z  Niemcami  w  ro- 
ku 994,  Serbowie  nie  mogli  już  uczestnictwa  przyjąć.^)  Duch 
jednak  narodowy  tak  mocno  ożywiał  jeszcze  ludność  serbską,  iż 
nie  zważając  na  ucisk  i  przewagę  wojenną  Niemców,  urządzenia 
gminne  i  bóstwa  pogańskie  przetrwały  aż  do  XII  w.^) 

2.    Legendy  o  bojach  Milczanów  z  Niemcami.    Zwierzchnik  Kresoencius. 
Ostatnia  stolica  zwierzchników  milczańskich.    Ostatni  przytułek  ich  w  bło- 
tach dolnej  Sprewi. 

Bytujący  na  wschód  od  Łaby  Milczanie,  jak  wzmiankowa- 
liśmy wyżej,  podbici  zostali  przez  markgrafa  misznieńskiego  Ek- 
harda  w  r.  990,")  zawdzięczając  rozterkom  pomiędzy  Bolesławem 
czeskim  a  Mieszkiem  polskim,  książętami.  Że  jednak  musiały 
być  przed  tern  krwawe  boje  Milczanów  z  Niemcami,  możemy 
wnioskować  o  tem  z  podań  ludowych,  dotąd  zachowujących  się 
w  okolicach  Budyszyna.     Według  tych  podań,    na   górze  Łubin, 


2)  Porów,  wyżej  §  51,  s.  328. 

3)  Wyżej  §  52,   s.  338. 

*)     Annal.  Quedlinburg.  a.  994.    Sclavi  insuper    omnes,    exceptis   Sora- 
b  i  s ,  a  Saxonibus  defecerunt. 

Sj     Szczegóły  podam  w  tomie  IV  dzieła  niniejszego. 
«)     Wyżej  s.  339. 


—     344     — 

niedaleko  Budyszyna  położonej,  raz  zgromadzili  sie  siedmiu  kró- 
lów serbskich  na  rade,  jakby  najskuteczniej  mogli  dać  odpór 
wdzierającym  się  Niemcom.  Uradzili  wojnę  i  rozpoczęli  walkę, 
lecz  w  boju  wszyscy  przez  Niemców  zabici  zostali.  Serbowie  po- 
grzebali ich  z  wielką  czcią  na  górze  Lubin,  każdego  w  złotej  ko- 
ronie, pod  jednym  wielkim  kamieniem,  gdzie  aż  dotąd  korony 
leżą,  oczekując  lepszych  czasów,  swobody  ludu  serbskiego.'^)  Że 
podania  ludowe  o  złotych  koronach  dawnych  królów  nie  były 
płonne,  udowodniły  to  wykopaliska  w  okolicy,  między  Wojere- 
cami  a  Złym  Komorowem,  w  pobliżu  góry  Koszińskiej,  tudzież 
w  lasach  wsi  Ptaczce,  złotych  diadem  królewskich  i  wielu  innych 
rzeczy.  Wykopaliska  te,  według  pisarzy  serbskich,  wskazują 
miejscowości,  gdzie  zaszły  zapewno  ostatnie,  zacięte  bitwy  z  Niem- 
cami, podczas  najazdu  markgrafa  Ekharda.^) 

Oprócz  podań  ludowych  o  walce  ostatnich  królów  serbskich 
z  Niemcami,  mamy  jeszcze  kronikarskie  wzmianki  o  zjawieniu 
się  w  dziejach  serbskich  zwierzchnika  Krescenciusem  zwanego. 
Miał  on  gród  na  górze  Limaszowej,  niedaleko  góry  Królewski- 
gaj  (Konigshain),  był  zatem  królem  Milczanów,  albo  przynaj- 
mniej zwierzchnikiem  jednego  z  plemion  milczańskich.  Według 
powieści  cesarz  niemiecki,  rozgniewawszy  się  na  Krescenciusa 
za  jego  nieprzyjazne  postępki,  posłał  wojsko,  które  po  krwawej 
rzezi  gród  na  Limaszu  zdobyło  a  Krescencius  z  niewielu  towa- 
rzyszami umknął  z  wału,  otaczającego  północną  część  grodu,  lecz 
później  przez  cesarskich  wojaków  zamordowany  został.")  Inna, 
stara  powieść  serbska,    przechowująca    się  u  ludu  mieszkającego 


')  Czas.  Mac.  Serb.  1849 — 50,  s.  23;  Haupt,  Sagenbuch  der  Lausitz,  1863, 
tom  II,  s.  14;   J.  Człszinski,  w  poemacie  „Lubin  —  Wutroba",  tak  sie  wyraża: 

„Sydom  kralow  z  rowa  wstanje,  —  a  do  ruki  hrabnje  mjecz," 

„Ildyż  so  skonczi  Serbów  spanje,  —  a  krej   w  ziłach  pocznić  rżeć." 
W  miesięczniku  „Łużica",   1889,  N,  6,  s.  41. 

*)     „Łużica",   1888,  N.  4,  s.  27.. 

'■')  Szczegóły,  dopełnione  wymysłami  nowszycli  bezwątpienia  czasów,  podaje 
Haupt,  Sagenbuch,  II,  s.  92,  93.  Króciej  i  treściwiej  Jencz,  w  Cz.  Ma.  Serb. 
1849—50,  s.  36. 


—     345     — 

w  błotach  dolno-łużyckich,  podaje,  że  niegdyś  jeden  serbski  król, 
zmuszony  przez  wojnę  uciekać  z  górnych  Łużyc,  na  małem  czół- 
nie dostał  sie  do  błot  dolnej  Sprewii  i  tam,  w  pobliżu  wsi  Bor- 
kowej,  nowy  gród  założył,  w  którym  jeszcze  długo  panował.  Inna 
znowu  powieść  ludowa  podaje,  że  jeden  król  serbski,  który  miał 
stolicę  w  grodziszczu  niedaleko  Borkowej,  uciekając  przed  Niem- 
cami, kazał  podkowy  koniom  swoim  poprzybijać  na  opak,  ażeby 
pogoń  wrogów  nie  mogia  dociec  miejsca  jego  schronienia.  Po- 
równywając  podania  te  pomiędzy  sobą,  dziejopisowie  łużyccy 
mniemają,  że  Krescencius  nie  zginął  na  Limaszu,  lecz  przedarł 
się  do  swoich,  którzy  obozowali  na  wschód  od  wojereckiej  drogi, 
siadł  do  czółna  w  pobliżu  wsi  Wujezda  i  do  błot  dolnej  Sprewii 
się  dostał.  Lecz  i  tam  w  niedostępnych  bagniskach,  zemsta  wro- 
gów nie  przestawała  go  trwożyć,  fortelem  więc  starał  się  omylić 
pogoń.  ^") 

Krescencius  bezwątpienia  nosił  imię  słowiańskie,  które  gust 
kronikarski  wolał  po  łacinie  przetłómaczyć.  Prawdopodobnie  zwał 
się  on  Przybysławem,  lub  Rościsławem.^^)  Podania  o  nim  są 
tak  nieokreślone,  że  nie  możemy  pomiarkować,  w  jakimby  cza- 
sie on  żyć  mógł.  Zważając  jednak,  że  Milczanie  podbici  zostali 
dopiero  przez  markgrafa  Ekharda  około  r.  990,  możemy  przy- 
puścić, że  około  tego  czasu  Krescencius  zmuszony  został  opuścić 
gród  swój  na  Limaszu.  Wcześniej  zwierzchnik  milczański  nie 
miałby  potrzeby  opuszczać  kraju  swego,  później,  jak  się  zdaje, 
zwierzchników  ludowych  nie  było  już  w  kraju. Milczanów.  Ale 
być  może,  że  najazd  na  stolicę  Krescenciusa  przedsiębrali  Niemcy 
z  Lużyc,  po  ujarzmieniu  ich  przez  Gerona  w  r.  963  ? 

Nie  wiemy  z  pewnością,  czy  Przybysław,  lub  inny  jaki 
zwierzchnik  milczański  uciekł  w  błota  nad  dolną  Sprewiją  i  tam 


10)  Jencz,  Powieść  o  Serbskich  królach.    C.  M.  S.   1849—1850,  I,  36. 

11)  Słowo  crescere  =  róść,  przybywać,  widocznie  służyło  kronikarzow 
do  sformowania  imienia  łacińslciego,  odpowiadającego  najbliżej  imieniu  słowiańskie- 
mu. Zatem  Krescencius  może  być  wprost  tłómaczeniem  imienia  Przybysław,  lub 
Rościsław, 


—     346     — 

się  osiedlić,  rzecz  jednak  niewątpliwa,  że  podobny  wypadek  mu- 
siał się  zdarzyć,  potwierdzają  to  bowiem  wszystkie  podania. 
Oprócz  tego  największe  w  Słowiańszczyznie  grodzisko,  dotąd 
grodem  zwane,  bezwątpienia  było  ostatnim  przytułkiem  swo- 
bodnych Słowian,  po  zajęciu  ojczyzny  ich  przez  Niemców.  Ja- 
kich to  silnych  pobudek  potrzeba  było  do  naniesienia  zdaleka 
ziemi  na  trzęsawiska  i  usypania,  w  kształcie  pięciopromiennej 
gwiazdy,  wzgórza  tak  rozległego,  że  na  niem  duża  osada  pomie- 
ścić się  mogła.  Tylko  rozpacz  mogła  pobudzić  ludzi  do  wyko- 
nania podobnego  dzieła.  Do  dzisiejszego  dnia  ludność  dolno-łu- 
życka  przypomina,  że  tam  była  ostatnia  królów  ich  stolica,  a  wy- 
kopywane tamże  często  szczątki  zbroi,  złotych  i  różnych  metalo- 
wych sprzętów,^-)  dokładnie  potwierdzają  podanie  ludowe.  Długo 
jeszcze  po  ujarzmieniu  Łużyc,  potomkowie  dawnych  zwierzchni- 
ków przechowywali  niepodległość  swą,  pod  ochroną  tej  nieprzy- 
stępnej miejscowości;^^)  długo  jeszcze  misyonarze  łacińsko-nie- 
mieccy  nie  mogli  wykorzenić  w  tej  miejscowości  czci  dawnych 
bogów  słowiańskich,  i  tak  przetrwało  aż  do  odebrania  Niemcom 
Łużyc  przez  Bolesława  Chrobrego,  o  czem  niżej  rozpowiemy. 


^-)  We  wsi  Bórkowej  wykopana  zostata  złota  korona  królewska.  Haupt,  Sa- 
genbuch.    T.  II,  N.  22.    Anmerkung,  s.   i6. 

1'^)  W  zniemczonej  prawie  zupełnie  wsi  Kamjenkach  (Kaminchen),  niedaleko 
błot  położonej,  maja  się  dotąd,  w  żeńskiej  linii,  znajdywać  potomkowie  dawnych 
serbskich  królów,  Smolar,  Piesnicki  bornych  a  delnych  Lużiskich  Serbów.  Gryma, 
1844,  II,  274.     Baśń  o  potomkach  królów,  w  Haupta  Sagenbuch,  II,  N.   32. 


DZIAŁ   III. 

Czasy  przewagi  polskiej  w  Sło^viańszczyźnie  Pół- 
noeno-Zaehodniej  (999—1034). 


§54 

Zmiana  stosunku  Polski  do  Niemiec,  Czech  i  Słowian 
zaodrzańskich. 

I.    Stan   Słowiańszczyzny    północno-zachodniej   w    końcu    X  w.     Polska 
przygotowuje  się  do  obrony  Zaodrzańców. 

Pod  koniec  w.  X  Słowiańszczyzna  północno-zachodnia  przed- 
stawia obraz  nadzwyczaj  posępny.  Po  ciężkich  bojach  z  Niem- 
cami, Obodryci  i  Lutycy,  nie  zdążywszy  zaleczyć  rany  swe,  mu- 
sieli gotować  się  do  nowej  walki,  która  lada  chwila  mogła  zagrozić 
niepodległości  ich.  Trzymali  się  oni  mężnie,  nie  szczędzili  wiel- 
kich ofiar  dla  zajęcia  mocnego  stanowiska  nad  Łaba,  ale  prowa- 
dzić długa  walkę  z  przemagajacymi  liczbą,  środkami  i  organiza- 
cyą  Niemcami,  bez  pomocy  reszty  Słowian  nie  byli  w  stanie. 
Tymczasem  z  upadkiem  Łużyczanów  (r.  963),  południowa  gra- 
nica Lutyków  otworem  stała  dla  wdzierających  się  z  Magde- 
burga Niemców.  Dawniej  Lutycy  mogli  liczyć  na  wsparcie  swych 
przyjaciół  Czechów,  ale  okoliczności  zmieniły  się.  Książe  czeski 
Bolesław  II,  zamiast  pomocy  Lutykom,  musiał  przeciw  nim  pro- 
wadzić posiłki  Ottonowi  III  pod  Branibór,  aby  gród  ten  dla 
Niemców  zdobyć.  Możeby  Bolesław  II  znalazł  sposób  dla  uni- 
knienia  podobnej  wyprawy  haniebnej,  ale  poróżniwszy  się  z  Mie- 
szkiem polskim,  nie  śmiał  obrażać  cesarza,  który  w  każdej  chwili 


—     348     — 

mógł  z  Bawaryi  i  Miszna  uderzyć  na  holdownika  swego  i  do 
koalicyi  przeciw  niemu  wezwać  księcia  polskiego.  Były  to  skutki 
nieszczęśliwej  zwady  pomiędzy  Bolesławem  II  a  Mieszkiem  (r.  990). 
Zneutralizowanie  sił  czeskicli  i  polskich  na  korzyść  Niemców, 
ułatwiło  markgrafowi  Ekhardowi  ujarzmienie  Milczanów  i  znie- 
woliło obu  książąt  słać  Ottonowi  III  posiłki  przeciw  nadhobol- 
skim  Słowianom.  Mieszko,  równie  jak  i  Bolesław  II  musiał  oso- 
biście obozować  pod  Braniborem,  gdzie  zmarł  16  Maja  r,  992.') 
Syn  jego  Bolesław  Cłirobry,  stosownie  do  zobowiązań  ojca  swego, 
musiał  także  słać  cesarzo"\vi  przeciw  Zaodrzańcom  posiłki  i,  jako 
łioldownik  Ottona  III,  nie  miał  prawa  mięszać  sie  w  spiawy 
ujarzmionycłi  przez  Niemców  ludów.  Wśród  takich  okoliczności, 
Serbowie  załabscy.  Łużyczanie  i  Milczanie  pozbawieni  wszelkiej 
nadziei  odzyskania  swobody,  z  rezygnacyą  musieli  znosić  nie- 
szczęścia, jakie  na  nich  spadły  w  końcu  X  w.  Niemcy,  odzy- 
skawszy w  krajach  ludów  tych  dawniejsze  stanowiska  (985 — 990), 
a  nawet  rozszerzywszy  władzę  swą  aż  do  r.  Nisy  łużyckiej,  po- 
częli gospodarować  na  wschód  od  Laby,  jakby  w  ojczyźnie  swej. 
Uległe  zniszczeniu,  podczas  powstania  Słowian  (r.  983)  biskup- 
stwa Życzańskie  i  Misznieńskie  znowu  się  podniosły,  napełniały 
kraj  kościołami,  mnichami,  zakonnicami,  za  którymi  z  Niemiec 
ciągnęły  roje  sług  kościelnych,  zbrojne  tłumy  Sasów,  koloniści, 
poborcy  podatków  i  dziesięciny,  nauka  o  posłuszeństwie  cesa- 
rzowi zarówno  jak  i  kościołowi,  a  dalej  następywało  pozbawie- 
nie Słowian  własności  ziemskiej,  sądy  doraźne,  szpiegi  i  szubie- 
nica.-)    Jakże  okropnie  wydawać    się  musieU  Słowianom  kapłani 


1)  Annal.  Hildesheimen,  a.  992.  Misaco  obiit,  succcsitąue  ei  filius  Bolizlavo. 
Zgodnie  z  tern  w  nekrologii  fuldeńskiej  zapisano  pod  r.  992.  IV  Idus  Maii  Misi- 
cho  marchio  (comes  et  secularis).  Bielowski.  M.  P.  II,  762,  —  Objaśnienia,  co  do 
daty  śmierci  Mieszka  I,  podaje  Abraham,  Organizacya  kościoła,  s,  27.  Historycy 
polscy  przyjmują  za  datę  dzień  16  Maja  r.  992.  Szujski,  Histor.  Pol.  ksiąg  XII, 
str.  21. 

")  Razu  jednego  cesarz  Otton  II,  przybywszy  do  Merzeburga,  zawiadomiony 
został  przez  szpiega,  Je  Słowianie  w  Zwence  zostający,  pod  zwierzchnictwem  wielce 
upodobanego  sobie  przewódzcy  Suchawika,    przechowywali   zbroje  księcia  Frankonii 


J 


349 

z  krzyżem  na  czele  szeregów  zbrojnych,  misyonarze  obok  katów 
i  szpiegów,  nauka  o  miłości  bliźniego  obok  zdzierstw  poborców 
duchownych  i  świeckich  ?  Jedyna  radą  zostawało  Słowianom  uni- 
kać przybyszów,  siedlić  sie  w  oddaleniu  od  grodów,  przez  Niem- 
ców zajętych,  uciekać  od  nich  dalej  w  niedostępne  miejscowości, 
wśród  bagnisk  porzecza  Sprewi  i  tam  dogodnej  do  powstania 
pory  oczekiwać. 

Tymczasem  pomoc  uciśnionym  ludom  gotowała  się  nad 
Wartą. 

Trzydzieści  lat  zostając  hołdownikiem  i  sprzymierzeńcem  ce- 
sarzów  Ottona  I,  Ottona  II  i  Ottona  III,  Mieszko  I  nie  przesta- 
wał dokładać  starania  do  umocowania  się  wewnątrz  kraju:  za 
pomocą  kościoła  szerzył  oświatę  zachodnią,  organizował  siłę  wo- 
jenną, urządzał  państwo  na  wzór  europejski,  powiększał  je  przy- 
łączeniem sąsiednich  plemion  pobratymczych,  a  dla  handlu  i  zbytu 
produktów  rolniczych  dobijał  się  otworzenia  swobodnej  przez 
Gdańsk  do  morza  żeglugi/')  Wszystko  to  wymagało  długiego 
czasu  i  stałego  pokoju.  To  też  Mieszko,  pojmując  głęboko  po- 
trzeby   narodu    swego,    zachowywał    stale  przyjaźń  z  cesarstwem 


wschodniej  Konrada,  poległego  w  boju  z  Madjarami  nad  Lechem  (r.  955).  Za  po- 
średnictwem tegoż  Suchawika  cesarz  przywiódł  obwinionych  do  rozprawy  w  poje- 
dynku sądowym:  pokonanych  kazał  bez  wyjątku  powiesić,  a  zdobycz  będącą  w  ich 
relvu  odzyskał.  „Nie  wiem  wreszcie  tego  doliladnie,  powiada  Thietmar,  czy  posia- 
dacze zbroi  rzecżonej,  byłi  r  zeczy wiście  zbójcami  Konrada,  lub  niewinni  wcale  śmierci 
jego,  przypadkiem  jakim  ją  dostali,  gdy  przecież  ukrywali  ją  u  siebie,  zdaniem  mem 
sprawiedliwie  życiem  zapłacili  za  swe  przewinienie."  Thietmar,  Ił,  24.  —  Nigdy 
Słowianie  nie  zabijali  Konrada,  ani  winni  byli  w  zagrabieniu  jego  zbroi,  a  jeśli  ją 
posiadali,  to  tćra  jeszcze  nie  obrażali  praw  boskich  i  ludzkich,  aby  gardłem  za  to 
zapłacić.  Lecz  w  pojęciu  ówczesnych  Niemców  i  samego  bisliupa  Titmara,  samo 
przechowywanie  zbroi  przez  Słowian  liczyło  się  zbrodnią,  zasługującą  na  szubienicę. 
Z  tego  można  powziąć  pojęcie  o  wymiarze  sprawiedliwości  przez  sądy  land-  i  burg- 
grafów  w  ujarzmionej  Slowiańszczyźnie. 

•'')  „Kraj  Mieszka  największy  ze  wszystkich  krajów  słowiańskich;  obfity 
w  zboże,  mięso,  miody  i  rolnictwo.  Podatki  pobiera  Mieszko  w  bizantyńskich  mit- 
kalach  (monetach),  z  których  utrzymuje  wojsko,  a  każdy  wojak  co  miesiąc  otrzy- 
muje oznaczoną  ilość  pićniędzy  (mitkalów).  Wojuje  Mieszko  z  ludem  pomorskim 
Awbaba",  w  którym  badacze  Kaszubów  podrozumiewają.     Kunik,  A.iSeKpH,  50,  51. 


—     350     — 

i  tern  zapewniał  w  domu  spokój,  wśród  którego  ludy  władzy  je- 
go poddane,  zlewały  się  w  jeden  naród,  wzrastały  moralnie  i  to- 
warzysko. A  gdy  zmarł,  następca  jego  Bolesław  znalazł  pań- 
stwo tak  już  zamożne  w  środki  materyalne  i  społeczność  na  tyle 
uorganizowaną,  że  jakby  cudem  jakim  rozwinął  ogromne  siły 
i  stał  sie  od  razu  potężnym  monarclią.  Wszystko  to  było  skut- 
kiem długoletniej,  przetrudnej  pracy  Mieszka.  Syn  zawdzięczał 
swą  wielkość  przezorności  i  zmysłowi  politycznemu  ojca,  a  idąc 
w  ślady  jego,  panowanie  swe  rozpoczął  od  łączenia  pobratym- 
czycłi  pomorskicli  i  clirobackich  ludów  w  jeden  wielki  naród 
polski.  Czyżby  o  Łużyczanach  zapomniał?  Wszak  to  nie  jakiś 
oddalony  pobratymiec,  a  latorośl  jednego  z  Polanami  plemienia 
lecliickiego,  jednakowycli  obyczajów  i  mowy,'*)  przedłużenie  tego 
samego  ludu,  który  sie  rozrodził  na  szerokicłi  łęgach  od  Wisły 
do  Łaby,  żył  z  Polanami  w  zgodzie  i  tylko  przemocą  w  r,  963 
od  nich  oderwanym  został.  Nie  mógł  Bolesław  nie  czuć,  ile  mu 
krzywdy  czyniło  zabranie  przez  Niemców  Łużyc,  a  przez  to  i  wa- 
żnych stanowisk  nad  Łabą,  zkąd  widokom  jego  odkrywała  się 
najdogodniejsza  podstawa  do  działania  na  Czechy  i  pomorskie 
Słowiany.  Jeżeli  gdzie  mógł  Bolesław  znaleźć  wiernych  sprzy- 
mierzeńców, to  najpewniej  nad  Sprewją  i  w  Serbsku,  bo  tam 
ucisk  niemiecki,  obrażając  uczucie  narodowe,  rozdmuchiwał  zem- 
stę, gotową,  przy  lada  pomocy,  krwawym  płomieniem  ochwycić 
ciemiężców.  Ale  Bolesław  był  wassalem  i  sprzymierzeńcem  Otto- 
na III,  z  którym  nie  wypadało  mu  zrywać  przyjaznych  stosun- 
ków. Wyczekiwał  więc  okoliczności,  a  tymczasem  robił  co  mógł 
dla  ugruntowania  władzy  monarchicznej  i  podniesienia  państwa 
Polskiego.  Nie  bez  powodów  zapewno  wygnał  macochę  Odę 
z  jej  synami  Mieczysławem  i  Lambertem,  i  wydziedziczył  Ody- 
lena    i    Pribuwoja,^)    dzielnicowych    prawdopodobnie    dynastów, 


*)  To  się  stosuje  do  X  i  dawniejszych  wieków,  a  nie  do  teraźniejszej  mowy, 
pomieszanej  z  narzeczem  serbskiem  i  zepsutej  pod  wpływem  niemczyzny. 

<*)  Thietraar,  IV,  37.  Bolizlavus  noverca  et  fratribus  expulsa,  excecatisque 
familiaribus    suis  Odilieno    atque    Pribuvoio,    vulpina    calliditate   coatraxit  in  unum. 


—     35^     - 

a  gdy  spokój  u  siebie  w  domu  zapewnił,  dobijał  sie  w  myśl  ojca 
swego,  przyłączenia  do  Polslci  Pomorza.  W  tym  celu  zdobył  on  ' 
Gdańsk  (r.  994),  wspólnie  z  Ottonem  III  odbywał  wyprawę  prze- 
ciw Obodrytom  (r.  995),'')  i  wtedy  już,  zdaje  sie,  Pomorze  wscho- 
dnie całkiem  opanował.')  Starając  się  zjednać  sobie  stronnictwo 
w  Czechacli,  Bolesław  Clirobry  pozyskał  przyjaźń  możnego  rodu 
Sławników,  z  którycTi  najstarszy  brat  Sobiebor  przyjął  u  niego 
służbę  i  dowództwo  wojskowe  podczas  wyprawy,  wspólnie  z  Otto- 
nem III,  w  r.  995  przeciw  Obodrytom.^)  Los  mu  posłał  jeszcze 
drugiego  z  rodu  Sławników,  arcybiskupa  Wojciecha,  który  dowie- 
dziawszy się  w  Moguncyi  o  wymordowaniu  swych  braci  w  Li- 
bicy,  nie  wrócił  już  więcej  do  Czech,  lecz  udał  się  do  Krakowa, 
zkąd,  po  krótkim  pobycie,  na  początku  jesieni  r.  996  przeniósł 
się  na  dwór  Bolesława  w  Gnieźnie.  Ztąd  wybrał  się  w  końcu 
Marca  r.  997,  w  towarzystwie  brata  Radyma  i  Benedykta  na 
apostolstwo  do  Prus  i  tam  na  brzegach  Sambii  w  dniu  23  Kwie- 
tnia śmierć  męczeńską  poniósł.^) 

Wysłanie  ś.  Wojciecha  na  apostolstwo  do  Prus,  wykupienie 
zwłok  jego  i  pyszne  przewiezienie  ich  do  Gniezna  zjednały  Bo- 
lesławowi Chrobremu  w  świecie  chrześciańskim  imię  gorliwego 
obrońcy  wiary,  a  gdy  podczas  zaszłych  w  Czechach  rozruchów 
po  śmierci  księcia  Bolesława  II,  Bolesław  polski  opanował  Kra- 


Z  dokumentu  „Darowizna  Gniezna"  dowiadujemy  się,  że  uczynili  to  Dagon  judex, 
Oda  senatrix  et  filii  eorum  Misica  et  Lambertus.     (Bielowski,   M.  P.  I,   148). 

«)  Anal.  Hildesh.  cont.  a.  995.  Rex  Abodritos  vastavit,  urbes  et  oppida 
disjecit;  occurritąue  in  auxilium  Bolizlau  filius  Misaco  cum  magno  exercitu,  nec  non, 
Boemani  cum  filio  alterius  Bolizlau  venerunt 

')  Helmokl.  I,  15.  Eodem  quoque  temperę  Bolizlaus,  Polonorum  christia- 
nissimus  rex,  confoederatus  cum  Ottone  III,  omnem  Slaviam,  quae  est  ultra  Odoram, 
tributis  subjecit. 

*)  Kanaparza,  Żywot  ś.  Wojciecha:  Uhus  ex  suis  (Adalbertis)  fratribus  . . . 
cum  Bolizlavo  Palaniorum  duce  foras  in  expeditione  imperatoris  erat.  (M.  P.  I, 
s.  179).  Do  tego  Brunnonis  Vita  S.  Adalbertis:  Major  frater  in  servitium  impera- 
toris profectus  pagauornm  expugnationes  adiuvit,  ubi  et  cum  Bolizlayo  Polanorum 
duce  gratiam  amicitiae  promeruit.     Bielowski,  M.  P.  I,  s.   208. 

9)    Korytko wski,  Arcybiskupi  Gniezn.  I,  s.  17. 


-     352     - 

ków,  Śląsk  i  zakarpacką  Słowiańszczyznę  aż  do  Dunaju  (r.  909), 
imię  jego  stało  się  w  Europie  głośnem,  a  sam  on  jako  monarcha 
potężny  i  bogobojny  zasłynął.  Teraz  dopiero  Bolesław  począł 
sie  starać,  aby  stosunek  swój  do  cesarstwa  zmienić  i  zamiast  lioł- 
downika  stać  się  sprzymierzeńcem  Ottona  III. 

2.    Podróż  Ottona  III  do  Polski.    Umowa  jego  z  Bolesławem  Chr.  r.  1000. 

Niezależność  kościoła  polskiego.    Arcybiskupstwo  Gnieźnieńskie  z  trzema 

suffraganiami. 

Zamiary  oswobodzenia  Polski  od  zobowiązań  względem  Nie- 
miec, Bolesław  Cłirobry  rozpoczął  podniesieniem  w  Rzymie  kwe- 
styi  organizacyi  kościoła  polskiego.  Papież  Sylwester  II,  mając 
nadzieję  zyskać  w  nim  dzielnego  pomocnika  przeciw  wzmagają- 
cej się  potędze  Niemców,  dla  Włoch  i  stolicy  apostolskiej  nie- 
bezpiecznych, chętnie  przychylił  się  do  jego  życzenia,  a  „korzy- 
stając ze  stosunków  ścisłej  z  cesarzem  Ottonem  III  przyjaźni,  jego 
wielkiej  czci  ku  ś,  Wojciechowi  i  przychylności  dla  Bolesława, 
wykonał  dzieło  dla  Polski  pod  względem  kościelnym  i  państwo- 
wym wielkiej  doniosłości,  przeprowadzenie  którego  na  miejscu, 
u  grobu  ś.  męczennika,  przy  pomocy  pełnomocnika  swego,  po- 
ruczył  potężnemu  wszechwładzcy  Niemiec."  ^^)  Z  swojej  strony 
Otton  III,  powodowany  wielką  czcią  ku  ś.  Wojciechowi  i  zacie- 
kawiony poznaniem  na  miejscu  tego,  co  słyszał  o  nadzwyczajnej 
potędze  Bolesława  Chrobrego,  przedsięwziął  pielgrzymkę  do  Pol- 
ski (r.  1000).  W  nadzwyczaj  świetnem  otoczeniu  panów  świec- 
kich i  duchownych,  w  liczbie  których  znajdywał  się  prawdopo- 
dobnie   i    Radym, ^^)   brat  ś.  Wojciecha,   cesarz   z   Rzymu    przez 


10)  Korytkowski,  Arcyb.  Gniezn.  I,  21. 

11)  W  dokumencie  dla  klasztoru  Farfy  z  dnia  2  Grudnia  r.  999  Podpis  Ra 
dyma  (Gaudentego)  brzmi:  Gaudentius  archiepiscopus  S.  Adalberti  martyris  interfui 
et  subscripsi.  (Mabillon,  Annales  Ordini  S.  Benedicti,  1739,  T.  IV,  s.  119).  W  pod 
pisie  tym  należy  dodać  przed  słowem:  „S.  Adalberti..."  słowo  „ecclesiae",  a  nie 
jak  proponuje  Zeissberg,  słowo:  „germanus".  Abraham,  Organizacya  kościoła  w  Pol 
sce,  s.  53.  W  rocznikach  kapituły  krakowskiej  pod  r.  999:  Ordinacio  Gaudencii  in 
episcopum.     Bielowski,  M.  P.  II,  793. 


Ratysbone,  Życz,  Miszno  i  krainę  Milczanów  dążył  do  ziemi 
Diedoszów,  która  już  do  Polski  należała.  A  gdy  sie  do  granicy 
polskiej  zbliżył,  wybiegł  na  jego  spotkanie  Bolesław  i  prowadził 
do  miejsca  zwanego  IlwaJ-)  Ztąd  prowadził  dalej  aż  do  Gnie- 
zna, podejmując  go  z  taką  wspaniałością,  że  według  współcze- 
snego świadka  „nie  jest  to  ani  do  wysłowienia,  ani  do  uwierze- 
nia prawie."^'')  Zbliżając  się  do  celu  pielgrzymki  swej,  Otton  III 
z  pokorą  szedł  pieszo  i  boso,  a  biskup  miejscowy  Unger,  spot- 
kawszy  cesarza,  wprowadził  go  do  kościoła.'^)  Uderzony  prze- 
pychem dworu  Bolesława,  świetnością  rycerstwa  polskiego  i  bla- 
skiem otoczenia  całego,  Otton  III  zaklął  się  na  swą  koronę,  „że 
co  widzi  jest  większe  nad  to,  o  czem  słyszał"',  a  naradziwszy  się 
z  dostojnikami  swymi,  wyznał,  ,.że  nie  godzi  się  takiego  męża, 
jakby  jakiego  z  książąt  (niemieckicli)  dukiem  łub  komesem  mia- 
nować, ale  na  tron  królewski  chwalebnie  podniesionego  koroną 
uświetnić."  A  zdjąwszy  ze  swej  głowy  koronę  cesarską,  na  głowę 
Bolesława  w  zakład  przyjaźni  ją  włożył,  za  chorągiew  zaś  tryum- 
falną dał  mu  w  upominku  gwoźdź  z  krzyża  pańskiego,  wraz 
z  włócznią  ś.  Maurycego,  za  co  go  nawzajem  Bolesław  rarnie- 
niem  ś.  Wojciecha  obdarował.  I  takiem  zamiłowaniem  wzajem- 
nem  się  zjednoczyli,  iż  cesarz  mianował  go  bratem  i  sprzymie- 
rzeńcem cesarstwa,  a  ludu  rzymskiego  przyjacielem  i  towarzy- 
szem postanowił.  Nadto,  cokolwiek  z  nadawnictw  kościelnych 
do  cesarstwa  należało,  czy  to  w  kraju  polskim,  czy  w  podbitych 
przezeń  lub  mających  być  podbitemi  ziemiach  „barbarzyńskich", 
jemu  i  władzy  jego  następcom  ustąpił.     Umowę    tę    papież    Syl- 


^2)  Ilwa,  teraz  Halbau  nad  r.  Czernicą,  wpadającą  do  r.  Bobry  z  lewej  strony, 
w  ziemi  Diedoszanów. 

'=5)     Thietmar,  IV,   28. 

'^)  Wzmiankując  o  tern  Thietmar  (IV,  28),  nie  wspomina  miejsca,  w  którem 
Unger  spotkał  Ottona  III.  AViadomo  jednak,  że  cesarz,  dążąc  z  Włoch  do  Polski, 
nie  zajeżdżał  ani  do  ^lagdeburga,  ani  do  Poznania,  aby  uniknąć  przeszkód  ze  strony 
arcybisliupa  magdeburgskiego  Gizilera  i  suffragana  jego  bislcupa  poznańskiego  Un- 
gera  do  ustanowienia  nowej  organizacyi  kościelnej  w  Polsce.  Gdzież  wiec  Unger 
spotkał  Otttona?  Zapewne  u  grobu  ś.  Wojciecha  w  Gnieinie. 

Tom  III.  23 


wester  II  prz)  wilejem  zatwierdził.  —  Taki  opis  pobytu  Ottona  III 
w  Polsce,  podał  Gallus,''^)  w  sto  lat  po  zajściu  tego  wypadku. 

Dopełniając  opis  ten  wiadomościami  z  innycłi  źródeł  czer- 
panemi,  przekonywamy  sie,  że  najważniejszym  skutkiem  zjazdu 
gnieźnieńskiego  r.  looo,  były:  uwolnienie  Bolesława  Chrobrego 
od  wszelkich  zobowiązań  względem  Niemców,^")  tudzież  przepro- 
wadzenie na  miejscu,  stosownie  do  życzenia  Bolesława,  organi- 
zacyi  kościoła  polskiego,  według  projektu  ułożonego  za  zgodą 
papieża  Sylwestra  II  w  Rzymie,  jeszcze  przed  odjazdem  Otto- 
na III  do  Polski.'^  Ustanowienie  metropolii  Gnieźnieńskiej  i  pod- 
niesienie do  godności  arcybiskupa  gnieźnieńskiego  brata  ś.  Woj- 
ciecha Radyma,  któremu  podlegać  mieli  nowo  ustanowieni  bi- 
skupi: Poppo  dla  dyecezyi  Krakowskiej,  Jan  dla  Wrocławskiej 
i  niemiec  z  okolic  Merzeburga  Reinbern  dla  Kołobrzegskiej,^*) 
świadczyły  o  przyznaniu  przez  stolice  apostolską  i  cesarza  Otto- 
na III  niezależności  kościoła  polskiego  od  żadnej  innej  metro- 
polii, z  własną  hierarchiją,  podlegającą  odtąd  jedynie  stolicy  apo- 
stolskiej i  monarsze  polskiemu.  Po  za  obrębem  tej  hierarchii 
pozostał  tylko  biskup  poznański  Unger,  który  nie  życząc  zgo- 
dzić sie  na  uszczuplenie  praw  swych,  wolał   podlegać   nadal  me- 


^^)  Gallus,  I,  6;  Lelewel,  Związki  z  Niemcami.  Polska  wieków  średn. 
II,  VI,   II. 

'")  Włożenie  na  głowę  Bolesława  przez  Ottona  III  korony,  jak  upewnia 
Gallus,  bez  dopełnienia  obrzędów  religijnych,  może  być  uważane  jako  udzielenie 
Bolesławowi  godności  monarchy  niepodległego,  a  nie  koronacyi,  jak  niektórym  dzie- 
jopisom  wydało  się.  Wreszcie  po  cóżby  Bolesław  koronował  się  powtórnie  w  ro- 
ku  1025? 

^')  Według  uwagi  prof.  Abrahama,  na  jednym  z  synodów  rzymskich,  być 
może  na  tym  samym,  który  zasuspendował  Gizilera,  uchwalono  założyć  nowa  metro- 
polije  i  przyjęto  plan  Bolesława  podziału  kraju  na  dyecezyje.  (W  końcu  Kwietnia 
r.  999).    Abraham,  Organizacya,  s.  53. 

^'^)  Thietmar,  IV,  28.  Nec  mora,  fecit  ibi  archiepiscopalum, .  .  commitens 
eundem  praedicti  martyris  fratri  Radimo.  eidem<iue  subiciens  Reinbernum  Salsae 
Cholbergiensis  aeclesiae  episcopum,  Popponem  Cracuaensem,  lohannem  Wrotizlaen- 
sem,  Ungero  Posnaniensi  excepto.  Podobnie  w  Annal.  Magdeburg.  (Pertz.  M.  G. 
XVI,  159}.  Eique  tres  alios  episcopos  in  tribus  locis  id  est  Salzolberch,  Cracowe, 
Wratizla  oniinatos  subiecit. 


—     355     — 

tropolii  Magdeburgskiej.^")  W  każdym  razie  Polska,  zawdzięcza- 
jąc roztropności  Bolesława  Chrobrego  i  przezorności  Sylwestra  II, 
otrzymała  w  r.  looo  zapewnienie  szerzenia  chrześciaństwa  i  roz- 
wijania oświaty  zachodniej  w  duchu  narodowym,  a  przez  to 
i  niezależność  polityczną,  krępowaną  przedtem  podległością  ko- 
ścioła polskiego  metropolicie  magdeburgskiemu. 

W  parę  lat  po  zjeździe  gnieźnieńskim  przypadła  śmierć 
Ottona  III,  otrutego  przez  kochankę,  męża  której,  za  szerzenie 
rozruchów  we  Włoszech,  kazał  powiesić,-")  tudzież  zamordowa- 
nie markgrafa  misznieńskiego  Ekharda/-')  z  którym  Bolesław 
zostawał  w  zgodzie,  oswobodziły  Bolesława  od  wszelkich  stosun- 
ków przyjaźni  z  Niemcami  i  pozwoliły  mu  postępywać  tak,  jak 
mu  dyktował  interes  narodowy. 

3.    Bolesław  Chrobry  najeżdża  Łużyce  i  zrywa  stosunki  z  Henrykiem  II 
roku  1002. 

Mieniąc  się  być  przyjacielem  nowo  obwołanego  królem  Hen- 
ryka II,  Bolesław  najechał  łużycką  i  milczańską  ziemie,  zdobył 
Budyszyn,  dotarł  do  Łaby,  zabrał  Strelę  i  obiegł  Miszno,  a  nie 
mogąc  zdobyć  je  siłą  otwartą,  robił  w  niem  stronników  sobie 
pieniędzmi  i  namową.  Serbskiego  rodu  wietnicy,  przez  Niem- 
ców Kukesburger  zwani,--)  mając  powierzoną  sobie  obronę  bra- 


if*)  „Prawdopodobnie  kilku  następców  Ungera,  Włochów,  którym  obojętne 
były  wewnętrzne  sprawy  polskie,  podtrzymywali  stosunki  z  ^Magdeburgiem,  ze  szkoda 
kościoła  i  narodu.  Dopiero  biskup  polski  Wawrzyniec,  rządząc  sie  względami  na- 
rodowymi, zerwał  stosunki  z  zagraniczną  metropoliją  i  dobrowolnie  poddał  się  pod 
jurysdykcyję  arcybiskupa  gnieźnieńskiego,  około  r.  I  lo6.  Korytkowski,  Arcybi- 
skupi,  I,  28. 

*"'j  Otton  III  umjirł  w  Palerno,  w  pobliiu  Citta-Castellana,  24  Stycznia 
r.    1002.     Tliietmar,  IV,  30. 

-1)  Ekhard  I  podczas  podróży  zamordowany  w  Palitlił  (Polden)  30  Kwie- 
tnia V,  1002.     Thielmar.  V,  4. 

22)  Thietmar,  V,  6.  Satelites...  dicti  slavonice  Yethenici,  Cukesburgiensi. 
W  objaśnienie  znaczenia  ludzi  lej  nazwy,  GebhariU  przytacza  z  dyplomu  Ottona  C. 
de  Brene,  an.  1288.  Advocatus  castellani  et  custodes  turrium,  qui  vulgariter  Hufslude, 
et  Janitores  qui  teułonice  dicuntur  Dorwerderc.  Allgemeine  Welthistcrie.  T.  52, 
s.  302,  przypisek  a. 

23* 


-     356     - 

my  wschodniej,  porozumiawszy  sie  z  Polakami,  otwarty  rokosz 
podnieśli.  A  położywszy  trupem  jednego  z  dowódzców  swych 
Bekcejona,  stanęli  zbrojno  przed  kamienatem,^^)  ciskali  kamie- 
niami w  okna,  z  wrzaskiem  domagając  się  wydania  sobie  bur- 
grafa  Ocerusa,  któremu  śmierć  zapowiadali.  Udało  się  jednak 
innemu  naczelnikowi  Titmarowi  załogę  wyprowadzić  spokojnie. 
"Wtedy  wietnicy,  przez  orędowników  swych  porozumiawszy  się 
z  Bolesławem,  w  bramach  otwartych  na  oścież  przyjęli  go  rado- 
śnie. Uniesiony  pomyślnością  Bolesław  posunął  się  dalej  na  za- 
chód w  głąb  Serbska,  opanował  cały  kraj  aż  do  Białego  Hal- 
sztrowa  (Elster)  i  załogi  swoje  rozstawił.  Wojsko  saskie  zbierało 
się  wyruszyć  przeciw  Bolesławowi,  ale  ten  „chytrości  niezwykłej 
człowiek"  upewniał,  że  wszystko  czyni  za  wiedzą  i  przyzwole- 
niem Henryka  bawarskiego,  a  skoro  ten  przy  posiadłości  pań- 
stwa umocni  się,  do  jego  woli  zastosuje  się  zupełnie.-^) 

W  Czerwcu  roku  1002  Henryk  wybrany  został  na  króla, 
a  25  Lipca  przyjmy  wał  w  Merzeburgu  hołd  Sasów.  Bolesław, 
udawszy  się  na  zjazd  merzeburgski,  przyjęty  był  jako  sprzymie- 
rzeniec Niemców.  Usiłował  on  zdobyte  kraje  zatrzymać,  nie 
szczędząc  kosztów  dla  zrobienia  sobie  stronników  wśród  dworzan 
królewskich.  Zaledwie  wyjednał,  że  Miszno  przyrodniemu  bratu 
jego  Guncelinowi  wypuszczone  zostało,  sam  zaś  utrzymał  się  przy 
posiadaniu  ziem  MilczanÓAV  i  Łużyczanów^  (25  Lipca  r.  1002).-') 
Nabytek  ten  znakomicie  podniósł  potęgę  i  urok  Bolesława  Chro- 
brego w  Słowiańszczyźnie.  Nie  dozwolili  mu  wprawdzie  Niemcy 
utwierdzić  się  na  Łabie,  ale  w  Misznie  osiadł  krewny  i  przyja- 
ciel jego  Guncelin,  z  którym  poradzić  nietrudno  było. 

Zdawało  się,  że  zajście  między  Bolesławem  a  Niemcami, 
skończone  kompromisem,    będzie  trwałe,    ale  zdarzył  się  niespo- 


-■^)  U  Thietmaia:  Caminata  oznacza,  domus,  palatium,  choćby  z  drzewa 
zbudowany,  ale  z  kominem. 

2<)     Thietmar,  V,  6. 

*^j  Thietmar,  Y,  9,  10.  O  bralerslwie  Guncelina  z  Bolesławem,  niżej  §  55, 
pr^ypisck  2,  s.  303. 


—    y:>7    — 

dziewanie  wypadek,  który  kompromis  poderwał,  W  ostatnich 
chwilach  pobytu  w  Merzeburgu,  kiedy  Bolesław  pożegnawszy  się 
z  Henrykiem  II,  miał  w-racać  do  kraju,  wzeszli  na  podwórze  zam- 
kowe Polacy  z  orszaku  Bolesława,  nie  wiadomo  dla  jakiego  celu. 
A  gdy  na  wezwanie  odejść  nie  chcieli,  wszczęła  się  z  Niemcami 
rozprawa  orężem,  wśród  której  Bolesław  wyszedł  z  zamku.  Tłum 
Niemców  rzucił  się  na  niego  tak  natarczywie,  że  przeprowadza- 
jący go  komes  Henryk,  z  narażeniem  własnego  życia,  ledwo 
uprowadzić  zdołał  znakomitego  gościa,  ale  rycerzy  polskich  tłum 
docisnąwszy,  jednych  obdarł,  innych  pokaleczył.  Jeżeli  król  Hen- 
ryk nie  miał  żadnego  udziału  w  tej  sprawie,  czemu  dajemy  wiarę, 
w  każdym  razie  za  taką  obrazę  króla  niepodległego  państwa 
i  sprzymierzeńca,  powinnyby  ze  strony  Henryka  nastąpić  prze- 
prosiny, ul<aranie  winowajców,  a  jednak  naoczny  świadek  Tit- 
mar  milczy  o  tem,  czem  daje  do  mniemania  powód,  że  serde- 
cznego pojednania  się  między  królami  nie  nastąpiło.  A  jakby  na 
potwierdzenie  tego  Titmar  powiada,  że  Bolesław  „zasmucił  się 
mocno,  podejrzy wając,  iż  zamach  na  niego  nastąpił  w  skutek 
poprzedniego  planu  i  podstępu,  posądzając  o  to  króla  niesłu- 
sznie." 

Bolesław  przybywszy  do  Streli  nad  Labą,  mnóstwo  ziemian 
z  okolicy  grodu  tego  uprowadził,  gród  spalił  i  w^stecz  za  sobą 
puścił  orędowników  z  poleceniem  odciągania  kogo  tylko  można 
od  stronnictwa  Henryka.  Na  wieść  o  tem  Henryk  błagał  swoicli 
przyjaciół,  „aby  tajemne  praktyki  Słowian  starali  się  wykrywać 
i  przewiadywaczów  ich  wedle  możności  imać."  -*')  Odtąd  Bole- 
sław niczem  już  nie  był  krępowany.  Sąsiedzkie  stosunki  z  Niem- 
cami pogorszyły  się,  przyjaźń  z  królem  niemieckim  runęła,  —  sta- 
nął oddzielnie  jako  monarcha,  gotowy  bronić  godności  własnej 
i  narodu  swego,  działać  według  woli  swej.  Sprawy  czeskie  naj- 
przód uwagę  jego  na  się  zwróciły. 


")     Thietmar,  V,   lo. 


—     35ii     — 

4.    Zaburzenia    w    Czechach:    książęta    Bolesław    Rudy  i  Władybój. 
Bolesław  Chrobry  zajmuje  Czechy  (1003). 

Po  Bolesławie  II,  Pobożnym,  (f  9  Lutego  999)  zostało  trzech 
synów.  Z  nicłi  starszy  Bolesław  Ryszawy  (Rudy),  okrutnego 
cliarakteru,  skąpy,  dziki,  mściwy,  otrzymał,  na  mocy  prawa  cze- 
skiego, władzę  książęcą,  a  młodszym  braciom  Jaromirowi  i  Ol- 
drzykowi  niewielkie  udziały  wyznaczył.  Wkrótce  jednak  poża- 
łowawszy tego  co  dał  braciom,  postanowił  zgubić  icli,  Jaromira 
kazał  otrzebić,  a  Oldrzyka  zamierzył  zabić  w  łaźni,  lecz  gdy  się 
to  nie  udało,  wygnał  braci  z  matką  za  granicę  kraju,  a  sam  po- 
czął po  tyrańsku  rządzić,  lud  strasznie  ciemiężyć,  „na  wzór  bazy- 
liszka panując  sam  jeden  w  pustyni."^')  Jaromir  i  Oldrzyk  zna- 
leźli schronienie  u  księcia  bawarskiego  Henryka,  który  cokolwiek 
później  został  królem  niemieckim. 

Dawny  przyjaciel  Slawników  Bolesław  Chrobry,  nie  mogąc 
I^rzebaczyć  Rudemu  uczestnictwa  w  zniszczeniu  przez  Wrszow- 
ców  rodu  Sławników  i  wymordowaniu  braci  ś.  Wojciecha  (r.  996), 
w  pierwszym  roku  panowania  swego  odjął  mu  Śląsk,  Chroba- 
cyję,  Morawy  i  zakarpacką  Słowaczyznę  (r.  999).  W  Czechach 
począł  się  niepokój.  Na  czele  buntu  stanęli  Wrszowcy,  ci  sami, 
którzy  byli  przyjaciółmi  Bolesława  Rudego,  a  potem  najwięcej 
od  niego  cierpieli.^^)  Rudy  musiał  uciekać  z  Czech  do  Niemiec, 
a  na  miejsce  tego  „gadu  jadowitego",  naród  czeski  wezwał  brata 
młodszego  Bolesława  Chrobrego  Władyboja,  syna  Dubrawki, 
a  przez  to  należącego  po  kądzieli  do  rodu  Przemysłowców,  i  za 
swego  przez  Czechów  uważanego.  Władybój  nieczynny,  pijak, 
chcąc  zasłonić  się  od  stronnictwa  Jaromira  i  Oldrzyka,  pośpie- 
szył do  króla  Henryka  II,  w  Ratysbonie  hołd  mu  złożył,  a  Cze- 
chy w  lenność  od  niego  otrzymał.'-'-')  —  Tymczasem  Bolesław 
Rudy    tułając    się   w  Niemczech,    szukał  u  Bolesława  Chrobrego 


-')     Thietmar,  V,   15. 

-'')     Palacki.    Dejiny,  I,  279. 

-»J     Tl)i;tmar,  V,   15. 


—      359     — 

przytułku,  w  tym  samym  prawie  czasie,  kiedy  po  kilkumiesię- 
cznem  panowaniu  Władybój  umarł,  w  początku  r.  1003.  „Na- 
stał sądny  rok  w  dziejach  czeskich."  '^^)  Jaromir  i  Oldrzyk  wró- 
cili do  Czech,  ale  wnet  i  Bolesław  Chrobry  wtargnął  tamże,  pro- 
wadząc z  sobą  Bolesława  Rudego  do  Pragi,  a  obsadziwszy  grody 
czeskie  załogą  swoją,  usunął  sie  z  Czech.  Bolesław  Rudy,  osią- 
gnąwszy władzę,  do  takiego  stopnia  rozkielzał  namiętność  swą, 
,.iż  kazawszy  stanąć  przed  sobą  przedniejszym  panom,  jednego 
z  nich  rozcięciem  głowy  mieczem  życia  pozbawił,  za  nim  innych 
pomordował,  a  dokonał  tego,  dyszący  krwią  i  podstępem  czło- 
wiek, niegodny  dożyć  i  połowy  tych  dni,  które  przeżył."  ^')  Prze- 
straszeni tem  Czechowie,  wyprawili  tajemnie  posłów  do  Bolesła- 
wa Chrobrego  z  proźbą  o  uwolnienie  ich  od  tyrana.  Chrobry, 
przychylając  się  do  proźby  poselstwa,  zaprosił  Rudego  na  roz- 
mowę do  pogranicznego  zamku,  a  gdy  ten  przybył,  kazał  go 
oślepić,  a  sam  pośpieszywszy  co  żywo  do  Pragi,  wprowadzony 
do  niej  (w  Marcu  1003)  przez  mieszkańców  i  jednomyślnie  za 
pana  Czech  okrzyknięty  został.^-) 

Zwracając  uwagę  na  mapę  posiadłości  Bolesława  Chrobrego 
w  początku  roku  1003,  nie  trudno  dostrzedz,  że  dla  zaokrąglenia 
zdobyczy  jego  za  Karpatami  aż  do  Dunaju  i  Rakus,  a  na  zacho- 
dzie aż  do  Miszna  brakowało  tylko  Czech  i  że  zdobycie  Czech 
ułatwiało  mu  możność  opanowania  Serbii,  między  Solawą  i  Ła- 
bą, a  przez  to  posunięcia  granicy  niepodległej  Słowiańszczyzny 
do  naturalnych  kresów  Bawaryi  i  Turyngii.  Wypadki  składały 
się  dla  niego  najpomyślniej.  Przenosząc  stolicę  z  ubogiego  Gnie- 
zna do  oddawna  upragnionej,  murowanej,  bogatej  "■')  i  rozko- 
sznej Pragi, ^'*)  Bolesław  zdobywał  dla  całej  Słowiańszczyzny  pół- 


^0)     Palacki.    Dejiny,  I,    281. 
^1)     Thietmar,  V,   18. 
'2)     Ibidem. 
•'•'')     Niżej  cytata  35. 

'*)     Adalbold,   in  vita  S.  Heinrici  II  imperatoris,  powiada:  Tandem  Bulizla- 
vus    Mcset onis    lilius    jucunditatem    Pragaee, t    amoenitatem    Boe- 


—     ^6o 


nocno-zachodniój  prawdziwa  stolice,  z  której  dawniejsza  od  pol- 
skiej c)  wilizacya  czeska  miała  roznieść  po  szerokich  przestrzeniach 
oświatę,  handel  i  przemysł, '^^)  niezbędne  podwaliny  wielkiego 
państwa.  Z  swojej  strony  Bolesław  niósł  Czechom  porządek,  po- 
tęgę wojenna,  niezależność  od  Niemców,  a  przytem  łagodność 
r/ądów  i  dbałość  o  dobrobyt  kraju,  czego  właśnie  nie  mogła  im 
dać  zdemoralizowana  dynastya  Przemysłowców.  Ogłoszenie  Bo- 
lesława królem  czeskim  było  najważniejszym  aktem  w  historyi 
słowiańskiej,  bo  zapowiadało  połączenie  wszystkich  ludów  od 
granic  bawarskich,  Solawy  i  Łaby  aż  do  Dniepru,  i  od  morza 
Bałtyckiego  aż  do  Dunaju,  w  jedno  państwo,  potężniejsze  od  ce- 
sarstwa Rzymsko-Niemieckiego,  a  że  to  państwo  mogło  być  uor- 
ganizowane  należycie,  za  to  ręczyły  genialne  zdolności  i  niepo- 
spolity charakter  Chrobrego.  Zostawało  tylko  samym  Czechom 
zrozumieć  doniosłość  rezydencyi  króla  polskiego  w  ich  stolicy, 
tudzież  zajęcia  grodów  ich  przez  rycerstwo  polskie  i  urzędników 
królewskich.**") 


m  i  a  e  praeponit  amicitiae  et  ut  nepote  suo  (Bolesława  III)  qualibet  racione  ejecto, 
tante  terre  principatu  pótiri  poSsit,  fraudum  suarum  intima  scrutatur...  Pertz,  M.  G. 
VI,  694. 

^•'')  Według  świadectwa  Ibraima-ibn-Jakóba,  który  zwiedził  Pragę  pized  ro- 
kiem 965,  Praga  była  murowana  i  najbogatszą  z  miast  handlowydi,  miała  fabryki 
siodeł,  uździenic,  tarcz,  tkanin.  Do  niej  przybywali  kupcy  z  Krakowa,  Rusy,  Sło- 
wianie z  krajów  tureckich  (madjarskich),  Żydzi  i  Madjary,  wywożąc  wiele  mąki, 
cyny,  futer.  Kraj  czeski  jest  najbogatszym  z  krajów  Północy.  Kunik,  AJlóeKpil,  40. 
Wreszcie,  porównać  dzieła  tego  T.  II,   s.  612   i  następne. 

36)  Chroni.  Polonorum  I,  6,  Numąuid  non  ipse  (Boleslavus)  Moraviam  et 
Bohemiam  subjugavit  et  in  Praga  ducalem  sedem  obtinuit  suisque  eam  suffraganeis 
deputavit.  Że  namiestnicy  Bolesławowi  musieli  być  w  grodach  czeskich,  to  niewąt- 
pliwe, ale  jak  ich  po  imieniu  zwano  nie  wiemy.  Tymczasem  w  wykopalisku  jaro- 
cińskiem  r.  1876  (w  W.  Ks.  Poznańskiem),  pomiędzy  monetami  Bolesława  II  ceskiego 
znalazł  się  obol,  z  napisem  na  stronie  głównej  wyraźnie  wybitym:  Otto  D  u  x. 
Archeolog  berliński  Menandier,  idąc  za  przytoczoną  wyżej  wskazówką  Chronica  Po- 
lonorum, mniemał,  że  moneta  wybita  była  przez  Ottona  czyli  Bezbraima  starszego 
syna  Bolesława  Chrobrego,  którego  on  podczas  okupacyi  Pragi  osadził  tamże  jako 
namiestnika  swego.  Zapiski  Archeologiczne  poznańskie,  pod  redakcyją  W.  Jaż- 
dżewskiego i  Boi,  Krzepkiego,  r.  1889,  zeszjt  V,  s.  50,  —  Trudno  temu  powierzyć, 
bo  Btzbraim  i  Otto  są  dwie  różne  osoby.  Pietwszy  był  najstarszym,  a  drugi  naj- 
młodszym synem  Chrobrego,  urodzony  około  r,  1000.  Porów.  Lewicki,  Mieszko  II, 
w  Rozprawach  Akadem.  Umiejet,  Kraków.   1876.    Tom  V,  s.   115.      ^ 


5.    Przenlewierstwo    Lutyków   względem  reszty   Słowian.     Henryk  li  za- 
warłszy z  nimi  przymierze,  śmielej  przeciw  Bolesławowi  występuje. 

Zajęcie    Czech    przez    Bolesława    Chrobrego    mocno  ubodło 
króla    Henryka   II.     Zniósł    on    wszystko    cierpliwym    umysłem, 
przypisując  grzechom  swoim  to,  co  dla  państwa  jego  dolegliwem 
sie  stało;    okazywał    spokój,    przejeżdżał  "sie  z  miasta  do  miasta, 
święta  Wielkanocne   obchodził    w  lvvvedlinburgu    (28   Marca    ro- 
ku 1003),^')  Zielone  święta  w  Halbersztadzie,^^)  a  tymczasem  ści- 
gał   sprzymierzeńców  Chrobrego    w   samych    Niemczech  i  starał 
się  zapewnić  pokój  ze  strony  Słowian    nadbałtyckich.     Posłowie 
Ratarów  i  w  ogóle  Lutyków,  przybywszy  do  Kwedlinburga  pod- 
czas świąt  Wielkanocnych,    łaskawie  przyjęci  zostali  przez  króla 
Henryka,    który    podarkami  i  obietnicami    starał  się  ich  zjednać 
sobie   i  tyle    dokazał,    że    „z  buntowników"  i  nieprzyjaciół   „naj- 
zaufańszymi  sobie  ich  uczynił."  ^")    Ten  postępek  Lutyków,  sprze- 
czny z  wiekową  tradycyą  ich,  najzgubniejszym  się  okazał  jak  dla 
nich  samych,    tak  i  dla    reszty    Słowian    nadlabskich.     Nie  tajne 
było  Lutykóm  opanowanie  przez  Bolesława  Łużyc,  Milska  i  Czech, 
jego  potęga  wojenna  i  łaskawe  obchodzenie  się  z  ludami  władzy 
jego  podległymi.     Przystąpienie    do    związku  z  nim  mogło  zape- 
wnić im    niepodległość,    za    którą   dwa    wieki    zacięcie    z    Niem- 
cami   walczyli.     Ale  nienawiść    do    chrześciaństwa,   a  szczególnie 
przeciw  Bolesławowi,  który  zmuszony  był  dawniejszemi  zobowią- 
zaniami ojca  swego  dawać  posiłki  wojenne  Ottonowi  111  przeciw 
Lutykóm,    tudzież    zamiłowanie    swobody    plemiennej    odwróciły 
umysł  ich  od  Bolesława  i  usposobiły  do  przymierza  z  Niemcami, 
a  raz  wszedłszy  na  tę  drogę,  opętani  podstępami  i  złudnemi  obie- 
tnicami   niemieckiemi,    zejść  z  niej    już    nie  mogli.     Przenlewier- 
stwo Lutyków    ogólnej    sprawie    słowiańskiej    obezwładniło  Obo- 
drytów,    przez  samo  geograficzne  położenie  postawionych  w  nie- 


"')     Thietmar,  V,    19;  Aiinal.  Quecllinb,  a,   1003. 
•''8)     Thietmar,  V,  20. 
3";     Thietmar,  V,.  19. 


możebnoiści  połączenia  się  z  Polakami.  Łaskając  Lutyków  i  ma- 
miąc ich  obietnicami  Henryk  II  nadzwyczaj  zręczny  krok  poli- 
tyczny wykonał.  Pojmywal  on,  że  w  razie  przystąpienia  Luty- 
ków do  związku  polsko-czeskiego,  pociągnęliby  do  tegoż  związku 
nietylko  Obodryci  i  Serby  do  Solawy,  ale  i  Słowianie  lewego 
brzegu  Laby  w  Dre wianach,  Białej  Ziemi,  wschodniej  Turyngii 
i  u  wierzchowin  Molianu,  tudzież  nad  Radnicą,  gdzie  lud  sło- 
wiański, w  pogaństwie  trwający  aż  do  końca  XI  w.,^**)  główną 
massę  osiedlenia  stanowił.  Odrywając  zaś  od  wzmiankowanego 
związku  Lutyków,  Henryk  II  zapewnił  sobie  bezpieczeństwo  nad 
dolną  Łabą,  a  przez  to  śmielej  mógł  przeciw  Bolesławowi  wystąpić. 
Wygrawszy  bez  boju  kampanije  z  Lutykami,  Henryk, II 
przestał  udawać,  że  nie  pojmuje  o  co  Bolesławowi  idzie,  wypra- 
wił do  niego  posłów,  z  oświadczeniem,  „że  jeśli  świeżo  zajętą 
przez  siebie  krainę,  jak  to  odwieczne  prawo  nakazuje,  zechce  z  je- 
go łaski  nadal  trzymać  i  z  niej -służyć  mu  wiernie,  przychyli  sie 
do  jego  życzenia,  w  przeciwnya  razie  ma  się  spodziewać  od- 
poru zbrojnego."*')  —  Przy  ustąpieniu  ziem  Łużyczanów  i  ISIil- 
czanów,  Henryk  II  nie  wymagał  od  Bolesława  żadnych  służe- 
bności, według  starego  prawa,  bo  kraje  te  nie  ochrzczone  jesz- 
cze, mogły  być  za  „barbarzyńskie''  uważane,  t.  j.  za  takie,  jakie 
umowa  gnieźnieńska  (r.  looo)  dozwalała  obu  stronom  zabierać 
i  do  swych  posiadłości  wcielać,  lecz  Czechy  nie  były  już  krajem 
„barbarzyńskim";  Henryk  prawnie  miał  słuszność,  żądając  od  zdo- 
bywcy wypełnienia  obowiązków  hołdu,  od  dawna  składanego  mu 
przez  książąt  czeskich,  ale  wymaganie  jego,  aby  Bolesław  przy- 
jął Czechy  w  łenność  z  łaski  królewskiej,  tchnęło  zarozumiałością 
i  dziką  pretensyją  do  rozporządzania  niepodłem  państwem  cze- 
.skiem,  jakby  prowincyą  niemiecką.  Bolesław  „z  oburzeniem  od- 
prawił poselstwo,"  '*^)  i  przyjął  wojnę. 


■*o)  Szczegóły  w  tomie  IV  niniejszego  dzieła. 

■")  Thietmar,  V,  19. 

*-)  Rozpowiedziawszy   o    zaproponowanycli    Bolesławowi    waninl<acli  trzyma* 

nia   C/.ccli  z  laski  królewskiej,  Thietmar  (V,  19)  dmlal:  „Jakkolwiek  słuszne  to  prze- 


-    363     - 

§55. 

Pierwsza   wojna    Bolesława   Chrobrego  z  Niemcami 
(1003  —  1005). 

I.    Henryk  II  ściga    stronników   Bolesława   w  Niemczech.     Bolesław  opa- 
nowuje   Miszno    (1003)    i    do    Bawaryi    wpada    (1004).     Henryk   II    za- 
graża Milsku. 

Przed  rozpoczęciem  wojny  z  Bolesławem,  Henryk  II  zamie- 
rzył najprzód  zniszczyć  sprzymierzeńców  Bolesławowycli  w  sa- 
mych Niemczech).  W  tym  celu  Henryk  II,  po  Zielonych  świę- 
tach (r.  1003)  ruszył  do  Bawaryi,  a  najechawszy  posiadłości  ko- 
mesa Henryka  szweinfurtskiego,  spustoszył  je,  zamek  Amerthal 
zburzył,  a  przysłanych  przez  Bolesława  na  pomoc  komesowi  wo- 
jowników polskich  ujął  i  do  swych  szeregów  wcielił.  Potem 
obiegł  gród  Kruszno,^)  którego  bronił  brat  komesa  Henryka 
Buko;  pojmał  w  tym  grodzi;  Ernesta  markgrafa  austryackiego, 
a  gród  po  kilku  szturmach  zburzony  dostał  sie  zwycięzcy. 

Kiedy  się  król  niemiecki  bawił  koło  Kruszna,  Bolesław, 
zgromadziwszy  tajemnie  wojsko,  uderzył  na  Miszno,  którem  rzą- 
dził przyjaciel  i  brat  jego  Guncelin.-)  Nalegał  na  niego  Bole- 
sław, aby  stosownie  do  poprzednich  zobowiązań,  bramę  otworzył 
i  miasto  Polakom  poddał.  Guncelin  tłómaczył  się  królowi,  że  na 
wszystkie  usługi  dla  niego  jest  gotów,  ale  w  obec  postawionych 
w  grodzie  wojowników  Henryka  II,  żądania  jego  spełnić  nie 
może,  bo  wojownicy  królewscy  nie  przystaliby  na  to,    „a  gdy  się 


cieź  i  w  lak  przyzwoity  sposób  wyrażone  poselstwo,  odprawił  Bolesław  z  obu- 
rzeniem." 

')     U  Thietmara,  V,  2i,  Crusni,  —  teraz  Creussen  poniżej  Baireuth,  w  Bawaryi. 

®)  Stopień  pokrewieństwa  Bolesława  z  Guncelinem  jest  zagadką,  wzbudzającą 
wiele  domysłów.  Tliietmar  zowie  go  poprostu  bratem  Bolesława:  (fratri  suo  Gun- 
celino,  V,  lo).  Szczegóły  różnych  objaśnień  zebrał  Komarnicki,  w  polskim  prze- 
kładzie kroniki  Thiettnara,  s.  192.  Prawdopodobnie,  że  druga  żona  markgrafa  Giin- 
thera  (f  965),  matka  Guncelina,  wyszła  za  Mieszka,  ojca  Chrobrego,  i  że  dopiero 
po  j6j  śmierci  Mieszko  Dubrawke  pojął.  Tym  sposobem  Guncelin  byl  przyrodnym 
bratem  Bolesława.     Posse.    Codex  Saxoniae,  T.  I,  s.  30,  przypiselt   180, 


-     3^4     — 

zmowy  nasze  rozgłoszą,  życie  moje  i  wszystko  co  mam  w  nie- 
bezpieczeństwie." Wysianych  przez  Guncelina  orędowników,  Bo- 
lesław kazał  zatrzymać  pod  strażą,  wojsko  swe  posunął  ku  Labie, 
nad  rankiem  przebył  ją  i  dal  znać  przyjaznemu  sobie  miastu 
Streli,"')  aby  sie  niczego  nie  obawiano  i  sąsiednich  osad  o  nadej- 
ściu Polaków  nie  zawiadomiano.  Następnie,  podzieliwszy  wojsko 
swe  na  cztery  części,  Bolesław  rozkazał,  aby  wieczorem  zgro- 
madzili się  wszyscy  pod  grodem  Cyrynem.'*)  Dwa  oddziały  ru- 
szyły naprzód,  ażeby  mieć  baczność  na  Guncelina,  któremu  Bo- 
lesław nie  dowierzał.  Natenczas  cała  ziemia  Głomaczów,  naj- 
lepiej uprawna,  w  jednym  dniu  ogniem  i  mieczem,  tudzież  upro- 
wadzeniem mieszkańców  w  niewolę  do  szczętu  spustoszoną  została. 
Jeden  oddział  Polaków  napadł  na  Mogilno, ■'^)  ale  mieszkańcy 
grodu  tego  oświadczeniem  przyjaźni  i  gotowością  z  rodzinami 
i  dobytkiem  w  ślad  za  Polakami  udać  się,  odwrócili  grożące  im 
niebezpieczeństwo.  Nazajutrz  o  wschodzie  słońca  Pola.cy  upro- 
wadzili zdobycz  niezliczoną,  część  ich,  w  przeprawie  przez  Łabę 
wpław,  utonęła,  reszta  szczęśliwie  wróciwszy  do  domu,  dzielili  się 
zdobyczą,  odłożywszy  dla  króla  co  najlepsze.  Jeńców  uprowa- 
dzono więcej  3000  do  Polski.^) 

Tymczasem  król  Henryk  całe  lato  ścigał  w  Bawaryi  stron- 
ników Bolesławowych,    niszczył    nad  Menem  posiadłości  komesa 


')  Thietmar  (V,  22),  „Civitalem  Strelam,  quia  dos  suae  erat  filii."  Ale 
w  r.  1002,  gdy  z  układów  merzeburgskich  Bolesław  nie  utrzymał  sie  przy  Streli,  ka- 
zał ją  spalić;  oczywiście  więc,  że  wtedy  Strela  nie  mogła  być  jeszcze  „posagowem 
miastem  córki  jego."  Kiedyż  sie  to  stać  mogło?  Bezwątpienia  później,  kiedy  jedna 
z  Bolesławówien,  nie  wymieniona  po  imieniu  u  Thiethmara  (IV,  37),  wyszła  za  Her- 
mana, już  po  śmierci  ojca  jego  markgrafa  Ekharda.  Przyjazne  stosunki  Bolesława 
do  Streli  w  r.  1003,  ostrzeżenie  jej,  aby  nie  obawiała  się  wyprawy  łupieżniczej,  wska- 
zują, że  wkrótce  po  zjeździe  merzeburgskim  Herman  ożenił  się  z  Bolesławówną,  imię 
której  wzmiankuje  nekrologia  naumburgska:  „Hermannus  marchio,  Regelindis  mar- 
chionisa."     Posse.    Codex  Saxoniae,  I,   s.   32,   przypisek    193. 

*)  U  Thietmara:  Cirin  castellum;  u  Annal.  Saxo.  Zirin,  teraz  Z  e  h  r  e  n, 
niedaleko  Łaby,  na  północ  od  Miszna. 

'')  U  Thietmara:  Mogiln  a  urbs,  teraz  ^I  ii  g  e  1  n,  kolo  Hubertsburga,  mię- 
dzy Misznem  a  Lipskiem. 

6)     Thietmar,   Y,  22. 


-     365     - 

Henryka,  gród  którego  Szweinfurt  kazał  do  szczętu  zburzyć. 
Komes  Henryk  z  bratem  Brunonem  i  innymi  stronnikami  mu- 
sieli u  Bolesława  szukać  schronienia.  W  Bambergu  król  Hen- 
ryk obchodził  uroczyście  narodzenie  Maryi  Panny,  bawił  sie  ło- 
wami, a  powróciwszy  do  Saksonii,  zapowiedział  z  upływem  zimy 
wyprawę  przeciw  Milczanóm.')  Nim  jednak  to  nastąpić  miało 
Henryk  II,  zdążywszy  do  Magdeburga,  zajął  się  sprawami  ko- 
ścielnemi:  na  arcybiskupa  po  zmarłym  Gizilerze,  wyniósł  Tagi- 
nona,  rozgrabioną  w  roku  g8i  dyecezyję  Merzeburgską  wznowił 
i  wszystko,  co  dawniej  „niesłusznie  odjęte  było,  dyecezyi  tej 
zwrócił."  ^ 

Uprzedzając  zamiary  wojenne  Henryka  II,  Bolesław  częścią 
za  popędem  „wściekłości  własnej",  częścią  za  namową  komesa 
Henryka  szweinfurtskiego,  wpadł  do  Bawaryi  i  wielkie  gwałty 
mieszkańcom  czynił  (r.  1004).  W  odwet  Henryk  II  pośpieszył 
z  wyprawą  do  Milska  i  gdyby  „nie  zbyteczna  rozciecz  śniegów, 
pochód  wojska  tamująca,  cała  ta  kraina  dokoła  spustoszona,  by- 
łaby z  mieszkańców  ogołoconą."  ";  Wyprawa  jednak  skończyła 
się  niczem.  Król  Henryk  „chcąc  nie  chcąc"  zmuszony  był  do 
odwrotu,  całą  korzyść  w  tern  mając,  że  „wsparł  załogę  Guncelina 
i  innych  obrońców  ojczyzny." 

2.    Najazd  Henryka  II    na  Czechy.    Bolesław   opuszcza  Pragę   (r.  1004). 
Szturm  Budyszyna,  z  którego  załoga  polska  ustępuje. 

Niespodziewane  wypadki  w  Lombardyi  zniewoliły  Henry- 
ka II  wstrzymać  zamierzoną  przeciw  Polakom  wyprawę  i  w  Marcu 
r,  1004  udać  się  za  Alpy,  gdzie  mu  w^y padało  rozruchy  uśmie- 
rzyć i  papieża  wesprzyć,   a   tymczasem  Bolesław  dociskał  Niem- 


')  Thietmar,  V,  23.  Adelboldus  a.  1004:  Heinricus  Poledae  nativitatem  Do- 
mini celebravit  et  Thoringis  et  Sa.\onibus  in  Mikaviam  expeditionem  futuram  indixit. 
Podobnie  Annal.  Saxo.     Porów.  Baumer,  Regst.i,  Nr.  377. 

*'j     Tiiietmar,  V,  25,  VI,   1. 

»;     Ibid.  VI,  2. 


ców.  Opuściwszy  więc  Włochy,  Henryk  II  powrócił  do  Sakso- 
nii, ściągnął  w  polowie  Sierpnia  .r.  1004  wojsko  pod  Merzebur- 
giem,  głosząc,  że  wyprawę  do  Polski  zamierza,  dla  czego  kazał 
przysposobić  łodzie,  do  przeprawy  przez  Labę  w  Boruzie  i  w  żupie 
Niżanów,  jak  gdyby  Niemcy  mieli  posunąć  się  na  wscłiód  od 
Łaby,  lecz  ku  powszeclinemu  zdziwieniu,  Henryk  II,  zwróciwszy 
nagle  ku  południowi,  mimo  deszczów  i  wezbrania  rzek,  pomknął 
się  szybko  do  Czech,  gdzie  Niemcy  zdołali  już  ukuć  intrygę,  za 
pośrednictwem  bawiących  u  nich  książąt  Jaromira  i  Oldrzyka. 

Uderzenie  Niemców  na  Czechy  było  bardzo  dotkliwe  dla 
Bolesława,  bo  właśnie  w  tym  czasie  robił  on  przygotowania  do 
spotkania  nieprzyjaciół  w  Łużycach.  Lecz  w  tej  to  mefortunnej 
okoliczności  okazała  się  wielkość  jego  umysłu  i  nadzwyczajnej 
energii.  Szybkimi  obrotami  wojsk  swoich  ku  Czechom,  zwinął 
się  on  tak  gwałtownie,  że  następującym  Niemcom,  według  Tit- 
mara,  wydał  się  „lwem  ryczącym''  (leo  rugiens),  pośpieszającym 
wzbronić  Henrykowi  II  przystępu  do  granic  czeskich.  Lasy 
i  przesmyki  gór  Mirkwidi,^")  dzielące  plemiona  serbskie  Szku- 
dyczów  i  Niżanów  od  Czechów,  Bolesław  wcześnie  obsadził  łu- 
cznikami, ale  Henryk  II  pokryjomu  wysławszy  oddział  swych 
wyborowych  kiryśników,  przebojem  otworzył  wojsku  swemu  dro- 
gę do  Czech,  nie  budząc  baczności  Bolesława,  w  Pradze  bezpie- 
cznie ucztującego.  Raz  podczas  uczty  przybiegł  do  Bolesława 
Niemiec,  kapelan  biskupa  (kołobrzegskiego)  Reinberna,  prze- 
strzegając o  nadciąganiu  wojsk  niemieckich.  Bolesław  nie  wie- 
rzył, czy  nie  dosłyszał  i  zapytał  kapelana,  co  mówi,  a  gdy  ten 
powtórzył  złą  nowinę,  król  z  pogardą  rzekł:  „toć  gdyby  leźli  jak 
żaby,  stanąćby  tu  nareszcie  już  mogli."  Jaromir  z  przyjaciołami 
swymi  ułatwiał  królowi  niemieckiemu  drogę,  rozdwojeniem  opi- 
nii narodowej  i  odciąganiem  od  Bolesława  stronników  rodu  Prze- 


1^)  Thietmar,  VI,  8,  silva,  quae  M  i  r  i  q  u  i  d  u  i  dicitur.  Dobner,  a  za  nim 
Naruszewicz  nazwę  te  wyprowadzali  od  Mira  las  i  Kidę  zarosłe.  Hist.  Nar. 
Pol.  I,  128.  Według  Bielowskiego  ma  znac/,yć  czarny  Lis;  przesmyk  w  rudnych 
górach,  zwanych  po  niemiecku  Erzgebirge.    M.  P.  I.  275. 


-     3^7     - 

mysłowców.  Z  orszakiem  swym  szedł  w  przodzie  wojska  Hen- 
ryka II,  który  zdążywszy  pod  gród  Żatec,  po  wycięciu  przez 
mieszkańców  załogi  polskiej,  gród  ten  zdobył.^')  Było  jednakże 
w  Czechacli  i  przeciwne  stronnictwo,  przenoszące  Bolesława  nad 
Jaromira  i  Oldrzyka,  ale,  według  Titmara,  byli  to  ludzie  „gorsi 
obyczajem  od  dzikich  zwierząt."  Kiedy  się  wreszcie  Niemcy 
zbliżali  do  Pragi,  Jaromir  wszedł  z  mieszkańcami  jej  w  zmow^ę, 
pomknął  się  tajemnie  w  nocy  pod  Pragę,  aby  z  rozświtem  na 
załogę  polską  uderzyć,  a  Bolesława  „węża  jadowitego"  pojmać, 
albo  zabić.'-)  Ale  Bolesław  miał  także  swycli  jurgieltników 
w  obozie  niemieckim  i  między  Czechami  licznych  stronników; 
wiedział  o  wszystkich  zamachach  nieprzyjaciół.  Obie  strony  knuły 
swe  zamiary  skrycie.  I  gdy  stronnicy  Jaromira  mieli,  na  odgłos 
trąby  pasterskiej  i  uderzenia  w  dzwony  na  Wyszegradzie,  na- 
paść na  Polaków,  Bolesław,  uprzedzając  ich,  w  nocy  małymi  od- 
działami, wyprowadził  wojsko  swe  z  Pragi.  Nieprzyjaciele  rzu- 
cili się  za  nim  w  pogoń,  ale  go  nie  dościgli;  tylko  brat  starszy 
ś.  Wojciecha  Sobiebor,  przewodzący  oddziałem  Polaków,  zosta- 
wionym na  moście,  dla  zapewnienia  odwrotu,  mężnie  walcząc  po- 
legł,'^) we  Wrześniu  r.  1004. 

Zagrożony    nie  orężem    niemieckim,   lecz    wojną    narodową, 
rozdmuchiwaną   przez    stronnictwo  Przemysłowców,    a    przytem. 


1')     Thietmar,  YI,  8. 

'-)  Thietmar,  VI,  9,  mówi,  że  do  Pragi  zdażyl  Jaromir,  aby  Bolesława  poj- 
mać lub  zabić.  Inne  źródła:  Kozma  i  Dalimil  wzmiankują,  że  Oldrzyk  z  niewielu 
towarzyszami  podkradał  się  pod  Pragę  i  zaczaił  sie  w  Strachowie.  A  gdy  przyjazny 
mu  pastuch  zatrąbił  w  róg  i  w  tymże  czasie  otworzono  bramę  miejską,  Oldrzyk 
wpadł  do  Pragi.  . .  Trzymam  sie  tu  podanej  przez  Thietmara  wiadomości,  który 
jako  współczesny  świadek  i  dokładnie  obeznany  z  wypadkami  w  Czechach  r.  1004, 
zasługuje   na  wiarę  więcej,  niż  późniejsi  pisarze. 

i'j  Thietmar,  YF,  9,  brata  ś.  Wojciecha  zwie  Sobiesławem  i  wyraża  się 
o  nim  tak  niejasno,  że  pojąć  trudno,  po  czyjej  stronie  walcząc  on  zginął?  Wszakże, 
zważając  na  dawną  przyjaźń  Sławników  z  Bolesławem,  na  długą,  bo  od  roku  995, 
służbę  wojskową  Sobiebora  u  Bolesława,  nie  możemy  przypuścić,  aby  Sobiebor 
miał  zdradzić  Bolesława  i  zginąć  w  pogoni  za  nim,  a  nie  w  olironie  tylnej  jego 
straży.  —  Tak  mniema  i  Szajnocha,    Bolesław  Ch.   125. 


-     368     - 

obawiając  sie  napadu  Sasów    na    Lużyce,    Bolesław  opuścił  Cze- 
chy, utrzymawszy  niektóre  zamki  kolo  gór.'^) 

Nazajutrz,  po  ustąpieniu  z  Pragi  Bolesława,  przybył  Jaro- 
mir, a  za  nim  król  Henryk  II,  powitany  przez  biskupa  Tiddaga 
i  księcia  Jaromira,  poczem  do  kościoła  ś.  Jerzego  wprowadzony. 
Niezwłocznie,  w  obec  wszelkiego  stanu  krajowców  na  ten  cel 
zebranycli,  Henryk  ogłosił  Jaromira  przywróconym  do  wszelkich 
godności,  jakie  nań  z  ojca  spadały,  —  bawił  w  Pradze  jakby  w^e 
własnej  stolicy,  uroczystość  narodzenia  Maryi  Panny  obchodził 
na  Wyszegradzie,  poleciwszy  biskupowi  freizingeńskiemu  God- 
szalkowi  kazać  do  ludu,  pouczając  o  posłuszeństwie  Bogu  i  szano- 
waniu władz  zwierzchnich J'"*)  Później,  odprawiwszy  Bawarów  do 
domu,  Henryk  II  w  towarzystwie  księcia  Jaromira,  po  nadzwy- 
czaj trudnych  drogach,  pociągnął  do  ziemi  Milczanów  i  główny 
jej  gród  Budyszyn  obiegł.  Polacy  z  łatwością  odpierali  szturmy, 
do  których  sam  Henryk  wojowników  swych  zachęcał,  a  jeden 
z  łuczników  polskich,  stojąc  na  wale,  wymierzył  do  niego,  i  o 
mało,  że  go  nie  zabił:  padł  tylko  stojący  obok  niego  rycerz, 
sam  zaś  Henryk  z  podniesionemi  rękami  modlił  się  do  Boga, 
Budyszyn  miał  być  spalony  ,; gdyby  nie  rozkaz  nieszczęsny,  wy- 
dany przez  margrafa  Guncelina  nie  przeszkodził  temu."  Krwawe 
boje  pod  Budyszynem  ciągnęły  się  dalej  z  wielką,-  stratą  ludzi 
szlachetnego  rodu ;  nie  jednego  rycerza  niemieckiego  pochłonęła 
Sprewja,  do  której  spadali  wojownicy  wdzierający  się  do  grodu. 
Nareszcie,  wskutek  rozkazów  od  Bolesława  przybyłych,  załoga 
polska  opuściła  Budyszyn.  Henryk  II  obsadził  gród  swojem  ry- 
cerstwem, lecz  dalej  ruszyć  się  nie  mógł.  Wojsko  jego  znużone 
pochodami,  głodem  i  szturmami  potrzebowało  odpoczynku.^") 
Odłożono  więc  wyprawę  do  Polski  na  rok  następny.  —  Tem 
się  zakończyła  wojna  r.   1004. 


!•)     Naruszewicz,    powołując    się    na  Kromera,    H!st.  Nar.  Pols.  T.  I  pod 
1004;  Lelewel   Pol.  Wiek.  Śred.  T,  If,  Zdobycze   VII  9,  s.   157. 
^)     Tliietmar  VI,  9,   10. 
";     Thietmar   VI,  1 1. 


l69     - 


3.     Wyprawa  Henryka  II  do  Polski,    Lutycy  posiłkują  Niemców.  Henryk 
w  Międzyrzeczu.     Pokój  poznański  r.  1005. 

Po  zajęciu  Budyszyna  król  Henryk  II  dziesięć  miesięcy 
niczego  przeciw  Bolesławowi  Chrobremu  nie  przedsiębrał  i  do- 
piero latem  r.  1005  rozkazał  po  wszystkich  grafstwach  państwa 
Niemieckiego,  pod  karą  gardła  na  niestawiących  się,  obwołać 
walną  wyprawę  do  Polski,  wyznaczając  Liszkę  na  miejsce  ze- 
brania. A  gdy  się  wojsko  zgromadziło,  stosownie  do  rozkazu, 
w  dniu  15  Sierpnia  w  oznaczonem  miejscu,  król  w  towarzystwie 
królowej  wsiadł  w  Magdeburgu  do  łodzi,  przebył  Łabę,  a  spra- 
wiwszy swe  półki  w  należyty  porządek,  ruszył  po  prawym 
brzegu  Łaby  do  Łużyc,  dotarł  szczęśliwie  do  Dobroługa,  gdzie 
mocno  ucieszył  się  na  widok  nadciągających  z  posiłkami  ksią- 
żąt: Henryka  bawarskiego  i  Jaromira  czeskiego.  Dla  wypo- 
czynku wojsko  niemieckie  rozłożyło  się  obozem  nad  Sprewją, 
około  której  nieprzyjaciel  już  zbliska  dokuczał,  szczególnie  przez 
swych  łuczników.  Wojna  podjazdowa  toczyła  się  na  porzeczu 
dolnej  Sprewi,  w  okolicach  Lubina,  Gubina,  Bieskowa  i  Storko- 
wa.  Przewodnicy,  podkupieni  przez  wrogów  i  od  własnych  sie- 
dzib usiłujący  odwrócić  zniszczenie,  prowadzili  wojsko  niemie- 
ckie manowcami  przez  lasy  i  po  moczarach  Sprewi,  czem  wiel- 
kie szkody  przyczynili  wojsku,  W  żupie  Nizowców,  gdzie  woj- 
sko stanęło  obozem  nad  Sprewją,  nieprzyjaciel  tak  się  rozloko- 
wał, aby  mógł  Niemcom  z  ubocza  szkodzić.  Wtedy  rycerz  ,. wy- 
borny" Thiebern,  dobrawszy  sobie  walecznych  garstkę,  umyślił 
fortelem  podejść  nieprzyjaciół,  lecz  ci  otoczyli  się  zasiekami 
z  powalonych  drzew  i  następujących  Niemców  przyjęli  strzałami, 
od  których  zginęli  sam  Thiebern  i  biskupa  Arnulfa  wassale  Ber- 
nard, Izon,  Benon  z  wielu  towarzyszami  w  d.  6  Września,  co 
Niemców  pogrążyło  w  smutek.  Uradowali  się  przecież,  gdy  przed 
dojściem  do  Odry  zbliżyły  się  dawno  oczekiwane  drużyny  Lu- 
tyków,  przybywające  pod  przewodnictwem  kapłanów  swych,  nio- 

lom  UL  24 


sacych  posągi  bożków,  z  świątyni  pogańskiej.")  Stały  sie 
nie  do  uwierzenia  rzeczy:  krzyż,  godło  chrześciaństwa,  symbol 
władzy  kościelnej  i  królewskiej  stawał  do  szeregu  z  bałwanami 
pogańskimi.  Pobożny  król  Henryk  z  biskupami,  w  obec  niena- 
wiści do  Bolesława  Chrobrego,  zapominając  odwieczny  wstręt 
ku  poganom,  bratał  sie  z  nimi,  pochlebstwem  i  darami  jednał 
ich  sobie  do  pomocy  przeciw  monarsze  chrześciańskiemu,  pro- 
wadził poganów  niszczyć  chrześcianów  polskich.  Sami  Niemcy 
współcześni  ze  wstrętem  mówili  o  sprzymierzeniu  sie  ich  z  Lu- 
tykami,^**)  i  brataniu  się  z  nimi  króla  Henryka.'") 

Po  uciążliwych  marszach  zdążyło  wojsko  niemieckie  ku 
Odrze  i  rozbiło  namioty  swe  po  nad  r.  Bobra,  brzegi  której  Bo- 
lesław umocnił,  stanąwszy  obozem  u  Krosna,  przy  ujściu  Bobry 
do  Odry  i  żadną  miarą  nie  dopuszczał  przeprawy.  Siedem  dni 
stracili  Niemcy  szukając  brodu,  sposobiąc  lodzie  i  promy,  aż 
nakoniec  znaleziono  bród,  przez  który  sześć  hufców  jazdy  o  świ- 
cie porannym  przebyły  rzekę.  Bolesław,  dowiedziawszy  się  o  tem, 
nie  wzbraniał  dalszego  posuwania  się  nieprzyjaciół,  a  zwinąwszy 
się  zręcznie  pociągnął  w  głąb  kraju.  Jakaż  to  radość  opanowała 
Niemców,  gdy  po  tylu  trudach,  dotarli  nakoniec  do  właściwej 
Polski.  Posuwali  się  jednak  nadzwyczaj  ostrożnie,  aczekując  Lu- 
tyków  zwolna  nadciągających  i  nie  wcześniej,  aż  po  ich  przy- 
byciu król  Henryk    zdecydował   się    przebyć  rzekę, ^^^j  śpiewając 


1')     Thietmar  VI,  14,    16. 

-*)  Thietmar  VI,  16.  Quamvis  autem  de  hiis  (Luitizii)  aliąuid  dicere  per- 
horrescam. 

1*)  S.  Bruno  w  liście  do  Henryka  II  pisanym  olcolo  r.  1008,  wysławiając 
BoleŁlawa  jako  dobrego  chrześcłanina,  ubolewa,  że  Bolesław  nie  może  nawracać 
Lutyków,  będąc  przei  Henryka  zniewolony  do  prowadzenia  z  nimi  wojny;  zaklina 
Henryka  aby  przywrócił  pokój  chrześcianom  dla  walczenia  z  poganami  i  oparaię- 
tywa  go  temi  słowy:  Czyż  nie  obawiasz  się  królu  o  wiarę?  Czyż  człowiek,  pojmu- 
jący jakie  ztąd  zło  idzie,  pocznie  działać  w  związku  z  poganami?  „Non  est  quod 
timeat  rex,  ne  religionis  homo,  memor  malorum,  jungat  se  pagauis."  Bielowski 
M.  P.  I  s.  228. 

20)  Przez  jaką  rzekę  Thietmar  nie  objaśnił.  Lelewel,  Roeppel,  Szajnocha 
myśleli  /,e  f  rzez  Odrę;  Scheltz  i  Bartoszewicz,  że  przez  Bobre.  &!oźe  być,  że  Niem- 


'-     371     — 

wespół  z  duchowieństwem  dziękczynne  Zbawcy  pienia.  Wojsko 
niemieckie  pognało  wprawdzie  „raźnie"  za  ucliodzącymi  Pola- 
kami, ale  nigdzie  dosięgnąć  icli  nie  zdołało,  ucłiodzili  bowiem 
szybko  ,.jak  spłoszone  stado  jeleni".-^)  Nie  spotykając  wiec  prze- 
szkody, posunął  sie  Henryk  II  w  głąb  królestwa  Bolesławowego. 
W  IMiędzyrzeckiem  opactwie,  opuszczonem  przez  mnicłiów,  za- 
pewne z  rozkazu  Bolesława,  obcliodził  uroczystość  ś.  Maurycego 
(d.  22  Września  r.  1005),  dokładając  usilności,  aby  ani  klaszto- 
rowi, ani  mieszkańcom,  żadnego  uszczerbku  żołnierze  nie  przy- 
czynili. Po  czem,  paląc  i  niszcząc  przyległe  okolice,  posuwał  się 
dalej ,  lecz  na  proźbę  panów  swycłi  zatrzymał  wojsko  o  dwie 
mile  od  Poznania.  Bolesław  bitwy  nie  dawał,  ale  wycłiylające  się 
z  obozu  niemieckiego  oddziały  za  żywnością  ..wielkiego  szwanku 
doznawały  od  nieprzyjaciół  w  zasadzkacłi  ukrytycli." 

Kto  pierwszy  począł  traktować  o  pokój,  —  nie  wiemy.  Tit- 
mar  mówi,  że  Bolesław  prosił  króla  Henryka  o  łaskę  i  że  na 
jego  usilne  żądanie,  arcybiskup  Tagino  z  innymi  poufałymi  króla 
udał  się  do  Poznania  i  pokój  z  Bolesławem,  stwierdzony  przy- 
sięgą, z  zastrzeżeniem  wynagrodzeń  stosownycli,  zawarł.--)  Ale 
samo  zawarcie  pokoju  nie  w  obozie  królewskim,  a  w  Poznaniu 
wskazuje,  że  nie  Bolesław  dobijał  się  prędszego  skończenia  wojny 
a  Niemcy.  Dalekie  i  trudne  do  przebycia  drogi,  głód  z  nędzą 
i  srogością  wojny  złączony,  wycieńczyły  już  mocno  siły  wojsk 
niemieckicli,  gdy  się  oparły  w  kraju  nieznajomym,  pełnym  ukry- 
tycli zasadzek,  pozbawiającycli  wrogów  dowozu  żywności.  Z  ra- 
dością więc  Niemcy  odcliodzili  napowrót.-^^) 

Warunki  zawartego  w  Poznaniu  pokoju  nie  są  oznaczone 
szczegółowiej   przez    ówczesnycli   pisarzy,    być   może  dla  tego,  że 


cy  przebywali  najprzód  Bobrę,  w  bród,  aby  Krosno  ubiedz,  lub  odciąć,  a  dopiero 
później,  gdy  sie  Bolesław  oddalił,  przeprawiali  się  zwolna  przez  Odrę,  na  łodziach 
i  promach,  bo  na  splawnej  i  bystrej  Odrze  trudno   przypuścić  aby  były  brody. 

21)     Thietmar  VI,  19. 

--)     Thietmar  VI,  20. 

2*)     Thietmar  VI,  20.     Laeti  tunc  revertuntur  nostri,  quia  itineris  longitudine 
et  nimia  fanie  cum  inlermixta  belli  asperitate  magnum  sufterebant  laborem, 

24* 


—     372     — 

dla  króla  Henryka  II  były  ,.nie  dobre".  Rozpoczawszy  bowiem 
wyprawę,  w  celu  pomszczenia  krzywdy  cesarstwu  przez  Bole- 
sława uczynionej,  Henryk  II  powracać  musiał  z  wojskiem  w  o- 
płakanym  stanic,  •  uprowadzając  z  sobą,  zwłoki  poległych  ryce- 
rzy.-'^) Bolesława  także  niezadowalniały  warunki  pokoju,  bo  cho- 
ciażby niezobowiezywały  go  do  zrzeczenia  się  zdobyczy  za  Odra, 
faktycznie  jednak  ziemie  Łużyczanów  zostały  w  posiadaniu  Hen- 
ryka II.-') 

§   56. 
;    Druga  wojna  Bolesława  Chrobrego  z  Niemcami 
(1007—1013). 

I.     Henryk  II  przygotowuje   nową  wyprawę    do    Polski.    Bolesław  uprze- 
dzając go,  gwałtownie  rzuca  się  za  Odrę,  aż  pod  Magdeburg;  odzyskuje 
Łużyce   i    Milsko  r.  1007.     Zamiast   Guncelina    margrafem    misznieńskim 
zostaje  Herman. 

Myśl   opanowania   Słowiańszczyzny   do    Laby    i    połączenia 
wszystkich    krajów,    niegdyś    należących    do    Wielkiej    Morawy, 


21)  Annal.  Quedlinb.  an.  1005.  Rex  vero,  quamvis  dolens,  assumpta  non 
bona  pace,  cum  lachrimabili  revertitur  exercitu,  portans  secum  corpora  mortuorum. 
Według  niemieckich  badaczy,  annały  kwedlinburgskie  są  nieprzyjazne  Henrykowi  II, 
i  dla  tego  przytoczona  wiadomość  może  być  niepewna.  Posse.  Cod,  Saxoniae  I  35. 
2"_)  Niepewność  warunków  pokoju  poznańskiego  spowodowała  zamęt  w  po- . 
jęciach  dziejopisów.  Lelewel,  pilnie  rozważywszy  ówczesne  sprawy,  wyraził  się,  że 
Bolesław  odstąpił  Luzików,  bo  gdy  na  początku  tej  wojny  Niemcy  przez  Luzików 
szli-  jak  przez  kraj  nieprzyjacielski,  w  parę  lat  potem  Bolesław  kraj  ten  na  Niem- 
cach zdobywał.  Pol.  Wiek.  Śred.  T.  II,  Zdobycze  VII  10,  Przeciwnie  Bartosze- 
wicz mniemał,  że  Bolesław  nic  nie  ustąpił  i  że  w  Poznaniu  dwaj  królowie  obiecali 
nie  wojować  z  sobą,  a  na  poparcie  mniemania  swego  dodaje,  „że  Naruszewicz  roz- 
sądnie tu  milczy,  toż  i  Szajnocha.  Moraczewski  odstępuje  wszelkich  zdobyczy 
a  Bogusławski  tylko  Lużyc".  Porów.  Historyja  Pierwotnej  Polski,  T.  II,  s.  127. 
Gdybyśmy  nie  mieli  innych  dowodów,  że  Lużyce  i  Milsko  zostawały  od  r.  1005 
do  1007  w  faktycznem  posiadaniu  Niemców,  to  sam  bieg  wojny  r.  1007  i  wygna- 
nie przez  Bolesława  Niemców  z  Budyszyna  dokładnie  to  wskazuje.  Porów,  niżej 
s.  376.  Co  się  tyczy  przypuszczenia,  że  traktatem  poznańskim  Bolesław  musiał  przy- 
znać Jaromira  księciem  czeskim,  jak  utrzymują :  Wawrowski,  De  bellis  inter  Bole- 
slaum  I,  1858  i  Kętrzyński,  De  bello  a  Boleslav  magno  cum  Henrico  rege  a.  1002 
do  1005,  —  Dissert,  18OC,  (Porów,  Posse,  Cod.  Saxoniae  I,  36),  to,  na  poparcie 
lego,  w  źródłach  faktów  nie  znajdujemy. 


—     373     — 

w  jedno  potężne  państwo,  nie  opuszczała  Bolesława  ani  na 
chwilę.  Czasowa  utrata  Łużyc  i  ziemi  Milczanów  jątrzyła  go 
mocno;  postanowił  odzyskać  je,  nie  zrażając  się  niepomyślnością 
wojny  w  latach  1004  i  1005.  Owszem  trudność  walki  z  potę- 
żnem  państwem  Niemieckiem  i  głębokie  poczucie  konieczności 
położyć  tamę  zaborom  nieprzyjacielskim  w  Słowiańszczyznie,  na- 
tchnęły umysł  wielkiego  króla  niezłomnym  zamiarem  i  doda- 
wały mu  jeszcze  większej  energii  do  stanowczego  rozprawienia 
się  z  Niemcami.  Rozsyła  więc  powierników  swych  do  Czech 
i  Słowian  dolnej  Łaby,  namawiając  wszystkich  do  wspólnego 
działania,  wszędzie  knuje  skrycie  zmowy  przeciw  państwu  Nie- 
mieckiemu i  tak  się  stara  postawić  rzeczy,  aby  nie  on,  lecz 
Niemcy  zaczepne  kroki  przedsięwziąć  musieli. 

Cóż  robi  Henryk  II?  Czy  się  spodziewa,  że  pokój  poznań- 
ski trwać  będzie  długo  i  że  Bolesław  poprzestanie  na  nim?  By- 
najmniej !  Wróciwszy  z  Polski  Henryk  II  zaraz  wziął  się  „w  naj- 
gorliwszy sposób  do  wykorzenienia  sprawców  wszelkiej  niego- 
dziwości";  Brunciona,  jednego  ze  znaczniejszych  swych  rycerzy 
w  Merzeburgu,  tudzież  dwóch  przedniejszych  Słowian  Borysa 
i  Niezamysła  z  innymi  ich  wspólnikami  w  Wereslewie  skazał 
na  powieszenie.  Czemże  przewinili?  Ówczesny  dziejopis  i  świa- 
dek Titmar  milczy,  a  jednak  z  opowieści  jego  czuć  się  daje,  że 
to  były  skutki  wyprawy  odbytej  do  Polski.  Obok  takiego  spo- 
sobu pozbycia  się  ludzi  niebezpiecznych,  Henryk  II  pochlebia 
Słowianom  dolnej  Łaby,  wzywając  Łutyków  na  częste  obrady 
w  Wierzbnie  nad  Łabą,  a  co  się  mu  wydawało  potrzebnem  usi- 
łował przyprowadzić  do  skutku,  nie  zważając  czyliby  się  to  im 
podobało  lub  niepodobało.  Arnaburg  z  lewej  strony  Łaby,  zbu- 
rzony przez  Słowian  w  r.  997,  kazał  na  nowo  odbudować  „w  celu 
zwiększenia  miejsc  obronnych  dla  swej  ojczyzny,"  ^)  rozumi  się 
nie  przeciw  komu  innemu,  jak  tylko  przeciw  sprzymierzeńcom 
swym  Lutykom.  —  Nie  spuszczał  Henryk    z  uwagi  i  Bolesława, 


»)     Thietmar  VI,  21. 


—     374     — 

starając  sie  przez  swych  powierników  i  szpiegów  przeciąć  mu 
drogę  do  stosunków  nie  tylko  w  Niemczech,  lecz  nawet  z  Rzy- 
mem, aby  polityczne  znaczenie  i  wpływy  króla  polskiego  w  Euro- 
pie, o  ile  można  było,  osłabić.-)  Z  swojej  strony  Bolesław  nie- 
zaniedbywał  sposobów  odpłacić  Henrykowi  II  podobna  monetą, 
korzystając  zaś  z  przyjaznych  okoliczności,  jakie  mu  nastręczyła 
zacięta  i  długa  wojna  Henryka  II  z  Bald winem,  księciem  Flan- 
dryi,  Bolesław  wyprawił  tajnych  orędowników  do  vSłowian  nad- 
łabskich  i  do  Czech,  namową  i  pieniędzmi  zachęcając  do  wspól- 
nej walki  z  Niemcami. 

Przepędzając  święta  Wielkanocne  w  Ratysbonie  (r.  1007), 
król  Henryk  otrzymał  z  trzech  różnych  miejsc  ostrzeżenia  o  no- 
wych zamysłach  przeciw  niemu  Bolesława  Chrobrego.  Wysłańcy 
od  zaprzedanego  Niemcom  Jaromira,  księcia  czeskiego,  od  Lu- 
tyków  i  od  wielkiego  miasta  Liubini^)  donieśli  królowi,  że 
Bolesław  namową  i  pieniędzmi  usiłuje  wciągnąć  ich  w  niebez- 
pieczną przeciw  niemu  zmowę.  Lutycy,  w  zaślepieniu  swem,  po- 
sunęli się  do  otwartego    wyznania    przed  Henrykiem  II,    że  jeśli 


2)  Po  zjeździe  gnieźnieńskim  r.  looo,  Bolesław  slawszy  sie  niepodległym 
monarcha,  zamierzył  koronę  swego  państwa  powaga  stolicy  apostolskiej  otrzymać. 
Zamysł  ten  nie  byt  tajemnica  Henrykowi  II,  który  wszystkie  drogi  strażą  obsadził, 
aby  posłowie  Bolesława  do  Rzymu,  jeśliby  wyprawieni  byli,  w  ręce  cesarskie  wpa- 
dli. Przewidując  to  Bolesław,  zamiast  posłów,  wyprawił  (loo8)  prostego  mnicha 
ze  szkoły  ś.  Romualda  do  Rzymu  z  listami  i  pieniędzmi  na  opłatę  świętopietrza.  — 
Schwytany  w  drodze  mnich,  mox  carcerali  cuslodiae  mancipalus,  laską  boską  do- 
stał sie  do  Rzymu,  lecz  bez  listów  i  pieniędzy,  —  Porów.  Lelewel  Pol.  "W.  Śred. 
T.  II  str  75 — 77.  Damiani  Żywot  ś.  Romualda,  Bielowski  M.  P.  I  s.  330.  O  za- 
sadzkach Henryka  na  poselstwo  Bolesława  w  1.    U)I3  niżej  str.  389. 

3)  Thietmar  VI  24.  Civitas  magna  Liubini,  niektórzy  czytają  Liulini. 
Naruszewicz  i  Roeppel  niemogą  wyrozumieć,  do  jakiego  miasta  nazwa  ta  stosuje  się; 
Worbs  w  Neue  Archiy  I  s.  245,  Scheltz  w  Gesch.  d.  Lausitz  s.  50,  Bartold  w  Gesch. 
V.  Kiigen  I  s.  346,  Lelewel  Pol.  W.  Śred.  II,  VII,  10,  także  Moraczewski  i  Bar- 
toszewicz w  Hist.  Picr.  Pol.  II,  133,  pod  Luibini  podrozumiewają  Liibben=  Lubin 
nad  Sprewją  w  doln.  I^użycach;  ależ  to  civitas  magna,  jakich  w  Łużycach  nie  było. 
S/.ajnocha  w  dziele  Bolesław  Chr.  mniemał,  że  tem  miastem  może  być  Lubeka,  ale 
Pawiński,  w  dziele  IToJiaScKie  C^iaBfliie  s.  119,  czyta  Liuini,  i  wnioskuje,  że  naj- 
prawdopodobniej pod  tą  nazwą  skrywa  się  Julin,  czyli  AVolin.  —  Prawdopodobnie, 
bo  gdzież  była  civitas  magna? 


—     375     — 

dłużej  zostawi  Bolesława  w  pole  oj  u  i  przy  łasce  swej,  nie  może 
nigdy  rachować  na  doprowadzenie  ich  do  należytej  służebności 
sobie.  Rozważywszy  to,  co  od  posłańców  słyszał,  Henryk  II, 
naradziwszy  się  z  panami  swoimi,  wyprawił  do  Bolesława  zięcia 
jego  markgrafa  Hermana  z  wypowiedzeniem  zawartego  nieda- 
wno pokoju.  Ostrzeżony  przez  orędowników  swych  o  poselstwie 
wzmiankowanego  komesa,  Bolesław  przyjął  go  niechętnie,  uspra- 
wiedliwiał się  z  zarzutów,  w  końcu  wyrzekł:  ,^widzi  Chrystus, 
śzuiadek  najlepszy  wszystkiego^  że  tego,  co  odtąd  porobię,  dopełnię 
nierad  bynajmniej"^  ^). 

Jakoż,  nie  zwlekając  dłużej,  Bolesław  gwałtownie  rzucił  się 
za  Odrę  i  aż  pod  Magdeburgiem  się  oparł,  pustosząc  ziemię  Mo- 
raczanów*)  do  samej  Łaby.  Ztamtąd,  uprowadziwszy  znakomi- 
tych rycerzy  saskich  Luidolfa,  Tadila  i  Tadi  do  niewoli  uję- 
tych,*) zwrócił  do  grodu  Serbiszcze,  mieszkańców  którego  z  sobą 
uprowadził  (r.  1007),  nie  spotykając  nigdzie  poważnego  oporu. 
Arcybiskup  magdeburgski  Tagino  dopiero  po  odejściu  Bolesława 
począł  ściągać  wojska,  które  doszły  do  Jutroboga,  ale  wodzowie, 
w  liczbie  których  znajdywał  się  dziejopis,  biskup  merzeburgski 
Titmar,  rozważywszy,  że  nie  wypada  z  małemi  siłami  puszczać 
się  za  nieprzyjacielem,  do  domu  wrócili. 

Nieprzygotowanie  do  wojny  Niemców,  znienacka  przez  Bo- 
lesława zaskoczonych,  ułatwiło   mu    wykonanie  zręcznego  i  nad- 


k 


*)     Thietmar  VI,   24. 

^)  Żupa  Moraczanów  przyległą  częścią  do  Magdeburga  zabrana  była  przez 
Karola  W.,  a  wschodnia  jej  cześć  przez  Henryka  Ptasznika  w  r.  928  i  odtąd  cią- 
gle w  reku  Niemców  zostawała. 

")  Annal.  Saxo.  a.  1007,  tudzież  Chroń.  Saxo:  Boleslaus  prope  Parthenopo- 
lim  pergens,  omnem  Sclavoniae  eo  loci  provinciam  devastat,  donec  ripam  Albiae  flu- 
minis  attigit. —  Chroń.  Quedlinburg.,  ducens  secum  in  vinculis  fortes  viros  Saxonum, 
Ludolfuni,  Tadilan  et  Tadi  etc.  rex  hortatur  suos,  ne  id  inultum  ferrent,  sed  nullus  se- 
quitur,  eflectus.  Raunier,  Regesta  Brandenb.  N.  390  Do  tego:  Magdeburg.  Schop- 
penchronik:  Dies  Jahr  (1007)  zog  Bolesław  mit  den  Polen  ins  Sachsenland  bei 
Magdeburg;  er  verbrannte  und  verheerte  die  Dorfer  und  fiihrte  gute  Helden  mit 
sich  aus  Sachsen  ais  Gefangene  uber  die  Elbę.  Er  sprach  spottisch  gegen  den 
hełig.  Mauritius,  das  kam  an  der  Kónig  und  argerte  ihn  sehr.  Miilverstedt.  Rege- 
sta Arcbiepisc.   Magdeb.  I,  s.  218. 


-     376     - 

zwyczaj  śmiałego  zamiaru  zniszczenia  załóg  niemieckich  po  gro- 
dach słowiańskich,  wprzód  nimby  sie  połączyć  mogły.  A  gdy 
mu  się  udało  tym  sposobem  sparaliżować  siły  i  środki  nieprzy- 
jacielskie, mógł  swobodnie  po  prawym  brzegu  środkowej  Łaby 
gospodarować,  przywracając  pod  władzę  swą  ziemie  Słupianów, 
Żarowianów,  Łużyczanów  i  ^lilczanów,  stolicę  których  Budyszyn 
załoga  komesa  Hermana  trzymała.  Bolesław  obiegł  Budyszyn. 
Załoga  prosiła  o  siedem  dni  rozejmu  i  wyprawiła  do  Hermana 
posła  z  oświadczeniem,  że  po  upływie  rozejmu,  drugie  jeszcze 
siedem  dni  bronić  się  może.  Herman  błagał  w  Magdeburgu 
o  pomoc,  dodawał  otuchy  załodze  swej,  ale  Bolesław  nieustan- 
nymi szturmami  tak  ją  znękał,  że  wymówiwszy  sobie  swobodne 
z  całem  swem  mieniem  wyjście,  zasmucona,  piechotą  do  domu 
pociągnęła.') 

Powróciwszy  do  władania  ziemią  Milczanów  i  Łużycami 
Bolesław  usiadł  w  nich,  jak  we  własnym  domu,  a  mając  dokoła 
ludność  najszczerzej  mu  oddaną,  pomnażał  swe  siły  i  przygoto- 
wywał podstawę  do  dalszego  działania  nad  Labą. 

Tymczasem  markgraf  Herman,  wygnany  przez  teścia  z  Bu- 
dyszyna,  władał  jeszcze  Misznera  i  trzymał  Strelę,  miasto  posa- 
gowe Bolesławówny.  —  Dawniejszy  markgraf  misznieński  Gun- 
celin,  chociaż  zbudował  sobie  zamek  nad  r.  Solawą,  murami 
i  załogą  wzmocniony,  a  w  niezliczone  dobra  i  zapasy  zaopa- 
trzony, wszakże  pokusił  się  o  zdobycie  Streli,  przez  wojska  Her- 
mana bronionej,  a  gdy  niczego  dokonać  nie  mógł,  miasto  Ro- 
chlice  nad  Modłą  (Muldą),  nie  opatrzone  warownią,  w  perzynę 
obrócił.  Za  to  Herman  ze  współbratem  Ekhardem,  zamek  Gun- 
celina  nad  Solawą  znienacka  zdobyw.szy,  wszystko  w  nim  znale- 
zione po  bratersku  między  sobą  rozdzielili,  a  sam  zamek  spalili. 
Gdy  te  łotrostwa  doszły  do  wiadomości  króla  Henryka  II,  we- 
zwał on  komesów  przed  siebie  do  Merzeburga,  a  rozpoznawszy 
sprawę,  całą  winę  przypisał  Guncelinowi,  że  nie  czekał  sprawie- 


')     Thietmar  YI,  24. 


—   ^n    — 

dliwości  z  królewskiej  reki,  dodając,  że  Guncelin  rodziny  wielu 
swych  poddanych  (Słowian?)  żydom  zaprzedawał  i  na  rozkazy 
królewskie  puszczenia  ich  na  wolność,  nie  dbał,  —  rozbojom,  ja- 
kie sie  działy  za  jego  zezwoleniem,  nawet  w  jego  imieniu,  nie 
starał  sie  kresu  położyć,  z  bratem  swym  Bolesławem  w  bliższych 
stosunkach  poufałości  zostawał,  niż  przyzwoitość  pozwalała,  albo 
królowi  podobać  się  mogło.  Ostatni  zarzut,  uważany  za  najwa- 
żniejszy, był  głównym  powodem  do  oddania  przyjaciela  Bolesła- 
wowego  Guncelina  pod  straż  i  pozbawienia  Miszna,  które  Hen- 
ryk II  czasowo  powierzył  komesowi  Frydrykowi,  następującego, 
zaś  żniwa,  za  wstawieniem  się  królowej  i  arcybiskupa  Tagino 
markę  Misznieńską  powierzył  Hermanowi,^)  nieprzyjaznemu  już 
w  tym  czasie  teściowi  swemu  Bolesławowi®)     (r.  1009). 

Dwa  lata  siedząc  spokojnie  w  Budy  szynie,  Bolesław  miał 
baczność  na  wszystko,  co  się  dokoła  działo,  oczekiwał  zdarzeń, 
z  których  mógłby  skorzystać,  i  zdawało  się,  że  był  zupełnie  nie 
czynnym.  Aż  oto,  na  jeden  dzień  przed  przybyciem  markgrafa 
Hermana  do  Miszna,  (w  Listopadzie  r.  1009)  znaczna  liczba  Po- 
laków, przeprawiwszy  się  przez  Łabę,  o  brzasku  dziennym  „po- 
demknęła  się  cichaczem  do  bramy  obiecanego  sobie  miasta". 
Ułatwić  wejście  do  Miszna  obiecali  dwaj  wiednicy;  ^*')  lecz  w  sku- 
tek jakiejś  przeszkody,  nie  mogli  przyrzeczenia  dotrzymać.  Zmiar- 
kowawszy to  Polacy,  cichaczem,  przez  załogę  niemiecka  nie  na- 
pastowani, odeszli  na  powrót  do  Budyszyna,  a  odkryci  wiednicy 
przez  Niemców  straceni  zostali.  Później  dopiero  margraf  Her- 
man, wprowadzony  został  na  miejsce  przez  wysłańca  królewskie- 
go, przyrzekając  wszystko  odpuścić  winowajcom  swoim,  w  czem 
kolwiek  przeciw  niemu    wykroczyli,    a   przyrzeczenie    swe  poda- 


8)     Thietmar  VI,  36. 

»)  Raz  z  powodu  zabrania  przez  Bolesława  Budyszyna,  a  powtóre  przez 
zmianę  stosunków  familijnych,  bo  prawdopodobnie  żona  Hermana,  córka  Bolesława 
Rogelinda  zmarła  przed  r.  1007,  poczem  Herman  ożenił  sie  z  Godilą  wdową  po 
Wernerze.     Posse,  Codex.  Saxoniae  I,  s.  32  przyp.   193,  s,  36  przyp.  223. 

1")     Thietmar  VI,  37.   Huius  rei  ductores  erant  duo  Wethenici  ex  suburbio,,, 


-     378     - 

niem  prawicy  zatwierdził.  Jacy  to  byli  winowajcy:  osobiści  Her- 
mana, czy  polityczni,  tego  jedyny,  ówczesny  dziejopis  Titmar 
nie  objaśnił. 

2.  Nowa  wyprawa  Henryka  II  r.  1010.  Choroba  i  powrót  z  Jaryna.  Niem- 
cy z  Jaromirem  posuwają    się    pod    Głogów  bezskutecznie.     Przymierze 
merzeburgskie  1010.  Henryk  II  obwarowuje  Lubuszę  (lOll),  zamyśla  nową 
wyprawę.     Bolesław  burzy  Lubuszę  r.  1012. 

Długo  rozmyślał  król  Henrylc  „nad  pomszczeniem  szkody 
i  liańby  przez  Bolesława  sobie  przyczynionej'',  aż  nareszcie  rozka- 
zał gotować  sie  przeciw  niemu  na  wyprawę  po  Wielkiejnocy 
(r.  loio)  wszystkiemi  siłami.  Miejscem  zebrania  król  naznaczył 
Białogórę  nad  Łabą,  w  majętności  margrafa  Gerona,  dokąd  przy- 
był książę  czeski  Jaromir,  wierny  sprzymierzeniec  Niemców,  tu- 
dzież książę  saski  Bernard,  margrabiowie  Herman  i  Gero,  kilku 
biskupów  i  sam  nawet  arcybiskup  Tagino.  Zebrani  wojownicy 
w  Białogórze,  „niewyłączając  zgoła  nikogo,  zamiast  przyjaciół, 
postąpili  jak  nieprzyjaciele,  niszcząc  i  paląc  majątek  cały,  z  wy- 
jątkiem jedynie  poddańczycli  ludzi;  a  1-cról  nietylko  nie  karcił 
tego,  ale  się  nawet  nie  sprzeciwiał."  '^)  Trudnoby  temu  powie- 
rzyć, jeśliby  o  tern  wiadomość  podał  kto  inny,  a  nie  naoczny 
świadek  i  uczestniczący  w  wyprawie  biskup  Titmar.  Można  więc 
sobie  wyobrazić,  co  się  działo  w  krajacli  słowiańskicli,  do  któ- 
rycli  Niemcy  po  nieprzyjacielsku  wkraczali? 

Zdawałoby  się,  że  obudziwszy  czujność  Bolesława,  Niemcom 
wypadało  niezwłocznie  uderzyć  na  niego,  ale  w  obozie  niemiec- 
kim poczęto  deliberować,  czy  nie  udałoby  się  drogą  ul^ładów 
skłonić  Bolesława  do  ustąpienia  posiadanych  przez  niego  nad 
Łabą  krajów.  Wysłani  w  tym  celu  książę  Bernard  i  proboszcz 
Walter  do  Bolesława  spotkali  go,  „lecz  niezdoławszy  zmienić  jego 
zdania,  z  niczem  wrócili".'^)     Rozpoczęli    nareszcie   Niemcy    wy- 


")     Thictmar  VI,  38. 

'*)     Dawniejsi  wydawcy  czytali    odnośny  usięp  kroniki  Dytmara  (VI  38)  „ac 
Libii    (juDd  sibi  placeret  invcniente.s",    zamiast  „ac  nil  ibi    ijuod  sibi  placeret  in- 


—     379     - 

prawe  wtargnieniem  w  okolice  miasta  Jaryna,^^)  gdzie  schwyta- 
wszy dwóch  braci  Słowian  z  Branibora,  posadzonych  o  tajemne 
stosunki  z  Bolesławem,  pomimo  że  bracia  nic  nie  wyznali,  oby- 
dwóch powiesili.  Na  tem  skończyła  sie  pierwsza  połowa  wypra- 
wy. Król  Henryk  i  ulubieniec  jego  Tagino  obłożnie  zachorowali, 
mnóstwo  wojowników  także  zapadło  na  zdrowiu,  uchwalono  więc, 
aby  król  z  niektórymi  biskupami  i  częścią  wojska  bardziej  scho- 
rzałego, wrócili  do  domu.  Biskupi  zaś  Arnulf  halbersztadski 
i  Meinwerk  paderbomeński  z  księciem  Jaromirem,  margrafami 
Geronem  i  Hermanem  pociągnęli  dalej  „na  spostoszenie  ziem 
Ślęzanów  i  Diedoszanów.^^)  Doszli  do  Głogowa,  z  murów  któ- 
rego Bolesław  patrzał  na  obóz  niemiecki,  wstrzymywał  zapal- 
czywość  żołnierzy  swych  i  odwrotu  nieprzyjaciołom  nie  wzbra- 
niał Połupieżywszy  dowoli  i  zniszczywszy  okolice  wodzowie  nie- 
mieccy z  łupami  śpieszyli  do  domu.  Jaromir  wrócił  do  Czech, 
a  Niemcy  przez  kraj  Milczanów  zdążyli  nad  Łabę,  szląc  do  ba- 
wiącego w  Merzeburgu  króla  Henryka  poselstwo  z  zawiadomie- 
niem „o  swym  powrocie  szczęśliwym,"  (w  jesieni  r.   loio).^^) 

Dalekie  zapędzenie  się  Niemców,  aż  pod  Głogów  Titmar 
opisuje  ozięble,  jakby  nie  wiele  znaczące,  nie  wzmiankuje  wcale 
ani  o  bojach,  ani  o  zdobyciu  grodów  nieprzyjacielskich,  nie  wie- 


yenientes".  Z  tego  „Libiz"  pisarze  tworzyli  różne  grody  na  domysł,  jak  słusznie 
zauważał  Callier  w  pracy;  Wojny  Bolesława  Chr.  z  Henrykiem  II,  Poznań,  1888 
str.   14. 

13)  Thietmar  VI,  38,  Inde  ad  Luzici  pagum,  in  cujus  fronte  urbs  ąuaedam 
Jarina  stat,  a  Gerone  dicta  marchione,  qui  magnus  fuit  et  sic  nuncupabatur.  Praw- 
dopodobnie jest  to  teraźniejsza  wieś  Gahren,  na  pograniczu  obwodu  Łukowskiego 
i  dolnych  Łużyc.  Co  sie  tyczy  nazwy  Jarina,  pochodzącej  niby  od  Gerona,  to  wi- 
docznie Thietmar  przypomniał  sobie  54  rozdział  z  dziejów  saskich  Widukinda, 
o  wznoszeniu  i  obwarowaniu  grodów  w  zdobytych  krajach. 

")  Thietmar  VI,  38.  Cilensi  et  Diedesi.  Dawniejsi  pisarze  szukali  „Cilen- 
sów"  między  Odra  a  Wartą,  dla  czego  zmuszeni  byli  prowadzić  Niemców  przez 
Odrę,  w  głąb  Polski,  aż  do  Sulęcina,  a  potem  zwracać  ich  łukiem  pod  Głogów. 
Obecnie  nikt  już  nie  wątpi,  że  pod  ^Cilensi"  Titmar  podrozumiewał  Slęzan,  sąsia- 
dów Diedoszanów  (Diedsów)  miedzy  Kwiaźią  a  dolną  Bobra.  Szczegóły  w  Callier'a 
Wojny  Bolesława  Chr.  s.    16. 

'")     Thietmar  VI,  38. 


~   3S0    — 

my  nawet,  kto  Budyszynem  władał:  załoga  polska,  czy  Niemcy? 
Musiało  być  jednak  bardzo  niedobrze,  kiedy  Niemcy  ani  pomy- 
ślili  o  szturmie  Głogowa,  kiedy  „gęste  dżdżu  ulewy"  przeszko- 
dziły wojskom  królewskim  do  odniesienia  zwycięztwa.  Atoli 
sposób  prowadzenia  i  skutki  wojny  tej  pozwalają  nam  spójrzyć 
na  nią  inaczej.  Oszczędzając  własne  rycerstwo,  Bolesław  pojmy- 
wał,  że  mu  trudniej  byłoby  niż  Henrykowi  II  stworzyć  nowe 
wojsko,  że  niewarto  marnować  sił  w  otwartem  polu,  kiedy  sama 
natura  teatru  wojny  posłużyć  może  do  zniszczenia  nieprzyjaciół. 
Nie  stawiał  wiec  oporu  Niemcom  w  Łużycach:  niech  grzęzną 
i  toną  w  trzęsawiskach  ponad  dolną  Sprewją,  niech  łby  tłuką 
o  nieprzebyte  lasy  w  krainie  Diedoszów,  niech  połowę  sił  star- 
gają nim  dojdą  nad  Odrę  i  po  drugi  raz  łbami  tłuc  muszą  o  mo- 
cne warownie  Głogowa.  A  jeśli  szturm  się  nie  uda  i  Niemcy, 
rozbici  nad  Odrą,  zmuszeni  będą  uciekać  do  domu,  wtedy  załoga 
polska  w  Budy  szynie  przetnie  im  jedyną  suchą  drogę  ze  Śląska 
przez  Budyszyn,  Wojerce  do  Miszna.  A  że  Budyszyn  musiał 
być  zaopatrzony  mocną  załogą  polską,  poświadcza  to  powrót 
Niemców  przez  kraj  Milczanów  do  Miszna,  bez  zatrzymania  przy 
sobie  tej  głównt  j  warowni  Milczanów,  czegoby  zapewno  nie  uczy- 
nili, jeśliby  Budyszyn  przez  Polaków  opuszczony  został.  W  ka- 
żdym razie  sami  Niemcy  przyznali,  że  skutki,  przedsięwziętej 
w  szerokich  rozmiarach  wyprawy,  były  niepomyślne,  że  jedyną 
pociechę  w  łupach  znajdywali.^**)  Zamiar  wypędzenia  Bolesława 
z  Milska  i  Łużyc  spełzł  na  niczem,  a  siły  królewskie  zmarno- 
wane; w  gruncie  rzeczy  była  to  klęska,  pod  ciężarem  której  Hen- 
ryk II  pośpieszył  zawrzeć  w  Merzeburgu  pięcioletnie  przymierze 
w  końcu  Grudnia  r,  loio,^'^)    nie    dla  tego,   aby  miało  trwać  tak 


'8)  Annal,  Cuedlinb.  a.  10 10,  Eodeni  anno  rex  in  expeditionem  suas  con- 
rahens  copias,  Poloniam  Sclavoniae  ąuaesilurus,  sed  quo  velle  ducebat,  minime  per- 
venturus,  cum  paucis  media  revertitur  via,  gravi  ingruente  aegritudine;  caeteris,  ut 
erant  bello  parati,  plurima  deva.slantibus  loca  muUamąiie  praedam  secum  reportanti- 
bus.     Pertz.  M.  G.  III,  80. 

i"j     Thietmar,  VI,  39. 


-     38i     - 

długo,  lecz  że  obie  strony  potrzebowały.^^)  Henryk  II  miał  na- 
dzieje nowa  wyprawą  powetować  kieskę,  a  Bolesław  potrzebo- 
wał czasu,  aby  się  umocować  w  nadłabskich  posiadłościach. 

Wnet  po  zawarciu  przymierza  w  Merzeburgu,  Henryk  II, 
idąc  za  radą  przybocznych  panów,  miasto  Lubuszę^^)  odbudować 
i  warowniami  wojennemi  umocnić  zalecił.  Potrzeba  musiała  być 
naglącą,  kiedy  już  w  końcu  Stycznia  r.  loii  wzięto  się  pośpie- 
sznie do  roboty  i  w  ciągu  14  dni  wykonano  polecone  dzieło. 
Nowa  warownia,  obsadzona  załogą  królewską,  miała  służyć  za 
obronę  państwa  Niemieckiego  od  strony  Łuźyc.  Stała  pustką  od 
czasów  Henryka  Ptasznika.  Podniesiono  ją  z  gruzów,  ale  jedno- 
cześnie krążyły  złe  wróżby,  że  jeszcze  w  roku  loii  w  opłakany 
sposób  runąć  miała.-")  Cokolwiek  później  Henryk  II  z  książę- 
tami państwa  począł  narady  odbywać  „jakby  na  Bolesława  ude- 
rzyć mieli"  i  nie  zważając  na  pięcioletni  rozejm,  wyprawił  nowo- 
obranego,  na  miejsce  zmarłego  Tagina,  arcybiskupa  Walterda 
do  Bolesława  w  zamiarze  zawarcia  pokoju.  Walterd,  przybywszy 
do  Sciciani,-^)    podejmowany  był  przez  Bolesława  wspaniale, 


"j     Lelewel,    Związki  z  Niemcami.    Pol.  Wiek.  Sred.  T.  II,  YII,  il, 

^^)  Thietmar.  VI,  39.  Urbem  Liubusuam  dictam  edificare  et  confirmare 
precepit.  Dawniejsi  badacze  pod  wzmiankowaną  nazwą  podrozumiewali  Lubusz  nad 
Odrą,  stolicę  biskupstsva  Lubuszskiego.  Obecnie  wszyscy  prawie  badacze  zgadzają 
sie,  że  gród,  o  którym  mowa,  przypomina  teraźniejszy  Leubus,  niedaleko  Łaby, 
w  Hercbergskini  obwodzie.  Tu  była  granica  posiadłości  Bolesława  Chr.  z  Niem- 
cami, tu  najwlaściwiej  było  Niemcom  zbudować  pograniczną  warownię.  Szczegóły 
dotyczące  badań  o  Lubuszy  zebrał  E.  Callier,  w  rozprawie:  Wojny  Bolesława  Chr., 
s.  29 — 38. 

2»j     Thietmar,  VI,  39. 

**)  Thietmar,  VI,  44,  45,  Sciciani  mylnie  przez  ojczystych  badaczy  od- 
szukiwane w  Polsce.  Lelewel  upatrywał  miejsce  to  w  Ciesańcu,  wsi  wielkopolskiej 
(Pol.  Wiek.  Sred.  II,  VII,  11),  Szajnocha  gdzieś  pod  Głogowem,  u  Komarnickiego, 
w  przekładzie  kroniki  Titmara,  ma  być  Sathayn  albo  Seitsch  na  Śląsku  niedaleko 
Wschowy  czy  Głogowa,  podobnie  i  u  Bielowskiego  (M.  P.  I,  s.  288).  Nie  zwra- 
cano uwagi,  że  Bolesław  obozował  nie  na  Śląsku,  ale  w  Łużycach  i  że  tam  jego 
główna  kwatera  być  musiała,  bliżej  do  granicy  niemieckiej.  Stosowniej  postępywali 
pisarze  zagraniczni,  szukając  Sciciani  między  Sprewją  a  Czarnym  Halsztrowem, 
dotąd  jednak  porozumienie  w  tej  sprawie  nie  nastąpiło,  bo  gdy  jedni  Titmarowe 
Sciciani  upatiują  w  Syneńcach  (Zinnitzj  w  dolnych  Łużycach,    między  Ka- 


—     382     — 

ale  po  dwóch  nocach  pobytu  w  oznaczonem  miejscu,  powrócił, 
nie  doprowadziwszy  zamiaru  do  skutku,  „chociaż  sowicie  obda- 
rzon  był  od  przeciwnika."  Znowu  wiec  król  Henryk  rozpoczął 
wyprawę  24  Lipca  r.  1012,  powierzywszy  naczelne  dowództwo 
arcybiskupowi  Walterdowi.  Wojsko  zebrane  w  Z  r  i  b  e  n  z  2-) 
doszło  do  Białogóry.  Tu  „zdało  sie  książętom  rzeczą  bezpie- 
czniejszą w  dalszą  nie  puszczać  sie  drogę,  a  zaopatrzyć  tylko 
markę  (misznieńską)  załogami  doborowemi."  Walterd  zachoro- 
wał i  nie  dojechawszy  do  Merzeburga,  w  drodze  umarł  (12  Sier- 
pnia r.  1 01 2).  Przed  samym  jego  zgonem  zjawił  się  wygnany 
z  Czech  przez  Oldrzyka  książę  Jaromir,  zamierzając  prosić  umie- 
rającego pasterza  o  wstawienie  się  za  sobą  do  króla  Henryka, 
lecz  gdy  się  przekonał,  że  w  chorym  siły  żywotne  ustawały  pro- 
sił przynajmniej,  zalewając  się  rzewnemi  łzami,  ażeby  mu  prawą 
rękę  podał  i  przez  tę  oznakę  życzliwości  zalecił  go  wiernej  po- 
mocy obecnych.     Nieszczęsny!    I  to  się  mu  nie  udało  I 

Śmierć  arcybiskupa  Walterda,  który,  podczas  nieobecności 
króla  Henryka,  kierował  głównie  sprawą  w  zajściu  z  Bolesławem, 
a  także  wielkie  wezbranie  wody  na  Łabie,  przeszkadzające  Niem- 
com podać  rychłą  pomoc  swym  załogom  -^)  na  pograniczu  wscho- 
dniem,  nastręczyły  Bolesławowi  dogodną  porę  do  zaczepnych 
kroków.  Postanowił  więc  zniszczyć,  zbudowaną  przed  półtora 
rokiem,  na  granicy  jego  posiadłości,  warownię  Lubuszę.-*)  Za- 
łoga jej  nie  przenosiła  tysiąca  ludzi,  kiedy,  wedle  uwagi  Titmara, 


lawa  a  Łukowem,  inni  miejsce  to  znajdują  we  wsi  Ż  i  c  z  e  ń  (Seitschan)  w  obwo- 
dzie Budyszyńskim,  w  górnycli  Lużycach,  w  pobliżu  r,  Pólcznicy,  inni  znowu 
w  Sćeńcu  (Stenz),  obwodu  Kamienieckiego,  a  nawet  w  Swinjanach  (Schweinitz), 
w  pobliżu  Czarnego  Halsztrowa,  Objaśnienie  dodam  niżej,  gdzie  będzie  mowa  o  Tit- 
marowem:  Ciani,   Cziczani. 

22)  Thietmar,  VI,  45,  Zribenz,  teraz  Schrenz  pod  Zorbig,  w  żupie  Kielety- 
cza,  Da  zachód  od  r.  Muldy. 

23)  Thietmar,  VI,  48. 

2^)  Annal.  Quedlinb.  a.  I0I2.  Post  eius  (Waldhardi)  mortem  Bolizlawo,  mul- 
tis  milibus  suorum  contractis,  Dalmanciae  terminos  occupavit,  urbem  Coloci  (zamiast 
eo  locii,  noviter  instauratam,  dolose  expugnat,  et  utrinque  magna  strage  peracta,  cum 
faptiyjs  nostris  domi  reversus  est. 


-     3^3     - 

w  stosunku  do  rozległości  twierdzy,  trzy  razy  tyle  zaledwie  wy- 
starczało. Wojsko  polskie  poszło  do  szturmu  śmiało,  obrońcy 
zaś  twierdzy  słaby  opór  stawili,  Bolesław  siedząc  przy  uczcie, 
patrzał  ra.dośnie  na  ludzi  swych,  zwyciezko  wkraczającycli  do 
miasta.  Rozwarła  się  brama  i  popłynęła  krew  obficie.  W  liczbie 
przedniejszych  obywateli  miasta  dostali  sie  do  niewoli  Guncelin 
i  Wiso,  tudzież  komendant  miasta,  mocno  poraniony  Scih  (Izyk), 
którego  los  zawsze  prześladował,  tracił  bowiem,  nie  dla  braku 
odwagi,  każdy  gród  mu  powierzony.  Jeńców,  na  rozkaz  „du- 
mnego zwycięzcy"  pod  ścisłą  straż  wzięto.  Polaków  niemniej 
500  na  placu  boju  legło.  Zwycięzcy,  podzieliwszy  s'ę  zdobyczą 
i  zapaliwszy  miasto,  z  wodzem  swym  wesoło  pociągnęli  do  do- 
mu, w  dniu  20  Sierpnia  r,  1012,  Łubusza  znowu  ruiną  została. 
Zniszczenie  niedawno  zbudowanej  dla  obrony  państwa  twier- 
dzy, ogromne  wrażenie  wywarło  na  królowę  Kunegundę,  ba- 
wiącą w  Merzeburgu.  Rozkazała,  aby  całego  ziemstwa  towarzysze 
rozłożyli  sie  obozem  nad  Muldą  i  wszystko  mieli  w  gotowości 
aż  do  przybycia  króla.-')  Obawiano  się  nowego  napadu  Bolesła- 
wa, ale  on  spokojnie  w  swych  posiadłościach  zostawał.  Tym- 
czasem król  Henryk  nie  śpieszył  z  odwetem  za  zburzenie  Lubu- 
szy.  Napady  korsarzy  na  brzegi  Germanii,  wielkie  nieszczęścia 
z  powodu  wezbrania  wód  na  Dunaju  i  Renie,  wybór  arcybiskupa 
na  miejsce  zmarłego  Walterda,  tudzież  inne  sprawy  państwa 
i  zaburzenie  w  Czechach  zniewoliły  go  obojętnie  znieść  psotę 
przez  Bolesława  wyrządzoną. 

3.    Zamieszanie   w  Czechach  i  łatwowierność   Lutyków   Henryk  II  wyzy- 
skuje  na  swą   korzyść  (1012).     Bolesław   i   Henryk  II    traktują  o   pokój. 
Zjazd  w  Merzeburgu.    Drugi  pokój  merzeburgski  r.  1013. 

Od  czasu  ustąpienia  Bolesława  Chrobrego  z  Pragi  (r.  1004), 
władał  Czechami  Jaromir  dobroduszny,  nieudolny,  ciężkiem  ka- 
lectwem   na    ciele    pozbawiony    energii,    wierny   sprzymierzeniec 

-^)     Thietniar,  YI,  49. 


—     384     — 

Henryka  II,  na  rozkazy  którego,  jakby  komes  niemiecki,  zawsze 
był  gotów  prowadzić  posiłki  czeskie  przeciw  Bolesławowi.  Usil- 
ność  przysługiwania  się  królowi  Henrykowi  Jaromir  posunął  do 
takiego  stopnia,  że  gdy  raz  udało  sie  mu  pojmać  posłów  tajem- 
nych Henryka  księcia  bawarskiego  do  Bolesława,  najokrutniej- 
szym  sposobem  kazał  ich  pomordować.  Niegodziwy  ten  postę- 
pek obraził  Bolesława  a  łlenrykowi  II  posłużył  za  pozór  do  od- 
mówienia łaski  swej  Jaromirowi,  aby  tem  pozyskać  sobie  Bole- 
sława, z  którym  pokoju  pragnął.  Tymczasem  stosunki  wewnętrzne 
czeskie  zawikłaly  się  z  powodów  nie  objaśnionych  dotąd  należy- 
cie. Młodszy  brat  Jaromira  Oldrzyk,  uwięziony  przez  króla  Hen- 
ryka jeszcze  w  roku  1003,  po  dzłesięcoletniem  zniknieniu  z  dzie- 
jów,-^) zjawia  się  jako  pretendent  do  korony  czeskiej.  Według 
niektórych  pisarzy,  Oldrzyk,  na  żądanie  Bolesława,  odesłany  był 
z  Niemiec  do  Polski,  gdzie  po  krótkiej  pod  strażą  bytności,  wy- 
słał go  Bolesław  do  Czech,  opatrzywszy  we  wszelkie  potrzeby.-') 
W  białą  sobotę  r.  1012  Oldrzyk  wypędził  z  Czech  Jaromira,  który 
nie  wiedząc  dokąd  się  udać,  szukał  najpi-zód  u  Bolesława,-^)  po- 
tem u  Henryka  II  przytułku.  W  drodze  do  Merzeburga,  bła- 
gał, jak  wzmiankowaliśmy  wyżej,  umierającego  arcybiskupa  Wal- 


26)  Według  niektórych  dziejopisów  Oldrzyk  pomagał  Jaromirowi  do  opano- 
wania Pragi  w  roku  1004,  a  po  ustąpieniu  z  Czech  Bolesława,  gdy  Jaromir  został 
księciem  czeskim,  Oldrzyk  odzyskał  dawną,  przez  ojca  nadaną  mu  dzielnicę  i  wła- 
dał nią.  (Palacki.  Dejiny,  I,  287;  Tomek.  Deje  kralovsf.vi  ćeskeho,  s.  61 — 3). 
Wszakże  spółczesny  Titmar  o  uczestnictwie  Oldrzyka  podczas  powrotu  Jaromira  do 
Czech  w  r.  1004  nie  wzmiankuje  wcale.  Gdzieby  zaś  Oldrzyk  siedział  aż  do  roku 
IOI2,  wielka  w  tem  zachodzi  niepewność.  Że  go  cesarz  trzymał  w  wiezieniu,  zga- 
dzają sie  na  to  pisarze  czescy,  podając,  że  on  uwolniwszy  się,  błędne  i  ukryte  ży- 
cie prowadził,  póki  Pragi  nie  odzyskał.  Nie  chcą  jednak  tego  przyznać,  że  go  ce- 
sarz wydał  Polakom.  Wszelako  podobniejsze  do  prawdy,  że  go  Bolesławowi  oddal 
po  dziewięcioletniem  więzieniu.  Trzymał  go  cesarz  długo,  dla  upewnienia  sobie  po- 
sług Jaromira  przez  bojaźń  rywala.  Wypuścił  go  jednak  potem,  bądź  na  proźbę 
Bolesława,  od  którego  w  tym  czasie  zatrudniony  wojną  pod  Metzem,  pokoju  potrze- 
bował, bądź  za  pobite  swoje  Bawarczyki,  ohydził  sobie  Jaromira."  Naruszewicz, 
JI.  N.  P.  I,  pod  r,   1012 — 1013,  przyp.  3, 

-'•)     Naruszewicz,  powołując  się  na  Kromera,    H.  N.   P.  I.  jak  wyżej. 

86^     Thietmar,  VI,  45. 


-    385     -■ 

terda,  aby  mu  rękę  pomocy  podał,  a  w  Merzeburgu  prosił  o  ła- 
skę królewską,  ,.lecz  zamiast  miłosierdzia  i  przywrócenia  do  wła- 
dzy, spotkało  go  wygnanie  i  straż  więzienna  u  Adelboda  biskupa 
utrecłitskiego,  w  odwet  za  rzeź  okrutną  na  Bawaracłi  popełnioną, 
tudzież  za  zniszczenie  wojsk  sobie  powierzonycłi."  Poczem  01- 
drzyk,  na  wezwanie  królewskie  stanąwszy  w  Merzeburgu,  „w  darze 
dobrowolnym  ołrzymał  królestwo^  które  nieprawnie  przedtem  przy- 
właszczył sobie.'-'-  -^)  Obawiał  się  on  brata  Jaromira,  wszelkiemi 
siłami  starał  się  zapobiedz,  ażeby  ten  nigdy  nie  zbliżył  się  do 
niego,  a  powziąwszy  od  fałszywycłi  donosicieli  wiadomość,  jako- 
by znakomity  rycerz  jego  Boźan  z  wielu  innymi  trzymali  tajem- 
nie stronę  wygnanego  brata,  kazał  icli  pozabijać,  „ażeby  tym 
krwawym  wyrokiem,  dać  innym  naukę,  czego  na  przyszłość  wy- 
strzegać się  mieli."  ^^)  Wszystko  to  odpowiadało  jak  najlepiej 
widokom  Henryka  II,  który,  osadziwszy  Jaromira  w  więzieniu, 
trzymał  w  ciągłej  obawie  Oldrzyka,  aby  w  razie  narażenia  się 
jego  królowi  niemieckiemu,  Jaromir  nie  został  do  władzy  przy- 
wróconym. Zapalczywy  i  niezależności  pragnący  Oldrzyk,  po- 
mimo gorącej  cłięci  panować  samowładnie,  musiał  być  pokor- 
nym sługą  niemieckim,  postępywać  według  woli  Henryka  II, 
przysługiwać  się  mu  ze  szkodą  własnego  narodu.  Z  cłiarakteru 
różny  całkiem  od  brata  Jaromira,  Oldrzyk  postępywać  będzie  tak 
sanjo,  jak  Jaromir.  Nie  pożałuje  on  krwi  czeskiej  na  żądanie 
króla  niemieckiego,  poprowadzi  niejednokrotnie  Czecłiów  przeciw 
Polakom  w  imię  przewagi  niemieckiej  nad  Słowianami,  rozerwie 
ostatnie  węzły  łączności  Czecłiów  z  Polakami  i  pogrąży  nakoniec 
Czechy  w  przepaść  polityki  niemieckiej. 

Zyskawszy  w  Oldrzyku  pewne  narzędzie  przeciw  Bolesła- 
wowi Chrobremu,  Henryk  II  usiłował  w  takież  same  przeciw  nie- 
mu narzędzie  obrócić  Lutyków.  Opuściwszy  więc  Merzeburg 
w  jesieni  r.  1012,    król  Henryk  popłynął  po  Łabie  do  Arnebur- 


29)  Thietmar,  VI,  50. 

30)  Thietmar,  VI,  60. 
Tora  III.    j 


'  -     3^6     - 

ga,  dawniój  już  obwarowanego,  jako  twierdzy  pogranicznej  ze  Sło- 
wianami. Tam,  po  długich  naradach  z  mnóstwem  napływających 
z  różnycli  stron  Słowian,  zawarł  z  nimi  pokój. •^^)  W  jakim  celu 
zaw-arty  był  pokój  z  Lutykami,  stałymi  od  r.  1005  sprzymierzeń- 
cami Henryka  II,  spółczesny  dziejopis  Titmar  zamilczał,  a  jednak 
nietrudno  pojąć,  że  był  przeciw  Bolesławowi  wymierzony.  Sprzy- 
mierzeńcy króla  Henryka  Lutycy,  w  ciągu  długiej  walki  Bole- 
sława z  Niemcami  od  r.  1007  aż  do  1013,  ani  razu  nie  zjawaaja 
sie  W"  obozie  niemieckim,  siedzą,  spokojnie,  jak  gdyby  się  opa- 
miętali i  zwrot  polityki  swej  obmyślali.  Schw^3'tanie  przez  Niem- 
ców- dwóch  braci  z  Branibora  i  powieszenie  ich  w  Jutrobogu 
(r.  1 010)  za  stosunki  z  Bolesławcem,  wskazuje  zachw^janie  się  Sło- 
wian nadhobolskich  w  przyjaźni  dla  Henryka  II.  Powodzenie 
oręża  Bolesława  mogło  natchnąć  ich  nadzieją  oswobodzenia  się 
od  Niemców.  Zwalczyć  więc  wszelką  myśl  pojednania  się  Słow'ian 
nadłabskich  z  Bolesławem  było  naj ważniej szem  zadaniem  Hen- 
ryka. Nie  zważał  przeto  na  radę,  podawaną  przez  ś.  Brunona, 
aby  się  nie  sprzymierzał  z  poganami  przeciw  chrześciańskiemu 
Bolesławcowi,  ^■-)  a  odłoży  w- szy  skrupuły  pobożności  swej  na  stro- 
nę, Henryk  usiłował  zjednać  sobie  możnowładców  lutyckich  nie 
bez  powodzenia,  jak  zobaczymy  niżej. 

Stworzywszy  koalicyą  Czechów  i  Lutyków  z  Niemcami, 
Henryk  II  gotował  się  do  odwetu  Bolesławowi  zagrożeniem  po- 
zycyom  jego  po  całym  froncie  państwa  Polskiego  od  ujścia  Odry 
aż  do  Dunaju,  ale  w  końcu  r.  1012  czas  nie  sprzyjał  zamiarom 
króla  niemieckiego.  Sprawy  włoskie,  tudzież  chęć  rychlejszego 
przywdziania  korony  cesarskiej  w  Rzymie,  w'ymagały  odjazdu 
Henryka  II  na  zachód,  Bolesławca  sprawy  pomorskie  i  ruskie 
w  inną  ciągnęły  stronę,  a  tymczasem  pięcioletnie  przymierze 
merzeburgskie,  w  końcu  r.  loio  zawarte,  było  już  nadwerężone. 
Przeciwnicy  poczęli  o  pokój  traktować. 


^ij     Thietmar,  VI,  51.    Rex  a  Merseburg  discendens,    navigio   ad  Harneburg 
venit,    Ibi  cu.Ti  Sclavis  confluenlibus  plurima  discuciens,  pace  vero  ibi  firmata,  rediit. 
32)     Wyżej  s.  370. 


—     3^7     — 

Na  Trzy  Króle  roku  1013  posłowie  polscy,  przybywszy  do 
Altsztad,  oświadczyli  Henrykowi  II,  że  w  celu  zawarcia  pokoju 
królewicz  Mieszko  stawić  sie  nie  zaniedba.  Henryk  II  udał  sie 
do  Merzeburga,  dokąd  wkrótce  potem  przybył  syn  Bolesława 
Mieszko  z  wielkimi  darami.  Henryk  II  pasował  go  na  rycerza 
i  odprawił  z  czcią  wielką,  zacliecając  do  nowych  odwiedzin.  Pra- 
wdopodobnie jNIieszko  po\viózł  do  ojca  ułożone  w  Magdeburgu 
warunki  pokoju  na  zatwierdzenie.  Ale  w  tymże  czasie  dowie- 
dział się  król  Henryk,  że  komes  Werinhar  z  Ekliardem,  bratem 
margrafa  Hermana,  znosili  się  z  Bolesławem,  układali  z  nim  ja- 
kieś zamiary  królowi  przeciwne  i  nawzajem  od  Bolesława  po- 
słów tajemnycłi  u  siebie  często  przyjmywali.  Król  Henryk  ka- 
zał obu  stanąć  przed  sobą.  Gdy  tego  jednak  wypełnić  nie  śmieli, 
majątki  icli  w^zięto  w^  sekwestr,  a  ich  samych,  jako  opornych 
władzy  królewskiej,  za  winnych  obrazy  majestatu  ogłoszono. 
Wszakże  wina  wzmiankowanych  komesów  nie  musiała  być  zbyt 
ciężką,  ponieważ  Werinhar  po  niejakim  czasie,  a  Ekhard  później 
do  łaski  królewskiej  przywróceni  zostali.  ^•'^)  W  wigiliję  Zielonych 
świąt  przybył  do  Merzeburga  Bolesław,  ubezpieczywszy  się  pier- 
wej przez  danych  z  niemieckiej  strony  zakładników,  których 
u  siebie  w  domu  zostawił.  Przyjęty  przez  Henryka  II  jak  naj- 
lepiej, Bolesław^  w  niedzielę  świąteczną  uczyniony  był  rycerzem 
królewskim,  a  utwierdziwszy  następnie  ślub  swój  przysięgą,  spra- 
wował urząd  miecznika  przy  królu,  w  czasie  uroczystego  pocho- 
du jego  do  kościoła.  W  poniedziałek  następny  starał  się  wiel- 
kimi darami,  w  imieniu  własnem  i  małżonki  swej  złożonymi, 
przejednać  dla  siebie  króla  Henryka,  który,  zaw^dzięczając  niby 
za  grzeczność,  wdzięcznością  płacił,  obdarzając  Bolesława  dobro- 
dziejstwem, którego  pożądał  od  dawna,"  ^*)  raczej  ustępywał  mu 
posiadane  przez  niego  faktycznie  kraje,  których  sam  Henryk  orę- 
żem nie  był  w  stanie  odzyskać.    Pokój  zawarty  został  w  Merze- 


>^)     Thietmar,  YI,  54. 

'^j     Thietmar,  VI,  55,  cum  benefitio  diu  desiderato. 


-     3S8     - 

burgu  25  ]\taja  r.  1013.  Bolesław  zwrócił  zakładnilców,  otrzymał 
od  króla  Henryka  posiłki  wojenne  na  wyprawę  ruską  ■'■'')  i  takież 
posiłki  obiecał  dać  Henrykowi  na  wyprawę  włoską. ■•'')  Ale  wa- 
runki pokoju  nie  zadowalniały  Niemców,  którzy  narzekali,  że 
Henryk  Bolesława  nie  bez  szkody  pańswa  swego  od- 
puści ł.^")  Szkodę  tę  stanowiły  kraje  od  dawnej  granicy  Pol- 
ski aż  do  Czarnego  Halsztrowa,  ustąpione  Bolesławowi  bezwa- 
runkowo,^^) bez  wymagania  od  niego  trybutu,  lub  służebności, 
którycliby  on,  czując  się  zwycięzcą,  nie  przyjął.^**) 


"*)     Thietmar,  VI,  55, 

"")  Thietmar,  VI,  56,  użala  się,  źe  wezwany  do  posiłkowania  Henryka  w  wy- 
prawie włoskiej,  Bolesław  o  dopełnieniu  tego  nie  myślał  bynajmniej.  Ad  supple- 
mentum  hujus  itineris  Bolizlavus  antea  invitatus  nil  asspiravit,  et  in  bene  promissis 
morę  solito  mendax  apparuit. 

*■)  Annal,  Quedlinb.  a.  1013 :  quem  (Bolesława)  benigne  suscipiens, . .  .  non 
iaiiicn  sine  std  regni  dełriinenio,  permisit  remeare. 

ss)     Lelewel,    Pols.  Wiek.  Śred.  II,  VII,  12;    Szajnocha,   Bolesław  Chr.   150. 

'")  Inaczej  na  warunki  pokoju  merzeburgskiego  spojrzeli  historycy  niemieccy, 
przyjmując  wyrażenia  Thietmara  dosłownie:  in  die  sancto  manibus  appłicatis  miles  effi- 
citur,  et  post  sacramenta  regi  ad  ecclesiam  ornato  incedenti  armiger  habetur  (VI,  55). 
Z  tego  "Wilhelm  Giesebrccht  upatrzył,  że  mężny  Polak,  który  tyle  razy  w  różnych 
stronach  gromił  wrogów  swych,  niósł  teraz  miecz  przed  królem  niemieckim  podczas 
uroczystej  procesyi,  i  tym  sposobem  przyznał  siebie  przed  całym  światem  wassalem 
jego  .  . .  złożył  on  królowi  bogate  dary,  lecz  hojniej  jeszcze  obdarzon  przez  niego, 
otrzymał  w  lenność  kraje,  do  posiadania  których  tak  długo  sie  dobijał,  mianowicie 
Łużyce  i  ziemie  Milczanów.  (Geschichte  der  Kaiserzeit,  II,  s.  115).  Znany  histo- 
ryk łużycki,  pastor  Scheltz,  powiada,  że  Bolesław,  podczas  bytności  w  Merzeburgu, 
erhilt  er  %om  Konige  die  Belehnung,  leistete  den  Wassalen-Eid  und  begleitete  den  Ko- 
nig  auf  dem  Gange  zur  Kirche,  indem  er  ihm  das  Schwert  vortrug.  Dass  er  nun  bei 
dieser  Gelegenheit  die  Liinder  zwischen  Elbę  und  Oder  ais  Reichsleh.en  aufgetragen 
erhielt,  also  namentlich  unsere  Lausitz,  unterliegt  wohl  keinem  Zweifel.  (Gesch.  d. 
Lausitz,  s.  54).  Pasowanie  na  rycerza  nigdzie  nie  miało  tego  znaczenia,  aby  factus 
miles,  pasowany  na  rycerza,  miał  z  ziemią  swoją  i  posiadłościami  być  pasującemu 
obowiązany.  Pasowanie  to  było  ceremonią  rzymsko  -  religijną.  . .  Starszy  wiekiem,  ; 
dostojnością  wyższy  pasował  młodszego  w  dowód  z  duszy  wynikającego  rycerskiego  : 
szacunku  . . .  niechże  nikt  w  tern  lennictwa  nie  upatruje.  (Lelewel,  Pol.  Wiek.  Sr. 
II,  s.  41).  Bolesław  obowiązał  sie  dać  posiłki  Henrykowi  II  na  wyprawę  włoską, 
z  swojej  strony  Henryk  dał  Bolesławowi  własne  posiłki  na  wyprawę  ruską.  Zby- 
tecznie więc  byłoby  dowodzić,  że  podobne  zobowiązania  wojenne  nie  mogły  być  wy- 
nikiem wassalnej  zależności  z  jednej  strony  i  praw  zwierzchnich  z  drugiej.  Uspien- 
ski.  IlepBŁifl  CiasaHCKia  MOHapxiii,  s,  242. 


—     389     — 

§57. 

Trzecia  wojna  Bolesława  Chrobrego  z  Niemcami 
(r.  1015 — 1018). 

I.    Pokój   merzeburgski   nie  zadowalnia    przeciwników.     Bolesław  wzywa 
do  związku  Czechów  i  podburza   przeciw  Henrykowi  II  Włochów  (1014). 
Oldrzyk  więzi   Mieszka.     Czesi  i  Lutycy  stają  po  stronie  Henryka.     Bo- 
lesław gotuje  się  do  wojny  (1015). 

Niepodobnem  do  prawdy  wydawało  się  Niemcom,  aby  naj- 
potężniejszy wówczas  mocarz  w  Europie  Henryk  II  zmuszonym 
był  ustąpić  część  państwa  swego  obcemu  księciu  i  to  jeszcze 
Słowianinowi,  niegdyś  hołdownikowi  króla  niemieckiego.  Pokój 
merzeburgski,  „ze  szkoda  państwa  zawarty",  nie  dawał  im  spo- 
czynku. Bolesławowi  trudno  było  rozstać  się  z  myślą  połączenia 
ludów  słowiańskicli  w  jedno  państwo  aż  do  Łaby  i  Dunaju.  Gra- 
nica po  Czarny  Halsztrow  nie  zadowalniała  go.  Okazało  się,  że 
wymożony  okolicznościami  pokój  merzeburgski  r.  1013  nietylko 
nie  rozstrzygał  kwestyi  o  granice  między  sąsiedniemi  państwami, 
lecz  nawet  nie  złagodził  wzajemnego  pomiędzy  przeciwnikami 
rozdrażnienia.  Niemcy  skarżyli  się,  że  Bolesław,  stosownie  do 
zobowiązań  w  Merzeburgu,  nie  dostarczył  im  posiłków  na  wy- 
prawę włoską,  nazywali  go  wiarołomcą.  Bolesław,  listem  wysła- 
nym do  papieża,  uskarżał  się,  że  z  powodu  kryjomycli  zasadzek, 
przez  Henryka  II  poczynionych,  nie  mógł  przyrzeczonej  daniny 
śivietopietrza  ^)   uskutecznić,    a  tymczasem  przez  rozesłanycli  taje-^ 


1)  Thietmar,  VI,  56,  Bolizlavus  .  . .  insuper  antea  domno  papae  questus  est 
per  epistolae  portitorem,  ut  non  liceret  sibi  propter  latentes  regis  insidias,  promissum 
principi  apostolorum  Petro  persoWere  censum.  Mamy  więc  niezawodne  świadectwo,  że 
daninę  z  Polski  uważano  w  Rzymie  już  w  początku  XI  w.  jako  podatek  świętemu 
Piotrowi.  W  Polsce  być  może  danina  ta  póżnićj  dopiero  tytuł  świętopietrza  przy- 
brała, później  rozmiary  jej  określone  zostały,  ale  początek  j6j,  zdaje  się  wypada  od- 
nieść do  czasu  darowizny  Gniezna  na  rzecz  stolicy  apostolskiej,  przez.  Odę  i  synów 
jej  przed  r.  996  uczynionej.  O  szczegółach  dotyczących  świętopietrza,  porów.  Abra- 
hama,   Organizacya  kościoła  w  Polsce,  s.  180  i  następne. 


—     390     — 

mnie  orędowników  po  Włoszech,  dowiadywał  sie,  jak  ida  spra- 
wy Henryka  II  i  kogo  mógł  tylko  usiłował  odwrócić  od  niego.") 
„Na  tysiączne  sposoby  w  chytrości  swej  wyćwiczony",  Bolesław 
wyprawił  syna  swego  ISIieszka  do  księcia  Oldrzyka  z  upomnie- 
niem, „aby  pamiętni  na  związek  pokrewieństwa,  który  ich  łączy, 
podali  sobie  ręce  do  zgody,  złączyli  się  w  celu  wspólnego  działa- 
nia przeciw  wszelkim  nieprzyjaciołom,  mianowicie  przeciw  kró- 
lowi niemieckiemu."  Był  to  krok  stanowczy,  doniosłość  którego 
zrozumieć  łatwo.  Bolesław  żądał  związku  z  Czechami,  pojmując, 
iż  w  podobnym  razie  cała  Słowiańszczyzna  północno-zachodnia 
do  Łaby,  Solawy  i  Dunaju  zlałaby  się  w  jedną,  groźną  dla  ce- 
sarstwa rzymsko-niemieckiegó  potęgę.  Oldrzyk  pojmywał  donio- 
słość przełożeń  Boleslawowych,  ale  „zaufani  doradzcy  przestrze- 
gali go,  że  cały  ów  układ  pozorny,  ma  jego  zgubę  na  celu." 
Poddawszy  się  namowie  doradców,  Oldrzyk  dopuścił  się  zbro- 
dni: przedniej  szych  z  orszaku  królewicza  kazał  pozabijać,  a  sa- 
mego Iklieszka  z  resztą  jego  przybocznych,  uprowadziwszy  do 
Czech,  do  więzienia  wtrącił  (roku  1014).^)  Był  to  także  stano- 
wczy krok  ze  strony  Czechów.  Postąpiwszy  w  tak  haniebny 
sposób  z  synem  i  poselstwem  jedynego  podówczas  obrońcy  Sło- 
wian od  Niemców,  Czechowie  wyosobniali  się  od  reszty  Słowian 
i  chcąc  nie  chcąc  stać  się  musieli  pokornymi  sługami  tychże 
Niemców.  Poprawić  to  później  nie  było  już  możności,  albowiem 
po  długich  bojach  następywała  chwila  stanowczego  starcia  się 
Bolesława  z  Henrykiem  II. 

Uwięzienie  Mieszka  przez  Oldrzyka  zaszło  podczas  odjazdu 
Henryka  II  do  Włoch.  Ukoronowany  w  Rzymie  koroną  cesar- 
ską w  dniu  14  Lutego  r.  10 14,  Henryk  dopiero  w  końcu  roku 
tego  do  Germanii  powrócił  i  wtedy  zapewno  dowiedziawszy  się 
o  postępku  Oldrzyka,  wysłał  do  niego  komesa  Teodoryka,  z  roz- 


2j     Thietmar,  VI,  56. 

3)  Thietmar,  VII,  7,  nie  oznaczył  bliżej  czasu  uwięzienia  Mieszka.  Annały 
kwedlinburgsUie,  podają  pod  r.  1014.  Scd  et  Misico,  Bolizlavi  filius,  ab  Othelrico 
Bohemico  capitur,  dolo  caesis  eius  comitibus. 


—     391     — 

kazem  wydania  sobie  rycerza  swego,  na  którego  życie,  jeśli  dba 
o  łaskę  cesarska,  targnąć  się  nie  powinien.  Oldrzyk  nie  chciał 
królewicza  z  rąk  swoich  wypuścić.  Dopiero  za  powtórnem  nale- 
ganiem cesarza,  chcąc  nie  chcąc  wydał  mu  Mieszka.  Bolesław 
wnet  wyprawił  posłów  do  cesarza  z  podziękowaniem  i  proźbą 
odesłania  mu  syn,  oświadczając,  że  to  go  zobowiąże  do  wdzię- 
czności. Cesarz  ociągał  się  z  wydaniem  Mieszka  Bolesławowi, 
przyrzekając  zadość  uczynić  żądaniu  jego,  jeśli  na  Wielkanoc 
(r.  1015)  do  Merzeburga  przybędzie.  Bolesław  jednak  częstemi 
poselstwy  nie  przestawał  nalegać  o  wydanie  mu  syna  jak  naj- 
prędzej.*) 

W  pierwszych  dniach  Kwietnia  (r.  1015)  cesarz  Henryk 
przybywszy  do  Merzeburga,  w  otoczeniu  swych  dostojników 
i  księcia  Oldrzyka,  święta  Wielkanocne  wesoło  obchodził.  Py- 
tał, o  radę  w  sprawie  Mieszka,  Arcybiskup  magdeburgslci  Gero 
ostrzegał  cesarza  o  niebezpieczeństwie,  jakie  dla  państwa,  z  po- 
wodu niesłusznego  zatrzymania  Mieszka,  wyniknąć  mogło  i  ra- 
dził zwrócić  go  ojcu,  wziąwszy  zakładników,  lub  inną  rękojmię. 
Tłum  obecnych  dostojników  odezwał  się  podobnież,  część  tylko, 
ujętych  złotem  Bolesława,  wyrzekła,  iż  taki  postępek  na  rachu- 
nek dobrej  sławy  bynajmniej  poczytany  być  nie  może.  „Ponad 
zdrową  radę  wzięły  górę  pieniądze,  a  stronnictwo  rzeczone,  do- 
stawszy na  swą  poręke  Mieszka,  dla  przypodobania  się  Bolesła- 
wowi, za  uzyskaniem  jedynie  przyrzeczenia  wierności",  odprowa- 
dziło go  z  orszakiem  do  domu,  upominając  Bolesława  i  syna  jego, 
aby  pamiętni  na  przysięgę  cesarzowi  uczynioną,  przeciw  niemu 
nic  sobie  nie  pozwalali,  ani  się  starali  odwodzić  od  niego  przy- 
jaciół.-^) 


*)     Thietmar,  VIT,  7. 

■'')  Thietmar,  VII,  8,  nie  oznacza  bliżej  czasu,  w  którym  obradowano  o  spra- 
wie Mieszka  i  kiedy  mianowicie  zwrócono  go  ojcu.  Dawniejsi  badacze  niemieccy 
wypadek  ten  odnosili  do  końca  r.  1014  lub  początku  r.  1015.  Teraźniejsi  uczeni, 
po  pilnem  porównaniu  źródeł  historycznych,  mniemają,  że  wzmiankowane  wypadki 
zaszły  podczas  świąt  Wielkanocnych  r.  1015.  Fortinskij.  TiiTMapt  MepseóyprcKlil 
Ji  ero  xpoiiiiKa.    Petersburg,  1872,  s.  136. 


—     392     — 

W  tymże  czasie  oczekiwano  powrotu  do  Merzeburga  mark- 
grafa  Hermana,  który  u  teścia  swego  Bolesława  święta  Wielka- 
nocne przepędzał.     Tymczasem    cesarz    Henryk  narzekał  na  nie- 
wierność Bolesława,  przypominał  niepodanie  przez  niego  obiecanej 
pomocy,  a  nareszcie  domagał   sie  u  swych  dostojników,    aby  je- 
dnomyślnie wezwali  Bolesława  do  usprawiedliwienia  się,  albo  na- 
prawy swej  winy,")  jak  gdyby  król  polski  był  jakimś  komesem, 
lub  wassalem  cesarskim.    Przybył  nakoniec  Herman  a  z  nim  po- 
seł polski  Stojgniew,    ten   sam,    który   dawniej  już  posyłany  był 
do  Henryka  II,    podczas    pobytu   jego    w   Lotaryngi   (r,  1012),') 
i  wtedy  okazał  się  kłamcą,  ponieważ  co  innego,    a  nie  to,  co  od 
cesarza  miał  polecone,  donosił  Bolesławowi,  teraz  zaś  wyprawiony 
został  przez  niego,  aby  stanął  przed  obliczem  cesarza  i  jego  ksią- 
żąt,   jako    „zdradziecki    podszczuwacz  i  burzyciel". . .    Oczywiście 
Stojgniew    był  zręcznym  dyplomatą,    bronił    interesów  monarchy 
swego,  winę  na  się  przyj  mywał,  był  kozłem  ofiarnym,  co  poj  my- 
wali Niemcy,  będąc  przekonani,  że  on  wyprawiony  był  do  cesa- 
rza,   „od  słynnego  ze  zmienności    pana   swego",    bardziej  w  celu 
podburzań   i  zamieszek    skrytych,    aniżeli    zawarcia    pokoju,   jak 
utrzymywał.     Cesarz  powtórnie    wezwał   Bolesława  do  usprawie- 
dliwienia się,  lub  za  nieposłuszeństwo  „dania  stosownej  naprawy." 
Zdawałoby  się,    że  Bolesław  z  pogardą   odrzuci  nacechowane  za- 
rozumiałością wezwanie  cesarskie,  ale  on,  kierując  się  więcej  ro- 
zumem politycznym,    niż  uniesieniem  się  chwilowem,    postanowił 
skorzystać  ze  zręczności  i  domagał  się,   aby  sprawa  jego  z  cesa- 
rzem   Henrykiem    rozważoną    została   na   ogólnem  zgromadzeniu 
naczelników  państwa.     Stawiał    on    tym  sposobem  cesarza  w  za- 
leżność od  wyroku  książąt  i  hrabiów,  między  którymi  liczył  wielu 
przyjaciół  i  jurgieltników,    a    zapewne    musiał  czuć  i  sprawiedli- 


6)     Thietmar,  VII,  6. 

')  Thietmar,  VII,  6,  wzmiankuje  wprzód  o  przybyciu  Stojgniewa,  a  potem 
dopiero  wraca  do  opowiadania  dawniejszego  zdarzenia  z  Mieszkiem  w  Czechach,  tu- 
dzież o  zwróceniu  go  Bolesławowi,  co  wszystko  stało  sie  wcześniej  od  przybycia  do 
Merzeburga  Stojgniewa. 


—     393     — 

dliwość  po  swej  stronie.  Tu  mógłby  dziejopis  Henryka  II  Tit- 
mar  powiedzieć:  chytrzyli  oba,  ale  przechytrzył  „najchy trzej szy 
z  ludzi"  Bolesław.  Cesarz,  rozumi  się,  nie  życzył  godności  swej 
narażać  na  niepewny  wyrok  dostojników  swych:  trybunału  nie 
zwołał.  Bolesławowi  zostawało  inną  drogą  powściągnąć  zarozu- 
miałość cesarską,  zmusić  Henryka  II  do  szanowania  zobowiązań 
i  przyzwoitości  w  stosunkach  z  niepodległym  monarchą. 

Latem  roku  1015  obie  strony  traktowały  niby  o  zgodę, 
a  w  rzeczywistości  gotowały  się  do  wojny,  która  była  niechy- 
bną. Cesarz  wezwał  wszystkich  sprzymierzeńców  swych  do  wy- 
stąpienia w  pole.  Wyprawę  przygotowywano  należycie:  pilniej, 
jak  kiedykolwiek.  Tłumy  wojsk  niemieckich  ściągały  się  koło 
Magdeburga,  Lutycy  razem  z  Niemcami  gdzieś  na  północy,  Cze- 
chowie na  pograniczu  Śląska,  a  na  południe  od  Morawii,  w  mar- 
grafstwie  austryackiem  zbierali  się  Bawary.  Cesarz  postanowił 
ze  wszystkich  stron  razem  uderzyć  na  Polskę,  a  dla  większego 
rozerwania  sił  Bolesława,  wszedł  w  porozumienie  z  księciem  ki- 
jowskim Jarosławem.^) 

Opasana  łańcuchem  koalicyi  Niemców,  Lutyków,  Czechów, 
Bawarów  i  Waragów,  Polska  wystawioną  była  na  ciężką  próbę 
sił  jej  młodzieńczych,  użycie  których  zależało  od  zdolności  wo- 
dza. Następywała  chwila  stanowcza,  w  której  Polska,  w  razie 
przegranej  wojny,  byłaby  niezawodnie  jeśli  nie  rozszarpaną  cał- 
kowicie, to  przynajmniej  odartą  ze  swych  posiadłości  nad  Odrą 
i  górną  Wisłą,  poniżoną  moralnie  w  oczach  Słowian  i  zmuszoną 
do  ustąpienia  Niemcom  gospodarowania  w  całej  Słowiańszczyźnie 
północno-zachodniej,  tak,  jak  już  w  Czechach  gospodarowali.  Ale 
w  tej  chwili  krytycznej  sercem  i  umysłem  ludów  polskich  wła- 
dał Bolesław,  zdolnościami  i  charakterem  przewyższający  cesarza 
Henryka  i  wszystkich  jego  sprzymierzeńców.  Pojmywał  on  do- 
kładnie stan  rzeczy  i  należycie  przygotowywał  obronę  kraju, 
szczególnie    po  granicy  od  zachodu.     Obrawszy  Odrę    jako  liniję 


*)     Sołowjew.    IIcTopia  Pocciii.    T.  I,  s.  201. 


—     394     — 

obrony,  Bolesław  opatrzył  ją  licznemi  warowniami,  osadzonemi 
mocną  załogą.  Położone  na  wielkiej  drodze  z  Lużyc  do  Pozna- 
nia Krosno,  dawniej  już  obwarowane,  jalco  jeden  znajważniej- 
szycli  punktów  strategicznych,  Bolesław  powierzył  ulubionemu 
synowi  swemu  Mieszkowi,  dzielnemu  młodzieńcowi,  a  sam  stał 
w  odwodzie,  aby  stosownie  do  napadu  nieprzyjaciół,  rzucić  się 
tam,  gdzie  potrzeba  wskaże.  Wystawione  na  pierwsze  uderzenie 
wrogów  Łużyce,  z  położenia  swego  geograficznego,  nie  przedsta- 
wiające linii  obrony,  miały  inną,  topograficzną  dogodność.  Po- 
zamykawszy główne  przejścia  pomiędzy  błotami  i  uzbroiwszy 
przyjazną  sobie  ludność  miejscową,  Bolesław  nie  miał  potrzeby 
tracić  sił  w  otwartem  polu  dla  obrony  podmokłych  i  lesistych 
przestrzeni.  Dogodniej  mu  było  oczekiwać,  aż  najazd  wrogów, 
straciwszy  zapęd  pierwotny  w  trudnych  przeprawach  wśród  ba- 
gnisk,  najeżonych  strzałami  ludności  miejscowej,  zmuszony  będzie 
otwierać  sobie  drogę  przebojem,  starga  siły  swe  w  bezowocnych 
zapasach  z  naturą.  A  gdy  zwalczywszy  przeszkody  miejscowe, 
najazd  pomknie  się  ku  Odrze,  zmarnuje  niemało  czasu,  ludzi,  za- 
pasów wojennych,  natknie  sie  na  mocne  warownie  nad  Odrą, 
a  z  tyłu  zagrożony  będzie  mocną  załogą  polską  w  Budyszynie 
zostawioną.")  Obliczając  siły  swe  w  stosunku  do  sił  koalicyi  nie- 
przyjacielskiej, i  położenie  geograficzne  teatru  wojny,  Bolesław 
przyjął  plan  wojny  odpornej,  zamierzając,  w  razie  pomyślnych 
okoliczności,  przejść  niezwłocznie  do  kroków  zaczepnych. 

2.    Nowa  wyprawa  Henryka  II  do  Polski  (r.  1015).    Klęska  w  ziemi  Die- 

doszów      Henryk    II    ucieka    do    Merzeburga.     Mieszko   w   ślad    za    nim 

napada  Miszno.    Zawieszenie  broni. 

Uprzedając    wyprawę   wojska    niemieckiego   z  pod  Magde- 
burga,  Bolesław,    zapewno    dla    zabrania    łupów  i  potargania  sił 


®)  Chociaż  o  załodze  polskiej  w  Budyszynie,  podczas  wojny  r.  1015  w  źró- 
dłach wiadomości  nie  ma,  ale  to  nie  podlega  wątpliwości,  albowiem  w  przeciwnym 
razie  Niemcy  nie  omieszkaliby  gród  ten,  mocno  obwarowany,  zatrzymać,  czego  je- 
dnak nie  uczynili. 


—     395       — 

nieprzyjacielskich,  najechał  jakąś  cześć  posiadłości  cesarskich. 
Obrażony  tem  do  żywego  Henryk  II  wyprawił  posłów  do  Bole- 
sława, żądając,  aby  zwrócił  kraj,  który  zagarnął,  lecz  ten  hardo 
odpowiedział:  „nietylko  nie  oddam  tego,  co  zdobyłem,  ale  więcej 
jeszcze  zdobędę."  i*')  Cesarz  ujrzał  się  zmuszonym  przyspieszyć 
wyprawę,  sposobił  sie  do  niej  w  Magdeburgu,  błagając  niebo,  za 
wstawieniem  się  ś.  Maurycego,  aby  mu  dopomogło  do  pokona- 
nia „zaciętego  wroga  jego  Bolesława."  ^^) 

Wojsko  niemieckie,  pod  wodzą  samego  cesarza  Henryka, 
wyruszywszy  z  pod  Magdeburga  dnia  8  Lipca  r.  1015,  ciągnęło 
przez  dobra  margrafa  Gerona  do  Sklancisworde,^-)  niszcząc  i  łu- 
pieżąc  mieszkańców,  jakby  w  kraju  nieprzyjacielskim.  Po  przej- 
ściu Łaby,  Niemcy  wtargnąwszy  do  Łużyc,  napadnięci  byli  od 
załogi  miasta  Ciani,^^)  która  wycieczkę  przeciw  nim  uczyniła, 
lecz  Niemcy  mnóstwo  z  niej  położyli  trupem  i  pojmali  Eryka  Py- 
sznego,   który  z  powodu  popełnionego    zabójstwa,   szukał  w  tem 


^O)  Annal.  Quedl.  a.  1015.  Addidit  etiam  imperator  legationem  mittere  ad 
Bolizlavum  pro  restituendis  regionibus,  quas  abstulerat.  Ule,  ut  solebat,  superbe 
respondit,  se  non  solum  propria  retinere  velle,  quin  potius  non  sua  diripere  maile. 
Porów.  Chronograph.  Saxo.  a.   1015. 

i»)     Thietmar,  VII,  u. 

1-)  Według  domysłu  badaczy  ma  być  teraźniejsze  Kunzwerda,  na  południe 
od  Torgau  nad  Łaba. 

'^)  Thietmar,  VII,  1 1,  Nostri  autem  ut  ad  pagum  Luzici  dictum  venerunt,  a  pree- 
sidio  ex  Ciani  urbe  egresso  temptantur. ..  Ponieważ  Ci  ani  było  miastem  (urbs) 
i  miało  załogę,  widocznie  więc  była  to  warownia  z  kasztelanija  (burgward),  poło- 
żona w  dolnych  Łużycach,  niedaleko  granicy  niemieckiej,  bo  Niemcy,  po  przej- 
ściu Łaby,  wtargnąwszy  w  pagus  Luzici,  napadnięci  zostali  przez  załogę  tego 
grodu.  Czy  Ciani  jest  tem  samem  miejscem,  o  którem  Titmar  wzmiankuje  pod 
r.  1018,  Cziczani,  do  którego  przyprowadzono  Odę,  po  zawarciu  pokoju  w  Budy- 
szynie?  —  "Wątpliwe!  Oprócz  różnicy  w  formie  samej  nazwy,  następne  okoliczności 
budzą  jeszcze  wątpliwość.  Badacze  znajdują  Ciani  w  miejscu  teraźniejszej  wsi 
Z  i  en  i  z  (Syneńce),  w  dolnych  Łużycach,  między  Łukowem  a  Kalawą.  Położenie 
takie  oznacza  na  mapie  Posse.  Codex  Saxoniae.  T.  I.  Zachodzi  pytanie;  z  jakiejby 
racyi,  Oda,  spiesząc  do  Bolesława  przesiadującego  w  Budyszynie,  miała  podróż  od- 
bywać naprzód  do  położonego  w  stronie  od  wielkiej  drogi  Ciani  w  dolnych  Łu- 
życach, a  potem  dopiero  zwrócić  na  południe  do  Cziczani  w  górnych  Łużycach? 
Wypadki  i  położenie  geograficzne  przemawiają  za  tem,  że  Ciani  jest  innem  niż 
Cziczani  miejscem. 


—     396     — 

miejscu  schronienia,  a  zakuwszy  go  w  kajdany,  do  cesarza  przy- 
wiedli. Ztamtad  zmierzając  ku  Odrze,  wysłał  cesarz  do  Mieszka, 
obozującego  w  Krośnie  z  licznemi  roty,  panów  swych  najprze- 
dniejszych z  upomnieniem,  aby  mu  wierność  dotrzymał,  oraz 
z  proźbą,  aby  tych,  na  których  wstawienie  sie  wolność  od  cesa- 
rza uzyskał,  na  utratę  dóbr  swoich  teraz  nie  narażał,  lecz  gdy 
ten  oświadczył,  że  „ojczyzny  napadniętej  aż  do  przybycia  ojca, 
wszelkiem.i  silami  bronić  będzie,  a  potem  postara  sie  nakłonić  go 
do  zgody  z  cesarzem",  nadzieja  na  zdobycie  Krosna  znikła.  Tym- 
czasem książę  saski  Bernard  z  biskupami,  komesami  i  tłumem 
sprzymierzonych  Lutyków  nadciągał  z  północy  przeciw  Bolesła- 
wowi, z  którym  spotkał  sie  nad  Odrą,  znalazłszy  „pobrzeża  jej 
ze  wszech  stron  w  warownie  opatrzone."  ^*)  Trzeciego  Sierpnia 
(r.  1015)  cesarz  próbował  przejść  Odr§  i  stoczył  bitwę  z  Pola- 
kami, których  nie  mniej  600  padło.  Ze  strony  Niemców,  w  licz- 
bie kilku  młodzieńców  zginął  Hodo,  obwiniony  dawniej  o  zbyt 
przyjazne  stosunki  z  Bolesławem.  Mieszko,  poznawszy  ciało  po- 
przedniego swego  towarzysza  i  stróża,  zapłakał  rzewnie,  poczem 
opatrzywszy  je  starannie,  do  obozu  niemieckiego  odesłał.  Bole- 
sław, broniąc  w  innem  miejscu  przystępu  do  Polski,  chciałby 
pobiedz  synowi  na  pomoc,  ale  nie  mógł  opuścić  stanowiska  nad 
Odrą,  którą  nieprzyjaciel  przebyć  usiłował.  Gdzie  się  tylko  Niemcy 
pokazali  na  łodziach,  Bolesław  z  jazdą  pędził  na  ich  spotkanie, 
aż  nareszcie  Niemcy,  rozwinąwszy  żagle,  płynęli  pośpiesznie  dzień 
cały,  póki  już  niedoścignieni  przez  Bolesława,  bez  przeszkody 
w  pożądanem  miejscu  wylądowali.  A  jednak  Bolesław  zwinnymi 
obrotami  nad  Odrą,  zdołał  odciąć  od  południa  księcia  Bernarda, 
który  „przez  kryjomo  wyprawionych  pieszych  posłańców",  doniósł 
cesarzowi  o  niewypełnieniu  zleceń  mu  danych,  a  poprzestał  tylko 
na  zniszczeniu  okolicy  i  do  domu  zwrócił.  Podobnież  i  Oldrzyk 
z  Czechami  i  Bawarami,  mając  połączyć  się  z  cesarzem  i  na  pra- 
wem skrzydle  armii  stanąć,    zaniechać   tego  musiał  „dla  różnych 


"j     Thietmar,  VII,  11,  huuc  presentem,  munita  undiąuessecus  Odera,  habuit. 


—     397     — 

przyczyn".  Pomoc  jego  cesarzowi  ograniczyła  się  zdobyciem 
wielkiego  miasta  Busink/^)  w  którem  pojmał  tysiąc  jeńców, 
oprócz  kobiet  i  dzieci,  miasto  spalił  i  „zwyciezko  do  domu  wró- 
cił." Czwarty  wódz  wielkiej  armii  cesarskiej  margraf  austryacki 
Henryk,  mający  z  Bawarami  w  Morawii  działać,  zaledwie  zdołał 
dać  odpór,  łupieżącym  na  pograniczu,  wojownikom  Bolesławo- 
wym,  których  do  800  trupem  położył  i  zdobycz,  przez  nich  za- 
garniętą, odzyskał.^**) 

Opisując  przytoczone  wypadki  ówczesny  dziejopis  Titmar 
nie  domawia  wielu  rzeczy,  a  jednak  jasno,  że  plan  cesarski  skon- 
centrowania nad  Odrą  wszystkich  sił,  jakie  powinni  byli  przy- 
prowadzić książę  Bernard,  książę  Oldrzyk  i  margraf  Henryk,  ru- 
nął przed  walecznością  wojsk  Bolesławo wych.  Cesarz  znalazł  sie 
w  nader  przykrem  położeniu  i  nie  bez  troski  o  siebie  „jako  nie- 
liczne wojsko  mający",  ściągał  w  kupę  siły  swe  i  wziął  się  do 
odwrotu,'")  lecz  nie  po  tej  drodze,  po  której  przyszedł  i  wszyst- 
ko zniszczył,  ale  przez  krainę  Diedoszów,  gdzie  zniewolony 
z  obozem  w'  ciasnem  miejscu  zawrzeć  się,  pozostał  w  samotności 
zupełnej,  albowiem  jedyny  właściciel  pasieki,  który  tam  mie- 
szkał, natenczas  był  zamordowany.  Bolesław,  niepewnym  będąc 
dokąd   się  cesarz  zwrócił,    umocowywał    brzegi  Odry,    ale  skoro 


L 


*5)  Thietmar,  VII,  12,  Olhelricus  ąuandam  urbem  naagnam,  Bu  sine  dictam, 
petiit.  Gdzież  ten  Busink?  Komentatorowie  Thietmara  szukali  grodu  tego  w  Beuthen 
(Bytom)  nad  Odrą,  inni  w  Bautzen  (Budyszyn).  Szafarzyk  dostrzegł  go  na  prawym 
brzegu  Odry,  ale  nie  mówi  gdzie.  (Star.  Slow.  g  38,  6).  Lelewel  znajdywał  w  Bunz- 
lau,  t.  j.  Bolesławku  nad  Bobra  (P.  W.  Śr.  T.  II,  YII,  12).  Szajnocha  w  Budy- 
szynie  (Bolesław,  159).  Scheltz  w  Beuthen  nad  Odrą,  Moraczewski  nawet  w  Zbą- 
szyniu (w  Poznańskiem).  Wątpliwe,  aby  Oldrzyk  mógł  dojść  do  Bytomia  niżej 
Głogowa,  bo  w  takim  razie  byłby  sie  połączył  z  Henrykiem  II,  niedaleko  ztąd  pod 
Krosnem  obozującym.  Zatem  nie  ma  co  mówić  o  Bytomiu,  a  tern  bardziej  o  Zbą- 
szynie, bo  ostatnie  przypuszczenie  jest  wprost  niedorzecznością.  Budyszyn  dobrze 
był  znajomy  Niemcom.  Thietmar,  wspominając  go  pięć  razy,  pisze  zawsze  Budisin. 
Omyłki  tu  dopuścić  niepodobne.  Prawdopodobniejszy  domysł  Lelewelowski,  że  Bu- 
sink jest  Bunclau,  Boleslawek,  nie  wiemy  jednak,  czy  gród  ten  istniał  już  w  roku 
1015? —  Inną  konjekture  w  tym  wyględzie  podam  niżej  w  bieżącym  §,  gdzie  będzie 
mowa  o  grodzie  Przybuziu  na  s.  416,  przyp.  55. 

18)     Thietmar,  VII,  12. 

1')     Annal.  Quedlinb.  a.  1015.    coUectis  copiis  exercitum  jubet  redire. 


—     398     — 

do  niego  doszła  wiadomość  o  odwrocie  cesarza,  natychmiast 
przeszedł  do  kroków  zaczepnych  i  dla  ścigania  ustępujących  nie- 
przyjaciół, wysłał  liczny  oddział  piechoty,  z  rozkazem,  aby  przy 
sposobności,  cześć  przynajmniej  wojska  niemieckiego  starano  sie 
zniszczyć.  Przy  tern  Bolesław  wyprawnł  do  cesarza  opata  Tuni, 
niby  dla  traktowania  o  pokój,  w  rzeczywistości  zaś  na  zwiady, 
ale  w  obozie  cesarskim  poznano  sie  na  nim  i  zatrzymano  go,  aż 
nim  całe  wojsko  nie  zdołano  uprowadzić  w  nocy,  po  rzuconych 
mostach,  za  bagniska  dokoła  rozpostarte.  Wtenczas  dopiero 
puszczono  owego  „mnicha  z  habitu,  a  w  samej  rzeczy  lisa  szczwa- 
nego"  do  swego  pana,  którego  dla  tych  przymiotów  właśnie  był 
ulubieńcem. 

Wydobywszy  sie  z  błot  cesarz  Henryk  odjechał,  powie- 
rzywszy wojsko  arcybiskupowi  Geronowi,  margrafowi  Geronowi 
i  komesowu  Burhardowi  z  upomnieniem,  aby  sie  na  szczególnej  ba- 
czności mieli.  Jakoż  w  istocie  po  straszliwym  trzykrotnym  okrzy- 
ku, poruszył  sie  nagle  rój  łuczników  polskich,  w  lesie  ukrytych 
i  strzałami  nieprzyjaciół  zasypał.  Niemcy  oparli  sie  pierwszemu 
i  drugiemu  natarciu,  gdy  jednak  niektórzy  z  nich  uciekać  po- 
częli, wojownicy  polscy  skupiw^szy  sie  hurmem,  po  trzeci  raz 
uderzyli,  a  rozpędziwszy  nieprzyjaciół,  samopas  błąkających  sie 
zabijali.  Wiadomość  o  tej  klęsce  zanieśli  cesarzowi  arcybiskup 
Gero  i  komes  Burhard,  raniony,  sami  tylko  zdoławszy  zaledwie 
ujść  z  pogromu.  Młody  komes  Ludolf  z  niewielu  towarzyszami 
dostał  się  do  niewoli,  komesowie  zaś  Gero  i  Folkmar  z  200  naj- 
przedniejszymi rycerzami  zabici  i  złupieni.'*)  Wspomnienie  o  tej 
strasznej  klęsce  tak  żywo  zachowało  się  w  pamięci  Niemców,  że 
kalendarz  merzeburgski  dzień  i  Września  (r.  1015),  jako  dzień 
żałoby  po  poległych  w  krainie  D  i  e  d  s  i  (Diedoszanów)  wy- 
szczególnił.^®) 


-s)     Thietmar,  VII,   13. 

'9|  Kalend.  Septemb.  Gero  et  Wolkmar  comites  cum  sociis  suimet  200  per- 
empti  suaŁ.  Kalendarz  Merseburgski.  Porów.  Lelewel.  P.  W.  Ś.  T.  II,  s.  200.  — 
Szajnocha.  Bolesław.  116. 


—     399     " 

Ubolewał  pobożny  cesarz  Henryk  nad  stratą  tylu  znakomi- 
tych rycerzy,  troszczył  sie  bardzo,  aby 'im  wyprawiono  pogrzeb 
po  cłirześciańsku,  w  rozpaczy  chciał  nawet  wrócić  na  pobojowi- 
sko, ale  przychylając  się  do  rady  przybocznych  panów,  wysłał 
tylko  biskupa  misznieńskiego  Ejda,  aby  Avybłagal  u  „nieszczęsne- 
go Bolesława"  zwrócenie  zwłok  margrafa  Gerona  i  dozwolenie 
pogrześć  poległych.-")  Był  ten  Ejd  człowiekiem  osobliwej  po- 
bożności. Wielki  swój  majętek  rozdał  na  ubogich,  konno  jeździł 
mało,  więcej  piechotą  chodził  i  to  boso,  koszuli  ani  nogawic  nie 
nosił,  chyba  przy  mszy,  na  chłód  się  wystawiał,  głodem  morzył, 
oczy  wypłakał,  a  jadł  tak  mało,  że  z  oszczędności  około  200  ła- 
nów kościołowi  swemu  przykupił.-^)  Zalewał  się  pobożny  biskup 
łzami  na  widok  okropnej  rzezi  i  trupów,  przez  żołnierzy  polskich 
odzieranych,  padł  na  kolana  i  modlić  się  począł.  Żołnierze  jęli 
się  od  niego  uciekać,  jakby  na  widok  upiora,  lecz  gdy  się  zbliżył, 
powitali  go  uprzejmie  i  bez  wstrętu  pozwolili  mu  iść  dalej,  Bo- 
lesław, nie  umiejący  ukryć  radości  swej  z  powodu  zguby  nie- 
przyjaciół, pozwolił  na  wypełnienie  celu  poselstwa  Ejda.  Żołnie- 
rze polscy  pomagali  mu  grześć  poległych.  Dokonawszy  ostatnią 
posługę  rodakom  swym  poległym,  Ejd  prowadził  do  Miszna 
zwłoki  margrafa  Gerona  i  towarzysza  jego  Widreda,--) 

Korzystając  ze  zwycięztwa,  odniesionego  w  dniu  i  Wrze- 
śnia (r.  1015),  Bolesław,  rozkazał  wojownikom  sw^ym  ścigać  na- 
tarczywie niedobitki  niemieckie,  ustępujące  najpewniej  przez  oko- 
lice, gdzie  dziś  położone  są  Żarów,  Mużaków,  Wojerecy.  Ce- 
sarz Henryk,  ścigany  przez  królewicza  Mieszka,  ustępywał  ku 
Streli,  pełen  obawy,  aby  Miszno  nie  wpadło  w  ręce  nieprzyja- 
ciół, dla  czego  rozkazał  margrafowi  Hermanowi  utwierdzić  się 
i  bronić  się  w  Misznie,  a  sam  do  Merzeburga  dążył.  Mieszko, 
mając  wskazany  sobie  „od  ojca  niegodziwca"  kierunek,  pędził  za 
uciekającymi  wrogami  tak  spiesznie,  że  już  o  świcie  13  Września 


20)  Thietmar,  VII,  14. 
2')  Thietmrfr,  VII,  18, 
22)     Thietmar,  VII,  14. 


—     400     — 

z  siedmiu  pólkami  jazdy  przebył  Łabę.  Można  wiec  sobie  wyo- 
brazić, w  jakim  nieładzie  i  biedzie  zostawali  Niemcy,  zmuszeni 
będąc  w  ciągu  dni  dziesięciu  przebyć  więcej  trzydziestu  mil 
drogi  po  manowcach  wśród  błot  i  lasów,  nim  się  do  Łaby  do- 
brali. Niewiele  icłi  zapewne  ocalało,  bo  nie  ośmielili  się  bronić 
przez  Łabę  przeprawy  Mieszkowi,  który  jednej  części  wojska 
swego  rozkazał  okolice  pustoszyć,  a  drugiej  na  Miszno  uderzyć. 
Wiednicy,  zwątpiwszy  o  możności  stawienia  Polakom  czoła,  scViro- 
nili  się  do  zamku,  górującego  nad  miastem,  a  całe  swe  mienie 
na  łup  zwycięzcom  zostawili.  Uradowani  tem  Polacy  zapalili 
przedmieścia  i  uderzyli  na  zamek.  Przestraszony  margraf  Her- 
man krzyżem  w  kościele  leżał,  błagając  o  miłosierdzie  Clirystusa 
i  męczennika  jego  Donata,  błagał  także  Niemki  o  pobudzenie 
mężów  do  dzielnej  obrony.  Walka  była  straszna.  Niemki  ci- 
skały ogromne  kamienie  na  szturmuj ącycli,  gasiły  podłożony 
ogień,  a  gdy  brakło  wody,  użyły  miodu  do  zalewania  pożaru. 
Mieszko,  przypatrując  się  temu  wszystkiemu  z  przyległej  góry, 
oczekiwał  na  przybycie  grasującycłi  w  okolicy  Polaków,  lecz  ci, 
zapuściwszy  się  aż  do  rzeki  Jany,  dopiero  wieczorem  powrócili 
na  zmęczonycłi  koniacli.  Szturm  odłożono  na  dzień  następny. 
W  nocy  woda  na  Łabie  mocno  przybywać  poczęła.  Niebezpie- 
czeństwo pobudziło  Mieszka  spiesznie  na  prawy  brzeg  rzeki, 
z  wielkimi  łupami  ustąpić.  Cesarz  tymczasem,  mając  na  celu  ra- 
tunek ulubionego  sobie  margrafa,  z  największym  pośpiechem  po- 
słał mu  na  pomoc  wojowników,  ile  tylko  na  prędce  zgromadzić 
zdołał.  Mieszko  więcej  już  pod  Miszno  nie  wrócił.  Wnet  Niemcy 
wdzieli  się  do  odbudowania  zniszczonego  miasta  i  przy  nadzwy- 
czajnej usilności,  w  ciągu  dni  14  przywrócili  Miszno  do  dawnego 
stanu. -^) 

Opanowawszy  napowrót  Łużyce,  Bolesław  nie  poszedł  dalej, 
a  tylko  umocowywał  się-*)   w  odzyskanych  posiadłościach,     Ce- 


23)     Thietmar,  VII,  15. 
")     Thietmar,  VII,  21. 


J 


—     40^     — 

sarz  Henryk,  powierzywszy  swym  wodzom  komendę  nad  woj- 
skiem, udał  się  na  zachód  dla  załatwienia  spraw  państwa  Nie- 
mieckiego. Odwiedził  ulubiony  Bamberg,  potem  zdążył  do  Bur- 
gundyi,  dla  powściągnienia  komesa  Wilhelma,  który  samowolnie 
rozporządzał  się  w  tyra  kraju  i  w  miastach  warownych  stawił 
cesarzowi  opór.  Henryk,  przekonawszy  się,  że  małą  siłą  nie  jest 
w  stanie  pokusić  się  o  zdobycie  miast  warownych,  wracał  ze 
smutkiem,  że  ani  tam,  „ani  na  krańcu  wschodnim  żadnej  znaczą- 
cej szkody  nieprzyjaciołom  swoim  wyrządzić  nie  zdołał."  -•^)  W  tem 
otwartem  przyznaniu  się  kronikarskiem,  daje  się  czuć  bolesna 
niemoc  cesarstwa  przeciw  potędze  Bolesława.  Cesarz  robił  co 
mógł:  stworzył  koalicyję,  poruszył  siły  całego  cesarstwa,  nie  ża- 
łował własnych  trudów,  ani  przedniej  szych  rycerzy  swych;  do- 
stojnicy państwa  i  najwyżsi  dygnitarze  duchowni  nie  szczędzili 
żywota  swego,  byle  zgnieść  największego  wroga  państwa  — ■ 
i  wszystko  to  na  nic.  Oręż  niemiecki  okazał  się  niezdolnym  nie 
już  do  pokonania  Bolesława,  ale  nawet  do  przeszkodzenia  mu 
władać  Łużycami.  Zostawało  upokorzyć  się  i  wejść  z  nim  w  ukła- 
dy, dopóki  nie  szkodził,  „a  tylko  umacniał  się  w  domu."  Rok 
cały  rozmyślał  cesarz,  jak  ma  postąpić,  a  tymczasem  wojujące 
strony  niczego  nie  przedsiębrały.  Było  to  swego  rodzaju  zawie- 
szenie broni.  Nareszcie  gdy  cesarz  Henryk  w  Styczniu  r.  1017 
przybył  do  Altsztadt,  Bolesław  zrobił  mu  jakieś  przedstawienia, 
do  których  przychylając  się  cesarz  polecił  mu  oświadczyć,  że 
jeśli  co  słusznego  żądać  będzie,  chętnie  mu  w  tem,  po  naradzie 
z  naczelnikami  państwa,  zadość  uczynić  starać  się  będzie.  Z  obu 
stron  poselstwa  do  układów  wf^prawiono  i  zawieszenie  broni  po- 
stanowiono.-") 

Dla  ułatwienia  układów,  cesarz  udał  się  do  Merzeburga 
i  wnet  z  obozu  wojsk  cesarskich,  nad  r.  Muldą  obozujących  pod 
wodzą  arcybiskupów  Erkinbalda  mogunckiego  i  Gerona  magde- 


25)  Thietmar,  VII,  20. 

26)  Thietmar,  Vn,  35. 

Tom  nr.  26 


—     40-     — 

burgskiego.  biskupa  Arnulfa  halbersztadzkiego,  tudzież  komesów 
Zygfryda,  Bernarda  i  innych  panów,  przez  orędowników  wezwa- 
no Bolesława  do  przybycia  nad  Łabę  dla  układów.  Ale  on  zo- 
stając w  Sciciani,-')  oznajmił  „bez  ogródki,  iż  nie  odważy  sie 
tam  przybyć,  wprost  nie  dowierzając  swym  nieprzyjaciołom."  — 
,,x\  gdyby  sie  nasi  zbliżyli  do  Czarnego  Halsztrowa?"  zapytali 
posłowie.  „Ani  przez  most  ten  nie  przejdą",  odpowiedział  Bo- 
lesław. Zebrani  przy  cesarzu  komesowie  i  biskupi,  „zasępieni 
uczuciem  zniewagi  doznanej  od  mamiącego  ich  pozorami  Bole- 
sława", podniecali  cesarza  do  wojny.  Rozesłano  odezwę  do 
wszystkich  tronowi  wiernych,  aby  się  zbroili;  wyszedł  nawet  wy- 
raźny od  cesarza  zakaz  wchodzenia  w  jakie  bądź  stosunki  i  przyj- 
my wania  poselstw  od  Bolesława  ,. jawnie  okazującego  się  nie- 
przyjacielem publicznym."  •^) 

3.    Ostatnia    wyprawa    Henryka   II    do    Polski    roku  1017.     Szturm  Niem- 
czy.   Polacy  gromią   Niemców,   Czechów  i  Lutyków.     Pokój  budyszyński 
roku  1018. 

Pomimo  zapowiedzianej  w  początku  r.  1017  konieczności 
gotowania  się  do  wojny,  cesarz  ociągał  się  z  wyprawą  do  Pol- 
ski, tak  że  w  Czerwcu  nie  myślał  jeszcze  występywać  w  pole. 
Wznawiał  tylko  rozkazy,  aby  ,,w  zagrożonem  na  ówczas  poło- 
żeniu ojczyzny",  wszytko  było  gotowe  do  wojny,  ale  przejść  do 
kroków  zaczepnych  nie  śpieszył.    W  tym  razie  uprzedził  go  Bo- 


-')  Thietmar,  VII,  36.  Sciciani,  jak  widać,  z  objaśnienia  o  tern  miejscu 
Titmara,  leżało  w  pobliżu  Czarnego  Halsztrowa,  ale  nie  nad  sama  rzeka  tą.  Bada- 
cze mniemają,  że  Sciciani  jest  to  samo,  co  C  i  a  n  i  i  C  z  i  c  z  a  n  i  i  że  ró- 
żnice formy  nazw  tych  pochodzą  w  skutek  kreślenia  piórem  niemieckiem  nazw  sło- 
wiańskich (E.  Callier,  Wojny  Bolesława  Chr.,  s.  44),  Wątpliwość  o  identyczności 
miejsc  Ciani  i  Cziczani  objaśniłem  wyżej  w  bieżącym  §  przypisek  13  i  obja- 
śnię niżej  w  przypisku  39,  Co  sie  zaś  tyczy  Sciciani,  w  którem  Bolesław 
przyjmywał  posłów  niemieckich,  raz  w  r.  1012,  a  drugi  raz  w  r.  1017,  to  z  wiado- 
mości przez  Titmara  podanych,  nie  można  wyprowadzić  wniosku,  do  której  nazwy: 
Ciani,   czy   Cziczani   możnaby  bliżej  zastosować  nazwę  Sciciani, 

-^)    Thietmar,  VII,  36. 


—     403     — 

leslaw.  Morawscy  jego  wojownicy,  otoczywszy  fortelem  wielki 
huf  Bawarów,  w  pień  ich  wysiekli  i  tern  odwetowali  za  szkody 
przez  nich  poczynione.  Nareszcie  cesarz  Henryk,  przeprawiw- 
szy sie  przez  Łabę,  przybył  do  wsi  Liszki  (8  Lipca  1017),  gdzie 
zaczekawszy  dwa  dni  na  nadciągające  wojska,  sam  na  czele  ca- 
łej siły  zbrojnej  dalej  ruszył.  Wszakże  po  dwa  kroć  jeszcze,  przez 
poselstwa  próbował  cesarz  porozumieć  sie  z  Bolesławem,'^)  cho- 
ciaż tem  sam  łamał  wydany  przez  sie  rozkaz  „nieprzyjmywania 
posłów  od  „publicznego  nieprzyjaciela"  Bolesława.  Cesarz  wahał 
sie,  przyjmywał  posłów  od  przeciwnika  swego,  nic  nie  wskórał 
i,  pomimo  wielkiej  niechęci,  musiał  iść  naprzód.  Położenie  w  tej 
chwili  cesarza  Henryka  zaiste  było  nadzwyczaj  dramatyczne.  Do- 
świadczenie wskazywało  mu  niemożebność  pomyślnego  walcze- 
nia z  Bolesławem,  mógł  on  nawet  przewidywać  nowa  kieskę, 
gotów  byłby  wyrzec  sie  wojny,  ale  godność  państwa,  hardość 
Bolesława,  wreszcie  opinija  publiczna  Europy  nie  pozwalały  mu 
uniżyć  się.     Szedł  wiec  naprzód. 

Tymczasem  królewicz  Mieszko,  z  dziesięciu  rotami  waleczni- 
ków,  wpadł  do  Czech,  dwa  dni  broił  bezkarnie  i  z  mnóstwem  jeń- 
ców powrócił  do  ojca.  Cesarz  zaś  przyłącz  wszy  do  swego  woj- 
ska liczn%  gromadę  Czechów  i  Lutyków,  pustosząc  wszystko  po 
drodze,  „pełen  troski  i  niepewności",  w  dniu  9  Sierpnia  stanął 
pod  Głogowem,  gdzie  już  Bolesław  na  przybycie  jego  oczekiwał, 
i  przez  swych  łuczników,  po  zasadzkach  rozstawionych,  do  walki 
nieprzyjaciół  wzywał.  Tu  cesarz,  w  obec  groźnego  wroga,  stra- 
cił głowę.  Zabronił  swym  wojownikom  występywać  na  harce 
z  nieprzyjaciółmi,  przeciw  Głogowu  niczego  nie  przedsiębrał, 
ostrożnie  koło  tej  twierdzy  przesunął  się,  zmienił  plan  wojny 
i  sam  siebie  osłabiając,  wysłał  1 2  rot  wyborczych  z  wojska  swe- 
go daleko  na  południe  przeciw  lichej  mieścinie  Niemczy, ■^^)  z  po- 


«9)     Thietmar,  VII,  42. 

so;  Thietmar,  VII,  44,  Urbs  N  e  m  z  i . .  in  pago  Silensi,  wzięło  nazwę  swa 
ztad,  że  przez  Niemców  było  zbudowane.  Inaczej  rozumują  nowsi  badacze  nio- 
mieccy.     Według  nicli  Niemcza  na  Śląsku  jest  zabytkiem  ludów  niemieckich,   litóre 

26* 


—     404     — 

leceniem  śpieszyć  co  najprędzej,  aby  Polacy  nie  ubiegli  miasta. 
Zdąż)'li  wprawdzie  wojownicy  cesarscy  pod  Niemcze,  zaledwie 
jednak  wytknęli  obóz,  gruchnęła  wieść  o  zbliżającym  się  nieprzy- 
jacielu. Noc  była  ciemna,  deszcz  ulewny,  Polacy  parli  się  do 
miasta,  a  Niemcy  tylko  patrzyć  na  to  musieli.  Wtedy  cesarz, 
opuściwszy  stanowisko  pod  Głogowem,  ,.z  potężnem  wojskiem" 
nadciągnął  pod  Niemczę  i  dolcoła  niej  obozem  się  rozłożył.  Na 
co  Henrykowi  II  potrzebna  była  Niemcza,  —  przetrudne  to  do 
pojęcia!  A  jednak  dla  zdobycia  tej  lichej  mieściny,  nie  mającej 
żadnego  znaczenia  strategicznego,  on  dobrowolnie  rzucił  drogę 
komunikacyjną  z  jego  państwem,  ściągnął  siły  swe  w  zakątek, 
z  którego  trudno  już  było  odzyskać  stracone  komunikacyje  z  Ma- 
gdeburgiem i  rozpoczął  oblężenie  Niemczy.  Trzy  tygodnie  Niem- 
cy z  Czechami  i  Lutykami  przyrządzali  machiny,  szturmowali  do 
miasta,  lecz  oblężeni  stateczny  odpór  dawali,  podobne  jak  u  Niem- 
ców machiny  wystawiali,  a  od  strony  obozujących  Lutyków, 
krzyż  święty  zatknęli  wysoko.  „Jeśli  coś  pomyślnego  im  się  wy- 
darzyło, nigdy  okrzyków  radości  nie  wydawali,  w  przeciwności, 
smutku  swego  nie  wyjawiali." 

Gdy  tak  cesarz  targał  siły  swe  w  celu  zdobycia  Niemczy 
Bolesław,  siedząc  we  Wrocławiu,  rozpoczął  wojnę  podjazdową 
Półki  jazdy  polskiej,  okoliwszy  nieprzyjaciela,  ze  zwykłą  chyżo 
ścią  biegną  na  zachód,  przecinają  drogi  komunikacyjne  i  za^ 
grażają  posiadłościom  wrogów.  Morawscy  wojownicy  Bolesława, 
wpadłszy  do  Czech,  zdobyli  jakieś  miasto  i  bez  przeszkody  z  łu 
pem  niezmiernym  wrócili.  Później  dopiero  margraf  bawarski 
Henryk  doścignął  ich,    tysiąc    ludzi   zabił,   a  jeńców,   przez  nich 


tam  przed  najściem  Słowian  siedziały.  A  na  poparcie  tego  przytaczają  wiele  osad 
w  Czechach,  które  będąc  zbudowane  przez  Niemców,  otrzymały  od  nich  swe  nazwy 
„Nemcice". .  .  Platner.  Uber  Spuren  Deutsche  Bevolkerung,  w  Forschungen  zur 
Deutsche  Geschichte,  1877,  s.  ,430.  Chyba  nie  wiedzą  Niemcy,  źe  osady  z  nazwą 
„Niemcze",  mogły  powstać  tylko  z  ust  Słowian,  którzy  siedląc  jeńców  niemieckich, 
wyróżniali  osady  ich,  stosownie  do  narodowości,  nazwą :  Niemcy  —  podobnie  jak 
nazywali  osady  z  jeńców  innych  narodowości:  Prusy,  Jadźwingi,  Połówce,  Pomo- 
rzany, Talary  i  t.  d. 


( 


—     405     — 

prowadzonych,  uwolnił,  rozwiązawszy  peta.  Inny  oddział  wojo- 
wników Bolesławowych  szturmował  Białogórę  nad  Łaba  (15  Sier- 
pnia), a  inny  gdzieś  w  północnej  stronie  gromił  wielka  zgraję 
Lutyków,  którzy  wybrawszy  się  za  późno  na  wojnę,  obiegli  pe- 
wien gród  polski,  lecz  straciwszy,  w  spotkaniu  się  z  Polakami, 
Vv'ięcej  stu  ludzi,  zemknęli  do  domu,  łupieżac  po  granicy  państwa 
Bolesławowego.  Inny  znowu  oddział  pieszy,  z  600  ludzi  złożony, 
wpadł  w  góry  czeskie,  lecz  mu  się  nie  powiodło.  Wojna  rozpa- 
liła się  na  wszystkie  strony.  Cesarz  tymczasem  szturmował 
Niemczę.  Po  przyrządzeniu  machin,  cesarz  rozkazał  przypuścić 
szturm,  lecz  machiny  te  od  ognia,  z  przednich  warowni  na  nie 
rzuconego,  szybko  zgorzały.  Po  Niemcach,  Oldrzyk  z  Czechami 
poszedł  na  szturm,  lecz  bezskutecznie.  Po  nim  na  szturm  odwa- 
żyli się  Lutycy,  lecz  i  tych  zrzucono.  Cesarz,  widząc  nakoniec, 
że  wojsko  jego,  chorobami  dojęte,  o  wzięcie  Niemczy  ubiega  się 
napróżno,  rzucił  oblężenie  i  rozpoczął  odwrót,  lecz  nie  po  tej  dro- 
dze, po  której  przyszedł,  bo  ta  już  była  w  rękach  Bolesława,  ale 
do  Czech. •''^)  Bolesław,  siedząc  w  Wrocławiu,  na  wszytko  miał 
baczność,  a  skoro  spostrzegł  cofanie  się  nieprzyjaciół  z  pod  Niem- 
czy ku  granicy  czeskiej,  puścił  lekkie  oddziały  wojowników,  aby 
ze  wszech  stron  wrogów  szarpały.  Tu  dopiero  nieszczęścia  jak 
grad  na  cesarza  posypały  się.  Nie  dość,  że  przegrał  wojnę 
sromotnie,  że  mu  drogę  do  Czech  starały  się  przeciąć  oddziały 
wojowników  polskich,  z  których  jeden,  złożony  z  600  ludzi  pie- 
szych, wdarł  się  w  góry  czeskie,  aby  przechód  przez  górskie 
przesmyki  nieprzyjaciołom  utrudnić,  że  choroby  i  nędza  doku- 
czały wojsku  jego,  lecz  stokroć  boleśniejsze  mu  było  schronienie 
w  Czechach,  u  „nieprawego  księcia  tej  krainy"  Oldrzyka,  pozo- 
stawanie na  łasce  wasala,  który,  chociaż  uczcił  cesarza  „przy- 
zwoitemi  darami",  ale  jako  pan  zwierzchni  Czech,  przytomnością 
swą  przypominał  cesarzowi,  że  na  jego  łasce  zostaje.  Duma  po- 
bożnego cesarza  mocno  upokorzona,    „wejście   do  Czech  zdawało 


31)     Thietmar,  YII,  44,  46. 


—     406     — 

sie  niepodobnem,  ale  gorszem  daleko  było  z  nich  wyjście."  •'"') 
Przyczyny  tego  nie  objaśnił  Titraar,  ale  ze  słów  jego  należy  wnio- 
skować, że  musiały  zajść  jakieś  nieporozumienia  Niemców  z  Cze- 
chami, tak  dla  cesarza  nieprzyjemne,  że  współczesny  biograf  jego 
wolał  o  tem  zamilczyć. 

W  odwrocie  z  pod  Niemczy  nie  obeszło  się  bez  zwady  po- 
między sprzymierzeńcami.  Jeden  z  wyrostków  oddziału  margrafa 
Hermana,  kamieniem  z  reki  rzuconym,  przebił  na  wylot  chorą- 
giew Lutyków,  na  której  bogini  ich  wyobrażoną  była.  Lutycy 
policzyli  to  za  zniewagę  i  tak  sie  mocno  zagniewali,  że  kapłani 
bogini  uskarżali  sie  samemu  cesarzowi,  za  uczynioną  krzywdę. 
Zaspokojono  ich  wypłaceniem  12  grzywien.  Jaką  drogą  powra- 
cali do  domu  Lutycy,  nie  wiemy,  ale  zważając,  że  z  pod  Niem- 
czy musieli  iść  razem  z  wojskiem  cesarskiem  do  Czech,  wnio- 
skować wypada,  że  dopiero  z  Czech  weszli  do  posiadłości  cesar- 
skich miedzy  Łabą.  a  Muldą,  albowiem  przechodząc  przez  ostatnia 
rzekę  pod  Wurcinami,  w  nurtach  wezbranej  Muldy  boginie  swą 
z  drużyną  50  ludzi  stracili.  Tąż  samą  drogą  ustępywali  zape- 
wno  z  Czech  i  Niemcy,  albowiem  drogi  z  prawej  strony  Łaby 
na  północ  od  granicy  czeskiej  mocno  zagrożone  były  przez  pod- 
jazdy polskie.  Jakoż  około  tego  czasu,  mianowicie  19  Wrze- 
śnia (roku  1017)  oddział  Polaków,  wpadłszy  do  krainy  miedzy 
Łabą  a  Muldą,  szeroką  łuną  pożarów  oświecając  swą  drogę,  wię- 
cej tysiąca  jeńców  pomyślnie  do  domu  uprowadził. ^^) 

Wyprawa  cesarza  Henryka  II  do  Polski  w  r.  1017  dwa 
miesiące  tylko  ciągnęła  się,  była  zatem  od  poprzednich  krótszą, 
lecz    bardziej    jeszcze    nieszczęśliwą.     W  Niemczech    nie    miano 


^-)  Thietmar,  VII,  47.  Inexsuperabilis  Boemiae  regionis  introitus  sed  multo 
deterior  ejusdem  fuit  exitus. 

^^)  Thietmar,  VII,  47,  Defleam'  quoque,  quod  Bolizlavi  satellites  inter  Al- 
bino et  Mildam  facinus  perpetrabant.  Namque  hii  iussu  senioris  sui  velociter  egressi 
13  Kalendas  Octobris  (znaczy  i  Września)  plus  quam  mille  mancipia  in  hiis  par- 
tibus  sumpserunt,  plurimaque  incendio  late  consumentes,  prospero  itinere  rever- 
tuntur. 


—     407     — 

o  tern  dokładnego  wyobrażenia.  Myślano,  że  choroby  i  pomór 
wielki  w  wojsku  zniewoliły  cesarza  powrócić  do  domu,  bez  skut- 
ków przedsięwziętej  wyprawy.^*)  —  Wyrazistszemi  barwy  obraz 
klęski  maluje  Titmar.  Płacze  i  lamentuje  on  nad  nieszczęściem 
Niemców,  przypisując  wszystko  ich  winom,  a  nareszcie  woła: 
„któż  zdoła  kiedy  trudy  i  klęski  tej  wyprawy  należycie  opi- 
sać?" 3-^). 

Kilkonastoletnie  wytężenie  polityki  i  wszystkich  sił  cesar- 
skich przekonały  nareszcie  Henryka  II,  że  potęga  jego  nie  zdolną 
była  pokonać  Bolesława.  Ciągłe  niepowodzenia,  dotkliwe  straty, 
upokorzenie,  głęboko  zasmuciły  pobożną  duszę  Henryka  i  jego 
przybocznych,  usposobiły  ich  do  szukania  pokoju  szczerze.  Otrzy- 
mana zaś  przez  Henryka  w  Merzeburgu  wiadomość,  że  wezwany 
przez  niego  Jarosław  książę  ruski,  obiecawszy  wspólnie  działać, 
rozpoczął  był  kroki  nieprzyjacielskie  przeciw  Bolesławowi,  oble- 
gał nawet  Brześć,  lecz  nic  nie  wskórał  ^^)  i  zaniechał  wyprawę, 
skłoniła  ostatecznie  cesarza  do  traktowania  o  pokój.  Bolesław 
także  potrzebował  pokoju,  bo  ważne  sprawy  ciągnęły  go  na 
Ruś,  a  jako  zręczny  polityk  pojął,  że  dla  pogodzenia  stron  wo- 
jujących pierwszy  krok  wypadało  zrobić  zwycięzcy.  Wyprawił 
więc,  w  początku  Października,  posła  do  Merzeburga  z  obietnicą 
zwrócenia  trzymanego  u  niego  w  niewoli  młodego  komesa  Lu- 
dolfa,  jeśli  Niemcy  zechcą  mu  zwrócić  jeńców  polskich.  Cesarz, 
za  usilnem  przedstawieniem  książąt  swych,  przyzwolił  na  rozpo- 
częcie układów  z  Bolesławem,  poruczając  to  najwyższym  dostoj- 
nikom państwa,  a  sam  z  Magdeburga,  w  głąb  Niemiec  od- 
jechał.^') 


**)  Annal.  Quedlinb.  a.  1017,  hoc  anno  (Heinricus)  iterum  castra  movit  con- 
tra Bolizlavum,  sed  nimia  pestilentia  et  mortalitate  populi  obstante,  sine  belli  effectu 
rediit  in  patriam.     Pertz,  M.  G.  III,  p.  84. 

35)     Thietmar  VII,  47. 

3«)  Thietmar  VII,  48;  Solowjew,  IIcTop  Pocciii  I,  201;  Uspienski,  IlepBhm 
CjiaB.  MoHapxiii,  251. 

3')     Thietmar  VII,  48. 


—     4o8     — 

Układy  Niemców  z  Bolesławem  o  pokój  ciągnęły  się  dłu- 
go, bo  trzy  miesięcy  z  górą.  Szczegółów  icli  nie  znamy.  Trakto- 
wano najpewniej  w  miejscu  rezydencyi  Bolesława,  w  Budyszy- 
nie.  Nareszcie  na  rozkaz  cesarski  i  w  skutek  usilnego  nalegania 
Bolesława,  Gero,  arcybiskup  magdeburgski,  Arnulf,  biskup  hal- 
bersztadski,  Herman,  margraf  misznieński  i  Tiadryk,  komes 
z  Ilburga,  jako  też  Fryderyk  szatny,  nadworny  Henryka  II,  w  d- 
30  Stycznia  r.  1018,  w  mieście  Budy  szynie  zaprzysięgli  pokój, 
warunki  którego  były  nie  takie,  jakie  się  godzi- 
ło, ale  jakie  w  onym  czasie  uzyskać  było  może- 
bne,^^)  po  wzięciu  zaś  zakładników  wybranych,  wzmiankowani 
panowie  do  cesarza  wrócili,  W  cztery  dni  potem  przybyła  do 
Cziczani"^)  Oda,  córka  byłego  margrafa  misznieńskiego  Ek- 
harda,  dawno  pożądana  przez  Bolesława,  a  teraz  przywiedziona 
mu  przez  syna  jego  Ottona.  A  że  to  się  działo  w  noc  późną 
przy  rozpalonych  pochodniach,  na  spotkanie  jej  wyszło  mnóstwo 
ludzi.    Ślub  jej  z  Bolesławem,  w  post  wielki,  już  zaczęty,  bez  ka- 


'")  Thietmar  VIII,  I.  Pax  sacramentis  firmata  est . .  .  non  ut  decuit,  sed 
sicut  tunc  fieri  potuit;  Annal.  Quedlin.  a.  1018.  Hoc  anno  Bolizlavo,  per  nuncios 
reconciliata  pace,  iraperatoris  gratiaui  recepit. 

'S)  Thietmar  VII,  i.  Oda...  Cziczani  venit.  —  Ponieważ  Oda  przybyła 
do  Cziczani  we  cztery  dni  po  zawarciu  pokoju  w  Budyszynie,  musiała  wiec  być 
gdzieś  niedaleko  granicy  posiadłości  Bolesława,  a  jako  siostra  margrafa  Hermana, 
mogła  przy  nim  mieszkać  w  Misznie,  oddalonem  od  Budyszyna  około  15  mil.  Ucze- 
stnicząc przy  zawarciu  pokoju,  Herman  musiał  zawczasu  postarać  sie,  aby  siostra 
jego  była  jak  najbliżej,  w  przyzwoitem  otoczeniu  i  miejscu,  Takiem  miejscem  mogło  być 
Miszno,  z  którego  prowadzili  ją  Niemcy  do  granicy,  może  cokolwiek  dalej  do 
Cziczani,  zkąd  prowadził  ją  syn  Bolesława  Otton  najpewniej  do  Budyszyna, 
głównej  rezydencyi  Bolesława,  któremu  godność  nakazywała  oczekiwać  wypełnienia 
warunków  traktatu  w  Budyszynie,  a  nie  na  pograniczu.  W  dokumencie  roku  109 1 
znajdujemy:  in  regione  Milce  in  burgwardo  S  eh  i  z  ani,  który,  według  Posse,  wy- 
dawcy Kodeksu  Sasonii  N,  116,  ma  być  teraźniejszą  wsią,  obwodu  Budyszyńskiego, 
Seitschen,  po  serbsku  Żiczeń,  niedaleko  r.  Połcznicy,  dopływu  Czarnego 
Halsztrowa.  Jeżeliby  przypuścić,  źe  S  c  h  i  z  a  n  i  jest  to  samo,  co  Titniarowe  Czi- 
czani, odpowiadałoby  to  najstosowniej  okolicznościom  sprowadzenia  Ody  do  Bu- 
dyszyna, ale  w  takim  razie  wypadałoby  przyznać,  że  Cziczani,  jest  innym  gro- 
dem, niż  Ci  ani,  położone  w  dolnych  Łużycach, 


—     409     — 

nonicznego  zezwolenia,  odbył  sie,*")  prawdopodobnie  w  Budy- 
szynie.^^) 

O  warunkach  pokoju  budyszyńskiego  zamilczał  Titmar,  bo 
„były  nie  takie,  jak  się  godziło",  ale  bacząc  na  skutki  z  pe- 
wnością możemy  powiedzieć,  że  oprócz  pojednania  stron  przeci- 
wnych, cesarstwo  zmuszone  zostało  zrzec  się  ostatecznie  preten- 
syi  swych  do  posiadanych  przez  Bolesława,  na  zachód  od  Odry, 
krajów:  Słupianów,  Żarowianów,  Łużyczanów  i  Milczanów,  aż  do 
Czarnego  Halsztrowa,  z  dopływem  jego  Półcznicą,  bez  żadnych 
zobowiązań  względem  cesarstwa.  Oprócz  tego  Bolesław  otrzymał 
300  zbrojnych  Niemców  na  wyprawę  przeciw  księciu  kijowskie- 
mu Jarosławowi,*-)  cesarskiemu  powiernikowi.*-'^) 

Tak  się  skończyła  pamiętna  w  dziejach  kilkonastoletnia 
wojna  Bolesława  z  Niemcami,  w  celu  oswobodzenia  Słowiań- 
szczyzny północno-zachodniej  od  Niemców.  Pójmy  wał  on,  że 
Słowianie  tylko  połączonemi  siłami  mogli  stawić  opór  królom 
niemieckim,  do  których  należała  i  cesarska  korona,  a  przez  to 
wpływ  i  potęga  w  całej  Europie  środkowej.  Po  kilkakroć  wzy- 
wał Bolesław  Czechów  i  Lutyków  w  imię  wspólnego  pochodze- 
nia łączyć  się  z  Polanami,  tłómacząc  im,  że  tym  tylko  sposobem 
uniknąć  mogą  niewoli  niemieckiej.  —  Ludy  słowiańskie  gotowe 
były  usłuchać  głosu  jego.  Milczanie  i  Łużyczanie  służyli  mu 
wiernie  i  ani  razu  nie  odstąpili  go;  Serbowie  załabscy  wyciągali 


k 


^0)     Thietmar  VIII,  i. 

ii)  Niepodobne  przypuścić,  aby  ślub  z  Odą  Bolesław  odbywał  w  pograni- 
cznym grodzie,  a  nie  w  Budyszynie,  głównej  jego  rezydencyi,  gdzie  musiał  być  przy- 
zwoity kościół  i  niezawodnie  otoczenie  lepsze,  niż   w  Cziczani. 

*■•')  Thietmar  VIII,  16.  Fuerant  in  auxilio  predicti  ducis  (Bolizlavi)  ex  parte 
nostra  trecenti . . .  viri. 

'•'')  Thietmar  VIII,  16.  Nec  tacendum  est,  quod  in  Ruscia  contigit  lugubre 
damnum.  Bolizlavus  namque  eam  grandi  exercitu  peciit,  roultumque'  ei  nostro 
f  aminę  nocuit.  Źle  sie  cesarzowi  sprawił  jego  powiernik  fam  en  (Jarosław),  za 
co  mu  wnet  odpłacił  cesarz,  dając  Bolesławowi  oddział  zbrojny  przeciw  s  u  o  f  a- 
m  i  n  e.  Był  do  tego  zniewolony  warunkiem  od  Bolesława  przypisanym.  Lelewel, 
Zdobycze  P,  W.  S.  II,  s.  203, 


ĄIO      — 

do  niego  ręce,  błagając  o  wybawienie  ich  z  pod  ucisku  grafów 
niemieckich,  a  choć  oddawna  przygnieceni  nawałą  wrogów,  go- 
towi jednak  pomagać  Polanom,  przy  każdym  zagonie  ich  za  Ła- 
bą. Czechowie,  okrzyknąwszy  Bolesława  królem,  wyrazili  tem 
samem  solidarność  swą  z  Polanami,  gotowi  byli  stanąć  do  sze- 
regu z  innymi  braćmi  pod  wodzą  bohatyra  słowiańskiego.  Mo- 
rawianie, najwierniejsi  mu  zawsze,  nie  odstepywali  go,  nawet  po 
oderwaniu  sie  Czechów.  Obodryci,  najdalsi  od  Polanów,  nie  pod- 
dawszy się  namowom  cesarskim,  ani  razu  nie  dali  Niemcom  po- 
siłków przeciw  Bolesławowi;  nie  mogli  z  nim  się  łączyć,  bo  ich 
kraina,  otoczona  Niemcami  i  Lutykami,  nie  posiadała  żadnej 
swobodnej  drogi  do  Bolesława.  Nawet  zagorzali  poganie  Lutycy 
chwiali  się  w  polityce,  niezawsze  będąc  przekonani  w  słuszności 
postępy wania  swego.  —  Na  nieszczęście  mizerna  polityka  książąt 
czeskich  i  egoizm  możnowładzców  lutyckich  sprawiły  rozdwoje- 
nie, zabójcze  dla  ogólnej  sprawy  słowiańskiej,  a  niemniej  dla  sa- 
mychźe  Czechów  i  Lutyków.  Jaromir  i  Oldrzyk,  dbając  v/ięcćj 
o  swe  osobiste  interesy,  niż  o  dobro  narodu,  uniżali  się  przed 
Niemcami,  woleli  być  wasalami  króla  Henryka  II,  niż  sprzymie- 
rzeńcami Bolesława,  słali  posiłki  czeskie  niemieckim  wodzom, 
Oldrzyk  osobiście  uczestniczył  w  wyprawach  przeciw  Bolesławo- 
wi, prowadził  nawet  Czechów  na  sztum  Niemczy.  Dawni  przy- 
jaciele Czechów  Lutycy  poduszczani  przez  Niemców,  którzy  im 
złote  góry  obiecywali,  w  prostocie  swej  zapatrywali  się  na  Cze- 
chów, ich  rady  słuchali  i  za  przykładem  ich  łączyli  się  z  Niem- 
cami. Jeśli  możnowładztwo  lutyckie,  durzone  przez  książąt  sas- 
kich, samo  nie  wiedziało  co  robiło,  i  może  znaleźć  przed  sądem 
historyi  niejaką  pobłażkę,  to  postępy wanie  Oldrzyka  i  stronni- 
ctwa jego  niczem  się  usprawiedliwić  nie  daje.  Czechowie  stali 
na  wyższej  stopie  cywilizacyi,  niż  inni  Słowianie,  dwa  wieki 
krzywdy  od  Niemców  cierpieli,  oddawna  byli  chrześcianami,  mieli 
swych  apostołów  i  nauczycieli,  którzy  im  drogę  rozwoju  narodo- 
wego wskazywali  nie  między  Niemcami,  lecz  w  Słowiańszczyznie, 
mogli   jaśniej    niż    inni    pobratymcy    pojąć,    co    się    dokoła  nich 


I 


—   411    — 

działo.  Mizerna  polityka  książąt  czeskich  dla  nich  samych  i  na- 
rodu czeskiego  stalą  się  najszkodliwszą.  Bolesław,  spotkawszy 
opór  ze  strony  Czechów,  nie  zdołał  wprawdzie  zlać  całą  Słowiań- 
szczyznę północno-zachodnią  w  jedno  wielkie  państwo,  zawsze 
jednak,  połączywszy  pod  swą  władzą  większą  połowę  Słowian 
północno-zachodnich,  stworzył  potęgę,  która  wstrzymała  rozlew 
powodzi  niemieckiej  i  rozbudziła  żywioł  narodowy  na  Pomorzu, 
do  takiego  przynajmniej  stopnia,  że  upadające  ludy  pomorskie 
poczuły  się  na  siłach  odpierać  Niemców  jeszcze  półtora  wieku. 
Poza  obrębem  państwa  Bolesławowego  pozostali  Czechowie,  bez 
Morawian,  bez  sympatyi  w  Słowiańszczyzn ie,  narzędzie  pokorne 
królów  niemieckich.  Był  to  skutek  polityki  Oldrzyka  i  jego 
stronnictwa. 

Przerzucenie  się  Czechów  i  Lutyków  na  stronę  Niemców, 
zniewoliło  Bolesława  wyrzec  się  zdobycia  krainy  Serbów  mię- 
dzy Solawą  a  Łabą.  Z  tego  powodu,  w  ostatnich  zapasach 
z  Niemcami,  Bolesław  ogranicza  się  obroną  stanowisk  nad  Czar- 
nym Halsztrowem  i  nie  rzuca  się,  jak  w  początku  wojen,  pod 
sam  Magdeburg  i  nad  Solawę,  albowiem  Czechowie  i  Lutycy,  dzia- 
łając na  skrzydłach  wojsk  Bolesławowych,  mogliby  je  odciąć  od 
Polski  i  klęskę  im  przygotować.  Nie  znajdując  możności  wyrwać 
krainę  Serbską  z  rąk  wrogów,  Bolesław  uprowadzał  ludność  ty- 
siącami do  Polski,  przyczyniając  tym  sposobem  niepowetowane 
szkody  panom  niemieckim:  tracili  bowiem  robotników,  podda- 
nych i  dochody,  o  co   właśnie  najwięcej  zdobywcom  chodziło. 

Traktat  budyszyński  r.  1018  zamknął  ostatni  akt  ogromnej 
walki  za  niepodległość  Słowiańszczyzny.  Dopiero  od  tego  trak- 
tatu ustanowione  zostały  granice  między  Niemcami  a  Polską, 
do  składu  której  weszły,  na  mocy  wzmiankowanego  traktatu, 
kraje  położone  na  zachód  od  Odry  i  Bobry  aż  do  Czarnego  Hal- 
sztrowa  i  Półcznicy.  Odtąd  Lubuszanie,  Słupianie,  Łużyczanie, 
Milczanie,  podobnie  jak  Ślęzanie,  Pomorzanie,  Mazowszanie  zle- 
wają się  z  Polanami,  Chrobatami,  Morawianami,  w  jeden  wielki 
naród  Słowiański, 


—       412       — 

4.    Pogląd  na  rządy  Bolesława  Chr.  za  Odrą.    Zarząd  duchowny  I  świecki. 
Dyecezye.    Grody  warowne.    Urzędnicy.    Załogi  wojskowe. 

Nie  zważając  na  pokój  budyszyński  (r.  1018),  zapewniający 
Polsce  posiadanie  wieczyste  krajów  opanowanych  przez  Bole- 
sława Chrobrego  między  Odra  a  Łabą,  historycy  niemieccy  epokę 
rządów  polskich  w  tych  krajach  uważają  jako  przechodnią  i  na- 
zywają bezkrólewiem  polskiem  (polnische  Interregnum).'''')  Śmie- 
szna to  doprawdy  pretensya  nicować  wypadki  w  dziejach  dokła- 
dnie znane.  Musimy  więc  przypomnieć,  że  traktatem  budyszyń- 
skim  Niemcy  ustąpili  nie  własne,  ojczyste  a  wydarte  Słowianom 
kraje,  których  zrzekli  się  w  skutek  długiej  z  Bolesławem  wojny. 
Zrzeczenie  to  potwierdzili  przysięgą  pierwsi  dostojnicy  państwa 
Niemieckiego,  a  zawarty  przez  nich  z  Bolesławem  traktat,  cesarz, 
Henryk  II  ratyfikował,  w  znak  czego  dał  Bolesławowi  300  wojo- 
wników na  wyprawę  do  Kijowa.  Zatem  traktat  budyszyński 
wszedł  w  moc  obowiązującą,  a  Bolesław  posiadł  kraje  zaodrzań- 
skie  prawnie,  władał  nimi  faktycznie  i  synowi  swemu  w  spadku 
jako  jeden  dział  wielkiego  państwa  Polskiego,  zostawił. 

Obejmując  w  posiadanie  kraje  zaodrzańskie  (r.  1002),  Bole- 
sław znalazł  w  nich  zarząd  duchowny  i  świecki  przez  cesarzów, 
w  miarę  podbojów  ustanowiony.  Ujarzmione  w  r.  962  Łużyce 
wcielone  były  do  margrafstwa  Wschodniego,  a  ujarzmiona  przez 
Ekharda  II  w  r.  985—990  ziemia  Milczanów  zostawała  pod  wła- 
dzą margrafa  misznieńskiego.  Stosownie  do  tego  dwa  niemiec- 
kie biskupstwa  szerzyły  administracyę  swą :  Brandenburgskie 
w  Łużycach,  Misznieńskie  w  Milsku.^'^)  Lasy  i  błota  w  kierunku 


**)     Scheltz,  Geschichte  der  Lausitz  I,  65. 

*•'')  Według  dyplomu  Ottona  I  r.  949,  do  biskupstwa  Brandenburgskiego  na- 
leżąca prowincya  Lu  siei  miała  granicę:  orientem  versus  ad  flumen  Odera.  W  do- 
tyczących fundacyi  biskupstwa  Misznieńskiego:  bulli  Jana  XIII  r.  967  i  dyplomie 
Ottona  I  r,  968  granice  biskupstwa  tego  nie  oznaczone.  Possc,  Codex  Saxoniae  NN. 
6  i  II.  Dopiero  w  dokumencie  Ottona  I  r.  970:  concessimus  tributi  pars  decima... 
in  quinque  provinciis,  hoc  est  Dalaminza,  Nisane,  Diedsa  et  Milz- 
sane  et  Lusi/,  a,    Posse,  Codex  N.  13.  Ale  ten  dokument,  jak  równie  dwa  inne 


—     413     - 

od  Śląska  na  zachód  znaczyły  pomiędzy  temi  biskupstwami  gra- 
nice, która  szła  poludniowiej  od  Mużakowa  i  Gródka  (Sprem- 
berg-u),  potem  północnie]  od  Wojereców  (Hoyerswerda)  po  doli- 
nach Czarnego-Halsztrowa  do  Złego-komorowa  (Senftenberg).^*^) 
Oprócz  tego,  zdobycze  Bolesława  na  zachód  od  Odry  wkraczały 
w  granice  biskupstwa  Prażskiego,  do  którego  należała  kraina, 
na  południe  od  lasu  milczańskiego,  po  Granicy  z  Czechami  po- 
łożona, później  żupą  Zagost  zwana."*') 

Po  przejściu  wzmiankowanych  krajów  pod  władze  Bolesła- 
wa, dawniejsze  w  nich  stosunki  polityczne  i  kościelne  wielkim 
zmianom  uledz  musiały.  Nie  trudno  było,  zamiast  wygnanych 
urzędników  niemieckich,  posadzić  władze  z  ramienia  króla  pol- 
skiego, ale  nie  tak  łatwo  było  zaopatrzyć  kraj  w  warownie, 
uzbroić  miejscowe  załogi,  wprowadzić  ład  i  porządek  w  admini- 
stracyi  wewnętrznej,    a    trudniej   jeszcze    było    urządzić    stosunki 


pod  r.  968:  jeden  papieża  Jana  XIII  określający  granice  biskupstwa  misznieńskiego 
aż  do  źródeł  Odry  i  Laby,  drugi  Ottona  I,  potwierdzający  granice  i  dochody  bi- 
skupstwa tego,  są  transumptem  XIII  w.,  z  dokumentów  wcześniej  sfałszowanych, 
w  celu  udowodnienia  praw  biskupa  misznieńskiego  na  Diedoszów  i  Lużyce,  które 
prawnie  nigdy  do  niego  nie  należały.  Posse,  Codex  str.  188,  tudzież  NN.  7,  9.  13. 
Później  dopiero  w  XII  w.  Lusizi  et  Selpoli  rzeczywiście  do  biskupstwa  Mi- 
sznieńskiego należały.     Posse,  Codex  188. 

*o)     Posse,  Cod.  Sax.   s.  195. 

*')  W  przywileju  Henryka  IV  r.  1086,  w  liczbie  posiadłości  biskupstwa 
Prażskiego,  wzmiankowane  są:  Zlasane,  Trebouane,  Boborane,  Dedo- 
sesi,  usque  ad  mediam  sylvam,  qua  Milcianorum  occurrunt  termini.  Erben,  Re- 
gesta s.  73.  Przywilej  ten,  jak  powiedziano  wyżej  (str.  299),  sfałszowany  na  żąda- 
nie bislcupa  Jaromira-Gebharda,  wyraża  pretensyje  jego  na  ziemie  Slęzanów,  Dre- 
bowianÓAV,  Bobrzanów  i  Diedoszanów,  w  których  być  może  kościół  prażski  admi- 
nistrował w  X  w.,  ale  z  ustanowieniem  biskupstwa  Wrocławskiego  w  r.  looo,  kiedy 
Śląsk  już  do  Polski  należał,  pod  władzą  biskupa  prażskiego  mogła  zostać  tylko 
kraina  usque  ad  mediam  sylvam,  qua  Milcianorum  occurrunt  termini.  Jest  to  żupa 
Zagost,  położona  w  górach  czeskich,  gdzie  teraz  Żytawa,  aż  do  r.  Kwiazi,  która 
stanowiła  granice  ze  Śląskiem.  Nazwa  Zagost  zjawia  się  pierwszy  raz  w  doku- 
mencie r.  1 144,  ale  nie  ulega  wątpliwości,  że  dawniej  istniała.  Worbs,  Neue  Ar- 
chiv  II,  317.  —  Wzmiankowani  w  przywileju  r.  1086  Dedosesi  są  ci  sami, 
o  których  wzmiankuje,  przytoczony  wyżej,  w  przypisku  45  dokument  r.  970,  pod 
nazwą  D  i  e  d  s  a.  Czyżby  mogli  jednocześnie  do  dwóch  biskupstw  należyć?  Oczy- 
wiście, że  od  założenia  biskupstwa  Wrocławskiego  pretensyje  innych  biskupów  do 
ziem  śląskich  nie  mogły  mieć  podstawy. 


—     414     — 

kościelne  i  połączoną  z  nimi  oświatę  chrześciańską.  Kilkunasto- 
letnia wojna,  z  niedługiemi  przerwami,  nie  sprzyjała  urządzeniu 
w  należyty  sposób  zaodrzańskich  krajów.  Znając  jednak  energiczny 
charakter  króla  polskiego  i  wolę  jego  niezłomną,  nie  możemy 
przypuścić,  aby  on  choć  na  chwilę  nieczynnym  zostawał.  Prze- 
szkody nietylko  że  go  nie  pozbawiały  energii,  ale  owszem  po- 
budzały do  nowych  usiłowań,  aby  dojść  do  zamierzonego  celu. 

Najważniejszą  potrzebę  krajów  między  Odrą  a  Łabą  stano- 
wiło przygotowanie  obrony  ich  od  zagrażających  Niemców,  ale 
niemniej  ważną  rzeczą  było  ludy  tych  krajów  wprowadzić  do 
rodziny  ludów  państwo  Polskie  składających.  Pochodzenie  ple- 
mienne nie  stawiało  temu  przeszkody.  Lubuszanie  i  Łużyczanie 
byli  tym  samym  co  i  nadwarteńscy  Polanie  ludem;  Milczanie 
i  nadłabscy  Serbowie  nie  więcej  się  różnili  od  Polanów,  jak  ci 
od  Kaszubów  i  Pomorzanów.  Obyczaje  wszędzie  były  jednako- 
we; mowa  z  jednego  źródła  płynąca,  cieniowała  się  według  miej- 
scowości i  otoczenia  wskutek  wypadków  dziejowych;  nienawiści 
plemiennej  pomiędzy  wzmiankowanymi  ludami  a  Polanami  nie- 
znano  nigdy;  owszem  kojarzenie  się  ich  w  związek  polityczny 
daje  się  dostrzegać  od  początku  panowania  Mieszka  L^^)  Miał 
więc  twórca  państwa  Polskiego  Bolesław  gotowe  materjały  do 
ugruntowania  potęgi  swej  nad  Czarnym  Halsztrowem.  Zostawało 
mu  użyć  te  materjały  czynnie,  okrzesać,  związać. 

Rozpocząwszy  rządy  polskie  od  wygnania  załóg  i  urzędni- 
ków niemieckich,  Bolesław  ustanowił  w  grodach  starostów  i  ka- 
sztelanów,^^) jako  naczelników  siły  zbrojnej  i  administratorów 
poruczonych  im  okręgów.     Do  załatwienia    spraw    rządu   w  sto- 


**)     Wyżej  str.  272  przyp.  32. 

*»)  W  Polsce  za  Bolesława  Chr.  o  kasztelanach  jeszcze  nie  słychać,  W  Cze- 
chach castellani  wzmiankują  sie  w  dokumentach  od  r.  1029  (Erben,  Regesta  s.  40.) 
U  Słowian  zaodrzańskich  Niemcy  po  grodach  i  żupach  osadzali  burg  i  gau-grafów 
wnet  po  ujarzmieniu  ludów.  Bolesław  wygnawszy  grafów,  osadzał  w  grodach  sta- 
rostów, lecz  jakby  ich  urzędowie  zwano:  prefektami  lub  kasztelanami,  —  nie  wia- 
domo. Później  miano  kasztelanów  utrwaliło  sie  w  Budyszynie:  r.  1 1 56  Tidericus 
castellanus  de  Budesin.     Knothe,  Rechtsgeschichte  d.  Oberlausitz  1877,  s,  8. 


—     415     — 

sunkach  z  ludnością,  wiejską,  oprócz  żupanów.^^)  musieli  być  inni 
jeszcze  urzędnicy,  bez  których  obejść  się  nie  mogło,  a  zatem 
przypuścić  wypada,  że  jak  u  Polanów,  tak  samo  w  Łużycach 
i  w  Milsku  do  posług  zarządu  krajowego  używani  byli  włodarze 
i  namiestnicy,^^)  z  jurysdykcyją,  jaka  im  według  prawa  polskiego 
należała.  Co  się  tyczy  stosunków  rodzinnych  i  towarzyskich  po- 
między ludnością  miejscową,  to  Bolesław  i  władze  jego  ani  mo- 
gli, ani  mieli  potrzebę  mieszać  się  do  spraw  ludu,  żyjącego  „we- 
dług praw  i  obyczajów  narodowych". ^2)  Wszystko  w  tym  wzglę- 
dzie zostawało  po  dawnemu.  Zgromadzenia  ludowe,  wiece,  star- 
szyzna wiejska'^)  załatwiały  sprawy  gminne  według  obyczajów, 
które  jednakowe  były  nad  Łabą  i  Wartą.  Bolesławowi  zosta- 
wało tylko  kierować  postępywaniem  urzędów  ludowych  po  dro- 
dze oświaty  chrześciańskiej ,  łagodzić  surowość  obyczajów,  roz- 
wijać pojęcie  o  godności  narodowej,  albowiem  przychodził  nad 
Łabę  nie  ludy  obce  zdobywać,  lecz  łączyć  braci  do  braci. 

Zarządzając  krajem  nad  Sprewją  i  Czarnym  Halsztrowem 
podczas  kilkonastoletniej  wojny,  Bolesław  szczególna  baczność 
na  obronę  granic  i  uzbrojenie  ludności  miejscowej  zwracał.  Ob- 
warowywał  stare  grody  i  zamki,  wznosił  nowe.^*)  Główną  oporę 
obrony  kraju  miał  on  w  licznych  twierdzach  wzdłuż  Odry  poło- 
żonych, ale  przednie  jego  czaty  wysunięte,  nad  Czarny  Halsztrow 
i  Łabę,  opierały  się  na  pograniczne,    mocno  obwarowane  grody, 


^^)  Starożytne  znaczenie  żupanów  w  Łużycach  i  Milsku,  pod  władzą  nie- 
miecką upadło  tak,  że  oni  na  podrzędne  stanowisko  zeszli.  Porów,  dzieła  niniejszego 
T.  II,  s.  434  i  następne. 

^')     Gallus  I,   15.     Yillici  ac  vicedomines. 

6*)  "W  żupie  Orli,  u  wierzchowin  Solawy  stosunki  ekonomiczne  i  prawne 
w  drugiej  połowie  XI  w.  regulowały  się  jeszcze  „secundum  legem  et  ritum  gentis 
illius."     Ob.  dzieła  niniejsz.  T.  II  s.   176,  przyp.   170. 

5^)  Przypomnijmy,  co  powiedział  Thietmar  o  Słowianach  w  Zwence,  którzy 
zostawali  pod  zwierzchnością  „upodobanego  sobie  przewódzcy  Suchawika."  AVyżej 
str.  438   przyp.  2. 

")  Porów.  Gallus  I,  15  de  dispositione  castrorum  et  civitatum  sui  regni  per 
Boleslaum.  Długosz:  plures  arces  in  confinibus  regni  fabricat,  eosąue  valido  praesi- 
dio  mililum  firmat. 


—     4^^^     — 

z  któr}- eh  znane  są :  B  u  d  y  s  z  y  n  ,  niejednokrotnie  przez  Niem- 
ców oblegany  i  szturmowany;  C  i  a  n  i ,  zkąd  załoga  polska  napa- 
dała na  Niemców;  B  u  z  i  n  k  zdobyty  przez  Czechów;  Niemcza 
nad  Nisą  łużycka,  szturmowana  przez  Czechów  r.  990  i  druga 
Niemcza  w  Śląsku,  o  zdobycie  której  kusił  sie  Henryk  II  r. 
1017.  Inne  grody:  Dobryług,  Ilwa,  Cziczani  wzmian- 
kują sie  jako  stanowiska  Polaków.  A  ileż  to  w  niepamięć  po- 
szło grodów,  ślady  których  dotąd  znaczą  szczątki  wałów,  nawet 
tak  obszernych,  jak  ruiny  dawnej  warowni  Przybuzia,  nad  Nisą 
łużycką. ■^■'^)  Rozmieszczoną  po  grodach  załogę  polską  posiłkowały 
oddziały  z  ludności  miejscowej  formowane.  Niemcy,  w  waro- 
wniach nad  Łabą,  obronę  przedmieść  i  straż  bram  poruczali  wo- 
jownikom rodu  serbskiego,  których  kukesburgerami,  wiednikami 
zwali.     Czemużby  Bolesław  nie  miał  korzystać  z  takichże  zaciąż- 


^^)  Według  obznajomionego  dokładnie  z  miejscowością  pogranicza  Śląska 
i  Lużyc  badacza  Worbsa,  wszystkie  dawne  zamki  panów  niemieckich  w  Łużycach 
sa  małe,  inaczej  zbudowane,  niż  baszty  i  waty  byłego  niegdyś  zamku  w  Przybuziu. 
Że  ruiny  zamku  tego  muszą  być  dziełem  jakiegoś  mocarza,  a  nie  pana  zwyczajnego, 
to  nie  ulega  wątpliwości.  Takiego  mocarza  Niemcy  oddawna  upatrywali  w  osobach 
Bolesława  Chrobrego  i  Bolesława  Krzywoustego,  ale  ostatni  obwarowywał  granice 
przeciw  Czechom  i  cesarzowi,  a  z  margrafami  misznieńskimi  żyt  w  zgodzie  i  budo- 
wać warownie  w  Przybuziu  nie  miał  potrzeby.  Przeciw  Czechom  warownia  w  tern 
miejscu  nie  miałaby  znaczenia.  Zatem  nikt  inny  jak  tylko  Bolesław  Chr.  mógł  zbu- 
dować zamek  w  Przybuziu,  na  granicy  Śląska  i  Łużyc,  zkąd  rozstajne  drogi  prowa- 
dziły: jedna  do  Krosna,  druga  do  Żagania.  Worbs,  Neue  Archiv  I,  s.  251—2,  Gra- 
nica posiadłości  Bolesława  w  r.  1000  dochodziła  do  II wy,  gdzie  on  spotkał  Ot- 
tona III.  Od  Ilwy  kilka  mil  na  zachód  leży  Przybuź  nad  Nisą,  która  biorąc  po- 
czątek w  głębi  Czech,  płynie  pod  Żytawą,  Zgorzelcem,  Rotenburgiem  nim  pod 
Przybuź  zdąży.  Była  ta  więc  rzelca  jedną  z  rzadkich  komunikacyi  wodnych  Czecli 
ze  Śląskiem  i  Łużycami.  Z  biegiem  jej,  niżej  gór  Czeskich,  mogli  Czechowie  posu- 
wać sie  i  korzystać  ze  spławu  po  niej,  w  czasie  wojen  z  Bolesławem  Chrobrym. 
Wypadało  zatem  zamknąć  po  niej  drogę  mocną  warownią  i  być  może  w  tym  celu 
zbudowany  został  Przybuź.  —  W  tejże  stronie  szukamy  zdobytego  przez  Oldrzyka 
w  r,  1015  grodu  Busink,  który  według  Thietmara  (VII  12)  był  wielUiem  mia- 
stem i  miał  tak  liczną  załogę  polską,  że  Oldrzyk  tysiąc  jeńców  uprowadził.  Czy 
nie  właściwiej-  byłoby  Busink  upatrywać  w  Przybuziu,  niż  w  Bunclau  (Bołeslaw- 
ku),  o  którym  nie  wiemy  kiedy  zbudowany  został.— Gród  zwany  po  łużycku  Przy- 
buź, w  r.  131 1  Prebus,  po  polsku  Przewóz,  po  niemiecku  Priebus  aż  do 
r.  1429  należał  do  Łużyc,  teraz  do  okręgu  Lignickiego  przyłączony.  Knie,  Ueber- 
sicht  d.  Schlesien  s.  899. 


—     417     — 

ników?  Niemcy,  niedowierzając  swym  wiednikom,  trzymali  w  zam- 
kach załogę  własnego  rodu.  Bolesław,  posiadając  zupełne  zaufa- 
nie i  miłość  ludności  słowiańskiej  nad  Łabą,  nie  robił  różnicy 
pomiędzy  przyprowadzonymi  z  nad  Warty  i  sformowanymi  nad 
Sprewją  wojownikami.  Wszyscy  mu  byli  najmilszymi  sługami 
i  towarzyszami.  Zwycieztwa  swe  zawdzięczał  on  nietylko  meztwu 
żołnierzy  polskicli,  lecz  i  nieustraszonej  odwadze  miejscowycli 
wicaziów,^**)  bez  pomocy  których  niepodobnoby  było  prowadzić 
długą  wojnę  w  kraju,  mnóstwem  błot  i  lasów  napełnionym.  Bez- 
pieczeństwo posiadłości  nad  Czarnym  Halsztrowem  mocno  go 
zajmywało.  I  gdy,  podczas  pokoju,  zdawało  się,  że  jest  zupełnie 
nieczynnym,  on  tymczasem  „umocowywał  się  w  swych  posia- 
dłościach.^') 

O  usiłowaniach  Bolesławca  ku  rozszerzeniu  u  Słowian  za- 
odrzańskich  oświaty  chrześciańskiej  wiadomości  nie  posiadamy 
Naprężone  stosunki  z  Niemcami  w  ciągu  lat  szesnastu  nie  poda- 
wały możności  regulowania  spraw  kościelnych,  na  terrytoryi  do 
biskupstw  Brandenburgskiego  i  Misznieńskiego  należącej,  a  bez 
współdziałania  w^zmiankowanych  biskupstw  postęp  chrześciań- 
stwa  w  zawieszeniu  zostawał.  Bezwątpienia  przytomność  dworu 
Bolesława,  urzędników  i  wojska  polskiego  w  krajach  zaodrzań- 
skich  sama  przez  się  była  mocną  propagandą  chrześciaństwa, 
ale  dla  otrzymania  błogich  skutków  konieczne  było  spokojne 
nauczanie  ludu,  a  tymczasem  ciągłe  gotowanie  się  do  wojny,  na- 
jazdy nieprzyjaciół,  grabieże,  zniszczenie  trwogą  kraj  cały,  od 
Łaby  do  Odry,  napełniały.  Nie  na  dobie  więc  było  myślić  o  chrze- 
ściaństwie  i  oświacie,  kiedy  z  nad  Łaby  ciągle  groziły  napady, 
i  uprowadzenie  ludzi  w  niewolę.  Wojna  tylko  i  wojna  mogła 
zbawić  ludy.  Pojmywali  to  głęboko  Serbowie,  Milczanie  i  Łuży- 
czanie, chętnie  do  szeregów  Bolesławowych  stawali,  wspólnie 
z  Polakami  podzielali  trudy    wojenne    i    nigdy,    wśród  najniepo- 

^^)     Porów,  dzieła  niniejszego  T.  II,  s.  672 — 3. 

^')  Thietmar  VII,  21.  Hostis  autem  noster  Bolizlavus  inter  haec  nil  nostra 
lesit,  sed  sua  munit.  ' 

Tom  III. 


-     4i8     - 

myślniejszych  nawet  okoliczności,  wodza  swego  nie  odstępy- 
wali.  Wynagradzając  zasługi  najwierniejszych  sobie  wojowników 
miejscowego  rodu,  wielki  monarcha  rozdawał  im  bogate  szaty, 
zbroje  i  konie,  a  pamięć  o  nagrodach  od  króla,  za  zasługi  wo- 
jenne otrzymanych,  tak  głęboko  wsiąkła  w  umysł  nadłabskich 
Słowian,  że  o  tych  zdarzeniacli  radosnych  pieśń  serbska  dotąd 
sie  w  okolicach  Budyszyna  przechowała.^^) 


§  58. 

Upadek  przewagi  polskiej  w  Słowiańszczyznie 
północno-zacłiodniej. 

I.    Koronacyja  Mieczysława  II  oburza  IMIemców.     Zmowa  przeciw  niemu. 

Mieczysław  II  pustoszy  pograniczną  Saksoniję  (1028).  Wyprawa  Konrada  II 

do  Węgier  i  Polski  (1029).  Odwet  Mieczysława  II  z  Lutykami  (1030). 

Zapewniony  traktatem  budyszyńskim  r.  ioi8  pokój  między 
Polską  a  Niemcami  trwał  aż  do  śmierci  cesarza  Henryka  II 
(3  Lipca  r.  1024),  z  którym  wiązały  Bolesława  Chrobrego  umo- 
wy, przeszkadzające,  być  może,  do  uroczystej  koronacyi  króla 
polskiego.  Zgon  Henryka  II  usuwał  zobowiązania  i  przeszkody. 
Bolesław,  nie  zapytując  upoważnienia  stolicy  apostolskiej,  kazał 
się  koronować  i  przez  krajowych  biskupów  pomazanym  został.^) 
Podniesienie  znamion  królewskich  i  namaszczenie  Słowianina  na 
króla  do  żywego  obraziło  Konrada  II  i  jego  przybocznych,  któ- 
rzy poczytując  podobny  postępek  za  zuchwałe  przywłaszczenie 
i  zniewagę    cesarza,    pojąć   nie    mogli,    aby    w    Słowiańszczyznie 


•^*)  Tekst  pieśni  „Serbów  dobycza"  podany  przez  Jana  Woka  z  Kocziny 
(Kolten)  wsi  katolickiej,  parafii  Kulowskiej,  w  pobliżu  Czarnego  Halsztrowa,  umie- 
ścił Jan  Ernest  Smoler  w  swym  znakomitym  zbiorze  „Piesnicki  Hornych  a  Del- 
nych  Łaziskich  Serbów"   1844.     Objaśnienie  tej  pieśni,  patrz  w  Dodatku  III. 

')  Czas  koronacyi  Bolesława  przypada  między  Wrześniem  r.  1024  a  Kwie- 
tniem r.  1025.  -^  ^e  zapiski  kronikarskie  naznaczają  r.  1025,  zdaniem  więc  Lele- 
wela, koronacya  mogła  najprędzej  przypaść  na  Boże  Narodzenie,  25  Grudnia  r.  1024. 
—  Polska  Wieków  Średnich  II,  s.  80. 


—     419     — 

mógł  być  król  godnością  swą  równy  królowi  niemieckiemu.-) 
Za  taką  obrazę  wypadałoby  wnet  wypowiedzieć  wojnę,  lecz  do- 
póki żył  Bolesław  nie  śmiano  przeciw  niemu  wystąpić  otwarcie. 
Klęski  doznane  w  poprzednich  z  nim  wojnach,  do  milczenia  wro- 
gów jego  zmuszały.  Ale  gdy  Mieczysław  II,  podobnie  ojcu,  uro- 
czyście włożył  na  swą  głowę  koroną  królewską,  zarozumiałość 
niemiecka  upatrywała  w  tem,  że  jest  ,.dumny  i  równy  ojcu  bun- 
townik".^) 

Obok  Polski  wzrastało  państwo  Węgierskie  sprzymierzone 
z  Polską.  Potęga  tych  dwóch  państw  zagrażała  uzurpacyom  ce- 
sarzów  rzymsko-niemieckich  w  Europie.  Cesarz  Konrad  II,  za- 
mierzając osłabić  oba  wzmiankowane  państwa,  szukał  sprzymie- 
rzeńców. Czesi  i  Lutycy  byli  na  jego  zawołanie,  ale  doświad- 
czenie nauczało,  że  z  ich  pomocą  nie  mógł  Henryk  II  podołać 
jednej  Polsce,  a  cóż  dopiero  przeciw  dwóm  takim  potężnym  kró- 
lom, jakimi  byli  Mieczysław  II  i  Stefan  I  węgierski?  Tu  po- 
trzebna była  silniejsza  koalicya.  Usiłował  więc  Konrad  II  wcią- 
gnąć do  niej  potężnego  króla  duńskiego  Kanuta,  z  którym  już 
w  r.  1025  zawarł  przedwstępną  ugodę,'*)  a  także  cesarza  bizan- 
tyńskiego Konstantego  VIII,  ofiarując  mu  przymierze.  Gdy  je- 
dnak wyprawione  do  Konstantynopola  poselstwo  niemieckie  speł- 
zło na  niczem,  po  stronie  Konrada  II  został  tylko  król  duński, 
pożądliwie  spoglądający  na    sąsiednią    markę  Szlezwikską  nad  r. 


-)  Annal.  Quedlinburg,  a.  1025.  Bolizlawo  dux  Poloniae,  obitu  Heinrici  im- 
peratoris  augusti  comperto,  elatus  animo  viscere  tenus  superbiae  venano  perfunditur, 
ade  ut  uncto  etiam  sibi  imponi  coronam  temere  sit  usurpatus.  Quam  animi  sui  prae- 
sumptionis  audaciam  divina  mox  subsecuta  est  ultio.  lu  brevi  namąue  tristem  mor- 
tis  sententiam  conipulsus  subit.  Później  w  lat  20  pisał  Vippo,  Vita  Conradi  Salici, 
cap.  9:  Bolizlavus  Sclavigena  dux  Bolanorum  insignia  regalia  et  regium  nomen,  in 
injuriam  regis   Chuonradi  sibi  aptavit,  cuius  temeritatem  cita  mors  exinanivit. 

^)  Annal.  Quedlinburg,  a.  1025  dodaje:  post  hunc  ńlius  ejus  Misuka,  natu 
major,  haud  dissimili  superbia  tumens,  virus  arrogantiae  longe  lateque  difFundit.  Bie- 
k-lowski  M.  P.  II,  s.  772.  Vippo  :  Filius  Boleslai  Misico  similiter  rebellis.  Pertz 
fM.  G.  XI,  264. 

■*)  Adam.  Bremens  II  cap,  54.  Cum  rege  Danorura  sive  Anglorum  mediante 
archiepiscopo  fecit  pacem.     Porów.  Giesebrecht,  Wend.  Gesch.  II,  63, 

27* 


—     4-0     — 

Egdorą,  obiecaną  mu  przez  Konrada  II,  zapewno  w  nadziei  wy- 
nagrodzenia straty,  lepszą  w  innej  stronie  zdobyczą. 

Jakkolwiek  zbierająca  sie  przeciw  Polsce  koalicya  była  gro- 
źną, bo  oprócz  króla  duńskiego,  mogli  do  niej  przystać  jeszcze 
książęta  ruscy,  ale  stokroć  groźniejszemi  były  rozterki  w  rodzi- 
nie króla  polskiego.  Wiadomo  bowiem,  że  Mieczysław  II  w  nie- 
dobrych stosunkach  z  żoną  swą  Ryksą  zostawał,')  starszy  zaś 
brat  jego  Bezprym,  czyli  Bezbraim,  porozumiawszy  się  z  bratową 
i  młodszym  bratem  Ottonem,  bunt  przeciw  Mieczysławowi  II 
podniecał,  sam  pragnął  osiąść  na  tronie,  rachując  na  pomoc  nie- 
miecką, do  czego  świeży  przykład  miał  w  książętach  czeskich 
Jaromirze  i  Oldrzyku,  którzy  powodzenie  swe  i  panowanie  jedy- 
nie cesarzowi  Henrykowi  II  zawdzięczali.  IMieczyslaw  II,  zmu- 
szonym będąc  poskromić  braci,  wygnał  ich  z  kraju.")  Bezbraim 
szukał  przytułku  na  dworze  wuja  swego,  króla  węgierskiego  Ste- 
fana, pędził  żywot  tułaczy  i  nic  nie  wskórawszy  w  Węgrzech, 
porozumiewał  się  z  innymi  wrogami  IMieczysława  II,  mianowicie 
z  Konradem  II')  i  Brzetysławem  czeskim. 


^)  Powodem  niezgody  między  Mieczysławem  II  a  Ryksą,  według  mniclia 
brunwilerslciego,  była  nałożnica  „per  odium  et  instigationem  cujusdam  suae  pellicis. 
f  BiełoAvslci  M.  P.  I,  s.  346).  O  nałożnicy  wzmiankuje  także  mistrz  Wincenty,  Cliron. 
cap.   14.     Bielowski  M.  P.  II,  283. 

^)  Vippo,  cap.  9,  w  Pertza  M.  G.  XI,  s.  264:  Misico...  fratrem  suum  Otto- 
nem, quoniam  regis  partibus  favebat,  in  Ruzziam  provinciam  pepulit,  a  na  str.  269, 
Misico  dum  fratrem  suum  Ottonem  perseąueretur,  expulerat  eum  in  Ruzziam.  W  innem 
znowu  miejscu  "Wippo  brata  Mieczysława  II  Ottonem  zowie.  Tymczasem  rocznikarz 
hildeslieimski.  wszędzie  tego  Ottona  Bezbraimem  nazywa.  (Porów,  niżej  przypiski: 
40,  41).  Ztąd  zamęt  i  niepewność,  którego  mianowicie  brata  wygnał  Mieczysław  II 
z  kraju.     Może  obu  ?     Ale  pewno,  że  głównym  buntownikiem  był  Bezbraim. 

Niepewność  także  zacliodzi  wzgłędem  tego,  co  mamy  rozumieć  pod  wzmian- 
kowaną przez  Wippona,  prowincyją  Ruzzią?  Według  Bielowskiego  i  innycli  pisa- 
rzy pod  Ruzzią,  Ruliiją  wypada  pójmy wać  prowincyję  po  lewym  brzegu  Dunaju, 
raczej  Słowaczyznę,  aż  dO  r.  Hronu.  (Porów,  niniejszego  dzieła  T.  II,  s.  104). 
A  według  nowszego  badacza  Anatola  Lewickiego,  wyrażenie  Wippona  „in  Ruzziam 
provinciam  pepulit",  wypada  rozumieć  w  ten  sposób,  że  Mieczysław  II  wygnał  brata 
na  Ruś.     Rozprawy   Akademii  Umiejęt.  T.  V  r.   1876,  s.   189. 

')  Wippo.  c.  29.  Dum  illuc  aliąuantum  tempus  miserabiliter  viveret,  coepit 
rogare  gratiam  imperatoris  Chuonradi,  ut  ipso  imperante  et  iuvanle  restilueretur  pa- 


—     42  1     — 

Nim  sie  jednak  cesarz  zorientował  jak  ma  najkorzystniej 
zużytkować  zręczność  doskonała  do  poniżenia  króla  polskiego, 
zaszłe  nad  Łabą  wypadki  pokój  zakłóciły. 

Potomkowie  margrafów  misznieńskiego  i  wschodniego,  bo- 
lejąc nad  utratą,  ustąpionycli  Bolesławowi  Chrobremu,  traktatem 
budyszyńskim  r.  1018,  posiadłości  przodków  ich,  mianowicie  Łu- 
życ  i  ziemi  Milczanów,  rozpoczęli  intrygi  w  celu  powrócenia  ziem 
tych  pod  swą  władzę,  robili  sobie  w  posiadłościach  polskich 
stronników  i  skłaniali  pogranicznych  starostów  do  wydania  po- 
wierzonych im  zamków,^)  działając  najpewniej  nie  bez  tajnego 
porozumienia  się  z  Konradem  11,^)  Uprzedzając  zamachy  wro- 
gów, Mieczysław  II  z  potężnem  wojskiem  najechał  wschodnią 
część  Saksonii,  palił  i  łupieżył,  żołnierze  jego  „towarzysze  same- 
go diabła,  w  kraju  chrześciańskim  srożyli  się  z  dzikiem  okru- 
cieństwem; mężczyźni  pozabijani,  niewiasty  uprowadzone  w  nie- 
wolę, mnóstwo  dzieci  pozbawionych  w  tej  wojnie  rodziców,  życie 
straciły ".^°)  (1028).  Wszakże,  ze  słów  ówczesnych  dziejopisów 
uważać  można,  że  Mieczysław  II  nie  miał  na  celu  nowych  zdoby- 
czy, a  tylko  ukaranie  podżegaczów,  co  jednak  wywołało  w  Niem- 
czech oburzenie  i  skargi  cesarzowi  na  króla  polskiego. 

Pałając  niechęcią  do  Mieczysława  II  za  przywłaszczenie  so- 
bie tytułu  królewskiego,  który,  według  pojęć  niemieckich,  obok 
władzy  cesarskiej  prawnie  istnieć    nie  mógł,    tudzież  za  przyjaźń 


triae  suae.     Quod  dum    imperator    facere  vellet,  decrevit,    ut  ipse   cum  copiis  ex  una 
parte,  ex  altera  frater  Otto,  Misiconem  aggrederenlur.  Pertz  XI,  269. 

*)  Boguchwał  Chr.  c  12.  Castra  fortissima,  per  Boleslaum  patrem  suum,  ut 
praedictum  est,  in  extremitatibus  regni,  et  pratcipue  in  Albea  constructa,  praefecti. 
eorundem  usurpaverunt,  sibi  et  suis  posteris  ipsa  perpetuo  relinquentes.  Bielowski 
M.  P.  II,   s.  484. 

")     Porów,  wy/ej   przypisek  7. 

'")  Annales  Hildesheim,  a.  1028.  Misaco...  orientales  partes  Saxoniae  cum  va- 
lido  suorum  exercitu  violenter  invasit,  et  incendiis  ac  depraedationibus  peractis,  viros 
quosque  trucidavit,  mulieres  plurimas  captivavit,  parvulorum  innumerabilem  prorsus 
multitudinem  miserabili  inauditaque  mortificatione  eruenavit,  et  per  semet  ipsum 
suosque,  immo  diaboli  satellites,  nimiam  crudelitatis  sevitiam  in  christianorum  finibus 
Deo  inspiciente  exercuit. 


422       

jego  z  Węgrami  i  szkody  uczynione  Niemcom  nad  Łabą,  Kon- 
rad II  zamierzał  wyprawę  do  Polski  przedsięwziąć  i  w  tym 
celu  porozumiewał  się  z  Lutykami.  Jakoż,  podczas  pobytu  cesa- 
rza na  synodzie  w  Paliti  w  końcu  r.  1028,  zjawili  się  przed  nim 
jacyś  posłowie  Lutyków  ze  skargą  na  okrucieństwa  Męska,  przy- 
rzekając cesarzowi  uznanie  władzy  jego  nad  sobą,  jeśliby  ich  od 
tyranii  oswobodzić  raczył,^')  Na  jakiego  mianowicie  tyrana  Me- 
skę  skarżyli  się  domniemani  posłowie  i  o  ile  obłuda  ich  wpłynąć 
mogłd  na  przyśpieszenie  wyprawy  do  Polski,  tego  nie  objaśnio- 
no należycie.  Bądź  co  bądź,  cesarz  trwając  w  zamiarach  swych, 
postanowił  niespodziewanym  na  Węgry  napadem,  oderwać  od 
króla  polskiego  sprzymierzeńca  jego  króla  Stefana  I,  a  potem 
dopiero  na  Polskę  uderzyć.  Na  wiosnę  więc  r.  1029,  wtargną- 
wszy do  Węgier,  Konrad  II  na  samem  pograniczu  spotkał  nie- 
słychane przeszkody:  rozlewy  wód,  a  w  lasach  zasieki.  Wywarłszy 
więc  złość  swą  na  ubogich  osadach   ponad  r.  Wyszawą  (Fischą) 


^')  Annal.  Hildesheim,  a.  1029  Legati  Li  u  t  i  z  i  o  r  u  m  Palilhi  ad  impera- 
torem venientes,  eius  iuvamen  contra  Misaconem  tirannum  petierunt,  seque  ei  fideli- 
ter  servituros  promiserunt.  Et  mentita  est  iniąuitassibi.  Tu  zachodzi 
dwojaka  wątpliwość:  i<*.  Zkąd  przybyli  ci  posłowie?  Roeppel,  Dzieje  Pol.  I,  162, 
Scheltz,  Gesch.  d.  Lausitz.  68,  Bartoszewicz,  Hist.  Pier.  Pol.  II,  301,  Posse,  Codex 
Saxoniae  i,  s.  50  mniemają,  że  z  Łużyc,  w  których  pozostałym  Niemcom  panowa- 
nie Mieczysława  II  wydało  się  tyranią.  Przeciwnie,  Barthold,  Gesch.  Riigen  und 
Pommern  I,  s.  359,  Moraczewski,  Hist.  Pols.,  Bielowski,  Synowie  Chrobrego,  Pa- 
wiński,  IIojaScKie  CjiaBane  136,  Lewicki,  Mieszko  II,  mniemają,  że  to  byli  posło- 
wie Lutyków.  2'e  .  Na  jakiego  Męska  skarżyli  sie  posłowie  Konradowi  II  i*  W  an- 
nałach hildesheimskich  wzmiankuje  się  pod  r.  1029  tyran  Misaco,  bez  objaśnienia 
kim  on  był.  Jeżeliby  to  miał  być  król  polski,  to  dla  czego  Lutycy  (czy  Niemcy 
z  Łużyc)  nie  wystąpili  razem  z  Konradem  II  na  wyprawę  do  Polski  w  r.  1029, 
a  przyrzeczenia  ich  okazały  się  obłudne:  et  mentita  est  iniąuitas  sibi  ?  Ze  tu  jest 
jakaś  niedorzeczność  na  to  uwagę  zwrócił  już  Naruszewicz,  mniemając,  że  wzmian- 
kowany wyżej  Misaco  mógł  być  księciem  Obodrytów,  na  którego  oburzeni  Lutycy, 
za  nieokazanie  im  pomocy  podczas  expedycyi  cesarskiej  (r.  1017),  napadli  i  zmusili 
do  ucieczki  z  kraju  r.  1018  (Thietmar  VIII,  4).  Ten  Mistizlaus  (według  Szafarzyka 
Mieczysław),  zmarł  podobno  około  r.  1025  w  Bardengau.  Naruszewicz  H.  N.  P. 
T.  I  pod  r.  1028—9.  -A^le  na  synodzie  w  Palithi  r.  1028  niemogliby  skarżyć  się 
posłowie  na  Mieszka  zmarłego  przed  tem,  chyba  że  data  śmierci  jego  niepewna, 
albo  że  rocznik  hildesheimski  nie  do  właściwego  czasu  odniósł  poselstwo.  "W  każ- 
dym razie  na  udowodnienie  tego,  że  wzmiankowany  Misaco  ma  być  Mieczysławem 
II,  źródła  nie  podają  podstawy. 


—     423     — 

ogniem  i  grabieżą,  Konrad  z  niczem  do  domu  powrócił'^")  i  wnet  po- 
tem gotować  si§  począł  do  wyprawy  przeciw  Mieczysławowi  II. 
Latem  r.  1029  liczne  wojska  z  Saksonii  i  Turyngii  ściągały  się  do 
Liszki,  pod  którą  Niemcy  i  w  poprzednie  do  Polski  wyprawy 
obozowali.  W  jesieni  sam  Konrad  II  stanął  na  czele  wojska, 
które  do  Polski  prowadził,  lecz  jak  dawniej  za  Henryka  II,  tak 
i  teraz  niepewność  rucliów  cechuje  zamiary  wojska  niemieckie- 
go. Cesarz  zamierzał  iść  w  jedną,  a  zaszedł  w  inną  stronę,  za- 
błąkał się  w  lesistycli  trzęsawiskacli  Łużyc  na  bezdroża,  wojsko 
utrudził  i  dalej  iść  nie  mógł.  Tymczasem  cesarzowa  Gizela  w  Mer- 
zeburgu  pomyślnych  wieści  oczekiwała.  Wstyd  było  Konradowi 
wracać  z  niczem,  poszedł  za  radą  przybocznych,  zwrócił  w  bok 
i  niespodziewanie  obiegł  Budyszyn  „niegdyś  miasto  królewskie." 
Ale  tu  wszystko  było  już  przygotowane  do  dzielnego  oporu. 
Niemcy  przypuścili  szturm,  Polacy  bronili  się  mężnie,  Z  obu 
stron  padło  wiefu  ludzi  bezskutecznie.  Cesarz,  przekonawszy  się 
o  niemożebności  pokonać  nieprzyjaciół,  odłożył  wyprawę  na  rok 
następny  i  do  Saksonii  wrócił  (r.  1029).^^) 

Zniszczenie  Lużyc,  szturm  Budyszyna,  intrygi  pogranicznych 
grafów  w  celu  opanowania  posiadłości  polskich  nad  Czarnym 
Halsztrowem,  a  bezwątpienia  i  protekcyja  okazywana  przez  ce- 
sarza Bezbraimowi,  mocno  dotknęły  Mieczysława  II.  Zostawał  on 
jeszcze  w  przyjaznych  stosunkach  ze  Stefanem  I  i  Oldrzykiem 
czeskim,  ale  polityka  cesarska  starała  się  i  tych  od  niego  odcią- 
gnąć, Polskę  dokoła  wrogami  otoczyć,  mając  nadzieję,  że  i  książę 
kijowski  Jarosław  da  się  nakłonić  do  przyjęcia  uczestnictwa  w  ko- 
alicyi  przez  cesarza  zawiązanej.  Uprzedzić  zbierającą  się  burzę, 
zniszczyć   rozbójnicze    gniazda   grafów   niemieckich   na   ziemiach 


^-')  Annal.  Saxo,  a.  1029,  Imperator  Conradus  Stephanum  Pannoniae  regem 
cum  exercitu  petit,  difficili  et  laborioso  itinere  regionem  ejus  inyadens.  Tak  samo 
i  Saxo  Chronograf.   Dalsze  szczegóły  w  Pertza  M.  G,   T,  83  XI. 

*')  Annal.  Saxo.  a.  1029,  w  Pertza  M.  G.  VI,  677;  Chronograf  Saxo 
w  Leibnitza  Access,  histor.  pod  r.  1029.  Bielowski  M.  P.  II,  764.  Inne  źródła 
podaje  Wigger,  Meklenb.  Annalen  s.  66. 


—     424     — 

słowiańskich  nad  Łaba,  od  wetować  cesarzowi  za  politykę  jego 
wypadało  koniecznie.  Mieczysław  poj mywał  to,  ale  żeby  skute- 
cznie zniszczyć  wrogów  w  icłi  gniazdacłi  między  Solawą.  a  Łabą, 
wypraw-a  musiała  być  spieszną,,  niespodziewaną.  Czy  nie  możnaby 
znaleźć  sprzymierzeńców?  Można!  pomyślał  Mieczysław,  wypada 
tylko  nie  krępow'ać  się  względami  sentymentalnymi,  postępywać 
tak,  jak  postępywał  cesarz  Henryk  Święty,  prowadząc  po  trzy- 
kroć tłumy  poganów  na  Polskę.  Resztę  zemsta,  za  krzywdy  od 
Niemców  doznane,  podpowiedziała.  Lutycy  chętnie  po  stronie 
polskiej  stanęli.  Był  to  krok  z  ich  strony  stanowczy,  bo  zrywał 
przymierze  z  cesarstwem,  a  ze  strony  Mieczysława  II  ryzyko- 
wny, bo  obrażał  duchowieństwo,  które  poganów  do  diabłów 
przyrównywało. 

Przypadła  w  d.  lo  Stycznia  r.  1030  śmierć  margrafa  wscho- 
dniego Titmara,^*)  głównego  podżegacza  zaburzeń  nad  Łabą,  na- 
nastręczyła  Mieczysławowi  II  dogodną  chwilę  do  spełnienia  za- 
miarów jego.  Syn  Titmara  Hodo,  chociaż  małoletni,  uważany 
był  jednak  przez  Niemców  za  prawego  następcę  władzy  w  kra- 
jach, które  ojciec  jego  od  Polski  oderwać  usiłował.  Ale  niespo- 
dziewanie zjawił  się  pretendent  utrzymujący,  że  ma  większe,  niż 
Titmar  i  Hodo  prawa  do  margrafstwa  Wschodniego.  Był  to 
Zygfryd,  syn  Hodona  I  margrafa  jeszcze  za  panowania  cesarzów 
Ottona  I  i  Ottona  II,  w  młodości  oddany  do  klasztoru  w  Nien- 
burgu,  gdzie  pomimo  niechęci  do  stanu  duchownego,  zostawał 
aż  do  śmierci  ojca  swego.  Potem,  porzuciwszy  habit,  a  jak  gło- 
szono i  wiarę,  tułał  się    po  świecie  ^^)   pełen  gniewu  i  nienawiści 


**)  Annal.  Saxo.  a.  1030.  Miseco  dux  Polanorum,  qui  contra  Romanum  im- 
perium regale  sibi  nomen  usurpavit,  conperto  obitu  Thietmari  marchionis,  clam 
assumptis  satellitibus  diaboli  Sigefrido  aliisąue  sceleratis,  exercitum  paganorum  in 
sanctam  duxit  ecclesiam.     Tak  samo  i  chronograf  Saxo.  s,   a.   1030. 

")  Annal.  Saxo.  a.  1030.  Iste  est  Sigefridus,  avunculus  Esici  comitis  de 
Ballenstide,  filius  Odonis  incliti  marchionis,  qui  sub  tertio  Oltone  defunctus  et  in 
Nienburch  sepultus  fuerat.  In  quo  monasterio  iste  Sigifridus  diu  inter  monachos 
in  eodem  habitu  conversatus  est;  sed  post  obitum  patris  habitum  cum  religione  pro- 
iciens,  apostata  factus  est. 


I 


—     425     — 

do  szczęśliwszych  od  niego  krewnych,  którzy  chociaż  cząstka  mar- 
grafstwa,  do  Polski  nienależącą,  władali.  Na  proźby  jego  cesarz 
uwagi  nie  zwracał,  tulactwo  dokuczało,  nienawiść  przeciw  cesa- 
rzowi i  krewnym  paliła  żądza  zemsty.  Gdzie  do  niej  zręczność 
znaleźć?  Najprędzej  u  Lutyków,  bo  ci  niegdyś  Wichmanowi 
przytułku  i  szerokie  pole  do  zemsty  przeciw  krewnym  jego  udzie- 
lili.^^) Udał  sie  wiec  Zygfryd  do  Lutyków,  a  chociaż  był  już 
starcem,  chętnie  stanął  na  ich  czele,  prowadził  półki  poganów 
z  bożkami  ich  przeciw  cesarzowi,  tak  samo  jak  przed  niewielu 
laty  margraf  Herman  i  książę  saski  Bernard,  pod  najwyższą  wo- 
dzą Henryka  Świętego,  prowadzili  tychże  Lutyków  do  Polski. 

W  końcu  Stycznia  r.  1030  Mieczysław  II  i  Lutycy  byli  już 
w  samem  gniaździe  wrogów  między  Solawą  a  Łabą,  gdzie  zdo- 
bywszy kilka  zamków  osadzili  je  własną  załogą,  przeszło  sto 
osad  z  dymem  puścili,  mnóstwo  mnichów  i  zakonnic  zabrali 
w  niewolę,  nawet  biskup  Lewizo,  do  dyecezyi  którego  Lutycy 
należeli,  pojmany  i  jako  prosty  jeniec  był  traktowany.  Nadcią- 
gnął z  wojskiem  graf  Ditrych  z  Wettina,  przyszło  do  rozlewu 
krwi,  ale  najezdników  nieposkromiono.  Rzeź  trwała  okrutna,  po- 
ganie niszczyli  ołtarze,  zabijali  ciężarne  kobiety  i  dzieci,  wszystko 
pustoszyli,  lud  zdrowy  zabierali  do  niewoli,  przeszło  gooo  męż- 
czyzn i  kobiet,  a  w  ich  liczbie  65  znakomitych  osób,  do  Polski 
uprowadzono.  Przeszkodzić  temu  graf  Ditrych  nie  zdołał,  ledwo 
trochę  jeńców  odbić  się  mu  udało,  ^^j  Wyprawa  ta  była  krótką, 
lecz  krwawszą  od  innych,  jakie  kiedykolwiek  Polacy  przeciw 
Niemcom  podejmywali.  Rycerstwo  polskie,  chrześciańskie  bra- 
tało się  z  poganami  Lutykami,  nie  przeszkadzało  im  burzyć  ko- 
ścioły i  mordować  księży.  Sam  król  Mieczysław  II  pozwolił 
sprzymierzeńcom  swym  odwetować  wrogom  w  najokropniejszy 
sposób  za  doznane  krzywdy,    a    przecież    król   ten   był  gorliwym 


^^)     Porów,  wyżej  s.   261,   263. 

»■)     Annal.  Saxo.  a.  1030.  Perlz,    M,  G,  VI,    678;    Annal.  Magdeb.  a.   1030, 
M.  G.  XVI,  169. 


—     426     — 

chrześcianinem,  budował  w  Polsce  mnóstwo  kościołów  na  podziw 
Niemcom,'^)  założył  biskupstwo  w  Kruszwicy  dla  oświecenia  Po- 
morzanów,^")  szczodrym  był  nawet  dla  zagranicznych  klaszto- 
rów,-^) z  jakiegoż  powodu  pozwolił  Lutykom  rzeź  okrutna  chrze- 
ścian  wyprawić  ?  Ażeby  to  pojąć,  wypada  pamiętać,  że  Niemcy 
chrześcianie  nie  lepiej  postępy  wali  z  poganami  Słowianami,  że 
Lutyków  można  było  zjednać  nie  inaczej,  jak  udzieleniem  im  zu- 
pełnej swobody  rozprawienia  się  z  odwiecznymi  wrogami,  że 
w  trudnych  okolicznościach  niepora  była  deliberować  nad  łago- 
dnym sposobem  prowadzenia  wojny,  kiedy  zwyczajem  owego 
barbarzyńskiego  wieku,  wojna  niepodlegała  żadnym  ogranicze- 
niom: zwycięzca  mógł  podbita  ludność  całkiem  wytępić,  co  też 
Niemcy  od  czasów  Henryka  Ptasznika  niejednokrotnie  praktyko- 
wali. Lecz  gdy  sprzymierzeńcy  Mieczysława  Lutycy  rzeź  nad 
Łaba  sprawili,  w  Niemczech  nie  szczędzono  najobelżywszych  słów 
królowi  polskiemu,  nazywając  go  ludobójcą,  zdrajcą,  odszcze- 
pieńcem  i  t.  d.  „Cóż  ci  po  szatach  królewskich,  woła  rozjuszony 
kronikarz,  po  koronie  i  włóczni  pozłacanej,  krwawa  potworo! 
Cóż  za  nadętość  szaleństwa  przywiodła  cię  podnieść  zapamiętale 
oręż  przeciw  rzymskiej  cnoty  cesarstwa?  Jak  to  niebezpieczną 
jest  rzeczą  dowiesz  się  niezbyt  późno,  gdy  twoje  tłumne  mnogo- 
ścią, niezdolne  do  boju  zgraje  pogromione  zostaną,  jak  się  go- 
dzi przez  nasze  nawykłe  do  wojowania  i  zwyciężania  zastępy".-^) 


^*)  List  Matyldy  do  brata  Mieczysława  II  około  r.  1027:  Quis  enim  prae- 
decessorum  tuorum  tantas  erexit  aeclesias?  Quis  in  laudem  dei  totidem  coadunavit 
linguas?  cum  in  propria  et  in  latina  deum  digne  venerari  posses,  in  hoc  tibi  non 
satis,  graecam  superaddere  maluisti...  Bielowski  M.  P.  I,  s.  323, 

^9)  Boguchwał  Chr.  cap.  11.  Kujaviensem  vero  (cathedralem  ecclesiam)  filius 
ejus  post  eum  Myesco  nomine,  quae  Vladislaviensis  nuncupatur,  fundavit.  M.  P.  II, 
str,  482. 

-")  W  nekrologii  bambergskiej  zapisano:  Mesico  dux  Polonorum,  frater  no- 
ster.  Hic  dedit  nobis  pallium  et  sex  cappas  puerorum,  et  plurimum  pecuniae,  unde 
facta  sunt  viginti  quatuor  statuae  quae  circa  chprum  sunt  locatae.  Bielowski,  Syno- 
wie Chrobrego,  w  Piśmie   Zbiorowem  Jozafata  Ohryzki  s.   14. 

*i)     Saxo  Chronograph,  a.   1030.     Bielowski,  M.  P,  II,  765. 


—     427     — 

2.    Oderwanie  od  Polski    Morawii   (roku  1029)    i    Słowaozyzny.     Najazd 

Brzetysława    wspólnie    z  Konradem  II  na  Węgry  (1030).    Emeryk  książę 

Ruzii  (f  1031).     Jarosław  zabiera  grody  Czerwieńskie  (1031).     Konrad  II 

wkracza  do  Łużyc.  Mieczysław  II  ustępuje  Łużyce  Ditrychowi  (1031). 

Od  samego  początku  zdobycia  Morawii  przez  Bolesława 
Chrobrego  (r.  1003),  Morawianie,  z  mowy  i  obyczajów  najbliżej 
do  Polaków  podobni,  najwierniej  mu  służyli,  granice  kraju  swego 
od  Bawarów  i  Czechów  bronili  statecznie  i  nie  raz  Bawarów  do 
ucieczki  zmuszali,  a  gdy  książę  czeski  Oldrzyk,  w  zmowie  z  Niem- 
cami, napadł  na  Polskę  i  Niemczę  szturmował  (r.  1017),  Mora- 
wianie wtargnięciem  do  Czech  ^-)  pożyteczną  dla  Bolesława  dy- 
wersyję  uczynili.  Po  śmierci  Bolesława  (r.  1025)  Morawianie 
trzymali  się  następcy  jego  Mieczysława  II,  władza  którego  sze- 
rzyła się  pod  ówczas  na  zachód  aż  do  granicy  z  margrafstwem 
Austryackiem  ponad  r.  Kubą  i  do  Dunaju,  od  ujścia  Kuby  aż 
do  r.  Granu,  obejmując  tym  sposobem  nie  tylko  właściwą  Mo- 
rawiję,  ale  i  Słowaczyznę.-''') 

Polegając  na  wierności  Morawianów  i  przyjaznych  z  księ- 
ciem czeskim  Oldrzykiem  stosunkach,-^)  Mieczysław  II  mógł  być 
pewnym,  że  Morawii  żadne  niebezpieczeństwo  ze  strony  Czech 
nie  grozi.  Stało  się  jednak  inaczej,  Morawija  została  przez  syna 
Oldrzykowego  Brzetysława  zdobytą,  ale  jakim  sposobem  i  w  któ- 
rym mianowicie  roku,  tego  dla  braku  źródeł  historycznych,  do- 
tąd nie  objaśniono  należycie.-^)  Możemy  więc  o  tym  wypadku 
prawdopodobną  tylko  kolej  zdarzeń  przedstawić. 


22)  Wyżej  str.  404. 

23)  Niniejszego  dzieła  T.  II,  s.   105 — 107. 

21)  Według  Adama  Bremeńskiego:  Conradus  Polanos  et  regem  eorum  Mi- 
sungutn  magna  virtute  perdormuit,  et  auxiliatores  eorum  Bohemos  caete- 
rosque   Slavorum  populos  sub  tributum  misit. 

2'')  O  zagarnięciu  Morawii  przez  Brzetysława,  Kozma  po  dwakroć  wzmianku- 
jąc wyraża  się  ciemno.  Najprzód,  opowiedziawszy  o  porwaniu  i  uwięzieniu  przez 
Brzetysława  z  klasztoru  w  Schweinfurcie  Judyty,  ciągnie  powieść  dalej:  antea  (t.  j. 
przed  porwaniem  Judyty),  pater  sibi  totam  illam  terram  (i.  e.  Moraviam)  tradiderat 
in  potestatem,  fugatis  cunctis  de  civitatibus  Poloniis,  ex  quibus  multos  comprehensos 


—     428     — 

Kiedy  cesarz  Konrad  II,  po  niefortunnej  wyprawie  do  Wę- 
gier r.  1029,  przygotowywał  latem  wyprawę  do  Polski,  a  w  je- 
sieni roku  tego  wtargnął  do  Łużyc  i  Budyszyn  szturmował, 
Mieczysław  II,  pewnym  będąc  spokojnego  zachowania  się  księ- 
cia czeskiego,  ściągnął  siły  swe  dla  obrony  Łużyc,  a  w  Morawii 
nieliczne  załogi  zostawił.  Korzystając  z  zaprzątnienia  uwagi 
Mieczysława  wojną  z  Niemcami  i  zostając  w  porozumieniu  z  księ- 
ciem polskim,  zapewne  Bezbraimem,-*')  Brzetysław  napadł  nie- 
spodziewanie na  Morawiję,  załogi  polskie  zniszczył,  jeńców  pol- 
skicli  secinami  do  Węgier  sprzedawał,^'')  starożytne  grody  mo- 
rawskie odbudowywał  i  nawet  na  czysto  polskiej  ziemi  Gradec 
nad  r.  Opawą  wystawił.-*^)  Mieczysław  zajęty  będąc  w  końcu  r. 
1029  obroną  Lużyc,  a  w  początku  r.  1030  wyprawą  wspólnie 
z  Lutykami  za  Łabę,  nie  mógł    sił    swych  rozrywać,  aby  Mora- 


centenos  et  centenos  ordinatim  catenatos  vendi  jusserat  in  Ungariam  et  ultra;  quia  re- 
vera  post  obitum  secundi  Bolezlai  scicut  urbem  Pragam  ita  tolam  Moraviam  vi  obtinuerant 
Polonii.  (Fontes  rer.  boh.  II,  s.  63).  W  innem  miejscu  tenże  Kozma  prawi:  a.  11 10. 
Bracizlaus ...  eam  (Moraviam)  primus  dominie  suo  subjugavit.  Kiedyż  się  to  stato? 
Kiedyż  Judyta  do  Czech  przybyła?  Ponieważ,  według  Kozmy,  Judyta-  powiła  syna 
Spitygniewa  w  r.  1031,  wypada,  że  z  lilasztoru  musiała  być  porwaną  w  r.  1029. 
Rok  ten,  a  nawet  r.  1028  historycy  czescy  przyjmują  jalco  czas  zdobycia  Morawii, 
powołując  sie  na  dokumenty  z  r.  1028  i  1029.  —  Pierwszym  z  nich  Brzetysław  na- 
dal posiadłości  kościołowi  olomunieckiemu  w  przytomności  duce  de  Polonia. 
(Erben  Regesta  s.  39),  w  drugim  wzmiankuje  się  Zuest  comes  castellanus 
Olomunecensis,  nadający  temuż  Itościołowł  „quicquid  na  Uishoue 
servitio  contra  Polonos  promueram  diligenti  apud  Olderik. 
(Erben.  Reg.  s.  40).  Ale  te  dokumenty,  z  kodeksu  Monse  wyjęte,  nie  mają  daty, 
a  dorobione  do  nich  przez  nowszych  pisarzy  daty,  czyż  są  niewątpliwe?  Zauważyli 
to  już  Roeppel  (Dzie.  Pol.  roz.  VI),  i  Bielowski  (Synowie  Chrobr.),  oba  jednak 
zmieszali  dwie  osobne  wyprawy  Brzetysława  w  jedną,  t.  j.  wyprawę  do  Morawii 
r.   1029  i  do  Węgier  r.   1030,  które  rozdzielić  wypada. 

2«)  Jalciż  inny  dux  de  Polonia  mógł  być  przytomny  w  Ołomuńcu,  przy 
wydaniu  dokumentu  w  r.  1028  (wyżej  przyp.  25),  jeśli  nie  jeden  ze  zbuntowanych 
przeciw  Mieczysławowi  II  braci?  Wreszcie  na  skargę  księcia  polslciego:  Imperator 
decrevit  ut  ipse  cum  copiis  ex  una  parten  ex  altera  frater  Otto  Misiconem  aggrede- 
rentur.    Wippo.  Pertz  XI,  269. 

2')     Kozma.  porów,  wyżej  przyp.  25. 

2»)  An.  103 1  Castrum  Gradez  in  terminis  Polonorum  muro  forti  construxe- 
ram.     Erben.  Keg.  N.  98. 


—     429     — 

wije  odzyskać,-^)  tern  bardziej,  że  od  wschodu  przeciw  niemu 
posuwał  sie  książę  kijowski  Jarosław,  który  w  tymże  roku  1030 
Bełz  opanował.^**)  Tyinczasem  Brzetysław,  stosując  się  do  woli 
cesarskiej,  przedsięwziął  wyprawę  do  Węgier  i  gdy  wojska  ce- 
sarskie posuwały  się  po  prawym  brzegu  Dunaju,  Brzetysław 
z  Morawii  wtargnął  do  Słowaczyzny,  zwycięzko  dotarł  aż  do 
Ostryliomia,^')  lecz  tern  nie  pomógł  Konradowi  II,  który  spot- 
kawszy  nad  r.  Rabą  jakieś  niepodobne  do  zwalczenia  przeszko- 
dy, sromotnie  cofnąć  się  musiał.  Nie  znajdując  w  dziejach  obja- 
śnienia tego  wypadku,  historycy  podejrzywają  o  zdradę  księcia 
Oldrzyka,  który  zostając  tajnie  sprzymierzeńcem  Mieczysława  II, 
wrogiem  był  cesarza  i  że  z  jego  zapewne  namowy,  Brzetysław 
pośpieszywszy  odwrotem  do  domu,  naraził  na  niebezpieczeństwo 
lewe  skrzydło  wojska  niemieckiego.^-)  W  każdym  razie  wyprawa 
Brzetysława  do  Słowaczyzny  (roku  1030),  oczywiście  w  celu 
zdobycia  jej,  nie  uwieńczyła  się  pomyślnym  skutkiem.  Wrócił 
z  niczem,  a  w  Słowaczyznie  rządził  syn  Stefana  I  Emeryk, 
książę  Ruzzii. 

Jakimże  sposobem  Słowaczyzna  od  Polski  odpadła?  Dzieje 
o  tem  milczą.  A  ponieważ  pomiędzy  Mieczysławem  II  a  Stefa- 
nem I  żadnej  wojny  nie  było,  ustąpienie  więc  przez  Polskę  Sło- 
waczyzny mogło  nastąpić  tylko  w  skutek  umowy  pomiędzy  kró- 
lami.    Biorąc    zaś   na    uwagę    trudne    położenie    Mieczysława   II 


20)  Długosz  powiada,  że  Mieczysław  II,  mszcząc  kieskę  wyrządzoną  mu 
w  Vorawii,  wpadł  do  nićj,  pustoszył,  mnóstwo  ludzi  i  zdobyczy  uprowadził.  Wszystlco 
to  być  może  prawdą  zupełną,  ale  i  to  pewne,  że  Mieczysław  Morawii  nie  odzysliał. 

'0)     W  leto  6538  (1030),  Jarosław  Bełz  wziął.  Nestor  M.  P.  I,  s.  697, 

•■")  A.  1030  Dux  Brazislaus  magna  caede  prostravit  Ungaros  et  terram  eo- 
rum  usque  ad  urbem  Strigoniam  devastavit.  Cosma,  podobnie  i  Annal.  Saxo,  Pertz 
VI,  s.  678. 

•■'2)  W  Niemczech  niepomyślność  wyprawy  przypisywano  Oldrzykowi,  zwa- 
biono go  w  r.  1032  do  Werbna,  zatrzymano,  zdradę  przed  dwoma  laty  przypisy- 
wano i  na  wygnanie  go  skazano.  Annal.  Hildesheim.  a.  1032  Imperator...  Wirbeni 
(Oudalricum)  ad  se  venientem  et  etiam  ratione  convictum  de  insidiis  quoque,  quas 
ipsi  imperatori  fecit,  antę  biennium  confessum,  in  exilium  transmisit.  Pertz 
III,  s.  q8. 


—     430     — 

w  obec  gotującej  się  przeciw  niemu  koalicyi,  możnaby  z  nieja- 
kiem  prawdopodobieństwem  wnioskować,  że  dla  zapewnienia 
przymierza  z  Węgrami,  ^lieczysław  II  starał  się  zjednać  sobie  Ste- 
fana I,  córkę  swą  wydal  za  syna  Stefanowego  Emeryka,  a  z  nią 
i  krainę  zakarpacką  (Ruziję)  oddał  Emerikowi  jako  osobne  księ- 
stwo, co  wskazuje  tytuł  jego:  dux  Ruizorum.  Że  przyjaźń  po- 
między królami  trwała  w*  tym  czasie,  wskazuje  to  gościnne  przy- 
jęcie na  dworze  Mieczysława  II  Emeryka,  który  na  łowacli  w  Pol- 
sce, będąc  skaleczonym  przez  dzika,  przedwcześnie  umarł  (1031).^^) 

Nie  zważając  na  podstępy  wrogów,  Mieczysław  II  trzymał 
się  mocno,  licząc  zapewno  na  dawnego  sprzymierzeńca  swego 
Stefana  I.  Ale  polityka  cesarska  dokładała  usiłowania,  aby  zwią- 
zek między  polskim  i  węgierskim  królami  rozerwać.  Podjął  się 
do  tego  syn  Konrada  II  Henryk,  mieszkający  w  Bawaryi,  pod 
opieką  biskupa  freizingeńskiego  Egilberta.  Młodzieniec  lekko- 
myślny, żądający  grać  rolę  udzielnego  władzcy,  poszedł  za  radą 
przybocznych  i  przyjął  poselstwo  od  króla  Stefana,  żądającego 
załatwić  pokojem  krzywdy  przyczynione  mu  napadem  cesarza  na 
Węgry  w  r.  1030,  Henryk,  bez  zapytania  ojca,  zawarł  ze  Stefa- 
nem umowę,  którą  obie  strony  przysięgą  potwierdziły  (1031).'''*) 
Dla  Polski  był  to  cios  bolesny,  bo  pozbawiał  ją  pomocy  potęż- 
nego sąsiada,  w  najkrytyczniejszym  czasie. 

Latem  r.  103 1  Mieczysław  II  ujrzał  się  ze  wszech  stron  za- 
grożonym. Jarosław,  wezwawszy  na  pomoc  dzielnego  wojownika, 


3')  Annal.  Hildesh.  a,  103 1.  Heinricus,  Stephani  regis  filius,  dux  Ruizorum, 
in  venatione  ab  apro  discissus,  periit  flebiliter  mortuus.  Pertz  III,  98.  Polskie  roczniki 
na  Łysćj  czyli  Swietokrzyzkiej  górze  spisywane  podają  nawet  miejsce  polowania 
i  niektóre  inne,  dość  ciekawe  o  tym  księciu  szczegóły.  Iste  vero  (Stephanus)  genuit 
filium,  dictum  Emirich,  Et  post  decem  annos  contraxit  amicitias  cum  Mescone  rege 
Polonorum.  Ita  que  Emrichus  duxit  filiam  Mesconis  quasi  compulsus  vi  per  patrem 
et  per  nobiles  terrae  Qui  veniens  Gneznam  et  Poznaniam  cum  uxore  virgine,  virgo 
mansuit  usque  ad  mortem  per  votum  per  ipsos  emissum;  tandem  eundo  de  Polonia 
Ungariam  e  converso  cum  rege  Mescone  venerunt  in  Kelciam  causa  venationis 
cervorum,  itd.     Bielowski  M.  P.  I,  508. 

•'*)  Annal.  Hildesłieim.  a.  1031,  imperatoris  filius  Heinricus  rćx  et  ipse  dux 
Baioariae,  et  Stephanus    rex  Ungaricus,    cum  iuramento    invicem  firmaverunt  pacem. 


—    431     — 

brata  swego  Mścisława  tmutorańskiego,  najechał  wschodnią  cześć 
Polski,  grody  Czerwieńskie  zdobywał,  jeńców  polskich  dla  osie- 
dlenia nad  r.  Rosią^-^)  uprowadzał.^^)  Sprzymierzeniec  cesarski 
Brzetysław  zagrażał  południowym  granicom  Polski;  Kanut  duń- 
ski, zawładnąw'szy  już  przedtem  Sambiją  i  pobrzeźem  baltyc- 
kiem,^')  przy  lada  okoliczności  mógł  w  głąb  Pomorza  polskiego 
wedrzeć  sie,  Oldrzyk,  w  duszy  wróg  cesarza,  poróżniwszy  się 
z  Brzetysławem,  przyjacielem  cesarskim,  zachowywał  się  ostro- 
żnie ;  król  Stefan,  skrępowany  umową  z  Niemcami,  pomagać 
Mieczysławowi  nie  mógł,  może  i  nie  chciał,  albowiem  osłabienie 
Polski  zapewniało  mu  spokojne  władanie  Słowaczyzną,  osiero- 
coną w  tymże  czasie  przez  jej  księcia  Emeryka.  A  tymczasem 
wew^nątrz  Polski  wspólnicy  Bezbraima  bunt  podniecali. 

Podminowawszy  ze  wszech  stron  potęgę  Mieczysława,  Kon- 
rad II  w  jesieni  r.  1031  wtargnął  do  Łużyc.  Mieczysław  zewsząd 
zagrożony,  nie  mógł  mocnego  oporu  cesarzowi  stawić,  nie  dla 
tego  aby  mu  brakowało  męztwa,  lecz  wprost  z  obawy  aby  nie 
wywołać  zaburzenia  w  kraju.  Pośpieszył  więc  upokorzyć  sie  przed 
Konradem  II  i  zawarł  z  nim  pokój  (1031),  mocą  którego  zrzekł 
się  Łużyc  na  korzyść  ciotecznego  brata  Ditrycha,  zwrócił  zabrane 
w  r.  1030  zamki  nad  Łabą  i  łupy,''"*)  ale  tem  bezpieczeństwa  so- 
bie nie  zapewnił.  Gotowała  się  straszna  dla  niego  i  dla  całej 
Polski  kieska. 


^^)     Rzeka  Roś  w  gubernii  kijowskiej  wpada  do  Dniepru. 

'®)  W  leto  6539  (1031)  Jarosław  i  Mstislaw  sbrasta  woja,  mnogy,  idosta 
w  Lachy,  i  zajasta  grady  czroweńskija  opiat',  i  powojewasza  Ijadskąja  zemlic 
i  mnogy  Lachy  priwedosta  i  razdielista  je,  i  posadi  Jarosław  swoje  po  Rsi  i  sąt' 
do  sieho  dnie.     Nestor. 

")  Gallus  I,  c.  17.  Hic  vero  Mescho  miles  probus  fuit,  multaąue  gęsta  mili- 
taria, quae  longum  est  dicere,  perpetravit.  M.  P.  I,  s.  414.  O  zdobyciu  Sambii  ni- 
żej §  61,  przy p.   I. 

'*)  Annal.  Hildesheim.  a.  103 1.  Imperator  cum  parvo  Saxonum  exercitu 
Sclavos  autumnali  tempore  invasit,  et  Mysachonem  diu  sibi  resistentem  regionem  Lu- 
sizi  cum  aliquod  urbibus  et  praeda,  quae  prioribus  annis  in  Sasonia  facta  est,  re- 
stituere  pacemque  iuramento  firmare  coegit. 


—     432      - 

3.     Napad  Bezbraima  (1031).     Ustąpienie    z  kraju  Mieczysława  II.  Zabu- 
rzenie.   Ucieczka  Ryksy.    Zamordowanie  Bezbraima  (1032).    Nowe  ustęp- 
stwa cesarzowi.  Śmierć  Mieczysława  II  (1034).  Oderwanie  Łużyc  i  Milska 
od  Polski. 

Nie  upłynął  miesiąc  od  zawarcia  umowy  przez  Mieczysława 
II  z  cesarzem  Konradem  II,  a  już  Polslca  na  nowa  kieskę  wy- 
stawiona została.  Protegowany  przez  cesarza  i  Brzetysław^a  Bez- 
braim  wtargnął  do  Polski  ze  swoimi  stronnikami,^")  sprawił  rzeź 
i  zaburzenie,  którego  Mieczysław  poskromić  nie  zdołał.  —  Ale 
w  tej  nieszczęśliwej  cłiwili  Mieczysław  nie  upadł  na  ducłiu.  Wy- 
gnany z  kraju  musiał  uciekać  dokąd  oczy  poniosą,  bo  przyjaciół 
na  około  nie  miał,  nawet  Stefan  I  opuścił  go.  Mógł  udać  sie  do 
cesarza,  z  którym  przed  miesiącem  pokój  za;warł,  lecz  to  mogło- 
by zmusić  go  do  nowycli  ustępstw  i  poniżenia  Wolał  więc  szu- 
kać przytułku  u  niepewnego  sąsiada  Oldrzyka  czeskiego.^")  Ryksa 
w  tymże  czasie  wybrała  się  do  Niemiec,  wioząc  Konradowi  II 
koronę  męża  i  swoją,  stosownie  do  życzenia  Bezbraima,  który 
przez  posłów  swycli  (może  przez  Ryksę?)  wyrażał  cesarzowi  po- 
korne przyrzeczenie  posłuszeństwa  i  wierności.*^) — Cesarz  przy- 
jął królewskie  korony,  pozwolił  jednak  Ryksie  używać  tytułu 
królowej,  jakby  we  własnym  kraj  u.  *^)     Na  tronie  polskim  osiadł 


39)  Zkad  mianowicie  wtargnął  Bezbraim  do  Poiski,  o  tem  nigdzie  wzmianki 
niema.  Dla  tego  przypuszczenie  Lewickiego  i  niektórych  niemieckich  badaczy,  źe 
niby  bracia  Mieczysława  uprosili  sobie  pomoc  u  książąt  ruskich  i  z  tą  pomocą  do 
Polski  wkroczyli,  —  nie  ma  żadnej  podstawy.  Porów.  Lewickiego  Mieszko  ir,  w  Roz- 
prawach Akademii  Umiejet.  T.  V  r.   1876,  s.    172, 

■*<')  Annal.  Hildesheim  a.  103 1.  Qui  Mysecho  post  mensis  tantum  spatium 
a  fratre  suo  Bezbriemo  subita  invasione  proturbatus,  et  ad  Oudalricum  in  Beheim 
fugere  est  conpulsus.  —  Według  Wippo'na  Mieczysław  uciekł  w  skutek  napadu 
Ottona,  ale  widocznie  Wippo  Bezbraima  mylnie  Ottonem  nazywa.  Porów.  Vita 
Chuonradi  cap.  29. 

■*'j  Annal.  Hildesheim,  a,  1031.  Sed  idem  Bezbrimo  imperatori  coronam  cum 
aliis  regalibus,  quae  sibi  frater  ejus  injuste  usurpaverat,  transmissit,  ac  semet  humili 
mandamine  per  legatos  suos  imperatori   subditurum  promisit.     M.  P.  II,  766, 

*-)  Mnich  brunwilerski:  Rycbeza  regina...  venit  ad  imperatorem  Conradum  in 
Saxoniam,  a  quo  et  venerabiliter  ipsa  suscepta  est..,  Acepit  namąue  ab  ipsa  duarum 
ipsius  regisque  sui  conjugis  coronarum    insignia,  concessitque  ei  eadem  in  suo,  sicut 


i 


—     433     — 

Bezbraim,  przez  cesarza  chętnie  uznany,  bo  miał  panować  nie 
jako  król  polski,  lecz  jako  książę  ulegający  zwierzchnictwu  ce- 
sarskiemu. Niedługo  jednak  wdzierca  cieszył  się  władzą.  Stron- 
nictwo wygnanego  króla  było  w  kraju  jeszcze  silne.  Otton  za- 
wiedziony w  swych  nadziejach ,  przerzucił  się  na  stronę  brata 
Mieczysława,  którego  dotąd  był  wrogiem.  Bezbraim,  czując  że 
mu  ziemia  z  pod  nóg  uchodzi,  postrachem  i  srogością  władzę  swą 
utwierdzić  zamierzał.  To  przyśpieszyło  mu  zgubę.  Zamordowali  go, 
zapewno  ci,  którym  zagrażał,  a  jak  głoszono  pod  ówczas,  „nie 
bez  tajnego  z  braćmi  jego  porozumienia"."*"^) 

Mieczysław  II,  po  kilkumiesięcznym  pobycie  za  granicą,  po- 
wrócił do  kraju.**)  Młodszy  brat  Otton  połączył  się  z  nim,  ale 
nieprzyjazna  mu  Ryksa  w  Niemczech  została.  Polska,  skołatana 
anarchiją,  wymagała  uspokojenia  wzburzonych  namijętności,  a  tym- 
czasem wrogi  dokoła  czyhali,  aby  ją  rozszarpać.  Najważniejszem 
było  uregulowanie  stosunków  z  Konradem  II,  który,  trzymając 
w  rękach  swych  kłębek  intryg  przeciw  Polsce  skierowanych,  źle 
był  przeciw  Mieczysławowi  II  usposobionym*')  i  na  wieść  o  po- 
wrocie jego  do  Polski,  spiesznie  z  nad  Renu  ruszył  ku  granicom 


in  regno  proprio,  quoad  viveret,  auctoritate  potiri    semper  eademąue  gloria,     Bielow- 
ski,  M.  P.  I,  346. 

<')  Annal.  Hildesheim,  a.  1032.  Bezbriem  ob  inmanissimara  tirannidis  suae 
se\itiam  a  suis,  et  etiam  non  sine  fratrum  suorum  machinatione,  interfectus  est. 

Annal.  Saxo.  a.  1032,  interfectus  est  machinatione  fratrum  suorum,  sicut  po- 
puli  sermo  est.  Pertz  VI,  679.  —  Yippo  c.  29.  Otto  (Bezbraim)  restitutus  patriae, 
et  dux  factus  est  a  cesare,  dum  post  aliąuot  tempus  minus  caute  ageret,  a  ąuondam 
familiari  suo  clam  interfectus  est. 

^*)  Pokój  z  cesarzem  Mieczysław  II  zawarł  w  Październiku  103 1,  w  Listo- 
padzie został  wygnany  z  kraju,  a  wiosną  roku  1032  powrócił  do  Polski,  starał  sie 
o  pozwolenie  mu  przybycia  do  cesarza  i  7  Lipca  był  już  przyjęty.  Wypada  wiec 
że  Bezbraim  został  zamordowanym  na  początku  wiosny  r.  1032  i  że  panował  mniej 
niż  pół  roku.  O  powrocie  Mieczysława  Ann.  Hildesh.  pod  r.  1032  mówi:  Miseco 
statim  domum  rediit. 

*^)  Zapewno  z  powodu  zatargów  Mieczysława  z  Ryksą  i  porozumiewania 
się  z  Oldrzykiem,  który,  chcuc  przy.służyć  się  cesarzowi,  ofiarował  się  wydać  mu 
Mieczysława,  lecz  Konrad  II  miał  mu  odpowiedzieć:  „nie  chcę  wroga  kupować  od 
wroga-  (Se  nolle  inimicum  emere  ab  inimico,  Wippo  c.  29.) 

Tom  III,  28 


-     434     — 

polskim,  grożąc  nowym  najazdem.^*')  Mieczysław  wyprawił  do 
Konrada  II  poselstwo  i  za  wstawieniem  sie  cesarzowej  Gizeli  tu- 
dzież Icsiążąt,  cesarz  pozwolił  mu  d.  7.  Lipca  (1032)  przed  sobą 
w  Merzeburgu  stanąć,  dokąd  wezwał  także  Oldrzyka.  Mieczy- 
sław zdał  sie  na  łaskę  cesarską  i  według  wyrażenia  rocznikarza 
niemieckiego  „zapomniał  o  koronie  i  ozdobacli  królewskicli".  Ce- 
sarz, przyjąwszy  go  „nadspodziewanie  uprzejmie",  zawarł  z  nim 
urnowe,  na  mocy  której  Mieczysław  II  zobowiązał  sie  oddać 
bratu  swemu  ciotecznemu  Dy  trykowi  Łużyce,^')  a  z  reszty  Polski 
dwóm  tetrarcliom  wyznaczyć  udziały. ^^)  Gdy  jednak  o  tycłi  te- 
trarchach pisarze  XI  w.  nie  podali  bliższych  wiadomości,  mo- 
żemy wiec  przez  przypuszczenie  tylko  wnioskować,  że  jednym 
z  nich  był  brat  zmarłego  margrafa  misznieńskiego  Hermana,  zię- 
cia Bolesława  Chrobrego,^")  markgraf  misznieński  Ekhard  II, 
który  w  kilka  lat   później    władał    ziemią   Milczano  w.''*')     Co  zaś 


*^)  Annal.  Sangall.  major,  a  1032.  Regę  Rudolfo  defuncto,  Uoto.  .  regnum 
Burgundionum. .  afTectavit, , . .  imperator  per  idem  tempus  Pulanis  Sclavis  bello  insi- 
stente.  (Perlz  I,  83.)  Herman.  Contract.  a.  1032  imperaloreque  ipsis  diebus  contra 
Misiconem  bclavorum,  qui  Boloni  Yocantur,  regem  exercitum  ductante,  Odo...  regnum 
Burgundiae  invasit. 

*")  Annal.  Hildesh.  a.  1032.  Miseko. ..  postmodum  imperatora  consentiente 
Merseburg  venit,  et  seraet  Non.  Julii  in  imperatoriam  potestatem,  coronae  scilicet  ac 
totius  regalis  ornamenti  oblitus,  humiliter  dedit.  Quem  imperator  clementius,  quam 
ipse  opinaretur,  suscepit,  eique  et  ejus  patrueli  cuidam  Tiedrico  reg- 
num, quod  ipse  solus  antea  possederat,  divisit;  quod  ipse  ta- 
men  postea  solus  iterum  sibi  usurpavit.  Dietrich  von  Eilenburg 
kann  insofern  patruelis  des  Polenherzogs  genannt  werden,  ais  er  von  Dedo  ab- 
stammte,  zu  dessen  Familie  auch  Oda  die  Gemahlin  Bolesław  gehórte.  Posse,  Cod. 
Saxo.  I,  s.  52 — 3,  przyp.  322. 

*')  Vippo,  c.  29.  Cesar  misericordia  motus,  dedit  sibi  veniam,  et  divisa  pro- 
vincia  Bolanorum  in  tres  partes,  Miseconem  fecit  tetrarcha  ni,  reliqas 
duas  duobus  alii  commendavit;  sic  imminuta  potestate,  minor  facta  est 
temeritas.    Pertz  XI,  269. 

*^)     Porów,  wyżej  s.  364,  przyp.  3. 

^)  Annalista  Hildesheimski  pod  r.  I032  (wyżej  przyp.  47)  powiada,  że  Mie- 
czysław zobowiązany  został  ustąpić  tylko  Łużyce  Ditrykowi,  a  resztą  Polski  sam 
miał  władać.  Wippo  zaś  twierdzi,  że  Mieczysław  miał  zostać  na  czwartym  dziale 
tetrarchą,  a  trzy  inne  działy  wyznaczone  były  innym  tetrarchom.  Ażeby  pogodzić 
różnicę  pomiędzy  wzmiankowanymi  pisarzami,  wypada  uważać,  że  cesarz  Konrad  II 
mó^l  mieć  pr-tensyje  do  powrócenia  Niemcom   dwóch  tylko,  zabranych  przez  Bole- 


■ —     435     — 

do  ostatniego  tetrarchy,  to  takim  najprędzej  mógłby  być  chyba 
brat  Mieczysława  II  Otton,  na  udziale  w  zakarpackiej  krainie 
Ruzia  zwanej. •^^)  W  jakimby  stosunku  wyznaczone  trzem  tetrar- 
chom udziały  do  Polski  zostawały,  wiadomości  nie  posiadamy,  ale 
z  wyrażeń  kronikarskich  możemy  wnioskować,  że  Mieczysław  II 
utrzymywał  nad  nimi  zwierzchnictwo  aż  do  śmierci  (1034),^^)  i  że 
dopiero  później,  pod  czas  zaburzeń,  Łużyce  i  ziemia  Milczanów 
ostatecznie  od  Polski  oderwane  zostały. 


sława  Chrobrego  prowincyi :  Lużyc  i  Milska.  Pierwsze  ustąpione  zostały  Ditrykowi ; 

0  drugiej  prowincyi  annalista  hildesheimski  zamilczał,  bo  w  roku  1032  jeszcze  przy 
Polsce  zostawała;  "Wippo  zaś,  pisząc  później,  gdy  po  śmierci  Mieczysława  Ił  (roku 
1034),  ziemia  Milczanów  już  od  Polski  odpadła  i  dostała  sie  Ekhardowi  II,  przed- 
stawił sprawę  tak,  jak  gdyby  już  w  r.  1032  Mieczysław  ustąpił  Milsko  i  trzej  te- 
trarchowie uzyskali  niezależność  od  Polski.  Ale  żeby  ziemia  Milczanów  oderwaną 
została  od  Polski  już  w  r.   1032,  wiadomości  o  tem  nie  posiadamy. 

^*)  "Według  Boguchwała,  król  polski  Kazimirz  I  duxit  uxorem,  filiam  Ro- 
mani  principis  Russiae,  filii  Odonis,  nomine  Dobronegam,  alias  dictam  Maria.  Bie- 
lowski,  M.  P.  II,  s.  485,  Jakkolwiek  wiadomość  ta  bałamutna,  bo  Kazimirz  I 
ożeniony  był  z  księżniczką  ruską  Maryją,    nazwaną  Dobrogniewą,  siostrą   Jarosława 

1  i  na  Kusi  żadnego  Romana  Otonowicza  nie  było,  wszakże  imion  Romana  i  Ot- 
tona nie  mógł  Boguchwał  wymyślić.  A  jeśli  przypomnimy,  że  według  niemieckich 
rocznikarzy  syn  Stefana  I  Emeryk  był  „dux  Ruizorum"  (wyżej  cyt.  33),  że  Ruzią 
nazywano  krainę  Słowacką  po  nad  Dunajem,  że  ta  kraina  dopiero  w  latach  1028 
do  1030  dostała  się  pod  zwierzchnictwo  węgierskie,  być  może  nawet  razem  z  córką 
Mieczysława  II,  wydaną  za  Emeryka  (wyżej  przyp.  33),  że  po  śmierci  Emeryka  r. 
103 1,  Ruzia  bez  księcia  została,  tedy  nie  wyda  się  nieprawdopodobnem  przypusz- 
czenie, że  przy  zawarciu  uraowy  w  Merzeburgu  7  Lipca  r.  1032,  Konrad  II  mógł 
wymódz  od  Mieczysława  II  zrzeczenia  się  Ruzii  na  korzyść  brata  jego  Ottona,  cho- 
ciażby pod  zwierzchnictwem  króla  węgiersliiego  zostającej.  Że  Polsce  przysługiwały 
jakieś  prawa  na  Slowaczyznę  długo  po  śmierci  Mieczysława,  o  tem  pamiętano 
za  Bolesława  Śmiałego,  który  posiłkując  Bele  w  r.  1061  i  później  po  wyprawie  ki- 
jowskiej „Hungariam  adiit,  volens  metas  regni  Poloniae  in  Danubio,  Czyssava  et 
Morawa  fluvios  habere.  Boguchwał,    Chr.  M.  P,  II,  486, 

^-)  Wyrażenie  Annal.  Hildesh.  r.  1032,  jak  wzmiankowano  wyżej  (przyp. 
47),  quod  ipse  (Miseko)  tamen  postea  solus  iterum  sibi  usurpavit,  zdaje  się  wska- 
zywać na  utrzymanie  zwierzchnictwa  Mieczysława  nad  tetrarchami. 


4d* 


4.     Wygnanie  z   Polski   Ryksy  i  Kazimirza  (1036).     Bezkrólewie.     Zabu- 
rzenie.     Masław  wojewoda. 

Jednoczesny  prawie  zgon  księcia  Ottona  (r.  1033),'^^)  i  króla 
Mieczysława  II  (r.  1034),  tudzież  niepewność  kto  miał  panować: 
czy  Kazimirz  zostający  w  klasztorze,  czy  starszy  brat  jego  Bole- 
sław z  nałożnicy  podobno  zrodzony,  otworzyły  Ryksie  drogę  do 
władzy.  Rządziła  ,.w  miarę  niewieścich  zdolności",'"'*)  ale  samo 
panowanie  kobiety,  niezgodne  z  duchem  narodu,^")  wstręt  jej  do 
„barbarzyńskich"  obyczajów  polskich,"'")  wywyższanie  każdego 
przybłędy  niemieckiego,  choćby  nawet  kucharza,  nad  dostojni- 
ków krajowych,^')  wreszcie  uwięzienie  przez  nia  i  wydanie  Kon- 
radowi II  koron  i  znamion  królewskich,  nieprzyjaźnie  ku  niej 
naród  usposobiały.  —  Korzystając  z  tego,  znienawidzony  przez 
Rykse  Bolesław  wygnał  ja  z  Polski.  Kazimirz,  dopóki  był  w  kla- 
sztorze, nie  mógł  mu  przeszkadzać,  ale  gdy  staranie  Ryksy 
w  Rzymie  o  dyspensę  dla  Kazimirza,  zagroziło  Bolesławowi  ze 
strony  brata,  zmusił  go  ustąpić  do  Węgier  (1036).  Tam  Stefan  I 
przyjął  łaskawie  i  aż  do  swej  śmierci  (1030)  zatrzymał  królewi- 
cza polskiego.  ^^) 


^')     Rocznik  kapituły  krakowskiej,  r.  1033.  Otto  dux  obiit,  M.  P.  II,  s.  794. 

**)     Gallus  I,  18. 

")  Mierzwa,  cap.  9.  Nullus  ergo  miretur,  quod  mulier  Polonis  imperavit,... 
licet  enim  bonis  videatur  moribus  dissonum  feminam  principibus  imperare.  M.  P. 
II,  170  — 171. 

^®)  Mnich  brunwilerski,  cap.  16.  Richeza .  . .  paucis  se  fugam  clancula  agen- 
tem adiuvantibus,  utpote  fastus  eius  intolerabiles  simul  et  barbaros  Sclavorum  per- 
taesa  ritus.     M.  P.  I,  346. 

^')  Dopełniacz  Mierzwy:  Uxor  ejus  (Mesconis)  aequo  violentior  visa  est, 
immo  etiam  patriae  nobilibus,  quain  libet  primis  Teutonorum  lixas  seu  coquinarios 
praeponere  coepit,  a  civibus  profligata  in  e.\ilio  consenuit.    M.  P.  II,  283. 

6')  Gallus  I,  18  powiada,  że  Ryksa  przez  zdrajców  (traditores)  z  królestwa 
wyrzuconą  została  i  że  syn  jej  małoletni  Kazimirz,  jakoby  dla  pokrywki  zwodni- 
czej, przez  tycbże  zatrzymany  był  w  kraju.  Po  dojściu  do  dojrzałości  i  objęciu  steru 
państwa  Kazimirz,  przez  niechętnych  mu  i  lękających  sie,  aby  za  krzywdę  matki  się 
nie  zemścił,  zmuszony  został  ustąpić  do  Węgier.  —  M.  P.  I,  s.  414.  Wszakże  nie- 
dokładność Galusa  względem  powyższych  wiadomości,  zauważał  już  dawno  Bielow- 
bki,  i  do  szeregu  królów  polskich  wprowadził  Bolesława  II,  lecz  mylnie  go  policzył 


-     437     — 

Ustąpienie  z  Polski  Kazimirza  i  wnet  potem  znikniecie  Bo- 
lesława II  sprowadziło  zamieszanie.  Naród,  czując  się  poniżonym 
przez  własną  królowę,  pozbawionym  prawego  monarcliy,  bezpie- 
czeństwa ze  strony  sąsiadów,  spokoju  w  domu,  nie  wiedział  czego 
ma  czekać  nazajutrz,  co  począć  i  gdzie  szukać  ratunku!  Zaszłe, 
w  ciągu  ostatnicli  kilku  lat,  groźne  wypadki,  wywołane  napadem 
Bezbraima,  stanęły  wszystkim  przed  oczy.  Rzeź,  gwałty,  mor- 
derstwa tyrana,  zamordowanie  jego  samego,  oderwanie  Morawii, 
Łużyc,  Milska,  śmierć  króla,  wygnanie  Ryksy,  wreszcie  nieład 
po  ustąpieniu  Kazimirza  za  granicę,  do  rozpaczy  doprowadzały 
naród:  cierpliwość  pękła.  Nurtujące  w  kraju  namijętności  reli- 
gijne, społeczne  i  polityczne  potęgowały  się  w  olbrzymią  siłę 
zniszczenia,  która  po  całej  Polsce  rozlała  się  wulkanicznym  wy- 
bucłiem.  Nienawiść  pomiędzy  sobą  stanów,  wyznań,  położenia 
towarzyskiego  sroźyła  się  mocno.  —  Nastał  czas  i  dla  reakcyi 
pogańskiej, ^^)  czas  odwetu  cłirześcianom  za  powalone  bożyszcza, 
za  zniszczenie  starożytnych  obrzędów  i  obyczajów,  poniekąd  dzi- 
kicli  a  jednak  narodowi  milycłi,  jako  ojczyste,  nie  cudzoziemsko- 
clirześciańskie,  nie  związane  z  organizacyą  państwową,  ograni- 
czającą swobodę  wieców  i  swawolę  gminną,  wymagającą  posłu- 
szeństwa urzędnikom  królewskim,  podatków  ducłiownycli  i  świe- 
ckicli,  spełniania  przepisów  kościelnycli,  niezgodnycłi  z  wyobra- 
żeniami niewygasłemi  jeszcze  z  pogańskich  czasów.    „Słudzy  po- 


I 


za  syna,  kiedy  w  rzeczywistości  on  byl  wnukiem  Bolesława  Chrobrego.  Porów.  Sy- 
nowie Chrobrego,  w  Piśmie  Zbiorowem  Jozafata  Ohryzko  1859,  s.  20—29.  Grunto- 
wniej kwestyje  te  przedstawił  Wojciechowski,  według  objaśnienia  którego,  Mieczy- 
sław II  naznaczył  następcą  po  sobie  starszego  syna  swego  Bolesława  II,  a  młod- 
szemu Kazimirzowi,  chcąc  zapewnić  wysoką  godność  duchowną,  oddał  go  w  dzie- 
ciństwie do  klasztoru,  w  Polsce.  Ztąd  powieść  o  mnichostwie  Kazimirza.  Bolesław 
II  umarł  czy  zginął  nie  później  jak  w  r.  I038,  t.  j.  przed  napadem  Czechów,  bo 
inaczćj  byłoby  coś  wiadomo  o  jakimś  oporze  jego  Czechom.  Pamiętnik  Akademii 
Umiejetn.  Kraków,  T.  V  1885,  s.   17—18. 

•W)  Annal.  Hildesheim,  a.  1034.  Misacho  Polianorum  dux  immatura  morte 
interiit  et  cristianitas  ibidem  a  suis  prioribus  bene  inchoata  et  a  se  melius  robo- 
rata,  flebiliter  proh  dolor!  disperiit. 

Nestor:  I  byst'  mjateż  wełyk  w  zemli  lad'stje;  wstawsze  ludije  izbisza  epi- 
skopy, i  popy  i  boljary  swoja,  i  byst'  w  nich  mjateż.     M.  P.  I,  s.  697 — 8. 


-     438     — 

wstali  przeciw  panom,  wyzwoleńcy  przeciw  szlachetnie  urodzonym, 
zabierając  ich  mienie  i  żony.  —  Pastwiono  się  szczególnie  nad  du- 
chowieństwem łacińskiem,  zabijano  biskupów  i  księży  :  jedni  z  nich, 
dla  wyróżnienia  godności,  ginęli  od  miecza,  innych  dla  większej 
zniewagi,  kamienowano".^^)  Wszystko,  co  stało  na  przeszkodzie 
tłumom  szalejącym,  ustąpić  musiało.  Kto  mógł  ratował  się  ucie- 
czką poza  Wisłę ,  na  Mazowsze,  gdzie  do  władzy  przyszedł  Ma- 
sław,  daw.niej  podczaszy  i  dworzanin  Mieczysława  II,  a  teraz 
przez  lud  wyniesiony  na  wojewodę  i  chorążego,"^)  silną  ręką 
porządek  utrzymywał.  —  Na  dobitek  nieszczęść,  dawny  wróg 
Mieczysława  II  Bretysław  czeski  zamierzył  państwo  jego  roz 
szarpać. 

§50. 

Obodryci  i  Lutycy  w  epoce  rządów  polskich  między 
Odrą  a  Łabą  (1002 — 1034). 

I.   Zachowanie  się  Lutyków  i  Obodrytów  względem  Bolesława  Chrobrego 
w  roku  1003. 

Pod  koniec  X  w.  Obodryci  i  Lutycy,  po  krwawych  bojach 
z  Niemcami  za  panowania  cesarza  Ottona  III,  zyskali  zupełną 
niepodległość,  czuli  się  nawet  na  siłach  sami  na  Saksoniję  napa- 
dać.^) Sąsiedzi  ich,  najdalej  na  północ  wysunięci  mieszkańcy 
wyspy  Rany,  morzem  oddzieleni  od  Polaków  i  Niemców,  używali 
dawnej  swobody,  czasami  tylko  niepokojeni  od  Danów,  może 
i  sąsiednich  Wikingów  jomsburgskich,  trzymali  się  zdała  od  ów- 
czesnych wypadków  w  Słowiańszczyźnie  zaodrzańskiej,  tak  da- 
lece, że  o  tern,  cóby  się  wtedy  u  Ranów  działo,  żadnych  wiado- 
mości nie  posiadamy.     W  ogóle  rok  1000    po    Chrystusie  zastał 


«o)    Gallus  I,  19. 

*i)  Gallus  I,  20.  Erat  namąue  ąuidam  Meczzlaus  nomine,  pincerna  patris 
sui  Meschonis  et  minister;  post  mortem  ipsius  Mazoviae  gentis  sua  persuasione 
princeps  existebat   et  signifer.   —  M.  P.  I,  s.  417. 

>)     Wyżej,  str.  341. 


—     439     — 

pogaństwo  pomorskie  w  pełnej    sile    rozwoju  narodowego  i  reli- 
gijnego.   Zaprowadzone  przez  Niemców  w  X  w.  gwałtem  chrze- 
ściaństwo    u   Obodrytów   i    Lutyków    upadło    zupełnie;    kościoły 
w  popiele  leżały,  księża  wygnani,    dobra  kościelne  rozcliwytane. 
Cześć  dawnym  bogom  i  swoboda  plemienna    zagrzewały  pomor- 
skich lecliitów  do  wytrwałości,  a  nienawiść  powszechna  do  Niem- 
ców jednoczyła    umysły    tak    dalece,    że   odwieczni   między  sobą 
nieprzyjaciele  Obodryci  i  Lutycy    porozumieli    się   i   przeciw  Sa- 
som wspólnie  występywali.     W  tem  niespodziewany  najazd  Bo- 
lesława Chrobrego  (r.  1002)  na  ziemie  do  państwa  Niemieckiego 
należące  nad  Łabą,  pokrzyżowawszy  wszelkie  zamiary  nadłabskich 
Słowian  i  Niemców,    podawał   jednym  i  drugim    nieznane  dotąd 
kombinacyje    polityczne.     Ludy  zaodrzańskie    ze  zdumieniem  pa- 
trzyły na  zagon  pod  sam  Magdeburg  Słowianina,    odważającego 
się,  jak  nikt  dotąd,    wtargnąć    do    królewskich  posiadłości  z  po- 
rządnie zorganizowaną  siłą  zbrojną,  powyganiać  margrafów,   po- 
zabierać grody  i  zamki    nad    Łabą,    przejść    Łabę,    wkroczyć  do 
marki  Turyngskiej,  gospodarować  nad  Białym  Halsztrowem  jak 
we    własnym   domu,    na    krzyki    Niemców    uwagi    nie   zwracać, 
a  przeciw  samego  króla  Henryka  II  hardo  się  stawić.    Słowianie 
nie  wiedzieli  co  począć.     A  gdy  Bolesław  zajął  Czechy  i  królem 
w  Pradze    ogłoszony    został,    wtedy    wyjaśniły    się  zamiary  jego 
utworzenia  wielkiego    państwa    Słowiańskiego,    przez   połączenie 
pod  swą  władzą  ludów  słowiańskich,  aż  do  Łaby,  Solawy  i  gra- 
nic Bawaryi  zamieszkałych.     Przeszkodzić    podobnym    zamiarom 
król  Henryk  II  musiał  koniecznie,   a  dla  osiągnięcia  pożądanego 
skutku  gotów  był  na  wszelkie  ofiary,  nie  gardząc  żadnymi  środ- 
kami.    Pojmując  doskonale,    że  jeżeli  Słowianie  dolnej  Łaby  po- 
łączą się  z  Bolesławem,  potęga  jego  tak  wzrośnie,  że  jej  Niemcy 
nie  podołają,  Henryk  II  postanowił  odwrócić  od  króla  polskiego, 
jeśli  nie  wszystkich  nadłabskich  Słowian,   to  przynajmniej  Luty- 
ków, bo  inni  słyszeć  o  tem  nawet  nie  chcieli.    Serbowie  i  Łuży- 
czanie  z    radością  spotykali   Bolesława   jako    zbawcę  od  niewoli 
cudzoziemskiej,    Obodryci    przyzwyczajeni    do  poważania  władzy 


—     440     — 

książęcej  i  ulegania  księciu  saskiemu,  który  ich  bez  miłosierdzia 
obdzierał,  gotowi  byli  połączyć  sie  z  królem  polskim,  Lutycy  zaś 
wahali  sie.    Zagorzali  poganie,  drżąc  o  swą  niepodległość  gminną, 
gotowi  byli  bronić  jej  nietylko  od  Niemców,  lecz  i  od  Bolesława. 
Następywala  w  dziejach  Słowiańszczyzny  zaodrzańskiej  nadzwy- 
czaj ważna  chwila.     Wypadki  tak   sie  składały,    że    od  postępo- 
wania Lutyków  zależała  przyszłość  całego  narodu  słowiańskiego. 
Niechby  tylko  Lutycy  połączyli  sie  z  Bolesławem,  wnet  to  samo 
uczyniliby  Obodryci  i  w  jednym    momencie    stanęłoby    ogromne 
państwo  lechickie  od  Karpatów  i  Dunaju  do  morza  Bałtyckiego, 
a  na  zachód  rozpierające   się  aż  do  Szlezwiku  i  Hamburga,  bro- 
nione od  Niemców  mocną  pozycyją  nad  Łabą,  może  i  aż  nad  So- 
lawą.     Przyłączenie  się  do  Bolesława    kilkudziesięciu  tysięcy   za- 
prawionych w  bojach  z  Niemcami    Lutyków  i  Obodrytów^j,  po- 
większyłoby siły  jego  więcej  niż  we  dwoje,  a  Lutykóm  zapewni- 
łoby niezależność  od  Niemców.     Lutycy  wahali    się  i  na  żądanie 
króla    Henryka    wyprawili    do    Kwedlinburga    posłów,    których 
Henryk    traktując  nie  po  dawnemu,    z   góry,  jako  buntowników, 
lecz  jako  przyjaciół,  durzył  ich  bogatymi  darami  i  złudnemi  obie- 
tnicami, aż  nakoniec  „z  nieprzyjaciół,  najzaufaszyńszymi  ich  sobie 
uczynił"  (1003).^)    Stało  się!  Lutycy  zobowiązaU  się  służyć  Niem- 
com   przeciw    Bolesławowi,    nie  przewidując  zapewno,    że  to  był 
jedyny  moment  zachowania  własnej  narodowości  od  zagłady. 

2.   Stosunki  Obodrytów  do  Niemców  i  Lutyków. 

Odcięci  zewsząd  krajem  Lutyków  od  posiadłości  Bolesława 
Chrobrego,  Obodryci  nie  mogli  wspólnie  z  nim  do  działania  prze- 


2)  W  wyprawach  przeciw  Niemcom  w  X  w.  Lutycy  po  kilkadziesiąt  tysięcy 
zbrojnego  ludu  wyprowadzali.  Obodryci  mniejszemi  siłami  działali.  Zważając  jednak 
na  siły,  jakiemi  oba  ludy  w  X,  XI  i  XII  w.  rozporządzały,  prawdopodobnie  lu- 
dność ich  wynosiła  więcej  miliona  głów, 

■*)  Thietmar,  V,  19.  Ibi  (Quidlinburg)  nuntios  quoque  Rederariorum  et  ho- 
rum,  qui  Lintici  dicuntur,  misericorditcr  susccpit,  hactenusque  rebelles  munerum 
dulcedine  promissionumque  jocunditate  sedayit  et  de  i  n  i  m  i- 
cis    familiarisissimos    effecit. 


I 


—   441    — 

ciw  Niemcom  wystąpić.  Coby  się  u  nich  działo  w  początku 
XI  w,  o  tern  wiadomości  nie  posiadamy,  ale  sprzymierzenie  Lu- 
tyków  z  Niemcami  w  r.  1003,  bez  wątpienia  pomagało  księciu  sa- 
skiemu Bernardowi  I  z  rodu  Billungów  wywierać  wpływ  swój 
na  obodryckicli  książąt  i  powoli  niepodległość  icłi  ścieśniać.  Na- 
stępca Bernarda  I  syn  jego  Bernard  II  (1014 — 1063),  ten  sam, 
który  z  Lutykami  odbywał  wyprawę  do  Polski  (r.  1015),  mając 
powierzony  sobie  dozór  nad  Lutykami  i  Obodrytami,  nie  miał 
powodu  mieszać  się  w  sprawy  obodryckie,  albowiem  książę  ta- 
meczny Mieczysław  *)  zachowywał  się  spokojnie.  Zadowalniał  się 
więc  książę  Bernard  zdzieraniem  z  Obodrytów  daniny  sobie  i  ko- 
ściołowi aldenburgskiemu,  chociaż  ten  dawno  w  ruinach  leżąc, 
pozbawiony  był  księży  i  żadnej  czynności  nie  wywiera,!.  Nieprzy- 
jaźnie  patrząc  na  wzrastające  znaczenie  i  siłę,  wiernych  tronowi 
biskupów  saskich,  Bernard  stał  się  wrogiem  duchowieństwa, 
„uciemiężył  i  niepokojem  napełnił  wszystkie  w  Saksonii  kościo- 
ły." ^)  Można  więc  sobie  wyobrazić,  ile  Obodryci  mieli  kłopotów 
z  tak  niespokojnym  i  chciwym  nadzorcą? 

Głuche  milczenie  dziejów  o  sprawach  Obodrytów  przery- 
wają nareszcie  Lutycy,  mocno  zagniewani  na  księcia  Mieczysła- 
wa za  to,  że  podczas  wyprawy  ich  do  Polski  w  r.  1017  nie  po- 
dał im  pomocy.  Przypisując  klęski  swe  nieobecności  posiłków 
obodryckich  i  podszczuwani  przez  starszyznę  swą  egoistyczną 
w  duchu  niemieckim  działającą,  Lutyty  rzucili  się  jak  szaleni 
na  Mieczysława,  podburzając  przeciw  niemu  lud,  który  go  nie- 
nawidział  za  przyjęcie  i  pociąganie  innych  do  chrześciaństwa. 
W  Lutym  r.  10 19  cały  kraj  obodrycki  został  spustoszony,  żona 
i  synowa  księcia,  obie  chrześcianki,  wygnane,  a  sam  książę  „z  wy- 
bornymi wojownikami"  zamknął  się  w  mocno  obwarowanym  Zwie- 
rzynie.    A  że  to  było  w  miesiącu  Lutym,    „który   poganie  zwali 


»)  Według  Thietmara  (YIH,  4)  Mistiz]avus;  wecUug  Helmolda  (I,  i6j 
Mi.stivoi.    O  Mieczysławie  patrz  str.  445,  przypisek    15. 

■'')  Adam.  Bremensis,  II,  46.  Dux  Bernardus  Heinrico  imperatori  ansus  rę- 
bellare  (r.   1020),  terruit  ac  tuvbavit  omnęs  ecclesias  Saxomaę. 


—     442     — 

oczyszczalnym,  bo  największe  w  nim  składali  ofiary  bogom 
i  sam  miesiąc  brał  swe  miano  od  bożka  piekielnego,"")  tem  bar- 
dziej rozszalało  się  pogaństwo.  Do  Lutyków  łączyły  się  tłumy 
Obodrytów  i  Wągrów,  ścinając  krzyże,  paląc  kościoły  i  podno- 
sząc bożków  pogański  cli.  Mieczysław  zaledwie  ujść  zdołał  za 
Łabę  do  ziemi  Bardów,  pod  opiekę  Niemców,  ze  zgrozą  patrzą- 
cycłi  na  obalenie  clirześciaństwa,  a  z  niem  wpływu  niemieckie- 
go i  władzy  cesarskiej.  Tam  Mieczysław  aż  do  końca  żywota 
pozostał. ') 

Wypadki  te  w  ziemi  Obodrytów  zaszły  w  tym  właśnie  cza- 
sie, kiedy  książę  saski  Bernard  bunt  podniósł  przeciw  Henry- 
kowi II  i  srogo  ciemiężył  wierne  cesarzowi  kościoły.  Dumną 
i  gwałtowną  naturę  księcia  potrafił  zjednać  sobie  arcybiskup 
hamburgski  Unwan  tak,  że  sam  książę,  zniewolony  mądrością 
biskupa,  począł  znowu  sprzyjać  kościołowi,  którego  wprzód  był 
przeciwnikiem.  Za  poradą  Unwana  zbuntowany  książę  złagodniał 
na  umyśle,  z  pokorą  podał  rękę  zgody  cesarzowi  Henrykowi 
i  wnet  potem,  obłożywszy  Słowian  daniną,  w  Nordalbingii  po- 
kój przywrócił.  Unwan  niezwłocznie  przystąpił  do  odbudowania 
zniszczonej  przez  Słowian*)  w  r.  983  metropolii  Hamburgskiej, 
a  na  biskupa  starogardskłego  (aldenburgskiego)  przeznaczył  Ben- 
nona,  który  dla  odbudowania  swej  stolicy  w  ruinacli  leżącej,  za- 
czął poszukiwać  posiadłości  i  docliodów,  według  nadań  Ottona  I 
do  biskupstwa  naleźącycłi,  a  wśród  zaburzeń  poszłycłi  w  zapom- 
nienie i  przemocy  Słowian  uległycłi.  Uskarżał  się  on,  w  przy- 
tomności księcia  Bernarda,  że  Wągry,  Obodryci  i  inne  ludy  sło- 
wiańskie odmawiały  mu  należnej  daniny.  Przywołani  do  księcia 
i  zapytani  dla  czegoby  biskupowi  odmawiali  prawnej  dziesięciny, 
książęta  słowiańscy  wyliczyli  różne  ciężary  podatków  i  oświad- 
czyli, „że  wolą  raczej  ziemię  opuścić,  niż  się  do  płacenia  większej 


t 


')     Te  wyrazy    Thietmara    przytaczam,    aby    pojęcia   jego    uwzględnić,  nie  zaś 
jako  wiarogodne. 

')     Helmold,  I,   16. 

")     Adam.  Bremeń.  II,  46,  47;  Helmold,  I,   16. 


—     443     — 

jeszcze  daniny  zobowiązywać."  Zważając,  że  wymagania  biskupa, 
według  dawnych  przepisów  Ottona  I  załatwić  sie  nie  dadzą,  Ber- 
nard uprosił  książąt,  aby  przynajmniej  z  każdego  domu  bogate- 
go, czy  ubogiego,  w  całej  ziemi  Obodrytów  płacono  po  dwa  fe- 
nigi  (nummi)  na  dochód  biskupa.  Zwrócono  mu  przytem  dwie 
wsie  Bożow  i  Nizin,  tudzież  inne  posiadłości  w  kraju  Wągrów, 
dla  zaludnienia  ich.  Innych  zaś,  w  dalszej  Słowiańszczyźnie  po- 
łożonych osad:  Deryczewo,  Morycy,  Kucyna  z  przyległościami, 
które  według  dawnych  podań  do  biskupstwa  Aldenburgskiego 
należały,  biskup  Benno  w  żaden  sposób  od  księcia  Bernarda 
otrzymać  nie  mógł.'-*)  Niezadowolony  postępowaniem  księcia  sa- 
skiego, Bennon  udał  się  ze  skargą  na  niego  do  cesarza  Henry- 
ka If,  który  właśnie  w  tym  czasie  (r.  1022)  zwołał  w  Wierzbnie, 
nad  Łabą,  zjazd  powszechny  Słowian,  dla  załatwienia  stosunków 
wzajennych.  Książęta  Obodrytów,  zostając  w  niejakiej  zależności 
od  księcia  saskiego,  a  tem  samem  i  od  cesarza,  nie  śmieli  sprze- 
ciwiać się  woli  jego  i  zaprzeczać  biskupowi  prawa  na  darowane 
przez  Ottona  I  kościołowi  aldenburgskiemu  posiadłości.  Obc- 
dryci.  Wągry,  Połabianie,  Chyżanie  i  inne  ludy  słowiańskie,  któ- 
rych ziemie  w  granicach  dyecezyi  Aldenburgskiej  leżały,  obie- 
cali płacić  całkowity  czynsz,  jaki  zamiast  dziesięciny  Otton  I  na 
dochód  kościoła  przeznaczył.  Ta  wszakże  obietnica  nie  była 
szczerą.  Słowianie  spełnić  ją  zaniedbali,  albowiem  książę  Ber- 
nard, całkiem  chciwością  przejęty,  takimi  podatkami  obciążył  zo- 
stających pod  władzą  jego  Słowian,  że  ci  nie  pamiętali  ani  o  Bo- 
gu, ani  o  jego  kapłanach.  Benno  przekonawszy  się,  że  książęta 
nietylko  nie  dopomagają  do  spełnienia  obowiązków  jego,  lecz 
owszem  krępują  go,  znękany  nadaremną  pracą  „i  nie  znajdując 
miejsca,  gdzieby  nogi  jego  spoczęły",  udał  się  do  Berenwarda 
biskupa  hildeshęimskiego  i  tam    aż    do    śmierci    pozostał.^"}    Za- 


")  Helmold,  T,  18,  curtes  Bu/.u  et  Necenna...  Ilia  vero  praedia,  que  fuerunt 
in  remotiori  Slavia,  ut  est  Derithsewe,  Morize,  Cuzin  cum  attinentiis  suis,  episcopus 
Benno  nullatenus  per  ducem  obtineie   potuit... 

'**)     Helmold,  I,    18,   Benno  umarł    13  Sierpnia  r.  1023. 


—     444     — 

przestawszy  krzewić  chrześciaństwo,  w  skutek  nieotrzymania  po- 
żądanej dziesięciny,  Benno  oczywiście  należał  do  szeregu  ducho- 
wnych dygnitarzy,  którzy  wzbogaciwszy  sie,  przy  rozrzutnym  na 
korzyść  kościoła  Henryku  II,  przekładali  żywot  świecki,  wygo- 
dny, nad  prace  missyonarską,  połączoną  z  niepokojem  i  pozba- 
wieniem dostatku.'^) 

Kiedy  po  śmierci  cesarza  Henryka  II,  na  tron  niemiecki 
wstąpił  Konrad  II  (r.  1024)  „trwały  pokój  panował  w  ziemi  sło- 
wiańskiej", „ale  religia  chrześciańska  nie  doznała  wielkiego  przy- 
rostu, bo  temu  stała  na  przeszkodzie  chciwość  księcia  Bernarda 
i  Sasów,  którzy  wszystko  zagarnąwszy,  nic  nie  pozostawili  ani 
dla  kościołów,  ani  dla  księży."^-)  Nie  zważając  na  takie  zdzier- 
stwa,  Konrad  II  zapotrzebował  od  Obodrytów  złożenia  mu  try- 
butu i  takowy  do  skarbu  jego  wniesiony  został.'^)  Sprzeciwiać 
sie  woli  cesarskiej  Obodryci  nie  śmieli,  zachowywali  się  spokoj- 
nie, bo  w  razie  najmniejszego  nieposłuszeństwa,  książę  Bernard 
miał  na  zawołanie  swe  Lutyków,  którzy  trwając  jeszcze  w  przy- 
mierzu z  Niemcami,  niepomiernie  swobodę  polityki  książąt  obo- 
dryckich  ścieśniali.  Ale  nieszczere  między  odwiecznymi  wrogami 
przymierze  długo  trwać  nie  mogło.  Obodryci  to  pojmywali 
i  z  nadzwyczajną  ostrożnością  względem  Niemców  zachowywali 
się.  Lutycy  zaś,  poznawszy  obłudne  obietnice  i  zgubną  dla  nich 
politykę  Henryka  II,  chwiali  się,  jeszcze  podczas  wojen  z  Bole- 
sławem Chrobrym,  w  dotrzymaniu  przymierza,  a  później  opa- 
miętawszy się  gotowi  byli  w  dogodnej  chwili  zerwać  je.  Chwila 
pożądana  dla  nich  nareszcie  zbliżyła  się.  W  r.  1030  na  wezwa- 
nie króla  Mieczysława  II    Lutycy  razem  z  nim  wpadli  do  posia- 


li)    Porów.  Pawiński,  ITo.TauCKie  CiaBniio,  126. 

i-|     Helmold,  I,   19. 

'■■')  A.  1025,  rex...  a  barbaris  qui  Saxoniam  attingunt  tributa  exigens,  omne 
debitum  iiscale  recepit.  Wippo,  6;  Wigger,  Meklenb.  Annal.  64.  Chociaż  Wippo 
nie  objaśnił  od  jakich  mianowicie  Słowian  król  Konrad  II  trybutu  wymagał,  lecz 
jasno,  że  tu  o  Obodrytach  jest  mowa,  bo  byli  najbliżsi  do  Saksonii,  Lutycy  jako 
sprzymierzeńcy  podatku  nie  płacili,  a  Łużyczanie  w  roku  1025  należeli  jeszcze  do 
Polski. 


—     445     — 

dłości  niemieckich  za  Łabą,  sprawili  rzeź  okrutną,  zniszczyli 
wszystko  co  było  niemieckie  i  stolice  biskupstwa  Brandenburg- 
skiego  wywrócili.^*)  A  jak  w  r.  1003  „z  buntowników  stali  się 
najzaufańszymi  sprzymierzeńcami  cesarza",  tak  w  r.  1030  ze  sprzy- 
mierzeńców cesarza  stali  się  najzaciętszymi  jego  wrogami. 

Po  tym  dopiero  wypadku,  Obodryci  czując  się  bezpiecznymi 
ze  strony  Lutyków,   zmienili  politykę  postępywania  z  Niemcami. 

Władali  pod  ówczas  w  ziemiach  obodryckich  książęta:  Ono- 
drag.  Gniewosz,  poganie  i  Przybigniew.  Udonem  zwany.^')  Przy- 
bigniew  był  chrześcianinem,  lecz  jakiś  zbieg  saski  zdradą  go  za- 
mordował (r.  1 03 i).  Syn  jego,  urodzony  z  księżniczki  duńskiej, 
Gotszalk,  zostający  na  naukach  w  klasztorze  niemieckim  w  Lu- 
neburgu,  postanowił  zemścić  się  za  śmierć  ojca,  rzucił  nauki 
i  chrześciaństwo,  a  przepłynąwszy  Łabę,  dostał  się  do  ojczystego 
kraju.  Tu,  zebrawszy  tłum  ochotników,  spustoszył,  dla  pomszcze- 
nia ojca,  cały  kraj  Nordalbingów  i  tyle  klęsk  zadał  ludowi  chrze- 
ściańskiemu,  „że  okrucieństwa  jego  wszelką  miarę  przeszły." 
W  ręku  Niemców  dwie  tylko  zostały  warownie:  Itzehoe  i  Bo- 
keldenburg,  do  których  schronili  się  wojownicy  sascy  z  żonami 
i  dziećmi.    Po  niejakim  czasie  Gotszalk,  schwytany  przez  Niem- 


'*)     o  tem  wyżej  §  58)  str.  425. 

JS)  Adam.  Br.  II,  64.  Principes  eorum  (Winulorum)  Gneus  et  Anatrog  pa- 
gani  erant;  tercius  vero  Uto,  filius  Mistivoi,  małe  christianus.  —  Helmold, 
powtarzając  Adama,  mówi:  Priacipes  Slavorum  Anadrag,  Gneus  et  tercius  Udo,  małe 
christianus.  (Chr.  I,  19).  Przeciwnie  Saxo  Grammatyk,  zważając,  że  Pribi- 
gniew  oddal  syna  na  wychowanie  do  klasztoru,  mniemał,  że  przez  to'  samo  on 
nie  mógł  być  złym  chrześcianinem,  Saxo  Gram.  Historia  Danica,  lib.  X.  U  Wig- 
gera,  Mekł.  Annalen  str.  68.  Co  się  tyczy  pytania:  czyim  byt  Przybigniew  synem, 
to  chociaż  Adam  Bremeński  wyraźnie  mówi,  że  Uto  filius  Mistivoi,  ale  jakiego 
mianowicie  Mściwoja?  Czy  tego.  który,  przyjąwszy  chrzest,  nazwał  się  Biłlugiem 
około  r.  966  (wyżej  s.  323),  czy  tego,  którego  Thietmar  nazywa  Mistizłavus  (wyżej 
przypisek  4),  wygnanego  z  kraju  podczas  napadu  Lutyków  w  roku  I  Ol  9,  a  u  Hel- 
molda  (I  cap.  16)  słynącego  pod  imieniem  Mizzudrag?  U  pisarzy  wieków  śre- 
dnich i  nowszych  genealogia  w  wziankowanych  książąt  mocno  zaplątana.  Być  może, 
Przybigniew  był  synem  Mieczysława,  a  wnukiem  Mściwoja  Billuga.  Porów.  Szafa- 
farzyk.  Star.  Slow.  §  43,  przyp.  139  na  str.  552.  Boli,  w  Meklenburg.  Jahrbiicher, 
1853,  s.  160—176,  twierdzi,  że  Mstiwoj  -  Billug  (967— ifX)2)  miał  syna  Mieczysława 
(I0o2— 1018),  kli.'re^o  rr:łodszym  bratem  był  Udo  (Przybigniew),  do  r.   1032. 


—     44Ó     - 

ców  i  jako  „ przewód zca  zbójców"  w  kajdany  zakuty,  znalazł  się 
w  mocy  księcia  saskiego  Bernarda,  który,  uważając  Gotszalka 
„za  silnego  i  do  broni  dzielnego  męża",  w  nadziei,  że  mu  użyte- 
cznym będzie,  zawarł  z  nim  przymierze  i  odejść  pozwolił.  Got- 
szalk  udał  sie  do  króla  duńskiego  Kanuta  i  zostając  u  niego  lat 
wiele,  zdobył  sobie  slawe  w  wyprawach  do  krajów  Normanów 
i  Anglów,  za  co  rękę  córki  królewskiej  w  nagrodę  otrzymał. ^^) 
Powstanie  Obodrytów  (103 1  — 1032)  nie  wywołało  ze  strony 
Niemców  odwetu,  albowiem  przypadło  w  tym  czasie,  kiedy  ce- 
sarz Konrad  II  zatrudniony  był  sprawami  polskiemi,  a  Lutycy, 
po  zniszczeniu  marki  Turygskiej  (r.  1031),  stali  zwycięzko  w  od- 
zyskanycli  stanowiskacłi  w  Braniborzu,  gotowi  do  walki.  Obo- 
dryci  zostawali  w  spokoju.  Zamiast  zabitego  Udona,  zjawia  się 
książę  Ratibor,  obok  znajomycłi  już  nam  książąt  Onodraga  i  Gnie- 
wosza.^') Książęta,  zjecłiawszy  się  z  księciem  saskim  Bernar- 
dem w  Hamburgu,  przyrzekli  płacić  mu  trybut  i  pomagać  bisku- 
powi (1036),  W  Nordalbingii  zapanował  pokój.  Uwaga  Niem- 
ców musiała  być  zwróconą  w  inne  strony,  albowiem  zaburzenie 
wielkie  w  Polsce  wymagało  baczności  cesarskiej,  a  z  Lutykami 
trudno  było  poradzić. 

3.    Zatargi  Lutyków  z  Niemcami  (1029—1036). 

Zerwawszy  przymierze  z  Niemcami  i  wszelkie  z  clirześciań- 
stwem  stosunki,  Lutycy  podnieśli  cześć  starożytnym  bogom  i  po 
dawnemu  rozpoczęli  pograniczne  boje  z  Niemcami.  Pośpieszył  do 
Wierzbna  cesarz  Konrad  II,  ażeby  pokój  z  Lutykami  przywró- 
cić (r.   1032),  nie  osiągnął  jednak  celu.^^)     W  następnym  r.  1033 


i 


'«)  Helmold,  I,  19;  Saxo  Gram.  lib,  X.  Torów.  Wigger,  Mekl.  Annalen, 
str.  68. 

•')  Oprócz  wzmiankowanych  książąt  Adam  Bremeński  wspomina  jeszcze  o  Se- 
deriku,  około  roku  1024 — 1029,  Unvanus  archiepi.scopus  .  . .  vixit  in  Hammaburg  . . . 
invilans  ad  colloquium  Sclavorum<iue  sairapas  Utonem  et  Sedericum,  Adam 
Br,  II,  58. 

'*)  Annal.  Hildesheim.  a,  1032.  Imperator...  Wirbeni . . ,  contra  Liutizios 
pacificandi  re|;ni  gratia  consedit.    Pertz,  M.  G-   V,  98. 


—    447     — 

Lutycy  zwrócili  usilność  swa  do  zdobycia  Wierzbna.^")  Boje  pod 
tą  warownią  bywały  częste,  Niemców  wielu  poległo  i  skaleczono. 
Cesarz  zamierzał  powściągnąć  nieprzyjaciół,  lecz  zbliżywszy  się 
do  nich,  zatrzymał  sie,  niespodziewanie  zmienił  zamiar  i  zamiast 
uderzenia  na  wrogów,  wziął  na  się  rolę  rozjemcy  stron  wojują- 
cych. Jakby  nie  wiedząc,  że  sami  Sasi  dali  powód  do  napadu 
Lutyków  na  Wierzbno,  cesarz  pytał:  która  strona  uczyniła  pierw- 
szą zaczepkę  i  zerwała  pokój  ?  Lutycy  powiedzieli,  że  Sasi  i  do- 
wieść to  gotowi  byli  pojedynkiem;  Sasi  zaprzeczyli  temu,  a  cho- 
ciaż sami  czuli  niesłuszność  swą,  na  pojedynek  jednak  zgodzili 
się.  Po  naradzie  cesarza  z  przybocznymi  panami,  zgodzono  się, 
aby  prawdziwość  zeznań  pojedynek  rozstrzygnął.  Dwaj  zapa- 
śnicy, od  przeciwników  wybrani,  wysunęli  się  naprzód.  Sas, 
ufny  w  swą  chrześciańską  wyższość,  z  pogardą  patrzył  na  pół- 
poganina.  Słowianin,  przeświadczony  słusznością  sprawy  narodu 
swego,  odpierał  dzielnie  przeciwnika  i  takie  mu  potężne  zadał 
rany,  że  ten  padł  trupem.  Na  widok  zwycięztwa  Słowianina, 
Lutycy  takiem  się  zapalili  zuchwalstwem,  że  gdyby  cesarz  nie 
użył  swej  powagi,  rzuciliby  się  na  chrześcian.  Tern  się  skoń- 
czyła, zamierzona  ku  poskromieniu  Lutyków  wyprawa.  Cesarz, 
przekonawszy  się  naocznie  o  groźnej  sile  nieprzyjaciół,  rozkazał, 
dla  powstrzymania  napadów  ich,  zbudować  w  Wierzbnie  mocną 
twierdzę,  obsadził  ją  liczną  załogą  i  wezwał  książąt  saskich  pod 
przysięgą,  aby  jednomyślnie  opór  poganom  stawili.-*')  (1034).  Na 
nic  się  jednak  usiłowania  cesarskie  nie  przydały,  ledwo  bowiem 
poczęła  się  wiosna  r.  1035,  Lutycy  uderzyli  na  twierdzę  w  Wierz- 
bnie,   zdobyli  ją,    całą    załogę,    pod  wodzą  grafa  Dedi  zostającą, 


">)  Annal.  Hild.  1033.  Ad  castellum  Wirbine  Liudgerus  comes  et  Thiedof 
et  Woheradus  cum  aliis  40  occisi  sunt.  (M.  G.  V,  99);  —  an.  1034.  Plura  et  in- 
solita  bella  inter  Luitizios  et  nostrates  ad  oppidum  Wirbini  exorta  sunt,  in  quibus 
de  nostris  quidam  interfecti  sunt  et  plerique  sauciati  (M.  G.  V,  99).  —  Heriman. 
Augi.    a,    1034.    Pagani    Sclavi,    Leulizi   dicti,    Sasoniae    terminos    infestant.     M.  G« 

vir,  122. 

20J     Wippo,  33.    Al.  G.  XIII,  271. 


—     44S     — 

częścią  wycięli,  a  resztę  do  niewoli  uprowadzili.-')  Poruszyło  to 
mocno  Konrada  II,  który  w  tym  czasie  święta  Wielkanocne 
w  Babenburgu  obchodził.  Poczynił  wnet  rozporządzenia  do  wy- 
prawy, sam  na  czele  wojska  stanął  i  latem  nad  Łabę  się  zbliżył. 
Lutycy  bronili  przez  rzekę  przeprawy,  lecz  cesarzowi  udało  się 
część  wojska  cichaczem  przeprowadzić  w  stronę,  gdzie  wymi- 
nąwszy straże  nieprzyjacielskie,  wojsko  przebywszy  rzekę,  całe- 
mu obozowi  przeprawę  ułatwiło.  Teraz  dopiero  wojsko  cesarskie 
poczęło  palić  i  niszczyć  wszystko,  co  spotykało  po  drodze,  z  wy- 
jątkiem miejsc  niezdobytych,  w  których  Lutycy  trzymali  się  mę- 
żnie. Sam  cesarz  Konrad  II  podejmywał  trudy  niezmierne,  zaw- 
sze na  przodzie,  wzniecał  zapał  swych  wojowników,  brnąc  po 
pas  w  wodę,  słowem  i  czynem  zachęcał  ich  do  zwyciężenia  prze- 
szkód w  błotnistej  miejscowości.  Niestety,  wszelkie  usiłowania 
do  niczego  nie  posłużyły.  Cesarz  zniszczył  tylko  bezbronne  oko- 
lice, ale  ani  jednego  grodu  nie  zdobył  i  z  niczem  do  domu  od- 
szedł.'--) Z  tego  powodu  godność  cesarska  i  potęga  państwa 
Niemieckiego  mocno  ucierpiały.  Niepomyślność  wyprawy  roku 
1035  wypadło  koniecznie  naprawić.  Cesarz  znowu  przygotowy- 
wał się  rok  cały  do  wojny  i  latem  r.  1036  ruszył  do  kraju  Luty- 
ków.  Ale  i  w  tym  razie  powodzenie  miał  niewielkie,  bo  o  ża- 
dnem  zwycięztwie,  ani  o  zdobyciu  grodu  warownego  kronikarze 
ówcześni  nie  wzmiankują  wcale.  Cesarzowi  udało  się  tylko  „z  ła- 
ski boskiej"  otrzymać  zakładników,  dużo  pieniędzy  i  w  pokoju 
do  domu  wrócić.-")    Obie  strony,  znudzone  wojną  kilkuletnią,  za- 


21)  Annal.  Hildesh.  a.  1035.  Tempore  ąuadragesimali  urbs  Wirbini  a  Liu- 
tiziis  capitur,  et  praesidium  Daedi  comitis  captivum  deducitur.  Iraperator  —  pente- 
costen  Bavenberg  egit.  Unde  expeditionem  suam  in  Liutizios  serio  mandavit.  M.  G. 
V,  100. 

22)  Annal,  Hildesh.  a.  1035.  Imperator  cum  validissimo  exercilu  regionem 
Liutiziorum  intravit;  quam  longe  lateąue  incendiis  et  populationibus  devastavit.  (M.  G. 
V,  100).  Heriman.  Augiens.  1035.  Imperator  vi  transito  Albiae  flumine  provinciam 
eorum  (i.  e.  Luitiziorum)  ingrediens  late  vastat.  (M.  G.jYII,  122).  Szczegółowo  o  tej 
wyprawie  Wippo,  33.    M.  G.   KIII,  271. 

23)  Annal.  Hildesh.  a.  1036.  Acstivo  tempore  imperator  regionem  Liutizio- 
rum  cum  esercitu  intravit.    Sed  Dei  gralia  omnibus  pio  suo  velle  dispositis,  acceptis 


—     449     — 

dowolniły  się  zapewnieniem  rozejmu,  potrzebnego  cesarzowi  dla 
zachowania  jego  powagi,  a  Lutykóm  dla  odpoczynku  i  zebrania 
się  z  siłami  do  dalszego  oporu,  albowiem  Słowianie  doskonale 
wiedzieli,  że  Niemcy  nie  przestaną  wdzierać  się  do  Słowiańszczy- 
zny, jeśli  nie  spotkają  takiej  przeszkody,  którejby  pokonać  nie 
byli  w  stanie. 

Takim  sposobem  w  r.  1036,  kiedy  w  Polsce,  po  ustąpieniu 
królowej  Ryxy  i  syna  jej  Kazimirza  I  za  granicę,  wszczęło  się 
straszne  zaburzenie,  u  Słowian  zaodrzańskich  nastąpił  spokój,  go- 
towanie się  do  ciężkiej  walki,  której  w  niedalekiej  przyszłości,  jak 
Lutykóm,  tak  Obodrytóm  i  sąsiadom  icli  Ranom  spodziewać  się 
wypadało. 


obsidibus  et  innumerabili  pecunia,   in    pace    remeavit.    (M.  G.  V,   [oo).  —  Heriman. 
Augien.  a.   1036.    Leutizi  Sclavi  imperatori  vectigales  facti.    (M.  G.  VII,  122), 


DZIAŁ   IV. 

Dzieje  polityczne  i  stosunki  zewnętrzne  od  poło- 

Avy  XI  w.  aż  do  upadku  niepodległości  Sło^Arian 

zaodrzańskich  (1036—1171). 


§  60. 


Spółzawodnictwo  Polski  z  Czechami  v/  XI  w. 
I.    Brak  między  Słowianami  jedności  i  zgody. 

Rozważając  dzieje  Słowian  północno-zachodnich  w  XI  w., 
uderza  brak  pomiędzy  nimi  porozumienia  do  wspólnego  oporu 
Niemcom,  którzy  w  tym  czasie  nie  skrywali  bynajmniej  zamiaru 
ujarzmienia  Słowian  zaodrzańskich,  zhołdowania  Czech  i  zepchnię- 
cia Polski  na  podrzędne  stanowisko.  Tymczasem  Słowianie,  jak- 
by nie  pojmując  zamiaru  wrogów,  spierają  się  i  walczą  pomię- 
dzy sobą,  a  nawet  stają  po  stronie  Niemców  przeciw  własnym 
braciom.  Wypadki  bolesne,  zgubne  •  dla  całej  Słowiańszczyzny, 
może  i  niejasno  pojmywane  były  w  XI  w.,  kiedy  interesy  dy- 
nastyczne i  religijne  stawiano  wyżej  nad  przyszłość  narodów.  Dziś, 
po  upływie  ośmiu  wieków,  patrząc  na  czyny  przodków  naszych 
spokojnie,  winniśmy  rozważyć  bezstronnie  stosunki  Słowian  wza- 
jemne, a  szczególnie  Polaków  z  Czechami,  tudzież  zachowanie  się 
dwóch  ostatnich  ludów  względem  Niemców,  bo  od  tego  los  reszty 
pobratymców  zależał. 

Po  upadku  władzy  polskiej  między  Odrą  a  Łabą  (1032 — 1036), 
Słowiańszczyzna  północno-zachodnia  znalazła  się  w  takich  samych 


—     451     — 

stosunkach  terrytoryalnych  i  politycznych  do  Niemiec,  w  jakich 
była  w  początku  XI  w.,  t.  j.  przed  wyprawa  Bolesława  Chro- 
brego nad  Łabę  w  r.  1002.  Obodryci  i  Lutycy  wytrwale  bronili 
ziem  swych  od  napadów  Niemców;  Łużyczanie  i  Milczanie,  pod 
zarządem  margrafów  misznieńskiego  i  wschodniego,  weszli  do 
składu  państwa  Niemieckiego;  Rany  i  Pomorzanie,  zawdzięcza- 
jąc nieprzystępnej,  w  oddaleniu  od  Niemców  położonej  miejsco- 
wości, cieszyli  się  pokojem;  Czechy  po  dawnemu  hołdując  kró- 
lowi niemieckiemu,  posiadały  niezależność  wewnętrzną  i  wzmo- 
cniły się  przyłączeniem  Morawii  (roku  1029);  Polska  od  nikogo 
niezależna,  utrzymała  za  Odrą  dawniejszą  posiadłość  swą  ziemię 
Lubuszką;  Niemcy  zaś,  posiadłszy  Łużyce  i  Alilsko,  nic  nie  stra- 
cili i  nie  zyskali  nad  to,  czem  do  roku  1002  władali.  Na  pozór 
wszystko  wracało  do  dawnego  stanu,  jak  było  przed  wojną  z  Bo- 
lesławem Chrobrym.  W  gruncie  rzeczy  zaszły  jednak  ogromne 
zmiany. 

Bolesław,  spotkawszy  ze  strony  Czechów  i  Lutyków  prze- 
szkody do  połączenia  Słowian  północno-zachodnich  w  jedno  po- 
tężne państwo  Słowiańskie,  zdołał  jednak  połączyć  z  Polską  Śląsk, 
Chrobacyę,  Pomorze  wschodnie  i  jSIazowsze,  zlać  jednoplemienne 
ludy  w  jeden  naród,  zorganizować  wreszcie  państwo  tak  potężne, 
że  nawet  po  oderwaniu  od  niego  jMorawii,  Słowaczyzny,  Łużyc, 
ziemi  jMilczanów  i  grodów  Czerwieńskich,  państwo  to,  posiadające 
obszaru  4000  mil  kwadr,  z  górą,  przewyższało  we  troje  obszar 
Czech  z  Alorawami.  Mocna  organizacya  wojenna  i  administra- 
cyjna, tudzież  dbałość  i  sprawiedliwość  Bolesława  łączyły  ludy 
jego  nierozerwanym  węzłem  w  jeden  wielki  naród,  któremu  mą- 
dre rządy  wiekopomnego  króla,  zapewniały  postęp  po  drodze  cy- 
wilizacyi  zachodniej.  Świat  o  tern  wiedział.  Polska  od  razu  zajęła 
stanowisko  poważne  w  szeregu  państw  chrześciańskich:  słynęła 
wysoką  czcią  męczennika  ś.  Wojciecha,  gorliwością  w  szerzeniu 
chrześciaństwa,  bogactwem  kraju,  świetnością  dworu  panującego 
monarchy,  bitnem  rycerstwem  i  sławnemi  zwycięztwami  podczas 
uporczywej  walki  z  cesarstwem.    Wreszcie,  miała  duchowną  hie- 

29* 


—     452     — 

rarchiję  niezależną  od  niemieckiej,  nie  płaciła  daniny  cesarstwu 
i  nigdy  do  żadnej  lenności  nil<omu  nie  poczuwała  się.  Chwilowe 
osłabienie  Polski  za  IMieczysława  II  podawało  nieprzyjaciołom  jej 
możność  oderwania  pograniczny cVi  ziem,  podnosić  krzyki  z  po- 
wodu koronacyi  ISIieczysława  II,  utyskiwać,  że  podobny  czyn  jest 
pokrzywdzeniem  cesarstwa,  napadać  i  lupieżyć  Polskę,  ale  roz- 
walić ją  nie  było  sposobu.  Pojmując  to  cesarz  Konrad  II  zado- 
wolnił  się  oderwaniem  od  Polski  ziem,  posiadanych  nigdyś  przez 
margrafów,  ale  o  zdobycie  innych  posiadłości  polskich  nie  po- 
kusił się  nawet.  Polska  w  osłabieniu  była  jeszcze  państwem  wiel- 
kiem,  posiadającem  lud  bitny,  duże  zasoby  materyalne,  oczeku- 
jące, aby  je  silna  ręka  użyła  na  korzyść  cywilizacyi  i  potęgi 
państwa,  niezależność  zaś  polityczna  zapewniała  rozwój  w  duchu 
narodowym,  tudzież  możność  łączenia  pod  rządem  Piastów  po- 
krewnych ludów. 

Szybki  wzrost  Polski  spychał  Czechy  na  podrzędne  miejsce. 
Rola  panujących  książąt  zmieniła  się.  Przemysłowcy,  straciwszy 
pierwszorzędne  stanowisko,  jakie  w  X  wieku  zajmywali  w  Sło- 
wiańszczyźnie,  czuli  się  poniżonymi,  trzymali  się  polityki  cesar- 
skiej, lecz  przez  to  ani  od  trybutu  królowi  niemieckiemu  nie  wy- 
zwolili się,  ani  hierarchii  duchownej  od  zależności  niemieckiej  nie 
wyswobodzili,  a  raz  stanąwszy  wrogo  przeciw  Polakom,  musieli 
trzymać  się  dalej  polityki  niemieckiej,  w  nadziei,  że  może  się^ 
uda  im  z  czasem  część  zdobyczy  Bolesława  Chrobrego  odebrać. 
Piastowicze  zaś,  przypominając  nieprzyjazne  usposobienie  ku  nim 
książąt  czeskich,  wspólne  ich  z  Niemcami  do  Polski  wyprawy,, 
oderwanie  Morawii,  intrygi  księcia  Brzetysława  w  buncie  Bez- 
braima,  nie  mogli  żywić  dla  nich  przyjaźni.  Dwie  dynastyje  sło- 
wiańskie stanęły  przeciw  siebie.  Przyszłość  pokrewnych  ludów 
zachmurzyła  siei 


453 


2.    Napad   Brzetysława  I    na    Polskę   (r.  1038—1039).     Interwencya  Hen- 
ryka III   na  korzyść   Kazimirza  I.     Powrót   Kazimirza  I  do  Polski  (1039). 
Brzetysław  upokorzony,  lennik  cesarski. 

Kiedy  podstępem  uwięziony,  przez  cesarza  Konrada  II  w  ro- 
ku 1032  Oldrzyk  zostawał  w  niewoli  niemieckiej,^)  Czechami  rzą- 
dził syn  jego  Brzetysław.  Wkrótce  jednak  Oldrzyk  został  uwol- 
niony (14  Kwietnia  1034)  z  obowiązaniem,  aby  władze  swą  po- 
dzielił z  Jaromirem,  zwolennikiem  cesarza.  Lecz  Oldrzyk,  nie 
myśląc  spełniać  zobowiązania  wymożonego  przymusem,  kazał 
Jaromira  oślepić,  a  stronnika  czeskiego  Brzetysława  wygnał 
z  kraju.-)  Konrad  II,  zajęty  wojną  burgundzką,  nie  miał  czasu 
w  sprawy  czeskie  wdawać  się,  lecz  syn  jego  Henryk,  ten  sam, 
który  wciągnął  Brzetysława  w  sidła  polityki  niemieckiej,  ujrzawszy 
go  na  wygnaniu,  zapalił  sie  żądzą  okazać  pomoc  prozelicie  swe- 
mu, wyprawił  się  niezwłocznie  z  wojskiem  do  Czecłi  i  wracają- 
cemu z  Burgundy!  ojcu  cliwalił  się,  że  w  dwócli  bitwacłi  pokonał 
Oldrzyka  z  jego  stronnikami.-^)  Ile  w  tej  przechwałce  było  pra- 
wdy nie  wiemy,  ale  niewątpliwie,  że  około  tego  czasu  Brzety- 
sław pogodził  się  z  ojcem  i  był  mu  wiernym  aż  do  śmierci  jego 
(1037).  Trochę  później,  gdy  książę  Jaromir  był  zamordowany 
przez  Kochana  starostę  Wrszowców,  z  rodu  Przemysłowców  po- 
został jedyny  mąż  rycerski  Brzetysław,  bo  syn  jego  Spitygniew 
ledwo  kilka  lat  życia  liczył.  Wypadki  te  zaszły  w  tym  samym 
czasie,  kiedy  po  ustąpieniu  królewicza  Kazimirza  do  Węgier 
(1036),  w  Polsce  srożyło  się  straszne  zaburzenie.  Brzetysław  za- 
mierzał skorzystać  z  tego  i  koło  Czech  grupować  ludy  sło- 
wiańskie.    Zamiar    był    dobry,    dla    Słowiańszczyzny    zbawienny 


>)     Wyżej.  s.  429  przypisek  32. 

*)  Annal.  Hildesh.  a.  1034.  Ii^  pascali  festivitate  Oudalricus  Boemiorum  dux, 
optentu  imperatiicis  et  principum,  in  gratia  de  exilio  domum  redire  promeiuit,  et  du- 
catus  sui  medietatem,  sui  fratre  Germiro  medietatem  retinente,  suscepit. ..  Praedictus 
Oiidalrichus  Boemicus  dus,  post  reversłonem  fratre  caecato  filio  fugato,  item  sacramenta 
refringens  infidelitati  institit.    Pertz,  III,  99. 

'■!)     Vippo  33.  w  Pertza,  XIII,  271, 


—     454     — 

i  do  wykonania  w  owym  czasie  być  może  nawet  możebny,  bo 
pogrążone  w  anarchiję  ludy  polskie  gotowe  były  przyjąć  wszel- 
kiego monarchę,  któryby  im  porządek  i  spokój  zapewnił.  A  jak 
niegdyś  Bolesław  Chrobry  obwołany  był  królem  czeskim  w  Pra- 
dze, tak,  być  może,  udałoby  sie  Brzetysławowi  królem  polskim 
w  Gnieźnie  obwołanym  zostać.  Ale  dla  dopięcia  podobnego  za- 
miaru, oprócz  zdolności  i  energii,  potrzeba  było  jeszcze  mieć 
myśl  uczciwą  i  ludy  bratnie  miłować  tak,  jak  je  kochał  Bolesław 
Chrobry.    Brzetysław  inaczej  postąpił. 

Achilles  czeski,  jak  go  historycy  zowią,  znany  już  z  zu- 
chw^ałego  porwania  mniszki  Judyty  z  klasztoru  szweinfurtskiego, 
wsławiony  oderwaniem  Morawii  od  Polski  i  napadem  na  Wę- 
gry (1030),  dowiódł  czynami  niepospolitej  energii  i  zręczności 
jak  w  polityce,  tak  i  we  władaniu  orężem.  A  gdy  zasiadł  na 
tronie  czeskim  (r.  1038)  i  zamierzył  na  Polskę  napaść,  na  pierw- 
szym wstępie  dzikość  swą  pokazał.  Gdy  bowiem,  według  staro- 
żytnego obyczaju,  wzywając  lud  na  wojnę  książęta  czescy  roz- 
kazywali obnosić  po  kraju  miecz,  z  oznajmieniem,  że  kto  nie 
stanie  na  rozkaz  książęcy,  ten  mieczem  karany  będzie,  Brzety- 
sław, zamiast  miecza,  kazał  powróz  obnosić  po  kraju.*) 

W  wiekach  średnich  wojna  bywała  dwojakiego  rodzaju: 
wypowiedziana  i  taka  tylko  mogła  być  zaszczytną,  gdy  przeci- 
wnie wojnę  niewypowiedzianą,  potępiano,  jako  rodzaj  rozboju.^) 
Zwyczaj  ten  zapewno  nie  był  Brzetysławowi  I  nie  znany,  ale 
żeby  on  Polsce  wojnę  wypowiedział,  tego  nie  dostrzegamy.  Prze- 
ciwnie, jak  niegdyś  na  Mora  wiję  i  Węgry,  tak  w  r.  1038  napad 
na  Polskę  był  rozbójniczy  (bellum  furtivum)  i  niespodziewany. 
„Na  kształt  wściekłej  burzy",  powiada  Kozma,  „wkroczył  książę 
czeski  do  Polski,  niszcząc,  paląc  wszystko,  pustosząc  aż  do  Kra- 
kowa,   który  niespodziewanie   ubiegł,    zabrał  nagromadzone  tam 


^)  Cosma,  w  Fontes  rerum  bohemicarum,  II,  s.  70.  Obacz  niniejsz.  pracy 
T.  II,  s.  697,  przyp.  226. 

•'')  Wojna  wypowiedziana  bellum  guerratum,  czyli  guerra  guerrata,  jak  pod- 
ówczas nazywano;    wojnę   niewypowiedziana   zwano  bellum  furtivum.    M.  P.  I,  321. 


—     455     — 

przez  Bolesława  Chrobrego  skarby  złota  i  srebra,  a  sam  gród 
spalił.  W  następnym  roku  1039,  nie  spotykając  nigdzie  oporu^ 
Brzetysław  posuwał  sie  dalej,  niszczył  gród  po  grodzie,  a  gdy  się 
zbliżył  do  Gdecza,  w  którym  zgromadziła  się  okoliczna  ludność 
z  dobytkiem,  unikając  zagonów  czeskich,  przedniejsi  obywatele 
wyszli  przeciw  księciu  czeskiemu  ze  złotą  gałązką  w  ręku,  pro- 
sząc, aby  ich  oszczędził.  Brzetysław  kazał  wszystkich  do  Czech 
przesiedlić.  W  Gnieźnie  żołnierze  czescy  rzucili  się  do  rabunku 
kościołów.  Brzetysław  i  przy  boku  jego  zostający  biskup  praż- 
ski  Sewer,  woleli  skarby  zabrać  na  korzyść  księcia  i  duchowień- 
stwa; umyślili  więc  grabieży  nadać  pozór  pobożnego  uczynku. 
Największą  świętością  i  ozdobą  gnieźnieńskiego  kościoła,  były 
zwłoki  ś.  Wojciecha,  które  z  widoków  politycznych  Brzetysław 
zabrać  i  do  Czech  wywieźć  postanowił.  Książe  i  biskup  pościli, 
modlili  się,  katechizowali  swych  wojowników,  stanowili  przepisy 
o  obchodzeniu  dni  świątecznych,  o  zachowaniu  przepisów  żywota 
chrześciańskiego  i  t.  d.**)  Po  takich  dopiero  ceremonijach,  roze- 
brali grób,  zabrali  zwłoki  męczennika  dla  odwiezienia  do  Pragi, 
ale  przytem  nie  zaniedbali  zabrać  wszystko,  co  znaleźli  w  ko- 
ściele i  w  grobach."  „Książe  i  biskup  wyklinali  zbrodniarzy,  ale 
sami  się  skalali    naj  obrzydli  wszą,    bo    świętokradzką  zbrodnią."  ') 

Zasiedziawszy  się  długo  w  Gnieźnie,  bo  aż  do  polowy  lata 
^^1039),  Brzetysław  ruszył  do  domu,  nadając  powrotowi  pozór 
wyprawy  świętej.  Pod  koniec  Sierpnia,  zastępy  czeskie  stanęły 
pod  Pragą,  i  nad  r.  Rokitnicą,  między  Libinią,  Wysoczanami 
i  Hlopetynem  rozłożyły  się  obozem,  mając  dopiero  nazajutrz 
wchodzić  do  miasta  (24  Sierpnia).  Naprzeciw  wyroiło  się  mnó- 
stwo ludu  i  duchowieństwo  stolicy.  Na  czele  pochodu  postępywali 
sam  książę  Brzetysław  i  biskup  Sewer,  niosąc  szczątki  ś.  Woj- 
ciecha, za  nimi  opaci  ze  świętemi  kośćmi  pięciu  braci  męczenni- 
ków,   pozabijanych   w   puszczy   bieniszewskiej  (r.  1003),    za  nimi 


•*)     Cosma,   w  Fontes  rer.  boli.  II,  także  w  Ireczka,  Codex  juris,  I. 
')     Bartoszewicz,  Hist.  Pierw.  Polski.    T.  II,  s.  332. 


—     456     — 

arcypresbiter  ze  zwłokami  biskupa  Radyma,  potem  dwunastu 
księży  dźwigali  wielki  krzyż  zloty,  podarowany  przez  Bolesła- 
wa Chrobrego,  trzej  inni  kapłani  dźwigali  złote,  drogimi  kamie- 
niami wysadzane  tablice  kościelne,  za  które  Bolesław  dał  300  fun- 
tów złota,  a  na  stu  z  górą  wozach  wieziono  dzwony,  ozdoby  ko- 
ścielne i  różne  inne  łupy,  nawet  ubiory  kapłańskie.  Nakoniec 
prowadzono  zastęp  więźniów  z  pętami  na  rękach,  najwięcej  sa- 
mych Gdeczan,  pomiędzy  którymi  był  pradziad  kronikarza  Kozmy, 
kapłan.*) 

Po  odejściu  Brzetyslawa,  zburzone  przez  niego  Poznań 
i  Gniezno  w  gruzach  leżały;  mieszkańcy  pouciekali  do  Masława 
za  Wisłę,  a  grody  długo  pustkami  stały,  tak  że  w  kościołach 
ś.  Wojciecha  męczennika  i  ś.  Piotra  apostoła  ,.dziki  zwierz  po- 
słał legowiska  swoje".^) 

Znacząc  ślady  pobytu  w  Polsce  pożogą,  grabieżą  i  święto- 
kradztwem, Brzetysław  dowiódł,  że  nie  o  podniesienie  idei  Bole- 
sławowej  połączenia  Słowian,  lecz  wprost  o  grabieży  myślał.  Po- 
wrócił do  Czech  wzbogacony  niezmiernemi  lupami,  zatrzymał 
Śląsk,  a  resztę  odartej  Polski  rzucił,  bo  poznał,  że  siłami  swemi 
nie  zdoła  jej  utrzymać,  a  na  dobrowolne  pod  jego  władzą  połą- 
czenie ludów  polskich  łupieżca  i  burzyciel  rozliczać  nie  mógł. 

Zrabowawszy  Polskę  nieubłagany  wróg  Piastowiczów,  Brze- 
tysław począł  ścigać  królewicza  Kazimirza,  może  przez  nienawiść 
do  ojca  jego  Mieczysława  II,  lub  pewniej  w  celach  politycznych, 
żeby  usunąć  od  tronu  polskiego  ostatniego  z  rodu  Piastów. 
Zażądał  więc  od  następcy  Stefana  I  króla  Piotra  Weneta,  aby 
mu  Kazimirza  wydał,    lecz  Piotr   z  oburzeniem  odrzucił  podobne 


*)  Osiedlając  Gdeczanów  w  Czechach  r.  1039,  ksiąźe  Brzetysław:  dat  eis 
partem  silvae,  que  vocatur  Cirnin,  non  modicam,  constituens  eis  unum  ex  ipsis  prae- 
fectum  et  judicem,  et  decernit,  ut  sub  legę,  quam  in  Polonia  habuerant,  tam  ipsi, 
quam  eorum  posteri  in  sempiternum  vivant.  Cosma.  —  Ślad  pobytu  owych  Gdecza- 
nów pozostał  dotąd  we  wsiach  Hedczany  i  Hedeczko,  należących  do  państwa  Chrzyc- 
kiego,   w  obwodzie  Rakownickim.     Porów.  Erben.  Regesta,  s.  42. 

8j     Gallus  I,  c.  19. 


-     457     — 

wymaganie.^)  Kazimirz  jednak,  obawiając  sie  zasadzki  wroga, 
opuścił  Węgry  i  udał  się  do  Niemiec  (1039),  gdzie  matka  jego 
Ryksa  posiadała  obszerne  dobra  w  okolicach  Koburga  i  Salfel- 
du,  w  żupie  Orlej  u  wierzchowin  rzeki  Solawy,  tudzież  nad  rzeką 
MozeląJ^*) 

Skargi  Ryksy  i  Kazimirza  na  postępki  Brzetysława  w  Pol- 
sce, wywołały  zgorszenie  w  świecie  chrześciańskim.  Protektor 
jego  Konrad  II  już  nie  żył  {-f  1039),  ^  nowy  cesarz  Henryk  III, 
patrząc  na  księcia  czeskiego  jak  na  lennika  swego,  poczytał  mu 
za  winę,  że  bez  pozwolenia  cesarskiego,  po  zbójecku  na  Polskę 
napadł.  Silniejszą  jeszcze  pobudką  do  gniewu  cesarza  posłużyły 
skarby,  którymi  się  Brzetysław  z  grabieży  polskich  wzbogacił 
i  przez  osłabienie  Polski  w  potęgę  wzrastał,  a  tymczasem  poli- 
tyka cesarska  nie  dopuszczała  wzmocnienia  jednego  państwa 
słowiańskiego  z  osłabieniem  drugiego,  lecz  dążyła  do  tego,  aby 
je  różnić  i  w  niemocy  trzymać.^')  W  tym  najbardziej  celu  Hen- 
ryk III,  posunąwszy  wojsko  swe  do  granic  czeskich,  kiedy  Brze- 
tysław łupieży  1  jeszcze  w  Polsce,  zażądał  od  niego,  aby  mu  od- 
dał w  rękojmię  syna  swego  Spitygniewa  i  po  dawnemu  płacił 
trybut  roczny  500  marek  i  120  wołów J-)  Brzetysław  zgodził  się 
na  to,  ale  gdy  mu  cesarz  kazał  zwrócić  ziemie  polskie  i  łupy, 
o  których  krążące  w  Niemczech  wieści  powszechną  zazdrość 
wzbudzały,  Brzetysław  wykręcał  się,  a  w  końcu,  przewidując 
wojnę,  wszedł  w  umowę  z  królem  węgierskim  Piotrem, ^^)  prze- 
ciw któremu  gotowało  się  do  powstania  stronnictwo  narodowe 
madjarskie.  Cesarz  z  dwóch  stron  postanowił  na  Czechy  ude- 
rzyć. Sam,  na  czele  Bawarów,  przedzierał  się  przez  Szumawy, 
a  z  północy  margraf  misznieński  Ekhard  II,  przez  góry  Krusz- 
cowe, po  drodze  Jaromirowej  do  Czech  dążył  (1040).    Wyprawa 


»)     Gallus  I,  c.  18.  Si  lex  antiqua  diffinierit,    quod  Ungarorum  rex  Bohemo- 
rum  ducis  carcerarius  fuerit,  faciam,  quae  rogatis,  odpowiedział  Piotr. 

10)  Mnich  bruuwilerski,   cap.   21.     M.  P.  I.  s.  351 — 2. 

11)  Solowjew,  lIoTopia  PoccIh.  I,  s,   209. 

12)  Wyżej,  sir.  351, 

1*)     Palacki,  Dejeny  I,  307, 


—     458     — 

nie  udała  sie.  Henryk  III,  zamierzając  powetować  straty,  starał 
sie  aby  Brzetysława  ze  strony  Polski  przycisnąć,  a  ponieważ 
królewicz  Kazimirz  rwał  sie  do  ojczyzny,  cesarz  przyrzekł  mu, 
że  dopóty  wojnę  z  Brzetysławem  prowadzić  będzie,  dopóki  łu- 
pieżca nie  zwróci  co  do  jednego  obola,  z  tego  co  w  Polsce  za- 
grabił;^*) dał  Kazimirzowi  500  ludzi  zbrojnych  i  do  Polski  wy- 
prawił'*) (1039). 

W  następnym  roku  1041  Henryk  III  powtórnie  napadł  na 
Brzetysława,  palił  i  niszczył  kraj  czeski  aż  do  Pragi,  którą  ob- 
iegł. Czechowie  bronili  się  mężnie,  lecz  przeciw  przemagając3''m 
siłom  niemieckim,  stolicy  obronić  nie  mogli.  Pojąwszy  to  biskup 
Sewer,  zapozwany  już  przez  zwierzchnika  swego  arcybiskupa 
mogunckiego  przed  sąd  za  złupieżenie  kościołów  w  Polsce^'') 
i  obawiając  się  stracić  biskupstwo,  uciekł  pokryjomu  z  Pragi  do 
obozu  Henryka  III,  przebłagał  go  i  do  łatwiejszego  opanowania 
stolicy  podawał  rady.^"j  Brzetysław,  zdradzony  przez  poufnego 
doradzcę  biskupa,  udał  się  do  misznieńskiego  margrafa  Ekharda 
II  i  za  jego  pośrednictwem  uzyskał  pokój,  zobowiązawszy  się 
wypłacić  cesarzowi  trybut  zaległy  od  trzech  lat,'*)  ulegać  mu 
i  zrzec  się  zdobyczy  polskich.  Zmuszony  uznać  się  pokornym 
sługą  cesarskim,'^)  Brzetysław  I  wszedł  w  poczet  elektorów  nie- 


")  Cosmas.  Mandans  per  questionarios,  ut  argentem,  quod  in  Polonia  rapue- 
rant,  nisi  infra  statutum  terminum,  usque  ad  unum  obolum  sibi  raittant,  minatur  bellum. 

15)  Gallus  I,  c.  19;  Annalista  Saxo.  a.  1039:  his  temporibus  Kazimer  filius 
Miseconis  ducis  Polanorum  reversus  in  patriam  a  Polanis  libenter  suscipitur.  — 
Porów.  Wojciechowskiego  o  Kazimirzu  Mnichu.  Pamiętnik  Akad,  Umiejętności, 
Kraków   1885  T.  V,  s.  2. 

i6j     Dudik,  Miihrens  Gesch.  II,  208. 

^')  Annal,  Saxo.  a.  1041.  Pertz  VI,  685.  Annal.  Altahens.  pod  r.  1042 
powiada,  że  Sewer  obiecywał  nawet  Henrykowi  III  wydać  Brzetysława,  lecz  wiado- 
mość ta,  według  historyków,  nie  zasługuje  na  zaufanie. 

1*;  Dux  namąue  Boemicus  ąuantocius  se  fidei  marchionis  Eckihardi  commi- 
tens,  humillima  satisfactione  venit  ad  regem,  offerens  censum  Boemice  terre  cum 
maxima  honorificentia  regalium  donomm.  Posse.  Cod.  Sax.  s.  59  przyp,  368.  — 
Cosma,  ad.  a.  1042.  Insuper  ei  promittit  mille  et  quingentas  marcas  denariorum, 
quod  erat  tributum  trium  annorum  jam  praeteritorum. 

1^)  W  połowie  Oktobra  r.  1041  Brzetysław,  udawszy  się  do  Kegensburga, 
na  kolanach  błagał  u  cesarza  Henryka  III  przebaczenia,    zwrócił    mu  książęca  cho- 


—     459     — 

mieckich,  uczęszczał  na  sejmy  razem  z  innymi  książętami  rzeszy, 
wciągnął  Czecłiy  w  sferę  polityki  niemieckiej,  a  w  wynagrodze- 
nie miał  chyba  tę  pociechę,  że  Śląska  i  łupów  polskich  Kazimi- 
rzowi  nie  zwracał. 

3.  Zaburzenia  w  Węgrzech.  Kazimipz  I  przywraca  pokój  w  Polsce  (1040 

do  1047).  Sprawy  węgierskie  różnią  Kazimirza  I  z  Henrykiem  III  i  Brze- 

tysławem  I.  Śląsk  powraca  do  Polski  (1054).  Seniorat  w  Czechach  usta-^ 

nowiony  (r.  1055).  Zgon  Brzetysława  r.  1055.  Kazimirza  I  r.  1058. 

Jednocześnie  prawie  ze  skończeniem  wojny  Brzetysława  I 
z  Henrykiem  III,  (1041),  w  Węgrzech  poczęły  się  zaburzenia, 
mające  na  długi  czas  poróżnić  politykę  Polski  i  Czech,  gdy  bo- 
wiem w  sprawach  węgierskich  królowie  polscy  mogli  postępy- 
wać  niezależnie  od  nikogo  i  działać  stosownie  do  interesów  na- 
rodu swego,  książęta  czescy,  zostawszy  sprzymierzeńcami  i  wa- 
salami królów  niemieckich,  musieli  stać  po  ich  stronie,  pomagać 
do  wzrostu  ich  potęgi,  ze  szkodą  reszty  Słowiańszczyzny. —  Przy- 
patrzmy się  tym  stosunkom  bliżej. 

Panujący  w  Węgrzech  po  Stefanie  I  król  Piotr  Wenecya- 
nin,  (1039  —  1046)  w  duszy  Niemiec,  tyranizował  naród.  Syno- 
wie Stefana  I  Le wenta,  Bela  i  Andrzej-^)  schronili  się  w  Polsce, 
a  tymczasem  mąż  siostry  Stefana  I  Sarolty  Aba,  stanąwszy  na 
czele  stronnictwa  narodowego,  wojnę  z  Piotrem  rozpoczął,  (1041). 
Wygnany  z  Węgier  Piotr  szukał  pomocy  u  Henryka  III,  który 

ragiew  czeska  i  według  Kozmy,  zawołał:  „O  Panie!  czegóż  więcej  od  nas  żądasz? 
Wszak  ziemia  nasza  jest  twoja  ziemia  i  my  twoimi  jesteśmy"  (Nostra  terra  tua  est  camera,, 
nosąue  tui  sumus  et  tui  esse  cupimus).  Cesarz  okazał  sie  łaskawszym  niż  sie  spodziewali 
przytomni  panowie.  Zwrócił  Brzetyslawowi  nie  tylko  Czechy  i  Morawy,  lecz  według 
Annal.  Altahens,  puścił  mu  Śląsk  na  prawie  lennem.  Mylność  podobnej  wiadomości  da- 
wno już  postrzeżono.  Nie  mógł  cesarz  dawać  tego,  czego  sam  nie  posiadał.  Wreszcie, 
Brzetysław  później  sam  zwrócił  Kazimirzowi  Śląsk  za  roczną  opłatą,  czegoby  zape- 
wne nie  zrobił,  gdyby  miał  ten  kraj  jako  lenność  posiadać. 

-*)  Keza  i  Turocz  pomiędzy  synami  Stefanowymi  wymieniają  Andrzeja.  Tym- 
czasem kronika  Węgiersko-Polska  zamiast  Andrzeja  wzmiankuje  Piotra,  a  Lambert 
heresfeldski  (u  Pertza  V,  s.  i6i)  nazywa  Belę  krewnym  tylko  Andrzeja,  nie  bratem. 
Bielowski,  M.  P.  I,  s.  511.  Zatrzymujemy  tu  imię  Andrzeja,  jako  przez  historyków 
powszechnie  przyjęte. 


—     460     — 

■wyprawiwszy  się  do  Węgier  w  r.  1042,  pobił  na  granicy  woj- 
ska Aby  i  dalej  posuwał  się  po  prawej  stronie  Dunaju,  lecz 
Avielkie  rozlewy  wód  postęp  jego  wstrzymywały.  Sprzymierze- 
niec Henryka  111,  Brzetysław  I,  szedł  tymczasem  po  lewej  stro- 
nie Dunaju,  przez  górzyste  miejscowości,  w  których  jazda  mad- 
jarska  nie  mogła  być  straszną.-') 

"W  początku  Września  (1042),  wojska  cesarskie  spaliły 
Haimburg  i  Presburg;  Aba  dwa  razy  pobity  pod  Granem,  cała 
część  zachodnia  Węgier  u  stóp  cesarskich,  Aba  umknął  za  Ci- 
sę ;  Piotr  do  władzy  wrócił.  Ale  stronnictwo  narodowe  madjar- 
skie,  zamierzając  podnieść  pogaństwo  i  cudzoziemców  z  kraju 
Avygnać,  bunt  podniosło.  Piotr  utrzymać  się  nie  mógł.  Aba 
chciał  się  koronować  na  króla,  lecz  biskup  ksanadzki  Gerard 
złorzeczył  mu  i  koronacyi  odmówńł.  Henryk  III  wspierając  Pio- 
tra, wyprawił  się  w  łodziach  po  Dunaju,--)  doszedł  do  Rabnicy, 
która  pod  miastem  Raab  do  Dunaju  wpada. -^)  Aba  upokorzył  się, 
przyrzekł  zachodnią  część  państwa  sw-ego  od  r.  Wyszawy  (Fischi) 
aż  do  Morawy  i  Litawy,  którą  Stefan  I  odjął  Niemcom  za  cesa- 
rza Henryka  II,  zwrócić,  szkody  wynagrodzić,  więźniów  oswobodzić, 
prawa  Gizeli  wdowy  po  Stefanie  I  uszanować,  znaczną  summę  za- 
płacić, nawet  lud  swój  cesarzo\vi  poddać,  prosząc  o  jedno  tylko, 
aby  osobiście  nie  był  zmuszony  przed  cesarzem  stanąć,-^)  bo  to 
by  poderwało  ku  niemu  zaufanie  ludu  (1043).  Pokój  z  obu  stron 
przysięgą  potwierdzony,  cesarz  powrócił  do  domu,  lecz  Aba 
przyrzeczeń  nie  spełnił  i  w  początku  r.  1044,  nową  wojnę  rozpo- 
czął. Henryk  III  pośpieszył  z  niewielkiem  wojskiem^^)  na  po- 
moc Piotrowi,  doszedł  do  Rabnicy  jak  w  poprzednim,  roku,  zwy- 


i 


-')  Aventiui,  Annales  Bojorum,  edit.  Basileae   1580,  lib.  V,  p.  412. 

--)  Annal.  Sangal,  major,  ad  a.    1043.     Pertz  I,  84. 

-^)  Awentin  w  Annales  Bojorum,  s.  412,  rzekę  te  nazywa  „Rabinissa". 

-■*)  Wszystko  według  Awentina  Annal.  Bojorum,  lib,  V  s.  413. 

20;  Annal.  Hildesheim,    a.    1044.     Pertz  III,   104.     Rodulfi    Historia,  lib.  5, 

Pertz  VII,  70  ,.non  erant  in  exercitu  illius  (Heinrici)  plus  quam  se.\  millia  viro- 
rum." 


—     4^1     — 

ciężko  dotarł  do  Białogrodu  (Sthulweisenburga),  oddał  Węgry 
w  dożywotnia  lenność  Piotrowi,  jakby  niemiecką  krainę.-^)  Aba 
uciekł  za  Cisę,  lecz  schwytany  i  przed  Piotra  stawiony,  ścięty 
został.-')  Niemcy  tryumfowali.  Wkrótce  potem  posłowie  Piotra 
donieśli  Henrykowi  III,  że  Piotr  nie  tylko  nie  posiada  zaufania 
w  narodzie,  lecz  że  naród  wpadł  w  bałwocłiwalstwo.  Henryk  III  po- 
śpieszył do  Węgier,  Piotr  go  spotkał  w  Granie,  razem  objecłiałi 
główne  miasta.  Piotr  wręczył  uroczyście  Henrykowi  dzidę  swa. 
złotą  i  otrzymał  ją  napowrót  w  dożywocie,  jako  lenność  niemie- 
cką.-'') Zostawało  jeszcze  jeden  krok  zrobić,  aby  Węgry  w  ce- 
sarskie dobra  zamienić.  Madjary  złością  przeciw  Niemcom  za- 
wrzeli (r.  1046).  Zjawił  się  Andrzej  i  Lewenta  z  Polski  przy- 
biegł. Bela  w  Polsce  pozostał.-^)  Piotr  tyranizował,  wieszał,  ośle- 
piał, wzburzenie  rozżarzał,  nakoniec  ratował  się  ucieczką ,  lecz 
pojmany,  oślepiony  i  otrzebiony,-"*^)  w  głąb  Węgier  z  żoną  wy- 
słany, żył  jeszcze  rok.  Lewenta  wkrótce  po  upadku  Piotra  umarł 
(1047),  panował  Andrzej,  któremu  za  warunek  postawiono,  aby 
cześć  dawnym  bogom  przywrócił.  „Poczęto  golić  głowy,  zosta- 
wując  po  bokach  zwyczajem  pogańskim  kosy,  żywić  się  mięsem 
końskiem,  cześć  demonom  oddawać  i  różne  obrzydliwości  wy- 
rządzać".''')  Kościoły  zburzono,  księży  i  innych  chrześcian  zabi- 
jano, biskup  Gerard  włócznią  przebity  i  ze  skały  w  przepaść 
strącony,^-)  pogaństwo  zagroziło  zniszczeniem  początl<ów  cywili- 
zacyi  chrześciańskiej.  Król  Andrzej  pojął,  że  tak  zostać  nie  mo- 
że, wyprawił  do  Henryka  III  poselstwo,  przyrzekając  mu  trybut 
roczny  i  posłuszeństwo,  jeśli  uzna  go  królem.  Cesarz  Henryk  III 


"^)  Heriman.  Au<jien.  a.  1044.  FerU  V,  124.  Annal.  Sangal.  major.  a.  1044. 
Pertz  I.  85. 

2')     Aventini,  Annal.  Kojoium,  lit.  V  p.  416. 

2»)     Ibidem,  p.  418. 

29)     Kronika  Węgiersko-Polska.  Bielowski,  Mon.  Pol.  I,  513. 

"<')  Aventini,  Annal.  Bojor.  s.  420.  Petrus...  ad  Albam  regiam  traductus, 
oculos,  genitalia  ferro  amisit:  ex  vulnereque  et  plaga  obiit. 

!")     Mailath,  Geschichte  der  Magyaren  I,  61. 

^^j     Aventini,  Annal.  Bojorum,  p.  420. 


—     4^2     — 

Av  tym  czasie  śpieszył  do  Rzymu    na   koronacyję  (1047);  sprawa 
między  nim  i  Andrzejem  zaciągnęła  się  aż  do  r.   1050. 

W  ciągu  tych  zaburzeń  węgierskicli  (1041  — 1047),  Polska 
Da  uboczu  stała.  Kazimirz  I  zajęty  przywróceniem  porządku,  po 
zniszczeniach  dokonanych  przez  Brzetysława  (1039),  walką  z  Ma- 
sławem  i  Pomorzanami  aż  do  roku  1047,  nie  mógł  mieszać  się 
Av  sprawy  węgierskie.  Udzielenie  jednak  przytułku  w  Polsce 
svnóm  Stefana  I  niepodobało  się  Henrykowi  III  i  sprzymierzeń- 
cowi jego  Brzetysławowi  I.  A  gdy  w  r.  1050  Niemcy  rozpoczęli 
nową  wojnę  z  Węgrami,  podejrzywano  w  zmowie  z  nimi  Kazi- 
mirza  I,  który  pojąwszy  za  żonę  siostrę  księcia  kijowskiego  Ja- 
rosława I,  „księżniczkę  arcyposażną",-^-'^)  czuł  się  bezpiecznym  ze 
strony  Rusi  i  o  powrócenie  Polsce  Śląska  zamyślał,  tem  bar- 
dziej, że  mógł  liczyć  na  poparcie  króla  Andrzeja,  z  którym  w  po- 
krewieństwie zostawał.  Obawiając  się  o  utratę  Śląska,  Brzety- 
sław  trzymał  się  mocno  cesarza,  a  ten,  broniąc  swego  wasala, 
zagroził  wojną  Kazimirzowi.  Musiał  więc  Kazimirz  przez  posel- 
stwo do  cesarza  wyprawione  usprawiedliwić  się  •^^)  i  posiłki  na 
wojnę  węgierską  przyobiecać.  Jakoż,  gdy  się  rozpoczęła  wojna 
z  Węgrami  (1051)  i  Brzetysław  z  wojskiem  pod  Presburg  ru- 
szył, w  obozie  cesarskim  znalazły  się  polskie  posiłki, '^•^)  którym 
Avy padło  trudną  przeprawę  przez  Rabnicę  zdobywać. ^'^)  Posiłki 
te  były  konieczną  ze  strony  Kazimirza  ofiarą,  dla  zapewnienia 
Polsce  pokoju  i  odzyskania  Śląska,  którego  Brzetysław  I  zwró- 
cić nie  chciał. 


'•■')     Gallus  s.  I   19  ..cum  magnis  tlivitiis." 

"*)  Aventini,  An.  Bojor.  423:  Rumor  erat  Cathomarum  Polonorum  regulum 
Silesiam,  ab  Augusto  Boiemio  praesidi  datam,  armis  affectare.  Cathomarus  ubi  ist 
haec  accepit,  ad  imperatorem  venit,  rumorem  de  se  temere  natum  coarguit.  Caesar 
excusatum  eum  habuit,  domumque  redire  iussit. 

='•■'}  Aventin.  1.  c,  423.  Imperator  cum  valida  Francorum,  Gallorum,  Polo- 
norum, Longobardorum,  Yenedorum,  Suevorum,  Saxonum  manu,  Pannoniam  austra- 
lem  Ungariae  partem,  terrestri  itinere,  absque  carurcis, . . .  inuaudit. 

"")  Aventin.  1.  c.  424.  Ubi  ad  Rabinisae  fluminis  pontem  . . .  peruentum  est, 
hostes  trajectu  amnis  nostros  arcent.  Quidam  Burgundionum,  Saxonum  et  Polono- 
rum flumen  non  sine  periculo  tranant. . . 


—   463    — 

Później  dopiero  Brzetysław,  czując  sie  ociężałym  i  obawia- 
jąc się  o  przyszłość  państwa  Czeskiego,  tudzież  potomstwa  swe- 
go, ujrzał  się  zmuszonym  stosunki  złe  z  Polską  załatwić.  Zje- 
chał się  on  z  Kazimirzem  w  Kwedlinburgu  (1054),  gdzie  cesarz 
Henryk  III  godził  książąt  nieprzyjaciół,^')  W  tymże  czasie,  we- 
dług Kozmy,  nastąpiło  zwrócenie  Polsce  Śląska,  z  warunkiem 
opłaty  księciu  czeskiemu  i  jego  następcom  rocznie  500  marek 
srebra  i  30  marek  złota. '^^)  Czy  nastąpiła  zgoda  na  to  Kazimi- 
rza,  z  pewnością  nie  wiemy, ■^^)  ale  sam  fakt  podobnej  propozycyi 
w  niekorzystnem  świetle  przedstawia  księcia  czeskiego.  Zamiast 
złagodzenia  stosunków  z  ograbionym  przez  siebie,  trzy  razy  po- 
tężniejszym sąsiadem,  Brzetysław  zamierzał  zobowiązać  sąsiada 
tego  do  wieczystego  haraczu,  czem  jasno  dowiódł  nadzwyczajną 
chciwość,  ale  przytem  i  brak  zmysłu  politycznego.  Nie  dziw 
więc,  że  stosunki  Polski  do  Czech,  po  zwróceniu  Śląska  (r,  1054) 
były  mocno  napięte,  w  późniejszym  zaś  czasie  wywołały  szereg 
wojen  pomiędzy  bratnimi  narodami,  ze  szkodą  reszty  Słowian. 

Załatwiwszy  sprawę  o  Śląsk,  Brzetysław  czując  się  bezpie- 
cznym ze  strony  Polski,  zamierzał  przedsięwziąć  trzecią  wypra- 
wę do  Węgier,  gdzie  rozdrażnienie  między  stronnictwami  wrzało 
jeszcze.  Pośpieszył  więc  z  Kwedlinburga  do  Alorawii,  lecz  w  Chru- 
dimie  mocno  zachorował,^")  (w  końcu  r.   1054).  Przewidując  zbli- 


'■)  Aventin.  lib.  V,  p.  426:  Caesar . . .  quinquagenalia  Quintlenburgii  cele- 
brat,  ubi  Boiemum  ac  Polonicum  ducem,  veteres  invicem  inimicos,  in  gratiam  redi- 
git,  reconciliatosąue  domum  dimittit. 

■'**)  Cosma,  s.  a.  1054:  Urbs  Yratislai  et  aliae  civitates  a  duce  Bretislao  red- 
ditae  sunt  Polonis  ea  conditione,  ut  quam  sibi,  tam  suis  successoribus  quinquagen- 
tas  inarcas  argenti  et  XXX  auri  annuatim  solverent, 

•"•)  Za  Kozmą  powyższą  wiadomość  powtórzyli  późniejsi  pisarze,  ale  w  nie- 
mieckich i  polskich  źródłach  wzmianki  o  trybucie  nie  ma.  Wszakże,  przy  pomyślnej 
okoliczności  książęta  czescy  przypominali,  że  im  trybut  należy,  mianowicie  w  roku 
1093,  1099,  ilio  i  1158  chociaż  nie  zawsze  z  pożądanym  skutkiem.  Powiemy  o  tem 
we  wlaściwem  miejscu, 

*")  Kozma,  wzmiankując  o  zamiarze  napadu  Brzetyslawa  na  Węgry,  przed 
śmiercią  r.  1055,  powiada:  bis  victor  iam  tertia  vice  proposuerat  invadere  Panno- 
niam,  dumquae  praecedens  suum  expectat  exercitum,  Chrudim  in  urbe  acri  pulsa- 
tnr  aegritudine,   quam  ut  sensit  magis  magisque  ingravescere. 


— '  464    — 

żający  sie  koniec  żywota,  Brzetysław  I  postanowił  uporządkować 
następstwo  tronu  czeskiego  i  w  tym  celu  ustanowił  seniorat. 
Starszy  z  rodu  Przemysłowców  miał  być  księ- 
ciem Czeskim,  a  inni  mieli  mu  podlega  6.")  Stoso- 
wnie do  tego,  starszy  syn  Brzetysława  I,  po  jego  śmierci  (r,  1055), 
Spitygniew  II,  został  księciem  czeskim,  a  młodsi  bracia  na  utrzy- 
manie swe  mieli  wyznaczone  w  IMorawii  udziały:  Wratysław 
w  Ołomuńcu,  Konrad  w  Znoimie,  a  Otto  w  Brnie.  Od  tych  sto- 
lic książęta  przybierali  tytuły,  które  w  niczem  nie  miały  uszczu- 
plać powagi  księcia  czeskiego.  Piąty  syn  Brzetysława  Jaromir, 
przeznaczony  do  stanu  duchownego,  aby  po  Sewerze  zajął  bi- 
skupstwo prażskie,  nie  otrzymał  udziału. 

W  ciągu  kilku  następnych  lat  głównie  interesujące  nas 
osoby  zeszły  ze  świata:  cesarz  Henryk  III  -j-  1056,  Kazimirz  I 
-{-  1058,  Spitygniew  II  -j-  106  [.  Na  tron  niemiecki  wstąpił  mało- 
letni Henryk  IV;  w  Polsce  Bolesław  Śmiały,  w  Czechach  Wra- 
tysław II.  Ze  zmianą  monarchów  zmieniły  się  i  stosunki  po- 
lityczne. 

4.  Bolesław  Śmiały  podnosi  potęgę  Polski;  wprowadza  Belę  do  Węgier 
(1061).  Wratysław  II  z  Niemcami  popiera  w  Węgrzech  Salomona,  Bole- 
sław synów  Beli  (1063—4).  Zatargi  Bolesława  z  Wratysławem  II  (1068). 
Henryk  IV  wzywa  ich  do  Miszna  roku  1071,  Bolesław  nie  przyjmuje  po- 
średnictwa. 

Uporządkowana  przez  Kazimirza  I  Polska,  pod  rządem  syna 
jego  Bolesława  Śmiałego  (1058 — 1080),  powraca  na  dawniejsze 
poważne  w  świecie  stanowisko.  Młodzieniec  rycerskiego  ducha, 
energiczny,  odważny  aż  do  zuchwałości,  zamierzając  iść  w  ślady 
pradziada  Chrobrego,  przedsięwziął  godność  królewską  podnieść, 
dawne  posiadłości  przodków   odzyskać,    orężem    zmusić  sąsiadów 


^')  Cosma,  a.  1055.  Qua  de  re  rogo  vos  per  Dominum  et  obtestor  tidei  ve- 
strae  per  sacramentum,  quatenus  inter  meos  natos  sive  nepotes  sem- 
per  major  natusummum  jusetsolium  obtineatinprincipatu; 
omnesquefratres  sui  sive  qui  sunt  ortiherilidetribu,  sint 
sub  ejus  dominatu. 


—   465    - 

do  szanowania  granic  państwa  Polskiego.  A  że  za  panowania 
jego  przypadły  nieskończone  zamieszki  pomiędzy  książętami 
w  Węgrzech  i  na  Rusi,  musiał  więc  Bolesław,  w  obronie  wła- 
snych interesów,  wdawać  się  w  sprawy  ruskie,  węgierskie  i  po- 
wikłane z  niemi  sprawy  czeskie,  nie  spuszczając  z  uwagi  polityki 
niemieckiej,' która  starała  się  szkodzić  mu  w  Węgrzech  i  różnić 
z  nim  Czechów. 

Z  Węgrami  Polska  od  dawna  w  przyjaznych  stosunkach 
zostawała,  —  z  Czechami  przeciwnie.  Opętani  poUtyka  niemiecka 
książęta  czescy  jak  w  początku,  tak  i  w  drugiej  połowie  XI  w. 
pokładali  nadzieję  w  cesarzach  niemieckicli,  stosowali  się  do  ich 
polityki,  przez  co  nie  mogli  być  w  zgodzie  z  Polską,  która  za- 
wsze przeciw  Niemcom  stawiła  się  ostro.  Wspomnienie  zaś  gra- 
bieży Brzetysława  I  (1038 — 9),  wymaganie  daniny  za  zwrócenie 
Śląska,  tudzież  popieranie  przez  Wratysława  II  polityki  nie- 
mieckiej w  Węgrzech,  nieprzyjaźnie  przeciw  niemu  usposobiały 
Bolesława  Śmiałego.  Dwa  najsilniejsze  w  XI  av.  państwa  sło- 
wiańskie Polska  i  Czechy,  paraliżując  politykę  swą  wzajemnie, 
ułatwiały  Niemcom  gnębienie  Słowian  zaodrzańskich.  Zwróćmy 
uwagę  na  wypadki  ówczesne. 

W  r.  1057  na  sejmie  w  Regensburgu  Spitygniew  II  otrzy- 
mał cesarskie  potwierdzenie  na  księcia  czeskiego,  odbył  introni- 
zacyę  swą  w  Pradze  i  tegoż  dnia  wydał  edykt  zobowiązujący 
wszystkich  Niemców  bogatych  i  biednych,  miejscowych  i  cudzo- 
ziemców opuścić  w  ciągu  trzech  dni  Czechy,  nie  wyłączając  na- 
wet matki  swej  Judyty  Niemki.^-)  Judyta  wyjechała  do  Węgier, 
Wratysław  także  do  Węgier  uciekł,  a  bracia  księcia  Otto  i  Kon- 
rad wezwani  do  Pragi,  otrzymali  urzędy:  pierwszy  wielkiego 
łowczego,  drugi  wielkiego  kuchmistrza.  IMorawija  utonęła  w  worku 
Spitygniewa  II.  Bawiąc  w  Węgrzech,  Wratysław  po  śmierci 
pierwszej  żony  swej  ożenił  się  z  Adelaidą,  córką  króla  Andrzeja, 
pogodził  się  z  Spitygniewem  II  i  otrzymał  udział  w  Morawii.  Ale 


^2)     Cosma,  lib.  II,  a.   1055.     Pertz.   M.  G.  IX.  76. 


Tom  m. 


30 


—     466     — 

wprzód  jeszcze  Henryk  III,  przed  swą  śmiercią  (1056),  porozu- 
miewał sio  z  królem  Andrzejem  o  wydanie  jednej  ze  swych  có- 
rek za  następcę  tronu  węgierskiego  Salomona.  Stronnictwo  mad- 
jarskie  uważało  to  za  zamiar  poddania  Węgier  pod  władzę  nie- 
miecką i  poróżniło  cliorego  Andrzeja  z  bratem  jego  Belą.  An- 
drzej pośpieszył  z  wyznaczeniem  bratu  osobnego  księstwa,  mniemał, 
że  niebezpieczeństwo  usunął,  syna  swego  Salomona,  dzieclco  jesz- 
cze, ukoronował  (r.  1057)^'^)  i  dalsze  układy  o  małżeństwo  syna 
z  córką  cesarską  prowadził.  W  r,  1058  matka  i  opiekunka  ma- 
łoletniego cesarza  Henryka  IV,  Agnesa,  zbliżywszy  się  do  gra- 
nic węgierskicli,  zawarła  z  Andrzejem  formalną  umowę  o  wyda- 
nie swej  córki-'*)  za  Salomona.^'')  Tym  sposobem  Wratysław  II 
wszedł  w  pokrewieństwo  z  Henrykiem  IV. 

Umowa  o  związek  małżeński  króla  Salomona  z  siostrą 
cesarza  Henryka  IV,  wzburzyła  IMadjarów,  Ictórzy  na  Belę  oczy 
zwrócili.  Andrzej  zamierzył  złamać  opozycyję.  Bela  z  dziećmi 
powtórnie  uciekł  do  Polski,  znalazł  u  Bolesława  Śmiałego  łaska- 
we przyjęcie  i  pomoc.  Andrzej,  przewidując  burzę,  wyprawił 
żonę  swą,  syna  i  skarby  do  margrafa  austryackiego  Ernesta  (r. 
1060).  Agnesa  obiecała  mu  pomoc  i  do  wyprawy  w  r.  1061  we- 
zwała margrafów  Wilhelma  turyngskiego  i  Ernesta  austryackie- 
go, biskupa  życzańskiego  i  księcia  Spitygniewa  11,^*)  lecz  ostatni 


•*^)  Chronicon  Posoniens,  ad.  a.  1057,  Keza,  Gęsta  Hunnorum  et  Hungaro- 
rum,  w  Endlichera  Monum.  Arpadiana,  s.   116. 

•**)  Jak  się  narzeczona  Salomona  zwała  po  imieniu?  Keza,  w  Endlichera 
Mon.  Arpad.  115,  Turocz  II,  44  p.  135;  Bertholdi  Annales  a.  1059  w  Pertza  VII.  271, 
narzeczone  Salomona  zowią  Judyta,  a  tymczasem  u  annalistów  węgierskich  i  niektó- 
rych niemieckich  pisarzy  słynie  ona  Zofią.  Tak  Aventinus,  Annal.  Bcjor.  lib.  V,  s.  430 
powiada:  Caesar  , .  .  pace  et  affinitate  confecta  (nempe  sororem  suam  Sophiam  So- 
lomoni  Andreae  filio  despondit)  cum  matre  Augusta^  et  Ugris  ad  fines  Ungariae 
transitum  facit.  . .  Alteram  sororem  Juditham  Polono  duci  nuptum  collocat.  Gdy 
jednak  wiadomo,  że  król  Władysław  Herman,  po  śmierci  (■{-  1085)  pierwszej  żony 
swej  Judyty,  córki  Wratysława  II,  ożenił  się  powtórnie  (r.  1088)  z  wdową  po  Sa- 
lomonie, siostrą  Henryka  IV  Judytą,  wypada,  że  właściwie  narzeczoną  Salomona 
była  nie  Zofija,  lecz  Judyta. 

^5)     Aventini,  An,  Bojor.  porów.  po>\'yższy  przypisek. 

*'')     Lamberti,  Annal.  a.   1061.     Pcrtz  VII,   161. 


—     467     — 

zmarł  28  Stycznia  r.  1061.  Następca  jego  Wratysław  II,  oba- 
wiając sie  napadu  protektora  Beli  Bolesława  Śmiałego,  musiał 
swycłi  granic  pilnować,  tern  bardziej,  że  w  tym  właśnie  czasia 
uciekł  do  Bolesława  brat  księcia  czeskiego  Jaromir,  który,  po- 
czuwając się  zdolniejszym  do  rycerskicłi  czynów  niż  do  stanu 
duchownego,  żądał  wyznaczenia  mu  dzielnicy.  Dwaj  znakomici 
zbiegi  na  dworze  króla  polskiego  podali  Bolesławowi  zręczność 
do  energicznego  wmieszania  się  w  sprawy  sąsiadów.  Z  jego 
posiłkami  Bela  wszedł  do  Węgier,  nad  Cisą  pobił  na  głowę  An- 
drzeja z  niemieckimi  sojusznikami  i  opanował  tron.  Andrzej 
w  ucieczce  rozdeptany,'*")  a  tymczasem  Bolesław  napadłszy  na 
Morawy,  przeszedł  r.  Opawę,  obiegł  pograniczny  zamek  Gradec, 
lecz  Wratysław  przygotowaną  zasadzką,  zmusił  młodzieńca  króla 
do  odwrotu.*^)  —  Jak  się  dalej  toczyła  wojna,  —  niewiadomo,  ale 
pewno,  że  musiała  skończyć  się  w  r,  10Ó2  lub  na  początku  r.  1063, 
ponieważ  w  owym  czasie  Wratysław  II  pojął  za  małżonkę  sio- 
strę Bolesława  Swatawę.""')  Jaromir  został  w  Polsce,  a  dwaj  inni 
bracia  Wratysława  otrzymali  udziały  w  Morawii:  Otton  wscłio- 
dnią  część,  dogodną  dla  polowania  i  wypasów,  Konrad  zaś  dla 
tego,  że  po  niemiecku  rozumiał,  otrzymał  część  zacliodnią,  na- 
pełnioną Niemcami.^^) 

W  Węgrzecłi  Bela  rządził  rozumnie,  z  wielką  pomyślnością 
dla  narodu,  lecz  po  dwócłi  latacłi  pan,owania  zginął  od  przydu- 
szenia  upadłym  budynkiem  (f  1063),  podobno  w^  skutek  podstę- 
pu."'^) Zgon  jego  now^e  zaburzenie  wywołał.  Henryk  IV  i  Wra- 
tysław II  popierali  stronnictwo  Salomona.  Syn  Beli  Gejza  przez 
stronnictwo  oświadczył  cesarzowi  zgodę  swą  na  ustąpienie  tronu 


^')     Turocz  Chroń  Hungarorum  II,  c.  44. 

•**)  Gallus  I,  c.  23,  splątawszy  wojny  Bolesława  Śmiałego  z  Czechami  i  Po- 
morzanami, tak  niejasno  wyraził  się  o  Gradcu,  że  niektórzy  pisarze  szukali  go  na 
Pomorzu.  Wszakże  dawno  już  objaśniono,  że  tym  grodem  jest  teraźniejszy  Griitz 
kolo  Opawy. 

*^)     Cosma  II.  ad.  a.   1062.     M.  G.  IX.   80. 

■^•")     Ibid. 

•''j     Thurocz,   Chr.   Ilnng.  11,  46. 

30*. 


—     468     — 

Salomonowi,  jeśli  ten  da  mu  lenność,  dostateczna  dla  książęcego 
utrzymania  sie.  •'^'-)  Lecz  Henryk  IV,  nie  życząc  jakiemi  bądź  zo- 
bowiązaniami krepować  Salomona,  we  Wrześniu  r.  1063  przed- 
sięwziął razem  z  Czechami  wyprawę  do  Węgier,  W  jego  przy- 
tomności Salomon  powtórnie  ukoronowany  został  w  Białogro- 
dzie,  ożenił  się  z  Judytą,  a  w  Październiku  cała  sprawa  była  już 
skończona.  Gejza  i  Władysław  znowu  umknęli  do  Polski/"^-^)  Bo- 
lesław Śmiały  i  w  tym  razie  nie  odmówił  im  pomocy.  Z  jego 
posiłkami  l-crólewicze  wtargnęli  do  Węgier,  znaleźli  poparcie  na- 
rodu; Salomon  zagrożony  szukał  pojednania  z  nimi.  Stanęła  na- 
reszcie umowa,  mocą  której  Salomon  utrzymał  się  przy  władzy, 
a  Gejza  i  Władysław  otrzymali  posiadloście  nad  Cisą."''') 

Powodzenie  Bolesława  w  Węgrzecli  drażniło  mocno  opie- 
kunów Henryka  IV  i  sprzymierzeńca  jego  Wratysława  II.  Na 
pograniczu  Polski,  Czech  i  Węgier  ciągłe  ubijatyki  trwały.  To 
nie  wojna  narodu  z  narodem  lub  państwa  z  państwem,  lecz  łu- 
pieżniczych  band  pograniczne  najazdy.  Trenczyn  ze  strony  Wę- 
gier i  Gradec  ze  strony  Polski  często  bywały  placem  podobnych 
zatargów.  Tak  się  ciągnęło  aż  do  śmierci  biskupa  prażskiego 
Sewera,  g  Grudnia  1067,  po  którym  biskupem,  stosownie  do 
woli  Brzety sława  I,  miał  zostać  Jaromir.  Starostowie  czescy  we- 
zwali Jaromira  z  Polski.  Ale  Wratysław,  obawiając  się  popę- 
dliwego  charakteru  brata,  zamierzał  na  biskupa  wynieść  Niemca 
Lanca,  —  a  ponieważ  w  tym  czasie  wojsko  czeskie,  ściągnięte 
na  wyprawę  do  Polski,    pod  Dobeninem    obozem  leżało,    Wraty- 


6-)     Lamberti  Annal.  a.   1063.     Pertz  VII,   166. 

^^)  Aventini,  Annal.  Bojor,  V,  435.  Caesar  cum  Solomone  intima  Ungaiiae 
percurrit.  Bela  inter  haec  exlialat  animam.  Filii  ejus  Geizo  et  Ladislaus  fugam 
capessunt:  ex  Ungaria  in  Sarmatiam  profugiunt.  Caeteri  certatim  se  Caesari  dedunt, 
(Geizo  et  Ladislaus),  in  verba  Solomonis  jurant,  quem  caesar  Albam  regiam  dedu- 
cit,  regemque  moro  gcntis  salutari  jubet.  Restituto  itaque  in  regno  Solomone,  pacta- 
que  Ungaria  in  Boiariam  revertitur.     Keza.  Clnon.  c.  4.  w  Endlichera  M    Arp.  I.   117. 

■''*)  Aventini,  Annal.  Bojo.  444.  Ungariam  in  tres  partiuntur  parles.  Una 
Geizo  et  Ladislaus  potiuntur,  magnique  praefecti  atque  duces  nuncupantur,  reliquas 
rex  Salomon  rctinuit.     Turocz,   Chr    U.  47. 


—     4^9     — 

sław  II  rozktizał  aby  wybory  biskupa  odbyły  sie  w  obozie.  Na 
wieść  o  zamiarze  księcia  wynieść  na  biskupa  cudzoziemca,  w  obo- 
zie zaburzenie  tak  silne  powstało,  że  Wratysław  musiał  do  Pragi 
uciec,  a  biskupem  obrany  został  Jaromir  (io68).^-^)  Z  jakiego 
powodu  Wratysław  przygotowywał  wyprawę  do  Polski,  dzieje 
o  tern  milczą,  ale  być  może  Jaromir,  podczas  siedmioletniego  po- 
bytu w  Polsce,  uczynił  Bolesławowi  Śmiałemu  niejakie  przyrze- 
czenia, albo,  co  prawdopodobne,  książę  czeski  cliciał  skorzystać 
z  zajęcia  uwagi  i  sił  króla  polskiego  sprawami  Rusi.  Wiadomo 
bowiem,  że  po  przybyciu  do  Polski  wygnanego  z  Kijowa  w  r. 
1068  księcia  Izasława,  Bolesław,  przyjąwszy  go  radośnie,  nie  od- 
mówił mu,  podobnie  jalc  przed  kilku  laty  książętom  węgierskim, 
pomocy,  wiosną  r.  1069  poprowadził  Izasława  do  Kijowa,  gdzie 
aż  do  Marca  r.  1070  pozostał/^")  —  Zaburzenie  podczas  elekcyi 
Jaromira  na  biskupa  prażskiego  (r.  1068)  wstrzymało  na  pewien 
czas  Wratysława  od  nieprzyjaznycłi  przeciw  Bolesławowi  kro- 
ków. Wszakże  wkrótce  potem  rozpoczęły  się  pograniczne  na- 
pady i  bójki,  a  w  latach  1070  —  1071  przyszło  do  większej  walki 
Czechów  z  Polakami.  Do  tego  zdaje  się  czasu  odnieść  wypada 
walkę  Wratysława  II  z  Bolesławem,  o  której  Gallus  w  następny 
sposób  opowiada.  Książe  czeski  z  całą  swą  siłą  wojenną  przez 
pograniczne  leśne  gęstwiny  wtargnął  do  Polski  i  na  płaszczyźnie 
sposobnej  do  boju  obozem  stanął.  Bolesław  pośpieszywszy  na 
spotkanie  wroga,  oskrzydlił  go  i  dokoła  otoczył.  Że  już  dzień 
miał  się  ku  schyłkowi,  a  wojsko  było  znużone,  Bolesław  przez 
wysłańców  oznajmił  Czecliom  ażeby  nazajutrz  do  rozprawy  z  nim 
byli  gotowi.  —   „Szczwany    przecież    w  cliytrości    książę   czeski" 


^••'')  O  burzliwych  wyborach  Jaromira  na  biskupa,  objaśniono  szczegółowo 
wyżej,  w   T.  II,  str.  504 — 506. 

5'')  Nestor  pod  r.  6577  (1069).  Siadł  Izaslaw  na  stolcu  swoim  miesiąca  Maja 
dnia  2.  I  rozłożył  Polaków  po  leżach;  zabijano  Polaków  tajemnie,  i  wrócił  Bole- 
sław do  Polski,  w  ziemię  swoją.  —  Gallus  I,  23.  Ipse  quoque,  sicut  primus  Bo- 
lezlavus  magnus,  Ruthenorum  Regni  caput,  urbem  Kyyewo  praecipuam  hostiliter 
intravit,  ictumąue  sui  ensis  in  porta  auerea  signum  memoriae  dereliąuit.  Ibi  etiam 
quendam   sui  generis  Ruthenum,  cui  pertinebat  regnum,  in  sede  regali  constituit. 


—     470     — 

dal  mu  zwodniczą  odpowiedź,  ,.że  jeśli  chce  sie  okazać  istnym 
synem  Kazimirza,  niech  gotów  będzie  dnia  jutrzejszego  na  służbę 
ze  strony  Czechów  zaczekać".  —  Bolesław,  niepodejrzewajac  wy- 
biegu, oczekiwał  do  połowy  dnia  następnego,  aż  nareszcie  wia- 
domość po  obozie  gruchnęła,  że  nieprzyjaciele  nocy  poprzedniej 
ratowali  się  ucieczką.  Bolesław  natychmiast  puścił  się  w  pogoń 
za  uciekającymi  Czechami  do  Morawii,  lecz  nie  zyskawszy  nic 
więcej  nad  pochwycenie  jeńców  lub  pogrom  rozproszeńców,  wró- 
cił złorzecząc  swej  nieoględności.''^) 

Pograniczne  boje  Polaków  z  Czechami  w  r.  1070 — 107 1  po- 
budziły cesarza  Henryka  IV  wziąć  na  się  rolę  rozjemcy  stron 
wojujących,  aby  sprzymierzeńcowi  swemu  Wratysławowi  II  roz- 
wiązać ręce  do  działania  przeciw  wrogom  cesarskim  w  Niem- 
czech. Wezwał  wnęc  w  roku  1071  Bolesława  i  Wratysława  do 
Miszna,  zagroziwszy,  że  tego  z  nich,  kto  pierwszy  oręż  na  prze- 
ciwnika podniesie,  za  nieprzyjaciela  swego  uważać  będzie.'"'**)  Zna- 
jąc nieugięty  charakter  i  żelazną  wolę  Bolesława  Śmiałego,  mo- 
żemy pojąć,  jak  nieprzyjemnie  na  niego  podziałać  musiało  pośre- 
dnictwo cesarskie  na  korzyść  Wratysława.  Bolesław  prawdopo- 
dobnie widział  się  z  Henrykiem  IV  w  Misznie  r,  1071/''')  ale  do 
polityki  jego  nakłonić  się  nie  dał.  Bystry  umysł  króla  polsldego 
zwrócił  baczność  na  zatargi  panów  saskich  z  Henrykiem,  zamie- 
rzył skorzystać  z  nich,  aby  stracone  za  Odrą  zdobycze  Bolesława 


»"j     Gallus  I,  24. 

68)  Lambert!  Annales,  a.  107 1.  Inter  ducem  Polenorum  et  ducem  Beheimo- 
rum  infestissima  dissensio  erat.  Propter  quod  eos  rex  (Henricus)  in  civitatem  Misene 
autumnali  tempore  evocatos,  durius  corripuit,  et  ut  deinceps  suis  singuli  terminis 
contenti  essent  nec  se  vicissim  temerariis  incursionibus  lacesserent 
sub  obtentu  regiae  majestatis  praecepit;  aleoąuiii  se  hostem  et  vindicem  experlurus 
foret,  qui  prior  alteri  arma  intulisset.    Pertz  VII,   187. 

59)  W  umowie  biskupa  raisznieńskiego  Bennona  ze  szlachetnym  Słowianinem 
Borem,  o  zamianie  dóbr,  zawartej  w  r.  107 1  w  przytomności  Henryka  IV,  w  sze- 
regu wielu  przytomnych  świadków,  wzmiankują  sie  Wratysław  czeski  i  „Bolezlaw 
Poloniorum  dux".  Dokument  ten,  w  dwóch  odpisach,  nieco  różnych  pomiędzy  sobą, 
przechowany  dotąd  w  archiwum  miejskiem  w  Dreźnie  i  w  kapitule  misznieńskiej 
(Meissen),  zdaje  sie  być  niesfalszowanym.     Porów.  Posse,  Codex  Saxoniae  N.   142. 


—     471     — 

Chrobrego  odzyskać. ''''^')  Odtąd  nieprzyjazne  usposobienie  króla 
polskiego  do  cesarza  i  sprzymierzeńca  jego  księcia  czeskiego 
wyraźniej  występuje. 

5.  Henryk  IV  zamierza  wojnę  z  Bolesławem  (r.  1073).  W  Węgrzech 
Henryk  pomaga  Salomonowi,  Bolesław  Gejzie.  Salomon  wygnany.  Gejza 
królem  (1075).  Henryk  ustępuje  Wratysławowi  Łużyce  (1075).  Bolesław 
porozumiewa  się  z  Sasami  przeciw  Henrykowi,  wojuje  z  Czechami, 
przy  posiłkach  ruskich  (1076),  tworzy  koalicyę,  koronuje  się  (1076), 
przywraca  Izasława  do  władzy  (1077). 

Henryk  IV,  będąc  rozgniewanym  na  Bolesława  Śmiałego 
za  mieszanie  się  jego  do  spraw  węgierskich,  tudzież  za  napady 
na  Wratysława,''^)    zamierzał  w  r.  1073  wyprawę  do  Polski,  lecz 


*<•)  Według  średniowiekowych,  niemieckich  dziejopisów,  w  r.  107 1  stanęła 
ugoda,  czytana  przez  radzców  cesarskich  w  liościele  misznieńskim,  mocą  Ictórej  dolne 
Łuźyce  miały  zostać  przy  Bolesławie,  a  ziemia  Milczanów  (górne  Łuźyce)  przy 
Wratyslawie  II.  A  consiliariis  Henrici  IV  imp.  in  templo  Misnensi  recitata  compo- 
sitio  inter  Boleslaum  Audacem  Poloniae  regem,  et  Wratislaum  Bohemiae  ducem  inde- 
que  superior  haec  regio  ad  Bohemos  rediit  (a.  107 1).  Christof.  Manlius  gorlicensis  Pa- 
tricius.  apud  Hoffmann.  Scriptores  rerum  lusaticarum  T.  I  p.  179.  Z  tych  słów  Man- 
liusza  wnieśćby  należało,  że  cała  „Luzacya"  (tj.  dolne  i  górne  Lużyce)  należała  do 
Polski  przed  r.  1071,  o  czem  on  prawi  szeroko,  powołując  się  na  Kureusza  (De 
nominibus  Silesiacis),  patrz  Hoffmanna  Scriptores  T.  I  p.  226 — 230. —  Przeczą  temu 
jednak  wypadki,  albowiem  po  ustąpieniu  zdobyczy  Bolesława  za  Odrą,  przez  Mie- 
czysława II  w  r.  1032 — 1034,  Polska  w  takiem  osłabieniu  zostawała,  że  aż  do  Bo- 
lesława Śmiałego  o  odzyskaniu  dawnych  posiadłości  za  Odrą  ani  myślić  mogła. 
Dopiero  Bolesław  Śmiały,  poskromiwszy  zewnętrznych  wrogów,  mógł  wznowić 
prawa  swe  do  Lużyc,  zostających  w  posiadaniu  margrafów.  I  tak:  Lużyce,  ustą- 
pione krewnemu  Mieczysława  II  Ditrykowi,  zamordowanemu  14  Novembra  1034 
przez  zbójców  podesłanych  od  margrafa  misznieńskiego  Ekharda  II,  przeszły  pod 
zarząd  Ditrykowego  syna  margrafa  Dedi,  który  zbuntowawszy  się  przeciw  Henry- 
kowi IV,  osadzony  był  w  więzieniu  (r.  1069),  oswobodzony,  znowu  buntownik,  lecz 
w  r.  1074  pojednał  się  z  cesarzem  ostatecznie.  —  Co  do  ziemi  Milczańskiej,  oder- 
wanej od  Polski  w  r.  1034 — 103^,  to  ta  zostawała  pod  rządem  margrafa  misznień- 
skiego Ekharda  II,  aż  do  zamordowania  go  w  r.  1046.  Po  nim  rządził  Wilhelm 
z  domu  Weimar-Orlamiinde  1046— 1062,  brat  jego  Otto  1062—1067,  potem  z  domu 
Brunświkskiego  Ekbert  I  1067 — 1068,  po  nim  syn  jego  Ekbert  II,  młodzieniec  do 
oręża  niezdolny  r.  1068,  złożony  r.  1088,  potem  z  domu  Wettińskiego  Henryk 
z  Ilburga  1088— 1 103.  —  Porów.  Stammtafel,  w  Posse.  Codex.  Sax.  I,  s.   83  i  164. 

«i)  Można  to  uważać  z  wyrażenia  Lamberta  Hersfeldskiego,  według  którego 
Henryk  IV,  ogłaszając  w  r.  1073  wyprawę  przeciw  Polakom,  brat  za  powód  uzbrojenie 


—     472     — 

zamiar  ten  niepodobny  był  do  wykonania  w  obec  jawnego  oporu 
Sasów,  z  którymi  Bolesław  porozumiewał  siw  przeciw  cesarzowi. 
Sasi  żądali  od  cesarza,  aby  ich  uwolnił  koniecznie  od  wyprawy 
przeciw  Polakom,  powołując  się  na  to,  że  oni  już  mocno  zmę- 
czeni ciągłemi  wyprawami  przeciw  Lutykom,  którzy  zmuszają 
icli  stać  dniem  i  nocą  pod  bronią,  i  że  nierozsądnie  byłoby  wy- 
prawiać się  przeciw  odległemu  narodowi,  kiedy  od  sąsiednicłi  Lu- 
ty ków  niebezpieczeństwo  co  dzień  zagraża."-)  Bunt  panów  sa- 
skicłi  wstrzymał  zamiary  Henryka  przeciw  Bolesławowi,  który 
w  r.  1073  zajęty  był  sprawami  Rusi,"^)  a  w  następnym  r.  1074 
musiał  uwagę  zwrócić   na  zaburzenia  w  Węgrzecli,    wynikłe  po- 


Sasów  „id  causae  praetendens,  quod  Boemos  contra  vetitum  suum  bello  impelis- 
sent  et  fines  eoium  ferro  et  igne  infestassent."  M.  G.  VII,  s.  195.  Porów.  Roeppel, 
Dz.  Pol.,  rozdział  VIII,  s.   190 

•*-)  Annal.  Lamberti.  a.  1073  powiada,  że  panowie  niemieccy  prosili  Hen- 
ryka IV  „ut  espedicio,  quani  in  Polenos  instituerat,  sibi  remitteretur;  se  adver.sum 
acerrinios  hostes  Luticios  die  ac  nocte  in  procinctu  atque  in  acie  stare  et  si  paullu- 
lum  manus  remiltant,  illico  finibus  suis  insulantes  adversarios  et  omnia  caede  atque 
incendio  depopulantes  aspicere;  ad  horum  vim  arcendam  vix  sibi  satis  copiarum  esse, 
slultum  fore,  ut  exteris  ac  longe  positis  gentibus  arma  inferant,  qui  domesticis  ac 
pene  intestinis  sine  intermissione  bellis  qualiantur."  Pertz.  JMonumenta  Germaniae, 
T.  VII,  s.   196. 

''^j  Przywrócony  przez  Bolesława  Śmiałego  w  r.  1069  na  księstwo  Kijowskie 
Izaslaw,  powtórnie  przez  braci  z  Kijowa  wygnany,  w  początku  r.  1073  udał  sie  do 
Polski,  z  ogromnemi  skarbami  złota,  głosząc,  że  „za  złoto  znajdę  wojsko".  Ale  gdy 
przybył  do  Przemyśla,  ulubionej  siedziby  Bolesława,  przekonał  sie,  że  za  zł^oto  wo- 
jowników znaleźć  nie  mógł.  Bolesław  przyjął  go  niecbetnie  i  poszedł  sam  zabierać 
grody  wołyńskie  (1074),  a  Izasław  z  dwoma  synami  udał  sie  do  Niemiec,  gdzie  za 
poradą  margrafa  wschodniego  Dedi,  stanął  przed  cesarzem  Henrykiem  IV  w  Mo- 
guncyi,  złożył  mu  bogate  dary  w  złocie,  srebrze,  drogich  futrach,  pysznych  naczy- 
niach i  obiecywał  podobno  hołd  złożyć,  jeśli  go  na  tron  kijowski  przywróci.  Hen- 
ryk IV,  sam  będąc  w  kłopotach,  nie  mógł  myślić  nawet,  aby  pomoc  orężem  podać 
Izasławowi,  ale  dla  uspokojenia  go  wyprawił  księdza  Burharda  w  poselstwie  do 
braci  Izasława,  a  samego  księcia  oddał  pod  straż  margrafowi  Dedi.  Burhard  po- 
wrócił z  bogatemi  darami,  na  widok  których  Niemcy  nie  mogli  wyjść  z  podziwie- 
nia.  „Tyle  złota,  tyle  złota!  wolał  annalista  Lambert,  tyle  sukien  drogich,  że  nikt 
nie  mógł  sobie  przypomnić,  aby  kiedykolwiek  widział  coś  podobnego  w  Niemczech." 
Podkupiony  podarkami  od  braci  Izasława  Henryk  IV  przestał  już  o  sprawie  jego 
myślić,  kazał  go  wypuścić  z 'pod  straży,  obrawszy  wprzód  ze  wszystkiego.  Tym 
sposobem  Henryk  IV  zaspokoił  swą  chciwość,  ograbiwszy  oszustwem  książąt  ruskicli. 


—     473     — 

miedzy  królem  Salomonem,  a  synami  Beli  Gejza  i  Władysławem. 
Książęta  ci  czując  sie  zagrożonymi  przez  stronnictwo  niemieckie 
króla  Salomona,  uciekli  do  Bolesława,  który  i  w  tym  razie  po- 
mocy im  nie  odmówił.  Przerażony  wypadkiem  tym  Salomon 
udał  się  o  pomoc  do  Henryka  IV,  obiecując  ustąpić  mu  część 
Węgier."^)  Bolesław,  zajęty  sprawami  Rusi,  nie  mógł  osobiście 
prowadzić  do  Węgier  Gejzę,  ale  z  jego  pobudki  książę  morawski 
Otton,  ożeniony  z  młodszą  siostrą  Bolesława  Eufemiją,  podał  po- 
moc Gejzie,  który  pobił  i  z  kraju  wygnał  Salomona,  a  sam  na 
tronie  osiadł  (1075)."")  Salomon  uciekł  do  cesarza,  lecz  pomocy 
nie  uzyskał,  tułał  się  po  świecie  lat  20  z  górą,  nim  przepadł  bez 
wieści.''*') 

Tryumf  Gejzy  był  razem  tryumfem  polityki  Bolesława,  wielce 
nieprzyjemny  Henrykowi  IV.  Miał  on  już  mnóstwo  kłopotów 
ze  zbuntowanymi  panami  saskimi,  na  stolicy  apostolskiej,  pod 
imieniem  Grzegorza  VII  zasiadł  arcliidyakon  Hildebrand,  który 
już  przed  tem  dal  się  poznać  z  niezłomnej  woli  do  reformy  ko- 
ścioła i  stosunków  władzy  ducliownej  do  świeckiej,  a  tu  jeszcze 
przybywał  nowy  wróg  w  osobie  króla  polskiego.  Czując  się  za- 
grożonym, Henryk  pośpieszył  zawrzeć  z  rokoszanami  umowę 
w  Gerstungen  (1074),  pojednać  się  z  margrafem  wscliodnim 
Dedi,  który  odtąd  zostawał  wiernym  mu  aż  do  swej  śmierci 
(1075)."")    i    przyrzec    Wratyslawowi    II    margrafstwo    Misznień- 


t 


"^)     Lamberti  Annal.  a.   1074.     Pe.rtz,  VII,  216. 

"•'')  Turocz,  w  Endlichera  Monum.  Arpadiana,  Chr.  II,  cap.  151,  154,  155;  Gal- 
lus, I,  27:  Tpse  quoque  (Bolezlavus)  Salomonem  regem  de  Ungaria  suis  viiibus  effii- 
gavit  et  in  sede  Wladislaum  (mylnie  zamiast  Geizam)  collocavit. 

^*')  Za  spiski  w  Węgrzech,  król  Władysław  osadził  Salomona  w  wiezieniu 
r.  1082,  lecz  wkrótce  wypuścił.  Salomon  udał  się  do  Kumanów  (w  Mołdawii),  bu- 
rząc ich  przeciw  Władysławowi.  Pobity  r.  1085  uciekł  i  niewiadomo  gdzie  się  po- 
dział. Mówią  niektórzy,  że  w  Polo,  w  Istryi,  na  pokucie  nieznajomy  umarł.  An- 
nalista  Saxo  kładzie  śmierć  jego  pod  rokiem  1087,  jak  gdyby  od  swoich  zabitym 
został. 

*')  Lamberti  Annal.  a.  1075  ^^  ipse  marchio  (Dedi)  post  recuperatam  pacem 
in  Gerstingun  intemeratam  semper  erga  regem  rem  quepublicam  fidem  servasset. 
M.  G.  Vir,  s.  233. 


—     474     — 

skie."'')  A  otrzymawszy  posiłki  czeskie,  Henryk  wtargnął  do  ziem 
misznieńskich,  dobra  tamecznego  biskupa  Bennona  strasznie  splą- 
drował, pomyślnie  wojował  w  Saksonii,  lecz  zniecierpliwiony  dłu- 
go ciągnąca  sie  w^alką,  udał  się  do  Czecłi,  aby  z  przygotowa- 
nemi  przez  Wratysława  siłami  znowu  na  rokoszanów  uderzyć, 
w  wynagrodzenie  zaś  kosztów  wojennycli  przyrzelcł  Wratysławowi, 
oprócz  ziem  misznieńskicli,  ustąpić  jeszcze  Lużyce,  osierocone 
przez  margrafa  Dedi  w  Październiku  r.   1075."'') 

Bolesław  Śmiały,  mając  za  złe  Henrykowi  IV,  że  się  mie- 
szał w  sprawy  węgierskie  i  króla  Gejzę  ucislcał,  że  się  wdał 
w  sprawy  książąt  ruskich  i  obdarł  icli,  że  dla  przyjaźni  z  Wra- 
tysławem  gotował  się  do  Wojny  z  Polską  (r.  1073),  że  nakoniec 
kraje  należące  niegdyś  do  Polski,  przyrzekł  ustąpić  Wratysła- 
wowi, —  wszedł  w  porozumienie  z  panami  saskimi  i  wyprawił 
do  nich  poselstwo  (r.  1075),  ofiarując  posiłki  polskie  razem  z  Lu- 
tykami  przeciw  cesarzowi  i  Duńczykom,  jeśliby,  jak  wieść  nio- 
sła, namówieni  przez  cesarza  do  ziemi  saskiej  wtargnąć  mieli.  ^") 
Z  Wratysławem  zaś  Bolesław  postanowił  niezwłocznie  rozprawić 
się  orężem  i  w  tym  celu  wezwał  do  pomocy  książąt  ruskich. 
Przerażony  tern  Wratysław  wysłał  do  Bolesława  poselstwo  z  pro- 
źbą  o  pokój  i  takowy  za  1000  grzywien  srebra  wyjednał,  ale  to 
nie  zobowiązywało  książąt  ruskich  Olega  i  Włodzimirza,  który 
pomimo  życzenia  Bolesława,  aby  szli  wojować  pogan  Prusów, 
odpowiedzieli,  że  przyszli  wrogami  Czechów  a  nie  Prusów  i  że 
nie  wypada  im  wracać  do  domu  nic  nie  zrobiwszy.    Poczęli  więc 


•JS)  Bruno.  De  bello  Saxon.  c.  36  a.  1074.  Duci  Boemorum  Wrotizlao  Misnam 
civitatem  cum  omnibus  ad  eam  pertinentibus  promisit,  et  sic  eum,  ut  suis 
partibus    adjutor    esset,    ascivit.     M.  G.  VII,  341. 

^'■')  Lamberti  Annal.  a.  1075.  Cumque  sub  idem  fere  tempus  Dedi  marchio 
longa  aegritudiue  absumptus  decessisset.  marcham  ejus  Boemici  duci  in  praemium 
esactae  militiac  dedit.    M.  G.  VII,  233. 

■f')  Lamberti  Annal.  a.  1075.  Supeweniunt  etiam  hinc  Luticiorum,  hinc  Po- 
lenorum  nuncii,  suam  utrique  operam...  pollicentes,  et  quod  parati  sint,  die,  quem 
Saxones  designaverint,  armatorum  copias  quam  maximas  in  Saxoniam  mittere,  vel  si 
hoc  malint,  contra  Danos  et  alias  genies,  quas  vulgatum  erat  ad  irruptionem  Saxo- 
niae  a  rege  sollicitatas  esse.     M.  G.  VII,  224 — 5. 


I 


—     475     — 

„brać  swa  cześć"  zdobyczy,  szli  za  Głogów  i  góry  czeskie,  naje- 
chali żupę  Kladzka,  cztery  miesiące  chodzili  po  ziemi  czeskiej, 
palili  i  łupieżyli.  Znękany  do  ostatka  Wratysław  posłał  do  nich 
biskupa  Jaromira  i  gdy  ten  napastnikom  także  tysiąc  grzywien 
srebra  zapłacił,  książęta  przez  Polskę  nad  Dniepr  powrócili  (ro- 
ku  1076). ^') 

Tymczasem  Henryk,  z  siłami  przez  Wratysława  przygoto- 
wanemi,  wyprawiwszy  się  z  Czech  do  kraju  raisznieńskieg'o,  zo- 
stał przez  rokoszanów  nad  Muldą  tak  ściśnięty,  że  co  prędzej  do 
Czech  uciekać  musiał.  Wtedy  rokoszanie,  zdobywszy  obsadzone 
załogą  czeską  grody  misznieńskie,  Ekberta  II  do  władzy  w  mar- 
grafstwie  Misznieńskiem  przywrócili  (1076).'-)  W  krytycznych 
okolicznościach  Henryk  IV  powtórnie  przyrzeka  Wratysławowi 
ustąpić  margrafstwa  Misznieńskie  i  Wschodnie,  a  Ekberta  II 
i  następcę  Dedi,  margrafa  Henryka  z  Ilburga  ogłasza  za  odpad- 
łycli  od  władzy  i  na  nowo  rozpoczyna  wojnę.  Wierny  jego  sprzy- 
mierzeniec Wratysław,  dobijając  się  orężem  ustąpionych  mu  przez 
cesarza  krajów,  zbudował  w  pobliżu  Miszna  gród  Gwozdek  (ro- 
ku io77),"'^)  opanował  część  ziemi  milczańskiej,  z  grodami  Doni- 
nem,  Budyszynem  i  Zgorzelcem,  lecz  innych  przyrzeczonych  mu 
ziem  posiąść  nie  zdołał.'^) 

Wśród  zaciętej  walki  Henryka  IV  z  Sasami  (1075 — 1076), 
rozpalały  się  zatargi  jego  z  papieżem  Grzegorzem  VII  o  reformy 


■'i)     Sołowjew.    IIcTopiH  Pocciri,  II,  21 — 22. 

"-)  Lamberti  Annal.  a.  1 076.  Et  ąuoniam  digrediens  duci  Boemico  marcham 
Misincnsem,  tam  spectatae  in  arduis  rebus  fidei  praemium,  dederat,  Ecbertus  marchio, 
cujus  eadem  marcha  erat,  filius  patruelis  regis,  puer  longe  adhuc  infra  militares  an- 
nos,  ubi  primum  decrescentibus  aquis  fluvius  factus  est  transmeabilis,  adjunctis  sibi 
Saxonibus,  Misinen  perrexit,  omniaąue  castella,  quibus  dux  Boemicus  praesidium 
imposuerat,  admota  militari  manu  recepit,  suosque  milites,  qui  deinceps  contra  omnem 
hostium  irruptionem  indefessi  excubareut,  imposuit.    Al.  G.  VII,  250. 

'•■')  Cosma  s.  a.  1087.  Rex  Wratislaus  coUeclo  exercitu  intrat  Z  r  i  b  i  a  m 
(Serbiam),  quam  olim  imperator  Henricus  in  perpetuum  sibi  habendam  tradiderat,  et 
dum  ouoddam  castrum,  nomine  Guózdek  prope  urbem  Missen  reaedificat.  M.  G.  IX.  93. 

'*)  Palacki,  Bohm.  Geschichle,  II,  abt.  I,  s.  6 — 9;  Scheltz,  Gesch.  d.  Lau- 
sitz,  79. 


-     476     - 

kościelne,  a  szczególnie  o  inwestytury.  Pojmując  szkody  wyni- 
kające w  kościele  z  powodu  przywłaszczania  sobie  przez  cesa- 
rzów  niemieckich  prawa  rozdawania  wyższych  godności  ducho- 
wnych i  koron  monarchom  świeckim,  tudzież  wdzierania  się  ce- 
sarzów  do  panowania  w  Rzymie,  Grzegorz  VII  podnosił  zasadę 
niepodległości  królowi  niemieckiemu  sąsiednich  państw  słowiań- 
skich. W  zatargach  Wratysława  II  z  Jaromirem  o  dobra  bisku- 
pie, Grzegorz  VII  siał  legatów  swych  do  Czech,  pozwolił  Wra- 
tysławowi  używania  mitry  książęcej,  odzywał  się  do  niego  w  naj- 
przyjaźniejszy  sposób  (1074).  Przybyli  w  tymże  czasie  legaci 
papiezcy  do  Polski  dla  naprawy  stosunków  kościelnych,  y/rę- 
czyli Bolesławowi  Śmiałemu  list  z  d.  25  Kwietnia  1075  r.,  w  któ- 
rym Grzegorz  VII  podając  królowi  duchowne  rady,  upomina, 
ażeby  zwrócił  „królowi  Russów"  pieniądze,  które  u  niego  po- 
przednio zabrał.  —  Do  Gejzy  zaś  papież  pisał,  „że  królestwo  Wę- 
gierskie, równie  jak  i  inne  szlachetne  królestwa,  powinno  być 
wolne  i  niepodlegać  żadnemu  cudzemu  panowaniu,  oprócz  świę- 
tej i  powszechnej  matki  kościoła  rzymskiego,  który  nie  ma  pod- 
danych za  sługi,  ale  za  synów  ukochanych.  Ponieważ  twój  kre- 
wny (Salomon)  od  króla  niemieckiego,  lecz  nie  od  rzymskiego 
pasterza  przez  nadużycie  brał  władzę,  wnosimy,  że  panowanie 
jego  sam  sąd  boży  wywrócił."  '■^)  Nie  wątpimy,  że  legaci  stolicy 
apostolskiej  (r.  1075),  takież  same  zasady  i  przed  Bolesławem 
Śmiałym  wygłaszać  nie  zaniedbali.  Bolesław  za  nadto  hardy, 
aby  z  autokraty  stać  się  miał  komukolwiek,  choćby  stolicy  ś.  Pio- 
tra, podległym,  tem  bardziej  hardo  byl  usposobionym  przeciw  za- 
rozumiałemu i  nikogo  nie  szanującemu  cesarzowi  Henrykowi  IV 
i  jego  sprzymierzeńcowi  Wratysławowi.  Dał  on  już  poczuć  lisię- 
ciu czeskiemu  usposobienie  swe,  nasławszy  na  niego  książąt  ru- 
skich, a  teraz  zamierzał  stanąć,  jalco  monarcha  niezależny,  na 
czele  koalicyi  przeciw  cesarzowi  i  sprzymierzeńcom  jego  wymie- 
rzonej.   Rozporządzając  siłami  Polski,  Węgier  i  sąsiednich  ksią- 


■'>)     Bartoszewicz,  Hist.  Pierwotna  Polski,  II,  476. 


-     477     - 

żąt  ruskich,  mając  po  swej  stronie  Lutyków,  tudzież  panów  i  bi- 
skupów saskich,  Bolesław  zamyślał  iść  w  ślady  pradziada  Chro- 
brego, połączonemi  siłami  Słowian  i  Węgrów,  z  pomocą  stolicy 
apostolskiej  położyć  tamę  pretensyjom  odwiecznym  królów  nie- 
mieckich do  rozporządzania  ludami  i  koronami.  Stanął  więc  po 
stronie  papieża,  nie  żeby  narzędzie  polityki  rzymskiej,  lecz  jako 
obrońca  ludów  i  kościoła,  dopóty  tylko,  dopóki  stosunki  z  Rzy- 
mem i  duchowieństwem  w  niczem  nie  ubliżały  autokracyi  jego. 
Nie  zważając  na  życzenie  papieża,  aby  pieniądze  zwrócił  Jaro- 
sławowi, Bolesław  tego  nie  uczynił  i  z  przywróceniem  go  na 
księstwo  kijowskie  nie  śpieszył.  Ważniejszem  było,  korzystając 
z  dogodnej  pory,  zaimponować  stronnikom  władzy  cesarskiej 
uroczystem  podniesieniem  znamion  królewskich.  Nie  zapytując 
więc  nikogo  o  pozwolenie,  Bolesław  Śmiały,  na  wzór  Chrobrego, 
kazał  się  koronować  na  króla.  Że  jednak  koronacyja  musiała  się 
odbyć  za  błogosławieństwem  papieża,  wskazuje  to  asystencyja 
przy  niej  piętnastu  biskupów,  kiedy  Polska  nie  miała  ich  więcej 
nad  pięciu,  lub  sześciu.'*')  Inni  przybyli  zapewno  z  Węgier  od 
Bolesławowego  przyjaciela  Gejzy,  lub  od  przyjaznych  mu  także 
książąt  ruskich.")  Koronacyja  z  nadzwyczajną  okazałością  do- 
pełniona w  dzień  Bożego  Narodzenia,  25  Grudnia  r,  1076,*)  była 
naturalnem  następstwem  władzy  królewskiej,  powtórzeniem  tego, 
co  już  czynili  poprzedni  królowie  polscy,  a  jednak  wydała  się 
Niemcom  taką  obelgą  i  zgrozą,  że  bez  boleści  i  wrzasku  wspom- 
nieć o  niej  nie  mogli.     I  jak  przed   pięćdziesięciu  laty  z  powodu 


i 


'")  W  r.  1000  miała  Polska  arcybiskupa  gnieźnieńskiego  i  czterech  bisku- 
pów. Za  Mieczysława  II  założone  zostało  biskupstwo  Kujawskie.  (Wyżej  s.  426). 
Wiec  za  Bolesława  Śmiałego  mogłoby  być  sześciu  biskupów,  ale  ponieważ  biskup- 
stwo Kołobrzegslde,  fundowane  w  r.  1000,  wcześnie  upadło,  zatem  przy  łcoronacyi 
Bolesława  Śmiałego  mogło  być   pięciu  tylko   bisliupów   polskich. 

")     Lelewel,  Pol.  Wiek.  Śred.  II,  88. 

*)  Lamberti  Annales  ad.  a.  1077,  M.  G.  VI[,  255,  koronacye  Bolesława 
zapisały  pod  r.  1077  w  dzień  Bożego  Narodzenia,  jałi  wtedy  rok  sie  poczynał,  ale 
według  teraźniejszego  rachunku  lat,  uroczystość  ta  przydadła  25  Grudnia  roku  1076. 
Lelewel,  Polska   Wieków  Śred.  I[,  88. 


—     478     - 

koronacyi  Mieczysława  II  (r.  1025),  tak  i  w  tym  razie  zarozu- 
miałość niemiecka  upatrzyła,  że  „ksiaże  polski,  który  przez  wiele 
lat  był  Niemców  dannikiem,  nagle  wzbiwszy  sie  w  dumę,  „kró- 
lewską dostojność  i  królewskie  imię  sobie  przywłaszczył,  koronę 
włożył,  i  w  sam  dzień  Bożego  Narodzenia,  od  15  biskupów  na 
króla  poświęconym  został."  '^)  Pod  ciężarem  tego  wypadku,  roczni- 
karz  nadreński  z  goryczą  wyraża  się,  „że  gdy  Niemcy  wewnątrz 
się  rozdzierają,  potęgę  barbarzyńców  do  tego  stopnia  podsycają, 
że  książę  czeski  trzeci  raz  już  państwo  Niemieckie  żelazem 
i  ogniem  spustoszył,  a  książę  polski,  na  zniewagę  państwa  Nie- 
mieckiego przeciw  prawom  i  zareczeniom  przodków,  imię  i  ko- 
ronę królewską  bezczelnie  przyswaja."  '^) 

Koronacyja  Bolesława  Śmiałego  przypadła,  w  tym  właśnie 
czasie,  kiedy  Henryk  IV  wyklęty  i  w  Niemczech  upokorzony, 
przedzierał  się  z  kilku  ludźmi  przez  Alpy,  dążąc  do  Kanosy,  aby 
u  wrót  tamecznego  zamku  na  mrozie  błagać  przebaczenia  u  Grze- 
gorza A^II.^^)  Bolesław,  stanąwszy  na  szczycie  potęgi,  mógł  zwró- 
cić czynność  swą  na  zacliód,  aby  zdobycze  Bolesława  Chrobrego 
odzyskać.  Nieprzywidziane  wypadki  pociągnęły  go  w  inną  stronę. 
W  kilka  dni  po  koronacyi  zmarł  książę  kijowski  Świętosław^') 
(27  Grudnia  1076).     Stosunki  z  Rusią    mogły  się  zmienić.    Wy- 


'®)  Lamberti  Annales  a.  1077.  Boleslavus ...  in  superbiam  elatus,  regiam 
dignitatem,  regiumque  nomen  sibi  usurpavit,  diadema  imposuit,  atque  ipse  die  na- 
talis  domini,  a  ąuindecim  episcopis  in  regem  est  consecratus,  M.  G.  VII,  s.  255.  Kro- 
nika książąt  pol-skich  w  Mon.  Pol,  III,  s,  450.  Boleslaus  in  tantam  superbiam  est 
errectus  et  propter  rerum  habundanciam  et  terrarum,  quod  nollet  imperio  subiacere 
sed  a  se  ipso  ab  omnibus  rex  vocari. 

-^)     Lamb.  Annal.  Al.  G.  VII,  s.  255,  porów.  Lelewel.  Pol.   W.  Ś.  II,  s.  89. 

^c)  "Według  annałów  Lamberta  heresfeldskiego,  pod  r.  1076,  Henryk  IV 
z  żoną  i  synem,  jeszcze  dziecięciem,  przed  Bożem  Narodzeniem  r.  1076,  z  jednym 
tylko  Niemcem  i  z  nadzwyczaj  ograniczonemi  środkami,  ruszył  do  Włoch,  aby  wy- 
jednać u  papieża  zdjęcie  z  niego  klątwy;  pod  r.  1077:  Henrylc  IV  przepędził  Boże 
Narodzenie  w  Bezansonie,  dokąd  zdążył  unilcając  zasadzek  po  drodze  przeciw  nie- 
mu uczynionych.  Ztąd  po  świętach,  przez  miasto  Mont-Senis,  wśród  strasznych  mro- 
zów i  tysiącznych  niebezpieczeństw,  przez  góry  i  przepaście,  przebierał  sie  potaje- 
mnie, z  podejrzanymi  przewodnikami,  opłacając  icli  nadzwyczaj  drogo,  aż  do  Kanosy. 

*')  Nestor,  pod  r.  6584  (1076),  dzień  śmierci  Świętopełka  kładzie  w  dniu 
27   (irudnia.     M.  P.   1,  s.   748. 


—     479     — 

padało  działać  niezwłocznie.  Bolesław,  w  myśl  napomnienia 
Grzegorza  VII,  poprowadził  do  Kijowa  Izasława  i  powtórnie  do 
władzy  przywrócił  (r.  1077).''-)  Pobyt  na  Rusi  nie  przeszlcadzał 
mu  jednak  wywierać  przeważny  wpływ  na  sprawy  wegierslcie. 
Gdy  bowiem,  po  śmierci  króla  Gejzy,  w  Maju  r.  1077,  stronni- 
ctwo niemieckie  dobijało  się  przywrócenia  na  tron  wygnanego 
króla  Salomona,  biskupi  i  magnaci  zgodnie  z  życzeniem  Bolesła- 
wa, wycłiowańca  jego  Władysława,  brata  Gejzy,  na  króla  obrali.*") 


^-)  Nestor,  pod  r.  1077:  Poszedł  Izaslaw  z  Polakami...  i  siadł  w  Kijowie 
15  Lipca.  O  osobistym  pobycie  Bolesława  w  Kijowie  nie  wzinianUuj.T  ani  Nestor, 
•ini  Gallus.     Prawdopodobnie  siedział  on  w  Przemyślu. 

^^)  Ze  Władysław  obrany  był  królem  z  woli  Bolesława,  poświadcza  to  Gal- 
lus (I,  cap.  28):  Bolezlavus  AYladisiarum  suum  regem  appellabat,  "\Vladislavus  se 
per  eum  regem  cognoscebat. 

O  wyborze  na  króla  Władysława,  kronika  Węgiersko-Polska  opowiada  w  na- 
stępny sposób:  Hunc  (Ladislavum)  autem  dux  Rusiae  Miscizlaus  de  civitate  Galicz 
in  adoptivum  filium  accepit,  et  ei  cum  filia  sua,  eo  quod  unicam  haberet  et  filio  ca- 
reret,  Galiciae  regnum  perpetuo  possidendum  tradidit,  et  iurameuto  corroboravit.  .  . . 
Remansit  autem  dux  Ladislaus  in  Galicia;  Habito  vero  consilio  episcopi  cum  prin- 
cipibus  Dei  disponente  clementia,  Rusiae  civitatem  Galiciam  properaverunt,  et  bea- 
tum  princjpem  Ladislaum  in  regem  Ungariae  acceperunt.  Uderza  tu  pytanie:  jaki  to 
ksiaże  Miscizlav  dux  Rusiae,  panował  w  Galiczu,  gdzie  leżał  ten  Galicz  i  Galiciae 
regnum?  Bielowski  objaśnia,  źe  ten  Miscizlav  w  żaden  sposób  nie  może  być  Mści- 
sław,  syn  Izasława  kijowskiego,  bo  ten  umarł  już  w  r.  1069,  zostawiwszy  syna  Ro- 
ścislawa.  Według  wszelkiego  podobieństwa  Miscizlavus  być  może  jednym  z  owych 
książąt  polskich,  którzy  na  Słowaczyźnie  czyli  Rusi  węgierskiej  panując,  zwani  byli 
niekiedy  książętami  ruskimi,  jak  Otton  syn  i  Roman  wnuk  Bolesława  Chrobrego. 
Miasto  Galicz,  według  Bielowskiego,  teraźniejszy  H  a  1  i  c  s  czyli  G  a  c  s ,  nad 
r.  Tugar,  w  północnej  stronie  Węgier,  która  to  okolica  stanowiła  niegdyś  część  Pol- 
ski. Geograf  Edrgsi,  piszący  około  potowy  XII  wieku,  zna  w  Polsce  dwa  Halicze, 
które  głoską  początkową  rozróżnia,  pisząc  jeden  G  h  a  i  n  drugi  przez  G  i  n.  Ten 
ostatni  ze  swoją  krainą  leży  według  niego  gdzieś  w  okolicach  dzisiejszych  Węgier, 
bo  zaraz  obok  niego  wspomina  on  Cisę,  jako  rzekę  pograniczną  Polski,  a  wie,  że 
owym  ziemiom,  aczkolwiek  część  Polski  stanowiącym,  także  nazwę  Rusi  dawano. 
Ów  Halicz  przeszedł  potem  do  rąk  Węgrów  i  od  niego  to  poczęli  królowie  ich  przy- 
bierać do  swoich  tytułów:  rex  Galiciae.  Świadczy  Boguchwał,  że  jeszcze  Bolesław 
Krzywousty,  córkę  swoją  (Judytę)  za  królewicza  węgierskiego  wydawszy,  dał  jej 
w  posagu  ziemię  Spiżską,  a  małżonek  jej  mianowany  został  królem  Halicyi. . .  Działo 
się  to  wtedy,  kiedy  jeszcze  o  naszym  naddniestrańskim  Haliczu^  jako  stolicy  księ- 
stwa, zgoła  nie  słychać.     Bielowski,  M.  P.  I,  s.   514. 

Jakkolwiek  kronika  Węgiersko-Polska  jest  bałamutną  kompilacyją,  lecz  autor 
jej  spólczesny   Ciallusowi,    pisząc    prawdopodobnie  w  początku   XI[  w.,    t.  j.  w  nie- 


—    480    — 

Wyniesienie  na  tron  węgierski  takiego  znakomitego  człowieka, 
jakim  byl  Władysław, '^^)  uwieńczyło  długoletnią  politykę  Bole- 
sława Śmiałego  w  Węgrzecłi  i  do  wysokiego  stopnia  podnosiło 
potęg-ę  polsko-węgierskiej  koalicyi,  której  ówczesne  wypadki 
w  Niemczecłi  zdawały  się  świetną  przyszłość  zapowiadać. 

6.    Powikłanie   stosunków  międzynarodowycli  (1077 — 1080).     Upadek  Bo- 
lesława Śmiałego  (r.  1080).    Wywyższenie  Wratysława  II.    Niedołężność 
polityki    polskiej    i    czeskiej   w    końcu    XI    w.     Zatargi    książąt    czeskich 
pomiędzy  sobą.     Zniszczenie  senioratu  w  Czecłiach. 

W  tym  samym  czasie,  kiedy  Henryk  IV,  przebłagawszy 
Grzegorza  VII  w  Kanosie  (25—28  Stycznia  r.  1077),  w  kilka  dni 
potem  knuł  już  z  panami  włoskimi  nową  przeciw  papieżowa  zmo- 
wę, Gregorianie,  zgromadziwszy  się  na  sejm  w  Forlieimie,  przy 
ujściu  Wizynty  do  Radnicy  w  Bawaryi,  na  króla  niemieckiego 
wynieśli  księcia  szwabskiego  Rudolfa,  którego  arcybiskup  mo- 
guncki  Sygfryd  pośpieszył  ukoronować  26  Marca  roku  1077.^^) 
Wypadek  ten  wstrzymał  na  kilka  miesięcy  powrót  Henryka  do 
Niemiec.  Ledwo  w  Czerwcu  z  Werony,  przez  Karyntyje  zdążył 
do  Regensburga,  gdzie  się  z  przyjaciółmi  swymi  połączył.  W  sze- 
regu najwierniejszych    mu    sprzymierzeńców    znaleźli    się   biskup 


długim  czasie  po  śmierci  króla  Władysława  Ś.  (1095),  znał  bezwatpienia  szczegóły 
dotyczące  jego  osobistości.  A  ponieważ  twierdzi,  że  Władysław  mieszkał  w  Gali- 
czu,  to  bezwatpienia  że  w  Galiczu  węgierskim,  bo  zostając  w  przyjaźni  z  bratem 
Gejza,  nie  miał  potrzebj'  tułać  się  za  granica  Węgier,  a  powtóre  dla  tego,  że  ten 
Galicz  z  przyległą  krainą  wydzielony  był  wcześniej  jakiemuś  Miscizlawowi,  o  któ- 
rym cliociaż  pewnych  wiadomości  nie  mamy,  ale  do  książąt  ruskich  załączyć  go  nie 
możemy.  Co  się  tyczy  mniemania  Bielowskiego,  że  pod  nazwą  RusI  Slowaczyznę 
pojmowano,  to  zauważyć  wypada,  ie  pod  Ruzią,  Riihiją  nie  cala  Slowaczyznę, 
ale  tylko  zachodnią  część  jej  podrozumłewano.  Nazwa  ta  wzięła  początek  od  imienia 
Rakusów,  których  w  wiekach  średnich  Rugami  zwano.  Porównaj  wyżej  T.  II, 
s,  96 — 107. 

8*)  Gallus,  I,  c.  27.  Wladislaus  ab  infantia  nutritus  in  Polonia  fuerat,  et 
quasi  moribus  et  vita  Polonus  factus  fuerat.  Dicunt  talem  nunąuam  regem 
Ungaria  habuissć,  necjue  terram  iam  post  eum  fructuosam 
sic    fuisse. 

85)  Lamberti  Annal.  a,  1077.  M.  G.  VII,  :?62.  Bruno,  de  bcllo  Saxonico,  M.  G. 
VII,  365. 


—     4^1     — 

prażski  Jaromir  i  ksiaże  Wratysław  II.  Dwaj  bracia,  zawzięci 
pomiędzy  sobą  nieprzyjaciele,  stanęli  mocno  przy  Henryku,  jako 
przeciwnicy  Gregorianów.  Jaromir  zajął  urząd  kanclerza,  za- 
miast odpadłego  od  Henryka  arcybiskupa  Sygfryda;  Wratysław 
przyprowadził  mu  12,000  wojowników,  bez  którycłi  Henryk  nie 
mógłby  się  długo  utrzymać.'^")  Dwaj  królowńe  w  Niemczech  go- 
towali się  do  wojn3^  Wratysław  całemi  siłami  państwa  swego 
wspierał  Henryka,  walczył  w  Austryi,  Bawaryi,  Saksonii  w  cią- 
gu roku  1078''")  i  w  następne  lata.  Zniszczenia  i  mordy  nie  do- 
prawadzały  jednak  do  żadnych  rezultatów.  Dopiero  gdy  anti- 
król  Rudolf  pobił  króla  Henryka  pod  Flarheimem,  gdzie  mnóstwo 
Czechów  zginęło  ^^)  (27  Stycznia  1080),  Grzegorz  VII  powtórnie 
Henryka  wyklął,  a  Rudolfowi  koronę  przysłał.  W  odwet  papie- 
żowi, Henryk  wezwawszy  na  synod  w  Moguncyi  biskupów 
w  końcu  ISIaja  r.  1080,  wyjednał,  że  synod  ogłosił  Grzegorza  za 
strąconego  ze  stolicy  apostolskiej,  a  na  jego  miejsce  wyniósł  ar- 
cybiskupa raweńskiego  Wiberta,  pod  imieniem  Klemensa  III. 
Z  swojej  strony  Grzegorz  VII,  zawarłszy  umowę  z  księciem 
Apulii  Robertem  Gwizkardem,  zyskał  w  nim  dzielnego  sprzy- 
mierzeńca. 

Wzmiankowane  wyżej  wypadki  otwierały  Bolesławowi  Śmia- 
łemu zręczność  do  czynnego  wmieszania  się  w  sprawy  niemiec- 
kie i  wyzyskania  ich  na  własną  korzyść.  Trzęsąc  Rusią  i  ma- 
jąc najwierniejszego  sobie  sprzymierzeńca  w  królu  węgierskim 
Władysławie,  który  wszedłszy  w  porozumienie  z  margrafem  au- 
stryackim  Leopoldem,*^)  stanął  po  stronie  Gregorianów,  —  mógł 
Bolesław,  bez  wszelkiej  obawy,  sięgnąć  do  odzyskania  Łużyc 
i  zhołdowania  Lutyków,  którzy  domowemi  rozterkami  i  napa- 
dami Sasów  tak  mocno  byli  znękani,  że  po  upadku  świątyni  Ra- 


8«)     Beitholdi  Annal.  a.   1077.  Pertz,  VII,  294. 

^')     Bertholdi  Annal.  a.  1078.  Pertz,  VII,  313. 

»*)     Bruno,  de  bello  Saxoni,  a.  1080.     Pertz,  VII,  377. 

8»)     Bertholdi  Annal.  a.   1079.  Pertz,  VII,  319. 
Tom  nr.  31 


—    482    — 

dogosta  (r.  1009),'"')  zachowywali  niepodległość  jedynie  w  sku- 
tek zaburzeń  niemieckich,  —  Wszakże  Bolesław,  przesiadując  na 
Rusi,  jakby  o  swych  przeciwnikach  Niemcach  i  Czechach  zapo- 
mniał. Objaśnienia  podobnej  nieczynności  w  dziejach  nie  znaj- 
dujemy. Prawdopodobnie  jednak,  że  wewnętrzne  w  Polsce  sto- 
sunki krępowały  swobodę  zagranicznej  polityki  króla.  Bezustaime 
wyprawy  na  Ruś,  do  Węgier,  Czech  i  na  Pomorze  dokuczyły 
narodowi.  Przesiadywanie  króla  całemi  latami  za  granicą,  psuło 
sprężystość  rządu  i  wymiar  sprawiedliwości  w  kraju.  Niechęć 
do  króla  powstała  w  rycerstwie  narażonem  na  koszty  i  szkody 
w  domu,  tudzież  w  ziemianach  obowiązanych  ponosić  różne  cię- 
żary wojenne,  w  owym  wieku  nadzwyczaj  uciążliwe.  Oprócz  te- 
go przedzierające  się  z  Niemiec  do  Polski  pojęcia  społeczne  na- 
pawały przekonaniem  rycerstwo,  że  ono  jest  czemś  wyższem  od 
kmieci.  Z  swojej  strony  kmiecie,  pomni  starożytnych  obyczajów, 
poniżenia  scierpieć  nie  mogli.  Ścieranie  się  dwóch  stanów  po- 
budzało duchowieństwo  do  wystąpienia  jako  trzeci  stan  w  naro- 
dzie. Od  króla  zależało  utrzymać  równowagę  pomiędzy  stanami, 
a  tymczasem  Bolesław,  przesiadując  za  granicą,  mało  uwagi  zwra- 
cał na  to,  co  się  w  kraju  działo.  Przestrzegając  niezmiernie  do- 
stojność swą,  Bolesław  „kazał  wszystkim  królem  się  nazywać'', 
ale  nie  posiadał  zdolności  pradziada  Chrobrego,  aby  do  godności 
królew^skiej  wzbudzić  szacunek  i  posłuszeństwo  całego  narodu, 
A  gdy  zniecierpliwiony  naród  wołał  króla,  aby  do  kraju  powra- 
cał, Bolesław,  pośpieszywszy  z  Rusi  do  Połski,  srogiemi  karami 
porządek  przywrócić  zamierzał.  Ale  zemsta  i  zastraszenie  nigdy 
i  nigdzie  nie  przywracały  sprawiedliwości,  bez  której  prawidłowy 
rozwój  narodu  funkcyonować  nie  może.  Bolesław  stawał  w  obro- 
nie gminu  kmiecego,  karał  nadużycia  rycerstwa,  powściągał  wy- 
łamywanie się  z  pod  władzy  duchowieństwa,  lecz  żeby  umiarko- 
waniem zdołał  sprawiedliwość  wszystkim  wymierzyć,  tego  nie 
dostrzegamy.     Być  może    duchowieństwo  polskie,    składające  się 


•°)     O  tcm  beilzie  w  następnym  §  6i, 


—     483      - 

w  znacznej  części  z  cudzoziemców,  dążyło  do  wprowadzenia 
w  czyn  zasady  Grzegorza  VII  o  wyższości  władzy  duchownej  nad 
świecką  i  tern  oburzyło  króla,  być  może  wymagania  reformy 
majątkowych  stosunków  kościoła  do  państwa  nie  zgadzały  się 
z  usposobieniem  autokraty  i  zamiast  spokojnego  regulowania 
spraw  kościelnych,  pobudziły  go  do  gwałtownych  kroków.  Za- 
targi z  duchowieństwem  ciągnęły  się  długo,  aż  nareszcie  biskup 
krakowski  Stanisław  ze  Szczepanowa  otwarcie  przeciw  królowi 
występy wać  począł.  Co  mianowicie  biskup  zarzucał  królowi,  o  tern 
współczesny  Gallus  zamilczał,  a  późniejszym  z  XII  w.  pisarzom 
wiary  dawać  nie  możemy.  Wszakże  godne  uwagi  to,  że  zatargi 
króla  z  biskupem  starał  się  łagodzić  książę  Wratysław  II,  skła- 
niając Bolesława  do  zgody  z  biskupem. ^^)  Zgoda  jednak  nie  na- 
stąpiła. Bolesław  gniew  swój  wywarł  zabiciem  biskupa,  przy 
ołtarzu,  w  kościele  ś.  IMichała,  w  Krakowie  na  Skałce,  8  Maja 
r.  loyg,  a  znający  dobrze  ówczesne  sprawy  Gallus,  z  powodu  wy- 
padku tego,  powiada:  ^ani  biskupa  zdrajcy  nie  uniewinniamy, 
ani  zalecamy  króla  mszczącego  się  tak  haniebnie," ''-)  Zemsta 
nie  doprowadziła  do  celu.  Rozdrażnione  duchowieństwo  z  po- 
mocą możnowładzców  stawiło  opór  królowi,  który  czując  się  za- 
grożonym przez  spikniętych  magnatów,  ustąpił  z  dwónasto-letnim 
synem  Mieczysławem  do  Węgier,'*-'^)  zamierzając  zapewno  z  po- 
mocą króla  "Władysława  powrócić  do  Polski."*)  Liczył  wtedy  Bo- 
lesław lat  36  życia,  stał  na  szczycie  potęgi  wojennej  i  politycznej. 


^1)  Bielowski,  M.  P.  I,  s.  365—366.  List  Wratyslawa  do  Bolesława  śmia- 
łego około  r.    1074. 

^-)  Gallus,  I,  c.  27.  Neąue  enim  traditorem  episcopum  excusamus,  neque 
legem  yindicantem  sic  se  turpiter  commendamus. 

"^)  In  continenti  nobiles  terre  congregati  in  unum,  ipsum  detinere  voIuerunt, 
ipse  vero  periculum  mortis  timens  fugam  dedit  in  Hungariam.  Rocznik  Święto- 
krzyski.   M.  P.  III,   67. 

^*)  Cłiociaż  spólczesny  Gallus  nie  wzmiankuje  o  zamiarze  Bolesława  powró- 
cić do  Polslii,  ale  znając  jego  charakter,  nie  można  przypuścić,  aby  on,  ustępując 
z  Polski,  zrzekł  się  powrotu  z  pomocą  węgierską,  do  czego  mu  rękojmią  przyjaźń 
Władysława  służyła.  Jeżeli  przedwczesna  śmierć  przeszkodziła  mu  do  powrotu,  to 
myśl  jego  o  powrocie  syna  dopełnił   król  Władysław. 

31* 


—  484  — 

mógł  według  prawdopodobieństwa  długo  jeszcze  panować,  a  to 
poprowadziłoby  zapewno  do  walki  jego  z  Henrykiem  IV,  bo 
przyciśnięty  przez  ostatniego  w  latacli  1081  — 1083  Grzegorz  VII 
postarałby  się  użyć  wszelkicli  sposobów,  aby  sprzymierzona  po- 
tęgę Polski  i  Węgier  obrócić  przeciw  Henrykowi  i  tym  sposo- 
bem odciągnąć  go  od  oblężenia  Rzymu.  Zabicie  biskupa  Stani- 
sława wszystko  przewróciło.  Później  nieco  przypadła  na  ziemi 
węgierskiej  śmierć  Bolesława  Śmiałego  w  r.  1082,"'')  zwichnęła 
w  podwalinie  koalicyę  polsko-węgierską  i  Rzym  o  klęski  przy- 
prawiła. 

Ażeby  dokładnie  ocenić  wynikłe  z  upadku  Bolesława  Śmia- 
łego stosunki  międzynarodowe,  porównajmy  zaszłe  w  tym  czasie 
wypadki. 

Henryk  IV,  pobity  przez  anti-króla  Rudolfa,  jak  powiedzie- 
liśmy wyżej,  pod  Flarlieimem  w  roku  1080  i  w  kilka  miesięcy 
później  pobity  znowu  przez  Rudolfa  nad  Białym  Halsztrowem 
(Elster),  w  pobliżu  Merzeburga  15  Października  r.  1080,  znajdy- 
wał się  w  nader  trudnem  położeniu,  lecz  zaszła  wkrótce  potem 
śmierć  króla  Rudolfa,  w  skutek  ran  w  ostatniej  bitwie  otrzyma- 
nych/'") znakomicie  sprawę  Henryka  podniosła.  Przeciwnik  zgi- 
nął, sprzymierzeńcy  mnożyli  się,  Wratysław  nowe  posiłki  goto- 
wał, zamierzył  więc  Henryk  ruszyć  do  Włoch,  aby  Grzegorza  VII 
z  Rzymu  wygnać.  Poszedł  do  Rzymu  w  roku  1081,  mając  przy 
sobie  300  wojowników  czeskich  z  synem  Wratysława  Bożywo- 
jem,  pod  komendą  nadzwyczaj  odważnego  komesa  Wiprechta 
z  Groicz.^^) 


'■'■')  Według  Rocznika  Świętokrzyskiego  dawnego:  a,  1082  Bolezlaus  secun- 
dtis  rex  obiit,  M.  P.  II,  773.  A.  według  Rocznika  kapitulnego  i  innych  śmierć  Bole- 
sława przypadła  r.    108 1. 

'"*)     Aventini,  Annal.  Boiorum,.V,  461. 

'^^)  W  nagrodę  zasług  wojennych  przy  szturmie  Rzymu,  Wiprecht  udaro- 
wany  został  od  Henryka  IV  obszernemi  dobrami,  od  arcybiskupa  mogunckiego  otrzy- 
mał 1300  talentów,  od  arcybiskupa  kolońskiego  żupę  Orlę,  a  u  Wratysława  II  taka 
przychylność  sobie  zjednał,_że  Ićn  dał  mu  za  żonę  córkę  swą  Judytę,  a  z  nią  w  posagu 
kraj  Budyszyński  i  żupf  Nizin,  Ten  Wiprecht,  według  dawnych  powieści,  miał 
dziada  Wilka    księcia    słowiańskiego,    który    osiadłszy    w    Bialćj  Ziemi,    na    lewym 


-      4^5     — 

Wszystko  to  działo  sie  podczas  ustąpienia  Bolesława  Śmia- 
łego do  Węgier.  Część  Niemców  i  Włochów,  tudzież  Wraty- 
sław  czeski  uznali  papieżem  Klemensa  III.  W  Polsce  następca 
Bolesława  brat  jego  Władysław  Herman,  człowiek  niedołężny, 
obawiający  się  powrotu  z  Węgier  Bolesława  i  zostający  w  przy- 
jaznycłi  stosunkacli  z  Wratysławem,  przystał  do  stronnictwa 
Henrykowego  i  anti-papieża  Klemensa  uznał.  Koalicya,  stwo- 
rzona przez  Bolesława  Śmiałego,  rozprzęgła  się.  Henryk  IV 
tryumfował. 

Powodzenie  Henryka  IV  podnosiło  znaczenie  sprzymierzeńca 
jego  Wratysława,  któremu  on  podarował  margrafstwo  Austryac- 
kie  z  poleceniem,  aby  z  niego  margrafa  Leopolda  wypędził.  Wra- 
tysław  z  Bawarami,  napadłszy  na  Leopolda  pod  Mailbergiem 
o  dwie  mile  od  granicy  morawskiej  na  południe,  12  Maja  r.  1082 
na  głowę  go  pobił,  mnóstwo  łupów  zabrał,'"^)  wzbił  się  w  sławę, 
a  wydawszy  córkę  swą,  z  Adelaidy  węgierskiej,  Judytę  za  Wła- 
dysława tlermana  (r.  1083)  więcej  jeszcze  powolnym  uczynił  go 
sobie.     Dawniejsza  przewaga  Polski  nad  Czechami  znikła. 

Panem  ówczesnej  polityki  czesko-polskiej  w  stosunku  do 
Niemiec  i  papieża  stał  się  Wratysław  II.  Pojmując  wagę  zasług 
okazanych  Henrykowi  IV,  dobijał  się  on  przyznania  mu  przez 
Henryka  tytułu  królewskiego,  a  tymczasem  Władysław  Herman 
człowiek  chory  i  niedołężny,  nie  tylko  że  korony  królewskiej 
nie  przywdział,  lecz  i  nie  baczył  na  szkody,  jakie  mu  mogły  przy- 
czynić zamiary,  wielce  przez  niego  miłowanego  Wratysława,  Zo- 
stał więc  księciem  i  to  nie  całej  Polski,  albowiem  w  Węgrzech 
podrastał  syn  Bolesława  Śmiałego  Mieczysław,  którego  sprzymie- 
rzeniec   Gregorianów   król  Władysław    zamierzał    na   tronie  pol- 


brzegu    Łaby    miał    swe    księstwo.     Szczegóły  sa  zebrane  w  Vita  Yiperti,    w   Hoff- 
manna Scriptores  rer.  lusaticarum.    T.  I.  s.  7 — 28. 

98)  Aventin.  Annales  Boiorum,  V,  s.  462.  Conradus  frater  Yratislai  Boie- 
morom  reguli  cum  Boiorum,  Yenedorum  viribus  Austriam  depopulatur,  Murbergii 
Luitpoldum  magna  clade  afticit,  ąuarto  idus  Maii:  Austriam  Orientalem  regni  Boia- 
riae  limitem  ab  imperatore  in  tutelam  accipit. 


—     486     — 

^kini  Obiid/ić.  A  gdy  Mieczysław  z  Węgrami  wtargtiiil  do  Pol- 
ski i  Kraków  obiegł,  Władysław  Herman  zmuszonym  został 
ustąpić  mu  dzielnice  krakowską"-'")  (r.  1086),  na  której  Mieczy- 
sław, młodzieniec  pięknych  przymiotów,  powszeclinie  przez  lud 
polski  miłowany,  z  żoną  rusinką  Eudoksiją  Rościsławówną  wła- 
dał do  śmierci  r.  1089.^"'')  Zgon  jego,  prawdopodobnie  od  truci- 
zny, nieuk ojony  żal  w  narodzie  na  długo  wywołał. ^"^) 

Tymczasem  Wratyslaw,  nie  krepując  się  przyjaźnią  Włady- 
sława Hermana,  szczególnie  gdy  ze  śmiercią  żony  księcia  pol- 
skiego Judyty  (25  Grudnia  roku  1085),  stosunki  pokrewieństwa 
osłabły,  umyślił  do  tytułu  króla  czeskiego  jeszcze  i  tytuł  króla 
polskiego  dodać.  Uwzględniając  podobne  życzenie  Henryk  IV 
na  sejmie  w  Moguncyi,  pod  koniec  Kwietnia  r.  1086,  Wraty- 
slaw a  II  królem  czeskim  i  polskim  ogłosił,  własnemi  rękami  ko- 
ronę na  głowę  jego  włożył,  polecając  arcybiskupowi  trewirskie- 
mu,  aby  Wra  ty  sława  w  jego  stolicy  Pradze  na  królestwo  poma- 
zał. ^°-)  Ambicya  Wratysława  zaspokojoną  została.  Ukoronowany, 


s**)  Gallus  I,  29,  wjxh\valając  przymioty  Mieszka,  tak  się  ciemno  o  przywró- 
ceniu go  do  Polski  wyraża,  że  według  niego  sam  niby  Władysław  Herman  spro- 
wadził Mieszka  z  Węgier  do  Polski.  Podobnie  i  Boguchwał  mówi:  filius  quoque 
ejus  (Boleslai)  unicus,  Męsko  nojnine,  post  hoc  perpatruos  ad  propria  revoca- 
tus.  Wszakże  kronikarz  węgierski  Turocz  powiada,  że  król  Władysław  oblegał 
Kraków,  zdobył  go  i  zawarł  z  Polakami  pokój  według  swego  życzenia.  Z  jakiego 
powodu  i  w  Ictórym  roliu  to  się  stało,  kronilcarz  nie  wzmiankuje,  A  jednak  pó- 
źniejsi pisarze  wyprawę  Węgrów  n-a  Kraków  stawiają  w  zwiazlcu  z  powrotem  Mieszka 
do  Polslii  i  przyjmują  czas  podany  przez  Rocznik,  kap.  kraliowski  krótki:  an.  io8b 
Mesco  dux  de  Hungaria  rediit.  Porów.  Roeppel,  Dzieje  Pol.  rozd.  IX,  202;  Szuj- 
ski, Histor.  Pols.  wyd.  1889,  s.  26;  Bobrzyński,  Dzieje  Polskie  r.   1880  T.  I,  s.  125. 

-<•'*)  Gallus  I,  29  powiada,  że  Mieszko  ożeniony  był  z  księżniczką  ruską,  nie 
wzmiankując  jej  po  imieniu.  Dopiero  Długosz  rozpowiedział,  że  to  była  Eudoksiją, 
córlca  Izasława.  Pewniejsze  jednak  domniemanie,  że  była  córlcą  Rościsława.  Obacz 
Bielowski,  M.  P.  I,  s.  434.    Śmierć  Mieszka  roczniki  polskie  podają  pod  r.   1089. 

101)     Gallus  I,  29. 

^^-)  Cosma.  II.  a.  1086.  In  quo  conventu  caesar  omnibus  sui  regni  oplimatibus, 
ducibus,  marcliionibus,  satrapis  et  episcopis  assentientibus,  et  collaudantibus,  ducem 
Boemorum  AVratizlaum  tam  Bocmiae  quam  Poloniae  praefecit,  et  imponens  capiti 
ejus  manu  sua  regalem  circulum,  jussit  archiepiscopum  Treveriensem,  ut  eum  in 
sede  sua  metropoli  Praga  in  regem  ungat  et  diadema  capiti  ejus  imponat.  M,  G.  IX.  91. 


—     487     — 

z  żona  swa  polską  królewną  Swantawą,  w  kościele  ś.  Wita, 
przez  arcybiskupa  Egilberta  15  Czerwca  r.  1086,  Wratysław  po- 
trzykroć  obwołany  był  królem  czeskim  i  polskim  z  łaski  Boga.  '•'■^) 
Ale  tytuł  ten  cesarz  dał  tylko  osobie  Wraty sława,  bez  przelania 
na  potomstwo  i  nierozciągając  na  ziemię  czeską.  Cesarz  nie  wy- 
jednał nawet  na  utytułowanie  Wratysława  królem  zgody  sprzy- 
mierzeńca swego  anty-papieża  Klemensa  III,  który,  równie  jak 
i  następni  papieże  Wiktor  III  i  Urban  II,  mianowali  Wratysła- 
wa księciem.  —  Cóż  więc  Czecliy  wygrały?  Wprawdzie  płacona 
dawniej  królom  niemieckim  danina^***)  odtąd  znikła,  ale  za  to 
Wratysław  zobowiązał  się  dawać  cesarzowi  na  każdą  wyprawę 
do  Rzymu  po  300  jeźdźców  zbrojnych,  co  aż  do  XIII  wieku 
trwało."'^) 

Postępek  Henryka  IV,  przywłaszczającego  sobie  prawo  roz- 
porządzania tytułem  króla  polskiego,  jak  równie  Wratysława  II 
przyjmującego  ten  tytuł,  był  wprost  poniewieraniem  Polski  i  księ- 
cia jej,  a  jednak  niedołężny  Władysław  Herman  nie  tylko  że  się 
tem  nie  obraził,  lecz  i  nadal  w  ścisłycłi  stosunkach  zostawał 
z  Wraty sławem,  tak  że  ten  śmiał  go  nawet  upominać,  aby  z  Sa- 
sami nie  wchodził  w  porozumienie  przeciw  cesarzowi. ^°*')  Dla 
zbliżenia  się  zaś  z  Henrykiem  IV  Władysław  Herman,  za  po- 
radą bawiącego  w  Polsce  księdza  Ottona,  później  biskupa  bam- 
bergskiego,  pojął  za  żonę  mieszkającą  w  Regensburgu  córkę 
Henryka  III   Judytę  (r.   1088)  wdowę    po    Salomonie,  strąconym 


i 


lOs)  Cosma.  II.  ad.  a.  1086.  Egilbertus,..  intcr  sacra  missarum  sollempnia 
regalibus  fascibus  indutum  unxit  in  regem  Wratizlaum,  et  imposuit  diadema  super 
caput  tam  ipsius  quam  ejus  conjugis  Zuatauae,  ciclade  regia  amictae,  clericis  ac  uni- 
versis  satrapis  ter  acclamationibus:  Yratizlao  regi  tam  Boemico  tam  Polonico, 
magnifico  et  pacifico,  a  Deo  coronato,  vłta,  salus  et  victotia!     M.  G.  IX.  93. 

lOłj     Wyżej  s.  222,  223,  226. 

105^  W  r.  1 2 12  cesarz  Fryderyk  III  zostawił  do  woli  króla  Ottokara,  za- 
miast 300  wojowników  konnych  na  wyprawę  do  Rzymu,  płacić  300  grzywien.  Ire- 
czek,  Slovanske  Pravo  v  Cechach  a  na  Morave  II,  165.    Erben.  Regesta.    N.    531. 

1*^)  Erben,  Regesta  N,  169.  List  Wratysława  króla  do  Władysława  Her- 
mana około  roku  1086,  aby  cesarzowi  zachował  wierność,  a  biskupom  saskim  nie 
wierzył. 


królu  węgierskim.'*'')  Wypadek  ten  ostatecznie  przykuł  księcia 
polskiego  do  cesarza  Henryka,  a  Sasów  wszelkiej  nadziei  na  po- 
moc Polski   pozbawił. 

Dopóki  Wratysław  rządził  Czechami,  pokój  miedzy  pań- 
stwem jego  a  Polska  panował ;  o  pogranicznych  napadach  nie 
słychać,  ale  gdy  zeszedł  ze  świata  (roku  1092),  zatargi  Czechów 
z  Polakami  wszczęły  się  po  dawnemu. 

Jeszcze  przed  swa  śmiercią,  Wratysław  II  starszego  syna 
swego  Brzetyslawa  za  bunty  i  nieposłuszeństwo  od  następstwa 
tronu  oddalił,  a  brata  swego  Konrada,  księcia  morawskiego,  na- 
stępcą po  sobie  naznaczył.  Zgon  Konrada,  po  ośmiuraiesięcznem 
panowaniu,  otworzył  drogę  do  tronu  czeskiego  Brzetysławowi  II, 
młodzieńcowi  niespokojnemu,  żądnemu  odznaczenia  się  czemkol- 
wiek,  byle  coś  zdobyć.  Upatrzywszy  więc  dogodna  porę  do  na- 
jazdu na  Polskę,  gdy  Władysław  Herman  zajęty  był  wyprawą 
przeciw  Pomorzanom  i  Prusom,  Brzetysław,  pod,  pozorem  niewy- 
płacenia  mu  od  Polski  za  dwa  lata  należnej  daniny,'**^)  wpadł  na 
Śląsk  rozbójniczym  sposobem,  palił  i  łupieżył,  ludzi  i  bydło  do 
niewoli  uprowadzał  i  cały  kraj  aż  po  Odrę  tak  zniszczył,  że 
oprócz  miasta  Niemczy,  śladu  ludzi  i  bydła  nie  zostało  (r.  1093).^*"^) 
Z  rozkazu  księcia  Władysława,  wojewoda  Sieciech  ze  zbrojnym 
ludem  pośpieszył  na  obronę  Śląska,  a  nie  znalazłszy  już  tam 
Brzetysława,  wpadł  do  Morawy,  pustosząc  kraj  podobnym  jak 
książę  czeski  sposobem."")  Znowu  więc  poczęły  się  między  Pol- 
ska a  Czechami  pograniczne  boje,    wycieńczające  ludy  są.siednie, 


107^     Wyżej  w  bieżącym  §   przyp-  66   s,  473. 

10^)  O  domaganiu  sie  przez  Brzetyslawa  I  trybutu  za  powrócenie  Polsce 
Śląska  w  r.  1054,  patrz  wyżej  w  bieżącym  §  przyp.  39.  —  Później,  gdy  oręż  Bo- 
lesława Śmiałego  gromił  sąsiadów,  nie  pora  była  odzywać  sie  z  żądaniem  trybutu. 
Przypomniał  o  nim  dopiero  Brzetysław  II  w  r.  1093,  jak  mówi  Kozma:  Praeteriti 
et  praesentis  anni  tributum.  M.  G.  IX.    102. 

^<'^)  Cosma  III.  s.  a.  1093.  Poloniam.. .  ita  crebris  incursionibus  demolitus  cst, 
ut  ex  ista  parte  fluminis  Odrae  a  castro  Recen  (Hradec)  usąue  ad  urbem  Glogov  (mały 
Głogów),  praeter  solum  Nemci  oppidum,  nullus  habitaret  hominura.  M,  G.  IX.   102. 

"0}     Gallus  II,   10. 


i 


—     489     — 

bez  żadnej  korzyści.  Brzetysław  zbierał  koło  siebie  różnych 
awanturników  i  zbiegów  z  Polski,  wszedł  w  porozumienie  z  po- 
bocznym synem  Władysława  Hermana  Zbigniewem  i  „z  uciecha 
siał  między  Polakami  niezgodę". ^i^)  Z  jego  namowy  zbiegi  pol- 
scy poprowadzili  Zbigniewa  do  Wrocławia,  którym  rządził  ka- 
sztelan Magnus,  nieprzyjaciel  Sieciecha.  Magnus  przyjął  Zbignie- 
wa, lecz  gdy  Sieciech  z  woli  księcia  Władysława  Hermana  ru- 
szył z  wojskiem  na  Wrocław,  Zbigniew  do  Kruszwicy  uciekł,^^-) 
a  tymczasem  młodszy  syn  księcia  polskiego,  Bolesław  Krzywo- 
usty, osadzony  został  w  żupie  Kładzkiej  (r.  1095),'")  zdaje  się 
dla  tego,  aby  miał  baczność  na  stronników  Zbigniewa  i  sprzy- 
mierzeńców jego  w  Czechach.  —  Około  tegoż  czasu  Brzetyslaw, 
pod  pozorem  zapewnienia  Zbigniewowi  udziału  w  Polsce,  wtar- 
gnął na  Śląsk,  zburzył  zamek  Brdo,  teraz  Warta,  nad  Nisą, 
i  nieco  niżej  po  rzece  tej  zbudował  na  skale  zamek  Kamieniec"*) 
(1096).  Dalsze  łupieże  na  Śląsku  Brzetysław  II  zmuszony  był 
przerwać,  aby  pospieszyć  do  Pragi,  przez  którą  przechodzący 
Niemcy  na  wyprawę  krzyżową  wielkie  zamieszanie,  zmuszaniem 
żydów  gwałtem   do   przyjmy wania    chrześciaństwa,    uczynili.     Ze 


"1)  Gallus  II,  4.  Et  hoc  totum  dux  Bohemicus  suggerebat,  qui  libenter  dis- 
cordiam  iater  Polonos  seminabat. 

"2)     Gallus  II,  4. 

1")  Rok  osadzenia  Bolesława  Krzywoustego  w  Ktadzku  dokładnie  nie  wia- 
domy; Kozma  opowiada  o  tern  wypadku  w  dziwny  sposób  pod  r.  1093:  dux  Vla- 
dislaus  in  circuitu  civitates,  quae  pertinet  ad  provinciam  Kladzko  nomine  dictaim 
tradens  filio  suo  Boleslao,  committit  eum  per  manus  traditionem  et  fidei  sponsionem 
duci  Bretislao,  quatenus  obseąuendo  suo  avunculo  a  parte  sibi  creditam  cum  pace 
possideret  provinciam.  Z  jakiegoby  powodu  Bolesław  miał  przyrzekać  wierność  Brze- 
tysławowi?  Mylność  poglądu  Kozmy  zauważał  już  Naruszewicz,  jak  równie  i  mylne 
podciągnienie  wypadku  tego  pod  r.  1093.  Porów,  H.  N.  P.  II  pod  r.  1096  wyda- 
nia Turowskiego  s.  69. 

1'^)  Cosma,  III.  an.  1096.  Castro  Polonorum  destructo  nomine  Brido, 
według  badaczy  teraźniejsze  miasto  Wartha,  w  przesmyku  miedzy  Śląskiem  a  hrab- 
stwem Kładzkiem.  Porów.  Griinhagen,  Regesten  zur  Sclilesisch.  Gesch.  I,  s.  17. 
Clironica  Principum  Poloniae:  Circa  annum  1096.  Briszizlaus,  dux  Bohemie,  cum  toto 
suo  exercitu  Poloniam  veniens  super  ripam  fluminis  Nisse  castro  Birde  alias  Bardo 
destructo,  longe  inferius  super  altuni  scopulum  edificavit  aliud  castrum  fortissimum, 
Camenecz   nominatum.     M.  P.  III,  s.  457. 


—     490     — 

strony  księcia  polskiego  wypadało  odwetować  Brzetysławowi 
najazdem  na  ziemie  czeskie,  ale  Władysław  Herman  zakłopotany 
buntem  Zbigniewa,  któremu  na  pomoc  Pomorzanie  do  Kruszwicy 
pośpieszyli ,  musiał  siły  swe  zwrócić  przeciw  Kruszwicy,  pod 
którą  pobiwszy  buntowników,  Zbigniewa  osadził  w  wiezieniu,^ *^) 
a  Brzetysławowi  mógł  tern  tylko  odpłacić,  że  wygnanycłi  przez 
niego  z  Czecli  dwóch  Wrszowców  Mutinę  i  Bożeja  przyjął  i  do- 
brami ziemskiemi  uposażył  (1096)."") 

Starość  i  cłioroba  Władysława  Hermana,  napady  Pomorza- 
nów  i  niepokoje  ze  strony  Rusi  pobudziły  go  do  zupełnego  za- 
ufania wojewodzie  Sieciechowi,  przeciw  samowładnym  rządom 
którego  obaj  królewicze  stanęli.  Wszczęła  się  wojna  domowa, 
w  której  Sieciech  i  sam  Władysław  Herman  przez  synów  jego 
zostali  pokonani;  Sieciech  wygnany  z  kraju  ^'")  na  Rusi  szukał 
przytułku,  a  rządy  Polski  przeszły  do  rąk  Bolesława  Krzywo- 
ustego i  Zbigniewa.  Ostatni  rozgniewany  na  brata,  że  mu  ojciec 
pierwszeństwo  do  tronu  przeznaczył,  knuł  zmowy  przeciw  Bole- 
sławowi, który  tymczasem,  zaprawiając  się  w  walkach  z  Pomo- 
rzanami do  większych  czynów,  słynął  z  nadzwyczajnej  odwagi 
i  roztropności.  Brzetysław  II  zbliżył  się  do  niego  i  zaprosiwszy 
na  ucztę  do  Żatca  (r.  1099)  pasował  go  na  rycerza,  przyczem, 
według  zapewnienia  Kozmy,  podarował  mu  część  daniny,  którą 
księciu  czeskiemu  corocznie  za  Śląsk  przez  księcia  polskiego 
składać  należało. '^^) 

Przyjaźniąc  się  z  następcą  tronu  polskiego,  Brzetysław  II 
pragnął  mieć  pokój  stały  ze  strony  Polski,  aby  mógł  zapewnić 
po  sobie  następstwo  tronu  czeskiego  bratu  swemu  Borzywojowi, 
wbrew  ustawie  Brzetysława  I  z  r.   1055,  według  której,  po  Brze- 


"'"j  Gallus  II,  4,  5  powiada,  że  oprócz  poganów,  siedem  pólków  samych 
Kruszwiczan  pomagały  Zbigniewowi  w  bitwie  pod  Kruszwica,  i  że  Krusłwica  opły- 
wająca przedtem  w  bogactwa  i  lud  rycerski,  odtąd  w  głuche  pustkowie  się  obróciła. 

"6)     Cosma,  III.   s.   a.  ioq6.     M.  G.  IX.    103. 

"')     Gallus  II,  16. 

11*)     Cosmas,  III.  s.  a.   1099.     M,  G.  IX.   105, 


—     491     — 

tysławie  II  powinien  był  nastąpić  Oldrzyk,  syn  Konrada,  ksiaże 
brneński,  jako  najstarszy  w  rodzie  Przemysłowców.  Dla  dopięcia 
nieprawnego  zamiaru  swego,  Brzetysław  II  udał  się  -do  cesarza 
Henryka  IV  z  proiba,  aby  Czechy  oddał  w  lenna  posiadłość  Bo- 
rzywojowi,  jak  gdyby  Czecliy  były  prowincya  cesarstwa.  Hen- 
ryk IV,  rozumi  sie,  z  radością  spełnił  żądanie  księcia  czeskiego 
(r.  1099),  a  ten,  opierając  sie  na  zgodzie  z  cesarzem,  wyprawił 
sie  do  Morawii,  zdobył  Brno  i  Oldrzyka  z  kraju  wypędził.  Zni- 
weczenie tym  sposobem  ustawy  r.  1055  o  następstwie  tronu  cze- 
skiego, otworzyło  na  przyszłość  drogę  do  intryg  i  zaburzeń  w  ro- 
dzie Przemysłowców,  a  Niemcom  nowy  powód  do  mieszania  się 
w  sprawy  czeskie  podało.  Brzetysław  II  o  to  nie  dbał,  ale  wrogi 
jego  nie  zasypiali.  Raz  gdy  wracał  z  łowów  w  lasacli  pod  gro- 
dem Zbecznem,  wyskoczył  jeździec  z  lasu  i  oszczepem  go  prze- 
bił (i  100),  Pogoń  za  zbójca  znalazła  go  już  przebitego  własnym 
jego  mieczem.  Nazywał  się  Lorek,  a  jak  mniemano,  podkupiony 
był  przez  Mutinę  i  Bożeja  Wrszowców,  którycłi  Władysław  Her- 
mćin  dawniej  już  przyjął  i  dobrami  uposażył.  Teraz  Mutina  i  Bo- 
żej do  Czecłi  powrócili.  ^^'^) 

Po  Brzetysławie  II  władzę  w  Czecłiacłi  objął  brat  jego  Bo- 
rzywoj  II,  ale  wygnany  z  Morawii  Oldrzyk,  wróciwszy  do  księ- 
stwa Brneńskiego,  dobijał  się  tronu  czeskiego,  a  idąc  za  przy- 
kładem podanym  przez  Brzetysława  II,  udał  się  do  cesarza  Hen- 
ryka IV  z  proźbą,  aby  mu  Czechy  w  lenność  oddał.  Henryk, 
przyjąwszy  z  przyjemnością  bogate  dary,  oddał  Czechy  w  lenność 
Oldrzykowi  z  tem,  aby  wlasnemi  siłami  praw  swych  dochodził. 
Zebrawszy  więc  najemników  niemieckich  w  Rakusach,  Oldrzyk 
stanął  w  pobliżu  Kutnej  Hory,  przy  Malinie,  oczekując  na  połą- 
czenie się  z  nim  Czechów.  Czechowie  jednak  trzymali  się  Bo- 
rzywoja  II,  a  Oldrzyk  musiał  ustąpić,  rad  będąc,  że  mu  księstwo 
Brneńskie  zostawiono  (r.   iioi).^-*';    Pozbywszy  się  księcia  brneń- 


ii»)  Cosma,  III,  s.  a.  iioo,  iioi,  M.  G.  IX,  107 — 9. 
i2«i)  Ibidem. 


—     492     — 

skiego,  Borzywoj  II  miał  jeszcze  innego,  gorszego  wroga  w  księ- 
ciu ołomunieckim  Świętopełku,  synu  Ottona.  Nie  zadowalniając 
się  dzielnica  swa,  Świętopełk  zamierzył  wygnać  z  Czech  Borzy- 
woja  II,  knuł  przeciw  niemu  zmowy,  oczekując  zręczności,  aby 
otwarcie  wystąpić.  Tymczasem  zgon  Władysława  Hermana  (ro- 
ku 1 102)  podał  powód  Zbigniewowi  szukać  pomocy  u  Borzywoja, 
który  z  początku  chciał  go  popierać,  lecz  wyrozumiawszy  spra- 
wę pomiędzy  braćmi,  pogodził  się  z  Bolesławem  Krzywoustym 
(i  103).'-')  Inaczej  postąpił  Świętopełk.  Nie  bacząc  na  obowią- 
zek posłuszeństwa  księciu  czeskiemu,  napadł  na  Śląsk,  pustoszył 
pogranicze  i  tem  wywołał  odwet  ze  strony  Polaków  pod  wcdzą 
Zelisława,  napadem  na  Morawy,  i  krwawą  rozprawą,  w  której 
obie  strony  znaczne  poniosły  straty  (1104).^^-)  Na  poparcie  Zeli- 
sława puścił  się  sam  Bolesław  do  Moraw,  lecz  nieprzyjaciele,  zam- 
knąwszy się  w  grodach,  do  walki  nie  występywali,  zniszczywszy 
wiec  okolice,  powrócił  do  Polski,  spiesząc  na  wyprawę  pomor- 
ską.'-'^) Borzywoj  ustąpił  Bolesławowi  Kamieniec  nad  r.  Nisą,^-*) 
szukał  spokoju,  nie  przewidując  zamachów  Świętopełka,  który 
niespodziewanie  z  wojskiem  pod  Pragą  stanął  (r.  1105).'-'^)  Zdrada 
nie  udała  się,  lecz  chytry  Świętopełk  zamiaru  swego  nie  wyrzekł 
sią.  Intrygami  skłonił  on  możniejszych  ludzi  i  dzielnicznych  ksią- 
żąt morawskich  na  swą  stronę,  a  gdy  na  dworze  Borzywoja  II 
zdrada  dojrzała,  powtórnie  do  Czech  wkroczył.  Opuszczony  od 
przyjaciół  Borzywoj  II  musiał  do  Polski  uciekać  (1107),^'^*)  wre- 
szcie udał  się  o  pomoc  do  Henryka  V,  który,  za  otrzymane  pie- 
niądze, wezwał  przed  siebie  Świętopełka,  grożąc  mu  za  niepo- 
słuseństwo  wojną.  Ten  obawiając  się  gniewu  cesarza,  pośpie- 
szył do  niego,    powierzywszy   władzę  w  Czechach    bratu  swemu 


i2«)  Cosma,  III,  a.  1103;  Gallus,  II,  24. 

^22)  Gallus,  II,  25;  Wincenty,  Chr.  24,  M.  F.  II,  s.  313. 

12'')  Gallus,  ir,  26,  27. 

1-*)  Griinhagen,  Regesten,  pod  r.   1104. 

»23)  Cosma,  III,  a.  1106.    M.  G.  IX,  uo. 

^^^)  Cosma,  III,  a,  no7.    1.  c. 


—     493     ~ 

Ottonowi  Czarnemu.  Henryk  V  bez  ceremonii  kazał  Świętopełka 
do  więzienia  wtrącić,  Borzywoj  puścił  się  do  Czecli,  lecz  na  gra- 
nicy w  górach  Kruszcowych  Otton  Czarny  odparł  go.  Wtedy 
Świętopełk  przyrzekłszy  cesarzowi  wierność  i  złożywszy  znaczną 
summę,  przebłagał  go,^-')  a  Henryk  V,  nie  pomny  na  to,  że  już 
przed  tern  wziął  pieniądze  od  Borzywoja,  rad  był,  że  mu  .się 
drugi  pretendent  do  tronu  czeskiego  okupił.  Wdarłszy  się  na 
tron  Świętopełk  musiał  trzymać  się  Henrylca  V,  albowiem  w  Pol- 
sce znaleźli  przytułek  wrogi  jego:  Borzywoj  z  bratem  Sobiesła- 
wem i  wielu  możnymi  panami  czeskimi.^ -^j  Gotowała  się  nowa 
burza,  o  której  niżej  powiemy. 

7.  Bolesław  Krzywousty  zawiera  przymierze  z  Kolomanem  węgierskim 
(r.  1107)  przeciw  Henryl<owi  V  i  Czechom.  Wojna  r.  1108.  Wymordo- 
wanie Wrszowców  (1108).  Wyprawa  Henryka  V  ze  Świętopełkiem  do 
Polski.  Zamordowanie  Świętopełka,  klęska  Henryka  V  r.  1109.  Wyprawy 
Bolesława   do  Czech  r.  IIIO.     Zgoda  z  książętami  czeskimi  r.  ill5. 

Oprócz  dwóch  książąt  czeskich  na  dworze  Bolesława  Krzy- 
woustego znalazł  się  jeszcze  trzeci  znakomity  zbieg,  Almuc,  brat 
króla  węgierskiego  Kolomana.  Polityka  Polski  i  Węgier,  w  obec 
wrogiego  do  nich  usposobienia  Świętopełka  czeskiego  i  Henry- 
ka V,  wymagała  porozumienia  się  Bolesława  z  Kolomanem.  Ko- 
loman,  obawiając  się  zasadzki  w  Polsce,  z  powodu  Almuca,  zwle- 
kał zjazd  z  Bolesławem,  lecz  później,  przez  wzajemne  poselstwa, 
obaj  monarchowie  zjechawszy  się  w  Spiżu, ^-*')  zawarli  umowę,  iż 


12-)     Dudik,  Miihr.  Gesch.  II,  533. 

^-*)  Cosma,  III,  a.  1107.  Multi  ex  comilibus,  quos  ipse  Boriwoj  de  proselitis 
feceiat  'comites,  commitabantur  eum  et  secum  in  Poloniam  proficiscuntur.  M.  G. 
IX,  s.   III. 

i-t*)  Gallus,  II,  29  i  46;  Mistrz  Wincenty  i  dopełniacz  Mierzwy  pod  r.  1108 
(M.  P.  II,  332),  tudzież  Chr,  Princ.  Polon.  15  (M.  P.  III,  459)  nie  wzmiankują 
gdzie  sie  odbył  zjazd  Bolesława  z  Kolomanem.  Dopiero  Długosz  pod  r.  1108  mówi; 
Colomanus  Hungariae  rex  filio  suo  natu  majori  Stephano  filiam  Juditham  Boleslai 
Polonorum  ducis  desponsat  uxorem,  provinciam  Scepusiensem,  quae  tunc  juris  Po- 
lonorum  fuerat,  et  pars  ejus  non  modica  in  terra  Cracoviensi  consistebat,  Boleslaus 
filiae  in  dot;.m  consigr,at.    Ab    eo    quoque    te  m  porę   sequestrata    a  Po- 


—     494     — 

na  wypadek  zaczepienia  któregokolwiek  z  nich  przez  cesarza, 
drugi  mający  ręce  swobodne  do  działania,  natychmiast  do  Czech 
wkroczy''"*)  (r.  1108).  Rycerstwo  Bolesława  w  tym  czasie,  bro- 
niąc granice  Polski  od  IMorawii,  tylko  co  pod  Raciborzem  roz- 
gromiło IMorawianów,  a  gdy  niebawem  potem  cesarz  Henryk  V 
napadł  na  Węgry,  z  hołdownikiem  swym  Świętopełkiem,  Bole- 
sław, stosownie  do  umowy  z  Kolomanem,  przedarłszy  sie  przez 
lasy,  wpadł  do  Czech,  wojsko  czeskie  pod  wodzą  Mutiny  i  Wacka 
pobił,  pięć  dni  łupieżył,  trzy  kasztelanije  wypalił,  i  chociaż  w  sl<;u- 
tek  otrzymanych  wiadomości  o  buncie  Pomorzanów,  spiesznie 
opuścił  Czechy,'"')  jednak  cel  wyprawy  został  osiągnięty:  Świę- 
topełk oświadczył  Henrykowi  V,  że  musi  do  Czech  powracać, 
a  Henryk,  pozbawiony  pomocy  Czechów,  ujrzał  się  zmuszonym 
rzucić  oblężenie  Presburga  i  co  prędzej  do  Niemiec  wracać,  za- 
kląwszy  się,  że  się  zemści  na  Bolesławie  za  siebie  i  Czechów.^"'-) 
Pobity  przez  Polaków  wojewoda  Wacek  tłómaczył  się  przed 
księciem  Świętopełkiem,  że  nieszczęście  na  Czechy  spadło  niby 
w  skutek  porozumienia  się  Mutiny  z  Polakami.  Świętopełk  za 
radą  Henryka  V,  zamierzył  cały  ród  Wrszowców  wytępić.'""") 
AVezwawszy  więc  do  siebie  Mutinę  z  killcu  innymi  krewnymi, 
kazał  ich  zamordować,  a  rycerzom  swym  oznajmił,  że  należące 
do  Wrszowców  grody  i  ziemie  każdy  z  nich    może   na  własność 


lonia  in  proprietatem  et  ditionem  Hungarorum  transiit. 
Szczegóły  w  Naruszewicza  H.  N.  P,  II,  pod  r.  1108,  s.  140—1.  —  Znane  sa  dzieje 
starostwa  Spiżskiego,  zagrabionego  przez  Węgrów  podczas  pierwszego  rozbioru  Pol- 
ski w  r.  1772.  Dotąd  jednak  lud  Spiża  pamięta,  że  „sprawiedliwa  granica  Polski 
jest  u  Gencińskich  mostów",  trzy  mile  za  Koszycami,  a  od  wsi  Leśniczy,  na  gra- 
nicy Galicyi,  piętnaście  mil.  Porów.  Kaz.  Lapczyński.  Lato  pod  Pieninami,  Tygo- 
dnik Illustrowany  r.    1862.    Tom  IV,  s.   147. 

»30)     Gallus,  II,  46. 

131)     Ibidem. 

i32j  Cosma,  ad.  a.  1108.  Quibus  auditis  rex  Henricus  fertur  dixisse  compa- 
tri  Zuatopluk:  Nisi  tuas  injurias  in  Poloniis  ulciscar,  projecta  vilior  sempcr  habear. 
M.  G.  IX,  s.   113. 

i33j  Yita  Yiperti,  a.  11 10.  Rex  autem  Zuetipolco  consuluit,  ut  omnes  pri- 
mates  qui  Worswice  dłcebantur,  decollaret,  illeąue  pnruit.  Hoffmann,  Ser.  rer,  lusati., 
I,  p.  23.     Także  Annal.  Pegavienses.    M.  G.  XVI,  250, 


—     495     — 

zająć.  Podane  w  tak  haniebny  sposób  hasło  do  niesłychanego 
w  dziejach  rozboju,  wywołało  straszna  rzeź  nietyllco  dorosłych 
mężów,  lecz  i  lś;obiet,  dzieci,  niemowląt.  Wymordowano  w  naj- 
olcrutniejszy  sposób  olcoło  3000  osób.^-'*)  Takim  sposobem  jeden 
ze  starożytnych  i  najsilniejszych  rodów  czeskich,  który  z  pod- 
niety jednego  tyrana  w  końcu  X  w.  wymordował  nie  mniej  zna- 
komity ród  Sławników^^'-^)  i  dobra  ich  zagrabił,  —  przez  zapalczy- 
wość  innego  tyrana  w  r.  1108  sam  zniszczony  został.  Niedobitki 
Wrszowców,  podobnie  jak  niegdyś  Sławników,  znaleźli  w  Polsce 
przytułek,  uposażeni  od  Bolesława  obszernemi  dobrami  i  pod 
nazwiskiem  Rawitów  stali  sie  zacnymi  obywatelami  polskimi.'"*') 

Rozgniewany  na  Bolesława  Krzywoustego  Henryk  V  goto- 
wał przeciw  niemu  wyprawę  i  gdy  Bolesław  prowadził  uporczy- 
wą wojnę  z  Pomorzanami  (r.  1109),  Henryk  V  zażąda!  od  niego, 
aby  połowę  państwa  ustąpił  Zbigniewowi  i  aby  płacił  cesarzowi 
300  marek  rocznie,  albo  dostarczał  mu  tyleż  ludzi  zbrojnych  na 
wypraw-ę  rzymską,'""^  podobnie  do  zobowiązań  hołdowniczych 
książąt  czeskich.'-'^'')  Bolesław  wymagania  cesarskie  odrzucił.  Hen- 
ryk, ufając  obietnicom  Zbigniewa  i  Świętopełka,  że  byleby  do 
Polski  wkroczył,  większa  część  Polaków  opuści  Bolesława,  po- 
śpieszył z  potężnem  wojskiem  niemieckiem  i  czeskiem  pod  By- 
tom nad  Odrą,  w  dolnym  Śląsku,'^")  aby  gród  ten  ubiedz  wprzód 


13*)  Cosma,  III,  ad  a.  iinS.  ^r.  G.  IX,  113— 14;  Annal.  Disibodi,  ad  a.  1 108. 
M.  G.  XVIT,  20. 

1.^.)     Wyżej  s.  305. 

13'*)  Rava.  Ex  Bohemica  gente,  qui  illic  Ursovicze  nominantur,  ducens  ge- 
nus  a  Bohemie  ducibus,  ob  perfidie  scelus,  cum  omni  eorum  cognatione  exterminati, 
pięter  paucos,  qui  in  Poloniam  fugientes,  in  notabilem  crerere  familiam.  Seueri, 
audaces,  et  crudeles  viri;  nonnuUi  eciam  sanguinarii,  periculorum  contemptores.  Dłu- 
gosz, Insignia  seu  Clenodia  regni  Poloniae.  Wydanie  Muczkowsluego.  Kraków, 
1851,  s.  65. 

13-)     Gallus,  III,  2. 

13S)     Wyżej  s,  222,  223,  226,  487. 

i^'')  Chronica  prin.  polon,  objaśnia,  że  Bytom  nie  ten,  quod  consistit  versus 
Cracoviani,  sed  prope  majorem  Glogoviam  ...  et  Glogovia,  sicut  credo,  ex  alia  parte 
Odere  versus  Poloniam  tunc  temporis  fuit  sita.    M,  P.  III,  466. 


—     496     — 

nim  Bolesław  z  Pomorza  nadciągnie.  Gdy  jednak  załoga  Byto- 
mia na  zbliżających  się  Niemców  z  taką  natarczywością  uderzyła, 
że  sam  Henryk  podziwiał  mcztwo  na  wpół  nagich  ludzi  w  poró- 
wnaniu z  jego  pancernymi  rycerzami,  wtedy  on  przekonał  się 
o  niedorzeczności  twierdzeń  Zbigniewa  i  Świętopełka,  a  nie  wi- 
dząc możności  zdobycia  Bytomia,  pociągnął  pod  Głogów.  Bole- 
sław z  nielicznym  oddziałem  wojowników  w  pobliżu  Głogowa,  robił 
rozporządzenia  do  opierania  się  nieprzyjaciołom  na  przeprawach 
przez  Odrę,  a  tymczasem  ściągał  siły  z  oddalonych  części  kraju. 
Cesarz,  przebywszy  Odrę  pod  Głogowem,  przystąpił  do  oblężenia 
tej  warowni,  przygotowywał  machiny  do  szturmu,  Głogowianie 
gotowali  się  do  obrony,  poprawiając  warownie,  znosząc  na  Avały 
stosy  kamieni  młyńskich,  i  kotły  z  wodą  wrzącą.  Popchnąwszy 
wojska  do  szturmu,  cesarz  rozkazał  zakładników  i  syna  kaszte- 
lana grodu  uwiązać  do  machin,  mniemając,  że  oblężeni  na  widok 
swych  przyjaciół  i  krewnych,  na  nieuchronną  zgubę  narażonych, 
otworzą  bramy.  Okrutny  pomysł  nie  przyniósł  cesarzowi  żadnej 
korzyści:  wszystkie  szturmy  Niemców  i  Czechów  Głogowianie 
mężnie  odpierali,  a  tymczasem  Bolesław  prowadząc  wojnę  pod- 
jazdową, niszczył  drobne  oddziały  niemieckie,  wysyłane  z  obozu 
po  żywność  w  okolicy,  często  nawet  napadami  nocnymi  na  obóz 
trwogę  w  nim  szerzył,  stawiał  zasadzki  po  drogach,  lekkie  zaś 
hufce  jego  dokoła  obóz  nieprzyjacielski  otaczały.  Niemcy  za- 
przestawszy szturm.u,  stali  w  obozie,  jakby  oblężeni,  nie  śmiejąc 
na  krok  z  obozu  wychylić  się.  Strach  paniczny  ogarnął  wojska 
cesarskie  tak,  że  nawet  Czesi,  „choć  to  zawołani  łupieżnicy,  wo- 
leli nie  jeść  i  nie  pić,  byle  pogromu  uniknąć"  i  z  obozu  nie  wy- 
chodzili. Zbliżała  się  klęska.  Cesarz  zadumany  nie  wiedział  co 
począć,  gdy  do  słuchu  jego  dolatywały  odgłosy  pieśni  na  cześć 
Bolesława  w  obozie  niemieckim  śpiewanych,  gniewał  się  mocno, 
wzbraniał  śpiewać,  lecz  zakazem  swym  do  głośniejszego  jeszcze 
śpiewania  znużonych  śpiewaków  pobudzał.  Zamyślał  o  odwro- 
cie, udając,  że  niby  na  Kraków  uderzyć  zamierzał.  Wysłał  więc 
do   Bolesława    przez    orędowników    list,    wymagając   wypłacenia 


—     497     — 

mu  jednorazowo  300  grzywien,  a  o  dostarczeniu  żołnierzy  nie 
czynił  już  wzmianl<i.  Bolesław  odpowiedział,  że  ani  IicViego  obola 
nie  zapłaci.  —  Cesarz  umyślił  Czechów  posłać  na  Wrocław,  ale 
gdy  jeden  oddział  czeslci  pobity  został,  cesarz  wezwał  do  siebie 
na  naradę  Świętopełka,  Ictóry  cały  dzień  21  Września  zabawił 
u  niego.  Wieczorem,  gdy  Świętopełk  wracał  do  obozu,  z  lasu 
jakiś  nieznajomy  jeździec  zbliżył  się  do  orszaku  księcia  i  z  taką 
siłą  cisnął  swój  oszczep  w  Świętopełka,  że  ten  padł  na  miejscu 
martwy. ^■*°)  Wśród  nocnej  ciemności  i  zamieszania  jeździec  znikł, 
a  imię  jego  tajemnica  pokryła.  Podejrzywano  Jana  Wrszowca 
syna  Tystowego,  że  on  niby  podesłał  zbójcę,  mszcząc  się  za  wy- 
mordowanie rodu  swego,  ale  nikt  nic  pewnego  nie  odkrył. ^^') 

Popłoch  nadzwyczajny  w  obozie  czeskim,  z  obawy  napadu 
Bolesława,  powstał.  Czesi  stali  pod  bronią,  spierali  się,  kto  ma 
zostać  księciem.  Wiprecht  z  Groicz  podniósł  głos  za  Borzywo- 
jem,  ale  w  obozie  żądano  wolnej  elekcyi  i  nie  uznawano  praw 
następstwa.  Na  proźbę  Wacka,  przyjaciela  zabitego  Świętopeł- 
ka, wojsko  wybrało  Ottona,  brata  zabitego  księcia.  Cesarz  wnet 
potwierdził  go,  aby  utrzymać  Czechów  w  "obozie,  ale  oni  rwali 
się  do  ojczyzny,  przewidując  nowe  burze  w  domu.  Z  nimi  uciekł 
i  Zbigniew.  Jeden  tylko  Wiprecht  z  2000  dzielnych  Misznia- 
nów,  ustępując  życzeniu  cesarza,  pozostał  w  obozie,  w  nadziei, 
że  mu  wynagrodzoną  będzie  usługa  w  krytycznym  czasie  cesa- 
rzowi okazana.^*-) 

Z  osłabionem  i  zdemoralizowanem  wojskiem  Henryk  V  ru- 
szył pod  Wrocław,  rozpuściwszy  wieść,  że  ciągnie  do  Krakowa. 
Zbliżył  się  nareszcie  do  Wrocławia  i  stanął,  bo  dalej  iść  nie 
mógł.  Zasobów  dla  pożywienia  ludzi  i  koni  nie  było,  wysyłać 
z  obozu   oddziały    dla    łupieżenia    okolicy  ani  myślić,    bo  ruszeni 


1'^^)     Gallus,  III,  3,  4,  5,  6,  7,   8,  g,  10,   u,  12,  13,   14,   16.     Chr.  piin.   pol. 
w  M.  P.  III,  466—470. 

1")     Cosma,    III,    a.   1109;    Vita  Yiperti,    apud    Hoffmann.    Ser.  rerum  hisat, 

I,  P.  23- 

1'-)     Cosma,  III,   a.    1109;   Vita  Yiperti,  1.  c. 
Tom  lir.  32 


-     498     - 

przez  Bolesława  kmiecie  śląscy  dokoła  obóz  niemiecki  opasali, 
a  on  sam  coraz  czestszemi  podjazdami  niezmiernie  targał  siły 
wrogów.  Nędza,  głód,  zaraza  trzebiły  szeregi  niemieckie,  a  ce- 
sarz codzień  nie  doliczał  sie  mnóstwa  swycłi  żołnierzy. 

Nalegali  na  Bolesława  r)^cerze  polscy,  aby  walną  bitwą  skoń- 
czyć rozprawę  z  napastnikami,  ale  on  szczędząc  rycerstwo  na 
przyszłość  potrzebne,  wolał  nieprzyjaciół  nękać  nieustannymi  pod- 
jazdami i  głodem,  ścieśniał  obóz  cesarski  zwartymi  coraz  bardziej 
szeregami  kmieci,  z  różnycłi  stron  Polski  przybywających.  Hen- 
ryk V  ujrzał  się  w  oblężeniu,  zamyślał  odwrót,  lecz  rejterować 
się  porządnie  ze  szczątkami  zdemoralizowanego  wojska  nie  było 
już  możności.  Zrzuciwszy  więc  z  siebie  szaty  królewskie,  cesarz 
pod  opieką  mężnego  grafa  Wiprecłita  Groickiego  uciekł,  a  za 
nim  jego  wojownicy,  jak  się  komu  udało.  Z  potężnego  wojska 
cesarslciego  na  polu  wrocławskiem  tylko  trupy  zostały,  ^^-''j  Pa- 
mięć o  tej  strasznej  klęsce  Niemców  (r.  1109),  przechodząc  z  po- 
kolenia do  pokolenia,  przeistoczyła  się  w  legendę  o  p  s  i  e  m 
polu,  według  której  psy,  zbiegając  się  zewsząd  na  pole  wro- 
cławskie, pożerały  ciała  niemieckich  rycerzy  i  z  tego  powodu 
niby  pozostała  nazwa:  psie  pole  (Hundsfeld). 

Wnet  potem  Bolesław  Krzywousty  ruszył  do  Czech,  aby 
Borzywoja  na  tron  wprowadzić,  lecz  tam  stronnictwo  młodszego 
brata  Borzywojowego  Władysława,  popieranego  przez  Henryka 
V,  obwołało  go  królem.  Bolesław  zamierzał  do  Pragi  dążyć,  ale 
gdy  się  dowiedział,  że  syn  Wiprechta  Groickiego  Wiprecht  II, 
z  Misznianami  wprowadził  Borzywoja  do  Wyszegradu  i  obwołał 
go  księciem,  uważał  sprawę  Borzywoja  za  ukończoną  pomyśl- 
nie,'''^) powrócił  do  Polski  i  tejże  zimy  wojsko  swe  na  Pomorze 
prowadził.    Nie  przewidywał  atoli  Bolesław,  że  mu  wkrótce  w}''- 


ii'j  Gallus,  III,  .15.  Jak  pisarze  niemieccy  dawnych  wieków  przewrotnie 
o  klęsce  Henryka  V  pod  Wrocławiem  wiadomości  zapisywali,  za  przykład  poshuyć 
może  Abbat  Urspergensis:  Henricus  ad  Poloniam  gentem  longinquam  niOvit  exer- 
citum,  mu1toque  ibi  atque  diulino  desudans  labore,  diu  negatum  a  terra  illa  tributi 
cxefrii  debitum.    I  na  tem  koniec.    Chronić,  edit,   1569,  p.  253. 

'■'■'\     Gallus  III,    17;  Vita  Yiperti,  aped  Hoffmann.     Sc,  re.  lus  I,  23. 


—     499     — 

padnie  znowu  z  Czechami  orężem  się  rozprawić.  Albowiem  w  ty- 
dzień po  obwołaniu  Borzywoja  księciem,  Henryk  V  pośpieszył 
z  wojskiem  do  Czech,  wezwał  przed  siebie  do  Rokiczan  obu  pre- 
tendentów do  tronu,  Borzywoja  kazał  okuć  w  kajdany  i  uwięzić 
w  Hamersztejnie  nad  Renem,  a  Władysława  księciem  potwier- 
dził, (w  Styczniu  r.  iiio).  Skutki  zmiany  rządu  w  Czechach 
dały  się  wnet  poczuć  Polsce  dotkliwie.  Zbigniew  z  Czechami  po- 
czął napadać  na  Sląsk/'*''j  a  książę  Władysław  ścigał  stronni- 
ków Borzywoja  i  księcia  morawskiego  Ottona  uwięził.'^**) 

Interesy  państwa  Polskiego  niepozwałały  Bolesławowi  Krzy- 
woustemu obojętnie  patrzeć  na  to,  co  się  w  Czecliacłi  działo. 
Ściągnąwszy  więc  wojsko  swe  z  Pomorza,  i  mając  przy  sobie 
księcia  Sobiesława,  Bolesław  z  potężną  i  dobrze  uorganizowaną 
silą,  przedzierając  się  przez  najwyższe  szczyty  gór  pogranicznycłi 
i  gęstwiny  leśne,  niezwykłemi  drogami,  wtargnął  do  Czech  we 
Wrześniu  r.  iiio,  doszedł  do  r.  Cydliny,  po  drugiej  stronie  któ- 
rej stał  ze  swem  wojskiem  książę  Władysław,  Kilka  dni  wojsko 
polskie  ruszało  się  w  różnych  kierunkach  nad  Cydłiną,  szukając 
zręcznej  chwili  do  przejścia  rzeki,  a  gdy  Bolesław  przeszedł  na- 
koniec  Cydlinę  aby  przeciwników  do  boju  zmusić,  Czechowie, 
unikając  bitwy,  przeszli  w  nocy  na  inny  brzeg  rzeki.  Brak  ży- 
wności zmusił  Bolesława  rozpocząć  odwrót  ku  granicom  swym. 
Czechowie  szli  za  nim.  U  podnóża  gór  Śnieżnych  wojsko  pol- 
skie stanęło  obozem.  Czechowie  napadli  na  oddział  wojewody 
Skarbiniira,  lasem  od  głównych  sił  polskich  oddzielony,  a  inne 
liufce  przeciw  Bolesławowi  postawili.  Ten,  uszykowawszy  półk 
gnieźnieński  ś.  Wojciecha,  część  pólku  wojewodzińskiego  i  inne 
hufce  wyborowego  rycerstwa,  krzyknął:  „Wjara",  —  „my  pier- 
wsi bój  poczniem  i  my  go  skończym."  Wnet  cała  jazda  rzuci- 
wszy się  na  wrogów  i  „bój  od  skruszenia  ,  kopij  zagaiwszy,  mie- 


"5)     Gallus  III,  19. 

""J     Cosma  111,34  ad.  a.  1 1 10  wzmiankuje,  że  Władysław,  skazawszy  Ottona 
orawskiego    na   więzienie,  izekł:  ut  sui  posteri   discant,   quod  tena  Moravia  et  ejus 
inatores  semper  Boemorum  principis  sint  sub   potestate.     M.  G.  IX.    119. 

32* 


—     500     — 

czem  dalszej  roboty  dokonała."  Pierwszy  legł  pomostem  szyk 
błyszczących  czeskich  i  niemieckich  kiryśników,  potem  inny 
kwiat  czeskich  rycerzy,  reszta  nieprzyjaciół  w  rozsypkę  lub  nie- 
wole poszła.  Pogrom  wojsk  księcia  Władysława  w  pobliżu  Tru- 
tnowa  byl  zupełny.  Zbigniew,  przytomny  w  obozie  czeskim,  ra- 
tował się  ucieczka'-*')  (8  Października,  r.   iiio). 

Świetne  zwycięztwo  otwierało  Bolesławowi  swobodną  do 
Pragi  drogę.  Lecz  pocóżby  tam  poszedł?  Wszak  przyjaciela 
jego  Borzywoja  Henryk  V  trzymał  w  więzieniu,  a  tymczasem 
straszne  powstanie  pogaństwa  między  Łabą  a  Odrą  (ino),  tu- 
dzież sprawy  pomorskie  wymagały  baczności.  Wszedł  więc  Bo- 
lesław w  porozumienie  z  Władysławem  i  w  tymże  jeszcze  roku 
IIIO  pojął  za  żonę  Salomee,  córkę  hrabiego  Henryka  z  Bergu, 
siostra  którego  Ryxa  przedtem  już  została  małżonką  księcia 
Władysława.''*^)  W  tymże  czasie  Bolesław  skłonił  Władysława 
do  wydzielenia  Sobiesławowi  Żatca  z  okolicą  na  utrzymanie'^") 
i  utrwalił  zgodę  z  Czecłiami  na  długie  lata.  Wprawdzie  Sobie- 
sław, w  skutek  nowych  zatargów  z  bratem  w  r.  1113  znowu  do 
Polski  uciekł,  lecz  to  nie  naruszyło  dobrych  stosunków  z  Cze- 
chami. Bolesław  starał  się  pogodzić  braci.  W  Lipcu  r.  1 11 5 
książęta:  Władysława  Sobiesław  i  Bolesław  Krzywousty  zjechali 
się  nad  brzegiem  Nisy  śląskiej,  dokąd  przybył  tamże  Otton  mo- 
rawski, zaprzysięgli  sobie  wzajemną  zgodę  i  udarowawszy  się 
wzajemnie  bogatymi  podarkami,  wrócili  do  domu,  ciesząc  się  za- 
pewnieniem pokój  u, '■^^) 


"")  Gallus  III,  21,  22,  23;  Cosma  III,  a.  ilio,  35,  36.  Palacky.  Dejiny. 
Dii.  I.  kniha  III.  s.  391.  O  miejscu  bitwy  w  pobliżu  Śnieżnie,  niedaleko  Trutnowa, 
Tomek:   Deje  kral.  Cesk.  s.  90.     Pamatky  Archeol.  Dii  II,  s.   165. 

^*^)  Pierwsza  żona  Bolesława  Krzywoustego  Zbysława,  córka  księcia  kijow- 
skiego i  halickiego  Świętopełka,  poślubiona  w  r.  1103,  umarła  w  r.  1108,  Druga 
żoną,  według  Ortlieba  Zwifaltensis  była  Salomeą,  filia  Heinrici  comitis  de  Berge. 
Translatio  Manus  S.  Stephani,  wBielowskiegoM.  P.  II,  s.  3.  — Tamże  Bertholdi  de  con- 
slructione  monasterii  Zwifaltensis   str.  6  wzmiankuje  i  o  Ryksie,  żonie  Władysława. 

'*»)     Gallus  III,  25.     Cosma  III,  34. 

^*fj  Cosma  III,  40,  41.  an.  11 14,  1115.  M.  G.  i  X.  122.  Palacky.  Dejiny. 
Dii.  I.  kn.   III.  s.  394. 


lOl        — 


§61. 


Słowiańszczyzna   bałwochwalcza  po  upadku  władzy 

polskiej  nad  Łabą  aż  do  nawrócenia  Pomorza  przez 

Bolesława  Krzywoustego  (r.  1034 — 1127). 

I.    Rozosobnienie  ludów  zaodrzańskich  i  pomorskich. 

W  ciągu  kilkuwiekowej  walki  o  niepodległość,  ludy  za- 
odrzańskie  i  pomorskie  wytworzyły  o  własnych  siłach  każdemu 
z  nich  właściwy  ustrój  wewnętrzny  i  stosunki  polityczne.  Obo- 
dryci,  Lutycy,  Ranowie  i  Pomorzanie  składali  osobne  związki, 
jakby  państwa  udzielne,  prowadzące  na  własną  rękę  politykę  ze- 
wnętrzną, nie  zważając  na  to,  co  sąsiedzi  robili.  Rozosobnienie 
z  biegiem  czasu  doprowadziło  do  tak  różnego  ustroju  polity- 
cznego, że  jednakowego  pochodzenia  i  obyczaju  ludy,  w  XI  w. 
miały  kształty  państwowe  całkiem  już  odmienne. 

Ob  odry  ci  najbardziej  na  zachód  wysunięci,  musieli  w  obec 
pogranicznych  napadów  Sasów  i  Danów,  wcześnie  połączyć  swe 
siły  w  ręku  książąt,  którzy  im  w  bojach  przewodniczyli.  Ciągłe 
walki  z  nieprzyjaciółmi,  klęski,  zniszczenia  kraju  zniewoliły  lud 
obodrycki  do  uległości  książętom,  do  słuchania  ich  rozkazów,  bo 
doświadczenie  nauczyło,  że  bez  silnej  władzy  niepodobieństwem 
było  skutecznie  wrogów  odpierać.  Książęta,  czuwając  nad  bez- 
pieczeństwem kraju,  zyskiwali  poważanie:  lud  przyzwyczajał  się 
do  szanowania  władzy.  Milczą  więc  dzieje  o  zgromadzeniach  lu- 
dowych, wiecach,  a  wzmiankują  tylko  o  książętach,  koło  któ- 
rych obracały  się  dzieje  i  losy  Obodrytów. 

Lutycy  mniej  od  Obodrytów  narażeni  na  napady  nieprzy- 
jaciół, bardziej  nieprzystępni  w  swych  moczarami  i  lasami  po- 
krytych miejscowościach,  a  przytem  zagorzali  poganie,  nie  czuli 
potrzeby  podniesienia  władzy  książęcej.  Gmin  kmiecy  huczał  na 
wiecach,  podtrzymywał  usilnie  samorząd  drobnych  krajów,  ziem, 
niby  udzielnycli  państewek,  wreszcie  starł  książąt  już  w  X  wieku 


I 


—     502     — 

tak,  że  w  XI  w,  wzmianki  o  nich  nie  znajdujemy.  Sprawy  wa- 
żniejsze, dotyczące  związku  ludów  lutyckich,  jak  wojna  i  pokój, 
łączyły  drobne  ludy  na  wiecach  w  świątyni  Radogosta.  Nie 
cały  gmin  wszakże,  a  tylko  przedniejsi  obywatele  mogli  się  zbie- 
rać na  sejm,  którym  kierowali  możnowładzcy  z  pomocą  pogań- 
skich kapłanów.  Ci  właśnie  możnowładzcy,  dla  utrzymania  zna- 
czenia swego,  odwrócili  ludy  lutyckie  od  związku  z  Bolesławem 
Chrobrym  i  sprzymierzyli  się  z  Niemcami. 

Dwa  bratnie  ludy,  posiadające  dawniej  jednakowy  u.stroj 
polityczny  i  społeczny,  Obodryci  i  Lutycy  w  XI  w.  tak  się  już 
odróżnili,  że  u  Obodrytów  dostrzegamy  zawiązek  państwa  mo- 
narchicznego,  a  u  Lutyków  federacyję  gmin  kmiecych,  najwyż- 
szą władzę,  której  sprawował  sejm  z  teokratyczno-szlacheckich 
żywiołów  złożony. 

Rany,  należąc  do  związku  Lutyków,  stanowili  osobne 
państwo  teokratyczno-monarchiczne,  w  którem  władza  arcyka- 
płana stała  wyżej  od  władzy  królewskiej.  Odosobnienie  ich  do- 
szło już  w  X  w.  do  takiego  stopnia,  że  nie  wahali  się  sprzymie- 
rzać się  z  Niemcami  i  razem  z  nimi  walczyć  przeciw  najbliższym 
swym  braciom  Lutykom. 

Pomorzanie  zachodni,  zamieszkali  po  obu  brzegach  dol- 
nej Odry  z  wyspami  przy  ujściu  jej  Uznoimem  i  Wolinem,  a  na 
wschód  aż  do  r.  Parsanty,  bronili  swej  niepodległości  przeciw 
naciskającym  na  nich  Danóm  i  Polakom.  Mniej  od  "Lutyków 
i  Ranów  napastowani  przez  nieprzyjaciół,  a  przytem  posiadając 
obszerną  terytoryję,  niedostępną  prawie  przez  odwieczne  puszcze 
i  błota,  mocniej  od  innych  braci  trzymali  się  starożytnego  oby- 
czaju, według  którego  książęta  podzielali  swą  władzę  z  wiecami 
i  możniejszymi  obywatelami  kraju. 

Cztery  wzmiankowane  ludy,  trzymając  się  dawnej  wiary 
i  prastarych  obyczajów,  składały  w  XI  w.  osobną  grupę  ludów 
słowiańskich,  nieprzyjaźnie  usposobionych  do  chrześciańskiej  Pol- 
ski.    Pozostawieni   samym  sobie  Obodryci,   Lutycy,    Rany  i  Po- 


—     503     — 

morzanie  w  zajściach  z  Niemcami,  Danami  i  Normanami  walczyli 
każdy  z  osobna,  częstokroć  nawet  z  powodzeniem.  Oczywiście, 
że  wojny  ich  z  cudzoziemcami  wcale  inaczej  kończyłyby  sie,  gdy- 
by połączywszy  sie  pod  jedną  władze,  wszyscy  działali  wspól- 
nemi  siłami.  Z  połączenia  tych  czterech  ludów  mogłoby  się  na 
Pomorzu  baltyckłem  utworzyć  państwo  silniejsze  nietylko  od  ka- 
żdego z  sąsiednich  markgrafów  i  księcia  saskiego,  ale  i  od  króla 
duńskiego,  bo  posiadałoby  obszerniejszą  terytoryję,  zamieszkałą 
przez  liczne  i  nadzwyczaj  bitne  ludy.  Prąd  wypadków  wskazy- 
wał tym  ludom  konieczność  iść  za  postępem  czasu,  wyrzec  się 
swobody  gminnej  i  czci  dawnym  bogom  na  korzyść  ustroju  pań- 
stwowego i  cywilizacyi  chrześciańskiej,  Polska  przykładem  im 
świeciła!  K^siążęta  słowiańscy  pojmywali,  że  Niemcy  gotują  im 
zniszczenie  i  śmierć,  że  wyprawy  niemieckie  pod  pozorem  sze- 
rzenia chrześciaństwa,  były  obłudą,  maską  dla  pokrycia  chciwo- 
ści i  grabieży.  Ludy  słowiańskie  gotowe  były  do  walki  na 
śmierć,  do  poświęcenia  się  i  ofiary  bez  granic,  brakowało  im  je- 
dnak zmysłu  politycznego.  Interesy  dynastów,  odwieczne  zatargi 
pomiędzy  książętami,  z  pokolenia  do  pokolenia  przechodzące,  in- 
trygi wrogów,  egoizm  możnowładzców  i  kapłanów,  wreszcie  cie- 
mnota pogańska  podtrzymywały  rozosobnienie,  usuwały  myśl  or- 
ganizacyi  państwowej.  Klęski  i  utrapienia  ojczyzny  podnosiły 
czasem  do  władzy  książąt  śmielszej  natury  i  hartownego  charak- 
teru, gotowych  iść  za  postępem  wieku,  los  jednak  odmówił  po- 
morskim Słowianom  wybitniejszych  osobistości,  uzdolnionych  wyż- 
szymi przymiotami  rozumu  i  serca,  aby  łączyć  i  prowadzić  bratnie 
ludy  po  drodze  oświaty  chrześciańskiej,  rozwijać  siły  narodowe 
dla  wstrzymania  naporu  wzmagających  się  państw  zaborczych: 
Niemiec  i  Danii.  Rzecz  jasna,  że  z  biegiem  czasu  Słowianie 
nadbałtyccy  opamiętaliby  się  i  stworzyliby  osobne  państwo,  na 
kształt  Czech  i  Polski,  ale  wrogi  śpieszyli,  aby  ich  nie  dopuścić 
do  tego.  Napady,  wojny,  zabory  pogranicznych  ziem  niewoliły 
Słowian  zaodrzańskich  i  pomorskich  stać  ciągle  pod  bronią, 
walczyć   jak   kto    umiał.     Ztąd  i  dzieje   ludów    tych   nie  dają  się 


—     504     — 

ująć  w  ramy  szerszego  obrazu,  a  rozpraszają  sie  w  wewnętrznych 
zaburzeniach  i  wojnach  z  cudzoziemcami.  Zostaje  wiec  dzieje  Sło- 
wian bałwochwalczych  w  XI  wieku  wziąć  pod  rozwagę  poje- 
dynczo każdego  ludu. 

2.    Obodryci.     Napady    Danów     (1043—1044).     Gotszalk    wprowadza 

chrześciaństwo;  zabity  r.  1066.    Powstanie  poganów.    Błus  zamordowany 

(1066).    Kruk  księciem.     Budywoj  zamordowany  (1071),  Kruk  także  (1105). 

Henryk  syn  Gotszalka   królem. 

Od  niepamiętnych  czasów  Danowie  wdzierali  sie  na  po- 
brzeża  bałtyckie  w  celu  zdobycia  łupów  i  stanowisk  od  Jutłandyi 
i  Szlezwiku  aż  do  Prusów,^)  Kurów,-)  ujścia  Dźwiny  i  dalej  aż 
do  zatoki  Fińskiej.^)  Z  Danami  łączyły  się  rozbójnicze  tłumy 
skandynawskich  piratów  i  wspólnie  pod  nazwą  Normanów  i  Wa- 
ragów  głośne  na  cały  świat  przedsiębrały  wyprawy.  Z  takich 
rozbójniczych  tłumów  sformowało  się  towarzystwo  wikingów 
jomsburgskich  w  X  wieku,  o  których  wzmiankowaliśmy  wyżej. '^) 
Przewódzcy  tych  wikingów,  spokrewniwszy  się  z  Mieszkiem  I  i  Bo- 
lesławem Chrobrym,  trzymali  się  mocno  w  swej  warowni  o  trzy 
mile  niemieckie  od  Wolina  położonej  i  nie  zważając  na  pokre- 
wieństwo z  królami  duńskimi,  chrześcianami,  władzy  ich  uznawać 
nie  chcieli,  z  Wolinianami  jednak,  takimiż  jak  oni  poganami,  zo- 
stawali w  zgodzie,  a  przeciąg  stu  lat  pobytu  wikingów  na  ziemi 
słowiańskiej  dostateczny  był  dla  assymilacyi  ich  poniekąd  z  lu- 
dnością miejscową.^)     Z  swojej  strony  Danowie,  uważając  Joms- 


1)  1027 — 1030,  Kanutus  senes,  Svenoni  iilius  —  Sclaviam  cum  Sarabia 
sibi  subjugavit.  Svenonis  histor.  regn.  Dann.,  w  Langebeka  Scripto,  rer.  danica- 
rum,  I,  54. 

-)  Już  za  czasów  ś.  Ansgara  (820 — 830)  Danowie  opanowali  brzegi  Kur- 
landyi  i  jak  się  z  żywota  ś.  Ansgara  dowiadujemy,  zmuszeni  zostali  opuścić  krainę 
zbuntowanych  Kurów.    Szajnocha.   Lechicki  początek  Polski.    Dzieła.    T.  IV,  s.  180. 

■■')  "Wiadomo,  że  w  r.  859  Słowianie  nowgorodzcy  wygnali  swoich  Waragów 
„za  morze." 

')     Wyżej,   s.  316,  318. 

'•>)  O  stosunkach  Wolina  do  Jomsburga  w  X  w.  nie  posiadamy  wiadomości, 
ale  gdy  ta  warownia  od  duńskich  konungów  odpadła,  Wolinianie  stali  sie  sprzy- 
mierzeńcami jonsburgskich  wikingów  i  razem  z  nimi  robili  wyprawy  morskie.    (Gie- 


i 


—     505       — 

burg  za  posiadłość  duńska,  pragnęli  warownie  te  zagarnąć  razem 
z  Wolinem,  który  słynął  z  handlu  i  nadzwyczajnych  bogactw,") 
a  przytem  służył  przytułkiem  dla  wszystkich  wygnańców  i  awan- 
turników duńskich  i  norwegskich,')  którzy  razem  ze  Słowianami 
rabowali  po  brzegach  morza  Bałtyckiego.  Wzrost  ogromnej  po- 
tęgi Kanuta  W.  zniewolił  mieszkańców  Jomsburga  do  uznawania 
władzy  jego,  ale  gdy  po  śmierci  Kanuta  (r.  1035)  Daniję  opano- 
wał król  węgierski  Magnus  Dobry,  syn  Olafa  ś.,  jomsburgscy 
wikingi  odmówili  mu  posłuszeństwa.  Magnus  z  liczna  flotą  ude- 
rzył na  Jomsburg,  warownie  zburzył,  chram  pogański  spalił,  po- 
tem obiegł  Wolin  (1043),  okolice  którego  wypalił  i  srogo  złupie- 
źył;^)  część  Słowian  poddała  się  królowi,  inni  rozbiegli  się  w  ró- 
żne strony.^) 

Nad  Obodrytami  w  tym  czasie  panował  mąż  dzielny  Ratibor, 
chrześcianin,  lecz  i  u  poganów  zaufanie  posiadający.  Miał  on 
ośmiu  synów,  którzy  byli  książętami,  zapewno  plemion  obodryc- 
kich,  władzy  Ratibora  podległych.  Z  niewiadomego  powodu  Ba- 
nowie zabili  Ratibora,  ^'^)    prawdopodobnie    jednak,    że  za  pomoc 


sebreeht.  Wend.  Gesch  I,  250).  Wikingi  do  Jomsburga  bez  kobiet  przybywali.  Czy 
nie  wypada  przypuścić,  źe  jak  wodzowie  brali  za  żony  córki  Mieszka  I,  tak  towa- 
rzysze niższych  stopni  pojmywali  za  żony  slowianki,  bo  innej  narodowości  kobiet 
w  okolicy  Jomsburga  nie  było.  Snoro  Sturlson  nawet  mieszkańców  Jomsburga 
Wendami  nazywa;  Yendas  Jomsburgum  habitantes.    Saga  of  Magnusi  Goda  c.  25. 

•J)     Dzieła  niniejszego  T.  II,  s.  607. 

')  Julinum  certissimum  Danorum  profugium  proscriptorum.  Saxo  Grammati- 
cus.    Historia  Danica,  lib.  XII,  p.  604,  edit.  Havniae,   1839, 

**)  A,  1043.  Magnus  autem  rex  posteaąuam  in  Yindlandiam  venit,  Jomsbur- 
gum agressus,  oppidi  munimentis  mox  expugnatis,  incolarum  plurimos  occidit,  oppi- 
dum  ipsum  subjecto  igne  cremavit,  ruraąue  late  vicina  incendiis  vastavit,  maxima 
belli  foeditate  grassatus.  Snori  Sturlson,  Saga  of  Magnusi  Goda  c.  25.  Wigger, 
Mek.  Annal.  73. 

")  Multi  Yindlandiae  incolae  obsecjuium  łidemąue  Magno  regi  addixere :  atta- 
men  longe  pluras  erant,  qui  elapsi  fuga  lateąue  sparsi  sunt.  Snori  Sturlson,  1,  c. 
cap.  25.  Porów.  Dahlman.  Gesch,  v.  Danemarck,  121.  Barthold.  Gesch.  v.  Riigen 
u.  Pommern,   I.  383. 

^")  A.  1043 — 4.  Ratibor  dux  Sclavorum  interfectus  est  a  Danis.  Ratibor 
iste  christianus  erat,  vir  magnae  potestatis  inter  barbaros  Habuit  enim  filios  octo, 
principes  Sclavorum,  qui  omnes  occisi  snnt  a  Danis,  dum  patrem  ułcisci  ąuesierunt, 
Adam.  Bremcns.  II,  75, 


—     5o6     — 

udzieloną  Wolinianom.  Synowie  jego,  mszcząc  się  za  śmierć 
ojca,  rozpoczęli  z  Danami  na  lądzie  i  morzu  wojnę,  w  której 
uczestnictwo  i  Ranowie  przyjęli,  A  chociaż  w  bojach  wszyscy 
synowie  Ratibora  padli,  nie  wyziębiło  to  zapaiu  Słowian,  którzy 
wtargnąwszy  massa  do  Szlezwiku,  niszczyli  posiadłości  duńslcie 
aż  do  kończyn  Jutlandyi.  Gdy  jednak  do  domu  zwycięzko  wra- 
cali, nie  przewidując  niebezpieczeństwa,  Magnus,  porozumiawszy 
sie  z  zięciem  swym  Ordulfem,  synem  księcia  saskiego  Bernliar- 
da,  wylądował  niepostrzeżony  na  brzegach  Szlei,  napadł  na  Sło- 
wian w  nocy,  okropną  rzeź  spriiwił,  a  przy  pomocy  nadbiegłych 
od  Ordulfa  posiłków,  zadał  im  taką  klęskę,  że  według  ówcze- 
snych pisarzy,  15,000  Słowian  w  boju  zginęło,  29  Września  roku 
1044.11) 

W  czasie  tych  wypadków  zjawił  się  Gotszalk,  l<tóry  jedy- 
naście  lat  przepędziwszy  u  cudzoziemców,  uczestniczył  w  wypra- 
wie króla  Kanuta  do  Anglii,  a  po  jego  śmierci  (1035)  bawił  na 
dworze  duńskim,  pozyskał  przyjaźń  krewnego  Kanuta  Swena 
i  rękę  siostry  jego  Syryty.  Z  pomocą  duńslcą  Gotszalk,  powró- 
ciwszy do  kraju,  „znalazł  dziedzictwo  swoje  w  ręku  jakichś  władz- 
ców,  z  którymi  walczyć  musiał,  nim  posiadłość  swoją  i  władzę 
odzyskał."'-)  Wychowany  w  clirześciaństwie  i  ocierając  się  po 
świecie  Gotszalk  pojął  potrzeby  ojczyzny.  Wrócił  on  do  kraju 
z  pomocą  duńską,  ale  niepodległość  jego  usilnie  bronić  zamierzył. 
Pierwszym  do  tego  środkiem  miało  służyć  rychłe  wprowadzenie 
chrześciaństwa,    bo  to  pozbawiało    Niemców  i  Danów    powodów 


^1)  A.  1044.  Ad  cujus  mortem  nlciscendum  jam  tunc  cum  exercitu  Winiili 
venientes  usque  ad  Ripam  vastandam  progressi  sunt.  Et  forte  Magnus  rex  tunc  a  Noid- 
mannia  rediens  Heidibam  appulit.  Qui  mox  Danorum  copiis  undiąue  collectis  egre- 
dientes  a  Dania  paganos  in  campestribus  Heidibae  cxcepit.  Quindecim  milia  ferun- 
tur  ibi  occiss.  Adam.  Brem.  II,  75.  O  bitwie  tej  szeroko  rozpowiadają  sagi  pół- 
nocne. Z  nich  dowiadujemy  się  o  pomocy  podanej  przez  Ordulfa  Magnusowi,  o  czem 
ani  Adam  Bremeński,  ani  Saxo  Grammatyk  nie  wzmiankują;  z  nich  dowiadujemy  się 
także,  że  bitwa  zaszła  w  dzień  ś.  Michała.  Ale  we  względzie  miejsca  bitwy  sagi 
podają  wiadomości  niezgodne  pomiędzy  sobą.  Porów.  Scri[)ta  historica  Islandorum. 
T.  VII,  p.  353  sequ.     T.  XII,  p.  555  sequ. 

12)     Adam.  Br.  II,  75,    Helmold,  I,  20, 


—     507     — 

do  napadów  w  imię  religii  na  Słowian.  Niełatwo  mu  było  dojść 
do  zamierzonego  celu.  Obodryci  niejednokrotnie  doświadczywszy 
zdzierstw  sług  kościoła,  z  obrzydzeniem  patrzyli  na  cłirześciań- 
stwo,  jak  na  naukę  niemiecką,  nie  ufali  Gotszalkowi,  w  dawnym 
pogańskim  obyczaju  trwali^"')  i  tylko  przez  wzgląd  na  dawniejsze 
jego  czyny,  uznawali  go  księciem. 

Ówczesny  arcybiskup  bremeński  Adalbert  (1045 — 1072),  gorli- 
wy o  rozszerzenie  chrześciaństwa  w  północnycli  stronach,  a  jeszcze 
więcej  o  wywyższenie  swej  metropolii,  wszedł  w  blizkie  stosunki 
z  Gotszalkiem,  który  stawszy  się  zwolennikiem  arcybiskupa,  czę- 
sto odwiedzał  Hamburg,  ryzydencyję  Adalberta,  budował  męzkie 
i  żeńskie  klasztory,  napełniał  kraj  kościołami,  nauczał  nowej  wiary 
ten  sam  lud,  który  przed  kilkunastu  laty  sam  podburzał  do  znisz- 
czenia chrześciaństwa.  Gorliwość  swą  posunął  on  do  takiego 
stopnia,  że  sam  częstokroć  w  kościołach  miewał  kazania,  aby 
w  zrozumiałej  mowie  wyłożyć  ludowi  znaczenie  tajemnic  wiary, 
których  kapłani  cudzoziemscy,  nieświadomi  mowy  słowiańskiej, 
wytłómaczyć  nie  umieli.^"*)  Lat  dwadzieścia  z  górą  pracował  Got- 
szalk,  w  dobrej  wierze,  że  wszystko  dla  ludu  czynił,  nie  podej- 
rzywając  zapewno,  że  działał  według  woli  Adalberta  na  korzyść 
Niemców.  Dla  ludu  potrzebne  były  kościoły  wiejskie,  z  kapła- 
nami słowiańskimi,  którzyby  posiadali  zaufanie  słuchaczy,  a  on 
książę  zbudował  najwięcej  klasztorów  w  miastach:  Starogardzie, 
Raciborzu,  Łączy  nie,  a  w  Mikilinburgu  (Welegardzie)  aż  trzy 
razem, ^^')  napełnione  mnichami  i  zakonnicami  z  Niemiec  sprowa- 


*')  Adam.  Br.  II,  75.  Godescalcus,  rediens  ab  Anglia  contra  Sdavoniam 
venil  infestus,  omnes  impugnans,  magnumque  paganis  terrorem  incutiens. 

")  Adam.  Br.  III,  19.  Princeps  Godescalcus,  dicitur  tanto  relig^ionis  arsisse 
studio,  ut  oblilus  ordinis  sui  frequenter  ia  ecclesia  sermonem  exliortacionis  ad  po- 
pulum  fecerit,  ea,  que  .mystice  ab  episcopis  dicebantur  vel  presbyteris,  ipse  cu- 
piens  Sclavanicis  verbis  reddere  planiora.  Tak  samo  powtórzył  Helmold,  I,  20. — 
Użyte  przez  Adama  wyrażenie:  mystice  zwyczajnie  pisarze  tlómaczą:  mistycznych 
słów  ewangelii,  albo  niezrozumiałych  wyrażeń.  (Bartoszewicz.  Hist  Pierw.  Pol. 
II,  374),  a  według  Pawińskiego  mystice  oznacza  nie  słowa  niezrozumiałe,  a  ta- 
jemnice wiary,  mysteria,  które  Godszalk  objaśniał  ludowi,  IIoJiaScKie  daBailc.    133. 

i-')     Adam.  Br.   III,   19. 


dzunynii,  obcych  ludowi  ł  obyczaju  i  mowy,  a  wrogich  z  pocho- 
dzenia. Nie  dziw  wiec,  że  pomimo  największej  pracy  Gotszalka 
on  „tylko  trzecia  cześć  nawrócił  tych,  którzy  za  dziada  jego  Mści- 
woja do  bałwochwalstwa  odpadli." '**)  Ale  i  tej  „trzeciej  części" 
nawrócenie  nie  było  szczere,  płynęło  nie  z  głębokiego  przeko- 
nania, a  raczej  z  przymusu,  bo  wkrótce  się  okaże,  że  zabiegi 
Gotszalka  nie  trafiły  do  przekonania  ludu.  Nie  tak  było  w  Mo- 
rawii  i  w  Polsce,  gdzie  lud  słuchając  słowa  bożego  w  mowie  oj- 
czystej, przenikał  się  ideą  chrześciaństwa  i  zostawał  przy  niem 
na  zawsze.  Ale  tu,  u  Obodrytów,  książę  niegdyś  renegat,  potem 
wychowaniec  duński  i  apostoł  z  reki  Adalberta,  czyż  mógł  mieć 
powodzenie  u  ludu  zdradzonego  już  niejednokrotnie?  Co  ludowi 
słowiańskiemu  potem,  że  arcybiskup  z  księciem  wznowili  biskup- 
stwo Starogardzkie,  na  którem  osadzono  Niemca  Ezona,  a  w  no- 
wo ufundowanych  biskupstwach:  Raciborskiem  zasiadł  jakiś  Ari- 
ston,  przybyły  z  Jerozolimy,  w  Mikilenburgskiem  zaś  przybyły 
ze  Szkocyi  Jan,'")  który  z  amatorstwa  do  podróży,  opuścił  Szko- 
cyę  i  do  Saksonii  przybył,^*^)  potem,  będąc  wysłanym  do  ziemi 
słowiańskiej,  bawił  czas  niejakiś  u  Gotszalka  i  „wiele  tysięcy  po- 
gan, jak  powiadają,  ochrzcił."  ^^)  Korzystał  z  tego  wszystkiego 
jeden  Adalbert,  który  nie  zadowalniając  się  przyjaźnią  papieża 
Leona  i  tytułem  legata  apostolskiego,  zamarzył  w  granicach  swej 
dyecezyi  ustanowić  dwanaście  biskupstw  i  tym  sposobem  stwo- 
rzyć niezależny  od  Rzymu  patryarchat.'-")  Trzy  biskupstwa  na 
ziemi  słowiańskiej  powiększyły  sławę  Adalberta,  wielkim  zwa- 
nego; mogło  być  biskupstw  i  więcej,   lecz   los   nieprzyjazny  jego 


i»)     Helmold.  I,  20. 

^•)     Adam,  Br.  III,  20. 

'*)  Johannes  iste  peregrinationis  amore  Scotiam  egressus  venit  in  Saxoniani, 
et  clementer  ut  omnes  a  nostro  susceptus  archiepiscopo,  non  multo  post  in.Sclava- 
niam  ab  co  directus  est  ad  principem  Godescalcum,  Schola  81,  ad  Adam.  III,  50. 
Porów.   Wigger.  Mek.  Annal.  s.  85. 

'■')  Apud  quem  (Grodescalcumj  illis  diebus  commoiatus,  multa  paganonim 
milia  baptizasse  narratur.  Schola  81,  ad  Adam.  III,  50.  Wigger.  s,  85.  Wia- 
domość o  tym  Janie,  dosłownie'  powtórzył  Helmold.  I,  22, 

20;     Helmold.  I,  22. 


-     509     — 

i  Gotszalka  zamiarom,  zrządził  inaczej.  Arcybiskup  Adalbert,  za 
intrygi  na  dworze  małoletniego  cesarza  Henryka  IV,  zmuszony 
był  opuścić  swą  metropolii ę  r.  1066,-^)  a  wkrótce  po  nim  i  książę 
Gotszalk  zeszedł  ze  sceny  dziejowej. 

Około  tego  czasu  zmarł  (roku  1059)  książę  saski  Bernłiard, 
który  z  urzędu  sprawował  nadzór  za  pogranicznymi  Słowianami, 
a  z  Obodrytów  daninę  pobierał.  Zarząd  księstwa  i  nadzór  za 
Słowianami  objął  starszy  syn  jego  Ordulf,--)  który  „dzielnością, 
doś\tiadczeniem  i  szczęściem  daleko  niżej  stal  od  ojca  swego," -'^) 
Tymcjasem  u  sąsiednich  Lutyków  wszczęły  się  zaburzenia,  wojna 
domowa,  rozerwanie  związl^u  czterech  ludów  lutyckich  i  dobro- 
wolne poddanie  się  księciu  Gotszalkowi  Czrezpienianów.-^)  Wzbu- 
rzenie namiętności  pogańskich  Lutyków,  znalazło  współczucie 
i  u  Obodrytów,  którzy,  w  ciągu  dwudziestoletniego  apostolstwa 
Gotszalka  i  Adalberta,  nie  przestawali  pałać  nienawiścią  do 
Niemców  i  chrześciaństwa  z  icli  reki.  Powstanie  wybuchnęło 
pod  przewodnictwem  Blusa,-'')  który  miał  za  żonę  siostrę  Got- 
szalka. Pierwszą  ofiarą  zaburzenia  padł  książę  Gotszalk,  zamor- 
dowany w  mieście   Łączynie,    u   stóp    ołtarza,    razem  z  księdzem 


-*)  Adam.  Br.  III,  46 — 48,  o  usunięciu  od  arcybiskupstwa  Adalberta  opo- 
wiada pod  rokiem  1066,  że  zmuszony  byl  w  nocy  ratować  się  ucieczką  do  Goslaru, 
w  okolicach  którego  mieszkał  pól  roku,  a  tymczasem  dobra  jego  przez  nieprzyjaciół 
rozgrabione  zostały.  Adalbert  umarł  w  r.  1072.  Porównania  chronologiczne  dodał 
Wigger.    Mek.  Ann.  s.  79,  85. 

--)  Annal.  Saxo.  a.  1059.  Bernhardus  junior  dux  de  Luniburh  obiit;  cujus 
ducatum  Ordulfus,  fiłius  ejus,  obtinuit.    Pertz.  M.  G.  YIII,  s.  C92. 

23)     Helmold.  I,  22. 

*••)     O  tern  szczegóły  niżej  w  bieżącym  §  s.   520. 

-'')  U  Adama  Bremeńskiego  i  Helmolda:  Blusso.  Badacze,  dla  objaśnie- 
nia tej  nazwy,  różne  objaśnienia  robili.  Według  domysłu  Suryna  (w  Tygodniku 
Iłlustrowanym  z  r.  1879,  s.  167),  Blusso  jest  przekręceniem  spieszczonej  formy  Bo- 
leś,  Boluś,  a  domysł  ten  wydał  się  Stanisł.  Marońskiemu  trafnym.  (Słowianie  Me- 
klemburgscy,  w  Bibiotece  Warszawskiej  z  r.  1881.  Sierpień,  s.  204).  —  W  latopisie 
Wołyńskim  pod  r.  1279  wzmiankuje  się  B.łus  sługa  Wasilka  księcia  Słonimskiego, 
podczas  utarczki  pod  Sochaczewem  (Karamzyn.  Istoria  Gosud.  Rossijs.  IV,  przyp. 
175).  Obecnie  znaną  jest  w  Polsce  nazwa  rodzinna  Błuś.  Inżynier  przy  kolei 
Warszawsko-Petersburgsiej  Błuś,  rodem  z  W^arszawy.  kwitnął  około  r.  1870.  Są- 
dzę,  że  bez  domysłów,   można  zostawić  nazwę  Blus,  teiaz  zmiękczoną  w  Błuś. 


—     510     — 

Iipponem,  tudzież  innenii  duchowneml  i  świeckiemi  osobami, 
7  Lipca  r.  io66.  Rozszalały  tłum  rzucił  sie  na  Racibórz,  gdzie 
15  Lipca  opat  Answer  i  osiemnastu  mnicliów  ukamienowani  zo- 
stali.-") Biskup  mikilinburgski  Jan,  oprowadzany  najprzód  po 
grodacli,  bity  i  wyszydzany,  zamordowany  w  Ratarze,  a  głowę 
jego  poganie  włócznią  przebiwszy,  Bogu  swemu  Radogostowi 
w  znak  zwycieztwa  ofiarowali.  W  Meklenburgu  żona  księżna 
Gotszalka,  córka  króla  duńskiego,  razem  z  innemi  cudzoziemkami 
wygnaną  została.-')  —  Rozprawiwszy  się  z  Niemcami  wewnątrz 
kraju,  tłumy  poganów  rzuciły  się  na  przyległy  ]<raj  Sasów,  zbu- 
rzyły Hamburg,  mordowały  okolicznych  Stormarsów,  ludność  do 
niewoli  uprowadzały.  Bogate  i  ludne  miasto  Szlezwik  znienacka 
napadnięto  i  do  gruntu  zburzono.-^)  Z  dwóch  synów  Gotszalka, 
Henryk  razem  z  matką  uciekł  do  Danii,  a  inny,  ze  Słowianki 
zrodzony  Budy  woj  (Butue)-")  w  Barden-gau  się  schronił.  Nako- 
niec,  wśród  zaburzenia,  sprawca  nieszczęścia  Blus  został  zamor- 
dowany (r.  loóó).-"'')  Takim  sposobem  Obodryci  znowu  do  bał- 
wochwalstwa wrócili,  a  zniszczona  stolica  biskupia  Aldenburg- 
ska  znowu  przez  lat  84  nieobsadzoną  zostawała.-'') 

Synowie  Gotszalka  Budy  w  oj  i  Henryk,  według  Adama  Bre- 
meńskiego   ,.na  wielką    zgubę   ojczyzny  swej  zrodzeni,"  ^-)    wyra- 


26)  Adam.  Br.  III,  49;  Helmokl.  I,  22;  Acta  S.  Ansveri,  w  Langebeka 
Scrip.  Dan.  III,  585—592. 

2')  Adam.  Br.  III,  50;  Helmold.  I,  23.  Ani  Adam,  ani  Helmold  nie  wzmian- 
kują imienia  księżniczki  duńskiej,  żony  Gotszalka,  lecz  według  innych  dawnych  wia- 
domości miała  się  zwać:  Ingiridis.     AVigger.   Mek.  Annal.  s.  86. 

2*j     Helmold,  I,  24. 

-^')  U  Adama  i  Helmolda:  BuŁhue.  Już  w  początku  XVIII  w.  uczony^ 
Serbolużyczanin  Brancel  (Frencelius)  w  Etymolog.  Yandal.  apud  Weslphalen.  Monu. 
inedita  II,  4011,  pisał:  Butue  i.  q.  Budivojus.  Historycy  polscy  piszą  Budziwoj. 
Sądzę,  źe  w  XI  w.  u  Obodrytów  nie  zmiękczano  głoski  d  i  mówiono  Budywoj. 

^"j     Adam.  Br.  III.   50.    Helmold.  I,  24. 

»ł)     Helmold,  I,  24. 

*-;  Adam.  Br.  III,  50.  Na  tem  przerywa  się  ważne  dla  historyi  słowiań- 
skiej źródło,  Adam  Bremeński,  pisarz  sumienny  i  przezorny.  Dalej,  wśród  zamętu 
i  nie  !oivladno>ci  źródeł,  przyświecać  nam  będzie  Helmold. 


—     511     — 

towawszy  się  ucieczką  do  wrogów  własnego  narodu,  nie  zrze- 
kali się  praw  swych  do  dziedzictwa  po  ojcu.  Według  Helmolda 
„księstwo  Gotszalka  spadkiem  dziedzicznym  przeszło  na  syna 
jego  Butuego"  (Budy  woja).  Lecz  ci,  którzy  ojca  jego  zabili,  oba- 
wiając się,  aby  syn  nie  zemścił  się  za  śmierć  ojca,  mówili:  „Nie 
ten  nam  będzie  panował,  ale  Kruk,  syn  Gryna,  —  Budywoj  bo- 
wiem przychyliwszy  się  do  Sasów,  w  nowe  kraj  nasz  wplącze 
nieszczęścia."  Wynieśli  więc  na  księcia  Kruka,  poganina,  męża 
dzielnego.  Ale  Budywoj,  bawiąc  u  Sasów,  z  ich  pomocą,  po 
wielu  uciążliwych  bitwach,  na  tron  wyniesiony  został.  Położe- 
nie wszakże  Bud)avoja  było  niepewne,  on  bowiem  z  ojca  chrze- 
ścianina  zrodzony  i  przyjaciel  książąt  saskich,  „u  narodu  swego 
za  zdrajcę  wolności  był  poczytywany."  Pomni  na  zdzierstwa  Sa- 
sów, Słowianie  z  taką  zaciętością  bronili  swej  wolności,  że  ra- 
czej woleli  umrzeć,  niż  znowu  do  chrześciaństwa  się  nawrócić, 
lub  daninę  księciu  saskiemu  opłacać.  Napróżno  Ordulf  wznawiał 
przeciAY  Obodrytom  wyprawy,  Musiał  on  za  winy  Sasów  odpo- 
kutować; ,.opuszczony  od  Boga,  w  ciągu  całego  życia,  od  śmierci 
ojca  swego,  żadnego  nad  Słowianami  nie  mógł  odnieść  zwycię- 
ztwa."  Ztąd  też  poszło,  że  synowie  Gotszalka,  pokładając  w  księ- 
ciu nadzieję,  ,.oparli  się  na  nim,  jak  na  kiju  ze  trzciny  i  przy- 
tem  połamanym."  ^■^)  Dwanaście  lat  Ordulf  Saksoniją  zarządzał 
(r.  1059— 1072)  i  tyle  razy  pobity  był  przez  poganów,  „że  na- 
wet przez  swoich  został  wyśmiany."  ^^)  Kruk  wygnał  Budywoja 
z  kraju,  warownie  jego  zburzył  i  sam  dzielnie  stanął  na  czele 
Obodrytów.  Budywoj  wybłagał  jednak  w  Lijneburgu  u  księcia 
saskiego  ^'')  pomoc  i  z  nią  wtargnąwszy  do  ziemi  Wągrów,  zajął 


33)     Helmold,  I,  25. 

3i)     Helmold,  I,  24. 

3ó^  "Według  Helmolda,  I,  23.  Budywoj  uciekłszy  do  Liineburga  już  po 
śmierci  księcia  Ordulfa,  wybłagał  u  syna  jego  Magnusa  pomoc,  z  którą  wkroczył  do 
ziemi  Wągrów  roliu  1071.  Gdy  jednalc  wiadomo,  że  książę  Ordulf  umarł  dopiero 
28  Marca  1072  r.,  zatem  Helmold  widocznie  sie  myli  co  do  czasu  śmierci  Ordulfa 
i  wypadków,  które  zaszły  nie  przy  Magnusie,  a  jeszcze  za  życia  ojca  jejo.  Porów. 
Rauii.er,  Regesta  N.  601. 


—      512      — 

bez  boju  warownię  Błonie/'")  otworem  stojącą.  Tego  tylko  ocze- 
kiwali Słowianie  i  wnet  tak  ścisnęli  warownie,  że  ratować  się 
z  niej  ucieczką  nie  było  sposobu.  Budywoj  zmuszony  głodem  do 
poddania  się,  stanął  z  towarzyszami  przed  obliczem  Kruka,  lecz 
tłum  Słowian,  podburzony  przez  jakąś  kobietę  z  warowni,  obra- 
żoną za  zniewagę  jej  uczynioną  przez  Budywoja  i  jego  towarzy- 
szy, rzucił  się  na  Budywoja  i  zamordował  go  „z  całym  kwiatem 
Bardów"  8  Sierpnia  r.  1071,=^')  Teraz  dopiero  Słowianie  posta- 
nowili odwetować  Sasom  za  ich  wtrącanie  się  do  spraw  słowiań- 
skich. Wtargnąwszy  więc  do  Nordalbingii  niszczyli  siedziby  Holza- 
tów,  Stormarsów  i  Tetmarsów,  ujarzmili  ich  i  do  płacenia  daniny 
zmusili.  „Spotężniał  Kruk  i  dzieło  rąk  jego  poszło  szczęśliwie; 
otrzymał  władzę  nad  całą  ziemią  słowiańską,  a  siły  Sasów  starte 
zostały."  Odtąd  Nordalbingija  „przez  cały  czas  rządów  Kruka 
najsroższe  jarzmo  poddaństwa  znosiła."  Unikając  prześladowania 
Słowian,  600  z  górą  rodzin  Holzatów  opuściły  Nordalbingije,  do- 
szły do  gór  Harcu  i  tam  na  zawsze  osiadły. •^'^) 

Zwycięztwo  nad  vSasami  i  ujarzmienie  Nordalbingii  wysoko 
podniosło  sławę  i  potęgę  Kruka,  tem  bardziej,  że  mu  sprzyjali 
i  pomagać  gotowi  byli  najzagorzalsi  bałwochwalcy  Rany."'-')   Naj- 


'•'j  U  Helmolda:  Plunę,  Castrum  Plunense,  Historycy  czytają  różnie:  je- 
dni :  Płuna,  inni  Błoń.  Błonia  i  to  zdaje  sie  być  zgodnem  z  duchem  mowy  sło- 
wiańskiej. 

^")  Helmold,  I,  25.  Szczegółowo  opisuje  zasadlcę  uczyniona  przez  Słowian, 
aby  Budywoja  pojmać  w  warowni  Błońslńej,  tudzież  o  zdradzie  wysłańca  Sasów, 
łitóry  zgodził  się  za  20  marek  oszukać  Budywoja  i  sprzedać  go  Krulcowi. 

3S)     Helmold,  I,  26. 

■■"•j  Helmofd.  I,  25.  Cruco,  filius  Grini,  nie  objaśniając  zkąd  on  był  rodem. 
Barthold  mniemał,  że  Kruk  z  Icsiążąt  rańskicl)  pochodził.  (Gesch.  v,  Riigen  und 
Pom.  s.  387).  Przeciw  Bartholdowi  oświadczył  sie  Dahlman  (Gesch.  v.  Dćinem.  I, 
s.  190),  twierdząc,  że  Kruk  nie  mógł  pochodzić  z  wyspy  Rany,  a  był  Obodrytą. — 
Pawiński  (110.136.  C.iaB.  145)  Krulca  zowie  Krutem  i  sądzi,  że  on  z  Avyspy  Rany 
pochodził  ;  —  podobnie  i  Szafarzyk  (Staroż.  Slow.  §  43,  przyp.  151)  wyprowadza 
Krulca  z  lisiążąt  rańskich.  Zkądby  jedjialiże  pochodził  książę  ten,  nazwa  jego  po- 
świadczona przez  pisarzy  XII  w.  Cruco  i  raz  tyllco  (omyłkowo?)  C  r  i  t  o,  nic 
powinnaby  wzbudzać  wątpliwości  i  dawać  powód  do  przerabiania  Kruka  na  Kru- 
tego,  a  nawet  według  inuych  na  Krzesia  i   Krzesława.  (]Maroński,  w  Bibliot.  Warsz. 


—     5^3     — 

bliżsi  sąsiedzi  i  współzawodnicy  niegdyś  Obodrytów  Lutycy, 
w  skutek  rozerwania  ich  związku  i  upadku  świątyni  Radogosta, 
osłabieni  na  siłach,  nie  mogli  już  w  niczem  Obodrytóm  prze- 
szkadzać. W  Niemczech  wojna  domowa  Henryka  IV  z  Sasami, 
anty  królem  Rudolfem  (f  1080)  i  Gregorianami,  zaprzątnęła  cał- 
kiem umysły  i  nikt  aż  do  końca  XI  w.  nie  mógł  wtrącać  się 
w  sprawy  Obodrytów.  Nawet  książę  saski  Magnus,  do  którego 
z  urzędu  należał  nadzór  za  Obodrytami,  nie  czuł  się  na  siłach, 
aby  przeszkodzić  Krukowi  opanowanie  Nordalbingii.  Niebezpie- 
czeństwo mogło  grozić  tylko  ze  strony  Danii,  dokąd  schronił  się 
Henryk  Gotszalkowicz  z  matką.  Ale  przypadłe  w  r.  1066  naj- 
ście Normanów  na  Angliję,  do  której  już  oddawna  wdzierali  się 
Danowńe,  zmusiło  królów^  duńskich  zwrócić  uwagę  swą  na  An- 
gliję, potem  walka  Henryka  IV  z  Gregorianami  i  Sasami  odwra- 
cała politykę  duńską  w  inną  stronę;  do  mieszania  się  w  sprawy 
obodryckie  czas  nie  był  dogodny.  Korzystając  z  tak  pomyśl- 
nycli  okoliczności  i  posiadając  zaufanie  ludu,  Kruk  panował  lat  30 
sławnie,''")  Obodryci  odetchęli  w  pokoju,  pogaństwo  ożyło  z  całą 
mocą,  chrześciaństwo  znikło. 

Na  nieszczęście  Obodrytów  zamieszkały  w  Danii  syn  Got- 
szalka  Henryk  nie  wyrzekł  się  praw  swych  do  dziedzictwa  po 
ojcu,  oczekując  przez  lat  wiele  dogodnej  dla  powrotu  do  ojczy- 
zny pory.  Ale  życzenie  jego  spełnić  się  mogło  dopiero  w  końcu 
XI  w.,  gdy  rozboje  piratów  słowiańskich  wrogo  usposobiły  króla 
Erika  Ejegoda  przeciw  Krukowi  i  Wolinianom,  za  udzielenie 
przytułku  zbiegom  duńskim ^^)  i  za  ograbienie  przez  piratów  wo- 
lińskich jakiegoś  Duńczyka,    który  z  Zelandyi  do  wyspy  Falster 


188 1,  Sierpień,  s.  205).     U   Obodrytów  było  plemię  Warnów,  Wranów  =  Kruków, 
czemużby  nie  miało  być  imienia  osobowego  Kruka?  W  Polsce  sa  Krukowscy,  zape- 
wno  nie   od  kogo  innego,  jak  od  Kruka  pochodzący,  a  byl  nawet  generał  Kruk! 
■lO)     Helmold,  I,  26. 

""j  Stało  się  to  za  panowania  Erika  Ejegoda,  który  wstąpił  na  tron  roku 
1095.  O  pr/.ytulku  awanturników  duńskich  w  Wolinie,  wyżej  na  str.  505,  przy- 
pisek  7, 

Tom  III.  33 


—     5H     — 

żaglował.  Z  rozkazu  króla  Erika  tlota  duńska  obiegłszy  Wolin, 
zmusiła  mieszkańców  złożyć  okup  i  zagrabiona  zdobycz  zwrócić 
(r.  1098).^-)  W  tymże  czasie  llenryl-c,  z  pomocą,  duńskicłi  i  sło- 
wiańskicli  okrętów,  napadł  na  Starogard,  złupił  go  i  dalej  po 
brzegacli  obodryckicłi  prow^adził  rozl)oje,  polegając  na  współdzia- 
łaniu księcia  Magnusa,  który  już  grody  słowiańskie  zdobywał.'-') 
Kruk,  nie  przewidując  możności  powstrzymania  napadów  kraj  nisz- 
czącycłi,  wszedł  w  porozumienie  z  Henrykiem  i  ustąpił  mu  pewne 
posiadłości,  z  zamiarem  pokonać  młodego  księcia  podstępem.  Ale 
żona  Kruka,  Sławina,  zbrzydziwszy  starego  męża,  oświadomiła 
Henryka  o  zasadzce  na  niego.  Za  jej  poradą,  Henryk  zaprosił 
Kruka  na  ucztę  i  gdy  ten  upiwszy  się  z  domu  wycliodził,  sługa 
Duńczyk  jednem  uderzeniem  siekierą  głowę  mu  odciął  (r.  1105).^'') 
Henryk  ożenił  się  ze  Sławiną.,  a  dla  pow-ściągnienia  ludu,  niena- 
widzącego książąt  cłirześcian,  wszedł  w  porozumienie  z  księciem 
saskim  Magnusem,  któremu  Nordalbingiję  ustąpił  i  przysięgę  na 
wierność  złożył.'*-^)  Podobnego  poniżenia  Słowianie  znieść  nie 
mogli.  Na  wńeść,  że  Henryk  zobowiązał  się  prawom  cłirześciań- 
skim  podlegać  i  daninę  książętom  saskim  opłacać,  ludy  do  zwią- 
zku obodryckiego  naleźą,ce,  „jedną  cłięcią  i  jedną  myślą  kiero- 
wane," ze  strasznem  oburzeniem  powstały  przeciw  Henrykowi 
i  zewsząd  zbrojno  ściągały  się  do  ziemi  Połabian,  na  miejsce 
Śmiłowem  polem  zwane.*'')     Na  pomoc    H^enrykowi    biegli  przy- 


lej Rok  tego  zdarzenia  do"kładnie  niewiadomy.  Barthold  kładzie  r.  iioo, 
Dahlman  zaś,  opierając  się  na  Hamsforlii  Chronolo.  w  Langebeka,  Scriptores  re- 
rum danicarum,  I,  271,    naznacza  r.   1098.     Gesch.  v.  Danem.  207. 

*•■')  Annal.  Saxo,  s.  a.  1093.  Magnus  dux  Saxonum  Sclavos  rebellantes, 
XIV  urbibus  captis,  subegit.  Pertz,  M.  G.  YIIF,  728.  Ale  Helmold  o  tern  nie 
wzmiankuje  i  według  niego  Kruk,  aż  do  napadów  Henryka  z  Dąnami,  panował  tale 
mocno,  że  bez  walki  nie  pozwoliłby  księciu  saskiemu  14  grodów  zabrać.  Zatem 
napad  Magnusa  musiał  mieć  miejsce  później,  jednocześnie  z  napadem  Henryka  w  la- 
tach  1098 — I! 00. 

^*)     Helmold,  I,  34. 

'•')     Tamże. 

^»)  Helmold,  I,  34,  według  edycyi  1581,  s.  30.  Et  progressi  sunt  in  ter- 
ram    Polaborum  in  campum,   qui   dicitur   Zenilowe.      Ale  juz  w   XVI  w.  Krp.ntz  pi- 


—     5^5     — 

jaciele  jego  Nordalbingi  i  sam  ksiaże  Magnus  ze  wszystkiemi  ja- 
kie miał  siłami.  Bitwa  toczyła  się  dzień  cały.  Magnus,  oczeku- 
jąc posiłków,  zwodził  Słowian  przez  pojednawców,  starając  się 
niby  zgodą  przerwać  walkę,  a  tymczasem  wygrywał  czas  i  gdy 
ku  wieczorowi  posiłki  przybyły,  Magnus  z  Henrykiem  całą  siłą 
uderzyli  i  straszną  klęskę  Słowianom  zadali  (1105).^')  Henryk 
tryumfował,  Magnus  rad  był,  że  mu  danina  zapewniona,  Sasi 
wracali  do  domu,  upojeni  zwycięztwem  nad  poganami,  Słowianie 
mruczeli,  złorzecząc  księciu  i  chrześciaństwu,  a  po  całym  kraju 
gwarzono  o  nowym  odwecie  za  obrazę  czci  dawnych  bogów. 

Wnet  po  zwycięztwie  nad  Słowianami  umarł  książę  Ma- 
gnus (i  106),  nie  zostawiwszy  po  sobie  następcy.  Był  to  ostatni 
po  mieczu  potomek  rodu  Hermana  Billinga.  Księciem  saskim 
został  grafLotar,  który  władał  także  Nordalbingiją,**^)  zarządzaną 
przez  grafa  Gotfryda  i  miał  nadzór  nad  Obodrytami. 

Rozjątrzone  powodzeniem  chrześcian  pogaństwo  burzyło  się 
po  krajach  podległych  księciu  Henrykowi,  który  wdawszy  się 
w  spór  z  wujem  swym,  królem  duńskim  Nielsem,  o  spadek  po 
matce,  wywołał  wojnę  r.  1106.  Utarczki  pograniczne  z  Danami 
wycieńczały  napróżno  siły,  a  tymczasem  rozboje  po  granicy  Nord- 
albingi i  i  w  okohcach  Hamburga  nie  dawały  spokoju  Gotfry- 
dowi, Raz  gdy  się  on  puścił  w  pogoń  za  rozbójnikami,  Słowia- 
nie uczyniwszy  zasadzkę,  Gotfryda  z  towarzyszami  zabili.    Wtedy 


I 


sal:  in  canipum,    qui    dicitur  S  m  i  1  o  w.     Wandalia,    ed.   1580,  p.  66.     Der  Ort  soli 
nicht  jetzt  Smilower  Heide  heissen.    Barthold,  I,  443.    Nazywają  także  Schmilau. 

■»")  Roku  bitwy  tej  nie  oznaczył  Helmold,  ale  wszyscy  celniejsi  dziejopiso- 
wie  zgadzają  sie  na  r.  1105.  Pawiński  jednak,  zważając,  jak  Giesebrecht,  że  pod 
r.  1093  Annalista  Saxo  zapisał:  Magnus  dux  Saxonum  Sclavos  rebellantes,  14  urbi- 
bus  caplis,  subegit,  mniema,  że  bitwa  na  Śmitowem  polu  zaszła  właśnie  w  r.  1093. 
(Ilo.iaó.  C.iaBJllie.  148).  Ale  to  być  nie  mogło,  raz  z  powodów  objaśnionych  wyżej 
w  przypisku  43,  a  powtóre  dla  tego,  że  w  obec  zebranych  tłumów  Słowian  na  Smi- 
lowem  polu,  Magnus  śpieszył  co  tchu  na  pomoc  Henrykowi  i  nie  był  tak  dziecin- 
nym, aby  bawił  się  zdobywaniem  14  grodów,  kiedy  rozstrzygnicnie  losu  Henryka 
zależało  od  rezultatów  jednej  wielkiej  bitwy. 

***)  Helmold,  I,  35,  nie  oznacza  roku  wypadków,  lec/,  mianowanie  Lotara 
księciem  .Saxonii  przypadło  w   r.    1  I(j6.     Raumer,  Regesta,  N.  691. 

33* 


-     5i6     - 

książę  Lotar  zarząd  Nordalbintiii  poruczyl  Adolfowi  ze  Skowen- 
burga,  zostającemu  z  księciem  Henrykiem  w  przyjaznych  sto- 
sunkach. 

Książe  Henryk,  mając  na  każde  zawołanie  pomoc  Sasów 
zapewnioną,  mienił  się  liyć  bezpiecznym,  ale  stronnictwo  pogań- 
skie znajdywało  współczucie  i  opiekę  w  królewskim  rodzie  pa- 
nującym na  wyspie  Ranie.  Ród  ten,  stojący  na  straży  osta- 
tniego przytułku  czci  pogańskiej  w  Arkonie,  gotował  zemstę 
mordercy  Kruka  i  przeniewiercy  ojczystym  bogom.  I  gdy  raz 
Henryk  bawił  w  Lubece,  Ranowie,  podburzeni  prawdopodobnie 
przez  Danów,  znienacka  podpłynąwszy  na  korabiach  po  rzece 
Trawnie,  obiegli  miasto.  Henryk,  umknąwszy  w  nocy,  udał  się 
do  Holzatów  i  z  ich  posiłkami  powrócił  pod  Lubekę,  prowa- 
dząc wojsko  swe  tajemną  drogą,  ponad  morzem,  do  uj.ścia 
Trawny,  gdzie  jazda  rańska  przechodzić  miała.  Ranowie,  spo- 
strzegłszy ludzi  spuszczających  się  szlakiem  od  strony  morza,  są- 
dzili, że  to  ich  konnica  i  zeszli  z  okrętów,  lecz  wojsko  Henryka, 
napadłszy  nagle  na  nieprzyjaciół,  przerażonych  niespodziewanym 
wypadkiem,  pędziło  uciekających  do  okrętów,  wielu  z  nich  tru- 
pem położyło,  a  nie  mniej  w  wodzie  utonęło.  Na  tern  miejscu 
usypano  mogiłę,  w  którą  wrzucono  ciała  poległych,  a  na  pa- 
miątkę zwycięztwa  mogiłę  tę  Raniberg  nazwano.  Odtąd  i  Ra- 
nowie zmuszeni  zostali  płacić  daninę  Henrykowi,  jak  mu  już  ta- 
kową płacili  Warny,  Połabianie,  Chyżanie,  Czrezpienianie,  Lu- 
tycy,  Pomorzanie  i  wszystkie  ludy  słowiańskie  pomiędzy  dolną 
Łabą  i  dolną  Odrą,  aż  do  ziemi  Polan,  ^'^j     Nad  wszystkimi  tymi 


^w)  Helmold,  I,  36.  Servieiuntque  Kanorum  populi  Henrico  sub  tributo, 
quemadmoclum  Wagiri,  Polabi,  Obotriti,  Kycini,  Circipani,  Lutici,  Pomerani  et  uni- 
versae  Slauorum  nationes  que  sunt  inter  Albiam  et  marę  Balticum,  et  longissimo 
tractu  portenJuntur  usque  ad  terram  Polonorum.  Wiadomość  ta  nie  jest  dokładną. 
Henryk  nie  władał  księstwem  Pomorskiem  ze  stolica  Szczecinem,  gdzie  był  miej- 
scowy książę  Wartyslaw,  jeszcze  niepodległy  wtedy  Polsce,  a  zatem  władztwo  Hen- 
ryka nie  mogło  sięgać  do  granic  Polski.  Chyba,  że  Helmold  do  początku  panowa- 
nia Henryka  r.  1105— 6,  stosuje  późniejsze  wypadki,  gdy  po  zdobyciu  przez  Bole- 
sława Krzywoustego  Szczecina  r.  1 121,  władztwo  polskie  rzeczywiście  sięgnęło  aż  do 
siem  Lutyków. 


—     517     — 

ludami  panował  Henryk,  a  w  całym  kraju  Słowian  i  Nordalbin- 
gów  krółem  go  zwano.^^j  Zamyślał  on  połączyć  pod  swa  wła- 
dze jeszcze  Brzeżanów  i  Stodoranów,  aby  wszystkie  ludy  sło- 
wiańskie pomiędzy  dolna  Łabą  a  Odrą  zlać  w  jedno  państwo, 
a  jakim  sposobem  zamiar  swój  przeprowadzić  usiłował,  o  tem 
powiemy  niżej.  Tymczasem  zwróćmy  uwagę  na  stan  Lutyków 
w  XI  w. 

3.  Lutyoy  biją  Niemców  pod  Przecławą  (r.  1056),  Wojna  domowa 
(r.  1057 — 1060).  Zburzenie  świątyni  Radogosta  (1069).  Czrezplenianie 
i  Chyżanie  poddają  się  Gotszalkowi.  Niemoc  podczas  wojny  domowej 
w  Niemczech  (1073—1075).  Brandenburg  zdobywają  Niemcy  roku  IIOI 
i  wnet  tracą  (r.  1106).   Henryk  Gotszalkowic  podbija  Brzeżanów  r.  1107. 

Po  upadku  panowania  polskiego  nad  Łabą,  Niemcy,  jak 
powiedzieliśmy  wyżej,''^)  wdzierali  sie  do  kraju  Lutyków,  wyma- 
gając daniny  i  hołdu.  Niepowodzenia  cesarza  Konrada  II,  za- 
mierzał poprawić  cesarz  Henryk  III,  przedsiębrał  nawet  w  r.  1045 
wyprawę  w  celu  wybrania  daniny, •''-)  ale  sprawy  włoskie  znie- 
woliły go  pośpieszyć  na  zacliód.  Korzystając  z  jego  nieobecno- 
ści nad  Łabą,  Lutycy  napadali  na  granice  niemieckie,  tłukli  i  do 
niewoli  uprowadzali  Sasów.  •'^)  W  zamiarze  odwetu,  wielkorządzca 
Starej  marki,  margraf  Wilłielm  wyprawił  się  w  r.  1056  na  Lu- 
tyków, lecz  ci  okrążywszy  go  w  błotacłi,  przy  ujściu  Hoboli  do 
Łaby,  niedaleko  warowni  Przecławy,  straszną  klęskę  zadali  wro- 
gom.    Margraf  Wilhelm  i  graf  Ditrych    polegli    w    boju,   o   któ- 


•''»)  Helmold,  I,  36,  nie  określa  czasu  porażki  Ranów,  Inne  źródła  niepewne 
daty  podają.  Według  Dalilmana  porażkę  Rauów  wypada  odnieść  do  r.  u  10,  może 
nawet  do  1112.     Gesch.  v.  Diinemark,  s.  216. 

5')     Wyżej  §  59.  3.  446. 

^'-)  Ileriniann  Augiensis.  a.  1045.  Sclavi  qui  Liutici  dicuntur,  Saxoniae  ter- 
minos  inquietantes  regi  illo  cum  copiis  militum  venienti  se  tradunt,  et  solitum  cen- 
sum  promittunt.     M.  G.  VII,  125. 

^*)  Sigebert,  Gembl.  an.  1055.  Imperatore  in  Italia  constituto,  milites 
ejus  .Sclavis  et  Lutitianis  bello  congressi,  multi  capiuntur  aut  perimuntur.  M,  G, 
VIII,  360. 


—     5iS     - 

rym  długo  pamiętano  w  Niemc/.ecli/'')  a  znajdywane  dotąd  na 
pobojowisku  kości  ludzi  i  koni,  miecze,  pancerze  i  inne  rzeczy 
poświadczają  o  zaszlem  niegdyś  w  tern  miejscu  ogromnem  znisz- 
czeniu.'^"''•)  Przypadła  w  tym  czasie  śmierć  cesarza  Henryka  III 
(roku  1056)  uniemożebnila  odwet  Lu  tykom  ze  strony  cesarstwa. 
Tylko  pograniczni  Sasi,  zebrawszy  się  w  r.  1057,  napadli  na  Lu- 
ty ków,  kraj  ich  zniszczyli,  wymogli  daninę  i  zakładników,  po- 
czem  do  domu  wrócili.'*'')  Luźny  ten  napad  pograniczny,  dopusz- 
czamy, że  nawet  pomyślny  dla  Saksów,  położenia  rzeczy  nie 
zmienił.  Porażka  wojska  niemieckiego  na  głowę  pod  Przecławą 
(105Ó),  niepokoje  zaszłe  po  śmierci  Henryka  III,  rozterki  w  Niem- 
czech w  pierwsze  lata  panowania  małoletniego  Henryka  IV,  po- 
zwalały Lutykóm  używać  niezależności  i  zachować  ją  na  dłuższy 
czas.  Na  nieszczęście  rozterki  pomiędzy  ludami  związku  Luty- 
ków  o  pierwszeństwo,  okazały  się  zgubniejszemi  od  pogranicznych 
napadów  Sasów, 

Ratary,  szczycąc  się  ze  starożytności  swego  grodu  i  sławnej 
świątyni  Radogosta,  do  której  schodziły  się  okoliczne  ludy  dla 
składania  bóstwu  ofiary  i  usłuchania  od  niego  wyroków,  uroili 
sobie,  że  oni  są  najpierwszym  ludem  w  związku  i  że  im  należy 
prawo  przewodniczenia  nad  innymi.  W  gruncie  rzeczy  podobne 
urojenie  Ratarów  było  zwichnięciem  dawnego  porządku  równo- 
ści gmin  i  praw  ich  do  rozstrzygania,  na  sejmie  w  świątyni  Ra- 
dogosta, spraw  ogólnych  całego  związku.  Że  podobna  zachcian- 
ka nie  obeszła  się   bez  wpływu    kapłanów  i  możnowładzców,    to 


^)  Ann.  Saxo  a,  1056.  Magna  cedes  a  barbaris  qui  Liutici  dicuntur  in 
chriśtianos  facta  est,  quorum  quidam  ^'ladio,  quidam  fugientes  in  aqua  perierunt,  inter 
quos  Willehelmus  aquilonalis  marchyo  occiditur,  non  procul  a  castro  quod  Prizlava 
dicitur,  quod  situm  est  in  liltore  Albis  f1uvii,  in  ostio,  ubi  in  se  recipit  Habolam  flu- 
vium.  Pertz,  M,  G.  VIII,  690.  Wiele  innych  świadectw  zebrane  są  w  Raumera  Re- 
gestach i  Wiggera  Mek.  Annal.  pod  r,   1056. 

^^)     Barthold,  Gesch.  Riigen.  t,  379. 

•'•'*)  Ekkehardi.  Chroń,  Wirzibur.  a.  1057,  Saxones  iterum  congregato  exercilu 
gentem  efferam  Luiticiorum  hostiliter  ,invaserunt  diversisque  malis  eam  affligentes 
Romanae  ditioni  subdiderunt,  acceptis  obsidibus  et  tributis,  atquc  ad  propria  cum 
pace  redieruut,    M.  G,  VIII,  31,     Inne  źródła  w  Wiggera  Meld.  Annal.  82. 


—     519     — 

widoczne,  bo  lud  kmiecy  nie  mógł  mieć  żadnego  interesu  w  tern, 
aby  jego  naczelnicy  i  kapłani  panowali  nad  sąsiadami.  U  Lu- 
ty kó  w  od  X  w,  nie  było  już  książąt,  wszakże  na  wojnie  mu- 
sieli być  wodzowie  orężnych  hufców.  Byli  niezawodnie,  a  w  ich 
liczbie  i  kapłani  niepoślednie  zajmywali  miejsce,  albowiem  oni 
byli  tłómaczami  woli  bogów  i  sam  Radogost  nie  mógłby  wy- 
powiedzieć wojny  sąsiadom,  jeśliby  to  nie  podobało  się  ka- 
płanom. Kapłani  musieli  schlebiać  możnym,  aby  mieć  swych 
stronników  i  na  odwrót  m.ożni,  dla  dopięcia  swych  osobistych 
celów,  jak  na  całym  świecie,  tak  i  u  Ratarów  musieli  szukać 
wsparcia  u  duchowieństwa.  Są  to  nasze  przypuszczenia,  nie  za- 
pisane w  dziejach,  ale  przebijające  się  z  ogólnego  ustroju  Luty- 
ków,  u  których  możnowładztwo  (szlachta)  było  już  w  XI  wieku 
w  rozwoju. 

W  zajściu  o  pierwszeństwo  po  stronie  Ratarów  stanęli  Do- 
leńcy  i  Chyżanie,  ale  Czrezpienianie  nie  życzyli  ulegać  w^oli  prze- 
ciwników; owszem  praw  swych  orężem  bronić  postanowili. ''') 
Zaburzenie  doprowadziło  do  boju,  w  którym  Ratary  i  Doleńcy 
z  posiłkami  Chyżanów  pokonani  zostali.'"')  Po  raz  drugi  i  trzeci 
wznawiano  wojnę,  wiele  ludzi  poległo  i  zawsze  Czrezpienianie 
zwycięzcami  zostawali.  •  Wtedy  pokonarii,  zasmuceni  wstydem, 
w  szale  zapamiętałości  udali  się  o  pomoc  do  księcia  Gotszalka 
obodryckiego,  księcia  saskiego  Bernarda''")  i  króla  duńskiego, 
ułatwiając  tym  sposobem  wrogom  drogę  do  mieszania  się  w  spra- 
wy własne.  Tłumy  nieprzyjacielskie  pośpieszyły  na  pomoc  Ra- 
taróm,  którzy  własnym  kosztem,  w  ciągu  siedmiu  tygodni,  utrzy- 
mywać je  musieli.     Wszczęła    się  „wielka  wojna"  przeciw  Czrez- 


6')  Adam.  Br.  III,  22.  Cunique  iis  perveniiet  ad  bellum,  Tholosantes  et 
Retheri,  quamvis  auxilio  Cliizzinos  haberent,  nihilominus  victi  sunt  a  Circipanis.  We. 
dług  Helmolda  zaś  Chiżanie  stali  po  stronie  Czrezpienianów.  Trzymamy  sie  tekstu 
współczesnego  Adama,  a  nie  późniejszego  o  lat  sto  Helmolda. 

5")  Adam.  Br.  III,  22.  Iterum  instauratum  est  praelium,  et  contriti  sunt  Re- 
deri.    Temptatum  est  tertio,  et  Circipani  victores  abierunL 

-''•')  Ksiąie  Bernard  umarł  r.  1059,  a  wiec  wojna  toczyła  sie  nie  później,  jalc 
w  r.   1059. 


—     520     — 

pienianom,  którzy  poniósłszy  porażkę,  straciwszy  wielu  ludzi  do 
niewoli  uprowadzonych  i  nie  czując  sie  na  siłach  do  odparcia 
napadających  tłumów,  kupili  sobie  pokój  za  15,000  marek.  Niemcy 
z  tryumfem  wracali,  pieniądze  pomiędzy  sobą  rozdzielili,  „a  o  chrze- 
ściaństwie  nawet  mowy  nie  było." "")  Opisując  zdarzenia  te  ka- 
nonik bremeński  Adam  powiada,  że  lud  słowiański  bezwątpienia 
możnaby  było  dawno  na  chrześciaristwo  nawrócić,  jeśliby  na 
przeszkodzie  nie  stała  nienasycona  chciwość  Sasów.*") 

Wojna  domowa  do  gruntu  zburzyła  związek  Lutyków.  Czrez- 
pienianie  wystąpili  ze  związku  i  dobrowolnie  poddali  się  księciu 
Obodrytów  Gotszalkowi.  To  samo  uczynili  i  Chyżanie.''-')  Od- 
tąd świątynia  Radogosta  traci  swą  wzietość;  pogaństwo  zwraca 
swe  umysły  ku  Arkonie,  gdzie  cześć  dawnym  bogom,  nieska- 
lana jeszcze  przeniewierzeniem  się  starożytnym,  obyczajom,  stała 
na  straży  narodowości. 

Rozprzężenie  związku  Lutyków  mocno  osłabiło  Ratarów, 
którzy  aż  dotąd  najwaleczniej  bronili  kraju.  Teraz  Sasi,  po- 
znawszy drogi  i  słabość  poróżnionych  ludów,  oczekiwali  tylko 
pory  dogodnej  do  złupieżenia  Ratarów  i  ich  sąsiadów.  Przypa- 
dłe w  kilka  lat  później  powstanie  poganów  w  ziemiach  obo- 
dryckich,  śmierć  Gotszalka,  zamordowanie  Błusa  i  zaburzenie 
(r.  1066)  podały  Sasom  zręczność  do  wyprawy  na  Lutyków.    Bi- 


**")  Adam.  Br.  III,  22.  Noslri  cum  liiumpho  redieruiit,  de  chribtianitale 
nullus  sermo:  victores  tantum  praedae  intenti. 

*")  Adam.  Br.  III,  22.  Audivi  etiam  . . .  populos  Sclavorum  jamduddum  pro- 
cul  dubio  facile  converti  posse  ad  christianitatem,  nisi  obstitisset  avaricia  Saxonum, 
„quibus,  inquit  (rex  Danorum),  mens  pronior  est  ad  pensionem  vectigalium  quam  ad 
conversionem  gentilium"  i  t.  d.     Podobnie  i  Helmold,  I,  21. 

"-j  Że  oprócz  Czrezpienianów  poddali  się  księciu  obodryckiemu  i  Chyżanie, 
widać  to  ze  słów  Helmolda,  przytoczonych  wyżej  w  przypisku  49,  gdzie  w  sźcregu 
podległych  Henrykowi  ludów,  wzmiankuje  się:  Kycini,  Circipani,  Nie  możemy 
wszakże  na  pewno  twierdzić,  że  Czrezpienianie  i  Chyżanie  poddali  się  Gotszalkowi 
wnet  po  rozerwaniu  związku  Lutyków  r.  1060,  a  nie  później,  może  nawet  księciu 
Krukowi,  po  zburzeniu  chramu  Radogosta  (1069).  Szafarzyk  mniema,  że  Chyża- 
nie połączyli  się  z  Ranami  w  r.  1066,  a  później  od  1 105  do  1 126  z  Bodryczami 
zostawali  w  związku.     Staroż.  Slow.  §  44,  s.  600. 


—       521       — 

skup  halbersztadzki  Burkhard,  z  grafami  saskimi,  wtargnął  w  głąb 
kraju  Lutyków,  wszystko  po  drodze  spalił  i  dotarłszy  pomyślnie 
aż  do  Doleńskiego  jeziora,  zdobył  gród  Radogosta,  gdzie  prze- 
sławna świątynię  i  metropoliję  pogaństwa,  ze  wszystkiemi  tro- 
feami wojennemi  Lutyków  zburzył  (r.  1069),  Zacliowało  sie  po- 
danie, że  do  domu  Burkliard  wracał  na  zdobytym  w  chramie 
Radogosta  świętym  koniu,  u  którego  poganie  o  wyroki  bóstwa 
pytali.  *'=^) 

Zburzenie  świątyni  Radogosta  ostatecznie  rozbiło  związek 
Lutyków,  poderwało  nadzieje  poganów,  nie  znajdującycli  punktu 
moralnego  oporu.  Korzystając  z  ich  niemocy,  cesarz  Henryk  IV 
zamierzał  wyprawę  w  celu  ujarzmienia  Lutyków,  ale  rokosz  Sa- 
sów sprowadził  straszne  zaburzenie  i  wojnę  domową  w  Niem- 
czech. Wtedy  Henryk  IV,  zamiast  ujarzmienia  Lutyków,  zamie- 
rzał użyć  ich  przeciw  zbuntowanym  Sasom  i  w  tym  celu  wypra- 
wił do  nich  poselstwo  (roku  1073),  obiecując  zapłacić  znaczną 
summę,  byleby  rozpoczęli  wnet  wojnę  z  Sasami.  Dowiedziawszy 
się  o  tem  Sasi  wysłali  od  siebie  poselstwo  do  Lutyków,  obiecu- 
jąc im  jeszcze  więcej  pieniędzy  zapłacić,  żeby  tylko  siedzieli  spo- 
kojnie i  nie  trwożyli  ich  w  tym  czasie,  oświadczając  przytem, 
że  w  przeciwnym  razie  Sasi  zmuszeni  będą  koniecznością  wal- 
czyć przeciw  cesarzowi  i  Lutykom."*)  Zamiast  porozumienia  się 
do  działania  w  tak  ważnej  chwili,  Lutycy  poczęli  się  kłócić:  je- 
dni chcieli  pomagać  cesarzowi,  inni  Sasom,  wadzili  się  między 
sobą  długo,    a    nakoniec    orężem    spory  rozstrzygali.*'^)     Henryk 


®\)  Siegebert  Gemblac.  a.  io6q,  Fluminibus  glaciali  rigore  constrictis,  imp. 
Henricus  terram  Lutłtinianorum  ingressus,  eos  nimia  caede  prosternit  et  terram  ni- 
mium  depopulatur.  M.  G.  VIII,  s.  362,  —  Magn.  Chr.  Belg,  a.  1069.  Henricus  brumali 
lenipore  Sclavos  expugnare  decrevit...  Chroń.  Augusten.  a.  1068.  Burcardus  hal- 
berstadensis  episcopus  Luiticioruni  provinciam  ingressus  incendit,  vastavit  avaectoque 
C'quo,  quem  pro  Deo  in  Rheda  colebant,  super  eum  sedens  in  Saxoniam  rediit.  Rau- 
mer,  Regesta,  s.  a.  1068,  1069.  —  Wzmiankowane  zapiski  kronikarzy  bezwątpienia 
tyczą   sie  jednćj   i  tejże  wyprawy.     Porów.  Barthold,   Gesch.  Riigen  c.  I,  s.  388. 

61)  Annal.  Lamberti  a.  1073.  Pertz,  M.  G.  VII,  s.  196.  Brunno.  De  bellp 
Saxon.     Porów.  Raumer,   Regesta,  s.  a.   1073;  Barthold,   Gesch.  I,  389. 

"■'■_)     Annal.  Lamberti  a.   1073.    Pertz,  Al.  G.  VII,  s.  203. 


zagrożony  mocno  przez  zbuntowanych  Sasów,  powtórnie  wzywał 
na  pomoc  Lutyków,  dozwalał  im  łupieży ć  Icraj  Sasów  i  zająć  na 
własność  ziemie,  jakieby  na  Sasacli  zdobyli.  Lutycy  znowu  na 
nic  nie  mogli  sie  zdecydować  i  oświadczyli  cesarzowi,  że  on^ 
myślą  o  tem  tylko,  jakby  własne  posiadłości  w  pokoju  zaclio- 
wać."")  Niektórzy  jednak  z  Lutyków  oświadczyli  się  gotowymi 
jednocześnie  z  Polakami  ruszyć  na  pomoc  Sasom  przeciw  cesa- 
rzow,  albo  przeciw  Danom,  jeśliby  namówieni  przez  cesarza,  do 
saskiej  ziemi  wtargnąć  mieli."')  (r.  1075).  Tymczasem  Henryk, 
zwyciężywszy  Sasów  przy  Gotenburgu  nad  r.  Unstrutą  (r.  1075), 
nie  potrzebował  już  pomocy  Lutyków. 

Źródła  liistoryczne,  wzmiankując  o  wszystkicli  Lutykacłi 
w  ogóle,  nie  wymieniają  nazwisk  drobnych  ludów  lutyckich,  które 
się  oświadczyły  za  cesarzem,  lub  za  Sasami  i  Polską.  Wszakże 
uważać  wypada,  że  gdy  Czrezpienianie  i  Chyżanie  z  Obodrytami 
się  połączyli,  a  Ratary  i  Doleńcy  wycieńczeni  wojną  domową 
i  napadem  biskupa  Burkharda  (1069)  nie  przedstawiah  poważnej 
siły,  zostawały  jeszcze  drobne  żupy  lutyckie  ponad  Llobolą  i  Ła- 
bą, znane  w  XI  w.  pod  ogólnemi  nazwami:  Brzeżanów  nad  Łabą 
i  Stodoranów  nad  r.  Hobolą.  Głównymi  grodami  były:  u  pierw- 
szych Hawelberg,  u  drugich  Brandenburg.  Te  właśnie  ludy,  ja- 
ko pograniczne  z  Sasami  i  nie  biorące  udziału  w  wojnie  domo- 
wej, a  posiadające  liczne  warownie  i  bitnych  wojowników,  zwy- 
cięzców pod  Przecławą  (r.  1056),  Henryk  IV  usiłował  do  swych 
widoków  nakłonić,  —  a  Sasi  na  swoją  stronę  przyciągnąć.  Brze- 
żanie  i  Stodoranie  woleli  nie  wtrącać  się  do  spraw  niemieckich 
i  korzystać  ze  spokoju,  jaki  im  walka  Henryka  IV  z  Sasami  za- 
pewniała. Jeden  tylko  margraf  północny  Udo  przedsiębrał  wy- 
prawę na  Brandenburg  w  roku  loSo,*'"*)  ale  dopiero  synowi  jego 
także    Udonowi,    margrafowi    północnemu    udało    się    opanować 


1 


«")     Brunno.  De  bello  Saxonico,  ad  a.    1074.     M.   G.  VII,  341. 
"')     Arnial.  Lamberti  a.   1075;  wyżej  §  60,  przypisek  70,  s,  474. 
«'')     Annonym.  Saxo.  a.   1080.    Eodem  tempore  Udo  marchio  a  Sclavis  Bran- 
denburch  obtinuit.    Raumer,  Reg.  N.  632. 


—     523     — 

Brandenburg  w  r.  iioi  **'*')  i  utrzymać  najdalej  do  śmierci  jego 
w  r.  iio6.^^)  Tymczasem  Henryk  obodrycki,  dążąc  do  panowa- 
nia nad  wszystkimi  ludami  miedzy  dolną  Łabą  a  Odrą,  zamie- 
rzył, za  zgodą  książąt  saskich,  podbić  Brzeżanów  i  Stodoranów, 
„aby  przez  zuchwalstwo  dwóch  ludów  cały  wschód  buntem  sie 
nie  zapalił."  W  r.  1107  z  „najulubieńszem  sobie  wojskiem  Nord- 
albingów",  Henryk  przedzierał  sie  przez  kraje  słowiańskie,  „z  wiel- 
kiem  niebezpieczeństwem  przybył  pod  Hawelberg  i  wojskiem  go 
otoczył."  Polecił  także  Obodrytom  śpieszyć  do  oblegania  mia- 
sta, co  się  przez  dni  i  miesiące  przeciągało.  W  tymże  czasie 
syn  Henryka  Mściwoj,  dowiedziawszy  się,  że  w  pobliżu  Hawel- 
berga  mieszka  lud  Linami  zwany,  obfitujący  w  dostatki  i  spo- 
kojny, wziął  z  sobą  200  Sasów  i  300  Słowian  doborowych,  nic 
ojcu  nie  powiedziawszy,  przedzierał  się  przez  lasy,  trudne  do 
przebycia  brody  i  bagna  straszliwe  i  po  dwudniowej  podróży  na- 
padł na  mieszkańców,  wcale  nie  spodziewających  się  napadu, 
zabrał  łupy  i  ludzi  do  niewoli,  lecz  gdy  wracał  obciążony  zdo- 
byczą przez  bagna,  okoliczni  mieszkańcy  rzucili  się  na  nie- 
go, w  celu  oswobodzenia  jeńców.  Towarzysze  jednak  Mściwoja 
ostrzem  miecza  wytępili  nieprzyjaciół,  księcia  ich  schwytali  i  do 
Henryka,  zajętego  oblężeniem  Hawelberga,  ze  zdobyczą  powró- 
cili. W  kilka  dni  potem  I^rzeżanie  i  inni  powstańcy  zażądali  po- 
koju i  dali  zakładników,  poczem  Henryk  do  domu  wrócił.'^)  — 
Zależność  Brzeżanów,  a  zapewno  i  Stodoranów  od  księcia  obo- 
dryckiego  ograniczała  się  bezwątpienia  trybutem  corocznym,  bo, 
jak  zobaczymy  niżej,  w  Hawelbergu  i  Brandenburgu  byli  ksią- 
żęta własnego  rodu. 


t*")  Ann.  Saxo.  a.  Iioi.  Udo  marchio  et  alii  complures  Saxonum  barbaros, 
qui  Liutici  dicuntur,  invasit  et  de  ipsis  honoriiice  triumphans,  urbem  Brandcburch 
per  quatuor  menses  obsedit  et  cepit.  —  Pulkawa  Chr. :  Dum  adhuc  gens  illa  (Bran- 
denb.)  Slavonica  et  Saxonica  cultibus  insłsteret  ydolatrum,  Udo  marchio  antiąue  Mar- 
chie cis  Albeam  cum  aliis  Saxonibus  barbaricis,  qui  Liuthici  dicebantur,  Branden- 
burg invadentes   caslrum  ibidem  potenter  ceperunt.     Raumer,  Reg.  N.  667. 

'")     Kloden.    Uber  die  Entstehung  Berlin  und  Kolln.    1839,  s.  316. 

'1)  Hclmold,  I,  37.  Do  tego:  Chroń,  Riddagshus.  a.  1107.  Henricus  prin- 
ccps  Slavoium  obsedit  Havelberg.     Raumer,  Regesta,  N.  694. 


—     524      - 

4.    Powstanie    poganów    nad   Łabą  i  Solawą   (r.  IIIO).    Henryk  obodrycki 

wdziera  się  na  wyspę  Ranę  (r.  1113).     Zaburzenia  w  Niemczech  (r    1115). 

Walka  Niemców  z  poganami  serbskimi  (1115— 1118).    Henryk  wojuje  z  Da- 

nami  o  spadek  po  matce. 

Niefortunna  wyprawa  cesarza  Henryka  V  do  Polski  w  ro- 
ku 1109  ożywiła  nadzieją  Słowian  zaodrzańskich  odzyskania  swo- 
body. W  r.  ino  Słowianie,  zapewno  nadhobolscy,  napadli  na 
niemieckie  posiadłości  nad  Łabą,  w  skutek  czego  książę  saski 
Lotar  „splądrował  ziemię  słowiańską,  dziewięć  grodów  waro- 
wnych zburzył,  zakładników  wziął  i  zwycięzko  powrócił."'-) 
Wszystko  to  być  może  prawdą,  ale  z  innej  strony  dochodzą  do 
nas  wieści  o  strasznem  powstaniu  nad  Łabą  poganów  i  okropnem 
przez  nich  udręczeniu  chrześcian.  Ubolewając  nad  tern  arcybi- 
skup magdeburgski  Adelgot,  godził  powaśnionych  pomiędzy  so- 
bą panów  niemieckich,  wzywając  biskupów,  książąt,  grafów,  ry- 
cerzy, całe  duchowieństwo  i  wszystkich  w  ogólności  chrześcian, 
aby  śpieszyli  na  ratunek  Niemcom,  uciśnionym  przez  poganów, 
wyznających  cześć  demonom  i  znęcających  się  nad  chrześcia- 
nami.  Arcybiskup  wzywał  także  Sasów,  Franków,  Lotaryngów 
i  Flandrów,  aby  się  gromadzili  w  okolicy  Merzeburga,  zachęca- 
jąc ich  do  zabierania  posiadanej  przez  poganów  nadzwyczaj  uro- 
dzajnej ziemi. '^)  Jaki  skutek  miało  wezwanie  arcybiskupa,  dla 
braku  wiadomości  powiedzieć  nie  możemy,  ale  wiadomo,  że  przy- 


'-)  Annal.  Saxo.  a.  1 1 10.  Slavi  regionem  Albianorum  irrumpunt  multisąue 
occisis  et  captis  redeunt.  Inde  dux  Lotharius  permotus  terram  Slavorum  hostiliter 
invadit, . . .  nonem  urbes  munitioies  capłt,  obsidibusque  ab  ipsis  acceptis  viclor  re- 
dit.    M.  G.  VIII,  748. 

'*)  Cientiles  isti  pessimi  sunt,  sed  terra  eorum  optima  caine,  melle,  farina... 
avibus,  et  si  excolatur,  omnium  de  terrae  ubertate  proventuum  referta,  ita  ut  nulla  ei 
possit  comparari . . .  Quapropter  o  Saxones,  Franci,  Lutharingi,  Flandrigenae  fa- 
mosissimi  et  domitores  mundi,  hic  poteritis  et  animas  vestras  salvifacere  et,  si  ita  pla- 
cet, optimam  terram  ad  inhabitandum  aquirere.  —  Codex  Anhal- 
tinus.  T.  I,  p.  138,  sub  a.  1107 — 8.  Ale  w  Miilverstedta  Regestach  Archiepiscop. 
Magdeburg,  oznaczony  r.  ino.  —  Dokument  przez  Lepsiusa  zapodejrzany.  Gersdorf. 
(Cod.  Sasoniae)  i  inni  za  wiarogodny  uznali. 


—     525     — 

padle  w  tym  czasie  zatargi  panów  saskich  z  Henrykiem  V  unie- 
możebnily  niezwłoczną  wyprawę  przeciw  Słowianom. 

Około  tego  czasu  jeden  z  synów  Henryka  obodryckiego 
Waldemar  został  przez  Ranów  zabity.  Henryk,  zamierzywszy 
odemścić  Ranom,  wezwał  Słowian,  Holzatów  i  Sturmarów  około 
1 600  ludzi,  a  zgromadziwszy  wojska  mnogość  niezliczoną,  „jak 
piasku  w  morzu",  przez  ziemie  Połabian  i  Obodrytów  przybył 
nad  r.  Pienę,  ztąd  do  grodu  Wolegoszcza,  gdzie  zebrawszy  lud 
swój  na  wiec,  zachęcał  do  męztwa  i  wytrwałości,  prowadził  woj- 
sko nad  brzeg  morza,  a  mając  na  przodzie  Sasów,  przez  cały 
dzień  po  lodzie  i  głębokim  śniegu  szedł  aż  do  wyspy  Rany,  któ- 
rej pobrzeżne  osady  wnet  spalone  zostały.  Przerażeni  tem  Ra* 
nowie  wysłali  kapłana  dla  układów  o  pokój,  ofiarując  najprzód 
400,  potem  800  marek.  Henryk  żądał  więcej.  Nakoniec  otrzy- 
mawszy zakładników  i  zgodę  Ranów  na  zapłacenie  mu  4400  ma- 
rek, odszedł  do  domu.  Wysłani  po  pieniądze  gońcy  Henryka 
wystawili  wagę  największego  ciężaru.  Ranowie,  wyczerpawszy 
skarb  publiczny,  i  wszystkie  złoto  i  srebro,  jakie  tylko  u  pr}'- 
watnych  osób  znaleźli,  wypłacili  ledwo  połowę  summy,  „na  wa- 
dze bowiem  oszukani  byli-',  powiada  Helmold  (r.  11 13).  Sam 
urządziwszy  oszustwo,  Henryk  gniewał  się  jeszcze,  że  mu  nie- 
całą summę  wypłacono,  przygotowywał  nową  wyprawę  z  po- 
mocą księcia  T.otara  i  następnej  zimy  wszedł  do  ziemi  Ranów. 
Zaledwie  jednak  trzy  dni  tam  zabawił,  zima  łagodnieć  a  lody 
puszczać  poczęły  (r.  11 14).  Zniewoleni  więc  byli  napastnicy  ustą- 
pić coprędzej.  Sasi  odtąd  nie  wchodzili  już  nigdy  do  kraju  Ra- 
nów,'^) Henrykowi  także  nie  udało  się  więcej  obdzierać  ich, 
albowiem  powstanie  przeciw  niemu  w  roku  11 14  Lutyków,  pod 
wodzą  Domamira,  tudzież  wojna  z  królem  duńskim  Nielsem, 
o  spadek  po  matce  Henryka,  o  czem  niżej  powiemy,  wyma- 
gały   wytężenia    nietylko    własnych    sił    obodryckich,    ale    i    po- 


^)     Helmnld.  I.   38. 


—    526    — 

niocy  księcia  Lotara,"")  który  sam  zaplątawszy  się  w  walkę  z  Hen- 
rykiem V,  nie  mógł  być  pomocnym  przyjacielowi  swemu  księciu 
obodryckiemu. 

Następywaly  czasy  nadzwyczaj  burzliwe.  Zatargi  cesarza 
Henryka  V  z  papieżem  Paschalisem  II,  gwałty  uczynione  w  Rzy- 
mie przez  żołnierzy  cesarskich  nad  duchowieństwem  i  ludem, 
potem  straszne  morderstwa  Henryka  V  w  Rzymie,  uprowadze- 
nie do  niewoli  papieża  i  kardynałów,  z  postronkami  na  szyi 
i  ze  związanemi  w  tył  rękami  (r.  11 11),  wywołały  straszne  obu- 
rzenie w  świecie  chrześciańskim.  Synod  rzymski,  ze  120  bisku- 
pów złożony,  wyklął  Henryka  V.  W  Niemczech  powstał  bunt: 
cała  Saksonia  porwała  się  do  oręża  przeciw  wyklętemu  i  znie- 
nawidzonemu Henrykowi,  a  ten,  wywierając  zemstę  nad  przeci- 
wnikami swymi,  pozabijał  wielu  książąt,  innycli  uwięził,  straszną 
klęskę  całemu  krajowi  zadał.  •^)  W  ówczas  książę  saski  Lotar 
z  biskupem  halbersztadskim  i  wielu  panami,  w  liczbie  których 
był  Wiprecht  Groicki  syn,  połączywszy  siły  swe,  zabiegli  Hen- 
rykowi V  drogę  pod  Welfesłiołtz,  w  lirabstwie  Mansfeldskiem 
i  na  głowę  wojsko  cesarskie  pobili  (r.  1115).  W  bitwie  tej  sła- 
wą się  okrył  Wiprecht  Groicz  syn,  ojca  którego  Henryk  V, 
wypędziwszy  z  Łużyc  roku  11 12,  należące  do  niego  Budyszyn 
z  okolicą  i  żupę  Nizin  oddał  Hojerowi  z  Mansfeldu,  a  samego 
Wiprechta  ojca  do  więzienia  wtrącił.  Teraz  syn,  mszcząc  się  za 
ojca,  wodza  wojsk  cesarskich  Hojera  własną  ręką  zabił.^'')  Po- 
bity i  wyklęty  Henryk  V  opuścił  Saksoniję  i  do  papieża  Pa- 
schalisa wyprawił  posłów,  z  proźbą  o  odwołanie  wyklęcia. 

Wśród  wzmiankowanych  zaburzeń  niemieckich,  wybuclinęło 


"5)  Dux  Liutgerus  in  expeditione  ad  interiores  Slavos  habens  in  auxilio  Mar- 
chionem  Henricum  Stadensium,  qui  contraxerat  secum  multitudinem  Slavorum;  — 
a  Marchione  subacti  —  haec  provinciola  est  trium  —  in  tres  —  divisa  Rugiaccnsibus 
ac  Havelbergeiisi  episcopie  interjacet.  Fasti  novi  Coibejens.  Wypadek  ten  odnosi 
się  do  r.   1 114.     Raumer,  Regesta,  N.  738. 

^")     Helmold,  I,  39—40. 

'•')  Vita  YiperŁi,  Iloffmaun.  Scrip.  rer.  liis;d.  I,  p.  23,  Tamże,  Miii.  De  re- 
bus Lusatorum,  II,  p.  2^5, 


—     527     — 

nad  Solawa  i  środkowa  Łaba  powstanie  poganów,  podniecone 
bezwątpienia  przez  Henryka  V,  przeciw  niepokornym  mu  pa-, 
nom  saskim."^)  Wojna  domowa  wyniszczyła  już  .mocno  środ- 
kowe Niemcy,  a  powstanie  Serbów  i  Łużyczanów  rozszerzało 
przestrzeń  zniszczenia.  Burzono  zamki,  kościoły  i  grody,  nisz- 
czono pola,  nie  przepuszczano  żebrakom  i  pielgrzymom,  „oby- 
czajem pogańskimi"  obchodząc  się  z  nimi.  Mnichy,  tłumami 
uciekając  w  głąb  Niemiec,  roznosili  straszne  wieści  o  okropnem 
wzburzeniu  poganów,  o  czci  ich  demonom,  o  wymordowanych 
sługach  kościoła  i  wszelkich  nieszczęściach  chrześcian.'^^)  Wpra- 
wdzie graf  Otto  z  Ballensztadu  uganiał  się  za  Słowianami  i  w  oko- 
licy Kodnia  klęskę  im  zadał  (r.  iiió),**')  ale  bóstwa  pogańskie, 
odzyskawszy  dawną  moc  rządzenia  sprawami  ludu,^^)  podżegały 
jego  zapamiętałość  przeciw  panom  swym  chrześcianom.  Pogań- 
stwo około  trzech  lat  szalało.  Dopiero  w  r.  1118  Sasi  pod  wo- 
dzą księcia  Lotara,  arcybiskupa  Adelgota  i  Wiprechta  syna,  t.  j. 
stronnictwo  wrogie  Henrykowi  V,  zdołało  powściągnąć  poga- 
nów,   bożyszcza    ich    powywracać^-)   w  krajach  podległych  wla- 


■8)     Barthold,  Gesch.  v.   Riigen  u.  Pommern,  I,  s.  4^}9. 

"")     Abbat.  Urspergensis,  edit  1569,  s.  260. 

**")  Annal.  Saxo,  a.  11 15.  Interea  Otto  comes  de  Ballenstide  cum  60  de  Teu- 
tonicis  vicit  duo  millia  et  octingentos  de  Slavis  in  loco,  qui  Cothene  dicitur,  ex  qui- 
bus  conuerunt  mille  VCC  et  amplius.  M.  G.  YIII,  s.  751.  Ćhron.  Saxo.  Raumer, 
Regesta,  N.  743;  Annal.  Palidens.  in  M.  G,  XVI,  76.  Mulverstedt.  Reg.  Magde- 
burg, I,  N.  912.  Cothene  teraz  Cóthen  po  lewej  stronie  Łaby,  stolica  księstwa 
Anhalt-Cothen. 

""!)  Cbr.  Beton,  ad  a.  u  16.  De  Wende  de  treden  echt  van  dem  geloven, 
unde  satten  wedder  upp  oren  oldcn  Affgot  de  het  Fly  ns,  wentę  he  stod  upp  eynem 
flynssteyne,  was  wan  gestalt  alse  eyn  dode  mit  einen  langen  mantel,  unde  hadde  in 
der  haut  eynen  staff  mit  eynen  barnen  blase,  unde  upp  der  luchtern  schulderen 
eynen  upgerichten  lauwe,  de  se  yorwecken  scholde  wann  se  storven.  Dar  toch 
Hertoghe  Luder  unde  Bischopp  Adolgotus  to  Meydeborch,  unde  vorstorden  den  Aff- 
got uppet  nyge  in  dem  lande  to  Lusitze  dat  to  ydel  Wenden  weren.  Leibnitz, 
Script.  rer.  brunsvicens.  T.  III,  p.  336.  Wyobrażenie  wymyślonego  przez  Niemców 
bożka  Flynsa,  znajduje  sie  w  Hoffmanna  Scrip.  rer.  lusaticar.  T.  II,  s.  62.  Według 
objaśnienia  Zurychskiego  professora  Etmiillera  w  Lausit.  Magazin.  XXII,  s.  190 — 201, 
F  1  y  n  s  ma  być  przerobione  z  P  1  i  w  n  i  k  =  Czernoboh.     Scheltz,  87. 

*■-)  Kronikarze  wieków  średnich,  natworzywszy  mnóstwo  bajek  o  bożkach 
słowiańskich,    zapis.ali,    że  bałwan  Flyns  stał  na  skale,  n;Kl   Sprewją,  'pod  Budyszy- 


-     528     - 

dzom  niemieckim,  ale  w  krajach  Lutyków,  niezależnych  jeszcze 
od  Niemców,  podniesiona  cześć  dawnym  bogom  zagrzewała  do 
dalszej  walki  z  Niemcami. 

Wzmiankowane  wyżej  zaburzenia  w -Niemczech  rozwiązały 
Henrykowi  obodryckiemu  ręce  do  ugruntowania  władzy  swej 
w  całej  zaodrzańskiej  Słowiańszczyźnie  i  stworzenia  państwa  hoł- 
downiczego cesarzowi,  na  wzór  Czecliów,  lecz  niezależnego  od 
markgrafów.  Ale  książę  ten,  napół  zniemczony,  napół  zduńszczo- 
ny,  ceniąc  więcej  pieniądze  niż  interes  ludu,  którym  rządził,  wdał 
•sie  w  spór  z  przywłaszczycielem  tronu  duńskiego  Nielsem  (Mi- 
kołajem) o  spadek  po  matce  swej  Syrycie,  siostrze  króla  duń- 
skiego Eryka  Najlepszego.  Ostatni,  wyprawiając  się  do  Ziemi  Ś., 
poruczył  Nielsowi  zarząd  państwa  i  opiekę  nad  małoletnim  sy- 
nem Kanutem,  lecz  gdy  zmarł  na  wyspie  Cyprze  r.  1103,  Niels 
przywłaszczył  sobie  władzę,  nie  zważając  na  prawa  Kanuta  i  nie 
oddawał  spadku  Henrykowi.^-')  Rozpoczęła  się  wojna  (r.  1106). 
Henryk  na  lądzie  i  na  morzu  zwyciężał  Danów.  Rozboje  w  za- 
roślacłi  pomiędzy  rzekami  Egdorą  a  Szleją  mocno  dokuczały  Da- 
nom ;  bogate  i  handlowe  miasto  Szlezwik  ograbione  i  zniszczone 
zostało.  Na  pomoc  ojczyźnie  nadbiegł  Kanut  z  Niemiec,  gdzie 
się  w  rzemiośle  wojennem  ćwiczył,  objął  zarząd  zagrożonego 
przez  wrogów  Szlezwiku  (r.  iii5\  opatrzył  ujście  r.  Szlei  dwie- 
ma warowniami,  ścigał  rozbójników  między  Egdorą  a  Szleją, 
zbudował  nareszcie  twierdzę  KiP^)  i  tak  się  mocno  postawił,  że 
już  Henryk  poczuł  się  zagrożonym  we  własnych  granicach.  Wy- 
padało skończyć  kilkunastoletnią  wojnę.  Henryk  nie  dbając  o  los 
Słowian  i  własnych  dwóch  synów,  obiecał  ustąpić,  po  swej  śmierci, 
Kanutowi  prawo  do  państwa    swego,    wziął  za  spadek  po  matce 


nem  i  wywrócony  został  około  r.  Iil8,  Szczegóły  w  Hoffmanna  Scip.  rer.  lusat. 
II.  s.  80  i  220.    Miejsce,    gdzie  stał  Flyns,  podróżni  i  teraz  zwiedzają. 

*')  Helmold,  I,  49.  Historia  S.  CaniUi,  aiictore  Anoiiymo,  w  Langebeka 
Script.  rer.  danica.  IV,  s.   232. 

*>*)  Vita  S.  Canuti,  auctore  Roberto  episcopo  Elgensis.  C  h  i  ł  a  n  a  m  vel 
Yersunt  castrum  extruxit  propter  piratas  ad  marę  orientale.  Langebek,  Scriptores 
rerum  danicarnm.    T.  IV,  p.  259. 


—     529     — 

pieniądze,**'')  ale  przegrał  daleko  ważniejsza  sprawę,  bo  przy- 
szłość ludu,  nad  którym  panował.  W  tym  bowiem  czasie,  kiedy 
on  targował  sie  i  wojował  z  Danami,  ze  wschodu  posuwał  się 
do  Odry  Bolesław  Krzywousty.  Państwa  chrześciańskie:  Polska, 
Danija  i  Niemcy  porozumiewały  się.  do  obalenia  pogaństwa  mię- 
dzy Odrą  a  Łabą  i  rozpoczęły  najazdy  na  ziemie  Lutyków. 


5.    Pomorze  między  Wisłą  a  Odrą  w  XI  w.    Zależność  od  Polski.    Bo- 
lesław Krzywousty  sprzymierza  się  z  Nielsem,  zdobywa  Szczecin  r.  1121. 
Lotar  wojuje  Lutyków  1121.     Niels  zbliżył  się  pod  Wolin  1121.     Bolesław 
zabiera  Lutyków  do  r.  Pieny  i  Moryckiego  jeziora. 

Pomorze  wschodnie,  właściwie  kraj  Ivaszubów,  między  rze- 
kami Wisłą  a  Parsantą,  podlegało  Polsce  już  za  Mieszka  I,  a  gdy 
Bolesław  Chrobry  wyprawiał  ś.  Wojciecha  na  apostolstwo  do 
Prus  w  r.  997,  apostoł  odbywał  podróż  po  Wiśle  do  Gdańska, 
gdzie  granice  polskie  docierały  do  morza. *^*')  Dla  nawrócenia 
JCaszubów  Bolesław  Chrobry  założył  biskupstwo  w  Kołobrzegu 
r.  looo,  ślady  którego  zginęły  podczas  odpadnięcia  Pomorzanów 
od  Polski  i  chrześciaństwa  po  śmierci  Mieczysława  II  (r.  1034). 
Wtedy  Pomorzanie,  z  takimiż  jak  oni  poganami  Prusami,  łupie- 
żyli  Polskę  i  przeciw  Kazimirzowi  I  walczyli  aż  do  roku  1047. 
Wszakże  Bolesław  Śmiały  wchodził  do  Pomorza  jak  do  swego 
kraju,  a  gdy  się  razu  jednego  Pomorzanie  zbuntowali,  rozgromił 
ich  nad  pewną  rzeką  i  do  uległości  zmusił*^'}  (r.  1075).  Później, 
dla  powściągnienia  pogranicznych  ponad  r.  Notecią  napadów  Po- 
morzanów, Władysław  Herman  przedsiębrał  wyprawy,  w  któ- 
rych dzieckiem  jeszcze  będąc  Bolesław  Krzywousty  zaprawiał 
się  do  rycerskich  czynów.     W  pierwszej  z  tych  wypraw  r.  1091 


k 


85)     Historia  S.  Canuti.    Langebek,  IV,  233—234. 

*")  Kanaparza,  Vita  S.  Adalbeiti,  cap.  27,  Ipse  vero  adiit  primo  urbem 
Gyddanyze,  cjuam  ducis  latissiraa  regna  dirimentem  maris  cofinia  tangunt.  M.  P.  II, 
180,    O  zależności  Gdańsica  od  Polski  w  X  w.,  patrz,  wyżej  s.  349,    351. 

8')     Gallus,  I,  25. 

a  nr.  7^ 


—     530    — 

Polacy  pomyślnie  aż,  do  brzegów  morza  doszli.  Wojewoda  Sie- 
ciech objął  rządy  wschodniego  Pomorza. ^'^)  Niesworność  nad  Odrą, 
wywołała  napad  Polaków  na  Szczecin,  po  zdobyciu  którego  Po- 
lacy wrócili  z  jeńcami  do  domu,  ale  Pomorzanie,  napadłszy  na 
nich  nnd  Notecią,  stoczyli  walną  bitwę.  Polacy  utrzymali  plac 
boju  Drżeń.  W  następnym  roku  walka  ześrodkowała  się  koło 
Nakla,  głównej  warowni  Pomorzanów  przeciw  Polsce.'''') 

Pomorze  zachodnie  od  r.  Parsanty  do  r.  Odry,  zamieszkałe 
przez  ludy  nie  posiadające  innego  jak  tylko  ogólne  Pomorzanów 
miano,  podlegało  Polsce  od  czasów  Bolesława  Chrobrego,  który 
prawdopodobnie  zadowalniał  się  daniną  i  osadzeniem  w  niektó- 
rych grodach  swych  namiestników.  Podczas  zaburzeń  w  Polsce 
(r.  1034— 1040)  Pomorze  zachodnie  wyłamało  się  z  pod  zwierzch- 
nictwa polskiego.  Rządzili  tam  drobni  dynaści,  władzę  których 
ograniczały  ludowe  wiece.  Żadnego  jednak  z  książąt  pomor- 
skich po  imieniu  w  XI  w.  nie  znamy.  Dopiero  w  początku 
XII  w.  zjawia  się  w  Szczecinie  książę  Wartysław  I,  syn  podo- 
bno Swantobora,  v/łada  obszerną  krainą  po  obu  brzegach  Odry, 
rozciąga  władzę  swą  nad  Wkranami,  tudzież  nad  wyspami  Uzno- 
imską  i  Wolińską.  Jak  się  to  stało  i  kiedy,  dzieje  o  tem  mil- 
czą, prawdopodobnie  jednak,  że  pobite  na  Śmiłowem  polu  (ro- 
ku 1 105)  pogaństwo,  znienawidziwszy  Henryka  obodryckiego, 
szukało  ocalenia  w  sojuszu  z  sąsiednimi  poganami,  Pomorzanami. 
Nie  brakuje  nawet  przypuszczenia,  że  ród  Warty  sława  pochodził 
z  Lutyków,  być  może  z  okolic  Szczecina,  który  z  powodu  tego 
stał  się  rezydencyją  książęcą  i  stolicą  Pomorza.**")  Stać  się  to 
mogło  tem  bardziej,  że  starożytna  stolica  Białogard  nad  Par- 
sant^ą,  d^va  razy  zdobyta  przez  Bolesława  Krzywoustego,  jak  zo- 
baczymy niżej,  nie  posiadała  takich,  jak  oddalony  od  Polski 
Szczecin,  miejscowych  dla  dzielnej  obrony  warunków. 


•">)  Gallus,  II,  I. 
»»)  Gallus,  II,  2. 
"<>)     Barihol'1,  Gesch.  v.  Riigen   u.  Pommern,  I,  465. 


—     531     — 

Głęboko  poczuwając  konieczność  posunięcia  granicy  pol- 
skiej aż  do  morza,  bez  którego  wielkie  państwo  wzrastać  i  pra- 
widłowo rozwijać  sie  nie  mogło,  Bolesław  od  początku  panowa- 
nia swego  (1102)  zamierzył  Pomorze  połączyć  z  Polską.  Nietajne 
mu  były  zamiary  Niemców^  i  Danów  opanowania  ujść  Odry 
i  brzegów  sąsiednicli;  pójmy  wał  on,  że  Pomorzanie  trwając  w  po- 
gaństwie i  samym  sobie  zostawieni,  muszą  z  czasem  uledz  prze- 
mocy Niemców,  którzy  ciągle  parli  sie  ku  wschodowi.  Uprze- 
dzić więc  zamachy  wrogów,  nie  dopuścić  ich  do  opanowania 
Pomorza  i  zagrożenia  Polsce  z  północy,  było  najważniejszą  ko- 
niecznością. Wszystko  to  doskonale  pojmując  Bolesław  Krzy- 
wousty życzył  z  pomocą  chrześciaństwa  podnieść  cywilizacyje 
Pomorzanów  i  zapewnić  im  rozwój  w  połączeniu  z  Polską.  Za- 
gorzali poganie  nie  pojmywali  jednak  ani  zamiarów  króla  pol- 
skiego, ani  położenia  swego,  ani  siły  Niemców  i  Danów.  Bole- 
sławowi pozostał  ostateczny  środek,  orężem  zmusić  poganów  do 
uległości  i  chrześciaństwa,  bo  tym  tylko  sposobem  można  było 
wstrzymać  napady  Niemców  na  Pomorze,  pod  pozorem  szerze- 
nia chrześciaństwa  przedsiębrane. 

Dorywcze  wyprawy  Władysława  Hermana  na  Pomorze  w  la- 
tach 1091  i  1092  nie  powstrzymały  pogranicznych  napadów  ze 
strony  Pomorza.  ^Młodziutki  Bolesław,  jeszcze  za  życia  ojca,  śpie- 
szył pod  Międzyrzecz  pomorski  i  Santok,  aby  napastników  od- 
pierać,"^) a  po  wstąpieniu  na  tron  (r.  1102)  pierwszym  głośnym 
czynem  jego  było  zdobycie  Białogardu  nad  Parsantą,  stolicy  Po- 
morza.*-) W  kilka  lat  później,  zebrawszy  wojsko  pod  Głogo- 
wem, Bolesław"  z  wyborową  jazdą,  nie  biorąc  wcale  piechoty, 
ruszył  na  Pomorze,  pięć  dni  i  nocy  przedzierał  się  przez  lasy 
i  błota  po  bezdrożach,  niespodziewanie  stanął  pod  Kołobrzegiem, 
po  zaciętej  obronie  gród  zdobył  i  tem    straszny    popłoch  na  po- 


»M     Gallus,  II,   14.   15,   17.     M.  P.  T.  I,  s.  430—439.    Mistrz  Wincenty  Chr. 
M,  P.  II,  311. 

92)     Gallus,  II,  22. 

34* 


—     532     — 

g-anów  rzucił. ^•^)  Potem,  wygnanego  przez  burzycieli  władzce, 
krewnego  swego  Swantybora.  ,.który  nigdy  wierności  władzom 
polskim  nie  dochował".  Bolesław  do  władzy  przywrócił. ■'^)  Tym- 
czasem wojewoda  Skarbimir  podbijał  wscliodnie  Pomorze  i  gród 
Bytom  zdobył."'') 

Powtarzające  sie  na  Pomorzu  bunty  podały  Zbigniewowi 
zamysł  podburzyć  przeciw  bratu  Bolesławowi  Pomorzanów,  a  ci, 
mniemając,  że  przy  pomocy  Czechów  i  Niemców  zdołają  zwal- 
czyć Bolesława,  bunt  przeciw  niemu  podnieśli.  W  skutek  tego 
Bolesław  powtórnie  zdobył  Białogard  i  Kołobrzeg,  kraj  spusto- 
szył,"*') Czarnkowian  zbuntoAvanych  tak  przycisnął,  że  niepodle- 
gły książę  pomorski  czołem  mu  uderzył  i  chrzest  przyjął,  lecz 
później  zdradził  i  „wart  był  miecza  katowskiego."  '*')  W  Ujściu 
siedziała  załoga  polska,  lecz  Gniewomir  rozgłosiwszy,  że  Bole- 
sław, pokonany  przez  Czechów,  Niemcom  wydany  został,  oszu- 
kał załogę,  która  mu  gród  wydała.  Bolesław  z  odległej  granicy 
czeskiej  przybiegł  z  jazdą.  Ujście  odzyskał  bez  szkody,""^)  ruszył 
pod  Wolin,  po  długich  szturmach  gród  ten  ważny  zdobył  i  swą 
załogą  osadził."")  W  następnym  roku  (iio8?)  przedsięwziął  Bo- 
lesław^ wyprawę  na  Nakło,  sam  dowodził  jednym  hufcem,  Skar- 
bimir drugim.  Pomorzanie  zebrawszy  poważne  siły,  śpieszyli  na 
pomoc  oblężonym.  Uprzedzając  zbliżenie  się  ich  do  Nakła,  Bo- 
lesław uderzył  na  nich  Pomorzanie  utkwili  włócznie  w  ziemię 
i  jakby  płotem  się  ogrodzili.  Nie  pomogło.  Z  40  tysięcy  Pomo- 
rzanów ledwo  czwarta  część  uszła  z  pogromu.  Według  zeznań 
samych  Pomorzanów  strata  ich  wynosiła  27,000  ludzi.  Naklo 
i  sześć  innych  grodów  poddały  się  zwycięzcy. ^"^) 


39. 


I 


fl3\ 

Gallus, 

II, 

28. 

94i 

Gallus, 

II, 

29. 

05\ 

Gallus, 

II, 

31- 

•JiJj 

Gallus, 

U, 

36, 

'•'V 

Gallus, 

II, 

44- 

"'J 

Gallus, 

II, 

47. 

9(1, 

Gallus, 

II, 

48. 

lOOj 

Gallus 

III. 

I. 

—     533     — 

Wszystkie  wzmiankowane  wyprawy  odbyte  zostały  jeszcze 
przed  wojną  Bolesława  Krzywoustego  z  Henrykiem  V  w  r.  1109. 
O  napadacłi  Pomorzanów  w  głąb  Polski  i  niejednokrotnem  po- 
skromieniu przez  starostów  polskich  band  łupieżniczych,  nie  ma- 
my potrzeby  rozpowiadać,  albowiem  i  bez  tego  jasno,  że  walka 
z  obu  stron  była  zapalczywa  i  ciągnęła  sie  bez  przerwy. 

Straszna  kieska  pod  Nakłem  nie  oziębiła  zapału  Pomorza- 
nów i  gdy  się  dowiedzieli  o  napadzie  Henryka  V  z  Czechami  na 
Polskę  w  r.  1109,  bunt  znowu  podnieśli,  lecz  Bolesław  tegoż  roku 
jeszcze,  zimą  ruszył  na  Pomorze,  trzy  zamki  zburzył,  jeńców  upro- 
wadził, a  następnej  zimy,  po  zamarzniętych  jeziorach  i  bagnach, 
przedarł  się  do  zamieszkałej  krainy  Prusów,  sprzymierzeńców 
Pomorzanów,  jeńców  uprowadził,'"^)  by  tym  sposobem  zabezpie- 
czyć sobie  swobodę  działania  przeciw  burzycielom  pokoju  nad 
dolną  Wisłą.  Jakoż  wkrótce  potem  wyłamującego  się  z  pod  wła- 
dzy polskiej  księcia  Świętopełka  obiegł  w  Nakle  i  trzymał  go 
w  oblężeniu  od  ś.  Michała  (29  Września)  aż  do  Bożego  Narodze- 
nia.'"-) Nieprzystępne  miejscowości  dokoła  Nakła  przeszkadzały 
Bolesławowi  do  przybliżenia  oblężniczych  machin  pod  samą  wa- 
rownię, Świętopełk  bronił  się  wytrwale,  prosił  o  pokój,  dał  syna 
na  zakład  wierności,  Bolesław  odstąpił  od  Nakła,  lecz  w  następ- 
nym roku,  przekonawszy  się  o  wiarołomstwie  Świętopełka,  zdo- 
był najprzód  Wyszegard  nad  Wisłą  i  kilka  innych  zamków,  na- 
leżących do  Świętopełka,  a  nareszcie  po  strasznych  szturmach, 
zmusił  do  poddania  się  mu  Nakło  (r.  1113).'"=')  Coroczne  wy- 
prawy na  Pomorze  nie  mogły  atoli  doprowadzić  do  pożądanych 
przez  Bolesława  skutków,  dopóki  książęta  zachodniego  Pomorza, 
tudzież    książęta    czescy  i  ruscy  znajdywali    możność    podburzać 


101)     Gallus,  lir,   18,  24. 

'02)  Gallus,  III,  26.  Roeppel,  zważając,  że  u  tej  wyprawie  Gallus  rozpo- 
wiedzial  w  samym  końcu  kroniki  swej,  odniósł  ja  do  r.  1118.  Gizebrecht  też  samą 
wojnę  oznaczył  r.  ilii  —  III2.  Bielowski  dzień  wyprawy  oznaczył  29  Września 
r.  1 1 II.     M.  P.  I,  482  przypisek, 

103)  w  rocznikach  polskich  zapisano;  a.  1113.  Boleslaus  III  Nakel  et  alia 
castra  obtinuit.     M,  P.  II,  797,  832. 


—     534     — 

łatwowierną  ludność  pomorska,  do  buntów  pr/eciw  królowi  pol- 
skiemu. Usunąć  intrygi  sąsiadów  na  Pomorzu,  było  konieczno- 
ścią, pograniczne  jednak  boje  z  Czechami  ciągnęły  sie  aż  do  zja- 
zdu Bolesława  Krzywoustego  z  książętami  czeskimi,  nad  r.  Nisą 
śląską  w  r.  u  15,  a  powikłane  sprawy  między  książętami  ruskimi 
zmuszały  Bolesława  zwrócić  uwagę  swą  w  stronę  Rusi.  I  nie 
wcześniej  aż  w  r.  11 20  przy  zawarciu  pokoju  z  Rusinami,  Bole- 
sław zdołał  wymodz  od  nich  pod  przysięgą  zobowiązanie,  że  nie 
będą  pomagać  PomorzŁinom.'"') 

Zapewniwszy  pokój  Polsce  ze  strony  Czech  i  Rusi,  Bolesław 
postanowił  działać  stanowczo  względem  zachodniego  Pomorza, 
albowiem  zaburzenia  na  Pomorzu  nie  ustawały J"'^) 

Z  Ujścia  nad  Notecią  Bolesław  wtargnąwszy  na  Pomorze 
z  wielkiemi  siłami,  pobił  gdzie  spotkał  nieprzyjaciół,  których  do 
18,000  w  bojach  poległo,  a  8000  uprowadzono  do  Polski  na  osie- 
dlenie.^"") Zniszczenie  kraju  było  ogromne.  W  kilka  lat  później 
zburzone  osady  i  kości  poległych  wskazywały  pobojowiska.^"") 
Zbliżając  się  do  Szczecina,  Bolesław  wszedł  w  umowę  z  królem 
duńskim  Nielsem,  synowi  którego  Magnusowi  córkę  swą  przy- 
rzekł i  porozumiał  się  z  księciem  saskim  Lotarem.  •  Sformowała 
się  koalicyja    chrześciańska   przeciw  poganom,    na   czele  których 


"^*)  Herbord  II,  4.  Deinde  ubi  foedera  mansurae  pacis  jurejurando  tam  rex 
quam  oplimates  Ruthenorum  solidaverant,  etiam  hoc  poUiceri  fide  firniissiina  rogali 
sunt,  ne  Pomerania  ultra  forent  auxilio.  Contra  illos  enim  totis  viribus  dux  manum 
levare  cogitavit.     M.  P.  II,  75. 

i05j  W  rocznikach  polskich  zapisano:  a.  11 19.  Bolezlaus  duos  duces  Pomo- 
ranos  devicit.     Al.  P.  II,  832,  III,   152. 

108)     Herbord,  II,  5.     M.  P,  II,  76. 

'•")  Herbord,  II,  38.  Transito  flumine  qui  Clodonam  praeterlabitur,  civita- 
tem  ąuandam  invenimus  (1124),  magnam  quidem  ambitu  et  spatiosam,  sed  raros  in- 
colas.  Nam  ferro  et  incendio  se  vastatam,  adustionum  signis  et  cadaverum  acervis 
spectanlibus  indicabat.  Ipsi  autem  incolae  tenues  illorum  se  fuisse  clientulos,  (jui 
a  duce  Poloniae  illic  interfecti  erant  et  captivati,  asserebant,  et  a  facie  gladii  salva- 
tos  se  fugae  praesidio.  AVedług  badaczy  zrujnowanym  grodem  ma  być  Nakło,  w  po- 
bliżu Kolobrzega,  jak  upewnia  Herbord  (II,'  5)  przez  Bolesława  zburzone.  M.  P. 
II,   98- 


-—     535     — 

stali  ksiaże  Wartysław  i  Henryk  obodrycki,  nieprzyjaciel  Nielsa. 
Między  poganami  zgody  nie  było.  Lutycy,  nienawidząc  Henryka 
obodryckiego  jako  chrześcianina  i  przyjaciela  Sasów,  oderwali 
sie  od  niego,  a  z  Wartysławem  połączyć  sie  nie  chcieli.  Kiedy 
więc  koalicyja  zamierzała  z  trzecli  stron  na  poganów  uderzyć, 
książę  Lotar,  zapewne  nie  bez  wiedzy  Henryka  V,  wtargnął  ro- 
ku 1121  do  ziemi  Lutyków,  palił  pogańskie  bożnice,  doszedł  aż 
do  morza  (słowiańskiego), ^^'^)  zdobył  gród  mocny  Cliyżyn  i  obcią- 
żony zdobyczą  do  domu  wrócił. ''^'*)  Bolesław  zbliżywszy  się  pod 
Szczecin,  okrążony  niedostępną  miejscowością,  skorzystał  z  mro- 
zów i  po  zamarzniętycli  wodach,  z  wielkiem  niebezpieczeństwem, 
przeprowadził  wojsko  swe  do  Szczecina,  gród  opanował '"')  (i  121), 
i  wnet  zabory  swe  posunął  na  zachód  w  głąb  kraju  Lutyków 
aż  do  Moryckiego  jeziora ^'^)  i  r.  Pieny,  a  na  północ  do  brze- 
gów morskich  przy  ujściu  Odry.  Tymczasem  król  Niels  z  silną 
flotą  zbliżył  się  do  brzegów  pomorskich,  aby  przyjąć  narzeczoną 
synowi  jego  córkę  Bolesława,  którą,  według  sag  duńskich,  Ryksą 
zwano. '^-)    Jako  sprzymierzeniec  Bolesława  Niels  obiegł  Uznoim, 


10*)  Morze  między  Szlezwikiem  a  wyspą  Raną  w  XII  i  XIII  w.  zwano: 
Sinus  Slavicus.  Mappa  Regnum  Daniae  et  Slaviae.  Regno  Waldeniaro  II,  Lange- 
bek,  Script.  rer.  danicarum.  T.  VII,  s.  317.  Mappa  urzędowa,  z  rozkazu  Walde- 
mara II  r.   1231   ułożona, 

1"")  Ancal.  Saxo,  a.  1121,  Dux  Luiderus . . .  collecto  exercitu  valido  Scla- 
via»n  invadit,  terramque  eujusdam  Zuentubaldi  usque  ad  marę  praedabundus  peram- 
bulat,  urbibusque  in  deditionem  acceptis.  ąuarum  una  Kizun  dicebatur,  obsidibus- 
aque  acceptis,  cum  pecunia  non  parva  victor  regreditur.     Pertz.  M.  G.  VIII,  756. 

11")  Herbord,  II,  5,  Ciyitatem  Stetineusem,  quae  stagno  et  aquis  undique 
cincta,  omni  hosti  inaccessibilis  putabatur,  quae  etiam  totius  Pomeraniae  metropolis 
fuit,  hiemali  tempore  strictam  per  glaciem,  non  sine  periculo  exercitum  ducens,  in- 
opinata  clade  percussit, 

111^  Widać  to  z  opisu  Ebbona  o  powtórnej  podróży  na  Pomorze  ś,  Ottona 
r.  1127,  gdy  ten  nad  Moryckiem  jeziorem  spotkał  w  lasach  biedaka,  który  uciekając 
przed  najazdem  Krzywoustogo,  siedem  lat  już  mieszkał  w  lepiance  i  tylko  rybą  się 
żywił,     M.  P.  II,  s,  54. 

11-)  Knytlinga  Saga,  według  tłómaczeuia  Rafua  r,  1829.  Magnus  Nicolaus- 
son  aegtede  Rikissa,  en  Datter  af  den  vendiske  Kong  Burislef,  Parthold.  Gesch, 
I,  473. 


-      536     - 

zdarł  /  niego  okup"'')  i  póplyiuil  pod  Wolin,  gd/it;  nad  prze- 
smykiem Diwenowem  znalazł  Bolesława  z  poteżnem  wojskiem 
obozującego.  Wolin  wkrótce  poddał  się  Bolesławowi,  a  Niels, 
zabrawszy  narzeczoną  synowi  jego,  pożaglował  napowrót,  War- 
tysław,  dognawszy  go  w  Strzale  (Stralsund),  prosił  o  rade,  jak 
ma  w  trudnycli  okolicznościacłi  zactiować  sie  względem  króla 
polskiego,  a  otrzymawszy  ubezpieczenie  słowem  nietykalności 
osoby  jego,  wstąpił  na  okręt.  Wtedy  Niels,  za  namową  swycłi 
dworzan,  kazał  odbić  od  lądu  i  uprowadził  księcia  pomorskiego 
do  Ripen,  gdzie  syn  jego  Magnus  na  narzeczoną  oczekiwał.  Nic 
się  jednak  złego  z  Wartysławem  nie  stało.  Niels,  zrozumiawszy 
niewłaściwość  postępku  swego,  wypuścił  Wartysława  na  wol- 
ność. ^^*) 

6.    Wprowadzenie   chrześciaństwa    na   Pomorzu,     Apostolstwo  ś.  Ottona 

(1124— 1125).     Biskupstwo    Pomorskie.     Reakcyja    pogańska    (1126— 1127). 

Powtórne  apostolstwo  ś.  Ottona  (1127). 

Stawszy  się  władzcą  całego  Pomorza,  Bolesław  Krzywousty 
zamierzył  nawrócić  Pomorzanów  na  wiarę  clirześciańską  i  tym 
sposobem  połączyć  icłi  z  Polską  węzłem  nierozerwanym.  Wy- 
soko wykształcony  król,  w  duszy  wyznawca  najczystszy  cli  zasad 
Zbawiciela,  a  przytem  mądry  polityk,  życzył,  aby  nawrócenie 
odbyło  się  bez  przymusu,  drogą  przekonania  i  oświecenia  poga- 
nów,  bez  obciążenia  nowonawróconych  daninami  lub  poborami 
na  rzecz  kościoła  i  skarbu,  jak  czynią  Niemcy.  Wypadało  zna- 
leźć odpowiednich  missyonarzy.  Gdy  jednak  kapłani  polscy,  lę- 
kając   się    okrutnego    obchodzenia    się  Pomorzanów  z  chrześcia- 

"■'')  Saxo  Gram.  lib.  XIII,  mówi  o  przybyciu  Nielsa  z  flota  pod  gród  Orna, 
raczej  O  .s  n  a  t.  j.  Uznoim  i  o  przyjaznych  z  nim  stosunkach  Bolesława,  Obacz  Bie- 
lowskiego  M.   P.  II,   507. 

^''*)  Saxo  Gram.  lib.  XIir.  Nicolaus  urbem  Osnam  oppugnare  adorsus,  ob- 
sidionem  pactione  redimere  coegit.  Inde  Julinam  navigans,  Bogislavum  magna  manu 
instructum  obvium  babuit.  Cujus  copiis  auclus,  celerem  oppidi  expugnationem  per- 
egit.  Deinde  relicto  victoriae  socio  allalam  filio  sponsam  abducit...  O  zatrzymaniu 
Wartysława  na  okręcie  di;ńskim,  patrz  Historia  S,  Canuti,  w  Langebeka  Script,  rer. 
dan.  IV,  237. 


-     537     — 

nami,  nie  chcieli  iść  na  apostolstwo  do  ludu,  ze  wstrętem  patrzą,- 
cego  na  chrześciańskich  kapłanów,  znalazł  sie  Hiszpan  Bernard, 
pustelnik,  w  Rzymie  na  biskupa  wyświecony.  Bolesław,  przy- 
jawszy  go  uprzejmie,  nie  taił  przed  nim  trudności  zadania  i  nie- 
bezpieczeństwa. Bernard  oświadczył,  że  gotów  jest  ponieść  śmierć 
meczeriska  w  imię  nauki  Clirystusa,  a  otrzymawszy  od  Bolesła- 
wa tłómacza,  przewodników  i  wszelkie  dla  podróży  zaopatrzenie, 
poszedł  na  Pomorze.  Nawykły  do  twardego  życia  pustelniczego, 
gardząc  wygodami  światowemi,  a  podnosząc  nad  wszystko  ubó- 
stwo i  pokorę,  Bernard  myślał,  że  poganie  pojmą  jego  wysoliie 
cnoty  i  zeclicą  zastosować  się  do  nich.  Przybywszy  więc  do 
Wolina,  szedł  do  zgromadzonego  ludu  boso,  w  Uchem  odzieniu 
i  gorąco  przemawiał  o  swem  posłannictwie.  Zdziwieni  Wolinia- 
nie  przytomnością  obdartego  missyonarza,  z  oburzeniem  do  nie- 
go mówili:  „jak  to,  taki  nikczemnik,  nędzarz,  któremu  na  obówie 
nie  staje,  miałżeby  być  apostołem?  Idź  precz  żebraku,  jeżeli  ci 
życie  miłe,  wracaj  tam,  zkąd  przyszedłeś."  Bernard  chciał  cu- 
dem udowodnić  posłannictwo  swe.  „Jeżeli  mi  nie  wierzycie,  mó- 
wił, zapalcie  jeden  z  niepotrzebnych  domów,  a  ja  przez  płomienie 
przejdę  bez  szwanku."  Wolinianie  wzięU  to  za  podstęp.  „Ten 
żebrak,  mówili,  nie  mając  nic  do  stracenia,  szuka  śmierci  i  chce 
się  razem  na  nas  zemścić,  za  nieprzyjęcie  go.  Sam  zginie  w  ogniu, 
lecz  miasto  nasze  roznieconym  pożarem  w  perzynę  obróci."  Na- 
kcniec  Bernad,  pałając  śmierci  męczeńskiej,  schwycił  siekierę 
i  począł  rąbać  stojący  na  placu  słup  bogom  poświęcony.  Wo- 
linianie zbili  go  i  wsadziwszy  razem  z  przewodnikiem  jego  Pio- 
trem do  łodzi,  puścili  na  morze. ^'■'')  Bernard  wrócił  do  Polski, 
opowiedział  swoje  przygody  Bolesławowi,  a  ten  rozważywszy 
okoliczności,  zastanowił  się  nad  tem,  komuby  apostolstwo  po- 
wierzyć ?  Nareszcie  przypomniał  lat  dziecinnych  nauczyciela  swe- 
go Ottona,  a  teraz  już  biskupa  bambergskiego,  słynnego  z  wy- 
sokich   cnót.     Listem    więc    zaprosił    go    na    apostoła    Pomorza, 


5)     Ebbo,  II,  I. 


-     538     - 

Otton  chętnie  sie  zgodził.  Kocliał  on  naród  polski  i  rodzinę  Pia- 
stów, którym  wiele  w  młodości  swej  zawdzięczał,  znał  język  pol- 
ski i  obyczaje  narodowe,  słowem  był  on  taką  osobistością,  ja- 
kiej właśnie  potrzeba  było  dla  pomyślnego  zasadzenia  na  Pomorzu 
winnicy  Clirystusa.  Za  pozwoleniem  cesarza  Henryka  V  i  bło- 
gosławieństwem papieża  Kaliksta  II,'"')  biskup  Otton  wyprawił 
się  z  Bawaryi  w  towarzystwie  kilku  księży,  przez  Czecliy  do 
Niemczy  śląskiej,  zkąd  przez  Wrocław  i  Poznań  przybył  do 
Gniezna.  Bolesław,  otoczony  świetnym  orszakiem,  wyszedł  na 
spotkanie  biskupa  boso,  na  dwieście  kroków  za  miasto  i  prowa- 
dził go  tryumfalnie  do  grobu  ś.  Wojcieclia.  Po  siedmiu  dn'acli 
pobytu  Ottona  w  Gnieźnie,  Bolesław  zajął  się  wyprawą  missyi, 
do  której  dodał  trzech  kapelanów  swoich:  Wojciecha,  który  pó- 
źniej został  biskupem  pomorskim,  Leoparda  rzeźbiarza  biegłego 
i  trzeciego,  nazwiska  którego  nie  znamy.  Zaopatrzył  missyę  we 
wszelkie  sprzęty  kościelne  i  rzeczy  do  podróży  potrzebne,'^')  dla 
bezpieczeństwa  dał  60  wojowników,  a  nad  całym  orszakiem  po- 
stawił męża  dzielnego,  starostę  santockiego  Pawła,  nadzwyczaj 
wymownego  i  w  każdej  chwili  umiejącego  zastosować  się  do  oko- 
liczności.''**) 

Missya  z  Gniezna  ruszyła  do  Ujścia  nad  Notecią,  zkąd 
27  Maja  r.  1124  weszła  w  ogromną  puszczę,  przez  którą  niegdyś 
przechodząc  Bolesław  na  Pomorze,  kazał  na  drzewach  ponacinać 
znaki,  aby  błądzącym  wskazać  kierunek  podróży,  bo  drogi  ni- 
gdzie żadnej  nie  było.  Wypadało  przedzierać  się  przez  głuche 
lasy,  gdzie  tylko  zwierze  dzikie,  a  pod  nogami  węże  i  żmije  spo- 
tykano. A  gdy  po  siedmiu  dniach  podróży,  missya  wyszła  z  pusz- 
czy, spotkał  ją  nad  brzegiem  rzeczki,  pod  Starogardem  książę 
pomorski  Wartysław  na  czele  500  jeźdźców,  uścisnął  biskupa  ser- 


"8)     Abbat.  Urspergensis,  edit.   1569,  s.  270.     Ebbo,  II,  3. 

"')     Ebbo,  II,  3,  4;  Herbord,  II,  8,  9;  Mnich  prieflingeński,  II,   i. 

^^*)  Ebbo  zowie  go  Comes  Paulus;  u  Herborda  (II,  9)  centurionem  quen- 
dam  Paulicium,  a  mnich  prieflingeński  (II,  2)  mianuje  go  „Paulus  comes  Zuto- 
chanum." 


—     539     — 

decznie,  bo  sam  on  był  już  dawno  chrześcianinem,  dzieckiem  bo- 
wiem jeszcze  ujęty  przez  Niemców,  wychowywał  sie  w  Merze- 
burgu  i  tam  sie  zasad  wiary  nauczył,  ale  powróciwszy  do  ojczy- 
zny kryć  sie  z  tem  musiał. ^^'') 

Z  przewodnikami  przez  Wartysława  danymi,  missya  zbliżyła 
sie  do  grodu  Pirycu,  gdzie  sie  zgromadził  tłum  ludu  okoliczne- 
go, dla  obcliodzenia  jakiejś  uroczystości  pogańskiej.  Nazajutrz 
przewodnicy  i  starosta  Paweł  oznajmili  ludowi,  że  z  woli  księcia 
wypada  biskupa  przyjąć  gościnnie,  że  on  niczego  nie  potrze- 
buje, bo  sam  bardzo  bogaty  i  podarki  rozdaje.  Lud  sie  nie 
sprzeciwiał.  Kapłani  siedem  dni  przemawiali  do  ludu,  starali  sie 
zaimponować  poganom  świetnością  obrzędów  clirześciańskicli. 
Każdy  nawracający  sie  powinien  był  trzy  dni  pościć,  wykąpać 
się,  przyzwoicie  ubrać  sie,  obok  innycli  stanąć,  mając  na  sobie 
czystą  odzież,  a  w  ręku  zapaloną  świece.  Taktyczne  i  łagodne 
postępy wanie  missyonarzy  uwieńczyło  się  pomyślnym  skutkiem: 
w  ciągu  trzecłi  tygodni  przyjęło  chrzest  7000  ludzi. ^-") 

Powodzenie  w  Pirycu  zachęciło  missyonarzy  do  dalszej 
pracy.  Zdążyli  do  Kamienia,  stolicy  książęcej.  Tam,  książę 
Wartysław,  ośmielony  obecnością  Ottona,  postanowił  prowadzić 
żywot  po  chrześciańsku:  odprawił  24  żony,  pozostawszy  przy  je- 
dnej, która  dawno  już  była  chrześcianką,  a  teraz  szczególne 
względy  biskupowi  okazywała.  Wartysław  kazał  w  Kamieniu 
zbudować  kościół.  Za  przykładem  księcia  nawrócił  się  jego  or- 
szak, w  którym  wielu  przed  tem  już  chrześciaństwo  wyzna- 
wali. ^2 1) 

Do  Wolina  zdążyli  missyonarze  13  Sierpnia  (1124),  weszli 
do  grodu  w  nocy,  będąc  uprzedzeni  o  wrogiem  ku  nim  usposo- 
bieniu mieszkańców.  Według  starożytnego  obyczaju  na  Pomo- 
rzu dwory  książęce  poczytywano  jako  miejsca  święte,  nietykalne, 


'1")     Herbord,  II,   ii.     Mnich   prieflingeński,  II,  3. 
>20)     Ebbo,  II,  5;  Herbord,  II,   12,  13,   14,   17. 
>2i)     Ebbo,  II,  5,  6;  Herbord,  II,    19,  21,  22. 


-      540     — 

najwiękb/.y  /loc/yńca,  znalazłszy  w  nich  schronienie,  nie  mógł 
być  bez  woli  księcia  imany. ^-^)  Nie  zważając  na  taki  obyczaj, 
tłum  rzucił  sie  na  dworzec  ksieżecy,  w  którym  zatrzymali  sie  mis- 
syonarze,  śmiercią  zagroził  przybyszom.  Paweł  starał  sie  uśmie- 
rzyć wzburzenie,  lecz  wymógł  zaledwie  zgodę  na  w-olność  wyj- 
ścia z  miasta  missyonarzom.  Wychodząc  z  miasta  Paweł  pod 
rękę  prowadził  biskupa,  a  kapłani  postepywali  za  nim,  tłum  je- 
dnak ciskał  kamieniami,  a  jakiś  poganin  tak  silnie  uderzył  bi- 
skupa kijem  po  ręku,  że  ten  upadł,  księży  zaś  bito  kijami  i  włó- 
czniami. Missya  przeprawiwszy  się  przez  Diwenów,  dwa  tygo- 
dnie bawiła  w  okolicy,  nie  śmiejąc  nic  przedsięwziąć.  Wszakże 
możnowładzcy  pośpieszyli  uspokoić  biskupa,  przepraszając  za 
obelgi  przez  motłoch  uliczny  uczynione.  Nakoniec  Wolinianie, 
gdy  się  dowiedzieli,  że  Bolesław  nie  puści  im  płazem  zniewagi 
wyrządzonej  missyonarzom,  oświadczyli  biskupowi,  że  we  wzglę- 
dzie wiary  zastosują  się  do  tego,  jak  postąpi  Szczecin,  „macierz 
grodów  pomorskich."  ^-■') 

Szczecinianie  także  nieżyczliwie  missyonarzy  przyjęli.  „Wy 
}>iacie  swoją  wiarc,  mówili,  a  my  z  swojej  zadoivoleni.  U  chrze- 
ścian  są  zbójcy  i  złodzieje^  zuieszają  za  „.agi,  wyłupiają  oczy,  wszel- 
kiego rodzaju  męczarnie  cJtrześcianie  zadają  cJirześcianóm.  Na  co 
nam  taka  wiarar'"'  Biskup  starał  się  wpływać  na  przekonanie 
możniejszych  obywateli,  a  tymczasem  starosta  Paweł  pojechał  do 
Bolesława,  do  którego  także  i  Szczecinianie  poselstwo  wyprawili. 
W  liście  napisanym  do  Szczecinian  Bolesław,  zalecając  im  biskupa 
i  cel  missyi  jego,  przychylił  się  do  żądania  ludu  o  zmniejszenie 
podatków  i  ciężarów  wojennych,  postanowiwszy,  ^^aby  kraj  Po- 
łnorzanów  królowi  polskiemu  tylko  300  grzywien  srebra  wagi  pu- 
blicznej corocznie  ivyplacał.  W  razie  wojny  dziewięciu  gospodarzy 
opatrzą  dziesiątego  7ia  wyprawę  loojenną  zv  rynsztutiek  i  pieniądze, ^^ 
niepokornym  zaś  zagroził  karą.    ]>ist  ten,  odczytany  na  targowi- 


1-2)     Herbord,  II,  24.    Cytatę  patrz  wyżej,  dzieła  niniejszego  T,  II,  s,  448. 
'")     Ebbo,  II,  7;  Herbord,  II,  24,  25. 


-      54i      — 

sku  szczecińskiem,  wywarł  niezmierne  wrażenie.  Z  jednej  strony 
groźba  króla,  który  nie  lubił  żartować,  z  drugiej  ulgi  w  cięża- 
racli  i  podatkach,  Lud  słucliał  rozkazów  króla  z  uszanowaniem, 
poddał  sie  jego  woli  i  nauce  missyonarzów.  Otton  wstąpiwszy 
na  podwyższenie,  gorąco  przemawiał  do  zebranego  ludu  i  żądał 
zniszczenia  bałwanów  i  bożnic.  Missyonarze  poczęli  burzyć  po- 
gańskie bożnice.  Lud  stał  na  uboczu,  obawiając  się  zemsty  bo- 
gów, lecz  skoro  się  przekonał,  że  missyonarzom  nic  złego  się  nie 
stało,  mówił:  ..jeśli  bogowie  nasi  nie  są  w  stanie  obronić  sic  sami, 
ja  kimże  sposobem  moglibyśmy  ich  obronić.''^  I  rzekłszy  to  lud  rzu- 
cił się  do  niszczenia  bożnic,  a  to  ćem  snadniej,  że  każdemu  wolno 
było  zabierać  drzewo  na  swe  potrzeby,  do  gotowania  pokarmu 
i  pieczenia  clileba.  Wnet  wszystkie  cztery  szczecińskie  bożnice 
(kontyny),  przedziwnej  budowy,  zniszczone  zostały,  posąg  Try- 
gława  rozbity,  trzy  głowy  tylko  bożyszcza  Otton  zacłiował,  dla 
odesłania  później  papieżowi  Honoriuszowi  II,  bogate  za.ś  skarby 
.świątyni  Trygława,  złoto,  srebro,  drogie  kamienie,  ozdobne  oręże, 
rogi  rzeźbione  do  picia  i  inne  rzeczy,  Otton  poświęciwszy  krzy- 
żem i  wodą,  nic  nie  zatrzymując  dla  siebie,  pozwolił  ludowi  roz- 
dzielić pomiędzy  sobą.^-*)  Pogaństwo  runęło,  900  ojców  rodzin, 
właściwie  gospodarzy  szczecińskicli,  oświadczyli  się  za  chrześciań- 
stwem.  Otton  polecił  w  środku  miasta  na  placu  zbudować 
pierwszy  kościół  (ś.  Wojciecłia),  a  wybrawszy  się  w  podróż  do 
Wolina,  po  drodze  wstąpił  do  Gardca  i  Lubina,  gdzie  ctirześciań- 
stwo  zaprowadził,  po  czem,  przez  zatokę  morską  przeprawił  się 
na  prawy  brzeg  Odry.'-'^) 

Wieść  o  tem,  co  zaszło  w  Szczecinie,  poprzedziła  przybycie 
biskupa  do  Wolina.   Teraz  Wolinianie,  uprzejmie  przyjąwszy  mis- 


121)  Ebbo,  II,  8;  Herbord,  II,  26,  30,  31,  32;  Mnich  prieflingeński,  II,  8, 
10,    II,    12. 

^■'^)  Herbord,  II,  34,  36.  Mnich  prieflingeński,  dopełniając  wiadomość  Her- 
borda,  o  założeniu  w  Szczecinie,  na  placu  Icościola,  powiada,  że  Icościól  zbudowany 
był  i  przez  Ottona  konsekrowany,  pod  wezwaniem  ś.  Adalberta  (Wojciecha),  drugi 
zaś  kościół  za  miastem,  pod  wezwaniem  apostołów  Piotra  i  Pawła  zbudowano.  Lib. 
n,  c.   12.     M.  P.  ir,  s.    136. 


-      542     - 

syonarzy,  przepraszali  za  uczynione  im  przedtem  obelgi.  Otton 
pracował  tu  dwa  miesiące,  nauczał,  przekonywał,  oświecał,  a  gdy 
sie  wyznawcy  chrześciaństwa  rozmnożyli,  tak,  że  już  ich  22,156 
liczono,  Otton  rozpoczął  budowę  dwócli  kościołów,  jednego  w  sa- 
mem mieście  pod  wezwaniem  śś.  Wojcieclia  i  Wacława,  i  dru- 
giego w  pięknej  miejscowości  za  miastem  pod  wezwaniem 
ś.  Piotra.'-")  Z  Wolina  missyonarze  udali  sie  do  Kłodna,'-')  nie 
spotykając  żadnej  przeszkody  do  wyprowadzenia  chrześciaństwa. 
Nawróciwszy  wi^c  mieszkańców  tej  lesistej  miejscowości  i  ko- 
rzystając z  obfitości  materyalów  do  budowli,  Otton  kazał  w  Kło- 
dnie  zbudow'ać  piękny  kościół  ś.  Krzyża,  Z  Kłodna  przez  rzekę 
missyonarze  dostali  sie  do  jakiegoś  miasta,  prawdopodobnie  do 
zburzonego  w  ostatniej  przez  Polaków  wojnie,  Nakła,'-^)  gdzie 
mieszkańcy  kryli  się  w  nędznych  chałupacli  w^śród  ruin  naprędce 
skleconych.  W  Kołobrzegu  Otton  nie  zastał  w  domu  większej 
części  mieszkańców,  którzy  zajęci  byli  w  tym  czasie  spławem 
drzewa  za  granicę,  a  pozostali  oświadczyli,  że  za  nieobecnością 
swych  współobywateli  nie  są  w  prawie  niczego  nowego  wpro- 
wadzać. Wytrwałością  jednak  udało  się  Ottonowi  skłonić  i  tu 
lud  do  chrześciaństwa,  jak  równie  i  w  Białogardzie,  o  jeden  dzień 
drogi  od  Kołobrzegu  oddalonym.'-") 

Nastąpiła  zima.  Otton  zamierzał  powrót  do  Bamberga,  mie- 
szkańcy którego  prosili  biskupa,  aby  nie  pozbawiał  ich  obecno- 
ści swej.  Żal  było  Ottonowi  nowonawróconych,  którycli  on  po- 
kochał jak  najmilsze  dzieci,  poznał  bowiem,  że,  pod  zewnętrzną 
srogością  pogańską,    w    ludzie    pomorskim    skrywały   się  wielkie 


i-«)     Ebbo,  II,   15;  Herbord,  II,  37;  Mnich   prieflingeński,  II,   16. 

12')  Herbord,  II,  38.  Moventes  autem  a  Julina  Clodonam,  t,  j.  Klodno,  te- 
raz Kliitikau  nad  Regą.  W  dawniejszych  wydaniach  Żywota  ś.  Ottona,  pod  ty- 
tułem Anonyma,  zamiast  Clodonam,  wydrukowano  Dodonam.  Z  tego  powodn  zja- 
wiło się  u  historyków  polskich:  Roeppela,  Bartoszewicza,  a  nawet  Szujskiego  (Hist. 
Pol.,  wyd.   1889,  s.   29)  miasto  Dodona,  którego  nigdy  nie  było. 

i28j     Wyżej   przypisek   107. 

»29j     Ebbo,  II,   18;  Herbord,  II,   38,  39,  40;   ^^nich  prlefl.  II,   19. 


—     543     — 

cnoty  w  stosunkach  rodzinnych  i  towarzyskich,  a  gościnność 
mieszkańców  i  uprzejme  ich  obchodzenie  sie  porywały  nieraz  za 
duszę  Ottona  i  towarzyszy  jego.  Raz  jeszcze  zimą,  w  początku 
roku  1 125  Otton  postanowił  odwiedzić  ważniejsze  miejsca  pracy 
swej.  Z  Białogardu  zwrócił  sie  ku  Odrze,  poświęcał  kościoły, 
nauczał,  umacniał  w  zasadach  wiary,  przebiegł  Kłodno,  Kamień, 
Wolin,  Szczecin,  wszędzie  z  największą  czułością  żegnany.  Na- 
koniec  powrócił  do  Polski  11  Lutego  1125  roku,  z  towarzyszami, 
których  Bolesław  nie  zapomniał  we  wszelkie  potrzeby  w  podróży 
i  zimową  odzież  zaopatrzyć. '=^'^) 

Takim  sposobem  Pomorze  mniej  niż  w  rok,  bez  krwi  roz- 
lewu i  gwałtów,  nawrócone  i  uspokojone  zostało.  Coroczne  wy- 
prawy polskie  z  orężem  na  Pomorze  już  były  niepotrzebne.  Zo- 
stawało jeszcze  zająć  się  organizacyą  kościoła  w  nowo  nawróco- 
nym kraju.  Po  naradzie  Bolesława  Krzywoustego  z  Ottonem 
i  księciem  Wartysławem,  na  stolicę  biskupią  wybrano  najbogat- 
sze i  najludniejsze  z  miast  pomorskich,  Wolin, ^^')  a  na  pierw- 
szego biskupa  przeznaczono  nieodstępnego  towarzysza  Ottonowe- 
go,  Wojciecha,'^-)  przy  którym  pozostać  mieli  dwaj  kapelani 
polscy:  Leopard  rzeźbiarz  i  drugi  nieznanego  nam  nazwiska.'"'') 
Wszakże  ustanowienie  biskupstwa  Pomorskiego  nie  mogło  obejść 
się  bez  zezwolenia  stolicy  apostolskiej,  a  na  to  potrzebny  był 
długi  przeciąg  czasu.  Wojciech  więc  miał  się  zająć  tymczasowo 
urządzeniem  spraw  kościelnych,    a   potwierdzenie   jego  przez  pa- 


130)     Ebbo,   II,   18;  Herbord,  II,  40,  41,  42;  Mnich  prietl.  II,    19,  20. 

*'")  Herbord,  II,  37,  o  ustanowieniu  biskupstwa  w  Wolinie  powiada,  że  to 
się  stało  za  zgodą  księcia  Wartyslawa  z  dostojnikami  kraju:  dux  Yartizlaus  quam 
principes  terrae  sedem  episcopatus,  illic  constituendum  fore  censuerunt.  M.  P. 
II,  97.  Ważniejszą  wszakże  była  wola  Bolesława,  bez  dozwolenia  krórego  War- 
tysław  nieśmialby  wtrącać  się  do  organizacyi  kościoła,  bez  jego  uczestnictwa  zapro- 
wadzonego. 

1-''*)  Herbord,  II,  42.  Ule  (Bolezlaus)  unum  de  capellanis  suis  Albertum  no- 
mine,  quem  de  latero  suo  cum  ałiis  duobus  sacerdotibus  in  adiutorium  concesserat 
episcopo,  praesulatus  honore  in  gente  illa  sublimavit. 

>33j     Bielowski,  M.  P.   II,  s.   26. 


—     544     — 

pieża  Tnnocentooo  II  biskupem  pomorskim  nastąpiło  dopiero 
w  r.   1 1 40. '■'■') 

Bolesław  najczulej  pożegnawszy  odjeżdżającego  Ottona  i  to- 
warzyszy jego,  hojnie  ich  obdarował  i  dał  im  dla  bezpieczeń- 
stwa straż  aż  do  granicy  czeskiej.  Otton  przez  Pragę  powrócił 
do  Bambergu  28  Marca  r.  ii25J'''') 

Dokończenie  wielkiego  dzieła  na  Pomorzu,  włożone  na  przy- 
szłego biskupa  Wojciecha  i  kapelanów  jego,  wymagało  gorliwej 
pracy  i  niezmordowanej  czynności  dla  oświecenia  i  umoralnienia 
ludu  w  duchu  chrześciańskim.  Z  nauki  missyonarzy  nowona- 
wróceni  dowiedzieli  się  o  bytności  jedynego  Boga  na  świecie, 
o  zasadach  wiary  Chrystusa,  o  przepisach  kościoła,  które  w  ży- 
ciu rodzinnem  i  stosunkach  towarzyskich  zachowywać  należało. 
Wszystko  to  było  dla  nich  nowe,  niezgodne  z  dawniejszemi 
wyobrażeniami  kultu  pogańskiego  i  obyczajami,  które  zawsze 
i  wszędzie  najtrudniej  poddają  się  reformie.  Ochrzczeni  przeko- 
nywali się  o  nicości  bogów  pogańskich,  dowiadywali  się,  co  jest 
grzechem,  a  co  cnotą,  ale  w  duszy  i  w  pojęciach  zostawali  jesz- 
cze takimiż,  jak  byli  poganami.  Dorywcze  nauczanie  zasad  ewan- 
gelii nie  mogło  wnet  przynieść  pożądanych  skutków.  Ci,  co 
z  łatwością  przyjęli  chrzest,  bez  należytego  przygotowania,  łatwo 
mogli,  za  lada  powodem,  do  pogaństwa  wrócić.  Reakcyja  w  po- 
dobnych sprawach  jest  rzeczą  naturalną.  Polska  i  Węgry,  w  kil- 
kadziesiąt lat  po  wprowadzeniu  chrześciaństwa,  doświadczyły  sil- 
nej reakcyi  pogańskiej.  W  Czechach,  we  dwieście  lat,  po  wpro- 
wadzeniu chrześciaństwa,  obyczaje  pogańskie  nie  dawały  się  wy- 
korzenić.^^'')   Tem   bardziej    na    Pomorzu,    gdzie    kult    pogański 


*■■'*)  Bulla  Innocentego  II  z  d.  14  Października  r.  1140  zatwierdzająca  Woj- 
ciecha biskupem  pomorskim  „ut  in  civitate  Yulinensi  in  ecclesia  beati  Alberti  (ś.  Woj- 
ciecha) episcopalis  sedes  perpetuis  temporibus  habeatur."  Hasselbach,  Cod.  Pomer, 
N.    16. 

>35)     Ebbo,  III,   I.     M.  P.  II,  s.  49. 

istłj  Brzetyslaw  II  wydal  r.  1092  dekret  zabraniający  igrzyska  na  grobach 
i  różne  obrzędy  zwyczajem  pogańskim  odbywane.  Obacz  wyżej  T.  II,  s.  81  r,  przy- 
pisek  408. 


'-     545     — 

mocniej  był  niż  u  innych  ^Słowian  rozwiniętym  w  massach  ludu, 
ze  wstrętem  patrzących  na  chrześciaństwo,  jak  na  naukę  nie- 
miecką, lada  okoliczność  mogła  podać  myśl  przywrócenia  czci 
dawnym  bogom,  a  to  tem  snadniej,  że  wśród  ludu  zostawali  jesz- 
cze pogańscy  kapłani,  pozbawieni  przez  chrześciaństwo  dawniej- 
szego znaczenia  i  dochodów. 

Kilku  księży  w  Wolinie  i  Szczecinie  mogli  tylko  nabożeń- 
stwo odprawiać,  ale  ugruntowanie  massy  nowochrzczeńców  w  za- 
sadach wiary  przewyższało  ich  siły.  To  dopiero  później  nastąpić 
miało,  a  tymczasem  kapłani  pogańscy  wszelkich  fortelów  uży- 
wali, aby  nową  wiarę  podkopać.  Podszepty  i  zabiegi  czyż  mo- 
gły spotkać  opór  w'  ludzie  wychowanym  w  przesądach  i  zabo- 
bonach? W  r.  1 126  zdarzyło  się  w  Szczecinie  i  okolicy  morowe 
powietrze,  w  skutek  któi^ego  wielka  śmiertelność  powstała.  Tłum 
na  targowisku  szczecińskiem  rozprawiał  o  klęsce  i  dopytywał 
się  o  przyczynach  jej.  Kapłani  pogańscy  wytłómaczyli,  że  mo- 
rowe powietrze  jest  karą  bogów,  rozgniewanych  na  lud  za  od- 
padniecie od  starej  wiary  i  że  Avszyscy  wymrą,  jeśli  do  niej  nie 
wrócą.  Zatrwożone  tem  zbiorowisko,  po  krótkiej  naradzie  na 
targowisku,  uchwaliło  przywrócić  cześć  dawnym  bogom,  a  ko- 
ścioły chrześciańskie  zburzyć.  Tłum  rzucił  się  na  kościół  ś.  Woj- 
ciecha, przerobiony  ze  świątyni  Trygława,  zamierzając  wyrzucić 
ołtarz  chrześciański,  a  dawnych  bogów  postawić.  Strach  jednak 
ogarnął  burzycieli,  gdy  się  do  ołtarza  zbliżyli.  Bóg  chrześciań- 
ski wydał  się  im  mocniejszym  od  bogów  pogańskich,  ale  i  osta- 
tnim ubliżyć  nie  śmieli.  Uradzili  wiec  zachować  Boga  chrześciań- 
skiego,  ale  i  starożytnych  bogów  podnieść  i  wszystkim  jednakową 
cześć  oddaw'ać.^-'')  Charakterystyczna  cecha  ta  reakcyi  pogań- 
skiej wskazuje  rozstrój  duchowy  w  ludzie  szczecińskim:  stara 
wiara  zachwiana,  a  nowa  się  jeszcze  nie  ugruntowała.  Za  Szczeci- 
nem   poszły    Wolin    i    inne    grody.      Kapłani    pogańscy    podże- 


13')     Ebbo,  IIT,    i;    ITerbord,    III,    ló;    Mnich    prieflingeiiski,    III,    5.     M.  P. 
II,    50,   115,   I41. 

Tom   IH.  35 


—     54^     — 

gali  lud  do  zupełnego  zniszczenia  chrześciaństwa.  Wypadało 
przeciw  działać  niezwłocznie.  Ale  biskup  Wojciech  nie  zdołał 
jeszcze  usadowić  sie  w  swej  dyecezyi,  a  książę  Wartysław,  nie- 
cliętny  królowi  polskiemu,  wypatrywał,  czy  nie  możnaby  z  po- 
mocą reakcyi  pogańskiej  wyłamać  się  z  pod  zwierzclinictwa  pol- 
skiego. Możnowładzcy  zaś  pomorscy  poczęli  gotować  sie  do 
wojny:  odbudowywali  zniszczone  przez  Polaków  zamki  i  od- 
mówili płacenia  daniny  zmniejszonej  przez  Bolesława  Krzywo- 
ustego.''"') 

Na  wieść  o  tern,  Bolesław  z  inocnem  wojskiem  do  granicy 
pomorskiej  zbliżył  się,^-"")  oczekując  skutków  powtórnej  missyi 
biskupa  Ottona,  który  nie  tracąc  czasu,  wyruszył  z  Bamberga 
I  Kwietnia  1127  wprost  przez  Saksonije  na  Pomorze.  W  Halle 
biskup  zaopatrzył  się  w  bogate  podarki,  z  Magdeburga  po  Łabie 
dopłynął  aż  do  Hawelberga,  a  dalej  z  różnemi  rzeczami  i  podar- 
kami na  50  wozach,  po  bezdrożach  przez  lasy,  koło  Moryckiego 
jeziora,  do  Dymina  zdążył  (w  Maju  r,  1127),  zamierzając  rozpo- 
cząć apostolstwo  w  okolicy  Uznoima,  gdzie  przed  tem  nikt  jesz- 
cze nie  pracował  w  tym  celu.  W  Dyminie  spotkał  uprzejmie 
biskupa  książę  Wartysław,  prowadzący  wówczas  wojnę  z  Luty- 
kami.  Książe  popłynął  po  rzece  Pienie  do  Uznoimia,  aby  zwo- 
łać lud  na  wiece,  a  biskup  poszedł  drogą  lądową,  nauczając 
i  chrzcząc  ludność  okoliczną.  Na  wiec  do  Uznoimia  przybyli 
możniejsi  obywatele,  starości  grodowi  i  starcy,  tudzież  pogań- 
scy kapłani.  Książe  zagaił  wiec  mową,  wychwalając  chrześciań- 
stwo  i  biskupa,  poczem  wezwał  zgromadzonych,  aby  zgodną 
radą  rozważyli  własne  dobro  i  jednomyślną  uchwałą  postano- 
wili: czy  przyjmują  słowo  boże  i  jego  apostoła?  Po  wysłuchaniu 


13*)  Heibord,  IIT,  lu.  Nam  Bolciilaub  dux  Poloniorum  invictisbiinus,  in  multa 
fortitudine  et  copioso  mililmn  apparatu  de  terra  sua  veniens,  iam  in  ipsis  terminis 
Pomeraniae  castra  melatus  ferebatur,  in  furorę  gravi  terram  ipsam  ingressurus . . . 
Insuper  compertum  habebat,  quod  civitates  quae  pridem  conversae  fuerant  cum  his 
quae  conversae  nondum  fuerant,  remissi  tributi  veniam  aspernati . , .  etc, 

"W)     Plbbo,  III,   ł,  2,  3.  4,  5;  Herbord,  III,   l. 


—     547     — 

przemowy  księcia,  dostojnicy  i  starsi  prosili,  ażeby  inny  czas  dla 
narady  naznaczyć,  a  gdy  się  zeszli,  długo  rozprawiali:  jedni 
obstawali  za  przyjęciem  nowej  wiary,  inni  za  utrzymaniem  da- 
wnej. Burzyli  się  szczególnie  pogańscy  kapłani,  ale  przeciwne 
zdanie  przewagę  wzięło;  zgromadzeni  jednomyślnie  uchwalili:  wy- 
rzec   się    bałwochwalstwa.^^*') 

Wieść  o  zapadłej  w  Uznoimie  uchwale  rozeszła  się  by- 
stro po  całym  kraju,  budziła  nieporozumienie  i  trwogę,  szczegól- 
nie wśród  możniejszych  obywateli,  a  tymczasem  kapłani  po- 
gańscy podburzali  lud.  Zatrwożył  się  tern  biskup  Otton,  ale 
ksiaże  Wartysław  uspokajając  go,  mówił:  ^J^adó  spokojny  oj- 
cze mój  i  panic,  nikt  nie  postazui  oporu  tobie,  poniezoaż  starsi 
i  możni  ej si  posłanotuili  jns  przyj  aj  chrseściaństzao.'-'- '^*^^)  Wszakże 
uchwała  starszych  i  możnych  w  Uznoimie,  wydała  się  proste- 
mu ludowi,  który  nie  przyjmywał  uczestnictwa  na  wiecu,  nieobo- 
wiązującą.  Gdy  bowiem  wysłani  przez  Ottona  dwaj  kapłani  do 
Wolegoszcza  zatrzymali  się  w  domu  naczelnika  grodu,  pogań- 
stwo tak  się  rozsrożyło,  że  tłum  rozjuszony  domagał  się  w  ciągu 
trzech  dni  wydania  mu  przybyszów  i  tylko  zawdzięczając  nad- 
zwyczajnej energii  i  słowiańskiej  gościnności  żony  naczelnika  gro- 
du, poganki,  udało  się  uratować  kapłanów  od  niechybnej  śmier- 
ci, ^^-)  Pośpieszył  Otton  do  Wolegoszcza,  a  uspokoiwszy,  przy 
obecności  księcia  Wartysława,  wzburzenie  poganów,  wywrócił 
kult  Jarowita,  zaszczepi!  chrześciaństwo,  poczem  udał  się  do  są- 
siedniego grodu  Goztkowa,  słynnego  z  nadzwyczaj  pięknej  świą- 
tyni pogańskiej,  na  zbudowanie  której  mieszkańcy  300  talentów 
wydali  i  usilnie  prosili  Ottona  oszczędzić  ten  gmach  jako  ozdobę 
miejsca,  ofiarowali  nawet  znaczny  okup  pieniężny.  Biskup  je- 
dnakże na  to  zgodzić  się  nie  mógł,  obawiając  się  posądzenia  go 
o  chciwość.     Niektórzy  prosili,   aby  gmach    ten    na  kościół  prze- 


1^0)     Ebbo,  nr,  6;  Herbord,  III,  3. 
1^')     Herbord,  III,  5. 
»2)     Ebbo,  III,  8. 

35* 


-     54^     - 

robić,  ale  biskup  i  na  to  się  nie  zgodził,  wymowa  zaś  swoja  do- 
kazał  tyle,  że  Goztkowjanie  wlasnemi  rekami  zniszczyli  świąty- 
nię, a  znajdujące  się  wewnątrz  niej  posągi  bogów  spalili J^'') 

Tymczasem  rozeszła  się  wieść,  że  Bolesław  Krzywousty, 
rozgniewany  na  Pomorzanów,  z  mocnem  wojskiem  już  na  ziemię 
pomorską  wstąpił.  Zatrwożeni  tern  dostojnicy  i  możniejsi  oby- 
watele udali  się  do  Ottona  z  proźbą,  aby  odwrócił  grożące  im 
ciosy.  Biskup,  troszcząc  się  o  swe  owieczki,  udał  się  niezwło- 
cznie w  poselstwie  do  Bolesława  i  ze  łzami  go  prosił  zaniechać 
przedsięwziętej  wyprawy,  lecz  ten  oświadczył,  że  tego  uczynić 
nie  może,  albowiem  Pomorzanie  nietylko  odpadają  od  wiary  i  po- 
słuszeństwa, lecz  po  zbójecku  napadając  na  Polskę,  porujnowali 
nawet  groby  przodków  jego,  z  czaszek  wyrywali  zęby,  a  koście 
po  pola,ch  rozrzucali.'^')  Zaklinał  więc  biskup  króla,  aby  srogo- 
ścią  wojny  nie  niszczył  wzrostu  ledwo  co  zasianej  wiary  chrze- 
ściańskiej.  Bolesław,  narzekając  na  dzikość  Pomorzanów,  dziwił 
się,  że  dotąd  jeszcze  sam  biskup  Otton  nie  zginął  z  ich  ręki,  do- 
dawszy przytem,  że  przed  pierwszem  przybyciem  biskupa  na 
Pomorze,  tam  jednego  z  opowiadaczy  słowa  bożego,  poganie  roz- 
pięciem na  krzyżu  umęczyli.^'*'')  Nareszcie,  przychyliwszy  się  do 
życzenia  Ottona,  Bolesław  zgodził  się  wstrzymać  wyprawę,  z  wa- 
runkiem, aby  sam  książę  Wartysław  stanął  przed  nim  i  o  łaskę 
prosił.'^")  Poczem  wojsku,  szemrzącemu  za  pozbawienie  go  na- 
dziei.zdobycia  łupów,  do  domu  odejść  rozkazał. 

W  kilka  dni  potem  przybył  do  Bolesława  Wartysław  z  po- 
selstwem, wyjednał  pokój  i  w  oznakę  pobożności  swej  złożył  ka- 


'•»^)     Ebbo,  III,  9;  Heibord,  III,  7. 

'**)  Ebbo,  III,  13,  dicens  gentem  illam  beluinae  ferocitatis  immanitate  terram 
populumqiie  suum  devastasse,  adeo  ut  etiam  parentes  suos  e  sepulchris  protraheret, 
et  collisis  capitibus  dentes  excuteret,  ossaąue  eorum  per  publicum  aggerem  disper- 
geret.  —  Według  uwagi  Bielowskiego  stać  się  to  mogło  w  r.  11 26,  lub  na  początku 
1 1 27  zapewno  w  Płocku.     M.  P.  II,  63. 

"■^)  Ebbo,  III,  6,  wzmiankuje  o  tern  w  mowie  Wartyslawa  na  wiecu 
w  Uznoimie. 

1*6)     Herbonl.  III.    10.    M.  P.   II.  s.   1 11. 


—     549     — 

nonikom  kościoła  ś.  Wojciecha  męczennika  (w  Gnieźnie?)  zna- 
czna summe  pieniężna'^")  (w  Lipcu  r.  1127),  Po  powrocie  Otto- 
na z  księciem  do  Uznoima,  lud  ze  łzami  radości  dziękował  mu 
za  przywrócenie  pokoju  i  chętnie  słuchał  nauki  jego. 

Teraz  Otton  śmielej  mógł  udać  się  do  Szczecina,  gdzie  lu- 
dność podzieliła  się  na  dwa  stronnictwa.  Jedno  życzyło  pozostać 
wiernem  chrześciaństwu,  drugie  groźnie  stawiło  się  w  obronie  po- 
gaństwa, a  tymczasem  pogańscy  kapłani  zażarcie  przeciw  chrze- 
ścianom  występywali.  Z  Uznoima  w  łodzi  dopłynął  apostoł  do 
Szczecina  i  tu  przez  stronników  swych  wprowadzony  został  do 
miasta.  Było  to  w  niedzielę.  Lud  zebrany  na  targowisku,  z  włó- 
czniami w  ręku,  słuchał  pogańskiego  kapłana,  z  mównicy  na  pod- 
niesieniu Wysokiem  urządzonej,  przemawiającego  zażarcie  prze- 
ciw chrześciaństwu  i  zwolennikom  onego  w  Szczecinie.  Lud  był 
mocno  podburzony,  niebezpieczeństwo  wielkie  groziło,  ale  biskup 
Otton,  w  otoczeniu  swych  przyjaciół,  z  rozwagą  przeszedł  przez 
tłum  i  wstąpił  na  podwyższenie.  Wzruszenie  było  niezmierne. 
Apostoł  przemawiał  do  ludu  w  tak  przekonywający  sposób,  że 
wszelkie  zabiegi  kapłanów  pogańskich  nie  mogły  wrażenia  w  lu- 
dzie usunąć.  Tymczasem  starsi  i  poważniejsi  obywatele  od  rana 
do  północy  obradowali  o  własnem  i  całego  ludu  zbawieniu,  o  po- 
łożeniu kraju  i  ocaleniu  ojczyzny,  rozważając  wszystko  „wedle 
mądrości  tego  świata  i  bardzo  gruntownie."  Nakoniec  ^rojszyscy 
zgodnie  iichivalili:  wyrzec  sie  bahuoc/noalstwa  i  siatioiaczo  przyjąć 
chrześciaństwo.'''  Lud  był  posłuszny,  opór  stawili  tylko  kapłani 
pogańscy,  lecz  ich  sami  mieszkańcy  wypędzili  ze  Szczecina.  ^*^) 

Książe  Wartysław,  zostający  od  niejakiego  czasu  w  niepo- 
rozumieniu ze  Szczecinianami,  bawił  w  Uznoimie.  Otton,  przy- 
wróciwszy chrześciaństwo  w  Szczecinie,  zamierzył  udać  się  do 
księcia.    Wtedy  Szczecinianie   udali  się    do  niego  z  proźbą,   aby 


!■*";  Ebbo  III,  13.  Ipse  quoque  dux  Fomeranoruni  in  testimonium  devo- 
tionis  suae  magnam  pecuniae  quantitatem  super  altari  beati  Adalberti  martiris  kano- 
nicorum  illic  Deo  servientiuni  usibus  profuturam  obtulil. 

'■'8)     Ebbo,  m,  15;  Herbord,  III,  20. 


-     550     — 

„nieporozumienie  miedzy  nimi  a  księciem,  przez  samego  djabła 
sprawione",  starał  sie  usunąć.  Apostoł  chętnie  przyjął  na  sie 
role  pośrednika,  mitygował  obie  strony,  starał  sie  zbliżyć  je 
przez  poselstwa  i  skłonić  do  pojednania,  a  gdy  stosunki  księcia 
ze  Szczecinianami  polepszyły  sie,  apostoł  udał  sie  do  ostatniego, 
wielkiego  przytułku  pogaństwa  —  Wolina.  Lecz  w  tym  razie 
"Wolinianie,  zważając  na  wszystko,  co  sie  dokoła  nicli  stało,  nie 
sprzeciwiali  się  zburzeniu  świątyń  pogańskich  i  zaprowadzeniu 
chrześciaństwa.^*'^) 

Przychylenie  sie  Szczecinianów  do  chrzęści aństwa  oburzyło 
Ranów,  a  szczególnie  najwyższego  ich  kapłana,  który  uważał 
Szczecinian  za  poddanych  bożnicy  arkońskiej,  a  teraz  będąc  po- 
zbawiony od  nich  ofiar  i  dochodów,  zabronił  Ranom  wchodzić 
w  stosunki  handlowe  ze  Szczecinem  i  Pomorzem.  Wojna  roz- 
poczęła się  napadem  Ranów  na  pobrzeża  Odry.  Szczecinianie 
pod  godłem  ś.  krzyża  mężny  odpór  dawali.  Otton,  zachęcając  do 
wytrwałości  nowonawróconych,  zamierzał  udać  się  do  Ranów, 
by  ludy  powaśnione  pojednać.  Ale  obecni  przy  nim  w  Wolinie 
szczecinianie  przełożyli  mu.  że  to  jest  niepodobieństwem,  albo- 
wiem Rany  wszystkich  chrześcian  zabijają.  Zważając  przytem, 
że  Rana  przez  władze  kościelne  dawno  już  do  arcybiskupstwa 
Lundskiego  zaliczona,  Otton  wyprawił  księdza  Iwana  z  listem  do 
Adcera  arcybiskupa  lundskiego.  Adcer  uprzejmie  przyjął  po- 
słańca, ale  oświadczył,  że  na  żądanie  Ottona  iść  na  apostolstwo 
do  Ranów,  odpowiedzi  dać  nie  może,  bez  naradzenia  się  z  ksią- 
żętami i  panami  duńskimi.  Odpowiedź  przyszła  dopiero  po  upły- 
wie sześciu  tygodni,  pod  koniec  Października  r.  1127,  z  oznaj- 
mieniem, że  dostojnicy  i  panowie  chcą  na  przyszłość  prawa  na 
Ranę  zachować  sobie.  ^^'')  Tymczasem  posłowie  od  cesarza  Lo- 
tara  wzywali  Ottona,  aby  do  Bamberga  powracał.  Musiał  więc 
biskup    zaniechać    apostolstwo    u    Ranów    i    do    domu    śpieszyć. 


"9)     Ebbo,  III,   16,   20;  Herbord,  III,  24,  25. 
>50)     Ebbo  III,  23;  Herbord  III,  30. 


—     551     — 

Szczecinianie  dziękowali  mu  serdecznie  za  pobłogosławienie  icłi 
oręża,  Ictórym  szczęśliwie  zwalczyli  Ranów.  Powracając  przez 
Polskę  Otton  zabawił  osiem  dni  w  Gnieźnie,  potem  przez  Łu- 
życe,  Pegawę,  Lipsk,  góry  Turyngskie  do  Bamberga  powrócił 
(20  Grudnia  r.   iizj).^-^^) 

Dokonane  w  krótkim  czasie,  bez  gwałtów,  nawrócenie  Po- 
morzanów,  okazało  się  trwałem  i  pouczajacem,  że  tam,  gdzie 
chrześciaństwo  wprowadzano  uczciwie,  a  nie  w  celacłi  ujarzmie- 
nia i  zdzierstwa,  Słowianie  zasady  nauki  Chrystusa  łatwo  przyj- 
mywali. 

§   ^>2. 

Wdzieranie  się  Danów  i  Niemców  do  Słowiańszczy- 
zny zaodrzańskiej  i  obrona  Pomorza  przez  Bolesława 
Krzywoustego. 

I.    Rozprzężenie    państwa    Henryka   Gotszalkowica  (f  1126)  i  wygaśnienie 

rodu    jego    (1127— 1129).     Kanut    Laward    (f   1131).     Przybysław   i    IMikłot 

książęta.     Sasi   budują  warownię  Siegeberg. 

Kiedy  Bolesław  Krzywousty,  gromiąc  pomorskicłi  poganów 
w  r,  1 1 2 1 ,  zapędził  się  na  zacłiód  od  Odry  aż  do  granic  państwa 
Henryka  Gotszalkowica  nad  r.  Pieną,  Słowiańszczyzna  bałwo- 
cłiwalcza  znalazła  się  w  mocy  dwóch  monarchów  chrześciań- 
skich,  różnych  wcale  z  usposobienia  i  czynów.  Gdy  bowiem  Bo- 
lesław, nie  szczędząc  pracy  i  środków  materyalnych,  wszystko 
co  mógł  czynił,  aby  w  łagodny  sposób  skłonić  poganów  do  przy- 
jęcia chrześciaństwa  i  cywilizacyi,  a  przez  to  zapewnić  im  roz- 
wój w  duchu  narodowym  i  niepodległość  cudzoziemcom,  Henryk 
mniemał,  że  chrześciaństwo  można  było  utwierdzić  z  pomocą 
niemieckiego  oręża,  a  gdy  mu  poganie  postawili  niemożebny  do 
złamania  opór,  poprzestał  na  obdzieraniu  swych  poddanych  i  sa- 


151)     Ebbo  III,  24;  Herbord  III,  31.    O  poselstwie  do  Adcera  i  odpowiedzi 
jego  Ottonowi.     Dahlman,  Gesch,  v.  Danemark,  s.  241. 


—     55^     — 

siadów  Ranów,  nie  brzydząc  się  nawet  oszukaństwem  przy  wy- 
bieraniu kontrybucyi  (r.  1113).  Chciwość  wplątała  go  w  długą 
wojnę  z  Danami  o  spadek  po  matce,  a  zdzierstwa  wywoływały 
powstania,  do  stłumienia  którycli  Henryk  używał  „najulubień- 
szych  sobie  Sasów",  odwiecznych  wrogów  Słowian.  Sprzymie- 
rzenie sie  księcia  słowiańskiego  z  Sasami  przeciw  swym  podda- 
nym, zraziło  do  niego  ludy  słowiańskie;  demoralizacyja  szerzyła 
sie,  nieufność  do  księcia  wzrastała,  wrogie  mu  pogaństwo  opór 
stawiło,  lecz  podkopane  niepowodzeniami,  niezdolne  już  było  oży- 
wić zbolałe  umysły  Słowian,  w  rozproszeniu  szukających  ratunku. 
Kto  mógł,  wyłamywał  się  z  pod  władzy  Henryka.  Z  Lutyków 
tylko  Czrezpienianie  i  Chyżanie  władzy  jego  ulegali;  Ratary 
i  Doleńcy  jeśli  nie  wcześniej,  to  od  najazdu  Bolesława  Krzywo- 
ustego (r.  1 121)  do  księstwa  Pomorskiego  należeli.  Dymin  nad 
Pieną  był  już  w  mocy  Wartysława,  z  którego  on  do  uległości 
sobie  Lutyków  przyprowadzał,  Brzeżanie  i  Stodoranie  podczas 
apostolstwa  ś.  Ottona  na  Pomorzu,   mieli  książąt  własnego  rodu. 

Pod  koniec  panow?:iia,  w  głębokiej  starości  Henryk  pa- 
trzał, jak  przekraczające  Odrę  hufce  Bolesława  Krzywoustego 
posuwały  się  w  głąb  kraju  Lutyków  i  do  brzegów  morskich  do- 
szły, jak  dawniejsze  zabory  jego  odpadały,  a  jak  w  początku,  tak 
i  pod  koniec  panowania  jego  „wśród  całego  narodu  Lu- 
t  y  Ic  ó  w,  O  b  o  d  r  y  t  ó  w  i  W  a  g  r  ó  w  nie  było  ani  jedne- 
go kościoła,  ani  jednego  kapłana,  z  wyjątkiem 
tylko  miasta  Lubek  i."  ^)  Teraz  Henryk  mógł  przekonać 
się,  że  dobrowolne  ustąpienie  Nordalbingii  Sasom  i  używanie  ich 
w  pomoc  przeciw  Słowianom  nie  uszło  mu  bezkarnie.  Zamor- 
dowanie go  22  Marca  r.   1126  tajemnica  pokrywa.-) 


1)     Helmold,  I,  41, 

-)  Ilelmold,  I,  46,  o  bmierci  Henryka  wyraża  sie  lakonicznie:  Ilenriciim 
rej^cui  Slauorum  praesenti  vila  decessisse.  Tymczasem  Chroń.  S.  Michael.  Luneb. 
podaje:  Occisus  est  Henricus  rex  Slauorum,  cujus  corpus  delatum  Lunebur^j  sepul- 
tumque  in  ecclesia  S.  ^lichaelis.  Dzień  śmierci  oznaczony  w  martyrologii  luneburg- 
skićj  22  Marca.     Raumcr,  Regesta,  N.  800,  s.  a.   1126. 


—     553     — 

Pozostali  po  Henryku  synowie  Swantopełk  i  Kanut  kłócili 
sie  o  władze.  Swantopełk,  przez  Holzatów  posiłkowany,  obiegł 
Kanuta  w  zamku  błońskim.  Pogodzili  sie  wreszcie,  lecz  niedłu- 
go potem  Kanut  został  zabity  w  Lutylenburgu  r.  1127,  a  Swan- 
topełk całe  państwo  zagarnąwszy,  wezwał  na  pomoc  lirabiego 
Adolfa  z  Holzatami  i  Stormarsami,  zamierzając  odpadłe  ludy  siłą 
pod  swą  władze  podciągnąć.  Napadł  na  Obodrytów,  zdobył 
mocny  gród  Worle,  wtargnął  do  ziemi  Cłiyżanów,  piec  tygodni 
gród  ich  Cliyźyn  oblegał,  a  wziąwszy  zakładników,  do  Lubeki 
powrócił. •■')  Nie  pomogło  to  jednak,  bo  wojna  domowa  miedzy 
braćmi  doprowadziła  do  tego,  że  danina  z  krajów,  które  ojciec 
ich  meztwem  i  orężem  zdobyć  potrafił,  straconą  została."  *)  W  tym- 
że czasie  Rany,  napadłszy  na  Lubekę,  miasto  i  zamek  zburzyli 
(1128).  W  następnym  r.  1129  Swantopełk  podstępnie  przez  Da- 
zona,  zamożnego  Holzata,  zabity  został,  a  niedługo  potem  i  syn 
jego  Zwenko  także  padł  od  ręki  zbójcy  w  Ertenburgu  mieście 
załabskiem.-'^)  W  tak  nieszczęśliwy  sposób  wygasł  ród  Henry- 
ka Gotszalkowicza.  Bezkrólewie  popchnęło  w  przepaść  obodryc- 
kie  ludy. 

Do  władzy  książęcej  u  Obodrytów  odezwał  się  krewny  Hen- 
ryka Gotszalkowicza  Przybysław,")  ale  większość  ludu  życzyła 
mieć  księciem  Nikłota,  jednego  z  książąt  rodu  panującego  na 
wyspie  Ranie.    Tymczasem  wielkorządzca  duński  Szlezwiku,  syn 


•■')     Helmold,  I,  48. 

■*)  Helmold,  I,  46,  intcslinis  bellis  adeo  perlurbati  sunt,  ut  tranquilitatcm 
temporum  et  tributa  regionum  perderent,  quae  pater  eorum  armorum  virtute  con- 
ąuisierat. 

^)  Helmold,  I,  48,  księcia  tego  zowie  Zuinike,  bezwątpienia  po  stowiań- 
sku  Zwenko,  spieszczone  od  imienia,  być  może,  Swantosław. 

*)  Helmold,  I,  49.  Fratruelis  Henrici  Pribizlaus  et  major  Obotritorum  Niclo- 
tus.  Wiadomo,  że  Gotszalk  miał  dwóch  synów:  Budy  woja  zamordowanego  w  roku 
1071  i  Henryka  obodryckiego.  A  ponieważ  Helmold  zowie  Przybyslawa  bratan- 
kiem (fratruelis)  Henryka,  wypada  wiec,  że  Przybyslaw  był  synem  Budywoja.  Na- 
ruszewicz słusznie  w  Przybyslawie  uznał  syna  Budywoja,  ale  niefortunnie  zmieszał 
go  z  innym  wcale  Przybysławem,  księciem  braniborskim,  II,  N.  P.  II,  pod  r.  1163, 
str.  309. 


—     554     — 

króki  Eryka  Ejegoda  (najlepszego)  Kanut,  powołując  sie  na  po- 
krewieństwo z  Henrykiem  Gotszalkowiczem,  wystąpił  z  preten- 
syją  do  władzy  nad  Słowianami.  Zapłacił  on  cesarzowi  Lotarowi 
ogromną  summę  za  puszczenie  mu  we  władanie  ziemi,  którą  nie- 
gdyś Henryk  posiadał,  a  cesarz  własnoręcznie  włożył  na  głowę 
jego  koronę,  na  znak,  że  go  królem  Obodrytów  czyni  i  uznał  go 
swoim  wassalem.  "Wtedy  Kanut,  wezwawszy  na  pomoc  Holza- 
tów,  wkroczył  do  ziemi  Wągrów,  na  górze  Alberg  założył  sie- 
dzibę, pobił  przeciwników,  Przybyslawa  i  Nikłota  wtrącił  do 
więzienia  w  Szlezwiku  i  dopóty  trzymał  icłi  zakutycli  w  żelazne 
pęta,  póki  nie  złożyli  okupu  i  nie  uznali  władzy  jego.') 

Razu  jednego  „król  obodrycki  Kanut"  przybył  do  Szlezwika 
na  sejm  ze  swym  stryjem  królem  Nielsem.  Gdy  się  lud  zebrał 
i  stary  Niels  zasiadł  na  tronie  królewskim,  Kanut  usiadł  naprze- 
ciw niemu  także  w  koronie  królestwa  Obodryckiego  na  głowie, 
otoczony  tłumem  drabantów.  Stary  król,  ujrzawszy  synowca  swe- 
go w  królewskim  stroju  i  zauważywszy,  że  ten  nie  powstał  i  nie 
pocałował  go,  jak  było  w  zwyczaju,  udał,  że  nie  spostrzega  znie- 
wagi i  przyszedł  do  niego,  aby  go  pocałowaniem  przywitać. 
Kanut  wyszedł  przeciw  niemu  na  środek  i  tym  sposobem  posta- 
wił się  na  równi  ze  stryjem  co  do  miejsca  i  co  do  godności 
swojej.  Postępkiem  tym  Kanut  ściągnął  na  się  śmiertelną  nie- 
nawiść Magnusa,  syna  Nielsa.  Obecna  przy  tem  matka  Magnusa 
rzekła  do  niego:  „czy  nie  widzisz,  że  krewny  twój  wziąwszy 
berło  już  panuje?  Uważaj  go  więc  za  jawnego  nieprzyjaciela,  on 
bowiem  za  życia  jeszcze  ojca  twego  już  się  nie  uląkł  przywłasz- 
czyć sobie  tytuł  królewski.  Jeżeli  ty  i  dalej  na  to  uwagi  zwra- 
cać nie  będziesz  i  nie  zabijesz  go,  wiedz,  że  on  cię  i  życia  i  kró- 
lestwa pozbawi."  jMagnus  począł  obmyślać  sposoby,  jakby  Ka- 
nuta  zgładzić  ze  świata.  Widząc  to  król  Niels,  wezwał  wszyst- 
kicli  książąt  państwa,    by  poróżnionych   młodzieńców  pojednać.^) 


')     Helmold,  I,  49. 
8)     Helmold,  I,  50. 


—     555     — 

Zarzucał  Magnus  Kanutowi,  że  on,  ze  szkoda  państwa  duńskiego, 
przyswoił  sobie  tytuł  króla,  lecz  Kanut  na  to  odpowiedział:  „nie 
poczuwam  sie  do  winy  w  przyswojeniu  tytułu 
królewskiego,  albowiem  w  ziemi  słowiańskiej 
nigdy  króla  nie  było,  wreszcie  zostający  pod 
moim  rządem  Słowianie  nie  nazywali  mie  kró- 
lem. Według  swego  zwyczaju  mianują,  oni  każda 
poważna  osobę  kneziem,  co  znaczy  tyle  co  pan."'-*) 
Za  wdaniem  się  starego  króla  spór  załagodzono  i  przymierze 
z  obu  stron  zaprzysieżonem  zostało.  Umowę  Kanut  dotrzymy- 
wał wiernie,  Magnus  zaś  urządził  przeciw  niemu  zasadzkę  i  gdy 
raz  w  umówionem  miejscu  zeszli  się  i  pocałowali  się,  skryci  w  za- 
sadzce zbójcy  rzucili  się  na  Kanuta,  zabili  go,  a  rozczłonko- 
wawszy ciało  jego,  pastwili  się  nad  trupem^")  (7  Stycznia  ro- 
ku 1 131).  Ten  Kanut  w  dziejach  znany  jest  pod  nazwiskiem 
Kanuta  Lawarda. '^) 

Oburzony  postępkiem  Magnusa  cesarz  Lotar  postanowił  ode- 
mścić  śmierć  Kanuta,  najbardziej  cesarstwu  przyjaznego  męża. 
Ruszył  więc  z  wojskiem  ku  granicom  Szlezwika.  Jednocześnie 
brat  zamordowanego  Kanuta  Eryk,  z  nałożnicy  spłodzony,  w  celu 
pomszczenia  kr\vi  bratniej  zbliżył  się  z  flotą  także  do  Szlezwika. 
Ale  INIagnus,  utwierdziwszy  się  w  warowni  szlezwickiej,  stawił 
mocny  opór,  a  nareszcie  udał  się  do  Lotara,  zapłacił  mu  4000 
marek  srebra  i  hołd  złożył  (1131).  Lotar  zadowolniony  trybutem 
i  uznaniem  zwierzchności  jego  nad  Daniją,  powrócił  do  domu,^-) 


")  Nec  Slavi  me  regem  appellant,  sed  usuali  vocabulo  chnese,  id  est  do- 
minum  seu  herrum  vocant.  Annonymi.  Historia  S,  Canuti,  w  Langebeka  Ser.  rer. 
dan.  IV,  s.  241.  O  znaczeniu  wyrazu  kneź  porównaj  dzieła  niniejszego  T.  II, 
str.  439. 

»o)     Helmold,  I,  50. 

")  Według  anglo-saksońskiego  zwyczaju  Hlasford  (Lord)  znaczyło  tyle  co 
pan.  A  ponieważ  Kanut  mówił,  że  go  Słowianie  panem  (lierrum)  zwali,  ztąd  w  duń- 
skiej mowie  wytworzyło  sie  przezwisko  Lawarda.     Dahlman,  Gesch.  s.  220. 

i2j  Helmold,  I,  50.  Annal.  Saxo.  a.  1131.  Rex  Saxoniara  regressus  Danos 
ad  deditionem   coegit,   simili  modo  super  Slavos  rebellantes  irruit  eoBque  subjugavit. 


-     556     - 

a  Eryk  pobity  i  do  ucieczki  zmuszony,  przezwany  został  „noga 
zajęcza''  (llazenvoth),  z  powodu  ciągłej  ucieczki.  Walka  jednak 
tern  sie  nie  skończyła.  Mieszkańcy  Szlezwika,  pamiętni  dobra, 
jakie  im  Kanut  Laward  wyświadczył,  stanęli  w  obronie  Eryka. 
Niels  z  synem  Magnusem  długo  oblegali  Szlezwik,  lecz  Eryk 
uciekłszy  do  Skanii,  skarżył  sie  wszędzie  na  zabójstwo  niewin- 
nego brata.  Następnego  lata  Magnus  z  liczną  flotą  wyprawił  się 
do  Skanii.  Mieszkańcy  stanąwszy  w  obronie  Eryka,  oparli  się 
Uanóm.  W  zaszłej  nakoniec  wielkiej  bitwie,  Eryk  na  czele  ja- 
zdy uderzywszy  niespodziewanie  na  piesze  wojsko  duńskie,  zła- 
mał je,  Magnus  i  mnóstwo  wojowników  jego  polegli  (4  Czerwca 
r.  1 134),  a  król  Niels  uciekł  konno  do  okrętu,  na  którym  przy- 
był do  Szlezwika,  mieszkańcy  którego  dla  przypodobania  się 
zwycięzcy  Erykowi,  przezwanemu  teraz  Emunem  (t.  j.  godnym 
pamięci),  zabili  Nielsa.^-^) 

Zaburzenia  duńskie  pozwoliły  książętom  Przybysławowi  i  Ni- 
kłotowi  powrócić  do  władzy  w  udziałach  swych.  Były  to  we- 
dług Helmolda  „dwa  straszliwe  potwory,  chrześcian  prześlado- 
wcy." ^^).  W  gruncie  rzeczy  byli  to  ludzie  innego  usposobienia, 
niż  się  niemieckiemu  dziejopisowi  i  kapłanowi  wydało.  Przyby- 
sław,  krew^ny  chrześciańskiego  rodu  Gotszalka,  idąc  za  popędem 
ludu,  nie  śmiał  bratać  sie  z  Niemcami,  jedynymi  w  ówczas  wy- 
znawcami chrześciaństwa  w  ziemiach  słowiańskich  nad  Łabą, 
w  przeciwnym  bowiem  razie  ściągnąłby  na  siebie  nienawiść  pod- 
danych. A  jako  książę  z  okoliczności,  a  nie  z  następstwa  po 
przodkach,  musiał  stosować  się  do  skłonności  ludu  i  we  krwi 
Nordalbingów  zmywać  krzywdy  Obodrytom  uczynione.  Wdziera- 
jąc się  na  ziemie  słowiańskie  Niemcy  sami  zmuszali  Słowian  do 


Raumer,  Regesta,  N.  844.  Przyciśnięty  wojna  domowa  Magnus  w  r.  1133  szukał 
pomocy  u  Lotara  i  hołd  mu  w  Halbersztadzie  złożył.  Porów,  niżćj  przypisek  22, 
na  stron.  561. 

'■■')     Helmold,  I,  51,     Dahlman,  Gescli.  232—237. 

»)     Helmold,  I,  52. 


—     557     — 

obrony,  a  gdy  się  Słowianom  udało  pobić  napastników  i  do  ich 
kraju  wtargnąć,  Niemcy  podejmywali  krzyk  na  barbarzyństwo 
Słowńan.  W  tym  względzie  pouczającem  jest  następne  opowia- 
danie Helmolda. 

Raz  gdy  cesarz  Lotar  z  małżonką  Rykenzą  bawili  w  Bar- 
dewiku,  stanął  przed  nimi  kapłan  Wicelin,  przełożył  o  konie- 
czności zbawienia  dusz  ludu  słowiańskiego  i  doniósł,  że  w  ziemi 
Wągrów  znajduje  się  góra  dogodna  dla  zbudowania  zamku  kró- 
lewskiego. Górę  tę  zajął  był  niegdyś  Kanut  król  Obodrytów, 
lecz  zostawiona  na  niej  załoga,  została  przez  zbójców,  w  nocy  wy- 
puszczonych, do  niewoli  zabraną,  a  to  w  skutek  podstępu  hra- 
biego Adolfa,  który  się  bał,  ażeby  go  Kanut,  wzmocniw^szy  się 
z  czasem,  nie  uciemiężył.  Cesarz,  usłuchawszy  rady  kapłana,  po- 
słał zdolnych  ludzi  dla  zbadania,  czyby  góra  była  dogodną  do 
zbudowania  warowni,  a  upewniwszy  się  o  tern  od  poslańców% 
przebył  rzekę  (Łabę)  i  przyszedł  do  ziemi  Słowian,  w  miejsce 
oznaczone.  Polecił  zaraz  Nordalbingóm,  ażeby  zajęli  sio  zbudo- 
waniem warowni.  Książęta  słowiańscy,  nie  śmiejąc  sprzeciwiać 
się  woli  cesarza,  przyłoŻ3di  się  także  do  tej  budowli,  lecz  „z  wiel- 
kim smutkiem,  czuli  bowiem,  że  to  się  tajemnie 
dla  ich  uciemiężenia  gotuje."'  Jeden  z  książąt  słowiań- 
skich powiedział  drugiemu:  „czy  widzisz  tę  mocną  i  wzniosłą 
budowę  ?  Otóż  przepowiadam  ci,  że  twierdza  ta  będzie  służyła 
ku  ujarzmieniu  całego  kraju  naszego.  Ztąd  bowiem  w^ychodząc 
najprzód  skruszą  Plunę  (Błonie),  potem  Aldenburg  (Starogard) 
i  Lubekę,  dalej  przeszedłszy  Trawnę,  Racibor  i  całą  ziemię  Po- 
labian  opanują.  Nawet  kraj  Obodrytów  ręki  ich  nie  ujdzie." 
Ten  zaś  go  zapytał:  ,.któż  nam  to  nieszczęście  zgotował,  wy- 
dawszy górę  tę  królowi?"  A  książę  rzekł:  „widzisz  tego  czło- 
wieka łysego,  stojącego  przy  królu  ?  On  to  całe  nieszczęście  na 
nas  sprowadził."  Tak  zbudowaną  została  twierdza  Sigeberg,  ob- 
sadzona liczną  załogą,  a  naczelnikiem  w  niej  uczynił  król  jedne- 
go ze  swych  towarzyszów^  Hermana.  Oprócz  tego  polecił  u  stóp 
góry  tej  zbudować    kościół,    któremu    nadał    sześć  wsi,    a  zarząd 


-     55^     - 

kościoła  poruczyl  Wicelinowi.  Tak  samo  postąpił  i  względem 
kościoła  w  Lubece,  poleciwszy  Przybysławowi,  pod  zagrożeniem 
utraty  łaski  swej,  ażeby  okazywał  szczególna  życzliwość  wzmian- 
kowanemu kapłanowi.^ "') 


2.  Stosunek  Niemiec,  Danii  i  Polski  do  Słowian  zaodrzańskich.  Albreołit 
Niedźwiedź  wojuje  Brzeżanów  i  Hawelberg  zdobywa  (1134).  Bolesław 
Krzywousty  składa  Lotarowi  hołd  z  Pomorza  (r.  1135),  Ratibor  pomorski 
zdobywa  Konghelę  (1135).  Zgon  Wartysława  (1136),  Bolesława  Krzy- 
woustego (1138). 

Po  nawróceniu  Pomorza  na  chrześciaństwo,  Słowianie  za- 
odrzańscy  znaleźli  się  w  daleko  gorszem  niż  przedtem  położeniu. 
Dawniej  Obodryci,  Lutycy,  Ranowie,  czując  sie  bezpiecznymi 
ze  strony  Pomorzanów,  takichże  jak  oni  poganów,  mogli  wszyst- 
kie swe  siły  przeciw  Niemcom  i  Danóm  zwracać.  Teraz  Pomo- 
rze, pod  władzą  monarchy  polskiego,  stanęło  po  stronie  clirze- 
ścian.  Rany  i  Lutycy  znieść  tego  nie  mogli  i  już  podczas  apo- 
stolstwa ś.  Ottona  (i  127)  ze  Szczecinianami  walczyli.  Pokonani, 
burzyli  się,  wznawiali  powalone  przez  Niemców  i  DanÓAV  świą- 
tynie pogańskie,  pragnęli  żyć  według  dawnego  obyczaju,  nie 
zważając,  że  wzmagająca  się  dokoła  nicłi  cywilizacyja  clirze- 
ściańska,  coraz  mocniej  podkopywała  kult  starożytny,  zwężała 
terrytoryję  pogańską,  zmniejszając  przez  to  liczbę  prozelitów  sta- 
rożytnego kultu.  Pogaństwo  dożywało  swego  wieku  i  nie  czuło 
się  na  siłacli  ożywić  moralnie  osłabione  ludy.  Następywała  de- 
moralizacyja  i  rozprzężenie  stosunków  państwowycli.  Słowiań- 
szczyzna zaodrzańska  stała  otworem  dla  każdego  lepszego  zdo- 
bywcy i  jeśli  po  śmierci  Kanuta  Lawarda  (1131)  państwa  chrze- 
ściańskie  nie  rozebrały  pogrążonych  w  anarchiję  Zaodrzańców,  to 
tylko  dla  tego,  że  innemi  sprawami  były  zajęte  i  nie  mogły  w  te 
strony  czynności  swej  zwrócić.  I  tak:  po  śmierci  cesarza  Hen- 
ryka V  (roku  1 125)  w  Niemczech  walka    dynastyczna   pomiędzy 


=■)     Helmold,  I,  53. 


—     559     — 

szwabskimi  Hohensztaufami  i  bawarskimi  Welfami  lat  kilka  krę- 
powała wszelka  inna  czynność  nowo  obranego  cesarza  Lotara. 
W  Danii  po  śmierci  Kanuta  Lawarda  (i  131)  wszczęły  się  wojny 
domowe,  w  których  zginęli  król  Niels  i  syn  jego  Magnus,  a  za- 
burzenia ciągnęły  się  dalej.  Ostatni  sąsiad  Zaodrzańców,  Bole- 
sław Krzywousty,  po  nawróceniu  Pomorza,  nie  myśląc  bynaj- 
mniej spocząć  na  wawrzynacli,  gotował  się  do  posunięcia  podbo- 
jów i  clirześciaństwa  dalej  na  zachód  aż  do  Łaby,  lecz  wplątawszy 
się  w  sprawę  o  następstwo  tronu  węgierskiego  po  Stefanie  II 
(-j-  1 131),  i  zmuszonym  będąc  z  tego  powodu  walczyć  z  księciem 
czeskim  Sobiesławem,  ożenionym  z  siostrą  króla  Beli  Ślepego, 
musiał  zamiary  swe  odłożyć.^'') 

Tymczasem  nad  środkową  Łabą  podrastała  nowa  potęga 
w  osobie  Albrechta  Niedźwiedzia.  Ojciec  jego  Otto  z  Askanii, 
albo  z  Ballensztadu,  potomek  po  kądzieli  znanego  ujarzmiciela 
Słowian,  księcia  saskiego  Hermanna  Billinga  (f  983),  władał 
Salzwedelem  z  okolicą  w  marce  Północnej  i  dał  się  poznać  z  ry- 
cerskich czynów,  gromiąc  powstanie  poganów  nad  Łabą  (roku 
1 1 18).  Po  jego  śmierci  (r.  1123)  Albrecht  Niedźwiedź,  podobnie 
ojcu,  był  przyjacielem  księcia  saskiego  Lotara,  a  gdy  ten  zo- 
stawszy cesarzem  (r.  1125),  przedsięwziął  wyprawę  do  Czech, 
aby  zmusić  księcia  Sobiesława  do  wassalnej  uległości  cesarzowi, 
Albrecht  towarzyszył  mu  i  w  nieszczęśliwej  dla  Niemców  bitwie 
pod  Chlumcem  (r.  11 26),  ujęty  został  do  niewoli,  po  zawarciu  je- 
dnak przymierza  z  Czechami,  uzyskał  swobodę'")  i  znowu  wier- 
nie ceserzowi  sluż}ł.  Władał  on  już  znacznemi  posiadłościami 
po  prawym  brzegu  Łaby,  zdobył  dolne  Łużyce,  szerzył  zabory 
swe  w  żupie  Serbiszcze,  fonad  Łabą  w  dół  aż  pod  Magdeburg 
prawie;  zainteresował  się  mocno  missiją  ś.  Ottona  na  Pomorzu, 
dostarczał  mu  z  dóbr  swoicli  wiktuały  i  różne  inne  rzeczy,  czem 


'«)     Smolka.  St.  Mieszko  Stary,  s,  202. 

'^)  Wiadomości  z  Ottona  freizingeńskiego :  Vita  Friderici,  Annalisty  Saxo, 
Chronografa  Saxo,  Alberta  Stadeńskiego,  Kontynuatora  Kozmy  i  t.  d.,  patrz  w  Rau- 
mera  Regestach,  N.  798,  799. 


—     5^0    — 

skarbił  sobie  przyjaźń  ś.  OttonaJ"*)  Podczas  wyprawy  Lotara 
do  Włoch,  Albreclit  jasługami  i  posłuszeństwem  tak  go  sobie 
zjednał,  że  po  śmierci  margrafa  północnego  Konrada  v,  Plozke 
(1134),  Lotar  oddał  mu  markę  Północną  ze  wszystkiemi  pra- 
wami na  sąsiednich  Słowian J")  Albrecht  wnet  z  tego  korzystać 
postanowił.  Zatargi  ze  Słowianami  podały  mu  powód  dwa  razy 
przechodzić  Łabę,  zagarnąć  krainę  Brzeżanów  i  stolice  ich  ksią- 
żąt Hawelberg  zdobyć.'-^)  Bolesław  Krzywousty  obojętnie  na  to 
patrzyć  nie  mógł,  ale  sprawa  o  następstwo  tronu  węgierskiego 
i  napady  na  Śląsk  Sobiesława  w  r.  1133  ^  11345"^)  nie  pozwa- 
lały mu  wystąpić  czynnie  w  obronie  Słowian  zaodrzańskich. 
Wreszcie  okoliczności  nie  sprzyjały  podobnym  zamiarom,  albo- 
wiem cesarz  Lotar,  uspokoiwszy  Niemcy  i  opierając  się  na  przy- 
jaźni Sobiesława,  zamierzył  uregulowanie  stosunków  swych  do 
państw  na  wschód  od  Niemiec  położonych.     Z  Węgrami  był  on 


^^)  Ebbo,  III,  :^  Eo  igitnr  tempore,  quo  fana  haec  miraiuli  operis  in  urbe 
Cliozegowa  destruebat,  legati  honorabilis  marchionis  Adalberti  statum  eius  ciniose 
investigantes,  sed  et  nuiitii  de  villi.s  suis  Muechlin  et  Scidingen,  juxta  condictum 
opportuna  ei  subsidia  deferentes,  supervenere.  —  Herbord,  III,  8.  Legati  marchio- 
nis Adalberti  de  Saxonia  supervenere,  opera  et  statum  episcopi  studiose  inąuiren- 
tes.  Marchio  eteuim,...  in  gente  barbara  hunc  periclitari  metuebat,  imde  si  opus  ha- 
beret,  praesidium  ei  et  opem  ferre  cupiebat. 

'")  An.  Saxo.  a.  1 134  Marchiam  Conradi  videlicet  Septentrionalem  Adal- 
berfo  pro  studioso  sibi  exhibito  obsequio  in  Romano  itinere  concessit.  Podobnie 
Ann.  Turing.,  Chroń.  Luneburg.  Eccardi,  Albert  Stadens,  Chronog.  Saxo.  Raumer, 
Regesta,  N.  865.  Chroń.  Montis  Sereni.  a.  1134,  ^^  Hoffmanna  Scrip.  rer.  lus. 
IV,  s.  35- 

"")  Chr.  Montis  Sereni.  a.  1136,  Havelberga  capta  est  a  filiis  Widikindi  et 
ecclesia  incensa.  An.  Saxo.  a.  1136,  Haweiberga  capta  est  a  filiis  Widikindi  et 
ecclesia  destructa.  Tak  samo  Chronogr.  Saxo,  tudzież  Ann.  Hildesheim.  Jeżeli  więc 
synowie  Widikinda  odebrali  Hawelberg  w  r.  1 136,  to  zdobycie  go  przez  Albrechta 
Niedźwiedzia  mogło  stać  się  wcześniej.  Barthold  mniema,  że  Albrecht  już  w  roku 
1 135  mocno  utwierdził  sie  w  ziemi  Brzeżanów.  (Gesch.  II,  s.  109).  Sieniawski 
myśli,  -że  już  w  r.  11 34  Albrecht  opanował  Hawelberg.  (Pogląd  na  dzieje  Słowian, 
s.  169).  Prawdopodobnie,  albowiem  na  zbudowanie  kościoła,  spalonego  w  r.  1136, 
potrzebny  byt  czas. 

-')  Annal.  Gradicens.  a.  1132.  Inter  princepes  Boemie  et  Polonie  fides  sacra 
et  Concordia  est  violata.  Pertz,  M.  G.  XVII,  650,  Contin.  Cosm.  a.  1 133.  Pertz, 
IX,   138.    Szczegóły  w  Roepella  Dzieje  Polskie  I,  rozdział  XII,  s.  285. 


—     56i     — 

już  w  zgodzie,  Czechów  miał  po  swej  stronie,  Magnus  duński 
jeszcze  przed  tern  hołd  mu  złożył  w  Irlalbersztadzie,  dał  zakła- 
dników i  przysięgą  zobowiązał  się  postępywać  w  polityce  zgo- 
dnie z  widokami  cesarza.--)  Zostawał  tylko  Bolesław,  ufny  w  swe 
siły,  niepokorny,  zawsze  gotowy  stawić  czoło  nieprzyjaciołom. 
Niepowodzenia  jeg^o,  w  zajściach  z  Węgrami  i  Czechami,  ośmie- 
li]}^ Lotara  wezwać  Bolesława,  aby  zaległy  z  Pomorza  i  Rany  za 
lat  12  trybut,  po  500  marek  rocznie  i  hołd  mu  złożył.  Groziła 
wojna.  A  tu  jeszcze  margraf  Albrecht  wdzieraniem  się  do  ziemi 
Brzeżanów,  pokój  między  Łabą  a  Odrą  zakłócił.  Nie  mając  bliż- 
szych szczegółów,  twierdzić  nie  możemy,  ale  mniemać  się  godzi, 
że  Bolesław  nie  spuszczał  z  uwagi  zabiegów  margrafa  Albrechta 
na  Pomorzu,  podczas  apostolstwa  ś.  Ottona,  a  gdy  margraf  wdarł 
się  do  ziemi  Brzeżanów,  Bolesław  łatwo  mógł  pojąć  dokąd  on 
dąży.  Bądź  co  bądź  Bolesław  w  t)-m  razie  okazał  się  bardzo 
rozważnym,  na  niepewną  wojnę  narażać  się  nie  chciał,  kiedy 
i  bez  niej  mógł  Pomorze  zatrzymać  przy  sobie,  a  z  przyjaźni  Lo- 
tara korzystać  nadal.  Wyprawił  więc  do  Magdeburga  poselstwo 
26  Maja  r.  1135,-^)  ale  nic  nie  wskórawszy,  musiał  sam  do  Sa- 
ksonii dążyć.  Na  Wniebowzięcie  15  Sierpnia  przybył  do  Mer- 
zeburga,  dokąd  także  przybyli  Sobiesław  czeski,  posłowie  wę- 
gierscy, greccy  i  słowiańscy.  Lotar  pogodził  Bolesława  z  Sobie- 
sławem,   a   Bolesław  trybut   zapłacił,    hołd    złożył  i  w  pochodzie 


--)  Annal.  Ilildesheim.  a.  1134.  Luderus  imp,  Pascha  Halveistat  peiagit.  Ibi 
iex  Danorum  yeniens  sese  in  potestatem  imperatoris  tradidit,  obsidesque  dat,  jura- 
mentiim  facit,  se  successoiesque  suos  nonnisi  permissu  imperatoris  successorumcjiie 
suonim  Regnum  adepturum,  et  pulchro  spectaculo,  nullis  retro  temporibus  audito, 
ipse  secundo  die  Paschae  idem  Kex  Danorum  regio  mora  coronatus  coram  coronato 
de  morę  imperatore  gladium  ipsius  portat.  Porów.  De  fundatione  coenobii  Bigaugiensis : 
a.  1134.  Rex  in  Halberstad  Pentecosten  celebravit.  Ibi  Magnus  lilius  Nicolai  regis  Da- 
norum graliam  invenit  poenitens,  et  coronam  regni  suscepit  ab  imperatore.  Sed  red- 
diens,...  Magnus  relinąuitur  solus  in  terra  prostratus.    Hoffmann,  Ser.  rer.  lus.  IV,  125. 

-^)  Cbr.  Mont.  Sereni.  a.  1135.  Legati  Bolizlai  ducis  Polonorum  et  Godc- 
fridi  ducis  Loraniae  (Lotharingiae):  Hungarorum  etiam,  et  Danorum  nec  non  Scla- 
vorum,  cum  principibus  ilhic  venientibus  adfuerunt.  Hoflmann,  IV,  35.  Także  Annal. 
Saxo.  ad  a.   1 135. 

Tom  III.  36 


—     5(^^     — 

do  kościoła,  dawnym  zw}'^czajem  niósł  miecz  przed  cesarzem.-^) 
Z  Merzeburga  udał  się  Bolesław  do  grobu  ś,  Godeharda  w  Hil- 
desheimie,  a  gdy  w  powrocie  do  domu,  wjeżdżał  do  Magdebur- 
ga, z  rozkazu  cesarza  ducliowieństwo  wszystkicli  kościołów  w  uro- 
czystej processyi,  przy  biciu  we  wszystkie  dzwony,  wyszło  przed 
miasto  na  jego  spotkanie.  Takiego  przyjęcia  niekoronowanej 
osoby  nie  zdarzyło  sie  od  półtora  wieku,  t.  j.  od  czasu,  kiedy 
arcybiskup  Adalbert  podobnie  przyjął  księcia  saskiego  Hermana 
Billinga  i  tem  strasznie  Ottona  I  oburzył.  „A  przecież,  powiada 
kronikarz  niemiecki,  książę  saski  osobistością  swą  stał  wyżej, 
aniżeli  ów  Słowianin  i  cudzoziemiec."  -'') 

Przyjąwszy  od  Bolesława  Krzywoustego  liołd  nietylko  z  Po- 
morza, lecz  i  z  Rany,  cesarz  tem  samem  przyznał  go  prawnym 
posiadaczem  wzmiankowanych  krain  i  usuwał  na  przyszłość  wszel- 
kie pretensyje  do  nich,  z  czyjejby  strony  one  nie  były.  Tak  wypada 
pojmywać  faktyczną  stronę  wypadków,  w  rzeczywistości  zaś  ce- 
sarz, wymagając  rd  Bolesława  hołdu  z  wyspy  Rany,  którą  on 
nigdy  nie  władał,  stawił  go  w  nieprzyjazne  stosunki  z  Bana- 
mi, zamierzającymi  opanować  wyspę  tę,  od  dawna  zaliczaną  we 
względzie  kościelnym  do  arcybiskupstwa  Lundskiego.  Jak  po- 
stąpił Bolesław  z  prawem,  przyznanem  mu  na  Ranę  —  nie  wie- 
my. Być  może  sprawa  ta  poszła  w  zawieszenie  z  powodu  za- 
szłych w  tym  czasie  na  Pomorzu  baltyckiem  zaburzeń  i  ważnych 
wypadków.  I  tak:  kiedy  Bolesław  hołd  składał  w  Magdebur- 
gu, zięć  jego  i  sprzymierzeniec  IMag-nus  już  zginął  na  brzegach 
Skanii,   a  ojciec   ostatniego    Niels  zamordowany    był  w  Szlezwi- 


2')  Otto  Frisingen.  VII,  19.  Inde  (Bamberga)  in  Saxoniam  divertens  Po- 
lonorum  ducem  cum  raultis  muneribus  obviam  habuit,  quem  tamen  non  antę  digna- 
lus  est  suo  conspectui  praesentari,  quam  tributum  XII  annorum,  hoc  est  500  libias 
ad  singulcs  annos  persolveret,  et  de  Pomeranis  et  Rugis  hommagium  sibi  faceret 
subjectionemque  perpetuam  sacramento  confirmaret.  Do  tego  dodaje  Annal  Saxo. 
s.  a,  1 1 35:  dux  autem  Polor^ae  Bolezlaus  in  die  sancto  manibus  applicatis  miles 
ejus  eflkitur  et  ad   ecclesiara  processuro  gJadium  ejus  antę  ipsum  portavit. 

-•')  Annal.  Magdeburg,  a.  1133,  „licet  ille  majoijs  reverentiae  esset  quam 
Sclavus  et  alienigena."     Mulversl.edt,  Kcgesta  archiep.  magd.  I,  N.    1098. 


-     563     - 

ku,^^)  w  Danii  wrzała  wojna  domowa,  a  brat  księcia  \Varty- 
sława  Ratibor,  zebrawszy  koło  siebie  poganów,  krążył  po  wo- 
dach Bałtyku,  jalcby  „król  morski"  i  na  czele  floty,  złożonej 
z  500  korabi,  na  każdym  po  44  ludzi  i  po  2  konie,  przedsięwziął 
wyprawę  do  bogatego  miasta  Kongłieli  na  brzegach  Szwecyi 
położonego,  w  pobliżu  teraźniejszego  Gottenburga.  Wyprawa 
udała  się  pomyślnie:  miasto  szturmem  zdobyto  10  Sierpnia  ro- 
ku 1 135;  napastnicy  wzbogaceni  ogromną  zdobyczą  w  rzeczach 
i  niewolnikach,  szczęśliwie  do  domu  wrócili.-")  Cokohviek  pó- 
źniej książę  Wartysław  znikł,  a  zgon  jego  w  końcu  r.  1135  lub 
na  początku  r.  1136,-*^)  głęboka  tajemnica  okrywa,  bo  gdy  ży- 
jący w  tym  czasie  Helmold  wzmiankuje  krótko,  że  Wartysław 
został  zabity  w  Stołpie  nad  r.  Pieną,-^)  pisarz  XVI  w.  Tomasz 
Kancow  rozpowiada,  że  na  śpiącego  w  Stołpie  Wartysława  na- 
padł jeden  z  możnych  Lutyków  i  śmiertelnie  go  ranił,  lecz  wiel- 
kiej siły  Wartysław  schwycił  zabójcę  tak  mocno,  że  mu  szczękę 
w^yrwał  i  razem  go  z  sobą  do  grobu  zabrał. •^'^)  Władzę  nad  Po- 
morzem   objął    Ratibor,    ożeniony  z  córką  Bolesława  Przybysła- 


2*5)  Chroń.  Montis  Sereni.  a.  1134.  Magnus,  qui  in  patriam  reversus,  a  quo- 
dam  Henrico  occisus  est...  Pater  etiam  ejusdem  in  civitate  Nesvich  antę  ecclesiam 
cum  suis  occisus  est.  Hoffmann,  IV,  35;  Ann.  Bigaugiensis  a.  1134.  Nicolaus, 
pater  Magni,  fugit,  sed  perimitur  dolose.  Hoffmann,  IV,  125.  Szczegóły  podał  Hel- 
mold, I,  51. 

-')  Saxo  Grammatyk  mówi,  że  flota  słowiańska  składała  się  z  ilOO  korabi, 
ale  podobne  obliczenie  historycy  za  niepewne  uznają.  Dahlman,  Gesch.  s.  247.  Po- 
danie Saxona  o  wyprawie  do  Kongeheli,  osnute  na  sagach  duńskich;  szczegółowy 
wykład  podał  Barthold,  Gesch.  II,  s.  115.  Według  jego  mniemania  wyprawa  ta 
zaszła  nie  bez  wiedzy  Bolesława  Krzywoustego. 

-*)  Kanzow  śmierć  Wartysława  podał  pod  r.  I135.  Inni  dawniejsi  pisarze 
oznaczali  ją  r.  1 136.  Z  nowszych  pisarzy  Gebhardi,  Naruszewicz,  Krziżek,  Sienia- 
ski,  przyjęli  r.  1 136.  Barthold  koniec  roku  1134  lub  początek  1135.  Tymczasem 
Hassełbach  i  Kozegarten  wypadek  ten   odnoszą  do  r.   1135.    Codex  Pomeran.  s.  49. 

20)  Helmold,  II,  4.  Ulic,  (Stolpć)  Kazemarus  et  Bugezlavus  jam  olim  fun- 
daverant  abbatiam  in  memoriam  patris  sui  Vertizlavi,  qui  ibidem  et  occisus  et  se- 
pultus  est,  W  dyplomie  biskupa  pomorskiego  Adalberta  r.  I153:  in  loco  qui  dici- 
tur  Ztulpii,  ubi  princeps  Vartizlauus  interfectus  occubuit.    Hassełbach,  Codex  N.  21. 

"")     Kanzow,  Pomerania,  według  wydania  r.   18 16,  s.   129. 

36* 


—     5^4     — 

wą."')  Z  tej  więc  strony  Bolesław  był  spolcojnym,  ale  do  speł- 
nienia dalsz3^cłi  jego  zamiarów  spotlcał  przeciwnil<ów  w  Icrólu 
duńslcim  Erylcu  Emunie  i  margrafie  Albreclicie  Niedźwiedziu. 
Wlcrótce  bowiem  po  zburzeniu  przez  Ratibora  Kong^elieli,  Erylc 
Emun  z  ogromna  flotą,  wioząc  pierwszy  raz  po  4  Iconie  na 
każdym  Icorabiu,  napadł  niespodziewanie  na  wyspę  Ranę,  wylą- 
dował w  pobliżu  Arkony,  przekopami  i  wałami  przeciął  komu- 
nikacyje  między  półwyspami  Jasmundem  i  Witowem,^-)  czem 
pozbawił  obrońców  świątyni  pomocy  z  wewnętrza  kraju,  żywno- 
ści i  wody.  Znękani  oblężeniem  mieszkańcy  Arkony  zgodzili  się 
pozornie  przyjąć  chrześciaństwo,  pośpieszyli  do  poblizkiego  je- 
ziora niby  dla  dopełnienia  obrzędu  oczyszczenia,  a  w  rzeczy  sa- 
mej dla  ugaszenia  pragnienia  wodą  przaśną,  przyjęli  kapłana  dla 
umocowania  ich  w  zasadach  wiary,  lecz  po  odejściu  zwycięzkiego 
króla,  dawną  cześć  Swantewita  przywrócili/"') 

W  tymże  czasie  margraf  Albrecht  Niedźwiedź,  utwierdziwszy 
się  nad  r.  Hobolą,  założył  Priegnitz-mark,  wszedł  w  przyjaźń 
z  księciem  braniborskim  Przybysławem,  który  na  chrzcie  przy- 
jął imię  Henryka,    porozumiał    się  z  żoną  jego  Petrusa,  czy  Pe- 


■'')  w  dokumencie  r.  1159:  dominus  Ratiboro  cum  pia  conjuge  sua  Pri- 
biz1ava;  w  dokumencie  r.  Ii68:  Eatiboro  cum  pia  con.sorte  sua  Pribizlaua.  Hassel- 
bach,  Codex  NN.  24,  26.  AVahrscheinlich  Tochter  Koleslaus  III  von  Polen,  tamże 
str.  1064.  Naruszewicz  powołuje  sie  na  Bangerta,  wydawcę  kroniki  Helmolda. 
H.  N.  Pol.  pod  r,  1 139,  przyp,  4  na  s.  139.  Ale  już  w  XVI  w.  Kanzow  twier- 
dził, że  Przybysława  była  córką  Bolesława  księcia  polskiego.     Pomerania,  s.  137. 

•''-)  Saxo.  Gram,  XIV,  s.  661.  Dani  ad  Rugiam  appulsi,  urbem  Archon  adver- 
sum  se  valłdo  praesidio  firmatam  inveniunt.  Quam  ne  finitimorum  auxiliis  juvari  si- 
nerent,  tractum,  qui  Archonensium  fines  propemodum  Rugia  abscissos  cum  con- 
tinenti  commitit,  legionibus  concisum  in  vallum  opacae  admodum  altitudinis  re- 
degerunt. 

"•'')  Saxo.  Gram.  1.  c.  Igitur  Archonenses,  cum  nec  vires  conserendi  belli 
haberent,  neque  locum  ad  contrahenda  auxilia  suppetere  cernerent,  necessitate  victi, 
salutem  et  in  Christiana  sacra  transitionem  pacti,  statua,  quam  venerabantur,  re- 
tenta,  Danis  se  tradunt. ...  Primum  itaque  solenni  ritu  prolui  jussi,  stagnum  majore 
pellendae  sitis  quam  initiandae  religionis  ardore  petentes,  sub  specie  sacrorum  fessa 
obsidione  corpora  refecerunt.  Jeziora,  o  którem  Saxo  wzmiankuje,  teraz  ani  śladu, 
wiadomo  bowiem,  że  br/egi  Rany  często  sie  zmieniają.    Bartliold,  Gcsrh.  TI,  s.  126. 


-     565     ~ 

trisii,  /u  wdaniem  sie  której,  bezdzietny  Przybysław  zapisał  sy- 
nowi Albrechta  Niedźwiedzia  Ottonowi,  jako  wiązanie  na  chrzciny, 
okolicę  Suche  (Zauche)  (r.  1136)/^*)  Tern  sie  jednak  nie  zado- 
w-olnił  margraf.  Pomysły  jego  do  pobrzeży  bałtyckich  sięgały, 
a  ponieważ  nie  czuł  się  jeszcze  na  siłach,  aby  orężem  otworzyć 
sobie  do  ujść  Odry  drogę,  postanowił  tymczasem  zaznaczyć  czyn- 
ność swa  jakimkolwiek  faktem,  któryby  na  przyszłość  mógł  być 
powodem  do  rozszerzenia  pretensyi  na  ziemie  przy  ujściach  Odry 
położone.  Protektor  jego  cesarz  Lotar,  przeznaczając  na  korzyść 
biskupstwa  Bambergskiego,  podatek  z  ziem  nad  r.  Pieną  poło- 
żonych, jako  wynagrodzenie  kosztów  podczas  apostołki  ś,  Otto- 
na, oświadczył,  że  czyni  to  za  zgodą  margrafa,  granice  posia- 
dłości którego  obejmują  ziemie:  Grozwin,  Rochowe,  Leszanie, 
Międzyrzecz  i  t.  d.^'^)  Dziwna  to  zaiste  sprawa.  Cesarz  przyzna- 
wał margrafowi  posiadłąść,  którą  żaden  z  nich  nie  władał,  a  czy- 
nił to  z  ubliżeniem  Bolesławowi,  chyba  dla  tego  tylko,  aby  go 
postawić  w  nieprzyjazne  stosunki  z  margrafem,  podobnie,  jak 
wymagając  od  Bolesława  hołdu  z  wyspy  Rany,  uzbroił  już 
przeciw  niemu  króla  Eryka  Plmuna.  JeżeU  przytoczone  wyżej 
fakty  nie  są  mylne,  to  przyznaćby  należało  Lotarowi  zręczne  wy- 


^*)  Fuit  quidam  Henricus  rex,  Przebislaus  sluYonice  nominatus,  urbis  Bran- 
ilemburgensis  et  terrarum  adjacentium,  siciii  Branikmburgcnsis  tcsłatur  cronica,  ex  suc- 
cessione  palenia  oblinens  piincipatum.  Hic,  dum  adhuc  gens  esset  ibi  permixta 
Slavonica  et  Saxonica  deserviens  ritibus  paganorum,  et  in  urbe  Brandemburgensi 
ydolum  tribus  capitibus  inhoiiestum  ab  incolis  coleretur,  jam  cristianus  effectus  et 
populi  ydolatriam  mentem  illam  summa  detestans,  dum  heredem  proximum  non  ha- 
beret,  nolens  ydolatris  post  mortem  suam  dictum  relincjuere  principatum,  Adalber- 
tum  dictunl  Ursum,  genitum  ex  Ottone  comile  Ascharie...  lieredem  instituit  et  natum 
suum  primogeuitum  Ottonem  de  sacro  fonte  lcvavit,  totam  Zucha  m,  videlicet  me- 
ridionalem  O  b  u  1  e  donans  eidem.  Pulcaya,  Chroń,  apud  Riedel,  Mark  Branden- 
burg, I,  str.  270.  Porównaj  Forschungen  zur  Deutsche  Geschichte,  1877.  T.  17, 
str.  515. 

■'•')  A.  1136.  Adnitento  et  concedentc  de  jurę  suo  łideli  nostro  nuirchioni 
Adelberto,  cujus  marchiae  ter  minus  predictas  includłt  provin- 
cias,  quarum  ut  certa  habeatur  notitia,  nomina  etiam  subter  annotari  compla- 
cuit:  Crozwine,  cum  Rochowe,  Lesane,  Meserechs  etSitne  in- 
super  et  Tribusses  eidem  dilectissłmo  nostro  Ottoni  et  futuris  babembergensis 
ecclesiae  episcopis  tradidimus.    Hasselbach,  Codex  Poraer.  N.   14,  s.  32. 


-     566     — 

zyskanie  polityki  niemieckiej,  dążeniem  której  od  IX  w.  było 
zasiewać  pomiędzy  sasiedniemi  państwami  niezgody,  aby  żadne 
z  nich  nie  mogło  wzmódz  się  w  siły,  ze  szkoda  cesarstwa. 

Niepodobno  przypuścić,  aby  Bolesław  nie  wiedział,  co  sie 
ze  szkoda  jego  działo,  w  pobliżu  ówczesnej  granicy  polskiej, 
Brandenburgu.  Możeby  on  potrafił  zapobiedz  dalszym  zamacłiom 
Albrechta  Niedźwiedzia  na  zaodrzańska  Słowiańszczyznę,  ale  ko- 
nieczność zmusiła  go  w  tymże  czasie  (r.  1136)  do  wyprawy  na 
Ruś,  w  celu  pomszczenia  za  rozbójniczy  napad  Rusinów  na  Wi- 
ślice, w  której  Bolesław  udzielił  przytułku  królewiczowi  węgier- 
skiemu Borysowi,  synowi  Kolomana,  a  ten  zdrajca,  wszedłszy 
w  porozumienie  z  książętami  ruskimi,  za  pieniądze  poddał  im  za- 
mek wiślicki  i  wszystkich  z  okolicy  zebranych  w  zamku,  bez- 
bronnych obywateli,  na  rzeź  nieprzyjaciołom  wydał, ^*')  Jakoż  Bo- 
lesław, zebrawszy  na  wyprawę  nietylko  rycerstwo,  lecz  i  gmin 
kmiecy,  spustoszył  księstwo  Włodzimirskie  (r.  1136),^')  ale  żeby 
mieć  ręce  swobodne  do  działania  nad  dolną  Odrą,  zostawało  za- 
łatwić stosunki  z  Czechami.  Zjechawszy  się  więc  w  Kładzku 
Bolesław  z  Sobiesławem,  za  pośrednictwem  towarzyszących  im 
panów,  zawarli  wieczystą  zgodę,  mocą  której  Śląsk  przy  Polsce 
pozostał.  Na  utwierdzenie  zaś  zgody  i  nierozerwanej  odtąd  przy- 
jaźni, przytomny  na  zjeździe  starszy  syn  Bolesława  Władysław 
trzymał  do  chrztu  Wacława,  syna  księcia  czeskiego''^)  (r.  1137). 
Wkrótce  potem  nastąpiła  całoroczna  choroba,   a  28  Października 


3«)  Według  Boguchwała  napad  na  Wiślice  księcia  ruslciego  przypadł  9  Lu- 
tego r.  1135.  Bielowslci,  M.  P.  II,  s.  515.  Mistrz  Wincenty  przy  opisie  tego  wypadliu 
daty  nie  oznaczył.    M.  P.  II,  s.  355. 

*')  Kronilcarze  polscy  roku  wyprawy  Bolesława  na  Ruś  nie  poclają:  Mistrz 
Wincenty  cap.  24,  Boguchwał  cap.  29.  M.  P.  II,  s.  357,  515.  Zważając  jednak, 
że  w  pierwszej  polowie  roku  1 135  Bolesław  zajęty  był  poselstwem  do  Lotara, 
a  w  Sierpniu  sam  do  niego  jeździł  do  Merzeburga,  wypada  mniemać,  że  wyprawę 
na  Ruś  mógł  przedsięwziąć  nie  wcześniej,  jak  w  końcu  r.  1135,  ^  może,  pewniej, 
w  r.  113O.  Naruszewicz,  w  niepewności  dat  wzmiankowanych  wypadków,  kładzie 
je  pod  rokiem  1135 — 1136.  Porów.  II.  N.  P,  II.  Wojna  z  Rusinami  ciągnęła  się 
i  później. 

'*')     Continuator  Cosmae,  a,  1137. 


-     S^7     ~ 

r.  1 138  śmierć  Bolesława  Krzywoustego/^")  w  pełni  sił  i  wśród 
troslci  o  rozwinięcie  wiel]<icli  jego  pomysłów  do  ocalenia  od 
zguby  Słowiańszczyzny  zaodrzańslciej.  Dzień  śmierci  boliatyra 
polslciego  był  ostatnim  dniem  nadziei  ocalenia  zaodrzańslcicli  braci 
od  rozszarpania  icłi  przez  cudzoziemców. 

Jal<  w  ciągu  36 -letniego  panowania  tale  i  przed  śmiercią, 
Bolesław  Krzywousty  troszczył  sie,  aby  jedność  i  potęg"e  pań- 
stwa Polsl<iego  utrzymać  nadal.  Uprzedzając  więc  zamieszlci  po- 
między synami  swymi  o  spadek  po  nim,  Bolesław  wyznaczył 
Icsiążęce  udziały:  Bolesławowi  Kędzierzawemu  Mazowsze,  Mie- 
czysławowi (Staremu)  Wielkopolslcę,  Henrykowi  ziemie  Sando- 
mirską  i  Lubelską,  najstarszemu  zaś  synowi  AVładysławowi  naj- 
ważniejszą stolicę  Kraków  z  okolicznym  krajem,  Śląsk  i  ziemię 
Lubuszslsą.  Jem.u  powierzył  najwyższą  w  państwie  władzę,  któ- 
rej dzielnicowi  ]<siążeta  obowiązani  byli  podlegać.  Do  Włady- 
sława, jako  do  najwyższego  pana  kraju,  należało  zwierzchnictwo 
nad  Pomorzem.  „Młodsi  książęta  mieli  ulegać  starszemu  bratu 
Władysławowi,  poważać  go  jako  monarchę,  żadnego  ważniej- 
szego l<:roku  nie  przedsiębrać  bez  jego  zezwolenia,  nie  wdawać 
się  w  wojny  lub  przymierza  na  swoją  rękę,  wszystkiemi  siłami 
pomagać  mu  na  wojnie,  słowem  mieli  być  zależni  od  niego,  jak 
w  zachodnich  państwach  wassale  od  suzerena."  ■*^)  Na  praktyce 
okazało  się  inaczej. 

Polska,  rozdrobiona  na  cztery  dzielnice,  nie  była  już  taką, 
jak  za  Krzywoustego  potęgą.  Zwierzclini  monarcha  polski  Wła- 
dysław II  przez  cały  ciąg  panowania  swego  (11 38  — 1146)  mu- 
siał walczyć  z  braćmi  w  obronie    praw    monarszych    od   nadwe- 


•'"')  w  rocznikach  polskich  zapisano:  A.  1138  dux  Bolezlaus  III  obiit  V  ka- 
lend. Noverabris.  Potwierdzają  to  nekrologia  ś.  Michała  bambergskiego  i  nekrologia 
Zwifalteńska.  Bielowski,  M.  P.  II,  797,  Według  rachunku  rzymskiego  V  kalend. 
!Noveinbris  oznacza  pięć  dni  do  kalendy  Novembra,  włączając  i  ten  dzień,  a  zatem 
28  Października.  W  nowszej  pracy  Smolki  Mieszko  Stary,  s.  205,  śmierć  Bolesława 
Krzywoustego  oznaczona   18  Października,  zapewno  przez  omyłkę  drulcu. 

•'<')  Smolka  St.  Mieszko  Stary,  s,  204;  tegoż  autora:  Testament  Bolesława 
Krzywoustego,  w  Rozprawach  Akademii  Umiejętności.  T.  XHI,  r.  188 1,  s,  259 — 310. 


—     5*^^     — 

rężeniii  ich  lui  korzy.ść  dzielnicowych  kbiiiżitt.  A  gdy  został 
przez  braci  zmuszony  do  ustąpienia  z  kraju  i  szukania  przytułku 
na  dworze  króla  Konrada  III,  los  Słowiańszczyzny  zaodrzańskiej 
wpadł  w  ręce  Niemców.  Wielkie  plany  Bolesława  Krzywo- 
ustego w  zapomnienie  poszły. 

3.    Walka  Albrechta  Niedźwiedzia  z  Henrykiem  Pysznym  o  księstwo  Sa- 
skie  (1138— 1139.     Przybysław   wagrski   burzy,  Sigeberg    (1138).     Holzaci 
zdobywają    ziemię   Wągrów    (1139).     Graf   Adolf   sprowadza    kolonistów 
i  buduje  Lubekę  (1143).    Słowianie  na  brzeg  morza  wyparci. 

Na  rok  prawie  przed  śmiercią  Bolesława  Krzywoustego, 
Albrecht  Niedźwiedź,  ufając  w  przyjaźń  cesarza  Lotara,  szerzył 
podboje  w  Slowiańszczyźnie  zaodrzańskiej.  Zimą  r.  1137 — 1138 
po  zamarzniętych  bagnach  przedzierał  sie  on  do  ziemi  Wkrza- 
nów  i  brzegów  morskich,'*')  lecz  gdy  sie  dowiedział  o  śmierci 
Lotara  (3  Grudnia  r.  1137),  odłożył  zamierzone  podboje  na  przy- 
szłość, a  tymczasem  pośpieszył  do  Saksonii,  aby  wygnać  z  niej 
księcia  bawarskiego  Henryka  Pysznego  i  samemu  zostać  księ- 
ciem saskim,  do  którego  należała  Nordalbingia  i  dozór  nad  są- 
siednimi Słowianami.  Nowoobrany  król  Konrad  III,  uważając 
za  rzecz  niesłuszną,  aby  jeden  książę  dwoma  księstwami  władał, 
chciał  na  księstwie  Saskiem  Albrechta  utwierdzić.  Dwaj  ksią- 
żęta, z  dwóch  sióstr  zrodzeni,  rozpoczęli  wojnę  domową  i  cala 
Saksoniję  zakłócili.  Albrecht  zdobył  twierdzę  Luneburg,  miasta 
Bardewik  i  Bremę,  całą  Saksoniję  i  ziemię  Nordalbingów,  z  któ- 
rej grafa  Adolfa  wygnał.  Na  miejsce  wygnanego  grafa,  stoso- 
wnie do  żądania  Albrechta,  wlazł  Henryk  z  Badewide,  któremu 
także  straż  warowni  Sigeberga  poruczoną  została.'^-) 


■•1)  Annal.  Saxo.  a,  11 37.  Marchio  Adalbertus  collecta  valida  manu  hye- 
mali  tempore  terram  Slavorura  praedabundus  perambulavit.  Annal.  Palidens.  a.  1137: 
Marchio  Adalbertus  collecta  militum  valida  manu  hiemali  tempore  terram  Sclavorum 
depredando  perarabulat.  M.  G.  XVI,  79.  —  Dalsze  objaśnienie  w  llaumera  Re- 
gesta X.  924. 

*-)     Helmold,  I,  54. 


—    569    - 

Wojna  domowa  w  Niemczech  (1138 — lijo)  podawała  Pol- 
sce doskonalą,  zręczność  do  zniszczenia  zaborów  Albrechta  Nie- 
dźwiedzia między  Odrą,  a  Łab%  i  powstrzymania  księcia  Stodo- 
ranii  Przy  by  sława  od  szkodliwych  dla  całej  Słowiańszczyzny  za- 
chodniej stosunków  jego  z  Albrechtem,  Ale  w  tym  czasie  bohatyr 
polski  dogorywał  na  łożu  boleści,  a  następca  jego,  wielki  książę 
krakowski  Władysław  II,  zmuszony  regulować  stosunki  sw^e  do 
dzielnicowych  książąt  polskich,  nie  mógł  wdawać  się  w  sprawy 
zaodrzańskie.  Najbardziej  zainteresowany  w  obronie  ujść  Odry 
od  wdzierstw  Albrechta,  książę  pomorski  Ratibor,  zostając  w  nie- 
przyjaznych" stosunkach  z  pogańskimi  Ranami  i  Lu  ty  kami,  nic 
przeciw  wdzierającemu  się  do  jego  posiadłości  margrafowi  nie 
przedsiębrał,  a  być  może  szybkie  ustąpienie  z  nad  Odry  mar- 
grafa do  Saksonii,  wstrzymało  starcie  się  jego  z  księciem  po- 
morskim. 

Tymczasem  książę  wagrski  Przybysław,  zważają,c  na  rozpa- 
lającą się  coraz  mocniej  walkę  w  Saksonii  margrafa  Albrechta 
Niedźwiedzia  z  Henrykiem  Pysznym,  napadł  na  Sigeberg,  twier- 
dzę zburzył,  a  leżące  dokoła  niej  osady  Sasów  zniszczył  (1138). 
W  napadzie  tym  kapłan  Folkier  mieczem  przebity  został,  inni 
księża  uciekli  do  Faldery,  a  księża  mieszkający  w  Lubece,  zosta- 
wali pod  opieką.  Przybysława,  pełni  o  swe  życie  obawy.  W  od- 
wet ze  swej  strony  Llenryk  z  Badewide  z  liolzatami  i  Sturma- 
rami,  niespodziewanie  napadłszy  na  sąsiednich  Słowian,  straszną, 
klęskę  im  zadał  i  cały  kraj  Wągrów  od  r.  Swale  aż  do  morza 
Bałtyckiego  i  Trawny,  grabieżą  i  pożarem,  oprócz  grodów  wa- 
rownych, zniszczył.  W  tymże  czasie  książę  rański  Race  z  rodu 
Kruka,  sądząc,  że  nieprzyjaciela  swego  Przybysława  zastanie 
w  Lubece,  napadł  na  to  miasto  ze  strony  morza,  warownie  i  przy- 
legle budynki  zburzył,  „oba  bowiem  rody*-^)  Kruka  i  Henryka 
(Gotszalkowicza)  spierały  się  z  sobą  o  władzę"  i  to  w  tym  cza- 
sie,   kiedy   Niemcy  mocno  dociskali  już  Słowian,    gotując  się  do 


3)     Helmold  I,  55, 


—     570     — 

ostatecznego  ich  vijar/mieni£i.  Korzystając  z  zamieszania,  spra- 
wionego napadem  Ranów,  Ilolzaci,  zmówiwszy  sie  z  sobą,  już 
bez  hrabiego  Henryka,  napadli  i^a  zamek  błoński  (Plunę),  waro- 
wnię jego,  mocniejszą  od  innych,  zdobyli  i  cały  kraj  zniszczyli 
(i  139),  ciesząc  się,  że  wojna  domowa  w  Saksonii  dozwoliła  im 
pomścić  się  nad  Słowianami,  bez  żadnej  przeszkody,  książęta 
bowiem  zwykle  ochraniali  Słowian  dla  powię- 
kszenia   swych    dochodów.^^) 

Wdanie  się  cesarzowej  Rychenzy,  wdowy  po  Lotarze,  w  wal- 
kę pomiędzy  Albrechtem  Niedźwiedziem  a  Henrykiem  Pysznym, 
szalę  zwycięztwa  na  stronę  ostatniego  przechyliło.  Henryk  otrzy- 
mał księstwo  i  Albrechta  z  Saksonii  wyrugował.  Hrabia  Adolf 
wrócił  do  Nordalbingii,  a  Henryk  z  Badewide,  widząc,  że  się 
utrzymać  nie  może,  spalił  warownie  Sigeberg  i  mocny  zamek 
Hammenburg,  który  matka  Adolfa,  dla  obrony  miasta  od  napadu 
barbarzyńców  7  muru  wybudowała.  Wkrótce  potem  Henryk  Py- 
szny zmarł  (20  Października  r.  1139),  a  księstwo  Saskie  objął 
w  posiadanie  syn  jego,  małoletni  Henryk  Łew.  Matka  jego  Ger- 
truda, nienawidząc  hrabiego  Adolfa,  oddała  kraj  Wągrów  Henry- 
kowi z  Badewide,  wziąwszy  od  niego  pieniądze,  lecz  gdy  wyszła 
zamąż  (r.  1142)  za  księcia  Henryka  austryackiego,  i  odwróciła 
uwagę  od  spraw-  księstwa,  lirabia  Adolf,  ofiarowaniem  większej 
summy  pieniędzy  zjednał  sobie  młodego  księcia  Henryka  Lwa, 
Niesnaski  między  Adolfem  i  Henrykiem  załagodzone  zostały  w  ten 
sposób,  że  Adolf  otrzymał  Sigeberg  i  cały  kraj  Wągrów,  Hen- 
ryk zaś  dostał,  jako  wynagrodzenie  za  swą  stratę,  Racibórz  i  zie- 
mię Połabian.'*') 

Po  urządzeniu  spraw  w  ten  sposób,  Adolf  zaczął  odbudo- 
wywać zamek  Sigeberg  i  murem  go  opasał.  Że  zaś  kraj  był  spu- 
stoszony, rozesłał  więc  gońców  do  Flandryi,  Hollandyi,  Utreclitu, 
Westfalii  i  Fryzyi,  wzywając  wszystkich,  którym  ziemi  brako- 
wało, żeby  przybywali  ze  swemi  rodzinami,  przyrzekając  dać  im 


*^)     Helmold,  I,  56. 
*»)     Helmold,  I,  56. 


—     571     — 

ziemię  wyborna,  rozległa,  urodzajna,  obfitująca  w  ryby,  mięso 
i  dogodne  pastwiska,  Holzatom  zaś  i  Sturmarom  powiedział: 
„czyście  to  nie  wy  podbili  ziem.ię  Słowian  i  nie  kupili  jej  krwią 
braci  i  ojców  waszych?  Bądźcie  więc  pierwsi,  przesiedlajcie  się 
do  tej  ziemi  pożądanej,  zamieszkajcie  ją,  używajcie  jej  rozkoszy, 
wam  bowiem  należy  się  to,  co  w  niej  jest  najlepszego,  bo  wy  ją 
wyrwaliście  z  rąk  nieprzyjaciół.^  Na  ten  głos  niezliczone  tłumy 
z  różnycli  narodów,  z  rodzinami  i  dobytkiem  przybyły  do  kraju 
Wągrów,  by  objąć  w  posiadanie  ziemie,  które  im  lirabia  Adolf 
obiecał.  Pierwsi  zajęli  siedziby  Holzaci  w  miejscacli  najbezpie- 
czniejszycli  na  zacliód  od  Sigeberga,  około  r.  Trawny,  pole  Swan- 
tynefeld  i  całą  ziemię  rozciągającą  się  od  r.  Swale  do  Agryme- 
son  i  jeziora  Błońskiego.^")  Ziemię  Darguńską  zamieszkali  West- 
fale,  Utyńską  HoUendry;  Susie  —  Fryzy.  Ziemia  Błońska  była 
jeszcze  niezamieszkałą.  Starogard  i  Lutylenburg  z  okoliczną  zie- 
mią, do  morza  przytykającą,  hrabia  Adolf  wyznaczył  na  mie- 
szkanie Słowianom,  których  dannikami  swymi  uczynił. 

Potem  hrabia  Adolf  zwrócił  uwagę  na  wały  zburzonego 
miasta  Bukowa,  które  niegdyś  zbudow^ał  książę  Kruk,  tudzież  na 
obszerną  wyspę,  opasaną  dwiema  rzekami:  Trawną  i  Bagnicą,^') 
z  nieprzystępnymi  bagnistymi  brzegami.  Położenie  miejscowości 
i  wyborny  port  przy  ujściu  Trawny  do  morza  podobały  się 
Adolfowi,  zaczął  więc  budować  miasto,  które  Lubeką*^)  nazwał 
r.   1143. 


^")  Helmold,  I,  57,  „quicquicl  a  rivo  Sualen  usque  Agrimeson  et  lacum  Plu- 
nensem  extenditur."  Agrimeson  znaczy  Agrów  =  Wągrów  męża,  miedza,  granica, 
tak  jak  na  wschodzie  Po-mezanija  była  ziemią  pograniczną,  oddzielającą  Pomo- 
rze od  Prus.     Papłoński   w  przypisku  do  przekładu  kroniki  Helmolda,  str.   136. 

*')  Helmold,  I,  57.  „Wochniza."  Ale  w  XVI  w.  Nicolaus  Marescalcus 
w  Annales  Herulorum  et  Wandalorum,  II,  c.  2,  nazywa  ją  Bagnisa.  Porów.  Pa- 
płoński, jak  wyżej. 

**)  Kiedy  i  przez  kogo  Lubeka  założoną  została,  z  pewnością  niewiadomo. 
Jedni  założenie  jej  odnoszą  do  czasów  Gotszalka  (1043 — 1066),  inni  do  wcześniej- 
szego czasu,  dziad  bowiem  Gotszalka  Mściwoj  już  w  Lubece  przebywał.  Pierwotnie 
Lubeka  leżała  nad  r.  Szwartawą  przy  jej  ujściu  do  Trawny,  później  cokolwiek  ni- 
żej na  dzisiejsze  miejsce  przeniesioną  została,  przez  Adolfa  I,  grafa  holsztyńskiego 
i  szauenburgskiego   w,  r.  1143,   s   w  r.  1167   miasto    przeszło    w    posijidauie   księcia 


—     572     — 

Odtąd  ziciniii  Wągrów  poc/.(jla  sie  zaludniać  przybyszami 
zagranicznymi.  Wicelin  wrócił  do  posiadłości  nadanych  przez 
cesarza  Lotara,  w  okolicy  Sigeberga,  na  wybudowanie  klasztoru 
i  utrzymanie  sług  bożych.  Wszakże  z  powodu  niedogodności, 
pocliodzących  od  targów  i  hałasów  obozowych,  wydało  mu  sie 
właściwszem  założyć  klasztor  w  blizkiem  mieście,  które  po  sło- 
wiańsku  lvuzalina,  po  niemiecku  llagerstorp  zwano.'**') 


§63. 

Wyprawa  krzyżowa  na  Pomorze  zaodrzańskie 
(roku  1147). 

I.   Zamysł  wyprawy  przeciw  Słowianom  pomorskim.    Papież  Eugeniusz  III 
dozwala  ją  warunkowo.    Sasi  gotują  się  do  wyprawy,  wspólnie  z  Danami. 

Na  dopełnienie  nieszczęść,  jak  grad  sypiących  się  na  Sło- 
wian zaodrzańskich,  gotowała  sie  jeszcze  nowa  klęska  z  takiej 
strony,  z  jakiej  żadnego  niebezpieczeństwa  nie  można  było  przy- 
puścić nawet. 

Dochodzące  do  Europy  z  Palestyny  wieści  o  niebezpiecznem 
położeniu  królestwa  Jerozolimskiego,  mocno  przez  sułtana  turec- 
kiego Nuradina  dociskanego,  zaniepokoiły  chrześcian  Europy  za- 
chodniej. Papież  Eugeniusz  III  starał  się  pobudzić  króla  fran- 
cuzkiego  Eudwika  VII  i  cesarza  Konrada  III  do  przedsięwzięcia 
drugiej  wyprawy  krzyżowej  do  Palestyny.  We  Francyi  zapał 
religijny  ogarnął  tłumy,  usposobił  do  ofiar  dla  obrony  od  niewier- 
nych grobu  Pańskiego.  Niemcy,  choć  dawno  już  byli  ochrzczeni, 
szczególnej  chęci  do  dalekiej  na  wschód  wyprawy  nie  okazy- 
wali. Sam  nawet  cesarz  Konrad  III  ociągał  się.  Dla  podniesie- 
nia zapału  religijnego  między  Niemcami,    mnich  Rudolf  przebie- 


saskiego  Henryka   Lwa.    Miejsce,  na  klórem  stoi  teraźniejsza  Lubeka,  zwało  się  Bu- 
kowem,  lub  Bukowcem.     Fapłoński,  w  przypisku  str.   137. 
<»;     Helmold,  I,  57,  58. 


—     57S     — 

gał  miasta  nadreńskie:  Kolonije,  ISIoguncyje,  Worms,  Spire, 
Strasburg  i  inne,  głosząc  Iconieczność  walki  z  poganami,  a  naj- 
przód nawrócenia  Żydów  gwałtem  na  wiarę  chrześciańską.  Sta- 
rał sie  go  umitygować  Bernard,  opat  klarewalski  (z  Clairvaux), 
nauczając,  że  za  zbrodnie  Żydów,  wypada  nie  zabijać  ich,  lecz 
tylko  po  świecie  rozpędzić,^)  fanatycy  jednak  poczęli  mordować 
Żydów  i  obdzierać  ich  do  szeląg'a.  W  IMoguncyi  spalono  tysiąc 
kilkaset  Żydów,  w  Wormsie  Żydzi  sami  się  zabijali,  w  Trewirze 
matki  zabijały  swe  dzieci,  aby  je  od  chrztu  uwolnić,  w  Bawaryi 
padło  ich  do  kilkunastu  tysięcy."-)  ■  Fanatyzm  wzrastał,  Niemcy 
gromadzili  się  w  tłumy,  do  których  łączyli  się  złodzieje  i  roz- 
bójnicy, także  gotowi  iść  na  wschód  dla  obrony  grobu  Chry- 
stusa. Nakoniec  Konrad  III,  zamierzywszy  stanąć  na  czele  krzy- 
żowców, zwołał  sejm  we  Frankfurcie  w  początku  roku  1147 
dla  uregulowania  spraw  państwa.  Wtedy  książę  saski  Henryk 
Lew,  margraf  Albrecht  Niedźwiedź,  książę  Konrad  z  Zahringen 
i  wszyscy  panowie  sascy  oświadczyli,  że  nie  widzą  potrzeby 
iść  na  daleki  wschód,  bo  w  pobliżu  Niemiec,  na  wschód  od  Ła- 
by, jest  dużo  poganów,  których  albo  wytępić,  albo  nawrócić  wy- 
pada.'') Taka  argumentacyja  trafiła  do  przekonania  opata  Ber- 
narda. Począł  więc  głosić  konieczność  wyprawy  przeciw  nie- 
przyjaciołom Chrystusa  Słowianom  pomorskim.  To  się  podobało 
nietylko  Sasom  i  Westfalom,  lecz  i  Danom.^J 

Pochwalając  zamiar  panów  saskich,  papież  Eugeniusz  III 
listem  z  dnia  14  Kwietnia  r.  1147  zapewnił  wszystkim  uczestni- 
kom wyprawy  przeciw    Słowianom   odpuszczenie    grzechów,    ta- 


*)  Otto  Frisingens.  De  ge^tis  impeiatori  Friderici  ad  anno  1156,  lib.  I, 
c.  37.  38. 

"}     Maciejowski  W.  A.    Żydzi  w  Polsce,  s.  8. 

•'')  Otto  Frisingen.  De  gestis.  Friderici,  I,  c.  40.  Albericus  ad  a.  1 150.  Dani 
et  Westphali  ac  Saxonum  duces  consenserunt  in  hoc,  ut  vicinam  sibi  Sclavorum 
gentem  paganam  aut  omnino  delerent  aut  cogerent,  Clnistianam  tieri.  Porów.  Rau- 
mcr,  Reg.  N.   1092. 

■•)     Oprócz    powyższej    cytalv,    Auctar.  Gemblaceiis.  ad  a.    ii.jS.    Pertz,  M.  G. 

VI  392. 


—     574     — 

kież  same,  jak  i  tym,  którzy  sie  do  Palestyny  wyprawiali,  za- 
strzegłszy jednak,  aby  nikt,  pod  kara  odłączenia  od  kościoła, 
nie  przyjmywał  od  poganów  pieniędzy,  ani  innego  okupu,  po- 
nieważ to  mogłoby  ostudzić  zapał  religijny,  a  niewiernycli  w  błę- 
dacli  umocować.'')  Praktyczny  zmysł  saski  wnet  pojął,  że  nie 
ma  po  co  chodzić  na  daleką  i  niebezpieczną  wyprawę  do  ziemi 
świętej,  kiedy  takież  same  dobrodziejstwa  otrzymać  można  da- 
leko łatwiej  w  pobliżu,  a  co  się  tyczy  zabronienia  brać  od  po- 
ganów pieniądze,  to  względem  tego  można  było  jakoś  poradzić. 
Zastanawiając  się  nad  zezwoleniem  papieża  na  wyprawę 
przeciw  Słowianom  w  pogaństwie  trwającym,  spotykamy  się 
z  drażliwą  kwestyją  historyczną.  Czyżby  stolicy  apostolskiej  nie- 
wiadomo było,  że  tam,  gdzie  Słowianom  łagodnie  i  bez  widoków 
egoistycznych  opowiadano  ewangeliję,  jak  w  Morawie,  Czechach, 
Polsce,  ludy  chętnie  przyjmowały  chrzest,  bez  wszelkiego  przy- 
musu i  że  na  chwilę  przed  zamierzoną  wyprawą  przeciw  Słowia- 
nom, Pomorzanie,  pod  łagodnym  kierunkiem  Bolesława  Krzy- 
woustego i  w  skutek  szczerego  poświęcenia  się  sprawie  chrze- 
ściaństwa  ś.  Ottona,  nawróceni  zostali  bez  krwi  rozlewu  i  gwałtów? 
Cóżby  przeszkadzało  Eugeniuszowi  III  zamiast  wyprawy  orężnej, 
zalecić  biskupom  i  panom  saskim,  wziąć  za  przykład  ś.  Ottona 
i  Bolesława  Krzywoustego,  zapewnić  poganom  spokój,  bezpie- 
czeństw^o  od  zdzierstw  i  niewoli,  łagodnie  przytulić  ich  do  łona 
matki -kościoła,  podobnie  jak  już  w  IX  w.  stolica  apostolska  mi- 
liony Słowian  morawskich,  czeskich,  pannońskich  i  chorwackich 
przytuliła  do  siebie?   Azaliż  stolicy  apostolskiej  niewiadomo  było. 


s)  A.  1 147  April.  II,  Quidam  etiam  ex  vobis . . .  contra  Sclauos  ceterosąue 
paganos,  habitantes  versus  aąuilonem,  ire,  et  eos  christianae  religioni  subjugare  do- 
mino auxiliante  inlendunt.  Quorum  nos  devotionem  attendentes,  omnibus  illis,  qui 
crucem  eandem  Iherosolimam  non  acceperunt,  et  contra  Sclauos  ire . .  ,  illam  remis- 
sionem  peccatorum  . .  .  auctoritate  nobis  a  dec  concessa  concedimus,  eadem  auctori- 
tate  sub  excommunicatione  prohibentes,  ut  nullus  de  paganis  ipsis,  quos 
christianae  fidei  poterit  subjugare,  pecuniam  vel  aliam  redemptionem 
accipiat,  ut  eos  in  sua  perfidia  remanere  ^ermittat.  Erben,  Regesta,  N.  270; 
Klempin,   Codex  Pomeran.  N.  32;   Boczek,  Cod.  Moravi.  mylnie  pod  r.   1146. 


-     575     — 

że  niepowodzenie  missyonarzy  chrześciańskich  u  Lutyków  i  Obo- 
drytów  wypływało  wprost  z  niepomiernej  cłiciwości,  zdzierstw 
i  rozbojów  panów  saskich,  o  czem  sami  Niemcy  otwarcie  pi- 
sali.'^; Ale  czasy  i  okoliczności  zmieniły  się.  Eugeniusz  III  my- 
ślał inaczej,  niż  jego  poprzednicy  w  IX  w.  Mikołaj  I,  Adryan  II, 
Jan  VIII,  dał  się  skłonić  do  egoistycznycłi  widoków  panów  sa- 
skicłi  i  dopuścił  niesprawiedliwość,  o  której  historya  zamilczyć 
nie  może.  Błogosławiąc  wyprawię  i  zapewniając  krzyżowcom 
odpuszczenie  grzechów,  Eugeniusz  III  nadawał  wyprawie  przeciw 
Słowianom  charakter  wojny  religijnej,  otaczał  ją  aureolą  sprawy 
całego  kościoła,  autorytetem  swym  okrywał  najbrzydsze  instynkty 
Sasów,  szczególnie  wodzów  ich,  tych  samych,  których  łakomstwo, 
zdzierstwa  i  wszelkiego  rodzaju  łotrostwa  obrzydziły  w  oczach 
Słowian  chrześciaństwo,  zraziły  ich  do  wiary  chrześciańskiej  i  na- 
pełniły przewrotnem  przekonaniem,  jakoby  wiara  ta  pozwalała 
kłamać,  oszukiwać,  kraść,  grabić,  dręczyć  i  ujarzmiać.')  A  prze- 
cież łagodnem  postępowaniem  ś.  Ottona  podobne  przekonanie  na 
Pomorzu  dało  się  z  łatwością  usunąć  i  zatwardziałych  bałwo- 
chwalców na  wieki  przytulić  do  łona  kościoła.  Czyżby  nie  mo- 
żna było  takim  samym  sposobem  przytulić  Lutyków  i  Obodry- 
tów?  Ale  o  tem  nikt  kwestia  nie  podejmywał,  albowiem  wy- 
prawa   krzyżowa    przeciAV    Słowianom    była    wprost    wykrętem 


"j  Adam  Bremensis,  III,  c  22.  Audiri  etiam,  cum  veracissimus  rex  Dano- 
rum  (Swein)  sermocinando  eadem  replicaret,  populos  Sclavorum  jamdudum  procul 
dubio  facile  converti  posse  ad  christianitatem,  nisi  obstitisset  avaricia  Saxonum,  „qui- 
bus,  inquit,  mens  pronior  est  ad  pensionem  vectigalium  quam  ad  conversionem  gen- 
tilium."  Nec  attendant  miseri,  quam  magnum  periculum  suae  cupiditatis  luant,  qui 
christianitatem  in  Sclavania  primo  pro  avariciam  turbabant,  deinde  per  crudelitatem 
subjectas  ad  rebellandum  coegerunt,  et  nunc  salutem  eorum  qui  vellent  credere,  pe- 
cuniam  solam  exigendo  contempnunt.  —  Thietmar,  III,  lo.  Gentes,  quae  suscepta 
christianitate  regibus  et  inperatoribus  tributarie  serviebant,  superbia  Thiedrici  ducis 
aggravatae,  presumpcione  imanimi  arma  commoverant  (r.  983).  —  Helmold,  I,  16,  25 
i  w  wielu  innych  miejscach. 

')  Herbord,  II,  26.  Pomorzanie  do  ś.  Ottona  mówili:  „contenti  sumus  re- 
ligione  quam  habemus.  Apud  christianos  (ajunt)  fures  sunt,  latrones  sunt,  truncan- 
tur  pedibus,  privantur  ocułis,  et  omnia  genera  scelerum  et  poenarum  christianus 
e.^ccrcct  in  clni.>tiainim.    Ab.sii  a  nobis  religio  talis? 


~     5/6     - 

panów  saskich,  ab}'  sio  ni(>  puszczać  w  nieb  :zi)ieczna  podróż  na 
daleki  wschód  i  korzystając  z  pomocy  kościoła,  panowanie  swe 
nad  Słowianami  utwierdzić.  luigeniusz  III  widocznie  przewidy- 
wał to,  zabraniając  krzyżowcom  brać  od  pog-anów  pieniądze. 

Rozpowszechniając  list  papiezki,  w  celu  obudzenia  zapału 
religijnego  do  walki  za  wiarę  chrześciańską,  Bernard  klarewal- 
ski  głosił,  że  wszyscy  gotujący  sie  na  wyprawę  przeciw  Słowia- 
nom mają  się  zebrać  w  Magdeburgu  do  dnia  apostołów  Piotra 
i  Pawia ^)  (29  Czerwca  r.  1147),  i  osobnym  listem  wzywał  księ- 
cia Władysława  czeskiego  do  wyprawy  na  wschód.^)  Papież 
nalegał,  aby  wyprawę  do  Ziemi  świętej  przyśpieszyć.  We  Fran- 
cyi  i  w  Niemczech  poruszyły  się  tłumy  i  już  w  końcu  Kwietnia 
cesarz  Konrad  III  zdążył  do  Regensburga,  aby  po  Dunaju  krzy- 
żowców ku  granicy  węgierskiej  wyprawić.  W  tymże  czasie  ksią- 
żęta sascy,  przygotowując  wyprawę  przeciw  Słowianom,  zbierali 
krzyżowców  w  dwócli  miejscach:  w  północnej  Saksonii  i  w  Ma- 
gdeburgu. 

2.    IMikłot,  uprzedzając  wrogów,   zbroi  się,   pali  okręty  niemieckie  w  Lu- 
bece, niszczy  kolonistów  w  ziemi  Wągrów. 

Opanowawszy  ziemię  Wągrów  (r.  1143)  hrabia  Adolf  wszedł 
w  przyjazne  stosunki  z  Nikłotem,  księciem  Obodrytów,  który 
nie  widząc  możności  orężem  odpierać  wdzierstwa  niemieckie,  sta- 
rał się,  zacliowaniem  dobrych  stosunków  z  Adolfem,  ocalić  od 
zniszczenia  kraj,  nad  którym  panował.  Zgoda  trwała  lat  kil- 
ka.'^') Gdy  się  jednak  Nikłot  dowiedział  o  zamierzonej  wypra- 
wie krzyżowej  na  Pomorze,  zwołał  lud  Obodrytów  i  począł  bu- 
dować   twierdzę   Dąbin,    dla  schronienia  się  w  razie  potrzeby.") 


")     Erben,  Regesta, 'X.  268. 

'■'1  Erben,  Regesta,  X.  260.  Pizy  tym  liście  Bernard  załączył  excmplarz  bulli 
pppiezkiej  ogłaszającej  krucyatc. 

1")     Helmold,  I,  57. 

1')  Według  nowszych  poszukiwań  castrum  DuMn  (11471,  Dobin  (1171)  le- 
żał   pomiędzy    północną    częścią    Zwierzyńskiego   jeziora    a    jeziorem    zwanem    teraz 


i 


—     577     — 

Wyprawił  przytem  posłów  do  Adolfa,  przypominając  zawarte 
przymierze  i  prosił,  aby  mu  dał  możność  rozmówienia  sie  z  sobą. 
Hrabia  odmówił,  tłómacząc  sie,  że  byłoby  z  jego  strony  nierozwagą 
obrażać  Icsiążąt  saskicli.  Nil<;łot  pojął,  że  na  Adolfa  liczyć  nie 
może,  próbował  jednalc,  czy  nie  udałoby  sie  cokolwielc  wytargo- 
wać, a  wreszcie  i  zagrozić  niepewnemu  sąsiadowi,  dla  czego 
przez  posłów  mu  oświadczył:  „postanowiłem  być  twojem  olciem 
i  ucłiem  w  ziemi  słowiańskiej,  w  której  mieszkać  zacząłeś,  żebyś 
żadnycli  przykrości  nie  doznawał  od  Słowian,  którzy  niegdyś 
ziemię  Wągrów  posiadali  i  skarżą  się,  że  icli  niesłusznie  dzie- 
dzictwa ojców  icłi  pozbawiono.  Za  cóż  więc  opuszczasz  przyja- 
ciela w  potrzebie?  Dotąd  powstrzymywałem  rękę  Słowian,  by  cię 
nie  krzywdzili,  lecz  teraz  wolno  mi  rękę  usunąć  i  ciebie  samemu 
tobie  zostawić,  wzgardziłeś  bowiem  swym  przyjacielem,  zapo- 
mniałeś o  przymierzu  i  odmówiłeś  mi  widzenia  się  z  tobą  w  ra- 
zie potrzeby."  Posłowie  zaś  Adolfa  przemawiali  do  Niklota:  „pan 
nasz  tym  razem  z  tobą  nie  mówi,  bo  mu  przeszkadzają  okoli- 
czności, o  którycli  wiesz,  lecz  docliowaj  wiary  i  przymierza,  z  pa- 
nem naszym  zawartego  i  gdybyś  uważał,  że  Słowianie  tajemnie 
przeciw  niemu  wojnę  gotują,  ostrzeż  go."  Nikłot  obiecał,  lira- 
bia  zaś  oznajmił  mieszkańcom  swego  kraju,  aby  strzegli  bydła 
i  majątków  swoicłi  od  złodziejów  i  zbójców,  a  co  się  tyczy  bez- 
pieczeństwa publicznego,  to  do  niego  należy  zarządzić,  aby  na- 
pad nieprzyjacielski  nie  zaskoczył  icłi  niespodziewanie.'-) 

Nikłot,  widząc  że  zaprzysiężona  wyprawa  przeciw  niemu 
jest  nieodwołalną  i  że  łirabia  Adolf  połączy  się  z  krzyżowcami, 
postanowił  uprzedzić  wrogów  i  wstępnym  bojem  pozbawić  icłi 
środków,  jakieby  do  prowadzenia  wojny,  w  kraju  słowiańskim 
znaleźć  mogli.  Przygotowawszy  więc  wojsko  morskie,  przepły- 
nął zatokę,   wszedł  z  okrętami  do  ujścia  r.  Trawny,    zamierzając 


de  Dope,  na  którem  jest  wyspa  dawniej  Libiz  a  teraz  Lieps  zwana.    Lisch,  Meklen- 
burg.  Jahrbiicher,  V,  23 — 135.    Okopy  Dąbina,  w  kształcie  podlugowatego  koła,  maja 
długości  350  a  szerokości  200  kroków,    Liscli,  VII,   174. 
12)     Helmold,  I,  62. 
Tom  HI.  27 


-     57S     - 

spustoszyć  kraj  Wągrów  pierwej,  nimby  się  wojsko  saskie  do 
obrony  zebrało.  Posiał  on  gońca  do  Sigeberga,  aby  stosownie 
do  obietnicy  ostrzedz  hrabiego  Adolfa,  lecz  napróżno,  albowiem 
hrabiego  nie  było  w  domu  i  czasu  dla  zebrania  wojska  nie  wy- 
starczało. Z  brzaskiem  dnia  26  Czerwca  (1147)  morskie  siły  Sło- 
wian spuścił}'-  się  ujściem  Trawny  do  Lubeki,  mieszkańcy  której 
usłyszawszy  hałas  wojska,  posiali  na  rynek,  by  oznajmić  o  gro- 
żącem  niebezpieczeństwie.  Lecz  ludzie  pijani  nie  dali  się  poru- 
szyć z  łóżek,  dopóki  nie  zostali  okrążeni  przez  nieprzyjaciół  i  nie 
stracili  naładowanych  towarami  okrętów,  które  spalone  zostały. 
W  napadzie  tym  więcej  trzechset  Niemców  poległo,  a  ci,  co  się 
w  zamku  schronili,  musieli  straszne,  dwudniowe  oblężenie  wy- 
trzymać. Tymczasem  dwa  oddziały  jazdy  słowiańskiej,  przebie- 
gając ziemię  Wągrów  zburzyły  wszystko,  co  tylko  w  mieście  Si- 
gebergu  znalazły,  ziemię  Darguńską  i  całą  krainę  poniżej  Trawny, 
przez  Westfalów,  Hollendrów  i  innych  przybyszów  osiedloną, 
z  dymem  puściły,  sprzeciwiających  się  pozabijały,  a  żony  ich  i  sy- 
nów uprowadziły  do  niewoli.  W  ziemi  Susie  trzy  tysiące  Sło- 
wian, zamierzywszy  zniszczyć  osadę  Fryzów,  składającą  się  z  czte- 
rystu mężczyzn,  napadli  na  warownię,  w  której  zacięcie  broniło 
się  tylko  stu  Fryzów,  bo  inni  udali  się  do  ojczystego  kraju,  aby 
więcej  swoich  do  ziemi  słowiańskiej  sprowadzić.  Oblężeni  chcieli 
się  poddać,  ale  obecny  tam  ksiądz  Gerlaw  upominał  ich,  że  pod- 
daniem się  nie  ocalą  życia,  albowiem  ze  wszystkich  przybyszów 
Słowianie  żadnego  w  takiej  nie  mają  nienawiści,  jak  Fryzów. 
Gerlaw,  straciwszy  oko  i  z  przebitym  brzuchem,  zachęcał  do 
wytrwałości.  Słowianie  odstąpili,  Holzatów  mieszkających  za  Tra- 
wną  na  zachód  od  Sigeberga  nie  ruszyli  i  zatrzymali  się  na  po- 
lach Kuzaliny,  dalej  posuwać  się  nie  mając  zamiaru.  Oprócz 
tego  Słowianie  nie  spustoszyli  osad  Swantofeldu  i  rozciągających 
się  od  r.  Swale  do  Agrymeson  i  Błońskiego  jeziora.  Rozpowia- 
dano wówczas,  że  nieszczęście  na  kraj  sprowadzili  Holzaci  z  nie- 
nawiści do  przybyszów,  których  hrabia  Adolf  zdaleka  sprowa- 
dził dla   zaludniania   kraju.     Miasto   Ucina,    zawdzięczając  obron- 


—     579     — 

ności  miejsca,  ocalało.  Szybkość  ruchów  słowiańskich  hufców 
nie  dozwoliła  hrabiemu  ściągnąć  wojsko  do  obrony  kraju.  Woj- 
ska wiec  Niklota  nabroiwszy  dowoli,  bezkarnie  wróciły  na  okręty 
i  odpłynęły,  obciążone  mnóstwem  zdobyczy  w  rzeczach  i  ludziach 
w  niewolę  zabranych. ^^) 

3.    Najazd    krzyżowców   na  Lutyków   i    Obodrytów  (r.  1147).     Oblężenie 

Dąbina  i  Dymina.    Klęska  Danów.    Napad  na  Szczecin.    Niefortunny  koniec 

wyprawy. 

Śmiałe  rozpoczęcie  przez  Nikłota  kroków  nieprzyjacielskich 
i  powodzenie  jego  w  ziemi  Wągrów,  obudziły  krzyki  w  Niem- 
czech, że  Słowianie  napadem  swym  pierwsi  wojnę  zaczęli  i  że 
wypada  wyprawę  przyśpieszyć,  aby  nieprawość  Słowian  uka- 
rać.'•*)  Zbierały  się  dwa  osobne  wojska:  jedno  w  północnej  Sa- 
ksonii przeciw  Obodrytom,  drugie  w  Magdeburgu  przeciw  Lu- 
tykom  i  Pomorzanom.  Dla  odróżnienia  się  od  jerozolimskich 
krzyżowców,  którzy  mieli  krzyże  czerwone  do  odzieży  przyszyte, 
krzyżowcy  sascy  na  znak,  że  Słowianie  nietylko  Chrystusowi, 
ale  i  cesarzowi  niemieckiemu  podbici  być  mają,  nosili  na  ramie- 
niu krzyżyk  czerwony  w  dodatku  tylko  nad  kulą  ziemską,  go- 
dłem panowania.^-^)  Zebrani  w  Magdeburgu  krzyżowcy,  w  liczbie 
6o,ooo  wojowników,  pod  wodzą  margrafa  północnego  Albrechta 
Niedźwiedzia,  margrafa  misznieńskiego  Konrada  wettińskiego, 
pfalzgrafów  Fryderyka  i  Hermana,  arcybiskupa  magdeburgskie- 
go  Fryderyka,  biskupów:  halbersztadskiego  Rudolfa,  monastyr- 
skiego  Wernera,  merzeburgskiego  Reinharda,  brandenburgskiego 


i>)     Helmold,  I,  63,  64. 

1*)     Helmold,  I,  65. 

**)  Otto  Frisingen.  De  gest.  Frider.  I,  40.  Sasones  vero,  quia  ąuasdam  gen- 
tes  spurciliis  idoloruui  deditas  vicinam  habent,  ad  Orientem  prohcisci  abeuntes,  cru- 
ces  itidem  easdem  gentes  bello  attentaturi  assumpserunt,  in  hoc  dłstantes,  quod  non 
simpliciter  vestibus  assutae,  sed  a  rota  supterposita  in  altum  protendebantur.  Do 
tego  Annal.  Stadenses.  an.  1147.  Et  hii  tali  se  signabant  contra  Slavos  Karactere  §. 
Pertz,  M.  G.  XVI,  327.  Auf  die  Weltkugel  wuide  das  Kreuz  gesetzt,  es  galt  das 
Reich  (orbem  rotundum)  7.11  erweitern.  Kaumer,  Reg.  N.  1096;  MiiU-ersledt,  Re- 
gesta, N.   12 19. 

37* 


—     58o     - 

Wiggera  i  hawelbergskiego  Anzelma,  legata  papiezkiego,  prze- 
bywszy Labę  pod  Magdeburgiem  w  początku  Lipca  roku  1147 
i  połączywszy  sie  z  Czechami  pod  wodzą  książąt  morawskich 
Ottona,  Wratysława  i  Świętopełka,  tudzież  biskupa  morawskiego 
Henryka  (Zdika),  wkroczyli  do  kraju  Lutyków.'**)  Z  wojskiem 
tem  szedł  opat  korbejski  Wibald  w  nadziei  skorzystania  z  oko- 
liczności, by  do  swego  klasztoru  przyłączyć  wyspę  Ranę,  na 
którą  mnichy  korbejscy,  na  mocy  urojonego  przywileju  Ka- 
rola W.,  pretensyję  rozciągali.^')  Kraj  cały  stał  otworem,  mie- 
szkańcy schronili  się,  wszędzie  pustka  ponura,  nigdzie,  choćby 
dla  rozrywki,  jakiegoś  oporu,  tylko  moczary  i  puszcze,  przez  które 
przedzierając  się  zgłodniałe  tłumy  dotarły  nareszcie  do  Malacho- 
wa  między  jeziorami  Malachowskiem  i  Komierowskiem,  spaliły 
gród  i  bożnicę  pogańską,^'')  poczem  do  oblężenia  Dymina  nad 
r.  Pieną  przystąpiły.  Na  połączenie  z  krzyżowcami  dążył  z  nad 
Odry  z  20.000  wojowników  książę  wielkopolski  Mieszko  Stary,'-*) 
,.który  poprzyjaźniwszy  się  w  roku  poprzednim  z  książętami  saski- 
mi, żadnej  sposobności  nie  zaniedbywał,  żeby  wzmacniać  i  utrzy- 


^")  Chro,  Montis  Sereni.  a.  1147  w  Hoffmana  Ser.  rer.  lus.  IV,  38;  Annal. 
Magdebur.  a.  1147.  Pertz,  M.  G.  XVI,  188;  Annal.  Palidens.  a.  1 147.  Pertz,  M.  G. 
XVI,  82.    Riedel,  Cod.  dip.  bran.  p.  277;  Erben,  Regesta,  N.  272. 

1')  W  liście  do  biskupa  hildesheimskiego  Bernarda  w  r.  1149  opat  korbej- 
ski Wibald  pisał:  Reversi  ab  expeditione  Slavica . . .  ad  quam  nos  traxerat  et  chri- 
stianae  salutis  intuitus  et  specialis  monasterii  nostri  causa,  pro  recipienda  videlicet 
regione  ąuadam,  quae  a  Theutonicis  Ruiana,  a  Sclavis  autem  Rana  dicitur,  quae 
Corbeiensi  monasterio  imperali  dono  coUata  est  a  Lothario  cesarae.  Hasselbach,  Co- 
dex,  N.  18,  p.  42.  —  Prawo  na  posiadanie  Rany  klasztor  korbejski  wyprowadza! 
z  nadania  cesarskiego  r.  844,  powołującego  sie  na  nadanie  Karola  AV.  Kwestyję  te 
rozważywszy  badacze  niemieccy  mniemają,  że  pretensyję  klasztoru  do  posiadania  Rany 
nie  są  zupełnie  bezzasadne.  Porów.  Wiggera:  Corwey  und  Rugen,  w  Meklenburg. 
Annalen,  s.   144. 

^^)  Annal,  Magdeburg,  a.  1 147,  fanum  etiam  cum  idolis,  quod  erat  antę 
civitatem  Malchon,  cum  ipsa  civitate  concremaverunt.     Pertz,  M.  G.  XVI,   188. 

'"J  Chr.  Mon.  Sereni.  a.  1 147.  Frater  etiam  ducis  Polonorum  cum  XX  mi- 
libus.  Chronograf  Saxo,  mylnie  pod  r.  1148:  Frater  ducis  Poloniae  cum  XX  mili- 
bus  armatorum  exiverat.  Cujus  etiam  frater  major  cum  infmito  exercitu  adversus 
Pruscos  crudelirsimos  bartaros  venit  tt  diutius  ibi  moratus  est. 


—     581      — 

mywać  dobre  z  nimi  stosunki.-")  Tymczasem  brat  jego,  wielki 
ksiaże  polski  Bolesław  Kędzierzawy,  z  ogromnem  wojskiem  od- 
bywał wyprawę  przeciw  pogańskim  Prusom  i  w  kraju  ich  długo 
zabawił.-') 

Drugie  wojsko  krzyżowców,  z  40,000  składające  się,  pod 
wodza  księcia  saskiego  Henryka  Lwa,  księcia  Konrada  z  Załi- 
ringen,  arcybiskupa  breraeńskiego  Adalberta,  biskupa  werdeń- 
skiego  Ditmara,  od  stóp  do  głowy  w  żelazo  okute,  że  aż  ziemia 
pod  icłi  nogami  drżała,-^)  przeprawiwszy  się  przez  Łabę,  pra- 
wdopodobnie pod  Boitzenburgiem,  wkroczyło  do  ziemi  Obodry- 
tów.  I  tu,  jak  po  drodze  z  Magdeburga  w  głąb  kraju  Lutyków, 
pustki  i  nędza  świeciły;  krzyżowcy,  przedzierając  się  przez  błota 
i  lasy,-")  znużeni  głodem  i  cłiorobami,  posuwali  się  do  nieda- 
wno przedtem  zbudowanej  twierdzy  Dabina,  w  pobliżu  Zwie- 
rzyńskiego jeziora.  Na  pomoc  im  śpieszyli  królewicze  duńscy 
Kanut  i  Swen,  prowadząc  z  sobą,  jak  głoszono  wówczas,  sto  ty- 
sięcy Fionów,  Zelandów,  Hollendrów  i  Skanów.-*)  Tłumy  ty  cli 
ludów  północy,  przypłynąwszy  na  flocie  duńskiej,  pod  wodzą 
Adcera,  biskupa  roskildskiego,  wylądowały  w  zatoce  Wyszomir- 
skiej  i  wnet,  z  królewiczami  swymi  na  czele,  zdążyły  pod  Dąbin, 
do    oblężenia    którego    wspólnie  z  Sasami    przystąpiły  i  ostatnią 


2*')     Smolka,  Mieszko  Stary,  s.  254. 

-')     Porów,  powyższa  cytatę   19. 

-')  Annal.  Magdeburg,  an.  1147,  maxime  apparatu  et  commeatu  et  mirabili 
devolione  in  diversis  partibus  terram  paganorum  ingressi  sunt,  et  tota  tcrra  a  facie 
corum  contremuit.     Pertz,  M.   G.  XVI. 

-^)  Chroń.  Petershausen.  s.  a.  1 147,  invenerunt  terram  inviara  et  valde  aquo- 
sam  paludibus  plenam,  habitatores  non  simul  commorantes,  sed  dispersos,  ut  non 
facile  invenire  possent.     Raumer,  N.   1108. 

2*)  Quo  factu  utroque  regi  Dubinum  proficiscente,  rex  Kanutus  cum  sua 
classe  prior  portum  Yizmarensem  attigit.  Rex  Swein  cum  Fionensibus,  Seelanden- 
sibus,  Hallandensibus  et  Scaniensibus  advenit.  Scripta  historica  Islandorum.  T.  XI, 
p,  318.  —  Saxo  Grammat.  lib.  XIV,  Canutus  et  Sueno . .  .  junctis  viribus  Sclaviam 
petunt.  —  Chronogr.  Saxo.  Rex  etiam  Daciae  cum  episcopis  terrae  illius  et  cum 
universo  robore  gentis  suae  maxima  multitudine  classium  coUecta  circiter  centum  mi- 
libus  exercitum  paraverat.  —  Chr.  Mont.  Sereni.  a.  1 147.  Item  rex  Daciae,  cum  cen- 
tum suorum  provincialium  millibus. 


—     5«2     — 

drogę  ocalenia  oblężonym,  to  jest  ucieczkę  na  morze,  przecięły. 
Położenie  Niklota  \v  obec  groźnych  sił  wrogów  i  zamknięcia  mu 
odwrotu  w  głąb  kraju  było  rozpaczliwe.  Nie  upadł  on  jednak 
na  duchu,  a  polegając  na  mocno  zbudowaną,  w  rozsądnie  wy- 
branej miejscowości  twierdze,  postanowił  bronić  się  do  upadłego 
i  nie  czekając  aż  wrogi  wedrą  się  na  wały,  trapić  ich  wyciecz- 
kami i  bić  częściami,  do  czego  otaczająca  miejscowość  sprzyjała. 
Raz  więc,  gdy.  się  Danowie  do  twierdzy  zbliżyli,  Słowianie  zro- 
biwszy wycieczkę  okropnie  ich  pobili  i  mnóstwo  jeńców  zabrali, 
a  Niemcy,  przypatrując  się  klęsce  sprzymierzeńców  swych,  nie 
mogli  im  podać  pomocy,  szeroki  bowiem  rozlew  wód  rozdzielał 
ich  stanowiska  od  niefortunnych  przyjaciół.-'^)  Rozpowiadano 
jednak  w  ówczas,  że  gdy  przyszło  do  boju,  Niemcy,  otrzymawszy 
od  Słowian  pieniądze,  sprzedali  Danów,  usunęli  się  bowiem  od 
bitwy,  a  miecz  słowiański  zgładził  wiele  tysięcy  napastników.-") 
Większą  jeszcze  klęskę  ponieśli  Danowie  na  morzu  i  w  zatoce 
Wyszomirskiej  od  Ranów,  którzy  posiłkując  Nikłota,  napadli  na 
okręty  duńskie,  słabą  załogą  obsadzone,  zniszczyli  je-'')  i  tak 
mocno  przycisnęli  wrogów,  że  Skany  uciekli,  a  Jutlandy  nieczyn- 
nymi zostali,  główny  zaś  wódz  floty,  biskup  Adcer,  ledwo  na  ku- 
pieckim korabiu  umknąć  zdołał.-^) 

Od  wojska  przeznaczonego  dla  oblężenia  Dymina,  biskup 
marawski  Henryk,  oddzieliwszy  się  z  biskupami  saskimi,  zamie- 
rzyU  chrzcić  Pomorzanów  i  na  Szczecin  uderzyli.-'')    Ale  im  przed 


25)  Helmold,  I,  65. 

26)  Anselm.  Gemblacens.  ad  a.  I148.  Cum  jam  ad  arma  ex  utraque  parte 
ventum  fuisset,  Teutonici  accepta  pecunia  vendiderunt  Dacos  captoque  proelio  se 
subtrahentes  multa  millia  Dacorum  occidit  ,Sclavorum  gladius.  Raumer,  Regesta, 
N,   1 109;  Helmold,  I,  65. 

^')  Saxo  Gram.  1.  XIV,  676.  Quorum  (navigiorum)  raritate  cognita,  Rugiani 
primam  obsessis  opem  inimicae  classis  opressione  porrigere  statuunt. . . 

28)  Dahlman,  Gesch.  von  Danemark,  s.  255. 

29)  Yincentius  pragensis.  Chr.  ad  a.  1 147,  Henricus  Moraviensis  episcopus 
pro  nomine  Christi  cruce  assumpta,  cum  plurimis  Saxonie  episcopis  et  plurima 
Saxonum  militia,  ad  fidem  christianam  pro  convertendis  Pomeranis  Pomeraniam  adiit. 
Verum  ubi  ad  metropolim  eorum  Stetin  nomine  perveniunt,  illud  prout  possunt,  ar- 
mata militia  circumdant.     Pertz,  M.  G.  XVII,  s.  663. 


-     5^3     - 

oczy  błysnął  krzyż,  który  Szczecinianie  na  wałach  miasta  wysta- 
wili. Wysłany  zaś  w  poselstwie  do  obozu  krzyżowców  biskup 
Wojciecłi,  ten  sam,  który  wspólnie  ze  ś.  Ottonem  chrzcił  Pomorze, 
oświadczył  im,  że  przybywając  w  celu  nawracania  Pomorzan,  po- 
mylili sie,  bo  to  kraj  chrześciański,  wyrzucał  im  gwałty  i  grabieże, 
dodawszy,  że  jeśli  dla  nawracenia  przyszli,  to  napróżno,  bo  nawra- 
canie na  wiarę  jest  sprawą  biskupów  i  pokoju,  a  nie  oręża  i  krwi 
rozlewu.'^")  —  Opamiętane  duchowieństwo  morawo-saskie  poczęło 
z  księciem  Ratiborem  i  biskupem  Wojciechem  traktować  o  po- 
kój, straciwszy  wielu  lu^zi,  poczem  napastnicy  odeszli  napowrót. 
Okazało  się,  że  krucyatę  na  Pomorze  zamierzono  dla  podboju, 
a  nie  dla  krzewienia  wiary  chrześciańskiej.  Taka  wyprawa  nie 
mogła  się  udać,  „albowiem  trudno  było  pomyślnie  zakończyć 
sprawę,  w  której  nie  zważano  na  Boga."  ^^) 

O  zajściach  pod  Dyminem  szczegółów  nie  posiadamy.  Wia- 
domo tylko,  że  obecny  w  obozie  pod  tym  grodem  opat  korbej- 
ski  Wibald,  oczekujący  sposobności,  aby  pod  zarząd  klasztoru 
swego  wyspę  Ranę  podciągnąć,  nie  ujrzał  jej  brzegów.  Zanie- 
pokojony o  dobra  klasztorne,  które  poprzedni  opat  najechał  i  roz- 
grabił,  Wibald  opuścił  Pomorze  i  już  8  Września  (r.  1147)  do 
Korbei  wrócił,  przypominając  później  z  radością  szczęśliwe  za- 
chowanie życia  wśród  dniem  i  nocą  grożących  niebezpieczeństw 
w  kraju  Lutyków.^-) 

Trzymiesięczne  oblężenie  twierdz  słowiańskich  sprzykrzyło 
się  krzyżowcom.  W  obozie  pod  Dąbinem  niewygody,  ciągłe 
czuwanie  w  obec  gotowego  co  chwila  do  wycieczki  Nikłota,  znu- 


soj     Yincent.  pragens.  1.  c, 

•■")  Yiencent.  prag.  ad  an.  1 147:  Sed  quia  Saxones  potius  pro  auferenda  eis 
terra,  quam  pro  fide  Christiana  confirmanda  tantam  moverant  militiam,  episcopi  Sa- 
xonie  hoc  audientes,  cum  Ratiboro  principe,  et  cum  Alberto  terrae  illius  episcopo, 
consilio  de  his,  quae  ad  pacem  sunt,  habito,  plurimis  amissis  militibus,  una  cum 
principibus  suis  ad  propria  redeunt.  Ubi  etenim  Deus  non  fuit  in  causa, 
bono    fine    terminari    difficillimum    fuit.    Al.  G.  XVI. 

"-)  Hasselbach,  Codex  Pomer.  na  str.  43  przytacza  wyjątek  z  listu  Wibakla, 
pisanego  w  r.   1148  do  mnichów  klasztoru  Stabulo. 


—   584   — 

żyły  Sasów.  Wielu  z  nich  cichaczem  umykali  z  obozu, •''^)  a  tym- 
czasem wodzowie  kłócili  sie  o  zdobycz,  której  nie  posiadali  jesz- 
cze."'*) Demoralizacyja  w  wojsku  doprowadziła  do  tego,  że  w  obo- 
zie wassale  książąt  poczęli  rozprawiać:  „czyż  ziemia,  którą  pu- 
stoszymy, nie  jest  naszą?  i  lud,  z  którym  walczymy,  nie  jestże 
naszym  ludem?  Dla  czegóż  wiec  sami  swymi  nieprzyjaciółmi  je- 
steśmy i  dochody  nasze  marnujemy?  Czyż  ta  kieska  nie  spłynie 
i  na  panów  naszych?"  ^■^)  Ale  ci  panowie:  Henryk  Lew  i  Al- 
brecht Niedźwiedź  troszczyli  się  najbardziej  o  to,  żeby  jeden 
z  nich  nie  wziął  przewagi  nad  drugim.  Nie  spieszyli  więc  z  przy- 
puszczeniem do  Dąbina  szturmu,  oblężenie  zaciągało  się,  wojsko 
traciło  zapał,  Słowianie  trzymali  się  uporczywie  i  do  przyjęcia 
chrześciaństwa  nie  okazywali  ochoty.  Wypadało  ich  wytępić, 
lecz  w  takim  razie  któżby  podatki  płacił?  Rozwaga  wzięła  górę. 
Wodzowie  niemieccy  pragnęli  sprawę  zakończyć  pokojem,  lecz 
jakże  im  powrócić  do  domu  z  niczem?  Na  szczęście  Nikłot,  któ- 
rego „nie  męztwo  nieprzyjaciół,  lecz  z  boską  pomocą  własna 
cnota  nakłoniła  do  zgody,"  ^")  dowiedziawszy  się  o  usposobieniu 
wodzów  niemieckich  do  pokoju,  postarał  się  ułatwić  im  powrót 
z  honorem,  byleby  się  pozbyć  napastników  i  oświadczył  im,  że 
Słowianie  wiarę  chrześciańską  przyjmą  i  zabranych  do  niewoli 
Dano  w  wypuszczą. '^^)  Zadowolniwszy  się  tem  Sasi  po  trzymie- 
sięcznej wyprawie  do  domu  wrócili. •^'^)  „I  tak  na  niczem  spełzła 
ta   wielka    i    szumna   wyprawa."  ^^)    Jak    to?    Miehżby    książęta 


^')  Annal.  Palidens.  a.  1147,  res  undique  turbantes,  ordine  neglecto,  tandem 
aditis  castrisque  relictis,  discesserunt  omnes  molimine.     Pertz,  M.  G.  XVI. 

^)  Otto  Frisingen.  Vita  Frider.  I,  44.  Qualiter  Saxones  vicinas  gentes  aggressi, 
principibus  inter  se  discortantibus,  ad  propria  remeaverint. —  Annal.  Palid.  a.  1147. 
Sanę  quid  infausti  conlineat   discordia,   vel   lunc  datur .  . .    quas  necduni  obtinuerant. 

36)     Helmold,  I,  65. 

''*)  Annal.  Palid.  a.  1147.  Operante  Deo  qui  non  fortitudine  virorum  sed 
propria  virlute  subjugat  adversarios.    M.  G.   XVI,  82. 

■''•J     Helmold,  I,  65. 

»*)     Helmold,  I,  65. 

'")  Helmold,  I,  65.  Talitcr  illa  grandis  expeditio  cum  modico  emulomcnto 
soluta  est.  —  Annal.  Stadenses.  a.   1147.    Sic  illa  grandis  cspeditio  est  soluta. 


-     585     - 

sascy,  zgodnie  z  poleceniem  papieża  Eugeniusza  III,  nie  brać  od 
Słowian  pieniędzy  i  do  domu  powrócić  z  próżnemi  rekami?  Zna- 
jąc charakter  wodzów  saskich,  nikt  temu  nie  uwierzy.  I  jeżeli 
przy  zdjęciu  oblężenia  Dąbina,  dla  przyzwoitości  nie  wzmianko- 
wano w  warunkach  umowy  o  zapłaceniu  pewnej  summy  pienię- 
dzy, to  dostała  się  ona  książętom  saskim  innym  sposobem,  o  czem 
współcześni  pisarze  nie  zaniedbali  zapisać.*"')  Wreszcie  zanie- 
dbanie ze  strony  Sasów  wszelkiej  gwarancyi  spełnienia  Słowia- 
nami warunków  pokoju,  dowodzi,  że  wodzowie  sascy  nie  troszczyli 
się  wcale  ani  o  chrześciaństwo,  ani  o  jeńców  duńskich,  albowiem 
po  odejściu  Sasów  Słowianie  chrześciaństwa  nie  przyjęli,  jeńców 
duńskich  uwolnili  tylko  niedołężnych,  zostawiwszy  u  siebie  zda- 
tnych do  pracy.    „Stali  się  jeszcze  gorszymi,  niż  przedtem  byli."  *^) 


4.    Po  wojnie.     Nędza  i  głód  w  ziemi    Wągrów.     Kanut   duński  zburzył 

Sigeberg.    Wznowienie  biskupstw:  Starogardzkiego,  Raciborskiego  I  Me- 

klenburgskiego  (1148).     Niezgoda    grafa  Adolfa    z    biskupem    Wicelinem. 

Nikłot  musi  ulegać  księciu  saskiemu. 

Dopiero  po  skończeniu  wojny  krzyżowej,  w  początku  Pa- 
ździernika r.  1147,  dał  się  poczuć  skutek  wyprawy  Nikłota  do 
ziemi  Wągrów,  odbytej  w  Czerwcu  tegoż  roku.  Zaprzątnieni 
podniesieniem  zrujnowanych  osad  koloniści  niemieccy  nie  mogli 
myślić  o  wyprawie  wspólnie  z  krzyżowcami  do  ziemi  słowiań- 
skiej, ani  dostarczać  im  pożywienia,  bo  wszystko,  co  mieli,  Sło- 
wianie zniszczyli.  Po  zniszczeniu  nastąpił  głód.  Przed  drzwiami 
klasztoru  w  Kuzalinie  leżały  tłumy  nędzarzy,  oczekujących  jał- 
mużny. Gospodarze  zamykali  na  rygle  drzwi  od  swych  spichle- 
rzy, by  żywności  nie  rozchwytano.    Wtedy  pobożny  kapłan  Tet- 


■^'^)  Helmold,  I,  68.  In  variis  autem  expeditionibus,  quas  adhuc  adolescens 
(Henryk  Lew)  iii  Slauiam  profeclus  exercuit,  nulla  de  christianitate  fuit 
mentio,  sed  tantum  de  pecunia.  Porów,  także  o  sprzedaniu  Danów  przez 
Sasów,  wyżćj  cytatę  26. 

*')     Helmold,  I,  65. 


—     5^6     — 

mar,  gorliwy  przyjaciel  Wiceliiia,  obchodząc  spichlerze,  wyszuki- 
wał ze  zmyślnością  wejścia  do  nich,  kradł  żywność  i  rozdawał 
ubogim,  a  wypróżnione  spichlerze,  z  łaski  bożej,  jak  upewnia 
kronikarz,  napełniały  się  na  nowo/-)  Zniszczenie  i  głód  pobu- 
dziły hrabiego  Adolfa  wznowić  dawne,  przyjazne  stosunki  z  Ni- 
klotem,  tem  bardziej  mu  potrzebne,  że  Słowianie  wielce  się  roz- 
zuchwalili, a  w  Danii  między  królami  Kanutem  i  Sweinem  wszczęła 
się  wojna  domowa.  Adoif,  przyj ąwszy  stronę  Kanuta,  oburzył 
na  się  Sweina,  który  napadłszy  ziemię  Wągrów,  spustoszył  cały 
brzeg  morski,  spalił  Starogard  i  miasto  Sigeberg  w  popiół  obró- 
cił.*-') Musiał  więc  Adolf  mimowolnie  podtrzymywać  przyjazne 
stosunki  z  Nikłotem,  który  po  ustąpieniu  z  kraju  jego  krzyżow- 
ców uzyskał  prawie  zupełną  niepodległość,  opłacając  się  tylko 
nienasyconemu  zdziercy  Słowian  księciu  saskiemu  Henrykowi 
Lwu."*) 

Po  burzy  w  Słowiańszczyźnie.  nadłabskiej  na  chwilę  nastą- 
pił pokój.  Korzystając  z  tego  arcybiskup  hamburgski  Hartwig, 
przedsięwziął  odbudować  stolice  biskupie  Aldenburgską,  Raci- 
borską i  Mikilenburgską,  „które  wściekłość  barbarzyńców  nie- 
gdyś zburzyła"  (r.  icóó).*'')  Przywołał  więc  Wicelina  i  na  bi- 
skupa aldenburgskiego  wyświęcił  go  (ii  Października  r.  1149). 
Później  na  biskupstwo  Mikilenburgskie  wyświęcił  Emmeharda 
i  „wysłał  ich  do  ziemi  nędzy  i  głodu,  gdzie  było  siedlisko  sza- 
tana i  mieszkanie  wszelkiego  ducha  nieczystego."  Ale  hrabia 
Adolf  rozgniewawszy  się,  że  to  stało  się  bez  jego  wiedzy,  ścią- 
gnął całoroczną  dziesięcinę,  jaka  nowemu  biskupowi  przypadała, 
nie  pozostawiwszy  z  niej  ani  cząstki.  A  gdy  Wicelin  upomniał 
się  o  zwrócenie  mu  należności,  hrabia  zauważył,  że  biskup  nie 
otrzymał  od  niego  inwestytury.  Wicelin  udał  się  o  radę  do  bi- 
skupa, lecz  kapituła  bremeńska  uznała,  że  zaszczyt  udzielania  in- 


•2)  Helmold,  I,  66. 

i»)  Helmold,  I,  67. 

")  Helmold,  I,  68. 

'")  Wyżej,  g  6i,  s.  510. 


-     587     - 

westytury  jedynemu  cesarzowi  należy  sie.  Usłuchawszy  rady 
bremeńskich  kapłanów  Wicelin  cierpiał  wiele  od  łirabiego  przy- 
krości, jednak  nie  przestawał  pełnić  swycłi  obowiązków,  poświę- 
cał kościoły,  zwiedził  Aldenburg,  mieszkańcy  którego  poganie 
oddawali  cześć  bóstwu  „Prowe",  a  flaminem  ich  był  Mikę,  książę 
zaś  kraju  nazywał  sie  Rochel,  pochodził  z  rodu  Kruka,  bałwo- 
chwalca i  „wielki  rozbójnik  morski."  Upominał  pobożny  Wi- 
celin Słowian,  aby  się  nawrócili,  lecz  niewiele  z  nich  chrześciań- 
stwo  przyjęło,  a  na  budowę  kościoła  musiał  dać  własne  pienią- 
dze cieślom.  Kościół  stanął  w  miejscu,  gdzie  okoliczna  ludność 
co  niedzielę  na  targi  zwykle  się  schodziła.**')  Odarty  przez  hra- 
biego Adolfa  z  dochodów,  Wicelin  udał  się  do  Luneburga  i  pro- 
sił księcia  Henryka  Lwa  o  łaskawe  względy  dla  swego  biskup- 
stwa, lecz  książę  przypominając,  że  cesarz  ustąpił  mu  prawo 
stanowienia  biskupów  w  ziemi  słowiańskićj,*')  obojętnie  przyjął 
Wicelina  i  dopiero  wtedy,  gdy  stosownie  do  życzenia  księcia, 
biskup  zgodził  się  przyjąć  pastorał  z  rąk  jego,  książę  stał  się 
dla  niego  łaskawszym,  dał  mu  wieś  Bożowo,  z  należącą  do  niej 
Dulkanicą  i  prosił  hrabiego,  by  na  to  nadanie  przyzwolenia  swe- 
go udzielił.  Wtedy  hrabia,  spełniając  wolę  księcia,  ustąpił  jesz- 
cze biskupowi  połowę  dziesięciny,  „nie  z  obowiązku,  lecz  z  jego 
ku  biskupowi  szacunku,  oświadczając  przytem,  że  sprawy  bisku- 
pie jeszcze  nie  są  urządzone." 

Wybierając  się  z  wojskiem  do  Bawaryi,  dla  odzyskania 
księstwa,  którem  władał  Henryk,  brat  króla  Konrada  III,  książę 
Henryk  Lew  poruczył  hrabiemu  Adolfowi  straż  ziemi  słowiań- 
skiej i  Nordalbingów  (w  początku  roku  1150).  Hrabia,  nad- 
skakując w  usługach  księżnie  Klemencyi,  żonie  Henryka  Lwa, 
w  Luneburgu,    uzyskał    wysokie    poważanie,    a   rada    jego  prze- 


<8)     Helmold,  I,  69. 

*')  Chroń.  Montis  Sereni.  ad  a.  1159.  Heiiricus  dux  propter  christianitatis 
religłonem  propagandam  episcopos  constituendi  in  Sclaviam  et  investiendi  potestatem 
ab   imperatore  accepit.    Hoffmann,  Ser.  rer.  lus.  IV,  42. 


—     5^8     — 

wyższała  nad  inne.  Z  tego  powodu  książęta  słowiańscy  i  królo- 
wie duńscy,  domowemi  wojnami  ZŁijeci,  na  wyścigi  starali  sie 
ująć  sobie  hrabiego  Adolfa.''') 

§   04. 

Polska  i  Czechy  podczas  upadku  Słowian  Zaodrzań- 
skich  1139 — 1171. 

I.    Stan    Polski   i   Czech    po    śmierci    Bolesława   Krzywoustego    (f  1138) 

i  Sobiesława   II    (t  1140).     Wyprawa    Niemców   z    Czechami    do    Polski 

r.  1146.    Zamachy  Albrechta  Niedźwiedzia. 

Jednoczesne  prawie  zejście  ze  świata  Bolesława  Krzywo- 
ustego i  Sobiesława  II  ^)  podało  powód  do  rozrucłiów^  i  osłabienia 
władzy  monarchicznej  w  Polsce  i  Czecliach.  W  obu  państwach 
liczni  książęta  dzielnicowi,  w  połączeniu  z  wyższem  duchowień- 
stwem i  możnowładztwem,  usiłowali  władze  monarchiczną  ogra- 
niczyć na  własną  korzyść.  W  Czechach,  po  Sobiesławie  II,  wy- 
brany na  księcia  Władysław  II,  z  pomocą  cesarza  Konrada  III 
odzyskał  władze  (1142),  powypedzał  (r.  1143)  zbuntowanych  prze- 
ciw niemu  książąt  morawskich:  Ottona  ołomunieckiego,  Wraty- 
sława  brneńskiego,  Konrada  znojemskiego  i  tym  sposobem  je- 
dność państwa  utrzymał.-)  W  Polsce  przeciwnie.  Wielki  książę 
Władysław  II,  spotkawszy  w  dzielnicach  małoletnich  braci  swych: 
Bolesława  Kędzierzawego,  Mieszka  i  Henryka  stanowczy  opór 
ze  strony  duchowieństwa  i  możnowładzców,  pobity  najprzód  nad 
Pilicą,  potem  pod  Poznaniem,  wyklęty  przez  arcybiskupa  po- 
znańskiego Jakóba  ze  Żnina,  pozbawiony  pomocy  od  magnatów 
krakowskich  i  śląskich,    ustąpił  z  kraju, 3)    spodziewając  się  zna- 


«8)     Helmold,  I,  70. 

1)  Bolesław  Krzywousty  umarł  28  Października  rolui  1138,  (Wyżej  §  62, 
przyp.  39).     Solńesław  II  umarł  w  r.    1140. 

-)  O  zaburzeniu  w  Czecliacli  pod  przewodnictwem  Naczercda  w  r.  1140 
i   1 142  porów,  w  niniejszej  pracy  T.  II,   s.  507 — 51;. 

«J     Rok   wygnania  z  Polski  Władysława  II  nie  jest  nam  znany. 


-     589     - 

leźć  pomoc  u  cesarza  Konrada  III.  Nadzieja  jego  nie  była  płon- 
ną, bo  jeśli  cesarz  udzielił  pomocy  WładysłaAvo\vi  czeskiemu 
i  ujął  się  za  obcym  sobie  tułaczem,  synem  Kolomana  węgier- 
skiego Borysem,  to  jakże  nie  miałby  się  ująć  za  księciem  pol- 
skim, ożenionym  z  Agnieszką,  córką  margrafa  austryackiego 
Leopolda,  a  siostrą  przyrodnią  cesarza  Konrada  III?  Wreszcie 
polityka  cesarska,  chętnie  korzystając  z  zaburzeń  w  Słowiań- 
szczyźnie,  nigdy  nie  opuszczała  zręczności  do  interwencyi  na  ko- 
rzyść tego  z  książąt,  który  wydawał  się  bardziej  powolnym  za- 
miarom niemieckim.  Za  pomocą  podobnej  polit3^ki  cesarze  od 
początku  XI  w.  trzymali  w  liołdowniczej  zależności  książąt  cze- 
skich i  zmuszali  ich  stać  ciągle  przy  Niemcach,  na  szkodę  Sło- 
wiańszczyzny. Niezgoda  pomiędzy  synami  Krzywoustego  poda- 
wała doskonałą  zręczność  do  zastosowania  takiejże  polityki  wzglę- 
dem Polski.  Przywrócenie  Władysława  II  na  tron  krakowski 
i  uczynienie  go  jeśli  nie  hołdownikiem,  to  przynajmniej  zależnym 
od  pewnych  zobowiązań  względem  cesarza,  mogło  przynieść  zna- 
czną korzyść  państwu  Niemieckiemu  i  samemu  cesarzowi,  który 
zawsze  mógł  z  pomocą  dzielnicowych  książąt  utrzymać  wielkiego 
księcia  polskiego  w  powolności  sobie,  podobnie  jak  to  cesarze 
zwyczajnie  w  Czechach  czynili,  trzymając  w  ciągłej  obawie  ksią- 
żąt czeskich  przez  ich  współzawodników,^)  aż  nakoniec  doszli 
do  tego,  że  ci  książęta  na  zawołanie  cesarzy  szli  na  wyprawy 
przeciw  wszelkim  nieprzyjaciołom  cesarskim:  Polakom,  Węgrom, 
Włochom,  Niemcom,  niejednokrotnie  wbrew  życzeniu  i  interesom 
narodu  czeskiego. 

Na  Wielkanoc  dnia  31  Marca  r.  1146  książę  polski  Wła- 
dysław II,  zjawiwszy  się  na  dworze  szwagra  swego  Konrada  III 
w  zamku  Kaynie  pod  Altenburgiem,  błagał  go  o  pomoc.  Kon- 
rad nie  wahał  się  w  tej  sprawie,  lecz  śmierć  żony  jego  Gertrudy 


■*!  Porów,  wyżej  o  Jaromirze  i  Oldrzyku  (s.  383—385),  o  zatargach  w  końcu 
XI  i  w  początku  XII  w.  między  Borzywojem  II  a  Oldrzykiem  brneńskim  i  Świę- 
topełkiem olomunieckim  (s.  491—403)  wreszcie  wyniesienie  na  tron  Władysława  II, 
z  pomocą  Koniada  III  (s.  588J. 


—     590     — 

i  zamieszki  w  Niemczech  przeszkadzały  mu  kilka  miesięcy  ująć 
sie  za  pokrzywdzonego  Władysława.  Dopiero  w  Sierpniu  (ro- 
ku 1 1 46),  Konrad,  w  towarzystwie  księcia  czeskiego  Władysła- 
wa II,  przedsięwziął  wyprawe^do  Polski,  lecz  spotkawszy  na  po- 
granicy  Śląska  z  Niemcami  mocno  obwarowane  zamki  i  obronne 
zasieki,  przebyć  które  bez  znacznej  straty  ludzi  niepodobień- 
stwem było,  a  przy  tem  obawiając  się,  aby  jesienne  słoty  nie 
sprowadziły  chorób  w  wojsku  i  klęski,  podobnój  do  doznanej 
przez  Henryka  V  pod  Wrocławiem  (roku  1109),  cofnął  się  po- 
mimo gorącej  chęci  przywrócenia  do  władzy  księcia  polskie- 
go.^) Przypadłe  po  tem  nowe  zamieszki  w  Niemczech  i  w  Rzy- 
mie, tudzież  wyprawa  do  Ziemi  świętej,  pochłonęły  całkiem  uwa- 
gę Konrada.  Odłożywszy  więc  sprawę  księcia  polskiego  na  pó- 
źniej, Konrad  III  na  czele  krzyżowców  wyprawił  się  na  wschód 
w  towarzystwie  książąt  czeskiego  Władysława  II  i  polskiego 
także  Władysława  II.**)  Ostatni  nie  mając  nic  już  do  stracenia, 
wolał  w  świętej  walce  dobyć  „oręża  stępionego  w^  wojnach  do- 
mowych, niźli  marnieć  i  gnuśnieć  bezczynnie  na  zamku  alten- 
burgskim,  gdzie  żonę  i  dzieci  zostawił."  ') 

Równocześnie  z  wyprawą  krzyżową  na  wschód,  odbyła  się, 
jak  wzmiankowaliśmy  wyżej  (§  63),  takaż  wyprawa  przeciw  Sło- 
wianom zaodrzańskim,  w  której  uczestnictwo  książęta  czescy 
i  polscy  przyjęli,  z  różnych  wszakże  pobudek.  Bo  gdy  książęta 
czescy,  raczej  moraw^scy  Otton,  Wratyslaw  i  Świętopełk,  nie 
mając  żadnych  powodów  do  posiłkowania  Niemców,  ani  intere- 
sów własnego  kraju,  szli  z  biskupem  ołomunieckim  Zdzikiem  na 
Pomorze  i  „pod  pozorem  szerzenia  chrześciaństwa,  pomagali 
Niemcom  gubić  braci  swych  Słowian,"  ^)  książęta  polscy,  wobec 


*)     Smolka,  Mieszko  Stary,    240 — 248. 

*)  Johan.  Cinnamus.  Epilome  rerum,  II,  cap  18  powiada,  że  między  krzy- 
?.owcami,  którzy  do  Nicei  przybyli,  znajdywali  sie  wLidzca  Czechów,  podniesiony 
przez  Konrada  do  godności  królewskiej,  tudzież  wladzca  Polaków  {kiyoi)  narodu 
scytyjskiego. 

')     Smolka,  252. 

*j     Tomek,  Dejiny,  107. 


—     591     — 

nadciągającej  z  zachodu  burzy,  która  miała  o  granice  polskie 
uderzyć,  nie  mogli  zostać  bezczynnie.  Nie  tajno  im  było,  że  pod 
pozorem  szerzenia  chrześciaństwa  Niemcy  zamierzali  rozszarpać 
ziemie  Słowian  zaodrzańskich,  a  nawet  pod  swą  władze  zagar- 
nąć przed-odrzańskie  Pomorze,  władzca  którego  Ratibor,  korzy- 
jąc  z  rozterek  pomiędzy  synami  Krzywoustego,  wyłamywał  się 
z  pod  zwierzclinictwa  polskiego.  Uprzedzić  więc  zamiary  Niem- 
ców i  osłabić  szkodliwe  z  tycli  zamiarów  skutki  dla  Polski  stało 
się  koniecznością.  Dla  tego  książętom  polskim  wypadało  połą- 
czonemi  siłami  wszystkicli  dzielnic  ruszyć  za  Odrę,  ale  z  synów 
Krzywoustego  jeden  tylko  Mieszko,  najbardziej  zainteresowany 
w  tej  sprawde,  albowiem  granice  wdelkopolskicłi  jego  posiadłości 
przytykały  do  krajów,  po  którycli  toczył  się  najazd  krzyżowców, 
zrozumiał  doniosłość  współczesnych  wypadków  i  z  poważną  siłą 
20,000  wojów  za  Odrę  ruszył.  Brat  zaś  jego,  książę  krakowski 
Bolesław  Kędzierzawy,  jakby  nie  pojmując  o  co  rzecz  idzie, 
podjął  przeciw  Prusom  wyprawę,  którą  można  było  na  później 
odłożyć. 

Tymczasem  bawiący  w  Niemczech  wygnańcy,  Władysław  II 
i  żona  jego  Agnieszka,  nie  przestawali  dobijać  się  powtórzenia 
na  ich  korzyść  wyprawy  do  Polski.  Wprawdzie  cesarz  Kon- 
rad IIL  odjeżdżając  na  w'schód  (r.  1147),  nie  mógł  osobiście  za- 
grażać Polsce,  ale  na  czas  nieobecności  jego,  rządy  państwa  po- 
ruczył  on  synowi  swemu,  królowi  Henrykowi,  który  żywo  in- 
teresował się  losem  ciotki  swej  Agnieszki.  Oprócz  tego  w  obozie 
krzyżowców  nad  Łabą  znajdywali  się  krew^ni  Agnieszki,  Albrecht 
Niedźwiedź  margraf  północny  i  Henryk  Lew  książę  saski,  któ- 
rzy, przy  pewnych  okolicznościach,  mogli  byli  coś  i  na  korzyść 
wygnańców  przedsięwziąć.  Interesy  więc  książąt  polskich  pobu- 
dzały ich  nie  stawić  przeszkód  panom  niemieckim,  zwłaszcza 
Albrechtowi  Niedźwiedziowi,  a  naw^et  wejść  z  nim  w  bliższe  sto- 
sunki, które  się  na  później  przydać  mogły.  Co  robił  Mieszko, 
stojąc  nad  Odrą  z  poważną  siłą,  —  dzieje  o  tern  milczą.  Nie 
znajdujemy  go  ani  przy  oblężeniu  twierdz  Dąbina  i  Dymina,  ani 


—     592     — 

pod  Szczecinem;  słowem  bierne  zachowanie  sie  jego  podczas 
wyprawy  krzyżowej  przeciw  Słowianom,  każe  domyślać  się,  że 
mu  głównie  szło  o  nietykalność  granic  posiadłości  jego,  a  przy- 
tem  i  o  zbliżenie  sie  z  książętami  niemieckimi  w  celu  zapewnie- 
nia sobie  przyjaźni  icli,  a  zwłaszcza  Albreclita  Niedźwiedzia,  pod- 
boje którego  ku  granicom  polskim  zmierzały.  Z  swojćj  strony 
Albrecłit,  pragnąc  opanować  spadek  po  bezdzietnym  księciu  bra- 
niborskim  Przybysławie,  przez  Niemców  królem  Henrykiem  zwa- 
nym, starał  się  o  względy  książąt  polskicli,  aby  mu  w  dopięciu 
zamiarów  nie  przeszkadzali.  Interesy  dynastyczne  obu  stron  dały 
się  pogodzić  przez  związek  małżeński  syna  Albrechtowego  Ottona 
z  siostrą  książąt  polskich.  Ugoda  stanęła  zapewno  już  podczas 
wyprawy  krzyżowej,  albowiem  we  trzy  miesiące  później,  zimą, 
w^śród  tęgich  mrozów^  Fryderyk  arcybiskup  magdeburgski  i  Al- 
brecht Niedźv.ńedź  z  innymi  książętami  i  rycerzami  saskimi  przy- 
byli do  Kruszwicy,  gdzie  z  książętami  polskimi  Bolesławem  Kę- 
dzierzawym i  Mieszkiem  na  Trzy  Króle  (6  Stycznia)  roku  1148 
zawarli  sojusz,^)  a  na  utwierdzenie  przyjaźni  dziesięcioletnia  sio- 
stra książąt  polskich  Judyta'*')  oddaną  została  za  żonę  Otto- 
nowi, synowi  Niedźwiedzia.  Skutki  tego  nieszczęsnego  przymie- 
rza ogromnym  ciężarem  zwaliły  się  na  Słowian  zaodrzańskich. 


2.    Zabiegi    Albrechta    Niedźwiedzia    o    zdobycze    w    Słowiańszczyżnie. 

Opanowanie    Brandenburga   (1151).     Jaksa  kopanicki    odbiera  Brandenburg 

(1156).   Albrecht  wypędza  go  (1157)  i  zakłada  Markę  Brandenburgską. 

Złowiwszy  książąt  polskich  w  sidła  polityki  swej.  Albrecht 
Niedźwiedź  usiłował  sojusz  zawarty  z  nimi  wyzyskać  na  korzyść 
rozpoczętych    przez    niego    między  Łalpą  a  Odrą  podbojów.    Po- 


3)     Chr.  Mont.  Sereni.  a.  I148;  Annal.  Magdeburg,  a.  1148.  M.  G.  XVI,  190. 
1*')     Źródła  polskie    nie   wzmiankują    imienia    księżny  tej,    ale   ze   źródeł   nie- 
mieckich wiadomo,  że  żona  Ottona,  syna  Albrechta  Niedźwiedzia,  zwala  sie  Judytą, 
mylnie  przez  dawniejszych  pisarzy  niemieckich  za  córkę    Mieszka  Starego  poczytana. 
Porów.  Raumer.  Regesta,  N.  1438  pod  r.   1178. 


—     593     -- 

siadał  on  już  od  r.  1136  podarowaną  małoletniemu  synowi  jego 
Ottonowi  przez  Icsięcia  Przybysława  olśiolicę  Sucłie,^')  łupieżyl 
ziemie  lutycl<ie  w  r.  1137  i  1147,  władał  dolnemi  Łużycami,  ury- 
wał, gdzie  mógł,  po  Icawałku  ziemię  słowiańską,  ale  najbardziej 
cłiodziło  mu  o  Branibor,  stolice  całej  nadhobolskiej  krainy.  Był 
on  pewnym,  że  po  śmierci  Przybysława  gród  ten  dostanie  sie 
mu,  bo  miał  w  nim  wiernego  przyjaciela  w  żonie  Przybysława 
Petrusie  i  że  spokrewnieni  z  nim  książęta  polscy  nie  postawią 
mu  przeszlcody  do  dopięcia  zamiaru.  Nie  tajno  mu  także  było, 
że  cesarz  Konrad  III,  nie  zraziwszy  się  niepomyślną  do  Polski 
wyprawą  w  r.  1146,  nie  zaniedba  przy  pierwszej  zręczności  po- 
przeć wygnańca  polskiego  Władysława  II,  clioćby  dla  tego  tyl- 
Ico,  aby  siostrę  swą  Agnieszkę  od  tułactwa  uwolnić.  Ale  nie- 
tylko  cesarz,  lecz  i  syn  jego  Henryk,  troszcząc  się  o  los  Agnieszki, 
upraszał  papieża  Eugeniusza  III,  aby  wpłynął  na  ducłiowieństwo 
polskie  w  celu  przywrócenia  Władysława  II  do  władzy.^-)  Dla 
Albrechta  nie  mogło  to  być  przyjemnem,  bo  w  razie  przywróce- 
nia na  tron  polski  Władysła\va,  na  cóżby  się  przydało  spokre- 
wnienie z  książętami  polskimi?  Tymczasem  legat  papie,"ki  kar- 
dynał Gwido,  przybywszy  do  Polski,  zażądał,  aby  Icsiążęta  polscy 
wygnanemu  bratu  tron  przywrócili,  a  gdy  ducłiowieństwo  pol- 
skie opór  mu  postawiło,  Gwido  rzucił  na  przeciwników  Włady- 
sława II  klątwę,  kraj  interdyktem  obciążył,  zabronił  odbywania 
nabożeństwa,  obrzędów  ślubnych,  pogrzebowych  i  w  gniewie 
Polskę  opuścił.^^)  Papież  zgromił  duchowieństwo  polskie  za  nie- 
uznanie  rzuconej  przez  Gwidona  klątwy  na  książąt  polskich. ^^) 
Sprawa  rozjątrzyła  się:  wygrana  mogła  przechylić  się  na  stronę 
Władysława  II  i  Agnieszki,    a  w  takim  razie  kombinacyje  poli- 


11)     -Wyżej  §  62,  przyp.  34,  s.  565. 

1")     List  Eugeniusza  III,  I  Kwietnia   r.   u  48  do  króla  Henrykn,   syna  Kon- 
rada III.    M.  P.  II,  s.   12. 

1")     List  Gwidona  do  Konrada  III  w  Styczniu  r.  ,1150.     M.  P.  II,  s.    17. 

iij     List  Eugeniusza    III    23    Stycznia    r.   11 50   do   duchowieństwa    polskiego. 
M.  P.  U,   17. 

Tom  m.  7  8 


—     594       — 

tyczne  margrafa  Albrechta,  osnute  na  spokrewnieniu  się  z  ksią- 
żętami polskimi,  w  niweczby  sie  obrócić  mogły.  Niespodziewana 
śmierć  Agnieszki  25  Stycznia  r.  1150,'-^)  i  cesarza  Konrada  III 
15  Lutego  r.  1152,  nasunęły  przemyślnemu  margrafowi  całkiem 
nowe  kombinacyje.  Gdy  bowiem  następca  Konrada  Fryderyk  I 
Barbarossa,  przychyliwszy  sie  do  żądania  Władysława  II,  za- 
mierzał, w  widol-cach  polityki  swej,  popierać  sprawę  księcia  pol- 
skiego, w  razie  konieczności  nawet  orężem,  margraf  Albrecht, 
zaniepokoiwszy  się  mocno,  postanowił  ułowić  w  sidła  swe  Wła- 
dysława II  przez  związek  małżeński.  Postarał,  się  więc  o  wyda- 
nie córki  swej  za  wdowca  Władysława  i  tern  zapewnił  sobie 
ze  strony  Polski  powolność  w  każdym  razie,  bo  syn  jego  Otton 
był  już  szwagrem  książąt  polskich:  Bgjesława  Kędzierzawego 
i  Mieszka,  a  w  razie  przywrócenia  do  władzy  Władysława  II, 
miałby  zięcia  na  tronie  polskim,^") 

Wśród  tych  okoliczności  przypadł  zgon  księcia  branibor- 
skiego  Przybysława  (około  r.  1151).^')  Żona  jego,  trzy  dni  ukry- 
wając śmierć  księcia,  wezwała  margrafa  Albrechta,  aby  do  Bra- 
nibora  pośpieszył.  ^"^)  Kiedy  i  jakim  sposobem  opanował  on  gród 
i  władzę  —  nie  wiadomo,  ale  utwierdzenie  się  jego  w  stolicy  nad- 
hobolskich  Słowian  mocno  poruszyło  nietylko  okoliczne  ludy  sło- 


^•>)     Mosbach,  Piotr  syn   Wlodzimirza,   s.   132,  przyp,  93. 

1*5)     Smolka,  Mieszko  Stary,  267. 

'■)  Annal.  Palidenses,  ad  a.  1150.  Henricus  de  Brandenburg  obiit,  cujus 
heres  factus  est  marchio  Adelbertus.  Pertz,  M,  G.  XVI,  85.  —  Chroń,  Lunebur. 
Eccardi,  ad  a.  1149  vel  1 150:  TempQribus  Episcopi  Ewigern  (Wigeri  brandenburg. 
ep.)  fuit  in  Brandenburg  quidam  rex,  qui  slavice  dicebatur  Pribislaus,  sed  post  con- 
versionem  accepŁo  baptismo  Henricus  appellatus  est,  qui  neque  filios  neque  filias  habuit, 
Marchionem,  principem  videlicet  Ursum,  in  filii  adoptionem  optavit  et  in  heredem  sui 
principatus  instituit.  W  każdym  razie  śmierć  Przybysława  przypadła  nie  wcześniej, 
jak  w  r.  1 150,  a  według  niekrórych  w  r.  1151.  Porów.  Raunrier,  Regesta,  N.  1001, 
pod  rokiem  1141. 

18)  Demum  idem  princcps  (Henricus)  consecutus  senio  moritur  et  in  Branden- 
burg honorifice  sepelitur.  Uxor  vero  sua  Petrussa  prudenter  agens  viri  corpus  in- 
humatum  per  triduum  occultavit,  mallens  principatum  (favere)  Theotonicis  cristianis 
tradere,  quam  cultoribus  ydolorum.  Nunciavit  igitur  Alberto,  ut  veniat  et  principa- 
tum   Brandcnburgensem  assumat.     J'ulkawa.  Chr.  Raumer  Regesta,  N.    looi. 


—     595     — 

wiańskie,  lecz  i  sąsiedniego  margrafa  misznieńskiego  Konrada 
z  Wettina  i  księcia  saskiego  Henryka  Lwa,  z  którymi  wojowni- 
czego ducha  Albrecht  bił  się  przy  lada  okoliczności.  Słowianie 
porozumiewali  się  do  wspólnej  przeciw  wdziercy  obrony.  Na 
czele  ich  stanął  siostrzeniec  nieboszczyka  Przybyslawa  książę  ko- 
panicki  Jaksa,  poganin,  oburzony  postępkiem  wuja  i  żony  jego. 
Gromadząc  potajemnie  wojowników^,  Jaksa  pieniędzmi  robił  so- 
bie stronników  między  Słowianami  i  Sasami,  którym  margraf 
Albrecht  powierzył  straż  Brandenburga,  a  gdy  zdrada  w  załodze 
dojrzała,  rzucił  się  z  wielkiem  wojskiem  ,.polskiem"  i  gród  ten 
zdobył.'-*)  Przerażony  tym  wypadkiem  margraf  ściągał  ze  wsząd 
wojowników,  lecz  siły  jego  za  małe  były,  aby  się  mógł  odważyć 
samemu  rzucić  się  na  Brandenburg.  Musiał  więc  oczekiwać  na 
posiłki  innych  panów  niemieckich,  którzy  doskonale  pojmywali, 
że  dla  wzmocnienia  potęgi  ojczyzny  ich,  wypadało  utrwalić  zdo- 
bycze swe  na_  gruzach  Słowiańszczyzny  zaodrzańskiej.  Pośpie- 
szyli więc  arcybiskup  magdeburgski  Wichman,  różni  książęta 
i  panowie  sascy  z  dostarczeniem  posiłków  wojennych  magrafowi, 
a  to  tem  bardziej,  że  w  obec  gotującej  się  w  tymże  czasie  wy- 
prawy cesarza  Fryderyka  I  do  Polski,  wypadało  koniecznie  wypę- 
dzić Jaksę  z  Brandenburga,  aby  mieć  swobodną  drogę  do  Pol- 
ski. Z  połączonemi  siłami  niemieckiemi  ruszył  Albrecht  pod 
Brandenburg,  obiegł  go  z  trzech  stron  na  lądzie,  a  z  czwartej  na 
korabiach  po  rozlewach  r.  Hoboli,-")  lecz  Jaksa  ustąpić  nie  chciał, 


'»)  Według  Pulkawy:  Ouod  audiens  Jacze  dux  Poloniae,  avunculus  regis 
(Henrici)  valido  exercitu  congregato  castrum  Brandemburg,  cujus  jam  possessionem 
Albertus  tenuit  et,  expulsis  inde  ydolatris,  viris  commiserat  bellicosis  Slavis  paiiter 
et  Saxonibus  custodiendani,  custodibus  mercede  corruptis  obtinuit.  Raumer,  Re- 
gesta, N.  1247.  Ale  według  dawniejszej  kroniki  brandenburgskiej :  verum  tempore 
brevi  elapso,  inhabitantibus  urbem  pecunia  corruptis,  proditani 
ab  ais  (Jaczonis)  nocturno  silentio  cum  magno  exercitu  Polonorum...  intravit.  For- 
schungen  zur  Deutschen  Geschichte.    1877.    T.   17,    s.  515. 

20)  Albertus  vero  Ursus  AVichmanni  Magdeburgensis  arcliiepiscopi  et  nobi- 
lium  aliorum  fretus  auxilio  hujusmodi  castrum  vallans  in  tribus  locis  recuperarit,  hoc 
anno  vide1icct    1157,  3   Idus  Junii.     Pulkawa.   Chroń.  Forschungen.    17.  s.   515. 

38* 


—     596     — 

albowiem  gotująca  się  wojna  Niemców  z  Polska,  podawała  na- 
dzieję na  pomoc  ze  strony  Polski,  skoro  się  tylko  kroki  nie- 
przyjacielskie rozpoczną.  Toczące  się  jednak  między  Frydery- 
kiem I  a  książętami  polskimi  układy  oddalały  rozpoczęcie  kroków 
nieprzyjacielskich,  a  tymczasem  Niemcy  usilnie  do  Brandenburga 
szturmowali  na  lądzie  i  na  wodach,  ponosząc  wielkie  straty  w  lu- 
dziach, tak,  że  nawet  graf  Werner  poległ.-')  Po  długim  nare- 
szcie oporze  Jaksa  zmuszony  został  ustąpić,  a  Niemcy  opanowali 
gród  II  Czerwca  r.  1157.--)  W  tymże  czasie  arcybiskup  Wich- 
man  gromił  Słowian  w  okolicy  Jutroboga,-'^)  co  wskazuje,  że  wy- 
padki w  Braniborze  poruszyły  nietylko  Lutyków,  lecz  i  Serbów 
do  powstania.  Pogrom  powstańców  zapewniał  Niemcom  swo- 
bodę posuwania  się  na  wschód.  Albrecht  Niedźwiedź,  posiada- 
jąc Brandenburg,  mienił  się  być  władzcą  okolicznych  krajów, 
ale  mu  na  przeszkodzie  stawał  arcybiskup  Wichman,  który  nie 
szczędził  zabiegów,  aby  się  jemu  Brandenburg  dostał.-'*)  Gotu- 
jąca się  przeciw  Polsce  wyprawa  zniewoliła  obu  przeciwników 
zadowolnić  się  tem,  co  faktycznie  posiadali.  Od  tego  czasu  Al- 
brecht tytułuje  się  stale  margrafem  brandenburgskim,--^)   a   zało- 


gi) Annonym.  Saxo.  a.  1157.  Marchio  Albertus  Brandenborch  a  Slavis  ob- 
tinuit  ibiąue  comes  Yernerus  de  Osterborch  cum  plurimis  in  ąuandam  navi  sub 
gladio  Yitam  finivit.  Chr.  Mont.  Sereni.  a.  11 57.  Brandenburg  a  Wichmanno  ar- 
chiepiscopo  et  Saxonłbus  obsidetur  et  capitur,  ubi  occisus  est  Wernherus  comes  ju- 
nior de  Weltheim.  Podobnie  Annales  Palidenses  a.  1157,  w  Pertza  M.  G.  XVI,  90. 
Inne  źródła  w  Raumera  Regestach  N.   1250. 

22)  Według  dawnćj  kroniki  brandenburgskiej:  Anno  igitur  1 158,  3  Idus 
lunii  predictus  marchio  urbem  Brandenburg  victoriosissime  recepit.  Forschungen 
zur  Deutschen  Gesch.  Tom  17,  s.  516.  Rok  1158  podany  mylnie  zamiast  r.  I157, 
jak  w  powyiszym  21   przypisku  objaśniono. 

^^j  Chroń,  pictur.  Bothonis:  Bischopp  Wichman  de  betwangk  dat  lant  to 
Julterbock  und  sattede  dar  Bure  unde  he  makede  se  tinshaftich  dem  Dome.  Rau- 
mer,  Regesta,   ad  an.   1 157,  N.   125 1. 

'*)  Chroń,  pictur.  Bothon.  Porów.  i\Iulverstedt.  Regesta  arch.  magdeb.  ad 
an.   1 157,  N.   1355. 

2')  Już  w  r.  1 151  Albrecht  Niedźwiedź  tytułował  się:  Adelbertus  Maregra- 
vius  de  Brandenburch  (Raumer,  N.  1163),  zapewno  wnet  po  śmierci  księcia  Przy- 
byslawa, 


—     597     — 

żona  przez  niego  marka  staje  się  wojenna  kolonija  niemiecka, 
w  celu  z  góry  wytkniętego  wyniszczenia  Słowian  między  Łaba 
a  Odrą. 

Cóż  się  stało  z  Jaksa?  Dzieje  o  tern  milczą,  ale,  według  za- 
chowującego się  nad  r.  Hobolą  podania,  ostatni  książę  miejsco- 
wy słowiański,  walcząc  z  Albrecłitem  Niedźwiedziem,  przegrał 
bitwę  pod  Spandowem.  Nie  jest  więc  nieprawdopodobnem  przy- 
puszczenie, że  Jaksa  ustępując  z  Branibora,  ścigany  i  pobity 
przez  margrafa  nad  Hobolą,  znalazł  się  w  krytycznem  położeniu, 
będąc  do  tej  rzeki  przypartym.  Wtedy,  według  podania,  zwy- 
ciężony książę  ślubował  Bogu  przyjąć  chrzest,  jeżeli  uratuje 
się  od  wrogów.  Rzucił  się  więc  w  nurty  Hoboli,  a  dostawszy 
się  pomyślnie  na  przeciwny  brzeg  tej  rzeki,  dziękował  Bogu 
chrześciańskiemu  za  ocalenie,  którego  nie  podały  mu  staroży- 
tne bogi.  Że  przytoczone  podanie  nie  jest  bezzasadne,  wska- 
zują to  monety  z  napisem  laczo  de  Copnic,  albo  Jakza  Kopnik, 
między  któremi  znajdują  się  i  takie,  na  których  Jaksa  wyobra- 
żony z  krzyżem  w  ręku,  co  oznacza  nawrócenie  się  jego.-") 
Niektórzy  dziej opisowie  mniemają,  że  Jaksa,  stawszy  się  chrze- 
ścianinem,    udał    się   do  Polski  i  tam  pozostał.-')     Bądź  co  bądź 


20)     Kloden,  Uber  die  Entstehung  Berlin  u.  Kolln,  s.   149. 

-'')  Dzieje  Jaksy  kopanickiego  podają  fragmenty  czeskiego  kronikarza  Pul- 
ka.vy  z  XIV  w.,  który,  według  nowszych  poszukiwań,  korzystał  z  dawniejszej  kro- 
niki brandenburgskiej,  skończonej  r.  1267,  a  najpóźniej  r.  1278.  (Forscliungen  zur 
Deutsclien  Gescli.  T.  17,  r.  1877,  s.  519).  —  Jak  według  Pulkawy,  tak  i  według 
kroniki  brandenburgskiej  laczo  był  avunculus  regis  Henrici,  a  ponieważ  w  średnio- 
wiekowej  łacinie  avunculus  oznacza  nie  wuja  lecz  siostrzeńca,  zatem  Jaksa  był  sio- 
strzeńcem Przybysława,  ochrzczonego  imieniem  Henryka. 

W  roku  1802  Jerzy.  Samuel  Bandkie  (w  Histor-criti- Analecten  230 — 234 j 
twierdził,  że  słynny  w  dziejach  polskich  Jaksa  z  Miechowa,  książę  serbski,  zięć  sła- 
wnego Piotra  Dunina,  towarzysz  księcia  Henryka  sandomirskiego  w  wyprawie  do 
Ziemi  ś.,  był  tym  samym  Jaksa,  który  Brandenburg  zdobył.  —  Rozważając  myśl  tę 
Rabę,  w  dziele:  Historische  Forscliungen  v.  Martin  Friderik  Rabę,  1856,  twierdził, 
że  laczo  von  Kopnik,  Eroberer  der  Feste  Brandenburg,  keine  Slawenhaiiptling  der 
Mark  Brandenburg,  sondern  ein  polnischer  Heerfiihrer,  uprzedzając  wyprawę  cesa- 
rza Fryderyka  I  do  Polski,  uchwaloną  w  początku  Kwietnia  (r.  1157)  na  sejmie 
w  Wormsie,  opanował  Branibor,  będąc  kasztelanem    kopanickim,    wnet   po  powrocie 


—     598     — 

d/ier/awa  jego  Kopiinica  z  okolica  nie  prędko  dostała  sie  w  ręce 
niemieckie,  ponieważ  zabory  Albrechta  Niedźwiedzia  sięgały  nie 
dalej,  jak  tylko  do  Berlina.-**) 

3.    Niesworność    książąt    czeskich    wywołuje  wmieszanie  się  Fryderyka  I 

w  ich    sprawy.     Zatargi    książąt    niemieckich    o    Bawaryję.     Podniesienie 

Austryi  na  księstwo  dziedziczne  (1156).    Przymierze  Czechów  z  Niemcami 

przeciw  Polsce.    Wyprawa  do  Polski  (1157).    Pokój  kryszkowski. 

Kiedy  ksiaże  czeski  Władysław  II  odbywał  z  cesarzem 
Konradem  III  wyprawę  do  Ziemi  ś.  (r.  1147),  Czecliami  rządził 
brat  jego  Dypold,  przeciw  któremu  powstał  syn  nieboszczyka  So- 


z  podróży  do  Ziemi  ś.,  odbytej  w  i.  1156,  i  że  on  w  Kopanicy  nad  r.  Obrą  w  Wiel- 
kopolsce w  powiecie  Babimostskim,  kazał  bić  brakteaty,  mające  na  około  napis: 
laczo  de  Copnik  i  t.  d.  Czuwając  na  pograniczu  Polski  jako  kasztelan  laczo  pierw- 
szy dał  hasło  do  'joju  i  tern  się  tłómaczy  okoliczność  ta,  że  Albrecht  po  odebraniu 
Brandenburga  nie  prowadził  z  nim  wojny,  którą  musiałby  koniecznie  prowadzić,  je- 
śliby laczo  byt  udzielnym  księciem.  —  Po  ogłoszeniu  pracy  Rabego,  Fidicin  już 
w  r.  1157,  podobnie  jak  wcześniej,  bo  jeszcze  w  r.  1139,  Klóden  utrzymywał,  że 
zdobywca  Brandenburga,  siostrzeniec  Przybysława  laczo  był  ein  slawischer  pom- 
merscher  Haiiptling.  (Territorien  d.  Mark  Brandenburg.  T.  I,  s.  i).  Z  ojczystych 
pisarzy  Bartoszewicz  w  Historyi  Pierw.  Pol.  T.  IV,  s.  214 — 215  i  August  Mosbach 
w  pracy  Piotr  syn  Włodzimirza,  1865,  s.  129,  zauważywszy  nietrafność  poglądu  Ka- 
bego  o  kasztelanii  w  Kopanicy,  gdzie  nigdy  nic  podobnego  nie  było,  słusznie  wy- 
rzekli, że  nie  widzą  powodów,  dla  którychby  Jaksa  z  Miechowa  miał  być  tą  samą 
osoba  co  laczo  de  Copnic.  Przytem  Bartoszewicz  wyraził  przekonanie,  że  laczo, 
uprzedzając  wyprawę  cesarską  do  Polski,  uderzył  na  Brandenburg.  —  Nakoniec  pro- 
fesor Piekosiński,  w  Rozprawach  wydziału  historyczno-filozoficznego  Akademii  Umie- 
jętności r.  1883,  T.  XVI,  s.  72 — 74,  twierdzi,  źe  Jaksa,  dynasta  zaodrzański,  szukał 
w  Polsce  schronienia  i  jest  tym  samym  Jaksa,  który  się  ożenił  z  córką  Piotra  Wło- 
stowicza  i  umarł  w  r.  1176. 

Rozważając  przytoczone  zdanie  badaczy,  możemy  dodać:  Jaczo  albo  Jaksa 
pochodzi  od  imienia  Jakób,  na  co  dowody  przedstawił  Mosbach  (Piotr  syn  "Wło- 
dzimirza, s.  129);  był  on  księciem  kopanickim,  lecz  nie  tej  Kopanicy,  którą  wyna- 
lazł Rabę,  o  22  mile  od  Berlina  położoną,  ale  Kopanicy  nad  Sprewją.  prawie  pod 
samym  Berlinem  leżącćj  i  dziś  Kópnik  zwanej.  Ta  Kopanica  na  pograniczu  dwóch 
margrafstw  Brandenburgskiego  i  Wschodniego  (Łużyc)  długi  czas  była  przedmiotem 
zatargów  między  margrafami.  W  r.  1240  na  zjeździe  w  Budyszynie  arcybiskup  ma- 
gdeburgski  Willibrand  żądał  przywrócenia  mu  Kopanicy  i  Chudowiny  (Kopnik 
i  Mittenwalde),  ale  miasta  te  przy  Brandenburgu  zostały  i  długo  jeszcze  potem  były 
przedmiotem  zażartych  sporów.     (Scheltz^  Gesch.  d.  Lausitz,  s.   156). 

2*)  Granice  polskie  na  zachód  od  Odry  aż  do  połowy  XIII  w.  obejmowały 
ziemię  Lubuszską,    której   terytoryja   szerzyła  się  aż  do  brzegów  dolnej  Sprewi,  pru- 


—     599     — 

biesława  I,  także  Sobiesław,  zamierzając  opanować  władze  ksią- 
żęcą. Scliwytany  jednak  i  do  wiezienia  wtrącony,  Sobiesław 
dopiero  po  upływie  dwócłi  lat  zdołał  umknąć  do  Niemiec  (ro- 
ku 1150).-'-^)  Później  brat  jego  Oldrzyk,  tudzież  Spitygniew  Bo- 
rzywojowic  także  do  Niemiec  zemkneli.  Przyjęci  uprzejmie  na 
dworze  cesarza  Fryderyka  I  (1154),  książęta  czescy  błagali  go 
o  pomoc;  Oldrzyk  obiecywał  mu  liołd,  znaczną  summę  pienię- 
żną, a  nawet  Czechy  do  cesarstwa  wcielić,  byle  pomoc  od  niego 
uzyskać.  Mając  na  swym  dworze,  oprócz  wygnańca  polskiego 
Władysława  II,  jeszcze  i  książąt  czeskich,  Fryderyk  I  mógł 
swobodnie  tworzyć  rozmaite  kombinacye  do  panowania  w  Sło- 
wiańszczyźnie.  Pragnąc  nad  całym  światem  panować  ambitny 
cesarz  nie  życzył  z  rąk  swych  wypuścić  zdobyczy,  które  sami 
książęta  słowiańscy,  z  ujmą  własnego  honoru,  błagalnie  mu  ofia- 
rowali. Ale  żeby  rozpocząć  dawno  zamierzoną  wyprawę  do  Pol- 
ski i  ująć  się  za  książąt  czeskich,  cesarzowi  wypadało  załatwić 
wprzód  niemniej  ważne  sprawy  włoskie  i  zamieszki  w  Niem- 
czech, zwłaszcza  zatargi  księcia  saskiego  Henryka  Lwa  z  mar- 
grafem austryackim  Henrykiem  Jasomirgottem  o  księstwo  Ba- 
warskie, 

Wiadomo,  że  cesarz  Konrad  III,  obawiając  się  wzrastającej 
potęgi  naczelnika  Gwelfów,  Henryka  Pysznego,  z  rodu  książąt 
bawarskich,  uważał  za  rzecz  niesłuszną,  aby  jaki  książę  dwoma 
księstwami  władał-"^)  i  dla  tego  księstwo  Saskie  chciał  oddać 
margrafowi  Albrechtowi  Niedźwiedziowi,'^^)  lecz  gdy  Henryk  Py- 
szny siłą  oręża  i  wpływem  na  dworze  cesarskim  utrzymał  się 
przy  księstwie  Saskiem,    Konrad  III  odjął  mu  księstwo  Bawar- 


wie  pod  samą  Kopanicę,  ale  do  posiadłości  Jaksy  nie  dotykała,  albowiem  od  księ- 
stwa Kopanickiego,  inaczćj  ziemi  Teltowskiej  oddzielały  ją:  na  północnym  brzegu 
Sprewi  ziemia  Barnimska,  a  na  południowym  Łużyce.  Porów,  mapę  do  r.  1150 — 1250 
w  dziele  Klodena  Uber  die  Entstehung  Berlin  und  Kolln. 

29)     Yincentii  Annal.  a.   1150.     Pertz,  M.  G.  XVII,    664. 

^'0)     Helmold,  I,  54. 

")     Wyżej  §   62,  s.  568. 


—     6oo     — 

skie  i  takowe  podarował  szwagrowi  swemu  margrafowi  Henry- 
kowi Jasomirgottowi.  Syn  Henryka  Pysznego  {f  1139),  Hen- 
ryk Lew,  odziedziczywszy  po  ojcu  księstwo  Saskie  i  po  kądzieli 
księstwo  Bawarskie,  rozpoczął  z  Jasomirgottem  spór  i  wojnę 
o  księstwo  ostatnie,  Ztąd  wynikły  zaburzenia  i  wyprawa  wo- 
jenna Henryka  Lwa  do  Bawaryi  r,  1150.''-)  Krewny  i  przyjaciel 
jego  Fryderyk  I  Barbarossa,  wstąpiwszy  na  tron  r.  1152,  z  ca- 
łej duszy  pragnął  sprawę  o  Bawaryje  rozstrzygnąć  na  korzyść 
Henryka  Lwa,  lecz  i  Henryka  Jasomirgotta  skrzywdzić  nie  ży- 
czył. Sprawa  na  kilka  lat  zaciągnęła  się.  Nareszcie,  załatwiwszy 
zwyciezko  sprawy  włoskie,  Fryderyk  I  zamyślał  ukarać  księcia 
czeskiego  Władysława  II,  który  będąc  obrażonym  na  cesarza  za 
protekcyję  okazywaną  zbiegłym  książętom  czeskim,  nie  dostar- 
czył mu  na  wyprawę  włoską,  według  dawnych  zobowiązań,  stu 
wojowników  i  sam  osobiście  nie  przybył.  Ale  Władysław,  licząc 
na  sojusz  z  szwagrem  swym  Henrykiem  Jasomirgottem,  zostają- 
cym w  przyjaźni  z  Węgrami  i  Czechami,  nie  życzył  upokorzyć 
się  przed  cesarzem.  Z  swojej  strony  Jasomirgott,  czując  się  bez- 
piecznym ze  strony  Czech  i  Węgier,  śmiało  stawał  w  obronie 
praw  swych  do  Bawaryi.  Bawiący  w  ówczas  w  Bawaryi  Fry- 
deryk I  zbliżył  się  z  wojskiem  do  granic  czeskich  (1155).  01- 
drzykowi  otwierała  się  zręczność  dobijania  sie  tronu  czeskiego, 
lecz  on  zdaje  się  cokolwiek  przed  tern  uciekł  do  Polski, ■"•^)  zosta- 
jącej w  nieprzyjaznych  z  cesarzem  stosunkach.  Ze  wszech  stron 
zanosiło  się  na  wojnę.  Zręczny  jednak"  dyplomata  Daniel,  bi- 
skup prażski,  który  już  nie  jedną  sprawę  księcia  Władysława  II 
w  Niemczech  załatwił,  przedsięwziął  i  w  tym  razie  odwrócić 
wojnę.  Za  jego  namową  książęta  czescy  zgodziH  się  układami 
burzę  zażegnać.  Książęta  niemieccy  także  się  zgodzili  sprawy 
swe  drogą  pokojową  załatwić.  Cesarz  zgodził  się  na  układy  i  na 
pośrednika  naznaczył  krewnego  swego,  biskupa  freizingeńskiego 


'2)     Helmold,  I,  70. 

^■'')     Yincentii  Annal.   a.   1 150.     Oulricus  .  .  .   in    Poloniam   cum  suis  complici- 
bus  fugit.     Peru,  M.  G,  XVII,  655. 


—     6oi     — 

Ottona,  znanego  dziejopisa,  książetći  zaś  czescy  i  Henryk  Jaso- 
mirgott  z  swej  strony  na  pośrednika  wybrali  biskupa  Daniela. 

Po  przeprowadzeniu  przedwstępnych  układów,  zajęto  sie 
najprzód  sprawa  Henryka  Lwa  z  Henrykiem  Jasomirgottem,  która 
na  sejmie  w  Regensburgu  17  Września  r.  1156  załatwiono  w  ten 
sposób,  że  Bawaryja  dostała  się  w  lenna  posiadłość  Henrykowi 
Lwu,  a  margraf  Henryk  Jasomirgott,  za  zrzeczenie  się  praw 
swycłi  do  Bawaryi,  uznany  został  dziedzicznym  księciem  mar- 
gratstwa,  powiększonego  dodatkiem  krainy  nad  r.  Aniża  (Enns) 
z  tytułem  księstwa  Austryckiego.  Ratyfikacyja  umowy  odbyła 
się  przy  następnym  ceremoniale.  Stary  Henryk  Jasomirgott, 
z  rodu  Babenbergów,  zrzekł  się  księstwa  Bawarskiego  przez  od- 
danie siedmiu  cliorągwi,  wyobrażających  siedem  bawarskich  pro- 
wincyi;  chorągwie  te  wręczone  zostały  naczelnikowi  Gwelfów, 
Henrykowi  Lwu,  który  dwie  chorągwie,  wyobrażające  markę 
Wschodnią  (Austryją),  do  której  od  dawna  należały  dwa  hrab- 
stwa, zwrócił.  Cesarz  wnet  markę  z  dwoma  hrabstwami  pod- 
niósł do  godności  księstwa  i  takowe  przez  zwrócenie  dwóch 
chorągwi  nadał  Henrykowi  Jasomirgottowi  i  jego  żonie  Teodorze 
z  Komnenów  z  potomstwem.  Po  dopełnieniu  ceremonii  książę 
czeski  Władysław  II  dekret  cesarski  uroczyście  ogłosił. ^^)  Tym 
sposobem  rodzina  bawarska,  podniesiona  do  godności  dynastyi 
Babenbergów,  posiadła  oddzielne  w  państwie  Niemieckiem  księ- 
stwo, niepodległe  sądom  książąt  rzeszy,  zupełnie  autonomiczne,  ma- 
jące otwartą  drogę  rozwijać  się  w  wielkie  ciało  polityczne  i  wpływ 
swój  na  losy  sąsiednich  Słowian  wywierać.  Odtąd  Wideń,  bio- 
rąc przewagę  nad  dawniejszemi  stolicami  margrafów  Melk  i  Leo- 
poldsberg,  staje  się  stolicą  Austryi. 

Pracując  nad  urządzeniem  losu  szwagra  swego  Henryka 
Jasomirgotta,  Władysław  II  pracował  razem  i  dla  siebie.    Długo 


•''^)  Otto  Frisingen.  De  Gestis  Friderici  II,  32,  fol.  38;  Annal,  Paliden.  ad 
a.  1 156;  także  Annal.  Magdeburg.  Pertz,  M.  G.  XVII,  90  i  191;  Abbat.  Ursper- 
gens.  Chr.  s.  283.     Palacki,   Dejiny,  T,  I,  część  2,  s.  44;    Erben,  Regesta,  N,  292. 


602        

toczące  sitj  sekretnie  iikhidy  jego  ł  cesarzem  wyjaśniły  sie  do- 
piero później,  gdy  Władysław  został  zaproszony  na  ślub  Fryde- 
ryka I  z  Małgorzata  burgundzka  (3  Czerwca  r.  1157).  Wtedy 
to  dyplomaci  czescy,  biskup  Daniel  i  kanclerz  książęcy  Gerwazy, 
zawarli  z  cesarzem  tajemnie  przymierze,  mocą  którego  książę 
czeski  zobowiązywał  się  stanąć  osobiście  na  wyprawę  włoską 
i  polską,  co  przysięgą  stwierdził,  cesarz  zaś  przyrzekł  „ozdobić 
go  koroną  królewską"  i  ku  powiększeniu  godności  jego  oddać 
mu  Budyszyn.^^)  Umowę  tę  obie  strony  trzymały  w  tajemnicy, 
życząc  mieć  wprzód  rękojmię  spełnienia  jej.  Cesarz,  ujm.ując  się 
za  bawiącego  u  niego  Spitygniewa  Borzywojowica,  chciał  wy- 
znaczeniem mu  dzielnicy,  los  jego  zapewnić,  Władysław  zaś 
rozgniewany  na  księcia  polskiego  Bolesława  Kędzierzawego  za 
udzielenie  przytułku  Oldrzykowi,  chciał  doczekać  się  wyprawy 
do  Polski,  aby  przy  tej  zręczności  niebezpieczną  sprawę  z  01- 
drzykiem  załatwić,  dawny  trybut  polski  500  marek  srebra  i  30 
marek  złota  do  skarbu  czeskiego  windykować,  tudzież  jawne  za- 
miary podniesienia  przeciw  niemu  w  Czechach  powstania  usu- 
nąć. ^'')  Powodem  więc  przyśpieszenia  wyprawy  do  Polski  nie 
tyle  był  wygnaniec  polski  Władysław  II,  ile  książę  czeski  także 
Władysław  11.=^') 

Mając  już  na  usługi  swe  księcia  czeskiego,  Fryderyk  I  za- 
mierzał jeszcze  z  księcia  polskiego  zrobić  wassala,  któryby  na 
jego  wezwanie  stawił  się  z  wojskiem,  gdzie  wypadnie,  w  intere- 
sach cesarstwa.  Wygnaniec  Władysław  mógłby  najprędzej  stać 
się  podobnem  narzędziem,  ale  dla  tego  wypadało  wprzód  zmusić 
Bolesława  Kędzierzawego,  aby  starszemu  bratu  władzę  ustąpił. 
Rokowania  ciągnęły  się  długo.     Kędzierzawy    nie   poddawał  się 


35)  Yincentii  Annal.  ad  a.  1 157.  Pertz,  M.  G.  XVII,  666.  Palacki,  Dejiny, 
Dii  I,   castka  2,  s,  44 — 5. 

•■'«)     Talacki,  jak  wyżej.  .^5.     Dudik,  Miihr.  Gesch.  III,  304—305. 

•■'")  Mistrz  Wincenty:  At  vero  Wla-Jislaiis  sui  non  immemor,  quum  suflicientem 
sese  ulciscendi  non  haberet  facultatem,  regcnti  Pragitarum  uteumąue  sibi  conciliat,  cu- 
jus  ope  Rufi  (Barbarossa)  flammas  draconis  contra  Boleslaum  solicitat.    M.  P.  II,  371. 


—     603     — 

żadŁiniom  cesarskim,  być  może  ośmielony  będąc  mężnym  opo- 
rem Jaksy  w  Braniborze,  oblężenie  którego  ciągnęło  się  kilka 
miesięcy.  Cesarz  wybierał  się  długo  na  wyprawę  do  Polski,  lecz 
w  pierwszej  połowie  r.  1157  Niemcom  nie  wiodło  się  pod  Bra- 
niborem.  I  nie  wcześniej  aż  po  zdobyciu  grodu  tego  1 1  Czerwca 
(1157),-^^)  panowie  niemieccy  zebrawszy  się  na  sejm  w  Baben- 
bergu,  nadzwyczaj  pośpiesznie,  bo  już  i  Lipca,  ucłiwalili  wypra- 
wę do  Polski.^*')  Siły  niemieckie  miały  się  zebrać  w  Halle  już 
w  początku  Sierpnia. 

Posłowie  polscy,  przybywszy  do  Halle  przed  samem  rozpo- 
częciem wyprawy,  spodziewali  się,  że  z  pomocą  przyjaciół  mię- 
dzy Niemcami  odwrócą  wojnę,  ale  według  wyrażenia  samego 
cesarza  Fryderyka  I  „nie  przywieźli  z  sobą  nic  takiego,  coby  go 
od  wojny  mogło  powstrzymać."  *"j  Wyruszyły  więc  wojska  nie- 
mieckie z  Halle  4  Sierpnia. 

W  obozie  cesarskim  zebrali  się  najwyżsi  dostojnicy  pań- 
stwa; arcybiskupi  magdeburgski  Wichman  i  bremeński  Hart- 
wig,  książę  saski  Henryk  Lew,  palatyn  Otto  z  Witelsbachu, 
margrabiowie:  brandenburgski  Albrecht  Niedźwiedź  i  łużycki 
Dytrycłi,  tudzież  wielu  innycli  panów  i  komesów,  słowem  kwiat 
niemieckiego  rycerstwa.  Od  południa  dążył  na  połączenie  z  ni- 
mi Władysław  czeski  z  bratem  Dypoldem  i  morawskimi  ksią- 
żętami. Najwyższą  komendę  nad  wojskiem  objąwszy  sam  cesarz 
Fryderyk  rozkazał  wojsku  wprost  do  granicy  polskiej  dążyć. 
Przewyższał  on  zdolnościami  wszystkicłi  poprzedników  swoich, 
którzy   wojowali    w    Polsce,    ale    pamiętał    nieszczęśliwe    ich   od- 


8*)     Wyżej  w  bieżącym  §  przyp.  22. 

3")  Fryderyk  I  w  liście  do  Wibalda  w  Sierpniu  r.  1157  pisał:  post  curiam 
Bavenbergensem  ita  vicinus  et  paratus  nobis  affuisti,  ut,  forte  a  maiestate  nostra 
Yocatus,  sine  cunctatione  vel  dilatione  ad  omnes  jussiones  nostras  explendas  devotus 
occureres.  M.  P.  II,  21,  Czas  wzmiankowanej  narady  Bielo wski  podaje  1  Lipca 
(tamże  s.  21).  Wypada  zauważyć,  że  w  Bambergu  odbywała  się  wtedy  nie  narada 
zwyczajna,  a  sejm:  in  sollempni  curia  Babenbergensi  in  Kai.  lulii  celcbrata.  Obacz 
dokument  4  lulii   1157   r.  w  Monumenta  Boica,   1831,  T.  XXIX,  s.  345. 

'"J     List  Fryderyka  I  do  Wibalda  w  Sierpniu  r.   1 157.     M.  P.  II,  s.  21. 


—     604      — 

wroty  i  nie  skrywał  trudności,  jakie  mu  przezwyciężyć  wypa- 
dało. W  liście  do  Wibalda,  opata  korbejskiego,  pisał  on:  „Pol- 
ska tak  jest  obwarowana  przyrodzeniem  i  sztuka,  że  poprzednicy 
nasi  'królowie  i  cesarze  ledwie  do  brzegów  Odry  docliodzili." 
I  tym  razem  oczekiwał  trudny  cli  do  przebycia  w  lasacli  zasie- 
ków, podziwiał  sztukę  i  rozum  obrony,  przyznawał  się,  że  „tylko 
pomoc  boska  widocznie  mu  przewodniczyła  przebyć  zasieki  i  wą- 
wozy." Zbliżył  sie  nakoniec  do  Odry,  „która  opasywała  Polskę 
niby  wałem,  a  wszystkicli  odstraszała  głębokością  swych  nur- 
tów."*') Pod  Głogowem  Władysław  czeski  z  wojskiem  swem 
połączył  się  z  Niemcami  i  gdy  ostatni  waliali  się  rozpocząć  przez 
Odrę  przeprawę,  Czechowie  pierwsi  w  głąb  rzeki  rzucili  się  i  na 
drugim  brzegu  stanęli*-)  (22  Sierpnia  1157).  Za  nimi  Niemcy 
cisnęli  się  io  łodzi,  a  niektórzy  z  nich,  nie  mogąc  się  doczekać 
przeprawy,  rzucali  się  z  niecierpliwości  do  rzeki  i  tonęli.  Polacy 
z  niepojętych  przyczyn  nie  bronili  przeprawy,  a  gdy  się  Niemcy 
i  Czesi  rozleli  po  prawym  brzegu  Odry,  Bolesław  Kędzierzawy, 
nie  ważąc  się  bronić  warowni  Głogowa  i  Bytomia,  kazał  je  spa- 
lić, a  sam  w  głąb  kraju  ustępy  wał.  Miał  on  posiłki  ruskie,  po- 
dobno nawet  od  Prusów  i  Jadźwingów,  lecz  w  obec  przemaga- 
jących  liczbą  wojsk  nieprzyjacielskich  i  znakomitego  uzbrojenia 
ich,  niepodobieństwem  było  stawić  opór  w  otwartem  polu.  Zo- 
stawało uciec  się  do  taktyki  Bolesława  Krzywoustego  i  jak  on 
niegdyś  znękał  wojska  Henryka  V  (1109),  tak  samo  i  teraz  pod- 
jazdami, nocnemi  napadami,  przecinaniem  podwozu  żywności, 
skrytemi  zasadzkami  nękać  nieprzyjaciół.  Kędzierzawy  rzeczy- 
wiście przyjął  taki  sposób  prowadzenia  wojny.  Po  spaleniu 
twierdz  nad  Odrą  zniszczył  i  spalił  wszystko,  co  tylko  w  okolicy 
było,  zostawiał  za  sobą  pustynię,  po  której  wojskom  cesarskim 
przechodzić  wypadało.  „Mąż  przebiegły",  odkładając  z  dnia  na 
dzień  bitwę,    walczył  bez  wojny,    nękał  nieprzyjaciół,   odcinał  ze 


')     List  Fryderyka  I  do  "Wibalda  w   Sierpniu  r.   1157.     ^^-  P-  II>  s. 
-)     Yinccntii  Annal.  ad  a.   1157.     Pertz,   M.  G.  XVII,  666, 


—     6os     — 

wszech  stron  zasiłki  żywności  i  tak  ku  Poznaniowi  ustępy  wał.  *^) 
Postępując  za  nim-  wojska  niemieckie  żelazem  i  ogniem  do  re- 
szty kraj  niszczyły,  ale  brak  wygód,  biegunki  od  wody  polskiej, 
wreszcie  zaraza,  mocno  szeregi  nieprzyjaciół  trzebiły.'*^)  Wszakże 
nierówność  sił  walczącycłi  stron  widocznie  szalę  zwycięztwa  na 
stronę  cesarza  przechylała.  Kędzierzawy  pomimo  mężnego  oporu 
i  rozsądnej  taktyki,  nie  posiadał  ani  zdolności  ojca  swego,  ani 
potęgi  ducha  wielkiego  pradziada  Chrobrego.  Zrozumiał,  że  nie 
podoła  Niemcom  i  Czechom,  wolał  upokorzyć  się  z  zatajoną  my- 
ślą przyjąć  wszelkie  względem  nieprzyjaciół  zobowiązania,  aby 
je  potem  nie  spełnić.  Taki  był  bowiem  zwyczaj  owego  wieku, 
niejednokrotnie  przez  książąt  czeskich  w  stosunkach  z  cesarzem 
praktykowany.  Mógłby  wreszcie  Kędzierzawy  przeciągnąć  woj- 
nę, ustępując  na  Mazowsze  ku  granicom  Litwy  lub  Rusi,  w  na- 
dziei, że  jeśli  w  początku  wojny  Niemcy  już  ginęli  od  chorób 
i  wody,  to  w  jesienne  sloty  ciężko  uzbrojeni  rycerze  po  bezdro- 
żach, w  lesistych  i  podmokłych  miejscowościach  mogli  byli  uledz 
całkowitemu  zniszczeniu,  podobnie  jak  pod  Wrocławiem  r.  1109. 
Ale  w  obozie  niemieckim  był  wygnaniec  polski  Władysław  II, 
którego  Niemcy,  w  razie  zajęcia  Poznania  lub  Krakowa,  pe- 
wnoby  przywrócili  do  władzy  i  z  nim,  jako  z  księciem  polskim, 
traktowaliby  o  pokój.  Tego  właśnie  najbardziej  obawiał  się  Kę- 
dzierzawy. Wolał  więc  poświęcić  godność  narodową  i  samemu 
się  uniżyć,  byle  obronić  interes  osobisty.  Bądź  co  bądź  on 
pierwszy  żądał  pokoju.  Na  pojednawcę  wybrany  został  książę 
czeski  Władysław  II,  szwagier  wygnańca  polskiego  Władysła- 
wa, ale  gdy  przyszło  do  warunków  pokoju  o  Władysławie  za- 
pomniano. Ambitnemu  cesarzowi  wszystko  jedno  było,  kto  miał 
w  Polsce  panować,  byle  hołd  mu  składał,  służył  wiernie  i  po- 
siłki   wojenne    dostarczał.     Stosownie    do    ówczesnego    zwyczaju 


*3)     Mistrz  Wincenty,  Kronika.    Bielowski,  M.  P.  II,  371. 
••*)     Mistrz  Wincenty  we  wskazanem  miejscu,  tudzież  Naruszewicz,    H.  N.  P. 
II,   pod  r.   1157,  XXIII. 


—     6o6     — 

i  życzenia  cesarza  książę  polski  stanął  przed  nim  boso,  z  mie- 
czem obnażonym  nad  głową,  na  znak,  że  życie  jego  od  łaski  ce- 
sarskiej zawisło.  W  tak  poniżającej  postaci  Bolesław  Kędzierza- 
wy przysiągł  przed  Fryderykiem  I  we  wsi  Kryszkowie^*^)  za 
siebie  i  braci,  że  wygnanie  Władysława  nie  miało  na  celu  obra- 
żenie państwa  Niemieckiego,  obowiązał  się  stanąć  w  Magde- 
burgu na  Boże  Narodzenie  (1157),  aby  przed  trybunałem  cesar- 
skim odpowiedzić  na  skargę  brata  i  przyrzekł,  jako  wierny 
wassal  cesarski  stanąć  na  wyprawę  włoską,''''*)  za  opieszałość  zaś 
i  niestawienie  się  dla  złożenia  liołdu,  Bolesław  Kędzierzawy  obo- 
wiązał się  zapłacić  kary:  cesarzowi  2000,  książętom  niemieckim 
1000  i  cesarzowej  20  grzywien  złota,  a  dworowi  cesarskiemu 
200  grzywien  srebra.^") 

Tryumfował  cesarz  z  upokorzenia  księcia  polskiego,  prze- 
chwalał się,  że  „łaską  boską  wtłoczył  jarzmo  na  krnąbrne  karki 
polskie,  wracał  jako  wielki  zwycięzca",  uprowadzając  zakładników 
polskich,  danych  mu  w  rękojmię  spełnienia  warunków  pokoju.''^) 
A  w  Niemczech  tymczasem  pisarze  i  poeci  głosili  sławę  i  wiel- 
kie czyny  cesarza.  W  gruncie  rzeczy  zwycięztwo  jego  reduko- 
wało   się    do    osobistego    upokorzenia  Bolesława  Kędzierzawego, 


*•'')  w  liście  do  Wibalda  Fryderyk  I  pisał :  in  territorio  Crisgowe.  —  Ra- 
dewik:  circa  partes  Crisgoviae.  —  Długosz:  apud  villam  Kryszgowe.  Z  tego  Naru- 
szewicz wyrozumiał,  że  wzmiankowanego  miejsca  szukać  wypada  w  Kargowie,  nie- 
daleko Babimostu  (w  Poznańskiem),  na  granicy  Śląska.  Za  Naruszewiczem  poszli  inni. 
Dopiero  Eoeppel,  spolszczywszy  łacińską  nazwę,  pisał  Kryszkowo.  Przezdziecki  wy- 
szukał aż  dwie  wsie  Kryszkowo:  jedną  w  parani  Cerkwickiej,  drugą  w  Kwileckiej, 
zawsze  jednak  w  "Wielkopolsce,  ale  według  uwagi  Bartoszewicza  (Hist.  Pier.  Pol. 
IV,  177)  metryka  tych  wsi  z  r.  1676,  dość  późna.  Wszakże  jest  i  wcześniejsza,  bo 
według  źródeł  dziejowych  XVI  w.,  wtedy  już  istniało  Krziszkowo  parafii  Cerkwice. 
(Pawiński,   Polska  XVI  w.    Wielkopolska.    T.  I,  r.   1883,  s.  9). 

■*")  W  liście  Fryderyka  I  do  Wibalda  nie  wzmiankuje  się  liczba  wojów, 
ale  według  Kontynuatora  Kośmy,   miało  być  ich  300.     Pertz,  M.  G.  IX,   164. 

*')  Szczegóły  są  wyjęte  z  listu  Fryderyka  I  do  Wibalda.  Bielowski,  M.  P. 
II,    S.   22. 

^"j  Wincentii  Annal.  ad  a.  1158.  Pertz,  M.  G.  XVII,  667.  Zakładników 
przyprowadzono  najprzód  do  Pragi,  a  potem  dopiero  cesarzowi  dostawiono.  Palacki, 
Dejiny,  Dii.  I.  castka  2,  s.  46. 


—     6o^     

który  będąc  „pełen  obłudy,  zawierał  przymierze,  obmyśliwajac 
zdradę."  Uniżeniem  sie  ułatwił  on  cesarzowi  wycofanie  sie  z  prze- 
trudnej  wyprawy,  zagrażającej  w  dalszym  jej  ciągu  klesl<ą  od  cho- 
rób i  głodu.  A  gdy  cesarz  opuścił  Polskę,  Bolesław  warunków 
pokoju  spełnić  nie  myślał:  do  Magdeburga  nie  pojechał,  posił- 
ków na  mediolańską  wyprawę  nie  dostarczył,  do  uległości  cesa- 
rzowi nie  przyznawał  się/'^)  pozostał  takim,  jak  był  księciem 
udzielnym.  Cesarz  na'  to  wszystko  poradzić  nie  mógł,  do  Pol- 
ski powtórnie  iść  nie  życzył.  Wygnaniec  Władysław  pozostał 
w  Niemczech,  bez  nadziei  powrócenia  kiedykolwiek  do  Polski. 

4.    Podniesienie  Władysława  czeskiego  na  króla  (!I58).    Zasługiwanie  się 

jego  cesarzowi.    Niewdzięczność    Fryderyka  I.    Pozbawienie  Władysława 

tytułu  królewskiego  (1174). 

Wierny  sprzymierzeniec  i  sługa  cesarza  Władysław  czeski 
oczekiwał  wynagrodzenia  za  swe  zasługi  Niemcom,  a  miał  na  to 
prawo,  bo  bez  jego  uczestnictwa  niemożebnem  było  cesarzowi 
poradzić  z  książętami  polskimi.  Wszak  on  pobudził  Fryderyka  I 
do  wojny  z  Polską,  on  pierwszy  przebył  Odrę  i  tem  ośmielił 
Niemców  do  zagłębienia  się  w  nieznanym  kraju,  on  był  poje- 
dnawcą stron  wojujących,  on  zakładników  polskich  prowadził  do 
Pragi,  a  potem  dopiero  przez  biskupa  Daniela  przedstawił  ich 
cesarzowi  w  Wircburgu,  on,  według  roczników  prażskich,  pod- 
ciągnął Polskę  pod  władzę  cesarską,'^")  on  i  na  przyszłość  po- 
trzebny był  cesarzowi,  dla  wstrzymywania  książąt  polskich  od 
mieszania  się  w  sprawy  Słowian  pomorskich  i  zaodrzańskich, 
których  w  tym    czasie    ujarzmiali    Henryk   Lew  i  Albrecht  Nie- 


<")  Radewik.  De  gestis  Friderici,  cap.  5.  Ipse  tamea  dux  dolis  plenus,  et 
aceibam  dominationis  cupidinem  mente  gerens,  jamjam  suis  promissionibus,  ut  post- 
modum  pactuit,  moliebatur  insidias.  Nam  nec  ad  cuiiam  venit,  nec  sufficientes  pro  se 
procuratoies  missit,  italicam  quoque  expeditionem  violato  sacramento  mentitus  est.  — 
To  samo  potwierdza  Gunter,  Czyli  Ligurinus  poeta  ówczesny.  Porów.  Naruszewicz, 
H.  N.  P,  II,   pod  r.   1 1 57,  rozdz.  XXIV,  s.  301.  —  Roeppel,  Dzi.  Pol.  I,  348. 

soj     Annales  Pragen^.  ad  a.    11 57.     Pertz,  M.  U.   III,    120. 


—     6ocS     — 

d/wiedź.  Wynagrodzić  wypadało  koniecznie.  Cesarz  zrozumiał 
to  i  gdy  Władysław  II  zjawił  sie  na  sejm  w  Regensburgu,  na 
Trzy  Króle  roku  1158  w  poczcie  panów  niemieckich,  cesarz 
podnosząc  zasługi  jego  cesarstwu  Rzymskiemu  i  narodowi  nie- 
mieckiemu, 1 1  Stycznia  uroczyście  oddał  mu  koronę  i  pierwszy 
raz  nazwał  go  królem.  W  tydzień  potem,  mianowicie  18  Sty- 
cznia akt,  podpisany  przez  książąt  niemieckich  i  biskupa  Da- 
niela, g-łosił,  że  w  odznaczenie  zasług  i  wierności  księcia  Wła- 
dysława i  wszystkich  Czechów,  cesarz  obdarza  go  z  potomstwem 
koroną  królewską  na  wieczne  czasy,  oraz  nadaje  mu  i  potomkom 
jego  prawo  pobierania  z  Polski  trybutu,  który  przodkowie  księ- 
cia czeskiego  dawniej  pobierali.'^')  Tak  więc  korona  królewska 
dostała  się  państwu  Czeskiemu  nie  jako  oznaka  godności  i  siły 
narodu,  bez  jako  nagroda  za  wierność  i  zasługi  państwu  Nie- 
mieckiemu, za  krew  czeską  przelewaną  w  walkach  za  interesy 
wrogów,  na  zgubę  reszty  Słowian.  Większego  poniżenia  narodu 
czeskiego  być  już  nie  mogło! 

Nowy  król  czeski,  czując  się  wdzięcznym  cesarzowi,  za  na- 
grodę, otrzymaną  ,,za  wierną  służbę",  postanowił  wysługiwać 
się  mu,  z  większem  jeszcze  poświęceniem  krwi  własnego  na- 
rodu. I  gdy  go  cesarz  wezwał  na  wyprawę  włoską,  Władysław 
zwołał  sejm  w  Pradze,  domagając  się  uchwały  sejmowej  o  wy- 
prawie Czechów  w  pomoc  Fryderykowi  I  przeciw  Mediola- 
nowi, aby  tym  sposobem  zamierzoną  w  jego  osobistych  wi- 
dokach wyprawę  okryć  zgodnem  życzeniem  narodu.  Wszakże 
przedstawiciele  narodu  starostowie  i  żupani,  rozważywszy  donio- 
słość ofiar  i  strat,  jakie  ponieść  wypadało,  dla  dogodzenia  pró- 
żności króla,  rzekli,  że  taka  ważna  sprawa,  jak  zagraniczna 
wojna,  nie  może  być  bez  zgody  sejmu  przedsiębraną,  a  ten,  kto 
doradził  ją  królowi,  wart  ukrzyżowania."'-)    Słowa  te  wymierzone 


^')     Erben,   Regesta,  N.  295. 

^-)     Yiecentii  Annal.  ad  a.   I158:  vera  dignum   cruce  leferunt.     Pertz,  M.  P, 
XVII,  668. 


—     6og     — 

były  przeciw  biskupowi  Danielowi,  o  którym  wiedziano,  że  był 
głównym  doradzcą  królewskim.  Król,  stanąwszy  w  obronie  bi- 
skupa, zawołał :  nie  przez  złą  radę  czyjąkolwiek,  postanowiłem 
nieść  służbę  wojenną  cesarzowi,  a  z  własnej  pobudki.  Kto  ży- 
czy dobrowolnie  iść  ze  mną,  tego  przyjmę  i  służbę  jego  w^yna- 
grodzę  uczciwie;  oporni  mogą,  pozostawszy  w  domu,  spać,  lub 
z  kobietami  się  bawić. ''•^)  Zręczne  przemówienie  króla  trafiło  do 
przekonania  ludzi  owego  wieku,  szukającycłi  po  świecie  z  po- 
mocą oręża  zdobyczy  i  sławy.  Gorące  przemowy  i  pieśni  wo- 
jenne podnosiły  duclia  rycerskiego  młodzieży,  która,  nie  zważając 
na  przestrogi  starszy cłi,  śpieszyła  do  Pragi.  Zamiast  300  zbroj- 
nych wojowników,  zebrało  się  10,000,  którycłi  król  Władysław- 
w  początku  Czerwca  r.  11 58  prow'adził  do  Włoch,  przelewać  za 
cesarza  krew  czeską  i  ujarzmiać  Włochów  dla  Niemców.  Była 
to  szczególnego  rodzaju  ,. wierna  służba",  nie  zabraniająca  wre- 
szcie i  polupieżyć  na  swój  rachunek.  Obdarłszy  więc  po  drodze 
Weronę,  Władysław  pociągnął  pod  Breszcziję,  gdzie  dwa  tygo- 
dnie na  cesarza  oczekując,  spalił  okolicę,  potem  w  awangardzie 
wojska  niemieckiego,  szturmem  zdobywał  mocne  pozycyje,  pro- 
wadził do  Mediolanu  Czechów,  którzy  po  krwawych  bojach  zdo- 
bywszy przeprawę  przez  r.  Adygę,  pierwsi  pod  Mediolanem  sta- 
nęli. Za  nimi  dopiero  rozłożyło  się  sto  tysięcy  Niemców.'^^)  Po 
sześciu  tygodniach  oblężenia  Mediolan  musiał  się  poddać  cesa- 
rzowi, mieszkańcy  z  procesyją  i  duchowieństwo  w  ornatach,  a  ma- 
gistrat boso,  wyszli  przeciw  cesarzowi,  jeden  zaś  z  członków  magi- 
stratu niósł  miecz  nad  głową  obnażony,  który  u  stóp  cesarskich 
złożył.  Zwycięzcy  obchodzili  tryumf  swój  uroczyście  z  nabożeń- 
stwem, podczas  którego  królowie  mieli  w  koronach  stanąć,  ale 
że  Władysław,  posiadając  prawo  wkładania  korony  tylko  w  dni 
uroczyste,   nie  miał  jej  przy  sobie,    przeto   cesarz  własną  koronę 


6^)     Yincentii  Annal.  ad  a.   1 158:    Qui  vero   negligens,    mulierum    ludis    con- 
tentus  et  otio,  mea  pace  securus  propria  sedeat  in  domo.     Pertz,  XVII,  668, 

^^)     Wincenty   tamże,   s.   670.   —   Palacki,    Dejiny,    Dii.   I,   ćastka   2,   s.   49 
i  dalsze, 

Tom  III.  39 


— •     6io     — 

na  giowę  jego  włożył.  Potem  l<azał  wypłacić  mu  looo  marek, 
jal<;o  dziesiątą  część  łupów,  zdartych  z  Mediolanu.  We  Wrze- 
.śniu  r.  1 1 58  Władysław  pełen  sławy  z  tryumfem  i  niedobitl<ami 
wrócił  do  Pragi,  gotując  się  do  nowycli  cesarzowi  usług.  Bi- 
skup Daniel,  jako  powiernik  Władysława,  przy  cesarzu  pozostał. 
Upokorzenie  Mediolanu  i  innych  miast  włoskich  podniosło 
niepomiernie  dumę  Fryderyka  T.  Zamierzał  on  panować  we  Wło- 
szech jakby  we  własnym  majątku.  Despotyzm  wojenny  zaciężył 
nad  Włochami,  a  zarozumiały  Barbarossa,  nie  zadawalniając  się 
już  samowładztwem  w  zarządzie  kraju,  chciał  jeszcze  i  w  spra- 
wach kościelnych  kierować  się  własną  wolą.  Brutalstwo  teutoń- 
skie  w  samo  serdce  ubodło  Włochów:  powstanie  było  niechy- 
bne. ]\Iediolan  pierwszy  dał  hasło,  wygnawszy  ze  swych  murów 
Barbarossę  z  jego  orszakiem  (1159).  Gniewny  cesarz  gromadził 
siły  z  całego  państwa  swego,  aby  niepokorne  miasto  ukarać. 
Król  Władysław  dostarczył  mu  posiłki,  sam  jednakże  nie  ruszył 
się  z  miejsca:  Dypold  był  jego  zastępcą.  Oblężenie  Mediolanu 
zaciągnęło  się  do  dwóch  lat.  Cesarz  musiał  ciągle  dopełniać 
wojsko  ginące  pod  murami  walecznego  miasta.  W  obozie  jego 
zebrał  się  kwiat  niemieckiego  rycerstwa,  nawet  wygnaniec  pol- 
ski Władysław,  z  starszym  synem  swym  Bolesławem  Wysokim, 
pośpieszyli  stanąć  w  orszaku  cesarskim.  Nie  mogli  oni  przypro- 
wadzić cesarzowi  posiłków,  ponieważ  na  wygnaniu  sami  z  jego 
łaski  żyli,  ale  stawienie  się  ich  w  obozie  pod  Mediolanem  doga- 
dzało próżności  Fryderyka  I,  bo  podnosiło  jego  majestat.  Głodem 
zmuszone  do  poddania  się  miasto,  doświadczyło  strasznej  klęski. 
Despota,  znęcający  się  nad  mieszkańcami,  pozwolił  im  w  ciągu 
ośmiu  dni  opuścić  miasto  i  osiedlić  się  w  innych  miejscowo- 
ściach, a  IMediolan  kazał  zburzyć,  zaorać  i  solą  posypać  (1162). 
Tem  jednak  nie  skończyły  się  utrapienia  Włoch.  Po  upływie  kilku 
lat  Barbarossa,  otrzymawszy  od  Władysława  posiłki,  pod  wodzą 
Dypolda,  ruszył  znowu  do  Włoch  (1166),  zdobył  i  spalił  Rzym, 
trzymał  w  oblężeniu  Ankonę,  lecz  morowe  powietrze  w  Rzymie 
tak  gwałtownie    przetrzebiło  szeregi  niemieckie,    że  cesarz,   stra- 


d 


—     6ii     — 

ciwszy  25,000  żołnierzy,  pośpiesznie  cofnął  się  na  północ,  a  tym- 
czasem pod  Ankoną  od  morowej  zarazy  najprzód  Dypold,  potem 
biskup  Daniel  zmarli  (1167).'''"') 

Kiedy  się  Fryderyk  I  bawił  ciemiężeniem  Włoch,  król  cze- 
ski Władysław  II  musiał  mieć  się  na  baczności  przeciw  zama- 
cliom  synów  Sobiesława  I,  zostającym  na  dworze  cesarskim. 
Starszy  z  nich  Sobiesław  już  w  r.  1161,  niespodziewanie  do  Mora- 
wii  wpadłszy,  zdobył  Ołomuniec.  Nie  mogąc  przeciw^nika  siłą  po- 
konać, Władysław  zdradą  zwabił  go  do  siebie  i  do  więzienia  wtrą- 
cił. Ale  młodsi  bracia  Oldrzyk  i  Wacław  bawili  u  cesarza,  który 
mając  na  swe  zawołanie  książąt  czeskich,  trzymał  w  ciągłej  oba- 
wie Władysława  II,  Niewdzięczność  cesarza  mocno  bodła  króla 
czeskiego.  Przekonał  się  on,  że  za  wierną  swą  służbę,  za  krew 
czeską,  obficie  w  interesach  niemieckich  przelaną,  lada  chwila 
mógł  doczekać  się  wyrzucenia  go  z  kraju.  Wspomniał  wreszcie, 
jak  się  cesarze  z  przodkami  jego  obchodzili  i  życząc  zapewnić 
następstwo  po  sobie  synowi  swemu  Fryderykowi,  zrzekł  się  wła- 
dzy i  na  stolec  książęcy  wyniósł  syna  swego,  a  sam  zamierzył 
resztę  życia  w  klasztorze  premonstrantów  Strachowskim,  założo- 
żonym  w  r.  11 73,  przepędzić.  Zapomniał  chyba  nieszczęsny,  że 
zbytecznem  wysługiwaniem  się  cesarzowi,  stanął  do  niego  w  sto- 
sunku jak  wassal  do  suzerena,  że  sam  sponiewierał  godność  księ- 
cia czeskiego,  przyjmując  z  rąk  cesarza  koronę  królewską,  za 
zasługi  krwią  czeską  znaczone  w  interesach  niemieckich.  Bar- 
barossa  nie  odmawiał  mu  swej  łaski,  dopóki  był  potrzebny,  ale 
skoro  zrzekł  się  tronu,  stał  się  niepotrzebnym,  a  następstwo  po 
nim  cesarz  zamierzył  stosownie  do  swych  widoków  regulować. 
Wezwał  więc  przed  siebie  do  Norymbergu  Władysława  z  synem 
Fryderykiem,  tudzież  Sobiesława,  którego  rozkazał  wnet  z  wię- 
zienia wypuścić.  Spełniając  rozkaz  cesarski  nowy  książę  czeski 
Fryderyk  oswobodził  z  więzienia  Sobiesława,  który  po  13  latach 
odłączenia  od  świata,  przybył  do  Pragi,    lecz  dowiedziawszy  się, 


&ó)     Palacki,  Dejiny,  Dii.  I,  cząstka   i,  s.  6 1 — 62. 

39* 


6l2       

że  mu  oślepienie  grozi,  umknął  do  cesarza,  przed  którym  wnet 
Władysław  z  Fryderj^kiem  stanęli.  Barbarossa  gniewał  się,  że 
zmiana  władzcy  Czech  stalą  się  bez  jego  zezwolenia  i  po  nara- 
dzie z  panami  czeskimi,  księciem  Czech  mianował  Sobiesława  II 
('1173),^*')  W^y  czem  oświadczył,  że  udzieloną  Władysławowi  II 
i  następcom  jego  na  wieczne  czasy  godność  królewską  odbiera 
na  powrót  i  że  nadal  władzcy  Czecli  mają  się  tytułem  książęcym 
zadowolniać.'"')  Barbarossa  patrzał  na  Czechy  jak  na  swą  oso- 
l)istą  własność,  zmieniał  książąt  jalcby  ekonomów  swych,  wkła- 
dając na  nich  pewne  obowiązki,  bo  i  Sobiesław  II,  za  przyznanie 
go  księciem,  obowiązany  był  wysłać  cesarzowi  do  Włoch  posiłki, 
pod  wodzą  brata  swego  Oldrzyka. 

Poniżenie  godności  książąt  czeskich  było  skutkiem  mizer- 
nej polityki  samychże  książąt,  w  ciągu  dwóch  wieków  szukają- 
cych protekcyi  u  cesarzów  niemieckich.  Geograficzne  położenie 
Czech,  jedność  plemienna  z  Polakami,  wspólność  interesów  obu 
narodów  w  obronie  Słowiańszczyzny  od  wdzierających  się  Niem- 
ców, nakazywały  Przemysłowcom  trzymać  się  jednakowej  poli- 
tyki z  Piastowiczami,  którzy  wśród  największych  niepowodzeń, 
unikali  o  ile  mogli  plątania  się  w  interesy  niemieckie  i  krwi 
narodu  swego  za  cesarskie  interesy  nie  szafowali.  Przeciwnie 
książęta  czescy,  stawiając  własne  sprawy  wyżej  nad  interesy  na- 
rodu swego,  nie  żałowali  krwi  czeskiej  za  cudze  sprawy  i  wspól- 
nie z  Niemcami  w  ciągu  półtora  wieku  najeżdżali  i  łupieżyli 
Polskę,  przeszkadzając  jej  tym  sposobem  do  zebrania  się  z  siłami 
dla  obrony  zaodrzańskich  Słowian.  A  gdy  w  połowie  XII  w. 
osłabiona  mocno  Słowiańszczyzna  zaodrzańska,  najbardziej  po- 
mocy potrzebowała,  książę  czeski  Władysław  II,  usilnie  poma- 
gając Barbarossie  do  poniżenia  Polski  w  roku  1157,  niemało 
się  przyczynił  do  ułatwienia  Niemcom  ujarzmienia  zaodrzańskich 
braci. 


^^)     Palacki,  Dejiny,  Dii,  I,  cząstka  i,  s.  70—72. 
"'"y     Tomek,  Deje  kialowstwi  (jeskeho,  s,   113  — in 


-     6i3     - 

5.    Niemoc   Polski  po  r.  1157.    Wydzielenie  Śląska  synom  Władysława  II 

(1163).    Wyprawa  Bolesława  Kędzierzawego  do  Prus  (1167).    Niedołęztwo 

rządów  jego. 

Od  zawarcia  pokoju  w  Kryszkowie  (r.  1157)  Polska  poni- 
żona moralnie  w  osobie  jej  księcia,  podzielona  na  trzy  części, 
dociskana  intrygami  Władysława  II  w  Niemczech,  a  wewnątrz 
pozbawiona  silnego  rządu,  nie  przedstawiała  już  takiej  poważnej 
siły,  któraby  na  szali  ówczesnej  polityki  przewagę  mieć  mogła. 
Cudzoziemcy  pojmywali  to,  a  chociaż  przyrzeczony  przez  Kę- 
dzierzawego hołd  cesarzowi  spełzł  na  obietnicy  i  niczem  się  wię- 
cej nie  wyraził,  wszelako  cudzoziemcy  poczytywali  odtąd  Polskę 
za  państwo  hołdownicze  Niemcom.  Podobne  przekonanie  tak 
się  szerzyło,  że  nawet  oględny  autor  kroniki  słowiańskiej,  Hel- 
mold,  pisał:  Polska,  wielki  kraj  słowiański,  miała  niegdyś  kró- 
lów, dziś  rządzą  nią  książęta,  a  kraj  ten,  równie  jak  Czechy, 
podlega  władzy  cesarskiej. •^^)  Nie  doszli  wprawdzie  synowie 
Krzywoustego,  aby  na  wzór  książąt  czeskich,  prowadzić  rnieli 
rycerstwo  polskie  na  usługi  cesarzowi,  wszakże  osłabiwszy  wła- 
dzę monarchiczną  i  siły  państwa  Polskiego  wygnaniem  Włady- 
sława, tudzież  czując  się  zagrożonymi  ze  strony  ujmującego  się 
za  nim  cesarza,  wysługiwali  się  książętom  niemieckim,  a  szczegól- 
nie Albrechtowi  Niedźwiedziowi,  z  którym  wszedłszy  w  przyja- 
zne stosunki,  zatwierdzone  związkiem  pokrewieństwa,  przez  to 
samo  przyznali  zdobycze  jego  między  Łabą  a  Odrą.  Nad  Sło- 
wiańszczyzną zaodrzańską  zawisła  czarna  chmura,  w  stronę  Pol- 
ski posuwająca  się. 

Tymczasem  tułający  się  już  kilkanaście  lat  za  granicą  Wła- 
dysław II,  nie  zrażając  się  tem,  że  wyprawa  Barbarossy  do  Pol- 
ski w  roku  1 157,  nie  doprowadziła  do  pożądanych  skutków,  nie 
przestawał  wysługiwać  się  cesarzowi,  w  nadziei  zaskarbienia  ła- 
ski jego.     Stawił  się  on  z  synem    Bolesławem  Wysokim  w  obo- 


")     Helmold,  I,  1. 


—     6i4     — 

zie  cesarskim  pod  Mediolanem,  podczas  długiego  oblężenia 
wzmiankowanego  miasta  (r.  1161 — 1162),  a  miał  przytem  liczne 
w  Europie  związki  przez  swa  córkę  Ryksę,  żonę  sławnego  króla 
kastylskiego  Alfonsa  VII,  tudzież  przez  własne  małżeństwo  z  cór- 
ka Albreclita  Niedźwiedzia.  Barbarossa  odznaczał  ciągle  Ryksę 
wśród  innycli  niewiast;  dwór  jego  cześć  jój  należytą;  oddawał,^**) 
a  sława  i  przymioty  córki  zawsze  cłioć  troclię  podnosiły  znacze- 
nie upadłego  monarcłiy.  Wszystko  to  nieprzyjemne  wrażenie 
na  książąt  polskich  wywierało,  bo  przekonywali  się,  że  cesarz  nie 
opuszcza  Władysława  i  może  jeszcze  raz  na  korzyść  jego  przed- 
sięwziąć wyprawę.  Wybawiła  i  cli  wreszcie  z  kłopotu  śmierć 
Władysława  II,"")  bo  chociaż  synowie  jego  mogli  się  upomnić 
o  spadek  po  ojcu,  ale  nie  o  władzę  księcia  polskiego,  albowiem 
ta  według  testamentu  Krzywoustego,  do  najstarszego  w  rodzie 
należała.  Pojął  to  dumny  zniszczyciel  Mediolanu  Fryderyk  I 
i  wyprawiając  do  Polski  starszego  syna  Władysławowego,  Bole- 
sława Wysokiego,  „już  nie  groźbą,  lecz  proźbą,  nie  bronią,  lecz 
łagodnością  wstawiał  się  za  dziećmi  Władysława  i  nie  wymagał 
dla  nich  osobnej  dzielnicy,  a  tylko  cząstkę  jaką  ziemi  na  utrzy- 
manie.*^^)    Książęta  polscy  nie  stawili    oporu  i  dali   synom  Wła- 


^'')  Szczegóły  dotyczące  córki  Władysława  II,  Ryksy,  małżonki  łtróla  Ał- 
foiisa  VII,  dalszy  los  jej  samej  i  potomstwa  jej,  przedstawił  Przezdziecld,  w  dziele  : 
Ślady  Bolesławów;  za  nim  Bartoszewicz  w  Histor,  Pierw.  Pols.  T,  IV,   i88. 

**>)  Chociaż  w  rocznikacli  polsliicli  zapisano:  a.  1159  Vladislaus  in  exilio 
obiit.  (M.  P.  II,  798,  833,  875),  wszakże,  zważając,  że  nadanie  Fryderyka  I  w  Tu- 
rynie, 18  Sierpnia  r.  1162,  księstwa  Prowancyi  Rajmundowi  Berengariuszowi.  za 
lvtórego  wyjść  miała  młoda  wdowa  po  królu  Alfonsie  VII,  Ryksa,  córka  Włady- 
sława II,  podpisał  w  liczbie  wielu  innych  osób  i  Wladislaus  dux  Poloniae,  nie 
ulega  wątpliwości,  że  Władysław  żył  jeszcze  w  drugiej  połowie  r.  1162.  A  ponie- 
waż wydzielenie  synom  jego  Śląska  nastąpiło  w  r.  1 163,  oczywiście  wiec,  że  on 
zmarł  w  końcu  r.  1 162  lub  na  początku  r.  1163. —  Przywilej  z  r.  1162  przytoczony 
w  Naruszemicza  Hist.  Nar.  Pol.  T.  II,  pod  r.  1157,  "^oz.  XXV,  s.  304.  Porów. 
Roeppel,  Dz.  Pol.  księga  II,  rozdział  I,  str.  349;  Bartoszewicz,  HiSt.  Pier.  Pol. 
IV,   189. 

"1)  Mistrz  Wincenty:  Non  parvi  denique  temporis  interiectu  exule  ultimum 
fundo  diem  non  minis  insistit  imperator,  sed  precibus,  non  armis  instat,  sed  gra- 
tia:    (M.  P.  II,  371 — 2).  —  Boguchwał:    Qui   defuncto    imperator    Boleslao  non  ar- 


—     6i5     - 

dysława  Śląsk,  nie  cały  wprawdzie,  albowiem  niektóre  grody 
zatrzymał  Bolesław  Kędzierzawy,  jako  zwierzclini  książę  kraju, 
nie  dowierzając  zapęwno  synowcom  swym,  wycłiowanym  za  gra- 
nicą i  wracającym  do  Polski,  z  wrogiem  dla  niej  usposobieniem. 
Tym  sposobem  Polska  została  znowu  podzieloną  na  cztery  czg- 
ści,  z  którycli  trzy  zostały  przy  synacli  Krzywoustego,  czwarta  zaś, 
Śląsk,  dostawszy  si§  Bolesławowi  Wysokiemu  i  Mieczysławowi, 
ponieważ  trzeci  brat  ich^JConrad  zostawał  do  czasu  w  klaszto- 
rze, —  stanęła  jako  coś  osobnego  w  państwie  Polskiem,  bo  cłio- 
ciaż  książęta  ziemi  tej  byli  takimiż  jak  inni  dzielnicowi  książęta 
potomkami  Krzywoustego,  ale  usposobienia  icli  ciążyły  do  Nie- 
miec i  do  oderwania  się  od  reszty  kraju. 

Jeżeli  za  życia  Władysława  II  książęta  polscy,  obawiając 
się  w  sprawie_  jego  interwencyi  cesarza,  obojętnie  zacliowywali 
się  względem  rozbojów  Henryka  Lwa  w  kraju  Obodrytów  (roku 
1 1 60 — 1 162),  to,  po  załatwieniu  żądania  cesarskiego  wydzieleniem 
Śląska  synom  Władysława,  nie  mieli  już  powodu  lękać  się  gnie- 
wu cesarza.  Wojnę  z  Obodrytami  prowadził  Henryk  Lew  na 
własną  rękę,  porozumiewał  się  z  książętami  pomorskimi  i  kłócił 
się  z  królem  duńskim  Waldemarem,  bez  wiedzy  cesarza.  Do 
spraw  obodryckicli  cesarz  nie  wtrącał  się,  a  w  danym  razie  na- 
wet nie  mógł  faktycznie  niczego  przedsięwziąć,  albowiem  spot- 
kawszy  mocny  opór  nietylko  w  miastacłi  włoskicli,  lecz  i  w  pa- 
pieżu Aleksandrze  III,  zmuszony  był  w  latacli  u  64  i  11 66  pona- 
wiać zbrojne  do  Włocłi  wyprawy,  doświadczając  niepowodzeń 
i  ogromnej  straty  wojska  od  zarazy  (r.  1167),  tudzież  kłopotów 
bez  końca.  Mieli  więc  książęta  polscy  swobodne  ręce  do  dzia- 
łania w  tym  właśnie  czasie,  kiedy  Henryk  Lew  dobijał  Obodry- 
tów (1164),  a  król  Waldemar  wdzierał  się  na  wyspę  Ranę  i  na 
Pomorze  (1164 — 1168);  mogli  byli  znaleźć  nawet  sprzymierzeń- 
ców bądź  w  Albreclicie  Niedźwiedziu,  bądź  w  innych  książętacłi 


mis  sed  precibus  instat,    „ut  orphanis  Wladislai  miseri   dignetur,    ipsos    aliquali  por- 
ituncula  terrarum  consolando."    M.  P.  II,  524. 


—     6i6     — 

sa^^kicll,  którzy  nie  cierpieli  dumnego  Henryka  Lwa  i  niejedno- 
krotnie z  nim  walczyli.  Obowiązek  zwierzchniego  pana  Polski 
Bolesława  Kędzierzawego,  wymagał,  aby  praca  Bolesława  Krzy- 
woustego zdobytych  krajów  nie  najeżdżali  cudzoziemcy  bezkar- 
nie, aby  wdzierstwa  Henryka  Lwa  i  króla  Waldemara  nie  zmu- 
szały książąt  pomorskich  Kazimirza  i  Bogusława  wchodzić  w  po- 
rozumienie z  wrogami,  aby  nie  dopuszczać  cudzoziemców  do 
opanowania  ujść  Odry,  nadzwyczaj  ważnych  dla  prawidłowego 
rozwoju  państwa  Polskiego.  Z  innej  strony  książę  wielkopol- 
skiej dzielnicy,  Mieszko  Stary,  czyż  mógł  obojętnym  zostawać 
w  obec  wojny  wytępienia  ludności  słowiańskiej  i  zniszczenia, 
o  granice  jego  uderzające?  Zdrowa  polityka  wskazywała  obu 
książętori  wspólnemi  siłami  całej  Polski  bronić  interesy  państwo- 
we nad  Odrą,  korzystać  z  zaburzenia  i  ze  swem  państwem  po- 
łączyć to,  co  się  mogło  ocalić  od  Sasów  i  Danów.  Ale  jakieś 
zaćmienie  umysłu  trzymało  książąt  polskich  w  niepojętej,  nawet 
występnej  bezczynności,  bo  wydającej  na  łup  wrogom  najżywo- 
tniejsze interesy  państwa  Polskiego.  Zamiast  stać  z  gotowem 
wojskiem  nad  Odrą,  Kędzierzawy  wolał  rozprawiać  się  z  Prusa- 
mi, nie  oddającymi  należnego  trybutu  i  opierającymi  się  chrze- 
ściaństwu.  Wyprawił  się  więc  do  ziemi  Prusów  i  poniósł  klę- 
skę, w  której  brat  jego  Henryk,  książę  sandomirski,  zginął. 
Klęskę  kronikarze  przypisują  zdradzie  przewodników,  którzy  woj- 
sko polskie  wprowadzili  w  zasadzkę  wśród  błot  i  lasów.  Wazka 
ścieżka,  po  której  przechodziło  wojsko,  nie  pozwoliła  rozwinąć 
szyku  bojowego,  a  gdy  dzicz  pogańska  uderzyła,  rycerze  polscy, 
zanim  zdołali  zebrać  się  do  odporu,  ginęli  w  trzęsawiskach  pod 
razami    wrogów    (r.  1167).^-)     Podobny    wypadek    mógł  się  stać 


^^)  Mistrz  Wincenty  nie  oznaczył  roku  wyprawy  do  Prus  (M.  P.  II,  373 — 5). 
Ztąd  niepewność  czasu  wyprawy  długo  plątała  wykład  dziejów.  Według  jednego 
dokumentu  katedry  krakowskiej  z  dnia  31  Grudnia  r.  1166  śmierć  Henryl^a  Sandomir- 
skiego  miała  już  w  tym  rolcu  nastąpić.  Ale  dokument  ten,  później  spisany,  mylnie 
datowany  został.  Porów,  objaśnienie  Piekosińskiego  w  Kodeksie  katedry  krakow, 
T.  I,  s,  2.  Wypada  zatem  przyjąć  zapisane  w  rocznikach  polskich:  a.  H67.  Dux 
Henricus  interfectus  est  cum  exercilu  suo  in  bello  in  Prussia.    M.  P.  II.  s.  798,  834, 


—     6i7     — 

z  niewielkim  oddziałem  wojowników,  lecz  nie  z  poważna  siłą,  bo 
takiej  niemożebnie  nawet  na  ważkiej  ścieżce  pomieścić. **•')  Wi- 
docznie wiec  wyprawa  pomyślana  i  wykonana  była  niedołężnie, 
ale  stokroć  większe  niedołęztwo  okazał  Bolesław  Kędzierzawy, 
nie  powetowawszy  klęski,  która  podkopywała  powagę  monarcTiii 
i  ośmielała  wrogów  jego  do  lekceważenia  go  samego. 

Osieroconą  po  Henryku  dzielnicę  sandomirską  otrzymał 
najmłodszy  z  synów  Krzywoustego,  Kazimirz.  Między  trzema 
braćmi  panowała  zgoda,  ale  Władysławowicze  na  Śląsku,  poczęli 
się  ze  swemi  pretensyjami  odzywać.  Podzieliwszy  się  Śląskiem 
w  ten  sposób,  że  Bolesław  Wysoki  otrzymał  Śląsk  średni  ze  sto- 
licą Wrocławiem,  Mieczysław  stronę  południową,  górną  z  Opa- 
wą  i  Cieszynem,  a  Konrad  Koszlawy,  czyli  Plątonogi  (loripedes) 
część  dolną  z  Bytomiem  i  Żaganiem,  Władysławowicze  poczęli 
dowodzić,  że  dzielnice  swe  posiedli  nie  z  łaski  księcia  polskiego, 
ale  jako  prawni  spadkobiercy  i  zażądali  od  stryja  Kędzierza- 
wego zwrotu  zajętych  przez  niego  grodów.  A  gdy  ten  żądania 
icli  nie  spełnił,  wojnę  przeciw  niemu  podnieśli,  opierając  się 
bezwątpienia  na  Barbarossie.  Kędzierzawy  nie  potrafił,  czy  nie 
cliciał  ująć  synowców  w  karby  posłuszeństwa.  Naród  był  z  te- 
go niezadowolniony,  krakowianie  burzyli  się,  a  Władysławowi- 
cze, zważając,  że  występki  icli  przeciw  ojczyźnie  uchodziły  bez- 
karnie, wezwali  o  pomoc  cesarza,  który  się  zbliżył  z  wojskiem 
do  granic  Polski.  Kędzierzawy  przebłagał  gniew  cesarza,  oku- 
piwszy   się    8000    grzywien"'')    (r.   u 72).     A  stało  się   to  w  tym 


®')  Jedyny  z  owej  epoki  kronikarz  Mistrz  Wincenty,  a  za  nim  Boguchwał 
powiadają,  źe  Bolesław  Kędzierzawy  wyprawił  się  do  Prus  z  ogromnem  wojskiem 
(innumera  multiludine  Polonorum).  M.  P.  II,  374,  525.  Ale  w  owe  czasy  o  ści- 
słość nie  troszczono  się.  —  Co  sie  tyczy  puszczy,  w  której  Polacy  klęskę  ponieśli, 
to  według  uwagi  Bielowskiego,  miała  to  być  ta  sama  puszcza,  przez  którą  ś.  Otton 
sześć  dni  przedzierał  się  na  Pomorze.  M.  P.  II,  s.  373.  Podobne  jednak  obja- 
śnienie nie  wytrzymuje  krytyki.  Puszcza,  dzieląca  Polskę  od  Pomorza,  leżała  na 
zacliód  od  Wisły,  nad  Noteci.n,  w  kraju  słowiańskim,  a  wyprawa  Bolesława  Kędzie- 
rzawego skierowana  była  przeciw  Prusom,  na  wschód  od  Wisły  zamieszkałym.  Tam 
więc,  a  nie  nad  Notecią,  wypada  szukać  miejsca  klęski   r.   1167, 

•^j     Smolka,  Mieazko  Stary,  s.  273, 


—     6i8     — 

czasie,  kiedy  Niemcy  i  Dany,  zgruchotawszy  zaodrzańska  Sło- 
wiańszczyznę, wdzierali  się  na  Pomorze,  książęta  którego  Kazi- 
mirz  i  Bogusław,  pozbawieni  pomocy  ze  strony  Bolesława  Kę- 
dzierzawego, szukali  względów  Henryka  Lwa  i  samego  cesarza, 
zrywając  powoli  stosunki  z  Polską. 

Takim  sposobem  walka  i  niesworność  pomiędzy  potomkami 
Bolesława  Krzywoustego,  uroniwszy  powagę  Polski  w  Europie 
i  osłabiwszy  ją  we  wnątrz,  sprowadziły,  pod  niedołężnym  rządem 
Bolesława  Kędzierzawego  (1146 — 1173),  smutne  na  przyszłość 
następstwa:  oderwanie  się  od  Polski  Pomorza  i  Śląska,  tu- 
dzież ujarzmienie  przez  Niemców  i  Danów  zaodrzańskiej  Slo- 
wiańszczy. 

§65. 
Upadek  Obodrytów. 

I.    Nikłot   w  zależności    od    Niemców.     Zdzierstwa   Henryka   Lwa   i  mar- 
grabiego   Adolfa.     Piraci    słowiańscy.     Henryk    Lew    biskupów    stanowi. 
Proskrypcyja    Słowian.    Wojna.    Śmierć   Nikłota   (1160).    Danowie  pama- 
gają  Niemcom. 

Po  wyprawie  krzyżowej  r.  1147,  władza  Henryka  Lwa  nad 
Słowianami  wzrastała:  lirabiowie  wagrski  Adolf  i  połabski  Hen- 
ryk z  Badewide  w  każdej  cłiwili  byli  na  jego  zawołanie.^)  Ni- 
kłot zmuszony  upokorzyć  się  przed  księciem,  przyjaznymi  sto- 
sunkami z  hrabią  Adolfem  zacliował  cień  niepodległości  ludów 
władzę  jego  uznającycłi:  Obodrytów,  Chyżanów  i  Czrezpienia- 
nów.  Położenie  jego  było  jednak  nadzwyczaj  trudne.  Lud  sło- 
wiański wyniszczony  długiemi  wojnami,  zubożały,  zdemorali- 
zowany, tracił  wiarę  w  dawnycli  bogów'  i  zaufanie  do  swycli 
kapłanów,  którzy  nie  posiadali  już  siły,  aby  wlać  otuchę  w  umy- 
sły zwątpieniem  opanowane.  Upadek  był  widoczny.  Jedno  chrze- 
ściaństwo  mogło  jeszcze  ożywić  zbolałe  umysły,    natchnąć  je  na- 


»)    Wyżój  §  62,  s.  570. 


-     6i9     — 

dzieją  lepszej  przyszłości,  ale  na  nieszczęście  nie  znalazło  sie  tu 
apostoła  podobnego  do  ś.  Ottona,  któryby,  nie  powodując  sie 
widokami  polityki  światowej,  zechciał  pracować  nad  oświeceniem 
ludu,  kapłani  zaś  niemieccy,  nie  znajdując  najmniejszego  zaufania 
u  Słowian,  poświęcali  swe  usługi  wyłącznie  zagranicznym  kolo- 
nistom w  ziemi  Wągrów. 

Pogrążeni  w  zwątpieniu  i  nędzy,  Słowianie  gotowi  byli 
znosić  największą  biedę,  byle  być  wolnymi  od  Niemców,  doku- 
czających ciągłem  wymaganiem  podatków.  Nikłot  musiał  na  się 
przyjąć  niewdzięczny  obowiązek  poborcy  podatków  dla  księcia. 
Lud  płacić  nie  chciał,  bo  już  całkiem  był  obdarty.  Książe  saski 
na  to  nie  zważał  i  wymagał  pieniędzy.  Nikłot,  stanąwszy  przed 
żoną  Henryka  Lwa,  Klemencyją,  w  Luneburgu,  oświadczył,  że 
Chyżanie  i  Czrezpienianie  opierają  się  płaceniu  zwyczajnej  da- 
niny (r.  1 151).  Polecono  więc  hrabiemu  Adolfowi  z  Holzatami 
i  Sturmarami  podać  pomoc  Nikłotowi  przeciw  buntownikom. 
Hrabia  z  dwoma  tysiącami  wyborowego  wojska  połączył  się  z  Ni- 
kłotem,  który  także  zebrał  wojsko  z  Obodrytów  i  razem  oba 
wtargnęli  do  ziem  Chyźanów  i  Czrezpienianów,  splądrowali  je  mie- 
czem i  ogniem,  najsławniejszą  świątynię,  z  bożyszczami  i  wszyst- 
kiem  co  do  niej  należało,  zburzyli.  Mieszkańcy  złożyli  ogromną 
summę  okupu  „i  niedopłaconą  daninę  uzupełnili  w  nadmiarze." 
Nikłot  musiał  dziękować  hrabiemu  za  pomoc,  wznowić  dawniej- 
sze  przyjazne  stosunki,  schodząc  się  z  nim  często  w  Lubece 
i  Trawemiinde,  dla  naradzenia  się  o  sprawach  kraju;  2)  głaskał 
jak  mógł  podstępnego  przyjaciela. 

Henryk  Lew,  spotkawszy  w  Albrechcie  Niedźwiedziu  spół- 
zawodnika  do  panowania   w   Słowiańszczyźnie,    prowadził  z  nim 


2)  Helmold,  I,  71,  powiada,  że  Niklol,  pobiwszy  Chyźanów  i  Czrezpienia- 
nów,  cieszył  się  ze  zwycięztwa  i  złożył  hrabiemu  serdeczne  podziękowanie.  Być 
może  Nikłot,  powodując  sie  względami  polityki,  okazywał  zadowolnienie,  że  mógł 
zmusić  Słowian  do  wypłacenia  trybutu  księciu  saskiemu,  ale  żeby  się  z  tego  cieszył 
i  ieszcze.  serdecznie  dziękował  za  zniszczenie  przez  Niemców  poddanych  jego,  temu 
nie  możemy  dać  wiary. 


620        

zacitjta  wojiie  o  księstwo  Saskie,  które  Albrecht  chciał  wydrzeć 
Hen  rykowi.  •'•)  Niespodziewana  śmierć  cesarza  Konrada  HI  (15  Lu- 
tego r.  1152)  i  wstąpienie  na  tron  Fryderyka  I  Barbarossy,  kre- 
wnego i  przyjaciela  Henryka  Lwa,  przechyliła  na  stronę  osta- 
tniego szale  zwycięztwa.  Cesarz  pogodził  go  z  Albrechtem,*)  utrzy- 
mał przy  księstwie  Saskiem  i  podał  mu  nadzieję  otrzymania 
jeszcze  księstwa  Bawarskiego.  Wywdzięczając  się  cesarzowi,  Hen- 
ryk Lew  ciągnął  z  nim  na  wyprawy  do  Włoch,  dostarczał  po- 
siłki wojenne,  a  na  to  potrzebne  były  pieniądze.  Skarb  jego 
mocno  był  wyczerpany  domowemi  wojnami  w  Saksonii,  skąpy 
porucznik  jego  hrabia  Adolf  dawał  mu  niewiele,  a  książę  ciągle 
wymagał  pieniędzy.  Cały  więc  ciężar  padł  na  Słowian.  W  Wa- 
gryi  nie  dość,  że  Słowian  wyparto  już  z  większej  części  kraju, 
na  morskie  pobrzeża,  ale  i  w  tym  błotnistym  zakątku  nie  dano 
im  spokoju.  Z  swojej  strony  duchowieństwo  niemieckie,  zamie- 
rzając przywrócić  chrześciaństwo  i  odbudować  kościoły,  wyma- 
gało także  podatków.  Dawniejszy  książę  wagrski  Przybysław, 
pozbawiony  władzy,  mieszkał  pomiędzy  Słowianami  w  okolicy 
Starogardu,  jako  prywatny  człowiek.  Razu  jednego  biskup  Ge- 
rold  z  kapłanem  Helmoldem  dziejopisem,  objeżdżając  dyecezyję, 
przybyli  do  Aldenburga  (Starogardu),  w  r.  1156.  Znaleźli  mia- 
sto puste  i  tylko  małą  kapHcę,  niegdyś  przez  Wicelina  zbudo- 
waną. Ze  Słowian,  oprócz  miejscowego  księcia  Przybysława,  ni- 
kogo więcej  nie  było.  Przybysław  zaprosił  duchownych  do  siebie, 
przyjął  grzecznie  i  ucztę  wyprawił.  Obecny  przy  tem  Helmold 
przyznał  się,  że  nie  ma  ludu  bardziej  gościnnego  jak  Słowianie. 
Potem  Niemcy  pojechali  w  gościnę  do  możnego  pana  Cieszymira, 
który  ich  także  gościnnie  i  z  okazałością  przyjął.  W"  następną 
niedzielę  biskup  udał  się  do  Lubeki,  aby  mógł  lud  okoliczny,  na 


*)  Chro.  Mont.  Sereni.  a.  1153.  Du.\  Henricus  et  Marchio  Albeitus  discor- 
dantes  incendiis  Saxoniam  turbaverunt. 

*)  Alb.  Stadens.  Rex  (Fridericus  I)  Wirzeburg  conventum  habuit  ibiąue 
Heinricum  ducem  et  Albertum  Marchionem  discordantes  pacificavit  et  principes  ex- 
peditionem  in  Longobardiam  jurare  fecit.    Raumer,  Regesta  ad  a,  1152,  N.  1191. 


—       021       — 

targu  zebrany,  nauczać  zasad  wiary  chrześciańskiej.  Gdy  skoń- 
czył przemowę  do  ludu,  ksiaże  Przybysław,  za  zgoda  innych, 
rzekł:  słowa  twoje,  czcigodny  biskupie,  sa  słowa  boże  i  prowa- 
dza nas  do  zbawienia,  lecz  jakże  wstąpimy  na  tę  drogę,  gdy  nas 
tyle  złego  otacza?  Jeżeli  chcesz  zrozumieć  smutne  położenie  na- 
sze, posłuchaj  cierpliwie:  lud  bowiem,  który  tu  widzisz,  jest 
twoim  ludem,  słuszną  więc  jest  rzeczą,  abyśmy  ci  nędzny  stan 
nasz  objaśnili.  Książęta  '  sascy  z  taką  surowością  obcliodzą  się 
z  nami,  że  z  powodu  uciemiężeń  podatkami  i  niewolą,  śmierć 
wolimy,  niż  takie  życie.  Oto,  w  tym  roku,  my  mieszkańcy  ma- 
łego zakątka,  zapłaciliśmy  księciu  saskiemu  looo  marek,  hrabie- 
mu holsztyńskiemu  tyle  to  set  i  jeszcze  nie  dosyć;  co  dzień  krzy- 
wdzą nas  i  ciemiężą,  aż  do  zupełnego  zniszczenia.  Czyż  mogli- 
byśmy się  poświęcić  nowej  religii,  budować  kościoły  i  chrzest 
przyjmywać,  kiedy  nam  co  dzień  ucieczka  przed  oczami  staje. 
Gdybyśmy  mieli  przynajmniej  dokąd  uciekać.  Przejdziemy  za 
Trawnę  i  tam  podobne  nieszczęście,  pójdziemy  nad  Pienę,  i  tam 
toż  samo,  Coż  więc  nam  pozostaje,  jeśli  nie  porzucić  naszą  zie- 
mię, przenieść  się  nad  morze  i  zamieszkać  w  chatkach  rybac- 
kich ?  Alboż  będzie  to  naszą  winą,  gdy  wygnani  z  ojczyzny  za- 
niepokoimy morze  i  zabierzemy  od  Danów,  lub  kupców  po  mo- 
rzu żaglujących,  to,  co  nam  do  utrzymania  życia  potrzebne?  Nie 
będzież  to  winą  książąt,  którzy  nas  do  tego  znaglają?  Biskup 
tłómaczył,  że  jeśli  książęta  z  bałwochwalcam.i  ile  się  obchodzą, 
nic  w  tem  dziwnego  nie  ma,  albowiem  nie  uważają  za  grzech 
takie  postępowanie  z  poganami,  lecz  jeśli  się  Słowianie  nawrócą, 
mogą  pędzić  żywot  spokojnie,  tak  samo  jak  Sasi.  Wtedy  Przy- 
sław  rzekł:  jeśli  książę  i  ty  chcecie,  abyśmy  jedną  z  wami  wy- 
znawali wiarę,  niechże  nam  dadzą  prawa  Sassów,  co 
do  dóbr  i  podatków,  a  wtedy  wszyscy  chętnie 
zostaniemy  chrześcianami,  pobudujemy  ko- 
ścioły   i    zapłacimy    dziesięcin  ę.'^) 


5;     Hdmold,  I,  82,  83. 


622       

Słowa  Przybysława  doskonale  malują  rozpaczliwe  poło?:enie 
Słowian.  Wyparci  z  ojczystych  siedzib  dla  oczyszczenia  miejsca 
kolonistom  i  zmuszeni  na  brzegach  morskich,  w  błotnistśj  miej- 
scowości nad  r.  Krepiną,  prowadzić  nędzny  żywot  w  chatkach 
rybackich,  Słowianie  ostatni  ratunek  w  zdobyczach  morskich 
znajdywali.  Na  lądzie  nic  im  nie  zostawiono;  morze  obszerne, 
przez  wrogów  nie  dojrzane,  wolne  od  straży,  kolonistów  i  księży 
niemieckich,  otwierało  Słowianom  gościnne  przyjęcie,  swobodę 
niekrępowaną  dozorem  księcia  saskiego  i  margrabiego  Adolfa. 
Na  morzu  Słowianie  od  dawna  już  rozprawiali  się  z  Danami, 
którzy  wdzierali  się  na  brzegi  słowiańskie  i  wchodzili  w  poro- 
zumienie z  Niemcami  o  panowanie  nad  Słowianami.  A  gdy 
w  ziemi  ojczystej  środków  do  życia  zabrakło,  Słowianom  zosta- 
wało szukać  na  morzu  zdobyczy  i  Danów  łupieżyć.  W  miarę 
wiec  wypierania  Słowian  przez  kolonistów  z  kraju, ''')  mnożyły  się 
bandy  piratów  słowiańskich,  od  których  żaglujące  po  morzu  ko- 
rabie duńskie  dotkliwe  ponosiły  straty.  A  gdy,  zdobyczy  na 
morzu  zabrakło,  Słowianie  poczęli  brzegi  duńskie  łupieżyć.  Da- 
nia zadrżała  ze  strachu.  Król  Swein,  zajęty  wojną  domową  (ro- 
ku 1 152),  nie  mógł  oporu  łupieżnikóm  stawić.')  Zbudował  on 
dwie  warownie  nad  obydwoma  brzegami  ciaśniny  Wielkim  Beł- 
tem  zwanej,  lecz  obie  warownie  Słowianie  zburzyli.  Wtedy  mie- 
szkańcy miasta  Roskilde  założyli  towarzystwo  braci  ros- 
kildskich,  w  celu  prowadzenia  zaczepnej  wojny  morskiej 
ze  Słowianami,  nie  oczekując  ich  napadów.  Bracia  zobowiązali 
się  być  gotowymi  na  śmierć,  nie  mieć  przy  sobie  żadnych  ła- 
dunków, zadowalniać  się  skromnem  pożywieniem,  spoczywać  na 
prostych  okrętowych  ławkach,  o  każdym  cudzym  brzegu  wprzód, 
nim  mu  zaufać,  dokładne  zebrać  wiadomości,  w  razie  burzy  mor- 
skiej szukać  bezpieczeństwa  u  brzegów  wysp  nie  inaczej,  jak 
upewniwszy  się  wprzód,    że    tam    nie  ma  floty  nieprzyjacielskiej; 


«)     Helmoltl,  I,  83. 
'J     Helmold,  I,  70. 


—     623     — 

zdobyczą  dzielić  sie  po  równej  części,  a  sternik  miał  dosta- 
wać nie  więcej,  jak  wioślarz.  Wierni  tej  ustawie  bracia  ros- 
kildscy  nie  mieli  wszakże  więcej  nad  22  korabie  i  odbyli  82  mor- 
skie wyprawy,  niekiedy  bez  krwi  rozlewu.  Połowę  zdobyczy 
oddawano  na  umorzenie  kosztów,  potrzebnych  na  utrzymanie 
floty  kaperów.  Powoli  cała  wyspa  Zelandyja  do  towarzystwa 
braci  roskildskich  przystała.  Niewiele  to  pomogło.  Cały  kraj 
duński  wzdłuż  bałtyckiego  pobrzeża,  od  r.  Szlei  aż  do  Wendsys- 
sel,  na  północy  półwyspu  Jutlandyi  w  ciągłej  był  obawie,  tak  że 
w  pobrzeżnych  wsiacli  nikt  nie  cłiciał  mieszkać  i  nikt  źadnycłi 
budynków  nie  stawiał.  Na  wyspie  Zelandyi  cała  część  połu- 
dniowo-wscłiodnia  w  pustynię  obróconą  została  i  niewiele  brako- 
wało, aby  główna  siedziba  braci,  Roskilde,  przemocy  Słowian 
uległa,  Fionia  po  większej  części  była  wyludnioną;  wyspa  La- 
land  daninę  Słowianom  płaciła,  a  mieszkańcy  wyspy  Falster  wda- 
wali się  w  tajne  układy  ze  vSłowianami.  Nie  pomagały  wyso- 
kie częstokoły,  któremi  otoczone  były  bardziej  osiedlone  zatoki 
i  porty.  Znużony  nareszcie  piratstwem  Słowian,  król  duński  pła- 
cił Henrykowi  Lwu  podatek  roczny  1500  marek  srebra,  aby  mu 
pokój  zapewnił.  Książe  brał  pieniądze,  ale  czy  nie  cłiciał,  czy 
nie  mógł,  nic  nie  robił, ^)  Jedno  i  drugie  miał  zapewno  na  uAva- 
dze,  bo  zkądżeby  Słowianie  wzięli  pieniądze  na  opłatę  mu  po- 
datków ? 

W  roku  1 154  cesarz  Fryderyk  I  udzielił  księciu  saskiemu 
Henrykowi  Lwu  prawo  inwestytury  w  trzecli,  na  ziemiacli  obo- 
dryckicłi,  biskupstwach:  Aldenburgskiem,  Raceburgskiem  i  Me- 
klenburgskiem,  dawniej  już  ustanowionych,^)  Ale  Meklenburg 
zostawał  jeszcze  w  posiadaniu  Nikłota,  a  książę  Henryk  chciał 
stolice  biskupie   mieć  w  kraju  bezpośrednio  od  niego  zależącym. 


**)     Dahlman.   Gesch.  262 — 3;    Sieniawski,    Pogląd  na  dzieje  slow.   187. 

^)  A.  1 154.  Fridericus  Roinanorum  iex . . .  dilecto  nostro  Heinrico  duci  Sa- 
xoniae  .  .  .  ipsi  et  omnibus  sibi  in  hac  provincia  successoris  concedimus  investituram 
trium  episcopatuum  Aldenburc,  Michelinburc,  Racezburc  , . .  Meklenburgisches  Ur- 
kundenbuch,  I  Bd.   1863,  N.  56. 


—     624     — 

Za  porozumieniem  sie  więc  z  arcybiskupem  hamburgskim  Ilart- 
wikiem.  Henryk  Lew,  wznawiając  dawniejsze  biskupstwa,  usta- 
nowił w  r.  1 1 54  stolice  ich  w  Raciborzu,  Lubece  i  Zwierzynie, 
a  na  utrzymanie  każdego  biskupstwa  po  300  łanów  przezna- 
czył.^") Wszakże  organizacyja  wzmiankowanych  biskupstw  nie 
rychło  nastąpić  mogła.  Wypadało  granice  dyecezyi  określić, 
kościoły  dobrami  uposażyć,  potwierdzenie  stolicy  apostolskiej 
i  cesarza,  jak  samej  inauguracyi  biskupstw,  tak  równie  i  przy- 
wilejów różnych  wyjednać,  a  tymczasem,  panujące  w  posiadło- 
ściach Nikłota,  pogaństwo  nie  sprzyjało  organizacyi  kościelnej  na 
ziemiach  obodryckich.     Nad  głową  Nikłota  zawisła  burza. 

Nikłot,  pojmując,  że  dni  jego  są  policzone,  zachowywał  się 
spokojnie,  unikał  zatargów  z  hrabią  Adolfem,  gotów  był  słuchać 
rozkazów  Henryka  Lwa,  bo  pomocy  znikąd  spodziewać  się  nie 
mógł.  Kiedy  więc  książę  Henryk  wezwał  książąt  słowiańskich 
na  sejm,  który  się  miał  odbyć  w  Erteneburgu  (Artlenburgu),  Ni- 
kłot stawił  się  osobiście.  Henryk  Lew,  za  podnietą  biskupa  Ge- 
rolda,  przemawiał  do  Słowian  o  religii  chrześciańskiej.  Po  wy- 
słuchaniu mowy,  Nikłot  rzekł:  „niech  Bóg,  który  jest  w  niebie- 
siech,  będzie  twoim  Bogiem,  a  ty  bądź  naszym  i  dosyć  nam 
tego  będzie,  oddawaj  ty  cześć  jemu,  a  my  oddamy  ją  tobie." 
Książe  przerwał  tę  „bluźnierczą"  mowę.  Ale  ta  mowa  charakte- 
ryzuje gorzkie  położenie  księcia  obodryckiego.  Poganin,  nie 
znający  zasad  nauki  Chrystusa,  rozumiał,  że  Bóg  dla  wszystkich 
jest  miłosierdny,  i  że  czciciele  jego  takimiż  być  muszą  i  dla  pod- 
władnych im.  Na  tymże  sejmie  traktowano  wiele  o  religii  i  spra- 
wach kościoła,  nic  wszakże  nie  zrobiono,  albowiem  książę  Hen- 
ryk Łew,  tylko  co  z  Włoch  powróciwszy,  „całkiem  zajęty  był 
szukaniem    pieniędzy,    bo    skarb  zupełnie   był   próżny."'^)     Zda- 


1")  A.  1154.  Heinricus  dei  gratia  Bawarie  et  Saxonie  dux . . .  tres  episco- 
patus  in  Transalbina  Slavia,  Razeburgensem,  Lubicensem,  Zwrinensem  renovavimus 
et  singulos  eorum  trecentis  mansis  do  bonis  imperii  sub  uno  iure  dotavimus . . , 
Mekl.  Urkundenbuch,  I,  N.  57. 

11;     Helmold,  I,  83. 


—     625     — 

rzyła  się  jednak  księciu  zręczność  cokolwiek  zarobić,  za  po- 
moc okazaną  królowi  duńskiemu  Sweinowi,  wygnanemu  z  Danii 
przez  królewiczów  Kanuta  i  Waldemara.  Swełn  obiecał  księciu 
saskiemu  ogromną  summę  pieniędzy,  a  ten,  zebrawszy  liczne 
wojsko,  prowadził  zimą  Swełna  do  Danii,  lecz  wyprawa  nie  udała 
się.  Danowie  nie  chcieli  przyjąć  tyrana;  powrócili  więc  sprzy- 
mierzeńcy jego  do  Lubeki.  Wtedy  Swein  postanowił  użyć  in- 
nego sposobu  i  udał  się  do  Nikłota  z  proźbą  o  pomoc.  Z  swojej 
strony  Henryk  Lew  rozkazał  Słowianom  starogardzkim  i  obo- 
dryckim  pomagać  Sweinowi  (r.  1156).  Z  pomocą  Nikłota  Swein 
przybył  na  wyspę  Laland,  mieszkańcy  której  zawsze  mu  byli 
wiernymi,  zdobył  Fioniję  i  inne  wyspy,  aż  nareszcie  niesnaski 
duńskie  załatwione  zostały  podziałem  królestwa  na  trzy  części: 
Waldemar  otrzymał  Jutlandyję,  Kanut  Zelandyję,  Swein  Ska- 
niję. '-)  Zasługiwał  się  Nikłot  księciu  saskiemu  jak  mógł,  ale  tem 
niebezpieczeństwa  nie  odwrócił  od  siebie. 

Henryk  Lew,  wybierając  się  z  cesarzem  Fryderykiem  I  na 
wyprawę  włoską,  chciał  pogodzić  niesnaski,  jakich  miał  dużo 
z  sąsiadami.  Zaprosił  do  siebie  króla  Waldemara  i  zawarł  z  nim 
związek  przyjaźni.  Król  prosił  księcia,  aby  mu  zawarował  po- 
kój ze  strony  Słowian,  którzy  bez  przerwy  państwo  jego  pusto- 
szyli i  umówił  się  dać  za  to  księciu  przeszło  tysiąc  marek  srebra. 
Potrzebujący  zawsze  pieniędzy  Henryk  Lew  chętnie  korzystał 
ze  zręczności,  przywołał  do  siebie  Nikłota,  zobowiązał  go  pole- 
ceniem i  przysięgą,  aby  Słowianie  zachowali  pokój  z  Danami 
i  Sasami  aż  do  jego  powrotu.  Na  pewność  zaś  dotrzymania 
przyrzeczeń  rozkazał,  aby  wszystkie  rozbójnicze  okręty  słowiań- 
skie przyprowadzone  zostały  do  Lubeki  i  tam  posłowi  jego  oka- 
zane. Lecz  Słowianie,  przewidując  rychły  odjazd  księcia  z  kraju, 
przyproAvadzili  kilka  tylko  i  to  bardzo  starych  okrętów^  te  zaś, 
które  do  wojny  były  przydatne,  podstępnie  ukryli.  Co  się  tyczy 
pokoju   z  Sasami,    to   hrabia  Adolf,    za    pośednictwem    starszych 


2)     Helmold,  I,  84. 


Tom  UL 


40 


—     626     — 

ziemi  Wągrów,  Marcharrla  i  llornona,  udał  sie  do  Nikłota  i  po 
przyjacielsku  prosił  go,  by  krajowi  jego  zacliował  pokój.  Grze- 
czność i  pro/ba  zawsze  trafiają  do  serdca  Słowianina.  Na  łago- 
dne żądanie  hrabiego,  Nikłot  obiecał  nie  trwożyć  Sasów  i  do- 
trzymał słowa. 

Załatwiwszy  sprawy  krajowe,  Henryk  Lew  udał  się  do  Lom- 
bardyi  z  tysiącem  pancernycli  rycerzy,  mając  w  swym  orszaku 
lirabiego  Adolfa  i  wielu  panów  bawarskich  i  saskich.*'')  Cesarz 
w  tym  czasie  oblegał  Kremonę,  mieszkańcy  której  w  ciągu  sie-^ 
dmiu  miesięcy  bronili  się  dzielnie,  aż  nakoniec  znękani,  uzyskali, 
za  pośrednictwem  Henryka  Lwa,  pozwolenie  cesarskie  wyjść 
z  miasta,  wśród  tęgich  mrozów  (26  Stycznia  r.  1160).'*)  Potem 
cesarz  ruszył  na  Mediolan,  a  Henryk  Lew  do  domu  powrócił. 

Podczas  nieobecności  księcia  Henryka  i  hrabiego  Adolfa, 
Słowianie  ze  Starogardu  i  Meklenburga  naruszyli  pokój  w  kraju 
duńskim  (1159).  Rozgniewany  tern  król  Waldemar,  zagroził  na- 
jazdem na  posiadłości  Adolfa.  Gniew  króla  starał  się  załagodzić 
biskup  Gerold  i  wyjednał  zawieszenie  broni  do  powrotu  księcia. 
Gdy  więc  książę  i  hrabia  wrócili,  zwołany  został  sejm  krajowy 
w  Berenforde,'"^)  dla  wszystkich  pogranicznych  mieszkańców, 
Niemców  i  Słowian.  Przybył  i  król  Waldemar,  skarżąc  się  na 
zło,  które  wyrządzili  mu  Słowianie,  przestąpiwszy  zakaz  publi- 
czny. Słowianie,  czując  swą  winę,  bali  się  stanąć  przed  obli- 
czem księcia.  Wyjął  więc  ich  książę  z  pod  prawa  i  rozkazał 
swoim  gotować  się  do  wyprawy  w  czasie  żniw.**^)  Dziwne  to 
zaiste  rozporządzenie  księcia  o  proskrypcyi  Słowian.  Alboż  mieli 
jakie,    zostawione  im  prawa?    Wszak  z  ziemi   dziedzicznej  rugo- 


13)     Helmold,  I,  86. 

Ił)     Staake,  Deutsche  Gesch.    Zweite  Ablheilung,  442. 

''-)  Teraz  Barforde  w  paratii  Hittbergcn.  Paploński,  w  obj.  do  Kron.  Hel' 
molda,  206. 

'«)  Helmold,  I,  86.  Et  timuerunt  Slavi  venire  in  piaesentiam  ducis,  eo  quod 
culpae  suae  essent  conscii.  Et  dedit  eos  dux  in  proscriptionem,  et  fecit  omnes  suos 
paratos  csse  ad  espeditionem  tempore  messis, 


—     627     — 

wano  ich  bez  miłosierdzia  i  co  do  nitki  obdzierano,  życie  zaś  po- 
ganina ceniło  się  nie  więcej  jak  psa. 

Nikłot  zrozumiał,  że  dumny  ksiaże  nie  zadowalniat  sie  już 
uległością  mu  Obodrytów,  lecz  zamierzał  kraj  ich  w  swa  posia- 
dłość obrócić.  Postanowił  wiec  samemu  pójść  przeciw  nieprzy- 
jacielowi i  uprzedzić  go  napadem  na  Lubekę,  przeciw  której 
synów  swych  wyprawił.  Wyprawa  nie  udała  się  z  nieprzewi- 
dzianej przeszkody,  albowiem  hufce  słowiańskie,  śpieszące  do  za- 
jęcia miasta,  natrafiły  na  rów,  który,  zamieszkały  przy  moście 
na  r.  Wochenicy,  ksiądz  Atelo  kazał,  dla  sprowadzenia  do  ogrodu 
wody,  przekopać,  przez  co  Słowianie  zbłąkali  się,  szukając  przej- 
ścia. Tymczasem  ludzie  księdza,  spostrzegłszy  nieprzyjaciół,  dali 
mu  znać,  a  on  spuścił  most  z  łańcuchów  i  tem  przeszkodził  nie- 
przyjacielowi wkroczyć  do  miasta.  Z  swojej  strony  Henryk  Lew 
rozpoczął  wnet  \\ojnę,  pustosząc  kraj  ogniem  i  żelazem.'")  Ni- 
kłot  pojął,  że  się  zbliża  ostatnia  chwila  ekzystencyi  państwa  jego; 
nie  upadł  jednak  na  duchu,  postanowił  raczej  zginąć,  niż  się 
poddać  pod  jarzmo  wrogów.  Dla  skutecznej  obrony,  kazał  spalić 
wszystkie  zamki:  Iłowo,  Weligard  (Meklenburg),  Zwierzyn  i  Dą- 
bin,  zachowując  jedną  tylko  warownię  Worle,  nad  r.  Warnawą, 
na  pograniczu  ziemi  Chyżanów  położoną.  Tu  zgromadziwszy 
wszystkie  siły  swe,  Nikłot  robił  wycieczki,  rozsyłał  podjazdy,  dla 
oświecenia  się  o  ruchach  nieprzyjaciół  i  zniszczenia  tych,  którzy 
się  na  baczności  nie  mieli.  Raz  synowie  Nikłota,  Przybysław 
i  Wartysław,  napadłszy  na  Niemców,  szukających  paszy  dla  koni 
wojska  pod  Meklenburgiem  zebranego,  kilku  z  nich  zabili,  lecz 
mężniejsi  z  pomiędzy  Niemców,  puściwszy  się  w  pogoń  za  Sło- 
wianami, wielu  z  nich  schwytali,  a  tych  książę  saski  kazał  po- 
wiesić. Synowie  zaś  Nikłota,  porzuciwszy  konie  i  dzielniejszy  cli 
wojowników,  wrócili  do  ojca.  Wtedy  stary  książę  zawołał:  „są- 
dziłem, żem  mężów  dzielnych  wychował,  a  oni  są  od  bab  pierz- 


1')     Chr.  Mont.  Sereni.  a.  1158    (mylnie  zamiast   ii6oj.     Henricus    dux    cum 
exercitu  Sclaviam  ingressus,  teriam  ferro  et  igue  clevastat.    Podobnie  Helmold,  I,  87. 

40* 


—     628     — 

chliwsi;  wyjdę  sam  i  spróbuję,  czy  nie  dokażę  większych  rze- 
czy." Wyszedł  więc  sam  i  porobił  zasadzki.  Z  obozu  nieprzy- 
jacielskiego wyszli  chłopcy  szukający  paszy  i  zbliżyli  się  do  za- 
sadzki. Za  nimi  pośpieszyli  żołnierze  pomieszani  ze  sługami, 
w  liczbie  koło  óo,  a  wszyscy  mieli  na  sobie  pod  odzieżą  pance- 
rze. Nikłot  na  rączym  koniu  wpadł  na  nieprzyjaciół  i  chciał  je- 
dnego z  nich  kopją  przeszyć,  lecz  kopja,  oparłszy  się  o  pan- 
cerz Niemca,  odskoczyła.  Spostrzegłszy  niebezpieczeństwo  Nikłot 
chciał  się  ucieczką  ocalić,  ale  nim  pomoc  mu  przybyła,  został 
nagle  oskoczony  i  zabity,  sam  jeden,  w  oddaleniu  od  swoich.  ^^) 
Zabójcy  głowę  jego  obnosili  po  obozie,  dziwiąc  się,  że  taki  czło- 
wiek zginął  sam  jeden  za  swoich  i'*)  (iióo).  Był  on  bezwątpie- 
nia  największym  bohatyrem  Słowiańszczyzny  zaodrzańskiej.  Po- 
ganin, szanujący  obyczaje  ludu  własnego,  nie  zapominał,  że  jest 
księciem  kraju,  obowiązanym  stać  wyżej  od  chwilowych  usposo- 
bień gminu.  Nie  prześladował  więc  chrześcian,  a  z  cudzoziem- 
cami, dopóki  mu  nie  zagrażali,  postępywał  umiarkowanie.  Zrę- 
czny polityk  i  znakomity  wódz,  w  innym  czasie  i  przy  lepszych 
okolicznościach,  mógłby  stać  się  zbawcą  ludu,  który  go  słuchał 
i  miłował.  Na  nieszczęście  los  mu  przeznaczył  panowanie  nad 
Obodrytami  wtedy,  gdy  lud  ten  po  kilkowiekowej  walce,  bę- 
dąc już  mocno  wycieńczony  i  zdemoralizowany,  nie  mógł  wy- 
dobyć z  siebie  sił  takich,  jakie  w  dawniejsze  wieki  wypro- 
wadzał w  pole.  Dziwnem  zrządzeniem  losu,  po  upływie  siedmiu 
wieków,  pamięć  Nikłota  uczcili  zniemczeni  potomkowie  jego 
wzniesieniem   w  Zwierzynie  (Schwerinie)   posągu  bohatyrowi  te- 


'**)  Annal.  Palłdens.  a.  1160.  Henricus  dux  terram  Sclavorum  hostiliter  in- 
travit,  ferroque  et  igne  totam  devastavit,  principem  Niclot,  qui  et  Nicolaus,  trucida- 
vit,  ipsos  rebelles  sibi  subjugavit.  M.  G.  XVI,  92,  Podobnie  Annales  Bremensis 
a.  1 160.  M.  G.  XVII,  856,  tudzież  Chroń.  Mont.  Sereni.  ad  a,  1159  mylnie,  za- 
miast a.    1 1 60. 

"*)  Taki  opis  podał  Ilelmold.  Trudno  jednak  przypuścić,  aby  książę  sam 
jeden  rzucił  sie  na  nieprzyjaciół  i  nikt    nie    pośpieszył    za    nim.     Helmold  otrzymał 

niedokładna  relacyje. 


029       — 

mu  w  postaci    jeźdźca,    wojewody,    na    frontonie  nowego  zamku 
książęcego.  ■-<') 

Synowie  Nikłota,  usłyszawszy  o  śmierci  ojca,  spalili  Worle 
i  ukryli  się  w  lasach,  rodziny  zaś  swoje  wyprawili  na  okręty. 
Tymczasem  flota  duńska,  pod  wodza  samego  króla  Waldemara 
i  głośnego  w  dziejach  biskupa  Absalona,  śpiesząc  na  pomoc 
księciu  saskiemu,  weszła  do  zatoki  przy  wyspie  Poel  (Pole). 
Przy  tej  flocie  znajdywał  się  trzeci  syn  Nikłota,  Przysław,'-^) 
który  upodobawszy  cudzoziemskie  obyczaje  i  porzuciwszy  wiarę 
słowiańską,  jeszcze  za  życia  ojca  wydalony  z  ojczyzny,  udał  się 
na  dwór  króla  Waldemara,  przyjął  chrzest  i  tak  się  waleczno- 
ścią odznaczył,  że  mu  Waldemar  siostrę  swoją  za  małżonkę  od- 
dał.--) Wiadomość  o  śmierci  ojca  Przysław  podczas  wieczerzy 
otrzymał.  Na  chwilę  zamyślił  się,  lecz  wnet  odezwał  się  spokoj- 
nie: „tak  ginąć  powinien,  kto  Bogiem  wzgardził"  i  dalej  uczto- 
wał. A  gdy  flota  duńska  weszła  do  r.  Warnawy,  Przysław  to- 
warzyszył wrogom  jako  najwierniejszy  rycerz  króla  duńskiego. 
Książe  Przybysław,  mniemając,  że  w  serdcu  brata  znajdzie  choć 
iskrę  uczucia  rodzinnego,  starał  się  skłonić  Przysława,  aby  nie 
przykładał  ręki  do  mordowania  braci  i  nie  przystawał  ze  znaj- 
dującym się  na  jednym  z  nim  okręcie  rycerzem  Bernardem, 
który  miał  być  zabójcą  ojca  icli  Nikłota."-^)     Lecz   ten  z  szlache- 


-")     Sieniawski,  Poąlad  na  dzieje  Słowian,   190, 

2')  Przysława  Knytlinga  Saga  zowie  Fridlejf.  Z  tego  powodu  niektórzy  ba- 
dacze niemieccy  (jak  Philiepsonn,  Henrik  de  Lowe  r.  1867)  mylnie  Przysława  za 
jedną  osobę  z  Przybysławem  uważają,  opierając  sie  tylko  na  podobieństwie  imion. 
Niedokładność  te  zauważał  już  Sieniawski,  Pogląd,  191.  —  Szczegóły  o  Przysławie 
niżej   w  bieżącym  §. 

22)  Saxo  Gram,  lib.  XIV,  s.  760,  Priszlavus  quoque  potentissimi  Sclavo- 
rum  principis  Nucleti  filius,  quem,  quod  Waldeniari  sororem  in  matrimonio  haberet. . . 

2')  Saxo  Gram.  lib.  XIV,  s.  763.  Eodem  tempore  Nucloti  filius  Pribislaus, 
ripa  altera  superveniens,  cum  fratrem  Priszlauum  Bernardo,  cuius  manu  Nucletum 
occidisse  fama  fuerat,  nauigio  communicantem  aspiceret,  conuicio  laccessiuit,  impie- 
tatem  obiiciens,  quod  cum  parentis  sui  interfectore  arnice  *conversari  sustinuisset. 
Contra  Priszlauus,  bene  de  se  meruisse  eum,  per  quem  patrem  sacrilego  careat,  affir- 
mabat.  Sed  neque  se  eius  filium  censera  vellet,  quem  maximi  sceleris  parentem  ex- 
titisse  coustaret. 


—    630    — 

ttiój  rodziny  książęcej  wyrodek  grubijańsko  odpowiedział:  że 
wzmiankow^anego  rycerza  uważa  za  dobrodzieja,  albowiem  pozba- 
wił go  ojca  bluźniercy.  Przysław  i  nadal  zaciętym  był  wrogiem 
ojczyzny:  przeprowadzał  biskupa  Absalona  na  rozmowę  z  Henry- 
kiem Lwem,  obawiając  się  bardziej  o  towarzyszy  duńskich,  niż 
o  własną  osobę,  pewnym  był  bowiem,  że  pochodzącemu  z  ta- 
kiego, jak  on  znakomitego  rodu,  Słowianie  ubliżać  nie  śmieją. 

2.    W  zdobytym  kraju  Henryk  Lew  osadza    różnych  grafów  i  wyznacza 
udziały  synom  Nikłota  (1160).     Nowe  rządy.     Wojna  r.  1163.    Uwięzienie 
Wartysława.    Powstanie  Słowian   r.  1164.    Zniszczenie  kolonistów.    Oblę- 
żenie Dymina.    Upadek  Przybysława. 

Synowie  Nikłota  Przybysław  i  Wartysław,  błąkając  się 
w  lasach,  uzyskali  nareszcie  łaskę  zdobywcy.  Henryk  Lew  od- 
dał im  w  lenną  posiadłość  ziemię  Chyżanów  z  grodem  AYorle, 
tudzież  ziemię  Czrezpienianów.  Resztę  zdobyczy,  t.  j.  cały  kraj 
Obodrytów,  książę  Henryk  zatrzymał  dla  siebie,  powierzywszy 
wielkorządztwo  Guncelinowi  z  Hagen,  do  którego  należały  grody 
Iłowo  i  Zwierzyn.  W  zamku  Kucynie  osadził  Ludolfa,  burgrafa 
brunświckiego,  w  Meklenburgu  Henryka  pana  ze  Skaten,  w  Ma- 
łachowie  Ludolfa  z  Painy.^^) 

Nowe  rządy  poczynały  się  od  uporządkowania  kraju,  stra- 
sznie spustoszonego  i  wyludnionego.  Zaradził  temu  Henryk  ze 
Skaten,  sprowadziwszy  z  Flandryi  mnóstwo  ludzi,  których  w  sa- 
mym Meklenburgu  i  okolicy  osadził.  Kościół  także  uporządko- 
wania wymagał.  Henryk  Lew,  korzystając  z  udzielonego  mu  na 
wyprawie  włoskiej  jeszcze  w  roku  11 54  prawa  stanowienia  bi- 
skupstw w  Słowiańszczyźnie,^'^)  „którą  sam,  lub  przodkowie  jego 
podbili  orężem  i  prawem  wojennem  zdobyli",  postanowił  w  ziemi 
Obodrytów  biskupem  Bernona,  który  po  zmarłym  biskupie  Eme- 
hardzie  (f  1155)  zasiadł   na  stolicy  meklenburgskiej.     Na  uposa- 


*)     Helmold,  I,  87. 

'■')     Dokumenty  przytoczone  w  bieżącym  §  wyżej,  pizyp.  9,  10. 


żenię  /aś  kościoła  meklenburgskiego  przeznaczył  300  łanów,  jak 
to  przedtem  (roku  1158)  uczynił  dla  kościołów  racesburgskiego 
i  aldenburgskiego.-'^)  Potem  przywołał  biskupów:  aldenburg- 
skiego  Gerolda,  raceburgskiego  Ewermoda  i  meklenburgskiego 
Bernona,  aby  godności  swe  z  rak  jego  przyjęli  i  złożyli  mu  przy- 
sięgę, jako  wassalowie,  tak  jak  się  to  zwykle  cesarzowi  czyniło. 
Biskupi  nie  śmieli  się  sprzeciwiać  księciu,  który  w  skutek  zwy- 
cięztw  i  powodzenia  rósł  w  niepomierna  dumę.  Wynagradzając 
pokorność  biskupów,  Henryk  nadał  im  przywileje  na  posiadło- 
ści i  odbywanie  sądów.  Słowianom  zaś,  którzy  pozostali  w  ziemi 
Wągrów,  Połabian,  Obodrytów  i  Chyżanów,  polecił,  aby  do- 
chody biskupom  wypłacali  takie,  jakie  płacili  Polacy  i  Pomo- 
rzanie, a  mianowicie,  od  każdego  pługa  trzy  miary  pszenicy 
i  dwanaście  monet  pieniędzy  krajowycli.  Miarą  używaną  u  Sło- 
wian był  „korzec",  a  pług  słowiański  znaczył  dwa  woły  i  tyleż 
koni.  „I  powiększyły  się  dziesięciny  w  ziemi  słowiańskiej,  z  ra- 
dością powiada  Helmold,  dla  tego,  że  z  krajów  swoicłi  zbiegać 
się  zaczęli  Niemcy,  by  uprawiać  ziemię  rozległą,  urodzajną  w  zbo- 
że, dogodną  z  powodu  obfitości  pastwisk,  bogatą  w  ryby,  mięso 
i  dobra  różnego  rodzaju."  Patrząc  własnemi  oczami  na  znisz- 
czenie Słowian  i  rugowanie  ich  z  ziemi  zabieranej  na  korzyść 
kolonistów  niemieckich,  Helmold  zapomniał  o  wszystkiem  i  jako 
szczery  Niemiec,  wychwala  pod  niebiosa  Albrechta  Niedźwiedzia, 
najzawziętszego  wroga  pana  swego  Henryka  Lwa,  za  pogrom  Sło- 
wian nad  Łabą.  Teraz  zaś,  powiada  „gdy  Bóg  hojnie  księ- 
cia naszego  i  innych  książąt  zwycięztwami  obdarzył,  Słowianie 
wszędzie  zostali  wytępieni  lub  wypędzeni,  a  od  granic  Oceanu 
sprowadzone  zostały  ludy  silne  i  niezliczone,  które  ziemię  Sło- 
wian posiadły,  pobudowały  miasta  i  kościoły  i  urosły  w  boga- 
ctwa nad  wszelką  miarę."  -'') 


"-•*)     Helmold  I,  87.    O  uposażeniu  biskupstwa  Raceburgskiego,  nadanie  Hen- 
ryka   Lwa  r,   1158,  patrz  w  Meklenb.  Urkund.  I,  N,  65. 
2-J     Helmold,  I,  88. 


-—    632    — 

Książęta  Przybyshiw  i  Wartysław,  bolejąc  nad  stratą  oj- 
czystego kraju  i  nie  czując  sie  na  siłach  odzyskać  ziemie  Obo- 
drytów,  starali  sie  upośledzenie  i  nędzę  ludu  swego  osłodzić  przy- 
najmniej odwetem  Danóm,  którzy  równie  jak  i  Sasi,  dążąc  do 
zgnębienia  Słowian,  brzegi  Rany  łupieżyli.  Waldemar  wdzierał 
się  nawet  na  ląd  stały,  do  Wolegoszcza,  mieszkańcy  którego  we- 
zwali księcia  pomorskiego  Bogusława  na  pomoc 2^)  (1162).  Go- 
towało się  zaburzenie.  Wtem  wielkorządzca  kraju  Guncelin  do- 
niósł księciu  saskiemu,  że  synowie  Nikłota  knują  przeciw  niemu 
niebezpieczne  zamiary.  Książe,  pałając  gniewem,  wśród  zimy 
wtargnął  z  wojskiem  do  /,iemi  słowiańskiej.  Synowie  Nikłota, 
zamknąwszy  się  w  Worle,  wzmacniali  zamek  w  obec  gotującego 
się  oblężenia.  Henryk  Lew  rozkazał  Guncelinowi  śpieszyć  z  woj- 
skiem pod  Worle,  aby  Słowianom  nie  dać  czasu  do  umocowania 
się,  a  sam  za  nim  z  potężną  siłą  dążył.  Nareszcie  Sasi  obiegli 
Worle,  w  którem  zamknął  się  Wartysław  z  wielu  przedniej szymi 
obywatelami  i  tłumem  ludu,  a  Przybysław  z  oddziałem  jazdy  sta- 
nął w  lasacli,  aby  podjazdami  trapić  nieprzyjaciół.  Henryk  Lew, 
ciesząc  się,  że  Słowianie  oczekiwali  go  w  warowni,  albowiem  ta- 
kim sposobem  nadarzyła  się  mu  łatwość  ujęcia  ich  w  moc  swoją, 
rzekł  do  swoich:  „po  cóż  niepotrzebnie  zbliżać  się  do  grodu 
i  narażać  się  na  niebezpieczeństwo?  Takie  utarczki  są  bezowo- 
cne i  zgubne.  Zostańcie  w  waszych  namiotach,  gdzieby  was 
strzały  nieprzyjaciół  nie  dosięgały,  baczcie  na  oblężonych,  by  się 
nikt  nie  wymknął,  a  naszem  będzie  staraniem,  bez  hałasu  i  straty, 
gród  opanować."  Natychmiast  rozkazał  sprowadzić  z  lasu  drze- 
wo i  przyrządzać  machiny  wojenne,  jakie  widział  pod  Kremoną 
i  Mediolanem.  Z  przygotowanych  machin  jedna  była  zbita  pię- 
trami do  łamania  murów,  druga  wyższa,  w  kształcie  wieży,  gór 
rowała  nad  zamkiem  i  przeznaczoną  była  do  puszczania  strzał 
i  odpędzania  tych,  którzy  na  wałach  stali.  Od  dnia,  kiedy  ma- 
chiny   te    ustawiono,    nikt  ze  Słowian  nie  śmiał  wysunąć  głowy. 


2«)     Saxo  Grammat.  lib.  XIV,  s.  773. 


-      ^33     - 

lub  pokazywać  sie  na  wałach.  Wartysław  został  cłeżlco  strzała 
raniony.  Przybysław  z  jazda  ulcazał  się  w  pobliżu  obozu  nie- 
mieclciego.  Przeciw  niemu  Henryk  Lew  wyprawił  lirabiego 
Adolfa  z  wyborowymi  młodzieńcami,  lecz  ci  przez  cały  dzień 
błąkając  się  po  lasach  i  błotach,  nikogo  nie  znaleźli.  Książe  na- 
kazał furażerom  ostrożność.  Niektórzy  jednak  z  Holzatów  wyszli 
dla  wyszukania  paszy.  Przybysław  wpadł  na  niebacznych,  do 
stu  ludzi  trupem  położył,  inni  do  obozu  uciekli.  Wtedy  książę 
saski,  zapaliwszy  się  gniewem,  gorliwiej  oblężenie  prowadził;  za- 
trzęsły się  warownie  zamku,  grożąc  zawaleniem  i  rozpadnięciem 
się  w  skutek  podkopów.  Wartysław  stracił  nadzieję,  a  otrzy- 
mawszy pozwolenie  wolnego  przejścia,  przybył  do  obozu  hra- 
biego Adolfa,  prosić  o  radę.  Hrabia  oświadczył  mu:  „prócz  pod- 
dania się,  nic  ci  nie  zostaje."  Wartysław  zaś  rzekł:  „wstaw  się 
za  nami  do  księcia,  abyśmy  do  poddania  się  dopuszczeni  byli 
bez  niebezpieczeństwa  życia  i  uszkodzenia  członków."  Hrabia 
udał  się  do  przybocznych  Henryka  Lwa,  a  ci,  zbadawszy  wolę 
księcia,  zapewnili,  że  ktobykolwiek  ze  Słowian  poddał  się  wła- 
dzy jego,  będzie  miał  zachowane  życie  i  członki,  pod  tym  wa- 
runkiem, żeby  i  Przybysław  broń  złożył.  Wtedy,  pod  przewo- 
dnictwem hrabiego,  wyszli  z  twierdzy  Wartysław  i  wszyscy  pa- 
nowie słowiańscy,  rzucili  się  do  stóp  księcia,  a  każdy  miał  miecz 
na  karku  swoim.  Henryk  Lew  kazał  ich  do  więzienia  wtrącić, 
a  uwięzionych  w  twierdzy  Danów  uwolnić.  Wypuszczono  ich 
tłumy.  Zamku  zaś  i  ludu  prostego  kazał  strzedz  bratu  Nikłota, 
Lubomirowi,  któremu  polecił,  by  rządził  krajem  i  sam  w  ule- 
głości zostawał.  Wartysława  okutego  w  żelazne  pęta  odprowa- 
dzono do  Brunświku,  innych  po  różnych  więzieniach  rozsadzono, 
„dopókiby  ostatniego  grosza  nie  wypłacili."  Przybysław,  chcąc 
pomódz  bratu,  traktował  z  księciem  przez  posłów  o  pokój,  wstrzy- 
mał się  od  wojny  i  trwał  w  Słowiańszczyźnie  zaodrzańskiej  po- 
kój od  Marca  aż  do  i  Lutego   następnego  (1164)  roku. 2^)    Pra- 

3»)     Helmold,   I,  92,    nie    o/.nacżając    roku    mówi    tylko,    że    pokój  trwał  od 
Marca    do  i  Lutego    roku    następnego.     W  Chroń.   Mont.  Sereni  zapisano   pod  ro. 


—     634     — 

wdopodobnie  Przybysław  w  tym  już  czasie  oświadczył  Henry- 
kowi Lwu  chęć  przyjęcia  chrześciaństwa  i  takowe  za  porada 
żony  swej  księżniczki  norwegskiej  Wojsławy, "^^)  przyjął  w  Do- 
braniu 29  Kwietnia  r.  11Ó3,  gdzie  na  zwaliskach  świątyni  po- 
gańskiej kaplicę  zbudował."'^) 

Kiedy  się  ksiaże  Wartysław  męczył  w  więzieniu  wrogów, 
Przybysław,  nie  zdoławszy  przez  posłów  pomódz  bratu,  przygo- 
towywał siły  do  walki.  Mnóstwo  ludu  słowiańskiego,  wyrugo- 
wanego przez  kolonistów  z  swych  dziedzin,  pozbawionego  mo- 
żności spokojnej  uprawy  roli,  pędziło  żywot  tułaczy,  oczekując 
dogodnej  chwili  do  chwycenia  za  oręż,  bo  innego  sposobu  do 
życia  już  nie  było.  Zgłodniałe  tłumy  rolnicze,  przyzwyczajone 
przez  wrogów  do  walki  i  łupieży,  zamieniły  się  powoli  w  zastępy 
nieustraszonych  wojowników.  Przybysław,  korzystając  z  nie- 
obecności w  Meklenburgu  Henryka  ze  Skaten,'  postanowił  gród 
ten  zdobyć."'*-)     Zjawiwszy  się  więc  z  wojskiem   pod  Meklenbur- 


kiem  1163:  Henricus  dux  castrum  Sclavorum  Werle  obsidens,  ad  deditionem  coegit. 
W  Annal.  Palidens.  tudzież  w  Annal.  Bremćnses  zdobycie  przez  Henryka  Worle 
zapisano  także  pod  r.  1 163.  (Porów.  M.  G.  XVI,  92,  XVII,  856).  Wypada  więc, 
że  wojna  toczyła  sie  w  początku  r.   1163,  a  pokój  trwał  do  i   Lutego  r.   1164. 

•''<')  Lisch  w  Meklenburg.  Jahrbiicher,  1854,  utrzymywał,  że  Wojsława  była 
córką  norwegskiego  króla.  Przeciwnie  Wigger  twierdzi,  że  była  księżniczką  ruską. 
Meklenb.  Jahrb.   1863,  s.   139. 

'*)  Opierając  się  na  kronice  Kirchberga  z  XIV  w.  i  chronologii  klasztoru 
dobrańskiego,  badacze  cłirzest  Przybyslawa  oznaczali  29  Kwietnia  r.  1164.  Ale 
ponieważ,  według  Helmolda  pokój  w  Stowiańszczyżnie  trwał  od  Marca  r.  1163  do 
I  Lutego  r.  1164,  a  potem  wojna,  zauważano,  że  niepodobieństwem  byłobyś Przyby- 
slawowi  wśród  zaciętej  wojny  myślić  o  przyjęciu  chrześciaństwa.  Biorąc  przy  tern 
na  uwagę,  że  przy  obraniu  na  biskupa  Berno  r.  1163,  Przybysław  figurował  obok 
dwóch  książąt  pomorskich  (ob.  dokument  r.  1170  w  Mekl.  Urkund.  N.  91),  cze- 
goby  nie  mogło  być,  jeśliby  był  poganinem,  Wigger  przyszedł  do  wniosku,  że  nie 
podczas  wojny  r.  1 164  a  wcześniej,  mianowicie  29  Kwietnia  1 163  Przybysław  był 
ochrzczony.  .Są  jednak  przypuszczenia,  że  chrzest  jego  odbył  się  dopiero  w  r.  1 1 67. 
Porów.  Schirmacher,  Beitrage  z  Mekl.  Gesch.  II,  s.   18 — 20. 

■■'-)  Helmold,  jakby  nie  pojmując  chęci  Przybyslawa  uwolnić  z  więzienia 
brata  Wartysława,  przypisuje  ostatniemu  winę  podburzenia  brata  do  powstania, 
czem  stara  się  usprawiedliwić  nikczemne  obejście  się  Henryka  Lwa  z  Wartysławem. 
Helmold  wkłada  w  usta  Wartysława  gorące  wezwanie  do  brata:  „czyż  nie  pamię- 
tasz,   gdy    ojciec    nasz  Niklot,    w   Luneburgu    trzymany  w  wiezieniu,    nie    mógł  ani 


-     635     - 

giem,  wezwał  Flatnandów,  aby  gród  poddali,  ofiarując  im  .swo- 
bodne z  rodzinami  i  całym  dobytl<;iem  wyjście  z  Icraju.  Flaman- 
dy  zamiast  odpowiedzi  puścili  strzały.  Słowianie,  po  strasznej 
walce  gród  zdobyli,  wszystkich  Flamandów  w  pień  wycięli,  żony 
i  dzieci  ich  do  niewoli  uprowadzili,  a  zamelc  spalili.  Ztąd  Przy- 
bysław  ruszył  na  Iłowo,  gdzie  Guncelin  zbierał  wojsko  dla  sto- 
czenia bitwy  w  otwartem  polu,  lecz  gdy  się  przez  szpiegów  do- 
wiedział, że  załoga  słowiańska  gotowa  była  do  zdrady,  zwołał 
Niemców  i,  w  przytomności  Słowian,  rzekł  do  nich:  „doszło  do 
mojej  wiadomości,  że  zamieszkali  w  tym  grodzie  Słowianie  obie- 
cali Przybysławowi  gród  ten  i  nas  wydać.  Skoro  więc  dostrze- 
żecie zdradę,  zajmijcie  bramy,  podłóżcie  ogień  pod  mury  miasta 
i  spalcie  wiarołomców  tych  z  żonami  i  dziećmi.  Niech  umierają, 
razem  z  nami,  żeby  się  kiedyś  nie  chełpili  ze  zguby  naszej." 
Przybysław,  zdążywszy  do  Iłowa  i  rozważywszy  straszne  poło- 
żenie zamieszkałych  tam  Słowian,  tudzież  mocne  warownie,  któ- 
rych bez  wielkich  strat  niepodobne  było  zdobyć,  przed  świtem 
odstąpił,  a  Guncelin,'  „jakby  głownia  z  ognia  wyrwana",  uciekł 
do  Zwierzyna.'^^)  Przybysław  tymczasem  poszedł  pod  Małacliow 
i  Kucyn,  wezwał  osiadłych  tam  Niemców,  aby  mu  zamki  pod- 
dali, przyrzekając  im  swobodne  wyjście  z  kraju.  Wojownicy 
niemieccy,  zważając,  że  walka  z  mocniejszymi  nieprzyjaciółmi 
była  niepodobną,  zażądali  przeprowadzenia  ich  za  Łabę,  co  Przy- 
bysław uczciwie  dokonał.  ■^^) 

Zniszczywszy  załogi  niemieckie  w  głównych  grodach  obo- 
dryckich  i  wygnawszy  z  kraju  znaczną  część  kolonistów,  bez  ża- 
dnych okrucieństw,    Przybysław    podejmywał   wojnę   nie  przeciw 


proźbą,  ani  pieniędzmi  sie  wykupić,  a  gdy  porwaliśmy  się  do  broni,  roznieśliśmy 
pożary  i  zniszczenie,  czyż  nie  został  uwolniony?''  (Chr.  II,  2).  Ciekawą  tu  spoty- 
kamy wzmiankę  o  uwięzieniu  Niklota  w  Lunebur<,u,  o  ozem  Helmold  nie  wspomniał 
we  właściwem  miejscu. 

«»)  Helmold,  II,  2. 

•■'•')  Helmold,  II,  3.  Pribizlaus  collecta  rursum  Slavorum  manu,  venit  Mała. 
c  o  V  e  et  C  u  s  c  i  n. 


chrześcianom ,  lecz  tylko  przeciw  ujarzmicielom  ojczyzny  swej. 
Był  on  już  przez  biskupa  Berno  ochrzczonym  razem  z  synem 
uwięzionego  Wartysława  Nikłotem,  wnukiem  bohatyrskiego  dzia- 
da Niklota,  a  czy  chrzest  jego  odbył  się  w  roku  1163,  lub  1164, 
w  każdym  razie  czyn  nadzwyczaj  ważny  dokonany  został,  albo- 
wiem przyjęcie  przez  księcia  słowiańskiego  chrześciaństwa,  wy- 
rywało z  rąk  Niemców  powód  prowadzenia  wojny,  pod  pozorem 
szerzenia  nauki  Chrystusa.  Musiał  więc  teraz  Henryk  Lew  wy- 
stąpić otwarcie  z  zamiarem  ujarzmienia  całego  kraju  aż  do  ujścia 
Odry.  Ale  do  zdobyc'-'  tych  krajów  dobijali  się,  oprócz  niego, 
król  Waldemar  i  Albrecht  Niedźwiedź,  w  obronie  zaś  Słowian 
mogli  stanąć  książęta  pomorscy,  którzy  pragnęli  sami  posiąść 
ziemie  na  zachód  od  Odry,  ponad  r.  Pieną.  PoHtyka  sąsiadów 
Przybysława  skomplikowała  się.  Wojna  przeciw  niemu  mogła 
przyjąć  szerokie  rozmiary.  Okoliczności  te  zmusiły  Henryka  Lwa 
wezwać  do  wspólnego  działania  najzawziętszego  wroga  swego 
Albrechta  Niedźwiedzia,  tudzież  Waldemara.  Zatem  wezwawszy 
najmężniej szych  rycerzy  z  całej  Saksonii,  rozkazał  hrabiemu  Adol- 
fowi z  całym  ludem  Nordalbingów  połączyć  się  z  nim  w  pobliżu 
IMałachowa,  a  gdy  się  z  ogromem  wojskiem  zbliżył  do  wzmianko- 
wanego grodu,  „nieszczęsnym  pomysłem"  rozkazał  księcia  Warty- 
sława, tudzież  dwóch  panów  słowiańskich  Gammę  i  Przybora  pod 
IMałachowem  powiesić, •''•^)  nie  zważając,  że  książę  niezadługo  przed 
tem    przyjął    już    chrześciaństwo.^**)     Potem    rozkazał    hrabiemu 


35)  Rozbójniczy  postępek  Henryka  Lwa  Helmold  tłómaczy  tem,  że  „do 
zguby  Wartysława  przyprowadził  Przybyslaw,  naruszył  bowiem  obietnice  pokoju, 
które  dał  przy  zawarciu  ugody."  Ale  czyż  uwięziony,  bez  woli  Przybysława,  War- 
tyslaw  mógł  odpowiadać  za  czyny  brata?  Że  postępek  Henryka  Lwa  nawet  spól- 
cześni  Niemcy  za  nieuczciwy  poczytywali,  poświadcza  to  autor  Annal.  Palidens. 
a.  1 1 64:  Henricus  dux...  filium  Nicloti  christianum,  quem  apud  se  habebat,  in- 
fausto   consilio    suspendi  jussit.     Pertz,  M.  G.  XVr,  93. 

"*)  Helmold  nie  wspomina  ani  o  chrześciaństwie  Wartysława,  ani  o  powie- 
szeniu innych  Słowian  pod  Małachowem.  Ale  annalista  Palicki  wyraźnie  powiada, 
że  Wartyslaw  byt  już  chrześcianinem.  (Porów,  powyższy  przypisek  35),  Co  się  ty- 
czy Gammy  i  Przybora  (Prit7buera),  to  wiadomość  o  straceniu  ich  przez  Henryka 
Lwa  podali  średnio  wiekowi  pisarze.     Porów,  Barthold,  Gesch.  II,   166. 


Adolfowi  z  Holzatami  i  Sturmarami,  tudzież  Guncelinowi  rządzcy 
Obodrytów,  Reinholdowi  hrabiemu  Tetmarsów  i  Chrystianowi 
hrabiemu  aldenburgskiemu,  w  Ammerlandzie,  ziemi  Fryzów,  iść 
spiesznie  aż  do  miejsca  W  i  ruch  ne,  w  odległości  dwóch  mil 
od  Dymina  i  tam  obozem  stanąć.  Okazało  sie  bowiem,  że  ksią- 
żęta pomorscy  Kazimirz  i  Bogusław  nie  odmówili  w  tym  razie 
pomocy  Przybysławowi  i  z  połączonemi  siłami  zamknęli  się  w  Dy- 
minie.  Słowianie  przez  posłów  wyprawionych  do  hrabiego  Adolfa 
obiecali  zapłacić  trzy  tysiące  marek,  byle  uzyskać  pokój,  potem 
przez  innych  posłów  ofiarowali  tylko  dwa  tysiące  marek.  Chci- 
wy pieniędzy  hrabia,  mocno  się  tem  obraził.  Tymczasem  zosta- 
jący w  szeregach  jego  Słowianie  starogardcy,  ,.pełni  chytrości", 
porozumiewali  się  ze  szpiegami  Przybysława.  Przestrzegali  o  tem 
naczelnicy  niemieccy  hrabiego,  ale  on  uwagi  na  to  nie  zwracał. 
Czujność  w  wojsku  rozluzowała  się,  a  gdy  książę  saski  zwlekał 
przybycie  z  głównemi  siłami  i  zapasy  wyczerpywały  się,  wy- 
słano ciurów  obozowych  po  żywność  do  księcia.  Ciury  cofnęli 
się  i  wielkim  krzykiem  zbudzili  śpiące  wojsko.  Biegli  w  sztuce 
wojennej  hrabiowie  Adolf  i  Reinhold  z  Holzatami  i  Tetmarsami 
spotkali  na  pochyłości  góry  oddział  Słowian,  których  pokonali 
i  na  bagna  wpędzili.  Lecz  wnet  inny  hufiec  Słowian  spadł  na 
nich  jak  góra;  Adolf  i  Reinhold  ze  wszystkimi  rycerzami  zgi- 
nęli (6  Lipca  r.  1164)/'")  Słowianie  opanowali  obóz  Sasów  i  roz- 
szarpali zdobycz.  Inni  wodzowie  niemieccy  Guncelin  i  Chrystian, 
zebrawszy  w  kupę  300  wojewników,  trzymali  się  na  uboczu,  nie 
wiedząc  co  czynić.  Straszne  było  bowiem  potykanie  się  z  nie- 
przyjacielem, kiedy  wszyscy  towarzysze  byli  zabici,  lub  w  ucieczce 
szukali  ocalenia.  Opamiętali  się  nakoniec  Sasi,  a  odzyskawszy 
męztwo  odparli  Słowian,  obóz  odzyskali  i  klęskę  im  zadali.  Na 
widok  zabitego  Adolfa  Henryk  Lew  zalewał  się  łzami,  lecz  bo- 
leść  jego    złagodziło    zwycięztwo   i   śmierć  Słowian,    których  do 


")     Oprócz    Helmolda.    świadczą    o  tem  Annal.  Palidens.  a.  1164.  —  M.  G. 
XVI,  93. 


—     63S     - 

2500  poległo.  Polecił  książę  ciało  Adolfa  pociąć  na  l<a\vałl<i. 
OQ-niem  zasuszyć  i  nabalsamować,  by  go  w  grobie  przodków  po- 
cliować."*') 

Słowianie,  powróciwszy  do  Dymina,  warownię  te  spalili 
i  w  głąb  kraju  odeszli.  Postępując  w  ślad  za  nimi,  Henryk  Lew 
zajął  Dymin,  gdzie  cześć  wojska  zostawił  dla  zburzenia  i  zró- 
wnania z  ziemią  wału,  a  sam  pociągnął  na  spotkanie  l<róla  Wal- 
demara. Połączywszy  sie,  oba  razem  doszli  do  miejsca  zwanego 
Słup.-^^)  Tu  książę  otrzymał  wiadomość,  że  do  Brunświku  przybył 
poseł  grecki  z  wielką  świtą,  by  sie  z  nim  rozmówić.  Wyrzekł 
się  więc  powodzenia  na  wojnie  i  opuścił  wojsko.  Wyprawa 
r.  1164  żaonych  korzyści  księciu  saskiemu  nie  przyniosła,  tylko 
kraj  Obodrytów  i  przyległe  okolice  „w  zupełną  pustynię  zamie- 
nione zostały."  Resztki  Słowian  z  powodu  braku  żywności  i  spu- 
stoszenia pól,  tak  mocno  głodem  dotknięte  były,  że  tłumami 
uciekały  do  Pomorzan  i  Danów,  którzy  bez  żadnej  litości  sprze- 
dawali ich  Polakom,  Serbom  i  Czechom.*") 

Po  odjeździe  Henryka  Lwa,  Waldemar  z  posiłkami  rań- 
skiemi,  przez  księcia  Tetisława  przysłanemi,  opanował  Wole- 
goszcz,  mieszkańców  z  żonami  i  dziećmi  wypędził,  gród  duńskimi 
kolonistami  obsadził  i  syna  swego  jedynego  Krzysztofa  zamie- 
rzał tam  osadzić,  aby  tym  sposobem  położyć  trwały  fundament 
władztwu  swemu  na  brzegach  pomorskich.  Lecz  gdy  przyszło 
do  umowy  względem  posiadłości  wygnanego  z  kraju  księcia 
Przybysława,  zgodzono  się  jedną  część  oddać  księciu  Tetisła- 
wowi,  wassalowi  Waldemara,  drugą  księciu  pomorskiemu  Kazi- 
mirzowi,  trzecią  przyjacielowi  duńskiemu  synowi  Nikłota  Przy- 
sławowi,  któremu  dostał  się  Wolegoszcz  z  okolicą.'*') 


3«)     Helmold,  II,  4. 

'*)  Helmold,  II,  4.  Stolpe,  gdzie  zabity  byl  w  r.  1136  Wartyslaw,  ojciec 
Kazitnirza  i  Bogusława. 

•"*)  Helmold,  II.  5.  O  zniszczeniu  Pomorza  świadczy  Chroń.  Mont.  Seren. 
ad  a.  1 165. 

*' )  Saxo  Gram.  XIV,  799.  Quo  (Henrico),  se  conditionibus  ab  eo  factis  liben- 
ter  uiurum  asseverante,  pactum  cum  hostibus  habuit,  ut  Walogosti  dominio  trifariam 


—     639     — 

Przybysław  zostawał  w  przyjaźni  z  książętami  Kazimirzem 
i  Bogusławem  i  gród  Dymin  odbudowywał.  Ale  Rany  wkrótce 
zmuszeni  byli  opuścić  wyznaczoną  Tetisławowi  dzielnicę,  a  Dany 
skarżyli  sie,  że  Henryk  Lew  tajemnie  podburzał  Ranów  przeciw 
Danii.  Pokój  został  zerwany;  Waldemar  musiał  dla  opanowania 
Rany  nowe  wyprawy  przedsiębrać,*'-)  a  tymczasem  Przybysław 
z  warowni  dymińskiej  wpadając  do  ziemi  Zwierzyńskiej  i  Raci- 
borskiej, pustoszył  kraj,  uprowadzał  wielką  zdobycz  w  ludziach 
i  bydle.  Guncelin  i  Bernard,  czyniąc  przeciw  niemu  zasadzki, 
staczali  częste  boje,  aż  nakoniec  Przybysław  straciwszy  najdziel- 
niejszych ludzi  i  konie,  nie  mógł  już  dalej  prowadzić  wojny. 
Książęta  pomorscy  mówili  mu:  ,.jeśli  ci  milo  żyć  z  nami  i  na- 
szem  towarzystwem  się  cieszyć,  strzeż  się  obrażać  wassalów  księ- 
cia, inaczej  z  granic  naszych  cię  wypędzimy."  Przybysław  za- 
przestał najazdy,  a  Słowianie  upokorzeni  nie  śmieli  ruszyć  się 
z  obawy  przed  księciem  saskim*")  (1165).  Nakoniec  dla  umowy 
o  sprawach  słowiańskich  Henryk  Lew  i  król  Waldemar  zeszli 
się  nad  r.  Egdorą,  czy  w  Lubece.  Waldemar  zapłacił  księciu 
znaczną  summę  pieniędzy  za  ubezpieczenie  przez  niego  granic 
duńskich  od  napadów  Słownan,  Od  tego  czasu  wyspy  duńskie 
poczęły  się  zaludniać,  znikli  bowiem  rozbójnicy  morscy  i  okręty 
ich  zniszczone  zostały.  Król  i  książę  zawarli  przymierze,  aby 
nadal  daniną  od  tych  ludów,  którychby  na  lądzie  i  morzu  pod- 
bili, wspólnie  się  dzielili.  Książe  saski  urósł  w  potęgę  więcej 
niż  wszyscy  inni  i  stał  się  księciem  książąt  ziemskich.  ,,Podeptał 
karki  buntowników  i  poburzył  ich  warownie,  wytępił  zbójców, 
uczynił  pokój  na  ziemi  i  pobudował  najmocniejsze  warownie."  **) 
Tak  się  obrazowały  w  umyśle  ówczesnych  pisarzy  czyny  księcia 
sakiego  Henryka  Lwa.    Historyja  czyny  jego  inaczej  ocenić  musi. 


diviso,  pars  una  Tetiszlavo,   reliąua  Cazimaro,    tertia   Nucleti  filio  Pris7.1avo  vindica- 
retur,   piratisque   praedam  Danicam    appetere  solitis  Peni  fluminis  ostia  clauderentur. 

^^)     O  tem  w  następnym  §  06. 

*«)     Helmold,  II,  6. 

")     Ibid. 


—    640    — 

3.    Wojna    książąt    niemieckich   z  Henrykiem  Lwem.     Przybysław  odzy- 
skuje kraj  Obodrytów  (1167),  staje  się  lennikiem  cesarskim,   wchodzi  do 
składu  rzeszy  Niemieckiej  r.  1170. 

Wzrastająca  ciągle  potęga  Henryka  Lwa  niepokoiła  ksią- 
żąt niemieckich.  Był  on  księciem  bawarskim  i  saskim  z  woli 
przyjaciela  jego  cesarza  Fryderyka  I,  władał  Nordalbingija,  opa- 
nował ziemie  Wągrów  i  Połabian,  postawił  w  zależności  od  sie- 
bie biskupów  saskicłi  i  samego  arcybiskupa  bremeńskiego,  któ- 
rych, jakby  król,  iud  cesarz  traktował  z  góry,  udzielając  im  na- 
dania i  przywileje.  A  gdy  nakoniec  udało  mu  się  opanować 
kraj  Nikłota  i  pozawierać  z  królem  Waldemarem  przymierza, 
duma  jego  podniosła  się  do  nieopisanych  rozmiarów.  Nie  mógł 
stać  się  cesarzem,  ale  i  nie  życzył  równać  się  z  innymi  książę- 
tami. Był  więc,  według  Helmolda,  „księciem  książąt".  Pychy 
i  zarozumiałości  jego  książęta  jednak  znieść  nie  mogli.  Na  czele 
przeciwnego  mu  stronnictwa  stanęli  zdolni,  ambitni  i  potężni  są- 
siedzi: arcybiskup  magdeburgski  Wichman  i  margraf  branden- 
burgski  Albrecht  Niedźwiedź,  a  około  nich  grupowali  się  ró- 
żni biskupi,  grafy,  nawet  najpotężniejszy  arcybiskup  koloński 
Reinold,  kanclerz  cesarstwa.^^)  Napróżno  książę  Henryk  wysta- 
wił w  Brunświku  posąg  Lwa,  w  oznakę  tego,  że  zdetermino- 
wany był  nie  ustępy wać  wrogom;^")  wszyscy,  których  on  wprzód 
z  góry  traktował,  przeciw  niemu  powstali.  Wielkość  jego  padła 
od  razu,  bo  w  rzeczywistości  nie  był  on  wielkim  mężem.  Zaro- 
zumiały, sknera,  zdzierca,  wiarołomca,  okrutnik,  nie  wzbudzał  ku 
sobie  zaufania  w  takichże,  jak  on,  po  większej  części  panach  nie- 
mieckich. Wojna  domowa  poczęła  się  najpierw  we  wschodniej 
Saksonii  r.  1166.  Przyciśnięty  z  różnych  stron  Henryk  szukał 
sprzymierzeńców,  lecz  gdzie  ich  wziąć,  kiedy  go  wszyscy  odstą- 
pili?   W  razie   niepomyślności   mógłby    łatwo    zdobycze  w  ziemi 


*'^)     Helmold,  II,  7;    Chr.  Mon.  Ser.  a.   Ii66;    inne    źródła   zebrane  w  Rau- 
mera  Regestach,  N.  1342. 

**)     Pentz,  Gesch,  Meklenburg,  49. 


—     641     — 

słowiańskiej  stracić.  Sasom  nie  ufał,  na  Słowian  rozliczał.  Zwró- 
cił uwagę  na  Przybysława,  którego  dzielność  i  wytrwałość  w  obro- 
nie ojczj-any  uszanował  nawet  bezduszny  Henryk.  Porozumiał 
się  z  nim  i  z  wyjątkiem  ziemi  Zwierzyńskiej,  pozostawionej  Gun- 
celinowi  z  Hagen,  resztę  dziedzictwa  Przybysława  oddał  mu, 
w  nadziei  wierności  i  pomocy*')  (1167).  W  skutek  tego  zwo- 
lennik duński  Przysław  wygnany  został  z  Wolegoszcza  i  nie 
wzmiankuje  się  już  odtąd  w  dziejacli.^^)  Przybysław  odbudował 
zamki  Meklenburg,  Iłowo,  Roztoki,  koło  których  zbierał  i  osa- 
dzał rozproszonycłi  Słowian. 

Ubezpieczywszy  się  ze  strony  Słowian  i  mając  wiernego 
sprzymierzeńca  w  Przy bysła wie,  który  w  każdej  cłiwili  mógł 
uderzyć  na  posiadłości  brandenburgskie  Albrechta  Niedźwiedzia, 
Henryk  Lew  wtargnął  do  wschodniej  Saksonii,  wszystko  zniszczył 
aż  do  Magdeburga,  potem  zwróciwszy  się  ku  północy,  zdobył 
i  złupieżył  Bremę,  spustoszył  Fryzyję  i  po  całej  Saksonii  roz- 
niósł zniszczenie,  aż  nakoniec  za  wdaniem  się  cesarza  książęta 
niemieccy  pogodzili  się  z  Henrykiem. ^'') 

Kiedy  Henryk  Lew  zajęty  był  wojną  domową,  król  Wal- 
demar zhołdował  wyspę  Ranę  (r.  1168).  Po  przywróceniu  zaś 
w  Saksonii  pokoju,  Henryk  przez  poselstwo  do  Waldemara  wy- 
prawione, żądał  wydania  mu  zakładników  i  połowy  daniny,  sto- 
sownie do  poprzednio  zawartej  umowy.  Z  tego  powodu  wyni- 
kła z  Darami  wojna,  w  której  Słowianie  świetny  udział  przyj- 
mywali.  Szczegóły  wyprawy  opowiemy  w  następnym  paragra- 
fie, a  tu  zauważymy,  że  Przybysław  po  ojcowsku  opiekując  się 
losem  zubożałej  i  mocno  skołatanej  ludności  słowiańskiej,  w  ni- 
czem    nie    przeczył    księciu    Henrykowi    Lwu,   a  ten  wysoko'  ce- 


*')     Helmold,  II,   7. 

*")  Syn  jego  Kanut,  zduńszczony,  pozostał  w  Danii,  celował  więcej  pobo- 
żnością, niż  znoszeniem  trudów  wojennych,  cale  swe  dobra  na  wyspie  Alsen  zapisał 
w  r.  1 183  kościołowi  ś.  Kanuta  w  Odense,  gdzie  życzył  być  pochowanym.  Patrz 
Meklenburg.  Urkundenbuch,  I,  N.   137. 

*»)     Helmold,  II,  8,  9,   10,  11. 
Tom  III.  41 


—     642     — 

Tiiąc  stateczne  zachowanie  się  Przybyslawa,  okazywał  mu  swe 
AYzględy.  Przybyslaw  gorliwie  szerzył  clirześciaństwo,  założył 
1  Marca  r.  1 1 7 1  bogato  uposażone  opactwo  Cystersów  w  Do- 
braniu,''*') zbudował  katedrę  zwierzyńska  i  chociaż  bezpośrednio 
był  wassalem  Henryka  Lwa,  lecz  w  kraju  swym  był  samowła- 
dnym księciem  słowiańskim,  od  nikogo  więcej,  oprócz  Henryka 
Lwa,  niezależnym.  Ale  już  od  r.  1 1 70  stosunki  polityczne  księ- 
•cia  słowiańskiego  i  ludu  jego  zmieniać  się  poczęły.  Fryderyk  I 
bowiem,  wydajać  biskupowi  zwierzyńskiemu  Berno  przywilej  na 
dyecezyję,  granice  której  sięgały  poza  kresy  dzierżawy  Przyby- 
sławowej,  zapewnił  łaskę  swą  panom  i  ludziom  ziemi  słowiań- 
sldej,  a  przyjąwszy  wszystkich  pod  swą  opiekę,  zrównał  ich 
z  rycerstwem  niemieckiem.'^')  Odtąd  Przybysław  stał  się  księ- 
ciem rzeszy  niemieckiej,  chociaż  tytułu  tego  jeszcze  nie  posiadał, 
ale  rządzić  się  musiał  prawem  niemieckiem,  jako  lennik  cesar- 
ski, nad  którym  czas  niejaki  dozorował  jeszcze  książę  saski  Hen- 
ryk Lew,  nim  z  biegiem  czasu  książę  słowiański  (obodrycki) 
całkiem  wszedł  w  poczet  książąt  rzeszy. 

Takim  sposobem  Obodryci  pociągnięci  zostali  do  jedności 
państwowej  i  kościelnej  z  Niemcami,  od  których  różniła  ich  jesz- 
cze mowa  i  niepowstrzymany  ból,  na  widok  braci  ujarzmionych 
w  Wagryi  i  księstwie  Zwierzyńskiem.  Słowianie  niepokoili  Niem- 
•ców,  zamieszkałych  w  Zwierzynie  i  okolicy.  Rozkazał  przeto 
swoim  Guncelin  rządzca  zamku,  aby  skoro  tylko  spostrzegą  ko- 
gokolwiek ze  Słowian  idących  bocznemi  dfogami  bez  usprawie- 
dliwionej  przyczyny,    żeby    takich    chwytali    i   natychmiast  wie- 


f*^)  Genealogia  Doberan.  ed.  Lisch.  Meklenb.  Jahrb.  XI.  Obacz  Mekl.  Ur- 
kundenbuch.   T.  I,  N.  98. 

5')  A.  1 1 70.  Principes  terre  illius  cum  omni  populo  in  plenitudine  gratie 
et  in  defensione  nostre  maiestatis  suscipimus, . .  .  Ipsos  etiam  principes  et  maiores 
terre  attentius  monitos  esse  volumus,  ut,  quia  in  gratiam  nostri  et  honorem  princi- 
pum  terre  nostre  recepti  sunt,  ipsis  inpares  in  cultu  dei  non  existant,  sed  morę 
oronium  christianorum  decimas  suas,  nuUo  excepto,  deo  fideliter  persolvant,  rapinas 
•et  latrocinia  prohibeant,  pacem  cum  vicinis  christianis  teneant.  Meklenb,  Urkua- 
<lenbuch,  I,  N.  91. 


—     643     — 

szali.  „Takim  sposobem,  powiada  mnich  bozowski,  Słowianie 
cokolwiek  od  kradzieży  i  rozbojów  powstrzymani  zostali,"  ^-)  za- 
pomniawszy chyba  o  tem,  co  sam  wyrzekł  o  strasżnem  znisz- 
<:zeniu  Słowian,  rugowanych  z  dziedzin  i  dociskanych  głodem 
wśród  ogólnego  zrujnowania  kraju. 


§66. 

Upadek  Ranów. 

i.    Zatargi    Ranów    z    Danami.     Wyprawy    Waldemara    przeciw    Ranom 
r.  1159,  1160,  1165  i  na  Pomorze  r.  1162,  1166. 

Po  zniszczeniu  Lutyków,  ostatnim  przytułkiem  starożytnego 
•obyczaju  i  wiary  słowiańskiej  szczyciła  si§  wyspa  Rana.  Cześć 
Swantewita  arkońskiego,  zaćmiwszy  dawniejsza  sławę  Radogosta 
Tatarskiego,  taka  wziętością  słynęła,  że  nawet  ujarzmieni  przez 
Niemców  Wągry  przysyłali  corocznie  do  arkońskiej  świątyni 
daninę  Swantewitowi,  jako  bogu  bogów.')  Kapłani  pogańscy, 
korzystając  z  łatwowierności  ludu,  podtrzymywali  zabobony,  sta- 
rali się  nawet  wprowadzić  ofiary  krwawe  Swantewitowi,  byle  cześć 
jeszcze  "bardziej  podwyższyć.  Powodzenie  odważnych  i  przedsie- 
bierczych  Ranów  na  wojnie  i  w  stosunkach  towarzyskich,  przy- 
pisywane Swantewitowi,  napawały  ich  zarozumiałością  o  wła- 
snej potędze.  Świętej  ich  ziemi  nie  splugawiła  noga  żadnego 
wroga,  aż  do  króla  obodryckiego  Henryka  (r.  1113),  a  chociaż 
złupieżenie  przez  niego  skarbów  Swantewita  i  spalenie  pobrze- 
żnych  osad  mogło  Ranów  przekonać,  że  kraj  ich  nie  jest  tak 
niedostępny,  a  potęga  nie  tak  groźną,  jak  im  się  zdawało,  ka- 
płani jednak  potrafili  wytłomaczyć  wolę  Swantewita  i  takim  fa- 
natyzmem lud  natchnąć,  że  gdy  się  Rany  dowiedzieli  o  przyję- 
ciu przez   Pomorzanów   chrześciaństwa,    bez  zapytania  u  nich  na 


»«)     Helmold,  II,  13. 
1)     Helmold,  II,   12. 

41* 


--     644     — 

to  zgody,  wojnę  Szczecinianom  wypowiedzieli  (1127).-)  Przyja- 
źnią ich  cieszyła  się  tylko  dynastyju.  książąt  obodryckich  z  rodu 
Kruka.  Węzły  pokrewieństwa,  kojarzone  kultem  pogańskim, 
a  może  i  obawa  wzrastającej  potęgi  księcia  saskiego,  pobudzały 
Ranów  do  posiłkowania  Nikłota  podczas  najazdu  krzyżowców 
(i  147),  kiedy  flota  duńska  została  pobitą  przez  Ranów,  później 
zaś,  gdy  wyparci  z  dziedzin  swych  Wągry  i  Obodryci  grabili 
okręty  i  brzegi  duńskie,  Ranowie  ciągle  ich  wspierali,  W  od- 
wet Danowie  napa<^U  na  Arkonę  w  r.  11 50,  lecz  pobici  sromo- 
tnie odeszli,  a  Słowianie  w  ślad  za  nimi  do  Skanii  wtargnęli.^) 
Napróżno  król  Swein  w  następnym  roku  ( 1 1 5 1 )  błagał  cesarza 
Konrada  III  o  pomoc  przeciw  Słowianom,'*)  i  wznosił  twierdze 
nad  Bełtem,  Rany  rozdrażnieni  napadem  na  Arkonę  gromili 
Danów  i  brzegi  duńskie  strasznie  niszczyli.^)  Potęga  rańska 
szczyciła  się  taką  wziętością,  że  król  Swein,  podczas  wojny  do- 
mowej, nie  zdoławszy,  z  pomocą  Henryka  Lwa,  zatrzymać  tron 
duński  przy  sobie,  udał  się  do  Nikłota  i  z  jego  pomocą  władzę 
odzyskał  (11 56).'')  Później,  gdy  przeciw  Sweinowi  uzbroili  się 
Kanut  i  Waldemar,  Swein,  życząc  zaskarbić  sobie  przyjaźń  Ra- 
nów, ofiarował  Swantewitowi  arkońskiemu  czaszę  pysznego  wy- 
robu (i  157).")  Były  to  wszakże  ostatnie  tryumfy  chylącego  się 
do  upadku  pogaństwa,    dokoła    którego  państwa  chrześciańskie. 


2)     Wyżej   s.   550. 

")  Annal.  Colbazienses.  a.  1150,  IX  Kalendas  lunii  bellum  fuit  apud  Arkun 
in  Slavia,  feria  IV.  Slavi  transierunt  Scaniam.  Pertz,  M.  G.  XIX,  715.  —  Klempin, 
Pom.  Urk.  I,   N.  40. 

*)  A.  1 151.  Valete  et  principes  vestros  ad  Slavorum  depressionem  exxi- 
tate,  et  super  his,  quae  digna  videntur,  rescribite.      Mekl.   Urk,  I,  N.  53. 

5)     Wyżej  §  6q,  s.  622,  623. 

«)     Helmold,  I,  84,     Porów,  wyżej  §  65,  s.  625. 

")  Saxo  Gramm.  lib.  XIV,  s.  825  —  6.  Hanc  itaque  statuam,  totius  Sclla- 
viae  pensionibus  cultam  finitimi  quoque  reges  non  absque  sacrilegii  respectu  donis 
prosequebantur.  Quam  inter  caeteros  etiam  rex  Danorum  Sveno  propitiandi  gratia 
exquisiti  cultus  poculo  veneratus  est,  alienigenae  religionis  studium  domesticae  prae- 
ferando,  cuius  postmodum  sacrilegii  infelici  nece  poćnas  persolvit.  Do  tego  obja- 
śnienie Dahlmana,  Gesch.  v.  Danem.  I,  s.  268,  o  użyciu  wyrazu  nece  zamiasti 
c  a  r  c  e  r  e. 


—     645     — 

zaborcze,  oczekiwały  tylko   dogodnej  chwili  do  opanowania  Ra- 
ny, nie  dzieląc  się  z  sąsiadami  zdobyczą. 

Król  duński  Waldemar,  posiadłszy  Daniję  sam  jeden  w  ro- 
ku 1 157,  i  mając  znakomitego  doradzcę  w  osobie  wysoko  ukształ- 
conego  biskupa  roskildskiego  Absalona,  zamierzył  skorzystać 
z  ówczesnego  rozstroju  Słowiańszczyzny  zaodrzańskiej  i  zliołdo- 
wać  sobie  Ranę.  Absalon,  pochodzący  z  chłopów  zelandzkich, 
rozumem,  nauką,  przezornością  i  mocą  charakteru,  dobiwszy  się 
wysokiej  godności  duchownej,  stanął  przy  Waldemarze  jako  mąż 
stanu,  nie  gardzący  wszakże  i  wojennem  rzemiosłem,  na  czele 
piratów.^)  Z  nim  Waldemar  organizował  siłę  wojenną,  do  walki 
z  Ranami,  a  przygotowawszy  do  wyprawy  260  korabi,  wiosną 
r.  1 1 59  żaglowali  do  brzegów  Rany,  zamierzając  niespodziewanym 
napadem  przed  świtem  opanować  Arkonę.  Kiedy  się  flota  duń- 
ska do  brzegów  wyspy  zbliżyła,  słońce  wschodziło,  bydło  pasło 
się  po  brzegach  morskich,  co  było  wskazówką,  że  mieszkańcy 
nie  dojrzeli  zbliżenia  się  nieprzyjaciół,  lecz  Waldemar  nie  zrezy- 
kow^ał  się  uderzyć  na  Arkonę,  zmienił  kierunek  floty  i  zdążył 
do  brzegów  pomorskich  przy  grodzie  Bart,  gdzie  wojownicy 
Waldemara  sąsiednie  osady  złupieżyli  i  z  dymem  puścili.^)  Tym- 
czasem załoga  duńska  na  flocie,  spostrzegłszy  zbliżającą  się  flotę 
rańską,  uciekła  i  w  takie  trudne  położenie  postawiła  Walde- 
mara, że  ten  z  Absalonem  musieli  się  ratować  ucieczką,  na  sie- 
dmiu niedojrzanych  przez  nieprzyjaciół  korabiach.  Niepowodzenie 
nie  zraziło  króla  i  doradzcę  jego.  Znowu  zorganizowali  flotę 
i  w  tymże  jeszcze  roku  (1159)  w  jesieni  Waldemar  spustoszył 
półwysep  arkoński,  ze  zdobyczą  do  korabi  wracał,  i  napadają- 
cych na  niego  mieszkańców  wyspy  do  ucieczki  zmusił.^")  W  ro- 
ku n6o  flota  duńska,  posiłkując  Sasów  przeciw  Nikłotowi,  weszła 


8)     Non  minus  piratam  se   quam  Pontificem  gessit,     Saxo  Gramm.  lib.  XIV. 

^)  Okolica  Bart,  w  kraju  Czrezpienianów,  prawdopodobnie  należała  do  Ni- 
klota,  sprzymierzeńca  Ranów.  Ale  i  książęta  pomorscy  wdzierali  się  do  tego 
zakątka. 

10)     Saxo   Gramm.  lib.  XIV,  746—752. 


—    646    — 

do  r.  Warnawy.  Sprzymierzeńcy  Nikłota,  Rany,  wysłali  do  Wal- 
demara w  poselstwie  Dambora,  który  za  pośrednictwem  Absalona 
prosił  o  pokój,  ale  gdy  spostrzegł  burzliwość  wiatrów,  brak  ży- 
wności i  opieszałość  na  flocie  duńskiej,  zmienił  ton  mowy,  a  o  za- 
kładnikach i  pieniadzacli  słyszeć  nawet  nie  cłiciał.  Na  zapyta- 
nie zaś  Absalona:  jakąby  mógł  dać  rękojmie  w  dotrzymaniu 
umowy,  Dambor  rzekł,  że  gotów  jest  uroczyście  rzucić  kamień 
do  morza  i  zakląć  się,  że  „kto  naruszy  mir,  niech  jak  ten  ka- 
mień zginie  w  otchłani  morskiej."  ^^)  Absalon  na  to  nie  przy- 
stał, żądał  zakładników,  poselstwo  nie  doprowadziło  do  porozu- 
mienia się.  Cokolwiek  później,  gdy  już  Nikłot  walczył  z  Henry- 
kiem Lwem,  Rany  wspólnie  z  pobrzeżnymi  mieszkańcami  usiłowali 
odciąć  flotę  duńską  od  morza  i  zamknąć  ją  w  rzece  Warnawie,. 
lecz  gdy  się  to  nie  udało,  Dambor  znowu  w  poselstwie  przybył 
i  według  obyczaju  słowiańskiego,  nad  brzegiem  morskim  roznie- 
cił ogień,  dając  tern  znać  nieprzajaciołóm,  że  wysłuchanym  być 
żąda.'-)  Ze  strony  Danów  wypadało  posłać  łódź  dla  przeprawy 
posła  do  królewskiego  okrętu,  lecz  Waldemar  nie  posłał  łodzie 
aby  nie  pokazywać  posłowi  usposobienia  do  pokoju.  Dambor 
więc  we  własnej  łodzi  dopłynął  do  floty  duńskiej  i  znowu  tra- 
ktował o  warunkach  pokoju.  Rany  zgodzili  się  płacić  królowi 
duńskiemu  podatek  i  posiłki  wojenne  dostarczać  ^^)  (roku  11 60). 
We  dwa  lata  później  Waldemar  z  rańskiemi  posiłkami  napadł 
na  Wolegoszcz  i  za  pośrednictwem  książąt  pomorskich,  otrzy- 
mał zakładników  w  rękojmię  zaprzestania  rozbojów  morskich  ^^) 
(i  162).  Henryk  Lew  milczał,  sam  mając  oczy  na  Ranę  i  dalój 
na  wschód  zwrócone,    a  Waldemar,    nie  ufając  podstępnyjn  ma- 


1')  Saxo  Gramm.  XIV,  755.  A  quo  oblationem  suam  liquida  fide  proseąui 
rogatus,  pignoris  loco  lapillum  se  aquae  injecturum  asseruit.  Siquidem  icturis  foe- 
dus  barbaris  religioni  erat  calculum  in  undas  conjicere,  seque,  si  pacto  obviam  issent,. 
mersi  lapidis  exemplo  perituros  orare. 

")     Saxo  Gramm.  XIV,  764. 

»8)     Saxo,  XIV,  767. 

")     Saxo,  XIV,  773. 


-     647     — 

chinacyom  niemieckim,  warownie  duńską,  na  pograniczu  Szlezi' 
wiku  z  Nordalbingiją,  Danwirke,  dotąd  drewnianą,  murem  oto- 
czył'^) (i  163). 

Powstanie  księcia  Przybysława  w  r.  11 64  ożywiło  Walde- 
mara nadzieją  nowej  na  Słowianach  zdobyczy.  Wezwany  przez 
Henryka  Lwa  do  wspólnego  przeciw  Obodrytom  działania,  Wal- 
demar z  potężną  flotą  i  posiłkami  rańskiego  księcia  Tetisława 
opanował  Wolegoszcz,  mieszkańców  wypędził,  gród  osadził  własną 
załogą  i  tak  gorąco  pragnął  utwierdzić  władzę  swą  na  stałym 
lądzie,  że  jedynego  syna  swego  Krzysztofa  zamierzał  w  Wole- 
goszczu  osadzić.  A  gdy  się  temu  Absalon  i  panowie  duńscy 
sprzeciwili,  Waldemar  zawarł  z  sąsiednimi  książętami  umowę, 
mocą  której  ziemie  położone  nad  r.  Pieną  i  morzem,  mianowicie 
kraj  Czrezpienianów  podzielono  na  trzy  części,  jedną  Tetisła- 
wowi,  drugą  pomorskiemu  Kazimirzowi,  trzecią  z  grodem  Wole- 
goszczem  Przysławowi,  synowi  Nikłota.^**)  Umowa  ta  nie  podo- 
bała się  Henrykowi  Lwu,  gotów  był  ją  wywrócić  orężem,  a  Rany, 
spodziewając  się  od  niego  pomocy,  naruszyli  przymierze  z  Da- 
nami.  W  skutek  tego  Waldemar,  w  początku  roku  1165  spusto- 
szył półwysep  Witów  i  posłał  Absalona  w  głąb  wyspy  do  Zu- 
daru,  aby  spieszące  do  Arkony  posiłki  wojenne  odciął.  Absalon, 
spustoszywszy  Zudar,  pociągnął  do  Gardu,  rozpędził  nieprzyja- 
ciół, którzy  mu  opór  stawili  i  ze  zdobyczą  do  okrętów  wrócił. 
Król  pustoszył  brzegi  i  dopiero  w  jesieni,  dla  poprawienia  okrę- 
tów, do  domu  wrócił.  Później,  zważając,  że  Rany  w  Arkonie 
mają  jedną  tylko  bramę  i  w  otwartem  polu  nie  ważą  się  opie- 
rać, Waldemar  zostawił  świątynię  arkońską  w  pokoju,  wylądo- 
wał na  półwyspie  Jasmund,  zkąd  Absalon  wtargnąwszy  w  głąb 
kraju,  przez  trudne  w  górach  przejścia,   zdążył  do  Góry,  na  pół- 


^^)  Annales  Danici.  a.  1163.  Waldemarus  rex  contra  malitiam  Teutonico- 
rum  Danvirkae  muro  circumcinxit,  quod  prius  de  lignis  erat.  Langebek,  Ser.  rer. 
dan.  IV,  p.  23. 

i«)     Cytatę  patrz  wyżej  §  65,  przyp.  41,  str.  638. 


—    648    — 

Wyspie  Mnichowie  i  tak  przeraził  Ranów  spustoszeniem  kraju, 
że  ci,  straciwszy  nadzieje  otrzymania  od  księcia  saskiego  pomocy, 
dali  Waldemarowi  zakładników  i  pokój  okupili  w  Strzale.^') 

Powodzenie  Waldemara  na  Ranie,  rozdrażniło  Henryka 
Lwa.  Nie  wzbraniał  więc  Słowianom  łupieżyć  na  morzu  Da- 
nów.  Przyciśnięty  tem  Waldemar,  zjecliał  się  z  Henrykiem  na 
granicy,  nad  r.  Egdora  i  zawarł  umowę,  aby  nadal  daniną  od 
tych  ludów,  którychby  na  lądzie  i  morzu  podbili,  wspólnie  się 
dzielić.^'') 

Zapewniwszy  się  ze  strony  Henryka  Lwa,  Waldemar  śmiało 
przedsiębrał  nowe  wyprawy  do  brzegów  słowiańskich.  W  po- 
czątku r.  1 1 66  najechał  okolicę  Trzeboże,  zniszczył  ją  aż  do  sa- 
mego grodu  tak,  że  w  kilkadziesiąt  lat  później,  za  czasów  dzie- 
jopisa  Saksona  Grammatyka  w  XIII  w.,  spalone  osady  pustką 
stały.  ^^)  Latem  tegoż  roku  Waldemar  spieszył  ukarać  Wole- 
goszczanów,  którzy  wypędziwszy  załogę  rańską,  prowadzili  roz- 
boje morskie.  Król,  wtargnąwszy  do  ujścia  Pieny,  doszedł  do 
Ostrożny.-")  Zatrwożeni  tymi  napadami  książęta  pomorscy,  sta- 
rali się  postawić  Pomorze  pod  ochronę  Henryka  Lwa,  a  ten 
pomimo  groźnych  okoliczności,  wśród  wojny  jego  z  książętami 
Saksonii,  przyjął  pod  swą  ochronę  Pomorze  i  oświadczył  goto- 
wość bronienia  wassala  swego  księcia  Bogusława.  Nie  zważając 
więc  na  zawarte  z  Henrykiem  przymierze,  Waldemar  ujrzał  się 
między  trzema  wrogami:  Słowianami  pomorskimi,  Sasami  i  Nor- 
wegami, z  którymi  wtedy  właśnie  wojnę  rozpoczął.  Na  szczęście 
Waldemara,  zamieszkały  od  dawna  w  Danii,  słowiańskiego  po- 
chodzenia Gotszalk,  używany  za  tłómacza  w  stosunkach  z  Luty- 
kami,    Obodrytami,  Wągrami,    Ranami  i  Pomorzanami,    oświad- 


-")  Saxo,  XIV,  804.  Tunc  se  Rugiani  contiahendi  a  Saxonibus  auxilii  spe 
fraudatos  experti,  ąuatuor  obsidibus  praebitis  apud  Strelam  insulam  pacem  a  rege 
pecunia  quesiverunt. 

!■»)     Helmold,  II,  6. 

i»)     Saxo,  XIV,  806. 

*<>)     Saxo,  XIV,  807.    Ad  locum  cui  nomen  Ostrożno. 


-     649     — 

czył  Absalonowi,  że  on  z  łatwością  przeciągnie  Słowian  na  stronę 
duńską,  ponieważ,  mówił,  „u  Słowian  jest  we  zwyczaju 
•daćsie  uwieść  przez  lekkomyślność  i  wszyst- 
ko pośpiesznie,  aniżeli  rozważnie  wykonać."'*^) 
Za  zezwoleniem  biskupa  Gotszalk  udał  sie  do  Pomorzanów  jako 
przyjaciel  i  doradzca.  oświadczając,  że  powodowany  miłością  do 
Słowian  przybył  ostrzedz  ich,  aby  nie  popełnili  głupstwa,  lecz 
rządzili  sie  rozwagą.  "Wszak  już  poddali  się  dobrowolnie  tym., 
którzy  pragną  z  ojczyzny  ich  wyprzeć.  ,.W  iadomo  bowiem, 
że  Saksy  nie  zadowolniają  sie  zdobyczą  lub 
sławą,  a  cokolwiek  z  ziemi  słowiańskiej  opa- 
nują, zaraz  biorą  pod  uprawę  i  osiedlają  się, 
gdyż,  przez  żądzę  szerzenia  panowania  swego, 
zwyciężony  kraj  biorą  w  wieczyste  posiada- 
nie. Z  tych  przyczyn  Nikłot  życiem,  a  Przybysław  wygnaniem 
z  kraju  przypłacili,  grody  zaś  Racibórz,  Iłowo,  Zwierzyn  Sasi 
opasali  wałem  na  zgubę  całej  Słowiańszczyzny.  Tymczasem  Dani 
z  innych  wcale  powodów  wojnę  prowadzą:  nie  pragną  cudzej 
ziemi,  lecz  bardziej  wolą  własną  bronić,  niż  cudzą  zabierać.  Dla 
tego  powinni  Pomorzanie  starać  się  o  to,  aby  załogi  saskie  usu- 
nąć, zawrzeć  przymierze  z  Danami,  których  za  nieprzyjaciół 
Saksów  uważać  i  tym  tylko  sposobem  zapewnić  ojczyźnie  naj- 
droższy skarb  wiecznej  wolności."  Słowa  obłudne  Gotszalka  po- 
działały na  Pomorzanów.  Razem  z  wygnanym  przez  Niemców 
Przybysławem  uderzyli  na  załogi  saskie  w  kraju  Obodrytów 
i  warownię  Iłowo  zburzyli.  Tego  tylko  oczekiwał  Waldemar, 
-albowiem  Henryk  Lew,  rozgniewany  postępkiem  Pomorzanów, 
razem  z  Waldemarem  uderzyli  na  nich.  Saksy  oblegali  Dymin, 
Waldemar  pustoszył  okolice  Wolegoszcza,  Uznoim  w  popiół  obró- 
cony, a  Słowianie,  aby  się  pozbyć  najeźdźców,   zapłacili  im  pie- 


^')  Saxo,  XIV,  814.  Quod  studium  maxime  sibi  gentis  illius  moribus  per- 
suaderi  dicebat,  que  plerumque  temeritate  niti  cunctaque  pronius  quam  prudeniius 
€xequi  soleat. 


—    650    — 

niadze--)  (1166),  Zniszczenie  było  okropne.  Kraj  cały  spalony- 
tak,  że  według  Saksona  Grammatyka,  jaskółki,  pozbawione  za- 
kątków domowych,  lepiły  swe  gniazda  po  okrętach  duńskich. 
Dla  pilnowania  zaś  trzód,  wydartych  mieszkańcom,  Danowie 
utrzymywali  osobnych  pastuchów. 

Zaszłe  w  tym  czasie  zmiany  w  ziemiach  nadbałtyckich,, 
układały  sie  w  sposób  niepomyślny  dla  Ranów.  Przybysław 
obodrycki,  otrzymawszy  od  Henryka  Lwa  dziedziczne  posiadło- 
ści (r.  1 167),  był  mu  wiernym  wassalem,  a  jako  chrześcianin  nie 
mógł  wspierać  poganów.  Książęta  pomorscy  Kazimirz  i  Bogu- 
sław, oddawszy  Pomorze  pod  ochronę  Henryka  Lwa,  nie  mogli 
przeczyć  zamiarom  jego,  a  on  tymczasem  wspierając  za  pienią- 
dze "Waldemara,  sam  myślał  o  panowaniu  nad  Raną.  Ze  wszech 
stron  zbierała  sie  burza  nad  ostatnią  warownią  starożytnego 
kultu  słowiańskiego.  Jedynym  sposobem  ocalenia  Ranów  od 
żądnych  zdobyczy  zaborców,  zostawało  im  przyjąć  chrześciań- 
stwo  i  wejść  w  związek  z  Pomorzanami,  aby  wspólnemi  siłami 
stawić  opór  Waldemarowi,  usilnie  dobijającemu  sie  panowania 
nad  całym  archipelagiem  rańskim.  Rany  nie  pojęli  jednak  nie- 
bezpieczeństwa. Im  się  zdawało,  że  mocno  obwarowana  Arkona 
nigdy  nie  może  być  zdobytą,  a  powiewająca  na  wieży  jej  cho- 
rągiew Swantewita  wieki  jeszcze  przypominać  będzie  dokoła 
otaczającym  wyspę  chrześcianom,  że  pod  opieką  boga  swego, 
oni  jedni  cieszyć  się  mogą  starożytnym  obyczajem  i  nie  do- 
puszczać u  siebie  zmian,  jakim  uległy  pokrewne  ludy.  Zaślepie- 
nie, sprzeczne  z  duchem  rozwoju  ludzkości,  i  uporczywe  odpy- 
chanie od  siebie  cywilizacyi  chrześciańskiej,  nie  mogły  przynieść 
zbawienia.  Zasklepiwszy  się  w  ciasnych  obrębach  starożytnego 
kultu,  Rany  sami  sobie  upadek  gotowali. 


")     Saxo,  XIV,  814—817. 


-     651     - 

2.    Oblężenie  Arkony,  kapitulacyja  jej.    Poddanie   się   Korenicy.    Walde- 
mar opanowuje  całą  Ranę,  wprowadza   chrześciaństwo   (1168).     Niezado- 
woinienie  książąt  pomorskich. 

Waldemar,  ufając  swym  siłom,  zamierzał  całkiem  opanować 
Ranę,  lecz  gdy  sie  wdał  w  wojnę  z  Norwegiją,  Rany,  postano- 
wiwszy uwolnić  sie  od  zależności  cudzoziemskiej,  wznowili  po 
dawnemu  morskie- grabieże,  dające  im  ważne  źródło  dochodów,, 
bez  których  obejść  się  nie  mogli,  straciwszy  dużo  pieniędzy  na 
opłacanie  się  Danom.  Waldemar,  zgromadziwszy  takie  ogromne 
siły  wojenne,  jakich  dotąd  nie  posiadała  Danija  i  korzystając 
z  zaprzątnienia  spółzawodnika  jego  Henryka  Lwa  wojną  domo- 
wą w  Niemczech,  rozpoczął  w  początku  roku  ii68  ósmą  z  kolei 
wyprawę  przeciw  Ranom.  Henryk  Lew,  nie  mogąc  osobiście 
przyjąć  w  tej  wyprawie  uczestnictwa,  polecił  książętom  pomor- 
skim Kazimirzowi  i  Bogusławowi,  księciu  obodryckiemu  Przy- 
bysławowi  i  biskupowi  meklenburgskiemu  Berno  przyłączyć  się 
do  Danów,^''')  w  nadziei,  że  przy  podziale  zdobyczy  jakaś  część 
i  jemu  przypadnie.  Książęta  spełnili  żądanie  swego  suzerena, 
ale  gdzieby  się  połączyli  z  Danami,  nie  wiemy.  To  tylko  pe- 
wne, że  przy  oblężeniu  Arkony  dali  się  poznać  Kazimirz  i  Bo- 
gusław. 

Połączone  siły  króla  Waldemara  i  książąt  słowiańskich  ze- 
brały się  pod  stolicą  kraju  Arkoną,  położoną  na  półwyspie 
Witowie,  stanowiącym  północną  część  wyspy  Rany.  Arkona 
z  północy,  wschodu  i  południa  oblana  morzem,  wznosiła  się  na 
kredowej  górze  takiej  wysokości,  że  puszczona  z  łuku  strzała  nie 
mogła  do  wierzchołka  góry  dosięgnąć.  Od  strony  lądu  bronił 
jej  na  pięćdziesiąt  łokci  długości  wał,  dolna  część  którego  usy- 
pana była  z  ziemi,  a  wyższa  część  składała  się  z  balów  drewnia- 
nych i  ziemi.  W  końcu  wału  znajdywał  się  obfity  zdrój  wody,, 
do  którego    ścieżka    zakryta   była    mocnem  obwarowaniem.     Je- 


»)     Helmold,  II,  12. 


—     652     — 

■dyną  bramę  Arkony  mieszkańcy  zatarasowali  usypaniem  pagór- 
ka, w  kształcie  mogiły  darniną  pokrytej.  Nad  bramą  wznosiła 
sie  wieża  drewniana,  z  której  powiewające  chorągwie  święte  da- 
-vvały  znać  światu,  że  tu  stolica  kultu  Swantewita. 

Pojmując  trudność  zdobycia  szturmem  tak  mocno  obwaro- 
wanego grodu,  Waldemar  rozpoczął  na  Zielone  Święta  (19  Maja) 
oblężenie  najprzód  ze  strony  morza,  przygotowywał  materjały 
drzewne  i  przyrządy  do  szturmu,  starając  sie  opanować  wazki 
przesmyk,  łącząc^'  Arkonę  z  wnętrzem  wyspy,  aby  wszelkie  sto- 
sunki grodu  z  krajem  uniemożebnić.  Raz  chłopcy  z  obozu  duń- 
skiego bawili  się  ciskaniem  kamieni  na  oblężonych,  którzy  znaj- 
dując to  zabawnem,  nie  przeszkadzali  im.  Do  chłopców  przyłą- 
•czyli  się  podrostki,  kamyków  coraz  więcej  ciskano,  na  co  oblężeni 
podobnym  sposobem  poczęli  odpowiadać.  Tymczasem  jeden  z  mło- 
dzieńców, zauważywszy,  że  pagórek  pod  bramą  poczyna  się  za- 
padać i  że  przez  to  utworzyła  się  głęboka  jama,  o  czem  oblężeni 
nie  wiedzieli,  spuścił  się  do  jamy,  kazał  podać  słomy,  snopy 
której  podrzucano  mu  włócznią,  a  napełniwszy  jamę  słomą,  za- 
palił ją  i  umknął.  Pożar  ogarnął  wierzchnią  część  wieży,  a  mie- 
szkańcy przerażeni  niespodziewanym  wypadkiem,  nie  wiedzieli, 
•co  począć:  czy  pożar  gasić,  czy  się  bronić  przeciw  napadającym 
wrogom,  których  biskup  Absalon  w  hełmie  i  puklerzu  do  boju 
prowadził.  Do  gaszenia  pożaru  zabrakło  wody,  poczęto  gasić 
mlekiem,  lecz  wieża,  a  z  nią  razem  chorągwie  rańskie  i  najwa- 
żniejsza pomiędzy  niemi  chorągiew  Swantewita,  zwana  „stani- 
cą," '*)  spłonęły.  Przerażenie  opanowało  obrońców  Arkony,  a  tym- 
czasem Waldemar  wszystkiemi  siłami  przypuścił  szturm,  w  któ- 
rym Kazimirz  i  Bogusław  odznaczyli    się  rycerskimi  czynami.-^) 


2*)  Inter  quas  erat  Stanitia  magnitudine  ac  colore  insignis,  cui  tantum  vene- 
rationis  a  populo  Rugiano  tributum  est,  quantum  omnium  pene  deorum  majestas 
•obtinuit.     Saxo  Gram.   XIV,  p.  830. 

25)  Saxo,  XIV,  833.  Pomerani  quoque  sub  Cazimaro  et  Bogiszlavo  duci- 
bus,  spectante  rege  dimicari  egregium  rati,  audacissima  urbis  oppugnatione  singulare 
virtutis  specimen  ediderunt. 


-     653     - 

Niektórzy  z  oblężonych,  nie  życząc  przeżyć  upadku  ojczyzny^ 
rzucali  się  w  ogień,  lecz  inni,  dzielnie  się  trzymając,  mocny  od- 
pór dawali  wrogom.-  Nareszcie  jeden  z  oblężonych  zażądał  gło- 
śno rozmówienia  się  z  Absalonem.  Biskup  wskazał  dla  zejścia^ 
się  oddalone  od  bramy  miejsce,  zażądał,  aby  gaszenia  pożaru 
zaniechano  i  udał  się  do  króla.  Waldemar,  zważywszy  okoli- 
czności i  obawiając  się,  żeby  ogień  nie  zniszczył  zdobyczy  i  żeby 
oblegający,  oprócz  sławy  nie  byli  pozbawieni  nagrody,  polecił* 
Absalonowł  podać  oblężonym  następne  warunki:  wydać  posąg 
bożyszcza  ze  wszystkimi  skarbami  świątyni,  uwolnić  pojmanych 
chrześcian  bez  wszelkiego  wynagrodzenia,  przyjąć  wiarę  chrze- 
ściańską  i  uroczystości  chrześciańskie  obchodzić  zwyczajem  duń- 
skim, role  i  posiadłości  ziemskie  świątyni  pogańskiej  przezna- 
czyć na  utrzymanie  kapłanów  chrześciańskich ,  dostarczać  na 
zapotrzebowanie  Danów  posiłki  wojenne,  płacić  rocznie  po  40  fe- 
nigów  srebrnych  od  każdego  zaprzęgu  wołów  i  dać  tyleż  zakła- 
dników w  rękojmię  spełnienia  warunków  pokoju. ^^)  Przerwanie 
szturmu  sprawiło  niezadowolenie  w  wojsku.  W  obozie  szemra- 
no, że  za  pracę  i  rany  żołni*erze  pozbawieni  będą  zdobyczy  i  ża- 
dnej nagrody  nie  otrzymają,  a  Rany,  którzy  tak  długo  grabili 
Danów,  unikną  odwetu.  Waldemar  zważając,  że  chciwe  krwi 
i  łupów  wojsko  głośno  przeciw  Absalonowi  szemrać  poczęło, 
zwołał  na  radę  książąt  i  wodzów,  do  których  przemawiał  Absa- 
lon,  i  dowiódł,  że  mieszkańcy  Arkony  nie  zużyli  jeszcze  wszyst- 
kich środków  obrony,  a  szkody  przez  pożar  uczynione  naprawili 
gliną  i  że  gdyby  Arkona,  po  krwawym  boju  i  nie  bez  strat  wiel- 
kich, zdobytą  została,  inne  grody  rańskie  przełożyłyby  podobnie 
walkę  nad  dobrowolne  poddanie  się.  Rada  uchwaliła  przyjąć 
umowę  Absalona,  a  szemrzących  Waldemar  oddalił  na  nocleg. 
Na  zakładników  Absalon  wybrał  dzieci.  —  W  nocy  zjawił  się 
do  niego  poważny  obywatel  miasta  Korenicy  i  przez  tłómacza, 
wzmiankowanego  już  wyżej  Gotszalka,  prosił,  aby  mu  pozwolono. 


«)     Saxo,  XIV,  p.  834;  Helmold,  II,   12. 


—     654     — 

ipowrócić  do  domu,  ponieważ  on  przypadkowo  tylko  znajdywał 
się  w  Arkonie,  za  to  obowiązuje  się  skłonić  swych  rodaków  do 
poddania  się  i  na  trzeci  dzień  przybędzie  w  poselstwie.  Nazy- 
wał się  on  Granca,  syn  Litoga.  Na  przełożenie  o  tern  Walde- 
■mar  zgodził  się  z  warunkiem,  że  poddanie  się  Korenicy  powinno 
nastąpić  w  ciągu  trzecli  dni  i  że  na  spotkanie  Absalona,  który 
przybędzie  do  Korenicy  dnia  następnego,  Avyjść  mają  obywatele 
miasta,  w  przeciwnym  zaś  razie  umowa  upada. 

Następnego-  dnia  Danowie,  zdjąwszy  misternie  zrobioną  za- 
słonę posągu  Swantewita,  zamierzali  zwalić  posąg  i  świątynię 
zburzyć,  lecz  gdy  nikt  z  tuziemców  ręki  do  tego  przyłożyć  nie 
cłiciał,  Danowie  użyli  jeńców  i  przybyszów,  szukającycłi  w  Ar- 
konie zarobku.  Ogromny  posąg  bożyszcza,  zrąbany  u  kolan, 
zwalił  się  na  przyległą  ścianę, ^^  potem  wleczony  po  ulicy,  po- 
•wrozem  za' szyję  zaczepionym,-^)  wzbudzał  w  jednych  ze  Słowian 
żal,  w  innych  śmiech  i  drwiny,  a  gdy  porąbany  na  drwa  zgorzał 
pod  kotłem  wojska  duńskiego,  mieszkańcy  Arkony  pozbyli  się 
całkiem  przekonania  o  potędze  bóstwa  ich.  Tegoż  dnia  synowie 
możniejszych  rodzin,  wybrani  zostali  na  zakładników,  dla  ode- 
słania do  Danii.-®)  Na  miejscu  spalonej  bożnicy  Swantewita, 
Waldemar  rozkazał  zbudować  kościół.  Rany  niczemu  nie  prze- 
czyli, chrzest  przyjmywali  bez  oporu,  lecz  dla  braku  kapłanów, 
Absalon  opowiadanie  zasad  wiary  nawracającym  się,  polecił  pi- 
sarzom.^*') 

Załatwiwszy  ważniejsze  sprawy  w  Arkonie,  Absalon  z  30 
•okrętami  pośpieszył  do  Korenicy,  gdzie  na  umówionem  miejscu 
spotkał  go  Granca  na  koniu.  Przybyli  tam  i  królowie  rańscy 
Tetisław  z  bratem  Jaromirem  i  ze  wszystkimi  możnymi  panami. 
Kadciągnął    wreszcie  i  Waldemar   z    wojskiem,    zatwierdził   wa- 


2")     Opis  posągu  Swantewita,  wyżej  w  Tomie  II,  s.  825,  942. 
28)     Helmold,  II,   12. 

2»)     Et  accepit  filios  nobilium  obsides  et  abduxit  eos   secum  in  terram  suam. 
Selraold,  II,  13. 

»o)     Saxo  Gram.  XIV,   838. 


-     655     — 

Tunki  ugody,  poczem  Absalon  z  biskupem  arhuzskim  Sweinem, 
w  towarzystwie  Jaromira,  udali  sie  do  Korenicy.  Absalon  miał 
z  sobą  30  rycerzy,  ale  na  przełożenie  Jaromira  większą  część 
icłi  odprawił,  z  obawy,  aby  przy  zetknięciu  się  z  ludem  nie  za- 
szło jakie  zaburzenie.  Zbliżywszy  się  do  Korenicy  Danowie  do- 
piero poznali,  jakby  im  trudno  było  zdobyć  gród  ten,  otoczony 
zewsząd  moczarami,  przez  które  prowadziła  jedna  tylko  ścieżka, 
a  po  obu  stronach  rozlegała  się  przepaść  bezdenna.  Ścieżka  do- 
prowadziła do  bramy  grodu,  u  której  kończyły  się  błota.  Na 
powitanie  biskupa  i  Jaromira,  który  zdaje  się  był  starszym  kró- 
lem i  arcykapłanem,  wystąpili  z  Korenicy  wojownicy  w  liczbie 
'6000  ludzi,  w  osobnycli  oddziałacli,  a  stanąwszy  w  bojowym 
szyku,  kopije  swe  do  ziemi  w^etknęli.  Na  widok  tego  zatrzy- 
mali się  towarzysze  Absalona,  lecz  biskup  uspokoił  ich  obja- 
śniwszy, że  wojsko  czyni  to  dla  okazania  szacunku  przybywają- 
cym. Jeszcze  wuęcej  zdziwili  się  cudzoziemcy,  gdy  zbliżając  się 
do  bramy,  ujrzeli  wojsko  rzucające  się  na  ziemię,  „jakby  dla 
uczczenia  bogów,  oddając  im  winne  pokłony,"  poczem  wojsko 
powstawszy  szło  za  nimi.  Korenica  tak  mocno  była  przepeł- 
niona budynkami,  bydłem  i  ludźmi,  że  kamień  rzucony  przez  wały 
nie  upadłby  na  gołą  ziemię.  Powietrze  było  nadzwyczaj  smro- 
dliwe; ludność  z  dobytkiem  cisnęła  się  w  ciasnocie.  Absalon 
wnet  zajął  się  zniszczeniem  bałwanów  i  bożnic  Rugewita,  Pore- 
wita  i  Porenuta,^^')  do  czego  żaden  z  tuziemców  nie  chciał  przy- 
łożyć ręki.  Tego  dnia  poświęcił  trzy  nowe  cmentarze.  Na- 
stępnego dnia  Absalon,  dla  nauczania  ludu  zasad  wiary,  prze- 
znaczył pisarzy  i  kapelanów-,  poczem  z  Jaromirem  udał  się  do 
Waldemara. 

Opanowawszy  Ranę,  Waldemar  nie  myślał  dzielić  się  z  kim- 
kolwiek ze  sprzymierzeńców  zdobyczą,  lecz  zarząd  jej  powierzył 
książętom  Tetisławowi  i  Jaromirowi,  jako  wassalom  swoim,  a  sam 
z  flotą  udał    się    do   sąsiedniej    wyspy,   gdzie  posiłkowe  oddziały 


*)     O  tych  bóstwach  wyżej  w  Tomie  II,  s.  732. 


—     656     — 

pomorskie  i  obodryckie  pożegnał,  a  otrzymawszy  od  poseltwa 
rańskiego  skarby  świątyni  Swantewita,  w  siedmiu  wielkich  skrzy- 
niach napełnionych  pieniędzmi,  do  Danii  odpłynął. 

Jako  zwierzchni  pan  Rany,  Waldemar  przeznaczył  część 
floty  swej  dla  strzeżenia  brzegów  rańskich  od  napadu  rozbójni- 
ków, ponieważ  w  tym  czasie  nadchodziła  stosowna  pora  do  po- 
łowu śledzi  u  brzegów  Rany,  z  czego  korzystając  rozbójnicy 
morscy,  grabili  przemysłowców.  Wprowadzeniem  chrześciaństwa 
u  Ranów  miał  się  zająć  książę  Jaromir,  pod  głównym  kierun- 
kiem biskupa  Absalona.  Pojmując  doskonale  nowy  stan  rzeczy, 
Jaromir  rozsądnie  zastosował  się  do  okoliczności,  przyjął  uro- 
czyście chrześciaństwo,^*)  przez  co  podwyższył  swą  godność 
w  oczach  cudzoziemców  i  mógł  władzę  swą  używać  na  pożytek 
własnego  ludu.  Z  swojej  strony  Absalon,  powróciwszy  do  Da- 
nii, starał  się  zamiast  czasowo  zostawionych  pisarzy  i  kapela- 
nów, przeznaczyć  na  missionarzy  odpowiednich  kapłanów,  któ- 
rych zaopatrzył  we  wszelkie  potrzeby  z  własnych  dochodów, 
mądrze  pojmując,  że  nowonawróconych  nie  wypadało  obciążać 
dziesięciną.'^'^) 

Jakże  cała  ta  sprawa  opanowania  Rany  różnie  wygląda  od 
podbojów  niemieckich  w  innych  częściach  Słowiańszczyzny?  Wal- 
demar zabrał  wprawdzie  skarby  Swantewita,  coby  każdy  zdo- 
bywca nawet  w  bieżącym  wieku  uczynił,  ale  o  ujarzmieniu  ludu 
rańskiego,  obróceniem  go  w  poddanych  i  robotników  panów 
duńskich,  lub  o  rugowaniu  Słowian  z  dziedzicznych  osad,  dla 
osiedlenia  kolonistów,  ani  pomyślał.  Żądał  posłuszeństwa,  posił- 
ków   wojennych,    podatku    stale    określonego   i  przyjęcia    chrze- 


st) A  1 1 70  Rugia  ad  fidem  Christi  conversa  et  XIII  Kai.  Julii  baptizatus 
est  Jarimar  cum  ceteris  Slavis.  Langebek,  Ser.  rer.  dan.  III,  260.  Dzień  ten  jest 
dniem  uroczystości  ś,  Wita,  lecz  rok  wypada  poprawić  na  1 1 68,  zgodnie  z  Helmol- 
dem,  lib.  II,  c.  12:  Erat  autem  tunc  temporis  princeps  Rugianorum  vir  nobilis  Ja- 
remarus,  qui  audita  vera  Dei  cultura  et  fide  catholica,  alacriter  ad  baptisma  convo- 
lavit,  praecipiens  etiam  omnibus  suis,  secum  sacro  baptismate  renovari. 

3»)     Saxo  Gram.  XIV,  845;  Helmold,  II,   12. 


-     657     - 

ściaństwa,  nie  naruszając  ustroju  społecznego  i  stosunków  miej- 
scowych. Absalon  zaś  umiarkowanem  postępywaniem  podczas 
walki,  później  troskliwością  o  łagodnem  zasadzeniu  chrześciań- 
stwa  i  usunięciu  pozoru  nawet  zdzierstwa  z  nowonawróconych, 
jakże  rzadki  przykład  bezinteresowności  przedstawia  w  owym 
wieku,  gdy  wszelkie  pomysły  zdobywców  na  pier wszem  miejscu 
stawiły  grabież  i  ujarzmienie. 

Czynność  Absalona  nie  przeszkadzała  pracy  missionarskiej 
biskupa  zwierzyńskiego  Berno,  który,  trudniąc  się  nawracaniem 
Ranów,  starał  się  zapewnić  stolicy  swej  pewne  prawa  na  tej 
wyspie,  na  przyszłość.  Zacłiowało  się  podanie,  że  w  okolicy  wsi 
Swantowa,  o  pół  mili  na  południe  od  Korenicy,  w  pewnej  sa- 
dzawce Rany  odbyli  pierwszą  kąpiel  oczyszczenia  od  grzecliu 
pierworodnego.^*)  Być  może,  Absalon  odjeżdżając  do  Danii, 
uprosił  biskupa  Bernona,  aby  się  zajął  clirztem  okolicznycłi  mie- 
szkańców. W  każdym  razie  nie  ulega  wątpliwości,  że  Berno  ra- 
zem z  Absalonem  pracował  nad  nawróceniem  Ranów.  ^•^)  Sku- 
tkiem zaś  umiarkowanego  postępywania  władz  ducłiownycłi  i  gor- 
liwości Jaromira,  Rany,  chociaż  już  wcześniej  zachwiani  byli 
w  wiarze  pogańskiej,  jak  świadczy  Sakso,  przyjęli  chrześciań- 
stwo  z  łatwością  i  nigdy  już  więcej  do  czci  dawnych  bogów  nie 
powracali. 

3.  Zatargi  o  posiadanie  Rany  (1169).  Wojna  Henryka  Lwa  z  Walde- 
marem   (1170 — I).     Przymierze  między   nimi.     Rana   posiadłością    duńską 

zostaje. 

Walcząc  pod  ścianami  Arkony  księżęta  Kazimirz  i  Bogu- 
sław spodziewali  się,  że  po  zdobyciu  stolicy  Ranów  Waldemar 
odejmie  władzę  książętom  Tetisławowi  i  Jaromirowi,  a  Rana  do 
Pomorza  przyłączoną  zostanie.  Gdy  się  jednak  przekonali,  że 
Waldemar,    nie    myśląc  z  nikim  dzielić    się   zdobyczą,    Ranę  dla 


s*)     Barthoki,  Gesch.  II,   196. 
8S)     Helmold,  II,   12. 
Tom  Ul.  42 


—     658     — 

siebie  zatrzymał,  zasmucili  sie  mocno  i  wnet  z  flotą  swą  do  brze- 
gów ojczystych  odpłynęli."*')  Teraz  dopiero,  rozważając  straty 
i  bezowocne  heroiczne  wysilenia  sie  pod  ścianami  Arkony,  ksią- 
żęta pomorscy  gniewem  zawrzeli.  Przyjaźń  z  Waldemarem  zmie- 
niła sie  w  nienawiść,  krwawe  skutki  której  miały  sie  dać  poczuć 
w  niedalekiej  przyszłości. 

Tymczasem  Waldemar,  życząc  zdobyte  ziemie  nierozerwa- 
nym  węzłem  z  Daniją  połączyć,  wyjednał  u  stolicy  apostolskiej 
zezwolenie  na  pod^l^nie  we  względzie  kościelnym  wyspy  Rany 
pod  zarząd  biskupa  roskildskiego  Absalona.  Ale  papież  Ale- 
ksander III,  udzielając  powyższe  zezwolenie,  bullą  z  dnia  4  Li- 
stopada r.  1 169  zastrzegł  wyraźnie  prawa  innych  kościołów,  je- 
śliby jakie  do  tej  wyspy  posiadały"')  i  tym  sposobem  otworzył 
biskupowi  zwierzyńskiemu  Berno  drogę  do  szerzenia  swój  wła- 
dzy na  wyspę  Ranę.  Że  tu  się  nie  obeszło  bez  natarczywego 
współubiegania  się  Niemców  z  Danami,  wskazuje  to  przywilej 
cesarza  Fryderyka  I,  w  parę  miesięcy,  mianowicie  2  Stycznia 
roku  1170,  po  wydaniu  bulli  papiezkiej,  ogłoszony.  Przywilejem 
tym  cesarz,  poświadczając  udział  biskupa  Berno  w  wyprawie 
przeciw  Ranom  i  pracę  jego  nad  nawróceniem  poganów,  zakre- 
ślił granice  biskupstwa  Zwierzyńskiego  na  wschód  aż  do  brze- 
gów morza  i  wyspy  Rany  tak  daleko,  jak  władza  Henryka  Lwa 
sięgała. '^^j  Tym  sposobem  cesarz  nietylko  usuwał  Ranę  z  pod 
zależności  kościelnej  od  biskupa  roskildskiego,  ale  jeszcze  przy- 
znawał Henrykowi  Lwu    prawo   władania  ziemią  tą.     Co  jednak 


^^)  Saxo,  XIV,  845.  Quo  tempore  Pomeranorum  duces,  qui  Tetislavum  re- 
gno  exeundeni  seque  Rugianae  rei  dominium  in  praemium  militiae  recepturos  puta- 
bant,  postulała  abeundi  licentia,  amicitias  hostilitate  mutarunt.  Quae  res  ipsis  post- 
modum  ac  Danis  longam  belli  discordiam  interjecit.  Yespere  portu  solventes  se  ad 
proximam  continenti  insulam  appulerunt.  Taką  wyspą  mogła  być  Kos,  która  rze- 
czywiście tylko  niegleboką  morską  ciaśniną  oddziela  sie  od   stałego  lądu. 

'')  A,  1 169  Novemb.  4  absąue  preiudito  justicie  aliarum  ecclesiarum,  si  quam 
in  ipsa  habent,  auctoritate  apostolica  confirmamus.     Hasselbacli,  Codex  N.  27. 

^^)  A.  1 170  Januar  2.  Terram  etiam  Ruyanorum  de  dicione  ducis  Saxonie 
terminis  episcopatns  sui  (Bernonis)  adicimus.     Hasselbach,  Codes  N.  28. 


—     659     — 

cesarz  pod  nazwa  „ziemi  Ranów"  pojmywał,  czy  samą  wyspę, 
czy  posiadłości  rańskie  na  lądzie,  w  kraju  Czrezpienianów,  koło 
Wolegoszcza,  niewiadomo.  Dość,  że  kość  niezgody  miedzy  Wal- 
demarem a  Henrykiem  Lwem  rzuconą  została. 

Dopóki  wojna  domowa  w  Niemczecłi  krępowała  siły  Hen- 
ryka Lwa,  musiał  on  w  sprawacłi  rańskicłi  zacliowywać  się 
ostrożnie,  ale  gdy  się,  za  wdaniem  cesarza,  pojednał  z  panami 
saskimi,  nie  omieszkał  upomnić  się  o  zdobycz,  jaka  mu  w  sku- 
tek podboju  Ranów  należała.  Że  przy  tej  zręczności  książęta 
pomorscy  i  biskup  Berno  nie  zaniedbali  pobudzać  Henryka  Lwa 
przeciw  Waldemarowi,  pierwsi  w  nadziei  opanowania  Rany, 
ostatni  w  celu  powiększenia  docłiodów  swej^  dyecezyi,  nietrudno 
to  zauważyć  z  całego  przebiegu  sprawy.  Poczuwszy  się  więc 
na  siłacłi  Henryk  Lew  wyprawił  poselstwo  do  króla  duńskiego, 
żądając  wydania  mu  zakładników  i  połowy  daniny,  którą  opła- 
cali Ranowie,  albowiem  według  umowy,  przysięgą  stwierdzonej 
(r.  1 1 65),  jeśliby  król  duński  cliciał  jakie  ludy  ujarzmić,  książę 
miał  mu  podać  pomoc,  a  biorąc  udział  w  trudach,  miał  też  i  do 
korzyści  należyć.  Gdy  Waldemar  odmówił  i  posłowie  z  niczem 
powrócili,  książę  gniewem  uniesiony,  przywołał  książąt  słowiań- 
skicli:  Przy  by  sława  obodryckiego,  Kazimirza  i  Bogusława  po- 
morskicli  i  polecił  im,  by  się  na  Danach  zemścili.  „Przywołani 
odpowiedzieli:  jesteśmy  gotowi  i  z  radością  go  usłuchali.  Od- 
prawił ich  książę  i  wtedy  upadły  zapory  i  bramy,  któremi 
przed  tem  morza  były  zamknięte,  wdarły  się  fale  i  zalały  zie- 
mię, roznosząc  zgubę  po  wielu  wyspach  i  pobrzeżach  duńskich. 
Narządzono  okręty  rozbójnicze.  Słowianie  zajęli  w  ziemi  duń- 
slciej  wyspy  bogate  i  po  długim  poście  nasycili  się  bogactwem 
Danów,  utyli,  stłuścieli,  zgrubieli.  W  pewien  dzień  na  targu 
w  Meklenburgu  wystawiono  700  jeńców  duńskich  na  sprze- 
daż." ^^)  Kiedy  się  okręty  słowiańskie  bawiły  łupieżeniem  brze- 
gów duńskich,    wojsko  słowiańskie,    prawdopodobnie  z  Wągrów 


«9)     Helmold,  II,   13. 

42* 


—     ó6o     — 

składające  się,  napadło  na  wyspę  Alsen,  zburzyło  kościoły,  ludzi 
w  niewole  zabrało,  a  tych,  co  się  opierali,  wymordowało.*^) 
Z  innej  strony  książęta  pomorscy,  napadłszy  na  Arkonę,  obiegli 
ją,  lecz  pobici  przez  księcia  Jaromira,  rzucili  zdobycz  i  umknęli 
(1169).  Powtórnie  jednak,  napadłszy  na  Ranę,  zburzyli  Arkonę 
i  Korenicę.")  W  odwet  król  Waldemar  z  ogromną  flotą,  po- 
śpieszył do  brzegów  pomorskich  i  całą  usilność  swą  do  pomszcze- 
nia krzywd  swoich  na  książętach  pomorskich  wytężył.  Z  posił- 
kami rańskiemi  i  'w  towarzystwie  Absalona  przełamał  Waldemar 
postawione  przy  ujściu  Świny  (odnogi  Odry)  zapory,  spustoszył 
okolice  Wolina,  żaglował  po  Diwenowie  do  urodzajnej  wyspy 
Kristów,  wylądował  w  okolicy  zamku  Kamienia  i  cały  ten  kąt 
Pomorza  zniszczył.  Przyciśnięty  jednak  przez  Pomorzanów,  za- 
niechał zdobycie  Kamienia,  zwrócił  do  Kristowa,  łupieżył  po 
brzegach,  ale  gdy  przysłani  przez  Henryka  Lwa  na  pomoc  księ- 
ciu Kazimi.rzowi  łucznicy  przybyli,*-)  a  książę  Bogusław  z  jazdą 
pośpieszył,  Pomorzanie  zamknęli  wyjście  Danom  do  morza  i  tak 
ich  ścisnęli,  że  Kazimirz  śmiało  rozbiwszy  swe  namioty  na  brze- 
gu Diwenowa,  biesiadował  z  swymi  rycerzami,  popijając  z  czasz 
złotych  i  srebrnych.*'')  Waldemar  wśród  trudnych  okoliczno- 
ści i  złorzeczących  mu  doradzców  nie  wiedział  co  począć, 
lecz  Absalon  roztropnemi  rozporządzeniami  i  osobistem  męz- 
twem,  po  nadzwyczajnych  wysileniach,  zdołał  zapory  nieprzy- 
jacielskie przełamać  i  z  niebezpieczeństwa  wyprowadzić  flotę 
duńską,  która  w  Listopadzie  na  zimowe  leża  do  Danii  wróciła 
(r.  1 1 70).  Atoli,  w  początku  roku  1171  poboczny  syn  Walde- 
mara Krzysztof  z  tysiącem  pancernej  jazdy  i  z  posiłkami  rań- 
skiemi,   wpadłszy  na  brzegi  Wagryi,    spustoszył    okolice  Staro- 


")     Helmold,  II,   13. 

■*')  Kanzow,  Pomerania,  s.  176;  Schwarz,  Diplomatische  Geschichte  der 
Pommersch-Rugischen  Stadte.     Greifswalde,   1755,  s.  68:>. 

*2)  Saxo,  XIV,  861.  Insignes  ei  sagittarii  Konon  et  Cirinus  fuere  ab  Hen- 
rico  in  Sclavorum  auxilium  Danorum  odio  missi, 

«3)     Saxo,  XIV,  862. 


—     66i      — 

gardu,  ^*)  a  Waldemar,  połączywszy  sie  z  Absalonem  na  mo- 
rzu, na  wysokości  wyspy  Falster,  wylądowali  w  pobliżu  Strzały, 
zlcąd  przedzierając  sie  przez  lasy  kraju  Czrezpienianów,  do  Trze- 
boża  i  dalej,  doszli  aż  do  grodu  Cieszymira  nad  Teterowskiem 
jeziorem.  Załoga  grodu  wymordowana,  kobiety  uprowadzone 
do  niewoli,  a  sam  Cieszymir  ocalał,  zapewno  po  przyrzecze- 
niu przyjęcia  chrześciaństwa.*^)  Tymczasem  Słowianie  wagrscy, 
w  odwet  za  zniczczenie  okolic  Starogardu,  napadali  na  po- 
brzeża  duńskie  i  „szkody  swoje  dziesięciokrotna  pomsta  wyna- 
grodzili."*") 

Znużenie  i  kieski  Danów  pobudziły  Waldemara  do  szuka- 
nia pokoju.  Wyprawił  więc  do  księcia  Henryka  Lwa  poselstwo 
z  proźba  o  przyjacielską  rozmowę  nad  r.  Egdorą.  Książe  przy- 
był na  umówione  miejsce  nad  granicą,  doszedł  nie  dalej,  jak 
tylko  do  połowy  mostu  i  tu  zawarł  przymierze  z  Waldemarem, 
który  zobowiązał  się  połowę  daniny  i  zakładników  od  Ranów 
otrzymanych  i  połowę  ze  skarbca  świątyni  Swantewita  oddać 
księciu  saskiemu.  Wznowiona  przjaźń  Waldemara  z  Henrykiem 
mocno  zasmuciła  Słowian,  którym  książę  rozkazał,  aby  na  Da- 
nów nie  napadali,  do  Ranów  zaś  wyprawił  posłów,  razem  z  po- 
słami królewskimi,  aby  daninę  księciu  opłacali.  Na  utwierdzenie 
zaś  przymierza  Henryk  Lew  zgodził  się  córkę  swą,  wdowę  po 
Fryderyku  księciu  z  Radenburga,  wydać  za  syna  Waldema- 
rowego,  który  był  już  na  króla  przeznaczony.  Ztąd  wielka  ra- 
dość u  ludów  północy  nastała.  —  „Morskie  niepokoje  ustały 
i  gwałtowność  burz  ucichła.  Bezpieczną  stała  się  droga  z  Da- 
nii do  krajów  słowiańskich:  szły  po  niej  kobiety  i  dzieci  bez- 
piecznie,  usunięto  bowiem  przeszkody   i   znikli   z  dróg  rozbój ni- 


**)  Helmold,  II,  13;  Saxo,  XIV,  wyprawę  tę  nazywa  expeditio  adveisus 
Brammiseos,  dla  tego,  że  Starogard  słynął  u  Danów  pod  nazwa  Brandehuse.  Porów. 
Dahlman,  Gesch.  300. 

*5)  Saxo,  XIV,  881,  władzce  grodu  zwie  Otimar,  zamiast  Chotimir,  który 
później  w  r.  1 172  założył  klasztor  w  Darguniu. 

«)     Helmold,  II,  13. 


—     662     -— 

cy."  ^')  Odtąd  królowie  duńscy  władali  wyspą  Raną  bez  za- 
przeczenia ze  strony  księcia  Henryka  Lwa.  Niepodległość  Rany 
upadla  (r,  1 171 ). 

Dalszy    los    Ranów,    aż    do   zupełnego  wynarodowienia  ich, 
opowiemy  w  następnym  tomie. 


ZAKOŃCZENIE. 

Z  upadkieni  niepodległości  Obodrytów  i  Ranów  (1160 — 1 171) 
zamyka  sie  historyja  Słowian  zaodrzańskich.  Po  za  granicami 
dwóch  państw  słowiańskich  Polski  i  Czech  zostawało  wprawdzie 
niepodbite  przez  cudzoziemców  Pomorze  nadbałtyckie,  ale  ksią- 
żęta pomorscy,  stawszy  sie  już  w  końcu  XII  w.  wassalami  ce- 
sarza niemieckiego,  pociągnęli  lud  swój  do  jedności  z  Niemcami 
tak  usilnie,  że  już  w  początku  XIII  w.  zachodnie  Pomorze  dla 
Słowiańszczyzny  stracone  zostało. 

Z  pozostałej  między  Odrą  a  Łabą  ludności  słowiańskiej  po- 
tworzyły się,  w  miarę  podbojów,  wassalne  Niemcom  i  Danom 
księstwa  i  hrabstwa.  W  niektórych  z  nich  utrzymały  się  przy 
władzy  dawniejsze  rody  książąt  słowiańskich,  w  innych  opano- 
wali władzę  cudzoziemcy.  Wszakże  książęta  słowiańscy,  upodo- 
bawszy obyczaje  i  ustrój  państwowy  niemiecki,  rychło  wynaro- 
dowiali  się,  przystawali  całkiem  do  cudzoziemców,  powiększając 
tem  znakomicie  siły  Niemców,  których  przednie  czaty  posunęły 
się  do  granic  Polski  i  Czech.  Tym  sposobem  marzenia  cesarzy 
niemieckich  IX  i  X  w.,  aby  szeroką  równinę  słowiańską  połą- 
czyć z  cesarstwem,  stały  się  faktem  dokonanym.  Serbowie,  Łu- 
życzanie, Lutycy,  Obodryci,  Rany  po  kolei  stali  się  zdobyczą 
wrogów.  Czechy  od  początku  XI  w.,  sami  zaprzągłszy  się  w  służ- 
bę niemiecką,  uważały  cesarza  za  najwyższego  pana,  który  ksią- 
żąt ich,  według  własnego  upodobania,  jak  rękawiczki  zmieniał. 
Nareszcie  i  książętom  pomorskim  podobało  się  wstąpić  na  służbę 


")     Helmold,  II,  13. 


niemiecka  i  zostać  książętami  rzeszy.  Z  obszernej  i  ludnej  Sło- 
wiańszczyzny północno-zachodniej,  w  końcu  XII  w.  jedna  Pol- 
ska została  państwem  niepodległem.  Lecz  żeby  zachować  nadal 
niepodległość,  Polska  musi  o  własnych  siłach  wstrzymywać  na- 
pór całych  Niemiec  i  połączonych  z  niemi  Czechów,  tudzież 
wynarodowiających  sie  pomorskich  i  zaodrzańskich  Słowian. 
Ogromne  nieszczęście  nad  nią  zawisło,  w  skutek  egoistycznej 
i  niedołężnej  polityki  synów  Bolesława  Krzywoustego,  ale  także 
i  nie  bez  winy  książąt  czeskich,  którzy  prowadząc,  w  ciągu 
dwóch  wieków  prawie,  bitne  zastępy  Czechów  razem  z  Niem- 
cami przeciw  Polsce,  przyczynili  się  niemało  do  wzrostu  potęgi 
cesarstwa  i  osłabienia  Polski  na  szkodę  Słowian  zaodrzańskich 
i  samychże  Czechów. 

Upadek  Słowian  zaodrzańskieh  i  oderwanie  się  od  Polski 
Pomorza  w  końcu  XII  w.  stanowi  nadzwyczaj  ważną  epokę 
w  dziejach  Polski  i  całej  Słowiańszczyzny  zachodniej.  Podjęte 
przez  Mieszka  I  i  Bolesława  Chrobrego  a  świetnie  popierane 
przez  Bolesława  Krzywoustego  połączenie  ludów  od  Karpatów 
do  morza  Bałtyckiego  w  jedno  wielkie  państwo,  obróciło  się 
w  drugiej  połowie  XII  w.  w  niwecz  prawie.  Skutki  tego  oka- 
zały się  przerażające.  Ujście  Odry  stracone  na  zawsze,  morze 
odsunęło  się,  granice  zwężone  od  zachodu  i  północy  obsiadają 
wrogi,  gotowi  przełamać  stawione  im  zapory  nad  Odrą,  rwać 
polską  ziemię  po  kawałku.  A  niedołężni  potomkowie  Krzywo- 
ustego, marniejąc  w  dzielnicach  swych,  nie  śmieją  nawet  pomy- 
ślić  o  odzyskaniu  strat.  Nie  zjawia  się  między  nimi  ani  jednej 
osobistości  wyższej  zdolnościami  i  charakterem:  sama  mierność 
i  niedołęztwo.  Polska  z  obszernego  i  potężnego  państwa,  jakiem 
była  do  śmierci  Krzywoustego  (r.  1138),  schodzi  na  podrzędne 
miejsce,  z  ograniczonemi  widokami  na  przyszłość,  bo  ani  pobra- 
tymców pomorskich  i  zaodrzańskich  połączyć  z  sobą  nie  ma  już 
nadziei,  ani  odzyskać  stracone  porty  bałtyckie  i  pozycyje  wo- 
jenne za  Odrą  nie  przewiduje  możności.  Epoka  świetnych  czy- 
nów i  wielkich   pomysłów    Bolesławów   skończyła   się.     Idea  je- 


—     664     — 

dności  Słowian  lecheckich  runęła.  Polska,  wyparta  z  dawniej- 
szych pozycyi  na  zachodzie,  musi  szukać  szczęścia  na  wschodzie, 
w  bezowocnych  walkach  z  Prusami  i  Jadźwingami,  lub  na  Rusi, 
a  tymczasem  najbliższy  sąsiad  i  krewny  książąt  polskich  mar- 
graf brandenburgski  rwie  jej  posiadłości  za  Odrą,  po  kawałku, 
już  w  XII  w. 

Ze  strony  Niemców  podbój  Słowiańszczyzny  zaodrzańskiej 
zamyka  pierwszy  akt  wielkiego  dramatu  „dążenia  na  wschód" 
(Drang  nach  Osteii),  rozpoczętego  w  przedchrześciańskie  czasy, 
a  dotąd  jeszcze  nieskończonego.  Czego  dobijali  sie  Niemcy  i  co 
zyskali  do  końca  XII  w.,  o  tem  powiedzieliśmy  w  niniejszej  księ- 
dze. Dalszy  ciąg  usiłowań  ich  do  zassymilowania  podbitój  ludno- 
ści z  własną  narodowością,  oraz  dalsze  posuwanie  się  na  wschód 
do  Wisły  i  Niemna,  postaramy  się  objaśnić  w  następnym  tomie, 
uwzględniając  postępywanie  książąt  polskich  i  zachowanie  się 
Czechów,  tudzież  opór  ludności  słowiańskiej  przeciw  gwałtownym 
środkom  do  wynarodowienia  jej  przedsiębranym. 


KONIEC    TOMU    TRZECIEGO. 


}MUf  8ZC9Pg(^jf; 


m: 


Mmz&ikmj^jil^y^ 


WSKAŹNIK  ABECADŁOWI 

OSÓB,   LUDÓW,    MIEJSC   I   RZECZY 

■w    tomie    Ill-cim   wzmiankowanych. 


I. 

Imiona  i  nazwy  osób,  ludów,  plemion  i  bóstw  mitycznych. 

SKRÓCENIA:  ap.  =  apostoł;  ar-hisk.  =  arcybiskup;  Msk.  =  biskup;  boi- 
pog.  =  bożek  pogański;  br,  =  brat;  ceS.  =  cesarz;  CÓr,  =  córka; 
flyn,  =  dynastija;  gr.  =  graf;  kaji'  =  kapłan;  kr,  =  król;  ks.  =  ksiaże; 
kina.  =  księżna;  1.  =  lud;  iłiarg,  =  margraf;  pap,  =  papież;  pis,  = 
pisarz;  pi.  =  plemię;  pos,  =  poseł;  r,  =  ród;  ryc,  =  rycerz;  s,  = 
syn;    św,  =  święty;    WOJ,  =  wojewoda;   io*  =  żona. 


Aba  kr.  459—461. 

Absalon  bisk.  629,  630,  645 — 660. 

Abraham  pis.  308,  309 — 311,  354. 

Adalbert  ar.  bisk.   288,  293. 

Adalbert  Wielki  ar.  bisk,  507—509,  581. 

Adalwin  bisk.  88,  99,  109. 

Adalram  bisk,  63. 

Adam  Bremeński  pis.   291,  510,  520. 

Adcer  bisk.  lundski  550. 

Adcer  bisk.  roskilds.  581,  582. 

Adelaida  cór.  Mieszka  I  209, 

Adelaida  żo.  Gejzy  316, 

Adelaida  żo,  Wratysława  II   465,  485. 

Adelbot  bisk.  385. 

Adeldag  ar.  bisk,  290.  j 

Adelgot  ar.  bisk.  524,  527. 

Adolf   Skawenhagen  gr.    516,    553,    568 

do  571,  576—587,  618—626. 
Adryan  II  pap.  89,  93,  97,  108,  575. 
Agnesa  matka  Henryka  IV  466. 


I    Agnieszka  żo.  Władysława  II  pols.    589, 

594- 
Alboin  wódz   17,  19. 
Albrecht  Niedźwiedź  marg.559,561 — 568, 

573,  579—598,  631,  636,  640. 
Aleksander  Wielki  kr.  264. 
Aleksander  III  pap.  615.' 
AUemani  1.   22,  25,  36,    139,  207, 
Alfons  VII  kr.  614. 
Almuc  wódz   193. 
Almuc  br.  Kolomana  kr.  493. 
Anastazy  bibliotekarz  91. 
Andronik  św.  97. 
Andrzej   s.  Stefana  I   wegier.   459,    461, 

466 — 467. 
Anemius  bisk.  97. 
Angelar  kap.  91,   134. 
Anglowie,   Angli  1.   11,  446. 
Anno  bisk.  100,   108. 
Ansgar  ap.  52,  58,  60,  504  przypisek, 


—     666 


Answer  opat  510. 

Anzelm  bisk.  580. 

Arabowie  1.  168. 

Ardarik  kr.   19. 

Aribo  marg.   125,   145,  160, 

Ariston  bisk.   508. 

Arnulf  ks,  Karyntyi,  ces.   112,   122,   125, 

I2q,   135,   193,  209,  236. 
Arnulf  ks.  bawar.  207,  220,  223. 
Arnulf  bisk.  379,  402,  408. 
Arnt  bisk.   104,  139. 
Arpad  kr.  195,   197,  ^04. 
Arsenius  bisk.  91. 
Assy  r,  4. 

Astryda  żo.  Sigwaldi  318  przyp. 
Atelo  kap.  627. 
Audulf  marg.   64. 
August  ces.   I. 
Austrazijanie  1.  22. 
Awary   1.    16,    18,    20,    42,    54,    61,    97, 

126,   196.  • 

Awbaba  =  Kaszuby    1.   318,    349    przy- 

piski. 
Azik  wódz  łotrów  225  przy.,  246,  252. 
Babenbergi  dyn.  601. 
Bajan  wódz   19,    20. 
Balder  ist.  mityczna  4. 
Baldwin  ks.  374. 
Bandkie  pis,  299  przyp. 
Bardy  pi.  442,  572. 
Baszkiry  1.   193. 
Bawary  1.  72,    139,    159,    207,   393,  396, 

403,  485. 
Bekcejon   wódz  356. 
Bela  kr.  459,  461,  466 — 467. 
Benedykt  bisk.   150,   157,  307. 
Benedykt  towarzysz  ś.  "Wojciecha  351. 
Benno  ks.  sas.  322,  325. 
Benno  ryc.  369. 
Bnnno  bisk.  aldenb.  442 — 443. 
Benno  bisk.  miszn.  474. 
Berengar  kr.   148. 
Berenhard  ks.  46. 
Bernard  I    ks.    sas.  325,    331,    378,   397, 

441. 
Bernard  II  ks.  sas.   441  —  446,  509. 
Pcrnard  ap.  537, 


Bernard  klarewaLki  573,   576. 

Bernard  komes  402. 

Bernard  ryc.    629. 

Bernhard  legat  241. 

Bernhard  bisk.  287,  339. 

Bernhard   ryc.   369. 

Berno  bisk.  630,  642,  651 — 659. 

Bezprym,  Bezbraim  ks.  pols.  420 — 433. 

Bialochrobaty  pi.  202  przyp. 

Bieleknegini  =  Adelaida  316  przyp. 

Billing   Herman   ks.   sas.    250,   257,  322, 

562. 
Billug,  Mściwoj  ks.  323. 
Binizon  gr.  329,  334. 
Blus  wódz  509,  510. 
Bobrzanie  pi.  413  przyp. 
Bodjanskij  pis.   183. 
Boguchwał  kronikarz  311  przyp. 
Bogusław  ks.   616,    632,    637,    650—652 

do  660. 
Bółgary  1.  63,  70,  83,  118,  12$,  137,  163. 
Bolesław   Chrobry    187,    305,    313,    338 

do  418. 
Bolesław  Śmiały  464,  467 — 484. 
Bolesław  Krzywousty  489,  500 — 567. 
Bolesław  Kędzierzawy  529 — 567,  581  do 

502,  613—618. 
Bolesław  I  Ukrutny  208,  224—234,  296, 
Bolesław  II  Pobożny  296,  305,  321—333, 

337-358. 
Bolesław  III  Rudy  305,  358—359. 
Bolesław  s.  Mieczysława  II  436—7. 
Bolesław  Wysoki  ks.  610,  613,  615. 
Bolibut  ryc.  338. 
Boruta  ks.  bajeczny  58. 
Borys  car  85. 
Borys  słowianin  370. 
Borys  s.  Kolomana   566,  589. 
Borzywoj  I  ks.  86,  104,   114,    144,  218. 
Borzywoj  s.  Wratysława  II  484. 
Borzywoj  II  491—493,  497. 
Bożo  bisk.  288,  289,  292. 
Bożan  ryc.  385. 
Bożej  Wrszowiec  489. 
Braczysław  ks.  pannoń.  126,  135,  137,  196. 
Braniborzanie  pi.  338. 
Brdanie  pi.  43. 


—     66^     — 


Brotuf  kronikarz  294. 

Bruncion  ryc.  373. 

Bruno  ks.  365, 

Bruno  św.  270  przyp.,  386. 

Brzetysław  I  ks.  420,  427,  453 — 464. 

Brzetysław  II  ks.  488,  491. 

Brzeżanie  pi.  517,  523,  561. 

Budyszanie  pi.  36. 

Budy  woj  s.  Gotszalka  510—512. 

Buko  ryc.  363. 

Bulk  wódz  227  przyp. 

Burghard  bisk.  521. 

Burgundy  1.  36. 

Burhard  bisk.  passawski  160. 

Burhard  bisk,  misznieński  289, 

Burhard  komes  398. 

Burysław  ks,  320  przyp. 

Burwido  sas.   15. 

Byteńcy  1.  43. 

Chaldeje  1.  118. 

Chazary  1.  78,  193. 

Chełmianie  pi.  43,  53,  69,  123. 

Chińczyki  1,   167. 

Chomiakow  pis.  183. 

Chorwaci,    Chrobaci   1.  49,    51,   63,    163, 

202,  307. 
Chrabr  mnich  171,  175. 
Chrystian  gr.  637, 
Chusal  wódz  159. 
Chyżanie  pi.   16,  237,  443,  516,  519,  552, 

630. 
Cieszymir  pan  pomór.   661, 
Cudobor,  Cydebor  ks.  271,  317. 
Cyryl   św.  ^3,  patrz  Konstanty. 
Czarnkowianie  1.  532. 
Czechowie    1.    20  —  24,    26,    34—37,    52, 

63,  72,  85,  loi,   122,  219,  343,  384, 

39^.  580. 
Czedrag  ks,  41,  46,  50. 
Czeledrag  ks.  49. 
Czemislaw  ks.  54. 
Czescibor  ks.  67,  69. 
Czrezpienianie    pi.    237,    509 — 516,    519, 

552,  647. 
Czuwasze  1.   193. 
Dagobert  kr,  12,  22,  24. 
Dal  kr    bajeczny   7. 


Dambor  pos.  645. 

Daniel  bisk.  krakow.   150,    157,  307. 
Daniel  bisk.  praźski  600,  602,  608,  611. 
Danowie,  Dani,  Duńczyki  1.  3,   6,  8,  33, 
37.    53.    237,    438.    504.    513.    582, 
618,  633,  641—661. 
Dazon  holzat  53. 
Dedi  gr.  z  Wettina  327. 
Dedi  gr.  saski  447. 
Dedi  marg.  471,  474. 
Derwan  ks.  22,  23. 
Detmar  bisk.  praż.  298,  302. 
Diedoszanie   =   Dedosesi    pi.    398,    413 

przypisek. 
Ditmar  bisk.  werdeń.  581. 
Ditrych  z  Wettina  425,  434,  471,  603. 
Ditrych  gr.   517. 
Dobner  Gelazy  pis.  1 77. 
DobomysI  ks    70. 

Dobrowski  Józef  pis.   177,  179,   189. 
Dodilo  bisk.  brand,  326. 
Doleńcy  pi.   237,  259,  389,  519,  552. 
Domamir  ks.  525. 
Dragosławlewicz  pis.   180. 
Dragowit  ks.  29. 
Drahomira  kżna.  221 — 224,  230. 
Drażko  ks.  30—33,  37,  39- 
Dregowicze  pi.  macedońskie  134. 
Drewanie  pi.  43. 
Dubrawka  kżna  229,  270,  309. 

Dudik  pis.  212  przyp. 

Dudo  gr.  329. 

Duka  kr.  bajecz.  7. 

Diimler  pis.   190. 

Durzyńcy  1.   14,  18,  43,  56. 

Dypolt  ks.    598,  603,  611. 

Ebbo  ar-bisk.  reimski  52. 

Ebbo  biograf  ś.  Ottona   538—551. 

Eberwin  wódz  31. 

Egbert  gr.  40. 

Egbert    krewny  Ottona  I    ces,    257,    259, 
261. 

Egilbert  ar-bisk.  trewirski  487. 

Egilbert  bisk.  freizingeń.  430. 

Egward  bisk.  aldenburg.  291,    295,    323. 

Ejd  bisk.  misznień.  399. 

Ekbert  I  margr.  miszn.  471  przyp. 


668     — 


Ekbert  II  margr.  miszn.  471,  475. 
Ekhard  I  margr.  miszn.  333,  336,  335. 
Ekhard  II  margr.  miszn.    433  przypisek, 

457,  471- 

Ekhard  komes  387. 

Elagin  pis.   198  przyp. 

Emeryk  ks.  Ruzii  429,  430,  431. 

Emraehard  bisk.  meklenb    586. 

Engelszalk  margr.  austr.  98,  102,  I25i  140. 

Engilmark  bisk.  150. 

Eppo  kapl.   510. 

Ercheubald  bisk.  eich_*-^d.   151. 

Erimbert  gr.   147. 

Ernest  ks.  Ó5. 

Ernest  margr.  austr.  363,  366. 

Erkinbald  ar-bisk.  mogunc.  401. 

Eryk  kr.  bajecz.  5. 

Eryk  kr.  duński  45,  54. 

Eryk  Pyszny  ryc.  395. 

Eryk  Ejegod  kr.  513,   528. 

Eryk  Hazenwot  kr.  555,  564. 

Eudoksia  Rościsławówna  żo.  Mieszka  sy- 
na Bolesława  Śmiałego  486. 

Eufemia  siostra  Bolesława  .Smiat.  473. 

Eugeniusz  III  pap.  572 — 576,  585. 

Ewermod  bisk.  raceburg.   631. 

Eziko  komes  334, 

Ezon  bisk.  aldenburg.  508. 

Farejcy  1.  53. 

Finny  1.  53. 

Fiony  1.   581. 

Flamandy  1.  635. 

Flandry  1.  524. 

Flyns  bajeczne  bożyszcze   527  przypisek. 

Fociusz  patryarcha  87. 

Folkier  kap.  569. 

Folkmar  komes  398. 

Formoz  bisk.   90. 

Formoz  pap.   142,  145. 

Franki  1.  17,  21,  25,  34,  36,  41,  45,  49, 

72.  139,   524- 
Fredegar  kronikarz   23  przyp.,   24  przyp. 
Froto  kr.  bajeczny  5,  6. 
Fryderyk  gr.  329. 
Fryderyk  komes  337. 
Fryderyk   rzadzca   margrafstwa  misznień. 

377- 


[   Fryderyk  szatny  Henryka  II  ces.  408. 
Fryderyk  pfalcgraf  579. 
Fryderyk  ar-bisk.  magdeburg.  579,  592. 
Fryderyk  I  Barbarossa  594—642. 
Fryzy  1.   Ii,  25,  41,  54.  571.  578. 
Gallus  kronikarz  451,  469,  483. 
Gamma  pan.   636. 
Gauderik  bisk.  90. 
Gdeczanie   1.  458. 
Gejtler  pis.   184. 
Gejza  kr.  2og. 
Gejza  s.  Beli  467,  463,  479. 
Gerard  bisk.  ksanads.  460 — i. 
Gerlaw  kap.   578. 
Germanius  bisk.  97. 

Gero  margr.  w  X  w.  250,  254,  259—277. 
Gero  margr.  w  XI  w,  379,  398. 
Gero  ar-bisk.  magdeburg.  391,  398,  40I» 

408. 
Gerold  bisk.  aldenburg.  620—1,  624 — 6, 

631. 
Gertruda  żo.  Henryka  Pysznego  570. 
Gertruda  żo.  Konrada  III   ces.  589. 
Gerwazy  kanclerz  602. 
Gizela  żo.  Konrada  II  ces.  423,  460, 
Giziler    ar-bisk.    magdeburg.    323,    329, 

334.  340- 
Głomacze    pi.    34,    123,    161,    236,    240, 

243. 
Glumi  gr.  46. 
Gniewomir  ks.  532. 
Gniewosz   ks    445, 
Godszalk  bisk.  freizingen.  368. 
Godszalk  pos.  frankski  30. 
Gorazd  kap.  91,  I31,  133—4- 
Gostoroysł  ks.  59. 
Gotfryd  kr.  duń.  37,  45. 
Gotfryd  rzadzca  Nordalbingii  515. 
Gotszalk  ks.  obodryc.  445,  500—509. 
Gotszalk  tłómacz  duński  648,  653. 
Goty  1,   17. 
Gozpert  wódz  206, 
Gozwin  gr.  112. 
Granca  obywatel  rańald  654. 
Grecy  1.   168. 
Gregorianie  =  stronnicy  Grzegorza  VII 

481.  485.  513- 


—     669 


Grenlandy  1.  53. 

Grot  pis.  211. 

Gryń  ks.  5'l> 

Grygorowicz  Wiktor  pis.   181. 

Grzegorz  V   pap.  305. 

Grzegorz  VII  pap.  473,  475,  479,  485. 

Guncelin  brat  Bolesława  Chr.    356,    363, 

377. 
Guncelin  obywatel  383. 
Guncelin    z    Hagen    gr.    630,    632,    635, 

637.  639,  641. 
Giinter  gr.  278. 
Gwelfy  ród  599. 
Gwido  kardynał  593. 
Gylas  dostojnik  madjar.    igj. 
Hajk  albo  Hika  wódz   254. 
Hakon  jarl  320. 
Halegred  prezbiter  338. 
Hanno  bisk.  freizing.   no. 
Hanusz  pis.  183  przyp. 
Harald  Hildetand  kr.  7,  8. 
Harald  królewicz  45,   52. 
Harald  Blaatand  kr.  316,   320. 
Hartwig  ar-bisk.  bremeń.    586,  603,  624. 
Hatto  ar-błsk.  moguncki    156,  287. 
Hatuja  żo.  Zigfryda  s.  Gerona  277. 
Hebraje  1.   168. 

Helena  =  Olga  kżna.  ruska   288  przyp. 
Helmold    pis.    291,    295,    511,   563,  520, 

631,   643. 
Helgo  kr.  4. 
Hemming  kr.  42,  45. 
Hengiit  wódz   11. 
Henryk  bisk.   100. 
Henryk    Ptasznik     ces.     207,    222,    236, 

238—248. 
Henryk  II  ces.   356—418. 
Henryk  III  ces.  439—453—464.  5i8. 
Henryk  IV  ces.   299—491. 
Henryk  V  ces.  492,  521 — 526. 
Henryk  ks.  bawar.  226. 
Henryk  Kłótliwy  ks.  320,  330. 
Henryk    gr.    ojciec    Titmara    kronikarza 

337. 
Henryk  komes  357. 
Henryk  Szweinfurtski  ks.  363,  365. 
Henryk  margr    austryac.  397. 


Henryk  z  Ilburga  margr.  miszn.  471  przy- 

pisek,  475. 
Henryk  Sandomirski  ks.  567.  588,  6i6. 
Henryk  Pyszny  ks,  bawar.  568,  570,  599. 
Henryk  Lew  ks.  sas.  570 — 581,    641   do 

662. 
Henryk  z  Badewide  gr.  568 — 570,  618. 
Henryk  s.  Konrada  III  ces.  591. 
Henryk  Jasomirgott  margr,  austr.  599  do 

601. 
Henryk  ze  Skaten  gr.  630,  634. 
Henryk  s.  Gotszalka  ks.  510,    513,    517, 

534,  551—552. 
Henryk  =  Zdik  bisk.  moraw.  580,  582. 
Herman  komendant   557. 
Herman  pfalcgraf  579. 
Herman  pan  czeski  105, 
Herman  gr.   244. 

Herman  margr.  misznień.  375,    392,  408. 
Hermanrik  bisk.   109. 
Herule  1.  17. 

Hidda  siostra  margr,  Gerona  278. 
Hieronim  św.   176. 
Hilferding  pis,  211. 

Killiward  bisk.  halbersztad.  287,  289,  329. 
Hinkmar  bisk.  72. 

Hluni,  Linai,  Linones  =  Chelmianie  1.  55. 
Hobolanie  1.  235,  340. 
Hodika  mniszka  323,  327. 
Hodo   I   margr.   wschód,    w   X   w.    317, 

319.  323,  329,  424- 
Hodo  II  margr.  wschód,  w  XI  w.  424. 
Hohensztaufy  ród  559. 
Hofler  pis.   182,  187. 
Hollendry  1.  571,  578,  58 r. 
Holzaiy  pi.  512,  516,  525,  578,  632,  637. 
Hojer  z  Mansfeldu  komes  559. 
Honoriusz  II  pap.  541. 
Hornon  starosta  626. 
Horsa  wódz  II. 
Hoter  kr.  4. 

Hugo  bisk.   życzań.  289,  328. 
Hundakar  wódz   72. 
Hunfalvy  pis.  213  przyp. 
Jadźwingi  1.  271,  604. 
Jagicz  pis.   184,  192. 
Jakób  ze  Żnina  bisk.  588. 


—    670 


Jaksa  kopanicki  ks.  595 — 597,  603. 
Jan  VIII  pap.   108,    1 10,    1 12,   116,   121, 

575- 
Jan  z  Wenecyi  poseł   106.   116. 
Jan  IX  pap.   147,    157.    300.  307. 
Jan   XII  pap.   276. 
Jan  XIII  pap.    296. 
Jan  ar-bisk.  moraw.   150,   157,  307. 
Jan  bisk.  wroclaw.  354. 
Jan  Warszowice  497. 
Jan  Szkot  bisk.  meklenburg.  508,  510. 
Jarmerik  kr.  bajecz.  9. 
Jaromir    ks.    czes.    358,    367,    378,    384, 

353. 
Jaromir  ks.  rański  654 — 656 — 6óo. 
Jaiomir-Gebhard   bisk.  prażs,    299,    301, 

413  przyp.,  464,  468,  475. 
Jarosław    ks.    kijowski    393,    409,    429, 

430. 
Jarowit  istota  mityczna   547. 
Ibraim  Ibn-Jakób   podróżnik   X  w.  360 

przyp. 
Jesse  =  Dewiuks  kr.  węgier.  316  przyp. 
Igor  ks.  ruski  68. 

Ingirda  żo.  Rurika  ks.  ruskiego  68  przyp. 
Innocenty  II  pap,  544. 
Innocenty  IV  pap.   178. 
Insigrinus  bisk.  regensb.  234. 
Jordan  bisk*    poznań.   311,  313. 
Islandy  1.   168. 
Ismar  kr.  bajecz.  9. 
Judyta  żo.  Brzetyslawa  I  427 — 8  przyp., 

454.  465. 
Judyta     żo.    Salomona     węgiers.     potem 

'^Vładysława  Hermana  polskiego  468, 

487. 
Judyta  czeska  żo.  Władysława  Hermana 

485,  486. 
Judyta    córka    Bolesława    Krzywoustego 

592- 
Justynian  ces.   17. 
Juty  1.  3. 
Juliusz  Cezar  265. 
Iwan  kap.  550. 

Izanrik  s.  margr.  Aribo   125,  147. 
Izasław  ks.  kijowski  469,  472  przyp. 
Izon  ryc.  369. 


Kaemell  pis.  2i6. 

Kalikst  II  pap.  538. 

Kałajdowicz  pis.   189. 

Kanut  kr.   419,  431,  446,   505,  644. 

Kanut  Laward  kr.  528,  554 — 5. 

Kanut  s.   Henryka  Gotszalkowicza  553. 

Kanut    s.    Przysława    Nililotowicza    641 

przyp.,  48. 
Kanut  królewicz  duński  581,   586,  625. 
Kanzow  pis.  563. 
Karhan  dostojnik  madjarski  197. 
Karol  W.  ces.  27 — 32,  33,  36. 
Karol  cesarzewicz  31,  35,  36. 
Karol   Łysy   kr.  68,  69. 
Karol  Otyty  ces.   114,  124. 
Karloman  królewicz  69,  72,   I  o  I. 
Kaszuby  1.  318,  414,  529. 
Kawary  pi.   197. 
Kazimirz  I  Odnowiciel  kr.  433,  436,  453, 

462 — 464. 
Kazimirz    ks.    pomorski    616,    637,    647, 

650—660. 
Kenedeh  wódz  198  przyp. 
Kizo  ryc.  337,  338. 
Klemens  św.  pap.   78,  83. 
Klemens  III  anti  pap.  485. 
Klemens  VIII  pap.   117. 
Klemens  kap.  91. 

Klemens  uczeń  ś.  Metodego   134,  175. 
Klemencyja  żo.  Henryka  Lwa  287,  619. 
Klotariusz  kr.   12,   18. 
Knuba  kr.  duńslci  242. 
Kochan  starosta  Wrszowców  453. 
Kocie!  ks.  63,   69,    71,    88,    94,  96,   107, 

112. 
Kocilin  wódz  51. 
Koledycze  pi.  54,  236,   278. 
Koloman  kr.  493. 
Konrad  I  ces.  207,  2x9. 
Konrad  II  ces.  418 — 448,  453 — 457. 
Konrad  III  ces.  568. 
Konrad  Lotaryngski  ks.  256. 
Konrad    Znojemski    ks.    464,    467,   488, 

588. 
Konrad  v.  Plótzke  margr.  560. 
Konrad  z  Zaringen  ks.  573,  581, 
Konrad  Wettiński  marg.  579,  595. 


-     671     - 


Konrad  Plątonogi  ks.  śląski  617, 
Konstanty  =  Cyryl  św.  77,   83,   85,    90 

do  92,   165,  175,  306. 
Konstanty    Purpurorodny    ces.   163,    169. 
Konstanty  VIII  ces.  419. 
Kopitar  pis.   178,  180,   190. 
Kopty  1.   118. 
Korytkowski  prałat  311    przypisek,    313, 

355  przyP- 
Kowan  pan  czes.  22  r. 
Kozma  kronikarz  301,  454,  459  przyp. 
Kradobert  wódz  22. 
Krak.  ks.  chrobac.  263. 
Krek  pis.   21    przyp. 
Krescencius  ks.  milczański  344. 
Kruk  ks.  511,  513,  569,  571. 
Krzysztof  s.  Waldemara  duńskiego  638. 

647,  660. 
Kubanie  pi.  20. 
Kujawianie  pi.   270. 
Kunegunda  żo.  Henryka  II  ces.  383. 
Kunimund  ks.   17,   19. 
Kuroni,  Kury  1.  4,  6,  504. 
Lambert  bisk.  krakow.  308  pr^cyp. 
Lambert  s.  Mieszka  I   350. 
Lanca  kap.   468. 
Laurenty  uczeń  Metodego   134. 
Lebedias  wódz  madjar.   193. 
Lech  ks.  polski  265. 
Lechici  =  Licikawiki  pi.  273 — 4. 
Lech  czeski  34. 

Lehel  wódz  madjar.  227  przyp. 
Leon  Ormianin  ces.    153  przyp. 
Leopold  margr.  austryja.  481,  289. 
Leopold  kap.  rzeźbiarz  538,  543. 
Lewenta  s.  Stefana  I  kr.  węg.  459,  461. 
Lewizo  bisk.  brandenburg.  425. 
Liny,  Linianie  pi.  37,  42,  56,  523. 
Litog  ojciec  Grancy  obywatela  654. 
Longobardy  1.   17,  19. 
Lotar  kr.  56 — 7,  67. 
Lotar  ks.  saski  i  cesarz    515,    524,    527, 

534.  554—568. 
Lotaryngi  1.  524. 
Luba  ks.  49. 
Lubomir  br.  Niklota  633. 
Lubuszanie  1.  40,  414. 


Ludewit  ks.  łużycki  48. 
Ludewit  ks.  chorwac.  47,  48. 
Ludmiła  kżna.  86,    104,  114,  218,  221. 
I    Ludolf  komes  398,  407. 
Ludolf  z  Painy  graf  630. 
Ludolf  burgraf  brunświks.  630. 
Ludomira  kżna  czes.  114. 
Ludwik  Pobożny  ces.  45,  48,  51,  55. 
Ludwik   Niemiecki    57,    63,    65,   69,    99, 

114. 
Ludwik  Dziecię   kr.   148,    160,    162,  219. 
Ludwik  VIII  kr.  franc.  573. 
Luitar  margr.  341. 
Luitariusz  gr.  337. 
Luitbert  ar-bisk.  105, 
Luitolf  s.  Ottona  I  ces.   262. 
Luitolf  ryc.  375. 
Luitpold  margr.   146,   148,  162. 
Lutyki  pi.  123,  237,  259,  336,  342,  361, 

370,   393,  406,  425,   433,   502,   517, 

552. 
Łączanie  pi.  43. 

Łamański  Władimir  pis.  213  przyp. 
Łeczyczanie  pi.  270. 
Łukowski  prałat  313  przyp. 
Łużyczanie  pi.  23,  26,  85,  123,  246,  272, 

274,  409,  527. 
Madalgaud  gr.  64. 
Madjary  1.   193,  203,  226,  243,  253,  307, 

466. 
Magnus  Dobry  kr.  norweg.  505. 
Magnus   ks.  saski  513—515. 
Magnus  kasztelan  489. 
Magnus  s.  Nielsa  króla  534,  555,  562. 
Małgorzata    Burgundska    io.    Barbarossy 

602. 
Marchard  starosta  ziemi  Wągrów   626. 
Markon  bisk.  aldenburg.  291,  295. 
Maslaw  woj.  438,  456,  462. 
Matylda  kżna  426  przyp. 
Mazowszanie,  Mazury  pi.  270,   411. 
Megingosz   margr  126. 
Meinwerk  bisk.  paderborn.  379. 
Metody   św.    ar-bisk.    morawski    73,    84, 

gc*,  93,  99.   107.  Ul.  165,  308. 
Michał  III  ces.   78,  81,  83. 
Michał  zachlumski  ks.   128. 


-     672 


Władysława    II   ks.   pols 


^67,  ;8o. 


592, 


Michał   bisk.  regensburg.    297. 
Mieszko  I  ks.  pols.  229,  271 — 338,  350. 
Mieczysław  ks.  obodrycki  323,  441 — 442. 
Mieczysław  s.  Mieszka  I  350. 
Mieczysław  II  kr.  387,  390,  400,  418  do 

436. 
Mieczysław    s.  Bolesława    Śmiałego   483, 

485—6. 
Mieczysław 

6'i7. 
Mieczysław  Stary  ks,  ^u/,  3< 

616. 
Mikę  kap.  pogański  587. 
Miklosicz  pis.   184,  190. 
Mikołaj   I  pap.  87,  575. 
Mikołaj  z  Raby  mnich   178 
Milczanie  pi.  24.  123,  246,  336.  343>  4f'9- 
Miłiduch   ks.  35. 
Miłogost  ks.    49, 

Mlada   kźna.  czeska  296,  310,  312. 
Mogiłanie  p),  23. 
Moimir  I  ks.  moraw.  62,  64. 
Moimir  II  ks.   I43,  146. 
Moislaw  lech  czeslu  105. 
Morawianie  1.  20,  21,  24,    52,  61,  69,  72. 

85,   160,  201.  427. 
Mordwini  1.   193. 
Mscisław  Tmutarakański  ks.  431. 
Mściwoj   ks.  obodr.    279,    325,    329,  341, 

508. 
Mściwoj  s.  Henryka  Gotszalkowicza  523. 
Muntirair  żupan    113. 
Mutina  Wrszowiec  489,  494. 
Nakun  ks.  obodryc.  257  przyp. 
Naum  kap.  91,  134. 
Niels    kr.    duński    515,    525,    52S,    C34, 

554—556,  562. 
Niemcy  1.   16,  57,  64,  104,  133  i  w  wielu 

innych  miejscacli. 
Niezamysł  słowianin  373. 
Nikłot    ks.  obodr.    553,    556,    576—592, 

618—628. 
Nikłot  wnuk  poprzedniego  636. 
Niżanie  pł.  278. 
Niżycy  pi.   278. 

Nordludy    =  Nordałbingi    29—33,    515, 
517,  636. 


Normany  1.  28,  J59,    G9,    123 — 128,    i6q, 

446,  504. 
Norwegi  ł.  5,  8,  53,  648. 
Noryki  pi.  =  Bawary   104,   136. 
Nuradin  sułtan  572. 
Obodryci  1.   10,    15,   26,   28,   30,  32,  37, 

46,  55.  58,   69,  129,   145,   237,  292, 

3.12,  410,  438,  502,  552,  631. 
Obodryci     AVschodni    =    Praedenecenti 

pi.  48. 
Ocerus  burgraf  356,  367. 
Oda  żo.  Mieszka  I  328,  350. 
Oda  żo.  Bolesława  Chr.  408. 
Odin  ist.  mityczna  4.   53,    168. 
Odon  wódz  42. 
Odylen  dyn.  polski   350. 
Oław  kr.  duńs.  45. 
Oleg  ks.  ruski  474. 
Oldrzyk  ks.  czeski  358,    382,    384,    39O. 

423.  432,  434,  453- 
Oldrzyk  ks.  brneński  491. 
Oldrzyk    s.    Sobiesława    I    ks.   5q9,   602, 

611. 
Onodrag  ks,  obodr.  445. 
Ordulf  ks.  saski  506,  500,  511. 
Ormianie  1.  118,  168. 
Ostjaki  ł.   193. 
Oltokar  gr,   160. 

Otton  I  ces.  208,  225,  248—280—320. 
Otton  II  ces.  320—322—330. 
Otton  III  ces.  304,  330,  337,  352.  355. 
Otton  br.  Mieczysława  II  420,  433 — 436. 
Otton   ks.  brneński  464,  467,  475. 
Otton     bisk.     bamberg.    487,     538—544, 

546—551. 
Otton  Czarny  ks.  czes.  493,  500. 
Otton  z  Bałesztadu  gr.   527,  559. 
Otton    s.    Albrechta    Niedźwiedzia    565, 

594- 
Otton  ks.  Olomuniecki  580,   588, 
Otton  z  Witełsbachu  palatyn  603. 
Pabo  margr.   126. 
Palacki  Franciszek  pis.  2 1 1. 
Paschalis  II  pap.  526. 
Paweł  bisk.  ankoński  109,   1 1 1. 
Paweł  starosta  santocki  538 — 540. 
Pepin   Herrstalski  11. 


-     673     - 


Pepin  s.  Karola  W.  97. 

Pepin  Krótki  25. 

Permiaki  1.   193, 

Petrusa  żo.  Przybyslawa   564,  593. 

Piast  ks.   268. 

Piasty  ród  217,  268,  452,  456,  538,  612. 

Pieczyniegi  1.  103,  195, 

Piotr  Weneta  kr.  456. 

Piotr    towarzysz     Bernarda    missyonarza 

537. 
Pogodin  pis.  183. 
Polanie    pi.    26,    263,    270,     308,    516 

i  w  wielu  innych  miejscach. 
Polacy  w  wielu  miejscach. 
Polabianie   pi.  443,  516,  631. 
Pomohanie  pi.  21. 
Pomorzanie  pi.  411,  4T4,   451,  489.  502, 

516,  529,  582. 
Popiel  ks.  265. 

Popielowicze  ród  książęcy  266,  270, 
Poppo  margr,  123,   140. 
Poppo  bisk    krakow.  354. 
Poradniczanie  pi.  21. 
Porenut  boż.  pogan.  655. 
Porewit  boż.  pogań.  655. 
Porina  ks.  51, 
Pribina  ks.  62,  65,  69,  75. 
Pribuwoj  dyn.   :5o. 
Prokulfus  bisk.  krakows.  307  przyp. 
Prohortus  bisk.  krakows.   307  przyp. 
Prokop  opat  sazawski  187. 
Prowe  boż.  pogański   587. 
Prusy   1.  474,   504,    529,    533,   581,   59i, 

604,  616. 
Przemysłowcy  ród  książęcy  217,  232,  360^ 

452,  612. 
Przybigniew  =  Udo  ks.  obodr.  445. 
Przybór  pan.  636. 
Przybysław  ks.  wagrski  553,  569,  620  do 

621. 
Przybysław   =s   Henryk    ks,    braniborski 

564,  594- 
Przybysław  s,  Nikłota  ks.  627-'630,  641. 
Przybyslawa  cór.  Bolesława  Krzywouste- 
go 563. 
Pszysław  s.  Nikłota  629—638,  641^647. 
Pszowanie  pi.  222. 
Tom  m. 


Race  ks.  rański  569. 

Raczki  pis.  183. 

Radbod  margr.  62, 

Radbod  ryc.    I04, 

Radło  nauczyciel   ś.  Wojciecha  304. 

Radogost  ist.  mitycz.  169,  481,  502,  510, 

513,   518,  521,  643. 
Radulf  wódz  24. 
Radym  bisk.  305,  351,  354. 
Radysław  Zlicki  pan  czes.  222,  223. 
Ragnar  Lodbrok  kr.  10. 
Rakusy  pi.  20,  72. 
Ramward  bisk.  miindeńs.  340. 
Rany,    Ranowie   pi.  259,   438,   451,  502, 

512,  525,  550,  582,  639,  643—662. 
Ratary  pi.  237,  252,  261,  280,  518. 
Ratibor  ks.  obodr.  446,  505. 
Ratibor  ks.  pomors.  563,   569.  583,  591. 
Ratimir  ks.  chorwacki  63. 
Ratolf  gr.   106,  122, 
Rawici  potomki  Wrszowców  495. 
Regelinda  cór.  Bolesława  Chr.   364,  377 

przyp. 
Rełnbern  bisk,  kołobrZegs.   357. 
Reingold  królewicz  duńs.  38, 
Reinhard   bisk.  merzeburg.   579. 
Reinhold  gr.  Tetmarsów  637. 
Reinold  ar-bisk,  koloński  640. 
Richar  bisk.  passaw.   151,    158,  30O. 
Rigdag  margr.  misznień.   327,   329.  333. 
Roberd  Gwizkard  ks,  Apulii  481. 
Rochel  kap.  pogański  587, 
Rorik  kr.  4. 
Rorik   wiking  68,  69, 
Rościstaw,  Rastic  ks.  moraw.  63,  66,  q9, 

73,  76,  81,  94,  96—98,   102, 
Rozamunda  lvżna.   19, 
Rudolf  gr.   104. 

Rudolf  anti  król  480,  484,   513. 
Rudolf  mnich  572. 
Rudolf  bisk.  halbersztads.  579. 
Rudpert  gf.    141, 
Rugewit  boż.  słowiański  655. 
Rurik  ks.  ruski  68. 
Rusini  1.  534,  566. 
Rychbald  prezbiter  96,   98. 
Rykenza  żo.  Lotara  ces,  557,  570. 

43 


^M 


kyksa  cór.  WłaJyslawa  II  ks.  pols.  614. 

Ryksa  2o.  Mieczysława  II  pols.  420, 
432,  437;  457. 

Ryksa  żo.  Władysława  czes.  500. 

Ryksa  cór.  Bolesława  Krzywoustego,  żo- 
na Magnusa  ks.  duusk.  535. 

Rzepicha,  Rzepka  żo.  Piasta  268. 

Rzymianie  1.   168. 

Sabba  kapł.   91,   135. 

Saksoni,  Sasi  1.  3,  ii,  15,  17,  25,  37, 
41,  45,   luj,  239,  338,  472,488,515, 

575.  637. 
Salach  gr.  63. 

Salomon  kr.  węgier.  466,  468 — 473,  479. 
Salome  żo.  Bolesława  Krzywoustego  500. 
Samo  kr.  słowiański  21,  2  2,  24,  6 1. 
Sarolta  żo.  Aby  kr.  węgier.  459. 
Scih  =  I?o  komendant  383. 
Semby  =  Prusy  1.  6. 
Semil  ks.  34. 
Serby  {.1.  20,  2i,  23,  26,   28,   48,    52,  55, 

64,  72.    122,  236,  245,  294,  342,  409, 

527;  596. 
Sewer  bisk.  prażs.  301.  455,  458,  468. 
Sichar  pos,  22. 
Sieciech  woj.  488—490,  530. 
Sigbert  kr.   18. 
Sigfryd  kr.  duń.  37. 
Sigfryd  ar-bisk.  mogunckł   480,  481. 
Sighard  opat   105, 
Sigirda  żo.  Eryka  kr.  318  przyp. 
Sigwaldi  wiking  318. 
Siward  kr.  bajecz.  9. 
Skalk  kr,  słowian,    bajeczny  4. 
Skandynawi  1,  3,  53, 
Skany  1.  581,  582, 
Skarbimir  woj.  499,  532. 
Sławina  żo.  Kruka  ks.  514. 
Slawitah  dyn.  66. 

Sławniki  ród  czes,   220,  229,  304,  358, 
Sławomir  ks.  obodr.  41, 
Sławomir  k»,  moraw.  95,  103,   104. 
Ślfjzanie  pi.  23,  270,  309. 
Slopan   ryc.  czes.  334. 
Słowacy  1.   17,  85. 
Słoweńcy  1,   184,   190,    191. 
Słowianie  1.  w   wielu  miejscach. 


Słupianie  =  Selpuli  pi.  409,  41  j  [>tźyp. 
Smolanie  pi.  37,  39,  40. 
Sobiebor  br.  ś.  Wojciecha  305,  351,  367. 
Sobiesław  ks.  br.  Borzywoja  II  493,  499 

do  500,  559,  561,  588. 
Sobiesław    II   s.  Sobiesława  I   599,   611, 

612. 
Soltan  ks.  niadjar.  204,  209, 
Spitygniew  lech  czes.  105. 
Spitygniew  I  ks.  czes    144,  2l8,  219,  231. 
Spitygniew  II  ks.  czes.  453,  457,  464  do 

466. 
Spitygniew  s.  Borzywoja  599,  602. 
Srezniewski   Izmael    pis.    181,    191    przy- 

piski. 
Stanisław  Szczepanowski  bisk.  483. 
Stefan  VI   pap.   132. 
Stefan  =  Wajc  kr.  węgier.  302,  419,  422, 

429,  432,  436. 
Stefan  II  kr.  weg.  559. 
Stodoranie  1.  237,  240,  517,  523. 
Stojgniew  ks.  lutycki  260 — 261. 
Stojgniew  pos.  pols.  392. 
Strachkwas  mnich  303,  3.05. 
Straketer  bohatyr  mitycz.  6. 
Strumiko  kr.  bajecz.  5. 
Stryjkowski  kronikarz   177  przyp. 
Sturmary  1.  510,  512,  637. 
Suchawik   starosta  słowian.  348  przyp. 
Susly  pi.   72,  122,  123,  278. 
Swantawa  żo.   Wralystawa  II   czes.    467 

487. 
Swantewit  ist.  mitycz.  169,  546,  543 — 654. 
Swantobor  ks.  pomór.  530,  532. 
Swantopetk    s,    Henryka    Gotszalkowicza 

553. 
Swein  wiking  318, 

Swein  kr.  duń.  581,   586,   622,  625,  644. 
Swein  bisk.  arhuzski  655. 
Swewy  1.   23. 
Światosław  lech  czes.  105, 
.Swiatoslaw  ks,  kijów.  478. 
Światyboj  ks.  moraw.  bajecz.   1 43  przyp. 
Świętopełk  I  ks.  moraw.  72,  8r,  94,  102, 

104,   106,   115,   129,  209. 
Świętopełk  II  s.  poprzedniego  144,   147. 
Świętopełk   ks.  czes.  492,  493,  497. 


-  (^n 


Świętopełk  ks.  pomorski  533. 

Świętopełk  ks.  moraw.  580. 

Symeon  car  bółgar.  183,   185. 

Sylwester  II  pap.  352,  354, 

Syrita  żo.  Gotszalka  ks.  506,  528. 

Szafarzyk  Paweł  pis.  179—189,  210. 

Szczecinianie  pi.    540,  549,  583,  644. 

Szlecer  pis.   189. 

Szwaby  1.  25,   72. 

Szwedzi  1.  4,  8. 

Szyszman  =  Semisisna  pos.   117,   120. 

Tadi  ryc.  375. 

Tadil  ryc.  375. 

Tagino  ar-bisk.  magdeburg.  375,  378,  381. 

Tajlor  pis.   184. 

Takulf  dux  64,  67,   106,   123. 

Tankmar  s.  Ottona  I  ces.  251 — 252. 

Teodor  chagan  awarski  33. 

Teodora  z  Konirienów  601. 

Teodoryk  komes  390. 

Teodozy  II  ces.  97. 

Teofania  żo.  Ottona  II  ces.  332,  336. 

Teotmar  ar-bisk.  salcburg.  114,  151,   160, 

162. 
Tetislaw  ks.  rański  638,   639,   647,  654, 

655. 

Tetmar  kap.  585. 

Tetmarsy  I.  512. 

Teutoni  1.  14  iw  wielu  innych  miej- 
scach. 

Thiebern  ryc.  369. 

Tiadryk  komes  z  Ilburga  408. 

Tiadryk  magr.  północny  258,  323,  329, 
330. 

Tiberius  ces.  rzymski  2. 

Thiethard  diakon  338. 

Tiddag  bisk.  prazs.  305,  368. 

Titmar  wódz  241,  262. 

Titmar  margr.   278,  424. 

Titmar  bisk.  brandenbur.  285,  289. 

Titmar  bisk.  merzeburg.  kronikarz  310, 
319.  328,  349  przyp-.  375- 

Titmar  komendant   misznień.  356. 

Toksun  ks.  węgier.   209  przyp. 

Trajan  ces,   75. 

Transalbingi  =  Nordalbingi  1.  Jy^, 

Trebowanie  pi.  413  przyp. 


Trygław  boż,  pogański   541. 

Tudon  bisk.  hawelberg.  289. 

Tugomir  ks.  240,  254. 

Tumań  pan  czes.  22 1. 

Tungło  ks.  50. 

Tuni  opat  398, 

Turcy  =  Madjary  I.   160,   163. 

Turizend  ks.  17. 

Turyngi  1.    105. 

Tuto  bisk.  regensb.   151,  234  przyp. 

Ubbo  czarownik  saski  5. 

Udalryk  gr.   158. 

Udo  bisk.  hawelberg.  283. 

Udo  gr.  337. 

Udo  margr.  północ.   522. 

Udo  s.  poprzedniego  522 — 523. 

Ueker -Waleń  1.   14. 

Unger  bisk.  poznań.   313,  354  przyp. 

Unwan  ar-bisk.  Hamburg.  442. 

Upir  Lichy  pop  w  XI  w.    187  przyp. 

Urban  II  pap.  487. 

Uspienski  Porfiry  archimandryta   181. 

Uto  bisk.  freizingeń.    162. 

Wacek  wódz  czes.  494,  497. 

Wacław  Św.  ks.  czes.  221  —  225,  231,  233, 

241,  308. 
Wacław  ks.  czes.   566 — 611. 
Wagio  ryc.  czes.  332. 
Wago  bisk.  aldenburg.   323. 
Wągry  pi.    15,    16,    279,    292,    442,    552, 

631,  643. 
Walce  =  AY^ilze  olbrzym  6. 
Waldemar  s.  Henryka  obodryckiego  525, 

644. 
Waldemar  kr.  duński  615,  625,  641. 
Waldo  bisk.  freizing.   151. 
AYalgierz  bohatyr  bajecz.  267. 
Wanda  kżna  bajecz.  264. 
Wandali  1.  3. 

Wany  =  Windy,  Słowianie  168. 
Wartysław  ks.  pomór.   530,  534,  538  do 

563. 
Wartysław  s.  Nikłota  627—636. 
Waragi  1.  270,  288  przyp..  316,  393,  594. 
Warny  pi.  512  przyp.,  516. 
Węgry  1.   137,    139,    I43,    148,   153,   203, 

422. 

43* 


e^Ci    — 


Welety   1.   u  — 13,    28-29,    11,    V-,   5^. 

^l<^,  241. 
AVclfy   ród  bawar.  559. 
Wendy  1.  3. 
Wendelboer  1.  3. 
Wenelin  ::=  Huca  pis.   180. 
Werinhar  komes  387. 
Werner  bisk.  monastyr.  579. 
Werner  gr,  596. 
Westfale  1.    571.   578. 
Wezilo  kap,   125. 
Wibald    opat    korbejs.  i,    580,    583,    603 

priypisek,  604. 
W^ibert   bisk.  raweński   =   Klemens  III 

pap.  481. 
Wicelin  bisk.  557,  572,  587. 
Wiching  bisk.  nilrański    119,     121,    132, 

141,   150. 
Wicbman  krewny  Ottona  I  ces.  257,  261, 

273-280. 
Wichman  ar-bisk.  magdeburg.    595,  603, 

640, 
Widred  komes  399. 
Wigger  gr.   278. 
Wigger  bisk.  brandeburg.  580. 
Wikbert  gr,  278. 
Wikbert  bisk.  merzćburg.  294. 
Wikingi  jomsburscy  316,  318. 
Wiktor  III  pap.  487. 
Wilczan  ks    obodr.  29,  30. 
Wilhelm  ar-bisk  mogunc.  287. 
Wilhelm  margr  turyngs.  466. 
Wilhelm    z   Weimar -Orlamiinde    margr. 

misznień.  471  przyp. 
Wilhelm  gr.  austryacki  98,  102,  125,  141. 
Wilhelm  komes  401. 
Wilhelm  rzadzca  Starej  Marki   517. 
Wilibord  ar-bisk,   11. 
Wilk  ks.  słowian.  484  przyp. 
Wilki  =  Wilcy  pi.  7. 
Wiliegiziusz  ar-bisk,  mogunc.  301,  303. 
Wiltuni,  Wiltunici  1.   12. 
Wincenty  kronikarz  pol.  XIII  w.  9. 
Wind  kr.  bajecz.  6, 
Windy  1.  7, 

Wiprecht   z  Groicz  komes  484,  497. 
Wiprecht  II  s.  poprzedniego  498,    526. 


Wisław   ks,    267. 

Wisna  bohatyrka  8. 

Wiszniewski  pis.   180. 

Wit  opat   187. 

Witorad  pan  czes,  66, 

Witykind  wódz  saski  28,   37, 

Wityslaw  lech  czes,    105. 

Wizo  obywatel  383. 

Wkrany  pi.  245,  256,  530. 

Wladybój  s.  Dubrawki  358—359. 

Władysław  ś,  kr,  wegier,  468,  479. 

Władysław   Herman  kr,  pol,  485,  529, 

Władysław  I  ks,  czes,  498-  500,  576, 

Władysław  II  kr,  czes.   588,  590—62. 

Władysław  II   ks.  pols,   wygnaniec   566, 

569,  588—607,  610. 
Władimir  ks,  ruski  474. 
Woguły  1.   193. 
Wojciech    bisk.   pomór.    538,    543,    546, 

583. 
Wojciech  Św.,  aapostoł  polski  302—305, 

351,  456,  529, 
Wojsława  żo.  Przybysława  Nikłotowicza 

634. 
Wolfgang  Św.  bisk,  regensb,  297,  298. 
Wolinianie    1.   280,    504,   506,    537,    540, 

549. 

Wolkold  bisk.  misznień.  303,   333. 

Wolkmar  bisk,  hawelberg.  326. 

Wołochł  1.   193. 

Wostokow  pisarz.   189. 

Wotjaki  1.   193. 

Wracen  bisk.  moraw.  301, 

Wratysław  I  ks.  czes.  144,  218,  220, 
230,  233. 

Wratysław  II  301,  464,  467—488. 

Wratysław  ks.  brneński  580,  588. 

Wrszowcy  ród  czes.  3o4,  358,  498. 

Wyszewit  ks.  wiślicki   128,    163. 

Yibius   Sequester  pisarz  23. 

Zachariasz  bisk,  sebeński   151,   162, 

Zbigniew  brat  Bolesława  Krzywoustego 
489-497,  500-532, 

Zbysława  kżna,  ruska  żo,  Bokał,  Krzy- 
woustego 500  przyp, 

Zelandy  1.  581. 

Ziemowit  ks.  pol.  369, 


-   ^n   - 


Ziemiomyst  ks.  pols.   27 r. 

Zigfryd  legct  cesarski  244,  246,  250. 

Zjgfryd  s.  maigr.  Gerona  255,  276. 

Zigfryd  gr.  Walbeku  317. 

Zigfryd  ojciec  kronikarza  Titmara  329. 

Zigfryd  gr.  wuj  Titmara  337, 

Zigfryd  komes  402. 

Zigfryd  zaprzaniec  424 — 425. 

Zuest  kaszelan  ces.  428  przyp. 

Zwenko  ks.  obodr.  553. 


Zwentibald  s.   Arnulfa  cesarza   t42 
,    Zyrjanie   1.   193. 
I    Żarowianie  1.  409. 

Żelenta  żołnierz  326. 
I    Żelibor  ks.  wagrski  279, 

Żelislaw  wódz  pols.  492, 

Żydzi  1.  573. 

Żyrmuny  pi.  278. 

Żytycy  pi.  278. 


IL 

Nazwy  miejscowe,   podziałów   politycznych,   administracyjnych  i  kościel- 
nych, klasztorów  chrześciańskich,   świątyń  pogańskich,    grodów,  zamków, 
warowni,  gór,  rzek,  jezior  i  t.  d. 

SKRÓCENIA:  ar-bisk.  =  arcybiskupstwo;  bis.  =  biskupstwo;  b.  =  bioto; 
d  =  dopływ;  eh.  =  chram  pogański;  gr.  =  gród;  J,  =  jezioro;  kr.  = 
kraj;  f(l.  =  klasztor;  koś,  =  kościół;  m.  =  miasto;  nior.  =  morze; 
O.  =  osada;  oiln.  =  odnoga;  okol.  =  okolica;  prz,  =  przesmyk; 
p,  W.  =  półwysep;  r.  =  rzeka;  st.  =  strumień;  sc,  =  ścieżka;  u.  = 
uroczysko;    w.  =  wyspa;    z.   =  zatoka;    zani.,  =  zamek;    i.  =  żupa. 


Adorna  =  Eder  d,  Fuldy   14. 

Adyga  r.  609. 

Agrimeson  =  Agrów,    Wągrów    miedza 

571.  578. 
Agrimisvindil  =  Stocksee  j.   15. 
Aista  r.  73. 

Akwisgran  m.  32,  33,  47. 
Alberg  g.  554. 

Aldenburg  patrz  Starogard  wagrski. 
Altenburg   m.  589. 
Alara  =  Aller  r.  28,  41,  43,  339. 
Alpy  góry  365,  478. 
Alemannia  kr.  206. 
Alsen  w.  641  przyp..  48. 
Altsztad  m.  387,  401. 
Alzacyja  kr.   142,  207. 
Amerthal  zam.   363. 
Ammerland  kr.  637. 
Anglia  kr.   Il,  506,   5C3. 


Aniża  =  Enns   r.    146,    149,    204,    208, 

21 6,  227,  297. 
Ankona  m.  611. 
Arbę  =  Raba  w.  177,  178, 
Arcybiskupstwo    Słowiańskie    229    =   to 

samo  co  ar-bisk.  Morawskie. 
Ardeny  góry  24,  33. 
Aribone  r.  62. 

Arkona  gr.  516,  520,  564,  644 — 660. 
Arneburg  w.  patrz  Harneburg. 
Atelkuzu  kr.   194,   195. 
Athos  =  Chalcedoński  p.  w.  77. 
Augsburg  m.  208. 
Austrazija  kr.  24. 
Austryja  kr.   126,  481,  601. 
Awentyńska  góra  303. 
Babenberg  =  Bamberg  m.  365,  401,  448, 

542,   551- 
Babimost  =  Bomst  m.  606  przyp. 


—     óyS 


Badentlut  miejsce  39. 

Bagnica  r.  obodrycka  571. 

Bałtyckie    mor.   i,  2,   28,    360,    505,    563, 

569. 
Bałkański  p.  w.    185. 
Banat  kr,   195. 
Bania  o.  283. 

Bardengau  okol.  29,  440,  510. 
Bardenwik  m.  30,  557,  568. 
Bart  gr,  645. 
Basentelo  m.  325. 
Bata  wija  kr.  I2,   14. 
Bawaryja  kr.   16,  25,   170,    104,  206,  226, 

■  265,  322,  348,  480,  573.  600. 
Boga  r.   14. 
Belt  prz.  9,  622,  644. 
Belxa  =  Biała  Ziemia    okol.  329  przyp. 
Bełz  gr.  429. 
Berat  m.  albańskie   135. 
Bernforde  m.  626. 
Bezanson   m.  478  przyp. 
Biała  Ziemia  okol.    244,    253,    362.    484 

przyp. 
Białogard  gr.  nad  Parsanta  530,  532. 
Białogóra  gr.  nad  Łabą  378,   382,  405. 
Białogród    =    Alba-Regia    m.    węgiers. 

204,  461,  468. 
Biały  Halsztrow  =  Elster  r.  356,  484. 
Biber  d.  Renu  14. 
Biclini  gr.  244. 
Biełgrad  m.  serbskie   134. 
Bieskow  gr.  369. 
Biskupstwo  Pannońskie   io8,   113. 

„  Krakowskie   150,   188,  354. 

„  Wrocławskie   188,  35. 

„  Kołobrzegskie  354,  477,  529. 

„  Poznańskie    297,    311,    313, 

354. 
„  Misznieńskie  286,  289,  348. 

„  Merzeburgskie  286,  289,  323, 

365. 
„  Życzańskie    287,     289,     328, 

348. 
„  Prażskie  74,  232—284,    296, 

4«3- 
„  Ołomunieckie  301. 

„  Nitrańskie   119,  150. 


Biskupstwo  Aldcnburgbkie  28b,  290,  297, 

586,  623. 
,,  Meklenburgskie  586,  623. 

„  Zwierzyńskie   (Raceburgskie) 

586,  623. 
„  Brandenburgskie     285,     289, 

412. 
„  Kruszwickie  426  (Kujawskie) 

477  przyp. 
„  Wolińskie  S43. 

„  Hawelbergskie  283,   284. 

Salcburgskie  62,    73,    74,  97, 

154. 

„  Regensburgskie  73,  230,  297. 

„  Passawskie  73,  98,  154. 

„  Ilłyryjskie  97. 

Błatneńskie  księstwo  65,  69,  74. 
Błatno  =  Mosburg  gr.  63,  98,   145. 
Blatno  j.  62,  88,   157,   I99,  214. 
Błoto  gr.  283. 
Błonie  =  Plunę   gr.  wagrski    512,    537, 

570. 
Błonie  okol.  284. 
Błońskie  j.  571,  578. 
Bobra  r.  335,  353  przypiski,  370. 
Boda  r.  244,  253,  289. 
Bodrycy  o.   285. 
Boicenburg  gr.  581. 
Bokeldenburg  gr.  445. 
Bolesław  Stary  gr,  222,  524,  228, 
Bółgaryja  kr.  85,  134. 
Borki  las  283. 
Borkowa  o.  345. 
Boruz  gr.  366. 
Bosna  r.  113. 
Bożow  o.  324,  443. 
Braclitaha  r.   14. 

Branibor  =  Brandenburg  gr.   240,    254, 
282,   326,   337,    347.  445.  522,  593, 
596,  603. 
Briiwale  miejsce  8. 
Bregalnica  r.  85. 
Brdo  =  Warta  zam.  489. 
Bremberg  m.  64. 

Bremen  m.  60,  207,   281,  568,  641, 
Brenta  r,   148. 
Breszczia  m.  609, 


^79    -- 


firno  m,  464,  4^1. 

Brunświk  m.  632,  638,  640. 

Brytantja  kr.  2,  il. 

Brześć  gr.  nad  Bugiem  407. 

Brzety sława  m.   162  przyp. 

Brzewnow  klasz.  304. 

Budec  gr.  231,  308. 

Budin  =  Buda  m.   199. 

Budyszyn    gr.   36,    343,    355,    368,    376, 

380,   394,   408,   423,   428,  475,  525. 

602. 
Bug  r.    128,  270,  272,  299. 
Buków,    Bukowiec    =:    Lubeka     m.    572 

przyp. 
Burg  gr.  285. 

Burgundija  kr.   24,  ^or,  453. 
Busink  gr.  397,  416  przyp. 
Bytom  gr.  dolno-śląski  495,  603,   617. 
Bytom  gr.  pomorski  552. 
C'edno  =  Cidini  gr,  317,  319. 
Cerkwicka  paralija  605   przyp. 
Cesarstwo   Rzymsko-Niemieckie  360  i  w 

innych  miejscach. 
Cheb  okol.  65,  297. 
Chlumc  m.  559. 

Chcrsones  taurycki  m.  78,   181   przyp. 
Ciani  o.  382  przyp.,  395.  416. 
Citta-Castellana  m.  355  przyp, 
Chorutańskie  księstwo    321   przyp. 
Chorwaty  kr,   czes,  224, 
Chrobackie  ziemie   128. 
Chrobacija  kr.   186,  271,  299,  358. 
Chrudim  m.  463. 
Chyżyn  gr.  535,  553. 
Cieszyn  m.  617. 

Cirnin  silva  o.  polska  w  Czechach  456. 
Cisa  r.  190,  195.  461,  467,  468. 
Compiegne  zam.  francuz.  46. 
Connoburg  =  Konow  gr.  39. 
Cydlina  r,  499.  , 

Cymbryjski  p.  w.  2,  7. 
Cypr  w.  528. 
Cyryn  g.  364. 
Cyzns  m.  80. 
Czarny  Halsztrow  r.  243,  388,  402,  409, 

413. 
Czartów  gr,  36,   58,  285, 


Czechy  kr.  34—37,    74,    186,   ŹI7,   ig^, 

302,  321,   385,   403,   423,   450,  494, 

612. 
Czepel  w,    197. 
Czernica  r.  353   przyp. 
Czertoryje  o.   172. 
Czerwińsk  kr.  271. 
Czic7ani  o.  408,  416. 
Czongrad  m.   197,  204, 
Dabin  war,    576,    577  przyp.,    58 r,    585, 

627. 
Dalmacija  kr.    177, 
Damborzyce  o.  85. 
Danewirke  przekopy  graniczne  320  przy- 

pisek,  647. 
Dania  kr,  3,  9,  47,  320,   563,    586,    622, 

645. 
Darguńska  ziemia  571,  578. 
De-Dope  miejsce  576  przyp. 
Delbada  r.  47. 
Deryczewo  o.  443. 
Diedosze  ż,  350,  397. 
Diówal  m,  bólgar,   135. 
Diwenow  prz.  536. 
Dniepr  r.  360,  475. 
Dniestr  r.   194. 
Dobenin  o.  468. 
Dobrań  kia,  634,  642. 
Dobrohora  =  Halle   m.  36. 
Dobroług  gr.  369,  416. 
Doleńskie  jez.  26  r. 
Domażilice  o.  22. 
Domitz  o.  40. 
Donin  m.  475. 
Dosza  r,   260  przyp. 
Doszany  okol.   283, 
Dragowicy   o.  283. 
Drawa  r.  49,   126,   128. 
Dremblik  błoto  253. 
Drewlany  kr.  362, 
Droga  Jaromirowa  457. 
Drżeń  gr.  530. 

Dudlebskie  hrabstwo   iI2,  126. 
Dudłeipa  kr,  71, 
Dunaj  r,  ii,  63,  70,  io|,  134,   i|9,   I90, 

194.   295,  352,  358,  427,  460,  576, 
Durzyńsko  =  Turyngija  kr.  23—25,  38< 


6^0 


Dyjii  1.   i6i,  219. 

Dyle  r.  138. 

Dymin  gr.  291,  546,   552,  580,  583,  637, 

639,  649. 
Dziewin  gr.  rooraw.   71. 
Dżwina  r.  504. 
Egdora  =  Ejder  r.  39,  42,  45,   68,  291, 

420,   528;   639. 
Eisenburgski  komitat  34  przyp. 
Eldena  r.  284. 
Enns  r.  patrz  Ąniż.N 
Ennsburg  ni.   149 
Eresburg  m.  252. 
Erfurt  m.  64. 

Ertenburg  =  Artlenburg  m.   553,  624. 
Europa  32,  352,  374,  403,  419,  572. 
Ezesfeld  =  Ilzehoe  gr.  41,  46,  58. 
Ezesesfeldburg  o.  52. 
Faldera  m.  569. 
Falster  w.   513,  623. 
Farfa  kła.  352  przyp. 
Fińska  zat.  504. 
Fionia  w.  9,  623,  625, 
Flandrija  kr.  40,  53,  570,  630. 
Flarheim  m.  481. 

Forheim  m.  64,  106,  112,   137,  480. 
Francija  kr.    12,   33,    36,    51,    322,   572, 

576. 
Frankfurt  m.  48,  62,   137,  573. 
Frankonija  kr.  206,  353,  348  przyp. 
Frydrychowska  droga  289. 
Fryzija  kr.  12,  41,  570,  637,  641. 
Fulda  r.   14. 
Fulda  ki.   206. 
Galicz   =   Gacf    iti.    węgiers.    479,    480 

przyp. 
Gallia  kr.  2,  33  przyp.,  40. 
Gard  gr.  rańs.  647. 
Gardc  gr.  pomór.  541. 
Gąlimiry  o.  285. 
Gdańsk  gr.  351,  529. 
Gdecz  gr.  455. 
Gencińskie  mosty  494. 
Genewara  okol.  34. 
Germanija  kr.  33  przyp.,    40,    11 1,    163, 

206  i  w  welu  innych   miejscach. 
Cfernrode  ki.  277. 


Gerstuiigen  m.  473. 

Głogów  gr.  379,  403,  475,  496,  531,  603. 

Gloniacze  ż.  332,  364, 

Gniezno  gr.  268,  270,  313,  351,  455, 
538,  55t. 

Góra  gr.  647, 

Gotenburg  m.   522,  563. 

Gutzkow  =  Gucków  gr.  547. 

Grabów  gr.  285. 

Grabowa  r.  2. 

Gradec  nad  Opawą  428,  467,  468. 

Gran  m.  patrz  Ostryhom 

Gród  =  grodziszcze  łużyckie  346, 

Grodek  =  Spremberg  m.  413. 

Grody  Czerwieńskie  431,  451, 

Grona  gr.  240. 

Grozwin  okol.   284,   565. 

Grunzviti  pagus  73. 

Gubin  gr.  369. 

Gunz  r.  34   przyp. 

Gwozdek  gr.  475. 

Haimburg  m.  34,  460. 

Hainwald  o.  86. 

Hamburg  m.  40,  53,  57,  28 1,  327,  510, 
570. 

Halberszlad  m.  556  przyp.,  561. 

Halle   m.  36,  546,  603. 

Halsztad  m.  64. 

Halszlrow  =  Elster  r.  294. 

Hanierstein  zam.  499. 

Harc  =  Smoliny  góry  34,  250,  512. 

Harnaburg  =  Arneburg  war.  340,  373, 
385. 

Hassegau  okol.  243,  244. 

Hawelberg  =  Hobolin  gr.  282,  326,  522, 
546,  560. 

Hebesheim  ro.   253. 

Hedczany,  Hedeczko  =  Gdeczany  o.  cze- 
ska 456. 

Heilangau  okol.    243. 

Helmana  r,  289. 

Hiekengrund  okol.   14. 

Hildesheim  m.  339,  562. 

Hilleslewe  klasz.  341. 

Hlopetyn  o.  455. 

Hobola  =  Hawel  r.  237,  240,  342,  517. 
561,  597. 


—     68i     — 


Hobolany  piowincija,  ziemia   284. 

Hochbuki  gr.  42,  44,  57. 

Hollandija  kr.  2,  13,  570. 

Holsztynija  kr.  33. 

Horna  o.    13. 

Horsta  o.    13. 

Hron  =  Gran  r.  63,  202,   427. 

Hudna  o.   13. 

Hunna  o.  13. 

Hustopce  =  Auspitz  o.  85, 

Hwernafeldo  miejsce  35. 

Jana  r.  4CO. 

Jaryn  o.  379. 

Jasmund  p,  w.  564,  647. 

Jawornik  góra  śląska  86,  306. 

Jerozolima  m.  508. 

Jerozolimskie  królestwo  572. 

Jeziory  gr.  284. 

Ilmenawa  r.  342. 

Ilwa  =  Halbau  o.  353.  416. 

Iłowo  gr.  627,  635,  641,  649. 

Inn  r.  126,  162. 

Imgelheim  m.   50. 

Ingolsztad  m.  51. 

Jomsburg  warów.  316  przyp.,  505. 

Istryja  kr.  473  przyp. 

Italia  kr.   17,  46. 

Itzehoe  gr.  445  patrz  Ezesfeld. 

Jutlandija  kr.   5,    7,   68,    504,   507,    623, 

625. 
Jutrobóg  gr.  375,  385,  596. 
Kadane  =  Kanburg  o.  34. 
Kalabrija  kr.  325. 
Kalisz  gr.  314. 
Kai  we  klasz.  328. 
Kama  r.  193. 

Kamień  gr.  pomór.  539,   660. 
Kamieniec  zam.  śląski  489,  492. 
Kamienica  r.  serbs.   140. 
Kamjenki  o.  346. 
Kaniźa  =  Knesaha  r.  71,  112. 
Kanosa  zam.  478,  480. 
Karpaty  góry  2,  62,   i6r,    165,  359. 
Karyntija  kr.   70,99,  104,   127,321  przy- 

pisek,  480. 
Kayna  zam,  589. 
Kazań  m.  183. 
Tom  III. 


Kijów  m.   187,  412,   479. 

Kil  m.  528, 

Kinzig  r.   14. 

Kładzko  ż.  i  m.  475,  489,    566. 

Klodno  gr.  pomór.    542. 

Koburg  m.  457. 

Kodeń  =  Kotten  m.   572. 

Kokarescem  gr.  758. 

Kolonia  m.  573. 

Kołobrzeg  gr.  531,  532,  542. 

Kolubar  r.   113. 

Komierowskie  jez.  580. 

Konghela  m.  563. 

Kniezno  gr.  patrz  Gniezno. 

Konigshain  =  Królewski  gaj,    góra    80, 

344- 
Kónigstedten  gr.   126. 
Konstantynopol  m.  4I9. 
Konstantynopolitański  patryarchat  97. 
Kopnik  =  Kopanica  gr.   597. 
Korbeja  m,  244, 
Korenica  gr,  653,   654,  655, 
Kos  w.  658  przyp.  36. 
Koszińska  góra  344. 
Koszyce  m.  494  przyp. 
Kotiny  o.   283. 

Kozinesburg  =  Kiezigesburg  gr.  54. 
Kraków  gr.  polski    128,    150,    263,    272 

przypisek,    307,   351,  455,  486,  567, 

605. 
Kraków  w  różnych  stron,  gr,  264  przyp. 
Kraina  hrabstwo  63. 
Krepina  r,  622. 
Kremona   m.  626,  632. 
Kristow  w.  660. 
Krosno  gr.  370,  394,  396. 
Kruszcowe  góry  457,  493. 
Kruszno  gr.  363. 

Kruszwica  gr.  270,  426,  489,  490,   592. 
Kryszkow  o.  606,  613. 
Kuba  r.   126,  427. 
Kucyn  gr.  443,  630,  635. 
Kulpa  r.   127. 
Kutna-Hora  491. 

Kuzalina  =  Hagerstorp  o.  572,  578,  585. 
Kwedlinburg  m.  230,  319,  331,  333,  343, 

361,  440,   463. 

43  a 


—     682     — 


Kwja/.  =  Queisse  r.  335  przyp. 

KwilecUa  parafia  605  przyp. 

Ijahn  r.   14. 

Laland  w.  623.  625. 

Laiulskrona  gr.   67. 

Łeba  r.   2. 

Lebedia  kr.   193. 

Lech  r.  208,  226,  348  przyp. 

Lenigo  m.  14. 

Leopoldsberg  m.  601. 

Lepica  o.   13. 

Leśnicza  o.  494  przyp.' j 

Leszanie  okol.   565. 

Leszycy  okol.  283. 

Lewy-hradec  gr.    115,  231,  $02,  308. 

Libica  gr.  305. 

Libinia  r.  455. 

Lieps  dawniej  Libiz  w.  577  przyp. 

Limburg  m.  14. 

Limanowa  góra  344. 

Liny  okol.  284. 

Lipę  okol.   14. 

Lippe  r.  14. 

Lipsk  o.  54,  551. 

Lipówka  o.  85. 

Liszka  o.  369,  403,  443. 

Litawa  r.  460,  605. 

Litomirzycki  kraj   34. 

Liubini  civitas  374. 

Lombardija  kr.    148,  365. 

Lotaryngija  kr.  68,  207,  392. 

Lowen  m.   138. 

Lubeka  m.-  516,  553,  557,  569,  571,  619, 

624,   627, 
Lubelska  ziemia  567. 
Lubin  gr.  265,  369,  54 1. 
Lubin  góra  343. 
Lubiana  m.  264  przyp. 
Lubusz  gr.  265. 
Lubusza  o.  243,  381,  383. 
Lubuszska  ziemia  272,  451,  567, 
Ludiny  o.  283. 

Luneburg  m.  251,  511,  568,  587,  619. 
Lutomyśl  gr.   115. 
Lutylenburg  gr.   553,  571. 
Łaba  r.    i,    13,    15,   27,   28,   31,  43,  55, 

243,  339.  375.  395.  380,  635. 


I    J^ączyn   gr.  43,  241,  507,  500. 

I   Łęczyca  gr.  314. 

;    Lużyce  kr.    272,    285,    315  przyp.,    334. 

:'  336,  372,  394>  474,  559- 

l^użycka  marka  278  przyp. 

Łysa  góra  =  Kahlenberg  74. 

Macedonija  kr.    134,  184. 

Magdeburg  gr.  36,   249,    293,    364,   395, 
546,  561,  576,  607,  641-. 

Malachow  gr.  580,  630,  636. 

Małachowskie  jez.  580. 

Mailberg  m.  485. 

Malicy  o.  243. 

Malin  o.  491. 

Maliński  okręg  283. 


* 


Mansfeld 


25.  44- 


Marienburg  =  Kobylicy  o.  283. 
Marka  Stara  patrz  Stara  Marka. 
Marka  Południowa  64. 
Marka  Północna  64,   251,  278  przypisek, 

557.  560. 
Marka  Wschodnia  (Oriens)  loG,  127,  138. 

145,   162,  601. 
Marka  wschodnia  (saska)  251. 
Matra  góra  190. 
Mautern  m.   147. 
Mazowsze  kr.  438,  451,  567. 
Mec  m.  24. 

Mediolan  m.  609,  610,  626,  632. 
Meklenburg  m.  323,  327,  507,  627,  634, 

641. 
Melk  m,  601. 
Meminlewo  gr.  320. 
Men  =  Mohałi   r.   141,  312,  362. 
Merzeburg  m.  239,   244,    250,    380,    434, 

561. 
Metropolia  Śremska  97,  98,  113. 

„  Magdeburgska  286,  290,  313, 

355- 

„  Hamburgska  281. 

„  Gnieźnieńska  313,  354. 

„  Morawska    114,    119,   229. 

„  Lundska  550,  562. 

Międzyrzecz  opactwo  371. 
Międzyrzecz  gr.  pomorski  529. 
Micżyrecz  =  Międzyrzecz  okol.  za  Odra 

284,  565. 


683 


Milczańska   ziemia  =  Milsko    290,    355. 

365,  376,  435.  475- 
Milkuny  o.  283. 
Minden  m.  30. 
Mintga  prowincija  284. 
Mirkvidi  silva  =  Erzgebirge  366. 
Mittenwalde  ==  Chudowina  gr.  598  przyp. 
Missaha  =  Meissau  r.  26. 
Miszno  gr.   139,  243,  330,  333—343.  34^. 

353.  355,  363,  400,  470. 
Mnichów  p.  w.  647. 
Módla   =    Mulda    r.   65,    67,    246,    290, 

327.  383.  406,  475- 
Mogilno  o,  332,  364. 
Moguncija   m.    24,    301,    351,    491,    486, 

573- 
Mokranicy  gr.  285. 
Moraczany  ziemia  284,  374. 
Morawa   r.   161,  219,  400. 
Morawija  kr.  61,    71,    74,    85,    95,    106, 

129,    186,  301,  358,  488. 
Morycy  o.  443. 
Morycy  okol.   283. 
Moryckie  jez.  535,  546. 
Morze  Marmora  80, 
Morze  Kańskie  284. 
Moskwa  m.   179,  183. 
Mozel  r.  457. 
Mundborg  warów.  339, 
Miinsterdorf  o.  52. 
Muore  silva  299  przyp. 
Mura  r.   126. 

Mużakow  =  Muskau  m.  399,  413. 
Jfakło  gr.  nad   Notecią  530 — 533. 
Naklo  inne  gr.  pomorski  542. 
Nardina  o.   13. 
Nardina  r.  73. 
Neustria  kr.  24. 
Nezenna  o.  324 
Nida  r.   14. 
Nidder  dopływ   14. 
Nidzica  r.   128. 
Niekuriny  o.  283, 
Nieletycy  oiio).  284. 

Niemcy   kr.    57,    59,    138    i    w    wielu  in- 
nych miejscach. 
Niemcza  gr.  łużycki  315  przyp.,  335  przyp. 


Niemcza  gr.  śląski  403-405,   416,  538. 
Nisa  r.  łużycka  315  i  335  przypiski,  348, 

416. 
Nitra  =  Nitrawa  gr.  62,  74,  202,  307. 
Nitrańsko  kr.  72,  74   129. 
Niżany  ż.    290,  332,  366. 
Niżówce  i.  369. 
Nizin  o.  443. 
Nizin  ż.  526. 
Nordalbingija  kr.  41,    54,    57,    69,    237, 

327,  445.  512,  516,  568,  647. 
Nordturyngija  kr.  244,   253,  318. 
Norwegija  kr.  651. 
Noteć  =  Nieciecza   r.   286  przyp.,    529, 

530. 
Nowograd  m.  wegier.   204. 
Ochryda  m.    134. 
Ochrydzkie  jez.   135. 
Odense  m.  641  przyp.  48. 
Odra  r.  polska  2,  63,  124,  221,  254,  272, 
314.   335.   370.   399.   470.   488,  530, 
569,  591,  603,  616,  636. 
Odra  r.  chorwacka   127. 
Olimp  góra  77. 
Ołomuniec  gr.  464,  611. 
Omuntesburg  m.   138. 
Opawa  r.  428,  467,  617. 
Ora  r.  15,  27,  43,  289. 
Orbaha  r.   14. 
Orheim  o.  26. 

Orla  ż  415  przyp.,  457,  484  przyp. 
Orlawa  =  Erlaf  r.  208. 
Ostarzalz  =  Morze    "Wschodnie,    Bałtyc- 
kie 39. 
Ostrożna  gr.  648. 

Ostryhom  =   Gran  m.  303,  429,  461. 
Oswetimany  o.  86. 
Ottingen  m.  146. 
Owakra  =;  Oker  r.   27,  43,  339. 
Pad  r.   148. 
Paderborn  m.   14,  45. 
Palestyna  kr.  572,   574. 
Paliti   =  Pólden  m.  355  przyp.,  422. 
Pannonia  kr.   17,    19,    72,    95,    97,    106, 

127,  144,  186. 
Parsanta  r.  2,  502,   529. 
Paryż  m.  322. 

43*  a 


6S4     — 


Passow  111.   i(),    i^i. 

Palerno  o.  355   l'i/y|), 

Pcfjawa  111.   551. 

Peszt  m.   190. 

Petersburg  ni.   179. 

Piechowo  o.   285. 

Piena  r.  29,  60,  291,  339,  525.  535,  546, 

Ó36,  647,  048- 
Pilica  r.   272,  314. 
Pilzno  m.  321. 
Piryc  gr.   539. 
Plisa  r.  294. 
Pluną  patrz  Błonia, 
Pocisie  kr.  19. 
Podesal  o.  283. 
Pod  leszcz  gr.  284. 
Poel  =  Pole  w.  629. 
Polska  kr.  6,   186,    263,    273,    306,    347, 

351.  370,  450,  485.  597.  607. 
Polichron  monastyr  80. 
Pólcznica   d.    Czarnego    Halsztrowa    382 

przyp.,  409. 
Pomorze    bałtyckie    kr.    295,    351,    451, 

529,  S62,  568,  618,  650. 
Poznań  m.  314,  371,  538,  605. 
Praga  m.   179,  182.  217,  222,   225,  305, 

360,    367  przypisek,    455,   486,   606 

przyp. 
Precepiny  o.  283. 
Presburg  m.   162,  460,  494. 
Pricerwy  o.  284. 
Prignic-mark  564. 
Prusy  kr.  351,  529. 
Przeclawa  war.  517,  522. 
Przybice  o.  85. 
Przybuż    =    Przewóz    m,    nad   Nisa  416 

i  przyp. 
Psie  pole  o.  498. 
PLacze  o,  344. 

Puszta -Szer  =  Pustocha   197. 
<Jueisse  patrz  Kwjaź. 
Ouetz  =  Kóthen  m.  54. 
Kaba  r.  34,    62  przyp.,    126,  429,  460. 
Rabnica  r.  74,  460,  462. 
Rabuny  o.  283. 
Racibórz  gr.   śląski  492. 
Racibórz  gr.  połabski  507,  510,  557,  624. 


Kadi  miejsce   244. 

Radnica  r.   lob,  362,  480. 

Raffelsztedten  m.   160. 

Rakownicki  kraj  34. 

Raksa  r.  260, 

Rakusy  =  Raabs  m.  86. 

Rakusy   kr,    17,    25,    61,    72,    104,    359, 

491. 
Rana   =   Riigen  w.    2,    525,    562,    564, 

641,  643—662. 
Raniberg  mogiła  516. 
Rarog  =  Rerik  m.  38,  39. 
Ratara  gr.  326  przyp.,  510. 
Rawenna  m.  287. 
Rega  r.  2. 

Regen  =  Rzeźna  r.   146, 
Regensburg  =  Ratysbona  m.  64,  71,  74, 

102,    105,   136,    157,   218,  353,  576, 

601. 
Reidgotia  kr.   7,   10. 
Ren  r,   14, 
Rieczany  okol,  284, 
Rippen  m.  536. 
Risbach  m.   151, 
Robole  o.  283. 
Roclilice  gr,  376, 
Rochowe  okol,   565. 
Rokiczany  m,  499. 
Rokitnica  r,  2,  455, 
Roś  r.  431. 
Roskilde  m,  622—623, 
Rozmok  o.  283. 
Roztoki  gr,  641, 
Rugiland   lir.  17    =    Ruzia,    Rugia    42U 

przyp,,  435,  480  przyp. 
Ruś  kr.   187,  314,  435  przyp.,  462,  465, 

472,  479,  482,   534,  566. 
Rzym    m.  87,    89,    108,    117,    330,    341, 

352,  476,  484,  526,  590,  611. 
Saksonija   kr.    71,    137,    206,    421,    568, 

600,  641. 
Sala  r.  pannońska  63,  98. 
Sala  o.  98. 
Salawarski  zam.   98. 
Saka  r.  289. 

Salcburgskie  ar-biskupstwo  62,  73,  74,  97. 
Salcwcdel  m.  559. 


685     — 


Salfeld  m.  457. 

Salzaha  r.   14  przyp. 

Sambia  kr.  351,  431. 

Sandomirska  ziemia  567. 

Santok  gr.  531. 

Sarwar  gr.  33. 

Sawa  r.  49,   126,   127,  3 1 6. 

Sazawski  klasz.  187. 

Sćeńc  =  Stenz  o.   382  przyp. 

Sciciani  m.  381,  402. 

Segedyn  m.   197. 

Selpuli  z,  289  przyp. 

Seltz  m.  33. 

Serbia  nadłabska  16,  244,  246,  327,  343, 

411. 
Serbiszcze  ż.  284,  5S9. 
Serbiszcze  gr.  375. 
Sigeberg    warów.    557,    569,    570,   078, 

586. 
Sinlandija  kr.   45, 
Sinus  Slavicus  535  przyp. 
Skania  kr.  556,  644. 
Skahningen  =  Schóningen  o.  26,  28. 
Skandynawia  kr.  4,  14. 
Sklancisworde  o.  295. 
Śląsk  kr.  221,  229,  334,  352,    358,   413, 

451,  462,  488,   560,   568,  615,  617, 
Slawenburg  =  Ylaerdingen  m.  12. 
Slawia  kr.   12. 
Slavia  =  Fryzija  13. 
Ślęza  r.   336  przyp. 
Słowaczyzna  kr.   186,  189,  219,  227,  358, 

427,  480. 
Slup  gr.  638. 

Słupia  =  Schlibe  r.  315  przyp.,  335. 
Śmiłowe  pole  514,  530. 
Śnieżne  góry  499. 
Sochaczew  m.  511   przyp. 
Solawa  r.  33,  34,  55,  244,  289,  327,  425, 

457- 
Soluń  =  Tesalonika  m.  77,  85, 
Spandow  =  Spandau  gr.  597. 
Spira  m.  573. 
Spiż  kr.  493,  494  przyp. 
Spraza,  Spiraza  r.  62,  74. 
Sprewja  r.  345,  368. 
Sprewjany  ż.  284. 


Stara  Marka  44,  340. 

Starogard  gr.  pomorski  538. 

Starogard   wagrski    327,    507,    514,   557, 

571,   586,  620,  626,  660. 
Stedirenburg  m.  253. 
Steinaha  r.  14. 

Stodorany  =  Stodory  kr.  569. 
Stołp  gr.  nad  Piena   563. 
Storków  gr.  369. 
Strachów  o.  367  przyp.,  611. 
Strasburg  m.  573. 
Strela  gr.  355,  357,  364,  376,  399. 
Strumina  r.  284. 
Strydom  m.    178. 
Stryj  r.   128. 

Strzała  =  Stralzund  gr.  536,  648,  bbo, 
Styr  =  Sturia,  Stor  r.  41,  46. 
Styr  r.  wołyńska  128,  299. 
Sucha  okol.  565,  593. 
Sueta  o.  13. 
Susie  okol.  571,  578. 
Swale  r.  569,  578. 
Swantina  r.  2. 

Swantinefeld  miejsce  571,  578. 
Swantow  o.  657. 
Swentana  =  Swinden    teraz   Bornhówed 

miejsce  31. 
Świetly  -  kraniec  war.  257. 
Świna  r,  316  przyp.,  660. 
Swiniany  =  Schweinitz   o.  382  przyp. 
Switawa  o.  85. 
Syrmia    =    Śrem  m.   =    Mitrowica    97, 

128. 
Szczecin  gr.  530,  540,  549. 
Szkocija  kr.  508. 
Szkudycze  ż.  366. 
Szleja  r.  2,   10,   15,  506,   528,   623. 
Szleztorp  =  Szlejska  osada  39,  510,  528. 
Szlezwik  kr.  68,  504,  506,  554. 
Szlezwikska  marka  420. 
Szumawy  góry  457. 
Szwabia  kr.  206. 
Szwabengau  okol.  244. 
Szwajcarija  kr"  207. 
Szwartawa  d.  Trawny  571. 
Szwecija  kr.  53,  563. 
Szweinfurt  m,  365, 


686     — 


Taili  nioiUcs  =  góry    liiliy   299   \ni.y\i. 

Tauryda  kr.  78. 

Tcsaloiiika  =  Soluń  lu.  77,  85. 

Telerowskie  jezioro  661, 

Tclin  gr.  221. 

Tituok   r.  48. 

Tobol  r.   193. 

Tongera  r.  328. 

Torysa  r.   128. 

Trajectum  =  Yiltaburg  m.   12. 

Transilvania  kr.   195  przyp.,  200. 

Traungau  okol.   l6u.        ,' 

Trawemiinde  zatoka  kolo  Lubeki  619. 

Trawna  r.  obodrycka    2,   324,    537,    569, 

571,  577,  621. 
Trawna  =  Traun   r.  w  Austryi   160  przy- 

pisek. 
Treisma  r.  73  przyp. 
Trenczyn  gr.  468. 
Tribur  =  Trir  m.   136,  288,   573. 
Trutnow  m.    500. 
Trydent  m.    179. 
Trzeboże  okol.  648,  661. 
Trzemeszno  =:  Strzemeszno  m.  313,  316. 
Tubingen  m.   177. 
Tugar  r.  479     przyp. 
Tulln  m.  70,   126. 
Turcija  kr.   180. 
Turholt  klasz.  53. 
Turyngia  kr.   18,  2u,    71,    123,    ibi,  206, 

312,  327,  362,  443. 
Turyngska  marka  64,  446. 
Turyngskie  góry  551. 
Tyniec  gr.  267. 
Uhricice  o,  85. 
Ujście  gr.  532,  534,  538. 
Unstrut  r.    15,  43,  289,   522. 
Ural  r.   193. 
Utina  gr.  578. 

Utrecht  =  Traiectum  m.   12,  570. 
Utińska  ziemia  571. 

Uznoim  w.  2,  316  przyp.,  502,  530,  649. 
Uznoim  gr.  535,  S46. 
"Waendelfolkhaeret  o.  3. 
Waendlesysael  o.  3. 
Wag  r.   128,  202,  299  przyp. 
Wag  prowincia  299  pxzyp. 


Wągrów   zieuiia  554,   509,   571,  576,  579, 

620,  642. 
Walcharia  o.   13. 
Waldaha  o.  35. 
Waleshuzen  o.  289. 
Walislewo  m.  241. 
Walsum  o.   13  przyp. 
Wanaheim  =  ojczyzna  Windo  w   169. 
Wanclow  okol.  284. 
Warmenawa  r.    14. 
Warnawa  r.  2,  627,  629,   646. 
Warszawa  m.   179. 
Warta    r.    124,    186,    275,    276    i   przyp., 

315. 
Wawel   góra  263. 
Welfelsholz  m.   526. 
Weligard  obodr.  257  przyp.,   627. 
Weligrad  mora  w.  72,   84,   98,    Il4,    13 1, 

186,  307. 
Wełna,  Welnau  o.   52. 
Wendeldyk  o.   13. 
Wendil-Scaga  przylądek  3. 
Wendsysel  o.  623. 
Werden  m.  28,  41,  57. 
Werle  m.  253,  281. 
Werleslewo  m.   373. 
Werona  m.  313,  316,  330,  480,   609. 
Weschniz  r.    14. 
Westfalia  kr.  570. 
Wezera  r.  30,  41. 
Węgierskie  państwo  279,  419,  422,   45U 

do  464,  484,  600. 
Wideń  ra.  601. 
Wielica  gr.   134,   181. 
Wielka  Morawa  kr.   129,    144,   163,  372. 
Wielkopolska  kr.  567. 
Wiera  r.  14. 
Wierchokrajcy  o.  283. 
Wierzbno  —  Werben  gr.  373,  446. 
Wigmodia  kr.  33. 
Wilcesburg  m.   14. 
Wiltaburg  m.   U,   12,    13. 
Wilta  =  Witle  w.  13. 
Wiltsaeten  kr.  11. 
Wiltsween  m.   13. 
Wiltun  kr.  U. 
AViltunschire  kr,  n. 


687 


Wilzenburg  m.   14. 

Wilzenberg  m.    14. 

Winaebiorahaertt  o,  322. 

Winda  =  Unstrut  r.   16. 

Windlandia  kr.   10. 

Windskie  mor.  2. 

Wiper  r.  14. 

Wiłcburg  m.   104,  6(tJ. 

Wismar  o.  38. 

Wisła  r.   I,    2,    23,    63,     124,    186,    307, 

438.  529. 
Wisły  =  Wiślica  gr.   127,   128,  i;o,  267, 

307,  566. 
Wispe  o.   13. 
Witoraź  gr.  67. 
Witów  p.  w.  647,  651. 
Witlingau  okol    244. 
Wkranów  ziemia  284,  568. 
Wiochy    kr.    148,    155,    325,    390.    484, 

609. 
Wtodzimirskie  księstwo   366. 
Wltawa  r.   105,  115. 
Wochenica  r.  627. 
Wodeniec  o.   13. 

Wogastisburg  =  Domażilice  m.   22. 
Wojerece  =  Hoyerswerda   m.  344.  399, 

403- 
AVolegoszcz  gr.  525,  547,  632,  638,  641, 

646 — 649. 
W^olin    gr.    263  przyp ,    505,    532,    537, 

540. 
Wolin  w.  2,  502,  514.  530. 
Wołga  r.  193. 

Worle  gr.  553,  627,  62q,   632. 
Worms  m.   142,  573. 
Wostroże  okol.  284. 
Wrocław    =   Wratyslaw    gr.    221,    405, 

489,  497.  538. 
Wujezd  o.  345. 
Wunsidelsko  kr.   123. 


Wurciny   gr.  406. 
.    Wustrow  =  Ostrów,  gr.  44  przyj  . 
I    Wysoczany  o.  455. 
I    Wysokie  gr.  383. 
I    Wyszawa  =  Fischa  r,  422. 

Wyszegrad  czeski  115,  367,  498. 

Wyszegrad  nad  Wisłą.  533. 

Wyszomirska  zat.  582. 

Wyszomir  =  Wismar  gr.  38. 

Ylaerdingen  =  Slavenbuvg  gr.   t2. 

Zachluma  r.   128. 
I    Zagost  kr.  410. 
'    Zalesie  patrz  Transilwania  195. 

Zbeczno   gr.  591. 

Zelandija  w.  513,  623,   625. 

Zgorzelec  gr.   67,  306,  419  przyp.,  473. 

Ziemczycy  okol.    283. 

Ziemia  Święta  590,  598. 
'    Zły-Komorow=  Senftenlierg  gr.  344,  413. 
'    Znoim  gr.  464. 

Zribenz  =  Sclirenz  o.  3S2. 

Ztir  =  Styr  r.  wołyńska  128. 

Zudar  miejsce  647. 

Zwenka  okol.  348  przyp. 

Zwierzyn  gr.  624,  627.  638,  642. 
I    Zwizrzyńskie  jez.  576  przyp. 

Zwoła  o.   13. 

Żagań  gr.  416  przyp.,  617. 

Żarosice  o.  85. 

Żarowjanów  ziemia  376. 

Żarów  okol.  399. 

Żatec  gr.  367,   490,    500. 

Żatecki  kr.  34. 

Żelazna  brama  na  Dunaju   ig^. 

Żiczeń  =:  Seitscheri  o.  382  przyp. 

Zidow  o.  35. 

Życz  =  Zeitz  gr.   353. 

Żytawa  gr.  416  przyp. 

Żytomir  gr.  czeski  222. 


—     688     — 

III. 
RZECZY. 


Abecenarium  Bułgar  icum,  reko- 
pism  w  XI  w.  pisany  178. 

Bellum  gu  era  tum  =  wojna  wypo- 
wiedziana 454. 

Bellum  furtiv\m  =  napad  niespo- 
dziewany 454. 

Bukwa  =r  deska  do  pisania  171. 

Buk  war,  buk  wic  a  =  alfabet  słowiań- 
ski 171. 

Caminata  =  domus,  palatium,  dom 
z  kominem  356  przypisek. 

Commonitorium  =  instrukcija  papie- 
ża Stefana  VI  posłowi  do  Niemiec 
biskupowi  Dominikowi,  tudzież  księ- 
żom Janowi  i  Stefanowi,  wyprawio- 
nym do  księcia  morawskiego  Świę- 
topełka 133. 

Credo  =  skład  apostolski  przy  mszy 
śpiewany  117. 

Czrty  i  rezy  =  kreski  i  rzezy,  starożyt- 
ne znaki  piśmienne  słowiańskie  171, 

Danina.  Oswobodzenie  przez  króla  Da- 
goberta (r.  632)  Sasów  od  daniny 
królowi  Franków  500  krów  rocznie, 
za  przyrzeczenie  mu  pomocy  prze- 
ciw  Słowianom  24. 

Deski   bukowe  =  do  pisania  173  —  4. 

Edelingi  =  szlachetnie  urodzeni  u  Sak- 
sonów  56. 

Filioque  =  dogmat  do  składu  apostol- 
skiego dodany  w  r.  589,  s.    117. 

Friłingi  =  właściciele  ziemscy  u  Sak- 
sonów  56. 

Futork  =  alfabet  runiczny   168. 

Gau  ^  włość,  gmina,  okolica  239. 

Gau-grafy,  burg-grafy,  burg-woj- 
ty  =  urzędnicy  sascy  w  wiekach 
średnich  247,  411    przyp. 

Glagołica  =  pismo  słowiańskie  174, 
176. 


j  Glagolita  Closianus  ;:=  starożytny 
rękopism  glagolicki  z  biblioteki  hra- 
biego  Cloza  180. 

Grafika  słowiańska,  starożytna 
167,  169. 

Hring  =  obóz  awarski  20. 

Kasztelani  =  castellani  w  Czechach 
i  w   Polsce  414  przyp. 

Kirylica,  Cyrylica,  pismo  słowiań- 
skie  174,   177. 

Knieżyce  =  synowie  knieziów,  pani- 
cze na  wyspie  Ranie  i  przyległem 
Pomorzu  267. 

Knęzie  :=  ludzie  godni, szlachta  266,  267. 

Koncylium    toledańskie    roku   589, 

Kukesburger  =  strażnicy  bram  i  przed- 
mieść grodów,  wiednicy  247,  35;, 
377.  400. 

Łasi  =  u  Saksonów  stan  służebny   56. 

Legendy  =  Żywoty  śś.  Cyryla  i  Me- 
todego  78 — 80. 

Legiony  łotrów  merzeburgskich 
240,   246. 

Liturgia  słowiańska,  wprowadzona 
przez  ś.  Metodego,  aprobowana  przez 
papieży  Adryana  II  i  Jana  VIII 
s.  89 — 121,  zabroniona  przez  Stefa- 
na VI   132. 

Podania  polskie  o  napadach  na  Da- 
niję  9. 

Pojedynek  Słowian  z  Danami   5, 

Pojedynki  Słowian  z  Saksami   15,447. 

Pokrewieństwo  Bolesława  Chrobrego 
z  Guncelinem  363  przyp. 

Psałterz  Małgorzaty,  starożytny  po- 
mnik języka  polskiego   188. 

Runy  skandynawskie  168. 

Seniorat  w  rodzie  Przemysłowców  464, 
490—491. 


^   689   — 


Sól    Morawianie   od   Bólgarów  kupowali   i 
127—140. 

Stanica,  chorągiew  Swantewita  arkoń- 
skiego  652. 

Stellinga  =  związek  ludów  pod  sztan- 
darami Lotara,  brata  króla  Ludwika 
Niemieckiego  57. 

Strela,  posagowe  miasto  Regelindy, 
córki  Bolesława  Chrobrego  364  przy- 
pisek. 

Świtopłetrze  =  danina  przyrzeczona 
przez  Bolesława  Chrobrego  kościo- 
łowi ś.  Piotra  w  Rzymie  389  i  przj- 
pisek 

Towarzystwo  braci  Roskildskich 
622—623. 


Trybut    czeski    królowi   niemieckiemu 

r.  928,  s.  222  i  przyp.,  s.  223,  r.  950, 

s.  226. 
Trybut  polski  Czechom  za  Śląsk  463, 

488,  490,  602,  608. 
Wenda-Runir   =    pismo    słowiańskie 

169. 
Wiednicy   patrz  Kulcesburger. 
Wierch  =  książę  267  przyp. 
Wikingi     Jomsburgscy    =    drużyna 

normańska,   osiadła  w  Jomsburgu  w 

pobliżu  Wolina   54,    68,  316  i  przy- 

pisek,  338,  505. 
Wykopalisko  jarocińskie  360  przyp. 
Żupa  ni  w  Łużycach  415. 


44 


OMYŁKI. 


w   Tomie   Il-gim. 
Wytłoczono:  Poprawić: 

Stronica   105  wiersz  9     do  r.  Innu Jo  r.  Orlawy  (Erlaf). 

„         180       „        2     od  Białej  Ziemi cd  Starej  MarU^ 


Stronica 


W    Tomie    Ill-cim. 

Wytłoczono 

:                 Poprawić: 

34 

wiersz 

3 

przyp 

24 

na  zachód  od  Wied 

nia     na  wschód  od  AViednia 

96 

,, 

2 

„ 

58 

lica 

.     lika 

377 

„ 

3 

n 

9 

Rogelinda     .     .     . 

.     Regelinda 

412 

T> 

23 

Ekharda  II  .     .     . 

.     Ekharda  I 

473 

n 

4 

n 

66 

Polo 

.     Pola 

477 

»  9- 

-10 

Jaro-slawowł    .     . 

.     Iza-sławowi, 

505 

8 

król   węgierski 

.     król  norwegski 

588 

„ 

7 

Sobiesława  II  .     . 

.     Sobiesława  I 

588 

» 

14 

po    Sobiesławie  U 

.     po  Sobiesławie  I 

672 

T 

47 

3 

Herrslalski  .     . 

.     Heristalski 

-*|<w.^ 


1 


\ 


D  Bogusławski,   Wilhelm 
1^7  Dzieje  Słowiańszczyzny 

B644.  północno-zachodniej   do  polo\nj 

t.3  XIII  w. 


PLEASE  DO  NOT  REMOYE 
CARDS  OR  SLIPS  FROM  THIS  POCKET 

UNIYERSITY  OF  TORONTO  LIBRARY 


■/'*     •'■?'&■    !•■ 


^